Dodaj nową odpowiedź

Wysłuchajcie drugiej strony

W Wenezueli budujemy nasze dziś i nasze jutro. Nie prosimy o naszą prawdę - to byłoby zbyt wiele; niech to będzie prawda, tak po prostu. Ambasada Wenezueli odpowiada Maciejowi Stasińskiemu z „Gazety Wyborczej”

Zgodnie z prawem prezydent poprosił o ustawę uprawniającą go do stanowienia prawa w wielu różnych dziedzinach i Zgromadzenie Narodowe, również zgodnie z prawem, nadało mu takie uprawnienia. Tymczasem Pan uporczywie podkreśla, że Zgromadzenie Narodowe jest „prochavezowskie” i, dla podważenia legalności jego decyzji, ucieka się Pan do pojęć „autorytaryzmu” lub „totalitaryzmu”. Twierdzi Pan, w swojej szczególnej wizji rzeczywistości wenezuelskiej, że „nie będzie dyskusji, bo Zgromadzenie Narodowe jest w 100 proc. „prochavezowskie”. To jest półprawda lub połowa prawdy. Po prostu zapomniał Pan o jednej bardzo ważnej zmiennej.
Rzeczywiście, Zgromadzenie składa się w 100 proc. z partii i organizacji społecznych, które popierają prezydenta Chaveza i projekt przebudowy kraju uświęcony w konstytucji 1999 r. W tym Zgromadzeniu nie ma posłów opozycji wenezuelskiej. Tak właśnie jest. Tylko, czy wie Pan dlaczego? Z pewnością Pan wie, bo jest Pan przecież dobrze poinformowanym i doświadczonym w naszych sprawach dziennikarzem. Jest Pan ekspertem. Czyżby Pan zapomniał? To ludzkie. Może nie uznał Pan tego za ważne, za znaczące. Otóż my uważamy, że aby dostarczać czytelnikom na całym świecie prawdziwych i właściwych informacji o tym, co dzieje się w Wenezueli lub w jakimkolwiek innym kraju, należy opisywać fakty – tak, jak wyglądają. To czytelnicy ocenią, czy się z nimi zgadzają, czy nie. Ocenią nawet, co jest ważne, a co nie jest.
Społeczeństwo oceni
Pomożemy Panu, wyjaśnimy Panu i społeczeństwu polskiemu, dlaczego w Zgromadzeniu Narodowym Wenezueli nie ma posłów z opozycji. Antydemokratyczna opozycja wenezuelska, z którą z pewnością Pan się zgadza, zachęcana przez siły imperialistyczne, nie wzięła udziału w wyborach do Zgromadzenia Narodowego, wstrzymała się. Tak, nawet jeśli nie może Pan w to uwierzyć, wstrzymała się od głosu, bo jej członkowie realizowali konspiracyjny plan faszystowski.
Tak, jak tradycyjnie działo się to w Ameryce Łacińskiej, robili to z poparciem imperium amerykańskiego i jego tajnych służb, które za pośrednictwem Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji i innych agencji tego rodzaju wydały mnóstwo dolarów, aby zachęcić rzekome organizacje pozarządowe, partie polityczne i media, do stworzenia wokół wyborów klimatu domniemanej nielegalności. Dzięki działaniom rządu i jego instytucji, dzięki społeczeństwu wenezuelskiemu i obecności obserwatorów międzynarodowych do tego nie doszło. Opozycja miała na myśli zamach stanu, taki, jak w 2002 r., i dlatego nie wzięła udziału w wyborach.

Zrobiła to, ponieważ przeczuwała swoją nieuchronną, ostateczną i miażdżącą klęskę wyborczą. Sami się jej spodziewali, jako rezultatu własnych szaleństw i niekonsekwencji politycznych. Zostali odrzuceni przez własnych zwolenników, którzy poczuli się zniechęceni i zmęczeni tyloma kłamstwami. Jak Pan widzi, uciekli się do domniemanej nielegalności i fałszerstwa wyborczego, do których rzekomo miało dojść podczas wyborów. Nic takiego jednak się nie wydarzyło i nigdy nie wydarzy w naszym kraju, ponieważ autorzy takich fałszerstw stracili całą wiarygodność w oczach narodu wenezuelskiego.
Izolowani
na własne życzenie
Na skutek swojego własnego postępowania ci ludzie są obecnie, w ramach tego, co nazywa się opozycją wenezuelską, izolowani. Nawet obserwatorzy międzynarodowi, niektórzy z nich powiązani politycznie ze środowiskami opozycyjnymi, musieli powiedzieć to, co było oczywiste: nie było i nie będzie możliwości dokonania fałszerstwa w nowym, zautomatyzowanym i godnym zaufania systemie głosowania.
Tak naprawdę ci ludzie – antydemokratyczni, konspirujący, faszystowscy, nietolerancyjni, puczystowscy, antynarodowi i wykluczający – popełnili straszliwy błąd polityczny. Zachęcani przez tych, którzy chcieliby przejąć władzę w Wenezueli i zagarnąć jej ogromne bogactwa naturalne i ludzkie, nie wzięli udziału w wyborach parlamentarnych; po prostu nie zrobili tego. To nie jest tak, że Chávez wskazał palcem skład Zgromadzenia Narodowego i jako „wszechwładny tyran” nie pozwala zająć w nim miejsca opozycji. Nie, po tysiąckroć nie.
Chcielibyśmy, żeby jedno było jasne: oni nie wzięli udziału w wyborach, a w demokracji wybory są czymś podstawowym, niezbędnym, żywotnym. Stawiali na zamach stanu. Nawet ci demokraci z opozycji, którzy uczestnicząc w wyborach mogli zdobyć reprezentację w parlamencie, dali się porwać temu puczystowskiemu prądowi i oto wynik: dobrowolne samowykluczenie polityczne ze Zgromadzenia Narodowego. Powtarzamy, to nie „dyktator” Chávez ich wykluczył – sami się wykluczyli.
Poza tym musimy wyjaśnić sobie jeszcze jedno. To prawda, że Zgromadzenie Narodowe składa się z aktorów politycznych reprezentujących liczne ugrupowania lub partie, które popierają prezydenta Hugo Chaveza. Wzięli udział w wyborach razem z wieloma innymi ugrupowaniami i to oni zostali wybrani. Toczą się rzeczywiste dyskusje, są różne punkty widzenia i i ich różne odcienie. Nie ma rozbieżności co do projektu politycznego, który realizujemy.
Dlatego, gdy prezydent prosi o uchwalenie ustawy upoważniającej go do stanowienia prawa w celu pogłębienia procesu „budowania społecznego państwa prawa i sprawiedliwości, które gwarantowałoby pełne uczestnictwo społeczeństwa wenezuelskiego we wszystkich dziedzinach podejmowania decyzji dotyczących spraw publicznych”, czynniki, które współtworzą prawo, nie wahają się go przedyskutować i uchwalić. Tak jest w demokracji. Oczywiście, niektórzy przyrównują wszystko do kraju leżącego na północ od Wenezueli, a tam, tak naprawdę demokracji nie ma.
Zgodnie z prawem
Jeśli chodzi o Pańskie obawy o Radio Caracas i Telewizję Caracas (RCTV), najstarszy kanał prywatny w Wenezueli, tutaj trafił Pan w dziesiątkę. Tu zgadzamy się z Panem całkowicie. Mówi Pan, że temu kanałowi nie przedłuży się koncesji i to prawda. Jego koncesja po prostu wygasła. Państwo wenezuelskie, przestrzegając prawa, przyznaje koncesje na wykorzystanie przestrzeni radiowej tego rodzaju firmom komunikacyjnym na czas określony. W konkretnym przypadku RCTV czas ten upłynął. Państwo i jego instytucje oceniły działalność tego kanału w ciągu minionych 20 lat i postanowiły nie przedłużać mu koncesji. W Wenezueli, podobnie jak w całej Ameryce, z wyjątkiem kilku państw karaibskich, szefem państwa jest prezydent republiki. Prezydent jako szef państwa wenezuelskiego postąpił w tej sprawie zgodnie z prawem.
Zapyta Pan, dlaczego nie prze-dłuża się koncesji RCTV. Cóż, ten kanał przez ostatnie 20 lat codziennie nadawał audycje, w których propagował przemoc, wykluczenia, rasizm, przedwczesny i nieodpowiedzialny seks. Poza tym był to kanał, który bezpośrednio propagował lokaut naftowy i medialnie patronował zamachowi na demokrację wenezuelską w 2002 r.
My mówimy o demokracji uczestniczącej i podmiotowej, o socjalizmie XXI w., w którym mężczyzna i kobieta staną w centrum budowy własnego losu, i w którym prezydent i ustawodawcy we wszystkich powierzonych im dziedzinach pełnić będą rolę rzeczników olbrzymiej większości obywateli.

Rafael Ortega
Autor jest pracownikiem Ambasady Boliwariańskiej Republiki Wenezueli w Rzeczypospolitej Polskiej

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.