Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Czw, 2014-02-20 15:48
:)
Krótka historia histerii
Gdy media relacjonowały protesty alterglobalistów w Pradze, Genui i innych miejscach, w których odbywały się szczyty międzynarodowych organizacji finansowych, widzów epatowano zdjęciami płonących barykad i samochodów. Zwykle były to kręcone z wszelkich możliwych ujęć te same wydarzenia, ponieważ w wielotysięcznych demonstracjach stanowiły jedynie incydenty. Przepychanki z policją, podczas których poleciało kilka koktajli Mołotowa, przedstawiano jako zmasowane ataki groźnych ekstremistów. Przez kilka lat łamy „opiniotwórczych” tygodników zapełniały się tekstami nie o postulatach protestujących, lecz o groźnym Czarnym Bloku. Przy okazji antyszczytu Europejskiego Forum Ekonomicznego w 2004 roku w Warszawie główne media rozpętały histerię. Tabloid „Fakt” zatytułował swój tekst „Bitwa o Warszawę” i opatrzył go fotomontażami przedstawiającymi płonące miasto. „Życie Warszawy” i „Newsweek” zastanawiały się, jak alterglobaliści zamierzają zaatakować strzeżone centrum miasta. Pojawiły się wręcz sensacyjne doniesienia o tym, że demonstrantów z Czarnego Bloku szkolą Czeczeńcy, a w hotelach w zamkniętej strefie bojówkarze rezerwują pokoje, aby przeprowadzać ataki dywersyjne. Rozpętano tak wielką histerię, że pod koniec kwietnia 2004 roku Warszawa przypominała miasto w stanie oblężenia. W sklepach zabito deskami witryny. Hotele, nawet na przedmieściach, zamykano na czas szczytu. Przez miasto ciągnęły konwoje transporterów opancerzonych i armatek wodnych. Szkoły zrezygnowały z prowadzenia zajęć, itd. Demonstracja przebiegła bez większych zakłóceń. Warszawiacy ponieśli koszty, wydając niepotrzebnie pieniądze na zabezpieczenia swoich sklepów, domów czy punktów usługowych.
Podobny schemat powtarzał się również w późniejszych latach. Gdy demonstrowali górnicy, każda rzucona butelka urastała do zagrożenia dla pokoju. Podobnie podczas innych protestów związkowych. Temat „zagrożenia przemocą” pozostawał jednym z głównych. Gdy podczas blokady Sejmu przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego w maju 2012 roku jeden z posłów, zbyt obcesowo starający się sforsować blokadę, został lekko szturchnięty kijkiem od transparentu – w mediach wrzało. Pojawiły się komentarze o zagrożeniu dla demokracji. Stacje telewizyjne prezentowały scenę uderzenia posła niczym powtórkę wyjątkowo efektownej bramki na meczu piłkarskim. Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” zmuszono wręcz do „wzięcia odpowiedzialności” za „przemoc” podczas protestu.
Przy okazji zeszłorocznego szczytu klimatycznego w Warszawie powtórzyła się, na mniejszą skalę, histeria z roku 2004. Tym razem Jarosław Kaczyński i inni politycy PiS-u podchwycili temat zadym i przedstawiali alterglobalistów mających organizować demonstrację jako prowokatorów na usługach rządu. Wtórowały im „niepokorne” media takie jak tygodnik „Do rzeczy”, „Sieci” oraz TV Republika. Powtórzyły się oskarżenia o organizowanie zadym czy przemoc, tym razem z politycznym podtekstem. Co ciekawsze, powtarzane przez media które, dziś są wśród najgłośniej solidaryzujących się z „walczącą Ukrainą”.
Co by był gdyby?
Teraz pomyślmy, co by było, gdyby sytuacja podobna do tej na Ukrainie miała miejsce w Polsce. Na ulice wychodzą grupy ludzi organizujących oddziały paramilitarne oraz domagających się ustąpienia władz. Znajdują się weterani „misji” w Afganistanie i Iraku gotowi szkolić bojówki, a nawet dostarczać im broń. Na „pokojowych” wiecach pojawiają się kosy, widły, a później również broń palna i materiały wybuchowe. Demonstranci zdobywają budynki rządowe, stawiają barykady, blokując pałac prezydencki i kancelarię premiera. W zdobytych gmachach ustanawiają własne opozycyjne sztaby, a nawet areszty. Z biegiem czasu pojawiają się grupy ludzi z hasłami „Polska od morza do morza” i „Polska cała tylko biała”.
Jaka byłaby reakcja polskich mediów? Zapewne same prosiłyby wówczas Unię Europejską o pomoc w „zachowaniu porządku”. Gdyby protestów nie kontrolowała żadna z głównych partii, powstałby rząd zgody narodowej przeciwko ekstremistom. Na Okęciu po kilku dniach zaczęłyby lądować pierwsze samoloty z krajów UE oraz USA ze sprzętem dla oddziałów prewencji oraz doradcami i oddziałami specjalnymi, które na mocy obecnego prawa mogłyby już działać w Polsce legalnie.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
:) Krótka historia
:)
Krótka historia histerii
Gdy media relacjonowały protesty alterglobalistów w Pradze, Genui i innych miejscach, w których odbywały się szczyty międzynarodowych organizacji finansowych, widzów epatowano zdjęciami płonących barykad i samochodów. Zwykle były to kręcone z wszelkich możliwych ujęć te same wydarzenia, ponieważ w wielotysięcznych demonstracjach stanowiły jedynie incydenty. Przepychanki z policją, podczas których poleciało kilka koktajli Mołotowa, przedstawiano jako zmasowane ataki groźnych ekstremistów. Przez kilka lat łamy „opiniotwórczych” tygodników zapełniały się tekstami nie o postulatach protestujących, lecz o groźnym Czarnym Bloku. Przy okazji antyszczytu Europejskiego Forum Ekonomicznego w 2004 roku w Warszawie główne media rozpętały histerię. Tabloid „Fakt” zatytułował swój tekst „Bitwa o Warszawę” i opatrzył go fotomontażami przedstawiającymi płonące miasto. „Życie Warszawy” i „Newsweek” zastanawiały się, jak alterglobaliści zamierzają zaatakować strzeżone centrum miasta. Pojawiły się wręcz sensacyjne doniesienia o tym, że demonstrantów z Czarnego Bloku szkolą Czeczeńcy, a w hotelach w zamkniętej strefie bojówkarze rezerwują pokoje, aby przeprowadzać ataki dywersyjne. Rozpętano tak wielką histerię, że pod koniec kwietnia 2004 roku Warszawa przypominała miasto w stanie oblężenia. W sklepach zabito deskami witryny. Hotele, nawet na przedmieściach, zamykano na czas szczytu. Przez miasto ciągnęły konwoje transporterów opancerzonych i armatek wodnych. Szkoły zrezygnowały z prowadzenia zajęć, itd. Demonstracja przebiegła bez większych zakłóceń. Warszawiacy ponieśli koszty, wydając niepotrzebnie pieniądze na zabezpieczenia swoich sklepów, domów czy punktów usługowych.
Podobny schemat powtarzał się również w późniejszych latach. Gdy demonstrowali górnicy, każda rzucona butelka urastała do zagrożenia dla pokoju. Podobnie podczas innych protestów związkowych. Temat „zagrożenia przemocą” pozostawał jednym z głównych. Gdy podczas blokady Sejmu przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego w maju 2012 roku jeden z posłów, zbyt obcesowo starający się sforsować blokadę, został lekko szturchnięty kijkiem od transparentu – w mediach wrzało. Pojawiły się komentarze o zagrożeniu dla demokracji. Stacje telewizyjne prezentowały scenę uderzenia posła niczym powtórkę wyjątkowo efektownej bramki na meczu piłkarskim. Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” zmuszono wręcz do „wzięcia odpowiedzialności” za „przemoc” podczas protestu.
Przy okazji zeszłorocznego szczytu klimatycznego w Warszawie powtórzyła się, na mniejszą skalę, histeria z roku 2004. Tym razem Jarosław Kaczyński i inni politycy PiS-u podchwycili temat zadym i przedstawiali alterglobalistów mających organizować demonstrację jako prowokatorów na usługach rządu. Wtórowały im „niepokorne” media takie jak tygodnik „Do rzeczy”, „Sieci” oraz TV Republika. Powtórzyły się oskarżenia o organizowanie zadym czy przemoc, tym razem z politycznym podtekstem. Co ciekawsze, powtarzane przez media które, dziś są wśród najgłośniej solidaryzujących się z „walczącą Ukrainą”.
Co by był gdyby?
Teraz pomyślmy, co by było, gdyby sytuacja podobna do tej na Ukrainie miała miejsce w Polsce. Na ulice wychodzą grupy ludzi organizujących oddziały paramilitarne oraz domagających się ustąpienia władz. Znajdują się weterani „misji” w Afganistanie i Iraku gotowi szkolić bojówki, a nawet dostarczać im broń. Na „pokojowych” wiecach pojawiają się kosy, widły, a później również broń palna i materiały wybuchowe. Demonstranci zdobywają budynki rządowe, stawiają barykady, blokując pałac prezydencki i kancelarię premiera. W zdobytych gmachach ustanawiają własne opozycyjne sztaby, a nawet areszty. Z biegiem czasu pojawiają się grupy ludzi z hasłami „Polska od morza do morza” i „Polska cała tylko biała”.
Jaka byłaby reakcja polskich mediów? Zapewne same prosiłyby wówczas Unię Europejską o pomoc w „zachowaniu porządku”. Gdyby protestów nie kontrolowała żadna z głównych partii, powstałby rząd zgody narodowej przeciwko ekstremistom. Na Okęciu po kilku dniach zaczęłyby lądować pierwsze samoloty z krajów UE oraz USA ze sprzętem dla oddziałów prewencji oraz doradcami i oddziałami specjalnymi, które na mocy obecnego prawa mogłyby już działać w Polsce legalnie.
http://www.lewica.pl/?id=29168