Dodaj nową odpowiedź

ŻADEN Z POWYŻSZYCH... czyli alternatywy wobec bojkotu wyborów

Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Wybory

Demokracja liberalna przeżywa swój wielki kryzys. Rosnąca niechęć społeczna, niezadowolenie z rządzących, nierzadko połączone z apatią, osiąga coraz drastyczniejsze poziomy. Najdobitniej widać to po rosnącej absencji wyborczych. Bojkot wyborów jawi się jako manifest niezadowolenia już nie tylko inicjatorom akcji anty-wyborczych.
Naukowcy i publicyści dwoją się i troją ażeby wytłumaczyć racjonalnie rosnący „brak zainteresowania polityką”. Z wyborów na wybory idzie im to coraz ciężej a tłumaczenia są coraz bardziej pokrętne...

Z drugiej strony należy zdać sobie sprawę, że świadomy i „czynny” bojkot wyborów NIE JEST ŻADNYM ROZWIĄZANIEM. To raczej próba zamanifestowania swojego stosunku do polityków, demokracji parlamentarnej, systemu... Bojkot nie zmienia nic, podobnie jak nie zmienia niczego udział w wyborach. Problemem ponadto jest zjawisko – nazwijmy ją umownie „manipulacji statystycznej”. Po kolejnych wyborach GUS i OBOP podadzą procentową ilość głosów oddanych na poszczególne partie. Gdzieś w komentarzach jako ciekawostkę wspomną o głosach nieważnych, przy czym wliczą do tej grupy zarówno głosy przez przypadek pomylone jak i świadome prowokacje (jak akcja Czerwonego Kolektywu Lewicowej Alternatywy „Skreśl ich wszystkich!”) . Nic to nie da oprócz zwiększenia frekwencji wyborczej – na to z kolei zgodzić się już nie chcemy gdyż zwiększenie choćby minimalnie frekwencji to powód do dumy i racjonalizacji poglądów zwolenników demokracji przedstawicielskiej. Niestety w wyniku manipulacji statystycznych odsetek ludzi angażujących się w akcje pokroju inicjatywy CK-LA zniknie bezpowrotnie w sondażowych słupkach niezauważony kompletnie. Akcje takie miałyby sens gdyby stało za nimi ogromne zaplecze ludzi gotowych do oddania głosu w ten sposób. Wówczas cały wysiłek byłby zauważony. Jednakowoż jedynym zapleczem pochwalić się mogą zwolennicy bojkotu. Bojkot bowiem omawiany jest zawsze burzliwie po każdych wyborach. Istotnie, nie można powiedzieć o jakimkolwiek zwycięstwie skoro dana partia wygrywa dzięki 40% udziału społeczeństwa w wyborach. BZDURĄ JEST SĄDZIĆ IŻ W OSTATNICH WYBORACH, DWA LATA TEMU WYGRAŁ PiS – ZWYCIĘZCĄ WYBORÓW BYŁO NIEZADOWOLENIE SPOŁECZNE, BOJKOT JAKO MANIFEST TOTALNEJ NIECHĘCI DO POLITYKÓW I ICH METOD SPRAWOWANIA WŁADZY.

Należy zatem pomyśleć o dalszym ciągu – Bojkot? W porządku, ale co dalej zrobić ażeby owe zjawisko społeczne (a właściwie zjawiska) mogło się rozwijać. Ponieważ poprzestanie jedynie na bojkocie daje wolną rękę elitom rządzących i rozwojowi status quo.
Skoro bojkot wyborów zyskuje coraz większą płaszczyznę, angażują się weń zarówno naukowcy, artyści czy szarzy zjadacze chleba, należałoby pomyśleć nad skonkretyzowaniem tego zjawiska.

We wrześniu 2007 podczas radiowej audycji znany dziennikarz Wojciech Weiss przyjmował telefony od radiosłuchaczy odnośnie pomysłu znanego chociażby z Belgii, podciągania do odpowiedzialności karnej za nie uczestnictwo w wyborach. Pomysł jest oczywiście szalony i niebezpieczny nie tylko dla nas. Czymże bowiem jest głos oddany pod przymusem kary pieniężnej? Jaką wartość ma takie poparcie, skoro nie wyraża autentycznej woli wyborczej? Jak nisko upaść musiały partie polityczne skoro tak właśnie zyskują władze? Dla „polityka honoru” taki głos byłby nie do przyjęcia – oto najlepszy dowód na to, że honor i politycy to kompletnie różne kategorie.

Podczas owej audycji jeden z radiosłuchaczy zaproponował aby na karcie do głosowania umieszczane było dodatkowe pole z napisem ŻADEN Z POWYŻSZYCH...
Istnieją realne przesłanki że społeczna niechęć do polityków, polityki i demokracji parlamentarnej która dziś ujawnia się pod postacią bojkotu urzeczywistniłaby się w oddanych głosach opcji ŻADEN Z POWYŻSZYCH. Hasło te bowiem działające jak wytrych, zelektryzowałoby prawdopodobnie te same grupy społeczne które dziś bojkotują wybory. Skoro bojkot czy skreślenie wszystkich kandydatów (bądź żadnego) jest dosadnym manifestem politycznym, to jakże dosadniejszym byłby udział w wyborach i oddanie głosu LEGALNIE I PRAWOMOCNIE na nikogo...

Co to da i dlaczego mielibyśmy wtedy iść na wybory? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze dlatego, ażeby odróżnić grupę która nie chodzi na wybory bo nie interesuje się polityką, od tej która interesuje się polityką i właśnie dlatego nie chodzi! Po drugie; dotychczas grupy bojkotujące wybory były jedynie ciekawostką w powyborczych komentarzach, tematem do dyskusji o demokracji („skoro nie głosujecie, nie macie prawa krytykować”) Oddanie głosu ŻADEN Z POWYŻSZYCH w sytuacji gdy byłby to wówczas tak samo ważny głos, pozwoliłoby zaistnieć na poważnie owym grupom społecznego bojkotu. Nikt nie miałby wątpliwości – to nie apatia, to nie głupota, ani niedojrzałość demokracji winna jest absencji ale przeczucie że nie chce się mieć nic wspólnego z takim typem organizacji rzeczywistości.

W ten deseń należałoby uderzyć, prowadząc kampanie ŻADEN Z POWYŻSZYCH. Samo poparcie anarchistów nie wystarczyłoby ażeby informować ludzi o tym że w ogóle jest taka możliwość (znając życie znów znajdzie się wielu którzy skrytykują pomysł tylko dla samej krytyki w myśl zasady: jestem anarchistą, więc nic nie muszę!). Dlatego ważne jest ażeby kampania prowadzona była stale i nieustannie. Tu przytoczę pewną moją refleksje. Partie polityczne prowadzą kampanie przez cały czas, 24 h na dobę, przez 365 dni w roku. Okres faktycznej „kampanii” wraz z wiecami i plakatami to w zasadzie zwieńczenie jednego sezonu. My wówczas dopiero zaczynami „działać”, drukujemy plakaty i rozdajemy ulotki – wszystko miesza się wtedy z partyjną paplaniną...

Należy liczyć się z tym że politycy rządzący nie będą chcieli wspierać takiego typu akcji. Dla nich najgorszym co może być to wyłonienie grupy społecznej która nie tyle nie zagłosuje (bo to w zasadzie bierny atak) ale powie stanowczo (korzystając z prawa do tego) : ŻADEN Z POWYŻSZYCH!
Dlatego ważne jest wsparcie merytoryczne różnych środowisk. Istotnym w kampanii byłby być może postulat zmiany treści Ustawy z dnia 12 kwietnia 2001 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej , oraz Ustawy z dnia 27 września 1990 r. o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej .
Pierwszym środowiskiem którym wypadałoby zainteresować projektem są inteligenci, ściślej naukowcy; socjolodzy, politolodzy... Należy ich przekonać ze kampania taka byłaby doskonałym eksperymentem na wyłonienie społeczno-politycznych wniosków, idealnym podłożem do prac i rozpraw naukowych, a przede wszystkim da realną szansę na zorientowanie się dlaczego, kto i z jakich pobudek rezygnuje z wyborów parlamentarnych.
Drugim środowiskiem są dziennikarze – oni z pewnością zainteresują się gdyż jest to kapitalna kwestia pod względem medialnym.
Trzecim – i tu mały szok – środowiska kompletnie nie-anarchistyczne. Akcja bojkotu wyborów prowadzona przez anarchistów ma jasny cel – odrzucenie określonego mechanizmu który jest obłudny i nieefektywny. Natomiast postulat osobnej krateczki na karcie wyborczej z napisem ŻADEN Z POWYŻSZYCH, o takiej samej mocy prawnej jak tych kilkanaście krateczek wyżej zaciekawił by również elektorat partii marginalizowanych, którzy niekoniecznie są zadowoleni z tego że głos na ich partie jest głosem bez szans (biorąc pod uwagę lans mediów publicznych). W tej kwestii – wydaje mi się – możemy liczyć na szerokie poparcie ludzi utożsamiających się z ruchami politycznymi na tyle słabymi że nie są w stanie zorganizować reprezentacji partyjnych. W przypadku wyborów drugiej tury podpiszą się tam również ci których partie odpadły – ponieważ wyłoniona w pierwszej turze grupa partii nie jest „ich”. Mimo iż nie jesteśmy w stanie współpracować z partiami o charakterze marginalnym (ściślej; z jakimikolwiek), przed kartą do głosowania i nas i ich łączy stwierdzenie: to nie nasi ludzie, nie nasze pomysły, nie nasza bajka... Chociażbyśmy na co dzień mówili innymi językami.

Wszystkie te grupy z pewnością zaciekawią się projektem kampanii ŻADEN Z POWYŻSZYCH. Bowiem w przypadku lansowanego modelu obowiązku obywatelskiego jest to o wiele bardziej uczciwsza wersja niż ta w której stajemy przed wyborem już wybranych i jedynym WOLNYM wyjściem jest po prostu bojkot...

Bojkotuję każde wybory odkąd zdobyłem zdolność do czynności prawnych. Szybko zrozumiałem że nie są one w stanie niczego zmienić, ponieważ nie taka jest ich rola. Toteż zmuszanie, presją czy sankcjami do udziału w wyborach traktuje jako przejaw krypto-totalitaryzmu. Bardzo zgrabnym zabiegiem jest też zrzucanie odpowiedzialności na bojkotujących („a bo jakby każdy poszedł...”). Postawienie na równi mocy prawnej opcji alternatywnej zakończyłoby być może proceder bojkotu wśród anarchistów (i nie tylko) ale pozwoliłoby na szersze zaistnienie ruchowi społecznego oporu względem obecnej polityki w naszym kraju. Jest to jakiś pomysł, niekoniecznie jedyny możliwy, ale bez wątpienia ciekawy...

(Dłógi)

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.