Dodaj nową odpowiedź

NIE PRZYZNAJEMY WAM RACJI

"Jeśli dobrze to rozumiem to jednak przyznajecie mi rację, Rosja nie ma żadnych interesów w większości krajów ogarniętych tzw arabską wiosną..." - odpowiada nam anarchista-internacjonalista na łamach CIA.

Oczywiście, nie ma żadnych interesów. No chyba, że imperialne, nieprawdaż?

"... Pozostały tylko wpływy USA i niektórych krajów zachodnich, które utrzymywały tam i utrzymują różne reżimy jak imperialiści mają w zwyczaju."

Nie licząc dziwacznej niechęci do okrążania jej z południowej flanki przez pokojowo nastawione mocarstwo światowe pełniące rolę dyżurnego żandarma. Ale to interesom Rosji przecież nie przeszkadza.

"Tylko zwracam uwagę, że brakuje wam tutaj jakiegoś elementu waszej tajemniczej układanki, mianowicie drugiej strony konfliktu. To co wcześniej pisaliście o arabskiej wiośnie jako "konflikcie Rosji z Zachodem" w kontekście tego, co teraz przyznajecie miałoby sens tylko wtedy, gdyby to Rosja stała za Arabską Wiosną.
Nie ma to wielkiego sensu, a bez tego założenia w ogóle nie ma żadnego sensu."

Nie ma sensu przy bezkrytycznym waszym założeniu, że Arabska Wiosna była wymierzona w "amerykański imperializm".

"Smędzenie na temat radykalnej demokracji i jakieś dziwne sugestie, że anarchiści są wrodzy marksizmowi, gdyż są socjaldemokratami pominę milczeniem."

Historycznie, to zarówno anarchiści, jak i socjaldemokraci mają tyle wspólnego ze swoimi przodkami, co GMO z wyjściowym warzywem. W efekcie, dzisiejsi anarchiści to ideowo ledwie cień niegdysiejszych socjaldemokratów - porównanie było, przyznajemy, naciąganym komplementem.

"Musiałbym ci tu zrobić wykład z historii, gdyż masz wyraźne braki wiedzy w tej kwestii, skoro tego nie wiesz powiem tylko tyle, że socjaldemokracja została wymyślona przez marksistów i miała polegać na tym, że państwo wprowadzi socjalizm. Jeden z wielu waszych chybionych pomysłów."

Znawco historii od siedmiu boleści, socjaldemokracja była efektem złudzenia, że 99% społeczeństwa może zaprowadzić socjalizm przegłosowując 1% kapitalistów. Skąd my to znamy? Ta pragmatyczna taktyka znalazła swoje teoretyczne uzasadnienie w rewizji koncepcji Marksa, a w szczególności jego teorii wartości dodatkowej (chyba słyszałeś coś o Bernsteinie, geniuszu?). Na ile znam poglądy współczesnych anarchistów, to wloką się oni w ogonie Bernsteina. Tradycyjny, wrogi stosunek do państwa ewoluował u was w postawę apolityczną (ani lewica, ani prawica), czyli w reformistyczny aktywizm na zasadzie starego hasła bernsteinowców: "Cel jest niczym, ruch jest wszystkim". Możecie sobie do tego dorabiać ideologię o korupcjogennych skutkach traktowania państwa jako narzędzia walki klasowej, ale nikomu tym specjalnie oczu nie zamydlicie.

Anarchiści nie tylko głoszą program socjaldemokratyczny (z naleciałością drobnomieszczańskiej, radykalnej retoryki), ale też go realizują. Poza anarchokomunistami, anarchizm był zawsze nurtem drobnomieszczańskim i nigdy kapitalizmu nie kwestionował. Usiłował tylko utopijnie sprowadzić go do sytuacji odpowiadającej położeniu drobnego wytwórcy, rzemieślnika, sklepikarza, itp. którzy byli wypierani z rynku przez konsolidujące się wielkie firmy, osiągające pozycję monopolistyczną i negujące wolność rynkową.
Natomiast socjaldemokraci wierzyli niegdyś, że głosowaniem zmienią system społeczno-polityczny. Dziś nadal chcą działać głosując, ale już nawet nie chcą zmieniać systemu społeczno-politycznego. Zadowalają się żebraniem u kapitalistów o sfinansowanie programu pokoju klasowego. Anarchistyczny pomysł na odrzucenie państwa jako narzędzia walki klasowej skutkuje tym, że ludzie pracy mają sobie sami sfinansować utopijny wolny rynek - wolny od jego nieuchronnej konsekwencji: nierówności konkurencji i powstania korporacji.

"To samo dotyczy teorii o tym, jak to światowa klasa robotnicza zdradziła rosyjskich bolszewików...."

No tutaj, to nawet, jak na niepiśmiennego przedstawiciela swojego nurtu, przeginasz. Gdzie napisaliśmy o zdradzie światowej klasy robotniczej? Jeśli utożsamiasz klasę robotniczą z partyjnymi przywódcami, to jaki z ciebie anarchista? Nie liczymy na waszą rzetelność w dyskusji, ale mógłbyś chociaż nie kompromitować formacji jawnym analfabetyzmem.

"... jest to działalność, która właśnie kwestionuje istotę systemu, gdyż istotą tego systemu jest uprzedmiotawianie pracowników,
Pewien niemiecki brodacz cytował kiedyś pewną francuską socjalistkę - wyzwolenie robotników musi być dziełem samych robotników.
Mniej więcej dlatego interesuje nas ruch pracowniczy, a nie partie które mają ich wyzwalać. To się bardzo kiepsko kończy, jak pokazała historia."

Czy myślisz, że jeśli waszą organizację nazwiesz nie partią, ale związkiem, grupą czy stowarzyszeniem, to będzie to mniej inteligencki pomysł na "wnoszenie świadomości" do mas... lokatorskich?
A tak na marginesie, obserwując wasz sposób blokowania dyskusji i nadrzędność partyjniactwa, to doprawdy trzeba przyznać, że macie tupet krytykując bolszewików. Przecież dziś gra nie toczy się o jakąś wielką stawkę, jak to było w czasie rewolucji, co najwyżej o jakiś gówniany prestiż na prowincjonalnej scence politycznej. A ile determinacji aż do nieuczciwych chwytów w tępieniu konkurencji!

No i znowu Ukraina.

"Zabawne, gdyż ramię w ramie z burżujem idą właśnie ci którzy popierają DRL (i majdan również), co pisałem od początku i co również od początku próbujesz usprawiedliwiać powołując się na geopolitykę, dodajmy że z mizernym skutkiem. Z pewnością nie dotyczy to ani moich poglądów ani poglądów 'internacjonalisty', który napisał tekst pod którym piszesz komentarze ani wielu innych ludzi na lewicy, gdyż większość radykalnej lewicy nie popierała majdanu."

Zabawne jest to, że mamy inny ogląd faktów. Prawda, że entuzjazm do "majdanu" przeszedł nieco radykalnej lewicy w momencie, kiedy okazało się, że "lewacy" chcący się zbratać z późniejszymi "niebiańskimi sotniami" (pod komendą Prawego Sektora) dostali po mordzie i zostali wypieprzeni z barykad. Wtedy zaczęliście krzyczeć o swojej wielkiej krzywdzie. Nie to, że nie chcieliście się przyłączyć do "święta demokracji", tylko że was tam nie chciano - lewaki, spadkobiercy totalitaryzmu, grzechu pierworodnego nie zmyjecie do siódmego pokolenia.

"Przeczycie sami sobie z jednej strony pisząc, że radykalna lewica przyjmuje 'wyczekującą postawę, i nie chce się mieszać, z drugiej, że idzie ramię w ramię z burżujem...."

To może jest tak samo, jak to, że Stalin, przyjmując "wyczekującą postawę" w obliczu Powstania Warszawskiego, szedł ramię w ramię z Hitlerem. A może uważacie, że Stalin miał rację? Jakoś nie ujawnialiście dotąd tej opinii. Ale nigdy nie jest za późno...

"... Jednocześnie przyznajesz, że antymajdan to burżuje i nawołujesz, żeby go poprzeć i przyłączyć się do tych burżujów (o konserwatywno -nacjonalistycznych poglądach)."

W naszej opinii, "antymajdan" ma dwa oblicza (podobnie zresztą, jak i "majdan"). Z jednej strony mamy niewątpliwie aktywną rolę nacjonalistów prorosyjskich, którzy zapewne wykonali rzetelnie swoją robotę i zagospodarowali lęk przed faszyzującymi organizacjami na zachodniej Ukrainie. Niemniej, podłoża dla tego lęku nie stworzyli nacjonaliści, ono tam już było. Wystarczyło tylko wykorzystać nastroje.

Słabość lewicy oraz jej zagubienie polityczne jest powodem, że sentymenty poradzieckie, żywe w tym regionie, nie zostały wykorzystane przez nią, ale przez nacjonalistów. Nawet jeśli ci ludzie są otwarci na inicjatywy prosocjalistyczne, to przecież w sytuacji biologicznego zagrożenia ich bytu, mają gdzieś nacjonalizację (a właściwiej byłoby powiedzieć - uspołecznienie środków produkcji), demokrację itp., chwytają się tych, którzy deklarują, że będą ich bronić. Obietnica bez pokrycia, ponieważ od początku oparta na wierze we wsparcie Rosji. Tymczasem Putin się wypiął na nich. Zapewne sądzi, że ratuje większość narodu kosztem poświęcenia części. Tym łatwiej mu to przychodzi, że poświęcany element mógł okazać się zagrożeniem dla kapitalistycznego ładu Rosji. Jakby na to nie patrzył, znowu na forum świata stanęła sprawa dawno zatłuczona kijami bejsbolowymi - sprawa socjalizmu, choćby pod nieporadną postacią niekonsekwentnego pomysłu nacjonalizacji, samego pomysłu na nazwę nowych republik (republiki ludowe)...
Wiemy, to tylko słowa, puste deklaracje itp. Ale w oczach całego "cywilizowanego świata" karygodne jest w ogóle samo użycie tych wyklętych klisz propagandowych, przywodzących dawno przebrzmiałe - wydawałoby się - widmo komunizmu krążące nad Europą...

Nie oszukujmy się, tzw. nowa radykalna lewica w równym stopniu, co burżuje i kapitaliści nienawidzi widma ZSRR.

Przy całym krytycyzmie wobec "zdegenerowanego państwa robotniczego", nie potępiamy tych ludzi za ich sentyment. I tu się różnimy, co widać nie tylko przy okazji wydarzeń na Ukrainie. Dlatego sytuację na Ukrainie można i należy widzieć w szerszym kontekście. W kontekście interpretacji poszerzonych o świadomość innych konfliktów i sprzeczności opinii, które zderzają się i weryfikują stale, w odniesieniu do różnych innych, pojawiających się sytuacji.

O ile w przypadku Arabskiej Wiosny, tzw. nowa radykalna lewica doszukiwała się jutrzenki postkapitalizmu (szczyt radykalizmu tejże lewicy) w jakimkolwiek strajku, nie mówiąc już o żądaniach spełnienia aspiracji do życia według American way of life dla klasy średniej, o tyle w przypadku Rosyjskiej Wiosny trudno doszukać się podobnego, naiwnego kredytu zaufania.

Jeśli w Arabskiej Wiośnie fundamentaliści islamscy z łatwością przejmujący ruch nie byli przeszkodą w uniesieniach entuzjazmu i byli powodem dla stosowania mało zróżnicowanej, topornej analizy opartej na z góry przyjętych stereotypach, tyle że ze znakiem "plus" - doszukiwano się przejawów "uspołecznienia" libijskiego przemysłu naftowego w przejmowaniu go przez bandyckie odpryski z szeregów tzw. powstańców, szukające sposobów na kręcenie biznesu z zachodnimi koncernami, to na Ukrainie żaden lewak nie da się omamić jakimiś frazesami. Nie ma żadnych sprzecznych tendencji, nurtów, konfliktów i antagonizmów, nawet kiedy po referendum, nagle objawione z Rosji władze Doniecka, zapowiedziały położenie kresu oddolnej ruchawce, "antymajdanowi", wszelkim przejawom samodzielności w poszukiwaniu samodzielnej drogi przez Republikę.

Tego wszystkiego nie zauważacie, bo nie chcecie. Kierujecie się tą samą nienawiścią, co rodzime elity polityczne wobec homo sovieticusa, a może - po prostu - wobec "Ruskiego". Szczególna postawa, jak na lewicę. Ale historycznie zrozumiała, bo wynika z przesłanek ideologicznych, o których była mowa na początku tej odpowiedzi.

"Właściwie jedynym argumentem, który można wyłowić z tej powodzi bzdur jest humanitaryzm - DRL należy poprzeć gdyż mieszkańcy wschodu Ukrainy nie walczą o jakieś cele polityczne ani ekonomiczne tylko o przetrwanie, bo władze w Kijowie chcą ich wymordować w stylu ludobójstwa w Rwandzie.
Nie będę dyskutować z tym argumentem o Rwandzie, bo jest zbyt wariacki nawet jak na was i wątpię, żebyście sami w to wierzyli."

Nikt nie mówi o popieraniu DRL, poza polskimi zwolennikami Putina, którzy popierają DRL wbrew samemu Putinowi. Gdyby popierał, to zachowałby się, jak w przypadku Krymu. Jeśli więc mamy do czynienia z zalewem bzdur, to zalewa on wasze głowy. Jeśli już o czymś mówimy to o popieraniu powstania ludowego w Donbasie, zresztą krytycznie.

O ile w przypadku Arabskiej Wiosny nie było możliwe, wbrew waszym naiwnym nadziejom, na zaistnienie w tej rozgrywce lewicy, to w przypadku rosyjskiego wariantu, taka szansa istnieje. Szkoda, że odrodzenie lewicy musi się dokonać takim kosztem. Mogłoby być tańsze o krew ukraińskich "Ruskich", gdyby lewica była na poziomie.

Co do humanitaryzmu - czy w przypadku kosowskich Albańczyków - radykalna lewica ujęła się za ich krzywdę ze względu na to, że stworzenie Wielkiej Albanii wydawało się tożsame z wprowadzeniem społeczeństwa bezklasowego, czy choćby tylko z wprowadzeniem uspołecznienia środków produkcji?

Po prostu jesteście zakłamani do szpiku kości, tylko nie lubicie, żeby wam mówić prawdę prosto w twarz.

"Ludzie jednak giną. Humanitaryzm nie jest powodem poparcia dla DRL, jak do tej pory separatyści kontrolowani z Moskwy nie za bardzo przejmują się życiem cywilów."

Jasne, i dlatego humanitarny korytarz dla ewakuacji dzieci z terenów pacyfikowanych przez armię ukraińską należy zbombardować. Nie damy się nabrać Ruskim! Nie należy domagać się strefy zakazu lotów nad Donieckiem.

"Gdyby się przejmowali w ogóle, nie prowadziliby tam walki zbrojnej."

Zauważcie, że to nie oni weszli na teren Ukrainy Zachodniej i nie oni rozpoczęli walkę zbrojną na terenie zamieszkanym przez lokalną ludność - tak tylko gwoli rzetelności. Od kiedy to anarchiści są takimi zwolennikami integralności państwa (a, fe, co za brzydkie słowo!) i nienaruszalności granic? Jak pisaliśmy wyżej, tacy z was anarchiści, jak z koziej d... trąba.

Co więcej, wojna domowa nie rozpoczęła się nawet między lokalnymi zwolennikami i przeciwnikami federalizacji (bo od początku chodziło o federalizację, zaś oderwanie - separatyzm - to skutek agresji
organizacji faszyzujących i urzeczywistnienia się przewidywanych zagrożeń, zwłaszcza po wydarzeniach w Odessie). Ludzie przekonali się, że pozostając w strukturach Ukrainy nie są bezpieczni. W Odessie nie było tendencji separatystycznych, nie powołano żadnej republiki, a jednak wymordowano "koloradosów" tylko z racji ich przynależności do "plemienia Ruskich".

"Nie są w stanie jej [wojny] wygrać i jest to oczywiste dla wszystkich."

No chyba poza światową opinią publiczną i przywódcami światowymi, którzy w panice przed putinowskim blitzkriegiem a la Krym obiecali Ukrainie pomoc NATO.

"To tylko karta przetargowa dla władz rosyjskich, które pewnie niedługo zaproponują jakiś układ władzom w Kijowie, żeby coś wytargować w zamian za spokój na wschodzie. O to chodzi Putinowi."

Jasne, ciekawe tylko co, geniuszu geopolityki? Może przykładając sobie do skroni donbaski pistolet Putin chce zaszantażować Ukrainę, że palnie sobie w łeb, jeśli ta nie spłaci długu za gaz?

"Separatyści nie mają nawet poparcia większości ludzi na wschodzie, w odróżnieniu od Krymu, sami piszą, że nie mają już ochotników, bo już nikt nie chce się do nich przyłączać (Kagarlicki o tym pisze w tekście zlinkowanym wyżej). Jeśli ktoś w takich warunkach wywołuje powstanie w centrach miast jeszcze do tego nawołując cywilów, żeby kręcili się przy uzbrojonych ludziach w momencie ofensywy wojsk rządowych, to albo jest idiotą albo chce jak największej liczby ofiar cywilnych."

Przede wszystkim, według władz Ukrainy, "separatystami" są wszyscy mieszkańcy Donbasu. Dlatego prowadzą one totalną wojnę obliczoną na wybicie maksymalnej liczby ludności, która, jak sam zauważasz, nie popiera "separatystów". Jeśli regularna armia ukraińska nie daje sobie rady z garstką bojowników pozbawionych wsparcia ludności miejscowej, to w jaki sposób owi bojownicy utrzymują się na tych terenach? Coś jest nie tak z twoim rozumowaniem. Wydaje się, że tym, co sprawia, że pozbawieni oficjalnego wsparcia Rosji "separatyści" jeszcze nie zostali zlinczowani przez 7-milionowy tłum jest świadomość, że gdy oni odejdą lub zostaną wybici, wtedy do zrewoltowanych miast wkroczą ukraińskie oddziały pacyfikacyjne i urządzą mieszkańcom rzeź, której przedsmak mieli w Odessie.

"Możliwe, że jedno i drugie - część z nich to idioci, a część (ta rosyjska część) chce jak największej liczby ofiar cywilnych."

Jasne, tylko że sama ludność, jak pokazaliśmy wyżej, ma inną ocenę sytuacji. Też idioci? To by was urządzało, bo daje spokój sumienia?

"Oczywiście w rozgrywkach imperialistów rosyjskich czy zachodnich coś takiego nie ma znaczenia, więc znowu wracamy do tego, że jedynym wyjściem jest odrzucenie ich obu co oznacza również odrzucenie separatystów.
Nie tylko z politycznego ekonomicznego, ale także z humanitarnego punktu widzenia."

Zaraz, zaraz. W końcu doszedłeś własnonożnie do stwierdzenia istnienia "rozgrywki" między imperialistami na terenie Ukrainy. Tyle, że nie potrafisz wskazać istoty tego konfliktu. "To tylko karta przetargowa dla władz rosyjskich ... żeby coś wytargować..." - piszesz. Gołosłownie, więc insynuujesz.

A potem to już tylko pokaz bezradności: "Bez tego ludzie będą tam dalej ginąć w bezsensownej wojnie zabijając się nawzajem szczuci na siebie pod różnymi hasłami, a to narodu, a to wolności i obalania dyktatury Janukowycza pod niebiesko żółtą flagą, a to antyfaszyzmu i odbudowy caratu pod czerwoną flagą na wschodzie, szczuci przez tych samych, którzy ich wyzyskują..."

To, że nie potrafisz wskazać specyficznej racjonalności kapitalistycznej, bezwzględnej konkurencji, że nie dostrzegasz wagi, jaką kapitalizm przywiązuje do walki ideologicznej, to jeszcze nie jest żaden argument. Najłatwiej jest stwierdzić, że "to wszystko jest bezsensowne", ale to tylko świadczy o twojej, twojej formacji, nieumiejętności przeprowadzenia analizy politycznej, a nie o braku wewnętrznej logiki wydarzeń.

"... ponieważ ten scenariusz nacjonalistycznych walk "znany z całego świata" jest realizowany zarówno przez władze w Kijowie jak i Rosję, obie strony go podsycają więc jakim cudem miałby być to powód poparcia dla jednego z tych imperializmów?"

Po raz kolejny podkreślamy - nie idzie o popieranie żadnego z imperializmów, ale o umiejętność dostrzeżenia szansy w wewnętrznym konflikcie imperialistycznym szansy dla lewicy, dla socjalistycznej alternatywy. Szanse są takie, jakie są możliwe w tym konkretnym układzie politycznym.

To nie jest tak, że szansy nie ma. Problem w tym, że wy nie potrzebujecie szansy. Żadnej szansy. Wam wystarczy pozwolenie na nieskończone, reformistyczne dłubanie przy realnie istniejącym modelu demokracji, asymptotycznie zbliżające się do założonego celu. "Cel niczym, ruch jest wszystkim..."

Kurtyna, panowie!

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.