Dodaj nową odpowiedź

Tania siła robocza “podbija” polski rynek pracy

Blog | polityka

Tysiące robotników z Azji zjedzie w tym roku do pracy w Polsce. Kolejne dziesiątki tysięcy dojadą w następnych latach. Imigranci z Dalekiego Wschodu wypełnią lukę po Polakach, którzy ruszyli do pracy na Zachodzie. Pracodawcy nie mogąc znaleźć rąk do pracy w rolnictwie, budownictwie, usługach i przy produkcji taśmowej w fabrykach, szukają ich poza granicami. Jak się okazuje, z dobrym skutkiem.

Dwa tysiące robotników z Indii do zbioru owoców zwiezie w lecie na swoje pola firma Sadpol spod Pułtuska. Setki Chińczyków do zbioru truskawek chcą sprowadzić mazowieccy plantatorzy truskawek. 150 robotników z Azji zatrudni na swoich budowach firma deweloperska J.W. Construction. Szefowie koreańskich koncernów LG, które inwestują na Dolnym Śląsku, już zapowiedzieli sprowadzenie do gminy Kobierzyce kilku tysięcy robotników z Chin. W Stoczni Gdańskiej od miesięcy pracują spawacze z Korei Północnej, a teraz dojeżdżają kolejni.

Co prawda szkoli się setki polskich spawaczy, ale tuż po uzyskaniu specjalistycznych certyfikatów na stu przeszkolonych 80 wylatuje do Norwegii, ponieważ tam zarabiają cztery razy więcej niż w Polsce.

W tym roku mazowiecki wojewódzki urząd pracy wydał zgodę na przyjazd do pracy w Warszawie i okolicach 1,7 tys. obcokrajowcom. Ponad połowa z nich podchodzi z Dalekiego Wschodu, głównie z Wietnamu (330), Chin (117) i Korei (77). Rzecznik mazowieckiego urzędu pracy Aleksander Kornatowski tłumaczy, że na kolejne 1,5 tys. pozwoleń czekają już następni przedsiębiorcy. Zgodę dostają niemal wszyscy.

Ministerstwo Pracy za dwa miesiące ma zezwolić obywatelom Ukrainy, Białorusi i Rosji na pracę w rolnictwie na równych prawach z Polakami. Teraz legalnie pracuje ich kilka tysięcy, co jest niewystarczające. Potrzebni są przede wszystkim dziesiątki tysięcy robotników do budowy dróg i autostrad. Polscy drogowcy pracują dziś głównie w Norwegii.

Politycy chcą posunąć się jeszcze dalej. W przypadku cudzoziemców delegowanych do pracy w naszym kraju rozważana jest również rezygnacja z tzw. testu rynku pracy, czyli sprawdzania, czy w powiecie nie ma Polaków gotowych do wykonania zajęć zaproponowanych obcokrajowcom. Wygląda na to, że już za kilka lat nasz rynek pracy zmieni się nie do poznania. Nie tylko zresztą on, bo w ślad za robotnikami do naszego kraju przyciągną ich rodziny. A wtedy może zmienić się nie tylko wygląd polskich fabryk, ale i struktura naszego społeczeństwa.

Jak widać, pracodawcy i służąca im polityka neoliberalna, zręcznie wychodzi z kryzysu jaki zastali po wejściu Polski w struktury Unii Europejskiej. Wielu milionów Polaków, którzy wyjechali za chlebem i godnym życiem, zastępowani są tanią siłą roboczą z krajów Azjatyckich i Europy Wschodniej. Korzyści tych posunięć w świecie polityczno-biznesowym są tak wielkie, że nawet nie są kwestionowane na szerszym polu debaty politycznej.

Wmawia się ludziom, że innego wyboru w dobie globalizacji po prostu nie ma. W czasach przystosowania się do warunków bezwzględnej i okrutnej konkurencji, zasadą staję się coraz większa liberalizacja rynku oraz sprawne zastępowanie wymagających (czyt.marudnych) robotników, tanią siłą roboczą. Chciwi pracodawcy znakomicie zdają sobie sprawę, że taki Azjata nie będzie stawiać większych wymagań. Nie będzie się także organizował w związki zawodowe, lecz myślał o tym, aby nie stracić pracy oraz pieniędzy na utrzymanie swojej rodziny. Będzie “znakomitym” pracownikiem - cichym, uległym, grzecznym i biorącym z pocałowaniem ręki jałmużnę. Obniżenie kosztów pracy, kosztem pracowników staje się już niekwestionowaną normą i bezczelną grą polityczną na całym świecie.

Ruch robotniczy zamiast się wzmacniać, staje się coraz bardziej podzielony i słabszy. Zamiast walczyć radykalnie o zmiany, staję się konsensusowym graczem, gdzie szczytem marzeń jest podwyżka oraz poprawa bytu w miejscu pracy. System natomiast trwa nadal i to co dzisiaj daje po przegranej batalii z zorganizowanym ruchem robotniczym, za kilka lat w cichy i subtelny sposób zręcznie odzyskuje. Gra w szachy jest wykwintna grą. Kwestia w tym, kto przewiduje ruchy przeciwnika i daje mu czasami wygrać pod swoją kontrolą ?

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.