Publicystyka

Antyfaszystowska wiosna - Felieton Lukrecji Sugar

Antyfaszyzm | Publicystyka

Manifestacje wolnościowe i antyfaszystowskie w ostatnich dniach, mimo iż zorganizowane w sposób spontaniczny przerosły swoją liczebnością i przygniotły swoim przekazem usilne próby skrajnej prawicy przytulenia się do protestów społecznych. W minionym tygodniu ONR próbował, żerując na syndykalistycznej kampanii o nazwie „Dni Gniewu” dopisać swoje nacjolistyczne hasła do realnych protestów społecznych.

Nic z tego. Akcje narodowców skończyły się kompletnym fiaskiem, podczas gdy prawdziwe dni gniewu, o przekazie wolnościowym, antyautorytarnym, antyfaszystowskim, przetoczyły się w ostatnich kilku dniach przez Warszawę, Lublin, Poznań i Frankfurt nad Odrą. Wszędzie tam wolnościowcy i antyfaszyści wyszli na ulice wypełniając je prospołecznymi hasłami i usuwając z nich skrajnie prawicową, rasistowską i krypto-faszystowską demagogię.

Tuluza po masakrze

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

W związku z zabójstwem 30-letniego nauczyciela i trojga dzieci przed szkołą żydowską w Tuluzie, anarchosyndykalistyczna organizacja CNT-AIT z Tuluzy, należąca do Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników, wydała następujące oświadczenie.

Po raz drugi w ciągu dekady, Tuluza musi się zmierzyć z katastrofą społeczną. Pierwszą, był wybuch fabryki AZF w 2001 r. [chodzi o wybuch w fabryce nawozów sztucznych, który spowodował śmierć 31 osób – przyp. tłum] . Drugą katastrofą jest antysemicka zbrodnia z dnia 19 marca 2012 r. Mieszkańcy miasta są zdruzgotani, podobnie jak my. Tak samo było po wypadku z 2001 r. Podobnie jak wtedy, zjednoczyliśmy się jako ludzie i jako anarchosyndykaliści, by wyrazić nasze uczucia w związku z tym nie dającym się usprawiedliwić dramatem i w związku z warunkami, które spowodowały, że stał się możliwy.

A warunki, które umożliwiają takie tragedie są znane od dawna: spychanie najuboższych na margines społeczny, wyzysk pracowników, ekscesy i niesprawiedliwość policjantów wobec dzieci pracowników i najuboższych...

Społeczeństwo, które nie umożliwia jednostkom realizacji ich potrzeb, popycha je do desperacji, do wycofania się w politykę tożsamościową i integryzm wszelkiego rodzaju. Z tego może się jedynie narodzić faszyzm, zarówno religijny, jak i polityczny. Władze Francji i Europy wspierają powstawanie tego rodzaju podziałów, by wykorzystywać je dla swoich celów.

My wzywamy do walki z prawdziwymi, głębokimi przyczynami tego barbarzyństwa. Naszą ojczyzną jest cały świat, naszą rodziną jest cała ludzkość!

CNT-AIT – Tuluza

Oświadczenie Śląskiego Ruchu Antyfaszystowskiego w sprawie eksmisji squatu Elba

Kraj | Dyskryminacja | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Hipokryzja aparatu instytucji państwa oraz prywatnych, kapitalistycznych tworów pod postacią - prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz Waltz, policji, straży miejskiej, firmy Stora Enso i firmy ochroniarskiej SKRZECZ, po raz kolejny wyszła na jaw z dniem 16 marca, próbując dokonać nielegalnej ewikcji squatu ELBA – niezależnego miejsca inicjatyw społecznych i kulturalnych.

Incydent ten nie był uderzeniem tylko w jedną, określoną grupę społeczną, polityczną, czy ruch skłoterski. Był to swoisty akt niewiedzy, ignorancji oraz taktyki ‘ polityki wykluczenia ‘. Każdy bowiem, kto w obowiązującym systemie kapitalistycznym nie spełnia szeroko pojętych norm, sztucznie wytyczonych przez państwo, prędzej czy później boryka się z represjami, przychodzą tutaj na myśl osiedla kontenerowe, zapełnione wysiedlonymi z mieszkań lokatorami, łamanie praw pracowniczych itd.

Swoją kuriozalną wypowiedzią o paleniu na skłotach papierosów, która była komentarzem do wyżej wspomnianej ewikcji H.G. Waltz dała świadectwo totalnego braku wiedzy o mieście i ludziach, których życiem i przyszłością rzekomo stara się kierować, utwierdzając nas jednocześnie w przekonaniu, że brak zaufania do wszelkiej maści decydentów oraz pokładanie nadziei w samoorganizacji jest wyborem słusznym – potwierdzonym przez multum tego rodzaju sytuacji.

Jako ludzie tworzący niezależne centra społeczne oraz kulturalne, na przykładzie sytuacji w jakiej znajduje się obecnie skłot Elba, wyrażamy nasz sprzeciw wobec przedmiotowego traktowania i podejścia do ludzi, którzy własną, codzienną, nieodpłatną pracą przyczyniają się do rozwoju życia społecznego oraz kulturalnego miasta w jakim tworzą się oddolne kolektywy.

Jednocześnie pragniemy zasugerować, że każda możliwa próba zniszczenia, wysiedlenia, bezpodstawnego oczerniania miejsc i ludzi, przyczyniających się do rozwoju i powstawania centrów kultury niezależnej, samopomocy i samoorganizacji, które rodzą się na fundamentach takich miejsc jak Elba, wzbudzi sprzeciw i natychmiastową reakcję w ich obronie.
Elba zostaje. Solidarność naszą bronią!

Śląskie Środowisko Antyfaszystowskie
Centrum Kultury Niezależnej CKN 13
Autonomiczny Dom Kultury ADK Berza

(Nie)nowa strategia PiS

Publicystyka | Tacy są politycy

W pewnej znanej gazecie pojawiła się taka analiza nowej strategii PiS: "Na pszczołach PiS testuje nowy pomysł na opozycyjność. Spodziewamy się, że protestów będzie coraz więcej. Byli już lekarze, aptekarze, internauci, pszczelarze, będą dotknięci podniesieniem wieku emerytalnego. To są wszystko strumyki. Jeśli zachowamy się inteligentnie, połączą się w rzekę, która wyniesie nas do władzy - wieszczy polityk PiS." Oto komentarz na ten temat napisany przez czytelnika CIA.

Sama strategia nie jest nowa. Wykorzystanie ruchu protestu w celu zdobycia władzy nie zaskakuje oryginalnością. Podczepianie się, wyrażanie poparcia, „jestem z wami”, „po waszej stronie”, jak również medialne przechwytywanie, typu ktoś coś robi, a politycy nadają „markę” i „interpretację”, było i jest wykorzystywane. Nie tylko przez PiS, ale i przez „plankton polityczny”. Jest to technika nie tyle wspierająca protesty, ale niebezpieczna dla protestujących i „zawłaszczająca” pracę wielości.

Ktoś pewnie mógłby się ucieszyć obecnością polityków na proteście. Np. fajna sprawa, PiS razem z nami w obronie szkolnictwa. Czy coś stało się z PiS czy też z samymi protestującymi? Kiedy dzisiaj zepchnięta do opozycji partia była u władzy nasyłała policję na uczniów, uznawała, że ci, którzy wychodzą na ulicę, to bolszewicy, ubecy, a przynajmniej, bo część za młoda była na ubecję, dzieci ubeków i stalinistów. Maszerując dzisiaj ręka w rękę z kibolami, wczoraj wprowadzali sądy 24-godzinne. Godzina policyjna, zero tolerancji, silna pięść państwa i wolnego rynku w rękawiczce retoryki socjalnej i troski. Ktoś się zmienił? Czy ktoś stracił pamięć? Czy Tusk rzeczywiście wszystkich jednoczy? Przeciwko sobie oczywiście.

Część młodych ludzi, którzy teraz pojawiają się na ulicach, może i nie pamięta. Część protestujących dało się poderwać hasłu: Wszyscy razem przeciw Tuskowi. PiS się nie zmienił.

Wszyscy razem przeciw Tuskowi!

Zdaję sobie sprawę, że rząd Tuska nie budzi sympatii. Wprowadzając kolejne neoliberalne zmiany uderza w znaczą część społeczeństwa. Przygotowując tym samym materialne warunki do narodzin świadomości wielości skierowanej przeciwko władzy i wyzyskowi. Problemem jest to, że hasło „Wszyscy razem przeciwko Tuskowi” staje się ideologiczną zaporą dla takich narodzin.

Po pierwsze, indywidualizuje problem. To Tusk jest zły. Nie struktura, nie demokracja przedstawicielska podporządkowana korporacjom, nie globalny kapitalizm w wersji neoliberalnej. Wymieńmy Tuska na Kaczora i będzie spoko.

Po drugie, maskuje realne siły nie mówiąc o nich. Komunizm (sic!), Tusk, EU – to są wrogowie, których zresztą „natura” nie zostaje rozpoznana. Niezależnie od tematu, repertuar ten sam. „Raz sierpem, raz młotem”…

Po trzecie, uniemożliwia praktykę dążącą do zmiany społecznej. Kiedy nierozpoznane zostają siły zniewolenia, wyzwolenie może być tylko dziełem przypadku.

Nie ma co się cieszyć z obecności polityków na protestach. Ich aspołeczna natura ujawnia się niezależnie czy są z „nami” czy „u siebie”. Interesy mają własne. Nawet, gdy też nie lubią Tuska. Nawet, gdy stoją "obok", "w cieniu", stoją przeciwko nam jako zbuntowanej wielości, starając się "skorumpować" protest.

Przechwytując medialnie protest, tworzy narrację, która jest w interesie polityków. Nie samych protestujących. Ukazuje jak bardzo władza lubi odbierać nam głos. I to będąc formalnie „z nami”. Gdy już będzie „u siebie”, to „uzasadnione protesty” się skończą, a na ulicach będą tylko agenci Moskwy, dzieci ubeków, wrogowie narodu.

Oświadczenie kolektywu Centrum Reanimacji Kultury w sprawie eksmisji warszawskiego squatu Elba

Publicystyka

Jesteśmy oburzeni ignorancją firmy Stora Enso i pracującej na jej zlecenie prywatnej firmy ochroniarskiej „Skrzecz”. Nie wspominając o skandalicznej obecności służb miejskich, które w godzinach pracy opłacanej przez podatników broniły prywatnych interesów, stosując środki niewspółmierne do zagrożenia, w tej sytuacji nawet absurdalne.

Zresztą brutalna eksmisja połączona z demolowaniem wnętrz budynków, to obiektywnie nie najlepszy sposób traktowania aktywistów społecznych. Ludzie poświęcający swój czas na tworzenie sytuacji, którymi żywi się miasto, zasługują na wiele więcej. Powołując do życia nieformalne centrum kultury, zagospodarowali przestrzeń porzuconą przez nieodpowiedzialnego właściciela. Bez kolektywu Elba niszczejące budynki przy ul. Elbląskiej 9/11 byłyby tylko jeszcze jednym miejskim nieużytkiem. Dzięki nieopłacanej przez nikogo pracy, nadano im nową, publiczną funkcję. O ile wszystkich beneficjentów takiego stanu rzeczy ciężko policzyć, to na pierwszy rzut oka widać, kto bezpośrednio na tym korzysta. Rozpoczynając od właściciela, o którego budynek dbają squattersi, przez stale powiększające się grono sympatyków i konsumentów wydarzeń; grupy artystów i aktywistów, dla których squat i infrastruktura, którą powołał do życia, jest zapleczem umożliwiającym realizację projektów; wreszcie samo miasto, które chętnie włącza wszelkie oddolne inicjatywy w swój pakiet wizerunkowy. Pacyfikacja Elby to jeszcze jeden dowód na to, że rodzące się społeczeństwo obywatelskie jest miastu na rękę, dopóki wpisuje się w sztywne ramy określonych oczekiwań. Gdy zaczyna żyć własnym życiem staje się niewygodne i niepotrzebne.

Elbę i Centrum Reanimacji Kultury łączy wspólna potrzeba odzyskiwania przestrzeni na cele publiczne i zarządzania nią w sposób oddolny. O ile różny jest status prawny użytkowanych budynków, to praca jest tak samo ciężka, a wyzwania i problemy, z którymi codziennie mamy do czynienia są bardzo podobne. Trudno zrozumieć, ile wysiłku wymaga długofalowe działanie i utrzymywanie infrastruktury, szczególnie, kiedy nie są to zawodowe powinności, a potrzeba wynikająca z wrażliwości społecznej. Nie zrozumie tego nikt, kto nie wziął na siebie takiej odpowiedzialności. My rozumiemy to wyjątkowo dobrze, dlatego 23 marca będziemy w Warszawie.

Przyjedziemy bronić zarówno Elby jak i idei niezależnych centrów społeczno-kulturalnych. Bądźmy tam wszyscy. Elba zostaje!

Kolektyw CRK

Oświadczenie kolektywu UFA w sprawie próby likwidacji squatu "Elba"

Publicystyka

W ubiegły piątek 16.03.2012 miała miejsce próba ewikcji squatu ELBA,najdłużej działającego w Warszawie niezależnego centrum kultury. Nowy najemca terenu należącego do firmy Stora Enso, przy wsparciu firmy ochroniarskiej SKRZECZ, a następnie policji, chciał pozbyć się osób zamieszkujących budynki. Działanie, jak się szybko okazało, było bezprawne, najemca nie posiadał bowiem stosownego nakazu i sam był zaskoczony tym, jak szybko zmobilizowały się sympatyczki i sympatycy squatu ELBA. Wiele osób przybyło, aby bronić ELBY, i tylko ich opór wobec bezprawnego postępowania najemcy, ochroniarzy oraz policji doprowadził do tymczasowego odstąpienia od działań.

W całej sytuacji oburza nas nie tylko przedmiotowe, brutalne potraktowanie osób mieszkających w squacie ELBA, o których obecności i działaniach właściciel terenu wiedział od dawna, ale przede wszystkim to, że w obecnym systemie prawo własności góruje nad wszelkimi innymi prawami. Zadziwiają też niewspółmierne środki przygotowane przez policję w celu stłumienia pokojowego, spontanicznego protestu. Armatki wodne, gaz łzawiący, pałki, tarcze, były jedynym, poza nawoływaniem do opuszczenia "nielegalnego zgromadzenia", komunikatem od policji, bowiem żaden funkcjonariusz ani funkcjonariuszka, mimo takiego obowiązku, nie wylegitymował/a się przed demonstrantami.

Zatrważająca jest również w tej całej sytuacji ignorancja władzy, przede wszystkim zaś prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która wykazała się kompletną ignorancją jeśli chodzi o kulturę alternatywną - istotnego komponentu wszelkich działań kulturotwórczych. Skandaliczne i kompromitujące jest chociażby przyrównanie przez nią squatu do noclegowni. Przypominamy, iż niedawno pani prezydent usilnie walczyła o miano "Europejskiej Stolicy Kultury" dla Warszawy. Być może dobrze się stało, iż tytuł ten Warszawie nie został przyznany, jeśli władze miasta nie znają podstawowych pojęć z zakresu kultury i animacji społeczno-kulturalnej.

Jako Kolektyw UFA wiele razy współpracowałyśmy z ELBĄ przy rozmaitych wydarzeniach społeczno-kulturalnych i współpraca ta zawsze układała się bardzo dobrze. Doceniamy działania squattersów, którzy przez organizowanie licznych warsztatów, pokazów filmów i koncertów walczą z wszelkimi formami dyskryminacji. Jesteśmy oburzone tym, jak potraktowano w tym mieście osoby tworzące alternatywne miejsce kultury nie nastawione na zysk. Każdego roku tysiące osób z całej Polski, i nie tylko, brało udział w licznych wydarzeniach organizowanych w tym miejscu. Dlatego też w pełni solidaryzujemy się z kolektywem ELBA i będziemy wspierać jego działania mające na celu utrzymanie squatu w tym właśnie miejscu. Elba zostaje!

Kolektyw UFA
www.u-f-a.pl

Hotel (Kontener) na Przeworskiej

Lokatorzy | Publicystyka

Ulica Przeworska w Warszawie, to mała boczna uliczka, znajdująca się na Grochowie. Nie zwraca na siebie uwagę postronnych osób, które przechodzą ulicą Chrzanowskiego lub jadą autobusem linii 123 w kierunku Dworca Wschodniego. To właśnie tam na końcu tej niewielkiej uliczki od 1 kwietnia do ostatnich dni października rozgrywa się dramat ludzi eksmitowanych.

Miejscem tego dramatu jest „hotel” robotniczy, a właściwie barak, z brakiem dostępu do osobnej łazienki, kuchni nie mówiąc już o pokojach oddzielonych między sobą cienką ścianą działową. Są one na ogół małe, zaniedbane, a meble wyglądają jakby były wyciągnięte ze śmietnika, część z nich zresztą po wielokrotnym użyciu lądują ostatecznie w kontenerze, by zastąpiono „nowymi”, równie atrakcyjnymi, co poprzednie. Hotel na Przeworskiej przeszedł ostatnio pozorny lifting, nie zmienia to jednak jego obskurnego charakteru i wyglądu tego miejsca.

Trzy lata temu właścicielka tego przybytku, niejaka pani Dorota stanęła w przetargu na noclegi dla osób eksmitowanych z mieszkań komunalnych dzielnicy Warszawa – Śródmieście. Wygrała i w grudniu 2009 roku władze dzielnicy podpisały z nią umowę. Trafiają na Przeworską również osoby z orzeczoną eksmisją do tzw. pomieszczeń tymczasowych z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych, a także z prywatnych kamienic. Miejsca te załatwiają sami komornicy. Właścicielka ma z nimi dobre układy, a korzyść z tego procederu jest potrójna. Ma ją administracja spółdzielni, władze dzielnicy, prywatni właściciel kamienic, pozbywając się w ten sposób „kłopotliwych” lokatorów, komornik, w końcu sprawa ulega przyspieszeniu i na samym końcu właścicielka „hotelu”, do którego osoby są eksmitowane. Na pewno korzyści z tego, co zrozumiałe, nie mają sami poszkodowani, czyli eksmitowani. Raz, tracą miejsce zamieszkania bezpowrotnie, dwa, nie mają prawa do lokalu socjalnego, a trzy, że po upływie maksymalnie miesiąca, dwóch, kończy się im pobyt i musza już sami opłacać swój pobyt w tym „hotelu”, mniej więcej 660 zł miesięcznie za łóżko, albo wysupłać większą sumę pieniędzy. Osoby po eksmisji z tej samej przyczyny dla której nie mogli wcześniej płacić za mieszkanie, nie będą wstanie opłacać swojego pobytu na Przeworskiej. W ten sposób lądują na bruk, przy bezradność ośrodka pomocy społecznej, której „życzliwi” pracownicy radzą im udanie się do noclegowni. Eksmisja na raty nie rozwiązuje problemu mieszkaniowego w Warszawie, a wręcz przeciwnie pogłębia go, stając się jedynie łatwym środkiem na usuwanie lokatorów z ich mieszkań. Ludzi traktuje się, jak śmieci zsyłając ich to tego baraku przy torach kolejowych, którego nie śmiem bez brania w cudzysłów nazywać hotelem.

„Hotel” na Przeworskiej jest straszakiem na dłużników, jak przedstawia to burmistrz dzielnicy Śródmieście dziennikarce Gazety „Stołecznej”, Małgorzacie Zubik opisującej w swoim artykule – „Hotel – bat na lokatorów ze Śródmieścia”, losy osób tam trafiających i samo miejsce. Czynsze są w Warszawie zbyt wysokie i nie wprost proporcjonalne do sytuacji materialnej większości mieszkańców stolicy. Pochłaniają dużą cześć dochodu, nie licząc rachunków za media. Nie wszyscy pracują w korporacjach, na intratnych posadach, a zarabiają mniej, poniżej tego, co dają z siebie w pracy. Słyszałem historię o osobach, mających długi mieszkaniowe, przed którymi stała perspektywa eksmisji, a mając przysłowiowy nóż na gardle spłaciło ów dług dość szybko. Nie mam pojęcia czy później płaciły czynsz regularnie, ale z dużym prawdopodobieństwem nie robiły tego nadal. Dług pewnie został spłacony pożyczką z banku lub od osób prywatnych. Koło się zamyka. Niestety dla władz samorządowych nie jest to ważny problem, lepiej go rozwiązać odesłaniem eksmitowanych do baraku na Przeworskiej na kilka tygodni. Co potem nastąpi, ich już to nie interesuje. Powinna jednak interesować szerszą opinię publiczną. Ulica Przeworska 1 może stać się adresem miejsca zamieszkania dla każdego z nas. Nie ma się, co oszukiwać, przy dzisiejszym systemie pracy, który wymusza tzw. elastyczność, a gwarantuję tylko niepewność dnia codziennego, braku zabezpieczeń socjalnych ze strony państwa, nie posiadając żadnych oszczędności, bo nie ma z czego, łatwo popaść w dług mieszkaniowy. Wtedy sąd i komornik będą nad nami wisieć niczym miecz Damoklesa.

RobertHist

Stacja Lubsko – symbol upadku polskiej kolei

Publicystyka

16 maja 1995 roku, we wtorek ze stacji Lubsko ruszył ostatni pociąg w kierunku Żagania. Odtąd stacja stała się dla podróżnych niedostępna, jak i sama kolei w tym regionie Polski. Upadek tej jednej z najpiękniejszych oraz najstarszych stacji na ziemi lubuskiej, która jest teraz obrazem nędzy oraz rozpaczy, pokazuje jak bezwzględny jest kapitalizm oraz związana z nim chęć zysku. Neoliberalne myślenie włodarzy polskiej kolei objawiał się w latach 90-tych minionego wieku, a także w latach następnych likwidacją „nierentownych” połączeń, które pociągały za sobą dewastacje zamykanych odcinków, rozkradanie mienia publicznego i niszczenia infrastruktury kolejowej. Nie inaczej było ze stacją Lubsko. Miasto ma wielowiekową historię, a sama linia kolejowa przebiegająca przez Lubsko, to słynna na całą Europę, „Berlinka” łącząca niegdyś Berlin z Wrocławiem. Po niej w latach trzydziestych jeździł najszybszy wówczas pociąg „Latający Ślązak” relacji Berlin – Bytom – Berlin.

Obecnie w budynku dworcowym mieści się sklep meblowy, nad nim mieszkają dwie rodziny pracowników PKP, w tym byłego naczelnika stacji. Reszta infrastruktury tory oraz trzy perony należą do spółki PKP „PLK” – Polskie Linie Kolejowe, które spisały na straty linię Żagań – Guben, fragment dawnej „Berlinki”. Obecny burmistrz Lubska Bogdan Bakalarz nie ukrywał, że chciał likwidacji stacji, z przeznaczeniem budynku na lokale socjalne dla mieszkańców miasta z wyrokiem eksmisji. Wybuch lokalny skandal, który wywołał poruszenie nie tylko w samym mieście, regionie czy województwie lubuskim, ale także wśród miłośników kolei. Efekt dzięki działaniom różnych organizacji i oddolnych inicjatyw samych mieszkańców Lubska, głownie młodych ludzi, burmistrz wycofał się ze swoich wcześniejszych planów, ogłaszając po ubiegłorocznym przejęciu budynku dworcowego od PKP, że będzie dążyć do odbudowy połączeń z Lubska do Żagania, a nawet i dalej, do Legnicy oraz Zielonej Góry. Trzeba pamiętać, że miasto to leży blisko granicy z Niemcami, przez co jest tam zwiększony ruch tirów, samochodów oraz autobusów, które często powodowały w mieście oraz jego okolicach częste wypadki, ze skutkami śmiertelnymi nie wyłączając. Rola kolei jest w tym wypadku dla miasta zbawienna, ale wszystko zależy od mieszkańców, którzy muszą być świadomi, że ten środek transportu jest im potrzebny. Mają prawo domagać się od władz samorządowych swego regionu oraz władz województwa lubskiego i samych władz spółki PKP „PLK” przywrócenia komunikacji kolejowej. Przez wiele lat Lubszczanie nie interesowali się swoją stacją kolejową, która poprzez swój oryginalny zabytkowy wygląd (wiaty na peronie 2 i 3, nawiązywały do łużyckich chat ludowych) była chlubą ich miasta, a po latach swej bierności doczekali się ruiny, która kompromituje Lubsko oraz nich samych, jako gospodarzy. Przykład tej stacji pokazuje (na polu lokalnym) czym jest demokracja bezpośrednia, dopiero ruch młodych mieszkańców wymusił i wymusza na władzach reakcji wobec dalszej dewastacji tego miejsca. Chyląca się ku ruinie ostatnia wiata na peronie pierwszym, na polecenie konserwatora zabytków została ostatnio zabezpieczona. To też inicjatywa miłośników kolei oraz mieszkańców miasta. Oby tylko burmistrz nie cofnął się ze swoich decyzji przed trudnościami finansowymi oraz bezwzględną komercyjną polityką spółki PKP „PLK”.

Jest też jedna z tego korzyść, wraz z remontem stacji, przywróceniem połączeń, poprawi się byt rodzin pracowników stacji Lubsko, którym najbardziej doskwierał brak generalnego remontu, a także zainteresowania, ze strony władz miejskich. Pomimo ich obaw, burmistrz zapewnił, że podwyżka czynszu będzie wiązała się jedynie z remontem obiektu dworca. Niestety takich rodzin oraz stacji, jak wyżej wymieniona, pozostawionych przez dawną PKP jest mnóstwo. Z dnia na dzień stracili pracę, pozostawieni sami sobie na opustoszałych stacjach, żyjących w ciągłym strach, że dewastujący pomieszczenia dworcowe nocą wandale mogą zawitać także do ich mieszkań. To prawda, co mówią przedstawiciele kolejarskich związków zawodowych po ostatniej katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. Etos pracy kolejarza upadł, tak samo, jak bezpieczeństwo na samej kolei. I nawet jeśli ostatni wypadek był efektem błędem dyżurnego ruchu, nie zmienia to faktu, że spółki nie przyjmują nowych pracowników oszczędzaj na czym się da, szkół kolejarskich nie ma, a wraz z likwidacją linii lokalnych upadają również węzła kolejowe. Województwo lubuskie przoduje w tym. Na szczęście świadomość mieszkańców ziemi lubuskiej, że tak dalej nie może być jest coraz większa, a nacisk na władze wojewódzkie coraz silniejszy. To co jeszcze nie dawno było z punktu widzenia nie opłacalne, nagle znalazło sens w planowaniu budżetów gminnych, powiatowych oraz samego województwa lubuskiego.

RobertHist

Oświadczenie grupy "Samba z Szamba" ws. próby eksmisji Elby

Publicystyka

Samba z Szamba od początku swojego istnienia związana była z Elbą. Od pierwszej próby zagranej na butelkach i patelniach, przez wspólnie organizowane akcje polityczne i wydarzenia kulturalne po uczestniczenie w codziennym życiu skłotu. Elba jest dla nas czymś więcej niż darmową salą prób, w której spotykamy się co poniedziałek, odbębniamy próbę i wracamy do domu. Elba to sposób myślenia o organizacji stosunków między ludźmi, gdzie nie ma podziału na gospodarza i gości, gdzie korzystając z przestrzeni bierze się za nią odpowiedzialność. Elba to realna odpowiedź na politykę lokalową miasta i wszechobecny neoliberalny dyktat pieniądza, który już w zalążku dusi wiele inicjatyw społecznych i kulturalnych. Przypuszczalnie gdyby nie Elba Samba z Szamba nigdy by nie powstała, być może powstałaby w innej formie, ale na pewno nie była by tym, czym jest obecnie. Zarówno muzycznie, jak i politycznie. W tym sensie Elba jest również naszym domem. Domem, którego będziemy bronić.

Piątkowe wtargnięcie ochroniarzy w asyście policji i nowego dzierżawcy na teren skłotu napawa nas oburzeniem. Bezprawna próba eksmisji, podczas której państwowe służby czynnie pomagają egzekwować za publiczne pieniądze własność prywatną budzi nasz sprzeciw i gniew. Z drugiej strony nie jest to dla nas niczym zaskakującym. Władze miasta posiadają jasną jego wizję, którą realizują z podziwu godną konsekwencją. Jeśli kultura, to zamknięta w ciasnych ramach ekskluzywnych galerii. Jeśli mieszkanie, to w ogrodzonym wysokim płotem apartamentowcu. Jeśli praca, to w szklanym wieżowcu, który wydarł kolejną dziurę w poszarpanej tkance miejskiej. Jeśli jedzenie, to w drogiej restauracji. Jeśli sport, to na Stadionie Narodowym, zapewne w roli widza. Wszystko podlane sosem reprywatyzacji i świętej własności prywatnej. Ciężko w tej wizji znaleźć miejsce na Bar Prasowy, skwer Batalionu Ruczaj, na lokatorów z mieszkań komunalnych czy też na Elbę. Istnienie Elby bezpośrednio wpisuje się w ten kontekst, a sytuacja w której znalazła się obecnie wynika bezpośrednio z przyświecającej miastu logiki zysku. Logiki, w której słowem klucz jest “inwestycje”, a nie “kultura” czy “działalność społeczna”.

W świetle tego nie dziwi ciasna współpraca właściciela, fińskiej firmy Stora Enso, z władzami miasta. Firma ta słynie z długiej historii bezprawnych wywłaszczeń na całym świecie (Chiny, Brazylia), które odbywały się zawsze przy pełnym wsparciu lokalnych władz. Podczas gdy wygłasza się górnolotne deklaracje o “świętym prawie własności” wstydliwie zamiatane są pod dywan prawomocne wyroki, na mocy których firma została skazana za przywłaszczanie sobie i zniszczenie cudzej własności. Liczne przykłady tego rodzaju postępowania można było zaobserwować również podczas piątkowej akcji, gdy rzeczy mieszkańców i mieszkanek były wywlekane na dwór i uszkadzane a wyremontowane przez nich wnętrza dewastowane. Tego rodzaju dwójmyślenie charakteryzuje zarówno właściciela, dzierżawcę, jak i władze miasta. W jego ramach prawo obowiązuje jedynie stronę silniejszą, “bezdomni” i “menele” są tego prawa pozbawiani.

Nie zgadzamy się na myślenie w duchu społecznego darwinizmu.
Nie zgadzamy się na stawianie zysków ponad kulturą.
Nie zgadzamy się na przedkładanie interesów prywatnych inwestorów ponad interesy mieszkańców.
Nie zgadzamy się na wizję miasta ze szkła i żelbetonu.

Solidaryzujemy się ze wszystkimi lokatorami, centrami kultury, skłotami i innymi przestrzeniami autonomicznymi zagrożonymi eksmisją.

Elba zostaje!
Miasto dla ludzi, nie dla zysku!

Oświadczenie Warszawskiej Akcji Antyfaszystowskiej "Ręce precz od Elby"

Publicystyka

Warszawskie środowisko antyfaszystowskie od lat reaguje na wszelkie przejawy dyskryminacji w naszym mieście. Reagujemy zarówno na dyskryminację i przemoc o podłożu rasistowskim, nacjonalistycznym czy homofobicznym, stosowaną przez środowiska skrajnie prawicowe, jak również dyskryminację o podłożu ekonomicznym, stosowaną przez uprzywilejowane grupy społeczne i wspierające ich instytucje państwowe, a wymierzoną w ludzi o ograniczonych środkach do życia i samoobrony. Dyskryminacja ta objawia się m.in. pozbawianiem ludzi przestrzeni do życia, odcinania im możliwości aktywności kulturalnej czy też utrudniania prowadzenia działalności społecznej.

Dlatego też w tych dniach solidaryzujemy się z centrum kultury niezależnej „Elba” na warszawskim Żoliborzu. Wraz z tysiącami Warszawiaków mówimy: Ręce precz od Elby!

Wtargnięcie policji, firmy ochroniarskiej i przedstawicieli firm spekulujących terenem, na którym znajduje się „Elba” było nielegalne i ze społecznego punktu widzenia – skandaliczne!

Reakcja mieszkańców i sympatyków „Elby” była adekwatna, uzasadniona i skuteczna!

Hasła skandowane przez kilkaset protestujących osób, jak „Policja broni bogatych przed biednymi” oraz „My tu żyjemy, wy tu kradniecie” idealnie opisują sedno problemu!

Całodniowa walka w obronie „Elby”, której uwieńczeniem było przerwanie eksmisji i ponowne odzyskanie miejsca, była rzadko ostatnio spotykanym momentem skutecznego wyegzekwowania sprawiedliwości społecznej!

Tak trzymać! Kampania w obronie projektu „Elba” dopiero się zaczęła i w najbliższych dniach przyjmie zapewne wymiar ogólnokrajowy, a prawdopodobnie nawet międzynarodowy, gdyż artyści i organizacje społeczne z całej Europy deklarują wsparcie dla warszawskich animatorów niezależnej kultury.

Sytuacja, w której KOMERCYJNA KORPORACJA, obracająca kolosalnymi sumami, próbuje usunąć z mapy miasta NIEKOMERCYJNE CENTRUM KULTURY, przy okazji pozbawiając dachu nad głową kilkanaście osób, wpisuje się w praktykowany od lat schemat poniewierania tym co pro-społeczne w imię zysków anty-społecznych podmiotów ekonomicznych (firm, korporacji, właścicieli prywatnych, banków tudzież innych instytucji finansowych). To forma dyskryminacji o podłożu ekonomicznym, o którym przekonały się już dziesiątki tysięcy lokatorów w całym kraju. W wypadku „Elby” mamy dodatkowo do czynienia z mordowaniem niezależnej kultury i wielu innych inicjatyw społecznych, które się w tym miejscu narodziły i od lat funkcjonowały.

Solidaryzujemy się ze wszelkimi działaniami mającymi na celu utrzymanie projektu „Elba”!

Warszawa wolna od zmory nacjonalizmu, samowoli świata biznesu i policyjnego terroru!

Wolne miasto dla wolnych ludzi!

Ręce precz od Elby!

WARSZAWSKA AKCJA ANTYFASZYSTOWSKA

Kto wywłaszcza? Oświadczenie Syreny wobec blokady eksmisji Elby

Publicystyka

W piątek najstarszy istniejący warszawski skłot poddany został próbie nielegalnej eksmisji. Zachowanie właściciela - międzynarodowej korporacji Stora-Enso - oraz oddziałów warszawskiej policji zakrawało na akty kryminalne. Pełnomocnik właściciela terenu nie dysponowała ŻADNYM dokumentem upoważniającym do eksmisji, dał zaś mieszkańcom 4 godziny na zabranie rzeczy. Wynajęci przez firmę Stora Enso ochroniarze demolowali budynki oraz niszczyli mienie mieszkańców i mieszkanek na oczach funkcjonariuszy. Policja nie reagowała na przypadki łamania prawa przez ochronę i właściciela, natomiast była bezlitosna wobec protestujących przeciwko eksmisji. Odpowiedzią na pytania o podstawę prawną interwencji, oraz na apele o podanie numerów służbowych spotykały się ze śmiechem, a jeśli to nie pomagało - z biciem pałkami, pięściami po głowach, kopaniem oraz gazowaniem. Następnie, gdy to nie pomogło, policja - wciąż nie podając nikomu podstaw prawnych interwencji - wezwała do wsparcia armatki wodne i oddziały z bronią gładkolufową.

Nadużycia, przemoc ze strony policji oraz właściciela oburzyły nawet osoby postronne. Najdobitniej wyraziły to obecne na miejscu jednostki Straży Pożarnej, które odmówiły współpracy z policją i w ramach solidarności zaprzestały działań na terenie skłotu.

Na hipokryzję zakrawa też fakt, że to właśnie pod sztandarami o "świętym prawie własności" walczy z Elbą międzynarodowy koncern Stora-Enso, właściciel tych kilku arów ziemi w Warszawie, zniszczonych i odbudowanych oddolnie, bez żadnych próśb o dotacje. Stora-Enso sam został bowiem prawomocnie skazany już w kilku miejscach na świecie za nielegalne przywłaszczanie setek TYSIĘCY hektarów ziemi, niszczenie lokalnych społeczności i dewastowanie środowiska. Przykłady? Po wyroku w Brazylii musiał oddać bezprawnie przejęte 96 tysięcy hektarów przeoranego lasu deszczowego i zapłacić 12,5 mln $ za dewastację, w Chinach zaś wywłaszczył przymusowo całe wioski, by uzyskać 120 tysięcy hektarów, łamiąc tym samym nawet liberalne prawo Państwa Środka. Wszystkie raporty podkreślają że Stora-Enso mógł działać bezprawnie tylko za przyzwoleniem miejscowych władz i policji.

Tym samym, gorliwa komenda stołeczna, broniąc z armatkami choć bez podstaw prawnych skrawka opuszczonej ziemi w Warszawie, udowodniła po raz kolejny, że jej rolą jest stać nie tyle po stronie prawa, co po stronie silniejszego - realizuje się najpełniej, gdy ramię w ramię z prywatnymi firmami egzekwuje wykluczającą politykę miasta. W ten sposób władze pragną wysłać korporacjom jasny sygnał - mogą liczyć na siłowe wsparcie ze strony ratusza. Z drugiej strony, mieszkańcom i mieszkankom Warszawy udało się udowodnić, że na każdą próbę traktowania ich jak towar, odpowiedzą stanowczym i skutecznym sprzeciwem. Broniąc Elby, bronimy bowiem wszystkich podstawowych praw, które zostały tam złamane. Nie damy się z nich wywłaszczyć.

Za: syrena.tk

Oświadczenie skłotersów z Elby na temat wydarzeń z 16 marca

Publicystyka

Dn. 16 marca br. przed godz. 11 do centrum kultury niezależnej „Elba” przy ul. Elbląskiej 9/11 w Warszawie bezprawnie wtargnęła grupa ochroniarzy z firmy „Skrzecz” wynajęta przez zarządcę terenu, fińską spółkę „Stora Enso”. W tym czasie, na terenie nieruchomości przebywało kilkanaście osób, które zostały pobite i siłą wyprowadzone z budynków. Ochroniarze demolowali wnętrza budynku, wynosili na ulice i niszczyli przedmioty należące do mieszkańców i mieszkanek „Elby”. W wyniku działań ochrony, zaginęły pieniądze będące w posiadaniu osób znajdujących się na terenie skłotu. To bezprawne wtargnięcie i nielegalne działania aktywnie wspierała grupa policjantów, która uniemożliwiała obronę przed agresją ochroniarzy, oraz nie interweniowała na liczne przypadki łamania prawa przez pracowników ochrony. Nikt z przybyłych: ani przedstawiciel spółki, ani ochroniarze, ani policja, nie okazali sądowego nakazu eksmisji. Na pytania o wyrok sądu padały skandaliczne odpowiedzi „wszystkie dokumenty pozostały w biurze”. Ponadto funkcjonariusze policji odmawiali wylegitymowania się i podania powodu interwencji. Nie reagowali również na groźby pobicia mieszkańców ze strony ochroniarzy. Policja działała bez podstawy prawnej i nie ujawniła przyczyny swoich działań.

Przed budynkiem zebrała się grupa kilkudziesięciu osób pokojowo protestujących przeciwko nielegalnej eksmisji na bruk. Policja uznała zgromadzenie za nielegalne, co jest sprzeczne z 
wyrokiem 
Trybunału
 Konstytucyjnego 
z 
dnia
 10
 lipca 
2008
r 
sygn.
 akt
 P
15/08, w którym to Trybunał orzeka iż 
zgromadzenia 
są legalne, 
jeśli 
nie 
było 
czasu 
na 
powiadomienie 
gminy. Mimo tego, policja wiele razy używała przemocy wobec zebranych. Protestujący byli kopani, bici pałkami i pięściami. Bez wymaganego ostrzeżenia ze strony policji, kilkukrotnie został użyty gaz. Jedna z protestujących osób została porażona paralizatorem, inna musiała być hospitalizowana. W policyjnej akcji brały udział oddziały prewencji uzbrojone w broń gładkolufową, oraz wyposażone w polewaczkę. Środki przymusu bezpośredniego były nieadekwatne do zagrożenia a policjanci stosowali je bezprawnie w stosunku osób, które wykonały polecenia policji. W wyniku rozwoju wydarzeń policjanci wezwali protestujących, aby zwolnić drogę i przesunąć się na chodnik. Demonstrujący zastosowali się do wezwania, lecz pomimo to, siedzący na chodniku zostali otoczeni przez kordon policji, a następnie funkcjonariusze bili siedzących pięściami i pałkami oraz używali gazu.

Zarządca terenu od wielu lat jest świadomy istnienia i działania centrum kultury „Elby”, zdaje sobie również sprawę iż na terenie nieruchomości mieszkają ludzie. Włamanie było dla mieszkańców całkowitym zaskoczeniem. Ze strony zarządcy nie było żadnych prób negocjacji z osobami użytkującymi budynek, nikt nie został uprzedzony o planach wobec nieruchomości. Należy podkreślić, iż użytkujący teren są jego posiadaczami. W takiej sytuacji eksmisja bez wyroku jest nielegalna, a każda interwencja zarządcy musi się odbywać za zgodą użytkujących teren, lub też na podstawie wyroku sądowego. W przypadku podobnej sytuacji, która miała miejsce we Wrocławiu w 1998 roku, Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasbourgu uznał interwencję policji za nielegalną i naruszającą Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Zasadniczych Swobód.

Bardzo niepokojąca jest sytuacja w której policja, łamiąc prawo, chroni interesy prywatnej firmy. Świadczy to o świadomym działaniu skierowanym przeciwko lokatorom i wpisuje się w nieludzką postawę jaką reprezentują władze wobec mieszkańców i mieszkanek Warszawy. Postawę opartą na logice zysku przy zupełnym lekceważeniu podstawowych praw człowieka.

Skłot „Elba” jest bardzo ważnym punktem na kulturalnej mapie Żoliborza i całej Warszawy. Od wielu lat bez dotacji prowadzi darmową, niezależną, działalność społeczno-kulturalną. Na miejscu organizowane są koncerty, wystawy, przedstawienia teatralne, dyskusje, pokazy filmowe, festiwale. Co tydzień na terenie skłotu przygotowywane są posiłki dla bezdomnych. Wszystkie inicjatywy realizowane są bez państwowych dotacji. Zniszczenie centrum kultury „Elba” byłoby wielką stratą dla stołecznej kultury. Jest to jedyne takie miejsce w Warszawie i jego wartość nie da się przecenić.

W chwili obecnej policja bezpodstawnie przetrzymuje dwie osoby, które brały udział w demonstracji, pod skłotem. Nie znamy formalnych przyczyn zatrzymania ani nie mamy kontaktu z zatrzymanymi. Domagamy sie ich natychmiastowego uwolnienia, jako iż całą dzisiejszą działalność policji uznajmy za skandaliczną i nielegalną.

Zapraszamy na konferencję prasową na temat opisanych wydarzeń i przyszłości skłotu „Elba” w niedzielę, 18 marca, o godz. 13.00 na „Elbę” ul. Elbląska 9/11.

CNT: Przeciwko reformie pracy, cięciom i atakom na klasę pracującą

Świat | Prawa pracownika | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Strajk

CNT odrzuca jakiekolwiek negocjacje w odniesieniu do praw, które już zostały wywalczone i sprzeciwia się reformie pracy.

Konfederacyjny Komitet CNT postanowił wezwać do 24-godzinnego strajku generalnego dnia 29 marca, rozszerzając apel ogłoszony w Galicji i Kraju Basków (co zostanie oficjalnie ogłoszone w najbliższych dniach).

CNT odrzuca jakiekolwiek negocjacje dotyczące praw zdobytych przez klasę pracującą w ciągu stulecia walki, dlatego wzywa do strajku, którego głównym celem jest osiągnięcie natychmiastowego wycofania reformy pracy przyjętej przez parlament. Uważamy, że ta reforma jest frontalnym atakiem na prawa klasy pracującej i warunki życia pracowników i stanowi kontynuację działań podjętych przez poprzedni rząd, takich jak reforma pracy z 2010 r., która zmniejszyła nakłady na usługi publiczne oraz emerytury.

CNT wzywa do zaprzestania polityki gospodarczej, która została zaprojektowana tak, aby osoby pracujące płaciły za kryzys banków i kapitalistów, co doprowadziło do zwiększenia liczby bezrobotnych, ubogich i pogorszenia warunków życia klasy pracującej.

CNT wzywa także do strajku przeciwko cięciom w budżecie państwa, które są perfidnym atakiem na usługi publiczne i świadczenia socjalne.

CNT odrzuca porozumienia o zatrudnieniu i umowy zbiorowe podpisane w lutym pomiędzy CCOO i UGT a Konfederacją Pracodawców, a także poprawki zaproponowane przez te związki, które zostały przyjęte przez Parlament. Naszym zdaniem, nie jest to dobra alternatywa, ponieważ nie podważa ducha reformy i akceptuje logikę biznesu i rządu, która polega na tym, że wyjście z kryzysu jest realizowane przez ograniczanie praw zdobytych przez pracowników i spychanie klasy robotniczej na margines. Ta sama logika doprowadziła związki do wyrażenia zgody na przedłużenie wieku emerytalnego do 67 lat po strajku generalnym z 29 września.

Według CNT, strajk w dniu 29 marca powinien być początkiem procesu stałej i rosnącej mobilizacji, która obejmie całą klasę pracującą i ludność najbardziej narażoną na skutki kapitalistycznego kryzysu i będzie w stanie powstrzymać napór ciągłych ataków na nasze prawa, kładąc podwaliny pod nową walkę w kontekście głębokiej transformacji społecznej.

Wszystkie te powody skłoniły CNT do wydania apelu wzywającego do strajku w dniu 29 marca. Organizując ten strajk, CNT zachęca wszystkich tych, którzy pragną odeprzeć ze wszystkich sił atak na klasę pracującą. Współpracujemy tylko z tymi organizacjami, które podzielają te same cele i odrzucają ugodową politykę.

Zdaniem CNT, odrzucenie polityki i biurokracji związkowej i modelu pracy komisji trójstronnych CCOO i UGT, które dyskredytują szerokie warstwy pracowników, nie powinno przekładać się na odrzucenie mobilizacji i walki. Wręcz przeciwnie, chodzi o pobudzenie tej walki, umocnienie swojej pozycji w ruchu związkowym w oparciu o bezpośrednie działanie, autonomię i pomoc wzajemną. W obliczu ataku na dużą skalę, którego skutki cierpimy, podstawą jest jedność robotników, która musi zostać zbudowana oddolnie, na ogólnych zgromadzeniach w miejscu pracy i na dzielnicach, oraz podczas pikiet i demonstracji. Musimy walczyć z tymi, którzy są winni sytuacji w której się znajdujemy i odnoszą dzięki niej korzyści - pracodawcami, bankami i rządami. To oni wznoszą bariery dla wszelkich prób oddolnej samoorganizacji, a prawa każdego człowieka zmieniają w kartę przetargową.

To jest właściwy moment, by wszyscy – pracownicy etatowi, bezrobotni, emeryci, nielegalnie zatrudnieni, studenci, pracownicy tymczasowi, powiedzieli „Dość” i wyszli na ulice. Nie wycofamy się, aż nie pokażemy naszej siły i dobitnie nie wyrazimy naszych postulatów.

W dniu 29 marca wszyscy na ulicach, wszyscy przyłaczają się do strajku!

Sekretariat Konfederacyjnego Komitetu.
Krajowa Konfederacja Pracy - CNT

O narodowcach i faszyzmie

Historia | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Poniżej przytaczamy bardzo interesujący tekst z 1936 roku autorstwa Kazimierza Zakrzewskiego, polskiego działacza syndykalistycznego rozstrzelanego w Palmirach, współzałożyciela powstałej w październiku 1939 w Warszawie organizacji konspiracyjnej Związek Syndykalistów Polskich. Czytelnik łatwo dostrzeże analogie do czasów współczesnych.

W prasie zbliżonej do ruchu młodo-endeckiego, reprezentującego najbardziej agresywne żywioły polskiego faszyzmu, pojawiają się od czasu do czasu oświadczenia, zaprzeczające jakoby ruch ten miał charakter „faszystowski”. – Nie jesteśmy „faszystami” – twierdzą czasem publicyści ONR – jesteśmy „nacjonalistami”, a to nie jedno i to samo.

Cel tych zaprzeczeń jest dosyć przejrzysty: Polski nacjonalizm chciałby – ze względów taktycznych – odgrodzić się od faszyzmu, jako ruchu dzisiaj niewątpliwie międzynarodowego; tzw. narodowcy chcą w nas wmówić, że w stosunku do tego międzynarodowego faszyzmu, w którym rolę kierowniczą gra wrogi Polsce ośrodek niemiecki, zachowują postawę samodzielną.

Analiza Narodowej Demokracji

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Zanim dokona się próby analizy poglądów gospodarczych stronnictwa związanego z Narodową Demokracją, w skrócie endecją, trzeba zwrócić uwagę na pochodzenie klasowe jej liderów. Dmowski pochodził z rodziny drobnoszlacheckiej. Giertych był synem właściciela fabryki. Grabski też pochodził z rodziny szlacheckiej dysponującej majątkiem wiejskim. W większości przypadków endecy byli drobno szlachtą, bankowcami jak Władysław Mieczkowski, handlowcami jak Karol Rzepecki, który kazał strzelać do kolejarzy w Poznaniu 1920 zabijając 9 i raniąc 30.

Innymi słowy endecja była ruchem burżuazyjnym. Stąd też mimo, iż marginalnie zdarzały się w endecji odchylenia etatystyczne to jednak twórcy ruchu z Dmowskim na czele nie byli dalecy od liberalizmu. Jednak ów liberalizm miał ramy zwane „interesem narodowym”. Narodowa Demokracja nie chciała zależności polskiego rynku od rynków zagranicznych. Tak czy inaczej Roman Rybarski uważał, iż nie ma skuteczniejszego umotywowania rozwoju gospodarczego niż koncepcja własności prywatnej czyli bezustannego dążenia do zysku i działania na własny rachunek. Wolnego rynku i egoistycznego motywu bogacenia się, nie zastąpi żadna retoryka odwołująca się do innych motywów aktywności gospodarczej aniżeli osobiste.

Narodowcy cały czas krytykowali zbyt wysoki udział państwa w gospodarce jaki panował w Polsce. Za wzór ukazywali kapitalistyczne państwa zachodnie, a polski interwencjonizm porównywali do systemu w Rosji Sowieckiej. Dmowski przekonany był, iż tylko przedsiębiorstwa prywatne przyczyniają się do rozwoju gospodarki. Popierał prywatyzację, przeciwstawiał się przyznawaniu zasiłków dla bezrobotnych.
Uważał, że źródłem politycznej nielogiczności jest… to, że kapitał znajduje się w rękach „obcych”, a nie Polaków tak jakby Polacy mieli być lepszymi kapitalistami. Nazywał to „brakiem narodowej organizacji kapitału”.

Dmowski był zdania, że im mniej państwowej biurokracji w gospodarce tym lepiej dla narodu ponieważ gospodarka nie powinna być państwowa tylko narodowa. Słowo „naród” ma tutaj znaczenie kluczowe. Nie chodzi bowiem o lud pracujący, ale o tę część narodu, która jest przedsiębiorcza czyli drobną burżuazję. Dlatego też wzywał do uproszczenia administracji państwowej widząc w tym oszczędności dla budżetu.

Roman Rybarski, główny ekonomista endecji uważał, iż państwo działa na gospodarkę destrukcyjnie, stawia przeszkody i pcha w niewłaściwym kierunku. Jako jedyną alternatywę wobec tego uważał brak jakiejkolwiek interwencji w rynek aby drobne przedsiębiorstwa rozwijały się same, a kapitał akumulował. Żądał jedynie kontroli nad kapitałem spekulacyjnym i koczowniczym. Nie był to i nigdy nie będzie ruch skierowany na korzyści dla pracowników.

Podczas rewolucji 1905 kiedy polski proletariat walczył z carem i kapitałem narodowcy siłą rzeczy wsparli cara i kapitał ponieważ był to ruch narodowej burżuazji. Dopiero po latach endecja włączyła się w pracę nad budową państwa polskiego ponieważ miało to być państwo kapitalistyczne, które już w pierwszych latach swojego istnienia włączyło się w walkę z proletariatem o czym wspomniałem na przykład w pierwszym akapicie.

Biorąc pod uwagę kwestię poruszoną powyżej trzeba zrewidować swój stosunek do nacjonalizmu w Polsce. Antysemityzm Dmowskiego i działalność bojówkarskiej prawicy w przedwojennej Polsce nie wzięły się z nikąd.

Zacznijmy od kwestii jaką rolę odgrywał wówczas i odgrywa obecnie nacjonalizm. Nacjonalizm zakłada hegemonię jednego narodu nad innymi oraz jego supremacje na terenie danego państwa. Nacjonalizm to jednocześnie antagonizm. Endecja uznawała na przykład Ukraińców za materiał etniczny, który należy kulturowo wchłonąć. Stąd też wynikła antagonistyczna polityka władz Polski wobec Ukrainy.

Nacjonalizm zakłada skupienie kapitału w rękach narodowych. Walczy więc z „obcym” kapitałem. Przejdziemy teraz do antysemityzmu polskiego. Kiedy w Polsce powstała bojówkarska prawica o charakterze faszystowskim jak Obóz Narodowo-Radykalny, która fizycznie atakowała ludność żydowską pojawiło się coś takiego jak prawicowy sprzeciw wobec systemu. Próbowali zbijać kapitał polityczny na napuszczaniu robotników na żydowskich kapitalistów. W ten sposób chcieli wykorzystać klasę pracującą jako narzędzie do osiągania własnych celów.

Kończyło się to jednak zwykle na tym, że prawicowi siepacze atakowali żydowską biedotę. Robotnicy pracowali u kapitalistów wszystkich narodowości dlatego po prostu nie było im z nacjonalizmem po drodze.

Z biegiem narastającego kryzysu lat 30-tych i zaogniającej się walki klasowej zwiększała się również aktywność pożytecznych idiotów systemu. Gdy związki zawodowe strajkowały i walczyły fizycznie na ulicach omamieni narodowo-burżuazyjną ideologią ONR-owcy dokonywali pogromów Żydów zabijając w drugiej połowie lat 30-tych ponad 90 osób. Doszło nawet do napadu na Stanisława Dubois – działacze RNR Falanga zaatakowali go z użyciem noży.

W Łodzi podczas strajku nauczycieli podłożyli bombę pod siedzibę Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zginęły wówczas dwie osoby.

Podsumować to należy następująco, polski nacjonalizm miał swoje korzenie bezpośrednio w myśli wolnorynkowej jaką reprezentowali jego twórcy. Na jego rozwój wpływ wywarł system panujący w II Rzeczypospolitej, którego narodowcy w ostatecznym rozrachunku okazali się obrońcami. Kiedy pracownicy walczyli o swoje, narodowcy próbowali zbijać kapitał polityczny dla siebie mordując przy okazji ludzi.

Nacjonalizm wrogiem klasy pracującej, faszyści to pożyteczni idioci kapitalizmu. Problem da się zwalczyć jedynie u jego podstaw. A podstawy to coś więcej niż konfrontacja na ulicy i mówienie, że coś jest złe. Jedynym skutecznym oporem przeciwko faszyzmowi i kapitalizmowi jest działanie na korzyść społeczeństwa. W przeciwnym razie może ono zostać ogłupione przez wewnętrzne sprzeczności idei skrajnej prawicy oraz systemu w którym ma ona swoje źródło.

Jacob Burns

https://cia.media.pl/czy_narodowcy_sa_faszystami

Kanał XML