Publicystyka

Nestor Machno: W 10. rocznicę rewolucyjnego powstania na Ukrainie - machnowszczyzny

Publicystyka

Jak wiadomo, czarna bolszewicka zdrada idei Rewolucji Październikowej doprowadziła do tego, że partia bolszewicka i jej ogólnokrajowe „proletariacko-rewolucyjne” władze zawarły traktat pokojowy z niemieckim cesarzem Wilhelmem II i austriackim cesarzem Karolem, a potem do jeszcze bardziej pożałowania godnej wewnętrznej walki zbrojnej przeciwko najpierw anarchizmowi, a później lewicy socjalistów-rewolucjonistów i socjalizmowi w ogóle.

"Szyderczy uśmieszek na ustach Jarosława K. Szyderczy uśmieszek na ustach anarchistów?" Krótki powyborczy komentarz

Publicystyka | Wybory

Najwymowniejszym komentarzem do wyników wyborów parlamentarnych w Polsce wydają się być reakcje głów wszystkich niemal wpływowych instytucji neoliberalnej Europy: od przywódców kapitalistycznych potęg europejskich przez administrację w Brukseli po międzynarodowych ekspertów ekonomicznych: reakcje od pozytywnych po (w większości) wręcz entuzjastyczne. Jeżeli tak świętowane są wyniki wyborów w Polsce przez ekonomiczno-polityczne elity neoliberalnej twierdzy EUROPA (co z ich punktu widzenia jest jak najbardziej zrozumiale - w końcu Tuski to raczej ich kumple niż kumple Jana Kowalskiego), to nie ciężko się domyślić jak te wyniki odbiją się już niebawem na szarym Polaku z miejscowości XY.

Paul Kurtz: Zakazany owoc - Etyka humanizmu

Publicystyka

Życie poza rajem

Teiści zaprzeczają możliwości moralności bez Boga. Zgodnie z biblijnym mitem, Adam i Ewa utracili łaskę Boga, ponieważ nie byli mu posłuszni. Bóg przyznał im prawo spożywania owoców z każdego drzewa w rajskim ogrodzie, z wyjątkiem drzewa poznania dobra i zła, zakazując w ten sposób człowiekowi wszelkiego autonomicznego poszukiwania wiedzy etycznej. "Tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli". Ewa wiedziała że drzewo to ma dobre owoce, że cieszy oczy i budzi pożądanie dla mądrości, której udziela. Spożyła więc owoc z tego drzewa i namówiła Adama, by zrobił to samo. Wywołało to tak wielki gniew Boga, że wygnał ich z ogrodu i przeklął: Ewa będzie odtąd w bólu rodzić dzieci i podlegać władzy męża. Adam będzie w pocie czoła i smutku pracował na swój chleb. Adam, Ewa i ich następcy będą umierać i nieśmiertelność będzie im się wymykać. Morał wydawał się taki, że Bóg nie chciał, aby ludzie sami osądzali, co jest dobre lub złe, niezależnie od Bożego nakazu.

Studnia i wahadło

Publicystyka | Wybory

Naiwni się cieszą. Że wreszcie nie będzie wciskania religii w szkołach, że Polska wycofa wojska z Iraku, że wzrosną pensje, że służba zdrowia zacznie działać, że zliberalizują ustawę antyaborcyjną… Lista życzeń jest nieskończona jak ludzka łatwowierność. Po raz kolejny zwycięstwo odniosła zasada, że pamięć wyborców sięga tylko tak długo jak ostatnia kadencja Sejmu. Gdy rządząca partia kompromituje się u władzy (a cóż innego mogłaby zrobić?) wyborcy wybierają jakieś wcielenie partii, które rządziły już wcześniej, choć skompromitowały się równie gruntownie.

Wiara w to, że politycy wybrani na fali niezadowolenia poprzednimi rządami w jakimkolwiek stopniu będą realizować obietnice przedwyborcze wskazuje na brak zrozumienia mechaniki działania partii politycznych. Po wygraniu wyborów partia polityczna, która omamiła najwięcej wyborców ma już inne priorytety. Przede wszystkim musi skonsolidować władzę i zacząć myśleć o jej utrzymaniu. Ponieważ dysponuje na dzień dobry tzw. „kredytem zaufania” od swoich naiwnych wyborców, nie musi się chwilowo przejmować ich opinią. Poważniejszym zadaniem jest pozyskanie sobie sympatii tych, którzy nie głosowali na partię i którzy stanowią przeciwwagę na scenie politycznych kukiełek. Ważne jest zatem złagodzenie zaostrzonych na użytek kampanii wyborczej haseł. Warto wtedy uzmysłowić amerykańskim partnerom, że tak naprawdę nie chodziło o wycofanie zbyt szybko wojsk z Iraku, klerowi, że wcale się nie jest przeciwnym przywilejom kościoła i finansowaniu organizacji katolickich z kasy państwowej i bynajmniej nie będzie się cofać decyzji o zakazie tzw. „promocji homoseksualizmu” w szkołach. Pora też sobie uzmysłowić, że CBA jest całkiem przydatną zabawką, gdy ma się ją w swoich rękach. Przecież można ją teraz wykorzystać przeciwko swoim przeciwnikom politycznym. Grzech byłby z tego nie skorzystać. Także grzechem by było nie obsadzić stanowisk w Krajowej Komisji Radiofonii i Telewizji, TVP, Polskim Radiu i innych ważnych propagandowo instytucjach swoimi ludźmi.

Rozpoczęła się długa droga do totalnej kompromitacji kolejnej partii politycznej. Kompromitacja tych samych ludzi za czasów AWS i UW nie wystarczy, gdyż jak się rzekło, pamięć wyborców nie sięga poprzedniej kadencji. Pamięć osób, które zignorowały farsę wyborów prawdopodobnie sięga dalej… Politycy nie muszą się jednak martwić. Wystarczy przeczekać kolejną kadencję i dotknięci amnezją obywatele znów dadzą się nabrać na ten sam kawał. Ktoś, kiedyś będzie ich musiał znów wybrać. To co się w międzyczasie udało nakraść i nałgać pozwoli przetrwać kolejne wahnięcie politycznego wahadła. Zakończenie tej smutnej historii może być tylko takie, jak w sławnym opowiadaniu "Studnia i wahadło" Edgara Allana Poego... Ta studnia, to Polska, a wahadło to tzw. "demokracja".

Nie chcemy być tarczą USA!

Publicystyka

Chcemy wyrazić sprzeciw wobec instalacji na terenie Polski, a dokładnie w Redzikowie pod Słupskiem, u.s. - amerykańskich baz wchodzących w skład tak zwanej "tarczy antyrakietowej" National Missile Defence. Uważamy, że "tarcza antyrakietowa" to anachroniczne politycznie i destabilizujące strategicznie podejście do zapewnienia bezpieczeństwa międzynarodowego. System obrony antyrakietowej nie polepszy obronności Polski, a wręcz przeciwnie - wzrośnie realne zagrożenie ze strony wrogich rządowi U.S.A. państw. Tarcza będzie służyć tylko Stanom Zjednoczonym, a Polska stanie się pierwszym celem w przypadku ataku, ponieważ przeciwnicy U.S.A. będą chcieli w pierwszym rzędzie zniszczyć systemy chroniące. Obawę wzmaga fakt, że system ten nie jest do końca sprawdzony (pozytywnie przeszło zaledwie 6 na 12 prób - www.publik.wikidot.com/md-czydziala). Polska tak naprawdę otrzyma dziurawą "kamizelkę kuloodporną" w zamian za narażenie się na strzał.

Według nas system rakietowy wzmaga ryzyko wojny i przypomina wyścig zbrojeń i okres "zimnej wojny" pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Historia jednoznacznie pokazuje, że wyścig zbrojeń, czyli wzajemne, obustronne i wzajemnie nakręcające się zbrojenia przeprowadzone przez wrogie sobie państwa lub opcje polityczne z myślą o potencjalnym konflikcie zbrojnym, są przyczyną wojen, a w konsekwencji upadku cywilizacji. Pod koniec XIII w. p.n.e w epoce brązu wyścig zbrojeń doprowadził do niespotykanych w tamtych czasach eskalacji wojen. Na skutek działań wojennych pełne przepychu pałace spłonęły, ich skarbce opustoszały, a królowie, przed którymi drżały ludy, zginęli. Historia jednak, jak widać niczego nas nie uczy...

Polska w tym wyścigu będzie "koniem trojańskim". Z jednej strony widoczny jest wasalizm Polski i miłość do U.S.A., która od zawsze jawiła się jako "dobry wujek" zza wielkiej wody, a z drugiej strony ukazuje się paternalistyczne podejście Stanów Zjednoczonych, które chcą nas otaczać swoją protekcją w każdej dziedzinie życia. Oczywiście jest to bardzo dobrze prowadzona polityka, zmierzająca do pozyskania kolejnego koalicjanta i służalczego pachołka w strategicznej grze Busha, zmierzającej do podporządkowania sobie całego świata. Nie możemy ufać rządowi U.S.A., który zapewnia nas i cały świat, że tarcza tylko i wyłącznie ma spełniać funkcje obronne. Konflikty zbrojne wywołane przez rząd amerykański, jak choćby w Iraku czy Afganistanie, dowodzą jasno, że polityka U.S.A. jest ofensywna, a kolejne "interwencje" nie mają żadnych, realnych uzasadnień. Przeliczanie kolejnych ciał cywili i irackich żołnierzy na pieniądze - oto najnowsza historia Stanów Zjednoczonych oraz krajów, które są z nimi w koalicji, w tym Polski. U.S - amerykański system ofensywny z licznymi bazami na całym świecie, gotowymi do ataku w każdej chwili, w połączeniu z planowaną tarczą antyrakietową, rysuje nam wizję świata, w którym panuje niesłychana nierównowaga oraz dyktat militarny i gospodarczy Stanów Zjednoczonych. U.S.A. dąży do hegemonii, czego nie ukrywają u.s - amerykańscy analitycy wojskowi w swoich wypowiedziach na temat tarczy: "Obrona antyrakietowa praktycznie nie służy obronie naszej Ameryki. To jedno z narzędzi dominacji. (...) Ułatwi ona bardziej skuteczne stosowanie naszej potęgi militarnej zagranicą" (www.cia.bzzz.net/noam_chomsky_tarcza_antyrakietowa_jako_akt_wojny). Tarcza antyrakietowa jest po prostu systemem rakietowym, który wzmaga ryzyko wojny, a walka z terroryzmem, konieczność obrony własnego terytorium i porządku społecznego przed agresją z zewnątrz, dbałość o pokój i ład na świecie (sic!) to tylko mierne próby uzasadnienia dla militaryzmu.

Jasne jest, że umieszczenie baz obcych wojsk ograniczy suwerenność naszego kraju. Bazy będą eksterytorialne, przebywający tam żołnierze nie będą podlegać kontroli organów państwa polskiego, a rząd U.S.A. nie będzie płacił podatków lokalnych np. od nieruchomości. W rezultacie będziemy ponosić wysokie koszty związane z utrzymaniem bazy i stacjonowaniem w niej żołnierzy. Dla przykładu w podobnej bazie zlokalizowanej na terytorium Japonii, rząd tamtejszego kraju opłaca 75% kosztów, a rząd Korei Południowej pokrywa około 50% kosztów istniejącej tam bazy (Peter Brookes, ekspert ds. obronności Fundacji Heritage ). Dlatego też rząd U.S.A. obiecuje Polsce różne inwestycje i programy offsetowe, aby zamknąć usta i oczy naszego rządu, a przede wszystkim obywateli i odwrócić uwagę od faktycznych kosztów, jakie będziemy ponosić przez wiele lat..."Tarcza antyrakietowa" nie jest kwestią bezpieczeństwa narodowego Polski, ani też sprawą solidarności sojuszniczej lecz problemem stricte politycznym: czy i na jakich warunkach zgodzić się na ulokowanie elementów systemu. Praktyka pokazuje, że sąsiedztwo baz U.S.A. wiąże się z degradacją środowiska naturalnego w okolicy. Rakiety w silosach mają być umieszczone 30 metrów pod ziemią i tak naprawdę nie wiemy, jaki to będzie miało wpływ na wody gruntowe czy glebę. Nie wiadomo także czy do ulokowania całej infrastruktury nie trzeba będzie wykarczować pobliskich lasów albo przesiedlić lokalnej społeczności. Do chłodzenia silosów po ewentualnym wystrzale rakiet potrzebne będą także ogromne ilości wody. Możliwe jest także znaczne obniżenie poziomu atrakcyjności turystycznej Słupska i okolic. Wszystko to negatywnie wpłynie nie tylko na region w sąsiedztwie bazy, ale także na terytorium całego kraju. Warto także nadmienić, że na terenie dawnego lotniska w Redzikowie, na którym mają powstać elementy "tarczy Antyrakietowej", słupscy włodarze obiecali reaktywację lotniska pasażerskiego, o które już od dawna zabiegali mieszkańcy omawianego regionu (www.lotniskoredzikowo.pl).

To kolejny obraz tego, że władza ma za nic głos obywateli i nie dotrzymuje danego słowa.
Na pewno znajdzie się jeszcze wiele innych argumentów przeciwko lokalizacji elementów "tarczy antyrakietowej" na terenie Polski, dlatego stanowczo sprzeciwiamy się jej lokalizacji. Jesteśmy zatrwożeni faktem, iż rząd polski ignoruje sprzeciw społeczeństwa. W badaniach przeprowadzonych przez CBOS w lutym 2007 roku 55% badanej populacji powiedziało "nie" dla tarczy (www.bi.gazeta.pl/im/2/3931/z3931102X.jpg). SSwój sprzeciw wyrażają także eksperci oraz autorytety w wielu dziedzinach nauki, jednak ich głosy nie tylko są jawnie ignorowane, ale też skutecznie uciszane i eliminowane (jak choćby profesor Roman Kuźniar, który został odwołany ze stanowiska w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w ramach "restrukturyzacji" (www.serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,3909551.html), Głosy sprzeciwu słychać na całym świecie - już w 2000 roku do ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych - Billa Clintona - został wysłany list przeciwko rozwijaniu obrony przeciwrakietowej, sygnowany podpisami 53 laureatów Nagrody Nobla (www.publik.wikidot.com/md-list-noblistow). Wiele państw, w tym Kanada, Niemcy, Wielka Brytania sprzeciwiły się lokalizacji elementów tarczy na ich terenie. Także nasi wschodni sąsiedzi wyrażają jasno i stanowczo swój sprzeciw. Widoczne jest napięcie na linii Rosja -Polska i pogorszenie stosunków polityczno-gospodarczych. Jednak wszelkie głosy sprzeciwu są ignorowane, zarówno przez rząd polski jak i amerykański. Dla premiera Jarosława Kaczyńskiego referendum w tej sprawie "ma żadnego sensu". (www.wiadomosci.wp.pl/). Jeszcze gorszy jest fakt, iż państwo nie informuje obywateli o faktycznych zagrożeniach związanych z lokalizacją tak zwanej "tarczy antyrakietowej" na terenie Polski. Ministerstwo Spraw Zagranicznych dysponuje zaledwie sześcioma stronami informacji, napisanej w dodatku w samych superlatywach (www.msz.gov.pl) (dla porównania Czechy, gdzie ma powstać drugi element tarczy – radar – mają dla swoich obywateli cały portal internetowy - www.radarbrdy.cz - poświęcony temu zagadnieniu). W rezultacie społeczeństwo jest niedoinformowane i można łatwo nim sterować posyłając im nieobiektywne informacje. Sprawa dotyczy nas wszystkich, więc dlaczego nie podaje się do informacji publicznej rzetelnych informacji? Dlaczego nie organizuje sie debat na forum publicznym, gdzie możliwość wypowiedzi miałby przeciętny Polak? Nie możemy pozwolić, aby jedyną instancją rozstrzygającą był rząd polski na czele z politykami, którzy już i tak nadszarpnęli swoją reputację i społeczne zaufanie! Nie możemy pozwolić, aby tarcza antyrakietowa powstała na terenie Polski!

NIE DLA HEGEMONII U.S.A.!
NIE DLA WYŚCIGU ZBROJEŃ!
NIE DLA AMERYKAŃSKIEJ "TARCZY ANTYRAKIETOWEJ"!
NIC O NAS BEZ NAS!

Więcej informacji na stronie: www.tarcza.org

LaLucza-Toruń

Święto demokracji - refleksje w ciszy przedwyborczej

Świat | Ironia/Humor | Publicystyka | Tacy są politycy

„Każdy głupi” wie, że kampania wyborcza to jeden wielki medialny show, że politycy bredzą, a ich partie w zasadzie nie różnią się między sobą. Mimo to wciąż jesteśmy gotowi do wzięcia udziału w Święcie Demokracji.

Nasza akcja nie może więc mieć na celu przekonania kogokolwiek do bojkotu wyborów, choć skądinąd w momencie, gdy oficjalny dyskurs, wspomagany przez artystów-obywateli, nakłania do „spełnienia obowiązku”, działanie tego rodzaju byłoby nawet pożądane. Ujawnienie tego, że hasła wyborcze stają się nieodróżnialne od haseł reklamujących chociażby proszki do prania, nikogo nie zniechęca. W pewnym sensie akt przypomnienia tej wiedzy (powszechnej, ale swoiście nieskutecznej, niepotrzebnej) sam jest niepotrzebny i niczemu nie służy. Jednak właśnie dlatego mamy nadzieję, że spowoduje pewne skutki.

Doraźnym celem akcji ma być wskazanie, przy użyciu standardowych wyborczo-reklamowych chwytów, na istotne „mankamenty” każdej z dominujących w Polsce opcji światopoglądowo-politycznych. Opcje są w gruncie rzeczy cztery i żadnej z nich nie da się utożsamić z jedną partią, choć niewątpliwie poszczególnym partiom zawsze zdecydowanie „bliżej” do którejś z nich (nawet jeśli brak tu stuprocentowej konsekwencji, a siła przyciągania opcji z pozoru odległej też bywa nieodparta…). I tak, mamy: ciągle „nową” i odświeżoną (wreszcie naprawdę lewicową) Lewicę, nie potrafiącą jednak ukryć zmarszczek i innych symptomów swego uwiądu; liberalizm, który zasadniczo „nie widzi różnicy”, bo na każdą sprawę patrzy z punktu widzenia grup ekonomicznie uprzywilejowanych; zwolenników zaprowadzenia Porządku – paranoików gotowych „wniknąć” gdzie tylko się da i pod każdym pretekstem; i wreszcie rycerzy Boga-Rodziny-Ojczyzny, których „czysta” moralność skrywa niejedną tajemnicę…

Być może jednak wystąpi także efekt mniej bezpośredni. Paradoksalne przypomnienie tego, o czym „wiedzą wszyscy”, wskazuje na pewien zasadniczy problem: czy faktycznie wiemy to, co wiemy? A idąc dalej: jakimi kategoriami myślimy – tymi, które zdają się kierować naszym działaniem, czy tymi, pomimo których wciąż działamy tak, jak działamy?

h&h

http://swietodemokracji.weebly.com/index.html

Głosowanie to jest to

Kraj | Publicystyka | Wybory

Parę słów o świadomości społecznej. O nędzy publicznej dyskusji.

Zbliżające się wybory ujawniają poziom „autorytetów” oraz poziom „dyskusji”. Liczne manifesty zachęcające do udziału w wyborach stanowią idealny, empiryczny przykład tej nędzy. Spróbujemy zastanowić się nad przekazem medialnym starającym się przemienić w przykazanie. Pierwsze przykazanie demokracji: Głosuj, nie ważne na kogo.

Nestor Machno: Wielki Październik na Ukrainie

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Październik 1917 r. to wielki, historyczny punkt zwrotny w Rewolucji Rosyjskiej. Ten punkt zwrotny polega na tym, że lud pracujący miast i wsi uświadomił sobie prawa do swojego dziedzictwa: ziemi, mieszkań, fabryk, kopalń, transportu i w końcu edukacji, która dotąd służyła pozbawianiu naszych przodków tych bogactw.

A. Nowicki: Języki obce jako okno na inne kultury

Publicystyka

Jedną z najistotniejszych cech mojego życia, już od wczesnej młodości, było otwarcie na różne kultury. Wiązało się to z takim rozumowaniem: nie chciałem być katolikiem, bo ktoś inny zadecydował za mnie, że mam być katolikiem. A co z moją polskością? Przecież nie ja o tym zadecydowałem, że się tu urodziłem. Nie ja o tym zadecydowałem, że językiem, którego mnie uczono od dziecka był język polski. Więc właściwie dlaczego ja mam kochać Polskę, dlaczego mam być Polakiem, dlaczego to ma być najważniejsze, kiedy nie ja sam wybierałem? Jeżeli mam być Polakiem, to wtedy jeżeli się przekonam, że kultura polska zasługuje na to, żebym chciał być Polakiem. Tak sobie o tym myślałem, kiedy miałem 13-14 lat. Więc przede wszystkim muszę poznać inne kultury. Ale co to za poznawanie z przekładów?

Witajcie w Bogatystanie

Publicystyka

Czy "amerykański sen" zmieni się w koszmar nierówności?

W Stanach Zjednoczonych zawsze istniał kult bogactwa, a dążenie do fortuny było cnotą i powodem do dumy. Teraz jednak ogromne majątki zaczynają niszczyć klasę średnią. Ci, którzy mają wszystko, i ci, którzy nie mają nic, zamykają w odrębnych światach.

Jak stworzyć układ a nawet z nim walczyć by pomnażać pieniądze i władzę

Publicystyka | Tacy są politycy | Wybory

TKM („Teraz Kurwa My”), „Pampersi”, „Czerwona pajęczyna”, „Grupa trzymająca władzę”, „Układ”, a na końcu Bliźniacy-Kartofle. To dość smutny katalog różnych wcieleń oligarchicznego systemu, który sprzedawany jest pod zarejestrowaną nazwą „Demokracja”. Od strony personalnej, mamy do czynienia z bardzo ograniczoną liczebnie grupą wyjadaczy politycznych, którzy wypróbowali już wszystkie kombinacje, zmiany barw i przekonań, którzy bardzo się starają, by w kolejnych wyborach wyborcy nie byli w stanie sobie przypomnieć, że zostali już oszukani tak wiele razy przez tych samych ludzi.

Recenzja: Film „Niebezpieczna Kultura”

Kultura | Publicystyka | Represje | Technika

W języku angielskim słowo „kultura” znaczy „kultura” ale także „bakterie”. Nie ma więc bardziej odpowiedniej nazwy dla filmu o politycznym artyście, który ma kłopot z FBI ponieważ miał w domu bakterie, które chciał wykorzystać w wystawie poświęconej GMO.

Film jest historią sprawy profesora Uniwersytetu w Buffalo i artysty Steve Kurtza. Kurtz jest jednym z członków Critical Art Ensemble. Zajmuje się m.in. „bio-art”. (Więcej o Critical Art. Ensemble można przeczytać tu: http://www.obieg.pl/text/lr_sjrp.php. O projektach Critical Art Ensemble związanych z biotechnologią, więcej można dowiedzieć się tu: http://www.critical-art.net/biotech/index.html ) Kurtz przygotowywał się do wystawy, na której widzowie mogliby sprawdzić czy jedzenie zostało zmodyfikowane genetycznie. W tym celu potrzebne mu były bakterie, które wykorzystuje się w takich eksperymentach. Kolega Kurtza, znany biogenetyk, kupił dla niego te bakterie przez internet, gdzie może je kupić każdy.

Tuż przed otwarciem wystawy żona artysty zmarła na atak serca podczas snu. Kurtz wezwał pomoc i jak zwykle w takich sytuacjach w jego domu pojawiła się policja. W tym tragicznym momencie nie przyszło mu do głowy, że policja, widząc bakterie na jego biurku, może zacząć podejrzewać go o terroryzm.

Film jest dokumentalny choć czasami w roli Kurtza i jego żony występują aktorzy. Choć wizualnie film to nic specjalnego, scenariusz jest dość ciekawy i temat jest ważny, dlatego krytycy byli pod wrażeniem. Film pokazywano na różnych festiwalach filmowych gdzie spotykał się z pozytywną oceną. Polecam ten film, jeśli macie szansę go obejrzeć. Jeszcze jedna projekcja filmu odbędzie się w ramach festiwalu filmowego w poniedziałek 15.10 o godz. 18:30 w Kinotece.

Dla tych, którzy czytają po angielsku, polecam także książki napisane przez The Critical Art Ensemble. Książki te zostały wydane przez anarchistów i radykalnych autonomistów z wydawnictwa „Autonomedia” bez praw autorskich. Możecie pobierać wszystkie książki w formie PDF za darmo.

http://www.critical-art.net/books/index.html

Utopia bez biedoty

Świat | Publicystyka

Podczas gdy ptaki świergoczą łagodnie w tle, Aras Agalarow wyjaśnia dlaczego zdecydował się wybudować osiedle mieszkaniowe dla najbogatszych ludzi w Rosji. Obok niego prawie skończyły się prace nad ogromną, neoklasyczną willą; idąc w dół piaszczystą ścieżką wyrasta przed nami wystawna rezydencja w stylu szkockich baronów ponad rzędami nowo zasadzonych brzóz. "Ludzie, którzy będą tu żyć mają normalny status społeczny" - mówi Agalarow - "Ale istnieją pewne zasady. Jeden potencjalny nabywca miał afgańskiego psa pasterskiego. Nie dopuszczamy dużych psów w tym majątku. Nie sprzedałem mu więc domu." "Możesz to sobie wyobrazić?" - mówi, chichocząc - "Straciłem 30 milionów dolarów z powodu z powodu psa!"

Agalarow jest miliarderem, który dorobił się na handlu nieruchomościami. Jest również człowiekiem z wizją: chce zbudować najbardziej doborowe społeczeństwo mieszkaniowe w Rosji, jeżeli nie na świecie. Idea jest taka, by nowobogacka rosyjska elita żyła tu szczęśliwie razem. Agalarow przedstawia swój projekt jako swego rodzaju utopijny, społeczny eksperyment - ale bez biedoty. "Zasadziłem wszystkie te drzewa ukryć sąsiednią wioskę" mówi, wskazując za ogrodzeniem rząd rozpadających się domów.

Majątek obecnie jest projektowany na 340-hektarowej (850 akrów) łące porośniętej jodłami i białymi kwiatami rumianku w regionie Istra pod Moskwą. Kilka willi zostało już ukończonych. Niektóre, ze żłobkowanymi kolumnami i akantowymi kapitelami, nawiązują do klasycznej architektury greckiej; inne zostały wykonane w stylu gotyckim. Nie ma dwóch takich samych domów. Chlubą osiedla jest 18-dołkowe pole golfowe i ekskluzywna, prywatna szkoła. Jest również 14 sztucznych jezior, wodospady, kompleks uzdrowiskowy SPA oraz "nadmorski resort" z importowanym białym piaskiem. Agalarow planuje wybudować 150-200 rezydencji. Każda będzie kosztować około 10 - 15 milionów funtów. Za tą cenę dostajesz 2,000 metrów kwadratowych, słonowodny basen kąpielowy i gwarancję, że twoi sąsiedzi będą "praworządnymi ludźmi". Dostajesz również odpowiedni rodzaj głazu: zgodnie z projektem zatrudnionego amerykańskiego projektanta krajobrazu, Agalarow wydał około 2.5 miliona funtów na kamienie.

Potencjalni nabywcy odbywają indywidualny wywiad z Agalarowem. Muszą również podpisać 30-stronicowy dokument, wyrażając zgodę na przestrzeganie stworzonych przez Agalarowa, chwilami ekscentrycznych zasad. Mieszkańcom zabrania się wywieszania prania, wprowadzania ulepszeń w wyglądzie domu albo puszczania fajerwerków. Trzeba dodać, że wszyscy ochroniarze "zostaną zesłani" do małych domków na obrzeżach osiedla. "Większość rodzin ma pięciu albo sześciu ochroniarzy. Dwieście rodzin daje 1,000 ochroniarzy" mówi Agalarow. Niewielu wątpi, że Agalarow będzie w stanie sprzedać wszystkie swoje domy. Zgodnie z edycją magazynu Forbes z 2007 roku Rosja ma 53 miliarderów. Agalarow jest na 95 miejscu na liście Forbesa, z fortuną oszacowaną na 540 milionów dolarów. Sugeruje jednak, że jego prawdziwe bogactwo przekracza sumę 10 miliardów dolarów, i że wielu rosyjskich oligarchów jest bogatrzych, niż szacują to oficjalne statystyki.

Ludzie, którzy wzbogacili się pod rządami Władymira Putina to nie tylko ci powiązani z przemysłem naftowym i gazowym Rosji. W tej grupie jest również wielu biurokratów z Kremla mających liczne koneksje, niektórzy z domami w Kensington albo na południu Francji. Agalarow przyznaje rację, że za 15 milionów funtów można zakupić piękną posiadłość gdzieś indziej. "Jeżeli jednak chcesz żyć w Moskwie, będziesz musiał żyć tutaj. Nie ma tu innego, równie pięknego miejsca."

Dziesięć lat temu rosyjscy nowobogaccy słynęli ze swojej miłości do luksusowych, najmodniejszych dóbr. Czy to się teraz nie zmieniło? Agalarow uważa, że nie. "To wszystko jest wciąż na pokaz" - mówi - "Widowisko trwa". Przedsięwzięcie ma szansę być zakończone przed rokiem 2009. Jedyną przeszkodą psującą wizję raju Agalarowa jest wioska Voronino, która sąsiaduje akwenem wodnym majątku. Potentatowi udało się kupić 14 z 28 wioskowych domostw - wszystkie zostaną wyburzone. Do tej pory jednakże, człowiek mieszkający pod numerem 54 w rozlatującym się domku z czerwonej cegły odmówił sprzedaży, pomimo otrzymania oferty kupna wysokości miliona dolarów. "W końcu go sprzeda" mówi Agalarow.

Luke Harding, Moskwa
Tekst ukazał się w The Guardian 10 października 2007

RADIO MARYJA - katolicyzm, patriarchat, antysemityzm, homofobia

Publicystyka

Toruń to przeszło 200 tysięczne miasto które znane jest w Polsce, a także poza jej granicami głównie z dwóch rzeczy; Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i katolickiej rozgłośni Radio Maryja. Dyrektorem Radia jest redemptorysta Tadeusz Rydzyk, który w dokumentach przedstawionych KRRiTV figuruje jako "jednoosobowy organ nadzorczy, jednoosobowy organ zarządzający i jednoosobowy organ kontrolny" Radia Maryja.

Od samego początku działalności, czyli od grudnia 1991 r. na antenie radia, słyszane były kontrowersyjne wypowiedzi o antysemickim i szowinistycznym charakterze. Na antenie rozgłośni prowadzono w bardzo zawzięty sposób kampanie antyaborcyjną, która w dużym stopniu przyczyniła się do uchwalenia w Polsce bardzo rygorystycznego prawa antyaborcyjnego. Dyrektor rozgłośni, czyli wspomniany wcześniej Tadeusz Rydzyk miał wytoczony proces za obrazę posłów RP. Zarzut dotyczył namawiania do naruszenia nietykalności cielesnej posłów głosujących w sejmie za aborcją. Ojciec Rydzyk na antenie proponował "golić na łyso głowy posłów głosujących za aborcją, tak jak robiono to podczas wojny Polkom, współżyjącym z Niemcami". Bardzo kontrowersyjnych wystąpień na antenie radia było mnóstwo, można by tu przytaczać wiele wątków.

Zawzięty katolicyzm nasączony antysemityzmem i tradycyjną wizją "zdrowej polskiej rodziny" przyciągał często polityków z prawej strony sceny politycznej. Dzięki wsparciu radia duży sukces w swoich pierwszych wyborach parlamentarnych odniosła skrajnie prawicowa Liga Polskich Rodzin, prowadząca politykę promującą tradycjonalistyczną wizje polskiej rodziny. Obecnie wybrany prezydent Polski, który będąc prezydentem Warszawy "wsławił" się zakazem "Marszu Równości", swój sukces w dużym stopniu zawdzięczać może poparciu w wyborach przez Radio Maryja. Biorąc pod uwagę ogromne masy ludzi słuchających radia, które słyszalne jest w zasadzie na każdym kontynencie, możemy uświadomić sobie, że ma ono bardzo duży wpływ na kształtowanie postaw społecznych. Obecna Ustawa o Radiofonii i Telewizji pozwala radiu na swobodne nadawanie (koncesja do 2018 r).

Jednak ambicje Tadeusza Rydzyka są o wiele większe. Środowisko radia wydaje gazetę "Nasz Dziennik", od jakiegoś czasu na rynku dostępne są dekodery telewizji "Trwam", a studenci oprócz studiowania na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, w Toruniu, mogą uczyć się w "Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej", kształcącej przyszłych dziennikarzy, którzy należy się spodziewać, będą kontynuatorami dzieła ojca dyrektora.

W tym momencie należy sobie zdać sprawę z poważnego zagrożenia jakim jest wykształcenie kadry dziennikarskiej tworzącej w przyszłości media, podążające drogą wytoczoną przez o. dyrektora. Od dawna jest wiadomo, że kto ma media, ten ma władzę.

Patriarchat i tradycyjne pojęcie rodziny zawsze mocno było zakorzenione w świadomości polaków. Bez wątpienia kościół katolicki, który ma bardzo silną pozycję w Polsce przyczynił się do takiego stanu rzeczy. Większość społeczeństwa była i jest tak wpatrzona w postać papieża polaka, że zmiana postaw społecznych wydaje się bardzo trudna.

Samo Radio Maryja mimo, że ma się całkiem dobrze, spotyka się jednak z dość częstą krytyką społeczną. Większość mediów, głównie lokalnych ma negatywne zdanie na temat tej rozgłośni. Brak jest jednak stanowczej i zdecydowanej postawy. Protesty społeczne jakie miały miejsce podczas głośnej sprawy przekazania za darmo 54 h gruntów należących do miasta, na rzecz radia, świadczą że społeczeństwo zauważa pewne sprawy, jednak sama skala protestów jak na wagę problemu, wydaje się oczywiście za mała.

Podobnie było w przypadku sprawy świadectw udziałowych i zbiórki pieniędzy na "ratowanie" Stoczni Gdańskiej, które w efekcie zniknęły. Wydaje się, że krytyka radia nie wynika z propagowania patriarchatu i katolickiego szowinizmu, ale głównie z powodu malwersacji finansowych w jakie zamieszany jest dyrektor radia, ksiądz Tadeusz Rydzyk.

Lokalne środowisko anarchistyczne kilkakrotnie organizowało akcje wymierzone przeciwko radiu Maryja.
Wniosek jaki się nasuwa jest taki, że chcąc walczyć z uprzedzeniami, nastawić się trzeba na długotrwałą i systematyczną pracę. Radio Maryja obecnie jest rozgłośnią mającą duży wpływ na politykę, mimo wspomnianej wcześniej krytyki i stworzenie przeciwwagi wobec niego może być trudne, ale możliwe.

Zacznijmy działać!

Kolektyw LaLucza
Toruń

Kara śmierci - legalne barbarzyństwo XXI w.

Publicystyka | Represje

Tekst ulotki:

Polska uznaje za "nieważną i niebyłą" decyzję Rady Europy o proklamowaniu Dnia Przeciwko Karze Śmierci przypadającego na dzień 10. X - oświadczyła Anna Fotyga, minister spraw zagranicznych. Fotyga zapowiedziała, że Polska przedstawi propozycję nowych działań zmierzających do zapewnienia szeroko rozumianej ochrony życia.

Mimo, że w Polsce kary śmierci nie wykonuje się od roku 1988 (ostatni wykonany wyrok kwiecień 1988), a 1 września 1998 roku została zniesiona nowo wprowadzonym kodeksem karnym z 1997 roku i zastąpiona przez dożywotnie pozbawienie wolności, to obecna postawa polskiego rządu napawa niepokojem.

Kanał XML