Tacy są politycy
Niemcy: Ręka rękę myje - Die Linke i jej rosyjscy przyjaciele
wiatrak, Nie, 2014-06-29 11:10 Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycyAktualizacja: Po nagłośnieniu sprawy Die Linke zrezygnowała z organizowania konferencji z Byshokiem i Kochetkovem.
25 czerwca w Berlinie miała się odbyć prezentacja książki "Neonaziści i Euromajdan" autorstwa Stanislava Byshoka i Alexeya Kochetkova.
Na lipiec planowana jest również konferencja z udziałem autorów oraz dwóch posłów z ramienia Die Linke. Wydarzenia odbywają się pod auspicjami partii. Problemem jest fakt, iż obaj autorzy książki są związani z narodowo socjalistyczną partią Rosyjska Jedność Narodowa oraz ugrupowaniem Russkij Obraz.
Kontaktom między Die Linke, a neonazistami pośredniczy działacz Borotby, Siergiej Kiriczuk który od dłuższego czasu współpracuje z Die Linke.
Odpracowywanie fikcyjnych długów: darmowa praca na rzecz władz Warszawy?
Yak, Pią, 2014-06-20 11:10 Kraj | Tacy są politycyNa początku b.r., prezydent m.st. Warszawy podpisał Zarządzenie nr. 5586/2014 w sprawie spłaty zadłużenia za korzystanie w formie świadczenia niepieniężnego. Chodzi o tzw. “odpracowywanie długów”, czyli świadczenie drobnych usług na rzecz m.st. Warszawy lub wykonywanie rożnego rodzaju prac. W chwili obecnej “odpracowanie zadłużenia czynszowego” możliwe jest w dwóch warszawskich dzielnicach.
O jakie zadłużenie chodzi? Problem zadłużenia czynszowego dotyczy większości mieszkań w zasobie m.st. Warszawy. Z danych miejskich przekazanych przez Biuro Polityki Lokalowej wynika, że na koniec 2012 r. dotykał 49 506 lokali. Zadłużenie z tytułu zaległości czynszowych i mediów w tym czasie wyniosło: 86 378 976 zł. Do tego jednak doliczono zadłużenie za tzw. “bezumowne korzystanie z lokalu”, czyli karne opłaty nałożone na tych lokatorów, którzy utracili umowy najmu, np. wskutek braku możliwości płacenia dotychczasowego czynszu. Suma tego “zadłużenia” wynosi 184 018 262 zł. Jak widać, ta kwota ponad dwukrotnie przekracza kwotę zadłużenia z normalnych czynszów.
Wenezuela po Chavezie
wiatrak, Wto, 2014-06-03 16:44 Świat | Protesty | Publicystyka | Represje | Tacy są politycyWywiad z redaktorem El Libertario Rafaelem Uzcatequim przeprowadzony 1 marca 2014 roku na temat protestów studenckich i sytuacji w Wenezueli.
- Kim są ludzie na ulicy? Czy jest to tylko klasa średnia, skrajna prawica i kolumbijscy bojówkarze?
- Na to pytanie nie da się odpowiedzieć prawidłowo, poczynając od początku tego cyklu protestów w Wenezueli. 4 lutego, studenci Universidad Nacional Experimental del Tachira (UNET) w San Cristobal zorganizowali pokojowy protest przeciwko seksualnemu napastowaniu studentki, który został brutalnie zaatakowany przez Boliwariańską Gwardię Narodową i Wenezuelskie Siły Zbrojne jako „występek przeciw bezpieczeństwu publicznemu”, szóstkę studentów aresztowano. W tym miejscu musimy wyklarować dwie kwestie: 1) W swojej historii ruch studencki w Ameryce Łacińskiej zawsze odrzucał zatrzymania studentów w protestach, 2) San Cristobal to stolica stanu Tachira, graniczącego z Kolumbią, który został ostatnimi laty poważnie dotknięty przerwami w dostawach prądu i wody, inflacją i niedoborem produktów konsumenckich.
Aresztowanie tych studentów zmobilizowało jednak do protestów w innych miastach w kraju, które skutkowały kolejnymi aresztowaniami.
Zadziałał efekt kuli śnieżnej i wszystko przeniosło się do Caracas. Ten klimat protestów i niezadowolenia został wykorzystany przez dwóch polityków opozycji (Leopoldo Lopez i Maria Corina Machado), którzy nawołali do podtrzymywania protestów i zaczęli domagać się rezygnacji ze strony prezydenta.
Ważnym jest fakt, że reszta partii opozycyjnych, wliczając Biuro Demokratycznej Jedności i rządcę stanu Miranda, Henriue Caprilesa odmówiła udziału w pierwszych protestach. W tej chwili (stan na 1 marca 2014) protest jest zdecentralizowany, z kilkoma incydentami, ale pokojowy i duży. Rozwija się jednak dwojako. W Caracas działają głównie studenci wywodzący się z klasy średniej. Postulują dymisję prezydenta i zaprzestanie represji, w reszcie kraju w okolicach wiejskich ludzie głoszą postulaty socjalne i domagają się obniżenia kosztów życia.
- Jaka jest na to odpowiedź władz? Poziom represji? Mówi się, że ostatecznie są dosyć lekkie i zgodne z prawami człowieka. Prawda czy propaganda?
- Propaganda. Prawda jest taka, że w tej chwili, a codziennie dzieje się coś nowego mamy liczbę 17 ofiar śmiertelnych na demonstracjach, 8 z nich wliczając pierwsze trzy zostały zabite przez państwowe służby bezpieczeństwa. Podczas protestów na poziomie krajowym aresztowano ponad 500 osób i istnieje wiele dowodów tortur i okrucieństwa którego zaznali protestujący. Są ranni od ognia, strzałów i gazu łzawiącego. Ilość zdjęć i nagrań zmusiła rząd do wzięcia odpowiedzialności za to. Kilku członków Boliwariańskiej Gwardii Narodowej aresztowano nawet pod zarzutem oddawania strzałów. Nowością jest użycie grup paramilitarnych do tłumienia protestów. Działają we współpracy z policją i są uzbrojone przez władzę. Osobiście wiem o kilku osobach pobitych przez te grupy. Grożono im również śmiercią.
- Jak popularny jest Maduro?
- Maduro, w przeciwieństwie do Chaveza jest słabym prezydentem i ma mały wpływ na ruch boliwariański. Był już krytykowany za swój program ekonomiczny w tym roku, dewaluację waluty, podwyższenie niektórych podatków i 50% inflację. Widzimy również pewien polityczny fenomen. W czasie gdy opozycja jest zmobilizowana do protestów, elita chavezowska nie pojawia się publicznie i nie solidaryzuje się z władzą tak jak miało to miejsce za Chaveza. Silne represje wobec protestujących są niezgodne z wieloma podstawami chavizmu. Publiczne demonstracje zorganizowane przez Maduro zmotywowały jedynie publicznych oficjeli i beneficjentów polityki państwowej.
- Zachodnie media łączą opozycję ze sprzeciwem wobec niedostatku i niepewności. Czy naprawdę tak to wygląda?
- Po pierwsze, przekaz medialny na świecie na temat rządu boliwariańskiego nie zmienił się od ostatnich lat, jednak boliwariańska burżuazja wykupiła od 2002 więcej ośrodków informacji w związku z tym jest teraz dużo więcej cenzury w telewizji na poziomie krajowym oraz wywierana jest ogromna presja na radio i gazety. Trwa kryzys gospodarczy, a media nakłaniają do ponoszenia jego kosztów krajowych pracowników. Niezależnie od tego jak wszystko się potoczy, rząd Maduro będzie kontynuował swoją politykę gospodarczą, która dotyka wszystkich, zwłaszcza tych z ograniczonym dostępem do dóbr konsumpcyjnych.
- Dlaczego kraj bogaty w ropę wprowadził limity na żywność?
- Rząd Chaveza, a teraz Maduro pogłębił związek Wenezueli z globalnym kapitałem: Sprzedawać ropę, gaz i inne minerały rynkowi globalnemu we współpracy z międzynarodowymi firmami. Prawdziwa ambasada USA w Wenezueli nosi nazwę „Chevron”, której menadżer na Amerykę Łacińską – Ali Moshiri powiedział wiele razy: „nie mam żadnych problemów z robieniem interesów z rządem Wenezueli”. Wenezuela sprzedaje energię innym krajom i importuje 80% produktów konsumowanych w kraju. Jak nigdy dotąd gospodarka jest uzależniona od dolara więc posiadanie odpowiednich kontaktów we władzach i otrzymywanie dolarów sprawia, że można duplikować swoje pieniądze ośmiokrotnie w ciągu chwili wprowadzając te dolary na czarny rynek walutowy. Dolar stworzył pasożytniczą boliwariańską burżuazję państwową, której głównym interesem jest przejmowanie pieniędzy z importu.
- Czy to prawda, że istnieje spisek biznesmenów, który dąży do ukrywania żywności w magazynach?
- Nie zamierzam bronić biznesmenów, na pewno istnieją różne procedery kryminalne jak złodzieje wewnątrz państwowych sektorów, ale to nie jest główna przyczyna niedostatków w kraju, którą rząd nazywa „wojną ekonomiczną”. Dwa fakty: 1) Dwaj państwowi dystrybutorzy żywności: PDVAL i MERCAL cierpią na tym samym poziomie co prywatne firmy. 2) Największy prywatny potentant sektora spożywczego, Lorenzo Mendoza spotkał się kilka razy z Maduro co było opisywane w mediach.
- Czy winę za upadek systemu czerpania dochodów z ropy naftowej ponosi korupcja?
- Chavez bez względu na przyrodnicze i społeczne skutki produkcji ropy nazywał swój projekt „naftowym socjalizmem”. Maduro chce do 2019 roku podwoić produkcję. Pieniądze z ropy dystrybuowane przez rząd skorumpowały ruchy społeczne, które w zamian za nie zrzekły się autonomii i niezależności. Konflikty polityczne jakie mają miejsce w Wenezueli od 15 lat to walka dwóch równych kapitalistów o kontrolę nad nimi.
- Gdzie są reformy społeczne i walka z ubóstwem?
- Ze względu cen ropy na rynku międzynarodowym, które miały miejsce za Chaveza w 2004 i 2009, które wiązały się z najwyższymi przychodami w Wenezueli od 30 lat wstecz. Pomimo takich przychodów i kontroli politycznej nad krajem, reformy strukturalne nie zlikwidowały przyczyn ubóstwa w kraju.
Od 2005, miały miejsce programy pomocy społecznej nazywane „misjami”, które miały pozytywny wpływ na poziom życia najbiedniejszych warstwa społecznych. Ubodzy mieli większą siłę nabywczą produktów, jednak nie wyszli z jako takiego ubóstwa. Jednak od dwóch lat te programy ulegają stagnacji. Sieć szpitali publicznych cierpi na brak sprzętu, infrastruktury i lekarstw. Doprowadziło to do paradoksu polegającego na tym, że władza określająca się jako „socjalistyczna” w przypadku braku efektywnego systemu opieki zdrowotnej, ubezpiecza pracowników na hospitalizację w prywatnej służbie zdrowia.
- Jaki jest rzeczywisty wpływ ultra-liberalnej prawicy? Czy jest ona w stanie doprowadzić do destabilizacji?
- Do odpowiedzi na to pytanie potrzeba kilka omówień: 1) Opozycja jest podzielona wewnętrznie i nie ma spójnego stanowiska w kwestii protestów. Jedne stronnictwo ten protest wspiera, inne krytykuje. 2) Wenezuela przechodzi przez proces transformacji w „coś innego”, ponieważ mamy do czynienia z fizyczną nieobecnością Hugo Chaveza, część analityków nazywa to postchavizmem. Niezależnie od tego jak ta transformacja się skończy i jak potoczą się protesty, nie ma możliwości aby ruch boliwariański został zastąpiony u władzy. Chavez miał szeroką bazę wsparcia co czyniło go ważnym graczem na krótkiej i długiej mecie polityki Wenezueli. Więc prędzej czy później rezultatem będą negocjacje między chavistami, a częścią opozycji gdyż jest to konieczne celem zapewnienia porządku w kraju. 3) W 2002 roku rozpoczęły się czystki w armii. Więc wspiera ona władzę nie tylko z przyczyn ideowych, ale i ekonomicznych. Ma możliwość kontrolowania ogromnej części legalnego i nielegalnego biznesu, na przykład importu i eksportu.
Z tego powodu możliwość prawicowego puczu ze strony opozycji jest taka sama jak możliwość lewicowego puczu ze strony chavistów przeciwko Maduro. Konkludując muszę powiedzieć, że my anarchiści, razem z innymi stronnictwami rewolucyjnej lewicy odcinamy się tak samo od rządu jak i od opozycyjnych partii politycznych, próbując budować alternatywę społeczną, którą w tym przypadku nazywamy „wolnościową”.
Obecnie krytykujemy represje wobec protestujących, reformy gospodarcze, obarczanie ludności kosztami kryzysu za który odpowiedzialna jest skorumpowana władza i stara oraz nowa burżuazja w kraju.
Za: https://cia.media.pl/el_libertario_a_french_questionnaire_venezuela_today
https://cia.media.pl/anarchizm_a_wenezuela_wywiad_z_rafaelem_uzcateguim https://cia.media.pl/dosc_zabojstw_i_represjonowania_pracownikow
Hiszpania: Eksmisja centrum społecznego Can Vies nie bez przeszkód
Jaromir, Czw, 2014-05-29 13:40 Świat | Represje | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycyTrzecią dobę trwają w stolicy Katalonii demonstracje i zamieszki między anarchistami oraz squattersami a policją. Starcia wywołała ewikcja squatu Can Vies w północno-zachodniej części Barcelony. Budynek należący do barcelońskiego zakładu transportu od przeszło 17 lat zajmowany jest przez środowiska wolnościowe, które w opuszczonym i niszczejącym budynku powołały do życia prężnie działające, popularne wśród lokalnych mieszkańców dzielnicy centrum kulturalno-społeczne. Organizowano tam koncerty, pokazy filmów, debaty i warsztaty szkoleniowe.
W 2006 r. właściciel zdecydował, że chce odzyskać budynek, by go zburzyć i dokonać przebudowy miejskiego krajobrazu. Can Vies mieści się nieopodal dworca kolejowego Sants, najważniejszego w Barcelonie. Władze z ratusza i spółka TMB, właściciel budynku, doszły między sobą do porozumienia względem planów wobec przyszłości squatu i przy pomocy znacznych sił policyjnych, w poniedziałek 26 maja, siłą eksmitowały mieszkańców Can Vies.
Konstytucja Donieckiej Republiki "Ludowej": rosyjski nacjonalizm, klerykalizm i kapitał
wiatrak, Nie, 2014-05-25 16:44 Świat | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycyEsencję całego projektu Donieckiej Narodowej Republiki można zmieścić w jednym akapicie, wziętym z zakończenia preambuły jej Konstytucji:
„Stworzenie suwerennego, niezależnego państwa, opartego na ustanowieniu jednego, kulturalno-cywilizacyjnego stronnictwa Rosyjskiego Świata, opartego na tradycyjnych, religijnych, społecznych, kulturalnych i moralnych wartościach, z perspektywą wejścia w skład Większej Rosji, co byłoby jak aureola dla Rosyjskiego Świata.”
Filar nowego państwa, w prostych słowach, ukazuje rosyjski nacjonalizm – wyrażenie „Rosyjski Świat” powtarza się w Konstytucji nieskończoną ilość razy. Na przykład w sensie deklaracji:
„…uczucie pozostawania integralną częścią Rosyjskiego Świata jako cywilizacji rosyjskiej…”
„…myślenie o jedności losu całego Rosyjskiego Świata i chęć dalszego pozostawania jego częścią…”
„…pozostać wiernym ideałom i wartościom Rosyjskiego Świata i czcić pamięć przodków…”
Głosowanie na Ruch Narodowy to nasz patriotyczny obowiązek
oski, Czw, 2014-05-22 21:29 Publicystyka | Tacy są politycy | WyboryI.
Po długim i męczącym namyśle (krótszej jednak niż sklecenie sensownego zdania przez pewnego boksera-polityka) stwierdziłem, że dla dobra kraju, należy głosować na Ruch Narodowy. Jako patrioci powinniśmy dbać o jakoś życia w naszym kraju, o to by ludzie mogli cieszyć się istnieniem niezmąconym przez nienawiść, strach – by mogli rozkwitać w radości, a nie gnić w smutku
Niektórzy przekonują, że taki stan można osiągnąć przez wprowadzanie porządku. Czyszczenie, mówią, wymaga usuniecie niektórych istot, jako psujących ciało narodowe, powodujących jego chorobę.
Moje liberalne wychowanie długo wzbraniało się przed taką argumentacją. Muszę jednak przyznać, że nie jest to do końca zła propozycja działania. Zwłaszcza, gdy przyjmuje ono formę „uprzywilejowanego wygnania”. Takim uprzywilejowanym wygnaniem może być głosowanie na Ruch Narodowy i innych skrajnych prawicowców do PE.
O Donbasie z pozycji anarchistycznych
wiatrak, Pon, 2014-05-19 19:13 Świat | Publicystyka | Tacy są politycyJedyna podstawowa wartość dookoła, na której budować się może lewicowa i liberalna polityka, to ludzie. Nie państwa, nie narodowości, nie idee, nie mity – a ludzie.
Na dodatek ludzie to nie jakaś abstrakcyjna wielkość, ale każdy konkretny, maleńki człowiek z jego marzeniami, potrzebami i słabościami.
Dlatego wszystko co się dzieje w Donbasie ja oceniam właśnie patrząc na ludzi, odrzuciwszy takie nacjonalistyczne fantomy, jak „prawo narodów do samostanowienia” z jednej strony i „terytorialną jedność” z drugiej.
Nie będziemy zwracać uwagi na kolor flag, a popatrzymy na sedno sprawy. To co dzieje się teraz na wschodzie państwa, to zamiana Donbasu w Somalię. Nie w Hulajpole, jak mówią niektórzy pseudo-lewicowo-brunatni-dranie, a konkretnie w Somalię, czyli państwo, gdzie wszystkim rządzą uzbrojone bandy. Hulajpole w Donbasie teraz po prostu nie może powstać. Dlatego, że anarchia – tonie wesołe chłopy z harmonijkami, anarchia – to nie jeżdżenie na karuzeli ze strzelbą, anarchia – to umiejętność ludzi, którzy potrafią organizować się samodzielnie, współpracować jeden z drugim.To możliwość organizacji wspólnoty, którą można by było nazwać anarchistyczną, albo liberalną, albo lewicową. By tak się stało, krytyczna masa mieszkańców musi być aktywnie wciągnięta w ten proces.
W Hiszpanii w latach 30. setki, tysiące i miliony ludzi było praktykującymi anarchistami. Ruch Bat’ki Machno bazował nie tylko na karabinach maszynowych i strzelbach. On bazował na radach pracowniczych, związkach zawodowych i na – wtedy jeszcze żywej – tradycji chłopskiej wspólnoty, która sama z siebie była przykładem masowego, oddolnego samorządu. Każdy zapatysta w pełni świadomy jest częścią liberalnej struktury, w której ludzie myślą o wspólnym jak o swoim i razem biorą udział w podejmowaniu decyzji.
Kiedy uzbrojone bandy chodzą po mieście, poziom ulicznego bandytyzmu rośnie, a większa cześć mieszkańców ze strachu siedzi w domach i myśli jakby zwiać – to nie anarchia, to jej przeciwieństwo. W Donbasie obecnie nie ma możliwości zbudowania liberalnej wspólnoty, tutaj nie ma jakiegokolwiek masowego ruchu pracowniczego (ani nawet politycznego, który mógłby być wykorzystany jako baza), nie ma jakichkolwiek wpływowych organizacji politycznych. Są niezależne kopalniane związki zawodowe, ale to wysepki na oceanie. W przyszłości wokół tych kopalń obowiązkowo zbuduje się coś progresywnego i możliwe, że to będą pierwsze kiełki anarchistycznej wolności. Ale teraz każdy aktywny pracowniczy ruch w Donbasie jest pogrzebany – gdyby się tylko ogłosił, od razu zostałby zdławiony przez uzbrojony lumpen-proletariat.
Liberalne projekty w tych stronach rozpracowuje kilkudziesięciu podzielonych aktywistów, rozrzuconych po miastach, i kilka raczej apolitycznych, niż lewicowych związków zawodowych, które nie mogą (a na razie nawet nie chcą) być siłą, zdolną efektywnie przeciwdziałać znacznym liczebnie, a do tego przygotowanym i uzbrojonym oponentom.
W tym momencie pracownikom Donbasu i Słobożanszczny w pierwszej kolejności jest potrzebny pokój. Dlatego, żeby zmienić burżuazyjną wojnę w wojnę klasową, potrzebują jakichś zasobów, w pierwszej kolejności organizacyjnych, których teraz nie ma. Trzeba zbierać siły i umacniać związki, a na to potrzeba lat. Wybudowanie „Somaliszczyny” odrzuci na długo wszystkie perspektywy powstania jakichkolwiek oddolnych ruchów. Jedynymi, którzy korzystają z tego, co teraz się dzieje, są politycy-pelikany, którzy łapią rybki w mętnej i krwawej wodzie, konsolidując ludzi wokół autorytarnego i nacjonalistycznego projektu. I oczywiście rzygać się chce na widok zachodnich i rosyjskich kanapowych obserwatorów, którzy patrzą na wyjątkowo ciekawe show i wygrażają
pięściami w stronę ekranu, popierając wybraną stronę konfliktu. Zrozumienie sedna tego, co się dzieje, jest dla nich szkodliwe, bo zmusza do myślenia i przeszkadza cieszyć się z show. Jaskiniowcy jacyś, zabijają jedni drugich, uśmiać się idzie, patrz: czerwone flagi, wstążki, Lenin, hop hop brać ich!
http://161crew.bzzz.net/o-donbasie-z-pozycji-anarchistycznych/
Gry wojenne- Ukraina w centrum konfliktu imperialistycznego
Internacjonalista, Czw, 2014-04-17 18:07 Świat | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycyW poprzek świata wydarzenia następują jedne po drugich w nieprzerwanym ciągu. W ciągu kilku dni, walka o władzę na Ukrainie stała się wybuchowym konfliktem międzynarodowym. Świat stoi na krawędzi jednej z największych i najryzykowniejszych dysput geopolitycznych od zakończenia zimnej wojny. Sto lat od wybuchu I wojny światowej, brzemiennej w skutki katastrofy XX wieku, wiele świadczy, że „wielka gra” mocarstw o strefy władzy i wpływu raz jeszcze skutkuje fatalną dynamiką.
Ukraina- zubożała i jako przedmiot brutalnej walki
Z powodu swojej geograficznie strategicznej pozycji, Ukraina, kraj kilku etniczności, zawsze była przedmiotem żywej walki wielkich potęg. Przeszłość kraju jako miejsca walk obu wojen światowych jest pełna cierpień. Korzenie różnic regionalnych i społeczno-kulturowych wychodzących obecnie na światło dzienne sięgają głęboko. Wraz z upadkiem bloku wschodniego, kraj z powrotem został przesunięty do ogniska imperialistycznej polityki siły. Kwestia ekonomicznej i politycznej orientacji Ukrainy stała się bardziej paląca. „Proces transformacji w demokrację” został rzekomo ukończony na Ukrainie jak wszędzie indziej w Europie Wschodniej. Stare i nowe elity z aparatu państwowego i partyjnego zatopiły szpony w najlepszych częściach gospodarki, postawiły między sobą roszczenia i stworzyły wyszukany system nepotyzmu i korupcji. Owe lata przejściowe odznaczyły się gwałtownym upadkiem przemysłu. PKB spadło o 60%. Dopiero w 1999 roku odzyskano poziomy produkcji z 1989. Lata 2000-07 były krótkim okresem ożywienia gospodarczego. Ale osiągnięte w tym czasie stopy wzrostu wysokości około 7% zasadniczo opierały się w ogólności na boomie w cenach surowców, i, w szczególności, na podniesionej cenie stali na rynku światowym (najważniejszym dobrem eksportowym Ukrainy). Gdy bańka spekulacyjna pękła w latach 2007-08, tak hołubione zarówno przez liberałów i nacjonalistów marzenie o suwerenności gospodarczej Ukrainy było martwe. Pełna siła kryzysu uderzyła kraj. Inflacja wzrosła z 12,8% (2007) do 25,2% (2008), podczas gdy produkcja przemysłowa spadła o 34% a zadłużenie państwa osiągnęło astronomiczne kwoty. Tylko dzięki miliardom z kredytów udzielonych przez MFW, powiązanych z radykalnymi żądaniami cięć budżetowych, uniknięto całkowitej zapaści gospodarczej kraju, przynajmniej w krótkim terminie. Koszty, jak zwykle, poniosła klasa pracownicza. Dziś, ponad 30% populacji żyje za dochód poniżej minimum egzystencji. Szczególnie oddziałuje to na starszych. 80% emerytów musi wyżyć za minimalną miesięczną emeryturę wysokości 81 euro, która, jak mówi przysłowie, nie wystarczy ani na życie ani na śmierć. Ukraina ma wyjątkowo niskie płace, i dokładnie z tego powodu jest obiektem zainteresowania zagranicznych inwestorów jako długoterminowy sweatshop. Z przeciętną płacą jedynie 300 euro miesięcznie i płacą minimalną wysokości około 110 euro, poziom płac jest trzy razy niższy niż w Polsce.
Subwencje na czynsz i opłaty energetyczne, obecnie negocjowane z UE, są praktycznie ostatnimi barierami przeciwko całkowitym zubożeniem milionów ludzi. Co więcej, istnieją wyraźne różnie w płacach i dochodach między miastem a wsią, i pomiędzy różnymi regionami kraju. Przepaść między przeważnie rolniczym Zachodem a uprzemysłowionym Wschodem kraju (jak, na przykład, region doniecki) jest szczególnie ostra. Wszystko to podnieca tendencje regionalistyczne, zaostrzając już i tak tradycyjne różnice społeczno-ekonomiczne i pogłębiając podziały w klasie pracowniczej. Rosnące zubożenie i wynędznienie ludności kontrastuje z bogactwem i nieograniczoną władzą oligarchów. 50 najpotężniejszych oligarchów kontroluje ponad dwie trzecie bogactwa. Większość tej fortuny jest zaparkowana w rajach podatkowych za granicą. Ale praktycznie nic w ukraińskiej polityce nie dzieje się bez klanów oligarchów. Zawsze wiedzieli jak zaznaczyć swoją pozycję i przeforsować swoje interesy przeciwko wielkiej większości populacji. W kwestii kierunku polityki zagranicznej ich opinie jednak różnią się według ich interesów biznesowych. Podczas gdy ci oligarchowie z sektora energetycznego stawiają na Rosję, inni obiecują sobie wielkie zyski przez koneksje z UE. Owe konflikty między klanami są decydujące w determinowaniu wydarzeń politycznych na Ukrainie w ostatnich latach, prowadząc do konstrukcji mieszanych rządów i rosnącej niestabilności politycznej.
Między Brukselą a Moskwą: Chód Janukowycza z jajkiem
Przez moment wydawało się, że obecnie obalony prezydent, Janukowycz, mógł przynajmniej pohamować rozbieżne interesy tych oligarchów. Janukowycz jest często przedstawiany jako szczególnie rusofilski. Jest to jednak prawdziwe tylko tak długo jak wykwalifikowany drobny przestępca Janukowycz był politycznym tworem prorosyjskiego oligarchy, Rinata Achmetowa. W sprawach polityki zagranicznej, Jaunkowycz stale próbował balansować między Unią a Moskwą. Było to oparte o kalkulację, jak przemienić geostrategiczną pozycję Ukrainy jako najważniejszego szlaku transportowego dla dostaw ropy i gazu ziemnego ze Wschodu na Zachód, w gotówkę. Polityka, która w końcu zawiodła, a raczej musiała zawieść. Manewrowanie między podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE a renegocjacją porozumień gazowych z Rosją poskutkowało jedynie z rosnącym naciskiem z obu stron. Podczas gdy Rosja groziła zakręceniem kurka gazowego i sporadycznie prowadziła właściwą wojnę handlową przeciwko Ukrainie, UE obstawała przy surowej implementacji wymagań pakietu pomocowego MFW. Wśród tych wymagań były żądania zamrożenia płac, redukcji dopłat energetycznych, drastycznych cięć w wydatkach publicznych jak i podniesienia cen gazu i energii o 40%. Żądania które, w już zubożałym kraju takim jak Ukraina, doprowadziłyby do wynędznienia milionów ludzi. Janukowycz wcale nie był, i nie jest filantropem. Za jego czasów u władzy miała miejsce seria drastycznych cięć w opiece społecznej. Niemniej jednak, nie czuł się w stanie, jeśli chodziło o politykę wewnętrzną, by przeprowadzić program cięć w stopniu wymaganym przez UE, i tym samym znalazł się w coraz bardziej skomplikowanej sytuacji. Podczas gdy dług zewnętrzny podwoił się do 75 miliardów dolarów, ukraińskie rezerwy złota stopniały z 37 miliardów do 15. Pozycja gospodarczo żywotnego państwa buforowego między Rosją a UE stawała się coraz bardziej nie do utrzymania. W tym momencie Putin wykonał zręczny ruch i wyciągnął perspektywę pilnie potrzebnych kredytów i korzystnych dostaw gazu na Ukrainę. W wypowiedzeniu traktatu stowarzyszeniowego z UE, Moskwa osiągnęła ważną wygraną na punkty. Jednak na odpowiedź Brukseli i Waszyngtonu nie trzeba było długo czekać.
Majdan
Z powodu brutalnego zachowania milicji, początkowo mało spektakularne protesty przeciwko wypowiedzeniu umowy stowarzyszeniowej wywołały szczególną dynamikę. Oburzenie na represje, społeczne niezadowolenie i powszechny brak zaufania wobec skorumpowanych elit politycznych zeszły się w szerokim ruchu protestów społecznych. Paradoks był jednak taki, że te elementy nie były politycznie wyartykułowane, albo raczej nie mogły zostać politycznie wyartykułowane na Majdanie. Żądania społeczne nie odgrywały praktycznie żadnej roli w ruchu. Ani klasa pracownicza nie zainterweniowała w wydarzeniach jako niezależna i zorganizowana siła. Zamiast tego, reprezentanci prozachodnich partii opozycyjnych zdominowali scenę polityczną. Mogli w tym liczyć na wsparcie finansowe z UE i USA. Według wypowiedzi amerykańskiej sekretarz stanu, Nuland, rząd amerykański zainwestował od 1991 roku 5 miliardów dolarów w „prosperującą i demokratyczną Ukrainę” (1). Odpowiednia liczba dla UE nie jest jeszcze dostępna. Poprzez dobrze nagłośnione wizyty solidarnościowe wysoko postawionych reprezentantów unijnych i polityków, takich jak na przykład amerykański senator John McCain, Przedstawiciel UE ds. Spraw Zagranicznych czy niemieccy euro-politycy Elmar Brok (CDU) i Rebecca Harms (Zieloni), cała sprawa nabrała wymiaru międzynarodowego, czy, rzeczywiście geopolitycznego. Tym sposobem, eskalacja Majdanu ciągle narastała. Doprowadziło to do kolejnego definitywnego momentu na Majdanie: masywne przybycie sił faszystowskich takich jak partia „Swoboda” i zorganizowane grupy paramilitarne „Prawego Sektora”. Ich przybycie było oparte o długą i systematyczną pracę przygotowawczą. Faszyści znaleźli, i dalej znajdują na Ukrainie, szczególnie żyzny grunt na którym mogą zbić kapitał na frustracji i braku perspektyw ludności. Przesunięcie dyskursu politycznego w prawo, rehabilitacja i idealizacja ukraińskiego przywódcy faszystowskiego, Stepana Bandery, którego „pomarańczowy” rząd prezydenta Juszczenki 22 stycznia 2010 pośmiertnie mianował honorowym „Bohaterem Ukrainy”, daje faszystom dodatkowe punkty styczności. Prawicowe i ultra nacjonalistyczne pozycje są szeroko rozpowszechnione w politycznym establishmencie Ukrainy. Nie przypadkiem partia boksera Witalija Kliczki, UDAR, sfinansowana przez Fundację Konrada Adenauera, która jest blisko CDU, nie miała problemu z wejściem w oficjalny sojusz z faszystowską „Swobodą”. Ale faszyści nie mają jedynie politycznego wiatru za sobą, lecz, przede wszystkim, dobrą infrastrukturę organizacyjną i finansową. Tak więc, byli w stanie zapłacić za wycieczki autobusowe swoich zwolenników i dać im codzienną dietę w gotówce, tak by mogli wystraszyć i wyprzeć mniejsze grupy, i przedstawić się jako „obrońcy ruchu” przeciwko siłom milicji, posługując się swoimi szturmowcami wyszkolonymi w walkach ulicznych. Wraz z fatalnymi strzałami na Majdanie, osiągnięto stopień eskalacji który ostatecznie zaprowadził do punktu zwrotnego. Do dziś nie wiadomo kto dokładnie stał za strzałami. Jednak tak naprawdę w tym momencie stawało się już coraz wyraźniejszym, że Janukowycz nie był już w stanie zapanować nad sytuacją. Z tego powodu, był coraz bardziej bezużyteczny dla popierających go oligarchów. Gdy dystansowali się od niego, UE, a przede wszystkim rząd niemiecki, rozpoczęła ofensywę dyplomatyczną by zbić kapitał z sytuacji, pod pretekstem „deeskalacji politycznej”.
Oligarchowie, faszyści i zgniłe pomarańcze: Rada z łaski Merkel
Wynikiem tych dążeń było stworzenie tak zwanego „rządu przejściowego” pod Arsenijem Jaceniukiem, akolitą oligarsze milionerki Julii Tymoszenko. W sprawach polityki wewnętrznej, przetasowanie rządu było mniejszym przeregulowaniem w kompleksowej strukturze władzy oligarchów. Główni pociągający za sznurki liczą teraz w swoich szeregach, razem z „gazową księżną” Julią Tymoszenko, magnata stalowego Siergieja Tarutę, czekoladowego króla Petro Poroszenkę, rekina medialnego Wiktora Pinczuka, jak i Igora Kołomyjskiego, który, razem z Giennadijem Bogoliubowem, kontroluje największy bank w kraju, oraz, z szacowaną fortuną 6,5 miliarda dolarów, jest czwartym najbogatszym Ukraińcem. Rinat Achmetow również, z 11 miliardami dolarów, jeden z najbogatszych ludzi Ukrainy i pod kontrolą połowy produkcji stali i węgla, jak i wytwarzania energii, poczynił szybki zwrot o 180 stopni: „Użycie przemocy i bezprawia z zewnątrz jest nie do zaakceptowania”, zadeklarował Achmetow. Jego konglomerat „z 300 000 zatrudnionych, którzy reprezentują Ukrainę od zachodu do wschodu i od północy do południa” zrobiłby wszystko by utrzymać integralność kraju (2). Stało się wyraźne, że warto było ze strony UE zwlekać z wystosowaniem wobec niego sankcji.
Fakt, że pierwszy raz od 1945, otwarci faszyści zasiedli w rządzie uznanym i chronionym przez UE jest jednak nowym krokiem jakościowym. Przez swoją masywną obecność na Majdanie, faszyści stali się kluczową siłą polityczną na Ukrainie. Narzucili kilku ministrów i kontrolują ważne części aparatu państwowego i bezpieczeństwa. Zachęca to ich piechurów do stosowania przemocy wobec innych sił politycznych i tworzenia rzeczywistej atmosfery pogromu. W tym klimacie strachu, żydowskie organizacje pomocowe musiały dostarczyć nagłej pomocy Żydom żyjącym na Ukrainie (3). Kilku rabinów wezwało swoje zgromadzenia do opuszczenia Kijowa (4). Wraz z zakazaniem rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego, faszyści w Radzie wysunęli propozycję pozbycia się z ukraińskiego kodeksu karnego paragrafu, który karze negację zbrodni faszyzmu. Wszystkie te kroki wprowadziły rosyjskojęzyczne części kraju na wschodzie Ukrainy w stan alarmu.
Obawy te nie są całkowicie bezpodstawne. Swoboda, założona w 1991 jako „partia socjalno-narodowa”, nigdy nie ukrywała swoich poglądów. Jednym z jej głównych celów jest projekt „etnicznie czystej Wielkiej Ukrainy”. Obejmuje to zniesienie autonomii krymskiej czy integracji Krymu z państwem ukraińskim, „likwidację bolszewickich symboli”, wejście Ukrainy do NATO i odnowienie statusu Ukrainy jako potęgi nuklearnej. „By stworzyć prawdziwie ukraińską Ukrainę w miastach na wschodzie i południu (…) będziemy musieli znieść parlamentaryzm, zdelegalizować wszystkie partie polityczne, znacjonalizować cały przemysł, wszystkie media, zakazać importowania na Ukrainę wszelkiej literatury z Rosji (…) całkowicie wymienić przywódców służby cywilnej, zarządu edukacji, wojska (zwłaszcza na wschodzie), fizycznie zlikwidować wszystkich rosyjskojęzycznych intelektualistów i wszystkich ukrainofobów (szybko, bez procesu. Zidentyfikowania ukrainofobów może tu dokonać każdy członek Swobody), dokonać egzekucji wszystkich antyukraińskich partii politycznych…”, jak to ujęło oświadczenie na oficjalnym forum partii w 2010. Oprócz oddawania hołdu faszystowskiemu przywódcy Stepanowi Banderze, czołowi członkowie partii lubią paradować w mundurach SS (6). W kwietniu 2013, Swoboda zorganizowała we Lwowie marsz pamięci dywizji Waffen-SS „Galizien”. Po czym byli esesmani otrzymali medale w ratuszu lwowskim. Niemniej jednak, dla ambasadora UE na Ukrainie, partia jest „partnerem równej wartości dla dyskusji z UE” (7).
Rząd niemiecki też nie boi się kontaktu ze Swobodą: Swoboda może być prawicowo-populistyczną i nacjonalistyczną partią, która częściowo reprezentuje stanowiska skrajnie prawicowa, lecz, w swojej pracy parlamentarnej, nie wykazuje żadnych skrajnie prawicowych tendencji, odpowiedział rząd na pytanie parlamentarne (8). Elmar Brok, sekretarz Komitetu Parlamentu Europejskiego do Spraw Zagranicznych wyraził podobne poglądy (9). Swoboda nie jest partią którą kocha, lecz tą która umożliwiła obalenie Janukowycza, oświadczył polityk CDU, który sam usilnie interweniował na podium Majdanu, mówiąc dla magazynu informacyjnego Panorama: „Tak długo jak zagwarantowane jest, że ta partia interweniuje na rzecz państwa prawa i czyni możliwą demokrację na Ukrainie”, wszystko jest w porządku. „Myślę, że to jest kluczowe, a nie przeszłe wypowiedzi” (10). Na tle zmiany kursu w stronę „bardziej stanowczej polityki zagranicznej”, ogłoszonej przez prezydenta Gaucka, krajobraz niemieckich mediów był pełen pochwały dla „niemieckiej ofensywy dyplomatycznej” przeprowadzonej w Kijowie. Republika Federalna w osobie ministra spraw zagranicznych Franka-Walera Steinmeiera „spełniła swoją przewodnią rolę w Europie”Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ). Bez „zawziętego dzieła perswazji dokonanego przez ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, Ukraina” by „zbliżała się coraz bardziej ku przepaści otwartej wojny domowej. Amerykanie również mogli to dostrzec”(11). Według informacji z niemieckiego MSZ, istniały dobre strategiczne motywy dla tego „zawziętego dzieła perswazji”: „Ukraina ma szereg korzyści lokacyjnych: z około 45,6 miliona mieszkańców, stosunkowo wielkim rynkiem wewnętrznym, kilkoma wysoko rozwiniętymi sektorami niszowymi, takimi jak konstrukcja samolotów i rakiet, geograficznym sąsiedztwem rynków zbytu w UE i Europie Wschodniej, wysokim stopniem stłumionego popytu na inwestycje konsumpcyjne i modernizacyjne, dobrymi warunkami naturalnymi dla rolnictwa jak i porównywalnie niskimi poziomami płac w połączeniu z zasadniczo wysoko wykształconą siłą roboczą.”(12) Bardziej bezceremonialnie i wyraźnie zrozumiale nawet dla najgłupszych, portal internetowy Tagesschau podsumował interesy niemieckie w pigułce: Ukraina jest także obiektem „zainteresowania militarnego” dla Rosji i UE, gdyż „Rosyjska Flota Czarnomorska kotwiczy na Krymie”. Jako drugie największe według obszaru państwo europejskie (po Rosji), jest „spichlerzem zbożowym” Europy, a ponadto „ważną częścią rosyjskiego projektu Unii Eurazjatyckiej”. Wciskając Ukrainę w ramy planowanego Traktatu o Wolnym Handlu, Europejczycy mogli jednak „poszerzyć swoje rynki zbytu i osiągnąć łatwiejszy dostęp do surowców i zasobów naturalnych Ukrainy” . (13) Przywołuje to wspomnienia tradycyjnych niemieckich strategii ekspansjonistycznych. Poprzez przykład pomarańczy, który z dzisiejszego punktu widzenia jest bardzo odpowiedni, ówczesny mózg ministerstwa spraw zagranicznych, Paul Rohrbach (1869-1956) wyjaśnił cele „Ostpolitik” skierowanej wobec Rosji w następujących słowach: „Tak jak ten owoc składający się z pojedynczych elementów, które łatwo oddzielić jeden od drugiego, Imperium Rosyjskie składa się z różnych części: prowincji bałtyckich, Ukrainy, Polski i tak dalej”. Gdyby stało się tak, że te części były sukcesywnie „odłączane jedne od drugiej i obdarzane pewną autonomią”, byłoby „łatwo przygotować koniec Imperium Wielkoruskiego”. (14) Jednakże, dzisiaj tego typu „teorie rozkładu” natrafiły na prawdziwy szkopuł. Oddzielony segment pomarańczy jest całkiem zgniły. Ukraina jest gospodarczo wykończona i faktycznie stoi w obliczu bankructwa. Tak więc, pęd ku ekspansji na Wschód okazuje się być tak ryzykowny jak kosztowny. W dodatku, nadal pozostaje do udowodnienia, że „przewodnia europejska potęga”, Niemcy, nie została wykiwana, gdy umieściła swój konflikt z Rosją na nowej trajektorii wzwyż.
Walka o Eurazję- Wielka Gra robi się gorąca
Pojawienie się różnych „sił samoobrony” i formacji kozackich, które Moskwa poruszyła do działania na Krymie może być mniej lub bardziej oryginalne, ale nie potrzeba było wiele bodźców by wywołać reakcję w południowo-wschodnich regionach Ukrainy. Wydarzenia w Kijowie doprowadziły napięcia i separatystyczne dążenia do wrzenia. Miksturą propagandową składającą się z „antyfaszystowskiej” frazeologii, radzieckiej nostalgii i wielkoruskiego nacjonalizmu, Moskwa usiłuje jeszcze bardziej podgrzać ten nastrój, i umieścić go w ofensywie. Krym ma szczególnie wysoką wartość jako symbol nacjonalistyczny. Co więcej ma wielkie znaczenie strategiczne. Strata Krymu i Sewastopola jako punktu wsparcia dla floty zdecydowanie ograniczyłaby Rosji pole do manewru w regionie śródziemnomorskim i kaukaskim. Nawet w 2008, podczas wojny gruzińskiej, Krym był obiektem żywotnych konfliktów, kiedy ówczesny prozachodni ukraiński prezydent Juszczenko zagroził nieodnowieniem traktatu dotyczącego stacjonowania Floty Czarnomorskiej. Jednak chodzi tu o wiele więcej niż Krym. Obecny kryzys jest nie mniej jak punktem kulminacyjnym długiej serii konfliktów międzyimperialistycznych.
Jesteśmy świadomi, że członkostwo zjednoczonych Niemiec w NATO nasuwa skomplikowane pytania. Dla nas jednak, jedno jest pewne: NATO nie będzie rozszerzać się w kierunku wschodnim. […] co do reszty, jeśli chodzi o nierozszerzanie NATO, generalnie tyczy się to całkowicie.
Tak powiedział Genscher, ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych udzielając gwarancji Szewardnadze, radzieckiemu negocjatorowi w tym czasie, na marginesie konferencji traktatu „dwa plus cztery”. Zostało to zapisane w protokole 10 lutego 1990 i długo trzymane w tajemnicy (15). Tak naprawdę stało się odwrotnie. Ekspansja NATO na wschód była systematycznie pchana naprzód. W 1999 Polska, Czechy i Węgry przyjęły członkostwo NATO. Pięć lat później dołączyły bałtyckie republiki Litwy, Łotwy i Estonii, razem z Bułgarią, Słowacją i Słowenią. W 2009 roku, Albania i Chorwacja dołączyły do zachodniego przymierza wojskowego. Plany amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie, wojny w Iraku, konflikt o Syrię i wielokolorowy spektakl rewolucji takich jak gruzińska „rewolucja róż” w 2003, ukraińska „pomarańczowa rewolucja” w 2004 i kirgiska „rewolucja tulipanów” w 2005 zapewniły dodatkowe powody konfliktu. Rosja zareagowała na to okrążenie projektem „Unii Eurazjatyckiej”. Podążając wzorcem UE, Kreml planował zbudować wspólny blok gospodarczy który zawierałby Białoruś, Armenię, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i Ukrainę. Była amerykańska minister spraw zagranicznych Hillary Clinton opisała ten projekt, nie bez powodu, jako „odtworzenie Związku Radzieckiego”. Z utworzeniem „Unii Eurazjatyckiej” nowa siła, z polityką bezpieczeństwa i militarną zdominowaną przez Rosję, wyłoniłaby się między Chinami a „światem zachodnim”. Nie tylko ze względu na jej geostrategiczną kontrolę ważnych surowców naturalnych i szlaków energetycznych wyrosłaby potężna przeciwwaga dla USA i UE. Już podczas wojen czeczeńskich Moskwa dowiodła determinacji do obrony swoich zewnętrznych granic z całą swoją siłą w strategicznie ważnym regionie kaukaskim. W następstwie wojny gruzińskiej z 2008 zachodnie ambicje spotkały się z wyraźną odmową, podczas gdy ważne punkty zwycięstwa uzyskano przeciwko w dyplomatycznym przeciąganiu liny o Syrię. Jednakże, z kwestią ukraińską, która odgrywa kluczową rolę w planach przyszłej „Unii Eurazjatyckiej”, jesteśmy u sedna sprawy. Według Zbigniewa Brzezińskiego, szarej eminencji amerykańskiej geopolityki, w jego książce Wielka Szachownica, bez Ukrainy Rosja nie jest już potęgą eurazjatycką. Jego zdaniem, samo jej istnienie jako niepodległego państwa przyczynia się do przemiany Rosji. Ukraina jest widziana jako geopolityczna oś i wyraźnie w obecnej sytuacji wymagane jest stanowcze wystąpienie ze strony Zachodu. By być przygotowanym na wszelki wypadek, NATO powinno zaimplementować swoje plany awaryjne i umieścić więcej jednostek w Europie Środkowej (16). „Jeśli UE poważnie traktuje odgrywanie roli w świecie, musi zacząć tutaj”, mówi Brzeziński (17). Cel strategiczny tej polityki może zostać podsumowany w jednej prostej formule: kto rządzi Eurazją, rządzi światem. Z tego powodu, wpływ Rosji musi zostać odparty, i, na koniec, złamany. Rosja logicznie nie będzie stała i pozwalała by to się wydarzyło. Utrata Ukrainy byłaby ogromnym fiaskiem dla jej własnych ambicji wielkomocarstwowych. Moskwa będzie tym samym wykorzystywać wszelkie środki polityki siły by zapobiec całkowitej integracji Ukrainy z Zachodem poprzez członkostwo w NATO, i/lub odłączyć następne południowe i wschodnie regiony ukraińskie obok Krymu.
Całkiem najlepsi przyjaciele: Geopolityczna dynamika kryzysu
Wraz z rozważaniem zawziętej postawy Rosji, pojawiają się różnice między UE a USA. Podczas gdy USA i wschodnioeuropejskie państwa NATO- Polska, Litwa, Estonia i Łotwa obstają przy twardszych działaniach wobec Rosji, rząd niemiecki przyjął bardziej umiarkowaną linię. Jest tak z powodu– ale nie tylko z tego – niemieckich wysiłków w celu uzyskania i użycia „przestrzeni dyplomatycznej”. Niemcy otrzymują 40% swojego gazu ziemnego i 35% swojej ropy z Rosji. Wielkość inwestycji niemieckich firm w Rosji wynosi 22 miliardy dolarów. Jest więc cos do stracenia w tej grze. Kalkulacje dotyczące ukończenia związania Ukrainy z Zachodem jak najszybciej i najciszej jak to możliwe okazały się być fatalnym i błędnym przekonaniem. Z tego powodu, próbują utrzymywać koszty na jak najniższym poziomie i działać w roli brokera w procesie zdobywania terytorium politycznego. Jednocześnie, muszą przyznać że, w świetle faktów które sami stworzyli w Kijowie, nie da się umyć skóry rosyjskiego niedźwiedzia bez zmoczenia go. „Zawsze myślałam o trzecim etapie. Dzień dzisiejszy uczynił tę decyzję pewniejszą”, ogłosiła kanclerz Merkel po tym, jak nadzwyczajny szczyt UE z 6 marca zdecydował się na wieloetapowy plan sankcji przeciwko Moskwie po raz pierwszy od końca zimnej wojny (18). Tymczasem USA nie są w stanie pozostać obojętne wobec politycznych i gospodarczych zmartwień UE, a zwłaszcza Niemiec. Nie są szczególnie związane z Rosją, ani w polityce energetycznej ani gospodarczo i, po niepowodzeniach w konflikcie syryjskich i swoich problemach z aferą dotyczącą NSA, Stany Zjednoczone zwietrzyły teraz szansę by odzyskać utracony teren. Niejasność i kruche konstelacje interesów zachodniej wspólnoty państw tylko czynią sytuację groźniejszą. Fakt, że Chiny niedawno zwiększyły swój budżet wojskowy o gigantyczne 95 miliardów euro świadczy o wybuchowości obecnej geopolitycznej dynamiki kryzysu (19). Do tej pory, Chiny wyrażały się w sposób powściągliwy i powściągający. Jednak z długoterminowego punktu widzenia, przywiązanie Ukrainy do Zachodu wpłynie także na ważne interesy gospodarcze i strategiczne Pekinu. China zainwestowała miliardy w projekty na Ukrainie, i, w ramach „Szanghajskiej Organizacji Współpracy”, prowadzi politykę bliskiej współpracy gospodarczej i wojskowej z Rosją w celu wyparcia wpływów USA z Azji Środkowej. Tym samym, nie można przypuszczać że Pekin przyjmie neutralną rolę w przypadku dalszego pogorszania się konfliktu.
Nie ma „słusznej strony” w imperialistycznej wojnie
Obecne awantury o „sankcje”, „rozwiązania dyplomatyczne” i „reakcje wojskowe” prowadzą do niebezpiecznej gry. Gry, która toczy się o wysokie stawki i ze zmieniającymi się sojuszami. Gry, w której każdy jest następny w kolejce do cierpienia. Slogany „integralność terytorialna”, „samostanowienie narodu” i „suwerenność państwowa” reprezentują (jak zawsze) jedynie ideologiczny akompaniament muzyczny do gry. Rytmu dostarcza kryzys, który, pomimo wszystkich oficjalnych oświadczeń, rośnie i obecnie doprowadził walkę naszych rządzących o strefy władzy i wpływów do punktu krytycznego. Obecny bałagan nie jest więc po prostu dziełem kilku państw czy wprowadzonych w błąd polityków, lecz "wytworem szczególnego stanu dojrzałości w światowym rozwoju kapitału, stanem z natury międzynarodowym, niepodzielną całością, rozpoznawalną jedynie we wszystkich jej stosunkach, i od której żadne państwo nie może trzymać się z dala jak chce.” (Róża Luksemburg, Broszura Juniusa) Tak więc byłoby fatalnym myśleć, że można wybrać „właściwą stronę” czy że możemy żywić nadzieję na „mniejsze zło”. Jeśli rzekomi „lewicowcy” wybierają strony w ukraińskiej grze w pokera o władzę, i optują zależnie od gustów za „procesami oddolnej demokracji” na Majdanie, czy „prawem narodów do samostanowienia”, albo rzekomo „antyfaszystowskim” natarciem polityki Putina, to tylko raz jeszcze pokazują że są częścią problemu. Ten rodzaj „taktycznego pozycjonowania” jest ściśle spleciony z celami naszych rządzących i przyczynia się do ideologicznego wzmocnienia obecnych warunków. Obrona „narodu” i „Ojczyzny” zawsze i wszędzie oznacza obronę kapitalizmu, systemu społecznego który prowadzi ludzkość coraz bardziej ku chaosowi, wojnie i barbarzyństwu. Nie ma nacjonalizmu, który jest w jakikolwiek sposób „postępowy” czy „zdrowy”. Nacjonalizm może przyjmować najbardziej zróżnicowane formy, lecz zawsze i wszędzie prowadzi do utożsamienia ze swoimi wyzyskiwaczami. Jedyna droga wyjścia z dylematu to wyzwolić siebie spod „kurateli burżuazji, której wyrazem jest wpływ ideologii nacjonalistycznej” (Róża Luksemburg), mieć gdzieś naród i miejsce, i podjąć walkę o swoje własne interesy. Strajki i ruchy społeczne które wyrywają się pod kontroli państwa i związków zawodowych, zawsze były jedyną realistyczną pracą na rzecz pokoju. Wymaga to zorganizowanych struktur politycznych, stworzenia międzynarodowej i internacjonalistycznej organizacji komunistycznej, która jest w stanie zapalić światełko perspektywy poza śmiertelną kapitalistyczną spiralą kryzysu i wojny. Nie będzie to łatwe. Jednakże, w obliczu nieposkromionych niszczycielskich mocy kapitalizmu, nie ma innej alternatywy. „Szaleństwo zostanie przerwane i krwawe demony z piekieł znikną dopiero wtedy, gdy robotnicy […] w końcu przebudzą się ze swojego odurzenia, wyciągną jeden do drugiego bratnią dłoń, i zagłuszą bestialski chór imperialistycznych podżegaczy wojennych i przenikliwy krzyk kapitalistycznych hien starym i potężnym okrzykiem bojowym ruchu robotniczego: Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”, napisała Róża Luksemburg niemal 100 lat temu pośród zgiełku imperialistycznej wojny światowej. Słowa, które, zwłaszcza dzisiaj, nadal są odpowiednie.
(JW)
1) Na ten temat, patrz http://www.state.gov/p/eur/rls/rm/2013/dec/218804.htm
2) http://www.n-tv.de/wirtschaft/Kiew-ruft-die-Oligarchen-article12398316.h...
3) http://www.timesofisrael.com/jewish-agency-to-send-emergency-aid-to-ukra...
4) http://www.jewishpress.com/news/breaking-news/ukrainian-jews-urged-to-le...
5) http://www.wsws.org/en/articles/2014/03/06/pers-m06.html
6) Raport rosyjskiej stacji telewizyjnej Rossija 1 https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZyNxNffaCs8 Zobacz też http://www.worldjewishcongress.org/en/news/13869/wjc_urges_ukrainian_ort...
7) Wywiad w Focus, 21 grudnia 2013
8) http://dip21.bundestag.de/dip21/btd/17/146/1714603.pdf
9) Elmar Brok może pochwalić się szybkim wybiciem się. W 2007 roku został nawet wybrany „Palaczem Fajki Roku”. Ten euro-polityk był zaangażowany na Ukrainie już od dłuższego czasu i interweniował na rzecz uwolnienia Tymoszenko. Jego oddanie demokracji i prawom człowieka w Kijowie jest połączone z wizytami w burdelach, i czynieniem ubliżających komentarzy na temat ukraińskich kobiet. Grupa FEMEN sprzeciwia się jego zachowaniu http://femen.org/news/id/300#post-content . Według Broka FEMEN zostało po prostu zwiedzione przez kampanię dezinformacyjną ukraińskiego rządu. W każdym razie, Brok jest ekspertem od kampanii dezinformacyjnych. Użył swoich dobrych kontaktów z wydawcą FAZ, Güntherem Nonnenmacherem, by uciszyć dziennikarza, który złożył krytyczne raporty o nim. „Gazeta dla Niemiec” oczywiście natychmiast temu zaprzeczyła.
10) http://daserste.ndr.de/panorama/archiv/2014/ukraine357.html
11) http://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/staatskrise-in-der-ukraine-de...
12)http://www.auswaertigesamt.de/DE/Aussenpolitik/Laender/Laenderinfos/Ukraine/Wirtschaft.html
13) http://www.tagesschau.de/ausland/ukraine1116.html
14) Walter Mogk Paul Rohrbach und das “Größere Deutschland”. _Ethnischer Imperialismus im Wilhelminischen Zeitalter_ (Paul Rohrbach i “Wielkie Niemcy”: Imperializm etniczny w epoce wilhelmińskiej), Monachium 1972
15) http://www.spiegel.de/spiegel/print/d-67871653.html
16) http://www.washingtonpost.com/opinions/zbigniew-brzezinski-after-putins-...
17) http://www.huffingtonpost.com/2014/03/03/brzezinski-ukraine_n_4890076.ht...
18) Berliner Zeitung 7
19) http://www.eurasischesmagazin.de/artikel/China-setzt-beim-Militaer-auf-a...
Źródło artykułu: http://www.leftcom.org/pl/articles/2014-03-22/gry-wojenne-ukraina-w-cent...
Zamość: ABW podsłuchuje protestujących i kontroluje Starostwo Powiatowe
Renegade, Czw, 2014-04-10 22:45 Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | Gospodarka | Tacy są politycyOd wczoraj w Starostwie Powiatowym w Zamościu trwa kontrola Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznęgo. Ma ona bezpośredni związek z protestem mieszkańców Żurawlowa przeciwko korporacji Chevron. Prawdopodobnie ma ona też związek z negatywną decyzją wydaną 28 lutego 2014 przez Staroste Powiatowego: odmówił on Chevronowi pozwoleń na pobór wody podziemnej oraz na odporowadzanie ścieków do gruntu przy odwiercie we wsi Ministrówka.
Z niepotwierdzonych źródeł otrzymaliśmy również informację, że od pewnego czasu część protestujących jest monitorowana przez ABW - także poprzez podsłuch telefoniczny.
Niestety, wydarzenia te potwierdzają informacje, które zostały ujawnione prawie dwa lata temu: Dziennik Gazeta Prawna napisał wówczas, że koncerny posiadające koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego monitorują środowiska ich przeciwników, a następnie tworzą raporty, z których chętnie korzystają państwowe służby specjalne m.in. ABW i MSZ.
W tym kontekście, w zasadzie nie dziwi, że na wczorajszym warszawskim spotkaniu z protestującymi pojawili się współpracownicy firmy Chevron, którzy wcześniej byli zatrudniani m.in. na misjach wojskowych w Afganistanie.
Wszystkie te wydarzenia traktujemy jako kolejną próbę zastraszenia i złamania naszej walki z korporacją Chevron.
To nie żart! Były lider ONR kandyduje w wyborach do Parlamentu Europejskiego
wiatrak, Wto, 2014-04-08 11:10 Kraj | Blog | Ironia/Humor | Tacy są politycy | WyboryW godzinach nocnych na swoim facebookowym (!) profilu były lider ONR, Przemysław Holocher ps. "Haker" obwieścił światu, że kandyduje w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Stowarzyszenia Oburzeni.
Ma być kandydatem wspieranym przez Jana Kobylańskiego i jego organizację. Żeby było śmieszniej wieść o swojej kandydaturze do Europarlamentu opieczętował symbolem przekreślonej flagi Unii Europejskiej.
Upadły Wódz przyznaje, iż powodem jego odsunięcia od Ruchu Narodowego był wyciek jego rozmów z facebooka, które skompromitowały całe stronnictwo. Twierdzi jednak, że może stanowić "alternatywę".
Holocher kandydując stwierdza, iż jednocześnie nie wierzy w możliwości zmian z pozycji europosła. Deklaruje, że nie będzie rzucać kiełbasą wyborczą (o kebabie nie wspomina). Twierdzi również, że większość swojej diety przeznaczy na "cele społeczne".
Opiekunowie dzieci niepełnosprawnych okupują Sejm
wiatrak, Czw, 2014-03-20 09:57 Kraj | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka | Tacy są politycyOpiekunowie dzieci niepełnosprawnych w liczbie około 30 okupują budynek Parlamentu. Powodem jest odebranie im zasiłków. Zapowiadają, że są gotowi zostać w gmachu Sejmu nawet cztery dni.
Chcą by ich całodobowa opieka nad niepełnosprawnymi dziećmi traktowana była przez państwo jako zawód. Mają ze sobą jedzenie oraz napoje. Otrzymali propozycję noclegu w hotelu sejmowym od marszałkini sejmu, Ewy Kopacz. Odmówili.
Kenia: Wysiedlenia rdzennej ludności w celu redukcji emisji gazów w krajach globalnej Północy
Renegade, Pią, 2014-03-14 12:28 Świat | Ekologia/Prawa zwierząt | Gospodarka | Tacy są politycy | UbóstwoAfrykańska Sieć Stop REDD i jej kilkudziesięciu międzynarodowych partnerów zdecydowanie potępia masowe eksmisje i przymusowe przesiedlenia rdzennej społeczności Sengwer z okolic Cherangany Hills w Kenii oraz finansowany przez Bank Światowy program REDD (Redukcja emisji pochodzących z wylesiania), prowadzący do poważnych naruszeń praw ludności tubylczej.
W liście otwartym do ONZ oraz kenijskiego rządu Afrykańska Sieć Stop REDD (No REDD in Africa Network, NRAN) stwierdza, że przymusowe przesiedlenia z ludności Sengwer dowodzą konieczności pilnego anulowania programu REDD. NRAN wzywa też do stworzenia Międzynarodowej Komisji Prawdy celem przeprowadzenia śledztwa w sprawie przymusowego przesiedlenia ludu Sengwer i pozostałych nadużyć związanych z REDD i innymi mechanizmami offsetowania emisji CO2 na całym świecie: Podchodzimy z dużą nieufnością do oświadczenia wystosowanego przez Bank Światowy, w którym dystansuje się on od przymusowego przesiedlenia społeczności Sengwar. Przyczyna i skutek tego stanu rzeczy są dla nas bardzo jasne: Bank Światowy będąc jednocześnie kredytodawcą uprawnień do emisji i brokerem przyczynia się – za sprawą swojego Planu Zarządzania Surowcami Naturalnymi, który obejmuje też REDD – do przymusowej eksmisji całej rdzennej społeczności.
Poznań: Prokuratura umorzyła śledztwo ws 400 mln zł
Renegade, Pią, 2014-03-14 11:53 Kraj | Militaryzm | Tacy są politycyW poniedziałek 20 stycznia, ppłk Sławomir Schewe podał informację o umorzeniu śledztwa ws. budowy korwety wielozadaniowej Gawron przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. Jak donosi Dziennik Bałtycki, śledztwo zostało przerwane z uwagi na przedawnienie oraz "brak znamion popełnienia przestępstwa".
Dla przypomnienia budowa wielozadaniowej korwety typu Gawron ruszyła w 2001 roku. Wykonawcą projektu była Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni. W sumie miało powstać 7 okrętów tego typu, a pierwszy z nich miał zostać zwodowany w 2009 roku i kosztować 500 mln złotych.
Ostatecznie po wielu zmianach projektowych, w 2009 roku Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło, że korweta zostanie oddana do użytku w 2014 lub 2015 roku, a jej ostateczny koszty wyniesie prawie 1,5 mld złotych. W 2011 roku ogłoszono jednak upadłość Stoczni Marynarki Wojennej, a projekt został zaniechany.
Do tego czasu wydano 400 mln złotych, a zamiast całej korwety powstał jedynie jej kadłub. Pod koniec 2013 roku premier Donald Tusk ogłosił, że okręt zostanie dokończony, jednak jedynie jako patrolowiec, który wejdzie do służby w 2016 roku, a jego koszt wyniesie w sumie ponad miliard złotych. Nasza marynarka zostanie wtedy właścicielem "najdroższego patrolowca świata" - jak przez niektórych nazywany jest ten projekt.
Ikonowicz solidarny z Bierkutem
wiatrak, Nie, 2014-03-02 21:24 Kraj | Blog | Tacy są politycyCiekawy wpis Piotra Ikonowicza na temat wydarzeń bieżących na Ukrainie. Źródło: Grupa Zakładamy partię: Ruch Sprawiedliwości Społecznej.
Oto jego fragmenty:
Pewien pokojowy demonstrant stracił rękę bo wybuchł mu w niej granat. Na Ukrainie doszło do obalenia władzy siłą. (...) Bez większych komentarzy przeszedł fakt, że podczas konfrontacji zginęło kilkudziesięciu milicjantów.
Ikonowicz nie raczył zauważyć, że to władza pierwsza otworzyła ogień do protestujących. I to bezpośrednio do nich, a nie w ich stronę. Jednak opłakuje wyłącznie bierkutowców, którzy od dłuższego czasu dokonywali brutalnych morderstw między innymi na osobach, które uprowadzali ze szpitali. No, ale cóż... biedni ci milicjanci, którzy mordowali mordowali, aż w końcu ktoś im odpowiedział siłą.
Na fali narodowej rewolucji z więzienia wyszła Julia Tymoszenko, o której mówi się, że posiada 10 miliardów dolarów. Większość oligarchów wprawdzie opuściła kraj prywatnymi odrzutowcami, ale przecież wrócą i będą dalej rządzić. Hasła renacjonalizacji zagrabionego majątku nie padły. LEWICY NA UKRAINIE PRAKTYCZNIE NIE MA.
Ikonowicz nie zauważył, że na fali rewolucji, nie tyle narodowej co po prostu burżuazyjnej na której skorzystała skrajna prawica, kar uniknęło wielu niewinnych ludzi, aresztowanych pod zarzutem napaści na policjantów, którzy strzelali do protestów.
Ignoruje również fakt, że protesty przybrały masowy charakter właśnie po pierwszym akcie masowej przemocy ze strony Bierkutu. Była to przemoc użyta wobec zwolenników integracji z UE, która oburzyła również jej przeciwników. Rząd po którym płacze Ikonowicz wprowadził również przepisy dotyczące zgromadzeń o znamionach autorytarnych. Spowodowało to, iż do protestów dołączało się coraz więcej ludzi, a prezydenta nie wsparli górnicy z Donbasu.
Ikonowicz woli jednak powielać propagandę Janukowycza zamiast pokazywać fakty i określać cały Majdan jako stronnictwo pro-unijne, ewentualnie proto-faszystowskie. Ciekawe, że na co dzień lubi paradować w koszulce z Che Guevarą, który... no nie, był zwolennikiem obalania rządów siłą.
Zdaniem obrońcy ludu pracującego (zawsze po stronie bitych) "Lewicy na Ukrainie praktycznie nie ma". Stara się on w ten sposób stworzyć wrażenie, iż na Ukrainie nie ma nikogo z kim można się solidaryzować. Ignoruje na przykład fakt, iż identyczny protest w Charkowie został zdominowany przez... lewicę wolnościową.
Robi tak dlatego, iż został zmanipulowany lub nie wie co działo się na Ukrainie poza tym co pokazywały media? Szczerze wątpię.
Warszawa: pikieta w redakcji "Trybuny"
Renegade, Pią, 2014-02-07 11:47 Kraj | Prawa pracownika | Protesty | Tacy są politycyW czwartek 6 lutego o godz. 13:00 pod siedzibą Dziennika Trybuna przy ul. Rydygiera 8 w Warszawie odbyła się demonstracja solidarnościowa z byłymi pracownicami i pracownikami tytułu. Osoby zatrudnione w redakcji od kilku miesięcy nie otrzymywały należnej im części wynagrodzenia za tzw. „wierszówki”.
Celem akcji było wywarcie nacisku na wydawcę gazety, właściciela firmy Edustat – Jarosława Gerarda Podolskiego, który od dłuższego czasu nie tylko notorycznie zalegał z wypłatą całości pensji, ale również sukcesywnie obniżał podstawę wynagrodzenia. Kiedy w ubiegłym tygodniu cała redakcja solidarnie odmówiła pracy, Podolski w ciągu kilku dni znalazł wśród zespołu osoby, które zwabione kolejną obietnicą wypłacenia pieniędzy, zdecydowały się wrócić do pracy, łamiąc w ten sposób strajk.
We wczorajszej akcji udział wzięło ok. 60 osób, w tym przedstawiciele Inicjatywy Pracowniczej, Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, Pracowniczej Demokracji oraz przyjaciele oszukanych pracowników i pracownic. Uczestnicy protestu weszli do budynku, w którym mieści się redakcja Trybuny oraz biuro właściciela. Skandowano m.in. „Wypłać pieniądze, złodzieju, wypłać pieniądze”, „Nie płacisz pensji, jesteś złodziejem” oraz „Solidarność naszą bronią”. Jedna z poszkodowanych pracownic ze wzruszeniem podziękowała przybyłym osobom za wsparcie.