Publicystyka
Lech L. Przychodzki: Człowiek jako… człowiek (Dwie legendy – dwie dynamiki)
oski, Wto, 2008-09-02 15:15 Kultura | Publicystyka | RecenzjeAntoni „Pacuk” Radczenko podjął się był zadania niełatwego. W ciągu kilkunastu zaledwie minut „opowiedzieć” widzom losy dwu legend polskiej kontrkultury, opowiedzieć głównie poprzez wypowiedzi bohaterów dokumentu i przebitkowe zdjęcia ich dorobku – takiego zadania winien się podjąć raczej dokumentalista ze sporym doświadczeniem zawodowym, nie – reżyser, stojący u początku swej twórczej drogi. A jednak…
Sylwetki bojowników RAF
Tomasso, Nie, 2008-08-31 22:05 Świat | Protesty | Publicystyka | RepresjeArtykuł który publikujemy poniżej wywołał w redakcji dyskusję, czy zamieszczanie tekstów o Frakcji Armii Czerwonej jest zgodne z profilem portalu. Część argumentowała, że naszym zadaniem nie jest upowszechnianie wiedzy na temat działalności organizacji o profilu leninowskim. Nie da się jednak zaprzeczyć powiązaniom RAF-u z ówczesnym niemieckim ruchem anarchistycznym. Dokumentowanie historii samego anarchizmu oraz innych wydarzeń i podmiotów z którymi wchodził on w powiązania jest zadaniem działu "publicystyka".
BRIGITTE MOHNHAUPT
Brigitte Margret Ida Mohnhaupt (urodzona 24 czerwca 1949 roku w Rheinbergu) była bojowniczką drugiej generacji Frakcji Czerwonej Armii (RAF), określającej się jako komunistyczna grupa partyzantki miejskiej. Należała także do Socjalistycznego Kolektywu Pacjentów (SPK).Prowadziła działalnośc bojową w RAF Od 1971 do 1982 roku.
Monbiot: Tarcza antyrakietowa - kto dał się w to wrobić?
pankin, Sob, 2008-08-30 20:02 Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy | TechnikaPolska jest kolejnym jeleniem dla Ameryki, której politykę zagraniczna kształtują waszyngtońscy lobbyści z branży zbrojeniowej.
Zgoda na zainstalowanie przez Polskę amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej to oryginalny sposób, aby odebrać sobie życie. Podczas gdy Rosja demonstruje, co może stać się jej byłym sługusom, gdy ją zdenerwują, Polska wtyka kij w mrowisko. Zgodnie z oczekiwaniami Polaków Rosjanie odpowiedzieli na ich decyzję zapowiedzią, że zrównają sąsiednie państwo z ziemią. Okazało się więc, że system obrony przeciwrakietowej jest jednak potrzebny: może się przydać, aby przechwytywać rakiety wystrzeliwane przez Rosjan w stronę Polski, Czech i Wielkiej Brytanii w akcie zemsty za... ich zaangażowanie w projekt systemu obrony przeciwrakietowej.
Tarcza przeciw komu?
Rząd amerykański utrzymuje, że wyrzutnie rakiet przechwytujących, które mają stacjonować na wybrzeżu Bałtyku, nie mają żadnego związku z Rosją: ich celem ma być ochrona Europy i USA przed międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi, których nie mają ani Iran ani Korea Północna. I właśnie dlatego wyrzutnie mają być umieszczone w Polsce, która - jak przecież każdy przeciętnie inteligentny uczeń wie z lekcji geografii - graniczy z oboma państwami zbójeckimi.
System pozwoli nam ze spokojem patrzeć w przyszłość, gdzie - według Pentagonu - wyrzutnie przeciwrakietowe będą "chronić nasz kraj () i naszych przyjaciół i sojuszników przed atakami z użyciem pocisków balistycznych"; o ile Rosjanie wspaniałomyślnie zdecydują się zaczekać, aż system zacznie działać i dopiero wtedy zaserwują nam bombkę atomową. Dobra wiadomość jest taka, że przy obecnym tempie skuteczny system obrony antyrakietowej zacznie działać za około 50 lat. Zła wiadomość jest taka, że mniej więcej od 60 lat wszyscy powtarzają, że tarcza zacznie działać za pół wieku.
Ustawione testy
Prace nad systemem trwają od 1946 r. i do tej pory udało się uzyskać wielkie nic. Czytając oświadczenia prasowe amerykańskiej Agencji Obrony Przeciwrakietowej można odnieść wrażenie, że jest zupełnie inaczej: słowo "sukces" pojawia się w nich częściej niż jakikolwiek inny rzeczownik. Rzeczywiście, w ramach programu udało się zestrzelić dwie z pięciu rakiet wystrzelonych w ostatnich 5 latach podczas testów głównego elementu tarczy, czyli Naziemnego Systemu Zwalczania Rakiet w Środkowej Fazie Lotu (Ground-Based Midcourse Defense - GMD). Niestety takie próby w niczym nie przypominają prawdziwego ataku nuklearnego.
Wszystkie przeprowadzone do tej pory testy - udane i nieudane - były ustawione. Cel, jego rodzaj, tor i docelowy punkt uderzenia były znane przed rozpoczęciem prób. Do testów wykorzystuje się zawsze po jednym pocisku, bo system nie dałby sobie rady z dwoma lub więcej. W przypadku zastosowania pocisków-przynęt, nie były one podobne do właściwego celu i system identyfikował je z dużym wyprzedzeniem. Aby wzmocnić wrażenie, że prace nad systemem przynoszą same sukcesy, ostatnie testy przeprowadzane są w jeszcze mniej realnych warunkach: agencja całkiem zaprzestała stosowania przynęt podczas testów systemu GMD.
Oszukać system
Tarcza antyrakietowa ma jedną podstawową wadę: nie wiadomo jak wyrzutnie rakiet przechwytujących miałyby przechytrzyć wroga. Ja zauważa Philips Coyle - były wysoki urzędnik Pentagonu, odpowiedzialny za obronę przeciwrakietową - sposobów na oszukanie systemu obrony jest nieskończenie wiele. Inne państwo może wystrzelić jeden prawdziwy pocisk wraz z kilkoma fałszywymi, wyglądającymi identycznie jak właściwy pocisk na ekranie radaru czy w podczerwieni. Obecnie nawet balon czy kawałki folii metalowej mogą przyczynić się do awarii systemu. Wystarczy pomalować pocisk na biało, aby zmniejszyć jego podatność na wykrycie przez laser o 90 proc. Ta "wyrafinowana" technologia kamuflażu, dostępna w sklepie budowlanym za rogiem, oznacza, że można wyrzucić do kosza kolejny element programu antyrakietowego, na który już wydano grube miliardy. Wrogie państwo może zresztą zrezygnować z pocisków balistycznych na rzecz rakiet samosterujących, z którymi system nie da sobie rady.
Obrona antyrakietowa jest tak droga, a sam system można oszukać tak niewielkim kosztem, że gdyby amerykański rząd poważnie myślał o wprowadzeniu w życie programu, który byłby skuteczny, naraziłby kraj na bankructwo podobnie jak to miało miejsce w przypadku wyścigu zbrojeń, który doprowadził do upadku Związek Radziecki.
Inwestując kilka miliardów dolarów w technologie oszukiwania radarów Rosja zmusiłaby USA do wydania trylionów dolarów na środki zwalczania pocisków. Przy takim stosunku kosztów nawet Iran byłby w stanie doprowadzić USA do bankructwa.
Rozwój spiralny
Stany Zjednoczone wydały między 120 a 150 miliardów dolarów na program od czasu gdy Ronald Reagan wznowił prace nad nim w 1983 r. Za rządów George'a Busha tempo wydatków wzrosło. Pentagon wnioskuje o 62 miliardy na najbliższe 5 lat, co daje całkowity koszt na lata 2003-13 w wysokości 110 miliardów dolarów. Nie ma jasnych kryteriów sukcesu. Według opracowania opublikowanego w czasopiśmie "Defense and Security Analysis" Pentagon stworzył nowy system finansowania, aby program obrony przeciwrakietowej nie podlegał rządowym standardom rachunkowości. System nazywa się "rozwój spiralny" i jest to bardzo celna nazwa, bo koszty wymykają się tu spod kontroli.
"Rozwój spiralny" oznacza, według dyrektywy Pentagonu, że "w chwili rozpoczęcia programu nie są znane wymogi końcowe". Zamiast tego system może rozwijać się tak, jak się podoba urzędnikom. Rezultat jest taki, że nikt nie ma bladego pojęcia, jakie cele program ma osiągnąć lub czy już je osiągnął. Nie ma żadnych ustalonych terminów, żadnych ustalonych kosztów dla żadnego elementu programu, nie ma kar za opóźnienia lub niepowodzenia, nie ma norm według których można by system ocenić. Jednocześnie ten monstrualny plan nie jest w stanie osiągnąć tego, co warta kilkaset dolarów praca dyplomatów osiągnęłaby w jedno popołudnie.
Worek bez dna
Dlaczego więc rząd wydaje miliardy na program, który jest skazany na porażkę? Wskazówka: odpowiedź zawarta jest w pytaniu. Program jest kontynuowany właśnie dlatego, że nie działa.
Amerykańska polityka jest zgniła aż do kości, bo ani Republikanom ani Demokratom nie udało się dojść do ładu z kwestią finansowania kampanii. Ale za kadencji Busha korupcja osiągnęła poziom zbliżony do Nigerii. Rząd federalny realizuje szeroko zakrojony program pomocy społecznej dla korporacji, wynagradzając je miliardowymi kontraktami za miliony dolarów przekazywane w formie darowizn dla partii politycznych. Obrona antyrakietowa to największe koryto ze wszystkich, taki magiczny worek bez dna. Fundusze płynące do firm wytwarzających produkty i świadczących usługi z zakresu obronności i przestrzeni powietrznej nigdy go nie wypełnią i trzeba je będzie bez przerwy wpompowywać, bo system nigdy nie będzie działał jak należy.
Przynęta Ameryki
Aby strumień pieniędzy nie przestał płynąć, administracja wyolbrzymia zagrożenia ze strony krajów, które nie mają możliwości wystrzelenia bomby atomowej i ignoruje możliwość reakcji ze strony państw, które taką możliwość mają. W Rosji też nie brakuje korupcyjnych ciągot. Na twarzach rosyjskich generałów i szefów urzędów obrony rysował się ponury uśmiech, gdy zrozumieli, że amerykańskie posunięcia pomogą im powiększyć władzę i będą usprawiedliwieniem dla żądań powiększenia budżetów. Stara biedna Polska, jak Czechy i Wielka Brytania dała się wmanewrować i stała się przynętą Ameryki.
Próby zrozumienia amerykańskiej polityki zagranicznej w kategoriach racjonalnego zaangażowania w problemy międzynarodowe czy skutecznej metody wywierania wpływu na świat nie mają najmniejszego sensu. Interesy rządu zawsze były prowincjonalne. Stara się on uspokajać lobbystów, wpływać na zmiany poglądów opinii publicznej w kluczowych momentach politycznego cyklu, zadowalać szalone chrześcijańskie fantazje i dogadzać koncernom telewizyjnym kierowanym przez ekscentrycznych miliarderów. Stany Zjednoczone tak naprawdę nie prowadzą polityki zagranicznej. Mają tylko zestaw polityk krajowych, które próbują realizować także poza własnymi granicami. To, że straszą świat 57 rożnymi wersjami zniszczenia świata nie ma znaczenia dla obecnej administracji. Ważne jest tylko to, kto dostanie kasę i jakie będą z tego korzyści polityczne.
George Monbiot
Źródło: The Guardian
Charkiewicz: Polityka stanu wyjątkowego. O tarczy i przymusie rodzenia w bólu.
pankin, Czw, 2008-08-28 14:01 Kraj | Militaryzm | Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Represje | Tacy są politycyNa pozór jesteśmy o wszystkim informowani. W rzeczywistości, w mediach rozgrywa się spektakl, a scenariusza nie piszą bynajmniej dziennikarze. Prześledźmy jak wyglądała sprawa instalacji tzw. tarczy antyrakietowej w Polsce. Najpierw na zamówienie GW powstaje sondaż na jej temat. Prof. Czapiński w wywiadzie dla TOK FM twierdzi, że badanie nie było zrobione profesjonalnie i nie jest reprezentatywne. Ale to nic nie szkodzi. Chodzi o to, że próba wykazała, iż większość Polaków popiera tarczę, więc teraz już mogą zabrać głos dziennikarze i komentatorzy, którzy będą dalej snuć tę opowieść i potwierdzą jako fakt społeczny, że Polacy popierają tzw. tarczę i amerykańskie bazy w Polsce. Tak konstruowana prawda o poparciu dla tarczy będzie normalizowana, uzasadni decyzje o jej instalacji, a przede wszystkim wykasuje zasadność sprzeciwów.
Druga strategia ustawiania opinii publicznej po stronie tarczy, tak aby pytanie czy jest ona potrzebna w ogóle nie krążyło w publicznym obiegu, to ujmowanie sprawy przez pryzmat konfliktu między premierem a prezydentem. Spór jest ujęty w dobrze znane ramy katolickiej ekonomii win i zasług, chodzi o ustalenie, kto jest rozsądny, a kto jest głupi. Według Jacka Żakowskiego i i jego rozmówców w TOK FM rozsądny jest Tusk, a Kaczyński jest niepoważny i dziecinny. Gdybym włączyła inną stację, zapewne cechy przypisywane byłyby przeciwnie, ale reguła myślenia pozostałaby taka sama...
Patrząc na propozycje prezydenta zastanówmy się trzy ruchy naprzód, co by się stało, gdyby została zrealizowana reprezentowana przez niego strategia polityczna - polscy żołnierze i wojska innych członków NATO już weszłyby do Gruzji, żeby toczyć tam wojnę z Rosją. Przy okazji zniszczona byłaby Gruzja, a potem Europa...w imię obrony czyjejś idealności i interesów kogoś innego zginęliby ludzie i zrujnowane zostałyby ich podstawy do życia. Jak uczą choćby przykłady Afganistanu czy Iraku, wojnę łatwo zacząć, ale trudniej się wycofać. Skutkiem takiej strategii nie byłaby wojna z gier internetowych, która skądinąd normalizuje przemoc, czy odległa wojna zapośredniczona przez patriotyczne opowieści o heroicznych chłopcach z powstania, które się czyta siedząc w wygodnym fotelu, ale codzienne doświadczanie bólu i przemocy - nekrologi, pogrzeby, ludzie na inwalidzkich wózkach w naszych rodzinach i u sąsiadów czy własne rozdarte przez pociski ciała.
To samo, tak samo...
Amerykańskie bazy, jedna na Pomorzu a druga pod Warszawą, mogą sprawić, że wojna przeniesie się tu, do Polski. Znowu będziemy żyli w strachu, tak jak w czasach zimnej wojny, kiedy obie strony planowały zrobić z Polski swój teatr wojenny, w konsekwencji czego nasz kraj miał zostać nuklearną pustynią. Kiedy tutaj miały być instalowane radzieckie rakiety SS 20 czy dalej w Europie amerykańskie pociski Cruise, chłopcy i dziewczyny z WiP-u i młodzi aktywiści Solidarności odmawiali służby wojskowej i protestowali na ulicach. Ale po zmianie władzy państwo, wojsko, policja, elektrownie atomowe, biotechnologie okazały się OK, bo były „nasze”.
Obecnie wbrew iluzjom podziału na partie polityczne, prawicę i lewicę, konserwatystów i neoliberałów, wszystkie partie zasadniczo popierają taką samą politykę, co najwyżej konkurują o to, kto bierze rządowe czy poselskie pensje lub kłócą się, kto co podpisze czy kto kiedy przemówi. Neoliberalną politykę ekonomiczną i społeczną wprowadzały kolejno rządy Buzka, Millera, Belki, Kaczyńskiego i Tuska - z pewnymi różnicami, ale w ramach tego samego paradygmatu urynkowienia wszystkich domen życia społecznego. Państwo, szpital, uniwersytet, miasto ma funkcjonować jak firma i maksymalizować zyski. W podtekście chodzi o otwieranie nowych możliwości pomnażania kapitału finansowego, jak w reformie emerytur (AWS i SLD), na której zarobią fundusze (które zakładali ludzie z ZCHN) i inwestorzy, którym ustawowo zagwarantowano bezpieczne dochody kosztem ekonomicznego bezpieczeństwa starszych ludzi. Najbardziej stracą kobiety, a część z nich w ogóle nie dostanie emerytur z II filaru. Kiedy emerytura okaże się niższa niż 60 złotych, fundusz może jej nie wypłacać. Czas już dostrzec, że to nie jest kwestia wyboru jednej partii czy drugiej, ale zmiany politycznego paradygmatu.
Rozmowy na temat zainstalowania amerykańskiej bazy w Polsce rozpoczął rząd premiera Belki, w którego skład wchodziła Magdalena Środa. Ten sam rząd miał podjąć wybór, czy w Polsce będzie miał swoją siedzibę Europejski Instytut Gender, czy Frontex - policyjna instytucja Schengen, która kontroluje nadzór na granicami UE. Wybrał tę drugą, przy czynnym udziale posła Kalisza, który w mediach przedstawia się po stronie aniołów....
Feminizm i krytyka przemocy
Postrzegana jako przywódczyni polskiego feminizmu Magdalena Środa nie analizuje uwikłania w wojnę w Gruzji czy tzw. tarczy z feministycznej perspektywy. Popiera decyzję Tuska w sprawie bazy pod Warszawą, a także cieszy się, że w Gruzji „Polska wystąpiła godnie”. Tymczasem feministki w Stanach Zjednoczonych i gdzie indziej nie popierają baz amerykańskich czy eskalacji zbrojeń, a dział feministycznej debaty, feminist international relations zajmuje się krytyką militaryzacji, wojny i przemocy. Krytyka przemocy jest wspólną osią różnych nurtów feminizmu. Chodzi o zrozumienie związków między relacjami płci a różnymi formami symbolicznej, politycznej, ekonomicznej i społecznej przemocy, w tym przemocy w relacjach między ludźmi a przyrodą. Nie chodzi mi tu o iluzję świata, który byłby jej pozbawiony, ale o redukcję uwikłania w jej reprodukcję, poddanie analizie stosunków opartych na przemocy. Manifestuje się ona także w relacjach podmiot-przedmiot, toteż filozofia feministycznej zwraca uwagę na to, kto i jak mówi, a także na epistemologiczną odpowiedzialność za nasze stanowisko i skutki tego, co głosimy. Feministyczna filozofia postuluje etykę wrażliwości w postaci identyfikacji z ofiarami, z ludźmi skrzywdzonymi. Taką wrażliwość odnajduję w stanowisku Zielonych 2004 na temat konfliktu w Gruzji. Identyfikacja i zdolność do współodczuwania i żałoby jest, jak pisze Judith Butler jedną z form oporu przeciwko społecznym czy politycznym nadużyciom władzy.
Dla Magdaleny Środy tymczasem eskalacja zbrojeń i instalacja tzw. tarczy rakietowej w Polsce jest w porządku, chociaż wcześniej występowała z pozycji pacyfistycznych. Taktykalizacja etyki, (dopasowywanie jej do wdrażania doraźnych celów), tak jak taktykalizacja prawa weszły do politycznego krwiobiegu. Polski feminizm powstaje w ramach zmodernizowanego patriarchatu i neoliberalnej racjonalności, ale ich nie kwestionuje, toteż modelem kobiecego podmiotu, jaki ten feminizm upowszechnia, jest współczesna grzeczna córka tatusia, patriotyczna i ofiarna businesswoman, skrzyżowanie Emilii Plater z mikro-przedsiębiorczynią i super-matką.
Ponadto, w poparciu dla tzw. amerykańskiej tarczy ujawnia się także przeświadczenie, że jej obecność w Polsce sprawi, że będziemy tacy jak Amerykani, piękni, młodzi, bogaci, ucywilizowani - w przeciwieństwie do tępych i brutalnych ruskich bolszewików czy zacofanych kaczorów, nie mówiąc o chamskich górnikach, którzy śmią protestować przed Sejmem, czy innych prolach...Tylko że ta idealna Ameryka czy Europa z upowszechnianych marzeń Środy i innych opiniotwórczych autorytetów nie istnieje w rzeczywistości, a w postrzeganiu wyższości Ameryki manifestuje się niepokój co do własnej biopolitycznej podrzędności.
Kto i jak decyduje?
Zamiast więc analizować wojnę czy otwarcie dwóch baz amerykańskich w Polsce w kategoriach czy są słuszne i sprawiedliwe, popatrzmy na to, jakie skutki przynosi dyskurs o odwiecznym wrogach, zagrożeniach, wojnach sprawiedliwych, etc. Z pewnością służy do utrwalania przemocy. Jakie problemy rozwiązała pierwsza czy druga wojna światowa, wojna w Wietnamie, czy wojna w Iraku, jakie były ludzkie koszty tych wojen, a kto na nich skorzystał? Pytanie te są bardzo na czasie, bo jak twierdzą historycy gospodarki, pierwsza wojna światowa była skutkiem pierwszej fali globalizacji kapitalizmu, jaka miała miejsce w XIX wieku. Historia lubi się powtarzać, z tym, że w stanie otwartej wojny nie znalazły się dotychczas imperia dysponujące bronią atomowej zagłady. Polscy politycy, od Magdaleny Środy do Jarosława Kaczyńskiego, niestety działają w tym kierunku, aby tak się stało...
Jeśli komuś dzisiaj ta tarcza jest potrzebna, to między innymi firmie naftowej Chevron, aby utrzymać amerykańską kontrolę nad polami naftowymi w Azji Centralnej i w basenie Morza Czarnego. Condoleeza Rice czerpie dochody z akcji tej firmy, a podpisane porozumienia zabezpieczą także jej prywatny ekonomiczny interes. Analogicznie interesem Rosji jest zabezpieczenie kontroli nad korytarzami dostaw ropy i gazu. Tylko że tym razem, gdyby strategia Saakashvillego i Kaczyńskiego się powiodła, ‘collateral damage’, czyli przypadkowymi ofiarami bylibyśmy my wszyscy.
Współczesne wojny wiążą się z postępem technologicznym, a z każdą wojną zwiększa się dystans między tym, kto decyduje, kto zabija, a tymi, którzy są zabijani. 3 miliony Żydów mogło zginąć w biurokratycznej maszynerii obozów zagłady, podczas gdy Hitler czy Eichmann osobiście nigdy nie zamordowali żadnego człowieka. W przypadku tzw. tarczy, jaka może być zainstalowana w Polsce, w ogóle nie będą decydować ludzie, ‘zadecydują’ programy komputerowe. Dwadzieścia lat temu rakiety międzykontynentalne leciały z Rosji radzieckiej do USA czy vice versa pół godziny. Gdyby rakiety wystartowały wówczas z silosów wskutek błędu ludzkiego czy technicznego, przywódcy mogli mieć czas, aby o tym poinformować i uniknąć eskalacji konfliktu. Grupy uprzywilejowane mogły się udać do schronów. Tym razem ani Tusk, Belka, Kaczyński, czy Sikorski nie zdąża nawet ocalić siebie i swoich bliskich. Z Kaliningradu rakiety będą leciały tylko kilka minut. Tylko dlaczego razem z nimi ma zginąć mnóstwo innych ludzi? Katarzyna Kądziela ma rację i świetną polityczną intuicję, mówiąc, że powinnyśmy organizować się jako matki, przyszłe matki i babcie, żeby ponad politycznymi podziałami postawić opór przeciwko angażowaniu nas wszystkich w kolejną wojnę czy eskalację zbrojeń.
Zauważmy także, że tak istotna decyzja polityczna jak instalacja tarczy i zgoda na dwie bazy obcych wojsk w Polsce (a tym samym wyjęcie części terytorium spod polskiej jurysdykcji) podejmowane są przez małą grupę ludzi i w bardzo nieprzejrzysty sposób. Referendum w tej sprawie nie było. Nie wiemy, co podpisano. Sprzedaliśmy się tanio, nie tylko zmniejszone jest nasze bezpieczeństwo, do budowy baz będziemy się dokładać. Nie wynegocjowano nawet ruchu bezwizowego, polscy obywatele nadal żebrzą o amerykańskie wizy. A a co najważniejsze, ani w Radzikowie, ani w Warszawie (gdzie ma być druga baza) nikt nie miał udziału w tych decyzjach.
Stan wyjątkowy jako paradygmat polityczny
Taki model podejmowania decyzji w trybie stanu wyjątkowego, kiedy rządzący stawiają siebie ponad prawem, aby decydować o nas i naszym życiu ma długą tradycję. Nawet nie trzeba odwoływać się do odległej historii. Strategiczne projekty ustaw dotyczące reform gospodarczych, tzw. reformy Balcerowicza (de facto Banku Światowego) złożono w Sejmie 17 grudnia, a po świątecznej przerwie, w pierwszych dniach stycznia zostały uchwalone. Nawet pilni posłowie nie mieli czasu ich przeczytać, nie mówiąc o konsultacjach ze swoimi wyborcami. Na niedawnym wykładzie z okazji otrzymania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego Balcerowicz mówił zresztą otwartym tekstem, iż tylko w momencie zawieszenia demokratycznych procedur takie reformy można było wprowadzić. Także w trybie stanu wyjątkowego, kiedy zawieszone jest funkcjonowanie prawa, decyzję o wprowadzeniu religii do szkół podjęli panowie Mazowiecki i Samsonowicz, koledzy profesora ministra Balcerowicza z Unii nomen omen Wolności. Wbrew zebranym podpisom, Sejm odrzucił możliwość przeprowadzenia referendum o aborcji. A parę miesięcy temu otwartym tekstem proponowano też zawieszenie prawa pracy w odniesieniu do firm zatrudniających mniej niż 10 osób...
Jedną z instytucji stanu wyjątkowego jest Komisja Majątkowa w MSWiA, która od 1991 przydziela majątek kościołowi. Decyzje Komisji, które mają ogromne skutki społeczne i finansowe nie są przejrzyste, nie można się od nich odwołać do sądu, co jest sprzeczne z Konstytucją. Nie jest także przestrzegana konstytucyjna zasada równości wobec prawa, bo na przykład obywatel przy rekompensatach za tzw mienie zaburzańskie może uzyskać tylko 20 proc. utraconej wartości, a Skarb Państwa skrupulatnie analizuje i podważa wycenę każdego domu czy drzewa. Kościół dostaje tyle ile sobie zażyczy, czasem 800 proc. wartości utraconego mienia, a Komisja, w składzie której połowa to przedstawiciele Kościoła, którzy decydują w swojej sprawie, nie prowadzi weryfikacji wycen przedstawionych przez kościelnych rzeczoznawców.
Minister, ginekolog i biskup - jako publiczny małżonek
Przykładem upowszechniania polityki stanu wyjątkowego jest także wykluczenie praw kobiet do współdecydowania o ciąży, czy o porodzie za pomocą tzw. cięcia cesarskiego. Najpierw kobietom de facto odebrano prawo do aborcji, a teraz wdrażany jest przymus rodzenia w bólu, bo w żadnym europejskim kraju nie stosuje się tak rzadko porodów ze znieczuleniem jak w Polsce. Sprawdziłam porównawcze statystyki OECD dotyczące liczby cięć cesarskich, Polska mieści się poniżej średniej krajów uprzemysłowionych. Strategia rozgrywania opinii publicznej jest podobna do dyskursu o tarczy. Tam rozgrywającym była Gazeta Wyborcza, tutaj młode mohery z Dziennika. W analogii z aborcją na życzenie wpuszczają nas w patriarchalny dyskursywny kanał i mówią o cięciu cesarskim na życzenie kobiet, podczas gdy zabieg nie może być podjęty bez pisemnego wskazania lekarza, a lekarze już teraz muszą się tłumaczyć przed ordynatorami z każdego zabiegu. Ale tak otwarty dyskurs toczy się jak kula śniegowa i cesarka na życzenie, którą trzeba ukrócić, staje się faktem społecznym.
Tutaj także władza polityczna (w tym wypadku minister Kopacz) i wiedza ekspercka (Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, dr Chazan) wzajemnie się uzupełniają z ekonomiczną logiką zmniejszania kosztów i maksymalizacji zysków. PTG stwierdziło, że nie rekomenduje zabiegów bez wskazań medycznych, a minister Kopacz, która musi przypodobać się Kościołowi po wpadce w sprawie „Agaty”, potwierdza, że cesarskie cięcie będzie się odbywać tylko wtedy, kiedy będą ku temu wskazania lekarskie. Ale powodów ma więcej niż jeden.
Główną cechą reformy opieki zdrowotnej jest finansjalizacja (nie mówi się już o ochronie zdrowia czy o leczeniu, ale o rynku usług medycznych, a każda procedura musi być wyceniona). Poród tzw. metodą naturalną i bez znieczulenia jest tańszy od zabiegu cesarskiego cięcia. Do wstrzymywania się z decyzją o cięciu cesarskim lekarzy będą dyscyplinować ordynatorzy, menadżerowie i księgowi z NFZ. Podobny dyscyplinarny aparat, z dodatkowym udziałem kościoła katolickiego uniemożliwia przeprowadzenia aborcji nawet kiedy dopuszcza to obecna restrykcyjna ustawa.
Jak informuje Dziennik, w Ministerstwie powstał dokument, gdzie stwierdzono, że poród cesarski na życzenie może być uznany za błąd lekarski. Tu już widzę jak kolejny Ziobro wprowadza policyjny monitoring na izby porodowe... W wywiadzie dla Dziennika szef warszawskiego szpitala im. Świętej Rodziny, dr Chazan oskarża ‘kobiety w średnim wieku 30 – 36 lat, które już osiągnęły bardzo wysoką pozycję społeczna i zawodową’, że chcą rodzić bez bólu, a termin porodu dopasować do kalendarza...A wiceprezes PTG, ginekolog Tomasz Niemiec idzie dalej, używając perswazyjnej metafory z seksualnymi konotacjami o tym, że kobieta to nie walizka, żeby (sic!) ją otwierać. Tylko kto decyduje o ‘otwieraniu’, o tym, czy kobieta jest czy nie jest walizką? Ginekolog czy biskup, którzy przyjmują rolę publicznego małżonka?
Konserwacja gry versus taktyki oporu
W obydwu przypadkach, o instalacji tzw. tarczy w Radzikowie i bazy pod Warszawą, jak i efektywnego zakazu cesarskiego stanowi patriarchalny suweren, który stawia siebie poza prawem, decyduje o naszym życiu i skazuje na ból czy śmierć. Władza sprawowana jest poprzez zawieszanie prawa i procedur demokratycznych. Jak przestrzega włoski filozof Giorgio Agamben, rządzenie odbywa się metodami stanu wyjątkowego.
Polityczno-biznesowo-kościelny establishment ustawicznie funduje nam akcje, gdzie jesteśmy zredukowane i zredukowani do roli pionków na szachownicy, które rozgrywający zbija czy przestawia, albo traci w imię uzyskania dalszych korzyści. Reguł tej gry nie ustalaliśmy, a nawet ich nie rozpoznajemy, pomimo że możemy w niej stracić zdrowie, życie czy majątek. Dyskurs politycznych komentatorów konserwuje grę, nie podważa jej reguł, bo ogranicza się do dyskusji kto ma rację, kto kłamie, kto jest dobry, kto zły i w ten sposób zapewnia ciągłe zaangażowanie tzw. opinii publicznej w ekonomię osądzania win i zasług, podczas gdy zasadnicze pytania nie zostają nawet zadane. Za medialnym spektaklem o (rzekomej) demokracji i (rzekomo) wolnym rynku uprawiana jest polityka stanu wyjątkowego.
Czy wobec tego opory wobec zmian prawa pracy, wykorzystania nas z emeryturami, ściągania wojny na nasze głowy, posyłania żołnierzy i żołnierek na śmierć, przymusu rodzenia w bólu, uprzywilejowania kościoła kosztem ludzi, wobec wszystkich innych nadużyć władzy politycznej nie powinni zorganizować się do dyskusji na temat nowego paradygmatu w polityce? Mam takie marzenie, iż ten nowy paradygmat nie będzie dodawać rozdziału o kobietach jak ósmomarcowego kwiatka do starego kożucha, ale stanie w obronie podmiotowości, trwałych podstaw do życia i relacji z przyrodą, wpisze równość, różnorodność, sprawiedliwe dzielenie się kosztami reprodukcji społecznej u swoich podstaw.
Ewa Charkiewicz
Tekst ukazał się na stronie Think Tanku Feministycznego www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny
Kilka uwag o rynku telewizyjnym i debacie jego tyczącej
Czytelnik CIA, Wto, 2008-08-26 16:12 PublicystykaI. Dla czytelników CIA nie będzie zaskoczeniem stwierdzenie, że nie istnieje wolna telewizja. W całości opanowana jest ona przez trzech tyranów: kapitał, państwo i Kościół, a najprostszym na to dowodem jest struktura własności stacji telewizyjnych – wspomniane wyżej trzy ponure instytucje kontrolują 100% rynku TV. Niemniej jednak zniewolenie mediów nie wynika tylko ze stosunków formalnej własności, np. uzależnienie od reklamodawców podporządkowuje władzy kapitału telewizje, które formalnie nie są jego własnością.
Kup sobie żołnierza...
Czytelnik CIA, Czw, 2008-08-21 22:49 Publicystyka...a nawet całą armię. Jeśli masz w planach mniejszą czy większą wojnę, obalenie afrykańskiego dyktatora lub obawiasz się porwania przez islamskich terrorystów - jest tylko jeden warunek: stan Twojego konta. Musi być odpowiednio wysoki, bo takie usługi nie należą do tanich. Chętnych do wynajęcia tzw. PMC jednak nie brakuje. Co się kryje pod tą nazwą? Private Military Companies, czyli Prywatne Spółki Wojskowe, oferujące usługi o charakterze militarnym.
Telewizja publiczna a… publiczna
Tomasso, Czw, 2008-08-21 19:11 polityka | PublicystykaW dzisiejszej Gazecie Wyborczej znalazłem dość ciekawy wywiad Donaty Subbotko z dyrektorem TVP2, Wojciechem Pawlakiem. Ogólnie nie zwróciłbym na niego szerszej uwagi, gdyby nie fakt że rozmowa dotyczyła misyjności telewizji publicznej oraz jej komercjalizacji.
Tarcza antydemokratyczna
Tomasso, Czw, 2008-08-21 17:18 PublicystykaPolski rzad osiągnał to co chciał, podpisał z amerykańskim rządem umowę w sprawie tarczy antyrakietowej. Cieszą się politycy, cieszy się lobby militarne, cieszą się media które okazały się tubą propagandową polsko-amerykańskiego rzadu. Radości tej nie może podzielić ta część obywateli, która nie zgadzała się na rozmieszczenie tego systemu militarnego i która domagała się w tej sprawie referendum. Po raz kolejny widać jak na dłoni, że demokracja jest fasadą oraz zręcznie ułożonym politycznym frazesem, pasującym do kształtowania sytuacji polityczno-ekonomicznej na świecie.
Gorzka śmierć w fabryce słodyczy Vobro
Czytelnik CIA, Śro, 2008-08-20 19:23 PublicystykaGorczenica, 20.08.2008r.
Raport
Co czuje człowiek, który wpada do 1,5 m mieszalnika z miażdżącymi i rozcinającymi mieszadłami w ruchu? Jak czuje się załoga, do której docierają przeraźliwe krzyki, jęki i dźwięk łamanych kości tego nieszczęśnika, który chce żyć i odzyskuje nawet przytomność? Co czuje rodzina, która dostaje informacje od przejeżdżającego akurat kierowcy z fabryki, że ich dziecko miało tylko wypadek, po czym okazuje się, że „tylko wypadek” jest śmiertelny...
Czarna historia neoliberalizmu (recenzja David Harvey, Neoliberalizm. Historia katastrofy)
oski, Śro, 2008-08-20 19:13 Publicystyka | RecenzjeNajwyższy czas uświadomić sobie, że jesteśmy w trakcie permanentnej wojny klasowej. Trwa walka uprzywilejowanych przeciwko szerokim masom społecznym. Fakt wojny będący, jak pisał M. Foucault, realnym stanem obecnych społeczeństw, jest maskowany pod pojęciami „natury’, „praw obiektywnych”, czy też prezentuje się go jako „konsensus”. Przemoc, będąca podstawą istnienia kapitalizmu i państw narodowych, zostaje przemilcza. Wojna, nieustający stan wyjątkowy o zasięgu globalnym, neofaszyzm w stroju Myszki Miki – musimy to zobaczyć, musimy to zrozumieć. Musimy odnaleźć się w sytuacji konfliktu, rozpoznać realnego wroga i dostrzec pod ustawami prawnymi akt agresji.
Książka "Neoliberalizm. Historia katastrofy" Davida Harveya, niedawno wydana w serii La Monde diplomatique, stanowi ważną pozycję. Po pierwsze, idzie na przekór oficjalnej propagandzie mass mediów, specjalistów i polityków zarażonych wirusem neoliberalizmu, ofiar ukąszenia Hayeka. Po drugie, stanowi dobrą demaskatorską pracę, obnażając dogmatyczność i sprzeczności panującej ideologii, różnicę między retoryką a praktyką instytucji neoliberalnych. Ponadto, nie jest to jedynie krytyka pozostająca na poziomie sfetyszyzowanych teorii, ale przekracza horyzont zakreślony przez ideologów. Obfitująca w liczne dane, czerpiąca z empirii analiza dokonywana jest na wysokim poziomie teoretyczności, nie tracąc przy tym na czytelności i przystępności.
Krakowscy anarchiści w sprawie protestów lokatorów
Czytelnik CIA, Śro, 2008-08-20 14:02 PublicystykaLOKATORZY TO NIE TOWAR, MIASTO TO NIE HIPERMARKET!
PRAWO DO MIESZKANIA – JEDNYM Z PRAW CZŁOWIEKA
Dziś nasze miasto należy coraz bardziej do deweloperów, instytucji finansowych i do przedsiębiorców, a coraz mniej do jego mieszkańców. Inwestorzy i właściciele nieruchomości dyktują warunki, a lokatorzy odsunięci są od podejmowania jakichkolwiek decyzji. Osoby prywatne i firmy wykupują lub „odzyskują” całe kamienice wraz ich mieszkańcami i odsprzedają je z zyskiem. Na drodze do pomnażania tych zysków stoją im lokatorzy z „miejskimi przydziałami”, dlatego nowi właściciele nie szanując ich praw drakońsko podnoszą czynsze, szantażują i zastraszają. A to wszystko po to, żeby jak najszybciej doprowadzić do ich eksmisji. Lokatorzy są pozostawieni sami sobie. Nie mogą liczyć na władze samorządowe. Co niestety nie dziwi, gdyż polityka mieszkaniowa samorządu jest podporządkowana interesom lobby kapitałowego. Co więcej władze miasta przyznają, że centrum Krakowa planują zamienić w strefę „bez lokali kwaterunkowych”. Oczywistą konsekwencją prowadzenia takiej polityki stanie się zepchnięcie osób biedniejszych na przedmieścia, co prowadzi do wykluczenia społecznego i ekonomicznego apartheidu. Prosta kalkulacja ekonomiczna każe władzom zamienić centrum miasta w obszar luksusowy i przeznaczony dla bogatych obywateli, a jednocześnie wypychać ludzi niezamożnych jak najdalej od tego obszaru. Nigdzie na świecie taka polityka nie przyniosła pozytywnych skutków społecznych (pamiętajmy o płonących przedmieściach Paryża).
Deklaracja ws. współpracy strategicznej między Polską i USA
Czytelnik CIA, Śro, 2008-08-20 13:02 Militaryzm | PublicystykaPoniżej przedstawiamy treść umowy o tarczy antyrakietowej podpisanej w Warszawie, 20 sierpnia 2008 r.
Deklaracja w sprawie współpracy strategicznej między Rzecząpospolitą Polską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki.
Rzeczpospolitą Polską oraz Stany Zjednoczone Ameryki łączy wspólna historia bliskich więzi między naszymi narodami i wspólnie wyznawanych wartości, a także przywiązanie do demokracji, ścisłe stosunki w dziedzinie obronności oraz gotowość do przeciwstawiania się wspólnym zagrożeniom i niebezpieczeństwom.
Wojna
OpenYourMind, Wto, 2008-08-19 20:15 PublicystykaSystem (Wszechświat/Bóg/Tao czy jakkolwiek inaczej) jest samoregulujący. Jeśli króliki na wyspie zaczną się za bardzo rozmnażać zniszczą roślinność, która jest jednocześnie ich pokarmem, więc z braku pokarmu zaczną zdychać, zmniejszy się ich liczebność i równowaga zostanie zachowana. Jeśli jednak zjedzą całą trawę, nie będzie się ona miała z czego odrodzić - nawet jeśli wyginą wszystkie króliki. Nie znaczy to, że energia, która istniała pod postacią trawy czy królików zniknęła. Może ona ewentualnie zmienić formę.
Zatem dla Systemu nie ma zagrożenia. Pytanie tylko czy odskoczyliśmy w ewolucji na tyle daleko od przykładowych królików, by uniknąć samozagłady? Czy może raczej: dorównamy królikom w sztuce przetrwania (bo gatunki jeśli giną, to raczej z ręki człowieka)? Zwierzęta, które nie mają na tyle arogancji, by próbować podporządkowywać sobie naturę (czyt. wszystkie poza homo "sapiens") doskonale zarządzają swoim przetrwaniem.
Krzysztof Lewandowski: Koń trojański
oski, Wto, 2008-08-19 19:18 Militaryzm | PublicystykaPatrzę na defiladę naszych sił zbrojnych i zadaję sobie pytanie, czy obywatel IV Rzeczpospolitej może jeszcze myśleć inaczej, niż myślą prezydent i premier.
Oto wszystkie media mają już zdefiniowany pogląd na temat słuszności parafowania umowy w sprawie rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w naszym kraju. Oznacza to, że wkrótce pogląd taki będzie miała zdecydowana większość naszych obywateli, do niedawna wahających się, czy ta tarcza w ogóle ma jakiś sens.
Apel do Michaela Phelpsa: oddaj nagrodę od firmy Speedo
Akai47, Nie, 2008-08-17 18:50 Świat | Prawa pracownika | PublicystykaMichael Phelps, wyjątkowy amerykański pływacki talent wygląda na miłego, pracowitego faceta. Pewnie cieszy się swoim sukcesem, który jest rezultatem jego poświęcenia dla sportu. Jego sukces jest także materialny: Phelps otrzymuje sponsoring i inne honoraria od firmy Speedo i innych firm od kiedy miał 16 lat. Ostatnio otrzymał 1 mln. dolarów nagrody od Speedo za jego osiągnięcia w 2008 r. na Olimpiadzie w Pekinie. Więc w odróżnieniu od wielu innych sportowców, Phelps nie tylko jest w stanie zarobić sportem na swoje utrzymanie, ale w ciągu jednej olimpiady zarobił więcej, niż większość ludzi w trakcie całego swojego życia.
Michael może wiele zrobić z takimi pieniędzmi. Może kupić sobie luksusy, pomóc rodzinie lub zrobić coś pożytecznego dla społeczności. Pewnie wielu argumentowałoby, że ludzie mają prawo otrzymać takie bogactwo jeśli ciężko pracują. Pewnie ten apel będzie irytować ich, a prawdopodobnie zostanie zignorowany przez Michaela, jeśli w ogóle do niego dotrze. Tym niemniej, apeluję: Michael, oddaj nagrodę od Speedo.