Ruch anarchistyczny
Londyn: Spotkanie z Jeffem Monsonem
robotnik miesiąca, Wto, 2012-03-06 19:10 Świat | Antyfaszyzm | Ruch anarchistycznyNiestety Jeff Monson odwołał spotkanie w Londynie z przyczyn osobistych. Przesyła przeprosiny i obiecuje, że odwiedzi Londyn jeszcze w tym roku.
Spotkanie radykalnej ofensywy antykapitalistycznej
Akai47, Pon, 2012-03-05 10:14 Kraj | Ruch anarchistycznyW miniony weekend, odbyło się na terenie Polski międzynarodowe spotkanie organizacji planujących kontrofensywę przeciw rządowi i kapitałowi. Działacze radykalnych organizacji anarchosyndykalistycznych i antyautorytarnych spotkali się, aby omówić strategię eskalacji protestów społecznych i akcji bezpośrednich w całej Europie. W zamkniętym spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele ruchów radykalnych z Grecji, Włoch, Austrii, Ukrainy, Niemiec, Holandii, Hiszpanii i Portugalii. Ze względów bezpieczeństwa, miejsce spotkania nie zostało ujawnione.
Wśród tematów znalazły się dyskusje o tym, jak znaleźć słabe punkty w strukturze lokalnych władz, jak skutecznie podejmować akcje bezpośrednie przeciw bankom i korporacjom, jak zapewnić bezpieczeństwo przed policyjnymi represjami podczas masowych demonstracji. Omawiano też stosowane w różnych krajach techniki policyjnych oddziałów do tłumienia zamieszek, kwestie związane z bezpieczną infrastrukturą sieciową i zdecentralizowaną strukturą organizacyjną. Wyznaczono punkty uderzenia w system kapitalistycznego bezprawia.
W niektórych krajach, aktywiści traktują dnień 31 marca jako dzień próby. Najprawdopodobniej, dojdzie tego dnia do zamieszek i przejęcia kluczowych obiektów w czterech lub pięciu z tych krajów.
31 Marca - Dzień Gniewu Społecznego
Yak, Sob, 2012-03-03 16:27 Kraj | Protesty | Ruch anarchistycznyW dniu 31 marca odbył się DZIEŃ GNIEWU SPOŁECZNEGO. Demonstracja rozpoczęła się o godz. 13:00 na pl. Zamkowym. Była wyrazem naszej wściekłości na antyspołeczną politykę rządu.
Zobacz zdjęcia z demonstracji.
Demonstracja była skierowana przeciw wszystkim przejawom spychania coraz szerszych warstw społeczeństwa w ubóstwo i sytuację bez żadnych perspektyw rozwoju. Przeciw likwidacji mieszkalnictwa komunalnego, masowej likwidacji szkół publicznych w całej Polsce, pozbawianiu bezrobotnych ubezpieczenia zdrowotnego, podwyższania wieku emerytalnego powyżej spodziewanej długości życia i prób likwidacji ostatnich przepisów chroniących jeszcze w jakikolwiek sposób prawa tych, którzy nie posiadają żadnych środków do życia oprócz swojej siły roboczej.
Wśród poruszanych na demonstracji tematów była również komercjalizacja edukacji.
Data demonstracji zbiegła się z końcem okresu ochronnego przeciw eksmisji na bruk. W tym okresie należy spodziewać się zmasowanych akcji eksmisyjnych, dalszego nasilania się bezprawnego przejmowania kamienic wraz z "żywym inwentarzem" przez mafię powiązaną z rządzącą ekipą Hanny Gronkiewicz-Waltz i jej marionetkami, Massalskim, Mossakowskim, Stachurą i pozostałą gromadą krwiopijców, którzy nie nasycili się jeszcze ogromem tragedii, których stali się przyczyną, starając się przekształcić Warszawę w jeden wielki prywatny folwark, gdzie człowiek nie znaczy nic.
Historia argentyńskiego anarchosyndykalizmu do II Wojny Światowej
drabina, Czw, 2012-03-01 23:09 Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny Koncepcje socjalistyczne zaczęły się rozwijać w Argentynie już w połowie XIX wieku, czyli w czasach walki z tyranią Juan Manuela Usasa, czego największym apologetą w ówczesnych czasach stał się pisarz i poeta Esteban Echeverría[1].
Jednakże socjalizm nie zakorzenił się w Argentynie zbyt mocno, albowiem wkrótce oddał on prym anarchizmowi, który w Argentynie pojawił się relatywnie szybko, bowiem pierwsze grupy anarchistyczne w Argentynie powstawać zaczęły jeszcze w czasach funkcjonowania pierwszej Międzynarodówki, zaś argentyńskich ruch robotniczy, nieistniejący jeszcze wówczas, zaczął się kształtować właśnie na podstawie postanowień MSR. Dzięki szybkiemu rozwojowi oraz faktowi, iż socjalistyczne organizacje w Argentynie, pomimo początkowych sukcesów, aż do pierwszej, lub nawet drugiej dekady XX wieku nie odgrywały większej roli, ruch anarchistyczny zapewnił sobie hegemoniczną pozycję wśród robotników przemysłowych i rolnych, do takiego stopnia, iż E. Lopez Arango oraz D. Abad de Santilán przyznali, iż w Argentynie niemal wszyscy robotnicy byli anarchistami[2].
Historia ruchu związkowego w Argentynie, który był jednym z najbardziej bojowych, najlepiej zorganizowanych i największych ruchów związkowych na świecie, przypomina historię organizacji robotniczych z innych państw tego regionu. Pierwszymi organizacjami robotniczymi w Argentynie były stowarzyszenia pomocy wzajemnej, spośród których najważniejszą organizacją było koło znane, jako „San Crispin” składające się z szewców[3]. Pierwszą organizacją o charakterze stricte związkowym był związek drukarzy z Buenos Aires powstały w 1857 roku i znany był on, jako „Sociedad Tipografica Bonaerense”, który w latach 70-tych przynależał do I MSR. W historii zapisał się on jako pierwszy organizator strajków w Argentynie (1871 i 1872) oraz jako pierwszy związek, który rozpoczął wydawanie (acz na krótko) swego pisma noszącego tytuł: „El Obrero Tipografico”. Jednakże w 1878 roku doszło do rozłamu w organizacji, z której wystąpili bardziej bojowo nastawieni robotnicy i utworzyli oni własny związek: Union Tipográfico[4].
Przełomowymi dla ruchu robotniczego w Argentynie były dwa wydarzenia z lat 80-tych XIX wieku: strajk pracowników sklepów na południu kraju oraz dwa zwycięskie strajki w 1889 roku. Pierwsze wydarzenie, w którym sklepikarze zażądali podwyżek, chociaż zakończone porażką, dało bardzo silny impuls dla pozostałej części proletariatu, inicjując tym samym falę strajkową, która objęła Argentynę w latach 80-tych XIX wieku. Drugie wydarzenie, czyli zwycięskie strajki z 1889 roku (strajk 3 tysięcy stolarzy oraz 6 tysięcy murarzy), zakończyły się spektakularnymi zwycięstwami oraz dały one początek rozwojowi „sociedades de resistencia”, które wkrótce staną się podstawową komórką FOA. Mniej więcej właśnie od lat 80-tych XIX wieku możemy mówić o rosnących wpływach anarchistycznych w argentyńskim ruchu związkowym, którzy wkrótce całkowicie go zdominowali. Wówczas też w Argentynie, głównie w Rosario oraz Buenos Aires, powstało około 15 grup anarchistycznych, co umożliwiło powstanie Anarchistycznej Konfederacji, wydającej pismo La Anarquia. Równolegle tworzone były Centra Badań Społecznych, zazwyczaj noszące imiona znanych i cenionych anarchistów, obok nich powstały centra kulturowe, biblioteki oraz wolne szkoły inspirowane pedagogiką Ferrera[5].
Wyrazem rosnących wpływów anarchistów było założenie w 1886 roku związku piekarzy, którego statut napisał E. Malatesta, niezwykle wówczas zaangażowany w rozwój ruchu związkowego. Piekarze zorganizowali swój pierwszy strajk w 1888, po którym wkrótce zastrajkowali także kolejarze. To m.in. właśnie te dwa strajki przyczyniły się do narastania fali strajkowych w Argentynie, albowiem już w roku następnym strajków wybuchło 15[6].
Dla rozwoju anarchizmu w Argentynie ogromne znaczenie posiadały zmiany gospodarcze, jakie zaszły w tym kraju i konsekwencje, jakie z nich wynikły. Argentyna, bowiem była państwem, w którym jeszcze do połowy XIX wieku dominowało rolnictwo nastawione głównie na rynek wewnętrzny. Jednakże z biegiem lat zaczęło to ulegać zmianie. W coraz większym stopniu rolnictwo nastawione było na eksport, głównie wełny, wołowiny oraz zbóż.
Jedną z konsekwencją tych zmian gospodarczych była rozbudowa kolei, portów, chłodni. Obok nich powstało wiele nowych zakładów tekstylnych, przetwórni mięsa oraz cukrowni. Równocześnie władze Argentyny podejmowały wzmożone wysiłki by zachęcić zagraniczny kapitał do inwestowania w tym państwie, (co czynił głównie brytyjski kapitał), przy jednoczesnym zachęcaniu do migrowania do Argentyny. W ciągu ćwierćwiecza populacja kraju wzrosła z 2 milionów (1869) do ponad 4 milionów (1895)[7]. Ogromną grupę wśród emigrantów przebywających do Argentyny, stanowili uciekinierzy polityczni, którzy uciekali ze Starego Kontynentu w obawie przed represjami, jak np. wielu komunardów uciekających z Francji. Przede wszystkim jednak to emigranci z Hiszpanii oraz Włoch przywozili do tego państwa ideały anarchistyczne. To też głównie obcokrajowcy, najczęściej Hiszpanie oraz Włosi, byli animatorami argentyńskiego ruchu anarchistycznego. Do najważniejszych spośród nich zaliczyć możemy: E. Malatestę, P. Goriego, J. Craghe’go, J. Prata, J. Camba.
Choć dynamika gospodarcza wydawała się sprzyjać poprawie jakości życia mas, to w rzeczywistości życiowe standardy, w tym również mieszkaniowe (pomimo masowej migracji, nie budowano nowych kwater, co dostarczało pretekstu właścicielom kamienic do stałego podwyższania – i tak bardzo wysokich – czynszów), stale ulegały pogorszeniu. Głównymi, bowiem beneficjentami szybkiego rozwoju gospodarczego byli brytyjscy kapitaliści oraz lokalni oligarchowie. Chłopi oraz robotnicy w najmniejszym nawet stopniu niczego nie zyskali, wręcz przeciwnie, bowiem „dane z roku 1905 wskazują, że 60% robotników z Buenos Aires otrzymywało wypłaty poniżej minimum koniecznego dla przeżycia czteroosobowej rodziny”[8].
Równolegle pogarszały się warunki pracy, zwłaszcza warunki pracy robotników rolnych, których traktowano niczym niewolników (do tego stopnia, iż zdarzało się, że wojsko wyłapywało „zbiegów” z plantacji[9]) bądź chłopów pańszczyźnianych, których za nieposłuszeństwo karano chłostą.
Warunki pracy robotników miejskich były nie wiele lepsze. Nie istniały bowiem żadne przepisy regulujące warunki pracy, wobec czego nie rzadko zdarzało się, iż pracę robotnicy rozpoczynali około 5 rano i kończyli ją po 18. W powszechnym użyciu był system kar oraz dyscypliny. W dodatku nadzwyczaj częstą praktyką było wypłacanie pensji nie w gotówce, acz w specjalnych bonach, które honorowano jedynie w lokalnych sklepach, najczęściej należących do pracodawcy. Wielu pracowników nie mogło nawet opuszczać miejsc pracy, jak np. sklepikarze w Rosario, którzy za dnia sprzedawali towar, a w nocy spali w sklepie.
Powyżej opisana sytuacja oraz warunki pracy i życia, powodowały przyrost nastrojów oporu oraz buntu. Tworzono w tym celu liczne organizacje, określane czasem mianem „stowarzyszeń oporu”[10]. Początkowo dominowali wśród nich socjaliści, acz z powodu przejawiania przez nich coraz silniejszych tendencji ku reformizmowi, znalazły się one najczęściej pod bezpośrednim wpływem anarchizmu, który jako ruch zaczął się rozwijać w Argentynie niezwykle szybko, m.in. za sprawą ogromnej migracji do Argentyny. Najbardziej znaną organizacją tego okresu było założone w 1876 roku Centrum na rzecz Propagandy Robotniczej, które wydawało pismo „El Descamisado”.
W latach 90-tych XIX wieku anarchizm był już niezwykle mocno zakorzeniony wśród robotników, o czym najdobitniej świadczy liczba anarchistycznych syndykatów w Buenos Aires – na 27 ogółem istniejących związków, 26 miało charakter anarchistyczny. Nie sposób również nie wspomnieć, iż anarchistyczna prasa posiadała ogromny nakład a ruch anarchistyczny był wówczas obecny niemal na każdej płaszczyźnie życia społecznego, poprzez tworzenie przez apologetów wolności: kawiarni, szkół, bibliotek, organizowaniu potańcówek, czy wystawianiu sztuk teatralnych. Dlatego też niemal całe życie intelektualne, kulturowe oraz naukowe w Argentynie w niedługim czasie rozwijało się pod wpływem anarchizmu, co pośrednio wpływało także na postrzeganie roli syndykatów, które zdaniem E.L. Arango winne być: „związkami walki, centrami kultury, forum myśli, wyrazicielami wszelkich nadziei, które łączą się z odpowiedzią na problemy społeczne”[11].
Do najważniejszych ówczesnych tytułów prasowych zaliczyć możemy: El Perseguido, La Protestę, Humaę, La Batallę oraz El Oprimido, jednakże w tym okresie anarchiści wydawali ponad 30 różnych tytułów prasowych: dzienniki oraz tygodniki, wśród których 8 wydawano po włosku, zaś 3 po francusku. W samym Buenos Aires istniało 2 dzienniki anarchistyczne: La Protesta wydawana rano oraz La Batalla wydawana wieczorem[12].
Istniała wówczas powszechna zgoda wśród działaczy związkowych, co do konieczności scalenia ruchu zawodowego i utworzenia ogólnonarodowej federacji anarchosyndykalistycznej. Jeszcze w 1896 roku podjęto ku temu pierwszą próbę, kiedy to 12 anarchistycznych syndykatów zorganizowało konferencję, na której uznano strajk generalny za najważniejsze narzędzie służące do wyzwolenia proletariatu. Co wydaje się być ważniejsze, argentyńscy anarchiści pragnęli wcielić w życie to postanowienie wzywając do strajku generalnego podczas strajku kolejarzy na linii Buenos Aires – Tolosa.
Powyższe wydarzenie, będące efektem wzrostu aktywności związków zawodowych, doprowadziło w końcu do podjęcia bardziej zdecydowanych prób utworzenia ogólnokrajowej federacji. Rónolegle założeno pismo La Organisación, które wydawane było wspólnie przez kilka syndykatów. W końcu wysiłki te zaowocowały zorganizowaniem konferencji 21 maja 1901 roku z udziałem delegatów 30 związków zawodowych, reprezentowanych przez 50 delegatów, z takich miast jak: Buenos Aires, La Plata, Rosario, Santa Fe, Córdoba, Tucamán, Tandil, Chivilcoy, Banfield[13]. Powołano wówczas FOA (Federaci?n Obrera Argentina) – Federację Robotników Argentyny.
Najbardziej zażarta dyskusja toczyła się pomiędzy anarchistami a socjalistami i dotyczyła kwestii: centralizmu, legalizacji, arbitrażu a także preferowanych metod walki, czyli czy związek winien zaadaptować bojkot oraz sabotaż. W dyskusji tej kluczową rolę odegrał włoski anarchista Pietro Gori, któremu udało się ostatecznie przekonać część socjalistów do anarchistycznego stanowiska, co umożliwiło wypracowanie wspólnego programu. Pomimo tego żaden anarchista nie został wybrany do Komitetu Administracyjnego nowego związku[14]. Podjęto również decyzję o utworzeniu oficjalnego organu federacji, którym stał się La Organización Obrera.
Niemal natychmiast po powstaniu federacja wezwała do strajku generalnego, jako odpowiedź klasy robotniczej na otworzenie ognia przez policję do części delegatów przybyłych na konferencję. Rok później całą Argentynę objął strajk piekarzy. Do pozostałych ważnych strajków zorganizowanych przez związek, w jego pierwszych latach funkcjonowania zaliczyć można: strajk w przemyśle cukierniczym w Rosario (1901) oraz strajk pracowników sklepów w Buenos Aires (1902 i 1904).
Na radykalizację proletariatu i wzrost nastrojów rewolucyjnych, władze odpowiedziały zezwoleniem stosowania broni palnej przez łamistrajków, zaś policja rozpoczęła falę wzmożonych represji, zatrzymując, więżąc oraz torturując wielu działaczy związkowych[15]. Pomimo tego, ruch anarchosyndykalistyczny dalej rozwijał się w Argentynie.
Do momentu otwarcia II kongresu FOA w 1902 roku do federacji dołączyło kolejnych 20 syndykatów. Równocześnie jednak, na wskutek niemożności zorganizowania federacji wedle własnej wizji, 19 socjalistycznych syndykatów opuściło federację dokonując de facto rozłamu, jednocześnie umożliwiając zdominowanie związku przez anarchistów i unifikację FOA pod czarno-czerwonym sztandarem. Sama organizacja dalej rosła w siłę: nim nastąpił rozłam, FOA reprezentowało 47 organizacji robotniczych, które reprezentowało 76 delegatów. Po rozłamie w organizacji pozostało 36 grup, z czego 17 działało w Buenos Aires (i liczyło łącznie 7,630 członków)[16]. Ponadto wkrótce do federacji dołączył m.in. 15 tysięczny Związek Kierowców Autobusów i Tramwajarzy. Do najważniejszych decyzji podjętych na kongresie zaliczyć możemy: zasadę o nie podejmowaniu współpracy z Partią Socjalistyczną, o stosowaniu bojkotu, o utworzeniu agencji zatrudnienia, zaś lokalne federacje uznano, jako zarodek przyszłego społeczeństwa anarchokomunistycznego[17].
Sytuacja w kraju była coraz bardziej napięta. W samym tylko 1901 roku do wielu strajków, jak np. marynarzy rzecznych pracujących na rzece Paraná, dokerów w San Nicolás, Ramallo, Ensenada, Bahía Blanca i Rosario, pracowników cukrowni w Rosario, piekarzy, robotników robiących płaszcze przeciwdeszczowe w Buenos Aires. Władze sięgały po coraz brutalniejsze i bardziej bezpośrednie metody represji. Z drugiej strony, poprzez stosowanie represji, władzom nie udało się zapobiec wybuchowi kolejnej fali strajkowej, której zwieńczeniem były dwudniowe zamieszki w Buenos Aires, Rosario oraz Bahia Blanca. Eskalacja konfliktu się pogłębiała, gdyż w odpowiedzi na te zajścia, władze wydały zgodę na możliwość deportacji każdego, kto nie podporządkuje się władzom.
Było to tzw. „Ley de Residencia” i zgodnie z zapisami ustawy:
Art. 1 władza wykonawcza może nakazać deportację z terytorium kraju każdego cudzoziemca skazanego prawomocnym wyrokiem przez sądy zagraniczne lub będącego ściganym za przestępstwa;
Art. 2 władza wykonawcza może nakazać deportację wszystkich obcokrajowców, których zachowanie zagraża bezpieczeństwu narodowemu lub zakłóca porządek publiczny[18].
Naturalnie przepisy te wykorzystywane były głównie jako oręż wymierzony przeciw zorganizowanemu światu pracy, zarówno przeciwko anarchistycznym organizacjom, jak i socjalistycznym, a obowiązywały one długo, bo aż do II Wojny Światowej. Pomimo tego i wbrew oczekiwaniom władz, nie zdołały one zniszczyć ruchu anarchistycznego.
To z kolei wywołało reakcję FOA, która wezwała do strajku generalnego w całym kraju. Był on udany. Doprowadził, bowiem do sytuacji, w której niemal cała gospodarka Argentyny stanęła[19], pokazując tym samym siłę, potencjał i energię drzemiącą w strajku generalnym i możliwości wykorzystania go, jako rewolucyjnego narzędzia. Stanowiło to również demonstrację siły argentyńskich anarchosyndykalistów, którzy pokazali dzięki temu swoją realną siłę, zasięg a jednocześnie moc płynącą z solidarności oraz pomocy wzajemnej.
Państwo w obawie przed wybuchem rewolucji i chroniąc kapitał sięgnęło po jeszcze brutalniejsze, szersze i bardziej prymitywne represje oraz demonstrację siły – do centrum Buenos Aires wkroczyło wojsko. Co prawda, ostatecznie władze stłumiły trwający strajk generalny, lecz jak już pisałem – uwypuklił on siłę drzemiącą w strajku generalnym oraz w solidarności robotniczej, dostarczając anarchosyndykalistom niezbędnego doświadczenia, umożliwiającego im podjęcia skuteczniejszej walki oraz dokonania niezbędnych zmian w strukturze organizacyjnej.
Podczas III Kongresu FOA, odbywającego się w 1903 roku, i w którym udział wzięło 80 delegatów dyskutowano głównie nad wprowadzoną ustawą deportacyjną. Obok tej kwestii stoczono także dyskusję dotyczącą strajku generalnego i jego wykorzystania, którego zwolennik Alberto Ghiraldo dostarczył szeregu argumentów na jego korzyść. Zadecydowano także o wystąpieniu przeciw spółdzielniom, które oskarżono o osłabianie ducha rewolucji społecznej[20].
Należy dodać również, iż niemal cały okres hegemonii anarchosyndykalizmu w łonie argentyńskiego ruchu zawodowego, naznaczony został dyskusją teoretyczną pomiędzy Diego Abadem de Santillánem a Pellicer Paraire. Pierwszy optował za tym, aby podstawową komórką związku zawodowego były lokalne „sociedad de resistencia”, o charakterze przemysłowym lub branżowym. Santilán optował za to za tworzeniem branżowych federacji, o charakterze ekonomicznym, wyrażającym potrzeby ekonomiczne i prowadzących robotników do walki w ramach systemu kapitalistycznego[21].
Tymczasem fala strajkowa trwała nadal, zaś FOA koncentrowała się na walce o skrócenie czasu pracy oraz poprawie warunków bytowych proletariatu. Często zresztą dochodziło do starć pomiędzy strajkującymi a łamistrajkami lub/i policją, która brutalnie pacyfikowała wiele wystąpień, strzelając do tłumu, w wyniku czego ginęło wiele osób, zarówno mężczyzn, kobiet oraz dzieci. Między innymi w wyniku ostrzału strajku w Rosario 1 maja 1904 roku zginął 10-letni chłopiec, co wywołało kolejny strajk generalny, który ogarnął cały kraj i który został stłumiony dopiero po wysłaniu wojska na ulice większości miast. Zresztą Rosario, określone przez V. Albę mianem „anarchistycznej twierdzy”, było świadkiem bardzo dramatycznych starć robotników z policją kolejno w latach 1904, 1905 i 1907[22].
Postępująca radykalizacja proletariatu, ubożenie i wyzysk mas oraz represje ze strony państwa i kapitału powodowały, iż anarchosyndykalizm stał się dominującym ruchem w łonie całego argentyńskiego proletariatu. To z kolei doprowadziło do tego, iż podczas IV kongresu FOA w 1904 roku, organizacja została przekształcona w Fédéración Obrera Regional Argentina (FORA). Trudno jest o jednoznaczne wskazanie przyczyn zmiany nazwy organizacji, lecz Robert J. Alexander, amerykański badacz ruchu związkowego, anarchistycznego i komunistycznego, uważał, iż zmiana ta została podyktowana chęcią wyzbycia się „narodowego” charakteru organizacji przez anarchistów, a taki charakter sugerowała nazwa Federacja Robotników Argentyny[23]. Zmiana nazwy na FORA, miała na regionalistyczny i internacjonalistyczny charakter organizacji.
Równocześnie przyjęto deklarację (określaną mianem „Paktu Solidarności”), zgodnie z którą za najważniejszy cel związku uznano propagowanie oraz urzeczywistnienie anarchokomunizmu[24], przy jednoczesnym odejściu od podstawowego pryncypia anarchosyndykalizmu: w deklaracji nie przypisano syndykatom żadnej pozytywnej roli w porewolucyjnym ładzie. Stanowisko to argumentowano przekonaniem, iż skoro związki stanowią naturalną reakcję proletariatu na kapitalizm i ofensywę kapitalistów, tak, więc można je było uznać za „dziecko” systemu kapitalistycznego oraz jego element. Wobec tego, jak przekonywali argentyńscy anarchiści, ich zachowanie w porewolucyjnym ładzie byłoby równoznaczne z zachowaniem pewnych kapitalistycznych elementów[25].
Stanowiło to istotną innowację w doktrynie anarchosyndykalistycznej, gdyż owszem argentyńscy anarchiści uznawali związki zawodowe za bardzo skuteczne, ważne oraz konieczne narzędzie w rewolucyjnej walce. Podobnie jak europejscy anarchosyndykaliści aprobowali słuszność walki ocele doraźne i wykorzystywania każdej nadarzającej się okazji do promowania anarchizmu i prowadzenia „gimnastyki rewolucyjnej”. Nie dostrzegali jednak w nich „zarodka” przyszłego społeczeństwa wychodząc z założenia, iż nowe społeczeństwo wymaga nowych instytucji. Stąd też za podstawową jednostkę federacji uznano „sociedades de resistencia”. Drugie novum, jakie niosło za sobą powstanie FORA była jednoznaczna deklaracja ideologiczna: europejscy anarchosyndykaliści byli podzieleni, co do tego, czy syndykaty winne być otwarcie anarchistyczne (w obawie przez izolacją) czy otwarte i formalnie apolityczne (co znowu rodziło obawę przed „rozcieńczeniem” wpływów anarchistycznych), najczęściej wystarczało im by anarchosyndykaliści w nich dominowali. Argentyńczycy poszli jednak o krok dalej. Uznali, iż nie tylko konieczna jest jednoznaczna deklaracja co do celu i natury federacji, ale także zachęcanie robotników do zajmowania się również polityką, w tym wypadku walką o komunizm wolnościowy. Pragnąc inaczej ująć to zagadnienie, można rzec, iż tym, co wyróżniało argentyński anarchosyndykalizm od europejskiego, to zanegowanie przez argentyńskich anarchistów samowystarczalności syndykalizmu.
Określono także strukturę organizacji. Jak już wspominałem, podstawową jednostką organizacyjną było „sociedades de resistencia”, które tworzone miały być przez „lokalne społeczności” danej branży lub przemysłu na danym obszarze. Wyżej stały federacje lokalne, następnie regionalne, a następnie FORA. FORA posiadała własny komitet wykonawczy składający się z 9 członków, wybieranych podczas kongresu FORA[26].
V kongres stanowił przełom dla działalności FORA. Reprezentowanych było na nim: 53 „sociedad de resistencia”, 5 lokalnych federacji, 1 federacja branżowa oraz 41 niezrzeszonych w żadnej federacji zrzeszonych w żadnej federacji „sociedad de resistencia”. Jednym z ważniejszych postanowień tego kongresu, było zaaprobowanie zorganizowania konferencji dla związków zawodowych z Ameryki Południowej, zalecono również, aby każde „sociedad de resistencia” część swego budżetu przeznaczało na tworzenie wolnych bibliotek, wydawania prasy, artykułów, książek, etc. Uznano także bojkot oraz label za kolejne metody walki[27].
Bez wątpienia jednak najważniejszym postanowieniem było zadeklarowanie, iż zadaniem związku jest propagowanie zasad anarchokomunizmu i uznanie ich za podstawę celów i filozofii FORA.
Jeżeli jednak jesteśmy przy V Kongresie i postanowieniu o zorganizowaniu konferencji międzynarodowej, należy zaznaczyć, iż argentyńscy anarchiści byli na tym polu niezwykle zaangażowani. Udało im się zorganizować szereg tego typu spotkań, jak np. Międzynarodowy Kongres Związków Drukarzy w 1907 roku, który miał miejsce w stolicy Argentyny.
Federacja rozwijała się jeszcze bardziej dynamicznie, o czym świadczy fakt, iż już podczas kongresu w 1906 roku reprezentowanych było 105 syndykatów[28]. Rzecz jasna wynikało to ze wzmożenia akcji strajkowych, której zwieńczeniem w tym okresie było wezwanie do 24 godzinnego strajku generalnego w 1907 roku, który zorganizowany został w celu wymuszenia wprowadzenia 8 godzinnego dnia pracy. Standardowo jednak, państwo odpowiedziało brutalnością, zabijając wielu robotników m.in. podczas szturmu wojsk na siedziby związkowe w Bahia Blanca[29].
W samym tylko roku 1907, oprócz strajku generalnego, doszło do 231 strajków[30], w których udział wzięło 169 tysięcy robotników[31], a wśród których za najważniejszy uznać możemy strajk czynszowy w Buenos Aires, polegający na odmowie płacenia czynszów przez lokatorów, do momentu obniżenia – horrendalnych – czynszów. Strajk cieszył się ogromnym poparciem i bardzo szybko wciągnął niemal całą klasę robotniczą stolicy Argentyny, obejmując ponad 120 tysięcy osób, a następnie nawet inne miasto, jak np. Rosario czy Bahía Blanca[32].
Federacja |
Liczba syndykatów |
Buenos Aires |
25 |
Rosario |
15 |
Santa Fe |
4 |
La Plata |
12 |
Tucamán |
6 |
Entrerriana |
4 |
Mendoza |
5 |
Tabela 1: Liczba syndykatów w poszczególnych federacjach w 1908 roku | Źródło: Robert J. Alexander – A history…, s. 24
Nieustanne napięcie, setki strajków, ogromna siła FORA i zasięg ruchu anarchosyndykalistycznego, który zdołał wytworzyć własną kontrkulturę, powodowały, iż większość argentyńskich anarchosyndykalistów wierzyło w bliskość nadchodzącej rewolucji. Wyjątkowo z anarchistami zgadzały się władze, które w obawie przed rewolucją stale wzmagały represje oraz burżuazja, która w swej prasie nieustannie wzmagała nagonkę na anarchistów oraz FORA, m.in. poprzez przypisywanie organizacji przeprowadzenia każdego niemal zamachu w Argentynie.
1 maja 1909 roku doszło do kolejnej masakry robotników podczas pierwszomajowej demonstracji. Policja otwierając ogień do demonstrujących robotników zabiła 8 z nich i ciężko raniła 40. Niemal natychmiast FORA wezwała do strajku generalnego, który poparty został przez socjalistyczne UGT, w którym udział wzięło przeszło 250 tyś. osób[33]. W jego wyniku kraj został sparaliżowany. Pomimo tego, iż anarchosyndykaliści oraz socjaliści stworzyli wspólny komitet strajkowy, posiadali odrębne żądania. Socjaliści domagali się przede wszystkim dymisji Falcona i jego ukarania, anarchiści z kolei uważali ten postulat za daremny, argumentując swoje stanowisko przekonaniem, iż nie ważne, kto by zajął jego miejsce i tak postąpiłby identycznie, zaś reżim burżuazyjny nie byłby w stanie wymierzyć „sprawiedliwości”. Dlatego zamiast żądać dymisji Falcona, anarchiści domagali się zwolnienia aresztowanych podczas obchodów 1 maja oraz zgody na otwarcie zamkniętych centrów pracy[34].
Pomimo brutalności władz próbujących stłumić ten strajk (aresztowano m.in. 20 tysięcy robotników, zamknięto wszystkie biura związkowe, zabito trzech liderów związkowych podczas aresztowania), po ośmiu dniach jego trwania, państwo skapitulowało. Zwolniono wszystkich zatrzymanych oraz ponownie otwarto lokalne związkowe[35]. Ten niewątpliwy sukces przysporzył FORA kolejnych zwolenników, w postaci zrezygnowanych socjalistów z UGT, którzy masowo zaczęli przechodzić do FORA.
Zabicie przez Szymona Radowickiego pułkownika Ramona Falcona, , głównodowodzącego wojskami masakrującymi robotników podczas demonstracji 1 majowej sprokurowało wprowadzenie przez państwo stanu wyjątkowego, w czasie którego ponownie zamknięto wszystkie lokale FORA oraz zawiesiły wydawanie prasy anarchistycznej, w tym również – posiadającej ogromny nakład – La Protesty (jego miejsce wkrótce zajął inny dziennik: La Batallia)
W obliczu bezprecedensowej brutalności oraz skali represji, FORA zapowiedziała strajk generalny na 25 maja 1910 roku, który miałby zmusić rząd do uchylenia aktu wprowadzającego stan wyjątkowy, zwolnienia więźniów politycznych oraz zakończenia wojskowej okupacji. 13 Maja, w celu zapobiegnięcia wybuchowi strajku, rząd podjął decyzje o aresztowaniu wszystkich czołowych działaczy związkowych, dziennikarzy anarchistycznych oraz innych aktywistów, co doprowadziło do aresztowania ponad 20 tysięcy osób[36]. Aresztowano cały Komitet Wykonawczy FORA, redakcję La Protesty oraz La Batalla, zaś 14 maja wprowadzono stan wyjątkowy. Organizacje „patriotyczne” zaczęły atakować związki, ich lokale, wydawnictwa, zaś policja nie interweniowała[37].
Nie zapobiegło to jednak wybuchowi strajku generalnego. Wówczas też władze odpowiedziały kolejnymi represjami (m.in. dokonując podpalenia większości lokali związkowych) oraz nowymi, kryminalizującymi anarchistów aktami prawnymi jak np. ustawą o „Prawie obrony społecznej” zgodnie, z którą każdy imigrant posiadający kontakt z jakąkolwiek organizacją anarchistyczną stawał się przestępcą. Tym razem jednak represje znacząco osłabiły ruch anarchistyczny, który aż do ich zakończenia w 1913 roku działał w podziemiu[38]. W okresie nielegalnej działalności wielu liderów FORA zostało deportowanych, bądź aresztowanych i osadzonych w więzieniu na Tierra del Fuego.
Pomimo represji, osłabienia ruchu i konieczności zejścia do podziemia, FORA w 1911 roku liczyła ponad 70 tysięcy członków, będąc największą organizacją związkową w kraju[39]. Jednakże represje, aresztowania oraz deportacje znacząco osłabiły skrzydło anarchistyczne wewnątrz związku, co skutkowało utratą kierowniczej roli w związku. Symbolicznym aktem zakończenia dominacji anarchistów wybór nowej Rady Federacyjnej w 1912 roku i wyboru Attilio Biondiego na sekretarza generalnego[40].
Obok FORA, do rangi czołowego związku zawodowego urosła wówczas CORA, która formalnie zachowała apolityczność (acz w praktyce była anatyanarchistyczna) i opowiadała się wyłącznie za prowadzeniem walki ekonomicznej. Jednocześnie zabiegała ona o zjednoczenie tych dwóch, największych, central związkowych, na co FORA nie zamierzała przystawać. W obliczu odmowy, działacze CORA prowadzić zaczęli działania mające doprowadzić do rozłamu wewnątrz FORA, bądź uzyskania przewagi przez działaczy bardziej pragmatycznych.
Efektem tego była rezygnacja, podczas IX kongresu, przez FORA z zasady deklarującej konieczność propagowania anarchokomunizmu oraz prowadzenia działalności politycznej w ogóle, co uchwalono podczas V kongresu. Zwolennicy odrzucenia tego postulatu, jak np. Attillio Biondi, przekonywali, iż zasada ta zamiast łączyć, dzieli proletariat argentyński. Naturalnie, przeciwko temu stanowisku wystąpili anarchiści: Sebastian Marotta, były sekretarz generalny B. Senra Pacheco i inni[41].
W jej miejsce wyrażono wiarę w konieczność zjednoczenia całego argentyńskiego proletariatu wokół kwestii ekonomicznej. Dlatego też w następstwie tego kongresu doszło do zjednoczenia pomiędzy CORA a FORA. Pierwsza centrala dokonała formalnie samorozwiązania a jej członkowie i syndykaty weszły w skład FORA. Decyzję tę poparło 40 na 62 obecnych delegatów, aprobując oparcie tego procesu na „Pakcie Solidarystycznym”, (czyli dokumencie ideowym FORA), bez jednak odniesienia do komunizmu wolnościowego.
Doprowadziło to jednak do konfliktu wewnątrz FORA, co w ostatecznym rozrachunku doprowadziło do rozłamu, do którego de facto doszło ostatniego dnia kongresu. Wówczas anarchiści opuścili kongres i wystąpili ze związku, argumentując ten akt, jako swój sprzeciw i formę przeciwdziałania wobec spisku CORA. Utworzyli oni tzw. FORA V Kongresu, która nadal aprobowała uchwały przyjęte podczas V kongresu FORA. Z kolei większość, która współtworzyła od tej pory tzw. FORA IX Kongresu, opowiedziała się za apolitycznością oraz skupieniem się wyłącznie na prowadzeniu walki ekonomicznej.
Z miesiąca na miesiąc FORA IX stawała się coraz bardziej reformistyczna, do tego stopnia, iż podczas kongresu w 1917 roku, zmieniono stanowisko wobec strajku generalnego – uznano go jedynie za formę odpowiedzi na agresję kapitalistów, rezygnując z postrzegania go jako najważniejszej broni rewolucyjnej. Równocześnie władze, zwłaszcza zaś po wyborach z 1916 roku, kiedy stery przejęła modernizacyjna Partia Radykalna, pragnęły objąć ten związek swym nadzorem i rozpocząć z nim współpracę, w celu ograniczenia wpływów anarchistów w kraju. Wówczas też przywrócono państwowy arbitraż pomiędzy kapitałem a światem pracy, dano margines swobody działania FORA IX, w zamian za gwarancję praworządności. W grudniu 1918 roku odbył się X Kongres FORA IX Kongresu, na którym przyjęto nowy status związku, który zastąpił słynny Pakt Solidarności, który potwierdził apolityczność organizacji[42]. Niemniej w obu organizacjach, tj. wewnątrz FORA V oraz FORA IX, istniały przez cały okres ich istnienia silne tendencje na rzecz ich ponownego zjednoczenia. W przypadku FORA IX nastroje te starał się tłamsić Sebastian Marotta.
Nie przyniosło to jednak władzom żadnych korzyści, albowiem FORA V zyskiwała coraz większą sympatię, a jej szeregi stale rosły, co związek zawdzięczał głównie swej bezkompromisowej postawie oraz organizowaniu wielu strajków, jak np. pakowaczy mięsa z Berisso, który spotkał się z masowymi wyrazami solidarności (m.in. od syndykatów sklepikarzy strajkujący za darmo utrzymywali produkty żywnościowe). Znaczenie oraz zasięg FORA V doskonale ilustruje fakt, iż w momencie przemianowania Argentyńskiej Partii Socjalistycznej na Argentyńską Partię Komunistyczną (PCA), FORA zrzeszała przeszło 1/4 robotników ze stolicy kraju[43].
Echo Rewolucji Rosyjskiej odegrało ogromne znaczenie na wzrost nastrojów rewolucyjnych w Argentynie. Naturalnie, jak w większości państw, euforia ta była tym silniejsza, im miej informacji docierało z Rosji. W konsekwencji większość robotników argentyńskich widziało w tych wydarzeniach prawdziwą rewolucję społeczną i spodziewała się, iż niebawem do analogicznych wydarzeń dojdzie także w Argentynie oraz innych państwach. Fascynacja ta była tak silna, iż w 1920 roku FORA V zmieniła nazwę na „Komunistyczna FORA” („Federaci?n Obrera Regional Argentina Comunista”)
Dopiero wraz z napływem informacji (głównie drukowanych w La Protesta) o represjach anarchistów oraz innych przedsięwzięciach bolszewików, argentyńscy anarchiści poczęli coraz bardziej krytycznie odnosić się do Rewolucji Rosyjskiej, zaś „Komunistyczna FORA” powróciła do swej starej nazwy[44]. Niemniej w dalszym ciągu, pewna część anarchistów, w szczególności pochodzenia rosyjskiego, pozytywnie odnosiła się wobec bolszewików.
Miedzy innymi właśnie na fali euforii pod wpływem wydarzeń w Rosji, 2.12.1918 roku wybuchł strajk w zakładach metalurgicznych Pedro Vasena, w którym udział wzięło 800 pracowników żądających skrócenia dnia pracy z 11 do 8 godzin dziennie oraz przywrócenia wcześniej zwolnionych do pracy. Do strajkujących ogień otworzyła policja (bądź łamistrajki ochraniani przez policję[45]), w wyniku, czego śmierć poniosło 4 robotników a 34 odniosło rany[46].
Wobec tej sytuacji obie FORA wezwały do strajku generalnego na 9 tycznia, czyli na dzień pogrzebu ofiar. Jednak już od 8 stycznia dochodziło do spontanicznych walk w mieście, zaś 9 stycznia, policja ostrzelała kondukt pogrzebowy z karabinów maszynowych zabijając 50 osób[47].
W odpowiedzi FORA V wezwała do bezterminowego strajku generalnego, w którym udział wzięło przeszło 200 tysięcy robotników oraz 200 członków milicji robotniczej. Podczas protestu policja ponownie otworzyła ogień do strajkujących w zakładach Vasena. Ci jednak także odpowiedzieli otwarciem ognia. Także FORA IX wezwała do strajku generalnego, acz tylko dwugodzinnego, równocześnie rozpoczynając pertraktacje z władzami oraz prezydentem Irigoyen’em na mocy, których miały one uwolnić więźniów politycznych oraz spełnić żądania robotników z zakładów Vasena[48]. FORA IX wezwała swych członków do powrotu do pracy[49], co właściwie przypieczętowało losy strajku.
Jednak wbrew planom liderów reformistycznej FORA, strajkujący nie zamierzali wrócić do pracy i w konsekwencji strajk rozszerzył się na cały kraj, zaś w samym Buenos Aires wybuchło powstanie robotnicze(tzw. Semana Trágica), podczas którego robotnicy przejęli kontrolę nad miastem. Nie istniała jednak zgoda wśród anarchistów, co do znaczenia tych wystąpień, w konsekwencji nie zdołali wypracować wspólnej taktyki i stanowiska wobec tych wydarzeń. Z jednej, bowiem strony, co bardziej optymistycznie nastawiona część, widziała w tym strajku generalnym oraz powstaniu w stolicy kraju wstęp do rewolucji społecznej. Z drugiej strony wielu innych anarchistów obawiało się, że jest to jeszcze za wcześnie na rewolucję i próba jego pogłębienia zakończy się porażką. Równocześnie przeciw tym wydarzeniom niezmiennie opowiadała się FORA IX, która 11 stycznia wezwała robotników do powrotu do pracy.
Strajk spacyfikowany został dopiero 13 stycznia przy mocy wojska oraz sponsorowanej przez burżuazję „Ligi Patriotycznej”, czego bilansem było 700 zabitych, 55 tysięcy aresztowanych[50], kolejnych tysiące zwolnionych przy wsparciu rządu[51], a najbardziej aktywnych liderów FORA V zesłano do więzienia na Isla Martín García, położonego na wyspie w okolicach La Plata. Pomimo klęski, niezłomna, zdeterminowana postawa FORA V przysporzyła jej ogromną popularność oraz pozwoliła zwiększyć bazę członkowską do 120 tysięcy członków.
Zmiana liczby członków w FORA V i FORA IX | Dane dla FORA IX dotyczą roku 1923 a nie 1922| Źródło: Joel Horowitz - Argentina's Radical Party and Popular Mobilization, 1916-1930, Penn State Press, 2011, s. 29, Lucien van der Walt i Michael Schmidt - Black Flame. The Revolutionary Class Politics of Anarchism and Syndicalism, AK Press, Oakland USA, 2009, s. 166 | Na uwagę zasługuje fakt, iż liczebność FORA IX prawdopodobnie była większa, albowiem powyższy wykres uwzględnia wyłącznie płacących składki członków.
Przez Argentynę przeszła fala strajkowa, stanowiąca w dużej mierze odpowiedź klasy robotniczej na zastój ekonomiczny w Argentynie, wywołany spadkiem cen wełny, powodujący wzrost bezrobocia na rolniczych terenach oraz nastrojów rewolucyjnych. W samym tylko Buenos Aires w 1918 roku odbyło się 196 strajków, w 1919 roku 367[52] (i uczestniczyło w nich 308,047 robotników[53]), zaś w 1920 roku 206 strajków, w których udział wzięło 127,449 tysięcy proletariuszy[54].
Symbolem tego okresu była bojowa postawa robotników portów w stolicy oraz strajk pasterzy z Patagonii. W przypadku portów, w okresie pomiędzy 1919 a 1920 roku toczyła się bitwa w portach Buenos Aires. Na przemian robotnicy organizowali strajki, zaś pracodawcy lokaty, co w ostateczności doprowadziło do podjęcia przez władze decyzji o nacjonalizacji portów.
Walki w Patagonii uznać możemy za jedno z najczarniejszych wydarzeń w historii Argentyny. W Patagonii wybuchł strajk pasterzy i robotników rolnych wspieranych przez dokerów. Władze podjęły decyzję o wysłaniu do stłumienia tego strajku generała Varela, który zasłynął ze swej brutalności: doprowadził do masakry tysięcy robotników, pojmanych kazał przywiązywać nago do płotów, zaś mającym zostać rozstrzelanymi kazał samodzielnie kopać groby[55].
Do legendy przeszło zorganizowane przyjęcie, po spacyfikowaniu protestów, na jego cześć, na którym kapitaliści i obszarnicy odśpiewali dla generała „For he’s a jolly good fellow”, co doskonale uwiecznione zostało w argentyńskim filmie poświęconym wydarzeniom w Patagonii – La Patagonia rebelde[56]. Pomimo tak brutalnego stłumienia tych protestów i wbrew oczekiwaniom władz, sytuacja wcale się nie ustabilizowała, zaś szeregi FORA V z 120 tysięcy członków w 1920[57], poprzez 180 tysięcy członków w roku następnym[58], urosły do 200 tysięcy w 1922 roku[59]. W skład organizacji wchodziło ponad 400 stowarzyszeń robotniczych, spośród których najliczniejsze były te w Santa Fe oraz Rosario (określane często mianem „bastionu anarchizmu” w Argentynie, niczym Parma we Włoszech), w których FORA V zrzeszała około 30 tyś członków[60].
Jeszcze w 1923 roku FORA V była bardzo aktywna. Zaangażowała się wówczas w międzynarodową kampanię obrony Sacco i Vanzettiego, czy lokalną kampanię w obronie Kurta Wilkersa, anarchisty, który zabił generała Varela, kata robotników z Patagonii. Równocześnie FORA IX systematycznie traciła na znaczeniu, co doprowadziło do powstania USA – Unión Sindical Argentina, które formalnie posiadało socjalistyczny charakter, a sekretarzem, którego został Perez Leiros, poseł Izby Deputowanych z ramienia socjalistów. Same USA jednak nie posiadało również większego wpływu, w 1923 liczyło 26,290 członków, 15,625 członków w 1926 roku i tylko 11,615 członków w 1928 roku[61].
Z drugiej strony kapitaliści wspierani przez „Ligę Patriotyczną” przeszli do ofensywy przeciw zorganizowanemu ruchowi zawodowemu, m.in. poprzez zlecanie licznych zabójstw działaczy robotniczych. Przykładowo 26.01.1921 bojówkarze zabili robotnika, 1.05.1921 kolejnych czterech członków FORA[62]. Równocześnie nasilały się represje państwowe skierowane w FORA – w 1923 roku w więzieniach przebywało ponad 3 tysiące członków organizacji[63].Równolegle rosnąć zaczęło znaczenie socjalistów, którzy posiadali już swych przedstawicieli w radzie miasta w stolicy, a po 1926 roku swych posłów w parlamencie.
W końcu lat 20-tych wielu reformistów sądziło na drastyczną zmianę polityki, co związane było z reelekcją Yrigoyen’a na stanowisko prezydenta kraju. Co prawda kapitaliści liczyli na to, iż utrzyma on represyjną politykę wobec związków zawodowych i proletariatu w ogóle, lecz jego początkowe gesty wskazywały na coś zupełnie odmiennego. Często dochodziło do spotkań, prezydent utrzymywał kontakt z przedstawicielami, zdominowanego przez syndykalistów, związki FOET (Federaci?n Obreros y Empleados Telefonicos). Wstawił się nawet za związkowcami przy negocjowaniu umów, doprowadzając do podwyżek, przyznania im płatnych wakacji czy chorobowego zwolnienia płatnego. Podobna sytuacja miała podczas strajku pracowników portu w Buenos Aires, kiedy administracja prezydenta naciskała na przedsiębiorstwo w celu jak najszybszego zakończenia strajku. Zdaniem związkowców byłoby to nie możliwe bez interwencji rządowej. Przełożyło się to na ostudzenie fali strajkowej w stolicy. Liczba strajków z 659 w 1927 roku spadła do 208 w 1928 i 250 w 1929 roku[64].
Pomimo licznych trudności, FORA V w 1929 roku nadal zrzeszała ponad 100 związków. Jej największym sukcesem tego okresu było zorganizowanie 24 godzinnego strajku generalnego 20 maja 1929 roku na rzecz zwolnienia z więzienia Szymona Radowickiego, który w 1909 roku dokonał zamachu na pułkownika Falcona. Strajk się powiódł i w roku następnym na mocy prezydenckiej amnestii Radowicki – po 20 latach – opuścił mury więzienia. Kolejną ważną stoczoną batalią był strajk pracowników portowych w Rosario, którzy podczas strajku odmówili interwencji rządu[65].
Także doszło do licznych konfliktów i starć w łonie samego ruchu anarchistycznego odnośnie strategii działania, pryncypiów, itd. w konsekwencji tego sporu w 1929 roku anarchoindywidualiści zamordowali E.L. Arango. Zresztą w dobie kryzysu wewnątrz ruchu anarchosyndykalistycznego w latach 20-tych wzmocnieniu uległo skrzydło zwolenników stosowania „propagandy czynem” w ruchu anarchistycznym. Wówczas to anarchiści podłożyli bomby pod dwa amerykańskie banki, następnie w 1929 roku Gualtiero Marinelli próbował zabić prezydenta kraju – Hipolito Irigoyen, a w 1931 roku dwóch włoskiego pochodzenia anarchistów podłożyło bombę we włoskim konsulacie.
Powiedzieliśmy, więc, iż FORA sukcesywnie traciła na znaczeniu od drugiej połowy lat 20-tych. Ciężko jest jednak jednoznacznie stwierdzić, czemu tak się stało. Można jednak mniemać, iż w dużej mierze spowodowane to było zjednoczeniem umiarkowanego ruchu związkowego i utworzeniem CGT, składającego się z USA i COA (oraz innych, dotychczas samodzielnych związków zawodowych) w 1927 roku. Nawiasem mówiąc zjednoczenie osłabiło FORA, acz konflikt pomiędzy socjalistami a syndykalistami wcale nie uległ złagodzeniu wewnątrz wspólnej organizacji a sama organizacja właściwie była bezowocna. Bowiem w ciągu 5 lat istnienia zjednoczonej organizacji (później doszło do faktycznego rozłamu na CGT socjalistyczne, znane, jako „CGT Independencia” oraz syndykalistyczne, znane, jako „CGT Catamarca”) nie został zorganizowany żaden narodowy kongres nowej federacji, zaś konflikt pomiędzy socjalistami a syndykalistami ponownie nabrał na sile. Wkrótce również lewicowy ruch związkowy, w tym również FORA, zagrożona została ze strony katolickich związków, które w 1936 roku liczyły około 15 tysięcy członków.
Drugim powodem mogło być powstanie ruchu komunistycznego w Argentynie pod wpływem Rewolucji Rosyjskiej. Ruch ten przyciągał także wielu anarchistów, spośród których anarchosyndykalistyczni dysydenci współzałożyli partię komunistyczną. Wkrótce ruch komunistyczny zaczynał nabierać coraz bardziej wrogiego stosunku wobec anarchistów, określając ruch anarchistyczny mianem „anarcho-faszystów”, reformistów (sic!), którzy zrezygnowali z walki rewolucyjnej, co miało się objawić rozpoczęciem batalii o wprowadzenie sześciogodzinnego dnia pracy[66]. Anarchiści nie pozostawali naturalnie komunistom dłużni. Odmawiali przystąpienia do tzw. „zjednoczonego frontu”, oskarżając przy tym komunistów o zdradę i odmawiając z nimi wszelkiego kontaktu oraz współpracy.
Jednak po przejęciu władzy przez generała José Félix Uriburu na drodze zamachu stanu w 1930 roku, FORA poddana została szczególnie silnym represjom. Zakazano wówczas – pod groźbą kary śmierci – rozpowszechniać literaturę oraz prasę anarchistyczną, zamknięto wszystkie lokale FORA (wiele spalono), tysiące działaczy deportowano, dziesiątki innych zamordowano, co spowodowało, iż związek ponownie musiał zejść do podziemia. Zresztą data ta wyznacza pewny cenzus w historii argentyńskiego anarchosyndykalizmu i anarchizmu. Wówczas na tyle skutecznie zdołano osłabić ruch, iż ponownie znaczącą rolę odgrywać zaczął w czasach rządów J. Perona, lecz nigdy już nie powrócił on do dawnych rozmiarów.
Niemniej sam ruch przetrwał okres dyktatury Uriburu. Zresztą począwszy od lat 30-tych podzielił się on wewnętrzne na 4 grupy: byłych członków USA, którzy dołączyli do CGT; anarchistów określających się mianem „aliancistas rojos”, czyli takich, którzy współpracowali z partiami sprzeciwiającymi się dyktaturze Uriburu; tzw. „aliencistas”, czyli dbających o czystość doktryny oraz tzw. „fortistas”, czyli anarchosyndykalistów działających w FORA, liczącego nadal około 100 tysięcy członków[67].
Równocześnie nowy prezydent podjął decyzję o utworzeniu państwowego związku. Spacyfikowanie FORA oraz założenie reżimowego związku umożliwiło burżuazji przejście do ofensywy, która doprowadziła do spadku pensji o 25%, kwestionowania 8 godzinnego dnia pracy oraz prób likwidacji tzw. „angielskiej soboty” (wolnego popołudnia w soboty)[68].
[1] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina, Westport 2003, s. 2
[2] V. Damier – dz. cyt., s. 35
[3] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 4
[4] Tamże
[5] V. Alba – dz. Cyt., s. 39
[6] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 5, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[7] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 3, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[8] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 64
[9] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 4, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[10] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 63
[11] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 66
[12] V. Alba – dz. Cyt., s. 40
[13] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 10
[14] Tamże, s. 10 i 11
[15] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 7, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[16] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 11
[17] Tamże, s. 11 i 12
[18] Ley de Residencia, dostępne pod adresem: http://www.buenosaires.gov.ar/areas/ciudad/historico/calendario/destacad... [dostęp: 25.09.2011 roku]
[19] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 8, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[20] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 16
[21] Tamże, s. 12
[22] V. Alba – dz. Cyt., s. 41
[23] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 16
[24] V. Damier – dz. cyt., s. 34
[25] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 9, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[26] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 17
[27] Tamże
[28] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 11, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[29] Tamże
[30] Tamże
[31] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 66
[32] W. Fowler – dz. Cyt., s. 18
[33] V. Alba – dz. Cyt., s. 42
[34] Tamże
[35] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 12, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[36] Tamże, s. 13
[37] V. Alba – dz. Cyt., s. 43
[38] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 13, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[39] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 66
[40] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 33
[41] Tamże, s. 35
[42] Tamże, s. 41
[43] T. A. Meade – dz. Cyt., s. 177
[44] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 19, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[45] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 42
[46] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 67
[47] Tamże
[48] Tamże
[49] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 42
[50] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 19, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf, s. 16
[51] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 42
[52] J. Horowitz – Argentina’s Radical Party and Popular Mobilization, 1916-1930, Penn State Press 2011, s. 28
[53] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 42
[54] Tamże
[55] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 19, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf, s. 16
[56] La Patagonia rebelled, Argentyna 1974, w reżyserii Héctora Olivera
[57] L. van der Walt i M. Schmidt – dz. Cyt., s. 166
[58] History of anarcho-syndicialism, unit 9 (Argentina), s. 17, dostępne pod adresem: http://www.selfed.org.uk/docs/units/2001/pdfs/binder.pdf
[59] L. van der Walt i M. Schmidt – dz. Cyt., s. 166
[60] R. J. Alexander – A history of organized labor in Argentina…, s. 43
[61] J. Horowitz – dz. Cyt., s. 29
[62] Tragiczny tydzień w Buenos Aires, [w:] Anarchosyndykalizm. Strajki, powstania, rewolucje 1892 – 1990, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań, Poznań – Kraków, 2006, s. 69
[63] Tamże
[64] J. Horowitz – dz. Cyt., s. 178 – 187
[65] Tamże, s. 189
[66] V. Alba – dz. Cyt., s. 44
[67] Tamże, s. 45
[68] J. Horowitz – dz. Cyt., s. 22
Za: http://drabina.wordpress.com/2012/02/29/historia-argentynskiego-anarchos...
Rosja: Wolny Targ nad Morzem Białym
Yak, Śro, 2012-02-29 17:32 Świat | Ruch anarchistyczny W dniu 26 lutego, w Sewerodwińsku w okręgu Archangielskim (nad Morzem Białym), anarchiści zorganizowali pierwszy "wolny targ" w tym mieście. Można było na nim wymienić i dostać za darmo ubrania, książki, wyposażenie AGD i żywność. Z targu korzystały też osoby bezdomne.
W czasie targu, anarchiści udzielali lokalnej prasie informacji na temat alternatyw dla systemu kapitalistycznego i o walce, która toczy się w domu, na ulicach, w miejscu pracy i nauki. Jak stwierdzili anarchiści, "najważniejsze jest nie poddawać się bierności i wierzyć we własną siłę - prawda jest po naszej stronie i zwyciężymy!".
Powstanie grudniowe w Grecji (Dekemvriana)
drabina, Wto, 2012-02-28 10:58 Świat | Gospodarka | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistycznyWystąpienia z grudnia 2008 roku, a w szczególności ich intensywności oraz skali nie spodziewała się większość obserwatorów i komentatorów. Innymi słowy: wystąpienia grudniowe całkowicie ich zaskoczyły. Mainstreamowi komentatorzy nie byli w stanie wyprodukować zadowalającej odpowiedzi na pytanie dotyczące przyczyn wystąpień młodzieży i młodych robotników w grudniu 2008 roku. Część spośród nich zwracała uwagę na rosnące napięcie pomiędzy młodzieżą a policją, część na kryzys systemu edukacji, a część dopatrywała przyczyn w wykształceniu się politycznej kultury lewicy i ruchu antyautorytarnego po upadku junty wojskowej. Żaden jednak nie potrafił przyznać, iż grudzień stanowił logiczną konsekwencję walk społecznych rozpoczętych od końcowej fazy reżimu wojskowego, rosnącej niesprawiedliwości społecznej, pogarszającej się sytuacji bytowej – zwłaszcza młodych, postępującej delegitymizacji systemu oraz – w znacznej części – negacji państwa i kapitalizmu. Innymi słowy, grudzień 2008 nie wziął się znikąd: niesprawiedliwość społeczna i wynikły z niej ogromny gniew oraz frustracja odegrały kluczową rolę w wystąpieniach, lecz to nie wszystko. Kwestie stricte ekonomiczne stanowiły wyłącznie jedną stronę medalu i nie tylko one pchnęły społeczeństwo na ulice. Nie wolno zapominać, iż grudzień stanowił spuściznę i logiczną konsekwencją wszystkich wcześniejszych walk społecznych, stając się materializację wieloletnich wyobrażeń o rebelii społecznej. Był także konsekwencją dynamiki ruchów społecznych, ich rozwoju i wystąpień, początkowo przeciwko polityce państwa oraz neoliberalnej reakcji, a następnie przeciwko państwu i kapitalizmowi w ogóle, w przeciągu ostatnich 25 lat.
Powracając jednak do czynników ekonomicznych, należy zaznaczyć, iż zasadniczo większość komentatorów nie brała w ogóle pod uwagę czynnika ekonomicznego w swych dywagacjach na temat wystąpień młodzieży. W końcu sytuacja greckiej gospodarki w grudniu 2008 roku, na papierze, wydawała się stabilna: spadało bezrobocie, Grecja odnotowywała wzrost gospodarczy - jedynie system bankowy nękały trudności, wobec czego władze dosyć szczodrze przyznały pakiet bankowcom w wysokości 28 miliardów euro. Zignorowano rosnące napięcie pomiędzy światem pracy a kapitałem, spadek płac oraz wykształcenie się tzw. prekariatu, który wówczas określano mianem "Generacji 500 Euro".
Należy stanowczo zaznaczyć, iż wbrew zalewającemu nas potokowi oficjalnej propagandy, rozpowszechniającej mit, jakoby Grecja była państwem o nad wyraz rozbudowanym systemie socjalnym, który miał pogrążyć tę jakże kwitnącą gospodarkę, Grecja posiadała jeden z najmniej rozbudowanych systemów opieki społecznej w Europie, który był systematycznie ograniczany od lat 90-tych wskutek nacisku kapitału, co powodowało, iż sytuacja ekonomiczna Grecji, a zwłaszcza Greków (a w szczególności młodych Greków) systematycznie ulegała pogorszeniu, co skrzętnie ignorowano i ukrywano. Jednakże taka retoryka miała jasny i określony cel – usprawiedliwić narzucenie „terapii szokowej” i uczynienia z Grecji laboratorium mającym opracować nowe oraz efektywniejsze, sposoby zarządzania i akumulacji kapitału, przy jednoczesnym skuteczniejszym zdyscyplinowaniu klasy robotniczej.
Oficjalna propaganda neoliberalnego sukcesu, przedstawiała Grecję – do nastania kryzysu – jako kraj o dynamicznie rozwijającej się gospodarce. Przykładowo wedle oficjalnych raportów, Grecja odnotowywała średni 4,2% wzrost gospodarczy w okresie 1998-2007, co plasowało ją jako drugie najszybciej rozwijające się państwo EU, zaraz po Irlandii. Oficjalnie w tym okresie zmalało bezrobocie (spadek z 12% do 8%), zaś w 2001 roku spełniła niemal wszystkie wymogi aby wejść do Unii Gospodarczej i Walutowej (EMU). Początkowa euforia Greków związana z wejściem do strefy Euro, szybko przemieniła się w rozgoryczenie, wraz z początkiem wyrównywania się cen do średniej europejskiej, za czym w parze nie nastąpiło dostosowanie płac do rosnących cen wielu segmentów greckiego społeczeństwa, w konsekwencji czego dosyć popularnym sloganem stało się hasło: „staliśmy się Europejczykami odnośnie kosztów życia, ale nie pod względem płac”[8].
Ponadto od początku lat 80-tych wraz z postępującą wydajnością pracy nie następował proporcjonalny wzrost płac: innymi słowy stale wzrastała wartość dodatkowa zagarniana przez pracodawcę pracownikom, czy jeszcze inaczej ujmując: pracownicy tracili udział w dochodach względem kapitału, co dotknęło właściwie wszystkie państwa UE, a co stanowiło następstwo deregulacji rynku pracy, elastycznych form zatrudnienia a zwłaszcza poddania płac negocjacjom. Oficjalne statystyki maskowały jednak istotne procesy jakie zaszły na rynku pracy. Przykładowo, bezrobocie uległo rzeczywistemu zmniejszeniu, z drugiej strony nastąpiło to na wskutek rozwoju niepewnych form zatrudnienia, za którą – głównie młodzi – otrzymywali bardzo niskie płace, bądź rozwoju systemu „staży” (czy innych programów, często finansowanych przez UE), w ramach których młodym płacono pensje w wysokości 500-600 euro, pozostawiając ich jednocześnie poza systemem ubezpieczeń społecznych. Ponadto sam system staży wykorzystywany był często do prowadzenia klientystycznej polityki. Przykładowo Nowa Demokracja tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2009 roku, zwerbowała ponad 7 tysięcy stażystów.
Następną nową formą zatrudnienia było zatrudnienie za pośrednictwem Agencji Pracy oraz upowszechnienie się umów podwykonawczych (outsourcing), z których – w celu redukcji kosztów – korzystała większość dużych spółek, ministerstwa a nawet uniwersytety. Obniżenie kosztów możliwe było poprzez wypłacanie najniższych możliwych płac, nie płacąc za nadgodziny oraz zadbanie o nieuzwiązkowienie tej dziedziny. Ostatnią formą zatrudnienia, która się upowszechniła w Grecji, było tzw. samozatrudnienie. (Nie)Zatrudnieni w ten sposób nie dość, iż muszą samodzielnie opłacać własne ubezpieczenie społeczne, to w dodatku wymuszono przez nich zaakceptowanie „elastycznych” warunków pracy[9].
Elastyczna forma zatrudnienia stała się plagą w Grecji i w 2009 roku wedle danych Eurostatu ogółem 12,1% Greków zmuszonych było do podjęcia pracy w tej formie(27% wśród młodych pracowników i 14% kobiet), skutecznie zmniejszą siłę przetargową pracowników, ograniczając zdobycze klasy robotniczej, zwiększając konkurencję na rynku pracy i prowadząc w istocie do dumpingu socjalnego polegającego na obniżaniu płac. Ponad 70% powstałych nowych miejsc pracy w 2006 było miejscami pracy w niepełnym wymiarze godzin. Ponadto oficjalne stosunki nie uwzględniają tzw. szarej strefy, która generuje około 30% greckiego PKB i która stanowi czołowy sektor nisko płatnej pracy. W konsekwencji, Grecja posiadała najniższe, bądź prawie najniższe (drugie od końca) płace wśród starych państw Unii Europejskiej. Przykładowo: ponad 1/4 pracowników pracujących na pełny etat zarabiała mniej, aniżeli 1000 euro miesięcznie. Równolegle stale rosła rozpiętość płac, na wskutek coraz lepszych zarobków pracowników najwyższego szczebla, co wywindowało Grecję na 4 miejsce pod względem nierówności płac w całej Unii Europejskiej (znalazła się zaraz za: Łotwą, Portugalią i Litwą)[10].
Wedle oficjalnych danych UE z 2006 roku (EU-SILC 2006), 21% Greków żyło poniżej poziomu ubóstwa (średnia dla całej UE wynosi 16%) stając się przedostatnim państwem w tej niechlubnej klasyfikacji (wyższy wskaźnik ubóstwa był wyłącznie na Łotwie, skądinąd państwie prezentowanym przez neoliberalne tuby jako kolejny „cud gospodarczy”), z tymże 14% posiadających zatrudnienie, żyło poniżej poziomu ubóstwa (wśród wszystkich państw UE, Grecja zajęła ostatnie miejsce pod tym względem)[11]. Nie trudno jest się więc oprzeć wrażeniu, iż wcześniejszy wzrost gospodarczy był sztucznie zawyżany. Nie pochodził on bowiem z realizacji długoterminowych planów rozwoju, rozbudowy infrastruktury, czy wdrożenia nowych technologii. Boom generowany przez: ekspansję kredytową, boom na rynku nieruchomości oraz nieustanne obniżanie płac (m.in. poprzez wcześniej opisane zmiany wynikłe z deregulacji rynku pracy, celowego stymulowania konkurencji na tym rynku i wynikającego z tego „dumpingu” socjalnego oraz stopniowej likwidacji wszystkich zdobyczy socjalnych i prawnych klasy robotniczej) – oto cała tajemnica neoliberalnego „sukcesu” ekonomicznego, który dobił greckie społeczeństwo.
W 2008 roku wedle danych przedstawionych przez Eurostat, w Grecji największy odsetek gospodarstw domowych w Europie wzięło kredyty hipoteczne i posiadało problemy z regularnym spłacaniem kredytu. Mówiąc precyzyjniej: 6 na 10 gospodarstw domowych zalegało ze spłatą hipoteki, 7 na 10 zalegała ze spłatą kredytu konsumpcyjnego, 7 na 10 nie była w stanie regularnie płacić czynszu, zaś 6 na 10 zalegało z rachunkami. Ogółem zadłużonych było 51% gospodarstw domowych. W odniesieniu do płac: ponad 50% ogółu pracowników najemnych w Grecji otrzymywało miesięcznie mniej aniżeli 1,030 euro miesięcznie, zaś płaca minimalna w Grecji stanowiła około połowy płacy minimalnej tzw. starych państw Unii Europejskiej i była wśród nich najniższa. 25,7% młodych pozostawało bez pracy (w najgorszej sytuacji znajdują się kobiety), 800 tysięcy osób przynależało do tzw. pokolenia 500 Euro, 295 tysięcy nie posiadało pełnego etatu, 180 tysięcy zarejestrowanych było w 2008 roku jako bezrobotni, zaś 80 tysięcy pracowało w programach rządowych (w zamian za szkolenia, pracownicy otrzymywali bardzo niskie płace i pozbawieni byli wszelkiej ochrony socjalnej)[12].
Sama frustracja sprzężona została także z pewnym „kryzysem niespełnionych oczekiwań”. Co prawda w przypadku Grecji nie było to tak powszechnym zjawiskiem jak w przypadku innych państw (jak np. w Polsce), co wynikało oczywiście z silnej pozycji oraz działań rewolucyjnej lewicy w środowiskach studenckich, niemniej drobna część studentów, naiwnie wierząca w istniejący ład, przystała i zawierzyła neoliberalnej „masowej produkcji oczekiwań”, których neoliberalizm nie był, ale także i nie chciał, spełnić. Neoliberalni stalinowcy obiecywali młodym, „aktywnym” i „przebojowym” wielkie kariery, dostatnie życie i zagraniczne wakacje, w zamian za spokój społeczny, poddanie się rygorowi utowarowienia i dyscypliny pracy. Tymczasem jedyne co czekało na kończących studia, to niskopłatne stanowiska na umowach śmieciowych, co w konsekwencji doprowadziło do kryzysu hierarchicznego podziału pracy oraz kryzysu legitymizacji istniejącego modelu edukacji.
Krótkiego wyjaśnienia i przybliżenia wymaga również katastrofalna sytuacja imigrantów oraz ich potomków w Grecji, którym odebrano jakąkolwiek nadzieje na zalegalizowanie swojego pobytu w Grecji, co rzecz jasna stanowi celowy zabieg ze strony państwa i kapitału, po to aby móc traktować wszystkich imigrantów i ich dzieci jako najtańszą siłę roboczą. Jeżeli już rząd zajmuje się kwestią legalizacji pobytu imigrantów, to czyni to w kategoriach nadzoru nad imigrancką siłą roboczą.
Taka sytuacja spowodowała dwojaki skutek. Po pierwsze, pozbawieni wszelkich praw, a nawet podmiotowości prawnej oraz pozbawieni jakichkolwiek szans na legalny pobyt w Grecji i wykorzystywani jako najtańsza, quasi niewolnicza siła robocza, potomkowie imigrantów oraz imigranci, w tym głównie Albańczycy, niezwykle mocno włączyli się w działalność ruchu rewolucyjnego, stając się jego ważną częścią. Po drugie, los imigrantów i ich sytuacja – mimo prób zaszczepienia antagonizmów pomiędzy Grekami a imigrantami przez burżuazyjne media - stały się jednymi z najważniejszych pól aktywności rewolucyjnej lewicy w Grecji.
Innym aspektem, który również wymaga pewnego wyjaśnienia jest znaczący sprzeciw szeroko rozumianej radykalnej lewicy, włączając w to pojęcie głównie ruch anarchistyczny i autorytarny, wobec policyjnego charakteru państwa, który to stanowi podstawowe narzędzie kapitału i państwa w dyscyplinowaniu i represjonowaniu klasy robotniczej, która dodatkowo samo postrzegana jest jako pozostałość po reżimie Czarnych Pułkowników. Można rzecz, iż w pewnym aspekcie wojna domowa w Grecji nigdy się nie skończyła, polaryzacja pomiędzy prawicą a lewicą oraz państwem a lewicą pozostawała przez cały ten okres ogromna. W konsekwencji regularnie dochodziło do starć pomiędzy aparatem bezpieczeństwa (policją) a radykalną lewicą. Policja w wielu miejscowościach, czy dzielnicach tradycyjnie zdominowanych przez radykalną lewicę (a zwłaszcza anarchistów) bywa postrzegana niczym siły okupacyjne, które traktuje się jako kontynuację faszystowskiego aparatu reżimu Czarnych Pułkowników. Sytuację polaryzują metody działania policji, której postępowanie często nie wiele się różni od postępowania skrajnie prawicowych bojówek, zwłaszcza gdy dochodzi do „najazdów” na lewicowe ośrodki społeczne, kawiarnie, squatty, etc.
Tym samym wystąpienia grudniowe nie tylko całkowicie zakwestionowały „granice protestu” narzucone przez demokratyczny reżim, ale prawdopodobnie było pierwszym, przynajmniej tak znaczącym, wystąpieniem związanym z globalnym kryzysem systemu kapitalistycznego, zwiastującym początek końca (przynajmniej) neoliberalnej wersji kapitalizmu.
Co wydaje się być istotniejsze, to fakt, iż powstanie z grudnia 2008 roku oraz wystąpienia społeczne stanowiące odpowiedź na „restrukturyzację” kapitalizmu, są wzajemnie sprzężone, przeplatają się i wskazują one na pęknięcia w systemie społeczno-ekonomicznym, a wobec tego ich wzajemna zależność nie może zostać zignorowana.
Partycypacja w Postaniu Grudniowym (Dekemvriana/ Δεκεμβριανα)
6 grudnia 2008 roku o 21:18 ateńska Indymedia poinformowała o postrzeleniu młodego chłopca, mającego nie więcej aniżeli 16 lat, przez policję w Exarcheia, co – jak się później okazało – dało impuls do największego zrywu greckiego społeczeństwa od co najmniej 35 lat. Nikt nie wówczas nie dawał wiary zapewnieniom i pokrętnym tłumaczeniom państwa, które starało się przekonać opinię publiczną, iż było to wydarzenie incydentalne – wypadek. Zresztą bardzo szybko tłumaczenia te zostały obalone dzięki relacjom świadków i nagranego materiału video, który jasno dowodził, iż 37-letni policjant z premedytacją zastrzelił Alexandrosa Grigoropoulosa, 15-letniego anarchistę, udowadniając tym samym, iż nie istnieją żadne granice ograniczające działanie policji. Zabójstwo młodego anarchisty, stanowiło kolejną część zmagań pomiędzy mieszkańcami Exarcheii, ich doświadczeniom politycznych i obronie swej autonomii przez innymi: siłami policyjnymi, państwem, władzą, stając się równocześnie iskrą podpalającą beczkę prochu społecznej frustracji wynikłej z beznadziejnej sytuacji ekonomicznej, kwestionowania oficjalnych sił politycznych, nienawiści wobec (bezkarnej) policji i jej brutalności, negacji państwa, czy kapitalizmu w ogóle. Dla wielu wydarzenia te stanowiły wręcz punkt zwrotny, w którym od aprobaty zastałego systemu społeczno-ekonomicznego z całym jego systemem represyjnym, przeszli do jego zanegowania i ostatecznie odrzucenia.
Gdy tyko potwierdzona zostało zamordowanie Grigoropoulosa, miała miejsce niekontrolowana reakcja społeczna. W ponad 13 miastach, jeszcze tego samego dnia, doszło do starć, demonstracji, marszów i innych działań, początkowo głównie wymierzonych w policję i lokalne siedziby władz, rzadziej wówczas atakowano banki czy korporacje. Jeszcze tej samej nocy, rozpoczęto okupację trzech ateńskich szkół wyższych: Politechniki, Uniwersytetu Ekonomii i Biznesu oraz Szkoły Prawniczej.
W pierwszych dniach grudniowego powstania zajęte trzy ateńskie uniwersytety, zaczęły pełnić funkcję „czerwonych baz” stając się swoistymi centrami ruchu: stamtąd planowano i organizowano działania rewolucyjne, tam również szukali schronienia rebelianci jeżeli zaszła taka konieczność. W następnych dniach, wzorem uczelni, pojawiać się zaczęły inne lokalne ośrodki, najczęściej w postaci okupowanych szkół, siedzib władz lokalnych, itd.
Media na całym świecie próbowały przedstawić walczących w niezwykle negatywnym świetle, kreując ich na zwykłych „bandytów” czy chuliganów, deprecjonując i oczerniając cały zryw. Reżimowe media greckie nie stanowiły w tym względzie wyjątku, lecz w stosowanej retoryce, poza elementami oczerniającymi powstańców, przedstawiających ich jako zwykłych „kryminalistów w kapturach”, pojawiło się pewne pozorowane oburzenie, którego zadaniem miało być odebranie protestującym – w oczach opinii publicznej – prawa do walki. Starano się wykazać, iż w istocie młodzi ludzie nie mieli przeciwko czemu występować, bo przecież są przedstawicielami „szczęśliwej generacji”, żyjącej w „wolnym społeczeństwie”, w kraju prowadzącym nowoczesną politykę. Zdaniem reakcyjnych publicystów, mieli być pierwszym greckim pokoleniem, które było bogatsze od swych rodziców.
W poniedziałek 8 grudnia większość ateńskich zakładów pracy została wcześniej, aniżeli przewidywał to normalny czas pracy, zamknięta, zaś większość szkół została zajęta przez uczniów, którzy następnie wyszli na ulice Aten, organizując demonstracje i ataki na posterunki policji. Co istotne, to wydarzenie to przełamywało pewien schemat klasowy, albowiem miało to miejsce w najróżniejszych placówkach, z najróżniejszymi proporcjami w pochodzeniu klasowym uczniów. Największe manifestacje odbyły się wówczas na alei Alexandrasa oraz pod budynkiem parlamentu. Oprócz Aten, także w innych miastach doszło do demonstracji i starć. Przykładowo w Pireneusie uczniowie, studenci i młodzi robotnicy zaatakowali siedzibę główną policji, ratusz miasta.
Około 18:00 miał rozpocząć się w Atenach największy protest na placu Propylaia, który zgromadził około 50 tysięcy uczestników. Już w godzinę po jego rozpoczęciu wybuchły w stolicy walki: splądrowano placu Omonoia sklep z bronią prowadzony przez „faszystę”, następnie podpalone zostało ministerstwo spraw zagranicznych a demonstrujący zaczęli się ścierać z próbującą spacyfikować marsz policją, wspieraną przez grupki faszystowskie. W praktyce całe centrum stolicy płonęło, podpalono lub w inny sposób uszkodzono dziesiątki budynków. Część radykałów dostała się wkrótce pod parlament dokonując symbolicznego pogrzebania normalności – spalono stojącą przed gmachem władzy ustawodawczej, wielką choinkę bożonarodzeniową. W nocy doszło do masowego wywłaszczania sklepów i supermarketów: biedni, a w szczególności osoby starsze i imigranci, wynosili ze sklepów głównie jedzenie oraz ubrania.
W ciągu najbliższych dni stało się dla wszystkich jasne, iż walki toczące się na ulicach greckich miast nie są zwykłymi zamieszkami, były czymś więcej – powstaniem. Większość społeczeństwa odmówić miała powrotu do „normalności”. Nastąpił „dynamiczny rozwój na polu społecznym”, zaś system społeczno-ekonomiczny w takim stopniu uległ destabilizacji, iż „nadzieje na zmiany stały się [wręcz] namacalne”.
Trzon powstańców stanowili uczniowie, studenci i prekariusze, zaś zdecydowaną mniejszość stanowili proletariusze, którzy w większości nie dołączyli do walk. Głównym spoiwem, które zdołało połączyć młodych z różnych grup społecznych, dla walczących w powstaniu grudniowym była niepewność zatrudnienia oraz groźba bezrobocia, która wśród młodych w 2007 roku wynosiła 22,9% i była najwyższym wskaźnikiem w całej Unii Europejskiej[13].
Szerszej analizy i prób wyjaśnienia powodów, które sprawiły, iż pracownicy najemni o względnie stabilnym zatrudnieniu nie dołączyli masowo do powstania, podjęła się grecka grupa komunistów antyautorytarnych Ta Paidia Tis Galarias (TPTG). Zdaniem greckich komunistów niska partycypacja nieprekariuszy oraz nie przeniesienie walk do zakładów pracy ze strony tych pracowników najemnych nie będących prekariuszami, którzy uczestniczyli w buncie, wynikała w dużej mierze z lęku przed sprzeciwem wobec oficjalnych central związkowych i konieczności organizowania dzikich strajków (bowiem niemal monopol na organizowanie strajków posiadają oficjalne, kompromisowe i nie posiadające szerszej legitymizacji centralne związkowe), co narażałoby proletariuszy na daleko posunięte represje ze strony pracodawców. Równolegle działania związków zawodowych w przeciągu ostatnich 20 lat wykazać miały zdaniem ugrupowania niemożność wyjścia pracowników poza tradycyjnie rozumianą działalność związkową, stworzyć nowych i autonomicznych form walki oraz wyjść poza tradycyjne (rewindykacyjne i defensywne) cele działalności związkowej. Okupacje miejsc pracy miały mieć miejsce wyłącznie, gdy szło o cele obronne (jak np. obrona przed zwolnieniami czy przeniesieniem fabryki). Nawet przy tak ograniczonych celach, reformistyczne centrale szybko szły na kompromis przegrywając większość strajków. Ponadto istotną cechą greckiego kapitalizmu, która miała utrudniać partycypację proletariuszy, jest relatywnie niska koncentracja kapitału, co powoduje, iż dominują w Grecji małe przedsiębiorstwa, niezatrudniające często nawet 10 osób, co utrudnia proces uzwiązkowienia[14].
Robotnicy mieli znacznie więcej do stracenia, gdyby aktywnie przyłączyli się do powstania. Z kolei młodzież, bezrobotni, prekariusze, imigranci (a raczej ich potomkowie) nie mieli nic do stracenia, mogli stanowić wręcz tę bakuninowską awangardę wystąpień, co pozwoliło to wystąpieniu temu nabrać szczególnego charakteru.
Z drugiej strony część klasy robotniczej starała się przełamać ten impas. W tym celu część robotników i członków Powszechnej Konfederacji Pracy (GSEE) rozpoczęła okupację siedziby związku, chcąc zmusić centralę do zaprzestanie swojej pokojowej polityki, wykazując konieczność przeniesienia walk społecznych także do zakładów pracy, a także zadać kłam burżuazyjnemu dyskursowi, próbującemu przedstawić rebelię wyłącznie jako wystąpienie młodych, którzy często występować mieli przeciwko interesom proletariatu. Sama okupacja jednak załamała się po dwóch dniach, m.in. ze względu na wielorakie postrzeganie proponowanego rozszerzenia okupacji na miejsca pracy i podjęcie działalności związkowej. Co gorsze, oficjalne związki wkrótce oficjalnie potępiły akty przemocy i zgodziły się na mediacje z władzami.
Innym powodem, który sprawił, iż walki nie przeniosły się do zakładów pracy było nastawienie prekariuszy, którzy z kolei w większości nie uważali miejsca pacy za właściwie miejsce dla mobilizacji społecznej oraz „proletariackiej siły”, nie okazując jednocześnie przywiązania do swej pracy i miejsca pracy, co – jak można przypuszczać – stanowiło główną przyczynę tego, dlaczego zakłady pracy nie stały się ważnymi miejscami konfliktu i buntu. Jednakże i ten impas część najbardziej bojowych młodych pracowników próbowało przełamać. W tym też celu w styczniu 2009 roku robotnicy zaangażowani w powstanie zajęli siedzibę ESIEA – związku zrzeszającego korporacyjnych dziennikarzy, pracujących w głównych mediach greckich (a których zadaniem było deprecjonowanie i odpychanie od mas od powstania), który równocześnie wykluczał ze swych szeregów „wolnych strzelców” czy zatrudnionych w redakcjach na tzw. śmieciowych umowach. Okupujący postawili sobie dwa cele: 1) ukazanie rozpowszechnianych kłamstw, przejęcie kontroli nad informacjami produkowanymi przez oficjalne media i równoczesne stworzenie alternatywnego systemu informacyjnego oraz 2) zwrócenie uwagi, czy też zajęcie się umowami śmieciowymi w środowisku medialnym, potępienie niepewności zatrudnienia, etc.
Po zakończeniu okupacji postały grupy robocze, a następnie związek zawodowy wszystkich pracowników mediów, składający się głównie z dziennikarzy, studentów i bezrobotnych, którzy mieli za zadanie występować przeciwko zwolnieniom i próbom zwolnienień w szeregu miejsc pracy, a także stworzyć alternatywny systemu informacyjny, wolny od oficjalnej propagandy. W konsekwencji narodził się tygodnik Eleftheros Typos.
W przeciwieństwie do największych central związkowych, takich jak GSEE, które otwarcie przyjęły antypowstańczą pozycję, aktywnie w walki włączyły się małe, syndykalistyczne i rewolucyjne związki, zrzeszające głównie prekariat, co znowu spotkało się ze stanowczą odpowiedzią kapitalistów. 22 grudnia 2008 roku brutalnie zaatakowana została, przez bandytów wynajętych przez pracodawców z ISAP (spółka kolejowa), Konstantina Kuneva, generalna sekretarz PEKOP (Panhelleński Związek Sprzątaczy/ek i Służby Domowej), w wyniku którego straciła ona oko. Wywołało to bezprecedensową mobilizację, której pierwszym efektem było utworzenie „zgromadzenia solidarności”. Przeciwko spółce ISAP rozpoczęto szereg bezpośrednich działań, sabotaży, organizowano demonstracje, próbując wymusić ukarania winnych ataku na sekretarz oraz zaprzestania praktyk outsourcingu w odniesieniu do służb sprzątających, jako takiego sprzyjającemu rozwojowi śmieciowych umów o pracę. Tym samym związkowcy otwarcie wystąpili nowej formy „niewolnictwa”, czyli prekariazytacji siły roboczej, stanowiącej podstawę dla restrukturyzacji kapitalizmu ery neoliberalizmu.
Podsumowanie i wstęp do obecnego kryzysu
W pierwszym kwartale 2009 roku zwolniono 300 tysięcy osób. W kolejnych tygodniach zaczęto zamrażać (w większości sektorów) płace, w wielu (jak np. w żegludze) zaprzestano w ogóle wypłacania płac, w niektórych branżach (jak np. włókiennictwo) skrócono tydzień pracy i zmniejszono pensje. Nawet branża turystyczna, która stanowi dominującą część greckiego PKB, rozpoczęła zwolnienia. Pomimo stale pogarszającej się sytuacji, proletariat właściwie nie stawiał początkowo oporu przeciwko „restrukturyzacji” kapitalizmu, jeżeli już to organizowano krótkotrwałe strajki przeciwko zwolnieniom, czy domagające się wypłacenia zaległych pensji, lecz nie czyniono tego w skoordynowany sposób i zamiast wystąpień preferowano raczej porozumienia z pracodawcami bądź ministerstwem pracy. Z resztą skrupulatnie starano się ukryć masowy charakter zwolnień: przykładowych starszych pracowników zachęcano do odejścia na wcześniejszą emeryturę, pragnąc w ten sposób odwlec nieuniknione: kolejne wystąpienie przeciwko państwu i kapitalizmowi.
Raptem rok po grudniowym powstaniu bańka mydlana pękła: Grecja weszła w fazę bezprecedensowego kryzysu kapitalizmu. Rząd grecki podjął próby „naprawy” systemu, w celu zwiększenia wiarygodności kredytowej, kontroli rosnącego deficytu budżetowego, czy pożyczając pieniądze na otwartym rynku. Wszystko to zawiodło. To też w maju 2010 roku, rząd podpisał „memorandum o współpracy” z UE, MFW i EBC, zgodnie z którym wyżej wspomniana „trojka” udzielić miała Grecji kredytu w wysokości 110 miliardów Euro, w zamian rząd „zobowiązał się” (w istocie został zmuszony) wdrożyć nowe środki oszczędnościowe w celu zredukowania długu publicznego oraz zreformować swoją gospodarkę, wdrażając w praktyce bezprecedensowe cięcia socjalne, deregulując gospodarkę, komercjalizując szereg usług publicznych i wdrażając plan masowej prywatyzacji. Wywołało to oburzenie. Rewolucyjna lewica i związki zawodowe wzywały do strajku generalnego i masowych protestów w celu anulowania ratyfikowania dokumentu przez grecki parlament. 5 maja 2010 roku protesty osiągnęły swoje apogeum. Było to najprawdopodobniej największe wystąpienie greckiego społeczeństwa od upadku dyktatury, zaś wśród protestujących rodziła się nadzieje, iż sprzeciw ten urośnie do rangi powstania, podobnego do tego z grudnia 2008 roku, które wciąż było żywe. Masowe protesty ogarnęły całą Grecję, na ulicach toczono regularne walki, zaś dziesiątki tysięcy osób oblegać zaczęły parlament, od szturmu którego nie wiele ich dzieliło.
Powstanie jednak nie wybuchło, pomimo bezprecedensowej skali protestów, zaostrzenia konfliktu klasowego i otwartego zamachu na wszystkie zdobycze klasy robotniczej, zamachu na płace, emerytury, system socjalny i politykę społeczną. Można byłoby przypuszczać, iż największy zamach na świat pracy od czasów powojennych winien wywołać znacznie ostrzejszą reakcję mas.
W kolejnych tygodniach rząd grecki w celu „walki z kryzysem” postanowił zaostrzyć politykę klasową oraz odebrać wszystkie zdobycze klasie robotniczej. Skutkowało to m.in. drastycznym ograniczeniem wydatków w 2010 i w 2011 na służbę zdrowia i edukację, zmniejszeniem podatku od zysków pracodawców (z 24% na 20%), zintensyfikowaniem procesu deregulacji rynku pracy, co spowodowało spadek płac w sektorze prywatnym od 10% do 40% (w zależności od branży), przy jednoczesnym wzroście (do 12,2% w sierpniu 2010 roku) osób zatrudnionych na umowy śmieciowe i wzroście bezrobocia (w 2011 roku) do 15%[15].
Oficjalnie uprawiana propaganda w odniesieniu wobec stawiających opór Greków przeciwko narzucanej im „terapii szokowej”, czy jak zwykło się oficjalnie mówić „dyscypliny fiskalnej” w celu „walki z kryzysem”, niczym właściwie się nie różniła od oficjalnej retoryki wobec grudniowego powstania. Nieustannie uprawiany jest dyskurs moralnej dezaprobaty, przedstawienie oporu jako buntu niczym rozpieszczonych dzieci, które żyły ponad stan i nie chcą poddać się „konieczności” cięć, co zakrawa to na istny żart, bowiem potępiany jest opór jednego z najuboższych społeczeństw, które dodatkowo posiadają jeden z najsłabiej rozwiniętych systemów opieki socjalnej. Burżuazyjnym komentatorom zupełnie umyka fakt, że to nie polu polityki socjalnej i społecznej grecki system jest szczodry i aktywny, lecz na polu wydatków związanych z aparatem bezpieczeństwa. Przykładowo w Grecji przypada największa liczba wojskowych (i personelu wojskowego) na cywilnych mieszkańców krajów (119 na 10 tysięcy) spośród wszystkich państw NATO, jeden policjant przypada na 303 osoby i to pomimo faktu, że Grecja posiada niemal najniższy wskaźnik przestępczości pospolitej w Europie. Wyraźnie widać to w wydatkach państwa, które ponad 5,5% swojego rocznego PKB wydaje na wojsko (prawdopodobnie suma jest znacznie większa), czy czyni Grecję najszczodrzej finansującym (relatywnie) wojsko członkiem NATO (średnia 3,1%) i nawet kryzys, konieczność cięć, nie zmieniły niczego w tej materii.
Co wydaje się być istotniejsze, to fakt, iż owa restrukturyzacja kapitalizmu, wydająca się obrońcom kapitalizmu najlepszym rozwiązaniem pociągającym za sobą: obniżenie płac, zwolnienia i wzrost niepewności zatrudnienia, zasadniczo pozbawiło istniejący system jakiejkolwiek legitymizacji społecznej. Ową legitymizację próbowano ratować na wiele sposób, m.in. postanowiono wyprodukować nowego „wroga wewnętrznego” w postaci imigrantów.
Podsumowując kwestię dotyczącą związku pomiędzy powstaniem grudniowym a buntem przeciwko „walce z kryzysem”, wydaje się możliwe aby rozpatrywać powstanie grudniowe jako preludium do rebelii w 2010 roku, integrujące w walce ze sobą rodzimych Greków oraz imigrantów (co oznacza, że w istocie nie powiodły się próby nastawienia przez burżuazję Greckich prekariuszy, studentów i robotników przeciwko ich towarzyszom pochodzącym z innym państw, co oznacza, iż nie udało się w ten sposób skanalizować rosnącego rozgoryczenia mas), ukazując zarazem nieskuteczność metod represji stosowanych przez państwo. Wobec tego zaostrzono je. Przywrócono m.in. prawa z lat 30-tych XX wieku, w tym m.in. prawo o ochronie prestiżu policji, prawo o zniesławieniu władzy, które skryminalizowały większość antypolicyjnych sloganów, za wznoszenie których grozi do 2 lat więzienia. Następnie zakazano maskowania twarzy podczas demonstracji, utworzono nowe siły policyjne, rozpoczęto także propagandową ofensywę na symbole buntu.
Z drugiej strony część obserwatorów uważa, iż powstanie grudniowe stanowiło swego rodzaju katalizator reakcyjnych działań elit politycznych i ekonomicznych, które sięgnęły po „walkę z kryzysem” i policyjne represje w ramach kampanii wymierzonej w powstanie grudniowe i jego uczestników. Z kolei w ocenie wielu zwolenników powstańczej metody walki, grudzień stanowił katalizator dla oporu wobec „dyscypliny fiskalnej”, chociażby z tego powodu, iż przygotował grunt pod kolejne powstanie poprzez doprowadzenie do całkowitej delegitymizacji istniejącego systemu, ukazania bankructwa kapitalizmu i wszystkich instytucji go wspierających (w tym związków zawodowych), scalić we wspólnej sprawie różne grupy społeczne, w tym także imigrantów a także wskazał nowe metody walki, organizowania się i ich sens, bowiem w ocenie wielu powstańców, zwycięstwo miało być na wyciągnięcie ręki.
Maciej Drabiński
[8] Y. Kaplanis – An Economy that Excludes the many and an “Accidental” Revolt, [w:] Ch. Giovanopoulos i D. Dalakoglou (edited by) – Revolt and Crisis in Greece, Oakland, Baltimore, Edinburgh, London & Athens 2011, s. 217 i 218
[9] Tamże, s. 218-220
[10] Tamże, s. 220 i 221
[11] Tamże
[12] TPTG – The Rebellious Passage of a Proletarian Minority…, [w:] Ch. Giovanopoulos i D. Dalakoglou (edited by) – Revolt and Crisis in Greece, Oakland, Baltimore, Edinburgh, London & Athens 2011, s. 127
[13] Y. Kaplanis – dz. cyt., s. 224
[14] TPTG – dz. cyt., s. 123 i 124
[15] Y. Kaplanis – dz. cyt., s. 226
Historia walk społecznych w Grecji do grudnia 2008
drabina, Wto, 2012-02-28 09:42 Świat | Gospodarka | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistycznyKlamrą spinającą ostatnie 40 lat walk społecznych i rewolucyjnych w Grecji są dwa kapitalistyczne kryzysy: kryzys nadprodukcji z lat 70-tych XX wieku i obecny kryzys. Oba te kryzysy przekształciły się w kryzysy polityczne i kryzysy legitymizacji kapitalistycznego ucisku, skutkując tym, iż coraz trudniej było kapitalistom wymusić zachowanie dyscypliny pracy. Kapitał, przy aktywnej pomocy państwa, starał się pokonać pierwszy z tych kryzysów poprzez narzucenie mieszkańcom tego małego państwa, zderegulowanego rynku pracy prowadząc do powstania prekariatu, reformach (polegających głównie na cięciach)systemu oświaty i polityki społecznej (w tym także socjalnej), dyscyplinowaniu imigrantów i wymuszenia życia na kredyt.
Cel tych zmian był jasny – silniejsze zdyscyplinowanie greckiej klasy robotniczej, co miało wymusić „dobrowolną” zgodę Greków na spotęgowanie wyzysku i przerzucenia kosztów kryzysu i samego systemu ekonomicznego na ich barki. Skutkowało to zasadniczym kryzysem legitymizacji systemu, a co za tym szło, powszechnym oporem wobec niego, co szczególnie mocno uwidoczniło się w oświacie. Jak łatwo się domyślić, przyjęta recepta i wdrażane reformy, stanęły wkrótce u podstaw kolejnego kryzysu gospodarki kapitalistycznej, który także wkrótce przekształcił się w kryzys polityczny i kryzys legitymizacji kapitalistycznego ucisku.
W związku z tym, tak jak ogromnym błędem byłoby rozpatrywanie i analizowanie obecnego kryzysu bez przeanalizowania kryzysu nadprodukcji z lat 70-tych i neoliberalnej reakcji wynikłej z niego albowiem oba są wzajemnie sprzężone i zdeterminowane, podobnie ogromnym błędem byłoby analizowanie dwóch ostatnich zrywów greckiego społeczeństwa (Powstanie z grudnia 2008 i oporu wobec „terapii szokowej” trwający do dziś) niezależnie od siebie. Są one wzajemnie sprzężone, powiązane – powstanie grudniowe w sposób bezpośrednio wpłynęło, a wręcz stanowiło preludium do masowych protestów Greków przeciwko „restrukturyzacji kapitalizmu”. Jednakże nie powinno się ograniczać rozpatrywania tych dwóch ostatnich zrywów Greków wyłącznie do pryzmatu rozgoryczenia, czy frustracji społecznej wynikającej z coraz trudniejszej sytuacji bytowej, nieustannie pogarszającej się, wskutek działania państwa i kapitału zmierzających do „restrukturyzacji” kapitalizmu w Grecji. Zbyt zawęziłoby to nasze pole obserwacji i nie pozwoliłoby zrozumieć znacznie szerszego i głębszego charakteru tych wystąpień, stanowiących w dużej mierze kolejny etap (oraz ich następstwo) walk rewolucyjnych w Grecji, toczonych co najmniej od połowy lat 70-tych XX wieku pod sztandarami: antyimperializmu i antykapitalizmu. Nie pozwoliłoby to nam także zrozumieć jakie przyczyny legły u podstaw powszechnego zanegowania istniejącego systemu społeczno-ekonomicznego, delegitymizacji oficjalnych sił politycznych i związkowych, aż ostatecznie, uniemożliwiłoby to zadanie pytania sobie o to, czy walczącym Grekom idzie jeszcze o przeciwstawienie się procesowi „restrukturyzacji” kapitalizmu (opierającemu się na cięciach socjalnych, masowych zwolnieniach, deregulacji, liberalizacji i masowej prywatyzacji, czy mówiąc krócej: dokończenia wdrażania neoliberalnej wersji kapitalizmu w pełni), czy Grecy walczą już o likwidację kapitalizmu jako takiego? Mówiąc prościej: nie można traktować wystąpień Greków w oderwaniu od przeszłości, od całej historii walk społecznych i rewolucyjnych w kraju, które doprowadziły do wykształcenia się nowej taktyki oraz umasowienia ruchu anarchistycznego, ani także nie można analizować toczonych walk społecznych w oderwaniu od wcześniejszego projektu „restrukturyzacji” kapitalizmu (wynikłego z kryzysu nadprodukcji) i powstałego układu sił politycznych.
Społeczno-polityczne tło wydarzeń do 1995 roku: sprzeciw wobec metapolitefsi, negacja neoliberalizmu i oficjalnych sił politycznych – cień Wojny Domowej i Reżimu Czarnych Pułkowników
Począwszy od końca dyktatury Czarnych Pułkowników zaczął się w Grecji kształtować radykalnie lewicowy i masowy ruch studencki, wykorzystujący głównie (acz nie tylko) okupację budynków rządowych i oświatowych jako stosowaną formę walki. Rozwój ruchu postępował na tyle dynamicznie, iż już na przełomie lat 70-tych i 80-tych, ruch (i stosowane przez niego okupacje) okazał się na tyle silny i wpływowy, iż zdołał zmusić ówczesny rząd do anulowania Aktu 815 – czyli projektu reformy oświaty. Umożliwiło to ruchowi studenckiemu stać się wkrótce samodzielną siłą społeczną i przyjąć rolę „wyzwania politycznego dla demokracji we wczesnym okresie po upadku dyktatury”[1], kwestionując tzw. ład Metapolitefsi, czyli ład i układ sił, który wykształcił się po upadku dyktatury.
Początkowo największym wrogiem kształtującego się ruchu okazała się reformistyczna lewica, zarówno w postaci PASOK (Panhelleński Ruch Socjalistyczny) jak i KKE (Komunistyczna Partia Grecji). Wynikało to bowiem z faktu, iż swymi działaniami i charakterem ruch studencki tworzył rewolucyjną, a więc potencjalnie niebezpieczną dla ich pozycji w systemie politycznym, alternatywę wobec reformistycznych partii. Stąd też reformiści starali się przejąć kontrolę nad ruchem studenckim i wykorzystać go do reprodukcji istniejącego porządku. Dlatego też, niemal otwarcie tzw. „komuniści” z KKE i „socjaldemokraci” z PASOK sabotowali ruch okupujący uczelnie. Przykładowo kontrolowany wspólnie przez socjalistów i komunistów studencki związek EFEE podjął w grudniu 1979 roku decyzję o zamknięciu uniwersytetów, w celu rozproszenia ruchu studenckiego jako takiego. Z kolei „komunistyczna” młodzieżówka (KNE) nie tylko potępiła okupacje, ale starała się przywrócić „porządek” na zajętej przez studentów Szkole Chemicznej w Atenach, za co pogratulował im nawet konserwatywny minister Bezpieczeństwa Wewnętrznego[2].
Pomimo prób rozbicia, osłabienia, czy też w końcu wciągnięcia ruchu pod nadzór oficjalnych sił politycznych i przekształcenia go w ruch pro-systemowy, ruch w dalszym ciągu się rozwijał, przyjmując coraz mocniej antysystemowy wydźwięk, nastawiony na likwidację Metapolitefsi i likwidację powstałego systemu post-wojskowego. Za symboliczny szczyt rozwoju ruchu w tym okresie, uznać możemy wydarzenia z 17 listopada 1980 roku, kiedy – pomimo zakazu – młodzież przemaszerowała pod ambasadę USA w celu upamiętnienia zrywu studentów ateńskiej politechniki przeciwko juncie 17 listopada 1973 roku, który zapoczątkował antydyktatorskie i antyimperialistyczne powstanie. Pacyfikująca marsz policja zabiła wówczas dwójkę protestujących: robotnika Stamatina Kanelopoulou oraz studenta Iakovos Koumisa.
Należy zwrócić uwagę, iż pomimo tego, że ruch studencki nabrał charakteru radykalnie lewicowego i był zdecydowanie nastawiony przeciwko oficjalnej lewicy, to właśnie ona stała się głównym beneficjentem ruchu protestu. Umożliwiło to PASAOK na osłabienie środowisk rewolucyjnych, rozbicie wielu mniejszych organizacji lewicowych i wygranie wyborów parlamentarnych w 1981 roku. Sukces wyborczy PASAOK a następnie dominacja partii przez kolejne lata umocniła system Metapolitefsi. Co gorsze, zwycięstwo PSAOK w wyborach miało negatywny wpływ na radykalną lewicę, która łudząc się w pierwszym okresie jej rządów, iż partia dokona pewnych zmian społeczno-ekonomicznych, stała się znacznie mniej aktywna. Równocześnie jednak, kształtować się zaczęła kolejna generacja ruchu antyautorytarnego, która z jednej strony stale kwestionowała powstały burżuazyjny system post-wojskowy (Metapolitefsi), a z drugiej strony, kwestionowała rodzący się w Grecji ład neoliberalny, co niejako było sprzężone z narastającą krytyką pod adresem oficjalnych związków zawodowych, które – zdaniem lewicowych krytyków – prowadziły nieskuteczną walką.
W 1985 roku, po zakończeniu pierwszej kadencji rządów PSAOK wszelkie iluzje dot. partii i jej działań prysły, co spowodowało, że po kilku latach względnej stabilności, środowiska rewolucyjne ponownie podjęły walkę inicjując szereg okupacji uniwersytetów i ośrodków akademickich. Za symboliczny koniec ten politycznej „sielanki” rządu, uznać możemy zastrzelenie przez władze piętnastoletniego ucznia Michalisa Kaltezasa w ateńskiej Exarcheii podczas obchodów rocznicy 17 listopada. Co z punktu widzenia anarchizmu wydaje się być kluczowe w tym okresie, to fakt, iż to właśnie ruch anarchistyczny bezpośrednio inspirował odradzający się ruch młodzieżowi, w konsekwencji czego to anarchiści stali się głównym inicjatorem i katalizatorem narastającej fali protestów i okupacji. Sami ruch anarchistyczny już wcześniej się zaktywizował podejmując się szeregu nowych działań oraz kampanii. Przykładowo w 1984 roku, w przededniu wyborów parlamentarnych, anarchiści zainicjowali okupację Szkoły Chemicznej, zaatakowali imprezę neonazistowską w Hotelu Caravel w Atenach (na której obecny był Jean-Marie Le Pen) oraz zainicjowali kampanię wymierzoną w proces gentryfikacji w Atenach. Okres ten zdaniem Ch. Giovanopoulosa i D. Dalakoglou, dwóch greckich anarchistów i badaczy tego ruchu, miał kluczowe znaczenie dla rozwoju ruchu, bowiem wówczas to wykształciła się anarchistyczna kultura (nie tylko wśród anarchistów) oparta na działalności bezpośredniej wymierzonej w państwo i policję[3].
Wystąpienia „złej młodzieży”, jak pogardliwie ruch anarchistyczny i antyautorytarny określany był w burżuazyjnych mediach, musiały być niezwykle silne, skoro zdołały one zdestabilizować istniejący ład i bezpośrednio stać się początkiem końca rządów PASAOK. Z drugiej strony sam ruch nie wykorzystał szansy jaką stanowiło dla niego zdestabilizowanie ładu i nie starał się prowadzić szerszej i skoordynowanej działalności, poprzestając na prowadzeniu walk z policję, intensyfikując działania z okazji rocznicy 17 listopada, która stanowiła podstawę dla całej symboliki ruchu antyautorytarnego i anarchistycznego w Grecji oraz związanego z nim etosem wykorzystywania okupacji jako środka walki. Należy dodać, iż okupacja budynków, a zwłaszcza budynków oświatowych, tworzyła zbiorową tożsamość, punkt odniesienia dla ruchu antyautorytarnego, zaś zmuszenie rządu w końcu lat 70-tych do anulowania decyzji o reformie oświaty stanowiło przykład skuteczności tej formy walki, co znowu przez prawicę określane było mianem terroryzmu. Zresztą cała symbolika ruchu związana była z ogromną polaryzacją społeczeństwa, które swe praźródło posiadała w greckiej wojnie domowej, co zasadniczo zostało wzmacniane w początkowym okresie Metapolitefsi poprzez wykluczenie z procesu demokratyzacji całych grup społecznych, jak np. pokonanych w wojnie domowej. Jak nietrudno się domyślić, zaostrzało to społeczno-polityczną polaryzację oraz swoistą biegunowość polityki.
Rządy PASAOK były kluczowe z punktu widzenia powstałego systemu społeczno-ekonomicznego, albowiem partii posiadającej – teoretycznie – lewicowy mandat, łatwiej było o umocnienie, ale i zarazem rozszerzenie ładu Metapolitefsi w ramach projektu „narodowego pojednania”. Rozpoczęty proces unifikacji podzielonego społeczeństwa, zaczął nieco zmieniać tradycyjny układ sił, co w konsekwencji usuwało wiele punktów orientacyjnych i punktów zaczepienia, co doprowadzić miało do wchłonięcia przez nowy system osób uprzednio z niego wykluczonych. Pomimo tego, nie zdołało to zachwiać tradycyjnego bipolarnego systemu prawica-lewica[4], ani znacząco osłabić radykalnej lewicy, czego dowiodły kolejne lata, w których ruch młodzieżowy, studencki i antyautorytarny, przeorientowały się zaprzestając tworzenia swej tożsamości w oparciu o historię i stosunek wobec wojny domowej, czy reżimu czarnych pułkowników. Zamiast tego, ruch radykalny zaczął budować swą tożsamość w odniesieniu wobec oficjalnej polityki i sił politycznych, a mówiąc precyzyjniej: zaniku jakiejkolwiek różnicy pomiędzy PASAOK a ND (Nowa Demokracja) oraz wdrażanej polityko społeczno-ekonomicznej. Dlatego też wkrótce ruch ten zaczął się przedstawiać jako jedyną opozycję i alternatywę wobec istniejącego układu sił, co stanowiło jednocześnie zaprzeczenie panującego, antypolitycznego dyskursu, pragnącego przedstawić konieczność zastąpienia polityków i polityki, „specjalistami” i technokratami, co było częstą, neoliberalną, praktyką. Co jednak istotniejsze, ruch nie aspirował do przebudowy zastałego systemu, czy do wejścia do niego, acz raczej – poprzez swą polityczność – promował odrzucenie systemu politycznego (partii, parlamentaryzmu, państwa) i kapitalizmu w ogóle.
Kolejnym kamieniem milowym w procesie kształtowania się współczesnego ruchu antyautorytarnego i anarchistycznego był okres pomiędzy 1989 a 1990 roku, będący swoistym „okresem przejściowym” (tranzycja) w rekonfigurowaniu dominujących się dyskursów, ustanowieniu nowych oraz powstania nowego układu sceny politycznej, na co decydujące znaczenie posiadały: zmiany geopolityczne, rywalizacja o dominację pomiędzy „neo-burżuazyjnymi sektorami (wyrażanymi przez PASOK) a tradycyjnymi (Nowa Demokracja)”, co naznaczone były brutalizacją walki politycznej w kraju. Równocześnie otwarty został w Grecji okres przyspieszonego narzucenia neoliberalnego modelu ekonomicznego przez konserwatywny rząd Mitsotakisa, eufemistycznie określanego mianem „modernizacji”, przy jednoczesnej próbie zniszczenia lub zdezintegrowania wszystkich grup (ruch młodzieżowy, studencki, ruch antyautorytarny, czy ujmując ogólniej – lewicy rewolucyjnej) i zjawisk (prawa pracownicze, istniejące związki zawodowe, polityka społeczna), które mogły potencjalnie stanowić przeszkodę w jego narzuceniu.
Odpowiedzią na neoliberalną kontrrewolucję stało się ponowne odrodzenie ruchu okupacyjnego, za początek którego uznać możemy zajęcie w styczniu 1990 roku Politechniki Ateńskiej przez anarchistów. Okupacja Politechniki była jednak jakościowa odmienna od dotychczasowo przeprowadzanych okupacji. W poprzednich latach okupanci, w ramach protestu, po prostu zajmowali budynki uniemożliwiając wypełnianie przez nie tradycyjnie przypisanych im zadań. Tym razem okupujący zaczęli zarządzać (administrować) zajętą placówką, dzięki czemu trzymiesięczna okupacja Politechniki stała się pokazem kolektywnej i samorządnej administracji. Równocześnie w sposób wystarczający zadbano o propagandę (co pozwoliło zdobyć okupującym masowe poparcie wśród mieszkańców Aten), zaś sam ośrodek uniwersytecki stanowił swoiste centrum ruchu sprzeciwu wobec realizowanej polityki przez rządzących. Prawdopodobnie dzięki temu fala okupacji pomiędzy 1990 a 1991 była największą falą okupacji w historii kraju, która oprócz rozmiarów, charakteryzowała się zasadniczą zmianą jakościową „wyznaczając nową erę antagonizmów politycznych w Grecji”[5]. Równocześnie rozwiązanie (na krótko) Młodzieżówki Partii Komunistycznej (KNE) stworzyło szerszą przestrzeń oraz ułatwiło bezpośrednie i znacznie bardziej radykalne wyrażanie gniewu, buntu oraz oporu przez młodych. W następstwie tego, okupacje czy blokady dróg przestały być postrzegane wyłącznie jako działania skrajnych grup rewolucyjnych, tylko weszły do arsenału powszechnie stosowanych i akceptowanych metod walki. Zmianie uległ także sposób traktowania przemocy. Poprzednie generacje traktowały przemoc jako naturalną i integralną część ruchu i formę oporu. Nie oznacza to, iż nowa generacja wyrzekła się przemocy, lecz potraktowała ją jako ostateczność. Zamiast tego preferowano dyskusje, ośmieszanie i szeroką partycypację. Przykładowo za takową ostateczność potraktowano fale zamieszek w 1991 roku, która przetoczyła się przez Grecję po tym jak skrajnie prawicowa bojówka zamordowała nauczyciela Nikosa Tembonerasa, który razem z uczniami odpierał podczas okupacji swej szkoły szturm owej bojówki, starającej się złamać opór młodych radykałów.
W kolejnych latach (1991-1993) narastać zaczął opór greckiego proletariatu oraz środowisk nauczycielskich przeciwko ofensywie neoliberalizmu sprzężonej z masową prywatyzacją i deindustrializacją kraju, co pogłębiło sprzeczności w systemie, a także zachwiało tradycyjnym klientyzmem politycznym, który zapewniał względną stabilność i reprodukowanie systemu ekonomiczno-politycznego. Niezwykle charakterystycznym dla tego okresu był strajk kierowców autobusów miejskich, którzy rozpoczęli strajk pod hasłem „wszystko albo nic”, który stanowił wyraz sprzeciwu wobec państwa i policji. Równolegle rozpoczął się proces delegitymizacji, uprzednio krytykowanych, oficjalnych, kompromisowych, związków zawodowych, które nawet często nie wspierały strajkujących, z czym sprzężona była równoczesna radykalizacja pracowników najemnych, którzy bez wsparcia dużych związków rozpoczęli falę strajków, jak np. wyżej wspomniani kierownicy autobusów, pracownicy portów, nauczyciele, a także ruchu chłopskie, które blokowały drogi. Niezaprzeczalną słabością tej fali, był brak koordynacji w wystąpienia, co powodowało, iż występujący w danej chwili robotnicy, byli osamotnieni w walce.
Innym istotnym problemem dla występujących była Partia Komunistyczna (KKE). Nie wnikając w same podziały i rozfrakcjowanie tego ugrupowania, należy zaznaczyć, iż partia pragnęła zagospodarować niezadowolenie i opór społeczny dla swych celów, zmierzając do przejęcia kontroli nad oporem. Ówczesna taktyka partii niczym specjalnie się nie różniła od polityki partii socjalistycznych czy komunistycznych w innych państwach oraz w innych decydujących momentach. W związku z tym, z jednej strony partia rzeczywiście odgrywała istotną rolę wśród chłopów, pracowników portowych oraz robotników budowlanych, starając się mobilizować te grupy. Z drugiej strony, w decydujących momentach ugrupowywanie wycofywało się, bało się konfrontacji lub starało się zamienić prawdziwy konflikt w konflikt symboliczny, który stwarzać miały pozory bezpośredniej walki, a w rzeczywistości był ściśle kontrolowany przez aparat partyjny.
Przełom 1995 roku: odrobiona lekcja przez anarchistów i organizujący się prekariusze
Zwrotnym momentem w dziejach greckiego ruchu anarchistycznego i antyautorytarnego była okupacja Politechniki Ateńskiej w 1995 roku przez anarchistów. Sama okupacja i starcia z policją miały niespotykanie wcześniej gwałtowny charakter. Aresztowano 530 osób, palono greckie flagi, a w ramach solidarności z walczącymi anarchistami więźniowie z więzienia Korydalos wznieśli bunt. Władze, przy pomocy prywatnych mediów (których propagandowym zadaniem miało być odepchnięcie społeczeństwa od anarchistów i wyprodukowanie społecznego konsensusu odnośnie spacyfikowania okupujących), postanowiły uczynić z pacyfikacji protestów przykład, czy raczej ostrzeżenie dla mas by te nie podnosiły ręki na państwo, kapitał i możnych. Dlatego też władze za punkt honoru podniosły aresztowanie każdego zaangażowanego w okupację oraz zlikwidowanie autonomii uniwersytetów, która zakazywała wkraczanie policji na tereny uniwersyteckie.
W konsekwencji rozpoczęły się masowe aresztowania anarchistów, które okazały się ogromnym ciosem dla ruchu, których w ich wyniku zdecydowanie osłabł. Wywołało to wśród anarchistów powrót do dyskusji odnawiającej odwieczny dylemat – jaką obrać drogę w budowaniu masowego ruchu, czy metodę powstańczą, czy pracę u podstaw, opierającą się na związkach zawodowych, instytucjach społecznych, centrach kulturowych, edukacyjnych, etc.?
Ostatecznie znaczna część ruchu odeszła od powstańczej metody walki, dochodząc do wniosku, iż nieustanne demonstracje przemocy nie są w stanie przynieść spodziewanych rezultatów. Zamiast tego koncentrować się zaczęto na rozwoju centr społecznych (tzw. steki), których po wydarzeniach z 1995 roku powstały setki: na uniwersytetach, w szkołach, na osiedlach, czy w dzielnicach. Pozwoliło to anarchizmowi w krótkim okresie osiągnąć spektakularny i masowy charakter, co wprost uwidoczniło się w greckich konfliktach społecznych i greckim ruchu antyglobalistycznym u progu XXI wieku.
Nie oznacza to bynajmniej, iż ruch zarzucił całkowicie stosowanie okupacji. Przekonać się można było o tym w 1998 roku, kiedy młodzież masowo zaczęła okupować szkoły i uniwersytety, sprzeciwiając się zmianom w systemie edukacyjnym dokonywanym na neoliberalną modłę. Oświata nie przypadkiem zresztą stanowiła jedno z ważniejszych miejsc walk społecznych pomiędzy kapitałem (i reprezentującym go państwem) a społeczeństwem. W końcu to właśnie edukacja kształci, rzeźbi oraz dokonuje alokacji siły roboczej oraz ją dzieli. Kapitał pragnął pogłębić tę funkcję oraz zaostrzyć dyscyplinujące zadania oświaty.
Skądinąd ponownie największą przeszkodą dla tego ruchu okazali się „komuniści” z KNE, którzy starali się przejąć kontrolę nad ruchem. Doprowadziło to do zasadniczego podziału pomiędzy kontrolowaną część ruchu i okupacje przez KNE, a samodzielnie skrzydło ruchu młodzieżowego, znajdującego się pod bezpośrednim wpływem anarchistów. Początkowo można było sądzić, iż pozytywnym aspektem tej sytuacji będzie to, iż KNE – pomimo, iż starało się unikać okupacji jak ognia – zostanie zmuszone do zaakceptowania okupacji jako metody walki. Tak się jednak nie stało i inspirowane przez „komunistów” okupacje miały jedynie charakter propagandowy, podczas gdy organizacja nadal odgrywała głównie dyscyplinującą i represyjną rolę w ruchu młodzieżowym, o czym przekonali się boleśnie anarchiści 17 listopada 1998 roku, kiedy przy wsparciu KNE policja aresztowała ponad 160 anarchistów podczas marszu w rocznicę okupacji Politechniki. Samo KNE kiedy ugruntowało swoją pozycję wśród studentów, powróciło do swego otwartego sprzeciwu wobec okupacji, co jednak wywoływało opór samych członków młodzieżówki. Organizacja utrzymuje tę pozycję do dnia dzisiejszego, nawet do tego stopnia, iż KKE (Komunistyczna Partia Grecji) podczas trwającej rewolucji otrzymała pochwałę od konserwatywnego rządu i skrajnej prawicy, za „przestrzegania prawa i porządku”[6].
Równocześnie sam ruch anarchistyczny, czy szerzej ujmując: ruch antyautorytarny, w coraz szerszym stopniu angażował się w walki społeczne na coraz liczniejszych frontach: klasowym i związkowym, ochrony środowiska, obrony praw imigrantów, międzynarodowych kampanii solidarnościowych, antyrasizmu, antyimperializmu, sprzeciw wobec wojny, w walkach o przestrzeń publiczną, etc. ukazując swój rozmiar i potencjał w maju 2006 roku. Wówczas to szeroko rozumiana radykalna lewica, z kluczową rola odegraną przez anarchistów, zorganizowała ponad 70 tysięczną manifestację w Atenach po zorganizowaniu weń Europejskiego Forum Społecznego (FSE/ESF). Ta mobilizacja społeczna przełożyła się na inicjatywę „Obrony Artykułu 16” zabezpieczającego darmowość i publiczny charakter szkolnictwa wyższego. Sama inicjatywa stanowiła rzecz jasna odpowiedź na działania elit politycznych i ekonomicznych, zmierzających do urynkowienia szkolnictwa wyższego.
Co istotniejsze, to fakt, iż ruch sprzeciwu ukazał potencjał, siłę oraz zdolność do współpracy całej radykalnej lewicy w Grecji, co bezpośrednio przełożyło się na najbardziej dynamiczny rozwój ruchu anarchistycznego i postępującą integrację ruchu anarchistycznego i antyautorytarnego. „Innymi słowy, anarchistyczne grupy, organizacje, media, publikacje i działania zaczęły się pojawiać w większej liczbie miasteczek i miast, aniżeli kiedykolwiek przedtem”[7], zaś idee anarchistyczne nigdy wcześniej nie były tak rozpowszechnione i popularyzowane w Grecji. Sam zaś ruch stawał się coraz bardziej aktywny w odniesieniu do szeregu kwestii społecznych, w tym zwłaszcza w kwestii stosunków pracy i wspólnot sąsiedzkich. Inną skutkiem tych wydarzeń stało się odnowienie Koalicji Radykalnej Lewicy (SYRIZA), która w wystartowała w wyborach parlamentarnych w 2007 roku i zdobyła – niespodziewanie i wbrew oczekiwaniom burżuazyjnych komentatorów – ponad 5% poparcia.
Skutkowało to także rozwojem tendencji anarchosyndykalistycznych i syndykalistycznych wśród prekariuszy, którzy począwszy od połowy lat 90-tych zaczęli licznie tworzyć syndykalistyczne związki szczególnie w sektorze usług, w którym równocześnie najgorzej płacono. Spośród wszystkich syndykalistycznych związków zrzeszających prekariuszy, do najważniejszych należy Związek Kierowców Samochodów powstały w 2006 roku, związek Kucharzy, Kelnerów i Pracowników Cateringu, jeszcze wcześniej bo w latach 90-tych powstał Związek Pracowników Księgarni i Przemysłu Papierniczego (1992), czy Panhelleński Związek Sprzątaczy/ek i Służby Domowej (1999), które sekretarzem generalnym jest Konstantina Kouneva, wyjątkowo brutalnie pobita podczas powstania grudniowego przez wynajętych zbirów przez jej pracodawcę, za to, iż ważyła się upomnieć o prawa pracownicze zatrudnionych w tej branży.
Maciej Drabiński
Londyn: Benefit na rosyjskich antyfaszystów
robotnik miesiąca, Wto, 2012-02-21 22:59 Świat | Antyfaszyzm | Ruch anarchistycznyBenefit na 5 rosyjskich antyfaszystów zatrzymanych w Niżnym Nowogrodzie
więcej info: https://cia.media.pl/rosyjscy_antyfaszysci_potrzebuja_pomocy_i_solidarnos...
Piątek 24.02 DJ, muzyka, trunki
Będzie również stolik z polskojęzyczną literaturą anarchistyczną
London Action Resource Centre
62 Fieldgate Street, Whitechapel E1 1ES London
Wjazd: £5 (jeden drink w cenie biletu).
Anarchista-antyfaszysta zamordowany w Samarze (Rosja). Przyjaciele i rodzina proszą o wsparcie
Czytelnik CIA, Wto, 2012-02-21 21:00 Świat | Antyfaszyzm | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny 9 lutego o 6:30, w pobliżu instytutu "FIAN", portier znalazł ciało Nikity Kalina (ur. 1991). O 8:00 przyjechała policja, o 11:00 poinformowana została matka zamordowanego. Według matki, Nikita dostał 61 dźgnięć nożem, jego żebra zostały połamane, a głowa rozbita o mur. Nie został okradziony. Podejrzany został aresztowany - na jego ubraniu zostały znalezione ślady krwi Nikity.
Oczywistym jest, że został on zaatakowany przez grupę. Policja poinformowała matkę zabitego, że podejrzany jest narodowo-socjalistycznym aktywistą i odmówił zeznań.
Psychoanaliza w służbie anarchizmu – życie i poglądy Otto Grossa
drabina, Wto, 2012-02-21 12:25 Kultura | Publicystyka | Ruch anarchistycznyOtto Gross (1887-1920) jeden z najwybitniejszych przedstawicieli niemieckiej psychoanalizy; reinterpretator koncepcji Freuda, który całkowicie odmienił poglądy Junga; jeden z ojców współczesnej filozofii seksualności, rozwijanej w kolejnych latach przez Reicha, Foucaulta, Gilesa, Lacana; przedstawiciel niemieckiej myśli anarchistycznej, którego stawiać możemy obok Landauera i Mühsama; pomimo tego popadł on w całkowite zapomnienie – jego dorobek medyczny i filozoficzny pozostaje nadal praktycznie nieznany, a on sam, jako postać historyczna przez współczesnych badaczy ograniczana bywa wyłącznie do roli kochanka Friedy von Richthofen (kuzynki „Czerwonego Barona” i żony angielskiego pisarza D. H. Lawrence’a) oraz bliskiego przyjaciela Carla Junga, Maxa Webera i Franza Kafki. Jeżeli już przedstawia się gdzieś bliżej Grossa, to raczej w złowrogim świetle, jako „renegata psychoanalizy” (i psychiatrii), ekscentryka uzależnionego od kokainy, czego doskonałym przykładem może być niedawno wydana biografia Junga autorstwa Deirdre Bair, w której autorka poświęciła oddzielny rozdział Grossowi[1].
Dopiero w 1974 roku po opublikowaniu korespondencji listownej, którą ze sobą prowadzili Freud i Jung[2], postacią Grossa zainteresowali się bliżej historycy i psychoanalitycy, bowiem obaj niezwykle często odnosili się do koncepcji niemieckiego anarchisty, a którego obaj znali doskonale. Freud zaprzyjaźnił się z Grossem po konferencji w Amsterdamie w 1907 roku, wtedy poznał także Junga, z którym zaprzyjaźnił się podczas hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym w Burghölzli w 1908 roku[3] (należy zaznaczyć, iż to ojciec Grossa, Hans wymuszał wielokrotnie swoimi wpływami hospitalizację syna w celu walki z jego nałogami). Wówczas stało się jasne, iż Gross był w przeszłości dobrze znanym oraz wpływowym psychiatrą, którego koncepcje miały zasadniczy wpływ na psychoanalizę, w tym na dwóch czołowych niemieckojęzycznych psychoanalityków: Freuda i Junga. Stąd też wielu badaczy wyraziło swoje zdumienie wobec zlekceważenia Grossa, jak np. Alfred Springer, który wyraził przekonanie, iż stało się tak ze względu na jego styl życia[4]. Z kolei G.M. Heuer wyrażał się o Grossie w podobnym tonie, dostrzegając jego znaczenie dla rozwoju psychiatrii, a w szczególności wpływie na powstanie koncepcji przeciwprzeniesienia. Jednakże znajdując się pomiędzy Freudem a Jungiem i posiadając ogromny wpływ na ich obu, zrządzeniem losu znalazł się w ich cieniu. Oprócz tego niemiecki psychiatra i obecny dyrektor placówki w Burghölzli dodał, iż Gross swoje piętno odcisnął także na myśli politycznej, socjologii, literaturze i etyce[5]. Summa summarum posiadał ogromny wpływ na szereg niemieckich pisarzy, jak np. na: Max Broda, Leonharda Franka, Franza Junga, Franza Kafkę, (którego prawdopodobnie „nawrócił” na anarchizm), czy Franza Werfela. Z resztą jeden z pośród pisarzy blisko z nim związanych, mianowicie węgierski pisarz, Emil Szittya określał nawet Grossa mianem duchowego ojca Junga[6].
Niemniej – jak trafnie spostrzegł Pietikainen – w dalszym ciągu prace Grosa są praktycznie nieznane: jego artykuły nie zostały wydane w zbiorczych tomach, tak jak teksty S. Freuda czy C. Junga, nie doczekały się nawet przetłumaczenia na język angielski z wyjątkiem kilku wcześniejszych prac[7]. Pomimo tego w przeciągu ostatnich dwóch dekad można zauważyć stopniowy wzrost zainteresowania dorobkiem naukowym i filozoficznym niemieckiego anarchisty, czego zwieńczeniem stało się powstanie International Otto Gross Society[8] wkładające wiele wysiłku w popularyzację jego koncepcji.
Krótka nota biograficzna i wczesne prace
Otto Gros przyszedł na świat w małej austriackiej miejscowości Gniebing w 1887 roku. Ojcem przyszłego psychiatry był Hans Gross, ojciec współczesnej kryminalistyki, sędzia śledczy oraz założyciel Instytutu Kryminalistycznego w Grazie, do którego rodzina Grossów przeniosła się, kiedy Otto był jeszcze małym dzieckiem. Jego rodziców, znanego w końcu na całym świecie sędziego oraz matkę pochodzącą z burżuazyjnej rodziny, stać było, aby zapewnić swojemu jedynemu synowi najlepsze możliwe wykształcenie. Otto od najmłodszych lat wykazywał ponadprzeciętny intelekt, co w czasach gimnazjalnych uwidoczniło się min. w bezproblemowym opanowaniu przez niego greki czy łaciny. Z drugiej strony był dzieckiem wycofanym, nieśmiałym, całkowicie nieradzącym sobie w codziennym życiu i będącym – w konsekwencji tego – całkowicie niesamodzielnym (należało dbać o to, aby się przebrał, czy aby coś zjadł) człowiekiem. Po ukończeniu gimnazjum, Gross rozpoczął studia na Uniwersytecie Medycznym w Grazie, w ten sposób zadowalając ojca, który liczył na to, iż dzięki temu będzie mógł współpracować z synem w rozwoju kryminalistyki. W istocie początkowo tak było. Otto Gross opublikował kilka artykułów w piśmie kryminologicznym założonym przez ojca. Ku rozpaczy ojca w 1900 roku Otto zaciągnął się na niemiecki statek płynący do Ameryki Południowej, w której po raz pierwszy zetknął się z narkotykami, zwłaszcza kokainą i morfiną, od których do końca życia był uzależniony. W 1902 roku pierwszy raz trafił do szpitala Burghölzl na odwyk. Równocześnie uznany został on za „psychopatę”, co jednak rozumiano zgoła odmiennie od współczesnego definiowania tej jednostki chorobowej. Jednak to piętno przeszkadzał mu w jego karierze medycznej. Kuracja na niewiele się jednak zdała, bowiem psychoanalityk jeszcze wielokrotnie trafiać będzie na odwyk, acz zawsze – ze względu na wpływy i bogactwo rodzinne – traktowany był jako uprzywilejowany pacjent, którego omijała większość nieprzyjemności zinstytucjonalizowanego ośrodka psychiatrycznego.
Młody Gross, obok swojej specjalizacji medycznej, wybrał psychiatrię - wówczas najszybciej się rozwijającą i najbardziej prestiżową dziedzinę medycyny, na co wpływ miało jego fascynacja pismami S. Freuda oraz C. Wernicke (jeden z najwybitniejszych wówczas neurologów i psychiatrów, a także pionier neuropsychiatrii. W swych badaniach odkrył m.in. tzw. Ośrodek Wernickego, czyli obszar mózgu odpowiedzialny za rozpoznawanie mowy). W 1901 roku O. Gross w piśmie ojca opublikował swój pierwszy poważny artykuł, Społeczne Obrazy Represji, który to posłużył za kanwę jego następnej publikacji Die cerebrale Sekundärfunktion (Druga Funkcja Mózgu), jak najbardziej zgodnej z poglądami jego ojca oraz darwinizmem społecznym, w której rozwijał biologiczne źródła moralności i emocji[9].
Za najważniejszy wówczas cel stawiał sobie stworzenie całościowej teorii etyki, opartej na nauce, zwłaszcza zaś biologii[10], co jak można mniemać, odznaczyło swe piętno na całym jego życiu i jego późniejszym podziwie dla Kropotkina (Pomoc Wzajemna w Świecie Przyrody). Wkrótce stworzył swoją teorię funkcji psychicznych, które w sposób determinujący wpłynęły na poglądy Junga, by następnie rozpocząć badania nad psychozą. Efektem było opublikowanie artykułu Dementia Sejunctiva, w którym zaproponował, aby wówczas stosowany termin „dementia praecox” (niestosowane już pojęcie oznaczające dosłownie wczesne otępienie, samo zaś uważane było za prolog do wyodrębnienia schizofrenii) zastąpić terminem „dementia sejunctiva”[11], będąc prawdopodobnie pierwszym psychiatrą rozumiejącym niedoskonałość poprzednio stosowanej jednostki chorobowej, acz zaproponowane przez niego pojęcie nigdy nie weszło do oficjalnego języka medycyny. Gross argumentował odrzucenie terminu „dementia praecox”, wprowadzonego przez niemieckiego psychiatrę Emila Kraepelina i zastąpieniu własnym, poprzez skoncentrowanie się na obserwacji podziału (rozszczepieniu) osobowości (Bewusstseinzerfall) u chorych a nie pogarszaniu ich zdolności intelektualnych, jak twierdził Kraepelin. Jednak zamiast grossowskiego pojęcia, do użycia weszło wkrótce pojęcie „Morbus Bleuleri” (dosłownie: „Choroba Bleulera”), czyli „schizofrenia”, które Eugen Bleuler opisał w niemal identyczny sposób, co niemiecki anarchista i kiedy Bleuler ogłosił w 1911 roku swoją pracę poświęconą schizofrenii, Gross wpaść miał w szał i zarzucać plagiat szwajcarskiemu psychiatrze.
W międzyczasie O. Gross ożenił się z Friedą Schloffer (dalej Frieda Gross), dzięki której poznał wkrótce siostry Richthofen – Else Jaffé i Friedę Weekley, z którymi miał wkrótce romans. Jego żona, córka zubożałego adwokata z Grazu, która wkrótce sama stała się anarchistką, posiadała rozliczne kontakty w kręgach intelektualistów. Pozwoliło to Grossowi poznać i zaprzyjaźnić się z szeregiem badaczy, min. z Maxem Weberem.
W 1905 udał się do Ascony w Szwajcarii, swoistej mekki lewicowych artystów, myślicieli i polityków, w której psychoanalityk po raz pierwszy zetknął się z anarchistami. W 1906 roku, często odwiedzając swych przyjaciół w Szwajcarii, przeniósł się z żoną do Monachium, w którym rozpoczął pracę w szpitalu psychiatrycznym, stosując psychoanalizę jako metodę leczenia. Oprócz tego stał się częstym bywalcem Café Stephanie, słynnej monachijskiej kawiarni będącej miejscem spotkań niemieckojęzycznych artystów, intelektualistów oraz anarchistów zaprzyjaźniając się z E. Mühsamem, J. Nohlem. Spotkania te pozwoliły mu w końcu wyzwolić się spod wpływu ojca, co umożliwiło mu całkowicie odrzucić burżuazyjno-konserwatywny styl życia i rozpocząć pracę nad nowymi emancypacyjnymi koncepcjami. Gross stał się wkrótce centralną postacią w tej grupie intelektualistów (określanych mianem Tat-Gruppe). Swoją charyzmą znacząco wpłynął na szereg pisarzy i malarzy, w konsekwencji czego – zdaniem szeregu badaczy – właśnie niemiecki psychiatra stanowił swoiste źródło inspiracji i poglądów wyrażanych przez te grupę[12].
Współpraca pomiędzy Carlem Jungiem a Grossem rozpoczęła się podczas Kongresu Psychiatrów i Neurologów w 1907 w Amsterdamie, kiedy to obaj – z powodzeniem – bronili koncepcji freudyzmu. Sam Freud, z którym Gross nawiązał bliższe relacje w 1907 roku, uważał, iż ten posiadał wybitny umysł, który jednak poświęcał zbyt wiele uwagi teorii, a za mało obserwacjom[14], co oczywiście było pokłosiem faktu, iż nie był on klinicznym psychiatrą. Podobnie o Grossie sądził Jung, spoglądając na młodego psychiatrę z nieukrywanym podziwem, zwłaszcza na jego koncepcję drugiej funkcji i jej wpływu na psychologię[15]. Nie oznacza to rzecz jasna, iż Jung akceptował wszystkie koncepcje Grossa. Wiele z nich wydawało mu się zwyczajnie niemoralne i niezgodne z jego purytańskim wychowaniem, jak np. postulat niemieckiego anarchisty o zaprzestaniu „represjonowania” ludzkiej seksualności (za najczystszy przejaw, którego uważał fiksację na punkcie monogamii), stwierdziwszy, iż to właśnie „seksualna niemoralność” stanowi prawdziwie zdrowy stan dla człowieka[16].
Stąd też dla Junga, Gross był świetnym, bystrym i wybitnym umysłem, acz niemoralnym. Niemniej pomimo piętna „psychopaty” (nadanego mu w 1902 roku) i „niemoralnego umysłu”, tak Freud, jak i Jung traktowali go, jako najważniejszego orędownika psychoanalizy. Naturalnie nie bez znaczenia dla Freuda pozostawał fakt, iż Otto był synem Hansa Grossa, co tylko dodać mogło splendoru psychoanalizie, acz przez cały czas uważał go za jednostkę „chorą”, dyskutując na ten temat z Jungiem. Niemniej w 1908 roku został z nieukrywaną radością zaproszony na Pierwszy Kongres Psychologii Freudowskiej, który odbywał się w Salzburgu w 1908 roku.
Jednakże na tydzień przed planowanym Kongresem, Freud i Jung uznali, iż ich młodszy i doceniany przez nich kolega potrzebuje pomocy medycznej z powodu swego uzależnienia od kokainy i popadnięcia, wedle ich opinii, w psychozę kokainową[17]. Po napisaniu listu przez Junga do Hansa Grossa, młody psychiatra po raz kolejny został skierowany do szpitala w Burghölzli, gdzie z inicjatywy Freuda trafił pod opiekę Junga. Do tej pory nierozwiązaną zagadką pozostaje, co konkretnie wydarzyło się podczas leczenia Grossa i co tak zasadniczo wpłynęło na relację pomiędzy nim a Jungiem. Szwajcarski psychoanalityk, co stanowiło nie lada ironię, wydał diagnozę: Gross miał cierpieć na „dementia praecox”, wkrótce precyzując ten werdykt, stwierdziwszy swojemu przełożonemu – E. Bleulerowi -, iż Gross cierpiał na schizofrenię – schorzenie, które Bleuler opisał na krótko przed zdiagnozowaniem Grossa. Zakrawa to na pewien paradoks, gdyż Gross będący jednym z prekursorów psychopatologicznego opisu schizofrenii, stał się jednym z pierwszych pacjentów, u których stwierdzono tę chorobę, a z pewnością był pierwszym pacjentem, u którego tę chorobę zdiagnozował C. Jung.
17 czerwca Gross uciekł ze szpitala i udał się do Monachium, w którym spotkał Ernesta Jonsa opisującego go wówczas jako całkowicie odciętego od świata paranoika, który ponownie zaczął zażywać kokainę. Jung ucieczkę niemieckiego kolegi odebra, jako osobistą porażkę oraz wyraz nieskuteczności zastosowanej terapii szczególnie, iż Gross był jego przyjacielem. Niemniej wspominał pracę z nim nad wyraz pozytywnie twierdząc w jednym z listów do Freuda, iż psychoanalizy prowadzone z Grossem na sobie wzajemnie (tzw. wzajemna psychoanaliza) pozwoliły mu odkryć wiele aspektów jego własnej osobowości[18], określając Grossa nawet mianem swojego brata bliźniaka[19]. Zresztą prawdopodobnie obaj psychoanalitycy zamierzali początkowo opublikować zapis swojej wzajemnej analizy w celu ukazania wpływu ojca na kształtowanie się osobowości (ostatecznie Jung samodzielnie opublikował pracę, która znalazła się w zbiorze dzieł Junga: Freud und die Psychoanalyse, nie istnieje polski przekład), na co Gross zareagował podobnie jak na opublikowanie swojej pracy o schizofrenii przez Bleulera: furią i zarzuceniem Jungowi kradzieży jego pomysłu.[20] Niewątpliwe Gross fascynował Junga – jego poglądy, natura i zachowanie traktowane były przez szwajcarskiego psychoanalityka za wyraz ciemnej strony swej natury i być może to zaważyło na tym, iż Jung nigdy nie zrewidował swojej diagnozy w odniesieniu do hospitalizowanego anarchisty, która najprawdopodobniej była błędna, i która do tej pory budzi wiele kontrowersji wśród badaczy. Część analizując zapisy dokumentacji medycznej, doszła do wniosku, iż diagnoza ta była błędna. Część wysunęła nawet jeszcze dalej idące wnioski, zarzucając (jak np. E. Hurwitz, a także obecny dyrektor placówki w Burghölzli, w której umieszczono Grossa[21]) Jungowi celowe posłużenie się tą, a nie inną jednostką chorobową, w celu podważenia fachowości Grossa i skompromitowania go jako lekarza. B. Laska (niemiecki badacz zajmujący się relacjami myśli Stirnera, Nietzschego i Grossa) wysunął nawet hipotezę, iż Freud i Jung nie byli nawet zainteresowani poprawą zdrowia niedawnego przyjaciela, bowiem ten ich zdaniem był zbyt niebezpieczny dla sprawy[22]. Z resztą ten pierwszy całkowicie odsunął się od niemieckiego lekarza.
Niezależnie od słuszności, bądź jej braku, diagnozy, cały czas w życiu Grossa znać o sobie dawało jego uzależnienie od kokainy i wynikające z tego zaburzenia świadomości, orientacji, etc. Najlepiej świadczy o tym zapis w pamiętniku Mühsama z 1911 roku, w którym to bawarski anarchista wyrażał zaniepokojenie i obawę, iż Otto wkrótce umrze z powodu obłędu, w jaki popadł[23]. Na szczęście wkrótce jego stan uległ poprawie, jednakże diagnoza postawiona przez Junga w 1908 roku posłużyła jako powód ubezwłasnowolnienia i umieszczenia O. Grossa w zakładzie zamkniętym w 1913 roku na polecenie ojca , co przyczyniło się bezpośrednio do jego odizolowania od ruchu psychoanalitycznego. W 1914 roku E. Mühsam zainicjował kampanię na rzecz zwolnienia swego przyjaciela[24] (co wcześniej, samodzielnie, uczynił J. Jung). Pomimo kampanii i starań samego Grossa, nigdy niedane mu było już odzyskanie pełni praw, acz po pół roku został zwolniony ze szpitala.
Odchodząc na chwilę od głównego wątku biograficznego, konieczne wydaje mi się zaznaczenie faktu, iż Gross pomimo marginalizacji był pionierem jeszcze innych istotnych trendów i koncepcji na pograniczu psychiatrii i neurologii. Przede wszystkim był jednym z pierwszych psychoanalityków i neuropsychiatrów, który starał się połączyć psychoanalizę z neuropatologią, wówczas dominującym trendem w spoglądaniu na choroby umysłowe. Gross był także pierwszym (w kolejnych latach rozwijał tę koncepcję W. Reich), który zaproponował dialektyczną współzależność pomiędzy indywidualnymi zmianami osobowości a politycznymi, kolektywnymi zmianami. W końcu Gross zapoczątkował zmianę relacji na linii: pacjent-lekarz i zamiast zachować tradycyjnie hierarchiczne postrzeganie, pragnął wytworzyć więzi oparte na partnerstwie, wpływając znacząco na Junga w stworzeniu przez niego koncepcji przeciwprzeniesienia. W końcu, Grossa postrzegać można również, jako pioniera teorii relacji obiektu (Object relations theory).
Jednakże wraz z jego marginalizacją przez środowisko medyczne, Gross skupił się na działalności politycznej. Jeszcze przed umieszczeniem go w zakładzie zamkniętych, Gross w 1913 roku przeprowadził się do Berlina, w którym stał się niezwykle aktywny w środowiskach miejscowej bohemy. Wówczas także zaczął przywiązywać większą uwagę do psychoanalizy społeczeństwa i publikowania psycho-politycznych artykułów, co czynił m.in. w berlińskim Die Aktion. Oprócz tego Gross publikował swoje koncepcje w berlińskim magazynie, związanym z ruchem dadaistycznym i anarchistyczną grupą z Monachium, czyli Tat Gruppe, które nosiło tytuł: Die Freie Strasse.
Przebywając w austriackim zakładzie zamkniętym podczas jednego ze swych spotkań z lekarzem prowadzącym wyznał: „jestem psychoanalitykiem i z mojego doświadczenia zdobyłem wiedzę, iż istniejący porządek (…) jest niewłaściwy (…) i pragnę, aby wszystko się zmieniło. Jestem anarchistą”. Lekarzy tę deklarację polityczną wzięli za objaw choroby psychicznej[26]. Ostatecznie w efekcie kampanii prasowej zorganizowanej przez niemieckojęzycznych anarchistów i szereg artystów było zwolnienie młodszego Grossa z zakładu po sześciomiesięcznym pobycie, lecz nigdy nie odzyskał już pełni praw publicznych, znajdując się do śmierci ojca (1915) pod jego kuratelą. Jednakże natychmiast po opuszczeniu zakładu rzucił się w wir pracy. W 1916 roku razem z szeregiem młodych pisarzy, w tym z F. Kafką, Gross zaplanował utworzenie „Dziennika wymierzonego w Wolę Władzy”, zaś od 1916 roku był redaktorem w piśmie Die freie Straße (Wolna Droga), które powzięło sobie za cel „przygotowanie do rewolucji”.
Psycho(polityczna)analiza Grossa, czyli psychoanaliza w służbie anarchii
Jak dostrzegliśmy, z czasem pozycja Grossa jako lekarza ulegać zaczęła znaczącemu osłabieniu – bez wątpienia stanowiło to skutek jego stygmatyzacji zapoczątkowanej przez Freuda i Junga. Pozwoliło to jednak skupić się Grossowi na myśli społecznej i politycznej, na rozwinięciu własnej anarchistycznej krytyki burżuazyjnego i patriarchalnego modelu społeczeństwa, stanowiących główny „patogen” chorób oraz nieszczęść dotykających człowieka. Charakterystyczną cechą myśli społecznej tego autora, jak i zresztą całego niemieckiego anarchizmu, było akcentowanie znaczenia wewnętrznej przemiany jednostki w drodze do wyzwolenia społecznego, powiązania struktury osobowości ze strukturą społeczną, antropologiczna koncepcja choroby a także sprzeciw wobec determinizmu historycznego marksistów. Swoje poglądy potwierdził podczas kuracji w zakładzie zamkniętym w 1913 roku, kiedy to zadeklarował, iż jego doświadczenie psychoanalityczne ukazało mu, iż patriarchalizm to błąd, który negatywnie wpływa na ludzkość. Niemniej dostrzec miał wrodzoną moralność człowieka ściśle sprzężoną z seksualnością człowieka, przyznając zarazem, iż pierwszym człowiekiem, który to zaobserwował był Max Stirner, druga (po Kropotkinie) kluczowa postać, której poglądy wpłynęły na Grossa.
Gross uważał, iż człowiek może zmienić sposób swojego postrzegania rzeczywistości, kiedy odrzuci wszystkie fałszywe wartości, sposób myślenia i działani, narzucane przez społeczeństwo burżuazyjne, zaś odrzuciwszy za Kropotkinem pesymistyczną wizję natury ludzkiej, był przekonany o istnieniu wrodzonej moralności człowieka, która oparta była na zasadzie wzajemności (Wille zur Beziehung), współpracy, altruizmu oraz równości jednostek (z drugiej strony już w jednym z artykułów z 1902 roku opublikowanym w piśmie ojca, Otto Gross wyraził przekonanie, iż poczucie sprawiedliwości rodzi się u człowieka na najniższym stopniu prymitywnych instynktów). Punktem wyjścia dla zaproponowanej przez Grossa nowej etyki społecznej, było przeświadczenie – następnie rozwijane przez E. Fromma m.in. w Niech się Stanie Człowiek, w której niemiecki psychoanalityk dokonał podziału na etykę autorytarną i etykę humanistyczną –, iż tylko dogłębne poznanie człowieka i jego natury pozwoliłoby na stworzenie właściwego systemu moralnego oraz dokonania przebudowy modelu społecznego i kulturalnego, albowiem obecnie istniejący system, oparty na hierarchii i patriarchacie, jest nie tylko błędny, ale również szkodliwy, gdyż tłumiąc „eros” (miłość) – tak w sensie seksualnym, psychologicznym, jak i antropologicznym – staje się patogenem dla szeregu chorób i zaburzeń psychicznych. Dlatego też za najważniejsze zagadnienie współczesnej mu psychiatrii uznawał nie indywidualne patologie, ale patologie społeczne. Same zaś psychopatologie indywidualne winne być rozpatrywane wyłącznie w kontekście społecznym i kulturowym.
W procesie wyzwolenia się spod wpływu fałszywych wartości oraz dotarcia do jego prawdziwej natury pomóc miała psychoanaliza. Ten pogląd niemieckiego psychoanalityka oznaczał, iż Gross nie ograniczał się do wtórnego powtórzenia kropotkinowskiej koncepcji altruizmu odwzajemnionego (pomocy wzajemnej) i anarchistycznej wiary w naturalne dobro człowieka, które jednak poddawane ma być deprywacji ze strony państwa, kapitalizmu i hierarchii. Gross chciał odkopać ludzkie dobro, odkryć na nowo za pomocą psychoanalizy, która w jego myśli stanowiła niezbędny krok w wyzwoleniu ludzkości, zaś zadaniem lekarza (psychoanalityka) miało być uzdrowienie całej ludzkości. Dokonał on podziału ludzkiej osobowości na dwa sprzeczne pierwiastki: das Eigene (własny) oraz das Fremde (obcy). Eigene reprezentowało prawdziwego i autentycznego człowieka: altruistę, gotowego do poświęceń, wielbiącego pomoc wzajemną i solidarnego z innymi, zaś Fremde stanowiło symbol jednostki wyalienowanej i patologicznej, żądnej władzy, wyzysku czy kontroli nad kobietami i dziećmi.
W 1913 roku napisał na ten temat jeden z najbardziej znanych swoich artykułów Zur Überwindung der kulturellen Krise (W Celu Przezwyciężenia Kryzysu kultury), w którym sformułował swoje najsłynniejsze zdanie będące jednym z najbardziej znamiennych dla całej późniejszej psychoanalizy pisząc, iż „psychologia nieświadomości jest filozofią rewolucji” („Die Psychologie des Unbewussten ist die Philosophie der Revolution”)[29] upatrując dowodów słuszności anarchistycznych pryncypiów w psychoanalizie, którą zaprzągł w służbę anarchii. Zdaniem Grossa, nasze podświadome dążenie do wolności stanowić miało zaczyn pod emancypację zewnętrzną, stanowiąc jej niezbędną i integralną część. Przyznał także, iż to psychoanaliza umożliwia poznanie samego siebie i swoich bliźnich i jak można wnioskować, to na niej zamierzał oprzeć tworzony przez siebie system etyczny. Równolegle uznał, iż model psychoanalizy Freuda, mimo niepodważalnego znaczenia dla rozwoju psychiatrii i psychoanalizy, okazał się niewystarczający. Wobec tego za zasadne uznał stworzenie nowego modelu psychoanalizy, który nie będzie odrzucać (tak jak model Freuda) potencjału rewolucyjnego samej psychoanalizy, tylko, jaką uwzględni i wykorzysta w celach rewolucyjnych.
Rola nadawana psychoanalizie przez Grossa była sama w sobie rewolucyjna, bowiem dotychczas większość anarchistów i pozostałej lewicy rewolucyjnej, nie uważała, aby psychoanaliza posiadała jakiekolwiek emancypacyjne znaczenie. Przykładowo Ludwig Rubiner jeszcze w 1913 roku na łamach Die Aktion wyraził właśnie pogląd, iż psychoanaliza nie posiada żadnego zastosowania w procesie wyzwolenia umysłu[30].
Z rewolucyjnym znaczeniem psychoanalizy wiązało się ściśle grossowskie pojęcie Vorarbeit, czyli: pracy przygotowawczej. Anarchistyczny psychoanalityk uważał, bowiem, iż rozwój samowiedzy, czyli wiedzy o własnej nieświadomości, stanowi niezbędny element pracy przygotowawczej do urzeczywistnienia anarchii, albowiem umożliwiała ona zrozumienie wewnętrznej rewolucji i jej najgłębszego, ale zarazem i powszechnego, znaczenia. Równolegle O. Gross starał się wyjaśnić, w na jakiej zasadzie niewłaściwy sposób wychowania dzieci (socjalizacja) reprodukuje system ucisku i władzy, czyniąc na tym gruncie ogromny postęp i inspirując w następnych latach Fromma, który nawiązując do jego prac stworzył swoją „patologię normalności”. Przede wszystkim jednak odrzucił on znaczenie rozwoju psychoseksualnego dzieci oraz istnienie mitycznego kompleksu Edypa na rzecz uznania znaczenia lęku przed samotnością i brakiem miłości wśród dzieci, które z powodu jego zaistnienia gotowe są zinternalizować fałszywe wartości ich rodziców, zwłaszcza zaś posłuszeństwo i akceptację władzy. W przyszłości prowadzić to miało do wewnętrznego konfliktu pomiędzy das Eigene oraz das Fremde. Jednakże, jak przekonywał, współczesne mu czasy całkowicie zdegenerowały prawdziwą naturę człowieka, odznaczając się triumfem das Fremde oraz charakteru opartego na żądzy władzy (Vaterrecht), prowadząc tym sposobem do alienacji jednostki ludzkiej, w której istniejący ład zdołał stłumić prawdziwą naturę ludzką (das Eigene). Możn, więc wnioskować, iż zdaniem Grossa społeczeństwo burżuazyjne posiadało umiejętność samo-reprodukcji: represje skierowane przez istniejący ład przeciwko naturze człowieka, prowadzą do stłumienia jego prawdziwej – anarchistycznej i komunistycznej – natury zmuszając go do posłuszeństwa i narzucają das Fremde, który wzmacnia istniejący ład i pozwala na jego dalsze reprodukowanie.
Anarchistyczni intelektualiści sądzili, iż analizy Grossa dostarczają kluczowego narzędzia do zmierzenia się z patologicznymi naroślami, jakie wywołały państwo, kapitalizm i hierarchia na tkance społecznej. W błędzie byłby jednak ten, kto sądziłby, iż Grossowi obce były analizy systemu klasowego i kapitalizmu jako takiego. Niestety jednak, przez wiele lat jego prace na tym poletku były zapełnienie nieznane i niepublikowane dotychczas. Dopiero w 2003 roku za sprawą Gottfrieda Heuera opublikowana została przypadkiem odnaleziona praca Grossa, Zum Solidaritätsproblem im Klassenkampf (Problem Solidarności w Walce Klasowej), w której niemiecki psychoanalityk wyszedł poza problem patriarchatu i rodziny na drogę analizy stosunków klasowych. Na przykładzie zakładów Forda, niemiecki anarchista uznał, iż pomimo zrównywania się poziomu życia pomiędzy częścią rodzin robotniczych a drobnomieszczańskimi, konflikt klasowy nadal w dobie gospodarki kapitalistycznej będzie trwać, bowiem u źródeł tego modelu legła niesprawiedliwość społeczna, która objawia się tym, iż potrzeby życiowe pewnej grupy ludzi są zaspokojone (burżuazja) kosztem drugiej, która tych potrzeb nie jest w stanie zaspokoić (klasa robotnicza). Z drugiej strony umożliwienie pewnej części klasy robotniczej pełniejszego zaspokojenia swoich potrzeb osłabia konflikt klasy, bowiem przytępia solidarność i dzieli klasę robotniczą, na uprzywilejowanych robotników i tych pozbawionych przywilejów, nadal zmuszonych do życia w skrajnej nędzy. Jednakże system ucisku i wyzysku swoje fundamenty zasadził na wytworzeniu hegemonii kulturowej i zaszczepieniu osobowości autorytarnej, osobowości opartej na żądzy władzy (Vaterrecht). Dlatego też głównym celem rewolucjonistów winna stanowić walka z tym typem charakterologicznym, albowiem póki nie zostanie on przezwyciężony, nie możliwy będzie triumf pomocy wzajemnej oraz organizacja społeczeństwa poprzez wolne stowarzyszenia. Przekonywał także, iż do póki Vaterrecht będzie dominował zarówno wśród przedstawicieli burżuazji, jak i klasy robotniczej, walka klasowa nie będzie miała żadnych szans powodzenia z racji tego, że większość ludzi była nośnikami kultury reprodukującej status quo, czego doskonałym przykładem było wychowywanie dzieci przez rodziny robotnicze.
Niemniej największą uwagę poświęcił patriarchatowi uważając go za główny patogen deprawacji człowieka, zaś za jego najbardziej szkodliwy element uznawał rodzinę, która na drodze socjalizacji zaszczepia ludzkości fałszywe wartości i prowadzi do reprodukcji kapitalizmu i tradycyjnego modelu społecznego, czyli nieludzkich warunków życia. W kolejnych latach rolę rodziny w reprodukcji systemu kapitalistycznego analizował Wilhelm Reich, min. w Psychologii Mas wobec Faszyzmu. Skoro, bowiem: pomoc wzajemna i solidarność stanowią cechę wrodzoną człowieka i uznaje się je za „dobre”, to w takim razie wszystko to, co „złe”, jest nienaturalne oraz obce jednostce ludzkiej i można je wytłumaczyć wyłącznie poprzez wskazanie na deprawację jednostki przez istniejący system społeczny, a dokładniej patriarchat (a jeszcze dokładniej: męski (vaterrechtliche) porządek społeczny), stanowiący patogen wszelkich psychicznych patologii, jak np. żądzy władzy. Dlatego też, zamiast patriarchatu, stanowiącego dla Grossa (jak i większości niemieckich psychologów) ucieleśnienie zła, fałszu i zaprzeczenia natury ludzkiej, aprobował matriarchat, stanowiący wyraz życia człowieka w zgodzie z naturą (szerzej na ten temat: E. Fromm – Miłość, płeć i matriarchat, i chociaż Fromm zanegował słuszność patriarchatu, jak i matriarchatu, warto sięgnąć do tego dzieła w celu przybliżenia sobie matriarchatu oraz losów rodzenia się tych pojęć).
Maciej Drabiński
Przypisy
[1] D. Bair – Jung: a Biography, Little, Brown and Company 2004
[2] W. McGuire (edited by) – The Freud/Jung Letters, Princeton University Press 1974
[3] P. Pietikainen – Alchemists of human nature: psychological utopianism in Gross, Jung, Reich and Fromm, London 2007, s. 46
[4] A. Springres – Freud, Gross, sexual Revolution, [w:] G. Heuer (edited by) Sexual Revolutions. Psychoanalysis, History and the Father, Routledge 2011, s. 111
[5] G.M. Heuer – The birth of intersubjecticity, [w:] G. Heuer (edited by) Sexual Revolutions. Psychoanalysis, History and the Father, Routledge 2011, s. 124
[6] Tamże, s. 128
[7] P. Pietikainen – dz. cyt., s. 47
[8] Strona Instytutu dostępne jest pod adresem: http://www.ottogross.org/
[9] Praca w całości jest dostępna (w języku niemieckim) pod następującym adresem: http://www.ottogross.org/deutsch/Gesamtwerk/06.01.html
[10] P. Pietikainen – dz. cyt., s. 50
[11] O. Gross – Dementia sejunctiva, dostępne pod adresem: http://www.ottogross.org/english/works/14.html oraz O. Gross – Zum Nomenclatur „Dementia sejunctiva”, dostępne pod adresem: http://www.ottogross.org/deutsch/Gesamtwerk/14.1.html (jęz. niemiecki)
[12] A. Mitzman – Anarchism, Expressions and Psychoanalysis, [w:] S.E. Bronner I D. Kellner – Passions and Rebellion, J.F. Bergin Publishsers. Inc. 1983, s. 56
[13] U. Linse – Sexual Revolution and Anarchism: Erich Mühsam, [w:] S. Whimster (edited by) – Max Weber and the Culture of Anarchy, Macmillan Press Ltd 1999, s. 131
[14] P. Pietikainen – dz. cyt., s. 53
[15] Opinie Freuda o Grossie: List Freuda do Junga z 1 lipca 1907 roku (34F), List Freuda do Junga z 29 maja 1908 roku(96F), itd., [w:] W. McGuire (edited by) – dz. cyt.
[16] Tamże, s. 54
[17] Listy Freuda do junga z 10 kwietnia 1908 roku (84F), List Junga do Freuda z 24 kwietnia 1908 roku (85J), opinia o stanie zdrowia Grossa: List Junga do Freuda z 26 czerwca 1908 roku (100J), List Junga do Freuda z 21 października 1908 roku (111J) , [w:] W. McGuire (edited by) – dz. cyt.
[18] List Junga do Freuda z 19 czerwca 1908 roku (98J), w którym to Jung przedstawił znacznie Grossa dla niego i dla jego rozwoju oraz opisał jego ucieczkę i chorobę, [w:] W. McGuire (edited by) – dz. cyt.
[19] P. Pietikainen – dz. cyt., s. 53
[20] W dużej mierze mógł mieć rację, bowiem jak wskazuje G.M. Heuer, badacz teorii Junga, w istocie początkowo obaj napisali tę pracę, acz w kolejnych latach Jung miał usunąć z niej wszystkie nawiązania do Grossa. G.M. Heuer – dz. cyt., s. 128
[21] G.M. Heuer – dz. cyt., s. 125
[22] P. Pietikainen – dz. cyt., s. 59
[23] Tamże, s. 58
[24] U. Linse – dz. cyt., s. 131
[25] G.M. Heuer – dz. cyt., s. 125
[26] Tamże, s. 124
[27] E. Jones – Free Associations. Memories of a Psychoanalyst, New Brunswick, New Jersey, 1990, s. 163
[28] Tamże
[29] O. Gross – Zur Überwindung der kulturellen Krise, dostępne pod adresem: http://www.ottogross.org/deutsch/Gesamtwerk/20.1.html
[30] A. Springer – dz. cyt., s. 115
Przyszłość - podziały w ruchu anty-systemowym
Przyszłość, Wto, 2012-02-21 09:11 Publicystyka | Ruch anarchistycznyTekst powstał jako 2-3 zdaniowy komentarz do dyskusji o podziałach w ruchach anty-systemowych. Wyszedł nieco dłuższy...
Jest rozwiązanie całej tej patowej sytuacji. Tej i wielu innych. Jest - są rozwiązania, które mogłyby wiele zmienić w obszarze organizacji anty-systemowych.
Wiele grup, osób posiada różne autorytety historyczne. Należy pamiętać o jednym - nikt nie był święty, nikt nigdy świętym nie był - szczególnie jaskrawi liderzy polityczni, ideologiczni. Większość z nich ma krew na rękach - zarówno Machno, Che, Lenin itd. Z drugiej strony są różni ideolodzy, którzy mówili różne rzeczy - sprzeczali się ze sobą ale w końcu świat się rozwija, wszystko idzie do przodu. Kronsztad? Proszę o wskazanie chociaż jednej osoby przedstawiającej się jako lewicowiec, która wyrazi poparcie dla rzezi anarchistów, komunistów, marynarzy przez wojska, artylerię.
Łączy nas więcej niż dzieli. Podziału nie ma. Jest wymyślany na siłę w imię sam nie rozumiem czego. Do czego dążyły rewolucje burżuazyjne? Jakie były ich naczelne hasła? Co oznaczało słynne "Niech żyje Republika!"? Republika w opozycji do monarchii miała stanowić raj dla wszystkich ludzi - nową strukturę w której każdy miał mieć głos poprzez swoją reprezentację parlamentarną. Czym wobec tego miała być rewolucja socjalistyczna? Na czym polegać miała w praktyce słynna dyktatura proletariatu? Na przejęciu kontroli przez masy, przez robotników i chłopów, przez pracowników najemnych i wszystkich tych, którzy z nimi się solidaryzując zrzekną się własności środków produkcji. Dyktatura proletariatu w swym założeniu miała być uderzeniem we władzę i niemal całkowitą decentralizacją władzy poprzez przejęcie jej przez rady robotnicze - koordynowane jedynie w celu zgrania działań. To jest tylko inne rozłożenie akcentów. Idea kolejnego etapu w dziejach ludzkości - socjalizmu - miała polegać na przejęciu kontroli nad środkami produkcji przez masy, przez tych, którzy dotychczas byli wyzyskiwani.
Nie ma znaczenia czy stać się to ma czerwoną, czarną, czarno-czerwoną, białą, czy zieloną, czy pod sierpem i młotem czy pod innymi symbolami, szczególnie zresztą należy pamiętać - CZYM JEST SIERP I MŁOT? Czy jest symbolem totalitaryzmu? NIE! Jest symbolem robotników i chłopów. Przez polityków zagarnięty. Przez zawodowych polityków dla których najważniejsza była ich osobista pozycja społeczna.
Proponuje tworzenie wspólnego frontu. Jeżeli dla wielu przyjaciół anarchistów istnieje taka potrzeba uważam, że środowiska lewicowe powinny stworzyć głośne i mocne oświadczenie, w którym po pierwsze mocno odetną się od każdej negatywnej spuścizny historycznej. Jesteśmy wszyscy młodzi (choćby duchem) a głowy, umysły nasze przepełnione są szlachetnymi ideałami. Nikomu z nas nie chodzi o to aby się wzajemnie zabijać - owszem - jesteśmy gotowi do walki ale walki o lepszy świat. Nie ma w zasadzie wśród nas osób, które chorobliwie walczą o władzę gdyż osoby takie idą do młodzieżówek i partii występujących w sondażach.
Stanęliśmy w szeregach różnych organizacji - anarchistycznych, komunistycznych, lewackich nie po to aby toczyć wieczne spory historyczne - gdyż gdyby to było naszym celem poszlibyśmy do redakcji czasopism historycznych. Jesteśmy tu gdyż walczymy i mamy cel. Wspólny cel. Celem jest inna, nowa, lepsza rzeczywistość.
Opieramy się na różnych ideologiach. Wpatrujemy się w portrety różnych przywódców, myślicieli lub też nie wpatrujemy się w żadne - odrzucając świadomie lub nieświadomie wszelkie autorytety. Czujemy gniew. Rosnący napływ niezgody na wszelką krzywdę. Czy naprawdę komukolwiek z nas zależy na zdobyciu władzy i jej krwawym utrzymaniu za wszelką cenę? Czy komukolwiek z nas zależy na nieosiąganiu celów w walce przez ciągłe dzielenie się ze względu na sympatie historyczne?
Historią powinni zajmować się HISTORYCY. Historyczną krzywdą IPN. My - walczący o nowy świat powinniśmy zajmować się walką i tworzeniem a nie ciągnącymi się sporami.
Żadnemu współczesnemu młodzieżowemu, anty-systemowemu ruchowi nie zależy na bezwzględnym czczeniu tego czy innego państwa czy postaci historycznej. Proponuję spisanie odpowiedniego oświadczenia - manifestu - dokumentu, który raz na zawsze zamknie wszelkie spekulacje i otworzy nową drogę.
Mamy wszyscy wspólny cel. Nikomu z walczących nie zależy na władzy, nie zależy na profitach jakie się z tym wiążą - jeżeli jest inaczej to jest to bardzo czytelne i takich osób należy unikać. Osoby takie niestety są zawsze i są one bardzo szkodliwe - ostatecznie zazwyczaj przejmują kontrolę i w ich przypadku wygrywa ludzka słabość. Jak tego uniknąć? Nie wiem. Jest jednak pewne - tego problemu nie ma wśród wszystkich małych i średnich organizacji z prostej praktycznej przyczyny - nie miały one dotychczas żadnej perspektywy walki o władzę.
Kwestia władzy. Odwieczny spór. Idea państwa i organizacji. Nie znam i w zasadzie nie słyszałem chyba ani o jednym anarchistycznym nurcie, który zakładałby CAŁKOWITĄ LIKWIDACJĘ ORGANIZACJI SPOŁECZEŃSTWA. Zawsze istnieje jakaś forma organizacji społecznej - samoorganizacji, rady, oddolnej demokracji. To czy nazywać taką formę tworzeniem władz państwowych jest mocno umowne. Pewne jest jedno - każda taka forma ma mieć jeden cel - organizację społeczeństwa dla jego dobra - tworzoną dla niego i przez nie. Żaden z ruchów anty systemowych - niezależnie od wyznawanej ideologii nie wyobraża sobie tego inaczej jak właśnie w ten sposób - nie ma regularnego państwa - demokracji burżuazyjnej, struktur władzy, represji itp. Są rady, oddolna forma organizacji - w ten czy inny sposób koordynowana. Czy anarchiści nie mieli swoich przywódców nadających ton? Wydających rozkazy? Jeden z najsłynniejszych - Nestor Machno był niezwykle władczy. I nie działał w białych rękawiczkach. Państwo w obecnej formie musi być zniesione. Powinny pozostać jednak szkoły, służby komunalne, opieka społeczna itp. Muszą być odpowiednio zorganizowane i działać. Oczywiście diametralnie przeorganizowane. Idea szkoły w nowej rzeczywistości to temat na oddzielną opowieść - oczywiście nie ma prawa istnieć instytucja przygotowywania taniej siły roboczej, tresury młodzieży, wychowywania w duchu patriotyzmu. To droga do podziałów.
Ciągną się pewne spory o symbolikę, ideologię. W imię czego? Po co? Czy nie lepiej usiąść i porozmawiać wspólnie - o co my walczymy? Jaki miałby być ten nasze świat jutra? A może walczymy o to samo? Czy ktokolwiek z nas marzy o tym aby stać się zawodowym politykiem? Zawodowym rewolucjonistą? Czy też marzy nam się nowy inny, lepszy świat? Lepszy za wszelką cenę - nie zważając na opinie ludzi normalnych? Ludzi dla których kolejne interwencje zbrojne na świecie nie wywołują sprzeciwu a gniew i sprzeciw wywołuje ustawa na mocy której nie będą już mogli swobodnie ściągać filmów z internetu? Normalni ludzie to tłum. Nieświadomy tłum, który może oczywiście w kluczowym momencie być potrzebny jednak to nie on nadaje ton. Ton nadaje świadoma awangarda. Tłum to także lud o który walczymy - to paradoks gdyż ci, o których często walczymy są naszymi wrogami - wrogami poprzez swoją obojętność (Jasieński).
Kim więc jesteśmy i dlaczego będąc tak blisko siebie widzimy w sobie swoich wrogów? Co powinno być wyznacznikiem tego czy możemy walczyć razem i jak bardzo istotna w tym wszystkim jest przeszłość?
Przeszłości nie ma. Jest przeszłością. Wszyscy ideolodzy, których książki możemy czytać lub nie - ZDECHLI. Ciała ich zgniły a także ciała ich ofiar. To nie podlega dyskusji. Jeżeli wiecznie będziemy modlić się do jednych czy drugich nie będzie nas różnić niczym od wyznawców jana pawła drugiego. Czas tej tępej modlitwy miną. To droga donikąd.
Póki i nasze ciała nie przegniły a umysły są jeszcze otwarte - powtarzam - powinniśmy usiąść i szukać tej drogi, która może nas doprowadzić do celu. A cel jest zawsze wspólny - jeśli nie to należy zastanowić się jakie są tego przyczyny.
Jest to w jakimś sensie absurdalne ale bardzo niewielu jest wrogów. Czy religie są nam wrogie? W bardzo dalekim sensie. Islam w swym ideale zakłada wielką równość - zakłada bezpieczeństwo i szacunek dla wszystkich braci w religii. Chrześcijaństwo - to także peany na cześć równości. Tak jak w kościele katolickim tak samo w islamie istnieje zarówno problem władz kościelnych jak i odejścia od wszelkich ideałów.
Czy wrogami zatem są ci, którzy mówią o Polsce? Nacjonaliści? Tak długo jak nikogo ani nie gnębią ani nie zabijają są jedynie naszym zdaniem błądzącymi ludźmi - należy jednak pamiętać o jednym - żadnemu z nich nie zależy na tym aby była bieda, nierówność, niesprawiedliwość - mówiąc o Polsce mówią o WSPÓLNOCIE. Są oni jedynie mocno ograniczeni - dostrzeganiem problemów tylko tej jednej wspólnoty mówiącej po Polsku. Jest to ograniczenie poważne i zasadnicze jednak nie stawiające ich w roli naszych wrogów.
Kto zatem jest wrogiem?
Stan umysłu piszącego ten tekst - tekst sprowokowany jakąś tam dyskusją, wymianą krótkich, być może niewiele znaczących zdań, stan umysłu jest na tyle wzniosły, iż ciężko mi pisać o wrogach, o negatywie. Wręcz nawet nie mam pewności czy jest dobrym rozwiązaniem wieczne koncentrowanie się na wrogach, poszukiwanie wrogów i rozprawianie się z nimi.
Odnoszę wrażenie, że należy dokonać ucieczki. Ucieczki od starego typu myślenia. Po pierwsze nie zależy nam na władzy. Władza nie prowadzi do niczego - jak pokazały dzieje żadna forma przejęcia władzy jeszcze nie powiodła się!
Nie zależy nam także na rozprawianiu się z kimkolwiek za wszelką cenę. Popularna zemsta wśród ludów kaukaskich pokazuje jak bardzo narody te stają się ograniczone w bezwzględnym dążeniu do zemsty. Wola zemsty, upartość przesłaniają im drogę do odnajdywania rozwiązań odwiecznych konfliktów, które oszczędziłyby wiele krwi i ofiar przedstawicieli tych dumnych i szlachetnych narodów.
Nie zależy nam na przeszłości - jeżeli chociaż w malutkim stopniu przeszłość ma nas ograniczać w naszej walce o przyszłość - NIECHAJ PAMIĘĆ O NIEJ PRZESTANIE NATYCHMIAST ISTNIEĆ!!! Należy przeprowadzić natychmiastowe formatowanie naszych umysłów - tak samo jak formatowanie dysku jest najskuteczniejszą metodą walki z licznymi wirusami zagnieżdżonymi w systemie.
Nowe formy walki.
Miał to być krótki - 2-3 zdaniowy wpis w dyskusji o podziałach i jedności. Myśli jednak napływają z ogromną siłą. Być może należy zrezygnować z każdej dotychczas prowadzonej formy walki i odejść gdzieś do pracy organicznej.
Po pierwsze - nie ma żadnej nowatorskiej koncepcji nowej walki a stare metody się nie sprawdziły, zużyły się często prowadziły do różnych tragedii oraz patologii.
Nie istnieje żadna określona lub nieokreślona ścieżka, po której moglibyśmy iść do przodu. Nie mamy żadnej siły, żadnego przekazu, żadnego pomysłu, żadnego zaplecza, żadnego dynamizmu, inspiracji. Można spokojnie uznać, że znajdujemy się w całkowicie pustej przestrzeni, w próżni. Pomimo pozornie negatywnego wydźwięku takiego stwierdzenia łatwo może się okazać, ze sytuacja ta jest niezwykle pozytywna. Wychodząc z takiego bowiem założenia nie jesteśmy niczym skażeni w budowaniu, tworzeniu wszystkiego na nowo. Możemy na nowo się narodzić - oczyszczeni.
Być może należy szukać diametralnie nowej drogi. Owszem powstają różne inicjatywy o wymiarze praktycznym. Praca u podstaw bez drogi, bez wizji staje się jednak działaniem na poziomie przeciętnej organizacji trzeciego sektora z dodatkowym przeciętnym wydźwiękiem medialnym na poziomie prostych - nie walczących o nic dziennikarzy - akcentujących od czasu do czasu przekręty polityków czy nadużycia władz lokalnych. To do niczego nie prowadzi.
Jaka może być droga?
Umysł kipi od narastających rozwiązań, koncepcji. Po pierwsze droga odejścia i budowy siły ideowej. Jeżeli nie ma żadnej koncepcji to może czas aby wreszcie zając się jej tworzeniem a nie tylko podejmowaniem łagodnych działań w celu pozyskania poparcia społecznego? Poparcie uda się uzyskać rozdając za darmo różne rzeczy - np. pieniądze (praktykowane w Rosji masowo, swoją droga związki zawodowe w Polsce także wypłacają często pieniądze ludziom uczestniczącym w demonstracjach - oczywiście to już przykłady skrajne ale dość symboliczne). Być może nie należy za wszelką cenę zabiegać o poparcie społeczne? Ostatecznie jest duża szansa, że ludzie pójdą za dobrymi rozwiązaniami. Jest taka szansa i na to należy liczyć. Na pewnym etapie być proces ten wspierać.
Być może należy poszukiwać rozwiązań pozornie absurdalnych, utopijnych. Być może wizja Miasta Słońca itp. jest dobrym rozwiązaniem? Być może proces tworzenia oddolnej organizacji społecznej należy zacząć już teraz? Czym prędzej? Być może nowe rozwiązania w dziedzinie edukacji - te sprzeciwiające się tresurze i zabiegające o rozwój samodzielnego myślenia, samodzielnego istnienia należy wdrażać w życie już teraz? Jak? Gdzie najłatwiej? Wśród odrzuconych elementów społeczeństwa -
nie uznawanych przez cywilizację - tak zwanej młodzieży patologicznej - patologia jej zazwyczaj wynika z jednej strony z trudnej sytuacji rodzinnej z drugiej zaś PEŁNI NIENAWIŚCI do wszelkich instytucji represji ze szkołą, ośrodkami wychowawczymi i poprawczakami na czele. Chłoną oni wiedzę zaskakująco dobrze, są podatni na każdy anty-systemowy przekaz. Z jednej strony kuszeni konsumpcją, z drugiej zaś potrafiący żyć bez jakichkolwiek wygód i nie narzekać na swój los.
Wychowanie wychodzi na pierwszy plan. Wychowanie, edukacja, samookreślenie. To pierwsze kwestie jakie należy rozważyć - co ciekawy na tym etapie szczególnie nie ma i nie może być żadnych sporów na poziomie ideologicznym czy też historycznym.
Powstają kolejne problemy – problemy świadomości i tego kim jesteśmy. Ja doprawdy nie wiem kim są stali uczestnicy wszelkich demonstracji, piszący oświadczenia, biegający z flagami od lat, czy emitujący niskonakładowe gazetki czy plakaty - zawsze tak samo nudne, nierozwojowe a do tego całkowicie nieskuteczne - nawet na poziomie celów i zadań stawianych przez osoby je tworzące. Nie wspominam już nawet o osobach, które przy okazji działalności anty-systemowej ocierają się o ministerstwa czy organizacje związkowe. Nie wspominam o wszelkiej maści karierowiczach, którzy wiadomo czym się zajmują. A jest takich niemało.
Wiele działań można rozpocząć pod cudowną przykrywką trzeciego sektora - to często umożliwia działania na dość szeroką skalę, stanowi dobre zabezpieczenie. Jak mawiał jeden z ideologów - Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy.
Co dalej?
Przed nami etap poszukiwań - poszukiwania najlepszych możliwych rozwiązań. W wyniku ciągłych sporów a tak naprawdę w wyniku braku celów a może braku wizji - nie zostały wypracowane praktycznie żadne rozwiązania, które mogłyby doprowadzić do czegokolwiek pozytywnego. Pracy jest więc bardzo dużo i doprawdy nie wystarczy pochwalić się "sukcesem" pod tytułem przyciągnięcia na demonstrację większej czy mniejszej liczby osób. My nie walczymy o popularność. Nie walczymy o sondaże. Nie walczymy o to aby media o nas dobrze mówiły, o nas mówiły, mówiły. To wszystko nie jest naszym celem.
Naszym celem jest maksymalnie wysoki lot. Nasza droga prowadzi przez usiany zasiekami ląd. Będąc świadomymi najniższych problemów - wznosimy umysły ku górze. Prowadzi nas Słońce, jego promienie palące.
Gliwice: Dzień Kobiet na c.k.n. 13
Alan, Sob, 2012-02-18 21:54 Kraj | Prawa kobiet/Feminizm | Ruch anarchistycznyjeżeli chcesz dowiedzieć się kim była i jakie idee propagowała Emma Goldman,
w programie przewidziany wykład i dyskusja:
Emma Goldman, pozostaje jedną z najbardziej fascynujących postaci przełomu XIX oraz XX wieku, której poglądy wyprzedziły swą epokę, do tego stopnia, iż (co trafnie spostrzegł Peter Marshall) poglądy anarchistki były zbyt dalekosiężne, zbyt otwarte i postępowe ażeby mogły zostać przyjęte przez inny ruch aniżeli ruch anarchistyczny na początku XX wieku.
Uważała, że dyskryminację oraz utowarowienie kobiet odpowiadają (w dużej mierze) warunki społecznoekonomiczne, a nie wyłącznie kwestie prawne czy kulturowe (należy mieć w pamięci, iż są one wtórne wobec sfery gospodarczej, mają ją wspierać, legitymizować i ułatwiać zachowanie status quo). Tym samym samo zagadnienie „kwestii kobiet” pozostaje ściśle powiązane z systemem klasowym i walką klas, czego wyrazem była min. moralność purytańska zakrywająca interesy klasowe uprzywilejowanych i rządzących.
Przekonywała Goldman, iż nie możliwe jest oderwanie kwestii kobiet od ustroju ekonomicznego, który zmusza 99% ludzkości do niewolniczej pracy, życia w ubóstwie, podczas gdy drobna mniejszość pławi się w bogactwie, bogacąc się poprzez okradanie pracującej i ubogiej większości.
Emma Goldman stała na stanowisku, iż wyzwolenie kobiet nie nastąpi bez równoczesnego wyzwolenia mężczyzn. Mówiąc nieco inaczej - problemem płci uważała za problem całej ludzkości, a nie wyłącznie kobiet. Zarówno kobiety jak i mężczyźni cierpią, chociaż w nierównym stopniu, w tym burżuazyjnym, purytańskim świecie, którzy zmusza wszystkich do życia wbrew własnej naturze.
*obejrzeć filmy o życiu i problemach kobiet w różnych kulturach,
dokument ,,Koreańskie niewolnice seksualne'' 2007:
Chociaż od zakończenia II wojny światowej minęło ponad 60 lat, niektóre bolesne kwestie z nią związane nadal pozostają niewyjaśnione.
Rząd japoński do dziś nie przeprosił koreańskich kobiet, eufemistycznie zwanych „kobietami do towarzystwa” (ang. comfort women), które pod okupacją japońską były wykorzystywane seksualnie przez japońskich oficerów. Młode dziewczyny już od 12-go roku życia porywano i siłą umieszczano w domach publicznych, gdzie żyły w okrutnych warunkach zmuszane do prostytucji. Szacuje się, że los ten dotknął ponad 200 tysięcy dziewcząt i kobiet koreańskich, które przymuszano do uprawiania seksu z kilkudziesięcioma mężczyznami dziennie. Te, które przeżyły, nadal czekają na oficjalne przeprosiny i należne im odszkodowania.
,,Leila Chaled – terrorystka'' 2006
Jest jedno jej zdjęcie, które stało się symbolem palestyńskiej rewolucji. Szczupła dziewczyna w chuście trzyma karabin. Na palcu ma pierścień, w którym zamiast oczka jest mała kulka z pistoletu. Dziewczyna jest ładna, ale nie kokietuje, wąskie usta ma lekko zaciśnięte, w ogóle nie patrzy w obiektyw.
To Leila Chaled, pierwsza na świecie kobieta, która porwała samolot. W latach 70. to zdjęcie wieszano obok portretów Che Guevary, którego zresztą stawiała sobie za wzór. – Szanowni państwo, proszę o uwagę i zapięcie pasów. Mówi do was nowy kapitan – usłyszeli jej głos pasażerowie boeinga 707 lecącego z Rzymu do Aten. – Samolot został przejęty przez komando Che Guevary należące do Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny?
Kim była? Bojowniczką o wolność Palestyńczyków? Czy może niebezpieczną terrorystką, która nigdy nie poniosła zasłużonej kary? Te pytania stawia w swoim dokumencie Lina Makboul, młoda Palestynka wychowana w Szwecji, która jako dziecko bezgranicznie podziwiała Leilę.Samolot porwany przez Leilę w sierpniu 1969 r. wylądował w Syrii. Pozwoliła pasażerom opuścić pokład, a maszynę wysadziła w powietrze. Rok później spróbowała po raz drugi. Wcześniej musiała przejść kilka operacji plastycznych, bo jej zdjęcie znane było służbom lotniskowym na całym świecie. Razem z nikaraguańskim towarzyszem chcieli porwać samolot izraelskich linii El Al. Tym razem się nie udało. Mężczyzna został zastrzelony przez ochronę samolotu, a ona została aresztowana.
- Niczego nie żałuję – mówi Leila, dziś starsza pani mieszkająca z mężem i dwójką synów w jordańskim Ammanie. – Porywaliśmy samoloty, ponieważ świat był głuchy na okrzyk rozpaczy dobywający się z palestyńskich namiotów.
*wziąć udział w interesujących dyskusjach na temat ruchów feministycznych, wolnościowych, walczących o prawa pracownicze,
* przy okazji możesz znaleźć coś ciekawego dla siebie w naszym free shopie i spróbować wielu wegańskich smakołyków.
Zapraszamy 10 marca do Centrum Kultury Niezależnej 13.
CKN 13
ul. Jana Śliwki 13
Gliwice
Zapraszamy !
Dlaczego nie chcę iść głosować?
Jaromir, Pon, 2012-02-13 20:23 Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy | WyboryKapitalizm jest prostym ustrojem, trzeba tylko zdeprawować ludzi, zrobić z nich egoistów.
Polityka informacyjna w kapitalizmie zmusza ludzi do zastanawiania się nad sensem bezsensu. Celem jest skierowanie wysiłku ludzkiego w pozorne naprawianie Świata. A jeszcze lepiej, aby ludzie nie podejmowali żadnych działań przeciwko "ustanowionym prawom".
Większość dyskusji w massmediach jest o niczym, nakierowanych na pełną dezorientację społeczeństwa. Dyskutanci z premedytacją "młócą słomę" wprowadzając w błąd odbiorców. Organizatorzy programów TV zyskują na czasie i zdobywają materiał oponentów, lub po prostu mącą w głowach. Widzowie i słuchacze nic nie rozumieją z tych "dyskusji", nikt też nie wie gdzie początek, a gdzie koniec poruszanej sprawy. Jest to czyste działanie dezinformacyjne. A mimo to ludzie nie chcą iść głosować. Czyżby wiedzieli, że elita władzy oszukuje ich?
Skąd przeciętny wyborca wie, że np. polityk X oszukuje? To proste – zna zależności w społeczeństwie klasowym, dostrzega więzi jakie łączą ludzi. Wiedzę swoją opiera na obserwacji praktycznej. Widzi, że politycy są na usługach bogaczy, a bogaci oszukują zawsze. Wyborcy są więc świadomi więzi, jakie funkcjonują w ich społeczeństwie. "Błędem" burżuazyjnych propagandzistów jest traktowanie obywatela jako niedorozwiniętego politycznie osobnika.
Więzi moralne
Są podstawowymi regulatorami współżycia społecznego w najbliższych kontaktach, na co dzień. Pojawiają się one w mniej lub bardziej sprecyzowanych regułach codziennego życia – plemiennych, środowiskowych, religijnych, wojskowych itd. Ludzie w życiu codziennym są więc powiązani ze sobą więzami moralnymi. I w każdym wspólnym działaniu są uzależnieni od norm moralnych, muszą się im w pewnym stopniu podporządkować. Normy moralne są różne, mają zróżnicowaną wartość dla społeczeństw i globalnie lokują się dwu biegunowo:
Jednym słowem – to co najważniejsze dla społeczeństwa lokuje się w obszarze altruizmu, zaś wartości egoistycznych jednostek lokują się w strefie egoizmu. Pozostałe w strefie środkowej, ewoluują do któregoś z biegunów. Świat fizyczny jest binarny, dotyczy to także społeczeństwa w stanie walki. Politycy mają do wyboru cały zbiór norm moralnych. A co wybierają? W podzielonym klasowo społeczeństwie politycy korzystają z obszaru egoizmu i strefy środkowej, przeciągając masy na swoją stronę. Tak jest przyjęte w państwie kapitalistycznym i ponoć jest to "uzasadnione ekonomicznie". Wybrane normy mają wpływ na organizację państwa:
Z jakiego obszaru elita władzy wybierze normy, taki system organizuje dla ich obrony i takie mamy państwo. Linią radykalnie dzielącą zbiór norm jest stosunek do drugiego człowieka i do własności prywatnej.
Cała więc ta nagonka na komunistów, permanentne ich zwalczanie przez burżuazję, mordowanie członków partii komunistycznej itd., jest powodowane obawą przed naruszeniem zasad własności korzystnych dla burżuazji. Burżuazję nie obchodzi wcale religia, ani moralność czy demokracja, ale własność, którą kapitaliści zdobywają, i której bronią tworząc ku temu odpowiednie prawa. A własność to przestrzeń ekonomiczna, polityczna itd. Powinna ona należeć do wszystkich ludzi, ale jest przywłaszczana. Nawet kwestia samej sprzedaży ziemi jest wątpliwa z kontekstu moralności.
Normy moralne mogą dzielić lub jednoczyć ludzi. W "zbiorze egoizmu" normy dzielą społeczeństwo, tworzą podziały klasowe, zaś normy w "zbiorze altruizmu" jednoczą ludzi (integrują), stwarzają warunki do wspólnego działania i systematycznego postępu. Dezintegracja (wszelkie pluralizmy) są przejawem podziału społecznego i przyczyniają się do dezorganizacji państwa. Państwo "uwalnia ludzi" od wszystkiego, ale zabrania organizować się dla wspólnego działania. Na przykład nie można poradzić sobie z łapownictwem tylko dlatego, że ludzie są pozbawieni możliwości kontrolowania państwa. Człowiek, jeżeli nie ma kapitału, jest wolny czyli nikomu nie potrzebny. Pluralizm korzystny jest tylko w momentach historycznych (przejściowych), gdy trzeba wybierać nową drogę i czasem w technice.
Pytaniem podstawowym jest tu- kto tworzy konfliktowe normy, które dzielą społeczeństwo? Uczciwa odpowiedź na te pytania wskaże na nacisk elit i władzy (osób lub grup), którzy wpływają na innych, często z ukrycia.
U podstaw doskonalenia wszystkich norm moralnych leżą warunki życia, możliwości techniczne człowieka, tzn. "uwarunkowania ekonomiczne i rozwój techniczny (sił wytwórczych)". Jednakże w kapitalizmie "władza" może ograniczać aktywność ludzi, zmuszając ich do stosowania norm regresywnych.
Postępowanie egoistyczne próbuje się usprawiedliwiać na różne sposoby. Idee konkurencji wymyślone są właśnie dla uzasadniania egoizmu.
Jednak naturalnym (właściwym) motorem rozwoju społecznego jest współpraca – a nie konkurencja. Bez współpracy między ludźmi nie ma rozwoju, jakiegokolwiek.
Więzi moralne ewolucyjnie (powoli) lub rewolucyjnie (gwałtownie), przeistaczają się w normy prawne. Prawo to nie żaden "cudowny" twór, lecz przystosowanie norm moralnych dla różnych sytuacji, ich uszczegółowienie. Dlatego więzi prawne układają się analogicznie jak moralne, dwu biegunowo:
Więzi prawne
Wynikają z konieczności normalizacji i unifikacji życia społeczeństwa demokratycznego. W społeczeństwie podzielonym na klasy prawo służy do obrony interesów bogatych jednostek i grup. W teorii chodzi burżujom o zmniejszenie szans przestępcom. W praktyce zaś o możliwości prawnego przywłaszczania i pozbawienie szans oponentów klasowych. W społeczeństwie klasowym nadmiar norm prawnych tworzy się dla aktualnych i przyszłych "przestępców" w celu obrony własności elit. Nadmiar ustaw utrudnia orientację prawną każdemu człowiekowi. Prawnicy doskonale o tym wiedzą.
U podstaw wszystkich norm prawnych leżą zasady moralne. Zasady moralne wytyczają kierunek regułom prawnym, w dyktaturze bywa odwrotnie. Stąd powstawanie amoralnych (aspołecznych) przepisów prawnych. Normy prawne w państwie klasowym mają więc za zadanie, przede wszystkim, chronić zdobyczy materialnych grup władzy, a także– pozyskiwać nowe obszary. Jeżeli np. gospodarka opiera się na wyzysku kolonialnym, to opis prawny musi być ułożony tak, aby ten wyzysk usprawiedliwić. Z tego powodu właściciele (burżuazja) wynajmują polityków i media aby usprawiedliwiały praktyczne działania burżuazji. "Usprawiedliwione działanie" pozwala im z kolei swobodniej podejmować decyzje, a więc utrzymać zdobycze i pozyskiwać następne. W ten sposób powstają więzi polityczne.
Więzi polityczne wynikają z konieczności bezpośredniej obrony interesów materialnych klasy, grupy a także interesów indywidualnych. Chodzi przede wszystkim o ochronę wartości materialnych i pozyskania nowych dóbr. Jeżeli burżuazja przekona swych wyborców, to polityka staje się planem wspólnej grabieży innych klas lub narodów.
W burżuazyjnym systemie władzy istnieje podział ról. "Polityka" zaś jest jakby konkretyzacją ustawionego prawa, jej praktyczną stroną. Polityka to plan działań w oparciu o prawo, albo dla zmieniania prawa. Polityka w kapitalizmie to plan stanowienia prawa, albo zmiana prawa na korzyść silniejszych materialnie (przeprowadzana różnymi metodami). Ugrupowania polityczne bronią więc odpowiedniego obszaru posiadania, wartości (i norm), bronią odpowiednich grup społecznych, akceptujących odpowiednie normy.
Kapitaliści muszą bronić swej własności, nie mogą się podzielić, bo przestaną być kapitalistami. Muszą także rozszerzać stan posiadania, aby wzmacniać swoją pozycję i władzę. Z tego powodu sam kapitalizm ideologicznie opiera się na egoistycznych normach etycznych, tak było zawsze. Nie ma kapitalistów "uczciwych", ponieważ sama idea kapitalizmu zakłada wyzysk, a wyzysk to przecież oszustwo. "Uczciwy kapitalista" musiałby zapłacić robotnikom tyle co sobie, ale wtedy nie byłoby zysku, jakiego on oczekuje dla siebie.
W konsekwencji wszystkie działania polityczne w kapitalizmie służą obronie własności prywatnej. W tych wszystkich manewrach politycznych, które oglądamy na co dzień, chodzi tylko o pieniądze, lub o pozycję, którą dają pieniądze. Jednak fakt ten ukrywają oni za różnymi sloganami czy ideami zastępczymi, np. teoryjką o "naturze ludzkiej". I wtedy przeciętny człowiek nie jest w stanie w pełni uświadomić sobie wyzysku. Tylko intuicja podpowiada mu, że jest oszukiwany. Dopóki wyborca będzie oszukiwany dopóty jego aktywność wyborcza będzie ograniczona. Negowanie ceremoniału wyborów jest jedyną możliwą obroną wyborcy przed oszustwem politycznym. I niestety, jest to korzystne dla elity władzy.
O co tak naprawdę chodzi w różnych manewrach politycznych prezentowanych w mediach? Chodzi tylko i wyłącznie o obronę interesów:
- indywidualnych
- grupowych
- społeczeństwa
W szczególności zaś o prawo zdobywania i dysponowania własnością.
Wyborcy, wbrew pozorom, są tego świadomi. Dowodem tego jest m.in. fakt, że kłamią w ankietach przedwyborczych.
Politycy zaś uzasadniają swoje działania różnymi ideami. Praktycznie każdy człowiek jest nośnikiem jakiejś idei (lub kilku). Im więcej jest ludzi podzielających pewne idee, tym większe jest zgrupowanie wyborcze danej opcji politycznej. Skoro nośnikami idei są ludzie, można więc przyjąć, że dla propagandy wyborczej wyborca = nośnik idei. Tak wyborcy utożsamiają się z danym kandydatem. Jeżeli kandydat wyrazi te same idee co wyborca, uzyskuje poparcie. Kandydat może więc dowolnie oszukiwać udając zrozumienie dla idei swoich wyborców. Nikt go nie ukarze za to kłamstwo, a Konstytucja go obroni.
W normalnych warunkach (demokratycznych) kandydaci, wybierani posłowie, powinni różnić się między sobą programem politycznym i postawą moralną. W rezultacie wyborcy mieliby szansę na wskazanie kandydata preferującego postęp. Obecnie nie pozwala na to schemat "demokracji amerykańskiej". Polega ona na tym, aby stworzyć sytuację, w której wyborca nie ma z czego wybierać! Obecnie jest tak, że jeden kandydat broni interesów drobnej burżuazji, a drugi – najbogatszych. Czyli obaj reprezentują kapitalistów. Na polu wyborczym pozostaje tylko dwóch i z czego tu wybrać? "Demokracja amerykańska" polega też na pozornym znoszeniu różnic w programach wyborczych obu kandydatów. Jeżeli więc kandydaci są w tym samym ideowym punkcie, to jakaż różnica dla wyborcy kogo się wybierze?
Dla burżuazji najlepiej byłoby, aby wyborcy umieścili swoje poglądy w zbiorze egoizmu. Wówczas sprawa jest jasna– burżuazja może wystawić jakiegokolwiek kandydata. Ludzie mają jednak rozmaite poglądy i w praktyce europejskiej prawica musi uwzględniać siłę lewicy.
W momencie, gdy ludzie stwierdzą, że między kandydatami na posłów nie ma różnicy, to nie głosują. Po prostu nie idą na wybory. Konstytucja na to pozwala, bo jest to na rękę burżuazji. Najbrutalniej stwierdzając: jeżeli wyborcy mają wybierać tylko między "szmatą" a "ścierką", to frekwencja wyborcza zawsze będzie mała. I tak jest w całej Europie.
Obecnie checa przedwyborcza sprowadza się do tego, aby w kampanii wyborczej oszukać i ogłupić do reszty wyborcę, przesunąć jego myślenie na odpowiedni obszar norm.
Wszystkie procesy zachodzące w zbiorach norm moralnych i prawnych są uzależnione od wiedzy społecznej. Dlatego burżuazji tak bardzo zależy na ograniczeniu wiedzy społeczeństwa, ograniczenie do istotnych informacji. Władza burżuazji deprecjonuje istotną wiedzę i nauczanie w różny sposób:
- Niszcząc źródła informacji istotnej (która ujawnia prawdę)
- Podaje informację przekształconą: negując informację istotną (oszukuje)
- Podaje informację zastępczą – negując informację istotną (aby zająć uwagę społeczeństwa pozornymi problemami)
- Podaje nadmiar informacji aby – człowiek stracił orientację, pogubił się w normach i ideach. W wyniku tego – zacznie działać na "impuls" mediów
Różne opisy "teoretyczne" i mylne interpretowanie faktów służą kapitalistom wyłącznie do kamuflowania wyzysku. Zachodzi wyjątkowo perfidna dezinformacja społeczeństwa, prowadzona przez lata. Propaganda burżuazyjnych ideologów robi wszystko dla obrony stanu posiadania bądź planów zdobywania.
Czasem więc wogóle nie warto zastanawiać się nad jakąś wypowiedzią czy referatem, zwłaszcza w prasie burżuazyjnej (innej obecnie praktycznie nie mamy). Pełno jest kłamstw w pismach, w Internecie. Jedni zżynają od drugich aby nadmiarem "informacji" wpędzić czytelnika w matnię informacyjną i politycznie zdezorientować.
Tekst do redakcji podesłał Altar.
Podpisano ACTA. Obalamy rząd!
oski, Czw, 2012-01-26 20:03 Kraj | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy | TechnikaDemonstracje przeciwko ACTA gromadzą rzesze przeciwników rządu. To z pewnością największa mobilizacja w Polsce od 10 lat. Protestuje bardzo zróżnicowany przekrój społeczeństwa naszego kraju: dziesiątki tysięcy na ulicach i setki tysięcy w Internecie. Rząd jednak zignorował ten ruch i podpisał ACTA. Dziś w Poznaniu kolejne starcie – może być gorąco.
Działania Anonymous, w istocie rzeczy niewinne, upokorzyły rząd. Pokazały ludziom, że w oporze przeciw autorytarnym zapędom dzisiejszej władzy, nie są bezradni. Nikt nie chce być bez końca ofiarą. Ten ciężar paraliżował wiele społecznych mobilizacji. „Dlaczego Polacy nie protestują?” – pytano dziesiątki razy. Ponieważ nie chcą bez końca przegrywać, stawać się ofiarą politycznych, medialnych i rządowych manipulacji oraz przedmiotem oszczerstw i paternalistycznych uwag w rodzaju: "ludzie nic nie rozumieją". Anonymous pokazali, że rząd nie jest wszechmocny. To ośmieliło wszystkich żeby wyjść na ulice i zaprotestować.
Nie może dziwić w tym tłumie protestujących udział kibiców. Rząd formułę podobną do ACTA zafundował bywalcom stadionów w zeszłym roku: karty kibica, sądy doraźne, zakazy stadionowe i brutalność policji. W Poznaniu w „ktole” na meczach Lecha, jeszcze nie tak dawno skandowano: „Chuj w dupę każdego, go idzie głosować na Kaczyńskiego”. Dziś ten sam, w istocie anarchiczny żywioł, swoje sympatię zaczął lokować po prawej stronie sceny politycznej. Liberalna opinia publiczna nie dostrzegała tego zwrotu, a dodatkowo była obojętna na fakt, że stadiony stały się swoistym „poletkiem doświadczalnym” dla autorytarnych rozwiązań serwowanych przez obecną władzę.
To rozochociło rząd, który w łamaniu praw obywatelskich postanowił posunąć się dalej. Stąd pomysły (po 11 listopada 2011 roku i zamieszkach w Warszawie) znowelizowania ustawy o zgromadzeniach publicznych. To oczywiście zamach na swobodę demonstracji, jaka dziś obowiązuje w naszym kraju. Dodatkowo dowiadujemy się, że np. taki NIK posiadł niebywałe prawa do inwigilowania obywateli. Kto o tym wiedział? Kto wiedział o ACTA i zamachu na Internet? Obrazu dopełniają nowe etaty dla policji i wzrost pensji dla jej funkcjonariuszy, aby gorliwie bronili rządu i status quo.
Groteskowe są w tym kontekście pytania o tantiemy artystów i insynuowanie, że okradamy Madonnę i spadkobierców Michaela Jacksona. Każdy wie, że przemysł rozrywkowy zarabia krocie, a regulacje praw autorskich są przede wszystkim korzystne dla artystycznych krezusów i multimedialnych korporacji. Firmy i topowi artyści opływają w dostatek, zarabiając nie tylko na konsumpcji dzieła, ale także na sprzedaży gadżetów czy reklamie. Dodatkowo sektor ten wykorzystuje (zawłaszczając lub zapożyczając) wspólne dobra kultury tak. jakbyśmy nie byli - my wszyscy - tymi którzy je tworzyli; pracą fizyczną i wkładem intelektualnym. Jakby kultura zależała tylko od Bacha, Picassa i Dody, a nie robotnika kopiącego rowy melioracyjne czy pracownicy opiekującej się chorymi.
Co dalej? Jeżeli scenariusz będzie się rozwijał wg komiksu Morre’a „V jak Vendetta” to zakończenie nie będzie pomyślne ani dla rządu, ani dla parlamentu. Jeżeli społeczne różnice się zatrą i dokona się polaryzacja: „my – społeczeństwo" oraz „oni – władza”, zmiana polityczna znajdzie się w zasięgu ręki, a skompromitowany rząd, więcej, skompromitowani politycy, będą musieli odejść. Nie możemy ciągle żyć sporami między PO i PiS – mamy swoje problemy do załatwienia.
26 stycznia 2012
za rozbrat.org
Katowice: Pikieta solidarnościowa z zatrzymanymi w Bernie
Alan, Śro, 2012-01-25 02:02 Kraj | Świat | Protesty | Represje | Ruch anarchistycznyW niedzielę szwajcarska policja zatrzymała w Bernie ponad 100 osób. Brały one udział w demonstracji przeciwników zbliżającego się Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.
W konferencji Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum, WEF) co roku bierze udział ok. 2 tys. osób. To prezesi najbogatszych światowych korporacji, przywódcy polityczni (prezydenci, premierzy) oraz wybrani intelektualiści i dziennikarze. W tym roku konferencja odbędzie się w dniach 26-30 stycznia.
Jerzy Buzek, jako Szef Rady Programowej odbywającego się corocznie od 2009 roku w Katowicach Europejskiego Kongresu Gospodarczego, otwarcie porównuje ze sobą te dwa szczyty polityczno-biznesowe, jednocześnie dążąc do podniesienia rangi ważności EKG na arenie międzynarodowej.
Tak samo jak kilka dni temu w Szwajcarii, tak i podczas ostatniego EKG, jego przeciwnicy wyrażający swój protest w zalegalizowanej demonstracji mogli na własnej skórze doświadczyć represji ze strony policji.
Czy tak wygląda demokracja, wolność słowa? Zdecydowanie nie! Tak wygląda cenzura poglądów, na rzecz fundowanej z kieszeni podatników międzynarodowej imprezy polityczno-biznesowej, gdzie za naszymi plecami w strugach szampana decyduje się o przyszłości obywateli.
Dołącz do pikiety solidarnościowej z zatrzymanymi w Bernie demonstrantami, która odbędzie się 27 stycznia ( piątek, drugi dzień Światowego Forum Ekonomicznego ), o godz. 17.30 na ul. Stawowej
w Katowicach.
Solidarność naszą bronią!
Federacja Anarchistyczna Śląsk www.fas.bzzz.net/
Antykongres antykongres.pl