Dodaj nową odpowiedź

Zmowa pracodawców w Krzemowej Dolinie

Świat | Prawa pracownika

Największe firmy z Krzemowej Doliny walczą z kompromitującym je pozwem zbiorowym obecnych i byłych pracowników, którzy twierdzą, że zawiązano przeciwko nim spisek pracodawców. Sprawa przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości ciągnie się od jakiegoś czasu, a w kwietniu bieżącego roku firmy Apple, Adobe, Google i Intel zgodziły się wypłacić 325 milionów dolarów w zamian za ugodę w sprawie oskarżenia o działanie na szkodę pracowników. Wygląda na to, że ci ostatni mają spore szanse na uzyskanie większej sumy pieniędzy, bo kolejne zeznania i dowody w sprawie rzucają na spisek coraz więcej światła.

Prowadząca sprawę sędzia Lucy Koh w ubiegłym tygodniu praktycznie wyrzuciła propozycję ugody do kosza na śmieci argumentując całkowite jej odrzucenie tym, że sprawa jest mocna, a pracownikom należy się więcej. Oskarżyciele twierdzą, że wymienione firmy manipulowały procesami rekrutacji pracowników, konkretnie inżynierów i innych, wysokowykwalifikowanych kandydatów tak, aby ci nie mieli szans otrzymania lepszych warunków pracy (w tym pensji) u innych, największych pracodawców w tzw. Krzemowej Dolinie.

Apple, Adobe, Google i Intel bronią się twierdząc, że działania te miały na celu chronienie potencjalnych konkurentów przed przepływem pracowników w obawie o to, że traciliby utalentowanych pracowników. Sędzia Lucy Koh w długim uzasadnieniu odrzucenia propozycji ugody stwierdziła, że pozwani "nie zdołali przedstawić przekonujących dowodów" na to, że działali w dobrej wierze.

Dzięki rozprawie sądowej na światło dzienne wyszły bardzo istotne informacje dotyczące szczegółów tego spisku. Sąd stwierdził, że istnieją poważne i przekonujące dowody na to, że centralną postacią procederu mogł być nie kto inny, jak Steve Jobs. Lucy Koh oświadczyła, że pojawiły się materiały dowodowe wskazujące na to, że Jobs po raz pierwszy tego typu praktyki zastosował z firmami Pixar i LucasFilms, z którymi przez lata bardzo blisko współpracował - już jako szef Apple. Dopiero później praktyki te zaczęły przenosić się na inne firmy. Sędzia stwierdziła, że właśnie po tym, jak zasięg spisku został rozszerzony, Steve Jobs zaczął pełnić główną rolę w nadzorowaniu realizacji jego założeń.

W pozwie zbiorowym pracowników Steve Jobs jednak nie pełni roli jedynego "złego luda". W toku rozprawy ustalono, że jego odpowiednicy (szefowie) w firmach Adobe, Google i Intel co prawda odgrywali role drugoplanowe, ale nie umniejsza to w żadnym wypadku ich udziału w spisku. W toku rozprawy ustalono, że wpływali oni na decyzje rekrutacyjne wtedy, gdy uznawali, że ktoś z pozostałych "graczy" łamie zasady, które miały być stosowane pomimo tego, że nigdy nie spisano ich na papierze. "Nie mieliśmy niczego podpisanego. Był uścisk dłoni "nie zatrudniamy" pomiędzy Eric'iem i mną" zeznał szef Intela, Paul Otellini, odnosząc się do Erica Schmidta z firmy Google.

Warto zauważyć też, że w sprawie wykazywano, że kontrola wszelkich naruszeń niepisanego porozumienia szła z samej "góry". W toku rozprawy ujawniono m.in. sytuację, w której osoba z kadr firmy Google skontaktowała się, poprzez e-mail, z pracownikiem Apple, w 2007 roku. Oczywiście chodziło o propozycję pracy. Okazało się, że w posiadanie tej wiadomości w jakiś sposób wszedł sam Steve Jobs. Ten wiadomość przesłał dalej, do Erica Schmidta z Google, który wypytał swoją ekipę "dlaczego to ma miejsce?". Schmidtowi odpowiedziano, że osoba ta "zostanie zwolniona w ciągu godziny". Inny członek kadry kierowniczej Google wykazał zadowolenie z tego działania i napisał wręcz, żeby "zrobić z tego zwolnienia publiczny przykład dla reszty członków grupy. To powinno, mam nadzieję, zapobiec takim zdarzeniom w przyszłości". Po tym Eric Schmidt odpisał Jobsowi zapewniając, że sytuacja została opanowana. Co ciekawe Steve Jobs przekazał tą wiadomość do własnej ekipy dodając do niej emotikonkę ":)". Najwyraźniej miało to na celu ustawienie jej do pionu. Sędzia Lucy Koh ustaliła jednak, że kierownictwo Google nie poprzestało na tym jednym zwolnieniu. Pracę straciły też inne osoby, a pozostałym grożono kolejnymi zwolnieniami.

Sprawa, jak się okazało, nie była ograniczona tylko do Doliny Krzemowej. Ujawniono, że miała zasięg międzykontynentalny. Gdy osiem lat temu firma Google rozważała ekspansję do Europy, a konkretnie do Paryża, najpierw skonsultowała to z ówczesnym szefem Apple. Jak wynika z wiadomości e-mail, Steve Jobs dał jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie aby firma Google realizowała swoje plany zatrudnienia jednego z aktualnych i kilku byłych inżynierów Apple. Reakcja Google'a była równie jasna. W odpowiedzi napisano "Steve, biorąc pod uwagę Twój silny stosunek do zatrudniania byłych inżynierów Apple, my zdecydowaliśmy o tym aby nie otwierać centrum inżynieryjnego Google w Paryżu." Imię i nazwisko członka kadry kierownicznej z firmy Google na razie nie zostało ujawnione, ale dowody wskazują na to, że ta sama odpowiedź dla Jobsa została przekierowana także do założycieli Google'a (Sergey Brin i Larry Page).

Jednym z największym zagrożeń dla "krzemowego spisku" okazał się być Facebook, który odmówił przyjęcia jego założeń. W toku rozprawy wykazano, że na linii spiskowców i Facebooka mocno iskrzyło. Przykładowo gdy kierownik działu rekrutacji w firmie Google odkrył, że Facebook niemalże skopiował opisy stanowisk pracy i zatrudniał najlepsze talenty z jego firmy, rzucił kilka pomysłów. Wśród nich było uruchomienie agresywnej kampanii przeciwko Facebookowi i ruszenie za jego pracownikami. W pomyśle stwierdzono wręcz, że w akcji nie może być żadnej taryfy ulgowej, a nawet, że Google będzie "bezlitosne, jak siły natury". Jeden z doradców zaproponował potem aby ktoś skontaktował się z Markiem Zuckerbergiem (CEO) lub Sheryl Sandberg (COO), gdyż jak twierdził "trzeba zawrzeć zawieszenie broni". Dopiero po tym, jak Facebook kolejny raz odmówił przystąpienia do spisku, tak naprawdę zmusił Google do wymyślenia sposobu na zatrzymanie swoich pracowników. W efekcie postanowiono o 10-procentowej podwyżce i jednorazowej premii, w wysokości 1000 dolarów.

Tekst pochodzi z pclab.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.