Dodaj nową odpowiedź

Podobne odczucia związane z Green Way

Witam Szanownych Forumowiczy oraz Forumowiczki.

Nazywam się Dariusz Rak, mieszkam i pochodzę z Oleśnicy, mam 25 lat. Ewentualny kontakt do mnie to daro12081986@wp.pl oraz telefon (48) 696 981 774.

Swoją przygodę z siecią restauracji Green Way – a konkretnie z punktem we Wrocławiu, przy ul. Kuźniczej 11/13 – miałem wczoraj tj. 11.07.2012r.

W pełni zgodzę się z opiniami swoich przedmówców; toteż dodam kilka rzeczy, które sam zaobserwowałem.

Pierwszą rzeczą jaka mnie uderzyła - wchodząc na zaplecze – była potworna duchota we wszystkich pomieszczeniach (z wyjątkiem toalety). Niestety – ten stan rzeczy utrzymywał się również po otwarciu okien (tam gdzie było to możliwe) a na kuchni efekt oddziaływania był dużo mocniejszy. W żadnym jeszcze zakładzie pracy mi się nie zdarzyło mieć zawrotów głowy wywołanych wysoką temperaturą – to dowodzi, że temperatura na kuchni była wysoce nie odpowiadająca normom. Jedynie w kuchni był wyciąg a na sali, na której siedzieli konsumenci była klimatyzacja. Problem w tym, że raczej pracownicy baru z niej nie korzystali.

Pracownicy tam zatrudnieni muszą polegać wyłącznie na sobie a w dodatku mają na barki scedowaną odpowiedzialność za – literalnie rzecz ujmując – wszystko. Kucharz – poza osobą która przygotowuje mu warzywa – nie ma żadnego wsparcia i musi sam zasuwać jak mały samochodzik gdyż cały czas idą zamówienia bieżące, przeszłe i przyszłe. Podobnie pracownik baru.

Problem związany z wyzyskiwaniem pracowników przez sieć restauracji Green Way – z tego co widzę – jest nagminny a wręcz pandemiczny. Niestety – firma Green Way nie jest jedyną firmą działającą w ten sposób.

Kolejną kwestią świadczącą o patologiczności zjawiska jest fakt braku prysznica. Wspominam o tym, gdyż wedle polskiego prawa pracy pracodawca zatrudniający pracownika na stanowisko „brudzące” (w zasadzie to każdy punkt gastronomiczny powinien mieć prysznic) ma obowiązek udostępnić mu prysznic, odzież zmienną (tej też mi nie wydano) lub przy wypłacie wynagrodzenia – doliczyć ekwiwalent za pranie odzieży.
Nikt jednak się o to nie upominał, z tego, co zauważyłem.

Pewne urządzenia nie miały zabezpieczeń w wyniku czego pracownik mógłby sobie zrobić krzywdę. Mowa tutaj np. o maszynie do wyciskania soku z owoców i warzyw.

Problem pojawia się również w kwestii ewentualnych przerw: zapytawszy kobietę szkolącą mnie (Angelikę) „kiedy będę miał możliwość pójścia na przerwę i zjedzenia czegoś” odpowiedziała mi: „jak nie będzie ruchu na barze”.
Dodając do tego fakt, że od godziny 7.00 do 12.00 byłbym sam na barze – wychodzi mi, że co najmniej 5 godzin ciężko miałbym pracować do momentu pójścia na przerwę, co i tak nie jest pewne. Ponadto nie poinformowano mnie dokładnie o tym, co mogę a czego nie mogę jeść jako pracownik i czy muszę za to płacić (jeśli tak to ile dokładnie) czy też nie. Nawet ja – mężczyzna – po 5 godzinach ciężkiej pracy odczuwam wielki głód, nie mówiąc już o wątłej postury kobietach tam pracujących. I dokańczając: Skoro nie ma jednoznacznie ustalonych godzin przerw, skoro ruch tam jest przez cały czas (można to zobaczyć gołym okiem – wystarczy wejść), skoro zazwyczaj na barze jest jedna osoba – wychodzi mi na to, że nie mam czasu żeby cokolwiek zjeść. Czy nawet mówiąc wulgarnie: podrapać się po tyłku.

W pełni nie dotknęła mnie atmosfera ciągłego popędzania mnie (dlaczego? – o tym dalej) ale zaczynałem ją odczuwać gdy popełniałem błędy i gdy okazało się, że jesteśmy spóźnieni o 5 minut (!!!) z przygotowaniem bieżącej produkcji. Mówiono mi, że wszystko jest na czas i że wszystko jest wg ściśle określonej receptury. I o ile nie mam nic przeciwko trzymaniu się określonych receptur – tak powiem, że tam trzymanie się tych receptur jest wręcz maniakalne a dryl czasowy jest iście wojskowy. Sęk w tym, że w większości pracują tam kobiety, w dodatku młode – te będące po zniesieniu powszechnego obowiązku obrony kraju. A skoro już tu jestem – Czytelniku: odpowiedz sobie na pytanie jak mężczyzna ma walczyć z wrogiem na wojnie skoro nikt go tego nie nauczył w wojsku w cywilu w czasie pokoju? Czy widzisz absurdalność zjawiska? Spokojnie, to była tylko taka moja mała dygresja będąca uzupełnieniem przedstawienia patologii, z którą codziennie spotyka się wielu ludzi.

Wracając do tematu: mówiono mi, że gdybym nie sprawdził się na barze to zawsze mogę spróbować swoich sił jako samodzielny kucharz. Zważywszy na mój brak profilowego wykształcenia gastronomicznego - dowodzi to ukrytej desperacji, w jakiej jest właściciel/dzierżawca sieci Green Way. Objawia się ona przekazem: „zatrudniać wszystkich jak leci, a dopiero później zostawiać tych, którzy się nadają – reszcie nie płacić”.

Doznawszy zawrotów głowy powiedziano mi, żebym usiadł i chwilę odpoczął, może poczytał receptury jakie będą mnie obowiązywały. Pomijając fakt, że jako pracownik baru wydający posiłki mam jeszcze umieć je zrobić oraz znać ich receptury – zastanawia mnie to, czy – gdy będąc samemu na zmianie – dostanę zawrotów głowy wchodząc na ultra-duszną kuchnię – a sznureczek ludzi stojących w kolejce będzie oczekiwał ode mnie szybkiego i profesjonalnego obsłużenia – to czy wtedy też będę mógł sobie zrobić chwilę przerwy i coś poczytać? Czytelniku, odpowiedz sobie sam na to oczywiste pytanie.

Wynagrodzenie netto w pierwszym okresie – zwanym próbnym – miało wynosić 7,5 zł netto za godzinę pracy. Zważywszy na zarobki w konkurencyjnych firmach o profilu gastronomicznym – 8, 9, i więcej zł netto/1h pracy – to bardzo mało. Trywialnym faktem jest, że te pieniądze nie wystarczą osobie na samodzielne utrzymanie się.

Podsumowując atmosferę pracy tam mogę stwierdzić – na podstawie wcześniejszych doświadczeń – że jest to MacDonald w wersji zdrowej żywności. Czyli obóz pracy u innego okupanta. Zupełnie jak w Rosji sowieckiej – terrorystyczny ustrój niewolniczy oparty na powszechnym wyzysku ludzi wciąż istnieje – zmieniają się tylko jego władcy.

Ja osobiście zrezygnowałem z „dnia próbnego” po dwóch godzinach.

Niestety – z tego, co zaobserwowałem – a pracowałem już w kilku miejscach – ludzie tacy jak właściciele i menedżerowie takich restauracji nie zmienią polityki zarządzania opartej na wyzysku pracownika lecz będą tak długo szukać „odpowiedniego” pracownika aż w końcu znajdą – osobę skrajnie zdesperowaną, bez własnej godności; taką, która zgodzi się pracować w warunkach urągających człowieczeństwu.

Problem jest dużo bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać przeciętnemu czytelnikowi. Powiedziałby on na pewno teraz coś w rodzaju: „skoro dzieje się tam tak źle to zgłoście sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy!”. Prawdopodobnie chodzi mu o P.I.P. we Wrocławiu przy ulicy Zielonego Dębu 22.
Szanowni Forumowicze, wierzcie mi – zgłaszałem nadużycia dużo lżejsze (ale i też cięższe) i rezultatów nie było wcale.
P. mgr inż. Bogusław Rząsa – na moje pismo dotyczące nieprawidłowości w pewnym zakładzie pracy po miesiącu odpisał (pierwszy list), że „z uwagi na utrudniony kontakt z pracodawcą kontrola na razie nie może zostać przeprowadzona, a o dalszych postępach sprawy będą mnie informować”. Po trzech miesiącach (!!!) byli jedynie w stanie potwierdzić to, że taka firma w ogóle istnieje oraz że zajmuje się tym, co napisałem im w liście. I po trzech miesiącach – potwierdzając właściwie to, co napisałem im o adresie swojego ex-pracodawcy – napisał mi on (uchylając się od obowiązków kontrolera) : „(...)z uwagi na wciąż utrudniony kontakt z pracodawcą nie jesteśmy w stanie przeprowadzić kontroli (...) [a] ewentualne roszczenia finansowe radziłbym Panu kierować na drogę sądową”.
Krótko mówiąc: instytucje takie jak Państwowa Inspekcja Pracy, San-Epid i inne tego typu mają w bardzo głębokim poważaniu to, że jakiemuś pracownikowi dzieje się krzywda z rąk jego pracodawcy. W kuluarach odpowiadają: „panie, jak się panu coś nie podoba to się Pan zwolnij – nikt pana tam siłą nie trzyma”.

Post ten w dużej mierze apeluję do administratorów tego forum gdyż to w ich władzy jest uczynienie, by post ten – i temu podobne – trafiły do jak najszerszej liczby odbiorców przestrzegając ich przed zagrożeniami i patologiami czyhającymi ich wewnątrz murów Green Way.

Pisuję również na innych forach – www.polskawalczaca.com oraz www.prawda2.info . W jednym z postów napisałem: „ile jeszcze Polacy będą gnojeni zanim obudzą się z letargu i zbuntują się przeciw ukrytej tyranii ich ciemiężącej?”.
Pytanie to stawiam także Tobie, czytelniku.
Ja zbuntowałem się po dwóch godzinach.

A Ty?

Pozdrawiam,
Dariusz Rak.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.