Dodaj nową odpowiedź
Mit El Commendante
Czytelnik CIA, Wto, 2007-10-09 21:38 BlogArtykul z Gazety Wyborzecj o Che:
Dziś mija 40 lat od śmierci Ernesta Che Guevary - człowieka, który porzucił luksusy i przywileje argentyńskiej klasy średniej na rzecz solidarności z ubogimi i pokrzywdzonymi.
Wedle powszechnie znanej, acz nieco zredagowanej wersji wydarzeń ów człowiek, który pomógł Fidelowi Castro w przeprowadzeniu rewolucji na Kubie, był lekarzem, opiekunem trędowatych i wędrownym bojownikiem o wolność. Nosił przezwisko el che (koleś). Szwadron śmierci kierowany przez CIA zabił go w boliwijskich Andach, gdzie przywracał nadzieję uciśnionym chłopom, wzywając ich do walki o własne prawa.
"Che wyruszył na bój z miłości, niczym ideał rycerza" - tak napisał o nim I.F. Stone, wybitny dziennikarz, który umiał wygarniać prawdę prosto w oczy możnym tego świata, ale jakoś nie pokwapił się obejrzeć dyplom lekarski swego bohatera. W istocie taki dyplom nigdy nie istniał.
W 1960 r. tygodnik "Time" napomknął, że uśmiech Che Guevary ma w sobie "lodowatą słodycz, która na wielu kobietach robi piorunujące wrażenie". Poinformował też, że jako przywódca Kuby Che działa "z zimnym wyrachowaniem, rozległą wiedzą, wybitną inteligencją i przenikliwym poczuciem humoru".
Ci, którzy znali Guevarę, wspominają jednak, że gardził Kubańczykami oraz że bez ogródek wyrażał się o gejach ("pasożyty") i Murzynach ("parszywe lenie").
"W wojnie partyzanckiej Che wykazywał się niesłychaną odwagą i zręcznością" - pisał "Time", który umieścił Guevarę na liście bohaterów i ikon XX wieku. Z kolei Ariel Dorfman, profesor Uniwersytetu Duke, pisał w "Newsweeku" o jego "ujmującej wzgardzie dla materialnych luksusów".
W rzeczywistości Che Guevara mieszkał w nadmorskiej willi, jednej z najokazalszych na całej Kubie, z jachtem, basenem, kilkunastoma łazienkami i wczesną wersją telewizora panoramicznego.
Jak przystało na ikonę światowej klasy, wizerunek Che Guevary można dziś zobaczyć na milionach koszulek. Carlos Santana, który w 2005 r. paradował w takiej koszulce podczas oscarowej gali, twierdzi, że jego idol "reprezentował wyłącznie współczucie i miłość" - nie chce natomiast rozmawiać o zainicjowanych przez Che i trwających do dziś prześladowaniach muzyków rockowych na Kubie.
Słynny portret Che Guevary w czarnym berecie, z lekko zmarszczonymi brwiami, wytatuowała sobie podobno gdzieś znana obrończyni praw człowieka Angelina Jolie. Nosi go także w postaci biżuterii Johnny Depp.
Robert Redford zrobił film o młodzieńczych wędrówkach Che Guevary po Ameryce Południowej i podobno przed premierą zaprezentował go Fidelowi Castro. W filmie pominięto znane wypowiedzi głównego bohatera w rodzaju: "Oszalały z furii unurzam karabin we krwi i zarżnę każdego wroga, który wpadnie mi w ręce. Szykuję się, by ze zwierzęcym rykiem na ustach dołączyć do zwycięskiego proletariatu".
Również Jon Anderson, publicysta "New Yorkera" i autor biografii Guevary, przedstawia go jako czułego męża i ojca - pomija za to milczeniem rzesze matek i żon, z których szydził, kiedy błagały go o litość dla syna lub męża skazanego na rozstrzelanie.
Jako naczelnik hawańskiego więzienia La Cabana Che zlecił tysiące egzekucji, przy których sam asystował. Nie miał litości dla krzyczących z przerażenia dzieci, które patrzyły, jak rozstrzeliwano im rodziców. Jak to określiło francuskie czasopismo "Ça m'intéresse", był to w jego życiu etap "tropikalnego robespierryzmu". Następny etap stanowiły katastrofalne w skutkach próby wszczęcia rewolucji w innych krajach: najpierw w Kongu, potem w Boliwii.
Robespierre, jak wiadomo, ze szczerą rozkoszą przeobraził rewolucję francuską w krwawy terror. Ale gdyby człowiek miał zadowolić ludzi, którzy ginęli pod obryzganym krwią murem La Cabana z okrzykiem "Cristo Rey!" (Chrystus królem!) - cóż, zapewne nie zostałby ikoną XX wieku tygodnika "Time", bohaterem filmu Redforda, twarzą na koszulce Santany czy tatuażem na ciele samej Jolie.
Medialna i showbiznesowa kariera Che Guevary mogłaby też nieco ucierpieć, gdyby wszyscy wiedzieli, że podczas kryzysu kubańskiego w 1961 r. opowiadał się za atakiem nuklearnym na Nowy Jork. W 1962 r. Guevara zorganizował nawet spisek (udaremniony przez nowojorską policję) mający na celu przeprowadzenie zamachów bombowych w największych domach towarowych Nowego Jorku, na dworcu Grand Central i pod Statuą Wolności. Zajmował się tym, oficjalnie występując jako przewodniczący kubańskiej delegacji na Zgromadzenie Ogólne ONZ.
Ach, ten Ernesto. Co za gość. Nic dziwnego, że wspominamy jego tragiczną śmierć w dalekich Andach, gdzie przed 40 laty wpadł w zdradzieckie sidła CIA.
Roger Kaplan
Gazeta Wyborcza