Publicystyka

Zaangażowanie zamiast głosowania

Publicystyka | Wybory

Polityka to gra bogatych kosztem biednych

Polityka jest zajęciem dla ludzi bogatych i w imieniu ludzi bogatych. Państwo działa na rzecz grup uprzywilejowanych: przy pomocy organów represji utrzymuje przywileje, zaś za pomocą działania politycznego, wprowadzając ustawy, rozszerza przywileje, umacnia pozycję elit i powiększa krąg ich wpływu, jednocześnie stosując na przemian działania legalne, ideologiczne, używając prawa i policyjnej pałki rozbraja opozycję.

Obecnie coraz wyraźniej widać, że nie istnieje coś takiego jak partia propracownicza, czy nawet prospołeczna. Przed wyborami mamy oczywiście od groma socjalistów, społecznych patriotów czy europejskich zwolenników rozwoju zrównoważonego. Przed wyborami wszyscy są populistami, wyciągają naszą nędzę na widok publiczny i zaklinają się, że jej zapobiegną, by po wyborach zastanawiać się nad likwidacją publicznej służby zdrowia, przy pomocy policji i ochroniarzy pacyfikować protesty pracownicze, szczuć opinię publiczną na grupy wykluczone ekonomicznie i politycznie, oskarżać demonstrujących i strajkujących o powiązania z zagranicznymi służbami specjalnymi, sugerując, że każdy kto będzie domagać się godnego życia, jest wrogiem Polski… Całe działanie socjalne sprowadza się do filantropii, rozdawania okruszków z pańskiego stołu. Taki pański gest dla wygłodzonej i wynędzniałej masy.

BOJKOTUJ WYBORY!

Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Wybory

Tekst ulotki:

Politycy fundują nam kolejne, przedterminowe, wybory parlamentarne, marnując swoje i nasze pieniądze na billboardy, spoty i kampanie, które składają się z pustych obietnic i ładnie brzmiących haseł. Kampanie wyborcze wyglądają coraz częściej jak kampanie sztuki manipulacji, gdzie liczą się fryzura i kolor krawata polityka i gdzie konsultanci doradzają politykom, co powinni mówić, aby zostać wybranymi, a nawet z którego miasta lepiej kandydować. Demokracja wygląda jak farsa, a Sejm coraz bardziej przypomina cyrk.

Jednak za każdym razem politycy liczą na Wasz głos, aby zostać wybranymi. Aby rządzić nami, decydować za nas w najważniejszych sprawach, nawet wbrew naszym interesom.

Większość ludzi nie widzi sensu głosowania na elity polityczne. Oddając głos w wyborach przyczyniasz się do utrwalania obecnego systemu sprawowania władzy, gdzie tak naprawdę ludzie nie mają nic do powiedzenia w toczących się sprawach. Naród wybiera władze, których nie może potem kontrolować, które mają opinię narodu gdzieś.

My twierdzimy, że byłoby o wiele lepiej, jeśli zamiast głosowania raz na 4 lata, ludzie braliby aktywnie udział w życiu społecznym. Zamiast oddawania swojego głosu organizowali systemy demokracji bezpośredniej, oddolnej kontrolowanej przez każdego obywatela, które mogą zastąpić system chaosu rządów.

Bojkotując wybory, możecie pokazać politykom, że nie zgadzacie się z systemem, że nie zgadzacie się z szambem politycznym.

FEDERACJA ANARCHISTYCZNA
sekcja Praga

Organizacja Platform Libertariańskiego Komunizmu

Publicystyka

Przedmowa

W 1926 grupa rosyjskich anarchistow zmuszona byla wyemigrowac do Francji. Wydawali tam publikacje pt. "Dielo Truda" ("Sprawa Pracy"). Powstala nie z ich akademickich studiow, ale z doswiadczen Rewolucji Rosyjskiej w 1917 r. Brali oni bowiem udzial w obaleniu rzadow starej klasy, w ogolnym rozwoju ruchu klasy robotniczej i chlopskiej, podzielali ich optymistyczny poglad na nowy swiat socjalistyczny, ktory da ludziom wolnosc.. a na koniec widzieli krwawa zamiane panstwa kapitalistycznego na bolszewicka dyktature.

Aleksander Szubin: Nestor Iwanowicz Machno

Publicystyka

"Nestor Iwanowicz Machno"

Nestor Iwanowicz Machno sądził, że urodził się 27 października 1889 r. Księgi metrykalne mówią, że 26 października 1888 r. w rodzinie Iwana Rodionowicza Michno i jego żony Jewdokii Matwiejewny urodził się syn Nestor. Następnego dnia został ochrzczony. Rodzice zmienili datę urodzenia syna, żeby poszedł później do wojska. Zresztą młody Nestor i tak nie trafił do carskiej armii, ale pomysł rodziców miał uratować mu życie, kiedy wydany na niego wyrok śmierci został z powodu jego niepełnoletniości zamieniony na katorgę.

Bóg urojony

Publicystyka

Fragment [z:] Richard Dawkins, "Bóg urojony"

Magazyn „Discover” nazwał niedawno Richarda Dawkinsa „rottweilerem Darwina”, w uznaniu jego bezpardonowej, a przy tym przekonującej obrony teorii ewolucji. Dla „Prospect” Dawkins jest jednym z trzech najwybitniejszych współczesnych intelektualistów znanych szerokiej publiczności (pozostali to Umberto Eco i Noam Chomsky). W "Bogu urojonym" Dawkins posługuje się swym talentem i intelektem, by zaatakować wprost religię, a zaczyna od tego, że ukazuje fałsz jej założeń logicznych i cierpienia zadawane w jej imieniu. Dawkins nie oszczędza bogów we wszelkich ich postaciach – kieruje ostrze swej krytyki zarówno przeciw cierpiącemu na obsesję seksualną krwawemu tyranowi Starego Testamentu, jak i przeciw znacznie łagodniejszemu (acz wciąż nielogicznemu) „Boskiemu Zegarmistrzowi”, „odkryciu” oświeceniowych myślicieli. Rozpoczyna swą krytykę od logicznej wiwisekcji najczęściej przywoływanych argumentów za istnieniem Boga i na ich podstawie wykazuje, że jakakolwiek Istota Najwyższa jest bytem w najwyższym stopniu nieprawdopodobnym. W kolejnych rozdziałach możemy przeczytać o tym, w jaki sposób religia – a raczej wszelkie religie (rozróżnienie między krzyżem, gwiazdą Dawida a półksiężycem ma dla Dawkinsa znaczenie drugorzędne) - staje się obfitą pożywką dla wojen, niewyczerpanym źródłem bigoterii i dyskryminacji oraz narzędziem upośledzenia dzieci. Fascynującą lekturę stanowią rozdziały, w których Dawkins – tym razem jako biolog – poddaje miażdżącej krytyce dorobek nowych kreacjonistów, czyli (pseudo)naukowe ataki na ewolucjonizm. Wniosek Dawkinsa jest jednoznaczny – religia (której kreacjonizm i różne teorie „inteligentnego projektu” są nieodrodnymi dziećmi) jest nie tylko nielogiczna. Jest szkodliwa, czasem wręcz śmiertelnie niebezpieczna, a obowiązkiem uczonego i humanisty jest zwrócić na ten fakt uwagę.

Udawana nacjonalizacja złóż naftowych w Kazachstanie i Wenezueli

Świat | Gospodarka | Publicystyka | Tacy są politycy

Analitycy biznesowi podnieśli wielki krzyk w związku z wrześniową decyzją parlamentu Kazachstanu, który przyjął poprawki ustaw umożliwiające rządowi jednostronne wypowiedzenie umów podpisanych z koncernami eksploatującymi złoża bogactw naturalnych tego kraju. Rząd Kazachstanu od miesięcy prowadzi spór z włoskim koncernem ENI (Agip) w sprawie eksploatacji pól naftowych w Kaszaganie – jednych z największych na świecie. Ustawa parlamentu powstała „na zamówienie” by dać rządowi większe pole manewru w negocjacjach ze światowymi koncernami.

Rządowy Big Brother

Kraj | Publicystyka | Tacy są politycy

Wyobraźmy sobie symbolicznego Jana Kowalskiego, któremu nigdy nawet nie śniło się, że mógłby popełnić poważne przestępstwo, ale z jakichś tam powodów (np. polityka, biznes, obraza proboszcza) zalazł rządzącym za pazury. Na tyle głęboko, że postanowili znaleźć na niego haka (kochanka, wstydliwy nałóg, nietypowa orientacja seksualna, ukrywanie dochodów itp.).

Takiego Kowalskiego specsłużby postanawiają legalnie inwigilować. A najwygodniejszą, najczęściej stosowaną i najbardziej efektywną metodą inwigilacji są wszelakie podsłuchy telefoniczne...

Wynajęci zabójcy zawsze porzucają samochód

Publicystyka

Kilka tygodni temu Prokurator Generalny Juri Czajka poinformował o przełomie w poszukiwaniach morderców dziennikarki Anny Politkowskiej z Nowej Gazety. Według informacji, które przeciekły do prasy, morderstwa dokonało dwóch wynajętych zabójców – Czeczenów, braci Mukhmadow. Najpierw pozyskano adres Politkowskiej z danych Federalnej Służby Bezpieczeństwa, co potwierdzono przy pomocy obserwacji policji. Co więcej, Czajka ujawnił, „Były dwa zespoły śledzące. Gdy jeden obserwował dziennikarkę, drugi nadzorował, co robi pierwszy”.

Wielu wyśmiało te zarzuty, postrzegając całe śledztwo jako próbę władz do obarczenia morderstwem przeciwnika Kremla, bogacza Borisa Bieriezowskiego, który żyje na emigracji w Londynie.

Jak dotąd, dwie rzeczy są prawie pewne. Po pierwsze, śledczy znaleźli samochód użyty do przestępstwa w warsztacie samochodowym, gdy oczekiwał na naprawę. (Zabójcy prawdopodobnie byli zbyt biedni, aby pozbyć się samochodu). Po drugie, pułkownik FSB Paweł Riaguzow – który w ogóle nie opuszczał Czeczenii – szukał adresu Politkowskiej w bazach FSB, na miesiąc przed jej zabójstwem. Następnie Riaguzow skontaktował się z Shamilem Burajewem, byłym szefem okręgu Aczchoj-Martan w Czeczenii.

Te fakty wywołują pytania.

Czyż byłoby naprawdę trudno dla zawodowych zabójców ustalić adres Politkowskiej? Mogliby napisać list do wydawcy Nowej Gazety mówiąc, „Nazywam się Akhmed, i chciałbym opowiedzieć o tym, jak władze torturowały mojego brata w Khankale”. Reszta jest prosta: „Akhmed” spotyka się z Politkowską w kafejce i następnie idzie za nią do jej mieszkania. Dwie godziny pracy przy zachowaniu całkowitej anonimowości.

Zamiast tego, z jakichś dziwnych powodów, sprawcy najwidoczniej szukali adresu Politkowskiej w bazie danych FSB. Ale okazało się, że to stary adres, a więc zaczęto ją śledzić. To też jest zupełnie zadziwiające. Dlaczego ci sami bracia Mukhmadow – którzy byli zbyt biedni, aby porzucać samochód – mieli wynajmować zawodowców do śledzenia Politkowskiej, płacąc za to jakieś 100 USD za godzinę?

Jest jeszcze coś. Czajka powiedział, że były dwie ekipy śledzące Politkowską. Naprawdę trudno w to uwierzyć. Jeśli pierwszą grupą śledzącą byli policjanci, to kim byli ci z drugiej grupy? I jacy to zbójcy wypłacą gotówkę na pokrycie dwóch śledzących grup i nie potrafią pozbyć się samochodu użytego do zabójstwa? Dlaczego potrzebna był druga grupa, żeby sprawdzać, co robi pierwsza – czy musieli o tym informować ich szefa? I co za kryminaliści zaryzykują zaangażowanie tylu ludzi z organów ścigania w spisku na życie?

Jest jeszcze gorzej. Zgodnie z zeznaniami Riaguzowa, on był tylko pionkiem użytym przez władze, bez jego wiedzy. Jednak jeden fakt wydaje się być tutaj bezsporny: Riaguzow znalazł adres Politkowskiej w bazie danych FSB i zaraz potem zadzwonił do Burajewa. Możemy tylko przypuszczać czy dzwonił do tych, którzy rozkazali zamordować, czy bezpośrednio do zabójców.

Nie sądzę, abyśmy kiedykolwiek odkryli, kto wydał rozkaz zamordowania Politkowskiej dopóki urzęduje w swoim biurze prezydent Władimir Putin. Jednocześnie nie mam wątpliwości, że jeśli sprawa trafi do sądu, oskarżenie chętnie wskaże Bieriezowskiego lub znanego czeczeńskiego szefa przestępców, Khoz- Akhmeda Nukhajewa.

Sposób, w jaki wspomniane grupy śledziły Politkowską, absolutnie nie przystaje do stylu wynajętych zabójców; to jest więcej niż sposób działania rządowych organów ścigania. I gdy Czajka wspomniał o istnieniu dwóch grup śledzących, nie zdawał sobie sprawy, że popełnia gafę. Ale Czajka jest przyzwyczajony do tego, że policja szuka informacji w bazach danych FSB jako rutynowej części śledztwa. Najwidoczniej zapomniał, że organizatorzy zabójstwa działają zupełnie inaczej, gdy przekazują informację do wynajętych przez nich rąk.

11 WRZEŚNIA – najohydniejszy spisek w historii państwa

Publicystyka

Jedną z najbardziej skutecznych i dobrze wypróbowanych metod działania każdego współczesnego propagandysty, zatrudnionego w korporacyjnych mediach, jest wykorzystanie hasła „teoria spiskowa”, jako łatwego, bo nie wymagającego przedstawiania żadnych argumentów, sposobu dyskredytowania wszelkich racjonalnych opinii, które mogłyby rzucić jakikolwiek cień podejrzeń na uczciwość postępowania menadżerów globalnego systemu ekonomicznego. Uczciwość tych, którzy rządzą w Waszyngtonie, jest nienaruszalnym fundamentem przekonań duchowych ludzi, odpowiedzialnych za kształtowanie opinii publicznej w atmosferze bałwochwalczej afirmacji zachodniej kultury, a w szczególności jej politycznych symboli.

Waszyngtońska teoria spiskowa

Krótko po tym, jak światem wstrząsnęły wydarzenia 11 września, prezydent George Bush oświadczył, że nie będziemy tolerować żadnych teorii spiskowych oraz, nie wyrażając najmniejszych wątpliwości, jakie towarzyszyły tragedii, oznajmił całemu światu, dwa dni po katastrofie, że „najważniejszym zadaniem, jakie stoi przed nami, jest odszukanie Osamy bin Ladena. To nasz priorytet numer jeden – zadeklarował prezydent – i nie spoczniemy dopóki nie zostanie on schwytany”.(1) Poza przerażającą tragedią, jakie wniosły do historii wydarzenia z 11 września, ludzkość była też światkiem jednego z najbardziej spektakularnych osiągnięć w historii światowej propagandy.

Dzięki nowoczesnym technikom dystrybucji informacji, zdołano nakłonić opinię publiczną zachodniego świata do zaakceptowania interpretacji wydarzeń, która stała się odtąd obowiązującą teorią spiskową. Dwa odporne – jak zapewniali konstruktorzy - na uderzenia lotnicze wieżowce World Trade Center (wraz z trzecim WTC 7) runęły w identyczny, błyskawiczny sposób w jednej godzinie, po rzekomym stopieniu ich żelaznej konstrukcji przez paliwo lotnicze, którego temperatura spalania nie osiąga nigdy poziomu temperatury bliskiej topnienia stali. W Pentagon natomiast, tego samego ranka, uderzył, jak podano w oficjalnych komunikatach propagandowych, samolot Boeing 757, przebijając w ścianie budynku otwór prawie dwa razy mniejszy od swojej rozpiętości skrzydeł. 11 września byliśmy więc świadkami zjawisk fizycznych, niewytłumaczalnych na gruncie teorii ciała stałego i wiedzy empirycznej każdego racjonalnie myślącego człowieka.

Mimo tego administracja Busha rozpętała globalną kampanię propagandową, której celem było zastraszenie świata arabskim terroryzmem. Wszystkim, czego od nas oczekiwano, było posłuszeństwo i dewocyjne akceptowanie jednej, stworzonej przez Waszyngton, teorii spiskowej, mówiącej o tym, że amerykański system bezpieczeństwa narodowego, warty 500 miliardów dolarów rocznie, sparaliżowała, przy użyciu scyzoryków, grupka obłąkanych wyznawców Allacha i zamierza z jaskiń w Afganistanie zastraszyć kapitalistyczny świat, walczący od wielu pokoleń o pokój na ziemi.

W proces rozpowszechniania waszyngtońskiej teorii spiskowej o arabskich terrorystach zaangażowała się, w pokazie bezprzykładnego służalstwa, prężna armia żołnierzy zachodnich mediów – rycerzy korporacyjnego pióra. Klimat zastraszenia dał sposobność do wprowadzenia w życie nowych totalitarnych technik inwigilacji obywateli, czyli potencjalnych terrorystów. W procederze tym prym wiodła instytucja państwa amerykańskiego, głęboko zainteresowana wszelkimi metodami ograniczania obywatelskiej wolności, które dają możliwość poszerzania zakresu globalnej władzy.

Zakazana teoria spiskowa

Z nazistowskim zapałem przystąpiono do bombardowania Afganistanu a potem Iraku, w procesie, który mentor amerykańskiej propagandy w Polsce, Jerzy Marek Nowakowski nazwał „obroną naszych podstawowych wartości”.

Nie wszyscy jednak dali się wciągnąć w wir szaleństwa. Dzięki temu do świadomości opinii publicznej z czasem zaczęły docierać niezwykle zdumiewające treści. Wśród nich były takie: „rząd utrzymuje, że cztery potężne samoloty liniowe rozbiły się 11 września, powodując śmierć ponad 3000 osób, chociaż nie przedstawiono nawet jednego niepodważalnego dowodu w celu potwierdzenia identyfikacji któregokolwiek z czterech samolotów. Przeciwnie, wygląda na to, że wszystkie potencjalne dowody są świadomie tajone” – oświadczył pułkownik amerykańskich sił powietrznych w stanie spoczynku, George Nelson, ekspert ds. wypadków lotniczych z 34 letnim doświadczeniem, zdobytym w służbie w U.S. Air Force. Stwierdził również, że „na podstawie wszelkich, łatwo dostępnych dowodów, związanych z uderzeniem w Pentagon, każdy trzeźwo myślący badacz dochodzeniowy mógł tylko wnioskować, że w budynek Pentagonu nie uderzył Boeing 757. Tak samo, na podstawie wszystkich dostępnych dowodów na miejscu wypadku w Pensylwanii, najbardziej wątpliwym przypuszczeniem mogło być to, że dziurę w ziemi spowodował samolot liniowy, a z całą pewnością nie mógł być to Boeing 757, jak oficjalnie twierdzono”. „Śmierć niewinnych ludzi i związane z tym problemy zdrowotne tysięcy innych są równie bolesne i przerażające, co najbardziej dokuczliwa i koszmarna ewentualność, która pozostaje prawdopodobna, że tak wielu Amerykanów zostało wciągniętych w najohydniejszy spisek w historii naszego państwa”.

Inny wieloletni ekspert ds. wizualnej identyfikacji naukowo-technicznej amerykańskiego wywiadu, generał Albert Stubblebine, objaśniał otwarcie: „jednym z moich zadań w wojsku było interpretowanie obrazów dla wywiadu wojskowego w czasie zimnej wojny. Dokonywałem pomiarów fragmentów sowieckiego sprzętu na podstawie fotografii. Taką miałem pracę. Gdy patrzę na otwór w ścianie Pentagonu i porównuję go z rozmiarem samolotu, który miał w niego uderzyć, stwierdzam, że ‘samolot nie pasuje do otworu po zniszczeniu’”. Otwór w budynku miał bowiem średnicę 22 metrów, a rozpiętość skrzydeł rzekomego samolotu, którego nikt nie widział, to 38 metrów.

Wieżowce World Trade Center runęły również w sposób, którego oficjalna interpretacja przeczy zdrowemu rozsądkowi i prawom fizyki Newtona. Przeczą temu również takie postacie amerykańskiej sceny politycznej jak Paul Craig Roberts, zastępca sekretarza skarbu administracji Ronalda Reagana, jeden z „ojców Reaganomiki”, były współpracownik Wall Street Journal, który stwierdził, „że jest to absolutnie niemożliwe aby jakikolwiek budynek, tym bardziej budynek o konstrukcji stalowej, mógł zawalić się „na płasko” z prędkością swobodnego spadania. Z tego względu jest to niezaprzeczalnym faktem, że oficjalne wyjaśnienie sposobu zburzenia budynków WTC jest fałszywe”.

„Uważam, że istnieją w pełni przekonywujące dowody na to, że wydarzenia wrześniowe nie przebiegały w sposób, w jaki przekonywała nas o tym administracja Busha i rządowa komisja badająca powody katastrofy 11 września. W Pentagon prawie na pewno nie uderzył samolot liniowy. Wieże World Trade Center prawie na pewno nie zawaliły się z powodu uderzenia w nie porwanych samolotów – twierdził inny były oficer wywiadu, William Christison, szef biura ds. analiz politycznych i regionalnych CIA, z 29-letnim doświadczeniem w zawodzie.

Inny wysoko postawiony as wywiadu CIA, Raymond L. McGovern, były przewodniczący National Intelligence Estimates, najbardziej autorytatywnego gremium ekspertów wywiadu w CIA, odpowiedzialny za przygotowywanie codziennego raportu wywiadu dla prezydenta Ronalda Reagana i George’a H.W. Busha, stwierdził wprost: „wyrażę się w najprostszy sposób: to była tajna akcja. Raport w sprawie zamachów 11 września to kpina. (...) jest cała masa pytań bez odpowiedzi (...) Moja konkluzja jest następująca: wykorzystując jako pretekst zamachy na WTC, nasz prezydent postąpił w identyczny sposób, jak w 1933 r. Hitler, który cynicznie wykorzystał spalenie budynku parlamentu niemieckiego, Reichstagu. Cynizm, z jakim zagrał na naszej traumie, wykorzystał do uzasadnienia ataku, rozpoczęcia zaborczej wojny z państwem, które, jak dobrze wiedział, nie miało nic wspólnego z zamachami 11 września”.

Intrygujące, choć zarazem wiele mówiące, pytanie postawił Fred Burks, były pracownik Departamentu Stanu z osiemnastoletnim doświadczeniem w pracy z takimi osobistościami jak G.W. Bush, Bill Clinton, Dick Cheney, Al Gore, Colin Powell czy Madeleine Albright. „Z jakich powodów budżet przeznaczony na zbadanie katastrofy z 11 września był dużo niższy od pieniędzy wyasygnowanych na zbadanie katastrofy wahadłowca Challenger czy choćby afery Moniki Lewinsky?”* Postawił do tego, „jeszcze ważniejsze pytanie: dlaczego nie są tym zainteresowane nasze media”? Podkreślmy więc raz jeszcze: uczciwość tych, którzy rządzą w Waszyngtonie, jest nienaruszalnym fundamentem przekonań duchowych ludzi, odpowiedzialnych za kształtowanie opinii publicznej w atmosferze ślepej afirmacji zachodniej kultury i jej symboli.

William Christison ocenił, że „była to wewnętrznie przeprowadzona robota (...) przynajmniej pewna część członków rządu USA przyczyniła się do zdarzeń 11 września (...) Powodem zburzenia wieżowców w Nowym Jorku i całkowitego zawalenia się ich aż do ziemi była kontrolowana detonacja, a nie samo uderzenie samolotów”.

„Kontrolerzy lotów lotniczych byli pewni, że na ekranach swoich monitorów obserwowali samolot wojskowy. Tylko maszyna wojskowa, a nie jakiś samolot cywilny, prowadzony przez Al Kaidę, mogła wydać ‘przyjacielski’ sygnał, konieczny do deaktywowania chroniącej Pentagon przeciwlotniczej artylerii rakietowej, podczas zbliżania się do budynku. Tylko i wyłącznie amerykańska armia – nie Al Kaida – miała możliwość przełamania Standardowych Procedur Operacyjnych i sparaliżowania własnego systemu szybkiego reagowania” – oświadczyła Barbara Honegger, która w latach 1981-83 pełniła funkcję specjalnego konsultanta ds. politycznych w Białym Domu.

Ponad 50 wysokich rangą osobistości politycznych i wojskowych i ponad 100 naukowców z tytułem profesorskim publicznie zakwestionowało raport rządowy, mający wyjaśnić przyczyny tragedii 11 września, co było jednoznaczne z oskarżeniem rządu o współudział w zbrodni. Ponad 49% mieszkańców miasta Nowy Jork uważało w połowie 2004 roku, że część przywódców rządowych „wiedziało wcześniej, o planach ataku w dniu 11 września lub dniach bliskich tej daty i że świadomie nie zareagowali oni by zapobiec tragedii”. Zarzuty ciągle zachowują swą moc.

Kompromitujące Waszyngton opinie wyrażali również obserwatorzy zagraniczni. Mohamed Hassanein Heikal, były minister spraw zagranicznych Egiptu, doradca prezydencki i uznany dziennikarz, twierdził, że „Bin Laden nie ma możliwości przeprowadzania operacji na taką skalę. Gdy słucham Busha porównującego Al Kaidę do hitlerowskich Niemiec czy ZSRR, pękam ze śmiechu, bo wiem coś na ten temat. Bin Laden jest obserwowany od lat. Każda jego rozmowa telefoniczna była nasłuchiwana, a Al Kaida była inwigilowana przez amerykańskie, pakistańskie, saudyjskie i egipskie służby wywiadowcze. Nie byliby w stanie utrzymać w tajemnicy operacji, wymagającej tak wysokiego poziomu przygotowania organizacyjnego i technicznego”.

Z kolei David Shayler, były oficer służb antyterrorystycznych Wielkiej Brytanii, oświadczył, że „szeroko dostępne dowody wskazują na to, iż osoby na kluczowych stanowiskach w FBI, Departamencie Stanu i CIA nie działały zgodnie z konstytucją oraz że w islamskich terrorystach dostrzegli sposobność do przeprowadzenia operacji, która zaszokowałaby świat i w ten sposób uzasadniła amerykańskie przedsięwzięcia na Bliskim Wschodzie w szczególności w Afganistanie i w Iraku”. (2) Polskim ekspertom wojskowym, politykom i intelektualistom zabrakło jednak takiej odwagi.

Wielka szachownica imperialna

Rzeczywiście amerykańskie przedsięwzięcia w Afganistanie i Iraku nie są polityczną konsekwencją wypadków z 11 września. O głównych celach geostrategicznych USA pisał już w 1997 r. Zbigniew Brzeziński, którego autorytetu podważać nie trzeba. W swoim wybitnym dziele „The Grand Chessboard” (wielka szachownica) pisał tak: „Zgodnie z szacunkami US Departament of Energy (ministerstwo ds. energii) światowe zapotrzebowanie na energię w latach 1993-2015 wzrośnie o ponad 50%, a najbardziej znaczący wzrost poziomu spożycia energii nastąpi na Dalekim Wschodzie. Już w chwili obecnej procesy gospodarcze w Azji są źródłem olbrzymiej presji, wymuszającej eksplorację i eksploatację nowych złóż energii, a wiadomym jest, że region Azji Centralnej i basen Morza Kaspijskiego posiadają zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, przy których blednie bogactwo Kuwejtu, Zatoki Meksykańskiej czy Morza Północnego”. Pisał dalej, że w najbliższej przyszłości „najbardziej naglącym celem strategicznym będzie uniemożliwienie jakiemukolwiek państwu czy też grupie państw próby wyparcia czy choćby zmniejszenia w istotnym stopniu dominującego znaczenia Stanów Zjednoczonych z Eurazji”. Zadania żandarma i feudalnego władcy świata mogą jednak wywołać sprzeciw opinii społecznej w trakcie przyszłej, jak to określił, „imperialnej mobilizacji”, albowiem „Ameryka stająca się w coraz większym stopniu społeczeństwem multikulturowym, napotykać będzie na coraz większe trudności w procesie kreowania poparcia opinii publicznej w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej, z wyjątkiem okoliczności poważnego i powszechnie odczuwanego, bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego”. (3)
Dzieło Brzezińskiego, będące rzadkim przykładem arogancji, wielu przyrównuje tylko do „Mein Kampf”. Jak stwierdził kiedyś wierny uczeń Fuehrera, Hermann Goering, „ludzie, rzecz jasna, nie chcą wojny... Ale przecież to przywódcy państwa określają strategię polityczną i w bardzo prosty sposób mogą poprowadzić za sobą naród... naród można zawsze nakłonić do wykonywania poleceń. Wystarczy powiedzieć ludziom, że zostali zaatakowani oraz potępić pacyfistów za brak patriotyzmu i narażanie państwa na niebezpieczeństwo”.(4) Przypomnijmy tylko, że polskich partyzantów propaganda Goebbelsa nazywała przed niemiecką opinią publiczną „komunistycznymi terrorystami”.
Pół wieku później społeczeństwo polskie wciągnięte zostało jednak w wojnę zaborczą przy użyciu sztuki propagandowej, która kiedyś była sprawczynią jednej z największych tragedii w historii narodu polskiego. Mimo tak ponurego doświadczenia współczesne polskie środowiska polityczne i medialne z nieskrywaną dumą wnoszą w „imperialną mobilizację” USA swój dramatyczny wkład.

Zbigniew Jankowski
artykuł ukazał się w tygodniku „Trybuna Robotnicza”

* Dochodzenie w sprawie afery z Moniką Lewinsky kosztowało podatników amerykańskich 64 mln dolarów. Na zbadanie przyczyn największego w historii zamachu terrorystycznego, dokonanego na terytorium USA, w którym zginęło tysiące ludzi i który stanowił uzasadnienie najazdu zbrojnego na dwa obce państwa, przeznaczono sumę 3 mln dolarów, podwyższoną ostatecznie do 11 mln dolarów.
_______________________________________________________
MATERIAŁ ŹRÓŁOWY:
(1) M. Ruppert, Crossing the Rubicon, New Society Publishers, 2004, s. 123.
(2) fragmenty wszystkich wypowiedzi wraz ze źródłami dostęne na stronie www.wanttoknow.info;
(3) Z. Brzeziński, The Grand Chessboard: American Primacy and its Geostrategic Imperatives, Basic Books, 1997, s. 125, 211;
(4) H. Goering, cytat z procesu norymberskiego, 1946 r.

Kuchenki mikrofalowe: "bezpieczna broń"

Ekologia/Prawa zwierząt | Publicystyka | Technika

Temat szkodliwości dla zdrowia promieniowania mikrofalowego emitowanego przez telefony komórkowe i kuchenki mikrofalowe spotyka się ze zrozumiałym oporem producentów tych urządzeń.

Ze względu na stosunkowo krótką historię wykorzystywania telefonów komórkowych, dane na temat oddziaływania ich na znajdujące się w bezpośredniej bliskości z telefonami komórki mózgu użytkowników nie są w pełni jednoznaczne.

Opublikowany w kwietniu 2005 r. raport duńskich naukowców opublikowany w piśmie Neurology i oparty na badaniu 1000 ludzi nie wykazał korelacji pomiędzy intensywnym użytkowaniem telefonów komórkowych a występowaniem raka mózgu. Jednak naukowcy na wszelki wypadek zalecili używanie zestawów słuchawkowych, powołując się na brak danych o długoletnich skutkach użytkowania. Analogiczne badanie Szwedzkich naukowców z 2002 r. wykazało powiązanie pomiędzy użytkowaniem analogowych telefonów komórkowych starego typu, a rakiem mózgu. Badania te zostały później zakwestionowane przez innych naukowców. Jednak badania przeprowadzone we wrześniu 2007 we Francji w ramach tego samego programu „Interphone” sugerują już inne wnioski. Wśród badanych „intensywnych użytkowników” stwierdzono znaczny wzrost zachorowań na glejaka – raka centralnego układu nerwowego. Objawy jednak pojawiają się dopiero po 10 latach użytkowania – a to zbyt mało, byśmy obecnie dysponowali wystarczającymi danymi statystycznymi.

Wyniki badań są publikowane na stronach Międzynarodowej Agencji Badania Raka: http://www.iarc.fr/

Mikrofale mają też wpływ na strukturę cząstek organicznych, gdy stosuje się je do podgrzewania posiłków w kuchenkach mikrofalowych.
W 1991 r. Dr. Hans Ulrich Hertel – zwolniony z jednej z wielkich szwajcarskich firm żywnościowych (prawdopodobnie Nestle) za kwestionowanie pewnych procesów przetwarzania, którym była poddawana żywność – i Dr. Blanc przeprowadzili szeroko zakrojone badania nad oddziaływaniem żywności podgrzewanej w kuchenkach mikrofalowych na ludzki organizm. Z badań wynikało jednoznacznie, że posiłki podgrzewane w mikrofali mogą być szkodliwe dla zdrowia, w odróżnieniu od posiłków podgrzewanych tradycyjnie. W czasie badań wolontariusze, którzy przystąpili do eksperymentu otrzymywali w przedziałach czasu od 2 do 5 dni na pusty żołądek następujące kombinacje pożywienia na pusty żołądek: surowe mleko, mleko gotowane tradycyjnie, mleko pasteryzowane, surowe mleko podgrzane w kuchence mikrofalowej, surowe warzywa z farmy organicznej, te same warzywa gotowane tradycyjnie, te same warzywa zamrożone i odmrożone w mikrofalówce, te same warzywa gotowane w mikrofalówce. Od każdego z uczestników pobierano krew bezpośrednio przed jedzeniem i w określonych odstępach czasu po spożyciu wyżej wymienionych pokarmów. Badania u wolontariuszy spożywających jedzenie podgrzewane w mikrofali wykazały spadek wskaźników hemoglobiny i dobrego cholesterolu w zestawieniu ze złym cholesterolem. Najbardziej wyraźny był spadek liczebności białych krwinek bezpośrednio po spożyciu pożywienia podgrzanego w mikrofali.

Przemysł produkujący kuchenki mikrofalowe gwałtownie zareagował na opublikowanie badań Dr. Hertela i Dr. Blanca. Szwajcarskie Stowarzyszenie Sprzedawców Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego spowodowało, że przewodniczący sądu w Seftingen wydał zakaz publikacji na Dr. Hertela i Dr. Blanca. W marcu 1993 r. Hertel został uznany winnym „szkodzeniu sprawie handlu” i nałożono na niego zakaz publikacji dokładnych wyników jego badań. Dr. Hertel nie poddał się tej decyzji i złożył apelację. W 1998 r. sąd w Strasburgu oddalił zarzuty wobec niego i nakazał Szwajcarii wypłacenie mu odszkodowania.

Są jeszcze inne dowody szkodliwości działania mikrofali na substancje organiczne. W 1991 r. w stanie Oklahoma wytoczono szpitalowi proces o użycie kuchenki mikrofalowej do podgrzania krwi podczas transfuzji. Po dokonaniu transfuzji pacjent zmarł. Krew do transfuzji jest rutynowo podgrzewana i nie sprawia to problemów, gdy jest podgrzewana metodami tradycyjnymi. Podgrzanie krwi w mikrofalówce musiało spowodować zmiany w krwi, które okazały się śmiertelne. Takie „doświadczenie” udowodniło, że wbrew twierdzeniom producentów kuchenek mikrofalowych, cząstki organiczne podgrzane za pomocą kuchenki mikrofalowej nie są identyczne z cząstkami podgrzanymi w sposób tradycyjny.

Według badań przeprowadzonych w latach powojennych w ZSRR, w substancjach organicznych poddanych działaniu kuchenek mikrofalowych zaobserwowano zmianę aminokwasów w rakotwórcze nitrosaminy. Badania te jednak nie zostały potwierdzone przez naukowców na Zachodzie.

W grudniu 1989 r. brytyjscy naukowcy w opublikowanym w prestiżowym piśmie brytyjskim Lancet artykule opisali wyniki badań nad zmianami pokarmów dla niemowląt podgrzewanych w kuchence mikrofalowej. Według tych badań, aminokwas o nazwie L-Prolina zawarty w pokarmie może w wyniku działania promieniowania mikrofalowego przybrać postać izomerów o właściwościach toksycznych dla układu nerwowego i nerek.

Efekt podgrzewania komórek nerwowych w trakcie rozmowy przez telefon komórkowy jest dość dobrze znany. Obrazuje go ten wykres:

Na osi pionowej zobrazowany jest wzrost temperatury głowy, a na osi poziomej trwanie rozmowy w minutach.
Efekt jest jeszcze bardziej szkodliwy dla organizmów dzieci, gdyż pole elektromagnetyczne utworzone przez telefon komórkowy sięga dużo głębiej w mózg dzieci. Poniżej porównanie penetracji fal elektromagnetycznych do czaszki 10 letniego dziecka (po lewej) i dorosłego (po prawej).

Jak wiele innych szkodliwych technologii, tak i kuchenki mikrofalowe zostały wynalezione w celach wojskowych. Pierwsze kuchenki mikrofalowe zostały wyprodukowane jako wyposażenie nazistowskich żołnierzy podczas inwazji na Rosję. Po wojnie, badania niemieckie zostały przejęte przez Amerykanów i Rosjan. Rosjanie zrezygnowali z wykorzystywania tej technologii m.in. ze względu na jej szkodliwość. W ramach eksperymentu na ludziach, który trwa do dziś firma Raytheon zaczęła produkować w latach 50’tych pierwsze kuchenki mikrofalowe dla masowego odbiorcy.

Nieprzypadkowo firma Raytheon, głównie znana z produkcji śmiercionośnej broni, takiej jak kierowane rakiety Tomahawk, odpowiedziała na zapotrzebowanie Armii Amerykańskiej na urządzenie do rozpraszania demonstracji i zaproponowała wykorzystanie jako broni technologii używanej w kuchenkach mikrofalowych. W ten sposób powstała broń o nazwie Active Denial System (ADS).

Broń zamontowana na pojeździe typu Humvee ma zasięg 500 metrów i jest w stanie rozgrzać skórę atakowanych osób do temperatury 50 stopni C. Z jednej strony technologia mikrofalowa ma być „całkowicie bezpieczna”, a z drugiej strony sprzedaje się ją jako broń.
Firma Raytheon nie dostrzega tu sprzeczności. Niewykluczone, że firma Raytheon powinna pozwać do sądu samą siebie za sugerowanie, że technologia mikrofalowa nie jest 100% neutralna dla użytkownika.

Chociaż, z drugiej strony, jeśli można zarobić na produkcji elektro-smogu, czy ma znaczenie czy sprzedaje się go jako "zdrowy", czy jako "obezwładniający"?

Szpitale mają leczyć a nie przynosić zyski

Kraj | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka

Oświadczenie Komisji Środowiskowej OZZ Inicjatywa Pracownicza Szczecin w sprawie likwidacji Szpitala Miejskiego w Szczecinie

Sprzeciwiamy się pomysłowi likwidacji Szpitala Miejskiego w Szczecinie.
Rozumiemy, że leży on na atrakcyjnych terenach i że nie przynosi dochodu jak Galaxy - co w rozumieniu ideologów neoliberalizmu jest grzechem śmiertelnym. Wolimy jednak tak grzeszyć, niż utrudniać społeczeństwu dostęp do korzystania z usług służby zdrowia, do której mają prawo z samego faktu przynależenia do gatunku ludzkiego.

Likwidacja Szpitala Miejskiego będzie miała naszym zdaniem niekorzystne skutki społeczne.

Obecnie szpital położony jest w centrum miasta – politycy chcą go przenieść na obrzeża. Obecnie szpital zapewnia kameralną atmosferę i wysoki standard usług, sale nie są zatłoczone jak to ma miejsce w większości szpitali, przyjmowani są ludzie, którzy z przyczyn systemowych zostali dotknięci dobrodziejstwami kapitalizmu – nędzą, bezrobociem, brakiem dachu nad głową. Przeniesienie, a raczej włączenie szpitala do szpitala w Zdrojach nie zapewnia zachowania powyższych standardów. Zwiększy też koszty dla zwykłego mieszkańca: sam dojazd do Zdroji środkami komunikacji miejskiej to ponad 8 złoty.

Z przeniesieniem szpitala wiązać się mogą też zwolnienia. Zamiast tworzyć nowie miejsca pracy, młode wilki likwidują je.

Nie bez znaczenia jest też więź mieszkańców ze Szpitalem Miejskim. Wiele osób z centrum leczyło się tam, leczyli się ich bliscy, część z nas się tam urodziła. Uważamy, że głosu mieszkańców nie należy ignorować.

OZZ Inicjatywa Pracownicza sprzeciwia się likwidacji Szpitala Miejskiego i wyraża solidarność z protestującymi – nie poprzestając tylko na słowach. Uważamy, że ekonomia neoliberalna nie może regulować całego naszego życia, są sfery które kierują się z natury rzeczy inną logiką – takim obszarem jest między innymi służba zdrowia. Fałszywe skomlenia młodych wilków, że nie mają pieniędzy na szpital brzmią śmiesznie w świecie, gdzie politycy opływają w luksusach, marnują pieniądze na środki reprezentacyjne.

Szpital zostaje! Więcej wydatków na służbę zdrowia – mniej na zbrojenia.

Tenneco: Tłumione związki

Kraj | Prawa pracownika | Publicystyka

TENNECO: Tłumione związki

“Dyrektor sam wyprowadzał chłopaka których chciał założyć związki zawodowe za bramę, nie pozwolił mu nawet zabrać swoich rzeczy z szafki. Związek na zakładzie to temat tabu, za samo wspomnienie o tym można wylecieć” - wywiad z członkiem Inicjatywy Pracowniczej z Rybnika, pracownika firmy Tenneco, gdzie na co dzień prowadzi niejawną działalność związkową.

Prawda o podatku liniowym

Gospodarka | Publicystyka

Dziś w Gazecie Wyborczej ukazał się ciekawy tekst Lubosza Palaty* na temat podatku liniowego promowanego przez ultra-liberałów. Okazuje się, że podatek liniowy stanowi odciążenie jedynie dla bogatych. O ile opis stanu przez pana Palatę jest czymś o czym w sumie wiadomo od dawna i nie można się z tym nie zgodzić, to wnioski miałbym nieco odmienne.

Tzw. "państwo socjalne", w rzeczy samej zostało wprowadzone ze strachu elit gospodarczo-politycznych przed rewolucją i ruchami społecznymi. Autor określa to "strachem przed komunizmem", ale nie da się tylko to do tego sprowadzić, bo nie wszystkie ruchy rewolucyjne były komunistyczne (w znaczeniu zwolenników ZSRR, Chin Ludowych itd. a nie w znaczeniu komunizmu jako bezpaństwowej gospodarki komunistycznej), choć presja ze strony ZSRR, odegrała istotną rolę w wywołaniu paniki wśród elit, które poparły "mniejsze zło" w postaci państwa socjalnego. Państwo socjalne miało swój moment historyczny, aby uspokoić ruchy rewolucyjne (w tym anarchistyczne).

Problem w tym, że jak słusznie zauważył autor rośnie presja ze strony globalizującej się gospodarki do równania w dół standardów socjalnych, a z drugiej strony brak straszaka w postaci silnych ruchów rewolucyjnych powoduje sytuację w której elity nie widzą sensu na utrzymywanie państwa socjalnego. Obniżanie standardów socjalnych spowoduje reakcję ze strony tych którzy stracą najwięcej, czyli pracowników najemnych i bezrobotnych, co ponownie spowodować może wzrost nastrojów rewolucyjnych. Natomiast nasza głowa w tym, aby w momencie zaistnienia takiej sytuacji z jednej strony nie dać się ludziom po raz kolejny omamić elitom rządzącym "większym kawałkiem tortu, który wam i tak zabierzemy, gdy już tylko się uspokoicie", a z drugiej strony ruchom autorytarnym: kolejnym odmianom bolszewizmu, czy faszyzmu.

Po tym przydługim wstępie przejdźmy do lektury rzeczonego tekstu:

ŻADEN Z POWYŻSZYCH... czyli alternatywy wobec bojkotu wyborów

Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Wybory

Demokracja liberalna przeżywa swój wielki kryzys. Rosnąca niechęć społeczna, niezadowolenie z rządzących, nierzadko połączone z apatią, osiąga coraz drastyczniejsze poziomy. Najdobitniej widać to po rosnącej absencji wyborczych. Bojkot wyborów jawi się jako manifest niezadowolenia już nie tylko inicjatorom akcji anty-wyborczych.
Naukowcy i publicyści dwoją się i troją ażeby wytłumaczyć racjonalnie rosnący „brak zainteresowania polityką”. Z wyborów na wybory idzie im to coraz ciężej a tłumaczenia są coraz bardziej pokrętne...

Bunt: Sprawa Litwinienki

Publicystyka | Recenzje

W kinach wyświetlany jest nowy dokumentalny film Andreja Niekrasowa „Bunt, Sprawa Litwinienki.” W warszawskim Kinie Nova Praha niedawno odbyła się konferencja prasowa z udziałem reżysera, żony Aleksandra Litwienienki, Mariny i Aleksa Goldfarba, autora książki o śmierci Litwinienki. Na konferencji prasowej Niekrasow powiedział, że jego film nie pozostawia złudzeń co do brutalnych zasad stosowanych przez Kreml. Po obejrzeniu filmu, można tylko się z nim zgodzić.

Miłośnicy formy i przewagi stylu nad treścią może stwierdzą, że to nie film dla nich. Wiele kadrów jest zrobionych z archiwalnych ujęć i nieprofesjonalnego wideo, ale tu liczy się tylko historia. Główny bohater filmu, Aleksander Litwinienko, tłumaczy jak wygląda życie i operacje w rosyjskich służb specjalnych. Pojawia się także kilku z jego kolegów, którzy buntowali się i nie chcieli np. być dalej częścią skorumpowanego i zabójczego systemu, oraz inni, w tym dziennikarka Anna Politowskaja. Według Litwinienki, w Rosji rządzi banda z FSB, która nadużyła władzy by zarabiać, zdobyć władzę i jeszcze więcej zarabiać. On wspomina dwa skandale kryminalno-finansowych w których uczestniczył Vladimir Putin w latach 90-tych, a także mówi o tym, jak FSB prowadziło tajne operacje, żeby usprawiedliwić wojnę w Czeczenii.

Film "Bunt" jest smutny ale robi wrażenie wstrząsające. Niektórzy porównują film do Fahrenheit 9/11 Michaela Moore’a, ale uważam, że jednak film Niekrasowa jest bardziej głęboki i zawiera wiele pytań o moralności. Warto go obejrzeć.

Dla tych, który jeszcze nie widzieli tego filmu, także polecam film Niekrasowa „Disbelief”, który jest na google video, niestety nie w wersji polskiej.

Kanał XML