Dodaj nową odpowiedź
Medytacje alkoholowe
oski, Pon, 2007-12-31 12:20 Ironia/Humor | Publicystyka(Ponieważ większość dzienników regionalnych zamieściło dla swoich czytelników porady jak radzić sobie z kacem, postanowiłem opublikować tekst rozszerzający świadomość alkoholików. Nie ważne ile pijesz - ważne czy wiesz dlaczego.)
1. Technika picia
Bezpośrednie spotkanie, i takie też doświadczenie, bardzo miłe w czasie pokolacyjnym, w przypadku produkcji intelektualnej staje się niemal rzeczą-samą-w-sobie. Nawet artystyczne ujęcie – jeśli chce być produkcją – wymaga zerwania z bezpośrednim doświadczeniem, ubrania go w kulturowe stroje, choćby to były podarte jensy hippisa. Moje liczne spotkania z alkoholem nie przybliżyły mnie do poznania tego… nawet dokładnie nie wiem czego. Potrzebne było trzeźwe spojrzenie z dystansu.
Adekwatne ujęcie, rozpoznanie, zrozumienie czegoś nie jest taką prosta sprawą. Nie wystarczy obcować, nie wystarczy widzieć, czy, w przypadku alkoholu, smakować. Ba! Nawet upicie nic w tym nie pomoże. Alkoholowa ekstaza pozostawia jedynie parę martwych komórek, posuchę w ustach, cementuje głowę – czasami wyrwaną tabliczkę nie wiadomo skąd i po co, czy inny souvenir z nocnej eskapady. Ostatnia zaś próba zgłębienia fenomenu procentowego specyfiku poprzez bezpośrednie poznanie skierowała mnie na rozległą problematykę prawa i policji.
Głowiłem się dość długo, podczas medytacji nad kieliszkiem, jak ten przedmiot uchwycić. Przedstawić historię alkoholu? Ale byłbym jedynie w stanie potraktować rozwój samoświadomości trunku w brudno-judejskiej formie. Czytelnik niewiele by zyskał w kwestii poznania tego fenomenu poza cieniem erudycji kawiarnianej. Związki chemiczne, rodzaje alkoholi i ich pochodzenie, sposoby produkcji również uznałem za kwestię drugorzędną – nie mogły stanowić punktu wyjścia. Przynależały do sfery zjawiskowej.
Czas mijał a ja wciąż miałem poczucie obcości przedmiotu. Kieliszek za każdym razem odsyłał jakby do czegoś innego. Wpatrywanie się w ostatnie krople alkoholu przywoływało wspomnienia. Nadciągały cienie, światłocienie marzeń i snów. Idiotyczne, wielce pociągające, projekcie…
Wszędzie tam, gdzie przejawiał się alkohol, ważne było tło. Czy inaczej: alkohol stawał się sceną, a nawet mistrzem marionetek. Choćby w dzień po libacji nie mówiono o niczym innym jak o tym, kto i ile wypił, jaki trunek był najsmaczniejszy, a jakiego już więcej, przynajmniej do następnego razu, się nie tknie – to był on jedynie pretekstem. Zdaje się jednak, że pretekstem koniecznym.
Jeśli alkohol jest koniecznym pretekstem, hasłem wywoławczym, to należało by zapytać do czego on jest konieczny. Odpowiedz brzmi: do zdarzeń których był reżyserem, które wywołuje, kreuje i którymi się bawi . Wiele, wiele historyjek by bez niego nie miało miejsca – czy to radosnych, czy ponurych, czy też czarno-komedyjnych, impresjonistycznych obrazów w stylu hardcorowej awangardy. Część tymczasowych wspólnot by nie powstała, a druga by się nie rozpadła – gdyby nie absynt chałupniczej produkcji. Znaczny odsetek imprez stoczyłby się w nudę i szarzyznę, nie wzniosłyby się na poziom święta, niwelacji rzeczywistości danej, i kolektywnej kreacji światów nieistniejących. Nie było by tyle siniaków, chwil zamglonych, wyrw w czasie i przestrzeni…
Alkohol jest elementem rzeczywistości społecznej, dlatego też musi być rozpatrywany w społecznym kontekście. Nie ma alkoholu bez tła – butelka albo jest trzymana przez kogoś w dłoni albo stoi na stoliku czy w barku – zawsze jest ulokowana w konkretnym miejscu, będąc jednocześnie w relacji do pewnych osób, grup społecznych. Dopiero ręka, miejsce, nadaje znaczeniu alkoholowi, dopiero ta relacja ludzko-rzeczowa, odniesiona z kolei do całości organizacji społeczeństwa, pozwala zrozumieć, coś powiedzieć.
2. Jak ojciec i dziad – tak i ja
Narkotyki w naszej kulturze nie cieszą się oficjalnym poparciem w przeciwieństwie do alkoholu – ten pełni nawet funkcje inicjacyjną. Stanowi część skomplikowanego, wieloetapowego przyjmowania do wspólnoty ludzi dorosłych. Bogdan Prajsner w artykule Alkohol a młodzi Europejczycy u progu XXI wieku zauważa, że pierwsze spożycie alkoholu często jest inspirowane przez samych dorosłych. Wprowadzenie to jest kontrolowane – jedno piwo nie więcej, kieliszek na lepsze trawienie - ojcowska ręka położona na ramieniu, porozumiewawczy gest. Komunikat informujący, że już się jest prawie partnerem, ale jeszcze nie do końca, jeszcze się jest podległym.
Pierwsze łyk alkoholu pod bacznym okiem opiekuna i mistrza na szlaku Zachodniej kultury różni się jakościowo od piwa pitego w parku z kolegami i to najczęściej podczas wagarów.
Tu, w cieniu drzewa ochraniającego przed wiosennymi promieniami słońca, spożywanie alkoholu – jest czynem nie poddańczym, podporządkowania się regułom wspólnoty dorosłych – lecz wyzwaniem, zniszczeniem ich, przekroczeniem. Mówię tutaj: „Jestem jednostką, mającą moc wytyczania własnych zasad”. Odrzucam wspólnotę dorosłych, gdzie przynależność wiąże się z utratą młodzieńczości i kreatywności, świat zastygłych praw i prawd, dróg wytyczonych przez przeszłe pokolenia. Unieważniam ich wartości, ich historię – jestem po to by napisać nową, własną, by drogi wytyczać. W kryminalnym akcie zawiązuje wspólnotę młodych i niepokornych, rutynie przeciwstawiamy eksperyment, balansowanie na krawędzi stabilizacji. Wypowiadając posłuszeństwo grobom i pomnikom jednocześnie zamykam sobie drogę do wspólnoty dorosłych. Staje się banitą – moja rodzina to rodzina wyklętych. Tych, co nie poszli na lekcje matematyki. Tych, co wykradli świętą relikwie, zdobyli sztandar, skosztowali poznania zakazanego nie pytając o zgodę. Tych, co nie potrzebują zgody – by czynić.
Banici stając w opozycji do prawa określają się również negatywnie do tych co zostali, którym brakło odwagi. Co tańczą do melodii granej przez systemowe organy. Alkohol staje się środkiem komunikacji, wykluczającym i wspólnototwórczym.
3. Geografia picia
Nie wiem, czy to przypadek, ale odkąd zaangażowałem się w ruch protestu przeciwko cywilizacji nędzy i nudy większość butelek opróżniałem w wilgotnych piwnicach, sutenerach ogrzewanych pordzewiałą farelką, prawie zawsze poniżej poziomu chodnika. Często bez ogrzewania i prądu, wśród nagich ścian, zakurzonych pomszczeniach pełnych cudownych śmieci, nierozwiązywalny zagadek poprzednich lokatorów. Przerabialiśmy ślady: z porozrzucanych gratów, szczątków chwil, projekcji i snów tworzyliśmy własny sen.
W tych miejscach pod ziemią piło się inaczej, niż w legalnych lokalach na piętrach. Bliskie były libacji na szerokich polach, gdzie żaden policjant się nie pojawia. Impreza była tworzeniem, sytuacją, nie spektaklem masowych imprez pod bacznym okiem ochroniarza. Możliwości kreacji ujawniały się w każdej sekundzie – ktoś zadomowi się w kotłowni i deklamuje wiersze. My czytamy Abramowskiego, podczas gdy dwie osoby dają koncert na improwizowanych instrumentach… trudno zgadnąć z czego.
Piwnice, peryferie, opuszczone boiska, niedokończone budynki, budynki w rozbiórce, pogranicze… Prywatno-kolektywna geografia picia. Strategie i techniki…
To jednostkowe doświadczenie wpływu miejsca i ludzi o określonej tradycji można odnieść do szerszych zbiorowości: lokalnych wspólnot czy mitycznych narodów. Agnieszka Osiecka w Rozmowach w tańcu wskazuje, że czynnik geograficzny nie jest błahy i zaprasza do podróży po mapie. Anglicy piją, pisze, każdy rodzaj trunku, z tym że, gatunek napoju jest przypisany do konkretnych pór dnia i miejsca. Francuzi zaś piją wino. „Francuz zaczyna pić wino, kiedy ma siedem – osiem lat, i pije je do końca życia. Zna setki gatunków win i może o nich rozprawiać niczym gastrolog lub poeta. Zna literaturę wina i historię wina. Umie na pamięć dziesiątki piosenek nadających się do śpiewania w czasie tłumnej biesiady i setki wierszyków do szeptania na ucho. Podstawowym jednak trunkiem Francuza jest młode wino stołowe kupowane nieraz w zwykłej butelce zatkanej korkiem lub dostarczane do domu razem z mlekiem i gazetą. Przeciętny Francuz pije dwa razy dziennie – w południe i wieczorem.(…) Wydaje się, że dwie grupy społeczne piją, a przynajmniej piły we Francji trunki mocniejsze: malarze i rybacy. Absynt nasycał szaleństwem palety impresjonistów. Pastisse pozwalał na chwilę zapomnieć o nudzie normandzkich przypływów”.
Włoskie picie nasączone jest gadulstwem, przeprowadza dalszą typologie Osiecka, związane z monotonią makaronu. Szwedzi zaś „piją z obawy przed łatwym życiem. W Szwecji każdy człowiek dostaje pomoc od rządu: panna z dzieckiem, bo jest panną z dzieckiem, mężatka, bo jest mężatką, więzień bo jest więźniem”. Picie daje im złudzenie przygody, wyrywa z kokonu stabilizacji i nudnego dobrobytu przepłaconego brakiem wolności i rozwoju. Pustka ukryta za luksusem, która w 68 wyciągnęła tłumy domagające się innej jakości życia na ulice – tu sprowadza się do spożywania jak najdroższych trunków.
„Finowie piją ponuro i samotnie – kontynuuje autorka - Czasem, żeby się w skupieniu i tanio napić, wsiadają na promy pływające po Bałtyku i nie wysiadają w portach. Czasem wysiadają i idą przed siebie w głębokim śniegu, a po drodze popełniają ciemne i niezrozumiałe szaleństwa”. Jest to picie bliskie rosyjskiemu o którym pisze: „Picie rosyjskie – a właściwie picie radzieckie – jest wielkim zapijaniem się na śmierć. Pomyśl o Włodzimierzu Wysockim! To jest w zasadzie przyzywaniem śmierci. Kiedy życie staje się zbyt straszne, śmierć wydaje się czymś znośniejszym”.
Można tak kontynuować, taką typologie upodobały sobie kolorowe pisma. Geografia, klimat i przekazana tradycja, czy to w narodowym czy też zregionalizowanym spojrzeniu, odgrywa pewną rolę. Jako wielbiciel ‘zupy’ na greckich plażach popijałem wino, też na klifowych brzegach Normandii jakoś do spirytusu mnie nie ciągnęło. Niemniej takie spojrzenie narażone jest na mityczność, że to duch narodu jest wielbicielem takiej to a takiej techniki picia i takich to a takich trunków. Czy też prowadzi do uznania determinizmu geograficznego. Wzrok swój musimy skierować ku miejscu kluczowemu – ku stosunkowi człowieka do Fabryki.
4. Alkohol jako walka klasowa
W Raporcie Międzynarodowego Centrum Polityki Alkoholowej (ICAP) Alkohol a miejsce pracy wspomina się, że początkowo alkohol był nierozerwalnie związany z miejscem pracy, nie tylko wzmacniano nim pracowników, ale też płacono. Zmiana nastąpiła, gdy okazało się, że alkohol powoduje spadek jakości i efektywności. Do tego doszły zmiany kulturowa – reforma drapieżnego kapitalizmu, na bardziej cywilizowany, jak też wprowadzenie maszyny.
Alkohol jawi się tutaj jako środek w walce klasowej, broń używana przeciwko proletariatowi. Bez wątpienia płacenie robotnikom alkoholem – i tym samym produkując masę uzależnionych i biednych – jest praktyką godną potępienia. Ale też stosowanie alkoholu by wzmocnić pracowników, a tym samym ich wydajność, jest mechanizmem maksymalizacji zysków, wyzysku klasy pracującej. Zwłaszcza, gdy trunek był wliczany do pensji robotnika. Podobnie jest z zakazem – ma on maksymalizować wydajność. Już nie stan po spożyciu, ale trzeźwość gwarantują szybkość i sprawność produkcji. Spożycie alkoholu przenosi się do strefy prywatnej – staje się nagrodą za prace. Piwko, dwa po ciężkim dniu, weekendowe imprezy zabijania świadomości bezsensu. Alkohol jako sensotwórczy środek, coś co nadaje blasku monotonii poranków i jałowych godzin pracy.
Fabryka jest wszechobecna. Przesunięcie libacji w sferę prywatną nie zrywa związku z pracą. We wspomnianym raporcie autorzy opisują spożycie alkoholu u pilotów samolotów zauważają : „Czynniki związane z wykonywanym zawodem takie jak stres, długie i częste nieobecności w domu, jak również nuda są przyczyną spożywania alkoholu przez pracowników”. Praca, ale i jej brak, spychają robotników w alkoholizm. Jak podaje w swoich badaniach niemiecka kasa chorych: „wśród bezrobotnych mężczyzn liczba uzależnionych od alkoholu jest 20 razy większa w stosunku do mężczyzn posiadających pracę, a wśród kobiet o 9 razy”. W nędzy życia, w urzeczowionej rzeczywistości alkohol niesie przebłysk człowieczeństwa. Jest ułudną próbą chwycenia steru życia, zespolenia się ze światem i ze swoimi wytworami.
To co się tyczy pracowników, zatrudnionych jak i nie, tyczy się też przyszłych najemników.
Bogdan Prajsner w przywoływanym tutaj już artykule stwierdza, że materialne różnice nie mają większego wpływu na spożycie alkoholu przez młodzież. Czynnikami determinującymi jest raczej środowisko rodzinne i szkolne – które to jest pośrednikiem między jednostką a systemem gospodarki kapitalistycznej, miejscem socjalizacji osoby. „Jak wynika z badań przeprowadzonych w Niemczech (Nordlohne, 1992), konsumpcję alkoholu oraz palenie papierosów często mogą poprzedzać nieporozumienia i niepowodzenia szkolne. W tym kontekście picie alkoholu służy młodemu człowiekowi jako sposób kompensacji przykrych doznań i stanów emocjonalnych. Istotną rolę odgrywają tu konflikty rodzinne wynikające z faktu, iż dziecko nie sprostało oczekiwaniom rodziców”. Brak umiejętności, dostosowania się do wymogów gospodarki towarowo-pieniężnej, norm i zasad danego społeczeństwa, represyjny charakter organizacji kapitalistyczno-państwowej uruchamia mechanizm ucieczki, destrukcyjny bunt. Alkohol jest tutaj kontestacją społeczeństwa, tego społeczeństwa, którego Aparatem Ideologicznym jest szkoła. Prajsner pisze dalej: „szczególnie wyraźny jest związek między częstotliwością upijania się przez nastolatków i wyrażanym przez nie brakiem sympatii do szkoły”. To czy dany osobnik akceptuje panujący układ sił, uznaje jego legitymizacje, nie odczuwa jako nieusprawiedliwionej przemocy, źródła irracjonalnej represji, wreszcie nie sięga go alienacyjny charakter panujących stosunków społecznych, nie dopadają go mdłości, nuda ma istotny wpływ na ilość i częstotliwość spożywania alkoholu.
Alkohol jawi się tutaj dwojako, z jednej strony jako broń używana przeciwko pracownikom, z drugiej może być orężem zdesperowanego proletariusza: jako forma odmowa – rodzaj sabotażu… Po pijaku Taylor może kojarzyć się co najwyżej z jakimś kiepskim komikiem.
Alkoholizm jest zarazem uderzeniem w główny punkt gospodarki kapitalistycznej jakim jest wydajność, jak też odmową reprodukcji i zwiększenie jej kosztów. Jest to jednak bunt pozbawiony świadomości, instynktowny – niekonstruktywny, takie powolne samobójstwo, gdy się nie wie gdzie iść i komu, komu wpakować tą cholerną kulkę.
5. Na lewą nogę
Alkohol jako element rzeczywistości, jak wskazaliśmy, nie może być rozpatrywany bez kontekstu, toteż i jego działanie, funkcja społeczna i skutki, można ograniczyć do określonego społeczeństwa. Grono specjalistów wypowiadających bój alkoholowi, stwierdza, że nie można prowadzić kampanii antyalkoholowej namawiając do abstynencji, należy promować raczej picie w umiarkowanych ilościach. Abstynencja w kapitalistycznym społeczeństwie jest postulatem utopijnym.
tekst ukazał się na stronie: http://www.cernuus.art.pl/index.php?action=art&id=5281