Dodaj nową odpowiedź
Pogrom Wielkanocny
wiatrak, Nie, 2012-11-18 20:44 Historia | Rasizm/NacjonalizmKrótka historia zajścia antyżydowskiego zorganizowanego przez przedwojennych ONR-owców w samym środku okupowanej przez Wermacht Warszawy. Ci sami ludzi (ci którzy przeżyli) według Tomasza Strzembosza tworzyli warszawskie struktury Narodowych Sił Zbrojnych.
Na początku okupacji Warszawy w 1939 roku na ulicach miasta dokonywały się akty terroru niemieckiego przeciwko ludności żydowskiej. Niemcy dokonywali bezprawnych konfiskat mienia, przypadki bicia Żydów spotykały się z entuzjazmem motłochu. Po pewnym czasie akty agresji niemieckiej i towarzyszącej jej agresji polskiej ludności cywilnej na przełomie 1939/40 roku nabrały charakteru fali pogromowej, jak określa Izrael Gutman w pracy "Żydzi warszawscy 1939 - 1943".
2 stycznia 1940 r. Ch. Kapłan pisał: "W ostatnich dniach nie ustają napaści na Żydów, w dziennym świetle, w publicznych miejscach. Okupant przymyka oczy".
E. Ringelblum w pracy "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia" pisze wręcz o polsko-niemieckiej współpracy. Niemiecki rabunek był zwykle dokonywany przy entuzjazmie polskiego tłumu, zaś po kradzieży do sklepów wdzierali się Polacy - "gawiedź uliczna, która sklep taki oczyszczała do cna".
W czasie zimy 1939/40 napady Polaków i Niemców na Żydów stały się powszechne. Ringelblum, sam będąc świadkiem i ofiarą ataków tak opisywał ulice warszawskie codziennie będące widownią aktów terroru: "Dla Niemców Żydzi w kapotach, z brodami, byli niezwykłą atrakcją. Byli specjaliści, którzy zatrzymywali ortodoksyjnych Żydów i obcinali im brody nożyczkami, częściej obrzynali brody nożami wraz z kawałkami mięsa. Za przykładem Niemców poszła miejscowa łobuzeria, która śmiechem i wyciem dodawała ducha niemieckim pobratymcom po nożu do "kulturalnego" dzieła cywilizowania Żydów. Role były czasem podzielone. Polak wyszukiwał brodacza, Niemiec zatrzymywał go, Polak go przytrzymywał, podczas gdy Niemiec mu obcinał lub obrzynał brodę. Za przykładem Niemców antysemici polscy zatrzymywali przechodniów żydowskich i bili ich niemiłosiernie. W obawie przed "porządnymi" Niemcami, którzy stawali czasem w obronie Żydów, chuliganeria musiała w dzień ograniczyć swoje wyczyny. Wieczór za to był ich niepodzielną domeną. Wtedy hulali bezkarnie. Były ulice, na których nie wolno się było Żydowi pokazać, o ile nie chciał powrócić do domu pobity do krwi, obrabowany z pieniędzy, a nawet z odzieży".
Ringelblum datuje nasilenie się ataków już na luty, jednak prawdziwy, wielodniowy pogrom wybuchł w marcu 1940 roku. Zgodnie z wielowiekową tradycją chrześcijańską, w dniu obchodzonej w milczeniu i smutku śmierci Chrystusa, w Wielki Piątek 22 marca. Tłum dokonywał napadów na sklepy żydowskie w wielu dzielnicach warszawskich. Pogrom prowadzony był pod kierunkiem Niemców; Ringelblum opisując pogrom na ulicy Grzybowskiej wymienia wśród polskiego tłumu niemieckich żołnierzy, lotników strzelających na wiwat przy wtórze polskich okrzyków: "Niech żyje wolna Polska bez Żydów".
Pogrom przypominał "Kristallnacht" - tłum wybijał szyby w żydowskich sklepach, oznaczonych wcześniej gwiazdami Dawida, sklepy rabowano, spotkanych po drodze Żydów bito do nieprzytomności. Pogrom trwał kilka dni, w czasie których Niemcy nie interweniowali. Dokonał się w zupełnej ciszy, Polska Podziemna milczała.
W "Kronice getta warszawskiego" Ringelblum daje taki obraz pogromu: "Począwszy od piątku (22) marca do dzisiaj, czwartku 28 marca, miały miejsce ekscesy przeciwko Żydom na wszystkich prawie ulicach żydowskich, w szczególności zaś na ulicach graniczących z żydowskim gettem, na Lesznie, Rymarskiej, Żabiej, placu Bankowym, Granicznej, placu Żelaznej Bramy (onegdaj odbył się tam wiec, na którym wznoszono antyżydowskie okrzyki) Grzybowskiej, Rynkowej, Żelaznej, Chłodnej, Mazowieckiej i innych. Wszędzie ograbiono żydowskie sklepy (mówią, że na Niecałej także polskie, nie słyszałem o takich wypadkach w innych stronach). Rabowano kramy, wyłamywano największe żelazne sztaby. W pierwszych dniach zadowalali się tłuczeniem szyb, potem zaczęli rabować. Dziś grabili na Karmelickiej, Franciszkańskiej. Doszło tam do formalnej bitwy między Żydami i chuliganami. Podobno został tam zabity chrześcijanin".
Ludwik Landau w "Kronice lat wojny i okupacji" będącej zapisem codziennych wydarzeń w Generalnym Gubernatorstwie relacjonuje pogrom marcowy szczegółowo.
"Dnia 24 marca 1940 r. - Święta zaznaczyły się zwiększoną liczbą wypadków napadów wyrostków w dzielnicy żydowskiej - napadów połączonych z biciem noszących opaski przechodniów, ale mających jako cel istotny po prostu rabunek.
Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się, wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie "Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów, wzywających do bojkotowania Żydów.
Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie na plan pierwszy, to sprawa zajść antyżydowskich. Rozwinęły się one w wielkich rozmiarach, tak że ludność żydowska żyje znów w strachu i w głównych dzielnicach żydowskich boi się pokazywać na ulicy. Rabowane są zwłaszcza sklepy - wybijane szyby, niszczone urządzenia, a przede wszystkim grabione towary; ale obok nich ofiarą napadów padają i mieszkania, tym częściej zaś przechodnie, którzy, rozpoznawani po opaskach, są bici i obrabowywani. Wszystkiego tego dokonywają bandy włóczące się po całym mieście, zarówno w dzielnicach żydowskich, jak i w śródmieściu: na Franciszkańskiej, na Lesznie, na Marszałkowskiej, na Powiślu, na Pradze. Bandy dochodzą do siły500 ludzi, przeważnie młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć fotograficznych i filmowych; zdarza się, że z początku przyjeżdża auto niemieckie, wychodzą z niego operatorzy filmowi i potem dopiero zjawia się tłum rabusiów. Do udziału w akcji wzięto też polskich policjantów: podobno w jakimś punkcie policjant kazał otworzyć zamknięty sklep, po czym zwrócił się do czekającego tłumu, aby brać co się chce; w każdym razie nie zdarzyło się, aby gdziekolwiek policja interweniowała. Tak samo zresztą policja niemiecka przygląda się spokojnie akcji: tłum z jakichś 500 osób, kierując się na Pragę, przeszedł spokojnie koło pałacu Blanka, siedziby niemieckiego prezydenta Warszawy [...]. Wypadki te zresztą odbywają się nie tylko w Warszawie, ale i różnych miastach prowincjonalnych.
Dnia 29 marca 1940 r. - Jeden ciąg wypadków - to zajścia antyżydowskie. Trwają one dalej i przybierają coraz groźniejsze rozmiary. Sklepy w dzielnicach żydowskich są porozbijane na miazgę - tak że trudno się zorientować, że w ogóle w tym miejscu był sklep. Jest wielu poranionych, są podobno i zabici - w każdym razie jest zabity jakiś chłopiec-chrześcijanin z grupy napastników, ugodzony kamieniem gdzieś na Franciszkańskiej czy Bonifraterskiej. Gmina Żydowska była przez kilka godzin oblegana przez ogromny tłum, tak że pracownicy gminy mogli wyjść z jej biur dopiero pod opieką żandarmów niemieckich. Tak więc działanie Niemców jako obrońców Żydów przed polską ludnością chrześcijańską już się zaczęło. Także w innych miejscach były podobno wypadki wystąpień niemieckich przeciw bandom przez nich samych zorganizowanym - wystąpień połączonych z niemiłosiernym biciem. I te wystąpienia były fotografowane - jako akcja Niemców w obronie ładu (policjanci polscy w paru, rzadkich zresztą wypadkach, gdy chcieli interweniować, byli pobici przez niemieckich policjantów, przeważnie co prawda policja okazywała dla "pogromców Żydów" całą swą sympatię )".
Naoczny świadek pogromu wielkanocnego złożył po latach w Palestynie zeznanie: "Pogrom dokonany na Żydach w Warszawie w dniach świąt Pesach, trwał około 8 dni. Pogromu dokonał tłum chuliganów, którego liczebność dochodziła do tysiąca. Na ulicach pojawili się nagle. Nikt ich razem nie widział ani przedtem, ani potem. Byli to prawdopodobnie lekkomyślni i nieodpowiedzialni młodzi ludzie, którzy zeszli się specjalnie w tym celu ze wszystkich ulic miasta... W większości wypadków działali sami, ale zdarzało się również, że niemieccy żołnierze przyłączali się do tych ekscesów".
Pod datą 27 marca 1940 r. Ringelblum notuje: "Mówią, że wystąpiono przeciwko smutnym wydarzeniom. W Krakowie wypadki te trwały cały dzień. Interweniowano u dowódcy SS Krugera, i dzięki temu ukrócono ekscesy. Aresztowano niejakiego Puławskiego, który miał pono coś wspólnego z tymi zajściami".
W listopadzie 1940 roku Niemcy na trwałe powstrzymali możliwość ponawiania się awantur ulicznych, warszawskie getto zostało zamknięte.
Kilka słów wyjaśnienia co politycznego kontekstu pogromu wielkanocnego, bo istniał taki. Na przełomie września i października sam Hitler wspominał o możliwości stworzenia niewielkiego, 8-10 milionowego państewka polskiego, tworu podobnego do czeskiego protektoratu.
Niemieckie koła wojskowe w 1939 r. rozpoczęły rozmowy sondażowe w sprawie utworzenia rządu. Rozmowy powyższe przeciągnęły się do początku 1940 r. Sondaże przeprowadzono wśród znanych polityków ludowych - Witosa, Rataja i konserwatystów - prof. Estreichera. Rozmowy nic nie dały.
Na początku listopada 1939 r. Hitler zdecydował, że Rzesza zatrzyma utworzoną 26 X 1939 r. Generalną Gubernię, a nie jak poprzednio planowano tylko pozostawi GG w strefie wpływów niemieckich. Polskie warstwy kierownicze miały być likwidowane.
Mimo tego jeszcze na początku 1940 r. niektóre koła polskie żywiły złudzenia co możliwości porozumienia z Niemcami. O najpoważniejszej próbie oferty kolaboracji pisze Antoni Dudek w biografii Bolesława Piaseckiego.
W październiku 1939 r. w Warszawie powstała organizacja NOR - Narodowa Organizacja Radykalna. Organizację tworzyły różne środowiska. Przywódca NOR Andrzej Świetlicki i wielu innych jej członków związanych było przed wojną z ONR-Falangą. Udział przywódcy ONR Bolesława Piaseckiego w NOR jest prawdopodobny, choć nie został całkowicie potwierdzony.
W NOR znaleźli się także przedwojenni sympatycy narodowego socjalizmu, członkowie Polskiego Towarzystwa Kultury i Oświaty Robotniczej "Pochodnia" - Erazm Samborski i Podgórski oraz germanofile - Władysław Studnicki, Pułaski, Zygmunt Cybichowski i ksiądz Stanisław Trzeciak.
Program NOR znany jest w niewielkim stopniu - NOR uznawał straty ziem zajętych przez Niemców (Pomorze, Poznańskie i Śląsk) za możliwe do zaakceptowania, pod warunkiem uzyskania rekompensat na Wschodzie. Polska miała utworzyć armię, która u boku Niemiec walczyć miała z ZSRR. Funduszy potrzebnych na wystawienie armii i odbudowę przyszłego państwa polskiego dostarczyć miała konfiskata mienia żydowskiego.
NOR korzystał z opieki niemieckich kół wojskowych, ale po likwidacji wojskowej administracji na terenach okupowanych i przejęciu kontroli przez Gestapo NOR musiał się czuć mniej pewnie.
Być może pogrom wielkanocny miał być próbą zdobycia wiarygodności u Niemców. Próba ta całkowicie zawiodła, w kwietniu 1940 r. Hitler zabronił niemieckiemu dowództwu mieszania się w problemy polityczne na zajętych terenach. W marcu 1940 r, Hitler zalecał gubernatorowi Frankowi poddanie Wschodu kontroli i utrzymania całkowitego spokoju, w związku z sytuacją na Zachodzie. Te i wcześniejsze decyzje fuhrera co do przyszłości GG całkowicie uniemożliwiały dalsze istnienie NOR. Zajścia oczywiście musiały być uzgadniane z władzami niemieckimi, ale byli to najwyraźniej niscy rangą funkcjonariusze. O tym, że wyższe władze niemieckie zostały zaskoczone pogromem dowodzi sposób jego zakończenia. W ostatnim dniu pogromu 29 marca 1940 r. Niemcy rozpoczęli akcję AB, likwidacji polskiej elity. Przy tej okazji dokonali aresztowań wśród przywódców NOR, Andrzej Świetlicki, Tadeusz Lipkowski i Wojciech Kwasieborski zostali zamordowani w czerwcu 1940 r.
Najbardziej może absurdalnym epizodem związanym z historią NOR była...próba wywołania kolejnego pogromu w Warszawie 5 lipca 1940 r. NOR-owcy przeszli wtedy przez stolicę w pochodzie, wznosząc okrzyki: "Precz z żydokomuną i Stalinem", "Niech żyje Hitler". Żydów bito i rabowano sklepy.
Mord na przywódcach, masowe zbrodnie w Palmirach - nawet to nie powstrzymało NOR przed kolejnymi ekscesami.
Cóż jednak stałoby się, gdyby Niemcy przyjęli ofertę NOR? Czy udałoby się uaktywnić "oficjalnie", we współpracy z Niemcami zasobów polskiego antysemityzmu? Na szczęście Adolf Hitler zwolnił nas z konieczności zadawania sobie takich pytań.
Całą sprawę podsumował 21 czerwca 1940 r. "Biuletyn Informacyjny": "Już w parę miesięcy po okupacji przez Niemców Warszawy pojawiły się za strony niepoczytalnych jednostek społeczeństwa polskiego próby nawiązania kontaktu z okupantem (akcja samodzielna Studnickiego, tworzenie organizacji Radykalno - Narodowej - z Cybichowskim, ks. Trzeciakiem, Podgórskim, mjr. Pułaskim, Świetlickim etc., tym ostatnim poczynaniom patronowało jak wiadomo Gestapo). Byliśmy świadkami wystąpień pogromowych antyżydowskich, wydawania ulotek etc. Od prawie dwóch miesięcy - wszystko to ucichło i zamarło. Były jakieś aresztowania wśród kierowników partii Radykalno - Narodowej. Jak się zdaje - obie strony rozczarowały się do siebie".
Pewną wskazówką dla zrozumienia nastrojów okupacyjnej Polski są fakty podane przez Jana Tomasza Grossa w artykule "Ten jest z Ojczyzny mojej..". w "Aneksie" nr. 41/42 z roku 1986. Jan Karski wiosną 1940 r. przebywał we Francji i złożył tam generałowi Sikorskiemu raport o losie Żydów w kraju. Raport ten zawierał opinię, iż Niemcom udało się znaleźć wąską platformę porozumienia "z dużą częścią polskiego społeczeństwa" w kwestii postępowania wobec Żydów. Konkluzja ta była tak szokująca, że sporządzając raport oficjalny dla aliantów rząd sfałszował raport Karskiego. Uznano, że informacje o antysemickich nastrojach w Polsce zaszkodzą polskim interesom.
25 września 1941 r. dowódca Armii Krajowej, generał Stefan Rowecki - Grot meldował Londynowi: "Melduję, że wszystkie oświadczenia i posunięcia Rządu i członków Rady Narodowej dotyczące Żydów w Polsce, wywołują w Kraju jak najgorsze wrażenie i znakomicie ułatwiają propagandę Rządowi nieprzychylną lub wrogą. Tak było z "Dniem Żydowstwa" i przemówieniem Szwarcenberga, nominacją Liebermana i życzeniami na żydowski nowy rok. Proszę przyjąć jako fakt zupełnie realny, że przygniatająca większość kraju jest nastrojona antysemicko. Nawet socjaliści nie są tu wyjątkiem. Różnice dotyczą tylko taktyki postępowania. Zalecających naśladowanie metod niemieckich prawie nie ma. Nawet tajne organizacje pozostające pod wpływem przedwojennych aktywistów Klubów Demokratycznych lub Polskiej Partii Socjalistycznej, akceptują postulat emigracji jako rozwiązanie problemu żydowskiego. Jest to dla wszystkich równie oczywiste, jak, na przykład, konieczność usunięcia z kraju Niemców... Antysemityzm jest obecnie postawą szeroko rozpowszechnioną ".
Dnia 28 grudnia 1939 r. Ludwik Landau zapisał w swej "Kronice..." : "Zajścia jakieś były w Częstochowie: gazeta warszawska podaje wiadomość, że chłopcy polscy spalili synagogę i że za to ukarano zarówno Polaków, jak i Żydów zakazem wychodzenia po godzinie 19 względnie 18 i zakazem sprzedaży wódki; jaki był istotny przebieg zajść, trudno się z tego domyślić".
W czasie pierwszych dni inwazji niemieckiej na ZSRR doszło do przeszło 50 pogromów, w których padły ofiary śmiertelne. Pogromów głównie dokonywali Ukraińcy, ale wiele zbrodni obciąża Polaków - fala pogromów przeszła przez ziemie białostockie i łomżyńskie. Dane na temat ofiar śmiertelnych mogą być zawyżone, profesjonalne badania nad tymi wypadkami dopiero się rozpoczęły, niemniej wymienić należy pogromy w Jedwabnem (ok. 1600 zabitych), w Jasionówce (74 zabitych), w Szczuczynie (300 zabitych), w Wąsoszu Grajewskim (1000 zabitych), w Radziłowie (1500 zabitych), w Rajgrodzie (100 zabitych), w Kolnie (30 zabitych), w Goniądzu (217 zabitych).
Pogromy, w których nie było śmiertelnych ofiar, a tylko ranni liczy się na co najmniej 20, w Białymstoku, Stanisławowie i Stołopcach dokonali ich Polacy i Białorusini, w Grodnie Polacy z Litwinami, w Tykocinach sami Polacy.
Najtragiczniejszym z fali pogromów z 1941 r. był pogrom we Lwowie dokonany w dniach między 30 VI a 3 VII 1941 r. zabito wtedy 4 tys. Żydów; w pogromie obok Ukraińców i Niemców brali udział Polacy.
Ile było podobnych "zajść" w okupowanej Polsce można się tylko domyślać, polscy historycy bowiem na "antygoizm" (takiego epitetu użył znany historyk na określenie tekstu Michała Cichego o mordach, jakich dokonywali powstańcy warszawscy na Żydach) nie cierpią. Nie ma odważnych, którzy poważyliby się oświetlić strefę mroku. Kiedy wreszcie nasi historycy łaskawie wyjaśnią udział polskiej ludności przy akcji likwidowania gett przez Niemców?
Milczą wszyscy, prócz naszych wspaniałych moralistów - intelektualistów. Mamy przecież wspaniały wierszyk Miłosza o karuzeli, która kręciła się w dniach likwidacji getta warszawskiego. Ta sama karuzela wywołała prawdziwy wstrząs moralny w duszy zawodowego moralnego autorytetu - Andrzeja Szczypiorskiego...
Likwidacja getta zbiegła się z Wielkim Tygodniem, pogrom z 1940 r. też. Ale karuzela jako symbol polskiej winy jest alegorią o wiele strawniejszą, niż obraz tłumu mordującego wraz z niemieckimi żołnierzami Żydów. O pogromie wielkanocnym nikt nie napisał wiersza, i nie napisze nigdy.
Tekst za: http://soc.culture.polish.narkive.com/8TxvxLY1/pogrom-wielkanocny
https://cia.media.pl/chorwacja_41_45_katolickie_eldorado https://cia.media.pl/wegierscy_strzalokrzyzowcy https://cia.media.pl/nor