Blog

Niech abonament na TVP płacą tylko katolicy!

Blog

W Anglii jakoś obowiązkowy tam abonamet płaciłem bez marudzenia, tamtejsze BBC prowadziły i inteligentną stację radiową BBC 4 której słuchałem,(http://www.bbc.co.uk/radio4/ ), i stację z muzyką dla rasta i klubową (http://www.bbc.co.uk/1xtra/ ) a nawet portal z zasadami wiary rasta http://www.bbc.co.uk/religion/religions/rastafari/

I tak mają wszystkie mniejszości i większości w Wielkiej Brytanii. Na tym tle całe te żądania TVP i Polskiego Radia to jakieś nieporozumienie- niech abonament płacą katolicy! Zupełnie jak ja bym prowadził radio Maryja i wydał rozporządzenie że skejci i dredy mają na nie wpłacać datki. No halo. Ci ludzie są pieprznięci. Nic a nic mnie nie interesuje z tego co pokazują, nie podoba mi się też promowanie tylko jednej religii, jakby inne nie istniały. A jest przecież 21 wielkich religii i wiar świata, oraz tysiące innych!

W tych stacjach nie ma raczej nic dla osób inteligentnych, to wszystko jest dla jakichś gospodyń domowych i traktorzystów, poziom tego jest tragiczny. Opery mydlane klasy B, w porównaniu z serialami made by BBC jakie znam z BBC Prime to te polskie to jedna wielka żena.

Nawet na Youtube nie widziałem ani kawałka z tej całej TVP. A z brytyjskich programów to są na Youtube o soundsystemach, i wywiady z rastamanami którzy np. razem z policją patrolują ulice w jednym z miast, i wiele innych. A loga TVP jakoś od dawien dawna nie uświadczyłem na swoim monitorze, ani na monitorach moich kumpli. To chyba pokazuje jak bardzo potrzebne są mi i takim osobom jak ja te programy.

Ras Fufu

GMO: Dar od boga

Kraj | Blog | Ekologia/Prawa zwierząt

Abp Józef Życiński wzywał wiernych, aby nie bali się żywności modyfikowanej genetycznie. Zdaniem abp. Życińskiego, lęk przed żywnością zmodyfikowaną genetycznie rozpowszechniają środowiska radykalnych ekologów.

Zdaniem abp. Życińskiego, lęk przed żywnością zmodyfikowaną genetycznie rozpowszechniają środowiska radykalnych ekologów.

Pewien typ odwagi jest konieczny, aby społeczeństwo mogło istnieć i
normalnie funkcjonować - przekonywał abp Życiński.

Inicjatywa Przeciw Płatnym Studiom

Blog

IPPS dobrze się kręci w Krakowie. Inicjatywa szuka chętnych osób z innych
miast do rozkręcania kolejne grupy.

Artykuł w TVP
Artykuł w Wyborczej

Tarcza w politycznej mgle

Blog

Sprawa bazy amerykańskiej w Polsce nie jest jeszcze przesądzona. Dzisiaj w "Rz" pojawiły się dwie ciekawe artykuły o tarczie antyrakietowej w Polsce.

Tarcza w politycznej mgle
Piotr Gillert

„Polska” to dla specjalistów od tarczy w Vandenberg ważne słowo. Pojawia się na planach budowy. Powtarzają je tutejsi dowódcy. Ale sprawa bazy w Polsce wcale nie jest jeszcze przesądzona

– To tu zostaną zmontowane rakiety, które trafią do Polski – mówi major Thomas Atkins, gdy wchodzimy do wielkiego hangaru pośród nagich wzgórz kalifornijskiego wybrzeża. Vandenberg to drugi po bazie na Alasce składnik systemu wyrzutni antyrakietowych w USA. Trzecim ma być baza wyrzutni w Polsce.

– O, tak właśnie będą wyglądać – wyjaśnia Atkins, ekspert od obrony przeciwrakietowej, wskazując na 15-metrowej długości białe cielsko leżące pośrodku hali.

Jeszcze w lecie negocjacje szły w takim tempie, że wydawało się przesądzone, iż rakiety z Vandenbergu już za parę lat trafią do Polski. Jak dowiaduje się „Rz”, nowy polski rząd nie zamierza się spieszyć z rozmowami. Wątpliwości budzi między innymi możliwość użycia tarczy przeciw Rosji.

Długa droga

– Trudno powiedzieć z całą pewnością, czy administracja coś w tej sprawie ukrywa czy nie, choć nie wydaje mi się, by USA spodziewały się konfliktu z Rosją w przewidywalnej przyszłości – mówi „Rz” Victoria Samson, jedna z najbardziej znanych amerykańskich specjalistek od tarczy.Co więcej, jej zdaniem tarcza ma przed sobą jeszcze długą drogę, zanim stanie się w pełni sprawnym systemem.

Major Atkins w zasadzie to potwierdza, – System jest z pewnością w stanie poradzić sobie z jedną nadlatującą rakietą, może z dwiema. Ale już z trzema, nie mam pewności – mówi.

Mimo to przyszłość tarczy może być zupełnie inna. – Obawy Rosji mogą być przedwczesne, ale w przyszłości tarcza rzeczywiście mogłaby osłabić zdolności obronne Moskwy – mówi Samson. – Rosjanie mogą widzieć bazę w Polsce jako przyczółek do rozbudowy systemu. Amerykański rząd nie odpowiedział w przekonujący sposób na te zarzuty – dodaje ekspertka.

Amerykańska supremacja

Profesor Keir Lieber z Uniwersytetu Notre Dame, współautor głośnego artykułu o amerykańskiej supremacji nuklearnej w jednym z zeszłorocznych numerów „Foreign Affairs”, uważa, że prawdziwy cel tarczy jest prawdopodobnie taki, jak twierdzi rząd.

Przyznaje jednak, że teoretycznie baza w Polsce mogłaby ugruntować amerykańską supremację nuklearną nad Rosją. Chodzi o zdolność przeprowadzenia ataku nuklearnego i powstrzymanie atomowej odpowiedzi przeciwnika.

Według Liebera Amerykanie już wkrótce osiągną taką właśnie przewagę nad Moskwą i Pekinem. – Można śmiało argumentować, że pierwsza instalacja w Polsce nie wpływa w znaczący sposób na bezpieczeństwo Rosji. Ale Rosjanie obawiają się, że to tylko początek, że kroków będzie więcej. Dopiero one pozwolą ostatecznie rozwiać wątpliwości co do tego, czy tarcza budowana jest z myślą o Iranie, czy z myślą o Rosji – mówi nam Lieber.

Inny powód sceptycyzmu polskich władz co do intencji Amerykanów to ich sprzeczne wypowiedzi o tym, co właściwie ma chronić tarcza.

– Początkowo USA mówiły, że celem instalacji w Europie jest obrona Ameryki. Teraz Waszyngton powtarza, że baza ma służyć obronie Europy. Myślę, że to zwykła figura negocjacyjna, próba przekonania sceptyków w Europie. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, byśmy inwestowali 4 miliardy dolarów w coś, co nie służy bezpośrednio naszym interesom – mówi Samson.Lieber jest podobnego zdania. – Jeśli przyjmujemy, że zagrożeniem jest rzeczywiście Iran, to interceptory na Alasce mają niewielkie znaczenie. Europejska baza ma odgrywać w takim przypadku kluczową rolę dla obrony Ameryki – wyjaśnia w rozmowie „Rz”.

Tajemnicza propozycja Gatesa

Przyciśnięty kolejnymi pytaniami Douglas Boothe, jeden z szefów MDA, który nadzoruje budowę systemu w Vandenbergu, niechętnie przyznaje, że tak właśnie jest: – Baza w Europie znacząco zwiększyłaby naszą zdolność obrony terytorium USA przed zagrożeniem ze strony Iranu.

Obraz amerykańskich intencji zacierają też takie wypowiedzi, jak niedawna szefa Pentagonu Roberta Gatesa, który zaproponował Rosjanom „opóźnienie aktywacji” systemu w Polsce i Czechach.

Major Atkins, który nie zajmuje się polityką, lecz techniką, nie bardzo wie, co właściwie miałoby to znaczyć. – Umieszczenie rakiet w silosach to dwa, góra trzy dni. Aktywacja reszty systemu: mniej więcej godzina – wyjaśnia.

Jak boisko piłkarskie

Baza wyrzutni nie robi wielkiego wrażenia na laiku. Silos znajduje się pod ziemią, na powierzchni widać tylko płaską metalową pokrywę. Dziesięć silosów w Polsce, umieszczonych w dwóch rzędach po pięć, zajęłoby powierzchnię niewiele większą od boiska piłkarskiego.

Wątpliwości dotyczą też finansowej przyszłości programu. – Odczuwamy pewne napięcia budżetowe. Ostatnio zaczęliśmy nawet sporządzać analizy, żeby przewidzieć, z czego będziemy musieli zrezygnować, jeśli obetną nam 5, 10 czy 20 milionów dolarów – przyznaje major Atkins.

Eksperci są jednak zgodni co do tego, że przyszłość tarczy jest bezpieczna. – Nie należy się spodziewać dramatycznych zmian, bez względu na to, kto zostanie prezydentem. Postrzegane zagrożenie ze strony Iranu ma zbyt wielki wpływ na opinię publiczną w Ameryce – wyjaśnia Lieber.Victoria Samson zwraca uwagę na rolę wpływowych grup interesu, które stoją za programem. Prace w hangarze, w którym są „polskie” rakiety, prowadzi nie wojsko, lecz prywatna firma Orbital podnajęta przez koncern Boeing, który jest głównym wykonawcą tarczy.

– Tarcza to już tak bardzo rozwinięte przedsięwzięcie, w które zaangażowało się tyle grup interesu, że nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek próbował wstrzymać ten program. Nowa administracja mogłaby natomiast zmienić priorytet wydatków – uciąć środki na nowe instalacje i przesunąć na badania i testy – twierdzi Samson.Przyszłość tarczy, także w Polsce, pozostaje więc prawie tak mglista jak kalifornijskie doliny o poranku.

– Bardzo chętnie pojechałbym na parę lat do Polski, lubię poznawać inne kraje – mówi mi Atkins. Na razie jednak się nie zanosi na to, by major musiał się wkrótce pakować

*****
Rząd Tuska chce wyjaśnień od Amerykanów
Piotr Gillert

Nowy rząd nie pali się do rozmów z Waszyngtonem. Jak się dowiaduje „Rz”, Warszawa ma wątpliwości, czy Amerykanie mówią całą prawdę o tarczy

– Jesteśmy otwarci na wszelkie pytania – zapewnia w wywiadzie dla „Rz” amerykański negocjator John Rood.

Gdy latem tego roku prezydent Lech Kaczyński stwierdził podczas wizyty w Waszyngtonie, że sprawa tarczy jest przesądzona, wydawało się, iż zakończenie rozmów jest kwestią dwóch, może trzech miesięcy.

Kontrowersyjny raport

Jednak nowy rząd chce najpierw skonsultować sprawę bazy z NATO, Czechami, Niemcami, a także Rosją, a dopiero potem zasiąść ponownie do stołu z Amerykanami.

– W tak ważnej sprawie nie możemy się spieszyć. Zresztą mamy dużo czasu, choćby i do wyboru następnego prezydenta USA – twierdzą polskie źródła dyplomatyczne.

Jak się dowiadujemy, powrót do rozmów przed wizytą premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie na początku przyszłego roku jest mało prawdopodobny. Wątpliwości polskiej strony budzą między innymi informacje o systemie, jakie przekazują Amerykanie. Waszyngton podkreśla, że tarcza w Europie Środkowej ma być odpowiedzią na zagrożenie ze strony Iranu i nie ma technicznych możliwości zagrożenia Rosji. Nasze władze nabrały jednak wątpliwości co do tego, czy tak rzeczywiście jest.

Jedną z przyczyn jest opublikowany niedawno raport dwóch naukowców z prestiżowych amerykańskich uczelni, którzy dowodzą, że rakiety przechwytujące (czyli interceptory) z bazy w Polsce byłyby zdolne zniszczyć rosyjskie rakiety międzykontynentalne wystrzelone w stronę Ameryki.

Richard Lehner, rzecznik Agencji Obrony Rakietowej (MDA), wyjaśnia „Rz”, że wyniki przedstawione w raporcie są błędne, bo opierają się na teoretycznych wyliczeniach, a nie wynikach testów. Warszawa chce się jednak bliżej zapoznać z tymi kalkulacjami. Rząd Tuska sceptycznie podchodzi też do wyjaśnień Amerykanów, że tarcza ma głównie chronić europejskich sojuszników, bo teren USA będzie wystarczająco chroniony przez interceptory umieszczone w Ameryce.

Otwarci na pytania

W rozmowie z „Rz” John Rood zapewnia, że Amerykanie rzetelnie informują Polskę o systemie. – Jeśli jest jeszcze coś, co nasi polscy partnerzy chcieliby przedyskutować, jesteśmy otwarci na wszelkie pytania – dodaje.Większość amerykańskich ekspertów uważa, że tarcza rzeczywiście budowana jest z powodu irańskiego programu nuklearnego. – Bywa jednak tak, że system tworzony z myślą o jednym zagrożeniu może służyć także innym celom – mówi nam profesor Keir Lieber, współautor głośnego artykułu o amerykańskiej supremacji nuklearnej na łamach „Foreign Affairs”.

szkoła...

Blog | pedagogika emancypacyjna

Ostatnio mam okazję co jakiś czas prowadzić zajęcia ze studentami w budynkach szkół średnich. Nie są to uniwersyteckie zajęcia wyjściowe, prowadzone są poza moją macierzystą uczelnią w klasach wynajmowanych na sale wykładowe. Jakiś czas temu, po kilku zajęciach przeprowadzonych w pracowni języka polskiego, przyszło mi do głowy, żeby zbadać, jak wyglądają, np. w Gdańsku, a może w całym Województwie Pomorskim pracownie konkretnych przedmiotów. Pewnie nie wezmę byka za rogi, bo ilość materiału byłaby ogromna, ale kto wie, czy nie zajmę się mniejszą miejscowością lub nie zdecyduję na przyjrzenie klasom polskiego lub historii w części gdańskich szkół (pomijam na razie dostępność do materii badawczej). Nie marzy mi się uczestniczenie w lekcjach, chciałbym jedynie przyjrzeć się układowi sprzętów, wystrojowi klasy, krótko mówiąc, architekturze wnętrza i zastanowić, jakie jawne bądź ukryte komunikaty można odczytać z wizualnej powierzchowności sal szkolnych (temat wielokrotnie poruszany przez analityków hidden curriculum, ale wart rozważania nieustannie). Myślałem o przygotowaniu dokumentacji zdjęciowej i następnie zanalizowaniu materiału, którego częścią być może byłyby wywiady z nauczycielami- opiekunami klas, uczącymi w swoich salach. A może nawet przeprowadzenie wywiadów z dyrektorami placówek i zebranie danych dotyczących ich światopoglądu, sytuacji finansowej szkoły itp. itd. Oczywiście, nie traktujcie powyższych wynurzeń jako planu badań, bo metodologia powyższego leży, a jedynie rzucam hasła. Pomysły nieco kierują w stronę badań ilościowych więc może poprzestanę na jednej szkole i dogłębnym przyjrzeniu się rzeczywistości szkolnej architektury wystroju, sprzętów, ścieżek uczniowskich i szkolnego czasu. Zainspirowały mnie zdjęcia z badań TGI portrait, które widziałem w jednym z numerów “Kultury Popularnej”, gdzie można było zobaczyć jak wyglądają w różnych mieszkaniach stanowiska z komputerem i monitorem.Zupełnie niedawno zrobiłem nawet kilka zdjęć jednej z klas. Ale wymagają bliższego przyjrzenia się więc o tym napiszę może jutro. W tej chwili siedzę w klasie na ostatnim piętrze starego budynku jednego z gdańskich liceów i czekam na pojawienie się studentów. Za oknem ciemno, pora wieczorna i zaczynam przypominać sobie własną szkołę, którą kiedyś spróbowałem nawet opisać pobieżnie w opowiadaniu, przychodzą mi również do głowy opowiadania Schulza i obrazy chwil przeżytych w lekcyjnych salach. A niemało, bo kilkanaście lat spędziłem w klasach o identycznym układzie ławek i tak samo zorganizowanej hierarchii, gdzie nawet sprzęty milcząco porządkowały szkolną rzeczywistość. Pamiętam, że zawsze marzyłem, żeby zasiąść przy biurku na podwyższeniu katedry i zarządzać klasą, ale robić to tak, żeby jednocześnie zmieniać parszywą rzeczywistość. Chciałem przewrócić do góry nogami otaczający szkolny świat. I siedzę teraz na podwyższeniu, za dużym odrapanym biurkiem, w pracowni języka rosyjskiego, wśród map Rosji, plansz z alfabetem i zdjęć Federacji. Spogląda na mnie Puszkin wraz z Tołstojem i innymi literatami Rosyjskimi, wiszą dziwnie nad samowarem, który pamięta jeszcze lata "wielkiej przyjaźni". Wszystko przybrane marnym kwieciem i pożółkłymi księgami zapisanymi grażdanką, które kruszą się na półkach starych regałów. I jednocześnie nienawidzę szkolnych sal, gdzie spędziłem dzieciństwo i kawał młodości, a zarazem uwielbiam je. Bo pomimo wielu przykrości, jakich w szkole doznałem, pomimo prób dopasowania mnie do określonego pedagogicznego wzorca (chociaż teraz mam wątpliwości, czy nauczyciele rozumieli, skąd ów wzorzec się wywodzi), traktuję szkołę jako miejsce bezpieczne. Może wynika to z mojego kontaktu ze szkołą na stopie typowej dla ucznia, ale jednocześnie ucznia uczestniczącego w wielu pozalekcyjnych zajęciach, kołach zainteresowań. A podczas takich spotkań szkoła gubiła swoją gębę pruskiego kaprala i nabierała cech miejsca, gdzie rozwija się zainteresowania, spotyka ze znajomymi o wspólnym hobby, a od czasu do czasu uczestniczy np. w pozaszkolnych imprezach i dyskotekach. Jest zatem szkoła, jako budynek, ale jako instytucja, czymś co można odbierać skrajnie różnorodnie. Dlatego często, gdy zastanawiam się nad społeczną funkcją szkoły, pomimo moich idealistycznych antypedagogicznych poglądów, chcę by istniała. Wolę ją reformować niż samemu dać się zreformować ludziom pozbawionym dostępu do minimalnego chociaż oświecenia i poznania świata. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że gdyby szkoły nie było, wszyscy chętnie uczyliby się np. w sieci i poziom intelektualny Rodaków na tym by nie stracił. Wizja odszkolnionego społeczeństwa Illicha jest tak samo niemożliwa do spełnienia, jak wizja antypedagogicznej szczęśliwości i samodzielnego decydowania o przerabianym materiale, chodzeniu do szkoły i w ogóle o wszystkim z zachowaniem odpowiedzialności za siebie, co kreśli w swoich pracach np. Schoenebeck. Trudno mi jednak również uwierzyć, jak pisze m.in. Szkudlarek powołując się też na Giroux, że szkoła jest jeszcze miejscem spotkania ludzi z różnych grup społecznych, czymś w rodzaju miniatury społeczeństwa, gdzie negocjuje się sensy. Negocjacji nie ma. Jest zamordyzm pruskiego kaprala, który może i przebrał się we współczesne ciuszki i zamiast dyscypliny i linijki zostawiających czerwone ślady na pośladkach lub dłoniach, używa bardziej wysublimowanych metod psychologicznych, ale wciąż jest to pruski dryl. Jest też coraz wyraźniejszy podział na szkoły lepsze i gorsze, społeczne, prywatne i publiczne i na dobrą sprawę publiczna edukacja, jeśli świetna, to i tak ograniczona do grona spadkobierów dużego kapitału kulturowego (przy okazji Damian- dzięki za informacje o przedszkolu i nieformalnym doborze dzieci na podstawie "pochodzenia"- wykonywanej pracy i statusu rodziców, to porażające). Kończę ten wpis, bo ani nie mam pomysłu na szkołę, ani tym bardziej na świat bez niej. Może ze szkołą jest jak z demokracją. A słynny cytat Churchilla mógłby brzmieć tak: "Stwierdzono, że szkoła jest najgorszą formą edukacji, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu". Ale może jesienna pogoda tej zimy sprawia, że niebezpiecznie uciekam w konserwatywne meandry rozważań. Chociaż, kto wie, czy nie udałoby się połączyć klasycznych "pedagogicznych ogórków konserwowych" z wyszukanymi potrawami edukacyjnych eksperymentów. Ciekaw jestem, czy Piotr skonstruował już swoją pedagogiczną wizję niewielkiej szkoły. Jeśli to czytasz Piotrze, daj sygnał. Pedagodzy, zwłaszcza ci zbuntowani i poszukujący powinni się od czasu do czasu wzajemnie upewniać, że nie oszaleli...Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. -->

Pracuj więcej! Jak polityk PSL chce namawiać polaków do dłuższej pracy

Blog

Dzisiaj "Rzeczpospolita" publikowała wywiad z Jolantą Fedak, nowy minister pracy i polityki społecznej z PSL.

Rz: Rzecznik praw obywatelskich skierował niedawno wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie za niekonstytucyjne przepisów różnicujących wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Czy planuje pani wyrównanie wieku emerytalnego?

Jolanta Fedak: Będę namawiała Polaków, by pracowali dłużej. Prawdziwym problemem jest bardzo szybkie obecnie kończenie aktywności zawodowej, u kobiet nawet w wieku 55 lat. Tendencja w krajach europejskich jest natomiast taka, by wydłużać okres pracy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Myślę, że podobne rozwiązania zostaną przyjęte i w Polsce. Już teraz są zawody, w których pracuje się po 65. roku życia. Najczęściej są to ludzie z wyższym wykształceniem, specjaliści w swoich dziedzinach. Sądzę, że dzisiejszych zatrudnionych trzeba zawczasu uprzedzić o tym, że w kolejnych latach będzie podwyższany wiek emerytalny. Nie będziemy nikogo zaskakiwać. Będę konsultować te rozwiązania z pracodawcami i pracobiorcami. Nie chcę narzucać swoich pomysłów dotyczących polityki społecznej, wolę najpierw omówić rozwiązania z partnerami społecznymi. I w ogóle zamierzam jak najczęściej z nimi rozmawiać.

Premier w exposé zapowiedział, że w ciągu najbliższych 100 dni poznamy projekty reformy emerytalnej.

Rzeczywiście, tak będzie. W pierwszym tygodniu urzędowania skierowałam do konsultacji środowiskowych i społecznych projekt ustawy o zakładach emerytalnych. Przewiduje on nowe zasady wypłaty emerytur z II filaru od 1 stycznia 2009 roku. Konsultowany projekt zakłada wypłaty emerytur przez jeden publiczny oraz prywatne zakłady emerytalne. Doprecyzowania wymagają tablice przewidywanego dalszego trwania życia kobiet i mężczyzn.

Nowe zasady wypłaty emerytur spowodują, że osoby, które będą korzystały z tych świadczeń w pierwszych latach, otrzymają znacznie mniej pieniędzy, niż otrzymałyby na podstawie obecnych przepisów. Premier zapowiadał solidarną politykę społeczną. Co pani, jako minister odpowiedzialny za tę politykę, planuje zrobić, by pomóc tym osobom?

To wszystko zależy od szczegółów, od tego, jak będą wyglądały ostatecznie przepisy. Czy będą przewidywały np. emerytury małżeńskie. Mamy także dylemat, czy obniżyć emeryturę mężczyznom, by podnieść ją kobietom, które zazwyczaj pracują krócej i mają mniejszy staż emerytalny.

A co z ustawą o emeryturach pomostowych i wypłatą rent na nowych zasadach?

Te przepisy mają znacznie dłuższą historię. Od 1999 r. każdy rząd pracował nad tymi rozwiązaniami, żaden jednak nie dokończył reformy. Spadło to na początek funkcjonowania tego rządu, nie mamy już czasu. Musimy maksymalnie przyspieszyć pracę nad nowymi przepisami. Zastanawiamy się także nad kilkoma szczegółowymi rozwiązaniami. Mam nadzieję, że zostaną uchwalone w przyszłym roku.

Czy komisja trójstronna stanie się forum prawdziwego dialogu z organizacjami pracodawców i związkami zawodowymi?

Większość projektów dotyczących polityki społecznej powinna być przedmiotem obrad i uzgodnień na forum komisji trójstronnej. Tylko w takim dialogu uda się ustalić najlepsze rozwiązania. Dlatego nie chcę przesądzać ani o wieku emerytalnym Polaków, ani o wysokości płacy minimalnej, ani o innych wskaźnikach, dopóki nie poznam opinii komisji trójstronnej. Jesteśmy przecież w Unii Europejskiej, a w niej obowiązuje porozumienie i dialog. Nie widzę więc powodu, by takie same zasady nie obowiązywały w Polsce. Nie chcę też narzucać swojego zdania. Sądzę więc, że także związkowcy będą umieli znaleźć najlepsze z ich punktu widzenia rozwiązania. Chodzi o to, by ten dialog prowadzić, a ja nie chcę w nim zajmować z pozycji dominującej.

A co z listą zawodów uprawnionych do emerytur pomostowych wypracowaną na forum komisji trójstronnej?

Przyznam szczerze, że nie znam jeszcze tej listy. Ona jako pierwsza musi zostać uzgodniona na forum komisji. Prawdziwym miernikiem tego, kto ma przejść na emeryturę pomostową, powinna być opinia specjalistów od medycyny pracy. To oni najlepiej potrafią określić katalog osób, które koniecznie powinny mieć prawo do przejścia na te emerytury, ponieważ nie mogą już dłużej pracować w trudnych czy szkodliwych warunkach.

Prace nad reformą systemu emerytalnego trwają od lat. Zostało już przygotowane wiele opinii i ekspertyz mówiących, jak powinien wyglądać nowy system. Czy zamierza pani skorzystać z tego dorobku, czy też powoła pani kolejny zespół ekspertów do opracowania założeń tej reformy?

Nie chcę wyważać otwartych drzwi. Zgodnie z zasadą kontynuacji prac rządu będziemy korzystać z doświadczeń naszych poprzedników. Bez tego nam się nie uda rozwiązać wszystkich niuansów i aspektów tej reformy. Opracowana już np. lista zawodów staje się dla mnie punktem wyjścia do dyskusji. Może się bowiem okazać, że w związku ze zmianami na rynku pracy niektóre grupy zawodowe zechcą pracować dłużej. Dzięki temu zyskają więcej, niż gdyby przeszły na wcześniejszą emeryturę.

Trybunał Konstytucyjny orzekł ostatnio, że mężczyźni są dyskryminowani w dostępie do wcześniejszych emerytur. Stwierdził nawet, że jeśli mają przepracowane 35 lat, powinni mieć prawo do tego świadczenia w wieku 60 lat. Trybunał dał rządowi 12 miesięcy na zmianę tych przepisów. Co pani zamierza?

Okazuje się, że pod pewnymi względami dyskryminowani są także mężczyźni. W najbliższych tygodniach zostanie skierowany do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych odpowiedni projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS. Planujemy przejść całą ścieżkę legislacyjną do końca pierwszego kwartału przyszłego roku.

Poprzedni rząd wyłączył z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej nadzór nad ZUS i KRUS. Bez tego nadzoru trudno jednak prowadzić reformę emerytalną, która, jak wynika z zapowiedzi obecnej koalicji, ma objąć także rolników. Czy resort odzyska kontrolę nad emeryturami?

Nasze ministerstwo nie miało w ostatnich latach szczęścia. Przeniesienie nadzoru nad ZUS do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a kontroli nad KRUS do Ministerstwa Rolnictwa niekorzystnie wpływa na ciągłość decyzji. Ze wstępnych uzgodnień wynika, że nadzór nad ZUS wróci do ministerstwa, jednak wymaga to wcześniej nowelizacji przepisów. Jeśli zaś chodzi o KRUS, to trudno mi powiedzieć, jaki będziemy mieli wpływ na kształtowanie ubezpieczeń emerytalnych rolników. Z pewnością będzie to przedmiotem obrad Rady Ministrów. Dopuszczam możliwość, że większe gospodarstwa będą płacić większą składkę na KRUS.

Poprzednia minister pracy i polityki społecznej przygotowała pakiet zmian w kodeksie pracy i przepisach podatkowych, który miałby zachęcić Polaków do posiadania dzieci. Co z tym projektem?

Jest już w końcowej fazie konsultacji. Nie planujemy wprowadzać w nim wielkich zmian. Wydłużenie urlopów macierzyńskich to absolutnie konieczne rozwiązanie. Podobnie jest z możliwością finansowania żłobków i przedszkoli z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. Jeśli zaś chodzi o ulgę podatkową, czyli odpis od podatku dochodowego dla osób wychowujących dzieci, to przewidziane w tym projekcie rozwiązanie powinno zostać zmodyfikowane. Dzisiaj odpis przysługuje tylko płatnikom podatku dochodowego. Rolnicy, którzy nie płacą podatku dochodowego, nie zyskali prawa do tej ulgi. A przecież to w rodzinach rolników rodzi się stosunkowo dużo dzieci. Chcę, żeby polityka prorodzinna była spójna, ale przede wszystkim sprawiedliwa, czyli żeby obejmowała wszystkich. Jeśli chcemy, by w Polsce rodziło się więcej dzieci, to przede wszystkim potrzebne są konkretne rozwiązania podatkowe dla młodych rodzin. Jeżeli będą działały odpowiednio długo, z pewnością zachęcą młodych ludzi do posiadania dzieci.

W zeszłym roku Komisja Legislacyjna przygotowała projekt nowego kodeksu pracy. Jednak poprzedni premier, po tym, jak „Solidarność“ uznała go za zbyt liberalny, odłożył go do szuflady. Jak pani sądzi, czy warto wrócić do pracy nad tymi przepisami?

Jeszcze kilka lat temu nasz rynek pracy był zdominowany przez pracodawców, teraz zaczyna się rynek pracowników. Mam więc nadzieję, że w takiej sytuacji związki zawodowe nie będą już tak mocno broniły pozycji zatrudnionych i łatwiej będzie o wypracowanie rozsądnego kompromisu w kwestii nowego kodeksu.

Jak będzie wyglądało zapowiadane przez premiera zmniejszanie bezrobocia?

Wzrost gospodarczy samoistnie powoduje zmniejszenie bezrobocia. Ciągle jednak wiele osób z różnych względów ma kłopot z wejściem na rynek pracy. Bezrobocie w Polsce nie ma charakteru jednorodnego. W miastach jest ono znacznie niższe niż w niektórych regionach, bo tam sięga nawet 20 – 30 proc. Potrzebne są tutaj indywidualne metody pracy z bezrobotnymi, namawianie do zmiany zawodu czy nawet miejsca zamieszkania w kraju. Pomogą nam w tym pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego. Nastawiamy się na szkolenie służb obsługujących rynek pracy. Wszyscy ci, którzy mogą pracować, a więc także niepełnosprawni, powinni wejść teraz na ten rynek.

O podwyżkach dla nauczycieli (wywiad)

Kraj | Blog | Dyskryminacja | Prawa pracownika | Protesty

poniżej wywiad z NTO:

Nauczyciele chcą podwyżek o 50 procent

- Minister edukacji Katarzyna Hall zapowiedziała, że na razie nauczyciele dostaną tylko 3,3 proc. podwyżki, a kolejne 6 proc. po obniżeniu składki rentowej. Jak reagują na te prognozy pedagodzy?
- Nie możemy być z tego zadowoleni, bo już przed wyborami "Solidarność” podpisała z rządem PiS porozumienie, z którego wynikało, że nauczyciele dostaną 9,3 proc. podwyżki. Wtedy mówiliśmy stanowczo, że to nas nie zadowala. Nie zmieniliśmy zdania.

- ... i śpiewacie starą kabaretową piosenkę: "Czy warto było zmieniać rząd?”.
- Nie bardzo chce nam się śpiewać. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że przed wyborami każda partia stara się pozyskać liczny elektorat nauczycielski i zapowiada wysokie podwyżki, zapewniając przy tym, jak ważny zawód wykonujemy. Po wyborach politycy już o tym pamiętać nie chcą.

- Wierzy pani premierowi, który obiecał, że nauczyciele dostaną 15 procent podwyżki, a oszczędności na ten cel poszukają inni ministrowie?
- Podobno jeden minister już zrobił jakieś cięcia i trochę grosza na ten cel znalazł. Ale w to, że w innych resortach pójdzie równie gładko, nie chce mi się wierzyć. Uwierzymy dopiero, jak nauczyciele będą mieli zapisaną podwyżkę czarno na białym, a w końcu poczują te pieniądze w kieszeni. Dziś nie wiadomo, czy dostaniemy 3,3 procent czy 15. Nie ma też pewności, czy wzrośnie subwencja oświatowa, kwota bazowa czy pensja zasadnicza nauczyciela.

- A jeśli pensja wzrośnie o 15 procent?
- To tak naprawdę i tak nauczycieli nie zadowala. Chcą wzrostu wynagrodzeń o 50 procent.

- Nie przesadzacie z tymi żądaniami?
- Nie, bo nauczyciel stażysta zarabia obecnie 1218 zł brutto, czyli na rękę dostaje około 900 zł. Za takie pieniądze zdolny młody człowiek uczący matematyki czy języków obcych do szkoły nie przyjdzie. Młodzi nauczyciele mówią wprost: Mamy dość. Albo dostaniemy podwyżki, albo poszukamy pracy w firmach w Polsce lub za granicą. Kogoś, kto zarabia 900 zł, nie zatrzymamy podwyżką o 15 procent.

- Czy nowy rząd powinien więc szykować się do strajku w oświacie?
- Będziemy o tym rozmawiać z nauczycielami, ale strajku generalnego wykluczyć nie sposób, bo środowisko jest zdeterminowane. Pojawiają się różne propozycje protestu: możemy odmówić klasyfikowania uczniów lub zastrajkować w czasie matur. Wiele zależy od tego, co na spotkaniu ze związkowcami w pierwszych dniach grudnia zaproponuje pani minister Hall.

Atak zombie na centrum handlowe

Blog

24 listopada zombie zaatakowały pewne warszawskie centrum handlowe. Trwający około 7 minut przemarsz wśród okrzyków "kupuj więcej!" czy "gdzie jest promocja?!" to protest przeciwko nadmiernej konsumpcji, zorganizowany z okazji międzynarodowego Dnia Bez Kupowania. Później zombie zostały wyprowadzone przez ochronę, nie szczędzącą niecenzuralnych akapitów.

Relacja wideo: http://youtube.com/watch?v=UDfD5-q6daA
Więcej o Dniu Bez Kupowania: http://bnd.obin.org/pl/bnd/bnd-2005

Wszechpolacy w PSL

Kraj | Blog

Paweł Sulowski, Cyprian Gutkowski i Ryszard Chojnacki z MW przeszli do klubu PSL w Sejmiku. Gutkowski jest znany nam z akcji przeciw Kobietom na Falach, ataków na Paradę Równości, manifę i rolę w represji akcji IU przed MEN. (Ten gruby, przepraszam za słowo ale żeby ludzie widzieli o kim pisze.) Silowski i Gutkowski wcześniej dostali pracę w MEN dzięki znajomości z Giertychem.

Pozdro dla warszawskich liberałów, których głosowali na PSL. Mają tyle konserwatystów w PSL jak w PiS.

Możesz uratować konia!

Blog

Bianka ma niecale 2 lata
do konca zycia zostaly jej 2 dni
chyba ze... uda nam sie zebrac 2 tysiace zl

sprawa Gniadoszka zakonczyla sie wspaniale - trafil w prywatne rece i
juz przebywa w warszawskiej klinice.

dzieki temu pieniazki ze zbiorki na niego mozemy przekazac innej
potrzebujacej biedzie. czy zdazymy dozbierac na Bianke?

http://www.nasza-szkapa.idl.pl/gallery/thumbnails.php?album=108
dzis o godzinie 2:00 miala wyruszyc w podroz do ubojni.
wyprosilam 2 dni.
zostala zaliczkowana: 200zl

w 2 dni 2 tysiace

uratujemy Bianke?

Fundacja "Nasza Szkapa"
ul. morcinka 1/3
44-330 jastrzębie zdrój

numer konta:
52 1020 2472 0000 6602 0184 8472

pko bp sa
oddział 1 rybnik

dla wplat zza granicy
nr IBAN: PL52 102024720000660201848472
kod SWIFT (BIC Code): BPKOPLPW

Powszechne zwątpienie w zbrodnię w Afganistanie

Blog | Militaryzm

Narasta powszechne zwątpienie w winę żołnierzy oskarżonych w zbornie wojenną w Afganistanie. Wprawdzie nie ujawniono nowych faktów w tej sprawie, ale "opinia publiczna" otrząsnęła się już ze stanu niepewności. Media w końcu przełknęły chrzest bojowy naszej armii i przypomniały sobie o swojej właściwej roli.

Oto bowiem w niedzielnych wiadomościach zostaliśmy poinformowani o nagim fakcie: "coraz mniej ludzi wierzy" w zbrodnię w Afganistanie. Na poparcie tej tezy pokazano przedstawiciela stowarzyszenia "pokolenie 89", który w imieniu młodych w kraju wyraził wsparcie moralne dla oskarżonych - wszystko w ramach odpowiedniej kampanii. Szczerze i dość jednoznacznie wypowiedział się też jeden z generałów. Liczy na to, iż zarzuty - jak to ujął - zostaną "jakoś zminimalizowane albo unieważnione".

Twoja stara, fakolce fakolce fakolce. O współczesnej szkole

Blog

Jak bardzo można zbluzgać nauczyciela? Mój kumpel Amarelo codziennie testuje tą granicę. Profesor R. wysłuchuje od niego obelgi w stylu "zamknij się suko" , "shut up you bitch", "fuck you", i tym podobne mniej lub bardziej wyuzdane wyzwiska. Do tego Amarelo śmiejąc się pokazuje mu ciągle fakolce (tak, to ten gest, środkowy palec do góry). Czasem woła "fakolce fakolce fakolce", macha rękami w wiadomym geście i śmiejąc się biega dookoła.

Wyzwiska służą raczej prowokowaniu wszytkich naokoło, przegrywa ten, który nie umie odpyskować tak żeby rozśmieszyć innych (bo nie chodzi o to aby obrażać). Zresztą Amarelo jest przy tym sympatyczny, on to robi przecież dla jaj, i mu sie to udaje- jest mega- zabawnie, nawet ofiara ma zwykle banana na twarzy. Do tego non-stop latają disy w stylu "twoja stara przeszła Need for Speeda na piechotę" (Need for Speed to takie komputerowe wyścigi samochodowe, znana gra). Ot, disowanie- klimaty obecnych gimnazjów, do których chodzą niektórzy z teamu.

Czy od tego zawalił się budynek (prywatnej) szkoły? Nie, ale za to jest po prostu luźno i fajnie. To taka szkoła w wersji rasta, gdzie sztuk walki uczy nas dred. On intuicyjnie wie jak uczynić życie fajnym. Gdy czasami walczący schodzą do parteru i leżą zwarci na ziemi, to wszyscy po cichu wychodzą z sali , wołając im "nie krępujcie się" i gasząc światło. Zwykle to uspokaja walczących natychmiast.

Jeśli ja kiedykolwiek robiłbym szkołę, to byłaby właśnie taka- tu nauczyciel robi z nimi to samo co uczniowie, jest raczej jednym z kumpli niż kimś w hierarchii. Swoją pozycję w grupie zawdzięcza temu co umie, sam musi wywalczyć szacunek. Wg mnie tylko takie "prawdziwe" szkoły uczą życia. Bo w życiu trzeba umieć pyskować, być wygadanym, wesołym, umieć rozbawić ludzi, zyskać posłuch, przekonać.

A ta szkoła z hierarchią? Stworzyli ją ci, którzy inaczej nie umieliby zyskać sobie posłuchu niż totalitaryzmem i strachem. Oni nie chcą w niej dialogu, kwestionowania tam nauczanych rzeczy, przecież nie zawsze aktualnych.

Polskie szkoły to z tego co mi mówili znani pedagodzy, to jest to edukacyjny XIX wiek. Tutaj nie jest wesoło tak jak u nas, na lekcjach panuje smutek raczej. naze szkoły państwowe nie uczą rozmowy, tutaj są monologi. To nie jest taka szkoła która widziałem na wymianie za granicą, gdzie na lekcji się siedzi w klasie i wszyscy sobie dyskutują na dany temat. O nie!

Być może dlatego nasza polityka to taki dramat, wszak politycy to absolwenci polskich szkół. W Niemczech, gdzie byłem uczniem na wymianie, postawiono na pracę w grupach, uczniowie razem robią projekty działając w teamie, ucząc się odpowiedzialności i współpracy. U nas tego nie było. Dyskutować można było w zasadzie jedynie na przerwie, na lekcjach nie było za bardzo rozmowy.

Polska szkoła nie uczy życia w społeczeństwie, tego się trzeba nauczyć samemu. Nie wszystkim wychodzi, sam się tego nauczyłem bardzo późno. Znam setki ludzi których szkoła nie nauczyła życia, a sami się też nie nauczyli. Są zamknięci w sobie, żyją w czterech ścianach, z dala od innych. Nie nabrali wiary we własne siły, niemal nie żyją jako istoty społeczne.

A taką wiare można nabrać w liberalnej szkole, takiej w której się robi to co się lubi. I mówi się to co chce. Takiego wewnętrznego powera, tej siły duchowej, wiary w siebie, nabiera się np. robiąc różne sporty i inne zajawki jakie się lubi- wówczas jest się siebie pewnym, gdy się widzi ile można osiągnąć. Nawet do siebie samego trzeba się samodzielnie przekonać, że można być takim jak inni, ci najlepsi, lub co najmniej ci dobrzy w czymśtam.

Szkoda, że dla wielu jedyną metodą na np. osiągnięcie w danej dziedzinie na tyle dobrego poziomu by uwierzyć w siebie, jest szkoła prywatna, prywatne lekcje poza szkołą, skejtparki i inne tego typu rzeczy. Szkoła? Oj, nie ta epoka, nie te zajawki.

Różne sporty trenuję od lat. Nie mogę wyjśc z wrażenia, gdy widzę jak 13-letnie dzieci są bardziej wyszczekane i sprytniejsze w gadce ode mnie. Aż trudno im czymkolwiek zaimponować, bo w sporcie też są dobre- trenują od wieku 4 lat. Znajome 16-latki są w gadce tak samo sprytne jak osoby o dziesięć lat starsze, mają swoje, przemyślane poglądy polityczne, znają całą kulturę alternatywną.

Ja w ich wielu to byłem lekkim zjebem, czytywałem przynoszoną przez rodziców z pracy konserwatywną prasę i wierzyłem w jej tezy o zgniliźnie obyczajowej współczesnej młodzieży, mając jakąś część swej klasy za zdegenerowane śmieci. Ciekawym czy te gazety dalej takie bzdety wypisują, nie czytuję ich od kilkunastu lat. Współczuć tym którzy ich osądom wierzą. A życia nauczył mnie dopiero internat. Media jakoś tych klimatów ani trochę nie łapały.

A tutaj proszę- ci wszystko rozkminili, ot, pokolenie portali spolecznosciowych, gadu-gadu, forów, Googla i dyskusji pod blokami. Ja w wieku 13 lat nie wiedziałem co to gandzia, ci niekiedy jarają jak parowozy i wiedzą o paleniu więcej ode mnie. Ostatnio byłem przerażony gdy musiałem się opiekować 13-latkiem dla którego ja, rastuch, pewno byłem nudziarzem. Oj, straszne to uczucie, wierzcie mi.

Czasami się martwię że gdy dorosnę, to młodsze pokolenia, wychowane w całości w wolnej Polsce, moją generację z pogranicza komunizmu wypchną do zmywaków jako niepełnosprytnych. Skoro mając tyle lat są tak wygadani i wiedzą niemal wszystko, to co będzie za dekadę? Martwi mnie też los tych młodych, którzy tkwią poza tym całym pokoleniem bajków, skejtparków, snołbordów, forów dyskusyjnych i fakolców. Od razu są odrzuceni, bo poza tą kulturą.

Ras Fufu, Warszawa

"Edukacja przyszłości?(...)" mp3 z "Warszawskiej Edukacji 2.0"

Blog | moje teksty

Poniżej, korzystając z odtwarzacza, możecie wysłuchać mojego wystąpienia "Edukacja przyszłości? Świadomość, aktywność, wymiana, współpraca". Nagrania dokonano podczas konferencji "Warszawska Edukacja 2.0" szesnastego października 2007 roku. Do wystąpienia dołączony jest komentarz/ podsumowanie Edwina Bendyka.Jakość nie jest najlepsza, a mój sposób mówienia, o czym się przekonacie, pozostawia wiele do życzenia (czemu tak jest- wyjaśniam w nagraniu). Niebawem postaram się połączyć dźwięk z pokazem slajdów, info pojawi się w HIPERbLOGu.Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. -->

Aresztowanie z użyciem paralizatora

Blog

Polska policja posiada od pół roku paralizatory Taser X-26. Takim urządzeniem miesiąc temu posłużyła się kanadyjska policja do obezwładnienia Polaka na lotnisku w Vancouver. Mężczyzna zmarł.

Ten film pokazuje jak amerykańska policja używa paralizatora.

Wideo.

Rydzyk wysyła smsa do "Szkła kontaktowego"

Blog | Ironia/Humor

Rydzyk wysłał smsa do programu emitowanego w tv TVN 24 "Szkło kontaktowe" o treści - "Jesteście judzicielami i kłamcami". Sms nie został przyjęty żali się swoim słuchaczom o. Rydzyk, "niby taka obiektywna telewizja". Sama teleweizja twierdzi, że od razu wiedziała kto jest nadawcą owej wiadomości i dlatego sms nie został wyemitowany, musieli pozostać przy swoim skoro jak wielokrotnie powtarza Rydzyk ich program jest nieobiektywny, kłamliwy i oszczerczy.

Więcej na blogu Głos Rydzyka

Kanał XML