Publicystyka

Historia 8 marca

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka

Po raz pierwszy Dzień Kobiet obchodzono w Stanach Zjednoczonych. Początek tego święta sięga 1857 roku, kiedy w Nowym Jorku kobiety w fabryce bawełny zorganizowały strajk i domagały się krótszego dnia pracy oraz takiego samego wynagrodzenia za pracę, jakie otrzymywali mężczyźni. Dzień Kobiet – 8 marca świętowany jest w imię uczczenia ofiar krwawo stłumionego strajku robotnic. Zostało ustanowione dla upamiętnienia strajku 15 tysięcy kobiet, pracownic fabryki tekstylnej, które 8 marca 1908 roku w Nowym Jorku domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych z zamiarem uniknięcia rozgłosu. W wyniku nagłego pożaru zginęło 129 kobiet.

Okupacje fabryk we Włoszech w latach 1920-1921

Historia | Publicystyka

Okupacje fabryk we Włoszech w latach 1920-1921

We wrześniu 1920 roku, doszło do powszechnej okupacji włoskich fabryk przez zatrudnionych tam pracowników, działo się tak głównie w przemyśle samochodowym i ciężkim ale przyłączyły się także przędzalnie bawełny, firmy odzieżowe, kopalnie węgla kamiennego, fabryki opon, browary, gorzelnie pracownicy portów i marynarze. Ale to nie był zwykły strajk, ponieważ pracownicy kontynuowali produkcję w ramach swoich własnych lokalnych organizacji. Również kolejarze rzucili wyzwanie zarządowi swojej firmy, decydując się na przetaczanie składów towarowych pomiędzy strajkującymi fabrykami, co zapewniało utrzymanie ciągłości produkcji. W tej akcji uczestniczyło około 600 tysięcy pracowników. Cały ten wielki ruch wyrósł z konwencjonalnej związkowej walki o poziom zarobków. Ale żądania podwyżek były tylko legalną okazją do strajkowej walki, prawdziwe aspiracje i motywy pracowników szły dużo dalej.

Czy Matka Polka może być uboga?

Publicystyka

Krótki przegląd debat o płci, klasie i rasie

Czy lesbijka może być bezrobotna lub stara? Jaką klasę reprezentuje Polka-bizneswoman? Czy płeć (gender) ma coś wspólnego z klasą? Jaki jest związek między życiem kobiet a sposobem organizacji instytucji społecznych takich jak państwo, prawo, rynek? We współczesnym polskim dyskursie feministycznym pojęcia klasy oraz relacji między płcią, klasą i rasą, czy choćby problematyka stratyfikacji społecznej pojawiają się sporadycznie. Dyskurs ten posługuje się esencjalistycznie pojmowaną kategorią kobiety, w której postrzegane są one jako niezróżnicowana wewnętrznie grupa, i wytwarza jako swój przedmiot uniwersalną, statystyczną kobietę albo kobietę reprezentowaną przez teksty literackie, filmy, media czy reklamy. Paradoksalnie, w dyskursie, który mówi o kobietach, rzeczywiste kobiety są niewidoczne. Feministyczna epistemologia [1] i mądrość ludowa od dawna głoszą, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, a z góry widać co innego niż z dołu. Tymczasem z wyjątkiem dyskursu lesbijskiego autorki i autorzy feministycznych tekstów nie odkrywają, z jakiej pozycji produkują wiedzę i jakie są tego konsekwencje. Chociaż pojawiają się pierwsze ciekawe próby podważenia esencjalistycznej kategorii kobiety przez pokazanie różnic między kobietami heteroseksualnymi i lesbijkami [2] , to ze względu na zawężenie siatki pojęciowej do kwestii reprezentacji kobiet w mediach i literaturze nie padają pytania o zróżnicowanie sytuacji kobiet wynikające na przykład z ich pozycji klasowej i poziomu dochodów. W rezultacie dyskurs feministyczny bardziej odnosi się do kobiet w świecie wirtualnym niż realnym.

Niniejszy tekst ma za zadanie uzupełnić tę lukę w polskiej skrzynce z feministycznymi narzędziami konceptualnymi. Rozpocznę od krótkiego przeglądu feministycznych debat na temat klasy, a następnie omówię analizę intersekcjonalną, czyli koncentrującą się na miejscu styku kategorii klasy, rasy i płci, oraz propozycje przedefiniowania kategorii klasy w dyskursie feministycznym. Na koniec zaproponuję zastosowanie tej kategorii do dyskusji nad tym, kim są kobiety oraz co się stało z tym, co określamy przez kategorię kobiety w Polsce w czasie transformacji.

Klasa w feministycznych debatach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych

Strategie analityczne odwołujące się do pojęcia klasy są bardzo owocne, bo pozwalają uchwycić doświadczenia konkretnej kobiety czy grupy kobiet, umożliwiając jednocześnie analizę tego, co dzieje się na poziomie makro. Feministyczne debaty na temat klasy bardzo intensywnie toczyły się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, w okresie określanym jako druga fala feminizmu amerykańskiego. Wypływały one z podejmowanych wówczas, szczególnie przez feministki lewicowe, prób zrozumienia, skąd bierze się ucisk, opresja i podporządkowanie kobiet. Wiele feministek posługiwało się kategoriami dyskursu marksistowskiego i na różne sposoby redefiniowało kategorie pracy, klasy i ucisku. Część z nich podejmowała analizę wskazującą na istnienie dwóch równoległych, ale współzależnych systemów ucisku kobiet (ang. dual system theory). Jednym z nich był kapitalizm, w którym ucisk klasowy odnosił się także do kobiet, a drugim patriarchat definiowany jako system męskiej dominacji. Związki między kapitalizmem a patriarchatem stawały się przedmiotem gorących dyskusji. Patriarchat wiązano z męską kontrolą nad reprodukcją i seksualnością, czy też z ekonomicznym interesem mężczyzn ze wszystkich klas społecznych. W słynnym tekście Unhappy Marriage of Marxism and Feminism3 Heidi Hartmann poszerza Marksowskie pojęcie klasy przez dodanie doń kobiet, a zarazem postuluje prowadzenie analiz łączących klasę i sprawczość polityczną kobiet. Jeśli w ramach teorii marksistowskich nie zostanie uwzględniony ucisk kobiet, pisze Hartmann, feministki będą musiały wziąć z nimi rozwód. Joan Acker podkreśla, że w teoriach marksistowskich robotnik i kapitalista byli mężczyznami, a struktura klasowa postrzegana była jako zbiór pustych miejsc zajmowanych przez podmioty. Ponieważ to między innymi system patriarchalny determinuje sposób zajmowania pozycji, proste dodanie kobiet do strukturalnej teorii klasy nie jest wystarczające. Odpowiedzi na tę krytykę możemy znaleźć w tekstach z kolejnej dekady, kiedy wraz ze zwrotem w stronę kultury i języka zaczęły powstawać analizy konstrukcji tożsamości klasowej i jej związków z rasą.

Inna grupa wychodzących od Marksa badaczek feministycznych z lat siedemdziesiątych podkreślała, że ucisk kobiet wiąże się z włączaniem ich do systemu kapitalistycznego. W odróżnieniu od ujęć, które interpretowały podporządkowanie lub ucisk kobiet jako kwestię wykluczenia, zwracały one uwagę na systemowy charakter ucisku, pokazując, w jaki sposób różne grupy kobiet były włączane do systemu kapitalistycznego, który był jednocześnie systemem patriarchalnym. Włączenie kobiet na zasadach podporządkowania wzmacnia, podtrzymuje i stabilizuje system patriarchalno-kapitalistyczny. Kobiety są włączane po pierwsze poprzez system patriarchalnej rodziny, po drugie jako dostarczycielki bezpłatnej pracy domowej, od której zależy reprodukcja klasy robotniczej i w ogóle pracowników. Po trzecie, stają się częścią systemu jako tańsza kobieca siła robocza na rynkach płatnej pracy, i wreszcie podtrzymują ten system poprzez swoją rolę konsumentek [4].

Kolejne ujęcie problemu związków między uciskiem kobiet a tym, na jakich zasadach są one włączane do systemu kapitalistycznego, pojawiło się w ekonomii politycznej pracy opiekuńczej. Odwołując się do teorii wartości dodatkowej Marksa feministki mówiły o tym, że bezpłatna praca domowa kobiet przyczynia się do wytwarzania wartości dodatkowej i akumulacji kapitału, gdyż bez niej niemożliwe byłoby odtwarzanie siły roboczej. Współcześnie kwestię tę podejmuje Teresa Brennan, która wykorzystuje teorię wartości dodatkowej i wprowadza pojęcie żywej przyrody (ang. living nature) w celu pokazania, że zarówno praca kobiet, jak i przyroda są traktowane jako surowce do akumulacji kapitału, niezbędne do wytwarzania produktów czy usług i generowania zysków [5].

Według lewicowych feministek drugiej fali kategoria klasy odnosi się zatem do podziału bogactwa materialnego, władzy i obowiązków, ale jednocześnie jest zróżnicowana pod kątem płci. Ujmowały one klasę w szerszym kontekście zarówno władzy ekonomicznej, jak i politycznej (teorie podwójnego systemu opresji, ekonomii politycznej pracy domowej czy krytyki włączania kobiet do patriarchalnego systemu kapitalistycznego). Wszystkie ówczesne lewicowe feministki z anglosaskiego dyskursu dokonywały rewizji kategorii marksistowskich, w tym klasy, adaptując je na feministyczne potrzeby, lecz procesy uklasowienia i ich zróżnicowanie zostały poddane analizie dopiero w następnej dekadzie.

Streszczenie debat o klasie z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku nie byłoby kompletne bez odniesienia się do francuskiego feminizmu materialistycznego. W tekstach Monique Wittig czy Christine Delphy [6] kobiety ujęte są jako klasa uciskana, czyli jako klasa sama w sobie. Autorki te zwracały uwagę zarówno na ekonomiczny ucisk kobiet wypływający z zawłaszczenia ich pracy domowej, a także na ucisk związany z seksualnością. Nie tylko kategoryzowały kobiety jako klasę, ale łączyły to z radykalnym ujęciem seksualności, wychodząc poza binarne kategorie płci i rodzaju. Choć ich teksty powstały w latach siedemdziesiątych i dzisiaj można się zastanawiać, czy kobiety są nadal jedną klasą, to model analizy łączący ucisk ekonomiczny z uciskiem w obrębie seksualności wciąż niesie ze sobą duże teoretyczne i polityczne stawki. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy materialistyczną perspektywę poszerza się o analizy ucieleśnienia i skutków ucisku wywieranych na biologiczne ciała [7]. Za sprawą Delphy i Wittig oraz dzięki Judith Butler francuska myśl feministyczna wywodząca się z teorii Marksa przewędrowała do dyskursu anglosaskiego. Ponieważ jednak spotkanie feminizmu francuskiego i angielskojęzycznego odbyło się w formie mocno zapośredniczonej, perspektywa francuskiego feminizmu materialistycznego została zatarta [8].

Lata osiemdziesiąte: zwrot w stronę kultury i języka. Gender, klasa, rasa

W latach osiemdziesiątych globalne narracje o patriarchacie czy kapitalizmie z różnych powodów straciły na znaczeniu, choć, rzecz jasna, nie straciło na znaczeniu to, co za pomocą tych pojęć określano. Dyskurs feministyczny w dużej mierze przeszedł od refleksji nad pojęciem patriarchatu do analizy relacji władzy. W krytycznym dyskursie rzadziej używano samego pojęcia kapitalizmu, natomiast dużo mówiono o różnych jego postaciach: o kapitalizmie peryferyjnym (na przykład w teorii systemów-światów Wallersteina), fordowskim i postfordowskim, bądź o zaawansowanej, zinformatyzowanej, finansowej postaci kapitalizmu.

W tym okresie nastąpił także zwrot w stronę kultury i języka (poststruktutralizm, postmodernizm), co objęło także dyskurs feministyczny. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się analizy gender jako płci konstruowanej społecznie, czyli przez język (u nas niefortunnie tłumaczonej jako płeć kulturowa), kwestie relacji miedzy płcią biologiczną (ang. sex) a płcią konstruowaną społecznie (ang. gender), gender w relacjach interpersonalnych i w produkcji podmiotowości. Zwrot w stronę analiz dyskursu i reprezentacji uwzględniał także perspektywę klasy [9], nie oznaczał również porzucenia tematyki społecznej czy ekonomicznej. Szczególnie feministki w obrębie nauk społecznych i feministyczne historyczki domagały się, aby interpretacje gender osadzać w ramach analiz kontekstualnych i historycznych. W ich ujęciu gender to relacje władzy konstytutywne wobec innych relacji władzy i instytucji społecznych, współwytwarzane z klasą [10]. Podejmując krytykę patriarchalnego państwa opiekuńczego i jego konserwatywno-neoliberalnych przeobrażeń (thatcheryzm), feministki pokazywały, jak różne formy polityki społecznej różnicują i konstytuują obywateli i obywatelki jako osoby określonej płci, rasy i usytuowania klasowego [11].

W tym samym okresie dyskurs feministyczny przeobraził się pod wpływem większego napływu feministek na amerykańskie i zachodnioeuropejskie uniwersytety. Fala ta sprawiła, że feministki akademickie musiały zmierzyć się z dyscyplinami, do których wchodziły, kwestionując ich podstawowe założenia i koncepcje, jednocześnie zmuszone do dostosowania się do nich. W tych warunkach powstała i rozwinęła się w latach dziewięćdziesiątych nowa transdyscyplinarna debata, dzisiaj nazywana ekonomią feministyczną. Feministki zakwestionowały takie pojęcia jak gospodarka czy praca. Czy gospodarka to tylko gospodarka monetarna, czy może także opiekuńcza? Czy praca to tylko praca płatna, czy także praca reprodukcyjna? Pytały także o to, w jaki sposób ujmowane są kobiety oraz kto i jak o nich mówi. We wszystkich właściwie dyscyplinach akademickich – nie tylko w ekonomii czy filozofii, ale także w stosunkach międzynarodowych, w historii, w socjologii – feministki dokonywały dekonstrukcji, kreując w ich ramach własne pole feministycznych interpretacji. Jednocześnie nastąpiło przejście od typowych dla lat siedemdziesiątych dyskusji motywowanych pragnieniem wyjaśnienia, czym jest to, co nas uciska, aby móc się temu przeciwstawić, do bardziej szczegółowych badań, między innymi upłciowienia i uklasowienia kobiet. Powstawały teorie segmentacji rynku pracy, stereotypizowania pewnych zawodów, feminizacji ubóstwa. Podejmowano także krytyki polityki Reagana i Thatcher czy globalnego patriarchalnego kapitalizmu [12]. W krajach Południa z kolei bardzo bujnie rozwijała się debata na temat kobiet i rozwoju społecznego (ang. women and development, a później gender and development). Tam też powstawały feministyczne krytyki programów strukturalnego dostosowania narzucanych tym krajom przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Znalazłszy się w pułapce kredytowej, kraje Południa musiały dokonywać bardzo ostrych cięć w wydatkach socjalnych, co skutkowało radykalnym pogorszeniem się sytuacji kobiet. W związku z tym feministki rozwijały badania nad polityką makroekonomiczną, przyczyniając się do powstania feministycznej krytyki ekonomii. Warto dodać, że cechą charakterystyczną tych krytycznych debat był sojusz między aktywistkami a akademiczkami.

Jednocześnie lata osiemdziesiąte to rozkwit feminizmu kobiet kolorowych, który od lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku rozwijał się w proteście wobec liberalnego feminizmu białych uprzywilejowanych kobiet z klasy średniej. Aby przeciwdziałać uniwersalizującym podejściom do kategorii kobiety i niewidzialności kobiet kolorowych oraz aby skon­stru­ować opisy rzeczywistości z własnej perspektywy, feminizm ten posługiwał się kategoriami płci, rasy, klasy i seksualności, pokazując ich współzależność [13].

Lata dziewięćdziesiąte: analiza intersekcjonalna

Kolejny punkt na mojej bardzo umownej mapie dyskursu feministycznego z perspektywy kategorii klasy i analiz społeczno-ekonomicznych wymiarów życia kobiet to analiza intersekcjonalna (ang. intersectional analysis, intersectionality [14]). Pojęcie to zaproponowała Kimberlé Crenshaw [15] jeszcze w latach siedemdziesiątych, lecz zostało ono upowszechnione w dyskursie feministycznym dopiero wraz ze wzrostem widzialności czarnego feminizmu. Wywodzi się ono z krytyki dominacji białych feministek zajmujących się głównie sprawami formalnej równości i konstruujących uniwersalne reprezentacje kategorii kobiety, wykluczające zarówno kobiety kolorowe, jak i kobiety spoza klasy średniej. Białe feministki kreują na swoje własne podobieństwo obraz kobiety, który w rzeczywistości nie odzwierciedla sytuacji kobiet z różnych grup społecznych. Ponieważ w Stanach Zjednoczonych kategoria rasy jako instrument wykluczenia i konstytuowania nierówności społecznych jest bardzo silnie związana z kategorią klasy, Crenshaw i inne kolorowe feministki chciały przez pojęcie intersekcjonalności podkreślić współzbieżność oraz współwytwarzanie płci rasy, klasy i etniczności. Patricia Collins zwracała uwagę, że intersekcjonalność dotyczy nie tylko doświadczenia osób czy grup społecznych, ale także jest zinstytucjonalizowana w sposobie funkcjonowania państwa czy prawa [16]. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i na początku obecnego wieku analizy intersekcjonalne poszerzyły się o kategorie wieku czy niepełnosprawności, przy czym najliczniejsze są analizy związków pomiędzy rasą i płcią. Analizę intersekcjonalną stosowano także w socjologicznych badaniach dotyczących reform opieki zdrowotnej, polityki migracyjnej, rynku pracy.

Kolejne pokolenie feministek, które na uniwersytetach czy w organizacjach pozarządowych zajęły się produkowaniem feministycznej wiedzy krytycznej, chętnie wykorzystywały pojęcie intersectionality. Niemniej jednak, analiza intersekcjonalna w swojej obecnej formie to narzędzie bardzo statyczne i ahistoryczne, co powoduje, że niezmiernie trudno jest przy jej zastosowaniu uchwycić przeobrażenia w czasie czy zanalizować przyczyny ucisku. Trzeba zatem pamiętać, że nie jest to jedyny i najlepszy sposób na wypracowanie bardziej rzetelnego obrazu ucisku kobiet. Ale to właśnie przez intersectional analysis pojęcie klasy wróciło do głównego nurtu feminizmu (pomijając feminizm neoliberalny, który nie włącza kategorii społecznych w obszar swoich zainteresowań).

Zastosowanie analizy intersekcjonalnej w polskim dyskursie feministycznym umożliwiłoby zakwestionowanie kategorii uniwersalnej kobiety czy uniwersalnej lesbijki. W Polsce z przyczyn politycznych (transformacja ukonstytuowana została na antylewicowości) trudno jest stawiać pytania o to, czy kobiety w ogóle należą do jakiejś klasy. Esencjalistyczne podejście do kobiet zostało przeniesione do queer studies. Kiedy lesbijki są problematyzowane jako grupa uciśniona, ale dyskurs toczy się wyłącznie w domenie reprezentacji, pomijane zostają materialne i instytucjonalne wymiary ucisku czy dominacji. Tworząc swój obraz kobiet, polskie studia feministyczne albo odnoszą się do reprezentacji, albo posługują się prostymi, numerycznymi kalkulacjami statystycznymi. Statystyka również potrafi wykreować wizerunek średniej, uniwersalnej kobiety, która nie istnieje w rzeczywistości. Przy wykorzystaniu tych narzędzi materialny, społeczny wymiar życia zostaje zatarty, staje się niewidoczny. To z tego względu należy zadawać prowokacyjne pytania o gender i klasę, i inne kategorie różnicujące kobiety (jak i mężczyzn).

Feministyczna redefinicja klasy i krytyki postfordyzmu

W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych pod wpływem poststrukuralizmu znacznie poszerzyło się rozumienie ucisku i dominacji, zaczęły też powstawać nowe ujęcia kategorii klasy. Joan Acker postuluje, aby na tę kategorię popatrzeć, po pierwsze, jako na proces, w którym klasa jest formowana, przekształcana i współtworzona z kategoriami płci i rasy. Po drugie, Acker zwraca uwagę na konieczność rozumienia klasy nie jako abstrakcyjnej struktury, do której jednostki ludzkie są wstawiane, ale jako coś wytwarzanego przez praktyki konstytuujące stosunki społeczne i struktury. Po trzecie kładzie nacisk na to, aby do analiz i badań włączać kategorie klasy, a także płci, rasy i etniczności, oraz rozpoznać odrębne stanowiska różnych grup społecznych, w tym kobiet i mężczyzn; i po czwarte, że koncepcja klasy, którą mógłby się w twórczy sposób posługiwać dyskurs feministyczny, musi się wiązać także z przemyśleniem pojęcia ekonomii [17].

Dwa pierwsze postulaty Acker odzwierciedlają wpływ poststrukturalizmu na debaty o klasie. Trzeci postulat dotyczy wywodzącej się z dyskursu marksistowskiego koncepcji stanowiska, która uwidacznia zróżnicowanie wiedzy, w tym odrębność wiedzy produkowanej z pozycji i doświadczenia grup uciśnionych [18]. Feministyczna teoria stanowiska [19] kładzie nacisk na odsłanianie pozycji, z której wypowiadamy się jako feministyczny „mówiący” podmiot, oraz sposobu wytwarzania wiedzy o kobietach. Bardzo często jako aktywistki i badaczki mówimy z pozycji uprzywilejowanej, dysponujemy wiedzą erudycyjną, mamy feministyczną świadomość, co pozwala nam, przynajmniej w pewnym zakresie, bronić się przed uciskiem. Tych zasobów nie mają kobiety, o których piszemy, szczególnie pochodzące z grup wykluczonych. Polityczną i teoretyczną stawką w produkcji wiedzy jest unikanie zamazywania doświadczenia różnych kobiet oraz oddawanie go w taki sposób, który nie doprowadzi do ich uprzedmiotowienia.

Ostatnie z założeń Acker dotyczy przemyślenia tego, czym współcześnie jest ekonomia. Po pierwsze, w feministycznych analizach postuluje się poszerzenie samego pojęcia ekonomii (rozumianej jako gospodarka monetarna) tak, by uwzględniało gospodarkę opiekuńczą, w której praca reprodukcyjna, opiekuńcza i emocjonalna (ciąża, rodzenie dzieci, opieka nad dziećmi, starszymi i chorymi członkami gospodarstwa domowego, codzienna praca domowa) jest głównie domeną kobiet. Bez tej pracy rynek i gospodarka wymiany monetarnej nie mogą funkcjonować[20]. Po drugie przeobraża się także system kapitalistyczny. Wiele feministycznych badaczek posługuje się analizami, które periodyzują kapitalizm na fordowski i postfordowski [21]. Fordyzm wiązał się z keynesowskim zarządzaniem gospodarką narodową, z rynkiem, w którym dominowały wielkie, hierarchicznie zorganizowane konglomeraty, a zatrudnienie było przywilejem mężczyzn, pełniących zarazem rolę głównych żywicieli rodzin. Model ten zakładał, że kobiety zostają w domu i nie pracują. Kapitalizm postfordowski wiązał się z globalizacją, masowym wręcz napływem kobiet na rynek pracy, z przeobrażeniami firm. Do opisu tych przekształceń posługujemy się pojęciami takimi jak liberalizacja handlu i inwestycji, uelastycznienie pracy, deregulacja rynku pracy, praca nieformalna, tak zwane nietypowe formy zatrudnienia, prywatyzacja sektorów społecznych. Feministki zastanawiały się nad tym, czy masowe wejście kobiet na rynek pracy przyczyniło się do upodmiotowienia kobiet i poprawiło warunki ich życia. Opinie na ten temat są mocno podzielone.

W 1991 roku Linda McDowell napisała tekst Life without father and Ford. The new gender order of post-Fordism („Życie bez ojca i bez Forda. Nowy postfordowski porządek płci”), a dziesięć lat później ponownie podjęła ten temat, żeby zbadać, co w tym czasie stało się z kobietami w Wielkiej Brytanii. Twierdzi ona, że zmiany w systemie gospodarczym, które wówczas nastąpiły, przyczyniły się do pogorszenia warunków życia kobiet, szczególnie z grup o niskich dochodach, jednocześnie wynosząc niektóre kobiety do góry. Wraz z postfordowskimi przeobrażeniami systemu kapitalistycznego wzrosła zarówno intensyfikacja pracy, jak i zwiększyła się niepewność źródeł utrzymania. Elementy pracy opiekuńczej, których koszty wcześniej częściowo ponosiło państwo socjalistyczne czy opiekuńcze bądź których dostarczał rynek, zostały ponownie sprywatyzowane, a więc przesunięte do gospodarstw domowych, co dla kobiet oznaczało podwójne obciążenie pracą płatną i domową.

Analizując neoliberalną restrukturyzację państwa i społeczeństwa w Kanadzie, Janine Brodie zwraca uwagę na powodujące wzrost obciążenia kobiet przemieszczenie się granic między tym, co publiczne, a tym, co prywatne [22]. Przeobrażenia te, jak pokazuje Brodie, mają wymiar klasowy: wejście kobiet na rynek pracy przyczyniło się po powstania zróżnicowania ekonomicznego wśród kobiet. Czy możemy mówić tak jak Wittiq czy Delphy, że kobiety są klasą samą w sobie, czy raczej należy dzisiaj powiedzieć, że pozycja kobiet względem kobiet jest zróżnicowana klasowo?

McDowell przywołuje badania dotyczące zmian na rynku pracy w Wielkiej Brytanii i wskazuje na przykład na to, że w latach 1971‒1990 wzrosło zatrudnienie kobiet, a zmniejszyło się zatrudnienie mężczyzn, z tym że wzrost tego wskaźnika w odniesieniu do kobiet dotyczył przede wszystkim pracy w niepełnym wymiarze godzin [23]. W latach 1980‒1989 o kilka procent zmniejszyły się różnice w wysokości zarobków kobiet i mężczyzn, ale w najmniej zarabiających grupach społecznych spadły płace zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Można więc mówić o rosnących podziałach klasowych i zmniejszających się podziałach płciowych. (Przy okazji należy dodać, że zróżnicowanie wysokości zarobków kobiet i mężczyzn zmniejszyło się z powodu wprowadzenia regulacji antydyskryminacyjnych i płacy minimalnej.) W następnej dekadzie trendy te utrwaliły się. Standard życia w większości gospodarstw domowych obniżył się, dostęp do pełnoetatowej pracy jest uwarunkowany klasowo (65 procent kobiet z klasy średniej pracuje na pełen etat, a tylko sześć procent kobiet na stanowiskach niewymagających kwalifikacji), przy czym wzrosła liczba kobiet w zarządzaniu i na stanowiskach wymagających wysokich kwalifikacji. O ile w 1987 roku wydawano 1,1 miliarda funtów na opłacanie pracy opiekuńczej w domu, to w roku 1996 kwota ta wzrosła do 4,3 miliarda funtów. Ze względu na feminizację pracy opiekuńczej (zarówno w zakresie formalnym płatnej pracy na rynku, jak i nieformalnej pracy opiekuńczej w domu), pracy tej dostarczają kobietom, które awansowały, kobiety z najuboższych grup społecznych czy emigrantki, najczęściej pozbawione ubezpieczeń zdrowotnych lub emerytalnych. Fakt, że jedne kobiety pracują dla innych kobiet, które same w sobie nie są już, jak pisała de Beauvoir, żonami burżuja, a więc poniekąd niewolnicami, ale – używając ówczesnej siatki pojęciowej – są burżujkami same w sobie, czy kapitalistkami same w sobie, wskazuje na przeobrażenia w relacjach płci i klasy, a także na przeobrażenia systemowe. Między tym, co w Polsce nazywa się transformacją, a tym, co w krajach zachodnich określa się jako restrukturyzację, występuje bardzo dużo analogii i podobieństw. Dyskurs o transformacji jako przejściu od totalitaryzmu do wolnego rynku i demokracji czyni z niej szczególny historyczny przypadek, nie pozostawia miejsca na pytania o to, z jakim rynkiem i jaką demokracją mamy do czynienia, oraz zaciera podobieństwa z neoliberalnymi przeobrażeniami w innych krajach. I tu, i tam następuje prywatyzacja wszystkich dóbr publicznych i domen życia społecznego. To, czym dotychczas zajmowaliśmy się na zasadzie rozwiązań społecznych, na przykład edukacja czy opieka zdrowotna, i w czym pośredniczyło państwo opiekuńcze, staje się przestrzenią akumulacji kapitału. W sytuacji, gdy wszystko, co publiczne, jest likwidowane i przejmowane przez rynek, ludzkie życie zaczyna być definiowane przez klasę i zdolność nabywczą, a liczne grupy ludzi zostają wówczas, jak pisał Bauman, wyrzucone na przemiał. Janine Brodie podkreśla, że przesunięcie granic między tym, co publiczne, a tym, co prywatne, oznacza, że większa część obowiązków spada do bezpłatnej domeny pracy opiekuńczej w gospodarstwach domowych. Największe ciężary ponoszą wówczas gospodarstwa najuboższe, mające najbardziej ograniczony dostęp do środków do życia. Nic więc dziwnego, że dyskurs feministyczny na świecie wraca do kategorii płci, klasy i rasy.

Także w Polsce podjęcie dyskusji, badań i analiz uwzględniających kategorię klasy w większym stopniu pokazałoby, co w rzeczywistości stało się z kobietami w Polsce. Jesteśmy społeczeństwem nieuświadomionej białości; ze swojej rasy możemy zdać sobie sprawę (albo nie) przez zapośredniczenie (na przykład przez dyskurs o kobietach z Południa) lub w bezpośrednim kontakcie z innymi. Kategorii klasy doświadczamy na co dzień. Warto rozbudować nowe skrzydła dyskusji feministycznych, między innymi poprzez zastosowanie analizy intersekcjonalnej lub innych narzędzi umożliwiających uchwycenie ekonomicznego i społecznego wymiaru życia kobiet i jego przeobrażeń. Przede wszystkim wydaje mi się, że warto zadać to samo pytanie, które zadawały feministki wychodzące od Marksa: o to, w jaki sposób kobiety stanowią część systemu kapitalistycznego. Wraz z jego przeobrażeniami częściowo zmieniły się zasady integracji kobiet, jednak nie poddajemy tego jeszcze analizie. Same analizy kształtowania podmiotowości i resubiektywizacji (czerpiące z poststrukturalistycznej skrzynki z narzędziami), przeobrażeń w sprawczości i warunkach życia nie są wystarczające. Zarówno poststrukturalizm (na przykład Foucaulta krytyki neoliberalnej rządomyślności), jak i nowy marksizm [24] oferują obrazy ucisku w skali makro i analizują relacje pomiędzy poziomem makro i mikro, lecz pomijają ich płciowe zróżnicowanie. Podmiotem dyskursu lewicowego pozostaje mężczyzna. Skoro to się nie zmienia, feministki ponownie muszą narysować własny obraz świata, zadając pytania o to, czym jest to, co nas dzisiaj uciska, i próbując zrozumieć mechanizmy ucisku. Stawką jest tu rekonstrukcja feminizmu jako nowej krytyki społecznej. W przeciwnym razie kobiety i feminizm jako dyskurs o kobietach i relacjach płci będzie pochwycony w polach stosunków władzy, które nas zniewalają.

Ewa Charkiewicz

Tekst wykładu wygłoszonego na spotkaniu Interdyscyplinarnej Grupy Gender Studies, Uniwersytet Wrocławski, 27 października 2008 roku. ukazał się w 11 numerze Recyklingu Idei (jesień/zima 2008).

Przypisy:

1. S. Harding, Whose Science? Whose Knowledge? Thinking From Women’s Lives, Milton Keynes 1991; D. Haraway, Wiedze usytuowane. Kwestia nauki w feminizmie i przywilej częściowej/ograniczonej perspektywy, tłum. A. Czarnacka [@:] http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/readarticle.php?ar... (data dostępu: 4 listopada 2008)

2. J. Mizielińska, Płeć, ciało, seksualność. Od feminizmu do teorii queer, Kraków 2006.

3. H. Hartmann, Unhappy Marriage of Marxism and Feminism. Towards a More Progressive Union [w:] Unhappy Marriage of Marxism and Feminism, red. H. Hartmann, London 1981.

4. Z. Eisenstein, Capitalist Patriarchy and the Case for Socialist Feminism, New York 1979.

5. T. Brennan, Exhausting Modernity. Ground for a New Economy, London 2000; taż, Globalization and Its Terrors. Daily Life in the West, London 2003.

6. Polskie tłumaczenia w: Francuski feminizm materialistyczny, red. M. Solarska, M. Borowicz, Poznań 2008.

7. A. Stone, The Incomplete Materialism of French Materialist Feminism [w:] „Radical Philosophy”, 2007, September/October, No. 145, s. 20‒27.

8. M. Solarska, Francuski feminizm materialistyczny jako perspektywa oglądu świata społecznego [w:] Francuski feminizm…

9. D. Haraway, Simians, Cyborgs and Women. The Reinvention of Nature, New York 1991; taż, Wiedze usytuowane…

10. J. Scott, Gender: a Useful Category of Historical Analysis [w:] „The American Historical Review”, 1986, Vol. 91, No. 5, s. 1053‒1075; L. Benería, M. Roldán, The Crossroads of Class and Gender: Industrial Homework, Subcontracting and Household Dynamics in Mexico City, Chicago 1987.

11. S. Rowbotham, The Past is Before Us. Feminism in Action Since the 1960’s, London 1989.

12. N. Folbre, Who Pays for the Kids? Gender and Structures of Constraint, London 1994; M. Mies, Patriarchy and Accumulation on a World Scale, London 1986.

13. A. Lorde, Nie zdemontujesz domu pana przy pomocy jego własnych narzędzi, tłum. K. Szumlewicz [@:] http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/readarticle.php?ar... (data dostępu: 4 listopada 2008); Combahee River Collective, A black feminist statement [w:] This Bridge Called My Back. Writings by Radical Women of Color, red. C. Moraga i G. Anzaldua, New York 1984; b. hooks, Feminist Theory: From Margin to Center, Cambridge 1984; P. Collins, Black Feminist Thought. Knowledge, Consciousness and the Politics of Empowerment, New York/London 2000.

14. Od ang. intersection, oznaczającego punkt przecięcia, skrzyżowanie (przyp. red.).

15. K. Crenshaw, Mapping the Margins: Intersectionality, Identity Politics, and Violence against Women of Color [w:] „Stanford Law Review”, 1991, Vol. 43, No. 6, s. 1241‒1299.

16. P. Collins, Black Feminist Thought…

17. J. Acker, Rewriting Class Race and Gender. Problems in Feminist Rethinking [w:] Revisioning Gender, red. M.M. Ferree, J. Lorber, B.B. Hess, Walnut Creek 2000.

18. W ruchu feministycznym toczyły się gorące spory o to, żeby nie idealizować doświadczenia kobiet.

19. S. Harding, Whose Science?…; D. Haraway, Wiedze usytuowane…

20. J. Gardiner, Gender, Care and Economics, London 1997; D. Elson, Ekonomia i płeć. Trzy poziomy analizy: mikro. mezo, makro, tłum. B. Erbel [@:] http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/readarticle.php?ar... (data dostępu: 4 listopada 2008).

21. L. McDowell, Life without father and Ford. The new gender order of post-Fordism [w:] „Transactions of the Institute of British Geographers”, 1991, Vol. 16, No. 4, s. 400‒419; taż, Father and Ford Revisited: gender, class and employment changes in the new millennium [w:] „Transactions of the Institute of British Geographers”, 2001, Vol. 26, No. 4, s. 448‒464; J. Brodie, Polityka na granicach. Restrukturyzacja i ruch kobiet w Kanadzie, tłum. E. Charkiewicz, A. Czarnacka [@:] http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/readarticle.php?ar... (data dostępu: 4 listopada 2008).

22. J. Brodie, Polityka…

23. L. McDowell, Life without…

24. Zob. na przykład D. Harvey, Neoliberalizm: Historia katastrofy, tłum. J.P. Listwan, Warszawa 2008.

Niewolnicy bananowych plantacji

Publicystyka

Jak wyglądają i smakują banany – wie zapewne każdy. Niewiele osób ma jednak okazję zobaczyć, co się dzieje z tymi tropikalnymi owocami, zanim trafią do naszych sklepów. Zainteresowanych zapraszam na „bananową wyprawę” do Ameryki Centralnej.

Kiedy otrzymuję od znajomego propozycję odwiedzenia firmy produkującej owoce cytrusowe na południu Belize, nie namyślam się ani chwili. Wsiadamy do jeepa i po chwili mkniemy po wyboistej, zakurzonej drodze. Mijamy równe rzędy drzewek pomarańczowych, wciągając w nozdrza ich przyjemny, słodki zapach. Słońce praży niemiłosiernie, ale silny wiatr od pobliskiego morza łagodzi upał, w innym razie temperatura byłaby nie do wytrzymania.

Po godzinie jazdy jesteśmy wreszcie na miejscu. W oddali widać szkółkę małych drzewek bananowych, osłoniętych siatką od nadmiernych promieni słonecznych. Z tego miejsca rośliny zostaną przeniesione na plantację, a następnie, w ciągu około ośmiu miesięcy od posadzenia, owoce będą gotowe na eksport.

Jak hostel Good Bye Lenin w Krakowie potraktował swojego recepcjonistę

Prawa pracownika | Publicystyka

Poniżej przedstawiamy tekst napisany przez oszukanego pracownika hostelu Good Bye Lenin w Krakowie, któremu pracodawca odmówił wypłacenia zaległej pensji.

Od dawna pracowałem jako recepcjonista w hostelach Sleepy Lion i Central Globetrotter w Lipsku. W grudniu, przeniosłem się do Polski i zacząłem pracować w hostelach Good Bye Lenin w Krakowie i Zakopanem.

Na początku nie przejmowałem się kwestią umów o pracę, gdyż byłem bardzo zadowolony z tego, że mogę mieszkać w Krakowie, a właściciele hostelu stwarzali bardzo dobre wrażenie. Ponadto, pozwolili mi nocować za darmo przez dwa tygodnie zeszłego lata (w większości hosteli, recepcjoniści otrzymują tylko kilka noclegów za darmo lub ze zniżką - a często w ogóle).

Po miesiącu pracy, powiedziano mi, że jeśli będę pracować 3 do 4 zmian w tygodniu, to jedynie pokryje koszty mieszkania w hostelu. Wydało mi się to mało atrakcyjne, ale jeszcze możliwe do zaakceptowania. Później, okazało się, że mam też zapłacić za 2 tygodnie pobytu w hostelu w Zakopanem, gdzie pracowałem. Nikt normalnie nie wymaga od pracowników, by płacili za pobyt w tym hostelu, gdyż inaczej byłoby zbyt trudno tam pracować. Jednak powiedziano mi – „twój przypadek jest inny”. Tylko tyle.

W Polsce nie da się dużo zarobić i nie oczekiwałem wiele, ale stawka 5 zł za godzinę (zamiast 6 zł obiecanych od 2 miesiąca) wydawała się trudna do zaakceptowania. Kierownik był bardzo nieprzyjemny, wyżywał się na współpracownikach (chyba za względu na własne problemy psychiczne). Dlatego też często atmosfera pracy była bardzo ciężka. Nic dziwnego, że wszędzie zainstalowano kamery, by nagrywać pracę recepcjonistów.

W końcu, dogadałem się z szefem, że do końca lutego odpracuje ostatnie zmiany i że w zamian będę mógł za darmo mieszkać w hostelu aż do marca. Wieczorem 8 lutego skończyłem ostatnią zmianę tej nocy i spakowałem się by wyjechać do Niemiec na 2 tygodnie. Ledwie 2 godziny przed odjazdem pociągu, kierownik powiedział mi, że muszę wynieść się ze wszystkimi swoimi rzeczami (nie było tego wiele, ale zbyt wiele, by wziąć do pociągu).

Próbowałem dodzwonić się do szefa, który podjął tą decyzję, ale oczywiście nie był dostępny. Kierownik powiedział mi też, że nie dostanę zaległej pensji i nie będę mógł nocować za darmo w marcu.

Jakimś cudem udało mi się rozlokować rzeczy u przyjaciół w ostatniej chwili, ale byłem naprawdę zszokowany. Nie zrobiłem chyba nic takiego, co by zasługiwało na podobnie chamskie potraktowanie. Nikt nie powinien być wyrzucany w ten sposób na zbity pysk.

Goście hostelów Good Bye Lenin zawsze są proszeni o wystawianie opinii. W ten sposób zarząd próbuje zachować pozory wobec gości i pracowników innych hosteli. Jeśli ktoś chce wyświadczyć mi przysługę, może wysłać parę niewygodnych pytań na adres: hostel@goodbyelenin.pl z ukrytą kopią do: krakow@goodbyelenin.pl lub zadzwonić do szefa na tel: 698896131

Dzięki temu, moi dawni koledzy z pracy też się o tym dowiedzą.

Przed i po sufrażystkach

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka

Dlaczego przez tyle wieków, moi drodzy panowie, tak wiele napisaliście o kobietach? Czy przez to, że kobieta nie istniała w sferze publicznej, a jedynie gdzieś na pograniczu życia i egzystencji podkładała, opuściwszy głowę w milczeniu, gałązki do domowego ogniska? Może więc przez swą przymusową banicję była dla was ciekawym obiektem do badań? Mam rację twierdząc, że na skutek nieobecności stała się postacią zamazaną, nieokreśloną? Czy przypadkiem Wy, drodzy parający się piórem panowie, nie stawaliście się przy kobiecie krótkowidzami, widzieliście postać nie potrafiąc określić kim jest, napełnić formy treścią? Moi drodzy, bardzo mojej płci pochlebia, że stała się inspiracją dla tak wielu dzieł. Tak wiele postaci kobiecych kryje się w czarnym druku na białym papierze i tyle ideałów naszego piękna spogląda na odwiedzających muzea z ram obrazów, że skłonna jestem stwierdzić, że w Waszej zdobywczej naturze od zawsze leżało poznanie ujarzmionego obiektu. Wasze pióra, drodzy pisarze, powołały do życia, by później rozkładać na czynniki pierwsze, naprawdę imponującą liczbę kobiet. W większości były to krwiste postacie, może nie zawsze podobne do tych z krwi i kości, ale z pewnością ciekawe.

Czasy się zmieniły. Kobiety podniosły głowy, zdobyły równe prawa. Babcie – sufrażystki biły parasolkami panów w cylindrach i melonikach i wyrzekły w końcu, niczym pan Wołodyjowski do Kmicica, w trakcie słynnego pojedynku, co prawda na szable, a nie parasolki słowa: „Kończ Waść, wstydu oszczędź”. I musiałeś Waść skończyć i zrozumieć, że stare dobre czasy fallicznej hegemoni się skończyły. Równość nastała i uznać ją niestety trzeba. Domyślam się, że musiało być Wam smutno, bo strata przewagi i wyższości jest sprawą przykrą dla tego co traci, tak mi się przynajmniej wydaje, nie mam w tej kwestii doświadczenia. Pisarkom, które już wcześniej tworzyły, nie było spieszno do analizy męskiej duszy, późniejszym też nie. Mężczyźni pisali o kobietach, kobiety pisały o kobietach. Może mężczyźni zawsze byli zbyt określeni? Ich role były tak jasne i wyraźne, że szkoda było papieru i atramentu, a obecnie papierosów i kawy, nieodłącznych towarzyszy pisania, do definiowania ich? Wiadomo przecież, że mężczyzna to stała opoka, bo której ślizga się, z mniejszą lub większą gracją, „puch marny”. Stałość i niestałość, a niestałość jest ciekawsza i więcej można pisać, kończy się kolejny kałamarz, następny pet trafia do pełnej popielniczki.

Logika przedsiębiorców, czyli Kluska o kryzysie

Kraj | Świat | Publicystyka

Jadąc po kolejną pożyczkę, by przetrwać czas sezonowego bezrobocia, słuchałem radiowych wiadomości, gdzie pan Kluska tłumaczył jak rozwiązać kryzys. Wypowiedź przedsiębiorcy w pełni obnażała logikę neoliberalizmu. Można jego propozycje potraktować jako przykład modelowy.

Co nam mówi Kluska? Otóż według "sławnego przedsiębiorcy" rozwiązanie kryzysu jest dość proste. Mianowicie trzeba zostawić jego rozwiązanie ludziom. Rząd nam nie pomoże - powiedział w audycji. Trzeba wytworzyć przestrzeń, by ludzie sami mogli poszukiwać, szukać dróg wyjścia.

Likwidacja biurokracji i ograniczenie roli rządu brzmią bardzo wolnościowo. Podobnie jak zdanie się na społeczeństwo w rozwiązywania problemów. Niestety, tylko tak brzmią.

„Żałuję tylko tych przestępstw, których nie udało mi się popełnić” - Senna Hoy

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Johannes Holzmann (Senna Hoy)

28. kwietnia 1914 roku, 29-letni anarchista Johannes Holzmann zmarł w warszawskim więzieniu na gruźlicę. Jego szczątki zostały sprowadzone przez przyjaciół do Berlina, gdzie 14. mają został pochowany na cmentarzu Weißensee. Wśród żałobników znajdowali się m.in. Franz Pfemfert i Else Lasker-Schüler. Wkrótce potem wybuchła Pierwsza Wojna Światowa i „Sprawa Senny Hoy” została zapomniana na prawie 50 lat. Z dzisiejszej perspektywy ciężko zrekonstruować dzieje jego życia, ale pewnym jest, że jego wpływ na ruchy anarchistyczne w Polsce i Niemczech był znaczący.

Urodził się 30. października 1882 r. w pruskiej miejscowości Tuchola, w rodzinie żydowskiej, jako Johannes Holzmann. Będąc utalentowanym uczniem, w 1903 r. otrzymał pozycję nauczyciela teologii. Wkrótce jednak, ze względu na jego metody nauczania, wszedł w konflikt z przełożonymi i musiał porzucić pracę. W tym samym roku przystąpił do Towarzystwa Teozoficznego Heleny Bławatskiej. W 1904 przyjął pseudonim Senna Hoy, nadany mu przez poetkę Else Lasker-Schüler. Było to jego imię czytane od końca. Pod tym nazwiskiem zaczął wydawać wolnościowy tygodnik »Kampf. Neue Folge.[1]«. Wcześniej był członkiem wydawnictw różnych bibuł anarchistycznych. Przy tej okazji poznał A. Bernsteina – Sawerskiego, wydawcę magazynu »Die Peitsche. Halbmonatszeitschrift für Kritik und Satire[2]«. Z tej współpracy zrodził się »Montags-Post« z wkładką »Kampf! Blätter für Freiheit und Menschenrechte[3]«.

Od 6. lutego 1904, »Kampf. Neue Folge.« wychodził jako czasopismo skierowane przeciwko cesarzowi Wilhelmowi II i ugodowej partii opozycyjnej SPD. Senna Hoy napisał do tego czasopisma kilka artykułów, również pod łacińskim pseudonimem „Catulus” (młody pies).
Czasopismo »Kampf« okazało się być dalekowzroczne. Już w 1904 jego redakcja przewidziała nadchodzącą wojnę z Anglią, fakt, że SPD poprze udział w tej wojnie i fakt, że Niemczy wywołają tą wojnę. W 1905 ostrzegał, że uniwersytety staną się fabrykami studentów i że będą oni wykorzystywani jako policyjni donosiciele. Biorąc pod uwagę kto przyczynił się do upadku Monachijskiej Republiki Rad, nie była to przepowiednia chybiona. Jego zdanie o Niemcach: „Być żołnierzem tutaj, to znaczy zastrzelić własnego ojca, gdy padnie taki rozkaz.” (KAMPF, 26.02.1905, Nr.15) Jeśli mamy dążyć do osiągnięcia utopii przez samoorganizację klasy robotniczej, należy się wystrzegać współpracy ze związkiem zawodowym SPD, ponieważ jest on sparaliżowany przez biurokrację.
Magazyn nie był lubiany przez cenzorów. Rzadko które wydanie nie trafiło na problemy z obrotem. Co więcej, nakład 11 z 25 wydań został skonfiskowany. Jednak mimo tych represji, w 1905 roku nakład wynosił już 10000 egzemplarzy! Do współpracowników należeli m.in. Erich Mühsam i Gustav Landauer, chociaż ten ostatni nie dażył »Kampf« zbytnią sympatią. Franz Pfemfert, późniejszy wydawca ekspresjonistycznego i komunistycznego magazynu »Die Aktion« stawiał pierwsze dziennikarskie kroki właśnie w »Kampf«. Strona artystyczna czasopisma, zapewniana przez Petera Hille, Paula Scheerbarta i Else Lasker-Schüler podnosiła trochę jakość pisma.
»Kampf« był bardzo udanym projektem, jednak akcja bezpośrednia miała dla Senny dużo większe znaczenie. 14. kwietnia 1905 roku wyszło ostatnie wydanie pisma. W tym samym roku część anarchistów z wydawnictwa udała się do zagłębia Ruhry. W wyniku policyjnych represji Hoy musiał opuścić Berlin. Na odchodne napisał do szefa berlińskiej policji list, w którym oświadczył, że „strzeli w pysk każdemu, kto będzie za nim węszył”. Dostał za to wyrok czterech miesięcy więzienia, musiał więc szybko uciekać z Berlina. Jeszcze w tym samym roku udał się do Zurychu, gdzie współpracował z czasopismem »Weckruf[4]«, jako „Dr. Ritter”, lub „Ernst Meyer”. Pod tym nazwiskiem pojawiał się też na publicznych zgromadzeniach, został aresztowany, deportowany i wrócił nielegalnie. Prawdopodobnie w calach propagandowych, ogłosił na łamach czasopisma własną śmierć w Rosji, co zostało bardzo ostro skrytykowane w kręgach robotników anarchistów, w związku z czym wraz z towarzyszem Frickiem opuścił miasto. Frick udał się do Ascony, a Senna opuścił Szwajcarię i pojechał do Paryża. W kwietniu 1907 roku, Senna Hoy udał się do Polski, na Litwę i do Rosji, by wziąć udział w rewolucji 1905 roku. Po kilku akcjach został aresztowany 30 czerwca. Po wielu torturach, w 1908 roku został skazany na 12 lat za ekspropriacje i dodatkowe 15 lat za bycie członkiem grupy anarchistycznej, wraz z 23 innymi towarzyszami. Po 3 latach został przeniesiony do cieszącej się złą sławą Cytadeli w Warszawie, później został wysłany do Moskwy, do odosobnienia. W marcu 1912 wysłano go do szpitala dla psychicznie chorych przestępców, gdzie dwa lata później zmarł na gruźlicę, wywołaną niedożywieniem. Matka i brat, Heinrich, próbowali wszystkiego, by polepszyć jego sytuację, jednak nawet jego „Listu Otwartego” z 1912, opisującego warunki katorgi, nie udało się nigdzie opublikować. Pisarka Else Lasker-Schüler odwiedzała go i próbowała przez niemiecką i rosyjską ambasadę doprowadzić do uwolnienia jej „Księcia Moskwy” czy „Senna Paszy” (jak nazywała go w swoich wierszach). Z pomocą rosyjskiej malarki Marianne von Werefkin, udało się jej uzyskać zgodę strony rosyjskiej na jego deportację do Rzeszy, jednak ambasada niemiecka odmówiła pomocy. Rzesza Niemiecka nie była zainteresowana czynieniem wysiłków na rzecz uwolnieni swojego obywatela, który był anarchistą. Else później otwarcie narzekała na ten brak pomocy. Wiele osób nie wierzyło do lat 60-tych, że faktycznie pojechała do Warszawy, jednak Franz Pfemfert i Karl Kraus ujawnili dowody, które to potwierdziły. Else opisała przygotowania do podróży w swej powieści „Malik”, która zaczyna się w ten sposób: „Kiedy Malik dowiedział się, że jego zaginiony, ukochany przyjaciel od ośmiu lat siedzi w lochach Meczerskoje, w kraju pogromów, zapomniał rządzić w Tebach, marzył tylko o uwolnieniu więźnia.”
19. numer „Aktion”, wydany został w 1914 przez Franza Pfemferta jako „Wydanie specjalne poświęcone Senna Hoy”. Pfemfert określił Sennę tymi słowami: „20-letnia świadomość polityczna z Berlina. Jego walka o wolność nie pójdzie na marne.” Na okładce widniał portret Holzmanna. Franz Pfemfert napisał: „Senna Hoy umarł”; swoje teksty nadesłali też Else Lasker – Schüler i Ludwig Rubiner. Zamieszczono też wiersze, które udało się przemycić z więzienia: „Wiersze z moskiewskiego więzienia”, czy „Kropla Krwi”. Erich Mühsam zamieścił nekrolog w „Kainie”, a Karl Liebknecht w parlamencie pytał, czemu nie zrobiono nic dla uwolnienia Holzmanna. Miesiąc przed śmiercią do Berlina dotarł list napisany przez Sennę: „Żałuję tylko tych przestępstw, których nie udało mi się popełnić”

1. „Walka. Nowe wydanie.”
2. „Pejcz. Półmiesięcznik krytyczno – satyryczny.”
3. „Walka! Gazeta na rzecz wolności i praw człowieka.”
4. „Pobudka”

źródło: Anarchopedia Niemcy tłumaczył Maciek

Powyższa notka biograficzna jest zapowiedzią większej broszury poświęconej życiu i działalności Johannesa Holzmanna, która ukaże się już wkrótce.

O zdrowotnych walorach diety wegetariańskiej

Ekologia/Prawa zwierząt | Publicystyka

O zdrowotnych walorach diety wegetariańskiej, najczęściej powtarzanych mitach, wegetariańskim dziecku i świadomości ludzi na temat odżywiania rozmawiam z panią mgr Małgorzatą Rzeszutek, specjalistą w dziedzinie medycyny żywienia, absolwentką Uniwersytetu Thames Valley w Londynie, która na co dzień zajmuje się edukacją i poradnictwem z zakresu dietetyki w Dublinie.

- Dla wielu wegetarian trudno jest rozpatrywać kwestie bezmięsnego odżywiania w oderwaniu od aspektów natury etycznej. Chciałbym jednak, żebyśmy w naszej rozmowie skupili się wyłącznie na zdrowotnych względach unikania spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego.

Istnieje dość mocno zakorzeniony pogląd, przynajmniej w Polsce, że wegetarianizm może być zdrowy tylko wówczas, gdy nasze jedzenie będzie dobrze zbilansowane. To tak, jakby mięso było remedium na wszystkie niedobory i osoby jedzące je nie musiały się już troszczyć o różnorodność przyswajanych pokarmów. Czy rzeczywiście zbilansowanie diety wegetariańskiej jest czymś o wiele trudniejszym niż tej „tradycyjnej”, z udziałem mięsa?

- Tak jak wiele innych aspektów naszego stylu życia, zależy to od naszych przyzwyczajeń i posiadanej wiedzy. Zbilansowana dieta wegetariańska to przede wszystkim taka, w której występuje dużo nieprzetworzonych warzyw i owoców (najnowsze zalecenia amerykańskie to 9 a nie jak dotychczas sądzono - 5 porcji warzyw i owoców dziennie). Ponadto, w takiej diecie występują rośliny strączkowe (w możliwie jak najmniej przetworzonej postaci) oraz pełne ziarna zbóż i niewielkie ilości orzechów i pestek. Są to jakby 4 podstawowe filary nie tylko diety wegetariańskiej, ale i każdej innej diety. Częste błędy wegetarian to zbyt wysokie spożycie tzw. pustych kalorii jak oleje, cukier, wysoko przetworzone pokarmy - wszystko to dostarcza nam energii, ale mało lub wcale składników odżywczych, co może prowadzić do niedoborów. Jednak nie jest to sytuacja typowa dla wegetarian. Diety niewegetariańskie mogą być również dietami niedoborowymi i mięso nie jest tu panaceum na wszystkie niedobory. Wracając do Pana pytania, zbilansowanie diety wegetariańskiej nie jest trudne, wystarczy trzymać się ww. zasad. Jednak w przypadku kogoś kto np. nie lubi warzyw, owoców, czy nie posiada tych informacji - może być problemem. Jednak w takiej sytuacji zbilansowanie jakiekolwiek diety będzie wyzwaniem.

- A co z białkiem? Czy niedobór aminokwasów, którym straszą sceptycy wegetarianizmu są rzeczywistym zagrożeniem?

- Jest to mit. Niestety powtarzany często również przez samych lekarzy, którzy najczęściej nie posiadają dogłębnej wiedzy z zakresu żywienia. Wszystkie aminokwasy egzogenne, w odpowiednich dla człowieka proporcjach, znajdują się produktach roślinnych. Udowodniono to już w latach 50tych ubiegłego wieku, w słynnych badaniach amerykańskiego naukowca Dr. William’a Rose’a. Mit ten był powtarzany do niedawna również i na Zachodzie, ale ostatnio już nowe anglosaskie podręczniki do dietetyki go obalają.

Stanowisko największych światowych organizacji zajmujących się zdrowiem i żywieniem, t.j. Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetyków czy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) jest w tej sprawie jednoznaczne. Pozwolę sobie zacytować WHO:

„W ostatnim czasie zdaliśmy sobie sprawę, że różnorodne produkty roślinne zawarte w dietach wegańskich zapewniają wszystkie niezbędne aminokwasy w odpowiednich proporcjach. Jeżeli dzieci i dorośli spożywają odpowiednią ilość kalorii, to dostarczają również swojemu organizmowi odpowiedniej ilości białka.”

- Spotkałem się z opinią, że współcześnie białka zjadamy wręcz za dużo...

- Według najnowszych polskich norm żywienia, które ukazały się pod koniec 2008 roku, zapotrzebowanie na białko jest o wiele niższe niż dotąd sądzono. Wg tych zaleceń wyzwaniem dla dietetyka jest ułożyć dietę, zawierającą produkty pochodzenia zwierzęcego, która by nie przekraczała tych norm. Przeciętny Polak zjada nawet 2 razy więcej białka niż wynosi jego zapotrzebowanie. Jak informuje Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyków, sami wegetarianie jedzą go 1,5 raza więcej niż potrzeba.

- Chciałbym przejść do tematu wegetariańskiego dziecka. Nierzadko da się słyszeć głosy, które straszą przed konsekwencjami niedorozwoju fizycznego i umysłowego u dzieci, które nie są karmione mięsem. Czy należy się bać takich opinii?

- To jest następny mit. Dobrze zbilansowane diety wegetariańskie, jak również i wegańskie, zapewniają wszystkie niezbędne składniki odżywcze na WSZYSTKICH ETAPACH ROZWOJU (dzieciństwo, życie dorosłe, ciąża, laktacja, wiek podeszły). Ponadto, tego typu diety mogą być dla nas o wiele zdrowsze. Wegetarianie wykazują się zdecydowanie mniejszą zachorowalnością na choroby serca, cukrzycę i nowotwory oraz choroby reumatyczne. Zachorowalność na nowotwory u wegetarian jest niższa nawet o 40- 70% niż reszty populacji. Co ciekawe, badania przeprowadzane na wegetarianach z Kalifornii - Adwentystach Dnia Siódmego, wykazują, że żyją oni przeciętnie o 7 lat dłużej niż reszta Kalifornijczyków.

A tak pół żartem pół serio, British Medical Journal opublikował niedawno badanie, które wykazało, że wegetarianie mają przeciętnie wyższe IQ niż osoby jedzące mięso.

- Niektórzy przeciwnicy wegetarianizmu twierdzą, że nie jest on rozwiązaniem zdrowotnym w dobie, gdy produkcja żywności nastawiona jest na ilość, a nie na jakość. O ile nie jest już tajemnicą, że zwierzętom hodowanym na rzeź podaje się antybiotyki i sztuczne hormony wzrostu, to w warzywach napotkamy przykładowo szkodliwe azotany i metale ciężkie. Jak się w tym odnaleźć i jeść zdrowo?

- Stężenie szkodliwych substancji w produktach pochodzenia roślinnego jest wielokrotnie niższe niż w produktach zwierzęcych. Jest to związane z tym, że często tego typu substancje gromadzą się latami w tkance tłuszczowej zwierząt ale też z warunkami hodowli. Panuje na ten temat jednak wiele stereotypów.

Ostatnio wydana broszura przez Wydział Żywienia Człowieka Uniwersytetu Harvardu na temat żywności organicznej próbowała obalić wiele z nich. Publikacja ta wyraźnie pokazuje, że różnice zawartości szkodliwych substancji pomiędzy ekologicznymi i nieekologicznymi owocami i warzywami są niewielkie, natomiast zawartość szkodliwych substancji w mięsie nieekologicznym jest istotna dla ludzkiego zdrowia.

Ponadto trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, setki tysięcy badań wykazuje dobroczynne właściwości wysokiego spożycia owoców i warzyw. Badania te nie są prowadzone na produktach ekologicznych. Po drugie, nawet nieekologiczne warzywa i owoce zawierają wiele substancji, tzw. fitozwiązków, które pobudzają szlaki detoksykacji wątroby, chroniąc nas przed szkodliwym wpływem zanieczyszczeń.

Gdy unikamy warzyw i owoców, nie tylko narażamy się wysoki poziom szkodliwych substancji zawartych w innych produktach, ale osłabiamy jednocześnie zdolność samooczyszczania organizmu.

- Suplementy dla wegetarian. Są one potrzebne, czy też przy odpowiednio urozmaiconej diecie można się bez nich obyć? Pytam szczególnie z punktu widzenia odżywiania wegańskiego.

- Weganie powinni przyjmować witaminę B12, a jeżeli nie wychodzą regularnie na słońce (dawka promieni słonecznych 15 min dziennie 4-5 razy w tygodniu przez cały rok) to również i witaminę D lub produkty spożywcze fortyfikowane tymi witaminami. Jeżeli dieta wegańska w przeważającej części składa się z wyżej przeze mnie wymienionych 4 grup pokarmowych, żadnych innych suplementów nie potrzeba (pomijam tu osoby z pewnymi zaburzeniami czy schorzeniami, dla których obowiązują trochę inne zalecenia).

- Weganizm przez wielu oceniany jest jako bardzo radykalna opcja żywieniowa. Czy osoby, które wykluczają z codziennej diety mleko i jego przetwory są narażeni na jakieś szczególne zagrożenia? Sceptycy najczęściej wskazują na niebezpieczeństwo niedoboru wapnia, żelaza czy witaminy B.

- Przy odpowiednio zaplanowanej diecie wegańskiej (czyli opartej na ww. czterech głównych grupach pokarmowych) oraz suplementacji witaminy B12 (ewentualnie witaminy D) można zapewnić odpowiednią ilość wszelkich składników odżywczych. Nie jest to trudne, natomiast idealnie byłoby jednak, aby każdy weganin zaczerpnął porady wykwalifikowanego dietetyka obeznanego w tematyce weganizmu. Temat wapnia jest tematem kontrowersyjnym, ponieważ dzisiejsze normy na spożycie tego pierwiastka często przekraczają możliwość jego podaży w diecie, nawet tej zawierającej nabiał. Jednocześnie obserwujemy, że zdrowie kości niekoniecznie pozytywnie koreluje ze spożyciem wapnia czy nabiału. Występowanie osteoporozy jest najniższe w krajach gdzie wapnia spożywa się mniej niż na Zachodzie, a nabiału nie je się w ogóle. Trzeba zauważyć, że 75% ludzi na świecie ma nietolerancję laktozy i przez większą część historii istnienia naszego gatunku, nabiału nie spożywało się w ogóle, a nasze kości były w lepszym stanie niż obecnie w społeczeństwach Zachodu. Silne kości zależą od wielu innych czynników, tj. aktywność fizyczna, palenie papierosów, spożycie owoców i warzyw, soli, itd.

- Czy może Pani powiedzieć kilka słów o Instytucie Medycyny Żywienia. Czym zajmuje się ta instytucja, gdzie działa, kogo zrzesza?

- Pomysł założenia Instytutu zrodził się na podstawie obserwacji podobnych inicjatyw w USA, gdzie istnieją niezależne organizacje zrzeszające lekarzy i dietetyków, zajmujące się medycyną prewencyjną oraz leczeniem chorób cywilizacyjnych poprzez dietę. Są one uzupełnieniem inicjatyw rządowych, które często są niewystarczające, a ponadto wg wielu osobistości żywieniowego świata naukowego, nie zawsze naukowo bezstronne.

W Polsce wiedza społeczeństwa, na temat zdrowotnej roli odżywiania jest często oparta na mitach (dwa z nich omówiliśmy powyżej). Brak jest świadomości, że poprzez odpowiednią dietę można nie tylko zapobiec większości chorób cywilizacyjnych, ale również poprawić rokowania w przypadku wielu chorób, w tym chorób nowotworowych. Na szeroko zakrojone kampanie informacyjne nie ma pieniędzy. Moje dwa pierwsze wykłady w Polsce dotyczyły żywienia w chorobach nowotworowych. Uważam że jest to temat szczególnie ważny, ponieważ rak jest drugim pod względem liczebności ‘zabójcą’ Polaków , a ostatnie doniesienia naukowców amerykańskich wskazują na to, że poprzez niskotłuszczową dietę opartą wyłącznie na produktach roślinnych można nie tylko zatrzymać, ale nawet cofnąć rozwój pewnych nowotworów.

Instytut Medycyny Żywienia jest na razie projektem organizacji, którą mam zamiar w niedalekiej przyszłości rozwinąć w Polsce. Będziemy się zajmować edukacją społeczeństwa n.t. związków pomiędzy odżywianiem i zdrowiem poprzez wykłady, warsztaty gotowania, ulotki, broszury i również indywidualne konsultacje. Strona internetowa, www.medycynazywienia.pl, jest nadal w budowie, ale zapraszam na nią już za dwa miesiące, kiedy pojawią się tam informacje na temat następnego mojego wykładu, który odbędzie się w maju b.r.

- Zajmuje się Pani na co dzień edukacją i poradnictwem w dziedzinie dietetyki w Dublinie. Czy zauważa Pani jakieś różnice w podejściu do kwestii odżywiania wegetariańskiego w naszym kraju do tego reprezentowanego w zachodniej Europie?

- Myślę, że wegetarianizm na Zachodzie coraz częściej traktowany jest z pewnego rodzaju podziwem. Świadomość zdrowotnych korzyści diet wegetariańskich jest tam coraz większa, i podziwia się wegetarian za konsekwencję uprawiania zdrowego stylu życia. Pracując w klinice leczenia otyłości w Dublinie często słyszałam wypowiedzi: 'szkoda, że ja nie mam tak silnej woli aby przejść na dietę wegetariańską'. Podczas mojego krótkiego pobytu w Polsce zdążyłam się zorientować, że u nas wegetarianie często nadal traktowani są jako ‘odmieńcy’ narażający własne zdrowie na niebezpieczeństwo.

- W Polsce wegetarianizm/weganizm nawet przez lekarzy traktowany jest z wielką ostrożnością i z reguły doradzają lub w przypadku osób młodszych wręcz nakazują powrót do jedzenia mięsa. Domyślam się, że na Zachodzie świadomość lekarzy znacznie się różni, na korzyść tych obu diet?

- Z moich obserwacji wynika, że świadomość lekarzy w Europie Zachodniej na temat wegetarianizmu jest tylko trochę wyższa od tej w Polsce. Największa świadomość na ten temat jest jednak w Ameryce Północnej, gdzie wiele lekarzy skutecznie stosuje żywienie wegańskie w terapii chorób cywilizacyjnych.

- Bardzo dziękuję za rozmowę.

- Ja również dziękuję

Rozmawiał Waldemar Serwatka
www.wegetarianie.pl/Article1792.html
www.ekologia.pl

Zasady Syndykalizmu Rewolucyjnego

Publicystyka

Zasady Syndykalizmu Rewolucyjnego (według rezolucji Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników)

Anarcho-syndykalizm, to ruch rewolucyjny mas pracujących, stojący na stanowisku walki klas, dążący do zrzeszenia wszystkich robotników fizycznych i umysłowych w organizacje walki ekonomicznej, mające na celu wyzwolenie proletariatu spod jarzma pracy najemnej i ciemiężącego aparatu państwowego. Celem jego jest przebudowa całokształtu życia społecznego na zasadach komunizmu bezpaństwowego przez zastosowanie bezpośredniej akcji rewolucyjnej uciskanych. Uważa on, że jedynie ekonomiczne organizacje proletariatu miast i wsi powołane są do spełnienia tych zadań. Anarcho-syndykalizm zwraca się przeto do robotników, nie jako do członków partii politycznych, lecz jako do wytwórców bogactw społecznych, będąc zdania, że z punktu widzenia zdolności przeprowadzenia przebudowy ekonomicznej, partie polityczne w żadnym razie nie mogą być brane pod uwagę.

Ukrywanie ogona

Publicystyka

W trakcie praktyki naukowej Pierre’a Bourdieu przez Francję przetoczyły się co najmniej trzy kryzysy polityczne szeroko dyskutowane na uniwersytetach i angażujące naukowców: wojna w Algierii, maj 1968 i przekształcanie państwa opiekuńczego w neoliberalne1.
Bourdieu postulował społeczną odpowiedzialność nauki jako tej, która posiada narzędzia odkrywania stosunków dominacji, arbitralności i przemocy tam, gdzie potoczne myślenie produkowane i stabilizowane przez ideologie wskazywałoby na harmonię, „naturalny porządek rzeczy” i zgodność. Jego badania miały zatem charakter polityczny, tak jak ma je każde działanie polegające na demaskacji historycznego charakteru zjawisk postrzeganych jako odwieczne2 lub niepodlegające kulturowo i klasowo uwarunkowanym decyzjom3. O ile na wszystkie te wydarzenia Bourdieu – poprzez sposób uprawiania nauki i wybór tematu badań – niejako odpowiadał, o tyle jedynie na gospodarcze procesy globalizacyjne lat dziewięćdziesiątych i towarzyszącą im ideologię zdecydował się zareagować także w sferze publicznej, wychodząc poza Akademię.

O anarchofeminizmie i pornografii

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Dla mnie osobiście, pornografia niewiele się różni od innych środków wyrazu. W przeważającej części, choć nie wyłącznie, pornografia jest skierowana do heteroseksualnego, męskiego odbiorcy i jest powiązana z seks-biznesem. W pornografii głównego nurtu kobieta jest tylko towarem i przedmiotem i pełni funkcję lalki służącej mężczyznom dla rozrywki. Wydaje się jednak możliwe, by stosunki seksualne, a w szczególności seksualność kobiety, mogły być przedstawione inaczej. Media masowego przekazu są zdominowane przez pewien określony nurt, ale istnieje przecież możliwość stworzenia wobec nich alternatywy.

22 lutego: Rocznica egzekucji Sophie Scholl

Publicystyka

Sophia Magdalena Scholl urodziła się 9 maja 1921 roku w Forchtenberg. W momencie objęcia władzy przez Hitlera w domu wciąż trwało szczęście i dostatek. Sophie wstąpiła nawet do licealnej organizacji Hitlerjugend. Szybko jednak okazało się, że to, co ma jej do zaoferowania hitlerowska młodzieżówka całkowicie rozmija się z jej osobistą wizją świata.

NATO i islamscy fundamentaliści - historia owocnej współpracy

Militaryzm | Publicystyka

Służby specjalne USA nie wypierają się przeszłych kontaktów ze swoim obecnym arcywrogiem, Osamą bin Ladenem.

Od dawna wiadomo, że afgańscy mudżahedini byli wyposażeni w najnowocześniejszą broń, m.in. w pociski przeciwlotnicze „Stinger” w celu zwalczania wojsk sowieckich podczas inwazji na Afganistan w latach 80'tych. Mało tego, Zbigniew Brzeziński, były doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Cartera, ujawnił w swojej książce, „Wielka Szachownica”, że amerykańskie wsparcie dla islamskich fundamentalistów zaczęło się jeszcze przed inwazją wojsk sowieckich. Dostawy broni i szkolenia dla mudżahedinów rozpoczęły się już w lipcu 1979 r. Jak to określił wtedy Brzeziński, "był to świetny sposób sprowokowania interwencji sowieckiej".

Według oficjalnej teorii, tzw. „blowback” (czyli rzekomego obrócenia się agentów CIA przeciwko Amerykanom), Osama bin Laden i inni islamscy fundamentaliści „zdradzili” amerykańskie służby specjalne i zaczęli swoją walkę z Zachodem. Wiele jednak wskazuje na to, że nie tylko nigdy nie „zdradzili”, ale że zawsze pozostali lojalni wobec swoich mocodawców i nadal wykonywali ich zlecenia w czasie kolejnych wojen.

Jak przydatni okazali się islamscy mudżahedini podczas operacji wojskowych NATO na terenie byłej Jugosławii w latach 1993-1999 pokazuje cała seria prowokacji, mordów i czystek etnicznych, których się dopuścili w Bośni i Kosowie, a których skutkiem było objęcie najważniejszych strategicznie części byłej Jugosławii pod kontrolą państw sprzymierzonych z NATO. Ich działania umożliwiło selektywne embargo na dostawy broni, oraz cenna wiedza przekazana przez instruktorów z prywatnej firmy MPRI działającej na zlecenie Departamentu Stanu i Departamentu Obrony USA.

Prezydent Republiki Bośni, Alija Izetbegović, choć był częstym gościem w dyplomatycznych salonach i był przedstawiany jako "dobra" strona konfliktu w byłej Jugosławii, był czystej krwi islamskim fundamentalistą. Izetbegović wygłaszał otwarcie przekonanie, że „nie może być mowy o pokojowym współistnieniu pomiędzy wiarą islamską, a nie-islamskimi instytucjami społecznymi". Izetbegović pisał również: „w oczywisty sposób Islam nie może się zgodzić na aktywność żadnej innej ideologii na swojej ziemi”. Jednakże, w tej wojnie rola czarnych charakterów została przewidziana dla Serbów i żadne fakty nie mogły tego zmienić.

Islamistyczne sympatie władz bośniackich sprawiły, że w latach 1992-1995 r. na teren Bośni napłynęły tysiące bojowników islamskich z krajów takich, jak Arabia Saudyjska, Iran, Pakistan, Afganistan, Turcja i Albania. Siły mudżahedinów zostały oficjalnie wcielone w skład armii bośniackiej. Oddziały islamistów stały się częścią Brygady Zenica, Brygady Travnik i innych jednostek armii Bośnii i Hercegowiny. Jak donosił specjalny obserwator ONZ Tadeusz Mazowiecki, w swoim raporcie w 1993 r., Mudżahedini zabijali i zmuszali do ucieczki niemuzułmańskich mieszkańców wiosek w regionie Jablanica – Nonjic i Radesnie, oraz pokazywali zmasakrowane ciała zabitych ofiar, na których widać było ślady okrucieństwa.

Wpływy islamistów wciąż rosły, a stało się tak dzięki wspólnictwu USA w szmuglowaniu broni pochodzącej z krajów islamskich i współpracy wojskowej z oddziałami mudżahedinów.

Jak wynika z raportu Kongresu USA, w kwietniu 1994 r., na prośbę szefa CIA Anthony’ego Lake’a, prezydent Clinton dał „zielone światło” władzom Chorwacji na tranzyt broni pochodzącej z Iranu i innych krajów muzułmańskich dla władz w Bośni. Dzięki zgodzie USA, irańskie służby VEVAK zaczęły dostarczać broń i ludzi. Nastąpiła infiltracja struktur władzy w Bośni przez agentów irańskich służb. Fikcyjna organizacja humanitarna “Third World Relief Agency” (TWRA) z Sudanu, zaczęła dostarczać broń do Bośni. TWRA miała wyraźne powiązania z Osamą Bin Ladenem i szejkiem Abdel Rahmanem (którego oskarżono o pierwszy atak na WTC w 1993 r.).

Rola USA nie była jedynie bierna. Przedstawiciele dyplomacji USA na Bałkanach pośredniczyli w negocjacjach na dostarczanie broni wartej 500 – 800 milionów dolarów, w tym broni automatycznej, granatników, pocisków przeciwpancernych i rakiet m.in. z Iranu, który oficjalnie był wrogiem USA, uznawany za państwo wspierające terroryzm. Wspieranie terroryzmu jednak nie było czymś złym, jeśli jednocześnie służyło interesom strategicznym NATO. Operację finansowała Arabia Saudyjska, Kuwejt, Sułtanat Brunei, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Malezja, a pieniądze były przelewane na konta amerykańskiego Skarbu Państwa. Administracja Clintona patrzyła też przez palce na imigrację mudżahedinów w Bośni, co było niezgodne z porozumieniami z Dayton. Wielu z nich otrzymało paszporty Bośniackie i zmieniło nazwiska, by bardziej wtopić się w społeczeństwo.

Pośrednikiem ułatwiającym obejście embargo ONZ na dostawy broni do byłej Jugosławii była prywatna amerykańska firma najemnicza MPRI. MPRI organizowała też szkolenia dla sił walczących przeciwko Serbom. Co ciekawe, uczono ich technik współdziałania z lotnictwem, przez oznaczanie celów naziemnych celownikami laserowymi na potrzeby samolotów bombardujących NATO. Współdziałanie bojówek muzułmańskich fundamentalistów i chorwackich nacjonalistów z siłami lotniczymi NATO zostało bardzo dokładnie zaplanowane, zanim wynaleziono uzasadnienie dla interwencji państw NATO.

Fundamentaliści przydali się jeszcze do innego celu: organizowania prowokacji, które umożliwiały rozszerzenie zakresu interwencji wojskowej. Początkowo, mandat sił NATO w byłej Jugosławii był bardzo ograniczony i nie pozwalał na bezpośrednie zaangażowanie po stronie nieoficjalnych sojuszników NATO. Stopniowo, ograniczenia nałożone na siły sojuszu były zmniejszane, dzięki kolejnym decyzjom, które były oparte na doniesieniach o okrucieństwach popełnianych na ludności cywilnej.

Pierwszą prowokacją, która umożliwiła wprowadzenie sankcji ekonomicznych przeciw Bośniackim Serbom i uruchomienie operacji wojskowej Sharp Guard była tzw. "Masakra w kolejce po chleb” w Sarajewie w 1992 r. W wydarzeniu zginęło 16 osób. Atak przypisano siłom serbskim prowadzącym oblężenie Sarajewa, które miały wystrzelić pocisk z moździerza.

Jednak sami żołnierze sił ONZ uznali, że coś było nie tak z tą wersją wydarzeń. Oficer ONZ, generał Satish Nambiar napisał w swoim raporcie do przełożonych: siły bośniackie lojalne wobec prezydenta Alii Izetbegovicia mogły zdetonować bombę. Eksplozja nie miała nic wspólnego z wybuchem pocisku z moździerza.” Generał MacKenzie, kanadyjski dowódca sił ONZ w Sarajewie powiedział w wywiadzie dla The Independent w 1992 r. : „Mnóstwo szczegółów nie pasuje. Ulica została zablokowana tuż przed wydarzeniem. Gdy tłum się ustawił w kolejce, media pojawiły się, ale trzymały się z dala. Gdy wydarzył się atak, media natychmiast były obecne."

Jednak prowokacja udała się: w czerwcu 1993 r. Rada Bezpieczeństwa zezwoliła siłom NATO na wsparcie lotnicze dla wojsk naziemnych w Bośni. W sumie wykonano ponad 100 tys. lotów bojowych.

Kolejne rozszerzenie działań bojowych, podczas których już nie obowiązywały ograniczenia nałożone przez ONZ (konieczność każdorazowej autoryzacji ataków przez wysłannika ONZ) było możliwe dzięki kolejnym prowokacjom, wykonanym według tego samego scenariusza.

W lutym 1994 r. miała miejsce kolejna masakra na rynku w Sarajewie. Tym razem, zabitych zostało 68 osób. Śledztwo Narodów Zjednoczonych wykazało bezsprzecznie, że wybuch granatu, który zabił 68 osób został spowodowany pociskiem wystrzelonym z pozycji zajmowanych przez Muzułmanów. Jednak raport utajniono na prośbę ambasador USA Madleine Albright.

Dzięki prowokacji, możliwe było rozszerzenie ataków lotniczych NATO i żądanie wycofania przez Serbów ciężkiego uzbrojenia z rejonu Sarajewa. W tym samym czasie, miało miejsce objęte tajemnicą dozbrajanie oddziałów muzułmańskich i chorwackich. Kolejna masakra, w sierpniu 1995 r., w której zginęło 37 osób, umożliwiła jeszcze szerzej zakrojone ataki lotnicze i rozmieszczenie jednostek IFOR.

W przypadku tej ostatniej prowokacji, oficerowie brytyjscy, francuscy, kanadyjscy i amerykańscy również stwierdzili, że pocisk moździerzowy został wystrzelony z pozycji muzułmańskich. Jak stwierdził Amerykanin: „pocisk wystrzelono pod bardzo niskim kątem – z odległości kilkuset metrów – a więc z obszaru kontrolowanego przez władze bośniackie.
Gdy francuski dziennikarz spytał się premiera Francji Edouarda Balladura w wywiadzie 1995 r.: „Czy to prawda, że muzułmanie dokonali masakry na własnej ludności?", ten odparł: „Tak, ale przynajmniej dzięki temu NATO mogło interweniować".

Wyszkolona przez MPRI armia chorwacka przeprowadziła w sierpniu 1995 r. najbardziej krwawą czystkę etniczną od czasów II wojny światowej, znaną jako „Operacja Burza”. W czasie operacji 250 tys. Serbów zostało wysiedlonych z domów, doszło do masowych egzekucji i bombardowania cywilnych zabudowań. Jak stwierdził były szef chorwackiego kontrwywiadu, Marik Redic, Pentagon cały czas nadzorował operację. Siły lotnicze NATO zostały wykorzystane w czasie operacji do niszczenia czołgów i wyrzutni rakietowych sił serbskich.

Wielu oficerów chorwackich biorących udział w operacji stanęło później przed sądem wojennym. Wśród oskarżonych zabrakło pracowników MPRI, którzy wyszkolili siły federacji Chorwacko-Muzułmańskiej w skutecznym prowadzeniu wyniszczenia przeciwnika i dyplomatów, którzy ułatwiali łamanie embarga na dostawy broni dla Chorwatów i Muzułmanów.

Tą samą strategię zastosowano później w Kosowie. MPRI przekazało broń wartą miliony dolarów z Bośni bojówkom UCK działających w Kosowie. W strukturach dowodzenia UCK byli również weterani operacji „Burza” wyszkoleni przez MPRI. Do uzasadnienia kampanii wojskowej, której skutkiem było powstanie lojalnego wobec NATO państewka Kosowo, wykorzystano sprawdzoną technikę prowokacji. W styczniu 1999 r. w wiosce Racak, „odkryto” masakrę ludności cywilnej, której miały dokonać wojska serbskie.

Wysłannicy Unii Europejskiej stwierdzili w późniejszych badaniach, że zabici zginęli podczas wymiany ognia w typowej walce partyzanckiej i zostali po śmierci przebrani w odzież cywilną. William Walker, szef misji OBWE w Kosowie i agent CIA, znany z misji CIA w Ameryce Środkowej, naciskał na członków zespołu medycyny sądowej, by zataili szczegóły, które nie pasowały do wersji o masakrze ludności cywilnej. Ich raport został utajniony na wiele lat.

Armia Wyzwolenia Kosowa, która figurowała na liście Departamentu Stanu jako organizacja terrorystyczna, stała się nagle sojusznikiem w "walce o wolność". Dzięki 11 tygodniowej kampanii bombardowania lotniczego w połączeniu z czystkami etnicznymi wykonywanymi przez siły UCK, stało się możliwe utworzenie protektoratu w Kosowie, znajdującego się pod całkowitą kontrolą państw NATO. Nieprzypadkowo właśnie w Kosowie wybudowano największą na świecie amerykańską bazę wojskową poza terytorium USA: Camp Bondsteel.

Kellogg Brown & Root, spółka-córka koncernu Halliburton, w którego radzie nadzorczej zasiadał wiceprezydent USA Dick Cheney, otrzymała kontrakt rządu USA wart 2 miliardy dolarów na budowę bazy. Plany budowy bazy znacznie poprzedzały kampanię bombardowania Jugosławii. Już w 1997 r., firma Kellogg Brown & Root prowadziła analizy na temat albańsko-macedońsko-bułgarskiego rurociągu naftowego, który miał pompować ropę z Morza Kaspijskiego do portów nad Morzem Czarnym i na Adriatyku. Od początku zakładano, że rurociąg będzie chroniony przez bazę wojskową. Należało jedynie wymyślić odpowiednie uzasadnienie dla militarnej inwazji...

Podobną strategię geopolityczną można dostrzec w Czeczenii, z tą różnicą, że rola USA jest o wiele bardziej zakulisowa. Przywódcy bojówek w Czeczenii, Szamil Basajew i Al Chattab, brali udział w szkoleniach w obozach zbudowanych przez CIA w Pakistanie i Afganistanie – dzięki pomocy pakistańskich służb ISI. Armie Czeczenów dowodzone przez Szamila Basajewa i Emira Chattaba (według niektórych szacunków w ciągu całego konfliktu ich liczebność mogła wynosić 35 tys. żołnierzy), były wspierane przez pakistańskie służby ISI. W 1994 r., przed atakiem na siły rosyjskie w pierwszej wojnie czeczeńskiej, Basajew uczestniczył w szkoleniach w wojnie partyzanckiej w prowincji Chost w Afganistanie w obozie Muawia, założonym przez CIA i ISI.

Różne warianty agresji NATO na strategicznie ważne obszary świata, które nie przyjęły pozycji wasala wobec światowego hegemona, są realizowane zawsze według podobnego scenariusza. Fundamentaliści współpracujący ze służbami specjalnymi dokonują prowokacji, które uzasadniają akcje zbrojne, oraz zajmują się czystkami etnicznymi, które ułatwiają kontrolę nad terytorium. Władze obejmują politycy wywodzący się z nacjonalistycznych lub fundamentalistycznych kręgów lojalnych wobec NATO i gwarantują pro-zachodnią orientację polityczną. Prywatne firmy najemnicze dokonują szkoleń z zabijania, a islamskie służby specjalne dostarczają funduszów na broń w celu realizacji planów inwazji. NATO dostarcza wsparcia lotniczego i zapewnia właściwy ton propagandy w mediach.

Wiele ciekawych informacji na ten temat jest zawartych w książce "Jak dżihad przybył do Europy" Jurgena Elsassera, wydanej w 2007 r. przez wydawnictwo Muza.

Strajk czynszowy w Barcelonie w 1931 roku

Publicystyka

Strajk czynszowy w Barcelonie (1931 r.)

Jedne z największych strajków czynszowych w XX wieku wydarzył się w Barcelonie, stolicy Katalonii leżącej w północno-wschodniej Hiszpanii. W latach 20-tych była to najszybciej rozwijające się miasto w Europie. Modernizacja i uprzemysłowienie postępowały w szybkim tempie. Mieszkańcy okolicznych regionów napływali do miasta w poszukiwaniu pracy. Ludność Barcelony wzrosła w tej dekadzie o 62%. Robotnicze przedmieścia, takie jak Hospitalitat i Santa Coloma, podwoiły lub potroiły liczbę swoich mieszkańców. W latach 30-tych w Katalonii, posiadającej około 6 mln mieszkańców, koncentrowało się 70% zdolności produkcyjnych Hiszpanii. Barcelona stała się największym miastem hiszpańskim, z 1,5 mln mieszkańców.

Kanał XML