Kraj

Gorzów Wlkp. - Jedzenie Zamiast Bomb

Kraj
2012-01-17 12:00
2012-01-17 14:00

Po raz drugi w tym roku w Gorzowie Wielkopolskim odbędzie się akcja rozdawania darmowych posiłków potrzebującym . Miejsce i czas akcji :
17.01.12 (wtorek)
godz. 12:00
Dworzec Główny

Roche Polska zwolniła działacza związku - rozpowszechniona praktyka fikcyjnego samozatrudnienia na celowniku ZSP

Kraj | Prawa pracownika

W dniu 19 grudnia ub. r., firma farmaceutyczna Roche Polska bez przyczyny zwolniła z pracy działacza Związku Syndykalistów Polski. Polecenie wpłynęło bezpośrednio z korporacyjnej centrali w Szwajcarii. Aktywiście kazano natychmiast opuścić miejsce pracy i nie podano mu powodów zwolnienia na piśmie.

Zwolnienie nastąpiło tuż po publikacji w prasie szeregu artykułów na temat działalności społecznej zwolnionego. Z racji braku przekonującego powodu zwolnienia, wydaje się, że decyzja była związana z jego aktywnością w ZSP.

Nasz kolega walczy o przywrócenie do pracy, ale nie tylko. Walczy również o uznanie swojego statusu jako pracownika firmy, oraz wypłacenia wszystkich świadczeń, które mu się należą. Praca bez normalnej umowy jest standardową praktyką stosowaną przez Roche Polska. Gdy zwolniony pracownik starał się o uzyskanie stałej umowy o pracę, powiedziano mu, że ma stać się ostatnią osobą zatrudnioną na stałą umowę w firmie.

Korupcja w przydzielaniu koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego

Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | Tacy są politycy

- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała siedem osób, w tym trzech pracowników Ministerstwa Środowiska w związku z korupcją przy udzielaniu koncesji na poszukiwania gazu łupkowego - poinformował wiceszef warszawskiej prokuratury apelacyjnej Waldemar Tyl. Jak dodał, chodzi o trzech pracowników Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych Ministerstwa Środowiska. ABW zatrzymała też pracownika Państwowego Instytutu Geologii i trzy osoby z firm ubiegających się o koncesje.

W ostatnich latach Ministerstwo Środowiska wydało ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego w Polsce. Mają je m.in.: Exxon Mobil, Chevron, Marathon, ConocoPhillips, Talisman Energy, PGNiG, Lotos i Orlen Upstream. Wiercenia w poszukiwaniu niekonwencjonalnego gazu wykonały m.in. PGNiG, Orlen Upstream, Talisman Energy i Lane Energy. Planowane są prace w kolejnych miejscach, głównie w pasie od wybrzeża Bałtyku w kierunku południowo-wschodnim, do Lubelszczyzny. Drugi obszar potencjalnych poszukiwań to zachodnia część Polski, głównie woj. wielkopolskie i dolnośląskie. (PAP)

Warszawa: Napaść policji na autonomiczną przestrzeń inicjatyw 'Syrena'

Kraj | Represje

Zdemolowanie drzwi, agresja, wyzwiska - tak przebiegala interwencja policji w autonomicznej przestrzeni inicjatyw 'Syrena' przy ulicy Wilczej 30 w Warszawie.

W niedziele, 8 stycznia 2012r. w Syrenie odbywalo sie spotkanie z przedstawicielami bialoruskiego ruchu antyautorytarnego. W ramach spotkania prowadzona byla dyskusja i wyswietlane byly filmy o politycznej sytuacji opozycji na Bialorusi. O godzinie 19:30, w trakcie pokazu, na teren budynku wtargnela policja. Okolo 15 funkcjonariuszy wtragnelo do srodka po tym, jak sierzant Kamil Obydź wywazyl drzwi wejsciowe.

Osoby przebywajace wewnatrz budynku i proszace o wyjasnienia spotkaly sie z fizyczna przemoca, agresja i wyzwiskami. Wyzej wspomniany sierzant Obydź wbiegl do jednego z pomieszczen, gdzie zwyzywal i uderzyl jedna z bedacych tam osob. Odmowiono podania przyczyny interwencji, by dopiero pod naciskiem osob oburzonych zaistniala sytuacja przedstawic trzy sprzeczne wersje - wszystkie wyssane z palca.

Po spisaniu danych wszystkich obecnych na miejscu, które trwało ok. półtorej godziny, funkcjonariusze opuścili teren Syreny. Akcja policji była skandaliczna. Ilosc funkcjonariuszy i sposob ich dzialania byly totalnie niewspolmierne do rzekomego powodu wtargniecia na teren budynku. Brutalna interwencja zmusiła legalnie przebywającego w Polsce, nieposzukiwanego działacza antyautorytarnej białoruskiej opozycji, do ucieczki przez okno. Użycie przez nich bez ostrzeżenia tzw. środków przymusu bezpośredniego, w tym wypadku fizycznej przemocy, było zupełnie nieuzasadnione. Wszystkie osoby przebywające na terenie Syreny zachowywały się spokojnie. Niespójność podawanych przez funkcjonariuszy podstaw prawnych przeprowadzonych działań pozwala nam sądzić, że całe wydarzenie było chaotyczną próbą zastraszenia, kolejnym przykładem bezprawnego wtargnięcia i poczucia bezkarności władzy w przypadku użyciu przemocy, oraz przyjemności w upokarzaniu osób, nad którymi "strażnicy porządku publicznego" niezaprzeczalnie czują wyższość.

Umowy śmieciowe cofnęły nas do XIX w.

Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | Publicystyka | Tacy są politycy

Poniżej rozmowa z inspektorem pracy Marcinem*, o tym jak wspólnym wysiłkiem państwa, pracodawców i pracowników cofnięto w Polsce stosunki pracy do XIX w.
*Na prośbę rozmówcy, wieloletniego pracownika PIP, jego imię zostało zmienione a nazwisko pozostaje do wiedzy redakcji.

Juliusz Ćwieluch: – Polacy spędzają w pracy najwięcej czasu spośród wszystkich społeczeństw europejskich. Komentatorzy ekonomiczni pieją z zachwytu. Powinni?

Marcin, inspektor z Państwowej Inspekcji Pracy:
Jeśli podoba im się XIX-wieczny porządek ekonomiczny, to jak najbardziej. Ale później ludzie uznali, że praca powinna przebiegać w godnych warunkach, nie może być wyniszczająca i powinna być sprawiedliwie opłacana. I wszystko to zapisano w nowoczesnych kodeksach pracy.

- Mamy chyba taki.

Polski Kodeks pracy jest, rzeczywiście, bardzo nowoczesnym dokumentem. Ma tylko jedną wadę – jest martwy. A konkretnie został uśmiercony przez bardzo inteligentnych i sprawnych prawników. Trzeba dodać, że stało się to za ogólnym przyzwoleniem. W połowie lat 90., kiedy zaczęło się psucie prawa, to sami pracownicy naciskali na pracodawcę, żeby wyjść spod opieki Kodeksu pracy. Teraz pewnie niejeden z nich chętnie wróciłby pod ten parasol.

- Gdzie znaleziono furtkę?

W Kodeksie cywilnym. Występuje tam rodzaj umów, nazwanych umową-zleceniem. Pierwotnie była ona przeznaczona do prowadzenia interesów drugiej osoby – mam jakiś zakładzik i powierzam panu prowadzenie moich interesów. Zawieram z panem umowę-zlecenie. I ktoś się dopatrzył, że istnieje taka klauzula w Kodeksie cywilnym, która pozwala podciągnąć pod te umowy czynności różne. Chodzi o tzw. umowy inaczej nienazwane. I – w dużym uproszczeniu – dzięki temu kruczkowi udało się zastosować przepisy dotyczące zlecenia do kwestii świadczenia pracy.

- A dlaczego pracownikom tak się to spodobało?

Bo w krótkiej perspektywie na tym zyskiwali. Pracodawca mógł im płacić więcej, skoro sam płacił za ich pracę mniej. Dzięki bowiem zastosowaniu tych przepisów nie musiał na przykład oddawać haraczu do ZUS w wysokości prawie 50 proc. wynagrodzenia.

- Składkę na ZUS nazywamy haraczem, a przecież ZUS to emerytury dla nas, ale i dla naszych rodziców, dziadków.

To pracodawcy zaczęli nazywać ją haraczem, bo na początku transformacji sztucznie utrzymywany był system odziedziczony po PRL. To pracodawca opłacał całość składki emerytalnej i rentowej. Pracownik tylko odprowadzał zaliczkę na podatek dochodowy. To logiczne, że pracodawca, który całkowicie ponosił ciężar składek, szukał drogi ucieczki przed ZUS, przed kosztami ubezpieczeń społecznych. A te umowy dawały taką możliwość.

- Czyli był to rodzaj porozumienia między pracodawcą a pracownikiem: ty wychodzisz z systemu, w efekcie ja będę mniej płacił, więc podzielę się z tobą tym, co zaoszczędzę na – co tu dużo mówić – oszukaniu państwa.

To jest wariant pozytywny. Innym, częstszym, było postawienie człowieka pod ścianą. Pracodawca zawsze jest stroną silniejszą. Wystarczy, że postawił ultimatum: słuchaj, kolego, od jutra nie przychodzisz do firmy, niestety, nie stać mnie na zatrudnianie ciebie. Ale mogę zlecić ci jakąś robotę. Konkretnie będziesz robił to samo, w tym samym miejscu, za mniej więcej te same pieniądze.

- Niektórzy na wyjściu z ZUS zyskiwali.

Niektórzy tak. Tym, którzy dużo zarabiają, zawsze się podoba, jak mogą zarabiać jeszcze więcej. Mówimy o dobrze płatnych specjalistach, którzy poszli w tzw. samozatrudnienie.
Ale ktoś wymyślił, że można pójść jeszcze dalej. Tak powstały firmy jednoosobowe. Zaczęło się to w branży pracowników fizycznych, zwłaszcza w budowlance. Specjaliści typu hydraulik, elektryk zakładali własną działalność gospodarczą i na własny rachunek robili nadal to samo na rzecz tego samego pracodawcy, zawierając z nim umowę o świadczeniu usług. To było jak epidemia, bo kto nie szedł w tym kierunku, skazany był na porażkę. Po prostu przestawał być konkurencyjny.

- Spójrzmy na to inaczej: ludzie uczyli się samodzielności, nie byli skazywani na jednego pracodawcę i jego kaprysy.

Takie formy zatrudnienia zaburzyły równowagę pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Pracodawca nie miał żadnych zobowiązań wobec dawnych pracowników, a obecnych samodzielnych podmiotów gospodarczych. W efekcie pojawiły się problemy z podstawowymi normami, choćby w kwestii BHP i higieny pracy. A państwo szybko zauważyło, że skoro część społeczeństwa wymyka się spod oskładkowania, to trzeba coś z tym fantem zrobić.

- No i co zrobili?

Umowę-zlecenie, która była najpowszechniejszą i nadal jest najpowszechniejszą formą pozapracowniczego zatrudnienia, obciążyli składkami. W efekcie od tych dochodów odprowadzane są normalne składki na ubezpieczenie społeczne. Część składek od umowy-zlecenia to składki obowiązkowe typu ubezpieczenie emerytalne, ubezpieczenie rentowe, natomiast część jest dobrowolna. Miało to na celu, po pierwsze, oskładkowanie tych kwot. A po drugie, ograniczenie zawierania umów cywilnoprawnych w miejsce umowy o pracę.

- Rozumiem, że prawnicy również nie próżnują i ciągle potrafią czymś zaskoczyć inspektora pracy?

To prawda. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której Kowalski zarabia 1,5 tys. zł, a odprowadzane od tego wynagrodzenia składki oscylują na poziomie 7 zł. Mechanizm jest dosyć skomplikowany, więc posłużę się przykładem. Rejestruje pan w urzędzie gminy działalność gospodarczą jako Bolko Agencja Ochrony. Zatrudnia pan dziesięciu Kowalskich do ochrony jakiegoś obiektu. Zawiera pan z nimi umowy-zlecenia na ochronę tego obiektu za 100 zł za miesiąc pracy.

- Przecież to nierealna stawka. Rozumiem, że resztę dostaną pod stołem.

Pod stołem nie. To ryzykowne i karalne. Wystarczy w krajowym rejestrze sądowym zarejestrować spółkę z o.o. Bolko Bis, której jest pan jedynym właścicielem i jednocześnie prezesem zarządu. Jako prezes, działając w imieniu tej spółki, zawiera pan z tymi dziesięcioma Kowalskimi kolejne umowy. Tym razem na powiedzmy 1,4 tys. zł za chronienie tego samego obiektu. Ale przedkłada pan im do podpisania oświadczenie, że ponieważ są już zatrudnieni w firmie Bolko i tam odprowadzają składki na ubezpieczenie społeczne, wobec tego nie są zainteresowani objęciem ich ubezpieczeniem w firmie Bolko Bis. I tak przy płacy rzędu 1,5 tys. zł, oskładkowana kwota to zaledwie 100 zł. Wszystko to w świetle prawa. A co najśmieszniejsze, to takie umowy podpisywane są również przy ochronie nieruchomości podmiotów państwowych.

- W przetargach wygrywa najtańszy. A na ludziach najłatwiej się oszczędza.

Oczywiście. Umowy te zawiera się tylko i wyłącznie w tym celu, aby ograniczyć pewne wydatki związane z zatrudnieniem pracownika, takie, jak choćby koszt badań lekarskich, szkoleń BHP, urlopów wypoczynkowych. Nie płaci się za pracę w godzinach nadliczbowych i szereg innych rzeczy. Zleceniobiorca, o ile w umowie-zleceniu nie zawarto jakichś dodatkowych warunków, tak naprawdę nie jest uprawniony do żadnych świadczeń pracowniczych. Nie przysługuje mu urlop macierzyński, wychowawczy, ojcowski. Nie ma prawa do okresu wypowiedzenia, jaki przysługiwałby mu w ramach przepisów Kodeksu pracy.

- A może nasz Kodeks pracy jest przeregulowany i dlatego pracodawcy nie chcą zatrudniać według tych przepisów, po prostu nie stać ich na to?

Zależy, z kim chcemy się porównywać. Jeśli z krajami rozwiniętymi, to nie. Francuski kodeks pracy nawet wizualnie jest cztery razy grubszy od polskiego, w Niemczech poza kodeksem istnieje szereg porozumień ze związkami zawodowymi na poziomie regionalnym i federalnym. W obu tych krajach liczba klauzul ochronnych również jest znacznie większa. Obiektywnie rzecz biorąc, polski Kodeks gwarantuje pracownikowi sporo praw albo – jak mówią pracodawcy – przywilejów. I katalog ten jest rozszerzany, jak chociażby w kwestii urlopów macierzyńskich czy ojcowskich. Stale wydłużający się okres urlopu macierzyńskiego, urlop ojcowski, dodatkowy urlop na prawach urlopu macierzyńskiego, możliwość skrócenia wymiaru czasu pracy w okresie, w którym pracownik jest uprawniony do urlopu wychowawczego.

Z punktu widzenia pracodawcy to obciążenie. Ale z punktu widzenia populacji to niezbędne zmiany, które mają poprawić naszą dzietność. Inaczej gospodarkę dobije niż demograficzny. Nie można wyjmować sporej części społeczeństwa spod regulacji prawa pracy, bo wszyscy za to zapłacimy.

- A kto jest najbardziej narażony na to wyjęcie spod ochrony?

Z moich obserwacji wynika, że po pierwsze, młodzi i wchodzący na rynek. Równie często osoby o niższych kwalifikacjach zawodowych. Jest jeszcze jeden niuans. Zatrudnienie pozapracownicze nie daje możliwości nabywania jakichkolwiek uprawnień. Można mieć przepracowanych 10 lat i nigdy nie być pracownikiem w świetle prawa.

- Na szczęście do walki z patologią rynku pracy mamy was.

Teoretycznie tak. Teoretycznie, bo choć mamy narzędzia prawne, to okazuje się, że nieskuteczne. Art. 22, par. 1 z indeksem 1 mówi wyraźnie: „Zatrudnienie w warunkach określonych w paragrafie pierwszym jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy. Bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy”. Czyli niezależnie, czy my sobie nazwiemy ją umową-zleceniem, umową o dzieło czy jakąkolwiek inną, jeżeli ktoś jest zatrudniony w miejscu wskazanym przez pracodawcę, za wynagrodzeniem i pod jego kierownictwem, to zawsze powinien być to stosunek pracy. Jeszcze jest dodatkowo indeks 2: „Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną, przy zachowaniu warunków pracy określonych w paragrafie pierwszym”.

Tyle teoria. W praktyce orzecznictwo Sądu Najwyższego mówi o nadrzędnej roli woli stron. Czyli w momencie, w którym obydwie strony zgodnie zdecydowały się na zawarcie umowy cywilnoprawnej, chociaż warunki mogłyby przemawiać za tym, że praca jest wykonywana w warunkach pracowniczych, to powództwo jest oddalane. Moim zdaniem sąd przyjmuje fałszywą przesłankę, że obydwie strony są równe.

- Ktoś pracuje 15 godzin przez siedem dni w tygodniu i nie można mu tego zabronić, bo to lubi.

No, tak. Jeżeli jest trudna sytuacja na rynku pracy, wiadomo, że nie znajdzie pan zbyt wielu osób, które odważyłyby się na podważanie woli pracodawcy. Zresztą, jeżeli ktoś zaproponuje panu wybór: albo umowa-zlecenie, albo brak pracy, to tak naprawdę wyboru nie będzie. Jeśli jednak stwierdzę, że wspólnej woli stron nie było, mogę skierować sprawę na drogę sądową. Z powództwem mogę wystąpić nawet bez zgody Kowalskiego, którego zmuszono do zmiany formy zatrudnienia. Oczywiście sąd w pierwszej kolejności zapyta pana Kowalskiego, czy on jest w ogóle zainteresowany ustaleniem, jaki jest jego stosunek pracy. Na co Kowalski z reguły mówi: nie, i po sprawie. Nie ma się co dziwić, że w skali jednego województwa jest to raptem kilka spraw rocznie.

- W której branży jest najwięcej patologii pracy?

O branży budowlanej mógłbym długo opowiadać. Zwłaszcza o zawieraniu fikcyjnych umów o dzieło, które już wypisane czekają w szafce na przyjście kontroli. Inspektor pracy żąda przedłożenia dokumentów, które potwierdzają stosunek prawny łączący pracodawcę z osobą pracującą na jego budowie, i oczywiście dostaje takie umowy, według których okazuje się, że ktoś jest pierwszy dzień albo tydzień w pracy. W budowlance tak się porobiło, że robotnicy bardzo często nie wiedzą, na jakiej podstawie są zatrudnieni. Werbują ich do konkretnej pracy niewielkie firmy podwykonawcze. Ustalają z nimi stawkę i później się ich pozbywają.

-Do tanga trzeba dwojga.

To prawda, że wielu tak zatrudnionym osobom jest to na rękę. Nie są zainteresowane formalnym zatrudnieniem, bo na przykład pobierają zasiłek. Albo straciły już prawo do zasiłku, ale mogą korzystać z innych świadczeń socjalnych, których wysokość uzależniona jest od dochodu na członka rodziny. Bywa, że są to osoby, których dochód zajęty byłby przez komornika albo fundusz alimentacyjny. Zdarza się, że ktoś ma się stawić w zakładzie karnym. Trudno się dziwić, że tacy ludzie nie skarżą się na warunki, a pracodawcy nie zadają zbyt wielu pytań.

- Ale pan może je zadawać. Może pan wiele. Przecież inspektor pracy ma uprawnienie prokuratorskie.

Nie mogę przeszukiwać szafek pracodawców, czy nie pochowali tam jakichś lewych umów. Pracodawca ma obowiązek na moje żądanie wydać odpowiednie dokumenty. A jak mówi, że ma je u księgowej, to przecież nie aresztuję go i nie pojadę na przeszukanie do księgowej. Na rynku funkcjonują firmy, które wykonują ogromne kontrakty, a pracuje tam pięć osób na etatach. Wiele osób o tym wie. Niewielu to dziwi.

- A kto jeszcze w ogóle może liczyć na etat?

Właściwie tylko administracja państwowa, budżetówka, służby, administracja samorządowa. Wysoko kwalifikowana kadra specjalistyczna. Ale także pracownicy większych, szanujących się firm, w których dobre imię firmy stanowi, że nie narusza się podstawowych norm i stara się zatrudniać zgodnie z Kodeksem pracy.

- A może tak musi być, bo państwo jest słabe i nie ma narzędzi.

Gdyby tak było, to pewnie byśmy nie rozmawiali. Ale już w latach 70. umowy cywilnoprawne funkcjonowały powszechnie w tzw. obrocie chałupniczym. Nazywano je umowami o pracę nakładczą. Mówimy o prostych zajęciach typu składanie długopisów, zszywanie ścierek. I nasz ustawodawca co prawda nie przypisał im uprawnień wynikających ze świadczenia pracy w ramach Kodeksu pracy, jednakże upoważnił Radę Ministrów do wydania rozporządzenia o zakresie stosowania do tych umów prawa pracy. To jest dosyć szeroka ochrona, bo zapewnia w pewnym zakresie urlopy wypoczynkowe, ochronę związaną z macierzyństwem i ochronę czasu pracy. Takie elementarne rzeczy.

Dlaczego do tej pory żaden z ustawodawców nie wpadł na pomysł, żeby w analogiczny sposób wprowadzić do Kodeksu pracy regulacje dotyczące umów cywilnoprawnych typu umowa-zlecenie, umowa o dzieło? Tym bardziej że taka możliwość zapisana jest w art. 303 par. 2 Kodeksu pracy.

- No właśnie, dlaczego?
Nie wiem, może po tym wywiadzie ktoś odpowie.

Źródło: tekst pojawił się w internetowym wydaniu tygodnika "Polityka"

"Rozdęty socjal" po polsku

Kraj | Prawa pracownika | Tacy są politycy

Tylko 16% polskich bezrobotnych otrzymuje zasiłki. W starych krajach UE pobiera je nawet 80% osób, które straciły pracę.

„Dziennik Gazeta Prawna” omawia obecną sytuację w kwestii bezrobocia i uprawnień do zasiłków. W roku 2012 w 110 powiatach na 314 (mniej więcej 1/3 powierzchni Polski) bezrobotni uprawnieni do zasiłków będą otrzymywali je przez 12 miesięcy, a w pozostałych przez 6 miesięcy. Zasiłek wypłacany jest przez rok w tych regionach, gdzie stopa bezrobocia była w końcu czerwca poprzedniego roku o ponad 50% wyższa od średniej krajowej.

To nie koniec „optymistycznych” informacji. Z danych GUS wynika, że w listopadzie 2011 r. w całym kraju tylko 305 tys. osób bezrobotnych otrzymywało zasiłki – było to tylko 15,9% ogółu bezrobotnych. – „Większość zarejestrowanych stanowią osoby długotrwale bezrobotne, które nie spełniają kryteriów branych pod uwagę przy przyznawaniu zasiłków” – mówi gazecie prof. Urszula Sztanderska z Uniwersytetu Warszawskiego. Wedle danych GUS w listopadzie w urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 965 tys. długotrwale bezrobotnych, a więc pozostających w rejestrach ponad 12 miesięcy w okresie ostatnich dwóch lat.

Raport NIK: Krytyka wrocławskiej izby wytrzeźwień

Kraj

Wnioski pokontrolne NIK we wrocławskiej izbie wytrzeźwień są druzgocące: Pacjentom nie zapewniano w niej nawet "minimalnych warunków pobytu". Nie sprawowano nad nimi dostatecznego nadzoru. A przyjmowano ludzi, którzy w ogóle nie powinni się w niej znaleźć.

Obraz izby, jaki wyłania się ze wstępnego raportu NIK, przeraża. Najpoważniejsze zarzuty dotyczą zaniedbań personelu i kierownictwa placówki z ul. Sokolniczej. Przede wszystkim braku dostatecznego nadzoru nad pacjentami. W 2011 r. zmarło tam aż sześć osób. Do najdrastyczniejszych wypadków doszło w lipcu, gdy w izbie powiesił się 50-letni mężczyzna, i we wrześniu, gdy spłonęła kobieta przypięta pasami do łóżka. Oba tragiczne wydarzenia miały miejsce mimo zainstalowanego monitoringu. Z naszych ówczesnych ustaleń wynikało, że podgląd widoku z kamer był jedynie w gabinecie dyrektora i lekarza. Pierwszego jednak nigdy w nocy w izbie nie było. A drugi zwykle przychodził na zmianę, zamykał się w pokoju i szedł spać, bo rano miał dyżur w szpitalu.

Kraków: Lider w edukacji zamyka szkoły

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Tacy są politycy

Za tworzenie przyjaznej przestrzeni dla rozwoju edukacji w listopadzie 2011 roku Miasto Kraków zostało uhonorowane certyfikatem „Samorządowego Lidera Edukacji”. Prestiżową nagrodę odebrała Zastępca Prezydenta Miasta Krakowa Anna Okońska-Walkowicz. Teraz zapowiada ona drastyczne reformy: zamykanie szkół i cięcie wydatków na oświatę. Działania te w wielu sferach nie pozwolą szkołom na prawidłowe pełnienie podstawowych zadań.

Budżet Krakowa na edukację wynosi 1 mld 143 mln złotych. Z tej kwoty 675 mln stanowi subwencja oświatowa, czyli pieniądze przekazane bezpośrednio z budżetu państwa. Resztę czyli około 468 mln złotych dokłada Kraków z własnych środków. Zdaniem pani prezydent kwota ta jest stanowczo za duża. Dla porównania warto przytoczyć, iż na pensje miejskich urzędników z budżetu Krakowa przeznaczono 1,2 mld złotych.

Bytom: Strajk uczniów technikum zawieszony

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Protesty

W dniu 2 stycznia, uczniowie Technikum Elektronicznego w Bytomiu w proteście przeciwko decyzjom władz, prowadzącym do zamknięcia szkoły, rozpoczęli strajk okupacyjny. Władze tłumaczą decyzję oszczędnościami. Uczniowie domagają się m.in. odstąpienia od podziału szkoły na dwie części. Jak napisali uczniowie o powodach swojego protestu:

Władze Bytomia chcą zamknąć Technikum elektroniczne tłumacząc się oszczędnościami! Nie pozwólmy na to, aby garstka ludzi decydowała o edukacji młodych obywateli. Nie pozwólmy zburzyć tradycji obchodzącej niedługo 60-lecie szkoły – jednej z najlepiej wyposażonych placówek w mieście, która ciągle się rozwija. Chcą pozbawić nas rodzinnej atmosfery i zbudować „moloch”, którego przeogromna liczebność oraz brak przygotowania pochłonie cały trud włożony w wychowanie i naukę młodzieży. Wartość naszych specjalistycznych, niezbędnych do zajęć pracowni to blisko 700000 zł, z czego większość to dochody własne. Urzędnicy oszacowali koszt przeniesienia na zaledwie 32000 zł! Jesteśmy zintegrowaną społecznością ludzi młodych i mamy prawo do własnej szkoły! Prosimy wszystkich ludzi, organizacje, media, absolwentów i uczniów innych szkół o wsparcie nas w walce o szkołę, w walce z brakiem poszanowania młodych obywateli! Dziś my prosimy, jutro to wy możecie prosić. – Uczniowie technikum nr 4.

Poznań: Odszkodowania za bezprawne zatrzymania

Kraj | Represje | Ruch anarchistyczny

Kilkudziesięciu anarchistów jakiś czas temu zablokowało wjazd na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, "Odzyskujemy miasto", "Miasto to nie firma" - to hasła które związane były mni. z planami ewikcji squatu rozbrat. Zatrzymani byli bici, kopani i wyzywani, a potem przez kilka godzin przetrzymywani na komisariacie. Trzej anarchiści dostaną teraz odszkodowanie za bezprawne pozbawienie wolności, złożyli skargi na policjantów, które jednak zostały odrzucone.

Policja tymczasem wniosła o ukaranie ich za nieopuszczenie zbiegowiska mimo wezwań funkcjonariuszy. Sąd jednak 35 anarchistów uniewinnił. Stwierdził, że w ogóle nie powinni być osądzani pod takim zarzutem. Trzech anarchistów dostało też zarzuty za napaść na policjantów. Ale oni też zostali uniewinnieni. Sumy odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie nie są wielkie: 800 zł, 1 tys. i 1,5 tys. zł.

Rzecznik policji Andrzej Borowiak w oświadczeniu przesłanym „Gazecie” napisał: - Policja działała zgodnie z prawem i w jego obronie.

Szczecin: Spotkanie dotyczące kampanii "Szczecin bez Futra"

Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | Kultura
2012-01-15 17:00
2012-01-15 19:00

15 stycznia 2012r. (niedziela), godzina 17.00, wstęp wolny
Społeczny Infopunkt Alert, ul. Śląska 34, Szczecin

Basta! - Szczecińska Inicjatywa Na Rzecz Zwierząt zaprasza na styczniowe spotkanie z weganizmem dotyczące kampanii „Szczecin Bez Futra”.

Program wydarzenia:

Godzina 17.00
Zapraszamy na wegański poczęstunek oraz wymianę poglądów w miłym towarzystwie. Gorąco zachęcamy do współtworzenia spotkania, poprzez przyniesienie wegańskich potraw i smakołyków. Podczas spotkania będzie można wesprzeć działania na rzecz zwierząt i promocję weganizmu.
*wszystkie potrawy muszą być wegańskie: nie mogą zawierać żadnych składników pochodzenia zwierzęcego: mięsa (również mięsa ryb), tłuszczu zwierzęcego (masło, niektóre margaryny, smalec), mleka i jego przetworów, jajek, żelatyny, lecytyny, laktozy i konserwantów pochodzenia zwierzęcego.

Godzina 17.30
Film: ”Stan oblężenia”

Polska-Hiszpania
rok produkcji: 2011
Reż: Xavier Bayle
Muzyka: Rafał Iwański a.k.a. X-Navi:ET
Montaż: Anna Pilewicz

”Zwierzęta zamknięte w miastach i na fermach, szalejące w klatkach i w środkach komunikacji, podczas czynności rutynowych i na wystawach, zwierzęta płacące cenę cywilizacji, sprzedawane jak minerały, zniewolone, zwierzęta pokryte futrem i piórami, i w krawatach. Podróż po świecie żywego towaru. Historia rzeczy, kiedy rzeczy są tym co umiera. Stan oblężenia dla wszystkich gatunków.”

Godzina 18.00
Omówienie kampanii: Szczecin Bez Futra

Basta! Szczecińska Inicjatywa Na Rzecz Zwierząt rozpoczęła kampanię „Szczecin Bez Futra” – jej głównym celem jest zlikwidowanie przemysłu futrzarskiego w województwie zachodniopomorskim oraz uświadamianie szczecinianom, jak wielką wagę mają dokonywane przez nich wybory dotyczące ubrań, których produkcja wiąże się z cierpieniem zwierząt.

W ramach spotkania omówienie założeń kampanii i przybliżenie niektórych celów, między innymi Pracownia Hodowli Zwierząt Futerkowych na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym oraz planowane budowy kolejnych ferm norek w gminie Nowogard i Myślibórz. Będzie można również dowiedzieć się jak pomóc organizatorom w kampanii.

Dyskusja

Organizatorzy:
Basta! - Szczecińska Inicjatywa Na Rzecz Zwierząt wege-szczecin@wp.pl / facebook
Społeczny Infopunkt Alert w Szczecinie www.facebook.com/infopunktalert

Patronat medialny: Empatia.pl www.empatia.pl

 1

Zmiana listy leków refundowanych: Kto zarobi dzięki państwowej kasie?

Kraj | Tacy są politycy

Przed świętami, ministerstwo zdrowia opublikowało na swojej stronie internetowej uzupełnioną listę leków refundowanych, która ma obowiązywać od 1 stycznia. Nowa lista była bardzo złą wiadomością dla niektórych koncernów farmaceutycznych, które do tej pory korzystały z państwowych dopłat do swoich produktów, zyskując dzięki temu dominującą pozycję na rynku. Dotyczy to m.in. firm Roche i Abbott, które sprzedają paski do glukometrów z których korzystają cukrzycy, by mierzyć poziom cukru we krwi. Tych pasków używało około 80% pacjentów.

Paski przestały być sprzedawane na ryczałt (3,2 zł) a przechodzą na częściową odpłatność. Cena najtańszych wyniesie ok. 11 zł. Ktoś, kto nie będzie chciał zmieniać glukometrów musi być przygotowany na duże wydatki – paski firm Roche i Abbott bez refundacji kosztują ok. 50 zł. W tej sprawie firma Roche opublikowała protest, licząc na zmianę niekorzystnej dla siebie decyzji.

Warszawa: Odbyl sie pogrzeb Jolanty Brzeskiej

Kraj | Lokatorzy

Dziś, spod budynku przy ul. Nabielaka 9 w Warszawie, gdzie kiedyś mieszkała Jolanta Brzeska – zamordowana działaczka na rzecz praw lokatorów – wyruszył marsz milczenia poświęcony jej pamięci. Uczestnicy pochodu nieśli plansze z portretami Jolanty, oraz hasła związane z walką o prawa lokatorskie, której się poświęciła. Były też liczne transparenty i wieńce przygotowane przez organizacje lokatorskie działające w Warszawie, w tym Komitet Obrony Lokatorów, oraz Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, którego działaczką była Jolanta Brzeska.

Przed południem, kondukt dotarł do kościoła przy ul. Chełmskiej, gdzie odbyła się msza za zmarłą. Następnie ciało zostało pochowane na Cmentarzu Południowym w Antoninowie. Mimo, iż marsz odbył się w godzinach popołudniowych w dniu roboczym, zgromadził ponad 100 osób.

Mimo, że śledztwo w sprawie śmierci Jolanty trwa ponad 9 miesięcy, do dziś nie przyniosło żadnych rezultatów. W sprawie opieszałości prokuratury odbywały się już protesty, o których pisaliśmy m.in. tutaj.

Materiał wideo nagrany przez TVN Warszawa.

Jarosław: Policjantka, która skatowała zatrzymaną, postawiona w stan oskarżenia

Kraj | Represje

O przekroczenie uprawnień oskarżyła policjantkę z Jarosławia prokuratura. Funkcjonariuszka odpowie przed sądem za pobicie w komendzie Małgorzaty Jabłońskiej. Akt oskarżenia przeciwko Ewelinie B. został przygotowany przez Prokuraturę Rejonową w Przemyślu. - Został wysłany do sądu - mówi Jacek Staszczak, wiceszef prokuratury i autor oskarżenia.

Policjantce grozi do 3 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy. Jej przełożeni zawiesili ją w czynnościach służbowych. B. ma odebraną broń i legitymację policyjną.

Aktem oskarżenia objęta jest tylko policjantka, choć - jak twierdziła pobita kobieta - w komendzie pastwiło się nad nią czterech funkcjonariuszy. Wobec trzech pozostałych śledztwo umorzono, prokuratura nie dopatrzyła się w ich czynach przestępstwa.

Funkcjonariusze do tej pory twierdzili, że Jabłońska sama się pobiła, bo rzucała się po ścianach w komendzie.
- Oskarżenie policjantki świadczy o tym, że to, co mówiła dotychczas pani Jabłońska nie było jej imaginacją - komentuje Henryk Streit, adwokat Małgorzaty Jabłońskiej.

Służby mogą czytać nasze SMS-y

Kraj | Tacy są politycy | Technika

Polecenie ujawnienia "treści wiadomości tekstowych" miała wydać Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadząca śledztwo w sprawie dwóch dziennikarzy. Jeśli to prawda, to znaczy, że polskie służby mogą naruszać naszą prywatność na niezwykłą skalę, wykraczającą poza możliwości, jakie powinna dawać i tak kontrowersyjna retencja danych.

Retencja danych, czyli przechowywania informacji o wykonywanych przez nas połączeniach telefonicznych. Te dane są następnie udostępniane na każde żądanie służb specjalnych, policji, prokuratury i sądów. Retencja danych w Polsce jest kontrowersyjna, bo służby mają zbyt swobodny dostęp do zachowanych danych, bez kontroli sądu lub prokuratora, na podstawie specjalnego interfejsu.

Teraz jednak okazuje się, że może dochodzić do sytuacji, kiedy służby uzyskują dostęp do danych nieobjętych retencją. W przypadku sieci telefonicznych dane objęte retencją to np. numer telefonu, czas połączenia czy stacje przekaźnikowe, w zasięgu której znajdowali się wykonujący i odbierający połączenie. Służby nie powinny mieć natomiast dostępu do treści SMS-ów... teoretycznie.

Kanał XML