Publicystyka

Oświadczenie dla mediów w sprawie protestów antyG8

Świat | Protesty | Publicystyka | Represje

List otwarty dla mediów

W Niemczech, od kiedy rozpoczęły się główne protesty, światowa prasa nie zwraca uwagi – nawet częściowo – na historię naszej walki i nie stara się zrozumieć w jaki sposób i dlaczego ma one miejsce.

Agamben: My, uchodźcy

Świat | Dyskryminacja | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

W 1943 roku w niewielkim żydowskim czasopiśmie „The Menorah Journal” Hanna Arendt opublikowała artykuł zatytułowany My, uchodźcy. w tym krótkim, ale bardzo ważnym eseju, Arendt kreśli polemiczny portret pana Cohna, zasymilowanego Żyda, który był w 150 procentach Niemcem, w 150 procentach Wiedeńczykiem i w 150 procentach Francuzem, ale w końcu z goryczą uświadomił sobie, że „nie można narodzić się dwa razy”. Uczyniwszy to, Arendt odwraca do góry nogami kondycję uchodźcy i osoby bez własnego kraju — w jakiej ona sama żyła — by ukazać ją jako paradygmat nowej świadomości historycznej. Uchodźca, który utracił wszystkie prawa, a jednak nie pragnie już asymilacji do nowej tożsamości narodowej za wszelką cenę, dzięki czemu może widzieć swoją sytuację z całą jasnością, w zamian za swoisty brak popularności zyskuje nieocenioną korzyść: „Historia przestaje być dla niego zamkniętą księgą, a polityka — przywilejem gojów. Wie, że tuż po wygnaniu Żydów w Europie miało miejsce wygnanie większości narodów europejskich. Uchodźcy wyrzuceni z jednego kraju do innego stanowią awangardę narodu, z którego się wywodzą”.

Warto zastanowić się nad znaczeniem tej analizy, która dziś — po upływie dokładnie 50 lat — nie straciła nic na aktualności. Nie tylko problem ten wydaje się tak samo palący, zarówno w Europie, jak i w innych miejscach, lecz także możliwe jest, że w sytuacji nieuniknionego rozpadu koncepcji państwa narodowego i ogólnej korozji tradycyjnych kategorii prawno-politycznych, uchodźca być może jest dziś jedyną możliwą figurą ludu. Przynajmniej tak długo, dopóki proces rozpadu państwa narodowego i jego suwerenności nie dobiegnie końca, uchodźca będzie stanowić jedyną kategorię, w której można dziś dostrzec formy i ograniczenia nadchodzącej wspólnoty politycznej. w istocie może być tak, że jeśli chcemy stanąć na wysokości tego absolutnie nowego zadania, z którym mamy się zmierzyć, będziemy zmuszeni bez obaw porzucić podstawowe pojęcia, których używaliśmy dotąd do przedstawienia podmiotów politycznych (człowiek i obywatel ze swoimi prawami, ale także suwerenny lud, robotnik itd.) i, opierając się na tej wyjątkowej figurze, zrekonstruować filozofię polityczną.

Uchodźcy jako masowe zjawisko pojawili się po raz pierwszy wraz z końcem i wojny światowej, kiedy to upadek imperiów rosyjskiego, austrowęgierskiego i ottomańskiego, jak również nowy ład wyznaczony przez traktaty pokojowe, głęboko zaburzyły strukturę demograficzną i terytorialną Europy Środkowej i Wschodniej. w krótkim czasie półtora miliona Białorusinów, siedemset tysięcy Ormian, pięćset tysięcy Bułgarów, milion Greków i setki tysięcy Niemców, Węgrów i Rumunów opuściło swoje kraje i przeniosło się w inne miejsce. Do tych przemieszczających się mas ludności należy dodać zapalną sytuację wynikającą z tego, że w nowych państwach powołanych do życia poprzez traktaty pokojowe w oparciu o model państwa narodowego (na przykład w Jugosławii i Czechosłowacji) około 30 procent populacji stanowiły mniejszości, które musiały być chronione przez kolejne międzynarodowe traktaty (tak zwane traktaty mniejszościowe), często pozostające martwą literą. Kilka lat później rasistowskie prawodawstwo w Niemczech i wojna domowa w Hiszpanii doprowadziły do rozprzestrzenienia się na terenie Europy nowej, znacznej grupy uchodźców.

Przyzwyczailiśmy się do rozróżniania między bezpaństwowcami i uchodźcami, jednak rozróżnienie to — tak w odniesieniu do czasów współczesnych, jak i przeszłości — nie jest tak proste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Od samego początku wielu uchodźców, którzy w sensie formalnym nie byli bezpaństwowcami, wolało nimi zostać niż powrócić do swojej ojczyzny (to przypadek polskich i rumuńskich Żydów, którzy pod koniec wojny przebywali we Francji lub w Niemczech, czy obecnie ofiar prześladowań politycznych oraz tych osób, których powrót do ojczyzny pozbawiłby możliwości przetrwania). z drugiej strony, uchodźcy z Rosji, Armenii i Węgier byli natychmiast wynaradawiani przez nowy rząd sowiecki, turecki i inne. Warto zauważyć, że od czasu i wojny światowej wiele państw europejskich zaczęło wprowadzać regulacje umożliwiające pozbawienie praw obywatelskich lub wynarodowienie swoich własnych obywateli. Jako pierwsza zrobiła to w 1915 roku Francja w odniesieniu do naturalizowanych obywateli pochodzących z krajów „wroga”. Za jej przykładem poszła w 1922 roku Belgia, unieważniając naturalizację obywateli, którzy w czasie wojny dopuścili się czynów „przeciwko narodowi"; w 1926 roku faszystowski ustrój we Włoszech wprowadził podobne prawo dotyczące obywateli, którzy okazali się być „niegodni obywatelstwa włoskiego"; w 1933 roku nadszedł czas na Austrię, a potem kolejne państwa, aż wreszcie w 1935 roku Układy Norymberskie podzieliły obywateli Niemiec na obywateli pełnoprawnych i pozbawionych praw politycznych. Prawa te — jak również spowodowane nimi zjawisko masowej bezpaństwowości — wyznaczają decydujący punkt zwrotny w historii nowoczesnego państwa narodowego i jego ostateczne wyzwolenie się z naiwnych pojęć „ludu” i „obywatela”.

Nie miejsce tu na przywoływanie historii różnego rodzaju komisji międzynarodowych, z których pomocą państwa, Liga Narodów, a później Organizacja Narodów Zjednoczonych próbowały się zmierzyć z problemem uchodźców — począwszy od Międzynarodowego Nansenowskiego Biura ds. Uchodźców (1931), poprzez Wysoką Komisję ds. Uchodźców z Niemiec (1938), Międzyrządowy Komitet ds. Uchodźców (1938) i Międzynarodową Organizację Uchodźców przy ONZ (1946), aż do współczesnego Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (1951) — którego działalność, w myśl statutu, ma charakter wyłącznie „humanitarny i społeczny”, a nie polityczny. Najistotniejszą sprawą jest to, że za każdym razem, gdy uchodźcy przestają stanowić pojedyncze przypadki, a stają się zjawiskiem masowym (tak, jak miało to miejsce w okresie międzywojennym i jak znów dzieje się obecnie), zarówno owe organizacje, jak i konkretne państwa, okazują się — pomimo wzniosłego przywoływania niezbywalnych praw człowieka — zupełnie niezdolne nie tylko do rozwiązania tego problemu, ale nawet do podejścia do niego w adekwatny sposób. Tym samym kwestia ta przechodzi w ręce policji i organizacji humanitarnych.

Przyczyny tej impotencji leżą nie tylko w egoizmie i ślepocie biurokratycznej machiny, ale również w samych podstawowych pojęciach, które regulują wpisywanie tego, co przyrodzone (to znaczy życia) w porządek prawny państwa narodowego. Piąty rozdział książki Hanny Arendt Imperializm, poświęconej kwestii uchodźców, nosi tytuł „Zmierzch państwa narodowego i koniec praw człowieka”. Sformułowanie to — w nierozerwalny sposób wiążące los praw człowieka z losem nowoczesnego państwa narodowego, tak, że zmierzch tego drugiego z konieczności zakłada dezaktualizację pierwszego — powinno zostać potraktowane poważnie. Paradoks polega na tym, że uchodźca — postać, która powinna stanowić wcielenie praw człowieka par excellence — zamiast tego stanowi o zasadniczym kryzysie tego pojęcia. „Pojęcie praw człowieka”, pisze Arend, „opierające się na rzekomym istnieniu istoty ludzkiej jako takiej, poniosło klęskę, gdy tylko jego wyznawcy stanęli po raz pierwszy przed ludźmi, którzy naprawdę stracili wszelkie inne właściwości i pokrewieństwo, poza zwykłym faktem bycia człowiekiem.” w systemie państwa narodowego tak zwane święte i niezbywalne prawa człowieka okazują się być zupełnie pozbawione ochrony w momencie, gdy niemożliwe staje się określenie ich jako praw obywatela danego państwa. Gdy się o tym pomyśli, można dostrzec, że jest to zawarte w dwuznaczności samego tytułu Deklaracji z 1789 roku, Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, w którym niejasne jest, czy dwa użyte terminy oznaczają dwie odrębne rzeczywistości, czy też stanowią hendiadys, gdzie drugi termin faktycznie zawiera się już w pierwszym.

To, że w politycznym porządku państwa narodowego nie ma autonomicznej przestrzeni dla czegoś takiego, jak czysty człowiek sam w sobie, staje się oczywiste choćby poprzez fakt, że — nawet w najlepszym przypadku — status uchodźcy jest zawsze postrzegany jako stan tymczasowy, który powinien zakończyć się albo naturalizacją, albo repatriacją. Trwały status człowieka jako takiego jest niewyobrażalny dla prawodawstwa państwa narodowego.

Najwyższa pora przestać traktować Deklaracje Praw, jakie powstawały od 1789 roku do chwili obecnej, tak, jakby były proklamacją wiecznych, metaprawnych wartości, które zobowiązują prawodawców do ich respektowania, a zamiast tego rozważyć je w kontekście faktycznej funkcji, jaką pełnią w nowoczesnym państwie. w rzeczywistości Prawa Człowieka reprezentują przede wszystkim pierwotną formę wpisania nagiego, naturalnego życia w prawno-polityczny porządek państwa narodowego. To nagie życie (stworzenie ludzkie), które w starożytności należało do Boga, a w epoce klasycznej było wyraźnie odróżniane (jako zoe) od życia politycznego (bios), stanowi obecnie centrum zainteresowania państwa i staje się jego swoistym ziemskim oparciem. Państwo narodowe oznacza państwo, które z narodzin czy urodzenia (czyli z nagiego ludzkiego życia) czyni podstawę własnej suwerenności. Taki jest (niezbyt nawet zakamuflowany) sens trzech pierwszych artykułów Deklaracji z 1789 roku: tylko dzięki temu, że element urodzenia został wpisany w trzon wszelkich związków politycznych (artykuły 1. i 2.), możliwe stało się ścisłe powiązanie (w artykule 3.) zasady suwerenności z narodem (w zgodzie z jego etymologią; natio oznaczało pierwotnie po prostu „narodziny”). Ukryta tu fikcja polega na tym, że narodziny natychmiast stają się narodem, tak, że niemożliwe jest jakiekolwiek rozróżnienie pomiędzy tymi dwoma momentami. Oznacza to, że prawa przynależne są człowiekowi tylko w takim stopniu, w jakim jest on niezwłocznie znikającym założeniem obywatela (w istocie, nie może on nigdy jawić się po prostu jako człowiek).

Jeśli uchodźca stanowi tak niepokojący element w systemie państwa narodowego, dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że poprzez przełamywanie tożsamości człowieka i obywatela, narodzenia i narodowości, uchodźca wpędza w stan kryzysu pierwotną fikcję suwerenności. Oczywiście jednostkowe wyjątki od tej reguły zawsze istniały; nowością naszej ery, stwarzającą zagrożenie dla samych fundamentów państwa narodowego, jest to, że coraz większa część ludzkości nie może być w jego ramach reprezentowana. z tego względu — to znaczy, o ile uchodźca doprowadza do wykolejenia starej trójcy państwo/naród/terytorium — ta pozornie marginalna postać zasługuje raczej na to, by traktować ją jako centralną dla naszej historii politycznej. Warto pamiętać, że pierwsze w Europie obozy powstały jako miejsca, w których możliwe było trzymanie uchodźców pod kontrolą, oraz że następstwo: obozy internowania, obozy koncentracyjne, obozy zagłady, stanowi w pełni rzeczywiste pokrewieństwo. Jedną z reguł ściśle przestrzeganych przez nazistów podczas „ostatecznego rozwiązania” było to, że Żydzi i Cyganie mogli być wysłani do obozów zagłady dopiero wtedy, gdy zostali całkowicie wynarodowieni (w tym pozbawieni nawet obywatelstwa drugiej kategorii, przynależnego im w myśl ustaw norymberskich). Gdy prawa człowieka przestają być prawami obywatela, staje się on prawdziwie poświęcony, w sensie, jaki pojęcie to miało w archaicznym prawie rzymskim: przeznaczony na śmierć.

Trzeba koniecznie w zdecydowany sposób oddzielić pojęcie uchodźcy od pojęcia „praw człowieka” oraz zaprzestać postrzegania prawa do azylu (które i tak w prawodawstwie państw europejskich jest drastycznie ograniczane) jako kategorii pojęciowej, z pomocą której należy przedstawiać zjawisko uchodźstwa (rzut oka na niedawną Test sul diritto d’asilo A. Hellera pokazuje, że podejście takie może dziś prowadzić tylko do przyprawiających o zawrót głowy niejasności). Uchodźca powinien być traktowany jako ten, kim w istocie jest, to znaczy jako pojęcie graniczne, radykalnie podważające zasady państwa narodowego i, jednocześnie, pomagające oczyścić pole dla odnowy kategorii, z którą nie można już dłużej zwlekać. Tymczasem zjawisko tak zwanej nielegalnej imigracji do krajów Wspólnoty Europejskiej osiągnęło (a w kolejnych latach, wraz z przewidywanym napływem 20 milionów imigrantów z krajów Europy Środkowej, będzie osiągało w coraz większym stopniu) cechy i proporcje wystarczające, by uzasadnić rewolucję w spojrzeniu na tę kwestię. Tym, z czym mierzą się dzisiaj państwa uprzemysłowione, jest osiadła na stałe rzesza nieobywateli (noncitizens), którzy ani nie mogą, ani nie chcą zostać znaturalizowani lub wydaleni z kraju. Ci nieobywatele często mają narodowość kraju pochodzenia, lecz, jako że wolą nie korzystać z ochrony swojego kraju, są, niczym uchodźcy, „bezpaństwowcami de facto”. Dla określenia tych nie będących obywatelami mieszkańców T. Hammar stworzył neologizm denizens (rezydenci), który ma tę wartość, że pozwala dostrzec, iż pojęcie obywatela przestało być adekwatne do opisu społeczno-politycznej rzeczywistości nowoczesnych państw. z drugiej strony, obywatele rozwiniętych państw uprzemysłowionych (zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i krajów europejskich), poprzez narastające wycofywanie się z ustalonych form partycypacji politycznej, wykazują wyraźną tendencję do przemieniania się w rezydentów, w zgodzie z dobrze znaną zasadą, że istotna asymilacja przy obecności formalnych różnic wzmaga nienawiść, nietolerancję, ksenofobiczne reakcje i nasilanie się obronnej mobilizacji.

Zanim na nowo powstaną w Europie obozy zagłady (co już się zaczyna dziać), państwa narodowe muszą odważyć się zakwestionować samą zasadę wpisania urodzenia w swój porządek prawny oraz opartą na niej triadę państwo/naród/terytorium. Wystarczy tu wskazać jeden możliwy kierunek. Jak wiadomo, jedno z branych pod uwagę rozwiązań kwestii Jerozolimy polega na tym, by stała się ona — jednocześnie i bez podziałów terytorialnych — stolicą dwóch różnych państw. Wynikająca z tego paradoksalna sytuacja wzajemnej eksterytorialności (lub, lepiej, aterytorialności) mogłaby zostać uogólniona jako nowy model stosunków międzynarodowych. w miejsce dwóch państw narodowych, odseparowanych od siebie niepewną i stwarzającą zagrożenie granicą, można by wyobrazić sobie dwie społeczności polityczne, zamieszkujące w tym samym regionie i będące w stanie wzajemnego eksodusu, oddzielone od siebie ciągiem wzajemnych eksterytorialności, w których pojęciem przewodnim nie byłoby ius obywatela, ale refugium jednostki. w podobnym sensie możliwe jest postrzeganie Europy nie jako niemożliwej „Europy narodów”, której katastrofalne skutki można dostrzec już na krótką metę, ale jako aterytorialnej lub eksterytorialnej przestrzeń, na której wszyscy mieszkańcy państw europejskich (obywatele i osoby bez obywatelstwa) byliby w stanie eksodusu lub uchodźstwa, a status Europejczyka oznaczałby obywatela w stanie eksodusu (w tym oczywiście również nie przemieszczającego się). Tym samym przestrzeń europejska reprezentowałaby nieprzekraczalną szczelinę między urodzeniem a narodem, w której dawne pojęcie ludu (a ten, jak dobrze wiadomo, jest zawsze mniejszością) mogłoby na nowo odzyskać polityczny sens, stanowiąc zdecydowane przeciwieństwo pojęcia narodu (które dotąd bezprawnie go sobie przywłaszczało).

Przestrzeń ta nie pokrywałaby się z żadnym jednorodnym terytorium narodowym, ani też z topograficzną sumą takich terytoriów, lecz funkcjonowałaby na nich, topologicznie dziurawiąc je i dzieląc, jak w butelce lejdejskiej czy wstędze Möbiusa, gdzie nie można określić, co stanowi wnętrze, a co zewnętrze. w tej nowej przestrzeni miasta europejskie, wchodząc w relację wzajemnej eksterytorialności, odkryłyby swoje starożytne powołanie jako miasta świata. Dziś na terenie swego rodzaju ziemi niczyjej pomiędzy Libanem a Izraelem przebywa 425 Palestyńczyków wygnanych przez państwo Izrael. w myśl sugestii Hanny Arendt ludzie ci stanowią „awangardę swojego narodu”. Nie oznacza to jednak koniecznie lub wyłącznie tego, że mogą oni stać się pierwotnym zalążkiem przyszłego państwa narodowego, co prawdopodobnie rozwiązałoby problem palestyński w sposób równie nieadekwatny, jak utworzenie państwa Izrael rozwiązało problem żydowski. To raczej ziemia niczyja, na której znaleźli schronienie, wróciła na terytorium państwa Izrael, dziurawiąc je i przekształcając w taki sposób, że widok pokrytego śniegiem wzgórza stał się w większym stopniu wewnętrzną częścią tego terytorium niż jakikolwiek inny region ziemi Izraela. Tylko tam, gdzie powierzchnia państw będzie podziurawiona i topologicznie zdeformowana, a obywatel nauczy się uznawać siebie samego za uchodźcę, którym w istocie jest, wyobrażalne stanie się polityczne przetrwanie człowieka.

Tłum. Katarzyna Gawlicz

Nieniejszy przekład ukazał się w Recyklingu Idei nr 7 (jesień 2006).

Oryginalny artykuł:
We refugees, European Graduate School,

Oświadczenie Komisji Środowiskowej OZZ Inicjatywa Pracownicza Szczecin w sprawie represji w stosunku do alterglobalistów

Protesty | Publicystyka | Represje

Podczas demonstracji w Rostocku został aresztowany działacz OZZ Inicjatywa Pracownicza. Jest jednym z 17 zatrzymanych obcokrajowców.

Media prześcigają się obecnie w kreowaniu wizerunku alterglobalistów jako bandytów. Nie informują jednak co i dlaczego się wydarzyło.

DLACZEGO BRALIŚMY UDZIAŁ W PROTEŚCIE PRZECIWKO G8

G8: Manipulacja medialna i niewłaściwe postępowanie ATTACu

Publicystyka

Dużo można pisać o manipulacjach medialnych na temat demonstracji. Jest jeden ciekawy przykład, o który ludzie już pytają: dziś na portalu "Wirtualna Polska" propagowane są plotki o tym, że rzekomo "organizatorzy" demonstracji podziękowali policjantom, że ci pobili i aresztowali innych demonstrantów.

Czytamy:
Organizatorzy demonstracji przeciwko G8, szeroki sojusz ugrupowań antyglobalistycznych, lewicowych i kościelnych, oskarżali początkowo policję o eskalację zajść. Gliny, spadajcie stąd, to nasz wiec - mówił ze sceny przedstawiciel organizatorów. Wieczorem organizatorzy wydali oświadczenie, w którym winią chuliganów za zajścia i wyrażają uznanie dla powściągliwości policji.

Niestety faktem jest, że na takich marszach zawsze znajdą się politycy lewicy i liderzy partii i grup takich, jak ATTAC czy Zieloni. W różnych miejscach te organizacje od dawna działają jak lewa reka represji. Tu sprawdzimy, co faktycznie mówili ludzie i czy Wirtualna Polska rzetelnie przedstawiła informacje.

Chuligani i alterglobaliści

Kraj | Świat | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

W jednym z artykułów w Dzienniku stwierdzono, że alterglobaliści się cywilizują i mają coś do powiedzenia. Wprawdzie są w śród nich chuligani, ale trzeba pamiętać o poważnych przedstawicielach w postaci partii i polityków z którymi można dyskutować. Tekst ten pozornie jest bardziej obiektywny niż strasznie lewicowym terroryzmem przez Rzeczpospolitą, ponieważ kanalizuje ruch protestu i nadaje mu gębę.

Wolnościowa krytyka globalizacji ekonomicznej

Publicystyka

I. Globalizacja czyli neokolonializm.

Choć termin globalizacja jest pojęciem nowym, to jednak w gruncie rzeczy samo zjawisko, jakim jest globalizacja, do nowych nie należy. Zaczynem globalizacji stały się podboje kolonialne prowadzone przez państwa Europy Zachodniej w Afryce, Ameryce i innych częściach świata, dzięki którym państwa te zaczęły czerpać korzyści finansowe z eksploatacji bogactw i siły roboczej w swoich koloniach. Wtedy to właśnie pojawił się globalny wyzysk i globalny zysk. Eksploatacja kolonii stała się jedną z przyczyn powstania w Europie Zachodniej kapitalizmu, bowiem kapitalizm rozwinął się dzięki bogactwom naturalnym krajów podbitych i taniej sile roboczej (również niewolniczej) pochodzącej z kolonii. Kapitalizm jest więc ściśle powiązany z kolonializmem państw zachodnich – dodajmy – jest powiązany tak ściśle, iż bez kolonializmu nie istnieje. Jak wiadomo w związku z narastającą po II Wojnie Światowej falą aspiracji narodowowyzwoleńczych ludności skolonizowanej przez Zachód, państwa zachodnie wycofały się z większości swoich kolonii, gdyż finansowanie dużej ilości wojska i policji, koniecznej do utrzymania w posłuszeństwie buntującej się ludności krajów skolonizowanych, stało się po prostu zbyt drogie. Kapitalizm nie istnieje jednak bez kolonializmu, a ponieważ państwa zachodnie są państwami kapitalistycznymi, więc i one bez kolonii nie mogły prawidłowo funkcjonować.

Porada prawna dla osoby mobbowanej

Publicystyka

„Pracuję w firmie, w której mobbing jest sprawą nagminną i stale stosowaną przez szefa. Objawia się to głównie gwałtownymi reakcjami, niekontrolowanymi napadami złości. Przełożony używa wulgaryzmów, lży i poniża pracowników naszej firmy. Stopień gwałtowności reakcji tego człowieka jest najczęściej niewspółmierna do stopnia problemu, który najczęściej można naprawić w krótkim czasie i bez strat dla firmy. Moje pytanie brzmi: W jaki sposób można takiemu człowiekowi udowodnić stosowanie praktyk mobbingu? Nikt z nas nie chodzi z dyktafonem ani kamerą, aby nagrywać jego krzyki, kopanie w biurka i niszczenie sprzętu biurowego”.

Przeciwko globalnemu kapitalizmowi potrzeba nam czegoś więcej niż tylko tygodnia protestów przeciwko G-8!

Publicystyka

Stanowisko CK-LA w sprawie protestów przeciwko G-8.

W czerwcu, w niemieckiej nadmorskiej miejscowości Heilgendamm rozpoczyna się kolejny szczyt państw grupy G-8. Szczyt ten, podobnie jak poprzednie spotkania globalnych instytucji w rodzaju Światowej Organizacji Handlu, Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, stał się pretekstem do masowej mobilizacji organizacji i osób określających się jako przeciwnicy neoliberalnej globalizacji. Cała europejska radykalna lewica, grupy anarchistyczne, związki zawodowe i upolitycznione organizacje pozarządowe ogłosiły już dawno, że szczyt ten będzie odrodzeniem ruchu protestu zapoczątkowanego w 1999 roku w Seattle podczas demonstracji przeciwko obradom Światowej Organizacji Handlu. Można więc powiedzieć, że ruch, nazywany ruchem antyglobalistycznym ponownie przeżywa swój renesans. Niestety, jeżeli jego rozwój ograniczy się jedynie do protestów podczas spotkań instytucji takich jak G-8, szybko zostanie po raz kolejny zapomniany przez ogromną większość społeczeństwa i na zawsze odejdzie do lamusa historii. Ograniczanie się do kolejnych międzynarodowych demonstracji, bez codziennej pracy i walki w środowisku lokalnym, szybko sprawi, że perspektywa zatrzymania antyspołecznej globalizacji i budowy "lepszego świata" stanie się bardzo odległa.
Obecna sytuacja wymaga od nas natychmiastowej zmiany taktyki, jeżeli chcemy stać się ruchem, który realnie wpływa na rzeczywistość.

Puck przeciw elektrowni atomowej

Publicystyka

We wrześniu 2006 roku agencja PBS DGA zrealizowała badanie na temat opinii mieszkańców powiatu puckiego dotyczących projektowanych siłowni wiatrowych oraz elektrowni atomowej w Żarnowcu. W badaniu udział wzięli dorośli mieszkańcy powiatu puckiego.

Prezentujemy wyniki sondażu ze szczególnym uwzględnieniem odpowiedzi mieszkańców gminy Puck.

Opioła: Książę czy Führer?

Publicystyka

Najważniejszym zadaniem, zarówno dla Machiavellego, jak i innych włoskich myślicieli epoki (Marsyliusz z Padwy, Petrarka), było zjednoczenie ziem na południe od Alp pod włoskim panowaniem. Taki jednoczący charakter miało właśnie, zdaniem Gramsci'ego, dzieło Florentczyka. Teoria Machiavellego wywarła ogromny wpływ na współczesne rozumienie władzy. Szczególnie silnie eksploatowane w politologii XX wieku było pojęcie "racji stanu", które naukowcy wywodzą wprost od Włocha. Reżimy niedemokratyczne dla swej legitymizacji potrzebowały podbudowy naukowej, stąd szukano uzasadnień między innymi u Machiavellego.

Film i strajk zwracają uwagę na problemy służby zdrowia

Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | Publicystyka

Podejrzanie mało mówi się o przyszłości systemu opieki zdrowotnej w Polsce, zważywszy, że ma miejsce protest, który ma wpływ na życie większości ludzi. Powtarzane opinie wciąż powielają stare wymówki: „system opieki zdrowotnej jest zbyt ubogi, by zapewnić jednocześnie przyzwoitą pensję personelowi medycznemu i ‘darmową’ opiekę zdrowotną”. Nie pojawia się żadna głębsza analiza tego problemu.

Dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy kwestia prywatyzacji opieki zdrowotnej jest przedmiotem dyskusji w Polsce, temat darmowej i dostępnej dla wszystkich opieki zdrowotnej powrócił w Stanach Zjednoczonych.

Czym jest grupa G8?

Publicystyka

Informacje na bieżąco z protestów: Antyszczyt 2007

Grupa G8, to grupa ośmiu najbardziej wpływowych ekonomicznie państw na świecie: Stanów Zjednoczonych, Francji, Rosji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Japonii, Włoch i Kanady. To jedyna w swoim rodzaju instytucja kontrolowana przez ośmiu osób. Kraje wchodzące w skład grupy G8 stanowią zaledwie 14% ludności świata, ale dysponują jednocześnie 65% bogactwa świata. Mając pieniądze, kraje te mogą wywierać znaczący wpływ na gospodarkę i politykę światową. Grupa G8 wyznacza kierunek polityki takich instytucji globalnych, jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) i Światowa Organizacja Handlu (WTO).

Dziennikarze zawsze wierni interesom pracodawców

Publicystyka

W najnowszym numerze tygodnika „Polityka” opublikowany został tekst pod tytułem: „Jak zażądać podwyżki, aby żyć dostatnio a pracodawca nie zbankrutował”.

Od razu można poznać, że „Polityka” to tygodnik o rodowodzie lewicowym. Autorka artykułu, Joanna Solska, dopuszcza bowiem, że żądania płacowe pracowników mogą być w pewnych warunkach słuszne. To nie to samo, co linia reprezentowana przez tygodnik „Wprost” i Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych. Spektrum opinii jest zaiste imponujące: z jednej strony PKPP dokonująca analiz „zbyt drogiej siły roboczej w Polsce”, a z drugiej „Polityka” namawiająca pracowników do przejmowania się interesami pracodawców bardziej niż własną pensją! Paletę możliwości dopełnia Newsweek, który w marcowym wydaniu opublikował artykuł „Pracownik Pan”, sugerujący że nastały lepsze czasy dla pracowników, a gorsze dla pracodawców.

Gdybyśmy chcieli wybrać dla siebie odpowiednią „gotową-do-pomyślenia” opinię z „opiniotwórczego tygodnika”, moglibyśmy wybrać jedną z opcji:

- Pracownicy nigdy nie mają racji (chyba że nic nie mówią) i lepiej żeby byli zadowoleni, że ktokolwiek chce ich zatrudniać,
- Pracownicy mogą się czasem domagać skromnej podwyżki, ale broń boże! Żeby nie wpłynęło to negatywnie na pracodawcę!
- Pracownicy i tak już doprowadzili do upadku biznesu swoimi wygórowanymi wymaganiami płacowymi. Więc czas się opamiętać i znów pokornie zgiąć kark, albo nadejdzie pokaranie boskie: inflacja, recesja, pułapka kredytowa, itd. itp…

Niektóre z powyższych poglądów są na naszej scenie politycznej traktowane jako „lewicowe”. Zgadnijcie które, bo mi jest trudno.

Żadna z tych opinii nie odzwierciedla faktu, że pracodawca zawsze i wszędzie wyrzuci na zbity pysk pracownika, którego będzie mógł zastąpić tańszym. Chwilowa poprawa sytuacji na rynku pracy jest oparta na bardzo kruchych podstawach: owszem wyemigrowało mnóstwo specjalistów i ciężko już jest znaleźć wykwalifikowanego pracownika, ale niebawem napłyną do Polski pracownicy z krajów jeszcze biedniejszych i za ich pomocą pracodawcy będą mogli znów zaniżać poziom płac. Gdy to nastąpi, chór pismaków rzuci się do wychwalania kunsztu managerskiego pospolitych łotrów, którym znów uda się złapać rzesze pracowników za pysk „dla wspólnego dobra”.

G8: Poradnik Prawny II

Kraj | Publicystyka

Jest nowy poradnik prawny dla demonstrantów w języku polskim na stronie internetowej Rote Hilfe. Użytkownicy CIA mogą pobrać plik także w formacie PDF ze strony CIA.

Jak zachowywać się w krytycznych sytuacjach?

Po pierwsze – nie panikować! Jest to podstawowa zasada każdego planu awaryjnego, która pozwala uniknąć katastrofy w przypadku aresztowania lub postępowania przygotowawczego.

Aresztowania podczas demonstracji lub innych działań, rekwirowanie przez policję ulotek, pism, etc., rewizje w domach, oskarżenia, a wreszcie rozprawy to działania, z którymi musi w dzisiejszych czasach musi liczyć się każda osoba zaangażowana politycznie w walce przeciwko wyzyskowi i uciskowi, bez względu na to czy jest antyfaszystką, działaczką na rzecz rozbrojenia nuklearnego, antymilitarystką, komunistką czy anarchistką.

Wciąż rosnąca liczba praw ogranicza nawet ten wąski ich zakres, jaki kapitalistyczne państwo postanowiło nam przyznać, jeśli chodzi o wolności słowa, organizowania się i zgromadzeń. Państwowe represje wcale nie zmniejszają się w czasach, gdy lewica jest słaba. Wręcz przeciwnie – ponieważ państwo nie spodziewa się wielkiego oporu, kryminalizuje polityczną aktywność w stopniu, jaki byłby niemożliwy do przeprowadzenia w czasach wysokiej aktywności masowych ruchów społecznych. Ta strategia działa tylko o tyle, o ile nie jesteśmy w stanie przezwyciężyć naszej wzajemnej izolacji i nie potrafimy zorganizować się w duchu solidarności.

Warunkiem wstępnym realizacji zasady zachowania spokoju w krytycznej sytuacji jest zaufanie. Nie Bogu, czy Przeznaczeniu, ale swoim przyjaciołom, którzy pomogą ci nawet w pozornie najbardziej beznadziejnej sytuacji i którzy będą trzymali gębę na kłódkę podczas przesłuchiwania ich przez policję czy prokuratora.

Na marginesie Parady Równości

Publicystyka

Homoseksualizm, prawa gejów i lesbijek są na pierwszych stronach gazet. Prawicowi politycy grzmią o „promocji homoseksualizmu” w szkołach, na ulicach oraz w mediach. Wbrew pseudonaukowym teoriom niektórych polityków, orientacja seksualna jest wrodzona i nawet najsilniejsza propaganda nie jest w stanie jej zmienić. Owszem, silna presja społeczeństwa, które chce „normalizacji” wszelkich ludzkich zachowań może sprawić, że gej zostanie mężem i ojcem, a lesbijka stanie przed ołtarzem w katolickim kościele, nie oznacza to jednak, że wyzbędą się oni swej orientacji i zacznie pociągać ich seksualnie poślubiony jak Bóg przykazał małżonek. Próba życia zgodnie z tradycyjnymi normami społecznymi może przysporzyć im tylko bólu i rozczarowania. Czy naprawdę czciciele konserwatywnych wartości myślą, że frustracja zamiast szczęścia i męka odgrywania narzuconej roli jest konieczna? Czym jest „promocja homoseksualizmu”? Dlaczego lesbijka czy gej nie może uczyć w szkole? Wobec sprawy gejów i lesbijek narosło wiele absurdów. Postacie geja czy lesbijki stały się wręcz zmitologizowane, narosło wokół nich tak wiele stereotypów, że bez zająknienia możemy powiedzieć jak wygląda gej czy lesbijka i jak się zachowuje. Wiemy przecież doskonale, że gej jest zniewieściały, przesadnie dba o wygląd i mówi głosem wyższym niż heteroseksualny mężczyzna. Wokół lesbijek narosło mniej mitów, pewnie dlatego, że postać kobiety homoseksualnej rzadko pojawia się w popularnych serialach i przestrzeni publicznej. Często zamiennie ze słowem homoseksualiści mówimy geje, zamiast parady równości – parady gejowskie itp. Zorganizowana w PRL akcja „Hiacynt”, która miała na celu zgromadzenie informacji o gejach i ich środowisku, w wyniku której zarejestrowano ponad 11 000 akt osobowych, lesbijkami Milicja Obywatelska nie interesowała się. Część badaczek feministycznych uważa, że dzieje się tak dlatego, że wizja seksu dwóch kobiet wydaje się części mężczyzn podniecająca, a przez to możliwa do zaakceptowania.

Kanał XML