Gospodarka

Prezesi nadal zarabiają na Euro 2012

Kraj | Gospodarka | Tacy są politycy

Choć wiadomo że koszty organizacji Euro 2012 ponieśli (ponoszą i ponosić jeszcze długo będą) najbiedniejsi, to dla szefów rządowej firmy była to - czego można było się spodziewać i o czym środowisko anarchistyczne mówiło od początku - bardzo opłacalna impreza.

Szef spółki PL.2012 Marcin Herra otrzymał dokładnie 1.330.436 złotych, a wiceprezes Andrzej Bogucki 1.307.713 złotych – informuje Polskie Radio.

To tylko premie, prezesi co miesiąc otrzymywali także bardzo wysokie pensje. Kierowana przez nich spółka straciła już wprawdzie rację bytu, ale panowie nie muszą się martwić – teraz będą pracować w firmie zarządzającej Stadionem Narodowym. Ich pensje będą wynosić po 29 tys. zł miesięcznie. Premie i pensje dla prezesów są wypłacane z budżetu – spółka PL.2012 była firmą państwową. Wysokość premii wynika z podpisanych przed laty kontraktów.

Walcząc z każdą władzą - Anarchizm a Wenezuela - wywiad z Rafaelem Uzcateguim

Świat | Gospodarka | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Rafael Uzcategui jest członkiem kolektywu, który wydaje anarchistyczną gazetę El Libertario w Caracas w Wenezueli.

Jako, że jest antymilitarystą należy również do grupy War Resisters’ International. Wywiad został przeprowadzony przed wyborami prezydenckimi w Wenezueli i ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika "Inny Świat".

Pracuje w organizacji pozarządowej Provea zajmującej się ochroną praw człowieka. Jest autorem książek „Hart of Ink” i „Veneziela: Revolution as Spectacle” w której opisuje prawdziwą twarz boliwariańskiego rządu. Wywiad przeprowadził magazyn Gai Dao w Niemczech.

1. Czy mógłbyś w skrócie opisać ruch anarchistyczny w Wenezueli?

Rafael Uzcátegui: W Wenezueli ruch anarchistyczny nigdy nie był tak duży i rozpowszechniony jak w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Zawsze był mały ponieważ podczas złotych lat anarchosyndykalizmu w Ameryce Łacińskiej walka o prawa pracownicze była zakazana w Wenezueli, a większość osób, która konsolidowała ruch była imigrantami, którzy później opuścili Wenezuelę.

We wczesnych latach 80-tych kwestia pracy i sektora studenckiego została poddana wpływowi idei francuskiego maja, tego typu zmiany w ruchu lewicowym dotarły do Wenezueli po tamtych wydarzeniach. Pierwszy numer El Libertario był tworzony dla klasy pracującej, ale także rozprowadzany na uczelniach.

Ruch anarchistyczny w Wenezueli zyskał na znaczeniu w latach 90-tych mając silną pozycję na głównych uniwersytetach kraju. Miały miejsce dwa krajowe meetingi anarchistyczne. Idee ruchu były zbieżne z ruchem na rzecz zmian społecznych, który powstawał w kraju. Lata 90-te w Wenezueli to czas demonstracji studentów, pracowników, ruchu na rzecz ochrony środowiska, poprawy sytuacji kobiet itd., wszystko przeciwko neoliberalnej rzeczywistości Wenezueli, w jakiś sposób ruch anarchistyczny był zbieżny z tamtymi niepokojami społecznymi i tworzącym się ruchem społecznym. Chociaż w późnych latach 90-tych po zwycięstwie Hugo Chaveza z ruchem anarchistycznym stało się to samo co z innymi ruchami społecznymi, uległ stagnacji i fragmentacji… Powiedzmy, że dyskurs nowych władz konfunduje wielu ludzi i to paradoksalnie odbija się też na ruchu anarchistycznym.

Założyliśmy El Libertario w 1995 z pomysłem stworzenia podwalin pod założenie federacji anarchistycznej w Wenezueli, zaraz po dwóch krajowych spotkaniach anarchistów. Byliśmy zdania, że warunki na zrealizowanie tego założenia są spełnione, dlatego nasza grupa nazwała się Komisją Spraw Anarchistycznych, która próbowała zrzeszać ludzi chcących w przyszłości to realizować. Po jakimś czasie grupy w innych miastach dezaktywowały się, najbardziej skonsolidowana była grupa w Caracas, która wydawała gazetę. Po jakimś czasie postanowiliśmy rozwiązać tę sytuację. Stwierdziliśmy, że próba budowy krajowej federacji jest zbyt ciężka do podtrzymania, postanowiliśmy zaprzestać używania nazwy „Komisja” i kontynuowaliśmy jako grupa redakcyjna El Libertario ponieważ to była główna inicjatywa nad którą byliśmy skoncentrowani.

Dziś ruch anarchistyczny w Wenezueli jest mały. Jest wielu przeróżnych ludzi i powstają nowe kolektywne inicjatywy w różnych częściach kraju, głównie na wschodzie, ale one dopiero raczkują, w większości koncentrują się na kwestiach takich jak wyzwolenie zwierząt czy inne inspirowane insurekcjonizmem czy anarchio-punkiem, nie mają żadnego związku z realnymi konfliktami społecznymi. Obecnie jest to ruch, który dojrzewa i buduje go wiele różnych osób działających w kraju. Oczywiście nie jesteśmy sami i nie jesteśmy rzecznikami anarchizmu w Wenezueli. Mamy własne opinie, jesteśmy bardzo dobrze zunifikowani i wykonujemy swoją robotę w gazecie, głównie jesteśmy skupieni na sytuacji ruchów społecznych i dążeniu do zwiększenia ich niezależnośc. Tak mniej więcej wygląda sytuacja anarchizmu w Wenezueli.

W tym roku mają miejsce wybory prezydenckie i niektóre organizacje anarchistyczne jedyne co robią to nawołują do głosowania na Chaveza. Jest to dość dziwna i rzadka sytuacja. Przyglądamy się tym grupom gdyż mamy co do nich duże podejrzenia, robiąc tę propagandę budują obraz, że anarchizm to wzywanie do głosowania na Chaveza.

2. Następne pytanie jest bardziej złożone. Dziś niemożliwym jest nawiązywanie do Wenezueli nie wspominając o tak zwanym procesie rewolucyjnym. Jakie jest stanowisko El Libertario czy też wenezuelskich anarchistów w kwestii polityki Chaveza?

R.U.: Możemy streścić krytykę tak zwanego procesu boliwariańskiego. Po pierwsze dla anarchistów boliwaryzm nie jest zerwaniem z przeszłością tylko kontynuacją historycznych trendów politycznych jakie pojawiały się w Wenezueli, tzn. nie ma przerwy tylko wszystko jest kontynuowane. Pierwszą kwestią jest projekt Chaveza, który oparł gospodarkę Wenezueli na ropie naftowej, model rozwoju nadal opiera się na eksporcie głównego wydobywanego surowca mineralnego. Był to model, który funkcjonował w Wenezueli w ciągu XX wieku. Chavez pogłębia go zgodnie z duchem globalizacji. Uważamy, że świat uległ przekształceniu. To nie jest ta sama sytuacja, której Ameryka Południowa doświadczała w latach 90-tych podczas boomu neoliberalizmu. Obecnie różne państwa Ameryki Łacińskiej wydobywają ropę, gaz i inne surowce, udało im się przejść do ofensywy i wykorzystywać regulacyjne możliwości zarządzania w celu przyciągnięcia zagranicznych inwestorów. To państwa wychodzą z inicjatywą i tworzą warunki dla globalnego kapitału żeby wszedł na nasze terytorium. To jest pierwszy punkt krytyki, która nie tylko obejmuje kwestii tego, że biznes surowców energetycznych ma się lepiej niż kiedykolwiek, nie uważamy, że przemysł powinien należeć do państwa, że powinien być narodowy tak jak żąda lewica. Nasz krytycyzm idzie dalej. Wierzymy, że nowoczesny kapitalizm nie mógłby funkcjonować bez gospodarki, która bazuje na ropie naftowej, potrzebne jest wyobrażenie innego modelu gospodarki, który zastąpi świat bazujący na paliwach kopalnych. Ale ta kwestia nie dotyczy tylko Wenezueli.

Drugim ważnym problemem są warunki życia w kraju. Pomimo tego, iż Chavez dzięki wysokim cenom ropy naftowej, ogromnym przychodom, największemu boomowi gospodarczemu od 30 lat, nie przeznacza pieniędzy na atakowanie systemowych przyczyn ubóstwa, a jedynie realizuje politykę społeczną, która istniała już wcześniej. Są to półśrodki nie mogące doprowadzić do żadnych zmian systemowych. Z drugiej strony Wenezuela to kraj gdzie rośnie przemoc społeczna. Gdyby propaganda rządowa była prawdą, a stwierdza ona, że w Wenezueli ubóstwo zmierza ku końcowi byłby to pierwszy przypadek w którym odnotowuje się wzrost przemocy społecznej przy redukcji ubóstwa. Coś w tym równaniu nie działa i w naszym odczuciu jest to spowodowane tym, że nadal duże grupy społeczne ulegają wykluczeniu, dystrybucja pkb jest nierównomierna, przemoc występuje we wszystkich wymiarach życia w Wenezueli. Przykładowo, w więzieniach z powodu przemocy umiera 400 osób rocznie z 50 000 więźniów. W Wenezueli odnotowuje się 16 000 zabójstw rocznie, zmniejsza się jakość życia. W tej chwili brakuje przestrzeni publicznej, została ona sprywatyzowana, miejscami spotkań są centra handlowe lub domy prywatne. Wszystkie działania kulturalne zanikły z powodu zubożenia.

Trzeci wymiar naszej krytyki ma związek z sytuacją ruchów społecznych. Od 1999 roku Chavez promuje partycypację w ruchach społecznych i tworzenie nowych. Utworzył mechanizm demokracji partycypacyjnej. Jednak ta partycypacja ma bardzo niewielki wpływ na decyzje, które mogłyby realnie wpłynąć na życie ludzi, ten system sprawia, że ludzie mogą zdecydować o tym żeby pieniądze publiczne zostały przeznaczone na remont szkoły w swojej okolicy, ale nie mogą zdecydować czy w danej okolicy należy wybudować nową szkołę czy nie, mogą zarządzać zasobami, mogą ostatecznie dać zatrudnienie komuś ze swojej społeczności. To co robią to uczestniczenie w realizacji polityki państwa. Mogliby równie dobrze być zatrudnieni przez państwo, ale za to co robią wynagrodzenia nie dostają, wykonują pracę państwa za darmo. Poza tym, partycypacja jest bardzo ograniczona, organizacje społeczne mobilizują się tylko na czas wyborów. Wybory odbywają się co rok, a najważniejszą rzeczą jest je wygrać. Proponuje się programy na przyszłość, które nigdy nie zostaną spełnione. Konflikty polityczne bazują na podziałach, które według nas są fałszywe, wszystkie ruchy aktywne w latach 90-tych takie jak feministki, ekolodzy i ruch, który doprowadził Chaveza do władzy zostały przez te podziały zneutralizowane.

To są trzy najważniejsze punkty krytyki rządów Chaveza, które są dla nas częścią tradycji populistycznych rządów Ameryki Łacińskiej, to droga do władzy charakterystyczna dla Ameryki Łacińskiej i to musi zostać zrozumiane. Analiza procesu boliwariańskiego jest niemożliwa bez znajomości historii Wenezueli. Byłoby to zbyt ubogie i ograniczone, analizować to co stało się po 1999 bez zrozumienia sytuacji jakie miały miejsce w poprzednich dekadach, które poprzedziły obecną sytuację, bez informacji, że Wenezuela znacjonalizowała przemysł naftowy w latach 70-tych, bez zrozumienia, że demokracja od 1958 roku dochody z przemysłu naftowego są przeznaczane na politykę społeczną, bez zrozumienia, że prezydentami Wenezueli zawsze buli militaryści i ludzie o silnym charakterze. Militaryzm, mesjanizm i kult przywódcy mają swoje tradycje.

3. Jaką obecnie rolę odgrywają anarchiści? Co obecnie proponują dla Wenezueli?

R.U. Uważamy, że obecnie odgrywanie jakiejś roli nie jest możliwe, chyba, że chcesz stworzyć sekciarską organizację stojącą na straży anarchizmu. Tu nie chodzi o promowanie etykietek tylko o promowanie wartości, które muszą być żywotne w społeczeństwie. Zwłaszcza gdy nie ma miejsca na autonomiczne i radykalne ruchy społeczne. Wierzymy, że w każdym ruchu leży potencjał do zmiany społeczeństwa, a nie wyłącznie rządu. Dlatego w związku z tym, że nie istnieje dla nas żadna przestrzeń, albo ta przestrzeń jest niewielka ponieważ niektóre organizacje mają jakąś autonomię to staramy się iść do ludzi, którzy nie uważają się za anarchistów, ale wyznają podobne wartości. Naszą strategią jest wzmocnienie ruchów walczących z władzą tak aby walczyły nie tylko z obecną władzą, ale każdą władzą. Nie patrzymy na to czy ktoś wierzy w Chaveza czy nie. Jeżeli stawia opór w swoim miejscu pracy, wspieramy go i staramy się nakierować w stronę walki o autonomię, staramy się go przybliżyć w stronę wartości wolnościowych. W procesie takiej walki możemy promować działania anarchistyczne. Naszym głównym celem jest stworzenie przestrzeni na oddolne organizowanie się i wyeliminowanie hierarchii i autorytetu tak dalece jak jest to możliwe.

4. Nawiązując do kwestii autonomii, który z ruchów zmierza według ciebie w tym kierunku?

R.U.: W kwestii pracy, istnieje platforma, która potencjalnie może pójść w stronę walki o autonomię związków zawodowych, jest nią FADESS, wszystko dlatego, że rząd Chaveza walczy z autonomią związków zawodowych. Jest to sieć wielu związków w obrębie której zachodzą różne sprzeczności ponieważ są tam działacze, którzy promują wertykalizm, próbują powiązać to z partiami opozycyjnymi. Obecnie są tam też ludzie chcący autonomii, będziemy nadal ich wspierać i uczestniczyć w ich spotkaniach. Trudno jest mówić w Wenezueli o autonomicznych ruchach. Istnieją oczywiście takie, ale nie są one autonomiczne w stu procentach.

Drugim ruchem, który jest bliski niezależności to lokalny ruch toczący walkę od ostatnich dziesięciu lat. Koncentruje się wokół walki z górnictwem węglowym w stanie Zula. Trzy lokalne mniejszości etniczne zmagają się z zanieczyszczeniami powietrza, gleby i wody w związku z rządowym planem wydobywania większej ilości węgla. Na niektórych poziomach autonomia ruchu społecznego jest na tyle duża, że zawsze znajdzie dla niego miejsce w naszej gazecie.

Inną stroną walki z władzą są komitety obrony przed nadużyciami policji, najbardziej aktywne w stanie Lara. Takich komitetów jest dużo, ale ten w Larze idzie po najbardziej radykalnej linii, jest to Komitet Ofiar Przeciwko Bezkarności, którego korzenie sięgają 2004 roku i kwestii zabójstw dokonanych przez policję, przestępczości wśród policji i korupcji w sądach. Myślę, że jest to najciekawsza inicjatywa w ostatnich latach.

Ruch gejów, lesbijek i transseksualistów znajdował się w ciekawym położeniu kilka lat temu. Zorganizowali zupełnie niezależną demonstrację, paradę. Jednak w ostatnich latach marsz stracił na samodzielności i jest organizowany przez władze miasta Caracas. Ważne przestrzenie niezależności zostały tam utracone i ruch ten nie jest taki interesujący jak zwykł być.

5. W książce „Wenezuela: Revolution as Spectacle” wspomniałeś o stanowisku Chomsky’ego w kwestii Wenezueli. Mógłbyś opowiedzieć o relacji między Chomskym, a chavezowską Wenezuelą?

R.U.: Noam Chomsky jest amerykańskim intelektualistą, który napisał wiele ciekawych rzeczy na temat anarchizmu, które są znane, przykładem może być analiza amerykańskiej polityki zagranicznej. Jednak w ostatnich latach Chomsky wykazał podziw dla rządu Chaveza. Spędził w Wenezueli jedynie 48 godzin i jedynie spotkał się z członkami rządu i Chavezem we własnej osobie. Jego zdaniem każda grupa czy ideologia kwestionująca hegemonię USA jest dobra. Analiza Chomsky’ego na temat Wenezueli jest oparta na raportach i propagandzie rządu mówiącego o swoich „osiągnięciach” i co oczywiście zawiera wiele błędów, luk i sprzeczności. Przykładowo: Chomsky pisze, że po raz pierwszy w Wenezueli służba zdrowia jest bezpłatna co historycznie nie jest prawdą. Bardzo łatwo jest sprawdzić, że to fałsz. Nie mówię, że kiedyś służba zdrowia była lepsza lub gorsza, jedynym co chcę powiedzieć jest to, że służba zdrowia w Wenezueli zawsze była bezpłatna z powodu zysków z ropy, a co najmniej od 1958 jej finansowanie leży w obowiązku państwa. Chomsky mówi także, co również jest fałszem, że Chevez znacjonalizował wenezuelską ropę. Ropa naftowa została znacjonalizowana w 1975, a Chavez w rzeczywistości podejmuje kroki wstecz w tej kwestii. Chomsky jest bardzo źle poinformowany jeśli chodzi o Wenezuelę. Jest to typowa, akademicka, amerykańska wizja tego kraju. Faktycznie, książka, którą napisałem miała na celu zanegowanie apelu Chomsky’ego skierowanego do lewicy o naśladowanie procesu boliwariańskiego. Niestety nie po raz pierwszy Chomsky głosi tego rodzaju tezy na temat krajów będących w konflikcie z USA. Podobny pogląd miał w przypadku Kuby i krajów Bliskiego Wschodu.

6. Jakieś komentarze lub wiadomości, które chciałbyś przekazać ludziom w Niemczech?

R.U.: Za każdym razem kiedy mam możliwość rozmowy z zagranicznymi kolegami lub odwiedzam inne kraje i dzielę się naszymi poglądami na temat Wenezueli, na końcu mówię „nie wierzcie w to co mówię”. Nie mówię, że to co my mówimy naprawdę dzieje się w Wenezueli, ale zapraszamy wszystkich, nie tylko anarchistów, którzy są zainteresowani sytuacją aby zobaczyli i osądzili sami. Jedźcie do Wenezueli, jeśli możecie porozmawiajcie z ludźmi na ulicy i spróbujcie zanalizować jak najwięcej informacji żeby wyciągnąć własne wnioski. Być może jesteśmy w stanie dać ludziom trochę informacji. Mamy stronę internetową WWW.nodo50.org/ellibertario z sekcjami w kilku językach. Być może istnieją pewne teksty, które byłyby interesujące dla ludzi i mogłyby dać odmienny pogląd na to co dzieje się w Wenezueli. Zapraszamy również ludzi do obserwowania obecnej sytuacji w Ameryce Łacińskiej i spojrzeli na konflikty społeczne zachodzące wokół ropy i surowców energetycznych w krajach rządzonych przez lewicę. Zapraszamy do nawiązania kontaktu z organizacjami anarchistycznymi w celu zwiększenia wymiany informacji, relacji itd. Istnieje wiele grup w Ameryce Łacińskiej, z którymi można się porozumieć i dowiedzieć się co się dzieje.

https://cia.media.pl/smierc_chaveza

Katowice : Pikieta przeciwko podwyżce cen biletów

Kraj | Gospodarka | Protesty

Związek Syndykalistów Polski sekcja Górny Śląsk zorganizowała dzisiaj o godzinie 14:00 pikietę na ulicy Stawowej. W pikiecie udział wzięło kilkanaście osób. Mieszkańcom Górnego Śląska rozdano ponad 1100 ulotek.

Przez megafon zaproponowano alternatywy dla podwyżek cen biletów, powiedziano jaki skutek przyniesie owa podwyżka, oraz wykrzyczano różne hasła związane z podwyżką.

Niektóre z wykrzykiwanych haseł to "Drogie bilety - pełne samochodów ulice - zadymione Katowice!" czy "Stop! Stop! KZK GOP".

200 mln złotych na nagrody w ZUS

Kraj | Gospodarka | Tacy są politycy

212 574 153 zł - tyle wyniosły dla pracowników ZUS-u premie za 2012 rok. Nagrodzonych zostało ok 47 tys. pracowników. Średnia nagroda wynosi więc 4 500 zł na głowę. Dla porównania, waloryzacja emerytur wyniosła 71 zł. Z wyliczeń "Faktu" wynika, że średnia nagroda dla urzędnika była o 63 razy wyższa niż podwyżka dla emeryta. Nie mówiąc o nagrodach dla kadry kierowniczej, które z pewnością wyniosły o wiele więcej. Tymczasem polscy emeryci głodują. Gazeta podkreśla, że w ubiegłym roku podwyżka dla najuboższych emerytów i tak była dwukrotnie wyższa niż będzie w tym roku.

Wojciech Andrusiewicz, naczelnik wydziału komunikacji społecznej w ZUS twierdzi, że średnia nagroda dla pracownika wynosiła 1 060 zł, jednak przyznawano je kilkakrotnie w ciągu roku.

Szef organizacji kapitalistów: Odebrać wdowom emerytury po mężach!

Kraj | Gospodarka | Prawa kobiet/Feminizm | Prawa pracownika

Jeremi Mordasewicz, szef organizacji lobbingowej zrzeszającej kapitalistów - PKPP Lewiatan - powiedział dziś Gazecie Wyborczej, że "wdowy, które pobierają rentę po mężach powinny iść do pracy".

- Są zdrowe i sprawne. Nie może być tak, że kobieta, która pracowała całe życie, dostaje 1,6 tys. zł emerytury. A kobieta, która nie pracowała, a zmarł jej mąż, ma tyle samo. - powiedział szef organizacji broniącej interesów kapitalistów.

Renta rodzinna należy się wdowie, jeśli w chwili śmierci męża miała 45 lat. Pieniądze wypłacane są od momentu, kiedy ukończy 50 lat. Dostać je może też mąż po żonie. Renty rodzinne w sumie pobiera 1,2 mln osób. Część z nich to inwalidzi i osoby, które wychowują niepełnoletnie dzieci, a 300 tys. to wdowy.

Izrael zezwolił na poszukiwanie ropy na Wzgórzach Golan

Świat | Gospodarka | Militaryzm

Izrael zezwolił na wiercenia poszukiwawcze ropy naftowej na Wzgórzach Golan, będących przedmiotem sporu z Syrią - poinformował w czwartek dziennik "Jedijot Achronot". Licencję otrzymała izraelsko-amerykańska firma Genie Energy.

Dziennik ekonomiczny "Globes" pisze, że jednym z akcjonariuszy jest szef koncernu prasowego News International Rupert Murdoch. Z kolei doradcą projektu według gazety został były republikański wiceprezydent USA Dick Cheney.

"Przyznanie licencji na wiercenie poszukiwawcze na Wzgórzach Golan może wywołać oburzenie społeczności międzynarodowej", według której teren ten należy do Syrii i jest okupowany przez Izrael - ocenia "Globes".

Niemcy: firma Amazon używała neo-nazistów do kontrolowania pracy imigrantów

Świat | Dyskryminacja | Gospodarka | Prawa pracownika | Rasizm/Nacjonalizm

Niemiecka telewizja ARD w zrealizowanym przez siebie dokumencie, wysuwa oskarżenia o powiązania z niemieckimi neo-nazistami, wobec firmy Amazon - zajmującej się handlem online. Firma ta zatrudnia ponad 5 tysięcy imigrantów z całej Europy do pracy w swoich magazynach i centrach dystrybucji w niemczech.

Film pokazał wszechobecnych strażników firmy "Hess Security" noszących czarne mundury, buty i wojskowe fryzury. Byli oni zatrudnieni do utrzymywania porządku w hotelach i hostelach pracowniczych, gdzie mieszkali zagraniczni pracownicy. "Wielu pracowników się boi" - mówi twórca programu.

Dokument dostarcza fotograficznych dowodów wskazujących, że ochroniarze regularnie przeszukiwali sypialnie i kuchnie zagranicznych pracowników. "Mówią nam że są tu policją" - skarży się kobieta z hiszpanii.

Grecja: Kolejny rekord bezrobocia

Świat | Gospodarka

Stopa bezrobocia w Grecji ustanowiła nowy rekord - w listopadzie 2012 roku wyniosła 27 proc. To znaczny wzrost w porównaniu z tym samym okresem w roku 2011, kiedy wyniosła ona 20,8 proc. - podało w czwartek miejscowe biuro statystyczne. Według danych biura poziom bezrobocia wśród Greków zwiększył się w listopadzie również w porównaniu z październikiem 2012 roku, kiedy wyniósł 26,6 proc.

Trudną sytuacją na rynku pracy najbardziej dotknięci są ludzie młodzi; w grupie między 15 a 24 rokiem życia bezrobocie wyniosło w listopadzie 61,7 proc.

Grecja szósty rok z rzędu jest pogrążona w głębokiej recesji. W zamian za pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej greckie władze zobowiązały się wprowadzić dotkliwy program oszczędnościowy polegający na zmniejszeniu wydatków budżetowych i podwyższeniu podatków. Dotkniętych nim zostało wiele przedsiębiorstw, które musiały zakończyć lub ograniczyć działalność.

Grecja: Okupowana przez pracowników fabryka Vio.Me rozpoczyna produkcję

Świat | Gospodarka | Prawa pracownika | Protesty

 Pracownicy Vio.Me Wtorek, 12 lutego 2013 jest oficjalnie pierwszym dniem produkcji, pod kontrolą pracowników w fabryce Viomichaniki Metalleutiki (Vio.Me) w Greckich Salonikach. Oznacza to, że produkcja w tym zakładzie odbywa się bez szefów i hierarchii, planowana natomiast jest przez zgromadzenia robotników na zasadach demokracji bezpośredniej. Zespoły pracownicze zadeklarowały położenie kresu nierównemu podziałowi zasobów, będą one również miały równe i sprawiedliwe wynagrodzenie stanowione kolektywnie. Fabryka produkuje materiały budowlane, a jej pracownicy zadeklarowali, że zamierzają dążyć do produkcji tych towarów które nie są szkodliwe dla środowiska, a także w sposób który nie jest toksyczny lub obciążający.

Pracownicy Vio.Me przestali otrzymywać wynagrodzenie w maju 2011, następnie dowiedzieli się, że właściciele i menadżerowie opuścili fabrykę. Po serii zgromadzeń robotnicy postanowili, że wspólnymi siłami uruchomią i będą prowadzić zakład. Od tej pory zajmowali to miejsce i jednocześnie bronili maszyn potrzebnych do produkcji. Pracownicy starają się dotrzeć do ludzi z innych fabryk i społeczności na terenie całej Grecji, w zamian dostają oni ogromne wsparcie. To właśnie dzięki tej solidarności i wsparciu wniesiony został bardzo duży wkład w przetrwanie pracowników i ich rodzin.

Tak jak w przypadku wszystkich przejęć fabryk, kwestia początkowego finansowania produkcji jest kluczowa. Choć pieniądze przekazywane w ramach solidarności z pracownikami są wystarczające, by utrzymać przy życiu robotników z Vio.me i ich rodziny, to kapitał potrzebny do kontynuowania produkcji jest ogromny. Związek zawodowy, który stworzyli pracownicy ma plan biznesowy, który jest trwały, ale wymaga czasu „aby oderwać się od ziemi”. Te pierwsze miesiące są kluczowe, dlatego pomoc finansowa może wiele zmienić, każdy wkład jest bardzo pomocny.

Bezrobocie będzie nadal rosło

Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | Zwolnienia

Sytuacja na rynku pracy w tym roku ulegnie pogorszeniu - ostrzega wiceminister pracy Czesława Ostrowska. Ministerstwo przedstawiło w Sejmie informację o bezrobociu w Polsce.

Wiceminister zaznaczyła, że w ubiegłym roku ministerstwo zanotowało 20-procentowy wzrost zwolnień grupowych. Jak podkreśliła, w tym roku, w związku z pogorszeniem się koniunktury gospodarczej, na rynku pracy może być jeszcze gorzej. Spowolnienie gospodarcze negatywnie przekłada się bowiem na nastroje pracodawców i wielkość zatrudnienia.

Stopa rejestrowanego bezrobocia w końcu 2012 roku wynosiła 13,4 procent i była prawie o jeden procent wyższa niż rok wcześniej.

Jak to jest z tymi kosztami pracy?

Blog | Gospodarka | Prawa pracownika

Odkąd sięgam pamięcią, prasa dla przedsiębiorców trzymała jedną linię: roszczenia związków zawodowych są niezasadne, niszczą gospodarkę, jak można żądać wzrostu płac i lepszego zabezpieczenia socjalnego, gdy "koszty pracy są i tak wysokie", jedynym ratunkiem są "umowy śmieciowe", itp, itd... Powoli jednak wychodzi na jaw, że podobne twierdzenia nie są niczym innym niż propagandą lobby pracodawców.

Ludzie zaangażowani w działalność pracowniczą wiedzieli o tym od zawsze, ale miło jednak, gdy tego rodzaju informacje zaczynają się przebijać nawet w kapitalistycznej prasie. Oto interesujący fragment, z artykułu opublikowanego w "Gazecie Prawnej":

Pierwszym polskim mitem, z którym należy się rozprawić, jest przekonanie, że Polska jest krajem nieprzyjaznym przedsiębiorcom. Według tej narracji wszyscy rzucają im kłody pod nogi. Celować ma w tym państwo.

Dosyć łatwo zrozumieć, skąd wzięło się to przekonanie. Mity rodzą się zawsze z dominującego światopoglądu. I akurat u nas po 1989 r. debatę ekonomiczną zdominowało podejście mocno liberalne. Polacy tak długo byli wygłodniali wolnego rynku, że gdy ten rynek się pojawił, nie chcieli zaakceptować, że i on ma wady. Dlatego gdy wychodziły one na wierzch, zbijano je stwierdzeniem, że widocznie wolności gospodarczej jest w Polsce ciągle zbyt mało, a w urzędach, w Sejmie i rządzie okopał się stary ustrój.

Ale od przełomu minęło już z górką 20 lat. Problem polega na tym, że ta wygłoszona ex cathedra opinia o zbyt wysokich kosztach pracy to w warunkach dzisiejszej gospodarki po prostu nieprawda. Zajrzyjmy do statystyk OECD, czyli organizacji zrzeszającej najbardziej rozwinięte gospodarki zachodniego świata. Wynika z nich, że w 2010 r. koszt pracy (czyli wszystko to, co pracodawca musi zapłacić, by zatrudnić pracownika) sięgał w Polsce 10,4 dol. za godzinę. Taniej było tylko w Meksyku (6,1 dol. w 2009 r.). Natomiast cała reszta krajów OECD, i to również tych znajdujących się na podobnym do nas poziomie rozwoju, miała wyższy od Polski wskaźnik kosztów pracy. Węgierscy przedsiębiorcy płacili 11,4 dol., Estończycy 12 dol., a Czesi 14,4 dol. za godzinę. Nie mówiąc już o Niemcach (31 dol.) czy Szwedach (27 dol.), bo to, jak wiadomo, przecież straszne rzeźnie dla biznesu. Ale również rzekomo tak bardzo probiznesowych Irlandczykach (26,5 dol.) czy Amerykanach (35,4 dol.).

Można oczywiście machnąć ręką na OECD i sięgnąć do innych źródeł. Na przykład do zasobów Eurostatu. I tu według danych za 2011 r. Polska (7 euro za godzinę) już najtańsza nie jest. Ale to tylko dlatego, że w zestawieniu pojawiły się takie kraje, jak Bułgaria (3,5 euro za godzinę) oraz Litwa (5,5 euro) i Łotwa (5,9 euro), które do OECD nie należą. Reszta Europy zatrudnia jednak drożej. Średnio w Unii godzina pracy kosztuje dziś 23 euro. Czyli równo trzy razy więcej niż u nas.

Może więc żywotności mitu o drogim zatrudnianiu szukać należy nie w liczbach bezwzględnych, ale w pewnych tendencjach? Może w ostatnim czasie polscy pracownicy stali się tak roszczeniowi, że trzeba im płacić dużo więcej niż kiedyś? I może dlatego liberalni ekonomiści czują się w obowiązku, żeby uderzyć na alarm?

Kusząca myśl, ale i tu... pudło. Jest odwrotnie. Eurostat pokazuje, że koszty pracy (po odliczeniu inflacji) spadły pomiędzy 2008 a 2011 r. z 7,5 do 7,1 euro za godzinę. Podobnie było tylko na Węgrzech, Litwie i w Wielkiej Brytanii. Wszędzie indziej rosły. Można spierać się co do tego, czy akurat czas kryzysu to najlepszy okres na podwyżki. Ale to już zupełnie inna dyskusja. Niewiele mająca wspólnego z mitem o rzekomo horrendalnie wysokich kosztach pracy, które nie pozwalają polskim przedsiębiorcom oferować pracownikom stabilnych umów o pracę, a czasem nawet w ogóle zatrudniać. Koszty pracy w Polsce są niskie. Kropka.

http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/677459,najwieksze_mity_polskiej_g...

Związkowcy piszą o biurokracji na kolei

Kraj | Gospodarka

Kolejarskie związki ujawniły na stronie skk.org.pl, że centrala za rządów prezesa Karnowskiego przemieniła się w molocha biurokratycznego z kilkudziesięcioma dyrektorami departamentów, ich zastępców naczelników i szefów projektów z olbrzymimi apanażami. Od 59 tys. zł miesięcznego wynagrodzenia prezesa po ponad 30 tys. zł dla każdego z pozostałych.

Jakub Karnowski zarabia miesięcznie 59 tys. zł plus roczna premia wynosząca 6-miesięczne wynagrodzenie. Podobnie członkowie zarządu. W wysokopłatnej centrali, obliczanej przez związkowców na ok. 100 osób, utworzono kilka szczebli zarządzania. Na czele stoi 21 dyrektorów departamentów zarabiających średnio 8 średnich krajowych, oraz ich zastępcy (zarabiający ok. 30 tys. zł miesięcznie). Kolejnym szczeblem zarządzania jest 7 dyrektorów zarządzających z podobnymi pensjami.

Prywatne kliniki żerują na publicznych szpitalach

Kraj | Gospodarka

Prywatne kliniki żerują na publicznych - informuje Dziennik Gazeta Prawna. Wybierają sobie najłatwiejszych i najtańszych w leczeniu pacjentów. Ciężej chorych odsyłają do placówek publicznych. Pierwsze mają zyski i noszą miano zaradnych. Drugie muszą się zadowolić długami i satysfakcją z dobrze wykonanej roboty.

Dariusz Timler, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Mikołaja Kopernika w Łodzi, a jednocześnie ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i dyrektor Centrum Urazowego, mówi, że w jego szpitalu problem jest dość dotkliwy. – Duży szpital publiczny, mający centrum urazowe lub szpitalny oddział ratunkowy, jest w sytuacji bez wyjścia: ma obowiązek przyjąć pacjenta, którego życie znalazło się w niebezpieczeństwie – wyjaśnia. Jeśli nie, na głowę zwalają się telewizja i prokurator, a nie wiadomo, co gorsze. Przyjmują więc chorych jak leci, a potem walczą w sądzie z Narodowym Funduszem Zdrowia o pieniądze za nadwykonania.

Związki odwołały strajk generalny na Górnym Śląsku. Będą rozmowy

Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | Strajk

Pięć zespołów roboczych ma zająć się postulatami wysuwanymi przez komitet protestacyjno-strajkowy, powołany przez największe na Górnym Śląsku centrale związkowe. 11 marca, z udziałem przedstawicieli rządu, będą kontynuowane rozmowy na temat związkowych żądań.

Wyznaczenie terminu kolejnych rozmów na 11 marca oznacza, że nie dojdzie - przynajmniej do tego czasu - do zapowiadanego ostrzegawczego strajku generalnego w regionie.

To najważniejsze ustalenia po środowym kilkugodzinnym spotkaniu w Katowicach, na którym ze związkowcami rozmawiała delegacja rządowa pod przewodnictwem wicepremiera ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego. Obydwie strony pozytywnie oceniły przebieg rozmów.

Co trzecie dziecko w Polsce rodzi się w biedzie

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Gospodarka | Ubóstwo

Co trzecie dziecko w Polsce rodzi się w biedzie lub nędzy. 132 tys. rodziców, którym w tym roku urodzi się dziecko, otrzyma z tego tytułu dodatek socjalny wypłacany najuboższym - informuje "Rzeczpospolita", powołując się na prognozy resortu pracy.

Polska to nie jest kraj dla młodych. Są dyskryminowani, a to prowadzi m.in. do masowych emigracji - twierdzą specjaliści. W 2013 r. urodzi się w naszym kraju ok. 390 tys. dzieci. Blisko 35 proc. z nich przyjdzie na świat w rodzinach, w których miesięczny dochód na osobę nie przekracza 539 zł. To poziom pozwalający zaspokoić jedynie podstawowe potrzeby życiowe. Tzw. minimum egzystencji, wynosi ok. 500 zł na osobę. Jednorazowy dodatek socjalny to obecnie 1000 zł.

Ekstremalna bieda dotyka rodzin mających na utrzymaniu czworo lub więcej dzieci. Nie dojada w nich co czwarte dziecko. Osoby zajmujące się w gminach pomocą rodzinom wyliczają, że aby te najbiedniejsze przeżyły, trzeba je wspomagać w podstawowych rzeczach: zakupie odzieży, podręczników czy opału.

To dzieci i ich młodzi rodzice płacą najwyższą cenę za polską transformację. Dowodzą tego dane GUS. W powtarzanych co roku badaniach widać prawidłowość: skrajnym ubóstwem najbardziej zagrożone są młode rodziny, zwłaszcza wielodzietne. Ubóstwo w Polsce dotyczy głównie młodych. To mit, że dotyka głownie starszych.

Kanał XML