Gospodarka
Do więzienia za nie wypłacanie pensji
Renegade, Czw, 2009-10-22 12:38 Kraj | Gospodarka | Prawa pracownikaPo raz pierwszy w Polsce właściciel firmy idzie do więzienia za to, że nie płacił swoim pracownikom. Jerzy G. za kratkami spędzi 1,5 roku. Winny był jednej ze swoich pracownic 5,6 tys. zł. Kilkudziesięciu innym zatrudnionym zalegał z wypłatą kilku lub kilkunastu tysięcy złotych.
Jerzy G. w ubiegłych latach otrzymywał już wyroki grzywny i więzienia w zawieszeniu.
Przypominamy że od niedawna pracodawców może zmusić do terminowych płatności nowy argument: oszukani pracownicy, którym nie wypłacono pensji, będą mogli umieścić ich dane w Krajowym Rejestrze Długów.
Nadchodzi nowa fala zwolnień grupowych
Renegade, Czw, 2009-10-22 12:14 Kraj | GospodarkaJesienią i zimą czeka nas fala grupowych zwolnień. Tylko od stycznia do września firmy odprawiły w ten sposób już 54 tys. osób. To jednak nie koniec - przedsiębiorstwa zgłosiły w urzędach pracy zamiar redukcji kolejnych 40 tysięcy etatów. Zwalniają przede wszystkim producenci maszyn, odzieży oraz banki.
Zwolnień możemy spodziewać się również na początku przyszłego roku. Najwięcej osób straci pracę w Warszawie i woj. mazowieckim, gdzie firmy zgłosiły chęć redukcji 28,5 tysięcy etatów. Na Śląsku będzie to około 11 tysięcy, w woj. podkarpackim i wielkopolskim po około 9 tysięcy.
Zwalniać będzie zwłaszcza przemysł maszynowy: w Piotrkowie Trybunalskim wypowiedzenia dla 236 osób szykuje Pioma Industry, na Śląsku zwalniają gliwicki Bumar i Zamet z Tarnowskich Gór. Poważne kłopoty ma także branża odzieżowa. Etatów pozbywa się branża finansowa: 290 osób zwolni Getin Bank w Katowicach, do zwolnień szykuje się także bank HSBC.
Wrocław: Ekonomiczna indoktrynacja, czyli studia finansowe dla dzieci
Tomasso, Czw, 2009-10-22 12:11 Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | GospodarkaWrocław wpadł na pomysł, jak kształtować w umysłach najmłodszych liberalizm ekonomiczny, jako "naturalne" prawo egzystencji społeczeństwa. W tym celu wykładowcy z Wyższej Szkoły Bankowej nauczą uczniów ze szkół podstawowych, jak założyć własną firmę, jak zarabiać pieniądze i jak potem nimi zarządzać. W sali obok przeszkolą także ich rodziców. Niewinna dyscyplina ekonomiczna nie jest nowością. Podobne praktyki stosował rząd Stanów Zjednoczonych w latach 70 i 80 w krajach Ameryki Łacińskiej oraz Południowej, tyle że strategicznym celem było obalanie demokratycznie wybranych rządów socjalistycznych, indoktrynowanie (poprzez wymianę studentów), wpajanie zasad leseferyzmu oraz w ostateczności narzucanie siłą (wojskowe zamachy), neoliberalizmu Miltona Friedmana. Dzisiaj wojna toczy się o umysły najmłodszych. Praktyka ma za zadanie utrwalenie jedynie słusznej ideologii ekonomicznej w umysłach uczniów.
- Zainteresowanie jest spore. Rodzice chcą, by ich dzieci rozwijały się od najmłodszych lat. Nam też zależy na tym, żeby już teraz kształtować w nich postawy przedsiębiorczości - mówi Marzena Horak z Biura Rozwoju Gospodarczego wrocławskiego magistratu. Akademia Młodych Finansistów (AMF) to wspólny projekt wrocławskich urzędników i wrocławskiej Wyższej Szkoły Bankowej. Przygotowali warsztaty mające nauczyć dzieci, jak znaleźć pomysł na firmę, zaplanować jej budżet i przygotować reklamy. Najmłodsi studenci wezmą też udział w ekonomicznych grach strategicznych i biznesowych.
Pomysłodawcy, jeśli pierwszy semestr wypali, mają zamiar stworzyć kolejne kursy także dla starszych dzieci oraz wyjść poza Wrocław. Akademię sponsoruje Narodowy Bank Polski i Wrocławski Park Przemysłowy.
NieKasuj.pl - akcja we Wrocławiu na Placu 1 Maja
Czytelnik CIA, Śro, 2009-10-21 20:08 Kraj | Gospodarka | Ruch anarchistyczny | UbóstwoAktywiści Związku Syndykalistów Polski, Wrocławskiego Bloku Anarchistycznego oraz inne osoby sympatyzujące z inicjatywą "Niekasuj.pl" przeprowadziły akcję na pl. 1 Maja (Jana Pawła II). Akcja miała charakter informacyjny. Rozdawano ulotki oraz zbierano podpisy pod petycją do prezydenta Dutkiewicza o przeprowadzenie referendum, w którym Wrocławianie będą mogli się wypowiedzieć w kwestii darmowego transportu.
Akcja, poza nielicznymi wyjątkami, spotkała się z pozytywnym odbiorem przechodniów, którzy podpisywali petycję. Pasażerowie mają dosyć fatalnej sytuacji komunikacji miejskiej Wrocławia oraz przedmiotowego traktowania przez władze miasta. Frustracja Wrocławian przejawia się głównie na "niepochlebnych" opiniach o prezydencie Dutkiewiczu. Z tego względu rozsądnym pomysłem wydaje się idea przeprowadzenia referendum - formy demokracji, której to nasz(?) prezydent się boi.
Video: "Globalny proletariat" - Klub Dyskusyjny Le Monde Diplomatique
Tomasso, Śro, 2009-10-21 18:28 Kraj | Świat | Gospodarka | Prawa pracownika | Protesty | Ruch anarchistyczny | Strajk | Tacy są politycy | Ubóstwo | Wideo | Zwolnienia16.10.2009, kawiarnia "Falanster" we Wrocławiu. Klub Dyskusyjny Le Monde Diplomatique promujący książkę B. Silver "Globalny proletariat".
Paneliści:
- Przemysław Wielgosz (red nacz "Le Monde Diplomatique - edycja polska")
- Jarosław Urbański (Inicjatywa Pracownicza)
- Marcin Starnawski ("Recykling Idei")
Praca jest owocem wieloletnich, pionierskich badań nad światową dynamiką ruchów pracowniczych. Odrzucając europocentryzm i ograniczenie pola analizy do poszczególnych państw narodowych autorka dowiodła, że modne koncepcje końca pracy, wygaśnięcia walki klas i upadku historycznej roli klasy robotniczej nie mają podstaw empirycznych.
Bezrobotni bez ubezpieczenia zdrowotnego
Renegade, Wto, 2009-10-20 12:34 Kraj | Gospodarka | UbóstwoZ powodu braku pieniędzy, urzędy pracy nie mogą opłacić pozostającym pod ich opieką bezrobotnym składki na ubezpieczenie zdrowotne, pisze "Rzeczpospolita". Pieniądze na składki dla bezrobotnych bez prawa do zasiłku skończyły się w kilkudziesięciu powiatach, przede wszystkim na Podlasiu, Lubelszczyźnie i w Małopolsce.
Miejscowe urzędy poprosiły już ZUS o możliwość zapłaty składki w przyszłym roku - donosi "Rz". Urzędy prosiły również o pomoc wojewodów i ministerstwo finansów, ale odmówiono im przekazania dodatkowych środków.
Meksyk: Demonstracje przeciwko masowym zwolnieniom w LyF
H2, Wto, 2009-10-20 09:55 Świat | Gospodarka | Protesty | ZwolnieniaKilkadziesiąt tysięcy osób uczestniczyło w demonstracji, która odbyła się w czwartek 15 października w mieśćie Meksyk przeciwko zamknięciu firmy dostarczającej prąd elektryczny "Luz y Fuerza" (LyF).
W wyniku zamknięcia, około 44.000 osób straciło zatrudninie.
Rząd argumentuje, że firma ta jest "nie rentowna", gdyż wedłud nich powoduje roczne straty wynoszące 1.8 miliarda USD.
Część pracowników żądała przejęcia tej firmy przez pracowników i społeczeństwo meksykańskie argumentując, że to kierownictwo a nie związki zawodowe doprowadziły tą firmę do upadku.
Zamknięcie firmy, która dostarcza energii elektrycznej kilku milionom osób w Ciudad de Mexico i jej peryferiom ogłoszono 11 września, natomiast 10 października miał miejsce nalot policji na główne instalacje LyF.
Związek większej produktywności ze spadkiem bezrobocia jest mitem
Yak, Nie, 2009-10-18 10:35 Gospodarka | Publicystyka | RecenzjeRozwiązywanie problemu bezrobocia przez zwiększanie produktywności gospodarki jest komunałem, powtarzanym do znudzenia przez „wolnorynkowych” publicystów. Według obiegowego poglądu, dotacje do prywatnych przedsiębiorstw, ulgi podatkowe i inne przywileje finansowane z państwowej kasy, z których korzystają biznesmeni, mają usprawiedliwienie w "zwiększaniu liczby miejsc pracy". Rozdawnictwo publicznych pieniędzy, które jest tak piętnowane, gdy pieniądze są przeznaczane na pensje, emerytury i lepszą opiekę zdrowotną dla społeczeństwa, jest wręcz wychwalane, gdy beneficjentami są prywatni przedsiębiorcy. Uzasadnieniem ma być „tworzenie nowych miejsc pracy dzięki większej produktywności sektora prywatnego”.
Ten argument był powtarzany tak często, że warto mu się przyjrzeć z bliska. Z tego punktu widzenia, publikacja Dr. Agnieszki Ziomek pt. „Produkt krajowy a bezrobocie”, wydana przez Wydawnictwo Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, wydaje się bardzo interesująca. Autorka analizuje w niej od strony ekonomicznej sztandarowy aksjomat ostatniego 20-lecia: "Zwiększenie produktu narodowego skutkuje zmniejszeniem bezrobocia". Jak podkreśla autorka we wstępie, zagadnienie związku między produktem krajowym i bezrobociem jest traktowane jako podstawa rekonstrukcji systemu gospodarczego po 1989 r. Publikacja jest próbą naukowego dowiedzenia istnienia relacji, która jest jedną z głównych podpór ideologicznych obecnie panującego ustroju. Być może ku zaskoczeniu samej autorki, postulowana relacja nie znajduje jednak potwierdzenia w przeprowadzonych przez nią badaniach.
„Produkt krajowy a bezrobocie” opiera się na teorii Arthura Okuna, opublikowanej w USA w 1962 r. Według tzw. Reguły Okuna, w wyniku wzrostu produkcji w wysokości 3 punktów procentowych następuje automatyczna redukcja bezrobocia w wysokości 1 punktu procentowego. Te wartości zostały uzyskane na podstawie analizy gospodarki Stanów Zjednoczonych w latach 50-tych i są określane jako tzw. „współczynnik Okuna”. Wartość oczywiście była zmienna w czasie i w 2006 r. szacowano, że wzrost wysokości produktu narodowego o 2 punkty procentowe skutkował redukcją bezrobocia o 1 punkt procentowy.
Opierając się na danych statystycznych, autorka stara się odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście można mówić o ujemnej korelacji produktu krajowego i bezrobocia na gruncie gospodarki USA, Unii Europejskiej, a wreszcie w Polsce począwszy od 1990 roku. Chodzi o odpowiedź na konkretne pytanie: czy zwiększenie produkcji wpłynęło na zmniejszenie bezrobocia?
Na podstawie danych amerykańskiego Bureau of Census, urzędu gromadzącego statystyki dotyczące ludności i gospodarki i Bureau of Labor Statistics, gromadzącego statystyki zatrudnienia, autorka dochodzi do wniosku, że w latach 90'tych w USA, przy wzroście gospodarczym w wysokości 3% rocznie, nastąpiło obniżenie bezrobocia do tzw. "stopy naturalnej", czyli takiej stopy bezrobocia, która „wynika z naturalnych czynników przepływu pracy” i „nie przyspiesza procesów inflacyjnych”. „Naturalne bezrobocie” stanowi poziom bazowy, względem którego oblicza się wzrost i spadek bezrobocia. Sytuacja „naturalnych bezrobotnych” nie jest oczywiście bardziej godna pozazdroszczenia, niż „nienaturalnych bezrobotnych”.
W latach 90’tych zaobserwowano też zmniejszenie się równości szans wskutek występowania silnego rozrzutu uzyskiwanego dochodu. Brak dobrze płatnych miejsc pracy dla osób z niskim wykształceniem, wraz z wysokim kosztem edukacji spowodował, że dzieci z rodzin ubogich nie miały szans osiągać w dorosłym życiu wysokich zarobków. Wraz z obniżeniem bezrobocia nie szła w parze poprawa sytuacji materialnej najuboższej grupy społeczeństwa. Sytuacja rodzin niezamożnych uległa pogorszeniu. Można to wiązać ze spadkiem dochodów uzyskiwanych z pracy. Jednocześnie, pomoc finansowa dla bezrobotnych trafia tylko do 700 tys. osób spośród 25 mln. bezrobotnych (zaledwie 3%).
Badania przeprowadzone na podstawie danych gromadzonych przez OECD i Komisję Europejską dotyczące krajów Unii Europejskiej wskazują na znaczne zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi krajami i poszczególnymi okresami (patrz tabela nr. 1). Największa korelacja występuje w przypadku Wielkiej Brytanii, mniejsza w Niemczech, a najmniejsza we Francji. Co ciekawe, od lat 90’tych we wszystkich badanych krajach europejskich następuje znaczne zwiększenie korelacji (nawet przewyższające wskaźnik w USA), co można wiązać z neoliberalnymi zmianami w gospodarce. Okazuje się jednak, że w okresie ekspansji gospodarczej bezrobocie spada w tych krajach znacznie wolniej, niż rośnie w fazie recesji.
Jak przyznaje dr. Agnieszka Ziomek, w Wielkiej Brytanii, polityka deregulacji i osłabiania związków zawodowych i tzw. "budowa społeczeństwa przedsiębiorczego" spowodowała silne zróżnicowanie płac i eskalację ubóstwa i bezrobocia.
Zmiany lat dziewięćdziesiątych zmierzały w kierunku „uelastycznienia” rynku pracy przez zwiększenie rotacji pracowników, która stała się stałym elementem polityki zatrudnieniowej. Wprowadzone zmiany legislacyjne ułatwiające zwalnianie pracowników spowodowały, że firmy zrezygnowały ze szkolenia pracowników, bo łatwiej było ich zastąpić nowymi w okresie koniunktury, a zwolnić w okresie recesji. W ten sposób, część kosztów zatrudnienia została przeniesiona na pracowników. (Wraz z nastaniem tzw. "śmieciowych umów o pracę” tendencja przerzucania kosztów na pracowników nasiliła się jeszcze bardziej.)
Bardzo ciekawe są przytoczone przez dr. Agnieszkę Ziomek badania dotyczące wpływu stopnia centralizacji negocjacji płacowych (tzn. porozumień zbiorowych dotyczących płac i warunków pracy wynegocjowanych przez duże centrale związkowe) na poziom bezrobocia. Powszechnie przytaczane przez liberałów stwierdzenia (zgodne z dominującą dziś ideologią) starają się wskazywać na związek siły związków zawodowych z rosnącym bezrobociem. Rzekomo utrudnienia stawiane przez związki zawodowe uniemożliwiające pracodawcom dowolne obniżanie pensji i warunków pracy mają powodować w skali makro długoterminowy wzrost bezrobocia. Jak wiele mitów powtarzanych do znudzenia, także i ten nie znajduje potwierdzenia w faktach.
Mit o osłabianiu gospodarki europejskiej przez związki zawodowe i rzekomym braku ich działalności w USA podważają statystyki dotyczące średniej liczby „przestrajkowanych" dni w roku, podawane przez Międzynarodową Organizację Pracy (ILO). Ta liczba jest prawie 6 razy większa w USA niż w Niemczech (patrz tabela nr. 2)
Zgodnie z zacytowaną w pracy klasyfikacją Calmforsa i Driffilla (za „Economic Policy”), stopień centralizacji negocjacji związkowych był najsilniejszy w Niemczech Zachodnich. W latach 1971-1990 poziom bezrobocia sięgał tam około 4%. W krajach o niższej centralizacji negocjacji płacowych, takich jak Francja, Wielka Brytania i USA, poziom bezrobocia sięgał 6%. Oznacza to, że niższy poziom centralizacji negocjacji płacowych jest powiązany z wyższym poziomem bezrobocia.
Jak sytuacja wyglądała w Polsce? W latach 1992-1994, tempo wzrostu produktu krajowego znacznie przewyższało wzrost zatrudnienia. Możliwe to było dzięki wielokrotnemu zwiększeniu wydajności pracy już zatrudnionych pracowników. Ten wzrost wydajności znalazł przełożenie na wzrost zysków prywatnych przedsiębiorców, ale już nie na wzrost płac pracowników. W okresie od 1990 r. do 2001 r. widać jednostajny wzrost produkcji, który zaczyna spowalniać w roku 1994. Tendencja wzrostu produkcji zaczęła wygasać w 1998 r. W latach 1990-2001 następuje intensywny wzrost bezrobocia. Widoczna korelacja pomiędzy zwiększeniem produkcji a spadkiem bezrobocia jest dostrzegalna tylko w latach 1994-1997, gdy liczba bezrobotnych malała, zaś w produkcji utrzymywała się tendencja wzrostowa. W pozostałym okresie tego typu zależność jest dostrzegalna tylko w ideologicznych deklaracjach polityków i ekonomistów.
Zaprezentowane dane (m.in. badania kointegracji nominalnej wartości produkcji sprzedanej przemysłu i liczby bezrobotnych przeprowadzone metodą Engle’a-Grangera) poddają w wątpliwość istnienie związku pomiędzy wzrostem produkcji, a zmniejszeniem bezrobocia w okresach 1990-2001 i 1994-2001. Jeśli związek istniał, był – jak to określa autorka "śladowy" i nie spełniał kryteriów analizy przyczynowo-skutkowej.
Choć autorka sama udowadnia brak związku pomiędzy wzrostem produktywności a spadkiem bezrobocia w Polsce od 1990 r., nadal nie potrafi się wyzwolić z horyzontu myślowego narzuconego przez neoliberalną ideologię, widzącą rozwiązanie problemu bezrobocia tylko i wyłącznie przez zwiększanie produktywności przemysłu. Dostrzegając w statystykach pozytywną rolę związków zawodowych w stabilizowaniu sytuacji społeczno-ekonomicznej, nadal posługuje się wyświechtanymi kliszami o "hamowaniu gospodarki przez zbytnio wybujałe związki zawodowe".
To dobry przykład na to, że nawet świetnie zorientowani w temacie ekonomiści ulegają presji hegemonicznej ideologii i stosują się w sferze ocen do panujących poglądów, nawet jeśli ich własne badania im przeczą.
Czy władze doprowadzają do dezintegracji kolei?
XaViER, Czw, 2009-10-15 09:27 Kraj | GospodarkaMinisterstwo Infrastruktury we wtorek nakazało PKP Przewozy Regionalne szybką spłatę bieżących długów, pół miliarda zł, wobec PKP Intercity, PKP Polskie Linie Kolejowe oraz PKP Energetyka - donosi portal forsa.pl.
Jeżeli pieniądze się nie znajdą, resort, który w imieniu Skarbu Państwa nadzoruje te spółki, nakaże wypowiedzieć ugodę restrukturyzującą stare długi Przewozów Regionalnych z lat 2002–2004. A to oznacza, że zadłużenie firmy wzrośnie o dodatkowe 1,5 mld zł. Zarząd PKP Przewozy Regionalne zapowiada, że w takiej sytuacji przestanie wozić pasażerów.
- Całe zamieszanie to efekt źle przeprowadzonego przekazania spółki samorządom i może być próbą wyeliminowania konkurenta dla PKP Intercity. Takim niewątpliwie stały się PR uruchamiając połączenia międzyregionalne - powiedział Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
- Spełnienie powyższego czarnego scenariusza skutkowało dezintegracją pasażerskiego ruchu
kolejowego w Polsce zasługiwałoby na miano afery kolejowej, która w swych skutkach społeczno gospodarczych przyćmiłaby tak szeroko dyskutowane teraz afery stoczniową i hazardową - powiedział portalowi rynek-kolejowy.pl Adrian Furgalski.
Kolumbia: Masowe protesty indian
H2, Śro, 2009-10-14 10:13 Świat | Gospodarka | Protesty | UbóstwoIndianie kolumbijscy poraz kolejny zorganizowali wielotysięczne demonstracje w kilku częściach kraju przeciwko umowom o wolnym handlu oraz braku świadczeń socjalnych, tak samo jak zrobili rok temu.
W odróżnieniu od 2008 roku, kiedy maszerowali jedynie indianie, w tym roku do demonstrujących dołączyły się także związki zawodowe oraz studenci.
Ponad 40.000 osób bierze udział w protestach, które rozprzestrzeniły się częściowo także na terytorium Boliwii, Ekwadoru i Perú i rozpoczęły się 12 Października.
W całym kraju odbyły się trzy większe mobilizacje - największa z nich, która zgromadziła około 25.000 osób - dotarła we wtorek do miasta Cali na południowym zachodzie kraju.
Oprócz protestów przeciwko traktatom wolnego handlu oraz braku świadczeń socjalnych demonstracje odbyły się także przeciwko przemocy ze strony wojsk rządowych oraz FARC.
Ekonomiczny Nobel dla Elinor Ostrom
Czytelnik CIA, Wto, 2009-10-13 10:24 Świat | Gospodarka | Prawa kobiet/FeminizmAmerykanka Elinor Ostrom z Uniwersytetu Indiana została obok Olivera Williamsona z Uniwersytetu Berkeley tegoroczną laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Ostrom została nagrodzona za prace nad zagadnieniami wspólnej własności.Wykazała,że wspólnotowe zarządzanie określonym dobrem jest często lepsze i efektywniejsze niż zarządzanie według klasycznych teorii ekonomii kapitałowej.Udowodniła,że wspólnoty mają lepszą i trwalszą metodę rozwiązywania problemów i konfliktów dotyczących kierowania określonym zasobem.Przeczy to utrwalonym opiniom liberalnych ekonomistów,którzy od lat dogmatycznie propagują rzekomą wyższość dóbr sprywatyzowanych nad dobrami zarządzanymi przez wspólnoty bądz organy zdecentralizowane. 76 letnia Ostrom to pierwsza kobieta,która otrzymała Nobla z ekonomii.
Problem z pakietem antykryzysowym
Akai47, Pon, 2009-10-12 06:22 Gospodarka | Prawa pracownikaPo półtora miesiąca od wejścia w życie pakietu okazało się, że niewielu pracodawców złożyło wnioski o dopłaty do pensji... ponieważ firmy nie mogą udokumentować co najmniej 25-proc. spadku sprzedaży po 1 lipca 2008 - co jest warunkiem objęcia pakietem danej firmy.
To jest kolejny dowód, że "kryzys" tak naprawdę był przede wszystkim pretekstem w wielu firmach do zwolnienia pracowników.
Nadchodzi koniec ery dolara?
Yak, Nie, 2009-10-11 23:47 Świat | GospodarkaJak twierdzą analitycy, pozycja amerykańskiego dolara jako światowej waluty może być zagrożona. W zeszłym tygodniu, gazeta The Independent opublikowała artykuł sugerujący, że Chiny, Rosja, Japonia, Francja i kraje Zatoki Perskiej planują zrezygnować z dolara jako waluty rozrachunkowej w handlu ropą. Sama wieść o tym spowodowała gwałtowny spadek wartości dolara.
W długim okresie, będzie to oznaczać wzmocnienie walut bogacących się krajów, chyba że USA będzie stać na zwiększenie stóp procentowych, co nie wydaje się możliwe w przewidywalnej przyszłości.
Zamiast dolara, ma zostać wprowadzony koszyk walut w skład którego wchodziłyby japoński yen, chiński yuan, euro, złoto i nowa zunifikowana waluta krajów takich, jak Arabia Saudyjska, Aby Dhabi, Kuwejt i Katar. Wspomniane kraje natychmiast zaprzeczyły tym doniesieniom.
Jednak nawet Narody Zjednoczone wezwały w zeszłym tygodniu do stworzenia nowej globalnej waluty rezerwowej, która zakończyłaby dominację dolara, który umożliwia USA zachowywanie znacznego deficytu handlowego.
Czy w Polsce mamy kryzys?
Czytelnik CIA, Czw, 2009-10-08 18:53 Gospodarka | PublicystykaDramatyczną sytuację ekonomiczną przeżywa cała Europa środkowo-wschodnia, w tym kraje, które niedawno przystąpiły do Unii Europejskiej. Raptowny spadek PKB dotknął przede wszystkim państwa nadbałtyckie: Łotwę, Litwę i Estonię. W nieco lepszej sytuacji są inne państwa tej części Europy: Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, ale i w ich przypadkach gospodarka skurczyła się przynajmniej o kilka, do nawet 10 proc. To najpoważniejsze załamanie przynajmniej od czasów transformacji systemowej na przełomie lat 80. i 90.
Na tle pogrążonego w kryzysie regionu, Europy i świata, Polska wydaje się oazą stabilności gospodarczej i społecznej. Według wielu prognoz w dalszym ciągu może liczyć na niewielki wzrost gospodarczy w końcu roku. Prognozę tę wykorzystuje rząd, twierdząc, że kraj nie jest dotknięty kryzysem, a jeżeli w ogóle, to tylko w minimalnym stopniu.
Produkcja
Wiele wskazuje jednak na to, że sytuacja gospodarcza i społeczna w Polsce gwałtownie się pogarsza. Prasa i różnego typu instytucje publikują coraz to nowe dane wykazujące, że kryzys obejmuje całe branże polskiej gospodarki. Kłopoty przeżywa m.in. branża turystyczna. Bankrutują kolejne biura podróży, a przewoźnicy i hotelarze mają poważne kłopoty finansowe. Rynek reklam skurczył się w pierwszym półroczu br. w porównaniu do pierwszego półrocza roku poprzedniego o 11,4 proc. O kilkanaście procent w porównaniu do 2008 r. spadła w pierwszym półroczu produkcja samochodów, przyczep i naczep. Dopłaty rządu niemieckiego do zakupów nowych aut osobowych doprowadziły do okresowego polepszenia sytuacji polskich producentów osobówek, ale dziś wszyscy drżą co dalej, kiedy dopłat już nie ma.
W przemyśle wydobywczym, zwłaszcza węgła kamiennego, w bardzo ważnym w dalszym ciągu sektorze dla polskiej gospodarki, sytuacja także gwałtownie się pogorszyła, na co wpływ miał przede wszystkim spadek zapotrzebowania na energię elektryczną spowodowany załamaniem produkcji. Drugim problem był gwałtowny spadek cen węgla na międzynarodowych rynkach. Poważne spadki odnotowuje jednak produkcja hutnicza i stoczniowa.
Bezpośredni wpływ na sytuację ekonomiczną ma także zmniejszenie się wymiany handlowej z zagranicą. W 2009 r. zarówno eksport jak i import skurczyły się o 1/3 (w przeliczeniu na USD).
Wobec spadku produkcji i wymiany handlowej oraz pogarszającej się sytuacji budżetu państwa rząd wielokrotnie rewidował, coraz bardziej pesymistyczne prognozy wzrostu PKB, przyjmując latem br. w ustawie budżetowej, że wyniesie on ostatecznie plus 0,2 proc., a w przyszłym roku plus 0,5 proc. Ostatnio (wrzesień 2009 r.) pojawiły się bardziej optymistyczne przewidywania – wzrost PKB w 2009 r. na poziomie ok. 1 proc.
Niektórzy analitycy twierdzą, że powodem względnie dobrej sytuacji Polski mierzonej w PKB jest fakt, iż eksport to jedynie 30 proc. polskiego produktu krajowego, gdy w przypadku np. Czech czy Słowacji jest to niemal 60 proc. Decydujące znaczenie w przypadku Polski ma popyt wewnętrzny, który będzie malał dopiero w chwili zwiększenia się poziomu bezrobocia i spadku realnych wynagrodzeń, co zaczęto obserwować latem tego roku.
Tak czy inaczej, mamy jednak do czynienia ze spadkiem PKB (obojętnie czy poniżej zera czy nie) i według nawet najbardziej optymistycznych przewidywań, jest to najgorszy wynik od 1992 r., kiedy po zapaści gospodarki wywołanej „terapią szokową” (oficjalnie minus 11,6 proc. w 1990 r. i minus 7 proc. w 1991 r.), odnotowano wzrost produkcji krajowej, który w 1992 wyniósł 2,6 proc., a w dalszych latach był zawsze dodatni i wynosił średniorocznie ok. 4,6 proc.
W latach 2001 i 2002 nastąpiło podobne obniżenie wzrostu, choć PKB pozostawał dodatni. Było to efektem recesji jaka dotknęła globalną gospodarkę w II połowie lat 90, w tym m.in. kraje azjatyckie. Na Polskę dodatkowy wpływ miał kryzys rosyjski, który wybuchł w 1998 r. Ostatecznie spadkowi PKB do poziomu plus 1,1 proc. w 2001 r. i 1,4 proc. w 2002 r. towarzyszył wzrost oficjalnego bezrobocia do 20 proc. i wyraźny przypływ fali wystąpień pracowniczych.
Budżet
Obecny kryzys w pierwszym rzędzie spowodował, że przychody do kasy państwa gwałtownie spadły i pojawiła się wielka dziura budżetowa, która w 2009 r. może wynieść nawet ponad 27 mld złotych. „Największy ubytek resort [finansów] zakłada w dochodach z podatków – 46,6 mld zł.” – relacjonował jeden z dzienników: „(…) do kasy państwa nie wpłynie planowane 24,6 mld zł. z VAT i kolejne 6,3 mld z akcyzy. Firmy cienko przędą, wpłacając o 10,1 mld mniej podatku CIT. Polacy tracą pracę, nasze pensje nie rosną – zapłacimy też o 5,9 mld zł. mniej podatku dochodowego PIT” (Gazeta Wyborcza, z 8 lipca 2009). To najpoważniejszy kryzys budżetowy od załamania ekonomicznego w latach 2001/2002, a przewiduje się, że 2010 r. nie będzie pod tym względem lepszy.
Ratując się przed deficytem budżetowym rząd dokonuje poważnych cięć w części wydatków, m.in. obniżając nakłady na policję o 0,5 mld złotych czy zapowiadając redukcję zatrudnienia w administracji państwowej (nawet do 32 tys. pracowników), a także zapożyczając się w Banku Światowym. To jednak nie wystarcza. Przez moment rozważano podwyższenie podatków czy też podwyższenie składki emerytalnej dla najbogatszych. Wśród liberalnych środowisk stanowiących człon elektoratu rządzącej Platformy Obywatelskiej (PO) podniósł się krzyk sprzeciwu. Rząd szybko odstąpił od tych pomysłów.
Zadłużenie
Jeszcze jesienią ubiegłego roku i na początku obecnego, panowała w kręgach rządowych teoria, wsparta autorytetem Leszka Balcerowicza, że ze względów na zapóźnienie strukturalne, polska gospodarka jest mniej związana z globalną gospodarką, a przez to uodporniona na światowy kryzys finansowych, który jeżeli ją dotknie, to w niewielkim stopniu. Opinie taką wypowiadano w kraju, w którym uzależnianie kredytowe od zachodniej finansjery, było przyczyną już poważnych kryzysów (1980 r.), a co ważniejsze ranga tego uzależnienia przez ostanie blisko 30 lat wcale nie spadła. Więcej - zagraniczne zadłużenie całej gospodarki się pogłębiło i wzrosło. Wynosi obecnie blisko 250 mld USD.
Nastanie kryzysu finansowego dotknęło od razu także polskie przedsiębiorstwa, w pierwszym rzędzie te, które spekulowały na zmiennych kursach walut (tzw. „opcje walutowe”). W 2009 r. niespłacone zadłużenie firm wobec zagranicznych i polskich wierzycieli zaczęło gwałtowanie rosnąć: „Pod koniec czerwca wartość złych długów korporacyjnych przekroczyła 21 mld zł. Jeśli tak dalej pójdzie – pisze jedna z gazet – pod koniec roku może osiągnąć 30 mld zł. i zbliżyć się do niechlubnego rekordu z kryzysu w 2003 r” (Gazeta Wyborcza, z 25-26 lipca 2009 r.). Coraz częściej mówi się o wzrastającej fali bankructw firm.
Wzrasta też lawinowo zadłużenie i niespłacalności osób indywidualnych. Obecnie łączne zadłużenie Polaków wynosi ok. 330 mld złotych i wzrosło przez 10 lat kilkunastokrotnie. Dotychczasowy argument ekonomistów mówiący o tym, że przeciętny Amerykanin jest obarczony długiem znacznie większym niż Polak, przestał być przekonywujący, po krachu giełdowym z drugiej połowy 2008 r., spowodowanym m.in. kryzysem na rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych. Do tego prywatne osoby w Polsce zaczęły zalegać ze spłatą zobowiązań (na koniec 2008 r.), w zależności od szacunków, od 8 do 10 mld zł. Złych długów w ostatnich latach szybko przybywało, a problem ten dotyczy już 1,2-1,5 mln osób.
Bezrobocie
Pod koniec czerwca 2008 r. stopa bezrobocia wynosiła 10,7 proc., ale w stosunku do czerwca roku poprzedniego przybyło w oficjalnych statystykach ok. 200 tys. bezrobotnych. W sierpniu było już więcej o 285 tys. Trend spadkowy w tym przypadku, jeszcze dobrze widoczny w zeszłym roku, odwrócił się i szacuje się, że stopa bezrobocia w najbliższym okresie 3 lat wzrośnie do 15 proc., a nawet 17 proc. Podczas poprzedniego kryzysu społecznego w latach 2002/2003 bezrobocie osiągnęło pułap ponad 20 proc. Po tym okresie nastąpiła poprawa sytuacji na rynku pracy ze względu na wzrost koniunktury w przemyśle. System poradził sobie wówczas także z napływem na rynek pracy wyżu demograficznego, za pomocą „eksportu” polskiej siły roboczej do krajów Unii Europejskiej, zwłaszcza do Irlandii i Wielkiej Brytanii, po przystąpieniu do niej Polski w maju 2004 r.
Szacunki ilu Polaków wyjechało za granicę, są bardzo niedokładne i wahają się od miliona do blisko dwóch milionów osób. Można przyjąć na podstawie numeru PPS (Personal Public Service Numer - tłumaczony jako Osobisty Numer Służb Publicznych, rodzaj polskiego NIP), że w Irlandii pracuje ok. 150 tys. Polaków. W Wielkiej Brytanii, wg tamtejszego ministerstwa spraw wewnętrznych, od 1 kwietnia 2004 r. w Workers Registration Scheme (w skrócie WRS, to inaczej Program Rejestracji Pracowników stosowany przez brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych - Home Office) zarejestrowało się 300 tys. Polaków. Rejestr ten nie obejmuje jednak pracujących na „własny rachunek” (samozatrudnienie). Oczywiście część emigrantów w dalszym ciągu pracowała tylko dorywczo lub na czarno. Pracujące osoby coraz częściej też sprowadzały swoje rodziny, zatem ogólna liczba Polaków przebywających na emigracji w wymienionych krajach była i jest większa.
Równie trudno jest zdobyć wiarygodne dane, mówiące o tym ilu Polaków straciło pracę w wyniku kryzysu na Zachodzie - niektóre szacunki mówią nawet o ok. 400 tys. łącznie w Irlandii i Wielkiej Brytanii, ale liczba ta wydaje się nieco przesadzona. Część z tych osób opuściła wymienione kraje, aby spróbować swoich sił na rynku pracy w Holandii i Norwegii (obecnie „modnych” kierunków emigracji zarobkowej), albo wróciła do kraju, część jednak pozostała. Na przykład w Irlandii, w maju br., było zarejestrowanych 42,5 tys. bezrobotnych Polaków. Co dziesiąty bezrobotny w tym kraju był zatem emigrantem znad Wisły. Łatwo też zauważyć, że bezrobocie w Irlandii wśród pracujących Polaków sięga ponad 30 proc. Gdyby podobny odsetek bezrobotnych Polaków pojawił się w Wielkiej Brytanii, to w obu krajach mielibyśmy łącznie nie mniej niż 150 tys. oficjalnych bezrobotnych, tj. takich, którzy pracując nie mniej niż rok w wymienionych krajach, zyskali prawo do zasiłku z powodu utraty pracy. Liczba ta oczywiście nie uwzględnia tych, którzy tego prawa nie nabyli i to oni prawdopodobnie w pierwszym rzędzie opuścili Irlandię i Wielką Brytanię. Niektórzy też starają się zostać za wszelką cenę. Latem kilkudziesięciu Polaków – jak pisał brytyjski tabloid Daily Mail - nie mających pracy, domu i świadczeń socjalnych, koczowało w „namiotowym miasteczku” na błotnistym nadbrzeżu rzeki Witham w mieście Lincoln w środkowej Anglii.
Wypada dodać, iż świadczenia oferowane bezrobotnym Polakom w Irlandii i Wielkiej Brytanii są niewspółmiernie lepsze, niż w kraju. W Polsce bezrobotni mają prawo do zasiłku w wysokości ok. 600 zł. (150 euro) przez zwykle 6 miesięcy; w Irlandii jest to 850 euro przez okres 12 miesięcy.
Niskie świadczenia dla bezrobotnych w kraju są przyczyną tego, że wielu pracowników stara się uniknąć „przejścia na zasiłek”. Najprostszym sposobem jest ucieczka na zwolnienie lekarskie, które gwarantuje wypłatę 80 proc. dotychczasowego wynagrodzenia pracownika. Latem br. okazało się, że w pierwszym półroczu ilość zwolnień chorobowych, w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego, zdecydowanie się zwiększyła. Wydatki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wzrosły aż o 44 proc. „Chorobowe” stało się sposobem uniknięcia bezrobocia dla przynajmniej kilkudziesięciu tysięcy pracowników, choć jest to także sposób na tymczasowe obniżenie kosztów dla właścicieli wielu większych i mniejszych firm. Ponoć wiele osób założyło też własne firmy aby otrzymać dotację. Przez dwa lata będą one płacić mniejsze składki ZUS-owskie. W ciągu tego okresu wiele tych podmiotów zbankrutuje, zwłaszcza kiedy będzie zmuszona za dwa lata płacić wielokrotnie większą „normalną” składkę ZUS.
Wszystkie te szacunki wykazują, że w porównaniu z rokiem poprzednim realnie przybyło nie 200 tys., ale przynajmniej 450 tys. bezrobotnych Polaków z tym, że część zarejestrowana jest w innych krajach lub póki co przebywa na zwolnieniach lekarskich, lub pobrała dotacje i „schowała” pod pozorem własnej działalności gospodarczej. Jesienią, kiedy obserwuje się sezonowy wzrost bezrobotnych, będziemy świadkami wzrostu poziomu rejestrowanego bezrobocia. Zwłaszcza, że ZUS wydał wojnę tym pracownikom, którzy uciekli przed bezrobociem na zwolnienia lekarskie (krakowski ZUS latem br. „cofnął” 12 tys. zwolnień). Jeżeli natomiast sytuacja na rynkach pracy w Europie Zachodniej nie poprawi się w najbliższych kilku, kilkunastu miesiącach, to większości pozostających tam Polakom nie pozostanie nic innego, jak powrót do kraju.
Prognozy
Liberalni ekonomiści spierają się co do natury obecnego kryzysu, jak i jego dalszego przebiegu. Wielu z nich jeszcze nie tak dawno twierdziło, że rozwój kryzysu będzie przypominał literę V czyli, że będzie może i głęboki, ale krótkotrwały, po czym wszystko wróci do normy. Z biegiem czasu stało się jasne, że obecnie system przeżywa załamanie największe od kilkudziesięciu laty, być może od 1929 r. Jego przebieg zatem przypomina kształtem literę U - należy się spodziewać bardzo głębokiego i długotrwałego spadku. Cześć ekonomistów stwierdza nawet, że nie da się dokładnie określić kiedy i na jakich zasadach, zakończy się kryzys i recesja. Biliony publicznych dolarów i euro wpompowanych w ratowanie kapitalistycznej gospodarki, zmieniło, według nich, reguły wolnorynkowej gry. Być może czeka nas głęboki spadek i długotrwała stagnacja – zatem przebieg kryzysu najlepiej obrazowałaby litera L. Co więcej, niektórzy z nich przestrzegają, żeby zbyt optymistycznie nie traktować, nawet jak się pojawią, symptomów wychodzenia z kryzysu. Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że czeka nas druga fala załamania ekonomicznego na wzór litery W.
Wszystkie te dywagacje świadczą o tym, że faktycznie nikt nie potrafi dać przekonywującej odpowiedzi, na to co się stanie w najbliższym czasie. Oczywiście na poważnie nie można brać hurraoptymistycznych medialnych doniesień i obwieszczeń rządów, starających się za wszelką cenę utrzymać stery okrętu na wyburzonym morzu. W istocie rzeczy żaden z dotychczasowych scenariuszy nie bierze jeszcze pod uwagę czynnika najistotniejszego – konsekwencji społecznych nadchodzących konfliktów pracowniczych.
Możliwe są różne scenariusze wydarzeń w Polsce. Nie można wykluczyć, iż po wyraźnym, ale w sumie niewielkim, wzroście protestów społecznych w 2008 r., może nas czekać okresowy ich spadek, wskutek wykorzystania kryzysu dla pacyfikacji nastrojów społecznych. W dłuższej perspektywie czasowej, w ciągu najbliższych 2-3 lat doświadczymy jednak wzrostu fali niepokojów społecznych.
Jarosław Urbański
wrzesień 2009
Niniejszy tekst jest skróconą wersją artykułu, który ukaże się w przygotowywanym 10 numerze „Przeglądu Anarchistycznego”.
Gigantyczne podwyżki dla prezesów państwowych firm
Renegade, Czw, 2009-10-08 13:25 Kraj | GospodarkaUstawa ograniczająca zarobki szefów dotyczy teraz 466 państwowych spółek. To m.in. PZU, PKO BP, Kompania Węglowa czy Ruch.
Minister Aleksander Grad chce podnieść wynagrodzenie prezesów - donosi forsal.pl.
Zgodnie z rządową propozycją o zarobkach szefów państwowych koncernów mają decydować rady nadzorcze.
Oto ile obecnie zarabiają prezesi: