Blog

O czym wiedział każdy przedszkolak w Polsce?

Blog

Media głównego nurtu "odkryły" dziś coś, o czym wiedział każdy przedszkolak. Mianowicie:

Ruch Palikota okazał się być formacją, której powstanie zainicjowano w gabinecie Donalda Tuska po to, by przykrywała wpadki rządu.

Ową "rewelacje" mieli objawić światu rozczarowani członkowie ruchu, którzy przeszli do konkurencji politycznej. No cóż, dla nas żadna to rewelacja. Nie trzeba być starym wyjadaczem politycznym, by zrozumieć, że Tusk potrzebował strategii awaryjnej, na wypadek nieuniknionego spadku popularności własnej partii (a przecież jest to regułą dla partii rządzących). My sami pisaliśmy o tym, że:

Najnowszym graczem na tym fałszywym rynku jest Janusz Palikot, oczywisty zwolennik neoliberalnej polityki, członek pokrętnej klasy posiadaczy, który wzbogacił się na pracy zwykłych ludzi, zachowując dla siebie większą część wypracowanej przez nich wartości, podczas gdy pracownicy musieli się zadowolić nędznymi zarobkami. Nie przestając ani na chwilę być wrogiem klasy pracującej, udało mu się utworzyć coś w rodzaju soft-lewicy, pozbawionej rzeczywistej polityki społecznej i zdolnej przekupić jednych i przypodobać się drugim. W efekcie powstała mieszanka liberalnego stylu życia i neoliberalnej ekonomii, która pozostawia gospodarcze status quo nietknięte i nie stanowi żadnej odpowiedzi na materialne warunki egzystencji pracowników i większości społeczeństwa. Janusz Palikot stara się wykorzystać popularne tematy, takie jak legalizacja marijuany, czy ruch lokatorski, by walczyć o wpływy i władzę. Nie jest jednak w stanie dostarczyć realnych rozwiązań dla tych problemów.

Ruch Palikota, to Platforma-bis, w opakowaniu lewicy kulturowej, która całkowicie pozbawiona jest lewicowości społecznej. Jest to twór, który w niczym nie zagraża antyspołecznej polityce gospodarczej, a jednocześnie dostarcza pożywki prawicowym analfabetom, którzy kojarzą lewicę obyczajową z obroną istniejącego systemu ekonomicznego wyzysku. Oddaje więc tylko nieocenione przysługi naszym wrogom.

Im szybciej skończy się farsa pod tytułem "Ruch Palikota", tym lepiej. A wszyscy ci, którzy dali się nabrać na jego tematy zastępcze niech odejdą w niesławie razem z nim.

Antyfaszystowscy kibice MTZ-RIPO potrzebują pomocy

Blog

Antyfaszystowscy kibice MTZ-RIPO potrzebują pomocy. Ich prezes wycofuje się z klubu i fani zbierają kasę, żeby przejąć klub. Jeżeli nie uda im się uzbierać określonej kwoty to MTZ-RIPO przestanie grac w oficjalnych rozgrywkach (zniknie). Do tej pory godnie reprezentowali antyfaszystowska scenę kibicowską stawiając czoła licznym skrajnie prawicowym przeciwnikom.

Chłopaki z MTZ-RIPO zwrócili się o pomoc do swoich ziomków z Rosji i m.in. Polski. Nie pozwólmy by tak zasłużony klub dla ruchu antyfaszystowskiego mógł tak po prostu upaść. Niech każdy postara się wyskrobać z portfela, chociaż symboliczną złotówkę na szczytny cel. Płatności można dokonywać na specjalnie utworzone konto w systemie WebMoney w euro i w dolarach.
Numery kont:
Z896048917559 - USD
E410716847309 – EUR
Osoby, które nie posługują się systemem WebMoney mogą wesprzeć MTZ poprzez zakupienie gadżetów-cegiełek dostępnych na Defensywa Streetwear (przez ich facebookową grupę lub na stoisku na wybranych koncertach) lub wrzucając do puchy, która będzie przy wejściu w Radiu Luxembourg w Warszawie od koncertu Stage Bottles (03.03.12) na większych imprezach.
http://www.facebook.com/defensywa

Janusz Kotowski nie reprezentuje mieszkańców Ostrołęki

Blog | Tacy są politycy

Wybory czy to samorządowe czy to parlamentarne zawsze są tym samym. Oddaniem władzy grupie ludzi na określony czas. Wybory mają to do siebie, że uczestnicząc w nich dajemy władzy legitymizację przez co może ona robić co jej się żywnie podoba. Udowodnił to m.in. prezydent miasta Ostrołęki Janusz Kotowski. Wszystko zaczęło się od nieszczęsnego ronda.

Ronda mają to do siebie, że bardzo często nadaje im się patronów podobnie jak ulicom stąd też mogą one być wykorzystywane jako element propagandy. Zarówno w Polsce jak i Ostrołęce mieliśmy wiele ulic i placów imienia stalinowskich zbrodniarzy, które to miały na celu utrzymywać w świadomości społecznej "zasługi" bojowników o "socjalizm". Dziś zmienia się nazwy ulic i placów. Ostrołęka jest jednym z najbardziej kuriozalnych ponieważ o ile większość pozostałości takie jak ulice Findera zostały pozamieniane na w większości na żołnierzy polskiego podziemia antynazistowskiego to plac w środku miasta został nazwany imieniem Lecha Kaczyńskiego.

O nieszczęsnym rondzie dowiedzieliśmy się z sieci i nie wiedzieliśmy czy się śmiać czy płakać. Oto mieszkaniec Ostrołęki wnioskował aby rondo na Osiedlu Leśnym zostało nazwane imienia Omulwii. Jest to mała rzeka, jeden z dopływów Narwii nad którą mieszkańcy Ostrołęki wyjeżdżają latem ponieważ Narew jest za bardzo zanieczyszczona. Nazwa dla ronda wydawałaby się bardzo adekwatna. Drugą propozycją było rondo im. Byłych Więźniów Politycznych. Jako anarchiści moglibyśmy tę opcję poprzeć ponieważ "politycznymi" prze cały okres istnienia PRL-u byli też nasi. Prezydent miasta musiał jednak kierować się swoimi hurrapatriotycznymi zboczeniami i uparł się na rondo im. Łupaszki.

Z całej sprawy nie byłoby wiele problemów gdyby nie fakt, że Łupaszka to przedewszystkim bohater narodowej prawicy w wielu środowiskach budzący emocje i na pewno w ogóle nie związany z Ostrołęką, a już tym bardziej Osiedla Leśnego. Radna SLD argumentowała, iż mieszkańcy osiedla nie zgadzają się z propozycją urzędu. Prezydent miasta jak zwykle ma takie rzeczy w dupie.

Autor drugiej propozycji powiedział "Mogę uznać "Łupaszkę" za bohatera, ale nie na naszym terenie. Dzięki nam weteranom walczącym o Polskę, macie państwo "stołki". Dziś niestety nie ma dla nas szacunku."

Doszło nawet do tego, że przewodniczący rady osiedla złożył do ratusza pismo jakoby radni przystali na propozycję prezydenta. Okazało się jednak, że radni o niczym nie wiedzieli. Przewodniczący rady osiedla złożył prawdopodobnie fałszywe zeznanie mówiąc jedynie, że prowadzi konsultacje z radnymi czy nie chcą zmienić zdania.

Podczas Rady Miejskiej, która zagłosowała za propozycją prezydenta wypowiedział się nawet Arkadiusz Czartoryski jako historyk. Nikt nie zwrócił jednak uwagi na to, że Arkadiusz Czartoryski reprezentuje środowisko Marszu Niepodległości - osoby głoszące poglądy neofaszystowskie, wrogie demokracji i społeczeństwu.

Janusz Kotowski stwierdził, że postawiłby cały honor, że major Łupaszko nie mordował kobiet i dzieci, a za owe teorie odpowiada ubecka propaganda.

Nie wnikamy czy Janusz Kotowski podobnie jak jego kumpel Czartoryski jest człowiekiem bez honoru lub niedoukiem chcemy zaznaczyć, iż 5 Wileńska Brygada Armii Krajowej odpowiada za morderstwo 27 cywilów (w tym czteroletniego polskiego dziecka) we wsi Dubinki na Litwie. Opisuje to Longin Tomaszewski, który jest ekspertem w dziedzinie badań nad działalnością polskiego podziemia na Wileńszczyźnie, a z ubecją ma mniej wspólnego .

Sprzeciwiamy się podejmowania decyzji wbrew woli lokalnego społeczeństwa oraz honorowania morderców. Uważamy, iż Janusz Kotowski prowadząc taką politykę jednoznacznie pokazuje jak będą wyglądały rządy jego partii gdy ta wróci do władzy. Tusk i jego ekipa próbują przepychać ustawy poza społeczną konsultacją. Prawo i Sprawiedliwość postępuje podobnie tam gdzie rządzi.

Czarne Kurpie

Warszawscy chłopcy i ich małe brudne 88

Blog | Rasizm/Nacjonalizm

Felieton Lukrecji Sugar

Marsz wpisujący się w atmosferę nagonki prowadzonej przez skrajną prawicę w całej Europie, a skierowaną w europejskich muzułmanów. Złowrogim symbolem tej nagonki stała się niedawna masakra dokonana przez norweskiego narodowca imieniem Andreas Breivik. Symbole i hasła skandowane na marszu w Warszawie różniły się od tych, które głosi Breivik w czasie swojego procesu jedynie większą wulgarnością oraz agresywnością z jaką były artykułowane. Wydarzenia, które miały miejsce w trakcie marszu opisał wczoraj dosyć dokładnie dziennikarz Gazety Wyborczej zauważając, że marsz był przede wszystkim wydarzeniem, w którego centrum stało podsycanie waśni narodowościowych, manifestowanie agresywnej homofobii oraz szerzenie terroru na ulicach miasta.

A jednak, poniedziałkowa relacja w Wyborczej chybiła w dwóch zasadniczych momentach. Po pierwsze, przedstawiła atak na lokal Krytyki Politycznej jako odosobniony epizod. Po drugie, faktyczni organizatorzy kolejnego najazdu skrajnej prawicy na Warszawę, pozostali w relacji nie nazwani.

Tak się składa, że kontekst w jakim należy postrzegać atak na kawiarnię ‘Nowy Wspaniały Świat’ oraz owa, nie nazwana w prasowej relacji, frakcja nacjonalistycznego frontu, prowadzą nas do tego samego punktu.

Kolejny odcinek serialu

Jeszcze nie tak dawno, na jesieni zeszłego roku, sporo pisano o regionach w kraju, w których działalność rodzimych „narodowców” nabrała nowego wymiaru. Chodziło tu zarówno o wzrost natężenia tych działań jak i coraz lepiej zaplanowany, zorganizowany i skoordynowany ich charakter. Pobicia, podpalenia, nanoszenie w miejscach publicznych swastyk i i symboli będących ich jej współczesnymi odpowiednikami, zamalowywanie tablic w języku litewskim, atakowanie antyrasistowskich manifestacji, zastraszanie osób publicznie protestujących – oto tylko niektóre odnotowane przejawy tych działań. Wskazywano najczęściej na rejon Podlasia oraz miasto Białystok, w których to skoordynowane serie skrajnie prawicowych aktów przemocy były najbardziej spektakularne. Tu i ówdzie pojawiły się też informacje, że sytuacja zmierza w podobnym kierunku także w Lublinie czy Rzeszowie.

Pół roku temu sytuacja na Podlasiu wciąż wydawała się być jedynie przestrogą dla pozostałych regionów kraju. Dziś należy tę perspektywę zweryfikować. Stała się już sytuacją symptomatyczną. Skrajna prawica rozochociła się na dobre. Mapa z naniesionymi na nią miejscami tego typu zajść staje się coraz bardziej gęsta. Od kilku miesięcy areną ataków stała się także stolica.

Gdzieś na przełomie października i listopada 2011 doszło do zastraszenia i próby pobicia uczestników publicznej debaty w Radiu „Roxy”. Wśród zastraszonych byli między innymi Kazimiera Szczuka i Max Cegielski. Sprawa odbiła się dużym echem w mediach.

Kilka dni później w samym centrum miasta dochodzi do pobicia osób uczestniczących w queer-feministycznym teatrze ulicznym. Jedna z uczestniczek dostaje wyjątkowo silne kopnięcie w brzuch.

Niespełna tydzień później obrzucona zostaje kamieniami kawiarnia na ulicy Poznańskiej, miejsce spotkań środowiska LGBTQ. Ma to miejsce w tle terroru, który narodowcy rozpętali tego dnia w całym centrum miasta. Ten dzień to 11 listopada. Doszło wielu prób atakowania „wrogów narodu”. To, że prawie nikt nie odniósł obrażeń było możliwe tylko dlatego, że w mieście zorganizowały się setki antyfaszystów, które skutecznie odpierały ataki. Między innymi ataki na blokadę na ulicy Marszałkowskiej.

Kilka dni później, przy ulicy Chmielnej, trzech napastników atakuje klientów alternatywnej wegańskiej kawiarni „Miasto”. Dwie osoby zostają pobite za to, że rozmawiają ze sobą po niemiecku. Sytuację ratuje fizyczna interwencja kelnera, który zmusza napastników do ucieczki.

Trzy dni później dochodzi do ataku na warszawskiego bikera, którego podejrzewano o antyfaszystowskie poglądy, a więc należało go za to pobić. Sytuacja ma miejsce ponownie w samym centrum miasta.

W styczniu na ulicy Wilczej dochodzi do ataku na młodych związkowców wracających z pikiety Związku Syndykalistów Polskich. Napastnicy są niebezpiecznie uzbrojeni.

Na początku lutego, kolejny atak. Tym razem na wolnościowców biorących udział w proteście przeciwko ACTA. Dochodzi do pobicia, zastraszenia, zabrania transparentów.

Wreszcie 19 lutego, 2 dni temu, zorganizowana zostaje demonstracja, której trasa zostaje demonstracyjnie doprowadzona pod samą kawiarnie „Nowy Wspaniały Świat”, która od samego jej powstania jest obiektem nienawiści warszawskich „narodowców”. Co się wydarzyło, opisano w GW. To czego nie podała GW opisują sami współorganizatorzy marszu na swoim portalu Droga Legionisty” ogłaszając dumnie, że jeszcze „jakiś pedał dostał w cymbał”.

Wszystkie opisane zajścia miały miejsce w centrum Warszawy na przestrzeni 2-3 miesięcy i są zapewne jedynie kroplą w morzu tego co dzieje się na peryferiach oraz tego co nie wypływa do opinii publicznej.

Ale co ważniejsze, wszystkie te zajścia miały swoich świadków i niektóre z nich zostały zarejestrowane na kamerach (atak na cudzoziemców na Chmielnej, .atak na osoby protestujące przeciwko ACTA, atak na kawiarnie NWS). Dzięki tym relacjom, wiadomo, że za tymi atakami nie stoją ani działacze mazowieckiego ONR ani NOP (co nie znaczy, że ataki te ich nie cieszą). W rzeczywistości stoi za nimi dużo „ciekawsze” środowisko, któremu przyświecają jeszcze ciekawsze cele. O tym, co to za środowisko, za moment. Najpierw małe podsumowanie tego co powyżej: Kolejny atak na kawiarnię Krytyki Politycznej „Nowy Wspaniały Świat” (dochodziło do nich już wcześniej) nie był jedynie, jak napisała GW, związanym z marszem „wybiciem szyby” (przedstawiciel jak zwykle świetnie zorientowanej policji twierdzi wręcz, że nie miało to związku w czymkolwiek… sic!). Atak na centrum kultury był kolejnym odcinkiem starego neofaszystowskiego serialu pod tytułem „oczyszczamy miasto z brudów”. Serialu, który już dawno nie był wyświetlany, ale wrócił właśnie z hukiem na ulice polskich miast.

Niewidzialna frakcja

Odnośnie kwestii, wielkich nieobecnych. Według dziennikarza GW uczestnicy marszu, należeli do takich organizacji jak ONR, NOP czy MW. Jest to błędne oszacowanie. Członkowie wymienionych ugrupowań, owszem, wystąpili w sobotnim marszu, ale w charakterze maskotek. W charakterze maskotek na politycznej akcji zorganizowanej, zaplanowanej i zdominowanej pod każdym względem przez środowisko tzw. autonomicznych nacjonalistów (dalej AN).

To oni byli siłą tej manifestacji i uczynili z niej rasistowski karnawał. Dziesiątki uczestników marszu miało na sobie kurtki z napisem White Patriot, o krzyżach celtyckich, rasistowskim symbolu zakazanym zarówno w Czechach jak i w Niemczech, nie wspominając. Nawet idąca na czele marszu organizacja „Polacy na Rzecz Serbskiego Kosowa” była tu w pewnym sensie figurantem. Faktycznymi organizatorami i motorami marszu, a więc i tymi narzucającymi mu ultra-nacjonalistyczny, anty-muzułmański i rasistowski charakter, byli ludzie zorganizowani w warszawskim środowisku skupionym wokół grupy autonomicznych nacjonalistów (AN), grupy o nazwie „White Legion” oraz portalu „Droga Legionisty”. Dla jasności dodajmy, że struktury te przenikają się nawzajem tworząc właśnie dosyć dobrze zorganizowane środowisko. Zorganizowane bez formalnej, widocznej na zewnątrz struktury.

W przeciwieństwie do niepoprawnie napalonych wizją swojej wydumanej siły politycznej pryszczatych chłopców z ONR, NOP i MW, których polityczne aspiracje wymuszają ciągłe pudrowanie prawdziwego oblicza własnych organizacji, środowisko skupione wokół White Legion, AN i portalu Droga Legionisty wcale nie ukrywa swoich fascynacji ideami NS. Wystarczy poczytać ich relacje, spojrzeć na używaną symbolikę, przyjrzeć się preferowanym metodom działania czy nawet napisom jakie noszą na swoich ubraniach. Ich faszyzowanie odbywa się jednak właśnie w sposób autonomiczny czyli poza formalnymi strukturami. Ma to wiele praktycznych zalet. Czyni ich nie tylko niewidzialnymi dla dziennikarzy GW, ale i mniej zauważalnymi dla państwowych stróżów porządku rzekomo odpowiedzialnych za zapobieganie szerzeniu idei rasistowskich i neofaszystowskich. Czyni ich to też trudnymi do sklasyfikowania przez młodych ludzi, na przykład kibiców, którzy mniej lub bardziej świadomie biorą udział w ich działaniach tworząc masę, w której skrajnie prawicowi bojówkarze mogą się wtopić. Podsumowując: nieformalne struktury pozwalają temu środowisku efektywniej działać.

I działają. To właśnie nasi enigmatyczni, faszyzujący „autonomiści”, stoją za większością aktów terroru, które zostały wymienione w pierwszej części felietonu. Jak i za wieloma innymi, które bądź „nie były na tyle medialne”, aby trafić do prasy, bądź ich ofiary z różnych powodów nie zdecydowały się na ich nagłośnienie. Kto jednak żyje w stolicy i ma oczy otwarte ten musiał zauważyć, że zaroiło się w tym mieście ponownie od damskich bokserów spod znaku „Białych Patriotów”, którzy nie szczędzą ostatnio kopnięć i pięści ani młodym związkowcom ani pokojowym osobom ze środowiska LGBTQ.

Jednak odrzucenie ONR-owskich mundurków i NOP-owskiego stylu skinhead, mające służyć efektywności działania (czytaj: szerzenia terroru) nie czyni „Białych Patriotów” niewidzialnymi. Jako ilustrację do tego felietonu zamieszczam prace z prezentowanej niedawno w jednej z warszawskich kawiarni wystawy autorstwa popularnego stołecznego fotografa serbskiego pochodzenia. Wystawa miała tytuł „Twarze zasłaniające słońce” i cieszyła się dużym powodzeniem. Zdjęcia wykonano podczas egzorcyzmów jakie prowadzili warszawscy AN pod pomnikiem Romana Dmowskiego, a zatytułowane są „Warszawscy chłopcy i ich małe brudne 88”.

Za: https://lukrecjasugar.wordpress.com/

Food Not Bombs - podejmijmy akcję polityczną zamiast charytatywnej

Kraj | Blog | Ekologia/Prawa zwierząt | Militaryzm

Nad publikacją przemyśleń w temacie „Jedzenie Zamiast Bomb” zastanawiałem się od dłuższego czasu, jednak to tekst z „Wyborczej” i reakcja polskich najemników (czyt. wojska polskiego) na komentarze w Internecie na ich temat, sprowadziły ostateczną reakcje i próbę rozprawy z ideologicznym podłożem akcji Jedzenie Zamiast Bomb.
Sama akcja odbywa się w wielu miastach Polski od kliku, przez kilkanaście do kilkudziesięciu lat. Polega ona – po krótce - na rozdawaniu (głównie w okresie zimowym – choć nie tylko) ciepłych wegetariańskich posiłków osobom potrzebującym.

Do tej pory także zaobserwowałem osobiście (jak pewnie również wielu z was), że cała akcja cieszy się dobrym odbiorem wśród społeczeństwa, przyciąga uwagę, tworzy (o ile możemy o takowym w ogóle mówić) pozytywny PR dla ‘ruchu’.

Jak natomiast sama akcja wygląda od strony, która jest równie ważna jak dokarmianie głodnych ludzi – tj. tej politycznej? Otóż wg mnie nie wygląda. Dlaczego skoro akcja odbywa się w tak wielu miejscach w kraju i ma tak pozytywny wydźwięk, nie dodać mocnego akcentu na to, dlaczego właściwie się odbywa i na czym opiera? Brak jest informacji o ruchu anty wojennym, dla którego, mimo odwołania przymusowego poboru, pozostaje wciąż wiele do zrobienia. Wojsko polskie wciąż odbywa „misję” choćby w Iraku czy Afganistanie pozbawiając nierzadko życia cywilów i dzieci, prowadząc wojnę zaczepną z pieniędzy podatników – czyli nas wszystkich.
Chciałbym się mylić, bo nie docierają do mnie osobiście informacje z wszystkich ośrodków organizujących akcję, ale nie słyszałem (prócz paru wyjątków), żeby pracowano nad jakimiś ulotkami* informującymi o stanie wojny i okupacji jaką prowadzi państwo polskie, aby informowano w jakikolwiek sposób (plakaty, banery) o podłożu całej akcji i celu jej organizacji.

Można by dzięki temu informować o wspomnianym wcześniej i tak skandalicznym posunięciu jak skarżenie internautów za rzekomo obrażające najemników komentarze, czy choćby o tym jak duże i nie potrzebne są to wydatki. Statystyki mówią, że społeczeństwo polskie jest za wycofaniem wojsk z Afganistanu, co więc powoduje że ten potencjał pozostaje niewykorzystany? Czym w końcu staje się ta akcja jak nie charytatywną szopką i poczuciem spełnionej – o ironio – misji wobec słabszych.

Parę pomysłów na rozwinięcie akcji:

- Skoro z akcji zostają resztki jedzenia, obierki itp. to może warto by zbić koryto i nakarmić tym świnie** – z urzędu miasta, ot mały performance.

- Informacje lokalne i ze świata - o likwidacji szkolnych stołówek, podnoszeniu cen za obiady w szkołach czy wydatkach na nowe zbrojenia, których nie brakuje w ostatnim czasie.

- Jeśli w mieście działa kooperatywa spożywcza to na pewno warto by przekazywać informacje o tym ludziom, którzy niejednokrotnie przychodzą na akcję po jedzenie, bo ich dochody nie pozwalają na przyrządzanie normalnych posiłków, nie tylko ludzie bezdomni.

Moja myśl przewodnia w temacie jest taka, że skoro już coś robimy – co nieźle nam swoją drogą wychodzi - to róbmy to dobrze.

** Należą się przeprosiny dla zwierzątek za porównanie
* Poniżej prezentuję tylko przykładowy tekst takiej ulotki która rozdawana była podczas akcji w Gliwicach:

Jedzenie Zamiast Bomb ( Food Not Bombs ) jest oddolną inicjatywą społeczną, która rozdając potrzebującym darmowe, wegetariańskie posiłki usiłuje zwrócić uwagę na politykę władzy wobec własnych obywateli, oraz niesprawiedliwą dystrybucję podstawowych dóbr materialnych.

Obecnie 826 milionów ludzi na świecie cierpi z powodu głodu i niedożywienia - z czego 792 miliony w krajach rozwijających się oraz 34 miliony w krajach uprzemysłowionych. 2 miliardy ludzi (czyli 1/3 populacji) nie dysponuje dostateczną ilością pożywienia. Gdyby zebrać wszystkich głodujących na świecie, zaludniliby cały kontynent, a liczba jego mieszkańców byłaby większa od ludności Ameryki Północnej i Europy Zachodniej razem wziętych.

3 miliardy ludzi na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko 1/4 ludzi - 1,3 miliarda - żyje za mniej niż 1 dolar dziennie. Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45% ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa, niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych.

Tymczasem światowe wydatki na zbrojenia rosną, pomimo kryzysu gospodarczego. W 2010 roku osiągnęły rekordową sumę 1,6 biliona dolarów. Stany Zjednoczone zanotowały wzrost wydatków o 2,8 procenta do 698 miliardów dolarów. Jest to wynik prowadzenia kosztownych operacji militarnych w Afganistanie i Iraku.
Za cenę jednego pocisku rakietowego szkoła pełna głodnych dzieci mogłaby przez 5 lat wydawać codzienny posiłek południowy, a za cenę dziesięciu bombowców Stealth, lub dwudniowe światowe wydatki na cele wojskowe można było uniknąć śmierci ponad 100 milionów dzieci.

W Polsce z powodu skrajnego ubóstwa cierpi około 2 milionów osób. Ich dochody nie pozwalają na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Kolejne 5 milionów zmaga się z trudnymi warunkami życiowymi. W roku 2010 dożywiania wymagało ponad 130 tysięcy dzieci. Z takim wynikiem Polska plasuje się na trzecim miejscu w Unii Europejskiej za Bułgarią i Rumunią.

Tymczasem w 2011r. na wykonanie zadań związanych z obronnością kraju zaplanowano 27 mld. złotych, natomiast według szacunków Federacji Polskich Banków Żywności w Polsce marnuje się rocznie 9 mln ton jedzenia!

80 procent głodujących na świecie dzieci żyje w krajach, gdzie istnieje nadwyżka produkowanej żywności, produkowanej niestety dla zwierząt, które zostaną zjedzone przez zaledwie 480 milionów ludzi z krajów bogatych. Do takiego stanu rzeczy przyczynia się przede wszystkim niewyobrażalne marnotrawstwo pokarmu roślinnego, z którego "produkuje się" mięso. Aby otrzymać 1kg mięsa, hodowane zwierzę musi zjeść prawie 10 kg paszy lub innego pokarmu roślinnego. Stąd blisko 90% upraw na świecie (w tym obszary pastwisk) przeznaczonych jest na produkcję pokarmu dla zwierząt!

Tak więc to nie brak żywności, ale miliardy przeznaczane corocznie na zbrojenia oraz nieekonomiczna dieta mięsna są głównymi powodami głodu i niedożywienia. Powyższe dane świadczą o ignorancji rządów na całym świecie względem potrzeb swoich obywateli, napędzając lobby wszelkich koncernów kontynuują politykę wykluczenia wobec potrzebujących.

Nie możemy dłużej akceptować tego stanu rzeczy, JEDZENIE ZAMIAST BOMB!

Jak Rząd II RP zarabiał na wojnie w Hiszpanii?

Blog

Sprzedawaliśmy broń obu walczącym stronom. Zarabialiśmy na tym grube miliony. Cała operacja była ściśle tajna.

Wysyłaliśmy czołgi, karabiny, rewolwery, miotacze ognia, granaty, bagnety, amunicję. Jak szacuje M.P. Deszczyński ("Polska Hiszpanii", "Karta" nr 12/94), "w latach 1936-1938 Polska sprzedała do Hiszpanii sprzęt wojskowy wartości ok. 190 mln zł (ok. 36 mln dolarów). Stanowiło to prawie 2/3 całej wartości polskiego eksportu sprzętu wojskowego w okresie międzywojennym".

Oczywiście oficjalnie Warszawa nie popierała żadnej ze stron konfliktu z lat 1936-1939. Eksport broni odbywał się przez spółkę SEPEWE, a następnie z wykorzystaniem pośredników z Belgii, Francji, Niemiec i Holandii. Według dokumentacji polska broń szła nie do Hiszpanii, lecz np. do Meksyku czy Urugwaju.

Co ciekawe, częściej robiliśmy interesy z republikanami niż z generałem Franco. Nie chodziło jednak o sympatie polityczne polskich władz. Po prostu to republikanie trzymali rękę na rezerwach finansowych państwa. Hiszpanie byli klientami idealnymi. Nie narzekali, choć wojsko często wykorzystywało ich zamówienia jako sposób na pozbycie się sprzętu przestarzałego, zaś fabryki - wadliwego. I płacili za to dewizami. Te trafiały m.in. na Fundusz Ochrony Narodowej, mający dozbroić i zmodernizować polską armię w obliczu coraz bardziej niebezpiecznej sytuacji międzynarodowej.

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Focus Historia" 2/2012.

https://cia.media.pl/hiszpania36

Szczecin: billboard o biedzie w Polsce

Kraj | Blog | Gospodarka | Kultura | Ubóstwo

Dnia 13 lutego pojawił się w Szczecinie billaboard na temat biedy w Polsce. Autorzy użyli stylistyki wykorzystywanej przez sieć sklepów Biedronka. Więcej info oraz zdjęć po linkiem:

http://madeinpain.wordpress.com/2012/02/14/59-polakow-juz-sprawdzilo

Temat ubóstwa w Polsce był już wielokrotnie poruszany na łamach CIA, m. in. https://cia.media.pl/problem_biedy_moze_dotyczyc_13_mln_polakow

Burmistrz kradł nadzieje, okradli burmistrza

Kraj | Blog | Ironia/Humor

W niewielkim dolnośląskim miasteczku- Pieszycach, doszło w miniony piątek do niefortunnego zdarzenia. Kilku nikczemników śmiało bezczelnie, bo w biały dzień, zaczaić się pod domem lokalnego wodza, by wyczekawszy odpowiedni moment wtargnąć na jego posesję. Nie niepokojeni przez nikogo, weszli wraz z framugą okna do środka włości Pana Burmistrza, skąd wzięli sobie m.in. laptopa, gotówkę oraz biżuterię na łączną sumę przeszło 5 tys. zł., po czym zwinnie i niezauważenie czmychnęli gdzieś w okoliczne lasy.

Zdarzeniu przypisywać można by przypadkowość, wszak każdego mogą okraść. Grabież posesji Pana Burmistrza wyjątkowo jednak zbiega się w czasie z silnymi kontrowersjami, jakie wzbudziły wśród lokalnej społeczności jego ostatnie decyzje, m.in. częściowa likwidacja dwóch lokalnych szkół (w związku z czym zawiązała się silna grupa przeciwników, która m.in. wtargnęła na posiedzenie rady miasta i zakłóciła jej przebieg), przyznanie sobie i innym urzędnikom horrendalnych podwyżek, nadszarpujących i tak wątły już budżet mieściny czy rażące niedotrzymywanie wyborczych obietnic.

Na lokalnym forum internetowym kipi, większość komentarzy mieszkańców miasta wyraża nieskrywane zadowolenie i poparcie kierowane w stronę szabrowników. Wywłaszczony Pan Burmistrz nie chciał się ustosunkować.

Bierzcie przykład z dołu ;)

Władza nie lubi protestów i daje o tym znać nauczycielom

Blog | Edukacja/Prawa dziecka

W dniu 2 lutego podczas Sesji Rady m.st. Warszawy, uczniowie, rodzice i aktywiści protestowali przeciwko likwidacji szkół i przedszkoli.

W sesji uczestniczyli również uczniowie z LXXIV Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Pułaskiego w Warszawie, zwolnieni w tym celu z lekcji przez rodziców. Władza nie lubi tego typu wystąpień, chyba że akurat je sama organizuje, w celu poparcia własnej polityki. Jak podaje serwis lewica.pl, burmistrz Bielan, Rafał Miastowski z PO, zadzwonił do dyrektorki Liceum im. Pułaskiego grożąc jej zwolnieniem dyscyplinarnym, jeśli natychmiast nie sprowadzi uczniów do szkoły.

Przypominają się stare dobre czasy państwowego kapitalizmu (nazywanego "komuną" przez nieświadomych ludzi).

http://lewica.pl/?id=26007&tytul=Warszawa:-Porozumienie-O%B6wiatowe-zapowiada-kolejne-protesty

Impresje z pseudo-debaty o ACTA

Kraj | Blog

Co może robić anarchista/-tka w Kancelarii Premiera? Poza konsumpcją ciastek i kawy? Być może, powiedzieć premierowi, co myśli o takiej szopce i nawet nazwać ją farsą? Kilka obrazków i moich refleksji "na gorąco" po tym, jak podjąwszy spontaniczną decyzję, spędziłam 5,5 godziny w KPRM na, tak zwanej, "debacie"...

Weszłam "na bezczela", "z ulicy", na dodatek z nożem w kieszeni. W zasadzie z zamiarem zobaczenia, na własne oczy, jak to wygląda od środka i kto przyszedł.

Jednak debata nie była właściwie debatą. Premier wygłosił jakiś nudny wstęp, a chętni do zabrania głosu zaczęli zapisywać swoje nazwiska na karteczkach (brawa dla pań biegających z nimi i z mikrofonami). Niestety "ad vocem" totalnie rozłożyło spotkanie. A zdecydowana większość pytań, i z sali i z neta, pozostała bez odpowiedzi.

Premier kilka razy "się wtrącił", ale tylko by powiedzieć, że robi łaskę robiąc jakiekolwiek konsultacje, lub że to "nierozstrzygnięta sprawa" i nie chodzi o to, kto ma rację, a o "wyważenie interesów". Jasno powiedział, że nie wycofa podpisu pod ACTA (nie jest to nawet prawnie możliwe) i powtórzył, że ratyfikację zawiesza do czasu rozwiania wszelkich wątpliwości. Dał też jasno do zrozumienia, że ma "w głębokim poważaniu" instytucję referendum (nie tylko w kwestii ACTA). Wk....łam się jednak konkretnie, gdy powiedział, że nigdy nie ugnie się pod presją jakiejkolwiek grupy społecznej, w żadnej sprawie. Było to przyczynkiem do mojego późniejszego pytania do niego, które brzmiało mniej więcej tak: "To jaka musi być skala protestów społecznych, żeby wziął je pan na poważnie? Ilu ludzi musi wyjść na ulice? Ile osób podpisać się pod wnioskiem o referendum?" Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałam, natomiast Tusk obruszył się na moje stwierdzenie, że spotkanie jest farsą (i że zgadzam się z osobami i organizacjami bojkotującymi je). Potem wymieniliśmy jeszcze parę zdań, choć byłam już bez mikrofonu (mam donośny głos) i zarzuciłam mu kwestię GMO w kontekście ACTA. Całość zapewne można gdzieś znaleźć w sieci.

Wyszłam o 19.30 (kiedy była już tylko połowa osób na sali), spotkanie skończyło się ok. 22.00 podobno. Strata czasu wszystkich stron, wszystkich osób obecnych.... Farsa.

***

Świetne podsumowanie Kasi Szymielewicz z Panoptykonu:
http://wyborcza.pl/1,91446,11098903,Panoptykon_o_debacie__nie_posunelism...
i wcześniejsze oświadczenie Improwizowanego Kongresu Wolnego Internetu:
http://www.panoptykon.org/wiadomosc/dlaczego-organizacje-spoleczne-nie-p...

Ilustracja wideo:

http://www.youtube.com/watch?v=DLCWA-o9ZCQ

Wrocławscy nacjonaliści mają w dupie anty-ACTA

Blog | Rasizm/Nacjonalizm

Biorą udział w demonstracjach i czytając relacje z wydarzeń w całej Polsce, można ulec wrażeniu, że przeciwko ACTA zjednoczyły się niemal wszystkie opcje polityczne. Również narodowcy tłumnie demonstrowali przeciw ACTA (choć częściej słychać z ich ust było hasła niezwiązane z tematem). Jak się okazuje - nie wszędzie. Czasami czynnikiem uniemożliwiającym im udział w demonstracji jest towarzystwo. Wrocławscy nacjonaliści tak piszą na swojej stronie, wroclawianie.info:

Nasz serwis istnieje przeszło 6 lat. Przez cały ten czas, a nawet na długo przed powstaniem portalu szliśmy pod prąd. Zawsze krytyczni wobec otaczającej nas rzeczywistości. Zawsze bezkompromisowi. Niezliczone wizyty na komendach, godziny spędzone w sądach, najścia smutnych panów i inwigilacja. To nasz chleb powszedni. Nasz i naszych czytelników. Nas i naszych rodzin oraz przyjaciół. To jest to czym żyjemy i co sprawia, że czujemy przepływ krwi w żyłach. Tym razem również nie chcemy płynąć z nurtem niczym gówno unoszone bezwładnie na powierzchni. Kiedy wszyscy protestują przeciwko ACTA - my stoimy z założonymi rękami i ze sceptycyzmem spoglądamy na protestujących. Dlaczego ? Czy dlatego, że nie uważamy ACTA za zagrożenie ? Bez wątpienia ACTA to zło. Bez wątpienia ACTA to rozwiązanie, które ma ma na celu ograniczenie wolności ludzi. Bez wątpienia ACTA wprowadzają europejscy politykierzy chcąc zgotować na orwellowską wizję obozu koncentracyjnego, w którym obywatel ma pracować, płacić podatki i posłusznie wykonywać polecenia rządu. Dlaczego wiec nie rzucamy się w wir protestów przeciwko ACTA ? Ponieważ protesty te i ludzie, którzy je tworzą są niewarte funta przysłowiowych kłaków. Mówiąc mniej wyszukanym językiem - protesty te są gówno warte. Nie zamierzamy stawać w jednym szeregu z całą bandą czesanych w ząbek studencików z dobrych domków. Nie zamierzamy stawać w jednym szeregu z pokoleniem emo-metroseksualistów. Nie zamierzamy stawać w jednym szeregu z onanistami, którzy najpierw głosują na Rudą Małpę, a potem w obliczu blokady darmowego ściągania filmów porno wychodzą na ulicę grzmiąc, że walczą o wolność i ideały. Walczą manipulowani przez żądne sensacji media, walczą znudzeni przelotnie tylko swoim dekadenckim i bezideowym stylem życia. Dla nich ten protest to tylko zabawa, chwilowa atrakcja, która nie niesie za sobą żadnych realnych działań czy zmiany światopoglądu. My walczyć będziemy tylko stojąc u boku tych, których znamy i którym ufamy. U boku tych, których szanujemy i z którymi jesteśmy na dobre i na złe. Z ludźmi z ulicy, kibicami i nacjonalistami.

Podsumowując:
- wrocławscy nacjonaliści przeżyją i tak ACTA, ponieważ są przyzwyczajeni do wizyt na komendzie
- protesty przeciw ACTA oraz organizatorzy tych protestów są gówno warci, z powodu noszenia modnych strojów i fryzur
- wrocławscy nacjonaliści są w stanie protestować jedynie na demonstracjach organizowanych przez podobnych sobie zjebów.

Na pierwszej demonstracji we Wrocławiu pojawiła się reprezentacja nacjonalistów. Na ostatniej także. Jednak ich jedynym zajęciem było zaczepianie innych uczestników demonstracji i proponowanie im romantycznych spotkań sam na sam po manifestacji.

Film z Egiptu: Artyści zaangażowani politycznie: Hip Hop i grafitti

Blog | Kultura

Rok po egipskiej rewolucji, reportaż ukazuje młodych artystów, pisarzy oraz muzyków zaangażowanych w rewolucję na placu Tahrir w Kairze, którzy tworzą twórcze prace po dziesięcioleciach rządowej cenzury.

Grafficiarze i malarze przeciw dyktaturze wojskowej, ujęcia filmowe. Wizyta w studio hip hop'owych muzyków, którzy mówią, że mogą przekazać swoją muzykę publiczności bez rządowej zgody. Rapperska grupa Arabian Knightz powiedziała, że w końcu mogą wydać polityczne protest songi, które zostały napisane 4 lata temu. Używając społecznościowych portali, wcześniej blokowanych przez rząd, mogą teraz nieść sztukę i przesłanie dużo większej publiczności.

http://www.youtube.com/watch?v=yK4WFR5LyU0

Nowa odsłona witryny Narodowych Automatołów

Blog | Ironia/Humor

Pewna strona zmieniła swoją zawartość. Oto jej nowa treść:

Witajcie faszystowskie kurwy.

Waszej strony już nie ma.

Szanujemy i kochamy wolność słowa, nienawidzimy jej wrogów. Rozśmieszyliście nas udając że was ona obchodzi więc tolerowaliśmy was na protestach przeciwko ACTA. W większości wypadków po raz pierwszy w życiu robiliście coś przydatnego społeczeństwu, cieszyło nas to.

W zeszłą niedzielę postanowiliście jednak ze swoimi kibolskimi przydupasami zaatakować słabszą od siebie grupę anarchistów i ukraść ich transparent. W dodatku zasłaniając się szmatą z napisem "razem przeciwko systemowi". Obserwujemy was od dawna, nie zaskakuje nas że to co mówicie nie ma nic wspólnego z tym co robicie.

Walczymy o wolność kopiowania, ale gardzimy takimi jak wy złodziejskimi śmieciami. Walczymy o wolność słowa ale nie dla tych którzy stoją przeciwko niej. Walczymy z systemem ale nie po to żeby zastąpić go innym, jeszcze gorszym.
Tak więc, w ramach nauczki skasowaliśmy wam stronę. Chcecie uciszyć innych to najpierw zrozumcie jak łatwo było by uciszyć was gdyby nam na tym zależało.

Jeszcze raz nas wkurwicie takimi akcjami a skasujemy każdą choćby luźno powiązaną z wami stronę.

Jesteśmy Anonim. Nie wybaczamy. Nie zapominamy. Spodziewajcie się nas.

http://youtu.be/asp-Cmqd0Bs?t=9m30s
https://cia.media.pl/warszawa_pikieta_przeciw_acta_pod_stadionem_narodowym

Egipt: Rewolucja trwa

Świat | Blog

Społeczeństwo w Egipcie władzy nie odpuszcza. Ludzie staja się bardziej świadomi politycznie. Pisałem już wcześniej o masakrze na stadionie. Po obserwacjach ulic i placu tahrir wypełnionych oraz po rozmowie z aktywistami, jak i zwykłymi ludźmi można swobodnie stwierdzić, ze rewolucja powraca wzmocniona doświadczeniami sprzed roku jak i listopada oraz rocznicy. Nikt nie wierzy, ze wczorajsza masakra była zwykła bandyterka chuligańska. Ludzie twierdza, ze brat brata by nie zabił z powodu wspierania innych barw drużyny. Owszem zdarzają się utarczki kibiców, lecz w lokalnym stylu, czyli zaczepki słowne na lekkich rękoczynach kończąc. Ludzie są zgodni co do winy władzy w masakrze. Wszystko wygląda na to, ze atak był zorganizowany i zaplanowany. Ludzie uzbrojenie w noże, palki i maczety weszli na stadion bez problemu, ambulansów, ochrony chroniącej boiska i policji nie było w czasie i przed zajściem. Nie tylko to, ale również napastnicy, zamknęli stadion.

Wszystkie wyjścia zostały zablokowane (zamknięte). Przepuszczono szturm na ludzi, a ktokolwiek chciał się wydostać był momentalnie zabijany ostrym narzędziem lub zrzucany ze szczytu stadionu poza obiekt stadionowy z wysokości równej 8 piętru. O dziwo, władzy nie udało się podzielić społeczeństwa za pomocą krwawej prowokacji, jako znana taktykę oparta na strachu, które społeczeństwo ma odczuć, wywołując, dzięki terapii szoku, zadanie "zwiększenia bezpieczeństwa", czyli władzy silnej reki, opartej na większej kontroli wojska i policji nad społeczeństwem. Od początku powstania 2 rywalizujących drużyn Kairu, czyli Zamalek oraz ta która grała w Port Said przed masakra, miały nie lubiących się wzajemnie kibiców. Dzisiaj Kibice 2 kairskich drużyn oraz wszyscy potępiający władze zebrali się razem przechadzać przez centrum miasta pod parlament i ministerstwo obrony. To co władza chciała uczynić, czyli podział w społeczeństwie, odniosło odwrotny skutek, a mianowicie połączenie społeczeństwa, które stało się jeszcze bardziej świadome, ze władza nie jest po to by chronić interesy społeczeństwa, a tylko i wyłącznie własne. Kibice się upolitycznili wspólnie maszerując razem z aktywistami i aktywistkami m.in. z "6 Kwietnia". Tysiące, wiele tysięcy, dziesiątki czy setki tysięcy ludzi podeszło pod barykady i okopy policji i żołnierzy. W demonstracji powiewały flagi piratów, wielka czerwona jak i własnych 2 drużyn. Cześć ludzi wspięła się na wysokie betonowe bloki.

W międzyczasie tłum ludzi ruszył biegiem w stronę barykady okrążając twierdze władzy, gdzie miesczą się ministerstwa i ambasady. Ludzie pokojowo krzyczeli "znieść dyktaturę wojskowa" oraz "sami rozprawimy się z władzą (powiesimy)". Ukryta twarz nowej dyktatury zdjęła maskę dobrej opiekuńczej władzy, która nie prowokowała w ostatnich dniach. Dziś zaatakowała tłum protestujących kulami gumowymi oraz granatnikami gazowymi. Dziennikarze informują o około 400 ciężko rannych demonstrantach (liczba hospitalizowanych poszkodowanych, wiec prawdziwa liczba może być dużo większa). Wszystko wygląda na to ze ludzie tym razem nie odpuszcza, gdyż nie tylko w Kairze, ale w całym kraju burza protestów i gniewu ludzi przechodzi po kraju. Kibice upolitycznili się przeciwko władzy. Mury na nowo pokryte antyrządowymi graffiti oraz malowidłami jak i szablonami, a także wieloma znakami anarchii, które nawet w telewizji rzucają się w oczy. Anarchistów pojawia się coraz więcej, lecz na razie się okreslają tak i potrzebna jest organizacja, która obecnie się buduje.

Relacja bezpośrednia prosto z demonstracji oraz oparta na wywiadach z politycznymi artystami ulicznymi, jak i aktywistami z "6 Kwietnia".

Tuwimem o Suskim - wierszyk

Blog | Ironia/Humor

Pan poseł Suski nad Wisłą mieszka,
Mało ma w głowie ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki,
Ze swej sejmowej, zgniłej czytanki.

A gdy z ulicy do Sejmu wkracza,
Psoci, figluje - to jego praca.

Aż Jarek krzyczy: "Marek, łobuzie!"
A Marek tępo nadyma buzię.

Jarek powiada: "Ustawa czeka",
On na mównicę Jarkowi ucieka.

Jarek powiada: "Całuj sutannę!"
A on się boi, że zrobi się czarny.

Lecz Jarek kocha swojego posła,
Bo szczery chłopak jest z tego osła.

Szkoda, że Suski, biały, wesoły,
Tak mało wiedzy wyniósł ze szkoły.

Kanał XML