Dodaj nową odpowiedź

Spójne niespójne - ważne

Spójne niespójne - ważne że moje. Tu od razu odpowiadam na twoje pytanie następne - każdy z komentarzy pisany po jednej/lub obydwu pracach, dzięki którym sobie mogę na względnie godnym poziomie egzystować. Prac ciężkich, mocno. Stąd też zapewne spętlenie, niekoherentność, i tak dalej. Teraz 3 dni na regenerację.

Piszesz o swoim przerażeniu w momencie dojrzenia podobieństwa tego co napisałem do faszyzmu. No to dwie sprawy.

1. Kiedy, dzieci naiwności, dzieci entuzjazmu z jakim agenci i zbuntowani możni zza kulis prowadzili uczestników/czki Rewolucji Francuskiej, czy innych rewolt, święta naiwności, pojmiecie, że to co ktoś pisze, oświadcza, przekazuje nie musi być jego poglądem. A jako pogląd anonsowane - nie musi mieć nic wspólnego z jego rzeczywistymi przekonananiami, zresztą najczęściej jest tak, że nasz gatunek poglądów ukonstytuowanych nie ma, dopasowuje sobie.
To nie jest mój pogląd. To wyniki badań. Tak wyłaniają się osobniki przywódcze, rodzi się hierarchia, i tak dalej. Biologia Cię przeraża? Wilki, naczelne, ssaki morskie? Tak jak napisałem, tylko kultura umie te dążenia i mechanizmy tuszować, regulować, spychać w mrok wypierany szczytniejszymi. Jak u Bonobo :) (tylko w tym wypadku trzeba nieledwie endemizmu, by idea i mechanizm rozkwitły).

Żyjecie by pracować, dzieci robicie po to, aby zapomnieć o śmierci, przemijaniu, byciu nikim. I po to, aby geny, swoje, które nieraz z punktu widzenia natury w ogóle nie powinny być premiowane - rozprzestrzenić. Przeważnie nie ma to jednak nic wspólnego z ułatwianiem życia, wręcz przeciwnie - te pseudo organizowanie się (gdy u większości zanikła duża część naturalnej empatii) upierdala żywot jak mało co.

Pracownicy, pogadaj z pracownikami - nie tymi z waszych majaków, chcących wolności, społeczeństwa równości, z podkasanymi rękawami, i cycem do przodu. Zorientuj się, czego chcą w życiu. Jaką mają optykę problemu klasowego. :)

A teraz trochę o pracodawcy. Wyczuwam pewien pejoratywny wydźwięk tego określenia w twoich ustach, a raczej klawiaturze. Sam nigdy nie byłem, jednak znam takowych, i owszem, ich los nie jest godzien nieraz pozazdroszczenia. I tak, kwestie indywidualne mają tu dużo do powiedzenia, bo jak z jednej strony przychodzi ci się użerać z administracją państwową, a z drugiej hołota zatrudnioną u ciebie - to można naprawdę stać się nieźle sfrustrowanym, i nie patrzącym na jakieś dobra wspólne. To jest właśnie sprowadzanie do poziomu realizmu wybujałych mrzonek ideologicznych. Kiedy lud okazuje się ciemny, chciwszy niż ty, pracodawca, i w dodatku roji sobie coś równym stanie posiadania. Nie zrozum mnie źle, większość pracodawców to skończone bydlaki, ale tak samo jak ci "wyzyskiwani" mają swoje dziecioki, bliskich, i muszą być bezwzględni. Miałem przykłady tego, kiedy ludzie z kręgów mi bliskich - kontrkultury, anarchisty, hc punki i takie tam - mierzyli się z rzeczywistością prowadzenia firmy, tworzenia marki.

Książek na temat ekonomii czy gospodarki w ogóle nie czytam. Twierdzę tylko tyle, że ludzie żyją w jakimś przeświadczeniu o tym, że im się należy, a świat jest miłym miejscem, który tylko jakieś złe siły psują. U chrześcijan to jest szatan. U lewackich anarchistów kapitalizm, pracodawca, państwo. U większości to nawet nie wiedzą co, ale coś,co nie pozwala w końcu stać się im i ich żyćkom jak z tych seriali, które pochłaniają po kilka tygodniowo.
Domaganie się zmian od reszty, od systemu, rzeczywistości, państwa, to jak jojcenie na zimę, że zimno, a by się chciało chodzić w eleganckim komplecie od Hexeline, albo mieć wyjebane i smigać w sndałach z lumpexu. I tu spotykają się te dwie "klasy" - niestety, jak chcesz aby ci było ciepło, musisz zrobić tak, by była kurtka, spodnie, ciepłe buty. Wojna tu i tam, napływ fundamentalistyów do Europy, cała sprawa z Agresja rosyjską na Ukrainie, uprzytomniła trochę światu, że może nie jest nic dane na zawsze, a na co dzień widzimy jedynie fasadę. Świat jest pięknym, lecz okrutnym miejscem, a życie w pełni oznacza świadomość tego, że trzeba dać z siebie jak najwięcej, że byt bez względu na to, czy w skórach i jaskini, czy w ciepłym m1 i z autem na lizingu, oznacza walkę. Po prostu, trzeba od siebie dużo więcej wymagać, tak w kwestii swojego życia, pracy (ukochanej przez was, kiedy większość znanych mi komunoanarcholi nie pracuje w ogóle, i stad czas na mówienie innym - choć nie chcą słuchać - jakie powinny być stosunki pracy, i co powinni widzieć w nich), jak walki w kwestiach poruszanych przez ten portal. Wieczne dopierdalanie się do pracodawców - i ja po raz kolejny zaznaczam, że jak jedzie mi po ulicy Lambo albo jakiś inny najnowszy CLX, to marzę o płycie chodnikowej wbitej w komorę silnikową), to jak złoszczenie się na mistrza kyokushinkai, czy fitnesskę, że oni mają umiejętności, wspaniałe ciała, zdrowie, siłę, wytrzymałość, a ja gówno. Ale co ty zrobiłeś, aby mieć to co oni?

Żartobliwie skomentuję materiałem filmowym, skoro ruszył już na dobre Freedom Fighters, to może retoryka sportowa coś nakieruje - http://www.youtube.com/watch?v=B5b1JwTSNNY :) pffff

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.