Dodaj nową odpowiedź
Wywiad z pracownikiem tymczasowym poszkodowanym przez Groen Flex
Yak, Sob, 2009-05-30 16:06 Świat | Prawa pracownika | PublicystykaO sprawie Michała, 31-letniego pracownika tymczasowego, który został oszukany w zeszłym roku przez agencję pracy tymczasowej Groen Flex, pisaliśmy już wcześniej. Agencja pracy skierowała go do innej pracy, niż wynikało to z umowy, w wyniku czego doznał uszczerbku na zdrowiu. W wyniku wypadku, musiał zostać hospitalizowany. Ponieważ firma nie opłaciła jego składki ubezpieczeniowej (choć potrąciła mu za to z pensji), szpital wysłał rachunek za 24-godzinny pobyt w szpitalu Michałowi. Rachunek wynosił grubo ponad 2 tys. Euro!
Sprawa była tak skandaliczna, że w sprawie Michała nawiązała się międzynarodowa kampania koordynowana przez Związek Syndykalistów Polski, w której udział wzięła Anarchistyczna Grupa w Amsterdamie (AGA), lokalne grupy Inicjatywy Pracowniczej, aktywiści z Radia Awakening w Amsterdamie, oraz wiele osób z innych związków zawodowych, dziennikarzy i osób niezrzeszonych.
Dzięki współpracy udało się ustalić wiele szczegółów dotyczących wypadku, zaalarmować holenderską inspekcję pracy, oraz zorganizować akcje solidarnościowe. Dnia 13 marca w Ovezande, w hotelu robotniczym w którym mieszkają pracownicy tymczasowi zatrudniani przez Groen Flex/Eurocontract pojawiła się grupa Anarchistycznej Grupy z Amsterdamu z ulotkami o sprawie i informacjami, jak bronić swoich praw przeciwko nieuczciwym pracodawcom. Tego samego dnia w Opolu doszło do okupacji biura Groen Flex, w trakcie którego doszło do burzliwej wymiany zdań pomiędzy prezesem Groen Flex, a poszkodowanym pracownikiem przed kamerami lokalnej telewizji.
Presja wywołana przez międzynarodową kampanię, oraz toczące się postępowanie Inspekcji Pracy w Holandii uruchomione przez grupę AGA, spowodowały, że firma ugięła się i została zmuszona zapłacić rachunek za pobyt w szpitalu. W zeszłym tygodniu, ZSP otrzymało potwierdzenie od szpitala, że rachunek został faktycznie zapłacony.
Choć Groen Flex spełniło tylko swój obowiązek wobec Michała, wiele osób, które zostały poszkodowane w ten sam sposób przez agencję, nie otrzymało pokrycia kosztów leczenia. Widać więc, że międzynarodowe kampanie solidarnościowe są koniecznością w takich przypadkach.
Poniżej, publikujemy wywiad, którego udzielił Michał dziennikarce holenderskiej regionalnej gazecie Provinciale Zeeuwse Courant.
- Kiedy zacząłeś pracować dla Groen Flex? Jak nawiązałeś kontakt z firmą?
Dziękuję za zainteresowanie moja sprawą i tym co się wydarzyło podczas mojego pobytu w Holandii, gdzie pracowałem jako pracownik tymczasowy.
Agencja pracy tymczasowej Groen Flex jest przedstawicielem holenderskiej firmy Eurocontract na Polskę. Tak wiec moja praca, czy też kontakt z tą firma był krótki. W Opolu podpisałem w dniu 12 grudnia umowę przedwstępną, a już w niedzielę, tzn. 14 grudnia wyjeżdżałem do Hoandii. Kontakt z firmą Groen Flex nawiązałem poprzez internet, jako że w Polsce w okresie jesienno zimowym w moim zawodzie jest sezon martwy [z zawodu jestem ogrodnikiem], tak więc pracy zagranicą szukałem w ogrodnictwie/rolnictwie.
- Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w Holandii?
Już wcześniej pracowałem w swoim zawodzie w pani kraju [Holandii]. Po drugie, o czym wspominałem wyżej, w Polsce w tym okresie w moim zawodzie jest martwy sezon. Na wyjazd w tak szybkim czasie zdecydowałem się przez kłopoty w rodzinie. Najbliższa osoba jaka jest moja mama zachorowała na raka piersi. Nie ukrywam, że na leczenie potrzebne są duże pieniądze, a tylko poprzez wyjazd zagranicę były szanse na lepszy zarobek i pomoc dla mamy.
- Słyszałam, że już w Polsce podpisałeś umowę, czy była to tylko umowa wstępna? Co ci powiedziano w Polsce?
Otóż w Polsce umowę z firma Groen Flex zawarłem jako umowę przedwstępną. Dopiero w Holandii w siedzibie firmy Eurocontract zawarłem umowę o prace sezonową.
- Czy umowa, którą podpisałeś w Holandii była sporządzona w języku polskim, angielskim czy holenderskim?
Umowa którą podpisywałem w Holandii była sporządzona w dwóch językach: po polsku i po holendersku (dla firmy). Tłumaczem podczas zawierania kontraktu była jedna z koordynatorek, pracująca już bezpośrednio w Eurocontract.
- Jakie informacje przekazała ci firma Groen Flex na temat ubezpieczenia zdrowotnego? Czy otrzymałeś jakiś dowód, że jesteś ubezpieczony?
Zarówno w Polsce, jak i przy podpisywaniu umowy z holenderska firma zwracałem uwagę na ubezpieczenie. Zarówno według przedwstępnej umowy w Polsce, jak i później w Holandii, według obu umów byłem ubezpieczony, jak również część pieniędzy z moich zarobków była przeznaczana na ubezpieczenie. Co było fikcją, o czym przekonałem się już po powrocie do Polski. Ale o tym później.
- Jakie masz doświadczenie zawodowe?
Co do mojego doświadczenia, tak jak pisałem wcześniej, już pracowałem w Holandii i to w swoim zawodzie, czyli w ogrodnictwie. Jestem po takiej szkole i w Polsce prace wykonywałem raczej w swoim zawodzie. W sezonie zimowym to przeważnie w zakładzie stolarskim.
- Dla jakiej firmy pracowałeś podczas ostatniego, feralnego, pobytu w Holandii? Jakiego rodzaju prace wykonywałeś?
Pracować zacząłem już od 15 grudnia, czyli w dniu następnym po moim przyjeździe do Holandii. W tym samym dniu, zaraz po podpisaniu w siedzibie firmy umowy, zostałem zabrany przez koordynatorkę do pracy na ....stocznię!
Na moje pytania do tej dziewczyny, czy to jakaś pomyłka, gdyż miałem pracować w swoim zawodzie, koordynatorka stwierdziła, że ona o niczym nie wie i że miała mnie zawieźć do tej pracy przy okrętach. Jeszcze raz spytał, czy na pewno to nie jest pomyłka, bo przecież nie znam języka angielskiego, ani też - co najważniejsze - nigdy na stoczni nie pracowałem. Koordynatorka stwierdziła, że zapyta o to w firmie i odjechała.
Na stoczni trafiłem do firmy ZMC (Zeeland Maritime Cleaning), która wykonuje prace porządkowe na okrętach. Trafiłem na jakiś okręt wojenny (cóż, kolejny paradoks ze względu na moje antywojenne poglądy). Nadmienić muszę, że nie miałem żadnego szkolenia B.H.P Już pierwszego dnia były małe zgrzyty z powodu mojej nieznajomości języka.
- Kiedy wydarzył się wypadek? Ile dni przepracowałeś wcześniej dla Groen Flex? - Co dokładnie wydarzyło się podczas wypadku?
W pierwszym tygodniu przepracowałem trzy dni, w kolejnym również. W feralny dzień, kiedy miałem wypadek tzn. dnia 29 grudnia, prace zaczęliśmy od przygotowania sprzętu, miałem umieścić rurę od odkurzacza przemysłowego w luku burty (nie znam się na fachowych określeniach). W poprzednich dniach czyściliśmy w tych lukach ściany, usuwając rdzę, jak również osady na ścianach. Kiedy wchodziłem do luku nie miałem maski ochronnej na twarzy. Zresztą, podczas wcześniejszych prac przy czyszczeniu też nikt z nas ich nie miał. Mieliśmy tylko ubiór ochronny, który jako jednorazówka szybko się niszczył.
Wracając do wypadku, być może zostały w lukach opary chemiczne z prac oczyszczających, w każdym bądź razie poczułem się niedobrze, dostałem zawrotów głowy, jak również silnego bólu w piersiach. Kolega wyprowadził mnie z okrętu na świeże powietrze, ale nic nie pomogło. Dlatego zostałem doprowadzony do budynku przy porcie (do biura stoczni). Tam czekałem na przyjazd karetki. W międzyczasie nasz brygadzista zadzwonił do firmy Eurocontract powiadomić ją o wypadku.
Trafiłem do szpitala we Vlissingen, gdzie zostały zrobione badania na serce itp.
Cały czas, jako tłumacz był ze mną Polak pracujący na stoczni, ale nie związany z firmą Eurocontract. Cały czas służył swoją pomocą i tylko dzięki niemu mogłem porozumieć się z lekarzami szpitala.
Z tego, co mi tłumaczył, wyszło na to że zostaję w szpitalu na jeden dzień i że będę na kardiologii. Cóż, nie miałem do tej pory problemów z sercem, wiec nie ukrywam że mnie o przeraziło.
- Czy Groen Flex pomógł Ci w czasie Twojego pobytu w szpitalu? Czy wypowiadali się na temat pokrycia kosztów leczenia i o ubezpieczeniu?
W szpitalu spędziłem jeden dzień. Niestety, nikt z firmy nie zadzwonił do mnie, po prostu nikt nie był zainteresowany moim wypadkiem, a na przyjazd z firmy by mnie zabrać ze szpitala czekałem na drugi dzień ponad 5 godzin. I tylko pomoc opiekującej się pielęgniarki sprawiła, że ktoś po mnie przyjechał. Po prostu zadzwoniła do Eurocontractu, że ja jeszcze jestem w szpitalu i nie mam jak trafić do Ovezande (miejscowości, w której mieszkałem). Od dnia wypadku, aż do mojego powrotu do Polski przedstawiciele Eurocontractu zapewniali, że jestem ubezpieczony i że nie muszę się martwić o koszty, bo przecież "umowa to umowa".
- W jakich okolicznościach postanowiłeś wrócić do kraju?
Niestety, przez ten okres, czyli od 30 grudnia 2008 r. do 8 stycznia 2009 r. nie przepracowałem ani jednego dnia, z powodu rzekomego "braku pracy dla mnie”. Co było wierutnym kłamstwem ponieważ do pracy przyjeżdżały nowe osoby z Polski pracując w...ogrodnictwie! Właśnie dlatego musiałem wrócić do kraju, ponieważ firma zrezygnowała z mojej pracy. Pieniędzy starczyło mi tylko na powrót do Polski. Ponieważ w firmie przepracowałem 6 dni, a jeszcze od tego miałem odliczony koszt za mieszkanie plus robocze buty.
- Kiedy otrzymałeś rachunek ze szpitala? Jaką dokładnie kwotę miałeś zapłacić?
Rachunek za szpitala na kwotę 2300 Euro przyszedł do mnie w lutym, wcześniej zaś dostałem z firmy ubezpieczeniowej pismo, iż oni nie ponoszą kosztów tego leczenia.
- Czy kontaktowałeś się z GF w sprawie rachunku? Ile razy? O co ich spytałeś i co ci powiedzieli?
Do Groen Flexu kilkakrotnie dzwoniłem już w tym samym dniu. Niestety, dopiero kiedy zadzwoniłem nie ze swojego telefonu mogłem dodzwonić się do firmy. Na moje pytania o rachunek i o to, że przecież byłem ubezpieczony, ktoś (być może prezes Groen Flex) poradził mi, abym od tej decyzji się odwołał, a jak nie, to poszedł z tym do sądu pracy.
I tyle trwała moja rozmowa na ten temat. Zostałem z rachunkiem za szpital sam, choć, jak się okazało później, znaleźli się ludzie, którzy postanowili mi pomóc.
- Pomoc otrzymałeś od ZSP? Jaka to była pomoc?
To właśnie dzięki ludziom z ZSP i ich pomocy poczułem wreszcie jakąś nadzieję. Dzięki kontaktom z amsterdamska grupą anarchistyczna sprawy zaczęły się toczyć na moja korzyść.
W dniu 13 marca, działacze z ZSP z kilku miast w Polsce postanowili przeprowadzić okupację budynku firmy Groen Flex w Opolu, ponieważ dotychczasowe moje prośby, oraz pisma od związkowców z ZSP nie dawały rezultatu, zdecydowano się na taką akcję. Do członków ZSP dołączyli związkowcy z OZZ IP oraz działacze F.A. - łącznie około 30 osób. Akcja w tym samym dniu była robiona również w Holandii, przez działaczy amsterdamskiej grupy anarchistycznej.
- Czy akcja przyniosła skutek? Czy teraz rachunek został już zapłacony? Przez kogo?
Po medialnej akcji jaka niewątpliwie rozpętała się w Opolu i w Holandii, prezes Groen Flexu po tygodniu skontaktował się ze mną, abym rachunek przesłał do siedziby firmy, gdyż zostanie on spłacony. W czasie rozmowy potwierdził mimochodem, że żadna z zatrudnionych przez firmę osób z Polski nie jest ubezpieczona. A to była również jedna z przyczyn okupacji firmy w Opolu.
Wracając do tematu, to na dzień dzisiejszy [18 maja] do końca nie mam pewności co do spłaty rachunku [od redakcji: dziś już wiadomo, że rachunek za szpital został opłacony przez firmę – potwierdzili to podczas rozmowy telefonicznej pracownicy szpitala. Michał otrzymał również pisemne potwierdzenie zapłaty].
Jednak uważam, że sprawa nie będzie nigdy skończona dopóki takie firmy jak Groen Flex będą traktować ludzi, jak towar wymienny. To, co wyprawiają takie agencje pracy tymczasowej, to współczesny handel żywym towarem. Tak wiec akcja firmowana przez ZSP póki co nadal trwa, przy dużej pomocy przyjaciół z A.G.A oraz OZZ IP.
Na dzień dzisiejszy niestety nie stać mnie na przerwę w pracy, kłopoty w rodzinnym domu się nie skończyły, doszły też moje osobiste problemy, w dużej mierze powiązane z kłopotami z firmą Groen Flex/Eurocontract. Mówiąc szczerze, po prostu spłacam długi zaciągnięte na ten feralny wyjazd.
- Co chciałbyś powiedzieć na zakończenie?
Tak. Na zakończenie dziękuję wszystkim osobom zaangażowanym w moją sprawe, szczególne podziękowania należą się tu w Polsce ludziom z ZSP, OZZ IP oraz FA, a w Holandii przyjaciołom z AGA. Tak jak wyzysk, nędza i brak poszanowania praw pracowniczych nie znają granic, tak przyjaźń i solidarność we wspólnej walce z takimi patologiami również jest ponad granicami. O czym mogłem się przekonać.