Walcząc z każdą władzą - Anarchizm a Wenezuela - wywiad z Rafaelem Uzcateguim
Rafael Uzcategui jest członkiem kolektywu, który wydaje anarchistyczną gazetę El Libertario w Caracas w Wenezueli.
Jako, że jest antymilitarystą należy również do grupy War Resisters’ International. Wywiad został przeprowadzony przed wyborami prezydenckimi w Wenezueli i ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika "Inny Świat".
Pracuje w organizacji pozarządowej Provea zajmującej się ochroną praw człowieka. Jest autorem książek „Hart of Ink” i „Veneziela: Revolution as Spectacle” w której opisuje prawdziwą twarz boliwariańskiego rządu. Wywiad przeprowadził magazyn Gai Dao w Niemczech.
1. Czy mógłbyś w skrócie opisać ruch anarchistyczny w Wenezueli?
Rafael Uzcátegui: W Wenezueli ruch anarchistyczny nigdy nie był tak duży i rozpowszechniony jak w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Zawsze był mały ponieważ podczas złotych lat anarchosyndykalizmu w Ameryce Łacińskiej walka o prawa pracownicze była zakazana w Wenezueli, a większość osób, która konsolidowała ruch była imigrantami, którzy później opuścili Wenezuelę.
We wczesnych latach 80-tych kwestia pracy i sektora studenckiego została poddana wpływowi idei francuskiego maja, tego typu zmiany w ruchu lewicowym dotarły do Wenezueli po tamtych wydarzeniach. Pierwszy numer El Libertario był tworzony dla klasy pracującej, ale także rozprowadzany na uczelniach.
Ruch anarchistyczny w Wenezueli zyskał na znaczeniu w latach 90-tych mając silną pozycję na głównych uniwersytetach kraju. Miały miejsce dwa krajowe meetingi anarchistyczne. Idee ruchu były zbieżne z ruchem na rzecz zmian społecznych, który powstawał w kraju. Lata 90-te w Wenezueli to czas demonstracji studentów, pracowników, ruchu na rzecz ochrony środowiska, poprawy sytuacji kobiet itd., wszystko przeciwko neoliberalnej rzeczywistości Wenezueli, w jakiś sposób ruch anarchistyczny był zbieżny z tamtymi niepokojami społecznymi i tworzącym się ruchem społecznym. Chociaż w późnych latach 90-tych po zwycięstwie Hugo Chaveza z ruchem anarchistycznym stało się to samo co z innymi ruchami społecznymi, uległ stagnacji i fragmentacji… Powiedzmy, że dyskurs nowych władz konfunduje wielu ludzi i to paradoksalnie odbija się też na ruchu anarchistycznym.
Założyliśmy El Libertario w 1995 z pomysłem stworzenia podwalin pod założenie federacji anarchistycznej w Wenezueli, zaraz po dwóch krajowych spotkaniach anarchistów. Byliśmy zdania, że warunki na zrealizowanie tego założenia są spełnione, dlatego nasza grupa nazwała się Komisją Spraw Anarchistycznych, która próbowała zrzeszać ludzi chcących w przyszłości to realizować. Po jakimś czasie grupy w innych miastach dezaktywowały się, najbardziej skonsolidowana była grupa w Caracas, która wydawała gazetę. Po jakimś czasie postanowiliśmy rozwiązać tę sytuację. Stwierdziliśmy, że próba budowy krajowej federacji jest zbyt ciężka do podtrzymania, postanowiliśmy zaprzestać używania nazwy „Komisja” i kontynuowaliśmy jako grupa redakcyjna El Libertario ponieważ to była główna inicjatywa nad którą byliśmy skoncentrowani.
Dziś ruch anarchistyczny w Wenezueli jest mały. Jest wielu przeróżnych ludzi i powstają nowe kolektywne inicjatywy w różnych częściach kraju, głównie na wschodzie, ale one dopiero raczkują, w większości koncentrują się na kwestiach takich jak wyzwolenie zwierząt czy inne inspirowane insurekcjonizmem czy anarchio-punkiem, nie mają żadnego związku z realnymi konfliktami społecznymi. Obecnie jest to ruch, który dojrzewa i buduje go wiele różnych osób działających w kraju. Oczywiście nie jesteśmy sami i nie jesteśmy rzecznikami anarchizmu w Wenezueli. Mamy własne opinie, jesteśmy bardzo dobrze zunifikowani i wykonujemy swoją robotę w gazecie, głównie jesteśmy skupieni na sytuacji ruchów społecznych i dążeniu do zwiększenia ich niezależnośc. Tak mniej więcej wygląda sytuacja anarchizmu w Wenezueli.
W tym roku mają miejsce wybory prezydenckie i niektóre organizacje anarchistyczne jedyne co robią to nawołują do głosowania na Chaveza. Jest to dość dziwna i rzadka sytuacja. Przyglądamy się tym grupom gdyż mamy co do nich duże podejrzenia, robiąc tę propagandę budują obraz, że anarchizm to wzywanie do głosowania na Chaveza.
2. Następne pytanie jest bardziej złożone. Dziś niemożliwym jest nawiązywanie do Wenezueli nie wspominając o tak zwanym procesie rewolucyjnym. Jakie jest stanowisko El Libertario czy też wenezuelskich anarchistów w kwestii polityki Chaveza?
R.U.: Możemy streścić krytykę tak zwanego procesu boliwariańskiego. Po pierwsze dla anarchistów boliwaryzm nie jest zerwaniem z przeszłością tylko kontynuacją historycznych trendów politycznych jakie pojawiały się w Wenezueli, tzn. nie ma przerwy tylko wszystko jest kontynuowane. Pierwszą kwestią jest projekt Chaveza, który oparł gospodarkę Wenezueli na ropie naftowej, model rozwoju nadal opiera się na eksporcie głównego wydobywanego surowca mineralnego. Był to model, który funkcjonował w Wenezueli w ciągu XX wieku. Chavez pogłębia go zgodnie z duchem globalizacji. Uważamy, że świat uległ przekształceniu. To nie jest ta sama sytuacja, której Ameryka Południowa doświadczała w latach 90-tych podczas boomu neoliberalizmu. Obecnie różne państwa Ameryki Łacińskiej wydobywają ropę, gaz i inne surowce, udało im się przejść do ofensywy i wykorzystywać regulacyjne możliwości zarządzania w celu przyciągnięcia zagranicznych inwestorów. To państwa wychodzą z inicjatywą i tworzą warunki dla globalnego kapitału żeby wszedł na nasze terytorium. To jest pierwszy punkt krytyki, która nie tylko obejmuje kwestii tego, że biznes surowców energetycznych ma się lepiej niż kiedykolwiek, nie uważamy, że przemysł powinien należeć do państwa, że powinien być narodowy tak jak żąda lewica. Nasz krytycyzm idzie dalej. Wierzymy, że nowoczesny kapitalizm nie mógłby funkcjonować bez gospodarki, która bazuje na ropie naftowej, potrzebne jest wyobrażenie innego modelu gospodarki, który zastąpi świat bazujący na paliwach kopalnych. Ale ta kwestia nie dotyczy tylko Wenezueli.
Drugim ważnym problemem są warunki życia w kraju. Pomimo tego, iż Chavez dzięki wysokim cenom ropy naftowej, ogromnym przychodom, największemu boomowi gospodarczemu od 30 lat, nie przeznacza pieniędzy na atakowanie systemowych przyczyn ubóstwa, a jedynie realizuje politykę społeczną, która istniała już wcześniej. Są to półśrodki nie mogące doprowadzić do żadnych zmian systemowych. Z drugiej strony Wenezuela to kraj gdzie rośnie przemoc społeczna. Gdyby propaganda rządowa była prawdą, a stwierdza ona, że w Wenezueli ubóstwo zmierza ku końcowi byłby to pierwszy przypadek w którym odnotowuje się wzrost przemocy społecznej przy redukcji ubóstwa. Coś w tym równaniu nie działa i w naszym odczuciu jest to spowodowane tym, że nadal duże grupy społeczne ulegają wykluczeniu, dystrybucja pkb jest nierównomierna, przemoc występuje we wszystkich wymiarach życia w Wenezueli. Przykładowo, w więzieniach z powodu przemocy umiera 400 osób rocznie z 50 000 więźniów. W Wenezueli odnotowuje się 16 000 zabójstw rocznie, zmniejsza się jakość życia. W tej chwili brakuje przestrzeni publicznej, została ona sprywatyzowana, miejscami spotkań są centra handlowe lub domy prywatne. Wszystkie działania kulturalne zanikły z powodu zubożenia.
Trzeci wymiar naszej krytyki ma związek z sytuacją ruchów społecznych. Od 1999 roku Chavez promuje partycypację w ruchach społecznych i tworzenie nowych. Utworzył mechanizm demokracji partycypacyjnej. Jednak ta partycypacja ma bardzo niewielki wpływ na decyzje, które mogłyby realnie wpłynąć na życie ludzi, ten system sprawia, że ludzie mogą zdecydować o tym żeby pieniądze publiczne zostały przeznaczone na remont szkoły w swojej okolicy, ale nie mogą zdecydować czy w danej okolicy należy wybudować nową szkołę czy nie, mogą zarządzać zasobami, mogą ostatecznie dać zatrudnienie komuś ze swojej społeczności. To co robią to uczestniczenie w realizacji polityki państwa. Mogliby równie dobrze być zatrudnieni przez państwo, ale za to co robią wynagrodzenia nie dostają, wykonują pracę państwa za darmo. Poza tym, partycypacja jest bardzo ograniczona, organizacje społeczne mobilizują się tylko na czas wyborów. Wybory odbywają się co rok, a najważniejszą rzeczą jest je wygrać. Proponuje się programy na przyszłość, które nigdy nie zostaną spełnione. Konflikty polityczne bazują na podziałach, które według nas są fałszywe, wszystkie ruchy aktywne w latach 90-tych takie jak feministki, ekolodzy i ruch, który doprowadził Chaveza do władzy zostały przez te podziały zneutralizowane.
To są trzy najważniejsze punkty krytyki rządów Chaveza, które są dla nas częścią tradycji populistycznych rządów Ameryki Łacińskiej, to droga do władzy charakterystyczna dla Ameryki Łacińskiej i to musi zostać zrozumiane. Analiza procesu boliwariańskiego jest niemożliwa bez znajomości historii Wenezueli. Byłoby to zbyt ubogie i ograniczone, analizować to co stało się po 1999 bez zrozumienia sytuacji jakie miały miejsce w poprzednich dekadach, które poprzedziły obecną sytuację, bez informacji, że Wenezuela znacjonalizowała przemysł naftowy w latach 70-tych, bez zrozumienia, że demokracja od 1958 roku dochody z przemysłu naftowego są przeznaczane na politykę społeczną, bez zrozumienia, że prezydentami Wenezueli zawsze buli militaryści i ludzie o silnym charakterze. Militaryzm, mesjanizm i kult przywódcy mają swoje tradycje.
3. Jaką obecnie rolę odgrywają anarchiści? Co obecnie proponują dla Wenezueli?
R.U. Uważamy, że obecnie odgrywanie jakiejś roli nie jest możliwe, chyba, że chcesz stworzyć sekciarską organizację stojącą na straży anarchizmu. Tu nie chodzi o promowanie etykietek tylko o promowanie wartości, które muszą być żywotne w społeczeństwie. Zwłaszcza gdy nie ma miejsca na autonomiczne i radykalne ruchy społeczne. Wierzymy, że w każdym ruchu leży potencjał do zmiany społeczeństwa, a nie wyłącznie rządu. Dlatego w związku z tym, że nie istnieje dla nas żadna przestrzeń, albo ta przestrzeń jest niewielka ponieważ niektóre organizacje mają jakąś autonomię to staramy się iść do ludzi, którzy nie uważają się za anarchistów, ale wyznają podobne wartości. Naszą strategią jest wzmocnienie ruchów walczących z władzą tak aby walczyły nie tylko z obecną władzą, ale każdą władzą. Nie patrzymy na to czy ktoś wierzy w Chaveza czy nie. Jeżeli stawia opór w swoim miejscu pracy, wspieramy go i staramy się nakierować w stronę walki o autonomię, staramy się go przybliżyć w stronę wartości wolnościowych. W procesie takiej walki możemy promować działania anarchistyczne. Naszym głównym celem jest stworzenie przestrzeni na oddolne organizowanie się i wyeliminowanie hierarchii i autorytetu tak dalece jak jest to możliwe.
4. Nawiązując do kwestii autonomii, który z ruchów zmierza według ciebie w tym kierunku?
R.U.: W kwestii pracy, istnieje platforma, która potencjalnie może pójść w stronę walki o autonomię związków zawodowych, jest nią FADESS, wszystko dlatego, że rząd Chaveza walczy z autonomią związków zawodowych. Jest to sieć wielu związków w obrębie której zachodzą różne sprzeczności ponieważ są tam działacze, którzy promują wertykalizm, próbują powiązać to z partiami opozycyjnymi. Obecnie są tam też ludzie chcący autonomii, będziemy nadal ich wspierać i uczestniczyć w ich spotkaniach. Trudno jest mówić w Wenezueli o autonomicznych ruchach. Istnieją oczywiście takie, ale nie są one autonomiczne w stu procentach.
Drugim ruchem, który jest bliski niezależności to lokalny ruch toczący walkę od ostatnich dziesięciu lat. Koncentruje się wokół walki z górnictwem węglowym w stanie Zula. Trzy lokalne mniejszości etniczne zmagają się z zanieczyszczeniami powietrza, gleby i wody w związku z rządowym planem wydobywania większej ilości węgla. Na niektórych poziomach autonomia ruchu społecznego jest na tyle duża, że zawsze znajdzie dla niego miejsce w naszej gazecie.
Inną stroną walki z władzą są komitety obrony przed nadużyciami policji, najbardziej aktywne w stanie Lara. Takich komitetów jest dużo, ale ten w Larze idzie po najbardziej radykalnej linii, jest to Komitet Ofiar Przeciwko Bezkarności, którego korzenie sięgają 2004 roku i kwestii zabójstw dokonanych przez policję, przestępczości wśród policji i korupcji w sądach. Myślę, że jest to najciekawsza inicjatywa w ostatnich latach.
Ruch gejów, lesbijek i transseksualistów znajdował się w ciekawym położeniu kilka lat temu. Zorganizowali zupełnie niezależną demonstrację, paradę. Jednak w ostatnich latach marsz stracił na samodzielności i jest organizowany przez władze miasta Caracas. Ważne przestrzenie niezależności zostały tam utracone i ruch ten nie jest taki interesujący jak zwykł być.
5. W książce „Wenezuela: Revolution as Spectacle” wspomniałeś o stanowisku Chomsky’ego w kwestii Wenezueli. Mógłbyś opowiedzieć o relacji między Chomskym, a chavezowską Wenezuelą?
R.U.: Noam Chomsky jest amerykańskim intelektualistą, który napisał wiele ciekawych rzeczy na temat anarchizmu, które są znane, przykładem może być analiza amerykańskiej polityki zagranicznej. Jednak w ostatnich latach Chomsky wykazał podziw dla rządu Chaveza. Spędził w Wenezueli jedynie 48 godzin i jedynie spotkał się z członkami rządu i Chavezem we własnej osobie. Jego zdaniem każda grupa czy ideologia kwestionująca hegemonię USA jest dobra. Analiza Chomsky’ego na temat Wenezueli jest oparta na raportach i propagandzie rządu mówiącego o swoich „osiągnięciach” i co oczywiście zawiera wiele błędów, luk i sprzeczności. Przykładowo: Chomsky pisze, że po raz pierwszy w Wenezueli służba zdrowia jest bezpłatna co historycznie nie jest prawdą. Bardzo łatwo jest sprawdzić, że to fałsz. Nie mówię, że kiedyś służba zdrowia była lepsza lub gorsza, jedynym co chcę powiedzieć jest to, że służba zdrowia w Wenezueli zawsze była bezpłatna z powodu zysków z ropy, a co najmniej od 1958 jej finansowanie leży w obowiązku państwa. Chomsky mówi także, co również jest fałszem, że Chevez znacjonalizował wenezuelską ropę. Ropa naftowa została znacjonalizowana w 1975, a Chavez w rzeczywistości podejmuje kroki wstecz w tej kwestii. Chomsky jest bardzo źle poinformowany jeśli chodzi o Wenezuelę. Jest to typowa, akademicka, amerykańska wizja tego kraju. Faktycznie, książka, którą napisałem miała na celu zanegowanie apelu Chomsky’ego skierowanego do lewicy o naśladowanie procesu boliwariańskiego. Niestety nie po raz pierwszy Chomsky głosi tego rodzaju tezy na temat krajów będących w konflikcie z USA. Podobny pogląd miał w przypadku Kuby i krajów Bliskiego Wschodu.
6. Jakieś komentarze lub wiadomości, które chciałbyś przekazać ludziom w Niemczech?
R.U.: Za każdym razem kiedy mam możliwość rozmowy z zagranicznymi kolegami lub odwiedzam inne kraje i dzielę się naszymi poglądami na temat Wenezueli, na końcu mówię „nie wierzcie w to co mówię”. Nie mówię, że to co my mówimy naprawdę dzieje się w Wenezueli, ale zapraszamy wszystkich, nie tylko anarchistów, którzy są zainteresowani sytuacją aby zobaczyli i osądzili sami. Jedźcie do Wenezueli, jeśli możecie porozmawiajcie z ludźmi na ulicy i spróbujcie zanalizować jak najwięcej informacji żeby wyciągnąć własne wnioski. Być może jesteśmy w stanie dać ludziom trochę informacji. Mamy stronę internetową WWW.nodo50.org/ellibertario z sekcjami w kilku językach. Być może istnieją pewne teksty, które byłyby interesujące dla ludzi i mogłyby dać odmienny pogląd na to co dzieje się w Wenezueli. Zapraszamy również ludzi do obserwowania obecnej sytuacji w Ameryce Łacińskiej i spojrzeli na konflikty społeczne zachodzące wokół ropy i surowców energetycznych w krajach rządzonych przez lewicę. Zapraszamy do nawiązania kontaktu z organizacjami anarchistycznymi w celu zwiększenia wymiany informacji, relacji itd. Istnieje wiele grup w Ameryce Łacińskiej, z którymi można się porozumieć i dowiedzieć się co się dzieje.