Walcząc z każdą władzą - Anarchizm a Wenezuela - wywiad z Rafaelem Uzcateguim

Świat | Gospodarka | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Rafael Uzcategui jest członkiem kolektywu, który wydaje anarchistyczną gazetę El Libertario w Caracas w Wenezueli.

Jako, że jest antymilitarystą należy również do grupy War Resisters’ International. Wywiad został przeprowadzony przed wyborami prezydenckimi w Wenezueli i ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika "Inny Świat".

Pracuje w organizacji pozarządowej Provea zajmującej się ochroną praw człowieka. Jest autorem książek „Hart of Ink” i „Veneziela: Revolution as Spectacle” w której opisuje prawdziwą twarz boliwariańskiego rządu. Wywiad przeprowadził magazyn Gai Dao w Niemczech.

1. Czy mógłbyś w skrócie opisać ruch anarchistyczny w Wenezueli?

Rafael Uzcátegui: W Wenezueli ruch anarchistyczny nigdy nie był tak duży i rozpowszechniony jak w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Zawsze był mały ponieważ podczas złotych lat anarchosyndykalizmu w Ameryce Łacińskiej walka o prawa pracownicze była zakazana w Wenezueli, a większość osób, która konsolidowała ruch była imigrantami, którzy później opuścili Wenezuelę.

We wczesnych latach 80-tych kwestia pracy i sektora studenckiego została poddana wpływowi idei francuskiego maja, tego typu zmiany w ruchu lewicowym dotarły do Wenezueli po tamtych wydarzeniach. Pierwszy numer El Libertario był tworzony dla klasy pracującej, ale także rozprowadzany na uczelniach.

Ruch anarchistyczny w Wenezueli zyskał na znaczeniu w latach 90-tych mając silną pozycję na głównych uniwersytetach kraju. Miały miejsce dwa krajowe meetingi anarchistyczne. Idee ruchu były zbieżne z ruchem na rzecz zmian społecznych, który powstawał w kraju. Lata 90-te w Wenezueli to czas demonstracji studentów, pracowników, ruchu na rzecz ochrony środowiska, poprawy sytuacji kobiet itd., wszystko przeciwko neoliberalnej rzeczywistości Wenezueli, w jakiś sposób ruch anarchistyczny był zbieżny z tamtymi niepokojami społecznymi i tworzącym się ruchem społecznym. Chociaż w późnych latach 90-tych po zwycięstwie Hugo Chaveza z ruchem anarchistycznym stało się to samo co z innymi ruchami społecznymi, uległ stagnacji i fragmentacji… Powiedzmy, że dyskurs nowych władz konfunduje wielu ludzi i to paradoksalnie odbija się też na ruchu anarchistycznym.

Założyliśmy El Libertario w 1995 z pomysłem stworzenia podwalin pod założenie federacji anarchistycznej w Wenezueli, zaraz po dwóch krajowych spotkaniach anarchistów. Byliśmy zdania, że warunki na zrealizowanie tego założenia są spełnione, dlatego nasza grupa nazwała się Komisją Spraw Anarchistycznych, która próbowała zrzeszać ludzi chcących w przyszłości to realizować. Po jakimś czasie grupy w innych miastach dezaktywowały się, najbardziej skonsolidowana była grupa w Caracas, która wydawała gazetę. Po jakimś czasie postanowiliśmy rozwiązać tę sytuację. Stwierdziliśmy, że próba budowy krajowej federacji jest zbyt ciężka do podtrzymania, postanowiliśmy zaprzestać używania nazwy „Komisja” i kontynuowaliśmy jako grupa redakcyjna El Libertario ponieważ to była główna inicjatywa nad którą byliśmy skoncentrowani.

Dziś ruch anarchistyczny w Wenezueli jest mały. Jest wielu przeróżnych ludzi i powstają nowe kolektywne inicjatywy w różnych częściach kraju, głównie na wschodzie, ale one dopiero raczkują, w większości koncentrują się na kwestiach takich jak wyzwolenie zwierząt czy inne inspirowane insurekcjonizmem czy anarchio-punkiem, nie mają żadnego związku z realnymi konfliktami społecznymi. Obecnie jest to ruch, który dojrzewa i buduje go wiele różnych osób działających w kraju. Oczywiście nie jesteśmy sami i nie jesteśmy rzecznikami anarchizmu w Wenezueli. Mamy własne opinie, jesteśmy bardzo dobrze zunifikowani i wykonujemy swoją robotę w gazecie, głównie jesteśmy skupieni na sytuacji ruchów społecznych i dążeniu do zwiększenia ich niezależnośc. Tak mniej więcej wygląda sytuacja anarchizmu w Wenezueli.

W tym roku mają miejsce wybory prezydenckie i niektóre organizacje anarchistyczne jedyne co robią to nawołują do głosowania na Chaveza. Jest to dość dziwna i rzadka sytuacja. Przyglądamy się tym grupom gdyż mamy co do nich duże podejrzenia, robiąc tę propagandę budują obraz, że anarchizm to wzywanie do głosowania na Chaveza.

2. Następne pytanie jest bardziej złożone. Dziś niemożliwym jest nawiązywanie do Wenezueli nie wspominając o tak zwanym procesie rewolucyjnym. Jakie jest stanowisko El Libertario czy też wenezuelskich anarchistów w kwestii polityki Chaveza?

R.U.: Możemy streścić krytykę tak zwanego procesu boliwariańskiego. Po pierwsze dla anarchistów boliwaryzm nie jest zerwaniem z przeszłością tylko kontynuacją historycznych trendów politycznych jakie pojawiały się w Wenezueli, tzn. nie ma przerwy tylko wszystko jest kontynuowane. Pierwszą kwestią jest projekt Chaveza, który oparł gospodarkę Wenezueli na ropie naftowej, model rozwoju nadal opiera się na eksporcie głównego wydobywanego surowca mineralnego. Był to model, który funkcjonował w Wenezueli w ciągu XX wieku. Chavez pogłębia go zgodnie z duchem globalizacji. Uważamy, że świat uległ przekształceniu. To nie jest ta sama sytuacja, której Ameryka Południowa doświadczała w latach 90-tych podczas boomu neoliberalizmu. Obecnie różne państwa Ameryki Łacińskiej wydobywają ropę, gaz i inne surowce, udało im się przejść do ofensywy i wykorzystywać regulacyjne możliwości zarządzania w celu przyciągnięcia zagranicznych inwestorów. To państwa wychodzą z inicjatywą i tworzą warunki dla globalnego kapitału żeby wszedł na nasze terytorium. To jest pierwszy punkt krytyki, która nie tylko obejmuje kwestii tego, że biznes surowców energetycznych ma się lepiej niż kiedykolwiek, nie uważamy, że przemysł powinien należeć do państwa, że powinien być narodowy tak jak żąda lewica. Nasz krytycyzm idzie dalej. Wierzymy, że nowoczesny kapitalizm nie mógłby funkcjonować bez gospodarki, która bazuje na ropie naftowej, potrzebne jest wyobrażenie innego modelu gospodarki, który zastąpi świat bazujący na paliwach kopalnych. Ale ta kwestia nie dotyczy tylko Wenezueli.

Drugim ważnym problemem są warunki życia w kraju. Pomimo tego, iż Chavez dzięki wysokim cenom ropy naftowej, ogromnym przychodom, największemu boomowi gospodarczemu od 30 lat, nie przeznacza pieniędzy na atakowanie systemowych przyczyn ubóstwa, a jedynie realizuje politykę społeczną, która istniała już wcześniej. Są to półśrodki nie mogące doprowadzić do żadnych zmian systemowych. Z drugiej strony Wenezuela to kraj gdzie rośnie przemoc społeczna. Gdyby propaganda rządowa była prawdą, a stwierdza ona, że w Wenezueli ubóstwo zmierza ku końcowi byłby to pierwszy przypadek w którym odnotowuje się wzrost przemocy społecznej przy redukcji ubóstwa. Coś w tym równaniu nie działa i w naszym odczuciu jest to spowodowane tym, że nadal duże grupy społeczne ulegają wykluczeniu, dystrybucja pkb jest nierównomierna, przemoc występuje we wszystkich wymiarach życia w Wenezueli. Przykładowo, w więzieniach z powodu przemocy umiera 400 osób rocznie z 50 000 więźniów. W Wenezueli odnotowuje się 16 000 zabójstw rocznie, zmniejsza się jakość życia. W tej chwili brakuje przestrzeni publicznej, została ona sprywatyzowana, miejscami spotkań są centra handlowe lub domy prywatne. Wszystkie działania kulturalne zanikły z powodu zubożenia.

Trzeci wymiar naszej krytyki ma związek z sytuacją ruchów społecznych. Od 1999 roku Chavez promuje partycypację w ruchach społecznych i tworzenie nowych. Utworzył mechanizm demokracji partycypacyjnej. Jednak ta partycypacja ma bardzo niewielki wpływ na decyzje, które mogłyby realnie wpłynąć na życie ludzi, ten system sprawia, że ludzie mogą zdecydować o tym żeby pieniądze publiczne zostały przeznaczone na remont szkoły w swojej okolicy, ale nie mogą zdecydować czy w danej okolicy należy wybudować nową szkołę czy nie, mogą zarządzać zasobami, mogą ostatecznie dać zatrudnienie komuś ze swojej społeczności. To co robią to uczestniczenie w realizacji polityki państwa. Mogliby równie dobrze być zatrudnieni przez państwo, ale za to co robią wynagrodzenia nie dostają, wykonują pracę państwa za darmo. Poza tym, partycypacja jest bardzo ograniczona, organizacje społeczne mobilizują się tylko na czas wyborów. Wybory odbywają się co rok, a najważniejszą rzeczą jest je wygrać. Proponuje się programy na przyszłość, które nigdy nie zostaną spełnione. Konflikty polityczne bazują na podziałach, które według nas są fałszywe, wszystkie ruchy aktywne w latach 90-tych takie jak feministki, ekolodzy i ruch, który doprowadził Chaveza do władzy zostały przez te podziały zneutralizowane.

To są trzy najważniejsze punkty krytyki rządów Chaveza, które są dla nas częścią tradycji populistycznych rządów Ameryki Łacińskiej, to droga do władzy charakterystyczna dla Ameryki Łacińskiej i to musi zostać zrozumiane. Analiza procesu boliwariańskiego jest niemożliwa bez znajomości historii Wenezueli. Byłoby to zbyt ubogie i ograniczone, analizować to co stało się po 1999 bez zrozumienia sytuacji jakie miały miejsce w poprzednich dekadach, które poprzedziły obecną sytuację, bez informacji, że Wenezuela znacjonalizowała przemysł naftowy w latach 70-tych, bez zrozumienia, że demokracja od 1958 roku dochody z przemysłu naftowego są przeznaczane na politykę społeczną, bez zrozumienia, że prezydentami Wenezueli zawsze buli militaryści i ludzie o silnym charakterze. Militaryzm, mesjanizm i kult przywódcy mają swoje tradycje.

3. Jaką obecnie rolę odgrywają anarchiści? Co obecnie proponują dla Wenezueli?

R.U. Uważamy, że obecnie odgrywanie jakiejś roli nie jest możliwe, chyba, że chcesz stworzyć sekciarską organizację stojącą na straży anarchizmu. Tu nie chodzi o promowanie etykietek tylko o promowanie wartości, które muszą być żywotne w społeczeństwie. Zwłaszcza gdy nie ma miejsca na autonomiczne i radykalne ruchy społeczne. Wierzymy, że w każdym ruchu leży potencjał do zmiany społeczeństwa, a nie wyłącznie rządu. Dlatego w związku z tym, że nie istnieje dla nas żadna przestrzeń, albo ta przestrzeń jest niewielka ponieważ niektóre organizacje mają jakąś autonomię to staramy się iść do ludzi, którzy nie uważają się za anarchistów, ale wyznają podobne wartości. Naszą strategią jest wzmocnienie ruchów walczących z władzą tak aby walczyły nie tylko z obecną władzą, ale każdą władzą. Nie patrzymy na to czy ktoś wierzy w Chaveza czy nie. Jeżeli stawia opór w swoim miejscu pracy, wspieramy go i staramy się nakierować w stronę walki o autonomię, staramy się go przybliżyć w stronę wartości wolnościowych. W procesie takiej walki możemy promować działania anarchistyczne. Naszym głównym celem jest stworzenie przestrzeni na oddolne organizowanie się i wyeliminowanie hierarchii i autorytetu tak dalece jak jest to możliwe.

4. Nawiązując do kwestii autonomii, który z ruchów zmierza według ciebie w tym kierunku?

R.U.: W kwestii pracy, istnieje platforma, która potencjalnie może pójść w stronę walki o autonomię związków zawodowych, jest nią FADESS, wszystko dlatego, że rząd Chaveza walczy z autonomią związków zawodowych. Jest to sieć wielu związków w obrębie której zachodzą różne sprzeczności ponieważ są tam działacze, którzy promują wertykalizm, próbują powiązać to z partiami opozycyjnymi. Obecnie są tam też ludzie chcący autonomii, będziemy nadal ich wspierać i uczestniczyć w ich spotkaniach. Trudno jest mówić w Wenezueli o autonomicznych ruchach. Istnieją oczywiście takie, ale nie są one autonomiczne w stu procentach.

Drugim ruchem, który jest bliski niezależności to lokalny ruch toczący walkę od ostatnich dziesięciu lat. Koncentruje się wokół walki z górnictwem węglowym w stanie Zula. Trzy lokalne mniejszości etniczne zmagają się z zanieczyszczeniami powietrza, gleby i wody w związku z rządowym planem wydobywania większej ilości węgla. Na niektórych poziomach autonomia ruchu społecznego jest na tyle duża, że zawsze znajdzie dla niego miejsce w naszej gazecie.

Inną stroną walki z władzą są komitety obrony przed nadużyciami policji, najbardziej aktywne w stanie Lara. Takich komitetów jest dużo, ale ten w Larze idzie po najbardziej radykalnej linii, jest to Komitet Ofiar Przeciwko Bezkarności, którego korzenie sięgają 2004 roku i kwestii zabójstw dokonanych przez policję, przestępczości wśród policji i korupcji w sądach. Myślę, że jest to najciekawsza inicjatywa w ostatnich latach.

Ruch gejów, lesbijek i transseksualistów znajdował się w ciekawym położeniu kilka lat temu. Zorganizowali zupełnie niezależną demonstrację, paradę. Jednak w ostatnich latach marsz stracił na samodzielności i jest organizowany przez władze miasta Caracas. Ważne przestrzenie niezależności zostały tam utracone i ruch ten nie jest taki interesujący jak zwykł być.

5. W książce „Wenezuela: Revolution as Spectacle” wspomniałeś o stanowisku Chomsky’ego w kwestii Wenezueli. Mógłbyś opowiedzieć o relacji między Chomskym, a chavezowską Wenezuelą?

R.U.: Noam Chomsky jest amerykańskim intelektualistą, który napisał wiele ciekawych rzeczy na temat anarchizmu, które są znane, przykładem może być analiza amerykańskiej polityki zagranicznej. Jednak w ostatnich latach Chomsky wykazał podziw dla rządu Chaveza. Spędził w Wenezueli jedynie 48 godzin i jedynie spotkał się z członkami rządu i Chavezem we własnej osobie. Jego zdaniem każda grupa czy ideologia kwestionująca hegemonię USA jest dobra. Analiza Chomsky’ego na temat Wenezueli jest oparta na raportach i propagandzie rządu mówiącego o swoich „osiągnięciach” i co oczywiście zawiera wiele błędów, luk i sprzeczności. Przykładowo: Chomsky pisze, że po raz pierwszy w Wenezueli służba zdrowia jest bezpłatna co historycznie nie jest prawdą. Bardzo łatwo jest sprawdzić, że to fałsz. Nie mówię, że kiedyś służba zdrowia była lepsza lub gorsza, jedynym co chcę powiedzieć jest to, że służba zdrowia w Wenezueli zawsze była bezpłatna z powodu zysków z ropy, a co najmniej od 1958 jej finansowanie leży w obowiązku państwa. Chomsky mówi także, co również jest fałszem, że Chevez znacjonalizował wenezuelską ropę. Ropa naftowa została znacjonalizowana w 1975, a Chavez w rzeczywistości podejmuje kroki wstecz w tej kwestii. Chomsky jest bardzo źle poinformowany jeśli chodzi o Wenezuelę. Jest to typowa, akademicka, amerykańska wizja tego kraju. Faktycznie, książka, którą napisałem miała na celu zanegowanie apelu Chomsky’ego skierowanego do lewicy o naśladowanie procesu boliwariańskiego. Niestety nie po raz pierwszy Chomsky głosi tego rodzaju tezy na temat krajów będących w konflikcie z USA. Podobny pogląd miał w przypadku Kuby i krajów Bliskiego Wschodu.

6. Jakieś komentarze lub wiadomości, które chciałbyś przekazać ludziom w Niemczech?

R.U.: Za każdym razem kiedy mam możliwość rozmowy z zagranicznymi kolegami lub odwiedzam inne kraje i dzielę się naszymi poglądami na temat Wenezueli, na końcu mówię „nie wierzcie w to co mówię”. Nie mówię, że to co my mówimy naprawdę dzieje się w Wenezueli, ale zapraszamy wszystkich, nie tylko anarchistów, którzy są zainteresowani sytuacją aby zobaczyli i osądzili sami. Jedźcie do Wenezueli, jeśli możecie porozmawiajcie z ludźmi na ulicy i spróbujcie zanalizować jak najwięcej informacji żeby wyciągnąć własne wnioski. Być może jesteśmy w stanie dać ludziom trochę informacji. Mamy stronę internetową WWW.nodo50.org/ellibertario z sekcjami w kilku językach. Być może istnieją pewne teksty, które byłyby interesujące dla ludzi i mogłyby dać odmienny pogląd na to co dzieje się w Wenezueli. Zapraszamy również ludzi do obserwowania obecnej sytuacji w Ameryce Łacińskiej i spojrzeli na konflikty społeczne zachodzące wokół ropy i surowców energetycznych w krajach rządzonych przez lewicę. Zapraszamy do nawiązania kontaktu z organizacjami anarchistycznymi w celu zwiększenia wymiany informacji, relacji itd. Istnieje wiele grup w Ameryce Łacińskiej, z którymi można się porozumieć i dowiedzieć się co się dzieje.

https://cia.media.pl/smierc_chaveza

Takie dziecinne i utopijne

Takie dziecinne i utopijne pojmowanie swiata. Moze tam nie jest idealnie ale Chavez zrobil dla tych ludzi wiecej niz ktokolwiek wczesniej. Moze faktycznie niektorych tam trzyma krótko, ale jakby pozwolil na wszystko to zaraz agentura amerykansko-zydowska przejela by wladze i docisnela ludzi kolanem. Dokladnie tak jak u nas sie stalo, ilu juz nie pamieta 21 postulatow solidarnosci, ci wszyscy "dobrodzieje" jak tylko doszli do wladzy pokazali swoja prawdziwa twarz i to kto za nimi stoi. Ci "dobrodzieje" co kiedys wydawali gazetki podziemne mowiace o wolnosci teraz do swoich gazet jako glownego eksperta od gospodarki zapraszaja Balcerowicza. Abstrahując nawet od sytuacji wewnetrznej o ktorej nie wszystko wiadomo to za politykę zewnetrzna nalezy mu sie szacunek. Bo malo jest ludzi takich co w tak mocny sposob zwalczali imperializm USA. I za to go najbardziej cenie.

Przynajmniej ten mój

Przynajmniej ten mój anarchizm, który porządkuje moje myśli i działania, sprawia, że dla mnie "trzymanie ludzi krótko" dyskwalifikuje człowieka. O Hitlerze też mówią i piszą, że np. zniknął bezrobocie. Dalej żałuję, że ktoś nie wpakował mu kuli w głowę, zanim przejął władzę. I żałuję, proporcjonalnie, żałuje, że Chavez nie stracił władzy, choć niekoniecznie życzyłem śmierci. Bez takiej postawy anarchizm dla mnie nie ma wartości, gdzie się mylę?

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

A czy wpakowanie

A czy wpakowanie człowiekowi kuli w głowę nie jest już "trzymaniem go krótko"..? tak samo jak np. bicie nazioli, bądź konsekwentny, zostań pacyfistą.. Dobrze że chociaż chorego na raka Chaveza nie chciałeś dobijać, to by było niehumanitarne, może wystarczyłoby do łagru? Łatwo jest się wymądrzać jak się samemu nic realnie nie zrobiło, oprócz jakichś sekciarskich akcji dla poprawy samopoczucia. Ja nie robiłem nawet tego, bo nie było z kim, ale przynajmniej nie osądzam, robiąc przy okazji przysługę amerykańskim imperialistom. Uważam że zginąl wielki czlowiek, który dużo dobrego zrobił dla sprawy rewolucji i dla ludu, i jest mi smutno, na wieść o śmierci towarzysza..Choć na pewno nie uniknął błędów, bo władza jest narzędziem niedoskonałym, lecz na pewnym etapie, zwłaszcza na etapie walki, którą można nazwać zimną wojną między tworzącym się w Ameryce Łacińskiej obozem socjalistycznym a imperializmem, koniecznym by nie dać się zmieść potędze USA kapitału i ich sojuszników. W tym konflikcie są tylko dwie strony, można ewentualnie wstrzymać się od głosu i milczeć, ale najeżdżanie na jedną ze stron jest niestety udzieleniem poparcia tej drugiej, której podobno nie popieracie.

"A czy wpakowanie

"A czy wpakowanie człowiekowi kuli w głowę nie jest już "trzymaniem go krótko"..?"

"Trzymanie krótko" człowieka odpowiedzialnego za śmierć milionów to nie to samo co "trzymanie krótko" kogokolwiek, z kim się nie zgadzamy. Każdy, kto może sprawić, że zginą miliony nie ma prawa do życia dla anarchisty, bo to wymaga ogromnej władzy.

"tak samo jak np. bicie nazioli, bądź konsekwentny, zostań pacyfistą."

To by oznaczało, że jestem tylko maszyną do powielania anarchizmu, a to anarchizm ma służyć mnie.

"Łatwo jest się wymądrzać jak się samemu nic realnie nie zrobiło, oprócz jakichś sekciarskich akcji dla poprawy samopoczucia."

Hahahahahahahahahahahahaha.

"Ja nie robiłem nawet tego, bo nie było z kim, ale przynajmniej nie osądzam, robiąc przy okazji przysługę amerykańskim imperialistom."

Każdy, kto chce sprawować autorytarne rządy robi imperialistom, dowolnej maści, większy prezent, daje pretekst. Imperia od dawna przyjmują na siebie misje cywilizowania. Cywilizowanie jest ważnym usprawiedliwieniem istnienia imperiów. Fajnie daje się pieniądze na misje cywilizacyjne, rabunkowa kolonizacja ma gorszy PR.

"Uważam że zginąl wielki czlowiek, który dużo dobrego zrobił dla sprawy rewolucji[...]"

Zgodnie z tekstem powyżej wcale nie zrobił tak dużo - bo nie prowadził wcale polityki społecznej wyjątkowo innej, niż jego poprzednicy. Fajnie, że masz inne zdanie, ale jeśli chcesz mnie przekonać, zaprzecz temu, co jest u góry napisane.

"[...]bo władza jest narzędziem niedoskonałym"

Nie wiem, co nazywasz anarchizmem, ale dla mnie, anarchisty, władza po prostu nie jest narzędziem, tylko problemem.

"[...]ecz na pewnym etapie, zwłaszcza na etapie walki, którą można nazwać zimną wojną między tworzącym się w Ameryce Łacińskiej obozem socjalistycznym a imperializmem, koniecznym by nie dać się zmieść potędze USA kapitału i ich sojuszników."

Ostatnia zimna wojna kapitalizmu z rzekomym socjalizmem skończyła się kiepsko dla socjalizmu, nie tylko rzekomego, nie mam pojęcia, czemu miałbym w niej stawać po czyjejkolwiek stronie.

"W tym konflikcie są tylko dwie strony, można ewentualnie wstrzymać się od głosu i milczeć, ale najeżdżanie na jedną ze stron jest niestety udzieleniem poparcia tej drugiej, której podobno nie popieracie."

Nienienienie, to nie tak. To raczej tak, że z kimś takim jak Ty nie da się pogadać i nie być oskarżonym, niesłusznie, o popieranie kapitalizmu, jeśli chce się w ogóle reprezentować anarchizm. Co obciąża twoje, nie moje, stanowisko. To cześć.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

""Trzymanie krótko"

""Trzymanie krótko" człowieka odpowiedzialnego za śmierć milionów to nie to samo co "trzymanie krótko" kogokolwiek, z kim się nie zgadzamy."

Oczywiście tylko, że ty napisałeś:

"(...) żałuję, że ktoś nie wpakował mu kuli w głowę, zanim przejął władzę."

Czyli według twojej opinii należało go "trzymać krótko" zanim on zaczął to robić. Jakby tego było mało dodajesz później:

"Każdy, kto może sprawić, że zginą miliony nie ma prawa do życia dla anarchisty (...)"

Cóż to oznacza? Prewencyjne areszty, zsyłki, egzekucje? Kto i w jaki sposób miałby oceniać czy ktoś "może sprawić, że zginą miliony"? Ty sam? Twój nieomylny komitet polityczny? A może wróżka?

Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że to co piszesz jest zaprzeczeniem podstaw wszelkich wersji ideologii nazywanej "anarchizmem". Więcej, to zaprzeczenie humanizmu.

"Czyli według twojej opinii

"Czyli według twojej opinii należało go "trzymać krótko" zanim on zaczął to robić."

Nie, bo to nie oznacza, że wymagałbym od kogokolwiek innego, niż od samego siebie, odwagi by zabić Hitlera. I że poparłbym powstanie systemu represji, odsiewania i eliminowania Hitlerów. Po prostu nie miałbym nic przeciwko zamachowcowi. Lub niewiele. I może sam, w przypływie odwagi, spróbowałbym zabić człowieka dążącego do takiej władzy, jaką zdobył Hitler lub osoby, która już taką władzę zdobyła. Bo to jest wystarczająco podobne do samoobrony, by dokonać tego bez wątpliwości moralnych.

"Cóż to oznacza? Prewencyjne areszty, zsyłki, egzekucje?"

Dla tyranów i potencjalnych tyranów? Zamachy na ich życie. Nie wymagają żadnego z trzech wymienionych przez Ciebie warunków.

"Kto i w jaki sposób miałby oceniać czy ktoś "może sprawić, że zginą miliony"?"

Każdy według własnego sumienia i rozsądku. Tak, to powoduje chaos, ale samo w sobie jeszcze nie prowadzi do poparcia innego tyrana.

"Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że to co piszesz jest zaprzeczeniem podstaw wszelkich wersji ideologii nazywanej "anarchizmem". "

Bredzisz. Albo uzasadnij. Rozumiesz, uzasadnij, czyli podaj te zasady anarchizmu, które wykluczają człowieka, chcącego zabić tyrana lub osobę sięgającą po władzę tyrańską, z gry którą nazywa się anarchizmem. Moim zdaniem wyjdzie Ci, że sporo anarchistów, w tym tych, którzy tylko potencjalnie dopuszczali zamachy (np. Ben Tucker, gdyby została ograniczona wolność słowa) to nie byli anarchiści. Co będzie oznaczało, że nazywasz sobie coś anarchizmem, co historycznie anarchizmem nie było nazywane. A przynajmniej nie było tylko to nazywane anarchizmem. A jeśli tak, to wiesz, mnie jednak interesuje taki anarchizm, który nie jest wiernym naśladownictwem, ale ma coś wspólnego ze swoją przeszłością, bo moim zdaniem coś w niej było dobre. Np. zasada, że wolno zabijać tyranów/dyktatorów i ludzi sięgających po władzę tyrańską/dyktatorską. Piszę też o władzy dyktatorskiej, bo definicja wikipediowa tyrana stawia warunek zdobycia władzy nielegalnie, a to absurd, z mojego punktu widzenia uznawać legalną władzę, bo jest legalna. Raczej to, czy jest legalna powinno zależeć od tego, czy władza ta działa tak, bym w zgodzie ze swoim sumieniem mógł się jej poddać.

"Więcej, to zaprzeczenie humanizmu."

A cóż to ten humanizm, potrafisz jakoś go określić? Podejrzewam, że nie i jeśli się to potwierdzi, to znowu nie będzie mi się z Tobą chciało gadać.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

"A cóż to ten humanizm,

"A cóż to ten humanizm, potrafisz jakoś go określić?"

Humanizm - postawa intelektualna i moralna wyrażająca się w uznawaniu człowieka za najwyższą wartość moralną i źródło wszelkich innych wartości. (Słownik Języka Polskiego)

***

"(...) uzasadnij, czyli podaj te zasady anarchizmu, które wykluczają człowieka, chcącego zabić tyrana lub osobę sięgającą po władzę tyrańską, z gry którą nazywa się anarchizmem."

Kurde, ja nawet nie wiedziałem, że "anarchizm" ma jakieś zasady... Zawsze myślałem, że to tylko luźny zbiór przekonań opartych na prostym założeniu, że najważniejszy jest człowiek. A skoro człowiek jest najważniejszy to wszystkie człowieki są równe i żaden człowiek nie powinien sprawować władzy nad innymi człowiekami. Dalej wszystko się miesza bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale jedno jest pewne, skoro najważniejszy jest człowiek to człowieka raczej nie powinno się zabijać. Wszystkie wersje "anarchizmu" w mniej lub bardziej widoczny sposób akcentują przekonanie, że społeczeństwo jest w stanie samo (bez odgórnej władzy) zorganizować się w optymalny sposób - jest to wyraz ogromnej wiary w ludzką inteligencje i nature. Tymczasem społeczeństwo wybrało Hitlera na przywódce, który (z tego co mi wiadomo) raczej nie ukrywał swoich poglądów - to dowód na to, że społeczeństwo nie jest takie jakby chcieli "anarchiści", albo na to, że wszystko jest względne ;) Tak czy siak winni byli wszyscy, którzy wybrali ideologię podsuniętą im przez Hitlera. Winni też byli wszyscy, którzy udzielili milczącego przyzwolenia. Winne było całe społeczeństwo. Hitler nie podbił Niemiec, nie narzucił swoich rządów siłą. Utożsamianie całego zła z pojedynczą osobą jest zbytnim uproszczeniem.

***

"Każdy według własnego sumienia i rozsądku. Tak, to powoduje chaos, ale samo w sobie jeszcze nie prowadzi do poparcia innego.tyrana."

Wszyscy przeciwko wszystkim.... w ten sposób każdy może stać się tyranem, wystarczy, że będzie zabijał wszystkich, których poglądy mu nie pasują - to byłaby dyktatura najsilniejszych, najsprawniejszych zabójców. Nawet nikt nie musiałby obejmować formalnej władzy, wystarczyłoby zabijać... Formalna czy nie byłaby to jednak władza, i to bardzo paskudna.

***

"Nie wymagają żadnego z trzech wymienionych przez Ciebie warunków."

To nie warunki, to przykłady represji najchętniej stosowanych przez władzę wobec "osób myślących inaczej".

***

"[nie] poparłbym powstanie systemu represji, odsiewania i eliminowania Hitlerów. Po prostu nie miałbym nic przeciwko zamachowcowi. (...) spróbowałbym zabić człowieka dążącego do takiej władzy, jaką zdobył Hitler lub osoby, która już taką władzę zdobyła."

Jak możesz pisać, że nie poparłbyś "systemu represji, odsiewania i eliminowania" skoro "nie miałbyś nic przeciwko" osobom podejmującym właśnie takie działania? Skoro sam gotów jesteś "zabić człowieka dążącego do takiej władzy"?

A teraz wyobraź sobie, że wdrażasz w życie to co opisałeś powyżej: zabijasz jakiegoś Hitlera, potem jego następców, potem dalszych zwolenników, którzy nie chcą odpuścić.... a jeszcze później ktoś piszę książkę o Jasiu co wymordował miliony....

***

"Pokaż mi cokolwiek w życiorysie Kropotkina, co wskazywałoby na to, że miał szanse zdobyć władze taką, jaką miał Lenin, Stalin, Trocki lub podobni. Zwłaszcza pokaż mi to, że dążył do takiej władzy."

Widzisz, czasami jednak trzeba coś zrobić... a potem ci co nie zrobili nic mają zawsze pretensje do tych co coś zrobić próbowali.

"Jak możesz pisać, że nie

"Jak możesz pisać, że nie poparłbyś "systemu represji, odsiewania i eliminowania" skoro "nie miałbyś nic przeciwko" osobom podejmującym właśnie takie działania? Skoro sam gotów jesteś "zabić człowieka dążącego do takiej władzy"?"

Zwyczajnie nie widzę żadnej konieczności organizowania zamachów. A gdyby taki zamach mógł przynieść jakieś dobro dla mnie, dla tego, żeby świat bardziej był takim, jakim ja chcę, żeby był, to i tak traktowałbym go jako coś doraźnego. Jako, w zasadzie, zabieg kosmetyczny, który co najwyżej odciąga zagrożenie.

"Widzisz, czasami jednak trzeba coś zrobić... a potem ci co nie zrobili nic mają zawsze pretensje do tych co coś zrobić próbowali."

Kropotkin popularyzował anarchizm. I siedział w pierdlu przy okazji, nie wiem do końca czy za to, znam tylko jakiś tam zarys jego życia, ale siedział. Nie można powiedzieć, że nic nie robił, bo jego "nic nie robienie" odcisnęło się tak na jego życiu, jak na twoim i twoim "nic nie robienie" się nie odciśnie. Może osiągnął mniej, ale lepiej, dzięki temu, że nie zechciał być np. jakimś dyktatorem. A mógł.

"A teraz wyobraź sobie, że wdrażasz w życie to co opisałeś powyżej: zabijasz jakiegoś Hitlera, potem jego następców, potem dalszych zwolenników, którzy nie chcą odpuścić.... a jeszcze później ktoś piszę książkę o Jasiu co wymordował miliony..."

Jest wyjątkowo nieprawdopodobne, by stosując środki, których chciałbym użyć do zabicia tyrana, mógł wymordować miliony. Gdyby to mi się udało, to byłbym bardziej czysty na sumieniu niż Alianci podczas Drugiej Wojny Światowej, bo absolutnie nie mogliby ucierpieć w mojej wojnie z tyranami cywile. Jest to ważniejsze dla mnie od śmierci tyrana.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

Lepiej trzymaj się z daleka

Lepiej trzymaj się z daleka od wszelkich radykalnych ugrupowań bo twoje przekonanie, że "eliminacja" określonych ludzi może zbawić świat i że można to przeprowadzić w sposób tak precyzyjny aby nie skrzywdzić "niewinnych" jest cholernie niebezpieczne dla świata.

Jednak każdy przewrót

Jednak każdy przewrót społeczeny, nawet jeśli wychodzi słabo, a władze przejmuje jakiś Castro czy Chavez powoduje w dłuższej perspektywie pozytywne zmiany społeczne. Tylko czy jest to warte tylu ofiar?

"Obecnie różne państwa

"Obecnie różne państwa Ameryki Łacińskiej wydobywają ropę, gaz i inne surowce, udało im się przejść do ofensywy i wykorzystywać regulacyjne możliwości zarządzania w celu przyciągnięcia zagranicznych inwestorów. To państwa wychodzą z inicjatywą i tworzą warunki dla globalnego kapitału żeby wszedł na nasze terytorium. To jest pierwszy punkt krytyki, która nie tylko obejmuje kwestii tego, że biznes surowców energetycznych ma się lepiej niż kiedykolwiek, nie uważamy, że przemysł powinien należeć do państwa, że powinien być narodowy tak jak żąda lewica. Nasz krytycyzm idzie dalej. Wierzymy, że nowoczesny kapitalizm nie mógłby funkcjonować bez gospodarki, która bazuje na ropie naftowej, potrzebne jest wyobrażenie innego modelu gospodarki, który zastąpi świat bazujący na paliwach kopalnych."

Nic z tego nie rozumiem. Czy to jest zwykłe "lanie wody" czy błędne tłumaczenie? Rozumiem słowa i zdania ale ni cholery nie widzę w tym sensu.

Każdy człowiek o

Każdy człowiek o poglądach komunistycznych, czy może choćby lewicowych to potencjalny drugi Stalin, który może zabić miliony, więc lepiej go na wszelki wypadek zlikwidować..to samo mógłby powiedzieć prawicowiec, ale on też może zostać drugim Hitlerem.. naprawdę łatwo jest krytykować tych, którzy robią, robili rewolucję na skalę całego kraju, gdy samemu się nigdy rąk nie ubrudziło. Nie wierzę że anarchiści nie narobili by też przy okazji syfu, jak komuniści, chyba że woleli by przegrać, w imię czystości idei, skazując na śmierć i wegetację jeszcze więcej ludzi. Radziłbym poczytać coś więcej na temat niż neoliberalne teksty i jednostronne opinie jakichś bliżej nieokreślonych "anarchistów", choć zdaje sobie sprawę że w dzisiejszych czasach natłoku sprzecznych informacji trudno jest znaleźć prawdę, zawsze wszystko można nazwać propagandą-prawicową, lewicową, kapitalistyczną czy komunistyczną..jak ja np. ośmiele się polemizować na temat świętego NSZ, i że oni wogóle coś nie tak robili, to zaraz słyszę że naczytałem się komunistycznej, stalinowskiej propagandy i kurwa nie przekonasz..

"Każdy człowiek o

"Każdy człowiek o poglądach komunistycznych, czy może choćby lewicowych to potencjalny drugi Stalin, który może zabić miliony, więc lepiej go na wszelki wypadek zlikwidować."

Pokaż mi cokolwiek w życiorysie Kropotkina, co wskazywałoby na to, że miał szanse zdobyć władze taką, jaką miał Lenin, Stalin, Trocki lub podobni. Zwłaszcza pokaż mi to, że dążył do takiej władzy.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

Nie wiem jakim był

Nie wiem jakim był człowiekiem, ale np. Hitler był zwykłym "nieudacznikiem" i niespełnionym malarzem. Niektórzy maja skłonności "liderskie" ja ich np. za bardzo jak się domyślasz nie mam..więc może nie dostanę kulki od anarchistycznego trybunału, choć może jeszcze siebie nie znam do końca i wybije moje pięć minut. Inna sprawa to psychopaci, którzy często też są liderami, oni akurat są niebezpieczni, poniekąd niezależnie od poglądów, które wypaczają.Takim psychopatą prawdopodobnie był Stalin. A czy "wielkich anarchistów" czasem towarzysze nie oskarżali o autorytaryzm, np. Machno czy Durrutiego, który nie wiadomo przez kogo tak naprawdę zginął. I jakby się to dalej potoczyło gdyby nie przegrali.A może przegrali przez to że mieli jednak za duże skrupuły..sumarycznie przegrana rewolucja niesie ze soba i tak więcej ofiar niż wygrana. Jak sam słusznie gdzieś stwierdziłeś anarchizm nie jest do końca życiowy, bo życie nie jest idealne.

"Nie wiem jakim był

"Nie wiem jakim był człowiekiem, ale np. Hitler był zwykłym "nieudacznikiem" i niespełnionym malarzem."

Co mało dla mnie ważne, a ważne jest to, że miał władzę. I dzięki tej władzy zrobił, co chciał i mógł. I ta władza była legalna.

"Niektórzy maja skłonności "liderskie" ja ich np. za bardzo jak się domyślasz nie mam."

Nie wiem, nie znamy się.

"[...]więc może nie dostanę kulki od anarchistycznego trybunału[...]"

Kompletnie nie ma tego problemu, nie ma czegoś takiego, jak anarchistyczne trybunały. I nie słyszałem, by anarchiści szykowali się do tworzenia takich.

"Takim psychopatą prawdopodobnie był Stalin."

Który miał legalną władzę, bo sam stanowił prawo. I miał ją dlatego dlatego, że reprezentował partię władzy. Która to partia miała wprowadzić komunizm. Stan bez państwa. Stąd nie wierze rewolucjonistom chcącym dokonać rewolucji za pomocą państwa.

"A czy "wielkich anarchistów" czasem towarzysze nie oskarżali o autorytaryzm, np. Machno czy Durrutiego"

Moim zdaniem nie stworzyli oni, swoimi działaniami, państwa.

"A może przegrali przez to że mieli jednak za duże skrupuły..sumarycznie przegrana rewolucja niesie ze soba i tak więcej ofiar niż wygrana."

Ofiary wojny domowej w Hiszpanii (a niekoniecznie samej rewolucji), tak mi się zdaje, były mniejsze, niż ofiary systemów, które stworzyli Lenin, Stalin i ich następcy. I dały w efekcie despotyzm, władzę jednych nad drugimi, która miała bardzo małe granice. Stąd wygrana rewolucja nie gwarantuje żadnego sukcesu anarchiście. Ani mordowanie ludzi, ani taki despotyzm.

"Jak sam słusznie gdzieś stwierdziłeś anarchizm nie jest do końca życiowy, bo życie nie jest idealne."

Socjalizm natomiast jest rodziną poglądów, które, gdy ktoś je wyznaje, to zazwyczaj chce zmienić życie na lepsze.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

To skąd byś wiedział że

To skąd byś wiedział że trzeba zabić Hitlera, zanim został faszystą..? Może powinniśmy likwidować wszystkich chujowych malarzy.."Niektórzy maja skłonności "liderskie" ja ich np. za bardzo jak się domyślasz nie mam."-myślałem że się domyślasz, skoro nie jestem jeszcze przywódcą np. jakiejś komunistycznej partyzantki, czy partii(może myślałeś że gadasz z Ziętkiem..)nie, jestem tylko zwykłym robolem, wg twojej terminologii pewnie "lumpenproletariuszem" "nie ma czegoś takiego, jak anarchistyczne trybunały. I nie słyszałem, by anarchiści szykowali się do tworzenia takich." anarchokomuniści do których sam do niedawna aspirowałem mieli z tego co wiem coś takiego. Jako indywidualista-likwidator też byłbyś takim "milicjantem wyzwolicielem", jednoosobowym trybunałem, prokuratorem, sedzią i wykonawcą wyroków. Do niedawna byłem tak przesiąknięty nienawiścią, chęcią "likwidowania" wrogów ludu, policjantów, prokuratorów, sędziów, kapitalistów, nazioli..była to chęc zemsty i nienawisć spowodowana własnymi przeżyciami, a miałem ich parę. Na szczęście się uspokoiłem, bo bym zwariował.Marksizm poniekąd pomógł mi zrozumieć że nie należy kierować się emocjami, i nienawidzić tylko funkcji człowieka a nie jego samego. Wczorajszy wróg może stać się naszym towarzyszem walki i warsztatu pracy. Jeśli chodzi o Stalina to reprezentował on tzw. rewizjonizm, czyli róznica między stalinizmem a marksizmem jest jak między chrześcijaństwem i Jezusem pacyfistom a katolicyzmem, inkwizycją i faszystami w habitach. Antykomuniści powinni kochać Stalina bo nikt nie wymordował tylu komuchów co on i to on zjebał rewolucję. Jako człowiek przebiegły podpierał się Leninem i Marksem, Leninowi, on wykreował wizerunek Dzierżyńskiego jako kata, żeby usprawiedliwić to co wyprawiał Beria i inni pod jego dyktando.
Machno i Durruti nie stworzyli państwa? jak zwał tak zwał, ale jednak "rządzili" i zawsze jakiś real anarchista mógł się do tego przyjebać, a nawet zabić za to Durrutiego.. Wiesz z mojego doświadczenia ostatnich lat wynika że bynajmniej nie tylko państwo człowieka uciska, nawet nie tylko kapitał, często są to najbliższe osoby,(no i "samoucisk"), co jednak jest winą ich spaczenia przez system, sztuczne zasady moralne wpojone przez kościół i władzę, które robią z ludzi zakłamane "panie Dulskie".Jakby człowiek był samotny, mógłby mieć wyjebane na cały ten system i żyć minimalistycznie,mnie się tak długo udawało, no ale potem się ożeniłem..a potem stwierdziłem że żaden ze mnie anarchista, też byś tak stwierdził gdybyś mnie znał.. "Ofiary wojny domowej w Hiszpanii (a niekoniecznie samej rewolucji), tak mi się zdaje, były mniejsze, niż ofiary systemów, które stworzyli Lenin, Stalin i ich następcy."- czytałeś "czarna księgę komunizmu"? po pierwsze liczby są naciągane- np. ofiary głodu i tak by były, bo głód to wtedy tam była normalka, tak samo jak przemoc i terror. Zabici przez Niemców to pewnie też wina komuchów bo trzeba było nie być komuchami to by nie zaatakowali..A weź policz ofiary kapitalizmu, codziennie dziesiątki tysięcy przez sam głód i choroby typu biegunka, wojny toczone dla zysku, to idzie w miliony rocznie, zmarnowanego, debilnego życia, jak życie kury w klatce nie da się niestety przeliczyć. W IIRP policja zamordowała i uwięziła przez dwadzieścia lat, wielokrotnie więcej ludzi niż w PRL(porównaj sobie zresztą Berezę czy obozy dla Czerwonoarmiejcow z internowaniem czy więzieniem za komuny)przez 44lata,(stanu wojennego już zresztą nie trzeba liczyć bo Jaruzel wprowadzał go po to żeby kapitalistyczne kurwy mogły przejąć inicjatywę w S.i w nagrodę został prezydentem co skwapliwie przyjął, był więc zwykłym faszystowskim zdrajcą).A jakie byłyby wartunki życia, industrializacja i odbudowa kraju wyglądałyby tak jak budowa autostrad i stadionów na Euro..? hehe dobre, może zamiast W-wy byłby zalew na Wiśle tak jak chciał Hitler. Plan Marschala to bzdura, nie na polskich peryferiach, my mielibysmy za zadanie dostarczać kartofle i buraki no i tanią siłę roboczą czyli tak jak teraz..Zresztą gdyby nie było tego wypaczonego socjalizmu po wojnie, nie było by tez państwa dobrobytu na Zachodzie, tylko taki syf jak przed wojną, pewnie zresztą do tego czasu i tak doszłoby na tym tle do rewolucji.A o Jugosławi słyszałeś? tam podobno był bardzo wolnościowy typ socjalizmu, oparty na oddolności i samorządach, bardziej w stylu Kubańskim ale jeszcze lepszy. No i dało się żyć w pokoju? Tylko Titowcy potrafili zjednoczyć ludzi różnych religii, bo mieli wyjebane na religię. Skończył się socjalizm, laickość, skończyl się pokój, doszło do rzezi i ludobójstwa, na tle religijnym i narodowym, tam upadek socjalizmu to dopiero była tragedia.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.