Gospodarka

Polsce, a także Czechom i Węgrom grozi krach z powodu gwałtownego spadku wartości walut tych krajów - pisze dziennik Die Welt. - Sytuacja rozwija się w kierunku najgorszym z możliwych - powiedział gazecie analityk Commerzbanku Urlich Leuchtmann, komentując spadek wartości walut polskiej, czeskiej i węgierskiej.

"W Polsce rząd próbuje wyrównać mniejsze przychody z podatków poprzez cięcia w wydatkach. Kraj ten chce wszelkimi siłami spełnić kryteria z Maastricht, by w 2011 roku móc przystąpić do strefy euro. Tym samym jednak rząd ryzykuje, że kryzys gospodarczy jeszcze się zaostrzy i ostatecznie Polska nie zostanie przyjęta do klubu euro" - pisze "Die Welt".

Według dziennika wymienione państwa, mające znaczne zadłużenie zagraniczne, mogą wpaść w niebezpieczną "spiralę spadkową". "Osłabienie walut powoduje wzrost wartości zadłużenia oraz wzmacnia ucieczkę kapitału, co zaostrza jeszcze krytyczną sytuację gospodarczą i może doprowadzić do dalszych spadków wartości złotego, korony i forinta" - pisze "Die Welt".

Kilkuset kupców z KDT na pl. Defilad krzykami i tupaniem blokuje prowadzenie obrad Rady Warszawy - informuje Radio TOK FM. Krzyczą: "Wy też będziecie zdychać z głodu", "Chcemy pracy". Przewodnicząca zarządziła przerwę w obradach i zwołała konwent seniorów.

- Mogą krzyczeć do woli - skomentowała jedna z radnych za stołem prezydialnym, chyba nie zdając sobie sprawy z tego, że mikrofony są włączony i jest słyszana w internetowej transmisji. Incydent z kupcami wywołał dziwną wesołość wśród członków prezydium - donoszą dziennikarze radiowi.

Wczoraj miasto zgłosiło do sądu wniosek o egzekucje umowy dzierżawy z kupcami, którzy wedle prawa zajmują halę nielegalnie od stycznia. Po nieudanych negocjacjach kupców z warszawskiego placu defilad będą wyrzucać komornicy.

Po USA kolejny kraj - Rosja - boi się rozruchów i postanawia wzmocnić siły represji w celu pacyfikacji ewentualnego niezadowolenie społecznego. Rosyjski parlament chce wskrzesić Ruch Drużyn Ludowych czyli dawne radzieckie ORMO. Poza tym zablokował zapowiadaną redukcję wojsk wewnętrznych MSW. Ich liczebność miała zostać zredukowana z 250 tys. żołnierzy do 190 tys., ale redukcja nie dojdzie do skutku.

Podwyższane są także pensje milicjantów. Dowódcy regionalnych i lokalnych struktur milicyjnych liczyć mogą co miesiąc na dodatkowe 40 tys. rubli. Szeregowi milicjanci też odczują przypływ gotówki, pod warunkiem, że będą się dobrze wywiązywali z obowiązków, a to oznacza przede wszystkim lojalność.

W dzisiejszej audycji rozmawiano o dwóch kadencjach rządów administracji Georga W. Busha oraz o nadziejach i wątpliwościach związanych z rozpoczętą niedawno prezydenturą Baracka Obamy. Omówiono rządy neokonserwatystów w Stanach Zjednoczonych i ich znaczenie dla procesów politycznych i gospodarczych na świecie.

Altergodzina: Ameryka i świat po Bushu (mp3)

Próbowano odpowiedzieć na pytanie czy i w jaki sposób "doktryna Busha" była czymś wyjątkowym w historii amerykańskiej, a na ile stanowiła efekt wcześniejszych strategii geopolitycznych i gospodarczych Stanów Zjednoczonych. Czy i w jaki sposób neokonserwatyści zdołali przeobrazić społeczeństwo amerykańskie, na ile pogłębili istniejące juz wcześniej problemy (np. nierówności społeczne, łamanie praw pracowniczych, rasizm, ograniczenia swobód obywatelskich itd.).

Celem oflagowanej czarnymi flagami kolumny maszyn rolniczych miał być budynek Ministerstwa Rolnictwa. Rolnicy mieli się tam domagać finansowej pomocy od rządu.
Rolnikom przeszkodziła policja, nie pozwalając na przejazd i tworząc blokadę, część farmerów próbowała ją sforsować jednak wtedy policja użyła gazu łzawiącego - dwie osoby zostały ranne.

Protestując przeciwko nieopłacalności produkcji rolnej w całej Grecji rolnicy utrzymują trwające już dwa tygodnie blokady na dwóch z trzech przejść granicznych z Bułgarią i na autostradzie w pobliżu miasta Larisa w centrum kraju.

Brytyjski gigant farmaceutyczny GlaxoSmithKline ogłosił, że zamierza zlikwidować 6 tys. miejsc pracy w Wielkiej Brytanii. Oficjalnym powodem ma być wzrastająca konkurencja ze strony producentów tanich leków generycznych. W nadchodzących latach wiele lukratywnych patentów firmy straci swoją ważność.

W zeszłym tygodniu, z podobnych powodów inny koncern farmaceutyczny, AstraZeneca, ogłosił, że również zamierza zwolnić ponad 6 tys. osób.

Koncerny farmaceutyczne, w tym właśnie AstraZeneca i GSK od dawna prowadziły nieuczciwą grę patentową z producentami leków generycznych, utrzymując ceny leków na sztucznie wywindowanym poziomie.

Znany na Zachodzie lek na zgagę, Prilosec, był jednym z bestsellerów firmy AstraZeneca. W latach 1997-2002 wartość sprzedaży leku wyniosła 26 miliardów dolarów. Powodem była nie tylko niezwykła popularność leku, ale też wysoka cena 4 dolarów za pigułkę. AZ była w stanie żądać takiej ceny za swój lek, dlatego że posiadała patent. Jednak patent na Prilosec wygasł w 2001 r. Firmie zagrażali producenci leków generycznych, dzięki którym ceny leku mogły drastycznie spaść.

Jak poinformowały chińskie władze około 20 mln chińskich robotników podejmujących dorywczą lub sezonową pracę w wyniku kryzysu straciło zatrudnienie w miastach i powróciło na wieś.

Władze oceniają, że wzrastające bezrobocie może doprowadzić do zaburzeń społecznych na dużą skalę. Spadek popytu na eksportowane towary powoduje zamykanie licznych fabryk i zwalnianie milionów pracowników. Ci którzy utrzymali pracę z reguły pracują za mniejsze wynagrodzenie. (PAP)

1,4 tys. pracowników fabryki Heesung w Biskupicach Podgórnych wysłano w piątek na przymusowe trzydniowe "urlopy wypoczynkowe". Wcześniej załoga LG Elektronics także wysłano na "urlop". Teraz koncern poprosił rząd o renegocjację umowy o pomocy publicznej.

Porozumienie zawarte w 2005 roku przewidywało, że po uruchomieniu inwestycji LG i jego poddostawcy w ciągu sześciu lat dostaną od 290 mln zł rządowego wsparcia. W zamian koncern zobowiązywał się do utrzymania "odpowiedniego poziomu zatrudnienia".

Pierwszy rok działalności w Polsce przyniósł koncernowi blisko 960 mln dolarów zysku.

W czwartek, francuski prezydent Nicolas Sarkozy ogłosił, że francuski monopolista energetyczny EDF (w 70% własność państwa) zamierza wybudować drugi reaktor jądrowy typu EPR w Penly, nad kanałem La Manche. Budowa ma się rozpocząć w 2011 r. Według Greenpeace, decyzja została podjęta bez żadnych konsultacji społecznych, otwartych przetargów i analizy potrzeb energetycznych, jedynie w celu udzielenia państwowego wsparcia dla korporacyjnego giganta.

Pilotażowy projekt budowy nowego typu elektrowni jest prowadzony w Olkiluoto w Finlandii od kwietnia 2005 r. przez konsorcjum firm Areva i Siemens AG. Planowane koszty budowy były szacowane na 3,7 miliarda dolarów, a elektrownia miała zostać uruchomiona w 2009 r. Jednak problemy z jakością spowodowane wykorzystaniem niedoświadczonych wykonawców i nieprzestrzeganiem standardów bezpieczeństwa spowodowały opóźnienie projektu i przekroczenie kosztów o 1,5 miliardów Euro. Według obecnych szacunków, elektrownia zostanie oddana do użytku dopiero w 2012 r.

Wczoraj w całej Francji odbył się jednodniowy strajk zwołany przez osiem największych związków zawodowych. Stanęły m.in. transport naziemny, lotniska, szkoły. Był to największy strajk w czasie, gdy na czele państwa stoi Nicolas Sarkozy. Strajkujący domagali się bardziej energicznych działań rządu przeciwko rosnącemu bezrobociu i utracie siły nabywczej przez pracowników w związku z pierwszą od 16 lat recesją we Francji.

Związki zaplanowały 200 protestów ulicznych w całym kraju. Ok. 69 proc. Francuzów popiera strajk wg. sondażu przeprowadzonego przez CSA-Opinion. We Francji gwałtownie rośnie bezrobocie i spada stopa życiowa przeciętnych mieszkańców tego kraju, co wywołuje rosnące niezadowolenie społeczne.

Produkcja przemysłowa w grudniu zmniejszyła się o 9,6 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca - podało japońskie ministerstwo gospodarki, handlu i przemysłu. Tak głębokiego spadku tego wskaźnika nie odnotowano jeszcze nigdy w jego 55-letniej historii. Poprzedni rekord padł miesiąc wcześniej, gdy produkcja spadła o 8,5 proc. Analitycy spodziewali się, że w grudniu produkcja wyhamuje o 8,9 proc.

Rząd prognozuje, że w styczniu produkcja przemysłowa zmniejszy się o kolejne 9,1 proc., a w lutym o 4,7 proc. - Japońska gospodarka spada w przepaść. Nie ma tam niczego, co mogłoby napędzić wzrost gospodarczy - ocenił ekonomista w tokijskim oddziale banku RBS Junko Nishioka.

Jak twierdzą związkowcy - w Sharpie trwa gra w najsłabsze ogniwo. Wyszukiwani są kandydaci do redukcji. Ci, którzy mieli nagany (a na niektórych działach ich nadużywano), nieusprawiedliwione nieobecności, dłuższe okresy chorobowego. To jest gra w wyszukiwanie najsłabszych - żalą się pracownicy. Dyrekcja potwierdza, że nie tylko „tymczasowi” stracą posady.

Wczoraj związkowcy spotkali się z zarządem firmy. Interesowała ich sytuacja firmy, plany zatrudnienia i podwyżki płac. W sytuacji, gdy od grudnia media systematycznie donoszą o kłopotach japońskich koncernów (Sony, Toshiba, Toyota, Honda), pogłoski o tym, że Sharp ucieknie z Ostaszewa, nikogo nie dziwiły. - Jak wynika z mojej wiedzy, absolutnie nie są prowadzone żadne rozmowy w tej sprawie - uspokaja Witalis Korecki, dyrektor personalny Sharpa.

Dziś posłowie na sejm RP przyznali sobie po 400zł podwyżki. Kolejną sprawą, która zainteresowała posłów, to "metoda na kryzys". Z ust jednego z posłów padł apel do społeczeństwa, aby zgadzali się na "dobrowolne" obniżki pensji, by zapobiegać masowym zwolnieniom.

Analitycy z rosyjskiego Centrum Badań Strategicznych w sprawozdaniu na temat wpływu kryzysu światowego uważają że najwyżej jeszcze dwa lata potrwa agonia gospodarki łotewskiej, potem kraj ogłosi upadłość.

Nie wiele lepszą przyszłość, według rosyjskich analityków, mają przed sobą również Litwa i Estonia, które z Łotwą razem były nazywane „bałtyckimi tygrysami” Europy z racji prężnie rozwijających się gospodarek. Zdaniem analityków Centrum, gospodarki te były mocno uzależnione od potoków kapitału zagranicznego. Toteż, gdy świat dotknął kryzys finansowy, inwestorzy zaczęli wycofywać swój kapitał z rozwijających się krajów, w tym bałtyckich, co doprowadziło do zapaści gospodarczej w regionie.

52 proc. firm zamierza ratować się przed kryzysem, zwalniając pracowników - informuje "Puls Biznesu".

Wskaźnik sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw (pokazuje, co sądzą przedsiębiorcy o przyszłości ich firm) spadł w pierwszym kwartale o 11 pkt, do poziomu -3 pkt - wynika z badań NBP. Tym samym wskaźnik zanotował najbardziej gwałtowny spadek i najniższy poziom w historii badania. W najgorszym momencie (w połowie 2002 r.) był na poziomie +5 pkt. Gorsze niż w kryzysie z początku dekady są też wskaźniki dla produkcji, eksportu, nowych zamówień i popytu krajowego. — Wskaźniki koniunktury zwykle trafnie przewidują rozwój wydarzeń, dlatego bardzo prawdopodobne jest, że jesteśmy w trakcie jeszcze poważniejszego kryzysu niż ten sprzed ośmiu lat — mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku.

— Świat przeżywa największe załamanie od dziesięcioleci. W dodatku nasz eksport rozwinął się przez ostatnie lata, więc jesteśmy bardziej uzależnieni od koniunktury globalnej niż w 2001 r. Dlatego obecny kryzys będzie dużo głębszy od tamtego — mówi Piotr Kalisz, analityk Citi Handlowego.