Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Instykt, nie powinno tego określać się mianem "próby przekazania genów" ponieważ słowo "próba" może być interpretowane jako działanie świadome a tak wcale być nie musi. Jesteśmy niewolnikami własnego kodu genetycznego, więcej - określamy to często mianem "człowieczeństwa" a proces przekazywania genów postrzegamy w kategoriach obowiązku lub praw co jest (delikatnie mówiąc) absurdem. Bezmyślnie dążymy do rozmnażania i ekspansji, robimy to za wszelką cenę nie zważając ani na skutki globalne (przeludnienie, degradacja środowiska, etc.) ani nawet na konsekwencje "prywatne" (głodujące dzieci!). Jesteśmy, czy może raczej nasz kod DNA w zestawieniu z intelektem jest wirusem niszczącym wszystko na swojej drodze - liczy się tylko rozprzestrzenianie kodu genetycznego a cierpienie poszczególnych jednostek jest tylko elementem ewolucyjnego procesu doboru naturalnego (zwycięża silniejszy) i z "punktu widzenia" genu nie ma absolutnie znaczenia.
Może jakieś przykłady? "Rozluźnienie obyczajów" w czasie wyjazdów wakacyjnych czy zarobkowych - czy nie jest to po prostu instyktowne dążenie do zróżnicowania genetycznego? Osoby mieszkające daleko wydają się atrakcyjniejsze ponieważ ich genotyp zawiera elementy inne niż kod ludzi żyjących w naszym regionie świata? Patrz.... nie, nie podam przykładów bo zaraz na mnie napadną, każdy kto zna życie na emigracji sam odgadnie o czym mowa ;)
Inny przykład. Fortuny rodowe - jaki interes ma jednostka w budowaniu bogactwa dla swych potomków? Praktycznie żaden a jednak wielu ludzi stara się to robić, dlaczego? Czy nie po to aby zapewnić większe szanse przetrwania własnych genów? Przecież gdyby chodziło o dobro ogółu to bogactwo takowe powinno być dostępne dla tegoż ogółu, tak nie jest - więcej, osoby przeznaczające "dorobek życia" dla dobra ogólu z pominięciem własnego potomstwa postrzegane są co najmniej jako dziwadła... Nie chodzi też o własne dążenia czy ambicje bo po śmierci majątek czy prestiż jest raczej mało przydatny.
Wniosek jest oczywisty (spory skrót myślowy ale sobie poradzisz) - aby zmienić świat musimy pokonać sami siebie, nie żadnych arystokratów czy kapitalistów, nie kapitał czy jakiś system polityczny ale własną naturę. Gen skłania nas do konkurencji a konkurencja jest absolutnym przeciwieństwem współpracy, która musi być (moim zdaniem) podstawą tego do czego dążą (przynajmniej mam nadzieję, że dążą) ludzie odwiedzający ten serwis.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Instykt, nie powinno tego
Instykt, nie powinno tego określać się mianem "próby przekazania genów" ponieważ słowo "próba" może być interpretowane jako działanie świadome a tak wcale być nie musi. Jesteśmy niewolnikami własnego kodu genetycznego, więcej - określamy to często mianem "człowieczeństwa" a proces przekazywania genów postrzegamy w kategoriach obowiązku lub praw co jest (delikatnie mówiąc) absurdem. Bezmyślnie dążymy do rozmnażania i ekspansji, robimy to za wszelką cenę nie zważając ani na skutki globalne (przeludnienie, degradacja środowiska, etc.) ani nawet na konsekwencje "prywatne" (głodujące dzieci!). Jesteśmy, czy może raczej nasz kod DNA w zestawieniu z intelektem jest wirusem niszczącym wszystko na swojej drodze - liczy się tylko rozprzestrzenianie kodu genetycznego a cierpienie poszczególnych jednostek jest tylko elementem ewolucyjnego procesu doboru naturalnego (zwycięża silniejszy) i z "punktu widzenia" genu nie ma absolutnie znaczenia.
Może jakieś przykłady? "Rozluźnienie obyczajów" w czasie wyjazdów wakacyjnych czy zarobkowych - czy nie jest to po prostu instyktowne dążenie do zróżnicowania genetycznego? Osoby mieszkające daleko wydają się atrakcyjniejsze ponieważ ich genotyp zawiera elementy inne niż kod ludzi żyjących w naszym regionie świata? Patrz.... nie, nie podam przykładów bo zaraz na mnie napadną, każdy kto zna życie na emigracji sam odgadnie o czym mowa ;)
Inny przykład. Fortuny rodowe - jaki interes ma jednostka w budowaniu bogactwa dla swych potomków? Praktycznie żaden a jednak wielu ludzi stara się to robić, dlaczego? Czy nie po to aby zapewnić większe szanse przetrwania własnych genów? Przecież gdyby chodziło o dobro ogółu to bogactwo takowe powinno być dostępne dla tegoż ogółu, tak nie jest - więcej, osoby przeznaczające "dorobek życia" dla dobra ogólu z pominięciem własnego potomstwa postrzegane są co najmniej jako dziwadła... Nie chodzi też o własne dążenia czy ambicje bo po śmierci majątek czy prestiż jest raczej mało przydatny.
Wniosek jest oczywisty (spory skrót myślowy ale sobie poradzisz) - aby zmienić świat musimy pokonać sami siebie, nie żadnych arystokratów czy kapitalistów, nie kapitał czy jakiś system polityczny ale własną naturę. Gen skłania nas do konkurencji a konkurencja jest absolutnym przeciwieństwem współpracy, która musi być (moim zdaniem) podstawą tego do czego dążą (przynajmniej mam nadzieję, że dążą) ludzie odwiedzający ten serwis.