Dodaj nową odpowiedź

Ohydna Gazeta Wyborcza - prawa ręka wyzysku i kapitału

Blog

Drodzy czytelnicy CIA: dziś pojawił się okropny artykuł w GW. Czytajcie i napiszcie do nich! Nie powinniśmy zostawić tego bez komentarza!

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,4128484.html?skad=rss

Robotnicy żądają podwyżek

Piotr Miączyński; Leszek Baj

Już nie tylko specjaliści chcą zarabiać więcej, ale także ochroniarze, sprzątacze i zwykli robotnicy. Firmy w dużych miastach łapią się za głowę. - Jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli zrywać kontrakty - mówią.

- Rynek pracy przestał być rynkiem pracodawcy, a stał się rynkiem pracownika - wzdycha ciężko Bogdan Dzik - prezes Zarządu Impel Cleaning.- Pracownicy mają o wiele więcej możliwości znalezienia pracy niż kiedyś. Chcąc utrzymać ludzi w naszej branży, trzeba więcej płacić.

I Impel płaci. Grupa specjalizująca się w usługach ochroniarskich i sprzątaniu zatrudnia 23 tys. osób. O ile w ubiegłym roku sprzątaczka czy ochroniarz zarabiali tu średnio 940 zł brutto, to teraz już tysiąc złotych. A to nie koniec, bo Dzik jest przekonany, że żądza podwyżek dopiero się rozpoczyna.

- Pracownicy z żądaniami podwyżki zgłaszają się do związków zawodowych i swoich szefów - wylicza. - Zdarza się nawet czasami, że wysyłają listy bezpośrednio do siedziby spółki.

Pensje rosną także w sklepach. W sieci Biedronka minimalna płaca - jak twierdzi sieć - wzrosła od kwietnia o 16 proc. do 1,4 tys. zł brutto. Tesco już raz w tym roku podniosło wynagrodzenia swoich pracowników. Pensje poszły do góry średnio o 7 proc. Druga podwyżka - o ponad 2 proc. (tzw. inflacyjna) - będzie w lipcu.

Płacową presję czują jednak nie tylko wielkie firmy, ale przede wszystkim osoby prowadzące niewielką działalność gospodarczą: małe sklepy, puby, restauracje czy firmy budowlane.

- Zwykły pracownik absolutnie bez doświadczenia, co to nawet nie wie, jak cegłę trzymać, bierze teraz minimum 70 zł dziennie. Jak go się nie przypilnuje, to nie zarobi na siebie - rozkłada ręce pan Bogdan, właściciel małej firmy budowlanej, który zatrudnia ok. 20 osób. Z rozrzewnieniem wspomina czas sprzed roku, kiedy osobom niewykwalifikowanym płacił nie więcej niż 40 zł dziennie.

Firmy zgodnym chórem przyznają, że muszą dawać podwyżki, bo za minimalną płacę mało kto chce u nich pracować. Według Małgorzaty Krzysztoszek ekonomistki Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" szczególnie dobrze widać to w dużych miastach, gdzie niemal na każdym rogu widać ogłoszenia: "przyjmę pracownika". W Warszawie bezrobocie pod koniec marca wynosiło 4,4 proc., w Poznaniu - 4,6 proc., w Krakowie - 5,3 proc., w Trójmieście - 5,5 proc., we Wrocławiu - 7,4 proc. Średnia dla całego kraju to 13,7 proc. - poziom najniższy od prawie siedmiu lat.

Presja wyższych wynagrodzeń wywołuje inne zaskakujące efekty. Firmy zaczęły szukać pracowników wśród osób, których do niedawna by nie przyjęły. - Zdecydowaną większość pracowników bierzemy teraz z pośredniaka. Pracują jednak tylko tak długo, aby z powrotem dostać prawo do zasiłku dla bezrobotnych - mówi szef dużej sieci sklepów.

Od lat wśród osób bez pracy najliczniejszą grupę ciągle stanowią osoby długotrwale bezrobotne (bez pracy od ponad dwóch lat), które do niedawna miały zbyt niskie kwalifikacje, by pracodawcy się nimi zainteresowali. W ciągu ostatniego ubyło ich z 1,83 mln do 1,46 mln. Liczba osób bezrobotnych bez kwalifikacji zawodowych (bez dyplomu uprawniającego do wykonywania jakiegokolwiek zawodu lub z wykształceniem ogólnokształcącym) zmalała o prawie 100 tys. - w marcu tego roku było ich prawie 679 tys., rok wcześniej ponad 774 tys. (dane GUS).

Firmy coraz głośniej też mówią o renegocjowaniu kontraktów. Wspomniana na początku grupa Impel ze względu na naciski płacowe musiała zrezygnować z dwóch dużych kontraktów - z TP SA oraz z PKO BP. - Kontrakt z PKO BP zawarliśmy w 2004 roku. Przez kolejne trzy lata trzykrotnie zmieniała się minimalna płaca krajowa. Wartość umowy przestała pokrywać koszty związane z realizacją kontraktu - tłumaczy Dzik. - Kontrahenci korzystający z naszych usług będą musieli uwzględnić ten fakt i zwiększać wartość umowy - dodaje.

Zdaniem Małgorzaty Krzysztoszek żądania wyższych płac mogłyby być mniejsze, gdyby Polacy częściej szukali pracy poza swoim miejscem zamieszkania.

- Brakuje mechanizmów do zwiększania tej mobilności, np. dofinansowania dojazdów do pracy. Docelowo będziemy musieli się więc pogodzić z podwyżką cen na różne usługi - uważa Krzysztoszek.

Tymczasem rząd ma plany, by podnieść płacę minimalną. Minister pracy Anna Kalata kilkakrotnie powtarzała, że chciałaby, by minimalne wynagrodzenie docelowo stanowiło 50-60 proc. przeciętnego. Dziś jest to niecałe 40 proc.

Ma to zapewnić lepsze warunki życia osobom najuboższym. Ale ekonomiści mają wątpliwości, czy takie posunięcie naprawdę pomoże najmniej zarabiającym. - Jeśli podniesiemy płacę minimalną, więcej osób będzie chciało pracować, ale mniej pracodawców będzie chciało zatrudniać. Część osób najgorzej wykwalifikowanych mogłaby mieć problem ze znalezieniem pracy, bo żaden pracodawca nie będzie chciał zatrudnić pracownika, który na siebie nie zapracuje - uważa Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Jego zdaniem obecny poziom płacy minimalnej jest rozsądnym kompromisem. - Prowadzone badania międzynarodowe pokazują, że wyższa płaca minimalna oznacza gorsze perspektywy pracy dla osób o niższych kwalifikacjach. Na Węgrzech znaczne podniesienie płacy minimalnej negatywnie wpłynęło na zatrudnienie - mówi Rutkowski.

Według Krzysztoszek znaczne podniesienie płacy minimalnej może skutkować likwidacją bardzo wielu prostych działalności gospodarczych. - Wyobraźmy sobie szewca, który zatrudnia pomocnika. Jeśli będzie zmuszony płacić mu więcej, to albo zwolni pracownika, albo podniesie koszty naprawy butów, co może doprowadzić do jego bankructwa, bo ludzie, zamiast naprawiać buty, będą kupować nowe - mówi Krzysztoszek.

Ale pomysłowi zwiększenia płacy minimalnej przyklaskują związki zawodowe. - Naszym postulatem jest, by płaca minimalna osiągnęła 60 proc. średniej pensji krajowej - mówi Marta Pióro, rzeczniczka NSZZ "Solidarność". Zdaniem związkowców obecna płaca minimalna jest zbyt niska na pokrycie kosztów utrzymania pracownika i jego rodziny. - Są badania świadczące, że zwiększenie płacy minimalnej wcale nie wpływa negatywnie na rynek pracy - mówi Pióro.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.