Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Sob, 2007-12-08 11:51
Argumenty zarówno zwolenników ("nie dowiedziono istnienia zagrożeń, więc ich nie ma") jak i przeciwników GMO (nie dowiedziono braku zagrożeń, więc istnieją) są przykładami dowodzenia tezy przyjętej a priori - a więc typowe zarwno dla teologw,jak i tzw. "ekologw" - nie mają więc żadnej naukowej wartości. Brak dowodu nie jest dowodem braku.
Badania nad wyjaśnieniem tych złożonych zagadnień cały czas są prowadzone. Zasadniczą trudnością jest brak możliwości wpływu na miejsce insercji transgenu. Jeśli nastąpi to w obrębie sekwencji kodującej, bądź pomiędzy genem a sekwencją promotorową, może uniemożliwić ekspresję określonego genu biorcy. Z kolei konstrukty genowe zawierające enhancery mogą nasilić ekspresję sąsiadujących genów. Kolejnym problemem jest funkcjonowanie transgenu w określonej rodzinie genowej, np. grupie genów związanych z jednym szlakiem metabolicznym. Odrębnym zagadnieniem jest ryzyko insercji w obrębie sekwencji ruchomej, zwłaszcza o charakterze retrotranspozonu, co może prowadzić do powielania kopii.
Za jedno z największych i – w przeciwieństwie do wielu wyimaginowanych – rzeczywiste zagrożenie związane z upowszechnieniem GMO. Stosowanie w konstruktach, jako genów reporterowych, genów oporności na antybiotyki (standardowo na neomycynę, niekiedy także ampicylinę i tetracyklinę), uwzględniając łatwość z jaką bakterie ulegają transformacji oraz fagowej transfekcji, istotnie grozi rozpowszechnieniem antybiotykoopornych szczepów. Jednocześnie jest to jeden z najłatwiejszych do rozwiązania problemów – wystarczy zmienić metody identyfikacji modyfikowanych organizmów. I to już jest robione – używa się np. genu lucyferazy, co jest może trudniejsze technicznie, (ale sama identyfikacja jest prostsza, bo wzrokowa!), i – co najważniejsze – w pełni bezpieczne.
Co do wpływu modyfikowanej żywności na ludzki organizm wyniki nie są jednoznaczne, dlatego informacje o zawartości GMO produktach spożywczych powinny być obowiązkowo umieszczane na opakowaniach
Przy okazji chciałbym rozprawić się z pewnym, wciąż jeszcze powtarzanym mitem, jakoby człowiek (bądź zwierzę) po spożyciu modyfikowanej żywności mógł sam ulec genetycznym zmianom. Jest to niemożliwe z dwóch powodów:
1. Sok jelitowy zawiera enzymy z grupy nukleaz, więc DNA pobrane z pokarmem ulega degradacji (przecież prawie z każdym pokarmem spożywamy pewną ilość DNA organizmu, który stanowił źródło pożywienia!).
2. Nawet gdyby jakimś „cudem” konstrukt genowy uniknął degradacji przez nukleazy (np.. w niestrawionych resztkach), taka insercja jest nieprawdopodobna. Wprowadzenie transgenu, w warunkach laboratoryjnych, wymaga tylu wyrafinowanych metod i zachowania rygorystycznych warunków i procedur (nie będę tu zanudzał ich opisem), że prawdopodobieństwo przypadkowej integracji z genomem jest praktycznie zerowe.
Natomiast wątpliwości może budzić wpływ białek, będących produktami transgenu, np. jako potencjalnych alergenów.
Warto zauważyć, że istnieje typ organizmów transgenicznych jest całkowicie bezpiecznych, mianowicie te w których zastosowano tu inhibicję przez antysens Tego rodzaju modyfikacje nie wprowadzają obcych genów, tylko własne zmienione, nie stanowią więc zagrożenia, ani dla środowiska, ani dla konsumentów [antysensowny mRNA hybrydyzuje z produktem naturalnego genu; powstające dsRNA ulega degradacji – nie powstaje żaden transgeniczny produkt białkowy].
Warto postawić pytanie, kiedy istnieje ryzyko przeniesienia transgenu na formy dzikie lub uprawne niemodyfikowane. Z pewnością bezpieczne są rośliny o wysokim stopniu samopylności, jak soja, pszenica, pszenżyto. Na drugim końcu skali ryzyka znajdują się rośliny o dużej łatwości krzyżowania, np. rzepak – tu należałoby zachować jak najdalej idącą ostrożność, a nawet zaniechać upraw transgenicznych takich gatunków.
Ktoś mógłby zwrócić uwagę na możliwość przeniesienia transgenu wskutek transfekcji wirusowej, nie sądzę jednak, by ta droga rozprzestrzenienia miała jakiekolwiek praktyczne znaczenie, przynajmniej wśród roślin (zwłaszcza, że większość wirusów roślinnych to RNA-wirusy).
Argument o zubożaniu bioróżnorodności, jest co najmniej wątpliwy, chyba że chodzi o wypieranie konkurencyjne form niemodyfikowanych. Ponadto dotyczy nie tylko organizmów modyfikowanych. Tak samo – co nie ma przecież nic wspólnego z inżynierią genetyczną – nieprzewidywalne, i często ewidentnie destruktywne, są np. skutki introdukcji obcych gatunków do lokalnego ekosystemu.
Poza tym, każda działalność rolnicza (a w dużym stopniu również leśna – jednogatunkowe drzewostany gospodarcze) zuboża bioróżnorodność, zastępując naturalne, zróżnicowane biocenozy wielkimi obszarami monokultur.
Co do kwestii stopnia chemizacji rolnictwa w związku z uprawami GMO: zależy to od rodzaju modyfikacji i sposobu ich zastosowania. Słynny gen Bt mógłby przecież posłużyć do ograniczenia, a nawet wyeliminowania środków owadobójczych (argument, że owady mogą wytworzyć mechanizmy obronne jest śmieszny – jakby na pestycydy się nie uodparniały!).
Inaczej przedstawia się sprawa genów odporności na herbicydy – te, jeśli ulegną przeniesieniu na „chwasty”, istotnie mogą zmusić do wzrostu zużycia tych środków. Również odmiany modyfikowane o intensywnym wzroście mogą wymagać większej ilości nawozów. Stosowania takich modyfikacji w uprawach należałoby zdecydowanie unikać.
I na koniec aspekt ekonomiczny. Patentowanie sekwencji DNA uważam za absurd. Niestety, kasa rządzi światem, i tak piękna i fascynująca dziedzina jak biologia molekularna skomercjalizowała się w sposób przerażający. Mamy więc przykry skutek uboczny. Jednak np. problem konieczności corocznego zakupu ziarna nie pojawił się dopiero z wprowadzeniem „genu terminatora”. Rolnik, który chciał wykorzystać efekt heterozji mieszańców F1 musiał co roku kupować ziarno z pierwotnej krzyżówki.
O ile, na obecnym etapie badań, można mieć zastrzeżenia do gospodarczego wykorzystywania modyfikacji genetycznych, o tyle negowanie sensu badań wymienionych w cytacie, a przede wszystkim badań podstawowych, o charakterze czysto poznawczym, jest nie do przyjęcia.
W badaniach nad GMO i ich ocenie należałoby postawić pytania:
1. Jak wprowadzony gen wpływa na modyfikowany organizm: jak przebiega ekspresja transgenu, oraz ekspresja naturalnych genów organizmu poddanego modyfikacji?
2. Czy zastosowany konstrukt genetyczny i sposób jego wprowadzenia nie spowoduje niepożądanych efektów?
3. Czy organizmy transgeniczne mogą wpływać negatywnie na równowagę ekologiczną, bioróżnorodność i stan środowiska?
4. Czy można zastosować odmiany modyfikowane w celu zmniejszenia negatywnego wpływu rolnictwa na środowisko?
5. Czy żywność GM może mieć wpływ na zdrowie konsumentów?
Warto by więc może nieco zweryfikować swoje podejście i zamiast dogmatycznej negacji żądać rygorystycznego testowania bezpieczeństwa.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Mniej emocji, więcej myślenia
Argumenty zarówno zwolenników ("nie dowiedziono istnienia zagrożeń, więc ich nie ma") jak i przeciwników GMO (nie dowiedziono braku zagrożeń, więc istnieją) są przykładami dowodzenia tezy przyjętej a priori - a więc typowe zarwno dla teologw,jak i tzw. "ekologw" - nie mają więc żadnej naukowej wartości. Brak dowodu nie jest dowodem braku.
Badania nad wyjaśnieniem tych złożonych zagadnień cały czas są prowadzone. Zasadniczą trudnością jest brak możliwości wpływu na miejsce insercji transgenu. Jeśli nastąpi to w obrębie sekwencji kodującej, bądź pomiędzy genem a sekwencją promotorową, może uniemożliwić ekspresję określonego genu biorcy. Z kolei konstrukty genowe zawierające enhancery mogą nasilić ekspresję sąsiadujących genów. Kolejnym problemem jest funkcjonowanie transgenu w określonej rodzinie genowej, np. grupie genów związanych z jednym szlakiem metabolicznym. Odrębnym zagadnieniem jest ryzyko insercji w obrębie sekwencji ruchomej, zwłaszcza o charakterze retrotranspozonu, co może prowadzić do powielania kopii.
Za jedno z największych i – w przeciwieństwie do wielu wyimaginowanych – rzeczywiste zagrożenie związane z upowszechnieniem GMO. Stosowanie w konstruktach, jako genów reporterowych, genów oporności na antybiotyki (standardowo na neomycynę, niekiedy także ampicylinę i tetracyklinę), uwzględniając łatwość z jaką bakterie ulegają transformacji oraz fagowej transfekcji, istotnie grozi rozpowszechnieniem antybiotykoopornych szczepów. Jednocześnie jest to jeden z najłatwiejszych do rozwiązania problemów – wystarczy zmienić metody identyfikacji modyfikowanych organizmów. I to już jest robione – używa się np. genu lucyferazy, co jest może trudniejsze technicznie, (ale sama identyfikacja jest prostsza, bo wzrokowa!), i – co najważniejsze – w pełni bezpieczne.
Co do wpływu modyfikowanej żywności na ludzki organizm wyniki nie są jednoznaczne, dlatego informacje o zawartości GMO produktach spożywczych powinny być obowiązkowo umieszczane na opakowaniach
Przy okazji chciałbym rozprawić się z pewnym, wciąż jeszcze powtarzanym mitem, jakoby człowiek (bądź zwierzę) po spożyciu modyfikowanej żywności mógł sam ulec genetycznym zmianom. Jest to niemożliwe z dwóch powodów:
1. Sok jelitowy zawiera enzymy z grupy nukleaz, więc DNA pobrane z pokarmem ulega degradacji (przecież prawie z każdym pokarmem spożywamy pewną ilość DNA organizmu, który stanowił źródło pożywienia!).
2. Nawet gdyby jakimś „cudem” konstrukt genowy uniknął degradacji przez nukleazy (np.. w niestrawionych resztkach), taka insercja jest nieprawdopodobna. Wprowadzenie transgenu, w warunkach laboratoryjnych, wymaga tylu wyrafinowanych metod i zachowania rygorystycznych warunków i procedur (nie będę tu zanudzał ich opisem), że prawdopodobieństwo przypadkowej integracji z genomem jest praktycznie zerowe.
Natomiast wątpliwości może budzić wpływ białek, będących produktami transgenu, np. jako potencjalnych alergenów.
Warto zauważyć, że istnieje typ organizmów transgenicznych jest całkowicie bezpiecznych, mianowicie te w których zastosowano tu inhibicję przez antysens Tego rodzaju modyfikacje nie wprowadzają obcych genów, tylko własne zmienione, nie stanowią więc zagrożenia, ani dla środowiska, ani dla konsumentów [antysensowny mRNA hybrydyzuje z produktem naturalnego genu; powstające dsRNA ulega degradacji – nie powstaje żaden transgeniczny produkt białkowy].
Warto postawić pytanie, kiedy istnieje ryzyko przeniesienia transgenu na formy dzikie lub uprawne niemodyfikowane. Z pewnością bezpieczne są rośliny o wysokim stopniu samopylności, jak soja, pszenica, pszenżyto. Na drugim końcu skali ryzyka znajdują się rośliny o dużej łatwości krzyżowania, np. rzepak – tu należałoby zachować jak najdalej idącą ostrożność, a nawet zaniechać upraw transgenicznych takich gatunków.
Ktoś mógłby zwrócić uwagę na możliwość przeniesienia transgenu wskutek transfekcji wirusowej, nie sądzę jednak, by ta droga rozprzestrzenienia miała jakiekolwiek praktyczne znaczenie, przynajmniej wśród roślin (zwłaszcza, że większość wirusów roślinnych to RNA-wirusy).
Argument o zubożaniu bioróżnorodności, jest co najmniej wątpliwy, chyba że chodzi o wypieranie konkurencyjne form niemodyfikowanych. Ponadto dotyczy nie tylko organizmów modyfikowanych. Tak samo – co nie ma przecież nic wspólnego z inżynierią genetyczną – nieprzewidywalne, i często ewidentnie destruktywne, są np. skutki introdukcji obcych gatunków do lokalnego ekosystemu.
Poza tym, każda działalność rolnicza (a w dużym stopniu również leśna – jednogatunkowe drzewostany gospodarcze) zuboża bioróżnorodność, zastępując naturalne, zróżnicowane biocenozy wielkimi obszarami monokultur.
Co do kwestii stopnia chemizacji rolnictwa w związku z uprawami GMO: zależy to od rodzaju modyfikacji i sposobu ich zastosowania. Słynny gen Bt mógłby przecież posłużyć do ograniczenia, a nawet wyeliminowania środków owadobójczych (argument, że owady mogą wytworzyć mechanizmy obronne jest śmieszny – jakby na pestycydy się nie uodparniały!).
Inaczej przedstawia się sprawa genów odporności na herbicydy – te, jeśli ulegną przeniesieniu na „chwasty”, istotnie mogą zmusić do wzrostu zużycia tych środków. Również odmiany modyfikowane o intensywnym wzroście mogą wymagać większej ilości nawozów. Stosowania takich modyfikacji w uprawach należałoby zdecydowanie unikać.
I na koniec aspekt ekonomiczny. Patentowanie sekwencji DNA uważam za absurd. Niestety, kasa rządzi światem, i tak piękna i fascynująca dziedzina jak biologia molekularna skomercjalizowała się w sposób przerażający. Mamy więc przykry skutek uboczny. Jednak np. problem konieczności corocznego zakupu ziarna nie pojawił się dopiero z wprowadzeniem „genu terminatora”. Rolnik, który chciał wykorzystać efekt heterozji mieszańców F1 musiał co roku kupować ziarno z pierwotnej krzyżówki.
O ile, na obecnym etapie badań, można mieć zastrzeżenia do gospodarczego wykorzystywania modyfikacji genetycznych, o tyle negowanie sensu badań wymienionych w cytacie, a przede wszystkim badań podstawowych, o charakterze czysto poznawczym, jest nie do przyjęcia.
W badaniach nad GMO i ich ocenie należałoby postawić pytania:
1. Jak wprowadzony gen wpływa na modyfikowany organizm: jak przebiega ekspresja transgenu, oraz ekspresja naturalnych genów organizmu poddanego modyfikacji?
2. Czy zastosowany konstrukt genetyczny i sposób jego wprowadzenia nie spowoduje niepożądanych efektów?
3. Czy organizmy transgeniczne mogą wpływać negatywnie na równowagę ekologiczną, bioróżnorodność i stan środowiska?
4. Czy można zastosować odmiany modyfikowane w celu zmniejszenia negatywnego wpływu rolnictwa na środowisko?
5. Czy żywność GM może mieć wpływ na zdrowie konsumentów?
Warto by więc może nieco zweryfikować swoje podejście i zamiast dogmatycznej negacji żądać rygorystycznego testowania bezpieczeństwa.