Dodaj nową odpowiedź
Stanowisko CK-LA po wyborach parlamentarnych 2007
Czytelnik CIA, Wto, 2007-11-20 10:26 Publicystyka | Ruch anarchistycznyOstatnie wybory parlamentarne z 21 października 2007 roku przyniosły dwie ważne zmiany: pierwszy tak wyraźny triumf liberałów oraz odwrócenie tendencji do bierności wyborczej u większości społeczeństwa. Dodatkowo, znaczący jest także kolejny słaby wynik partii i kandydatów związanych ze środowiskiem radykalnej lewicy - Polskiej Partii Pracy oraz startującego z listy wyborczej Samoobrony Piotra Ikonowicza. Fakty te co najmniej naruszają dobre samopoczucie osób związanych z ruchem antykapitalistycznym, które często (milcząco) przyjmowały dwa założenia.
Po pierwsze, że niska frekwencja wyborcza, obserwowana od 1990 roku jest symptomem buntu społeczeństwa, które w ten sposób manifestuje swoją niechęć do polskiej klasy politycznej. Po drugie, niektórzy krytycy systemu kapitalistycznego twierdzili, że odruchy protestu wobec gospodarki wolnorynkowej, prywatyzacji oraz komercjalizacji, z uwagi na specyficzne dla Polski uwarunkowania historyczne i kulturowe, znajdują swój wyraz w sukcesach takich partii jak LPR, Samoobrona czy nawet PiS.
Po tych wyborach nie tylko ciężko bronić powyższych twierdzeń, ale i w ogóle mówić o masowym sprzeciwie społecznym wobec istniejącego systemu społeczno-ekonomicznego. Sukces PO i wysoka frekwencja powinny więc być dla nas - osób zaangażowanych w ruch antykapitalistyczny - powodem do głębszej refleksji nad naszą dotychczasową oceną polskiej sytuacji politycznej oraz stosowanymi dotąd technikami działań (a zwłaszcza koncepcji bojkotu wyborów jako jedynej odpowiedzi na bieżące wydarzenia polityczne).
1. Triumf liberałów - spłycenie polityki
Tych 40% głosów, jakie w tych wyborach uzyskała Platforma Obywatelska to, z pewnością, ewenement na skalę europejską. W żadnym innym kraju Unii Europejskiej partie liberalne nie uzyskują w wyborach tak wysokiego poparcia, nigdzie też nie są one główną siłą polityczną (zazwyczaj ustępując znaczeniem i wpływem socjaldemokracji i konserwatystom). Ten sukces może tym bardziej dziwić, że odniesiono go w kraju, gdzie społeczeństwo szczególnie silnie odczuło negatywne efekty liberalnych reform społecznych i gospodarczych - masowe zwolnienia, dezindustrializację, masową pauperyzację, ograniczenie systemu zabezpieczenia społecznego. Pomimo, że ciągle widoczny jest sprzeciw społeczny wobec tego typu polityki, to i tak liberałowie odnieśli oszałamiający sukces wyborczy. Powstaje więc pytanie: Co takiego się stało w przeciągu tych dwóch lat, że społeczeństwo, które jeszcze niedawno w większości sprzeciwiało się cięciom socjalnym i polityce prywatyzacji, nagle, masowo poparło PO?
Wydaje się, że odpowiedzi na to pytanie można udzielić odnosząc się do 2 podstawowych faktów: nadania tym wyborom "plebiscytowego" charakteru oraz pogłębieniu się tendencji do upodobniania polityki do marketingu. Można powiedzieć, że te wybory stanowią doskonałą ilustrację postawy "wyboru mniejszego zła", która została doprowadzona do absurdu. Te wybory zostały skutecznie przedstawione jako plebiscyt, w którym chodzi o opowiedzenie się za jedną z dwóch wizji polski - "nowoczesną" przeciw "tradycyjnej", "europejską" przeciwko "suwerennej", "liberalną" przeciwko "solidarnej"...itd. I w tym plebiscycie decydującą rolę odegrał marketing polityczny, który skuteczniej został zaaplikowany przez Platformę Obywatelską i który pozwolił przedstawić jej propozycje jako fundamentalną zmianę o charakterze systemowym. Co ważne, ta zmiana w dużej mierze miała odnosić się do wizerunku oraz stylu uprawiania polityki, a nie jej kluczowych składników. Dwoma kluczowymi pojęciami ostatniej kampanii wyborczej były: wizerunek polskiej polityki oraz dobrobyt, przy czym obydwa te pojęcia główne siły polityczne zdefiniowały bardzo ogólnie. Wizerunek miał oznaczać albo "obronę tradycji i wartości" (PiS oraz LPR) albo "prowadzenie nowoczesnej i modernizacyjnej polityki" (PO, LiD, PSL). Z kolei "dobrobyt" miał być albo tożsamy z "solidarnym państwem wspierającym rodziny" (PiS i LPR) albo z "Irlandią" (głównie Po, ale podobne wątki zawierały "programy" LiDu i PSLu). Tym samym, choć debata toczyła się wokół ogólników, powstał społeczny obraz niesłychanie ważnego plebiscytu, który decyduje o podstawach postrzegania polskiej polityki na świecie.
Takie przedstawienie tych wyborów - jako plebiscytu, w którym kluczowe jest to jak dana partia się prezentuje a nie jaki program głosi - zakończyło się zupełnym oderwaniem głosowania od poglądów. Najlepszym przykładem jest tu wojna w Iraku, przeciwko której opowiada się większość społeczeństwa. Pomimo tego, większość społeczeństwa popiera partie, które konsekwentnie robiły wszystko aby wciągnąć polskie wojska w jedną z najbardziej zbrodniczych agresji i okupacji XXI wieku. Analogiczny los spotkał wszystkie fundamentalne kwestie związane z polityką społeczną: politykę wobec bezrobocia, system emerytalny, politykę podatkową i wiele innych. Ważniejszy od nich okazał się "zerojedynkowy" wybór pomiędzy "kaczyzmem" a "nowoczesnością", przy czym oba te terminy stanowiły raczej ogólnikowe slogany a nie realne projekty polityczne (trudno bowiem uznać, że podstawą systemu politycznego ma być "walka z korupcją" albo "dobry wizerunek w polityce zagranicznej"). Na podstawie porównania wyników wyborów z 2005 i 2007 roku można też domyślać się, że taka sytuacja kieruje polską scenę polityczną do systemu dwupartyjnego.
2. Wysoka frekwencja - sukces elit.
Poza spłyceniem polityki do sloganów i marketingu, te wybory przyniosły także inną, znaczącą zmianę - upowszechnienie się w społeczeństwie przekonania, że to właśnie poprzez wybory parlamentu i prezydenta dokonuje się realnych i fundamentalnych zmian w polityce. Symptomem tego rozumowania jest wysoka frekwencja - najwyższa od czasu Okrągłego Stołu - a także wysoka polaryzacja sympatii wyborczych. Debata przedwyborcza, nacisk medialny, apele hierarchii kościelnej oraz "społeczne" kampanie w rodzaju "Wybieram.pl" po raz pierwszy uzyskały znaczące efekty. Jest to o tyle dziwne, że osią debaty publicznej na temat wyborów były kwestie wizerunku, a nie realnych programów politycznych. Tak naprawdę, uważny obserwator dość łatwo mógł dojść do wniosku, że pomiędzy głównymi polskimi siłami politycznymi nie istniał żaden realny konflikt wokół proponowanych koncepcji politycznych. Główni antagoniści - PO i PiS - pomimo pozornie burzliwych sporów wokół kwestii zwalczania korupcji, deklarowali potrzebę zwalczania jej przy użyciu powołanego niedawno CBA. Z wyjątkiem PPP i częściowo LPR, wszystkie startujące partie nie odcinały się w żaden realny sposób od polityki międzynarodowej opartej o wasalizm wobec USA, o czym świadczy chociażby ich postawa wobec projektu instalacji w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej, czy obecności polskich wojsk w okupacyjnych strefach w Afganistanie i Iraku.
Wychodzi więc na to, że "plebiscyt" dotyczył głównie wybory stylu prowadzenia podobnej polityki, który to styl głównie różnił się odmiennym stopniem natężenia tych samych koncepcji w różnych sferach polityki.
3. Wyborcza alternatywa?
W takim wypadku pozostaje aktualne pytanie: czy z punktu widzenia ruchu antykapitalistycznego, ostatnie wybory stanowiły jakikolwiek potencjał do wykorzystania w celu realizacji naszych koncepcji. Część organizacji deklarujących się jako opozycja wobec systemu kapitalistycznego uznała, że należy albo spróbować samodzielnie wystartować, albo poprzeć któryś z głównych podmiotów polskiej sceny politycznej, najbliższy naszym koncepcjom.
W praktyce, to stanowisko reprezentowała Polska Partia Pracy, która zdecydowała się na samodzielny start w wyborach oraz Nowa Lewica (której lider - Piotr Ikonowicz - startował z listy Samoobrony). Żadnemu z tych podmiotów nie udało się dostać do parlamentu, choć niektórzy kandydaci zebrali stosunkowo dużo głosów (jak na radykalną lewicę). Na ile jednak strategia zaangażowania w wybory parlamentarne może nam - antykapitalistom przynieść jakieś wymierne korzyści? Jest bardzo wątpliwe, aby udało nam się wygrać wyścig, w którym główną cechą zbliżającą uczestników do zwycięstwa są zdolności marketingowe zastosowane na duża skalę oraz umiejętność dobrego sprzedania swojego wizerunku. Co więcej, tego typu strategia przeczy naszym podstawowym zasadom - takim jak sprzeciw wobec kultu autorytetów (na którym opierała się kampania Ikonowicza) czy krytyka polityki rozumianej jako marketing i "gra wizerunków" - a zaangażowanie wyborcze może prowadzić że pod tym względem "antykapitaliści" upodobnią się w dużym stopniu do establishmentu z którym deklarują walkę. Przykłady obydwu partii - PPP i Nowej Lewicy - pokazują, że takie ryzyko jest realne, ponieważ pierwsza z nich wykorzystała żenującą strategię wystawiania na swoich listach osób ze znanymi nazwiskami co jest nieuczciwym działaniem wobec obywateli. Wśród sympatyków Piotra Ikonowicza otwarcie mówiło się, że wejście jednej osoby z listy Samoobrony może dać jedynie okazję do barwnej i płomiennej retoryki sejmowej, za którą jednak nie pójdą konkretne zmiany. Tym samym, udział w wyborach poważnie zagroził uczciwości i zasadom organizacji, które deklarowały antykapitalizm a jednocześnie zdecydowały się na start w wyborach.
4. Kryzys idei bojkotu.
Można powiedzieć, że środowiska anarchistyczne (do których w dużej części zalicza się także CK-LA) nie powinny rozpaczać z powodu porażki strategii "antykapitalizmu wyborczego". Jednak także obrana przez nas strategia bojkotu jako jedynej odpowiedzi na toczącą się debatę polityczną również nie okazała się aż tak skuteczna. Podkreślanie przez anarchistów faktu, że nadal duża ilość osób nie chodzi na wybory, co może być poważnym symptomem odrzucania przez społeczeństwo obecnego systemu, ma się nijak do rzeczywistości. Realnie, absencja wyborcza bardzo często jest objawem bierności i braku zainteresowania sprawami publicznymi, a nie świadomym aktem buntu. I nie zmienią tego żadne deklaracje o "sukcesie partii antywobrczej" (czyli faktu, że większość obywateli nie poparło żadnej siły politycznej). Trzeźwa ocena obecnej sytuacji musi prowadzić do wniosku, że bojkot jako koncepcja nadal nie jest kojarzony ze sprzeciwem wobec obecnej sytuacji politycznej i ekonomicznej, a coraz więcej osób w ogóle nie interesuje się żadnymi formami politycznego zaangażowania.
Tymczasem anarchistom chodzi o zupełnie co innego - bojkot ma być realnym, uświadomionym aktem odrzucenia istniejącego porządku oraz powinien być związany co najmniej z dwoma dążeniami: do zmiany istniejącego systemu podejmowania decyzji oraz zwiększenia zaangażowania politycznego w innych formach. Tymczasem, bojkot nie został powiązany z żadnym z tych dążeń i wciąż jest raczej wyrazem niechciejstwa niż aktem politycznym. Mamy więc do czynienia, co najmniej, z kryzysem idei bojkotu jako głównej "broni" ruchu anarchistycznego przeciwko obecnemu systemowi politycznemu.
5. Wnioski
Październikowe wybory były ważne, choć z zupełnie innych powodów niż te, które podawali przedstawiciele mediów, "autorytety" polityczne" i główne polskie partie polityczne. Ukazały one cztery ważne fakty:
- głęboką hegemonię polityczną neoliberałów (i to hegemonię, która przełożyła się na zwiększenie frekwencji),
- "minimalistyczne" postrzeganie przez społeczeństwo zaangażowania politycznego (sprowadzonego jedynie do udziału w wyborach),
- wątpliwą wartość moralną i praktyczną zaangażowania antykapitalistów w wybory
- oraz ujawnienie błędu tych, którzy absencję łączyli ze sprzeciwem.
Oczywistym pytaniem jest więc nasza odpowiedź na tą nową sytuację. Zdaniem działaczy CK-LA, w najbliższym czasie wydaje się ważne przeorientowanie strategii politycznej krajowych ruchów antykapitalistycznych w kierunku:
- zwiększenia nacisku na socjalny aspekt naszych postulatów, przede wszystkim w aspekcie krytyki neoliberalnej polityki gospodarczej i społecznej, ale także poważnego przemyślenia naszej alternatywy dla istniejącej polityki społecznej oraz propozycji konserwatystów i tych pseudolewicowych polityków, którzy łączyli lewicę z liberalną prawicą wykluczając jednocześnie ze słownika politycznego pojęcie anarchizmu;
- krytycznego ustosunkowania się (tak w aspekcie teoretycznym, jak i praktycznym) do istniejących mechanizmów politycznych (oparciu polityki o "grę wizerunkiem") i aktywnego przełożenia tej krytyki na konkretne działania;
- jednoznaczne powiązanie idei czynnego bojkotu wyborów parlamentarnych czy prezydenckich z promocją społecznej aktywności takich jak: działalność obywatelska (w stowarzyszeniach zajmujących się konkretnymi tematami takimi jak: mieszkalnictwo, bezrobocie, przestrzeń publiczna) zaangażowanie w ruch pracowniczy (związki zawodowe), polityka na szczeblu lokalnym (zaangażowanie mieszkańców w tworzenie budżetu gmin);
- wspólnego połączenia sił lewicy antykapitalistycznej w działaniach społecznych, wzorowanych na formule Komitetu Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników, którą trzeba jednak odnowić, aby zapewnić autentyczne współdziałanie różnych środowisk społecznych i politycznych przy zachowaniu ich ideowej odrębności.
[18.11.2007] www.ck-la.tk