Blog

Ruch narodowy rośnie w siłę...

Kraj | Antyfaszyzm | Blog | Ironia/Humor

O tym, że Ruch Narodowy bardzo skutecznie przekonuje do siebie kobiety o czym świadczy ich ogromna ilość uczestnicząca w blokadach Manify i Parady Równości wiemy od dawna.

Okazuje się jednak, że Ruch Narodowy otwiera się również na środowiska homoseksualne i transgenderowe. Oto dzisiaj powstała Sekcja LGBT Ruchu Narodowego. http://www.facebook.com/sekcjaLGBT

Film z pogrzebu anarchisty Cipriano Mera

Blog | Ruch anarchistyczny

Cipriano Mera Sanz (ur. 4 listopada 1897, zm. 24 października 1975) był słynnym hiszpańskim anarchosyndykalistą, odgrywał ważną rolę w hiszpańskiej wojnie domowej zwłaszcza w trakcie walk o Madryt i Guadalajarę.

Jako murarz przystąpił do ruchu anarchistycznego i przewodniczył tworzeniu madryckiej sekcji CNT. W 1936 roku stanął na czele strajku pracowników budowlanych, elektryków i operatorów dźwigów. Został za to osadzony w więzieniu, z którego wyszedł, gdy wybuchła wojna domowa. Brał udział w wielu bitwach stojąc na czele m. in. IV korpusu wojsk republikańskich. W 1938 został mianowany podpułkownikiem.

Po zakończeniu wojny przedostał się na tereny francuskie, jednak wraz z zajęciem Francji przez nazistów, przekazano go Hiszpanii, gdzie dostał wyrok śmierci, zamieniony ostatecznie na dożywocie. W 1946 został zwolniony z więzienia. Udał się do Paryża, gdzie powrócił do aktywności anarchistycznej. Aż do śmierci pracował jako murarz. Zmarł w szpitalu 24 października 1975 roku.

W 2009 ukazał się film dokumentalny “Vivir de pie. Las guerras de Cipriano Mera”

http://www.youtube.com/watch?v=UdW3MDGqe6c

Źródło: http://radykalnykinematograf.wordpress.com

Jak to jest z tymi kosztami pracy?

Blog | Gospodarka | Prawa pracownika

Odkąd sięgam pamięcią, prasa dla przedsiębiorców trzymała jedną linię: roszczenia związków zawodowych są niezasadne, niszczą gospodarkę, jak można żądać wzrostu płac i lepszego zabezpieczenia socjalnego, gdy "koszty pracy są i tak wysokie", jedynym ratunkiem są "umowy śmieciowe", itp, itd... Powoli jednak wychodzi na jaw, że podobne twierdzenia nie są niczym innym niż propagandą lobby pracodawców.

Ludzie zaangażowani w działalność pracowniczą wiedzieli o tym od zawsze, ale miło jednak, gdy tego rodzaju informacje zaczynają się przebijać nawet w kapitalistycznej prasie. Oto interesujący fragment, z artykułu opublikowanego w "Gazecie Prawnej":

Pierwszym polskim mitem, z którym należy się rozprawić, jest przekonanie, że Polska jest krajem nieprzyjaznym przedsiębiorcom. Według tej narracji wszyscy rzucają im kłody pod nogi. Celować ma w tym państwo.

Dosyć łatwo zrozumieć, skąd wzięło się to przekonanie. Mity rodzą się zawsze z dominującego światopoglądu. I akurat u nas po 1989 r. debatę ekonomiczną zdominowało podejście mocno liberalne. Polacy tak długo byli wygłodniali wolnego rynku, że gdy ten rynek się pojawił, nie chcieli zaakceptować, że i on ma wady. Dlatego gdy wychodziły one na wierzch, zbijano je stwierdzeniem, że widocznie wolności gospodarczej jest w Polsce ciągle zbyt mało, a w urzędach, w Sejmie i rządzie okopał się stary ustrój.

Ale od przełomu minęło już z górką 20 lat. Problem polega na tym, że ta wygłoszona ex cathedra opinia o zbyt wysokich kosztach pracy to w warunkach dzisiejszej gospodarki po prostu nieprawda. Zajrzyjmy do statystyk OECD, czyli organizacji zrzeszającej najbardziej rozwinięte gospodarki zachodniego świata. Wynika z nich, że w 2010 r. koszt pracy (czyli wszystko to, co pracodawca musi zapłacić, by zatrudnić pracownika) sięgał w Polsce 10,4 dol. za godzinę. Taniej było tylko w Meksyku (6,1 dol. w 2009 r.). Natomiast cała reszta krajów OECD, i to również tych znajdujących się na podobnym do nas poziomie rozwoju, miała wyższy od Polski wskaźnik kosztów pracy. Węgierscy przedsiębiorcy płacili 11,4 dol., Estończycy 12 dol., a Czesi 14,4 dol. za godzinę. Nie mówiąc już o Niemcach (31 dol.) czy Szwedach (27 dol.), bo to, jak wiadomo, przecież straszne rzeźnie dla biznesu. Ale również rzekomo tak bardzo probiznesowych Irlandczykach (26,5 dol.) czy Amerykanach (35,4 dol.).

Można oczywiście machnąć ręką na OECD i sięgnąć do innych źródeł. Na przykład do zasobów Eurostatu. I tu według danych za 2011 r. Polska (7 euro za godzinę) już najtańsza nie jest. Ale to tylko dlatego, że w zestawieniu pojawiły się takie kraje, jak Bułgaria (3,5 euro za godzinę) oraz Litwa (5,5 euro) i Łotwa (5,9 euro), które do OECD nie należą. Reszta Europy zatrudnia jednak drożej. Średnio w Unii godzina pracy kosztuje dziś 23 euro. Czyli równo trzy razy więcej niż u nas.

Może więc żywotności mitu o drogim zatrudnianiu szukać należy nie w liczbach bezwzględnych, ale w pewnych tendencjach? Może w ostatnim czasie polscy pracownicy stali się tak roszczeniowi, że trzeba im płacić dużo więcej niż kiedyś? I może dlatego liberalni ekonomiści czują się w obowiązku, żeby uderzyć na alarm?

Kusząca myśl, ale i tu... pudło. Jest odwrotnie. Eurostat pokazuje, że koszty pracy (po odliczeniu inflacji) spadły pomiędzy 2008 a 2011 r. z 7,5 do 7,1 euro za godzinę. Podobnie było tylko na Węgrzech, Litwie i w Wielkiej Brytanii. Wszędzie indziej rosły. Można spierać się co do tego, czy akurat czas kryzysu to najlepszy okres na podwyżki. Ale to już zupełnie inna dyskusja. Niewiele mająca wspólnego z mitem o rzekomo horrendalnie wysokich kosztach pracy, które nie pozwalają polskim przedsiębiorcom oferować pracownikom stabilnych umów o pracę, a czasem nawet w ogóle zatrudniać. Koszty pracy w Polsce są niskie. Kropka.

http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/677459,najwieksze_mity_polskiej_g...

1% podatku - 100% anarchii

Kraj | Blog

1% podatku? 100% anarchii - czy to możliwe ? Teraz już TAK!
Rozliczając się w tym roku z Urzędem Skarbowym możesz przekazać 1% swojego podatku (który w innym przypadku przypadnie państwu) na kwartalnik anarchistyczny Inny Świat.
Jest to możliwe dzięki współpracy redakcji pisma Inny Świat ze Stowarzyszenie Inicjatyw Niezależnych Fabryka z Opola. Stowarzyszenie mając możliwość otrzymywania odpisów z 1% postanowiło przeznaczyć całą zebraną w tym roku kwotę na wsparcie pisma Inny Świat.
Jeżeli więc nie obce są ci idee anarchistyczne i niezależny ruch wydawniczy – przeznacz swój 1% na Inny Świat!!!

Aby przekazać 1% należy podczas wypełniania rocznego zeznania podatkowego w rubryce „Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego OPP” wpisać: nr. KRS 0000231006

Kto może przekazać 1% swojego podatku?
- podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych rozliczający się na zasadach ogólnych (PIT-36, PIT-37),
- podatnicy opodatkowani ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych (PIT-28),
- podatnicy korzystający z liniowej, 19% stawki podatku (PIT-36L).

Co odpowiada nacjonalista, gdy nie wie co odpowiedzieć?

Blog | Rasizm/Nacjonalizm

Pewien czytelnik forum kibice.net zadał dość rzeczowe i interesujące pytanie:

A ja mam pytanie do nacjonalistów.
Śledzę poczynania anarchistów, bo generalnie interesuje mnie, to co się dookoła dzieje, co dzieje się w kraju. I co rusz słyszę o ich akcjach. Albo protestują przeciwko podwyżkom cen biletów, albo stają murem za nękanymi mieszkańcami kamienic, których właściciel chce wyrzucić na zbity pysk, itd, itd.
A co robią nacjonaliści prócz tego, że obchodzą wszystkie święta narodowe i wypuszczają vlepy z celtykami ?
Chcecie wielkiej Polski, godnego życia, ale prócz poglądów i obchodów, nic w tym kierunku nie robicie.
A przecież nacjonalizm stawia naród na piedestale, głosi solidarność wszystkich grup społecznych.
Wypadałoby o ten naród zadbać, a tu nic. Jak to jest, proszę o rzeczową odpowiedź.

Wydawałoby się, że pytanie mogło posłużyć za kanwę interesującej dyskusji o tym, jak pomóc tu i teraz ludziom, którzy potrzebują naszej pomocy - bądź co bądź chodzi o naszych rodaków.

Jakie nie było moje rozczarowanie, gdy przeczytałem tę oto odpowiedź autonacjonalisty:

Odpowiem na priv. Nie z tego względu, iż nie chce upubliczniać swojego zdania, tylko wywiązałaby się dyskusja kompletnie rozmywająca główne zagadnienie. Swoją drogą w Warszawie kolejny już marsz solidarnościowy z Serbami w kwestii Kosowa.

Gdy nie ma się nic do zaproponowania swoim rodakom, można zawsze zająć się jakimś tematem zastępczym. Panie Ł., może jednak lepiej było zostać na tych studiach, zamiast rozbijać się po pielgrzymkach razem z prawicową odmianą lemingów?

http://www.kibice.net.pl/forum/viewtopic.php?f=3&t=23830&sid=5a93553a51c...

Spontaniczna manifestacja w Warszawie oraz nadużycia policjii

Kraj | Blog | Protesty | Represje

Dziś w Warszawie pod budynkiem sejmu odbyła się spontaniczna manifestacja w sprawie związków partnerskich. W bardzo miłym klimacie i towarzystwie ludzie zebrali się pod wjazdem do sejmu, od czasu do czasu skandując hasła, na przykład: "Kto nie skacze, ten homofob!" czy "Stop homofobi w polskim sejmie!".

Policja niestety nie zezwoliła nam na spacer po sejmie oraz uważała całe to zajście za złamanie prawa mówiącego o wolności zgromadzeń, jednak nie naprzykrzała się specjalnie. Sprowadziła ona jedynie więcej jednostek, na wypadek gdyby grupka około 50 siejących się oraz rozmawiających osób okazała się grupką terrorystów chcących zaatakować sejm. Przez długi czas nic ciekawego się nie działo, do momentu w którym pewna dziewczyna zawiesiła, z pomocą dwóch znajomych, tęczową flagę na latarni.

Akt ten, przyjęty bardzo pozytywnie przez ludzi zebranych przed sejmem okazał się niesamowitą zbrodnią w oczach służby (nie)porządku. Choć w główne zgrupowanie ewidentnie bali się wejść (ludzie pod sejmem byli uzbrojeni w flagi (bez kijków czy pałek, były to po prostu tęczowe kawałki materiału), a wszyscy wiemy jak niesamowicie niebezpieczny jest ten rodzaj broni.

Pod koniec manifestacji okazało się, że zmierzam w tę samą stronę, co trzech "zbrodniarzy". Fakt, że za nami truchtały pieski w pełnych rynsztunkach zaniepokoił mnie. Moje podejrzenia okazały się prawdziwe, gdy "panowie" zaprosili panią od flagi na bok i stwierdzili, że jest ona oskarżona i jej sprawa będzie przekazana do sądu. Na pytanie za co i na podstawie jakiego paragrafu, reagowali niesłychanie agresywnie oraz opryskliwie, nie chcieli nic powiedzieć, a kiedy oskarżona poszła się skonsultować z znajomymi, oni cały czas kazali jej stać przy nich oraz ewidentnie próbowali nie zezwolić na to, by nawet na sekundę zniknęła im z oczu.

Takie oto są nasze prawa - zakaz wejścia do sejmu, budynku zbudowanego za nasze pieniądze, oraz niemożność uzyskania informacji za co i na podstawie jakiego paragrafu jesteśmy oskarżani. Witamy w Polsce XXI wieku, gdzie władza traktuje człowieka jak niewolnika.

Zawiadomienie do prokuratury wobec posła

Blog

Stowarzyszenie Otwarte Klatki opublikowało szokujące materiały z fermy norek należącej do Andrzeja Piątaka, posła Ruchu Palikota. Nieleczone rany uszu, głowy i innych części ciała, szczątki zwierząt, klatki zanieczyszczone odchodami – to tylko niektóre z udokumentowanych problemów. Sprawa została skierowana do prokuratury.

Film i zdjęcia opublikowane przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki pokazują zwierzęta w bardzo złym stanie zdrowia, rozległe otwarte rany na ciele, głównie w obrębie głowy, przepełnione klatki. Na jednym z makabrycznych ujęć widać także obciętą głowę norki znajdującą się pomiędzy dwoma klatkami. Film pokazuje norki przebywające poza klatkami oraz wokół fermy, a także zwłoki znajdujące się tuż za ogrodzeniem.

http://youtu.be/NH4T16-bpcU

Ferma Andrzeja Piątaka znajduje się w okolicach Nowogardu w województwie zachodniopomorskim. Poseł hoduje na niej około 50 tys zwierząt. Jego działalność od lat spotyka się z protestami lokalnych grup zajmujących się ochroną zwierząt. Jak sam deklaruje, ferma przynosi roczny dochód w wysokości 1 mln złotych. W Polsce znajduje się ponad 600 ferm hodujących zwierzęta na futro. Szczegółowy opis stanu zwierząt na wielu spośród tych hodowli został przedstawiony w raporcie „Cena futra” opublikowanym w listopadzie 2012 przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki.

Fundacja Viva! Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt zdecydowała się wykorzystać dostarczone filmy i zdjęcia jako materiał dowodowy do zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie dotyczy przepełnienia klatek, zaniedbań w zakresie higieny i bezpieczeństwa epidemiologicznego oraz złego stanu zdrowia zwierząt.

„Wskazuję na przestępstwo polegające na przetrzymywaniu zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowych, stosowaniu okrutnych metod w chowie i hodowli, wywoływaniu u zwierząt zranień i okaleczeń oraz nie leczeniu zwierząt chorych, przy zastosowaniu szczególnie dotkliwych i długotrwałych metod zadawania cierpienia” – można przeczytać w zawiadomieniu.

Kontakt: Dobrosława Karbowiak +48 790 102 290

List do ministrów

Blog | Ironia/Humor

Jestem zadowolony, zadowolony i szczęśliwy, w pełni świadomy, że lepiej być nie może i że dzięki Wam jest dobrze. Nie dziwi mnie więc i nie szokuje, że nagrody otrzymujecie i zarobki Wasze odpowiedniej wysokości są, bo Wasza paca dla dobra poddanych jest najwyższej jakości i wymaga wielkich uzdolnień.

Jestem szczęśliwy i nie myślę o emigracji. W innych krajach żyje się gorzej. Dzięki zaś waszej polityce w Polsce każdy młody człowiek ma wielkie perspektywy, każdy pracownik może godnie żyć i nie musi martwić się o przyszłość.

Dziękuję minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, której reformy ocalą mnie przed losem zgnuśniałych polskich profesorów, od lenistwa jakiego nauczył nas socjalizm. Dzięki jej reformom, wiem, że należy zajmować się tylko praktycznymi rzeczami i nie ustawać w wysiłkach. Stała pensja zabija kreatywność, podobnie jak pewność zatrudnienia krytyczne myślenie. Wierzę, głęboko wierzę, że uelastycznienie zatrudnienia, a często jego brak, oraz nadzór administracyjny nad pracami, spowoduje, że badania zyskają na jakości i prześcigniemy Stany Zjednoczone. Napędzani entuzjazmem i podziwem dla naszych władców.

Strajk na PKP?

Kraj | Blog | Gospodarka | Ruch anarchistyczny | Strajk | Tacy są politycy | Technika | Transport

 Bolek II Solimarność skompromitowała po całej linii znaczenie "związek zawodowy". To nawet nie są reformiści - bo wbrew neoliberalnej nowomowie słowo to oznacza postęp, a nie zastój, czy wręcz cofanie się.

Apelujemy do wszystkich pracowników kolei i innych zainteresowanych stanem polskich dróg, trakcji itp. - ŁĄCZMY SIĘ W NIEZALEŻNE SYNDYKATY! W każdej spółce na kolei pracują członkowie MSP (Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników). Postanowiliśmy założyć sekcje: "Transport i Logistyka". Czekamy na zatwierdzenie przez wszystkie sekcje.

Syndykat to wolne stowarzyszenie, bez ŻADNYCH szefów, "związkoli" ciągnących kasę za składki i chlejących za to w swych biurach, etc. Członkiem MSP może być każdy pracownik, bezrobotny, rencista, czy emeryt.

Prawiczki i Maryja Dziewica

Kraj | Blog | Edukacja/Prawa dziecka | Ironia/Humor

 CHErwoni Królowa odebrała hołd i prośbę o wstawiennictwo w walce ze zbrodnią. Tak, obalimy ten nierząd i wywalczymy Wolną i przyzwoitą, oddaną Bogu Polskę! Razem z nami księża i moherowe babcie!

Żeby najzdrowszą tkankę społeczeństwa prześladować, naprawdę trzeba być matołem - mówi Tomasz. - To potencjalni bohaterowie, tylko warunków jeszcze nie ma, żeby zostali bohaterami. Ale będziemy prosić o wstawiennictwo i Najświętsza Panienka sprawi, że i te warunki się pojawią - tłumaczy Tomasz i dygocze z zimna. Jest świt, czekamy na peronie owinięci w szaliki.

Najzdrowszą tkanką są dla Tomasza kibice, a szaliki są klubowe - Legii i Jagiellonii. Tomasz ma biało-czerwony. - Bo choć kibicuję Legii, dzisiaj pielgrzymuję dla Polski - mówi. Jedziemy na piątą patriotyczną pielgrzymkę kibiców do Częstochowy.

Tomasz tłumaczy, że Jasna Góra to obok stadionu najlepsze miejsce dla kibiców. - Uczucie, które mam w kościele, tylko w jednym miejscu mi się powtarza. To już chyba o czymś świadczy, prawda?

O co modliło się prawackie kibolstwo na Jasnej Górze :)

- O ojczyznę, żeby ludzie kierowali się patriotycznymi wartościami i przegonili lewaków.
- O zwycięstwo w najbliższym meczu.
- O pracę dla mamy.
- O koniec prześladowań kibiców i wolność głoszenia patriotycznych haseł i palenie patriotycznych rac na stadionach.
- O wolność dla dobrych chłopaków, którzy siedzą w więzieniach.
- O zakaz homoseksualizmu.
- O zdrowie dla babci i zdrowie dla ojczyzny.
- O upadek ''Gazety Wyborczej''
- O szczęście na nowej drodze życia dla brata i bratowej i Polskę bez Tuska.

gazwyb

Poprosił o wypłatę, pracodawca go pobił

Kraj | Blog | Dyskryminacja | Represje

W Skierniewicach miał być za kilka dni. Zadzwonił wcześniej: mam czerwoną kurtkę, idę od dworca. Wrócił wcześniej bo nie znalazł pracy. Pod redakcją stanął 33-latek o wymiętej życiem twarzy. Nawet w kurtce w krzykliwym kolorze nie rzucał się w oczy. Takich jak on mijasz na ulicy – są przezroczyści. Twardzi i dumni – dla wielu, zwyczajnie: siła robocza.

Przyjechał do Warszawy „z miejscowości, o której nikt nie słyszał”. Jedyny zakład pracy to ledwo zipiąca „fabryka”. Pracują tam ci, którzy chcą dożyć emerytury w jedynym – prócz własnego domu i miejsca pod spożywczakiem – znanym im miejscu. Są też farmerzy. Żyją z mleka. Najmniejsze gospodarstwo to 30 krów. Jest wielka przestrzeń, ale brak miejsca dla takich jak on.
Co w „miejscu, o którym nikt nie słyszał” można robić? Jest spożywczak. Zagospodaruje każdą nudę. Tyle, że jak staniesz tam raz, zostaniesz na zawsze. On chciał czegoś więcej. Wiedział, że jest silny. Potrafi pracować. Nie ma nic do stracenia. Przyjechał do centralnej Polski. Tego chciał?
- Poznałem tu dziewczynę, dla niej zamieszkałem w Skierniewicach. Jestem tu od roku, wcześniej cały czas na Warszawie siedziałem.

"Sprzątnęła" pociąg

Świat | Blog | Ironia/Humor | Transport

Jak podaje Szwedzkie Radio, sprzątaczka uprowadziła w nocy pociąg w Saltsjöbaden pod Sztokholmem. Prowadzony przez kobietę pojazd wypadł z torów i uderzył w dom wielorodzinny.

Saltsjöbaden znajduje się na południowy wschód od Sztokholmu. W pociągu, który ukradła sprzątaczka, nie było pasażerów. - „Ze wstępnego dochodzenia wynika, że pociąg musiał jechać ze znacznie większą prędkością niż zwykle. – informuje „Rzeczpospolita”. Do zdarzenia doszło około 3 w nocy. Pociąg przejechał 25 metrów poza torami, po czym wbił się na ok. 4 metry w dom.

W wyniku zderzenia kobieta została poważnie ranna. Służbom ratowniczym trudno było ją wydostać z pojazdu. W domu wielorodzinnym, w który wjechał pociąg przebywali mieszkańcy. Nikt jednak nie odniósł obrażeń. Nie wiadomo, w jaki sposób kobiecie pracującej jako sprzątaczka udało się wejść na zaplecze oraz dlaczego uruchomiła pociąg. Władze województwa sztokholmskiego nakazały sprawdzenie procedur związanych z bezpieczeństwem w pociągach.

za: http://www.rynek-kolejowy.pl

Sędzia Tuleya zwrócił uwagę na poważny problem

Kraj | Blog | Represje | Tacy są politycy

Były minister sprawiedliwości z okresu reżimu IV RP jest oburzony gdyż sędzia skazujący doktora Mirosława G. z Białegostoku na niski wyrok (jednocześnie uniewinniający z zarzutów mobbingu i molestowania) porównał metody działania Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego z CBA do działań stalinowskich.

O tym pisałem niedawno w blogu. Nie wspomniałem jednak o tym jak bardzo sposób działania polskiej prokuratury od 1989 roku, a nawet jeszcze wcześniej wygląda.\

Stalin jest w Polsce wiecznie żywy. I nie ma go tam gdzie widzą go narodowcy, ale jest tam gdzie każdy boi się go dostrzec.

Prokuratura jest instytucją, której wolno wszystko. Za każdy błąd jaki popełnia prokurator odpowiada Prokuratura Krajowa jako urząd. Prokurator nie ponosi żadnych sankcji z tytułu popełnionych błędów lub matactw. Jedyne co robi kiedy okazuje się, że usiłował wsadzić do więzienia niewinnego człowieka to zazwyczaj przeprasza gdyż może zostać ostro zjechany publicznie przez sędziego i na tym jego nieprzyjemności się kończą.

Takie prawo wymyślili w Polsce staliniści aby chronić swoich sług w wymiarze sprawiedliwości. Do tej pory nic się w Polsce nie zmieniło.

Zobacz też: Zbigniew Ziobro i stalinizm

Violetta Villas na sprzedaż, czyli upadek wydawnictwa „Świata Książki”

Blog

I stało się? Ledwie zaczął się rok 2013, a już „zieloną wyspę” zalała fala zwolnień oraz spektakularnych bankructw. Fabryka „Fiata” znika z Tychów, a niemiecka grupa wydawnicza Verlagsgruppe Weltbild GmbH (obecnie właściciel wydawnictwa „Świat Książki”) ucieka z Polski, wyzbywając się salonów wydawniczych niczym statek zbędnego balastu. Powiedzmy sobie szczerze „Świat Książki” nie miał racji bytu, gdy w naszym kraju bezrobocie sięga 13,5% i pewnie ta liczba nie zmaleje, a książka staje się towarem luksusowym, dostępnym dla nielicznych.

Owo wydawnictwo oferowało dość ekskluzywną ofertę wydawniczą dla raczej ludzi z grubszym portfelem. Tych owszem jest trochę w naszym społeczeństwie i mają się całkiem dobrze. Jednak jak widać dla niemieckiego wydawnictwa to nie wystarczyło, by dalej utrzymywać sieć księgarni „Świata Książki”. Zatem znika istniejąca od 1994 roku wydawnictwo. Jedyną troską wydawców jest teraz aby książki nie trafiły do sieci księgarni tanich książek. Problem w tym, że książki wydawane przez „ŚK” były już wcześniej sprzedawane w tego typu księgarniach.

Nie było i nie jest niczym złym, że owe wydania znajdą się w tego typu księgarniach. Ich zaletą jest to, że za niewielką cenę można nabyć wartościowe tytuły. Problem jaki zaistnieje po upadku wydawnictwa, to zwolnieni pracownicy. O nich nikt nie mówi i nie troszczy się o ich sprawy. Za to interes autorów oraz ich praw jest rzeczą najwyżej wagi.

RobertHist

Bez przywódców - wywiad z twórcą V jak Vendetta

Antyfaszyzm | Blog | Ruch anarchistyczny

 AnonymousAnonymous zwykle skrywają się za specyficznymi maskami. Mogliśmy je także widzieć na twarzach protestujących osób podczas szeregu demonstracji przeciw ACTA. Maska ta należy do głównego bohatera kultowego komiksu stworzonego przez Alana Moore "V jak Vendetta". W 2006 roku do kin wszedł film pod tym samym tytułem. Poniżej publikujemy obszerny wywiad z Alanem Moore

Zacznę od podstaw: jakie są Twoje związki z anarchizmem? Czy uważasz się za anarchistę? W jaki sposób po raz pierwszy zaangażowałeś się w radykalną politykę?

Cóż, jak przypuszczam, po raz pierwszy zaangażowałem się w radykalny ruch polityczny w późnych latach sześćdziesiątych, gdy działalność polityczna była naturalnym elementem uczestnictwa w kulturze. Kontrkultura, jak ją wtedy nazywaliśmy, była bardzo eklektyczna i obejmowała sobą wszystko, od sposobu ubierania, przez preferowane style muzyczne, po poglądy w kwestiach filozofii. Określone poglądy polityczne były z nią nierozerwalnie związane. Jakkolwiek w różnych jej okresach wiele politycznych koncepcji zdobywało popularność, przypuszczam, że przez cały czas panował powszechny konsensus co do anarchistycznych pryncypiów tego środowiska - nawet jeśli jako bardzo młody nastolatek nie odbierałem tego wówczas w ten sposób. Po prostu, nie taktowałem swoich ówczesnych poglądów w kategoriach polityki. Poza tym, nie byłem na tyle obeznany z samą ideą anarchii, by określić się w ten sposób. Dopiero później, gdy przekroczyłem dwudziestkę i bardziej na serio zacząłem myśleć o otaczającym świecie - doszedłem do wniosku, że w zasadzie jedyny punkt widzenia, jaki jestem w stanie zaakceptować - to punkt widzenia anarchizmu.

Co więcej, dotarło do mnie wtedy, że anarchia jest tak - naprawdę jedyną formą istnienia społeczeństwa, jaka na dłuższą metę jest możliwa. Wierzę, że wszystkie inne formy są tylko pewnymi wariantami czy też formami przejściowymi pierwotnego startu anarchii, poza wszystkim innym, jeśli porozmawiasz z większością ludzi o idei anarchii dowiesz się, że to zły pomysł - dlatego iż prowadzi do sytuacji, w której najsilniejsza mafia i tak zawsze przejmie władzę. Ja w ten sposób widzę współczesne społeczeństwo. Żyjemy w anarchistycznej sytuacji, która rozwinęła się w niewłaściwym kierunku, w której najsilniejszy gang przejął kontrolę i oświadczył, że nie jest to już anarchistyczna sytuacja - dziś jest to sytuacja kapitalistyczna lub komunistyczna. Wciąż jednak myślę, że anarchia jest najbardziej naturalną formą politycznego istnienia rodzaju ludzkiego. Wszystko, co mieści się w tym słowie, to brak przywódców: „An – archont” -. „Bez przywódców”.

Myślę też, że jeśli przyjrzymy się otaczającej nas naturze bez uprzedzeń, zobaczymy, iż anarchia jest tam najczęściej występującym stanem. Mam na myśli to, że dawni badacze zwykli byli przyglądać się grupie zwierząt i wyznaczać w niej samca alfa, naturalnego przywódcę grupy. Tymczasem nowsze badania zdają się sugerować, iż w ten sposób narzucali oni jedynie obserwowanej grupie własne kategorie społeczne. Owszem, w grupie jest potężny, twardy samiec, który bierze udział w większości starć, jednak najważniejszym członkiem stada jest prawdopodobnie ta stojąca z tyłu samica, wokół której całe stado gromadzi się w konfliktowych sytuacjach. Są też inne zwierzęta, pełniące ważną rolę - na przykład w poszukiwaniu nowych pastwisk. Stado wydaje się nie posiadać hierarchicznej struktury, każde zwierzę ma w jego ramach własną, niezależną pozycję.

A jeśli przyjrzeć się najbardziej naturalnym formom współżycia ludzi, jak rodzina czy grupa przyjaciół, znów okaże się, że nie potrzebujemy przywódców. O ile nie mówimy o jakiejś niewiarygodnie sztywnej wiktoriańskiej rodzinie, nie znajdziemy kogoś, kogo można by nazwać przywódcą rodziny, każdy ma w jej ramach jakieś istotne funkcje. Wydaje mi się, że anarchia to stan, jaki naturalnie pojawia się gdy zwykłe jednostki ludzkie układają swoje życie w sposób, jaki najbardziej im odpowiada. Dopiero gdy narzuci się im te wszystkie obce ich naturze struktury społecznego porządku, zalecane przez wiodące szkoły polityczne, rodzą się wszystkie problemy - problemy naszego statusu w ramach hierarchii, niepewność i utrata poczucia bezpieczeństwa, które się z nim wiążą. Towarzyszy im zazdrość i walka o władzę, rzeczy w zasadzie nieznane w reszcie królestwa zwierząt Wydaje mi się, iż idea przywództwa jest nienaturalna, że została wymyślona przez samych przywódców w czasach antyku, że od tego czasu przywódcy brutalnie narzucali swą władzę reszcie społeczeństwa, aż do momentu gdy życie bez nich jest dla większości ludzi nie do pomyślenia.

To jeden z podstawowych problemów anarchii jeśli pozbylibyśmy się wszystkich przywódców choćby jutro, postawilibyśmy ich pod ścianą i rozstrzelali - a to bardzo kusząca perspektywa, więc pozwól mi ją przyjąć na chwilę, zanim wykażę, że jest niemożliwa - więc gdyby do tego doszło, społeczeństwo najprawdopodobniej by się zawaliło, jako że większość ludzi przez tysiące lat przyzwyczaiła się do słuchania przywódców innych, niż oni sami. Wspierają się oni na władzy jak na kuli - i jeśli nagle im ją odbierzemy, zwyczajnie się przewrócą, pociągając za sobą całe społeczeństwo. Aby osiągnąć jakiś realistyczny i działający model anarchii, musisz wykształcić ludzi - wkładając w to wiele wysiłku - aż do chwili, gdy będą gotowi wziąć odpowiedzialność za własne czyny i świadomi tego, że żyją w obrębie większej grupy - muszą pozwolić innym członkom tej grupy wziąć na siebie podobną odpowiedzialność. Co na małą skalę, skalę rodziny czy grupy przyjaciół nie wydaje się być aż takie niemożliwe, potrzeba jednak wiele wysiłku, by ludzie zaczęli myśleć o organizowaniu całego swego życia według tych zasad. Oczywiście, żaden rząd ani żadne państwo nie będzie nigdy uczyć ludzi życia w świecie, gdzie wszelki rząd jest zbędny. Tak więc, jeśli ludzie chcą osiągnąć stan, w którym będą gotowi do wzięcia odpowiedzialności za własne życie i stać się, w moim pojęciu, istotami ludzkimi w pełnym tego słowa znaczeniu, nie mogą liczyć na pomoc państw i rządów.

Poza tym są tradycje podziemia, tak politycznego jak i duchowego. Byli w nim aktywni ludzie, tacy jak John Bunyan, który spędził prawie 30 lat w więzieniu w pobliskim Bedford. Był on autorem książki „The Pilgrim's Progress", w której zawarł idee duchowości tak wywrotowe, że został uwięziony na te prawie 30 lat. Były one częścią szerszego nurtu umysłowego, jaki istniał w XVII wiecznej Anglii i skupiał w sobie wszystkie dziwne i nowe idee, jakie pojawiały się w tym czasie, zwłaszcza na terenach, gdzie obecnie mieszkam, w Midlands. Można w nim było odnaleźć nowe religie - w większości uznane za herezje - które głosiły, że księża nie są potrzebni, iż nie są potrzebni przywódcy, iż nadchodzi nowy naród świętych. Że każdy będzie święty, a wszyscy ludzie staną się filozofami. Ludzie mogą pracować choćby i przez cały dzień, by wieczorem odłożyć narzędzia i stać się kapłanami, głoszącymi słowo Boże. To może wyglądać jak piękna idea, jednak łatwo zrozumieć, jak w swoim czasie budziła ona przerażenie rządzących. I rzeczywiście, to właśnie w XVII wieku, opierając się w jakiejś mierze na podobnych ideach Olivier Cromwell wzrósł w siłę i rozpętał brytyjską wojnę domową, która doprowadziła w końcu do ścięcia króla Karola I. W efekcie, dokładnie tak, jak głosi cytat z jednaj z najlepszych książek o tym okresie, „świat został dosłownie postawiony na głowie."

To właśnie w tych tradycjach, czy to duchowych czy czysto politycznych, idea anarchii znajdowała swój wyraz na przestrzeni stuleci, a w dzisiejszych czasach potencjalne możliwości jej rozprzestrzeniania są większe niż kiedykolwiek wcześniej. Wraz z rozwojem Internetu, jak też z ogólnym rozwojem międzyludzkiej komunikacji, znacznie trudniej jest powstrzymać rozprzestrzenianie się wywrotowych idei. Mówiąc krótko, osadzenie kogoś w więzieniu na 30 lat nie rozwiązuje już problemów rządzących. Ponadto, Internet sam w sobie sugeruje możliwość pozbycia się scentralizowanej władzy. Jest bardzo ciekawy kawałek na ten temat, dziesięciominutowy program telewizyjny zrobiony przez człowieka z London School of Economics, wykładowcę który wygląda jak najmniej groźny człowiek, jakiego można sobie wyobrazić. Nie wyglądał w żaden sposób jak kolejny polityczny oszołom, zwiastujący apokalipsę, wyglądał jak księgowy i ekonomista, którym zresztą był. A mimo to przedstawiony przez niego obraz rzeczywistości był całkiem interesujący. Mówił, że jedynym powodem, dla którego rządy są rządami, jest ten, iż kontrolują waluty, że nie robią dla nas nic, za co byśmy nie płacili - poza narażaniem nas na ryzyko kolejnych wojen poprzez swoją arogancką politykę. W zasadzie nawet nie rządzą, kontrolują tylko system walutowy i czerpią z tego zyski.

W przeszłości, jeśli chciałeś spędzić resztę życia za kratami, najlepszym sposobem by się tam dostać, nie było molestowanie dzieci ani zostanie seryjnym zabójcą, najlepszym sposobem była próba stworzenia własnej waluty. To dlatego, że natura pieniądza ma w sobie coś z magii: te kawałki metalu czy papiery mają jakąkolwiek wartość tylko tak długo, jak długo ludzie w to wierzą. Gdyby ktoś wprowadził do obiegu inne kawałki metalu czy papieru - i gdyby ludzie uwierzyli w wartość tego pieniądza mocniej niż wierzą w wartość twojego, całe twoje bogactwo w jednej chwili by zniknęło. Dlatego wszelkie próby stworzenia alternatywnego pieniądza były w przeszłości bezwzględnie tępione. W zasadzie wiele współczesnych firm ma swoje programy lojalnościowe - tak jak supermarkety - i programy te są w pewnym sensie jakąś formą własnego pieniądza. Wiele firm ma programy, w ramach których ich pracownicy w ramach wynagrodzenia otrzymują talony, jakie mogą potem wymienić praktycznie na wszystko, od domu po puszkę fasoli w firmowym sklepie. Poza tym tu i tam pojawiają się lokalne systemy „zielonej" ekonomii, zwłaszcza w tym zubożałym zakątku Anglii, w ramach czego na przykład bezrobotny mechanik może za darmo mieć odmalowany dom. Może on, wykorzystując swoje umiejętności, uzbierać odpowiednią ilość kredytów, wykonując dorywcze prace dla sąsiadów naprawiać im samochody czy coś w tym rodzaju - a później skontaktować się z bezrobotnym malarzem, który pomaluje mu za nie dom.

I znów, podobne systemy niezwykle trudno kontrolować, i jak twierdził ten wykładowca z London School of Economics, powinniśmy się przygotować na sytuację, kiedy po pierwsze, nie będzie pieniądza, i po drugie, w następstwie tego - nie będzie rządu. Tak więc są szansę na to, by sama technologia, jak i sposoby w jaki reagujemy na zmiany technologiczne - sposoby w jakie dostosowujemy swoją kulturę i sposób życia do postępu technologii i nowych wynalazków pozwoliły nam na pozbycie się władzy. Na to, by społeczeństwo ewoluowało aż do momentu, w którym wszelka władza przestanie być potrzebna czy pożądana. To prawdopodobnie optymistyczna wizja, zarazem jednak jeden z niewielu realistycznych scenariuszy rozwoju sytuacji, jakie mogę sobie wyobrazić.

Nie wierzę w skuteczność opartej na przemocy rewolucji, głównie z tego powodu, iż w przeszłości rewolucje nigdy nie przynosiły zamierzonych skutków. Z punktu widzenia mieszkańca Northampton, w czasie angielskie wojny domowej wspieraliśmy Cromwella - dostarczyliśmy buty dla całej jego armii - i byliśmy centrum ruchu antyrojalistycznego. Przypadkiem dostarczyliśmy też butów dla całej armii Konfederatów, co oznacza, że zawsze wiedzieliśmy, jak się ustawić. Rewolucja Cromwella? Jak sądzę odniosła sukces. Król został ścięty, pierwszy taki przypadek w dziejach europejskich monarchii, więc chyba zapoczątkowaliśmy pewien trend. Ale wystarczyło poczekać dziesięć lat, a sam Cromwell okazał się potworem. Był dokładnie takim samym tyranem jak Karol I. W pewnym sensie nawet gorszym. Gdy do władzy doszedł Karol II, był tak wkurzony na mieszkańców Northampton, że zburzył nasz zamek i przywrócił status quo. Naprawdę nie sądzę, iż oparta na przemocy rewolucja kiedykolwiek jest w stanie na dłuższą metę rozwiązać problemy przeciętnego człowieka. Myślę, że sami najlepiej się z nimi uporamy, a drogą do tego jest prosta ewolucja zachodnich społeczeństw. Ale trochę to zajmie, a to czy mamy dość czasu - jest już sprawą dyskusyjną.

Jak sądzę, tak wyglądają moje poglądy na kwestię anarchii. Kształtowały się one od dawna. Jeszcze w latach 80., gdy po raz pierwszy zacząłem pisać „V jak Vendetta" dla angielskiego magazynu „Warrior", fabuła komiksu brała się głównie z moich osobistych przemyśleń nad tym, jak daleko mogą posunąć się jeszcze politycy. Uderzyło mnie wtedy, że systemy kapitalistyczny i komunistyczny nie stanowią wcale prawdziwych biegunów, pomiędzy którymi znajdują się istniejące ustroje. Dotarło do mnie, że prawdziwe spektrum politycznych wyborów zawiera się między faszyzmem a anarchią.

Faszyzm oznacza kompletne zrzeczenie się osobistej odpowiedzialności. Przekazujesz całą odpowiedzialność za swe czyny w ręce państwa wierząc, że jedność oznacza siłę, co znajduje odzwierciedlenie w oryginalnym rzymskim symbolu pęku związanych rózg. To bardzo przekonujący argument: „Jedność stanowi siłę." Lecz później ludzie nieuchronnie dochodzą do wniosku, że ten pęk rózg będzie jeszcze mocniejszy, gdy każda z nich będzie mieć tę samą długość i grubość, gdy nie będzie żadnych rózg innego Kształtu i rozmiarów, które zakłócałyby porządek wiązki. I tak od zasady „jedność stanowi siłę" dochodzimy do ,uniformizacja stanowi siłę," a stąd już prosta droga wiedzie do wszystkich faszystowskich ekscesów, jakie znamy z lat 20. i 30. XX w.

Z drugiej strony anarchia praktycznie zaczyna się od założenia, że „siła tkwi w różnorodności," co jest znacznie bardziej sensowne jeśli przyjrzymy się światu natury. Natura, jak i siły ewolucji - o ile zdarzyło ci się żyć w kraju, w którym jeszcze wierzy się w ewolucję - nie pasują w żaden sposób do idei, że „jedność i uniformizacja stanowi siłę." Jeśli myślimy o gatunkach, jakie odniosły sukces, myślimy zwykle o nietoperzach i żukach, a są tysiące różnych odmian żuków i nietoperzy. Pewne gatunki drzew i krzewów uległy takiemu zróżnicowaniu, że mamy dziś tysiące różnych odmian zaliczających się do tego samego gatunku. Z drugiej strony mamy na przykład ludzi i konie, jest Dowiem jedna podstawowa odmiana ludzka i może ze trzy odmiany koni. Z punktu widzenia drzewa ewolucji, jesteśmy gołą pustą gałęzią. Cały program ewolucji zdaje się opierać na różnorodności, bo w różnorodności jest siła.

Jeśli odniesiemy tą zasadę do rozwoju społecznego, otrzymamy coś na kształt anarchii. Każda jednostka znajduje swoje miejsce w społeczeństwie, wraz z właściwymi tylko jej umiejętnościami i własnymi interesami, jak też potrzebą współdziałania z innymi ludźmi. Można sobie zatem wyobrazić, że te same nieautorytarne zasady, na których opierają się małe grupy społeczne, jak rodzina czy grupa przyjaciół, mogą znaleźć zastosowanie w grupach wielkich, takich jak cała cywilizacja.

Jak sądzę, tak przedstawiają się w tym momencie moje poglądy na temat anarchii. Choć oczywiście, materia anarchii jest dość zmienna, więc jeśli zapytasz mnie jutro mogę mieć inne pomysły.

W „Pisząc komiksy" twierdzisz, że fabuła może mieć znaczenie dla świata, w którym żyjemy, że może być na swój sposób „użyteczna". Jak sądzisz, w jaki sposób fabuły komiksów mogą stać się użyteczne? W jaki sposób polityka wpływa na Twoją pracę?

Cóż, myślę iż fabuły są więcej niż użyteczne, są wręcz niezbędne. Uważam, że jeśli przeanalizujesz relacje pomiędzy prawdziwym życiem a fikcją okaże się, iż ludzie chętniej kierują swoim życiem opierając się na fikcji niż na doświadczeniach innych. Jestem pewien że od najwcześniejszych lat, spędzonych w jaskiniach, kształtując własną osobowość, ludzie czerpali wzorce z otoczenia - wzorowali się na prawdziwych osobach, które cenili, lecz równie często na postaciach mitycznych, herosach i bogach. W każdym bądź razie na postaciach fikcyjnych.

Bez względu na to, czy to dobrze czy źle, tak właśnie funkcjonujemy. Sposób, w jaki mówimy sposób, w jaki działamy, to jak się zachowujemy - prawdopodobnie w każdym przypadku bierzemy przykład z jakiejś postaci fikcyjnej czy prototypu. Nawet, jeśli inspiruje nas rzeczywista osoba, prawdopodobnie ona sama wzoruje się na innej, fikcyjnej postaci. Biorąc to pod uwagę, w pewnym sensie całe nasze życie - jako jednostek i jako kultur - jest rodzajem narracji.

To rodzaj fikcji, to nie rzeczywistość rozumiana jako coś konkretnego i ustalonego; ciągle fabularyzujemy własne doświadczenie. Jesteśmy jego redaktorami. Są pewne jego elementy, których zwyczajnie nie pamiętamy, są też i takie, które celowo usuwamy z pamięci, gdyż uważamy je za nieistotne lub pokazują nas one w złym świetle. Tak więc ciągle zmieniamy, tak jako jednostki jak i jako narody, własną przeszłość. Zmieniamy ją chwila po chwili w jakiś rodzaj fikcji literackiej; w ten sposób tworzymy własną, subiektywną rzeczywistość. Nie doświadczamy bezpośrednio rzeczywistości, doświadczamy tylko pewnej percepcji rzeczywistości. Doświadczamy wszystkich tych sygnałów w nerwach wzrokowych i słuchowych, z których dopiero komponujemy, chwila po chwili, naszą wizję świata. I nieuchronnie, jako że ludzka percepcja otaczającego świata jest różna, i różne są intelektualne konstrukcje, do jakich dopasowujemy przeżyte doświadczenia, nie ma takiej rzeczy jak zimna, obiektywna rzeczywistość, która jest trwała, niezmienna i zamknięta na interpretacje. W nieuchronny sposób, do pewnego stopnia tworzymy fikcję w każdym momencie swego życia, fikcję tego, kim jesteśmy, co nadaje sens naszemu życiu, znaczenia, jakie nadajemy otaczającym nas rzeczom. Czasem prowadzi to do katastrofy, pomyśl tylko jak wiele starożytnych mitów - a wiele było w swych początkach niczym więcej niż właśnie mitami, doprowadziło do okrutnych wojen, z których wiele trwa nadal. Z całą pewnością są takie sytuacje, kiedy fikcje, na jakich budujemy swoje życie, prowadzą do naprawdę strasznych rzeczy. Więc tak, uważam że fikcje są bardzo ważne, w pewnym sensie odgrywają większą rolę niż rozwój prawa czy jakiekolwiek inne czynniki społeczne. Myślę, iż zaawansowanie naszych fikcji i naszych historii może być najlepszym miernikiem społecznego postępu. Skłaniam się do poglądu, że gdy spojrzymy na ludzką kulturę, generalnie za miernik jej poziomu uznajemy stworzone przez nią dzieła sztuki, nie zaś prowadzone w danym czasie wojny czy wydarzenia polityczne. Oceniamy dokonania sztuki a więc również poziom fikcji.

Co do tego, w jaki sposób polityka wpływa na moje historie, powiedziałbym, że zapewne w podobny sposób, w jaki wpływa na wszystko inne. Mam na myśli to, o czym mówił stary feministyczny slogan: „to co osobiste jest polityczne." Nie żyjemy w świecie, w którym różne aspekty naszego społecznego bytu są zaszufladkowane osobno, jak książki w bibliotece. W bibliotece masz zwykle dział poświęconą historii, inną poświęconą polityce, jeszcze inną poświęconą środowisku i tak dalej. Ale wszystkie te rzeczy są polityczne. Żadna nie jest oddzielona od innych, wszystkie są wymieszane. Myślę, że nie da się uniknąć tego, iż we wszystkim co robimy i czego nie robimy - jest jakiś element polityczny. We wszystkim, w co wierzymy i w co nie wierzymy. Jeśli chodzi o politykę - myślę, że musimy pamiętać, co tak naprawdę znaczy to słowo. Polityka często próbuje udawać, iż ma jakiś etyczny wymiar, jakby istniała dobra polityka i zła polityka. Tak jak ja to rozumiem, słowo polityka pochodzi od słowa uprzejmość. To sposób przekazywania informacji w sposób możliwie najbardziej subtelny, dyplomatyczny, taki który obraża jak najmniej ludzi. Tak czy inaczej, system polityczny jest w jakiś sposób wpleciony w każdy aspekt naszego życia, tedy każdy aspekt naszego życia zawiera jakiś polityczny element, również pisanie fabuł.

Przypuszczam, że każdy twórczy akt może być nazwany propagandą na rzecz określonego stanu umysłu. W nieunikniony sposób, jeśli tworzysz obraz lub piszesz powieść, w pewnym sensie uprawiasz propagandę na rzecz tego, co czujesz, jak myślisz i jak widzisz otaczający świat. Próbujesz wyrazić własny pogląd na rzeczywistość i istnienie - i za każdym razem jest to akt polityczny -zwłaszcza, jeśli twój punkt widzenia różni się znacząco od oficjalnego. W ten właśnie sposób wielka ilość pisarzy wpadła w przeszłości w tarapaty.

Czy w związku ze swoimi radykalnym poglądami miałeś jakieś problemy z wydawcami?

Cóż, to dziwne, ale nie. Zająłem się komiksem pod wpływem amerykańskiego podziemia komiksowego, takie jest moje pochodzenie jako twórcy, fascynacja amerykańską kulturą podziemną w tym komiksami. To środowisko było zawsze bardzo, bardzo politycznie zaangażowane. Dlatego od samego początku w tym, co robiłem pojawiał się zawsze jakiś element politycznej satyry, przynajmniej od czasu do czasu. Gdy było to niezbędne, lub gdy uważałem, że dobrze zrobi opowiadanej historii, zawsze do moich prac zakradał się jakiś polityczny element. Tak było z całą masą krótkich historii, jakie zrobiłem na potrzeby 2000AD, krótkich, pokręconych opowiadań science fiction. Gdy tylko było to możliwe, starałem się zawsze dopisywać do nich jakiś polityczny morał, czy w ogóle morał. Głównie dlatego, że stawały się przez to lepszymi fabułami, a ja czułem się lepiej, ponieważ przemycałem w nich swoje własne przekonania. Gdy historie te zyskały popularność, gdy wydawnictwo zaczęło sprzedawać więcej komiksów - przestali robić mi problemy. Nawet jeśli wydawcy nie podzielają moich politycznych przekonań - a przeważnie ich poglądy różnią się od moich o 180 stopni - przynajmniej rozumieją własne wyniki finansowe. I jak się wydaje - nauczyli się z tym żyć, publikując poglądy, pod którymi się nie podpisują, przynajmniej tak długo, jak długo czytelnicy chcą je kupować. Są w stanie wszystko ci wybaczyć, dopóki zarabiasz dla nich pieniądze. Myślę, że to najważniejszy wniosek z mojej kariery jako twórcy komiksów: jeśli jesteś wystarczająco dobry, jeśli jesteś wystarczająco popularny, jeśli zarabiasz dość pieniędzy, wtedy z radością pozwolą ci używać swojego wydawnictwa do propagowania twoich poglądów, nawet jeśli te są wyjątkowo radykalne. Nawet jeśli w jakimś sensie są potencjalnie niebezpieczne. Oto całe piękno kapitalizmu: opiera się na przyrodzonej chciwości, dla której ważniejsze jest gromadzenie pieniędzy niż poglądy, jakie się przy okazji rozpowszechnia. Tak więc nie, nigdy tak naprawdę nie miałem z tym problemów.

Czy mógłbyś wskazać jakiś efekt, jaki twoje prace wywarły na świecie ?

Nie mogę sobie wyobrazić zbyt wielu pozytywnych efektów. Chciałbym wierzyć, że niektóre z moich prac otworzyły ludziom oczy na pewne sprawy. Na bardzo prymitywnym poziomie, dobrze by było wiedzieć, iż w efekcie moich prac ludzie zaczęli patrzeć inaczej na komiks i dostrzegać możliwości, jakie przed nim stoją. I uświadomili sobie, jak przydatnym narzędziem może być to medium, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie informacji. Że może być uzupełnieniem, może znaleźć dla siebie miejsce w arsenale ludzi, którzy pragną społecznych zmian, bo komiks to naprawdę użyteczne narzędzie w tym zakresie. Chciałbym także wierzyć, iż być może, na wyższym poziomie, niektóre z moich prac mają potencjał, by radykalnie zmienić świadomość wystarczającej ilości ludzi, jeśli chodzi o pewne sprawy. Że, być może, w końcu, lata po mojej śmierci, wywrą jakiś niewielki wpływ na to, jak ludzi postrzegają i organizują społeczeństwo.

Niektóre z moich „magicznych" prac, to próba sprawienia, by ludzi spojrzeli na rzeczywistość i kryjące się w niej możliwości w innym świetle. Chciałbym myśleć, że będą one miały w końcu na nich jakiś wpływ. Chciałbym myśleć, że Lost Girls i cały zawarty w nim zamiar rehabilitacji idei pornografii, odniesie choćby niewielki skutek. Że ludzie będą w stanie stworzyć jakąś formę pornografii, która nie będzie wstrętna, która będzie inteligentna i w końcu zmieni pornografię w obszar piękna, gdzie nasze. najbardziej skrywane seksualne sekrety będzie można otwarcie i w zdrowej atmosferze omówić. Że nasze wstydliwe fantazje nie będą spychane w podświadomość, by tam sczeznąć i zmienić się w niebezpieczne obsesje ciemnej strony naszej natury. Byłoby dobrze wiedzieć, że rzeczy takiej jak Lost Girls czy prace magiczne mogą mieć potencjał, by zmienić ludzkie myślenie.

Jeśli chodzi o mój stosunek do magii, pamiętam ostatnią rozmowę z drogą mi i nieodżałowaną przyjaciółką, pisarką Kathy Acker. Było to niedługo po tym, jak zainteresowałem się magią. Opowiadałem jej o tym, że tak jak wtedy myślałem, magia jest ostatnim i najtrwalszym bastionem rewolucji. Rewolucja polityczna i rewolucja seksualna, obie miały swoje znaczenie i swoje ograniczenia, podczas gdy idea rewolucji magicznej będzie istnieć zawsze, zmieniając ludzką świadomość, a co za tym idzie zmieniając naturę odbieranej przez ludzi rzeczywistości. Kathy zgadzała się ze mną całkowicie - w jakimś sensie było to zgodne z jej własnymi doświadczeniami - a ja wciąż tak uważam. W jakimś sensie magia jest najbardziej polityczną z rzeczy, w jakie się kiedykolwiek zaangażowałem.

Na przykład, mówiliśmy wcześniej - w zasadzie ja mówiłem - o anarchii i faszyzmie jako dwu biegunach polityki. Z jednej strony masz faszyzm, z pękiem rózg, ideą, że siła pochodzi z jedności i uniformizacji, z drugiej anarchię, która opiera się totalnie na jednostce i gdzie jednostka sama decyduje o własnym życiu. Jeśli przeniesiemy to na płaszczyznę duchową, wtedy w religii dostrzegam pewien duchowy ekwiwalent faszyzmu. Słowo religia pochodzi od terminu ligare, tak samo jak opatrunek, bandaż i słowo więzy - i w zasadzie oznacza „łączyć się w tych samych przekonaniach". To ta sama idea, jaka kryje się za faszyzmem, duchowy element jest tu w zasadzie zbędny. Wszystko od Partii Republikańskiej po ruch skautowy może być rodzajem religii, jako grupa ludzi, złączona wspólnymi przekonaniami. Tak więc dla mnie religia jest duchowym odpowiednikiem faszyzmu. Na tej samej zasadzie magia jest duchowym odpowiednikiem anarchii, jako że opiera się na samookreśleniu, z kapłanem jako człowiekiem, który w bardziej dramatycznej formie znajduje się w centrum własnego wszechświata. Co jest dla mnie rodzajem duchowej deklaracji anarchistycznych przekonań. Odnajduję całą masę cech wspólnych dla anarchistycznych poglądów i praktyk magicznych, w obu jest zawarty ogromny ładunek współodczuwania.

Czy słyszałeś o projekcie „A jak Anarchia" jaki towarzyszył w Nowym Jorku premierze filmu „V jak Vendetta"?

Szczerze mówiąc: nie, powiedz, o co w nim chodziło?

Aktywiści anarchistyczni ustawili przed kinem, w którym się odbywała, stolik z informacjami o tym, w jaki sposób Hollywood usunęło z filmu treści polityczne.

Świetnie, to była jedna z rzeczy, jakie nie dawały mi spokoju. To, co początkowo było pomyślane jako bezpośrednie starcie anarchii i faszyzmu, twórcy filmu zastąpili jakimiś dziwnymi odniesieniami do 11. września i wojny z terroryzmem, słowa anarchia i faszyzm nawet w filmie nie padają. Już gdy powstawał ten film, myślałem: jeśli chcą zaprotestować przeciwko polityce Busha i kierunkowi, w jakim zmierza amerykańskie społeczeństwo po 11. września, czemu nie zrobią tego, co ja w latach osiemdziesiątych, gdy nie podobał mi się kierunek w jakim zmierzał mój kraj pod rządami Thatcher, czyli nie nakręcą historii, osadzonej w realiach ich własnego kraju, w której powiedzą wprost, o co im chodzi. Uderzyło mnie, że dla Hollywood „V jak Vendetta" było sposobem na to, by paru sfrustrowanych liberałów mogło pokazać, jak bardzo są wkurzeni obecną sytuacją bez potrzeby podejmowania jakiegokolwiek ryzyka.

Cała historia jest osadzona w Anglii, która jak sądzę jest dla większości Amerykanów jakimś baśniowym królestwem, w którym wciąż żyją olbrzymy. Tak naprawdę nie istnieje choć dla większości Amerykanów jest równie realna jak Kraina Oz. Możesz więc spokojnie osadzić polityczną fabułę w angielskich realiach i dać w ten sposób upust własnym frustracjom, związanym z osobą Busha i neokonserwatystami. Tak właśnie uważam, jednak muszę przyznać, że nigdy nie widziałem gotowego filmu, opieram się tu tylko na fragmentach scenariusza. To mi wystarczyło.

Ale to, co powiedziałeś o akcji „A jak Anarchia" jest naprawdę ciekawe. To jest fantastyczne.

Pierwotnie wywiad ukazał się w: Inny Świat kwartalnik anarchistyczny nr 2(29)/2009

Kanał XML