Publicystyka
Deklaracja Anarchistycznej Federacji Polski z 1929 roku
Czytelnik CIA, Wto, 2010-03-09 22:32 Publicystyka | Ruch anarchistycznyAFP opiera się na ideologii anarchizmu jako ruchu społecznego wyzyskiwanych i uciskanych mas pracujących, tj. robotników, chłopów bezrolnych i małorolnych i nieuprzywilejowanych pracowników umysłowych i dąży do obalenia drogą rewolucji socjalnej obecnego kapitalistyczno-państwowego ustroju społecznego. Stojąc na stanowisku walki klas AFP łączy w niej pojęcie walki mas proletariackich o ich wyzwolenie całkowite z zaprowadzeniem ustroju wolności politycznej i równości ekonomicznej dla całego społeczeństwa, innymi słowy – walczy o społeczeństwo bezklasowe. AFP uważa, że istnienie kapitalizmu jest niemożliwe bez istnienia państwa i że istnienie państwa musi mieć jako odpowiednik ekonomiczny istnienie kapitalizmu prywatnego lub państwowego. Wobec tego uważa, że osiągnięcie wyzwolenia mas pracujących jest związane nie tylko z obaleniem kapitalizmu, lecz również z równoczesnym obaleniem państwa.
Sytuacja w południowym Chile: samoorganizacja biednych w czasie katastrofy i niekompetencja państwa
Yak, Pon, 2010-03-08 23:36 Publicystyka
Poniższy tekst jest tłumaczeniem opisu solidarności sąsiedzkiej i grup samoobrony przeciw gangom w Concepcion w Chile, bezpośrednio po trzęsieniu ziemi. Tekst został opublikowany na portalu libcom.org
Dość powszechnie wiadomo już, że wielu ludzi postąpiło rozsądnie i wyniosło towary z centrów handlowych. Jednak nie więcej niż faktycznie potrzebowali. To było logiczne i konieczne – nie ma nawet sensu o tym dyskutować. Ludzie zorganizowali się w sposób spontaniczny - rozdawali mleko, pieluchy i wodę zgodnie z potrzebami każdej osoby. Zwracano zwłaszcza uwagę na liczbę dzieci w rodzinie.
Potrzeba wywłaszczenie potrzebnych produktów była tak oczywista, a determinacja ludzi by przeżyć była tak wielka, że nawet policja w końcu pomagała wyciągać towary z supermaretu Lider w Concepcion. Gdy próbowano powstrzymać lud od jedynej sensownej działalności, wywłaszczane budynki były podpalane. Jest w sumie dość logiczne, że jeśli tony jedzenia mają zgnić zamiast posłużyć ludności, lepiej je spalić, by uniknąć rozkładu. Przypadki "rabunku" pozwoliły tysiącom ludzi przetrwać godziny w ciemności, bez wody pitnej i nawet bez najmniejszej nadziei, że ktoś przyjdzie im z pomocą.
Jednak w czasie zaledwie kilku godzin, sytuacja zmieniła się dramatycznie. W całym mieście pojawiły się zorganizowane i dobrze uzbrojone gangi, korzystające z drogich samochodów, które rabowały małe sklepy, oraz budynki mieszkalne. Ich celem było nagromadzenie rzadkich dóbr, które udało się ludziom wywłaszczyć z supermarketów, oraz sprzętów domowych i pieniędzy, które ludzie mieli w domach. W niektórych dzielnicach Concepcion, gangi podpaliły domy po tym, jak zabrali z nich wszystkie wartościowe przedmioty. Mieszkańcy na początku byli zupełnie bezbronni, ale szybko zaczęli organizować własną obronę. Stworzyli patrole, wznieśli barykady, by chronić drogi i w niektórych dzielnicach skolektywizowali pomieszczenia, by zapewnić wszystkim pożywienie.
Niniejsze informacje nie mają być uzupełnieniem innych źródeł w zakresie wydarzeń ostatnich dni. Chodzi mi bardziej o zwrócenie uwagi na tą dramatyczną sytuację i jej znaczenie z punktu widzenia anty-kapitalistycznego. Od pierwszych chwil katastrofy, ludzie odczuwali spontaniczną potrzebę wywłaszczenia tego, co potrzebują, by przeżyć i nastawili się na dialog, dzielenie się, konsensus i wspólne działanie. Wszyscy kiedyś widzieliśmy taką naturalną, wspólnotową formę działania w swoim życiu. W straszliwej sytuacji, w jakiej znalazły się tysiące rodzin robotniczych, odruch życia jako społeczność pojawił się jak światło w ciemności, przypominając, że nigdy nie jest za późno by wrócić do naszej (naturalnej?) ludzkiej tożsamości.
W porównaniu z tym organicznym, naturalnym i komunistycznym żywiołem, który dał ludziom życie w momencie szoku, państwo ukazało się w prawdziwym świetle, jako pozbawione życia, bezwładne monstrum. Nagłe przerwanie szaleńczego cyklu konsumpcji i produkcji sprawiło, że właściciele fabryk zostali zdani na pastwę wydarzeń, zmuszeni byli czekać, modląc się o powrót porządku. Jednym słowem, pojawił się realny wyłom w społeczeństwie, który przywołał nowy świat, który żyje w sercach zwykłych ludzi.
Państwo musiało pilnie podjąć próbę przywrócenia monopolistycznego porządku i wyzysku. Jednak inicjatywa nie przyszła z najwyższych sfer, ale z najniższych warstw społecznych. Przywróceniem terroru umożliwiającego prywatną akumulację kapitału zajęli się handlarze narkotykami, wywodzący się z klasy pracującej sojusznicy burżuazji liczący na awans społeczny za cenę trucia swoich braci i sprzedawania swoich sióstr. Mafia, to kapitaliści w najczystszej formie: drapieżcy poruszający się w wozach terenowych, uzbrojeni w broń automatyczną, gotowi by zastraszyć, a nawet wypędzić własnych sąsiadów z ich dzielnic, byle tylko odzyskać monopol na czarnym rynku i mieć dostęp do łatwych pieniędzy i władzy.
Mafia jest naturalnym sojusznikiem państwa i klasy pracodawców. Widać to w sposobie, w jaki wykorzystuje się ich postępki w środkach masowego przekazu. Dzięki nim, można wprowadzić już zdemoralizowane społeczeństwo w stan paniki i usprawiedliwić militaryzację kraju. Co mogłoby być bardziej korzystne dla szefów i polityków – którzy pracują razem – niż ta katastrofa, dobra dla biznesu wyciskającego podwójny zysk z pracowników uginających się pod jarzmem strachu i desperacji?
Nie ma sensu, by przeciwnicy tego porządku społecznego śpiewali peany na cześć wywłaszczania, jeśli nie przeanalizuje się społecznego kontekstu takich działań. Grupa ludzi połączonych wspólnym celem, którzy próbują wywłaszczyć i dystrybuować produkty, których potrzebują, by przeżyć, to nie to samo, co uzbrojone gangi okradające ludność w celu osiągnięcia zysków. Jest jasne, że trzęsienie ziemi, które miało miejsce w sobotę 27 lutego było nie tylko ciosem w klasę pracującą i spowodowało zniszczenie istniejącej infrastruktury. Jednocześnie, porządek społeczny panujący kraju został odwrócony do góry nogami.
W ciągu kilku godzin narodziła się przed naszymi oczyma walka klas. Zapewne zbyt jesteśmy przyzwyczajeni do obrazów w telewizji, by zrozumieć istotę wydarzeń. Walka klas jest obecna, dzielnice zamieniły się w kupę gruzu, na dnie społeczeństwa dochodzi do pęknięć, tworząc dwie klasy ludzi, którzy stają do konfrontacji: z jednej strony tych, którzy starają się pomóc sobie nawzajem i dzielić się, a z drugiej strony, jednostki aspołeczne, które rabują i zabijają, by prowadzić swoją prymitywną akumulację kapitału.
Jesteśmy anonimowymi istotami, uwięzionymi w naszych szarych rolach życiowych: jako wyzyskiwani, jako sąsiedzi, rodzice – ale jesteśmy gotowi by budować więzy z tymi, którzy dzielą naszą sytuację. Po jednej stronie jest proletariat, po drugiej, kapitał. To aż tak proste. W wielu dzielnicach w tym zniszczonym mieście, ludzie zaczynają organizować obronę przed zbrojnymi gangami. Świadomość klasowa pojawia się w praktyce u ludzi, którzy zrozumieli w mgnieniu oka, że ich życie należy tylko do nich samych i że nikt nie przyjdzie im z pomocą.
Solidarne w walce? Ale o co i przeciw czemu?
Akai47, Nie, 2010-03-07 07:47 Prawa kobiet/Feminizm | PublicystykaHasłem tegorocznej Manify jest „Solidarne w kryzysie, solidarne w walce”. Jest to jasne odniesienie do walki pracowniczej i czytelna aluzja do historii marszu z okazji Dnia Kobiet. Jako uczestniczki tego marszu, które co roku uczestniczą w Manifie, wzywając do większego udziału kobiet w organizowaniu się w miejscu pracy i w antykapitalistycznych ruchach społecznych, powinniśmy być zachwycone, że w tym roku pojawiło się takie hasło.
Jak Milton Friedman nie uratował Chile
Yak, Czw, 2010-03-04 13:52 Świat | Gospodarka | Publicystyka | Tacy są politycyFragment tekstu Naomi Klein opublikowanego na stronie The Guardian.
Przetłumaczono krytykę ekonomii liberalnej, nie przetłumaczono fragmentów reprezentujących powszechnie znane, propaństwowe i reformistyczne poglądy Klein.
Od kiedy deregulacja rynków spowodowała światowy krach gospodarczy we wrześniu 2008 r. i od kiedy wszyscy znów stali się zwolennikami Keynes’a, coraz trudniej znaleźć fanatycznych zwolenników nieżyjącego już ekonomisty Miltona Friedmana. Propagowany przez niego fundamentalizm wolnorynkowy tak się zdyskredytował, że jego wielbiciele starają się za wszelką cenę udowodnić swoje racje, nawet posługując się zupełnie naciąganymi teoriami.
Przytoczę wyjątkowo ohydny przykład. Zaledwie dwa dni po tym, jak Chile zostało dotknięte przez nieszczące trzęsienie ziemi, publicysta Wall Street Journal Bret Stephens napisał, że „duch Miltona Friedmana wciąż otacza swoją opiekę nad Chile, gdyż dzięki niemu kraj przetrwał dramat, który gdzie indziej skończyłby się apokalipsą… To nie przypadek, że Chilijczycy mieszkają w murowanych domach, podczas kiedy Haitańczycy mieszkają w domach ze słomy. A przyszedł wilk i próbował zdmuchnąć ich domy.”
Według Stephensa, radykalna wolnorynkowa polityka, którą Milton Friedman i jego niesławni „Chicago Boys” zaaplikowali chilijskiemu dyktatorowi Augusto Pinochetowi pozwoliła Chile stać się bogatym narodem, w którym obowiązuje jedno z najbardziej surowych praw budowlanych na świecie.
Jest tylko jeden poważny problem z tą teorią: nowoczesne prawo budowlane obowiązujące w Chile, napisane z myślą o uodpornieniu budynków na trzęsienia ziemi, zostało przyjęte w 1972 r. Jest to o tyle istotne, że stało się to na rok przed przejęciem władzy przez Pinocheta w krwawym, wspieranym przez USA zamachu stanu. A więc, jeśli ktoś zasługuje na pochwałę za wprowadzenie tego prawa, to nie Friedman, ani Pinochet, ale Salvador Allende [...] (Tak naprawdę, wielu Chilijczykom należy się pochwała za wprowadzenie tego ustawodawstwa, które było odpowiedzią na całą serię trzęsień ziemi. Pierwsza wersja ustawy została wprowadzona w latach 30’tych.)
Warto wspomnieć, że prawo wdrożono w czasach drakońskiego embargo (“niech ich gospodarka jęczy z rozpaczy” powiedział Richard Nixon na wieść o wygraniu przez Allende wyborów w 1970 r.). Prawo budowlane zostało później zaktualizowane w latach 90’tych, po tym jak Pinochet i Chicago Boys zostali ostatecznie odsunięci od władzy.[…]
Nie ma co się dziwić: jak przypomniał Paul Krugman, stanowisko Friedmana wobec prawa budowlanego było ambiwalentne – widział je jako jeszcze jedną przeszkodę dla wolności kapitalistów.
Argument o tym, że dzięki friedmanowskiej polityce Chilijczycy mieszkają w “domach z cegły, zamiast w domach ze słomy” pokazuje, że Stephens nie wie nic o Chile z czasów poprzedzających zamach stanu. W latach 60’tych w Chile istniała najlepsza służba zdrowia i system edukacyjny na całym kontynencie. […]
Po zamachu stanu i śmierci Allende, Pinochet i Chicago Boys zrobili co mogli, by rozmontować sferę budżetową, sprzedając państwowe przedsiębiorstwa i likwidując regulacje finansowe i handlowe. Wytworzono w ten sposób wielkie bogactwo, ale za straszną cenę: na początku lat 80’tych ta polityka doprowadziła do szybkiej de-industrializacji, dziesięciokrotnego wzrostu bezrobocia i dynamicznego rozwoju slumsów. Doprowadziła też do takich rozmiarów korupcji i zadłużenia, że w 1982 r. Pinochet został zmuszony do wyrzucenia swoich doradców z Chicago i znacjonalizowania wielkich, zderegulowanych instytucji finansowych (czy nie brzmi to znajomo?)
[...][Chicago Boys] nigdy nie zabrali się do rozmontowania solidnego prawa budowlanego z czasów Allende, co było ideologicznym przeoczeniem, za które powinniśmy im być wdzięczni.
Naomi Klein - www.guardian.co.uk
https://cia.media.pl/bajka_o_chile_zlych_lewicowcach_i_dobrym_mordercy
Uczłowieczona korporacja
B.B., Pią, 2010-02-26 15:06 PublicystykaKontakt mamy z nimi niemal codziennie, jednak nie chodzi tu o przyjaciół, chociaż one bardzo by chciały, byśmy za przyjaciół je uważali. Dlatego tak usilnie zabiegają o to, by przekonać nas, iż są nam potrzebne, byśmy dzięki nim odkryć mogli jak wartościowe mamy osobowości, co dzięki nim potrafimy i jaki ogrom wspaniałych rzeczy jesteśmy w stanie razem zrobić. One w nas wierzą i wiedzą co jest nam w życiu potrzebne, abyśmy czerpali z niego możliwie jak najpełniejszymi garściami. Przecież każdemu prawdziwemu przyjacielowi zależy na szczęściu swoich kompanów.
Mają tylko jedną wadę, są egocentrykami. Rzadko szanują zdanie innych, dewaluują ich życiowe wartości i prawa, nieustannie starają się naginać do swojego hedonistycznego stylu życia. Czy przyjaciele mogą nie respektować wzajemnie swoich wolności i nie akceptować odmiennych rezultatów ich realizacji? Według nich to jednak nie wielka cena za to, iż zapewniają swoje, w ich optyce elitarne, towarzystwo, które spełnia rolę nośnika prestiżu i wygodnego życia. Jak można odrzucać taką przyjaźń, dla nich jest to nie zrozumiałe, jednak co raz większa liczba ludzi jest w stanie to sobie nie tylko wyobrazić, ale też przełożyć na realne działanie.
Trudno stworzyć z kimś bliskie relacje kiedy ten całą swoją sferę zachowań podporządkowuje powodzeniu własnego interesu i co postrzega jako jedynie słuszny paradygmat. Trudności jeszcze wzrastają, gdy ta druga strona nie jest człowiekiem, a konglomeratem spółek akcyjnych zawłaszczających sobie prawa pierwotnie spisane przez człowieka dla człowieka, a także zbiorem marek towarów i usług należących do tych spółek, którym w procesie brandingu zainstalowano tożsamość, przez co całość zwodniczo nabiera charakteru jednostki ludzkiej.
Narzucone relacje z korporacjami międzynarodowymi, bo o nich mowa powyżej, jako wykonawcami globalnego porządku, okazują się być bardzo kosztowne, nawet do tego stopnia, jak twierdzi Jeremy Rifkin, że musimy w dzisiejszej kulturze hiperkapitalizmu płacić im w każdej i za każdą sekundę naszego życia. Pieniądze, zarówno te które ludzie muszą wydawać w akcie poddania antykonkurencyjnemu dyktatowi w nie jednej branży, jak i te których nigdy nie zobaczą z powodu łamania ich pracowniczych praw w zakresie płacy, zabezpieczeń socjalnych i odszkodowań, nie stanowią jednak najdotkliwszych kosztów, jakie ponoszą ludzie, gdy w ich życie siłą wkracza korporacja, bądź też sami, nie świadomi ryzyka, podejmują z nią współpracę, z góry skazując się na przyjęcie roli narzędzia w procesie maksymalizacji korporacyjnego zysku.
Odpływ pieniędzy jest tylko efektem końcowym złożonych mechanizmów polityczno-gospodarczych, które przeniesione na płaszczyznę egzystencji zwykłych ludzi okazują się być zdarzeniami dramatycznymi w swej wymowie. Wystarczy wspomnieć tu historię nigeryjskiego pisarza Kena Saro-Wiwa, którego wcale nie na wyrost i bez zbędnego patosu określić można jako „człowieka-symbol” rywalizacji między korporacyjnym bytem a bytem ludzkim. Będąc jednym z liderów ruchu występującego przeciw dewastacji środowiska naturalnego delty Nigru przez koncerny naftowe prowadzące w tym rejonie odwierty, poniósł w 1995r. śmierć z rąk junty gen. Abachy (ówczesnego dyktatora Nigerii), która współpracowała głównie z Chevronem i Royal-Dutch Shell, bardzo licząc na cześć pieniędzy, które tym korporacjom uda się zarobić w świecie sprzedając jej nigeryjską ropę.
Ken Saro Wiwa nie był jedyną ofiarą tego porozumienia. Władza nigeryjska okazała się lojalnym współpracownikiem, który odpowiednio zmotywowany wielomilionowymi dochodami dla przedstawicieli państwowego establishmentu, bez skrupułów wyprowadzał z garnizonów swoje oddziały wojskowe naprzeciw protestującym mieszkańcom delty, których warunki bytowe pogarszały się z każdym metrem kolejnego odwiertu.
Larry Bowoto był jedną z wielu osób, które w maju 1988r. rozpoczęły okupację platformy wydobywczej należącej od amerykańskiego przedsiębiorstwa Chevron. W obliczu niebezpieczeństw związanych z zatruciem wody pitnej, wymieraniem zwierząt i zamianą urodzajnej ziemi w ugory, ta skrajna akcja wydawała się jedynym działaniem mogącym zwrócić uwagę międzynarodowej opinii, która wymusi na korporacjach bardziej odpowiedzialne postępowanie wobec mieszkańców tego regionu. I faktycznie zwróciła. Głownie dlatego, iż w wyniku ataku wojskowych śmigłowców armii nigeryjskiej opłaconych przez Chevron, zginęło dwóch protestujących. Sam Bowoto w ataku tym został ranny. Dziś przed sądem w San Francisco ubiega się o odszkodowanie, co możliwe jest dzięki Alien Tort Claims Act, dającemu obcokrajowcom prawo na składanie pozwów w amerykańskich sądach.
I właśnie o prawach trzeba tu teraz powiedzieć, bo to właśnie utratą praw przyszło zapłacić ludziom za istnienie korporacji. Korporacje zawłaszczyły sobie (chcąc pozostać w zgodzie ze stanem faktycznym, należy zaznaczyć jednak, że przy ewidentnym udziale władzy będącej reprezentacją społeczeństwa) wiele praw stworzonych dla ochrony wolności i wyrastającego z niej indywidualizmu jednostki ludzkiej. Korporacja dziś jest uczłowieczona, ma w sobie więcej człowieczeństwa niż niejeden przedstawiciel homo sapiens, przynajmniej wielki biznes chce byśmy tak myśleli. Dlatego sztaby specjalistów od public relations za ogromne pieniądze, które można by przeznaczyć na pokrycie strat wyrządzonych korporacyjnym gospodarowaniem, opracowuje medialne projekty, by do takiego sposobu postrzegania korporacji przekonać nawet tych, którym należałoby z tych pieniędzy wypłacić odszkodowania. W swym niezmierzonym cynizmie i bezczelności koncerny usprawiedliwiają się jednak, iż w naturze ludzkiej leży prawo do popełniania błędów i otrzymywania ich wybaczenia. Można by pokusić się o uznanie tej argumentacji za słuszną, bo przecież za działaniami koncernów stoją żywi ludzie, którzy zajmując kierownicze szczeble podejmują decyzje w ramach korporacji, to jednak ani oni osobiści, ani same firmy nie są pociągane do odpowiedzialności, gdyż wyposażone w prawa ludzi, potrafią tak lawirować między przepisami najróżniejszych kodeksów, by wyjść bez szwanku dla swoich interesów.
W prawo do błędu i przebaczenia nie wpisuje się porzucenie odpowiedzialności i sprawiedliwości.
Postrzeganie korporacji jako osoby żywej, posiadającej własny intelekt i świadomość, a nie już tylko jako podmiotu gospodarczego powołanego do życia w oparciu o osobowość prawną, jest dla korporacji nieprzeciętną szansą, której zmarnowanie, z jej punktu widzenia, byłoby swoistą głupotą, bowiem taki stan rzeczy to już nie zwykła prosta droga, ale sześciopasmowa autostrada wiodąca do ochrony interesu poprzez nie ponoszenie odpowiedzialności. Bo po co ponosić odpowiedzialność wobec kogoś, komu można zabrać jego prawa. Co więcej, rozszerzenie praw na korporacje przeniosło je z roli gwaranta ludzkich wolności do roli niebezpiecznego agresora przeciw ludziom występującego. To co kiedyś chroniły dziś, będąc w rękach korporacji, niszczą.
Tak rodzi się rywalizacja, w której każda ze stron walczy o wyższość własnych praw. Dobrze to pokazują przykłady z Nigerii. Tamtejszy konflikt był walką o prawo do życia. Nieprzerwane istnienie korporacji, które potrzebuje zysków, by nieprzerwanym faktycznie być, w rozumieniu szefów Chevronu, okazało się możliwe do zrealizowania, jedynie w sytuacji, gdy złamane zostanie prawo do istnienia, które posiadał ich przeciwnik. Tym przeciwnikiem był tam człowiek. Zawsze jest to człowiek. Zawsze też chodzi o życie, czy to rozumiane jako fizyczne istnienie lub nie istnienia, jak również same warunki bytowe pogarszane korporacyjnym prawem własności, czy prawem do wolności słowa.
Im koncerny transnarodowe bliżej zwycięstwa, tym co raz węższym okazuje się być faktyczny zakres wolności żywych ludzi. Dziś to korporacje są w natarciu, ludzie natomiast pozostając w odwrocie starają się utrzymać minimum, które pozwoli im przetrwać i ruszyć do kolejnego ataku o odzyskanie swoich praw i ustanowienie ich prymatu nad prawami korporacji.
Anarchosyndykalizm, Technologia i Ekologia
Czytelnik CIA, Czw, 2010-02-25 13:10 PublicystykaW anarchistycznych społecznościach, nieobecność scentralizowanej władzy państwowej będzie podstawą nowej integracji z naturą, pracą i kulturą. W miarę postępów społecznej rewolucji ekologiczne i narodowe granice będą się stawać kartograficznymi ciekawostkami, a podziały oparte na różnicach geograficznych, klimatycznych i gatunkowych będą sprawą czysto technicznych trudności komunikacyjnych.
Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia roli związków zawodowych w tych przemianach. Po pierwsze: wydaje się oczywiste, że telekomunikacja, transport i poczta będą wymagały organizacji, która siłą rzeczy rozszerzy się daleko poza małą ekologiczną okolicę i np. działalność taka jak budowa dróg doprowadzi do współpracy między wspólnotami lokalnymi. Tak, rzeczywiście potrzebujemy nowego stylu życia znajdującego oparcie we wspólnocie o rozsądnych rozmiarach lecz nie możemy dążyć do powrotu izolacji właściwej dla niektórych średniowiecznych miast i wsi.
List otwarty Związku Syndykalistów Polski w sprawie bojkotu Greenway
czerwony dres, Pią, 2010-02-19 15:37 Prawa pracownika | PublicystykaPoniżej listu znajduje się pismo jakie Greenway wysłał do nas jeszcze przed jego opublikowaniem.
Według informacji pochodzących z różnych źródeł możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że w lokalu Greenway przy ulicy Kuźniczej 11/13 we Wrocławiu wielokrotnie dochodziło do łamania praw pracowniczych. Wszystko wskazuje na to, że osoby prowadzące restaurację za nic mają pracowników i pracownice i dążą do jak największych zysków ich kosztem.
Od stycznia tego roku przynajmniej 6 osób pracowało w tym lokalu za darmo. Zważywszy na skalę i krótki okres zjawiska oraz fakt, że lokal cały czas poszukuje pracowników lub pracownic przypuszczamy, że darmowa praca jest stałym źródłem zysku dla osób organizujących ten proceder. To skandaliczne, że te osoby nie fatygują się nawet by ustalić przyszłe warunki pracy z zatrudnionymi. Osoby rozpoczynające okres darmowej pracy nie wiedzą, jaka umowa zostanie z nimi zawarta, ani jakie otrzymają wypłaty. Organizatorzy procederu twierdzą ponadto, że ustalanie stawki za godzinę pracy w ogóle jest niekonieczne i zastrzegają, że wynagrodzenie za pracę ustalane będzie uznaniowo. Wynagrodzenie w żadnym razie nie przysługiwać jednak będzie za pracę dłużej niż do 19:30 czyli pół godziny od zamknięcia.
Okres bezpłatnego zatrudnienia jest nieustalonej długości, a osobom go przechodzącym sugeruje się, że im więcej godzin przepracują podczas niego tym szybciej zaczną zarabiać. Początkowo pracę za darmo nazywano „okresem próbnym”, następnie „szkoleniem”, a potem podpisywano na ten czas fałszywą umowę zlecenie na „pracę na magazynie”, sporządzoną w jednym egzemplarzu, z zastrzeżeniem, że widniejąca na niej kwota nie zostanie wypłacona.
Jednej z pracownic powiedziano tam, że nie można podpisać z nią umowy o pracę, gdyż nie wypracuje całego etatu, co było ewidentnym kłamstwem w świetle obowiązujących przepisów. Pracownica po darmowym okresie pracuje na umowę zlecenie, co jest nielegalne, gdyż wykonuje obowiązki pod nadzorem, w miejscu i czasie określonym przez osoby prowadzące lokal, mamy tu więc do czynienia z praktyką mającą na celu jedynie pozbawienie owej pracownicy świadczeń wynikających z Kodeksu Pracy. Co więcej, wiemy o sytuacji przedłużającego się oczekiwania na podpisanie umowy, mimo iż zgodnie z prawem powinna być ona podpisana w dniu rozpoczęcia pracy, a w wypadku braku takiej możliwości konieczne jest pisemne oświadczenie o woli jej zawarcia.
Na domiar złego, w czasie pracy, która niekiedy trwa 11 godzin, nie ma żadnej formalnej przerwy (co również niezgodne jest z Kodeksem Pracy), a pracownicy i pracownice często są poganiani żeby nie spędzać za dużo czasu odpoczywając, jedząc czy pijąc.
Chcemy z całą mocą podkreślić, że zgodnie z prawem, które i tak w niewystarczający sposób chroni interesy pracownicze przed samowolą właścicieli, umowa lub oświadczenie o woli jej zawarcia, musi być podpisana już pierwszego dnia pracy. To samo prawo jasno określa, że w wypadku pracy za barem, jak w Greenway, czy przy zmywaniu musi to być umowa o pracę, a więc gwarantująca nie tylko wynagrodzenie za każdą godzinę pracy (z dodatkowymi stawkami za nadgodziny), ale również prawo do urlopu i płatnych okresów zwolnienia lekarskiego. Uporczywe łamanie tego prawa jest zagrożone karą więzienia.
Ponieważ nie jest to pierwsza sytuacja, gdy dowiadujemy się o łamaniu praw pracowniczych w lokalach Greenaway domyślamy się, że zarząd firmy nie jest w stanie zadbać o panujące w nich warunki pracy lub nie jest tą kwestią zainteresowany. Jako organizacja pracownicza, nie możemy zaakceptować tego faktu. Nie jesteśmy zainteresowani stanowiskiem marketingowym, interesują nas konkretne rozwiązania. Zwracamy się zatem do zarzadu z prośbą o skuteczne i trwałe rozwiązanie sprawy wyzysku w restauracjach Greenaway. Można to zrobić na przyklad poprzez podpisanie aneksów do umów z wszystkimi ajentami i ajentkami (franczyzobiorcami), które stanowiłyby o wygaśnięciu umowy ajencyjnej w wypadku łamania praw pracowniczych. To dopiero upewniłoby nas, że firmie Greenway zależy na tym, by jej klienci jedli etycznie. Jeśli takie rozwiązanie nie nastąpi, rozpoczniemy bojkot barów Greenaway.
Związek Syndykalistów Polski
http://zsp.net.pl
Dotychczasowe stanowisko zarządu Greenway
Szanowni Państwo,
Z wielką przykrością przeczytaliśmy informacje otrzymane od Państwa dotyczące łamania praw pracowniczych w barze działającym pod naszym szyldem we Wrocławiu. Staramy się tę sprawę szczegółowo wyjaśnić. Wszystkie nasze bary są we franczyzie, co zdecydowanie utrudnia nam wpływ na dobór pracowników jak również pozyskiwania bieżących informacji o personalnym zarządzaniu barem. Każdy Franczyzobiorca, po zaakceptowaniu naszych warunków umowy pozostawia sobie prawo do doboru pracowników takich, z jakimi najlepiej mu się współpracuje i to Franczyzobiorca jest dla nich pracodawcą.
Na szkoleniach, które odbywają się w naszym ośrodku w Gdyni, szczegółowo informujemy
Franczyzobiorców o zasadach i procedurach koniecznych i obowiązujących przy doborze pracowników. Jeśli bar w danym mieście jest otwierany po raz pierwszy wszyscy pracownicy, każdego szczebla, przechodzą szkolenie w naszym ośrodku i nigdy nie mieliśmy przy okazji tych szkoleń jakichkolwiek problemów. Szkolenie zazwyczaj trwa kilka dni, a jego koszty (szkoleń, noclegów, dojazdów i ewentualnych strat przy samej produkcji) nie pokrywa potencjalny kandydat, lecz Franczyzobiorca i jest to jego swoista inwestycja w pracownika.
W przytaczanym konkretnym przypadku we Wrocławiu sytuacja była inna niż zazwyczaj, ponieważ nie następowało tutaj pierwsze otwarcie (bar już istniał wcześniej), a jedynie zmiana operatora. Zmiana następowała wraz z Nowym Rokiem i zapewne tutaj z racji i szczególnego czasu jak i zapewne pośpiechu (termin szkolenia w Gdyni jest ustalany z wyprzedzeniem), mogły nie zostać dopełnione przez operatora wymagane przez nas zalecenia – cały czas to sprawdzamy i wyjaśniamy z Franczyzobiorcą.
Bez względu na to czy opisany przypadek jest jedynie nieporozumieniem pomiędzy pracownikiem a pracodawcą czy też faktycznym niedopełnieniem wymagalnych formalności to niezmiernie nam przykro, że takie zdarzenie w ogóle (potencjalnie) mogło mieć miejsce. Tym bardziej przykro, że od ponad roku intensywnie realizujemy program mający na celu wzmocnienie pozytywnego wizerunku naszej firmy – kładziemy zdecydowany nacisk na jakość naszych potraw, serwisu jak i całościowego postrzegania firmy. Właśnie z tych powodów rozwiązaliśmy kilka umów franczyzowych, które nie gwarantowały spełnienia tych jakże istotnych dla nas, a w efekcie dla naszych klientów, warunków.
Sami jesteśmy wegetarianami z długim stażem i od dawna mieliśmy świadomość jak istotna jest dostępność dań wegetariańskich. Kilkanaście lat temu nie było praktycznie żadnych miejsc, które oferowałyby kuchnię wegetariańską czy wegańską. Pomysł franczyzy pojawił się w zasadzie w wyniku głosów naszych zadowolonych klientów, często wakacyjnych turystów z innych miast w Polsce, którzy zapragnęli stworzyć taki bar jak nasz w swoim mieście. Nigdy nie mieliśmy na celu jakiegokolwiek wyzysku – jesteśmy bardzo dalecy od tego! Praktycznie się nie reklamujemy, ponieważ liczymy na to, że nasi goście będą w pełni zadowoleni z naszego serwisu i dzięki temu sami będą do nas powracać, jak i polecać nas innym, swoim bliskim, znajomym i przyjaciołom. To właśnie m.in. dzięki oszczędnościom na kosztownej reklamie nasze marże są niskie, co w efekcie przekłada się na ceny oferowanych przez nas posiłków, które w założeniu mają być wysokiej jakości, a zarazem dostępne dla wszystkich, także dla osób o niezbyt zamożnym portfelu. Zdecydowanie zainwestowaliśmy w szkolenia personelu. Nalegamy na Franczyzobiorców aby dobierali pracowników o pozytywnej energii i znakomicie odnajdujących się w pracy zespołowej. To mocno przekłada się na atmosferę w pracy oraz na życzliwą akceptację klientów.
Przytoczony przez Państwa wrocławski precedens zmobilizował nas do zdecydowanego i szybkiego przekazywania podstawowych informacji o przestrzeganiu zasad zatrudnienia czy też procesu samego szkolenia. Dziękujemy, więc za wskazanie nam tego konkretnego zdarzenia. Mamy nadzieję, że nie będzie dalszych podobnych przypadków. Gdyby jednak docierały do Państwa podobne sygnały prosimy o kontakt z naszym biurem w Gdyni i przekazanie informacji. Będziemy starali się takie sprawy wyjaśniać, choć zarazem liczymy, że więcej takich sygnałów nie będzie.
Z poważaniem,
Jerzy Szkolnicki
Prezes Zarządu
Komunikat uczestników czarnego bloku ws. zamieszek na Igrzyskach
mateusz_, Czw, 2010-02-18 00:37 Świat | Dyskryminacja | Militaryzm | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistycznyW dniach 12 i 13 lutego 2010, tysiące odważnych ludzi zjednoczyło się, by stawić opór Olimpijskiemu Państwu Policyjnemu 2010 i zaatakować plądrujące ziemię i pogłębiające nędzę korporacje. Piszemy ten komunikat jako członkowie i organizatorzy akcji czarnego bloku podczas demonstracji znanej pod nazwą „Odzyskajmy Nasze Miasto” i „Atak Serca 2010”. 12 lutego departament policji w mieście Vancouver spacyfikował nas za pomocą konnej policji. Kolejnego dnia, podczas „Ataku Serca 2010”, posłano policję do tłumienia zamieszek, uzbrojoną w karabiny szturmowe M4. Twierdzą, że było to niezbędne, by powstrzymać „narażanie ludzi na niebezpieczeństwo” – choć jedyne zagrożenie dla społeczeństwa pozostawało w ich rękach. Uczestnicy demonstracji podjęli jedynie strategiczne ataki przeciwko korporacjom sponsorującym Olimpiadę i nie ranili ani nie atakowali przechodniów.
Media są pochłonięte potępianiem politycznej przemocy przy niszczeniu własności, jak wybicie szyby Hudson’s Bay Company, tak jakby to był jedyny akt przemocy w mieście. Zapominają, że ekonomiczna przemoc w Vancouver ma miejsce każdego dnia. Ludzie niepotrzebnie cierpią i umierają, ponieważ pomoc z opieki społecznej nie wystarczaja im na czynsz, jedzenie czy lekarstwa, a władze nieustannie ignorują potrzeby zdrowotne ubogich i bezdomnych. Ta ekonomiczna przemoc pogorszyła się jeszcze bardziej, gdyż z powodu Igrzysk Olimpijskich tracimy miejsca zamieszkania i dostęp do usług publicznych.
W odpowiedzi na ten atak, tysiące osób wyszło na ulice, tysiące osób połączyło się w tzw. Czarny blok. Czarny blok nie jest formalną organizacją i nie ma przywództwa, członków czy siedziby, ale w zamian za to jest taktyką: jest czymś, czego ludzie się podejmują, by osiągnąć konkretne cele. Dzięki czarnym ubraniom i zasłoniętym twarzom, czarny blok pozwala na lepsze bezpieczeństwo dla tych, którzy wybierają aktywną samoobronę. Większość osób zaangażowanych w czarny blok nie uczestniczy w destrukcji własności. Jednak maskowanie się wyraża ich solidarność z tymi, którzy podejmują autonomiczne akcje bezpośrednie przeciwko korporacjom, władzom i politykom, którzy prowadzą wojnę z naszymi społecznościami.
Uczestnictwo w czarnym bloku jest aktem odwagi. Mając tylko koszule na plecach i maski na twarzach, przejmujemy ulice przeciwko największym w Kanadzie policyjnym siłom. Chronieni wyłącznie przez czarne tkaniny i wsparcie naszych towarzyszy, stajemy naprzeciw gliniarzy od zamieszek z karabinami szturmowymi, pistoletami i pałkami. Udowodniliśmy, że nawet miliard dolarów wydanych na „bezpieczeństwo” nie powstrzyma nas od blokady centrum Vancouver i zakłócenia imprezy 100 000 osób – oraz oddalenia się bez konsekwencji.
Nigdy nie dowiecie się, kto brał udział w czarnym bloku w miniony weekend, ale nas znacie. Jesteśmy ludźmi, którzy organizują spotkania w swoich społecznościach, którzy tańczą podczas ulicznych festiwali, którzy tworzą sztukę, bronią ziemi, budują spółdzielnie, rowery i społeczne ogrody. Gdy zakładamy na siebie czarne ubrania, nie stanowimy zagrożenia dla was, ale dla elit.
Kimkolwiek byś nie był, pewnego dnia do nas dołączysz. Dopóki rząd i korporacje atakują nasze wspólnoty, mamy zamiar się bronić – a to oznacza atak.
Podpisano,
Organizatorzy i uczestnicy anarchistycznych akcji na demonstracji „Odzyskaj swoje miasto” i marszu „Atak Serca 2010”, luty 2010, Saliszowie Wybrzeża.
Tanianiania
Kurka nioska, Pon, 2010-02-15 13:58 Prawa kobiet/Feminizm | Prawa pracownika | Publicystyka | UbóstwoW wielu państwach świata praca związana z opieką społeczną, opieką nad dziećmi, ale też praca w edukacji, to praca niskopłatna, praca często za grosze, choć wydawałoby się, że przecież wymaga tyle odpowiedzialności, często doświadczenia i wiedzy, że powinna być dobrze wynagradzana. Pamiętajmy, że mówimy tu wciąż o odpowiedzialności za życie i zdrowie innych ludzi, za rozwój psychiczny i fizyczny dziecka. W wielu innych zawodach odpowiedzialność oznacza odpowiedzialność finansową oraz - co często idzie z nią w parze - odpowiedzialność za jakość wykonanej pracy, a więc i status firmy.
W tym artykule rozpiszę się trochę o pracy opiekunki do dziecka, bo ostatnio trochę siedzę w temacie.
Może się to wydać nieprawdopodobne, ale w wielu miastach Polski, także tych dużych, niania zarabia 500-600 zł miesięcznie za pełny etat, nierzadko przy niemowlęciu! Stawki są oczywiście różne. Wynoszą one w Polsce od 3-4 (!) do 18zł/h. Podaję stawki orientacyjnie, chyba są wykwalifikowane osoby z dużych miast, które zarabiają więcej, ale standardem w takim Wrocławiu jest np. stawka 7 zł/h. Daje to niewiele ponad tysiąc złotych miesięcznie zakładając 8-godzinny dzień pracy. Zazwyczaj jest to praca na czarno, rodzice dziecka raczej nie płacą składek za nianię, często jest ograniczona możliwość wzięcia wolnego i nie ma co liczyć na płatny urlop (jedyną opcją jest dość ryzykowne lub niewykonalne zastępstwo na czas choroby, „urlopu” stałej niani). Biura oferujące odpłatną pomoc przy szukaniu niani zarabiają na outsourcingu studentek przed 26 rokiem życia. Rozpowszechnił się zwyczaj płacenia studentkom niższej kwoty za godzinę tłumacząc to tym, że niemowlę dużo śpi i można się w tym czasie pouczyć, więc jakby uznaje się te przerwy za wielki plus, który pomaga w pogodzeniu pracy z nauką. Z tym, że z samego Kodeksu Pracy wynika, że przerwa połączona z pozostawaniem w miejscu pracy, a szczególnie taka przerwa, która występuje w godzinach pracy (godziny pracy = od X do Y, a nie od X do Y i od Y do Z!) jest przerwą płatną. Czy nie jest to zbyt niekorzystny zapis, kompletnie nieżyciowy i pozbawiony większej logiki? Czy nie jest bzdurą dawanie pieniędzy za nieraz 2-3 godzinną przerwę? Dla kogoś, komu żal sprawiedliwie wynagradzać pracownicę, może i brzmi to kuriozalnie, jednak pozostawanie przy dziecku śpiącym w drugim pokoju lub w wózku obok jest wciąż de facto opieką. Gdyby tak nie było, to równie dobrze opiekunka taka mogłaby pójść sobie sama do sklepu w czasie snu dziecka i wrócić w czasie spodziewanej pobudki.
Nic nie usprawiedliwia więc zaniżania stawki studentce. Tym bardziej, że nie zawsze studentka taka dostaje jakąkolwiek lub choćby wystarczającą pomoc od rodziców lub państwa.
W umysłach matek, ojców i społeczeństwa w ogóle, tkwi czasami mit pracy opiekunki jako lekkiej i przyjemnej. To nie to samo, co praca rodzica w domu, która polega na organizacji gospodarstwa domowego plus opieka nad własnym dzieckiem. Szkopuł tkwi w tym, że niani narzucane są często wytyczne i ograniczenia dotyczące opieki nad danym dzieckiem, odpowiedzialność jest ogromna, a praca intelektualna (i fizyczna!), jaką opiekunka wkłada w zabawę z dzieckiem jest nieocenionym warunkiem rozwoju dziecka. Opieka indywidualna, nastawiona na potrzeby tego i tylko tego dziecka, to luksus. I DLATEGO zatrudnia się nianie, zamiast wysłać malucha do przedszkola lub żłobka!
Z drugiej strony mamy rzecz jasna problem, którego wciąż niewystarczająca liczba przedszkoli i żłobków nie rozwiązuje. Jest to problem zapewnienia własnemu potomkowi jak najlepszych warunków rozwoju i bytowych. Nie wszystko można kupić za pieniądze, ale przy jednoczesnym własnym zaangażowaniu można zapewnić mu szybki rozwój osobisty, a później lepszą edukację i prawdopodobnie także lepszą pracę. Wiadomo, że nie każdy rodzic chcący zatrudnić nianię jest dusigroszem, który chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Czasami niskie stawki wynikają z ignorancji i braku wyobraźni, a może bardziej dosadnie - z głupoty! Bo jak inaczej nazwać ludzi, którzy uważają, że dadzą opiekunce głodową stawkę, a jej będzie się chciało jeszcze nim jakoś porządnie zająć, zabawić, nauczyć życia? Są takie kobiety, owszem, ale gdy opowiadają o swoich metodach wychowawczych, to czasami skóra cierpnie… Nie mówię tu jedynie o takich, co uważają, że klaps w dupę załatwi sprawę. Mam na myśli także takie „miłe babuleńki”, które będą zapychać półtorarocznego dzieciaka drożdżówkami, czekoladkami i biszkoptami i zwracać się do niego bez przerwy „moja ty plaplusio, nio nio nio, pokaś rąćki”.
Chciałam spojrzeć na to wszystko z perspektywy osoby, która naprawdę nie ma pieniędzy i chciałaby, by jej dzieckiem zajmowała się jakaś super niania. Z perspektywy osoby, której nie w smak zasady obowiązujące w żłobku, gdzie trudno o zapewnienie indywidualnego rozwoju, a panie (i coraz więcej panów) z wykształceniem pedagogicznym nie wiadomo czy faktycznie stosują wiedzę ze studiów w swojej pracy - wiedzy nie zawsze zresztą rzetelnej. Jednak póki żyjemy w świecie, którym rządzi pieniądz, a koszt wynajmu mieszkania wynosi co najmniej kilka stówek w małym mieście do około 1,2 - 2 tysięcy w dużym, koszty wyżywienia są jedynie coraz wyższe, a pracy jakby coraz mniej i wciąż za gówno-nie-pieniądze, trzeba się pogodzić z tym, że kobieta pracująca na takich warunkach MUSI dostawać w miarę wysokie wynagrodzenie, a w Polsce nawet stawka 15 zł /h dla osoby z pewnym doświadczeniem to malutko… Wiem, że nie przekłada się to często W OGÓLE na zarobki kobiet w tym paskudnym, pełnym nierówności i niesprawiedliwości kraju, ale to z kolei problem omawiany dość często. Bez konkretnych rozwiązań jak na razie. Jest to tylko jeden z problemów, z którym ludzie niezbyt zamożni, ubodzy, będą musieli się wciąż zmierzać ku zadziwieniu i dogłębnym analizom socjologów. Napisałam tylko o pracy niani, ale wykonywałam do tej pory wszystkie te gówniane, mało płatne prace, które wiążą się zarówno z feminizacją, jak i z juwenalizacją biedy. Pracę sprzątaczki (5-7zł/h), kasjerki (6 zł/h), pracę przy inwentaryzacji i wykładaniu towarów na półki (5 zł), pracę w gastronomii (od 4 do 10 zł) oraz przy „taśmowym” zdzieraniu smoły dłutem z parkietu u swojego własnego dziadka, która była chyba moją najcięższą i najbardziej gównianą pracą w życiu - nowi zarabiali tam 4 zł/h, wnusia dziadziusia 5.
Czy to nie przypadek, że to pielęgniarki tak usilnie walczyły o podwyżki i nadal w sumie niewiele z tego mają?
Czy to nie przypadek, że nauczycielki rzadko tak naprawdę są dobrze wynagradzane za swoją ciężką pracę, a doktoranci pracują na czarno za psie pieniądze lub za darmo? Zawód nauczycielski został sfeminizowany celowo, a nie przez przypadek! Zakładano, że kobieta jest utrzymywana przez męża (co nie zawsze było prawdą), więc można jej zapłacić o wiele mniej, a ponadto ma wrodzony zmysł pedagogiczny jako że jest to ogólna predyspozycja kobiet. Poza tym kobiety zawsze były uważane za bardziej potulne i bierne - czyli idealne jako pracownice i osoby wciskające ideologiczną pro-państwową papkę swoim uczniom.
Czy to nie przypadek, że - do kurwy nędzy - sprzątaczki zarabiają całe gie i w niemal stu procentach są to kobiety?
Kolejnym problemem, który się przy okazji nasuwa, jest nieodpłatna praca kobiet w domu, która także powoduje, że oczekiwania zarobkowe i proponowane kwoty są często marniutkie. To samo, co wykonuję za darmo ktoś inny miałby wykonywać „za tyle pieniędzy”!?
Ale w tym momencie od tego natłoku pytań rozbolała mnie głowa, więc może rozwinę niektóre z nich kiedy indziej.
Unia Europejska – stanowisko konferencji Anarkismo
Yak, Nie, 2010-02-14 20:27 Publicystyka
Poniżej publikujemy stanowisko przegłosowane na konferencji organizacji uczestniczących w redagowaniu portalu anarkismo.net, która odbyła się 7 lutego w Paryżu. W konferencji uczestniczyli przedstawiciele Alternative Liberataire (Francja), Counter Power (Norwegia), Federazione dei Comunisti Anarchici (Włochy), Liberty & Solidarity (Wielka Brytania), Organisation Socialiste Libertaire (Szwajcaria) i Workers Solidarity Movement (Irlandia).
Traktat Lizboński wszedł w życie rok temu, w czasie największego nasilenia globalnego kryzysu ekonomicznego. Traktat przyznaje Komisji Europejskiej „władzę absolutną” by wydawać dyrektywy, które mają zagwarantować „konkurencyjnym przedsiębiorstwom europejskim dostęp do światowych rynków i swobodę działania wewnątrz UE”. Trybunał Sprawiedliwości gwarantuje tylko jedno prawo, a jest to prawo rynku i konkurencji, przejawiające się w coraz mniej stabilnych warunkach zatrudnienia i coraz mniejszemu poszanowaniu dla środowiska we wszystkich 27 krajach członkowskich. Nowy Traktat zwiastuje deregulację całego systemu produkcji i usług, umożliwiając w praktyce wdrożenie Dyrektywy Bolkesteina [odrzuconej przez Parlament Europejski dyrektywy umożliwiającej stosowanie prawodawstwa kraju pochodzenia firmy, niezależnie gdzie zatrudnia pracowników. Coś w rodzaju "taniej bandery" znanej z żeglugi morskiej - przyp. tłum] i otwierając drogę do totalnej prywatyzacji służby zdrowia, edukacji, usług komunalnych i systemu emerytalnego.
Przyjęta strategia nie zważa na zniszczenia spowodowane przez obecny kryzys ekonomiczny i drastycznie redukuje usługi publiczne (służbę zdrowia, transport, edukację, usługi komunalne, mieszkalnictwo), zarówno na poziomie dyskursu, jak i na poziomie rzeczywistym. Wprowadza rynek jako kryterium tego, co stanowi „usługę powszechnego użytku” i uzależnia od niego dostęp do usług (ktoś kto posiada oszczędności, będzie mieć dostęp do prywatnej służby zdrowia, emerytury, itp). Od 1 stycznia 2009 r. nie wolno już wprowadzać polityki podatkowej mającej na celu redystrybucję bogactwa i tworzenie funduszów na prowadzenie polityki społecznej i tworzenie zabezpieczeń socjalnych i zasiłków. Jednocześnie, zezwala się na dalsze istnienie rajów podatkowych.
Jak to zwykle bywa, pierwszymi ofiarami takiej polityki demontażu socjalnego są kobiety, które często muszą samotnie zapewniać opiekę dzieciom, rodzicom i członkom rodziny. Jest to szczególnie dotkliwe w krajach, w których z braku jakiejkolwiek pomocy społecznej, kobiety muszą rezygnować w tym celu z pracy.
Rynek pracy i związana z nim polityka społeczna mogą w tej sytuacji być tylko poddane reżimowi neo-liberalnego kapitalizmu: deregulacji i pogorszeniu standardów pracy i stabilności zatrudnienia (prekaryzacji) oraz likwidacji praw socjalnych i pracowniczych.
W Europie, w której nadal rozwija się kryzys, oznacza to dwie rzeczy: dalsze korzystanie z dumpingu socjalnego i odrzucenie prawa do strajku dla tych, którzy domagają się równych warunków pracy w firmach przeniesionych do innych krajów. Wszystko w imię konkurencji i gospodarki rynkowej.
Od czasu podpisania w 2007 r. umowy o elastycznym zatrudnieniu, pracodawcy mają pełną swobodę w sposobie organizacji pracy. Od pracowników wymaga się ciągłej zmiany zatrudnienia i długich okresów nieustannych szkoleń – rzekomo w celu zapewnienia „bezpieczeństwa zatrudnienia”.
Na rynku pracy zdewastowanym przez kryzys powtórnie lansuje się hasło "konkurencyjności", za którym kryje się nie tylko dumping socjalny, ale także prywatyzacja potrzebnych społeczeństwu usług i cięcia kosztów związane ze zwiększeniem elastyczności i mobilności siły roboczej, a także jej zdolności do adaptacji.
Niemcy, Francja i Włochy – kraje, które kiedyś uchodziły za “mocne” w dziedzinie zabezpieczeń socjalnych i posiadały "twarde" prawo pracownicze, przekształciły wewnętrzny rynek pracy i zniżyły się do poziomu Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej Brytanii w dziedzinie zasiłków dla bezrobotnych, mniejszych zabezpieczeń przed zwolnieniami, zwiększonym wiekiem emerytalnym, elastycznych umów o pracę, osłabionych zabezpieczeń socjalnych, itp.
Polityki imigracyjna UE również została dotknięta logiką rynku i hipokryzją podwójnych standardów. Z jednej strony wyraźnie występuje potrzeba zatrudniania pracowników spoza UE w związku ze starzeniem się europejskiego społeczeństwa (imigracyjna siła robocza jest zarazem konieczna i wystarczająca by sprostać wymaganiom pracy pozbawionej zabezpieczeń i stabilizacji na konkurencyjnym rynku), a z drugiej strony odmawia się praw obywatelskich [i często legalizacji pobytu – przyp. tłum] tym pracownikom, przez co napędza się rasistowskie oskarżenia o „nielegalność” imigrantów. To pogłębia represje i kontrolę, jakiej są poddani imigranci, ułatwiając nierówne traktowanie i agresywny wyzysk na linii Północ-Południe, co jest wyraźnie widoczne zwłaszcza w europejskim obszarze Morza Śródziemnego.
Dla imigrantów i Europejczyków, elastyczność oznacza dostępność pracy w oparciu o potrzeby produkcji. W czasie kryzysu, gdy likwiduje się miliony miejsc pracy, jest to idealna sytuacja dla firm. Rynek pracy staje się mechanizmem (opartym o ustawy, rozporządzenia, decyzje ad hoc, dyrektywy, itp.), którego celem jest unikanie jakiegokolwiek zaangażowania w konflikty społeczne.
W tym rozbitym modelu gospodarczym i społecznym, walki społeczne i pracownicze zostały rozbite na tysiące części, tracąc swoją efektywność. Koniecznością staje się odtworzenie koncepcji i organizacji działań na rzecz praw pracowników i obywateli i ich rzeczywistych interesów, jako jednej walki o prawa wszelkich pracowników najemnych.
Musimy przeciwstawić się logice podziału i elastyczności globalnego modelu socjalnego i produkcyjnego, właściwego dla kapitalizmu. Musimy podjąć walkę o prawa wszystkich kobiet i mężczyzn – ich prawa pracownicze, prawa socjalne i prawa obywatelskie.
Musimy usunąć ekonomiczne, polityczne i prawne przeszkody, które stoją na drodze wolności i równości w naszym codziennym życiu. Podważamy istniejące koncepcje partycypacji i organizacji społeczeństwa. Dla nas, bezpośrednia partycypacja jest możliwa tylko na bazie pomocy wzajemnej i solidarności.
Musimy przeciwstawić koncepcji konkurencyjności koncepcję i praktykę solidarności.
Wszystkie alternatywne siły pracownicze, socjalne i polityczne powinny wesprzeć walkę o prawa i interesy pracowników, o społeczeństwo zorganizowane na bazie solidarności, a nie konkurencji, szacunku, wolności i równości, a nie na bazie autorytaryzmu, indywidualizmu i braku demokracji. Tak naprawdę, istnieje tylko jedna odpowiedź, gdy podejmiemy właściwy wybór i oprzemy się na właściwych wartościach:
Mobilizacja społeczna:
- Dla Europy Europejczyków i imigrantów, ludzi pracy
- By bronić naszych interesów w zatrudnieniu, chronić poziom zarobków i zdobycze socjalne i budować solidarność
- By budować oddolne ruchy społeczne
- By tworzyć i bronić oddolne samorządne kolektywy w miejscu zamieszkania i w miejscu pracy, aby zakorzenić ruch anty-kapitalistyczny
- By budować wolnościową alternatywę wobec barbarzyństwa kryzysu, stworzonego przez kapitalizm i państwo.
Paryż, 7 lutego 2010 r.
Alternative Liberataire (Francja)
Counter Power (Norwegia)
Federazione dei Comunisti Anarchici (Włochy)
Liberty & Solidarity (Wielka Brytania)
Organisation Socialiste Libertaire (Szwajcaria)
Workers Solidarity Movement (Irlandia)
Dokument roboczy - do ruchów edukacyjnych na świecie
czerwony dres, Sob, 2010-02-13 20:21 Edukacja/Prawa dziecka | PublicystykaWstęp:
Podczas międzynarodowego spotkania w Monachium (Niemcy) pod koniec listopada 2009 działacze ruchów edukacyjnych w Austrii, Niemczech i Hiszpanii zebrali się i opracowani ten dokument.
Zwracamy się do lokalnych grup w Europie i pozostałych częściach świata z prośbą o przedyskutowanie tego tekstu i przesłanie informacji zwrotnej na adres united4education@riseup.net. Wasze odpowiedzi będą publikowane na forum http://emancipating-education-for-all.org i dyskutowane we wspólnym gronie podczas Kongresu Edukacyjnego w Bochum w Niemczech w czerwcu 2010, w którym, mamy nadzieję, weźmie udział jak najwięcej z Was. Sprawą zasadniczą jest zbudowanie silnej sieci kontaktów pomiędzy środowiskami ruchów edukacyjnych. Naszym celem jest wywołanie dyskusji na temat koncepcji edukacji i zebranie jak najliczniejszych opinii lokalnych środowisk i grup po to, aby spróbować sformułować stanowisko odzwierciedlające jedność w różnorodności walki o wolną i emancypacyjną edukację.
Wizja:
Podstawą sformułowania wizji jest zadanie sobie pytania o rolę systemu edukacji w społeczeństwie. Ponadto ruch edukacyjny – zarówno na poziomie lokalnym, jak i globalnym – powinien samodzielnie zdefiniować edukację i tę własną definicję starać się włączyć w obszar społecznego dyskursu edukacyjnego. Poniżej opisujemy podstawowe założenia wolnej i emancypacyjnej edukacji.
Wierzymy, że w przeciwieństwie do szkolenia, edukacja musi być krytyczna. Musi być bezpłatna i dostępna dla wszystkich jednostek, a jej zadaniem jest wzmacnianie ludzi w próbach zrozumienia i krytycznej refleksji nad konfliktami interesów, jakie ich otaczają, a także skłonienie ich do namysłu nad własną rolą w społeczeństwie i do jej aktywnego kreowania. W takim rozumieniu edukacja oznacza emancypację. Szkolenie z drugiej strony jest wyłącznie nabywaniem umiejętności przydatnych na rynku pracy. Wolna i emancypacyjna edukacja, która jest dostępna dla wszystkich, stanowi warunek wstępny każdego społeczeństwa uznającego się za demokratyczne, edukacja krytyczna jest bowiem katalizatorem partycypacji politycznej.
System edukacji – „zderzenie interesów”:
Postrzegamy system edukacji jako platformę różnorodnych interesów, które częściowo przeczą sobie nawzajem. Są wśród nich interesy ekonomiczne, interesy państwa, interesy instytucji religijnych. Wszystkie te trzy nurty są strukturalnie przeciwne interesowi zezwalania ludziom na decydowanie o kierunkach, jakie ich życie powinno obierać. Ten interes, w przeciwieństwie do wymienionych, nie został jeszcze zorganizowany. Emancypacja umożliwia ludziom samostanowienie o swoim życiu. Do działaczy związanych z edukacją krytyczną należy stworzenie ram organizacyjnych dla interesów emancypacyjnych i wzmocnienie ich pozycji w strukturach zastanych platform interesów. Obecnie dominujące interesy – zwłaszcza te natury ekonomicznej – mają charakter globalny. Dlatego też jesteśmy przekonani, że my możemy działać jedynie poprzez tworzenie sieci i jednoczenie się w walce w sposób globalny.
Wyrażamy naszą solidarność z wszystkimi, którzy walczą o wolną i emancypacyjną edukację na świecie.
- działacze z ruchów edukacyjnych w Austrii, Niemczech i Hiszpanii
tłum: abd
37. Zjazd Federacji Anarchistycznej w Poznaniu
Hiszpan, Śro, 2010-02-10 15:53 Kraj | PublicystykaDnia 6 lutego w Poznaniu odbył się 37. ogólnopolski zjazd Federacji Anarchistycznej (FA). Podczas Zjazdu omówiono szereg spraw wewnętrznych dotyczących funkcjonowania FA, zjazd przyjął również nową Płaszczyznę Ideową Federacji Anarchistycznej (poniżej). Sekcje FA postanowiły zaangażować się w kampanię antyrepresyjną, przeciwko wzrostowi tendencji autorytarnych i kontrolnych ze strony państwa. W pierwszym etapie kampanii poruszone zostaną kwestie: nowych dowodów osobistych z wbudowanym chipem zawierającym szczegółowe dane o każdym obywatelu, spisu powszechnego, podczas którego ankieterzy zbierać będą dane poufne oznaczone numerem PESEL. Postanowiono, że w najbliższym czasie FA w wymiarze ogólnopolskim postawi w centrum zainteresowania takie tematy jak: więziennictwo, policja, antymilitaryzm, kontrola społeczna (inwigilacja i monitoring). W maju odbędzie się konferencja poświęcona tym zagadnieniom organizowana pod egidą "Przeglądu Anarchistycznego".
Postanowiono również, że FA zaangażuje się w kampanię przeciwko budowie elektrowni jądrowych w Polsce. Zgodnie z rządowym programem rozwoju energetyki atomowej, w 2020 r. ma zostać uruchomiona w Polsce pierwsza elektrownia atomowa, a po kolejnym roku - dwóch latach kolejna. Pomimo trwającego kryzysu rząd przeznaczył wielomilionowe kwoty na realizację tego programu. Za realizację atomowych inwestycji ma być odpowiedzialna Polska Grupa Energetyczna (PGE). Spółka ma mieć 51 proc. udziałów w konsorcjum, które wybuduje i będzie eksploatować elektrownie – pozostałe obejmie zagraniczny inwestor, prawdopodobnie francuski koncern AREVA, odpowiedzialny między innymi za wykorzystanie radioaktywnych odpadów do budowy dróg i boisk sportowych w tym kraju. Do końca 2010 roku zaplanowano utworzenie konsorcjum dla budowy pierwszej elektrowni, a w 2016 r. ma się rozpocząć sama budowa.
Postanowiono zawiązać współpracę z Inicjatywą AntyNuklearną, która dąży do otwarcia otwartej debaty publicznej na ten temat, a także promuje rozwiązania alternatywne wobec budowy elektrowni atomowych. Postanowiono że FA włączy się w kampanię z własnym programem, akcentującym wątki polityczne i społeczne rozwoju energetyki jądrowej.
Sekcje FA aktywne na polu działań lokalnych omówiły swe doświadczenia w tym względzie, postanowiono w najbliższym czasie skoordynować te prace i skoncentrować się na prowadzeniu spójnej strategii na rzecz zwiększania partycypacji społecznej w ustalaniu budżetów miast i gmin.
PŁASZCZYZNA IDEOWA FEDERACJI ANARCHISTYCZNEJ
Uchwalona podczas XXXVII Zjazdu FA w Poznaniu
• Federacja Anarchistyczna zrzesza osoby, których celem jest obalenie hierarchicznego porządku społecznego, zaprzeczającego idei wolności i demokracji. Zamiast niego dążymy do stworzenia samorządnego społeczeństwa, tworzonego na zasadzie dobrowolności.
• Jako anarchiści jesteśmy przekonani, że nieuchronna koncentracja władzy w systemie komunizmu państwowego musi doprowadzić do powstania wąskiej elity władzy kontrolującej resztę społeczeństwa środkami przymusu administracyjnego, a koncentracja kapitału w systemie kapitalistycznym prowadzi do powstania równie wąskiej elity, sprawującej kontrolę nad społeczeństwem środkami przymusu ekonomicznego. Ponieważ żadnej z tych sytuacji nie da się pogodzić z wyznawaną przez nas ideą powszechnej wolności, jesteśmy zwolennikami zniesienia wszelkich hierarchicznych struktur tak w życiu społecznym, jak i gospodarczym.
• Zamiast nich postulujemy stworzenie opartej na zasadach dobrowolności i samorządności sieci autonomicznych organizacji obejmujących wszystkie aspekty życia społecznego, w ramach których członkowie społeczeństwa będą mogli w pełni zaspokajać swoje potrzeby życiowe. Dobrowolność, samorządność i autonomia są zatem podstawą naszego programu przemian społecznych. Oznaczają one prawo jednostki do uczestnictwa w dowolnie wybranych organizacjach lub pozostawania poza nimi, prawo do współdecydowania o wszystkich tych sprawach, które bezpośrednio lub pośrednio jej dotyczą i gwarancję, że nikt nie będzie mógł decydować o losie ludzi bez ich zgody i udziału.
• Anarchistyczny samorząd to zatem wszyscy ci, których dotyczą podejmowane decyzje, a w uzasadnionych przypadkach ich demokratycznie wybrani reprezentanci, odpowiedzialni przed pozostałymi za wykonanie powierzonych im zadań. Anarchistyczne przemiany nie oznaczają więc chaosu, braku organizacji i nihilizmu. Wręcz przeciwnie - prawidłowe funkcjonowanie demokratycznej społeczności wymaga od jej członków i członkiń wysokiego poziomu etyki i odpowiedzialności.
• Uważamy, że dzisiejsze społeczeństwo zdominowane jest przez wąską klasę rządzącą, posiadającą bądź to władzę administracyjną, bądź kapitał; panującą nad resztą społeczeństwa w interesie samej siebie. Klasa rządząca, nawet jeśli sprawuje władzę z demokratycznego nadania, w momencie gdy ją zdobywa nie jest już dłużej zainteresowana utrzymaniem demokratycznych reguł gry. Tak zorganizowane społeczeństwo nie może istnieć bez przymusu i represji, bowiem utrzymanie przywilejów wąskiej elity jest możliwe tylko dzięki istnieniu aparatu policyjnego gotowego do obrony status quo.
• Kapitalizm opiera się na ekonomicznym przymusie i społecznych nierównościach, zmuszających większość społeczeństwa do wyrzeczenia się własnych pragnień i rezygnacji z realizacji własnych potrzeb w imię interesów posiadaczy środków produkcji. Z racji, iż system kapitalistyczny nie jest w stanie zaspokoić potrzeb większości społeczeństwa na zadowalającym poziomie, a jego funkcjonowanie nieuchronnie prowadzi do koncentracji kapitału w rękach nielicznej mniejszości, rozwój kapitalizmu prowadzi zawsze do powstania konfliktu klasowego i aparatu represji, mających zabezpieczyć interesy klas dominujących. Dlatego uważamy, iż systemu kapitalistycznego nie da się pogodzić z anarchistyczną ideą powszechnej wolności.
• Obalenie kapitalizmu i państwa nie jest możliwe za pomocą zmian w konstytucjach, czy dzięki partiom politycznym. Elity, dla których panujący system jest źródłem władzy i przywilejów nigdy nie zgodzą się dobrowolnie na ich ograniczenie. Jak uczy historia, wszelkie radykalne zmiany społeczne następują tylko wtedy, gdy pojawi się zorganizowana siła dążąca do ich wprowadzenia. Opartej na dobrowolnych strukturach wolności nie można uchwalić ani zadekretować, jest ona możliwa tylko wtedy, gdy samo społeczeństwo stworzy takie formy organizacji, które będą w stanie skutecznie zastąpić system kapitalistyczno – państwowy, lub obalić go jeśli będzie taka konieczność. Dlatego jesteśmy zdania, że prawdziwe zmiany mogą być przeprowadzone tylko za pomocą oddolnej, powszechnej samoorganizacji społeczeństwa.
• Jesteśmy przekonani, że konflikty zbrojne są nieodłącznym skutkiem i narzędziem działań państw kapitalistycznych i dlatego nie wierzymy w żadne deklaracje i sojusze (np. NATO), które miałyby zapobiegać wybuchaniu wojen.
• Występujemy przeciwko nacjonalizmowi, rasizmowi i innym ideologiom dyskryminującym jakiekolwiek grupy społeczne, starającym się przekonać członków społeczeństwa, że istnieją wspólne interesy grup rasowych czy narodowych. Według nas, wyżej wymienione idee służą klasie rządzącej jako narzędzie podziału społeczeństwa i podtrzymania własnej dominacji.
• Twierdzimy również, że kapitalistyczne państwo i gospodarka winne są zanieczyszczaniu środowiska i okrucieństwu wobec zwierząt, które stają się tym samym ofiarą wiecznego dążenia do zysków za wszelką cenę.
• Federacja Anarchistyczna ma na celu propagowanie anarchizmu, wspieranie i mobilizację społecznej samoorganizacji oraz walkę z wszelkimi przejawami społecznej nierówności i niesprawiedliwości, będących nieodłączną częścią systemu kapitalistycznego i państwowego.
Wrocław - Greenway czyli bezczelny wyzysk i krętactwa
Czytelnik CIA, Pon, 2010-02-08 18:05 Prawa pracownika | PublicystykaJak dowiedzieliśmy się mimo iż nowy wyzyskiwacz we wrocławskim Greenwayu na Kuźniczej szarogęsi się tam jedynie od początku stycznia już przynajmniej 6 osób (w firmie gdzie na zmianie pracuje maksymalnie 7 osób) odbyło darmowy "okres probny". Pracownica z najdłuższym stażem na barze (nie licząc osób na zmywaku) pracuje kilka tygodni i na razie ma umowę zlecenie.
Wyzyskiwacz jest wyjątkowym krętaczem. Nie dość, że praca za darmo początkowo nazywana była "okresem probnym" a potem nagle zmieniła nazwę na "szkolenie" to każda nowozatrudniona pracownica spotykała się z nowymi kłamstwami i nowymi manipulacjami. Po pierwsze ów okres próbny (potem nazwany szkoleniem) jest nieokreślonej długości, a czas pracy w jego trakcie jest niezdefiniowany. Sugeruje się jednak, że im więcej ktoś będzie przebywać w lokalu tym szybciej zacznie się mu płacić (praca trwa maksymalnie 11 godzin), a zdarzały się sytuacje gdy wyzyskiwacz stwierdzał, że osoba, która już 5 dni pracuje za darmo musi przyjść jeszcze raz na cały dzień nieodpłatnie. Ostatnio być może wystraszony nieco krętacz zaczął podpisywać fikcyjne umowy na okres owego szkolenia na "pracę w magazynie", na której jest jakaś kwota, lecz od razu sugeruje się, że nie zostanie ona wypłacona. Osoba zatrudniana nie dostaje kopii umowy. Jedna z osób została zmuszona do tego by zrzec się ustnie wynagrodzenia za pracę w obecności sprowadzonego naprędce "świadka".
Zdarzały się także sytuacje, że zatrudniana osoba musiała podpisać oświadczenie, że zgadza się na rewizję oraz, że zgadza się na obserwację przez monitoring (co jak wiadomo było tylko naciskiem psychologicznym).Ponadto nikt nie wie dokładnie jaka jest stawka za godzinę pracy (nawet osoby, które już pracują "za pieniądze"), kwotę wyzyskiwacz ustala wedle uznania. Z osobami pracującymi za darmo o ewentualnym przyszłym wynagrodzeniu rozmawia niechętnie dopiero wyraźnie "przyciśnięty", nie mówi niekiedy nawet jaka umowa zostanie zawarta. Jednej z osób powiedział zaś, że nie może z nią zawrzeć umowy o pracę gdyż nie wyrobi ona pełnego etatu (co jest kolejnym z długiej listy kłamstewek owego złodzieja, czyżby nie istniały umowy na niepełny wymiar czasu pracy?).
Co więcej dowiemy się też od niego, że "nie ma czegoś takiego jak nadgodziny" oraz, że jeśli pracownicy nie zdążą rozliczyć baru do 19:30 to jest to ich wina i nigdy nie będą mieli za to płacone (co oznacza, że ostatnie pół godziny w praktyce pracuje się za darmo).W czasie pracy nie ma formalnej przerwy, na pracowników jest nacisk by nie siedzieli zbyt długo. Mimo iż teoretycznie pracownicy mają prawo zjeść za darmo obiad są naciski by tego nie robili. Wreszcie nawet po 6 dniach od momentu zatrudnienia (czyli końca owego szkolenia) pracownik czy pracownica nie mają umowy ani pisemnego oświadczenia o woli jej zawarcia.
Technologia, homofobia i islamski fundamentalizm w Iranie
Yak, Nie, 2010-02-07 22:49 Dyskryminacja | Publicystyka
W tym artykule chciałbym zadać następujące pytanie: Jaki jest seksualny reżim w Iranie? I w jaki sposób fundamentalizm wiąże się z homofobią w tym kraju? Ogólnie rzecz biorąc, homofobia irańskich fundamentalistów jest oparta na relacji religii i technologii. Dominująca ideologia seksualna i jej fiksacja na temacie reprodukcji nie pozostawiają miejsca dla idei homoseksualizmu.
Co ciekawe, część religijnego establishmentu stoi na stanowisku, że pragnienia homoseksualne są w Iranie lepiej chronione, niż w bardziej nowoczesnych społeczeństwach Zachodu. Jednocześnie wobec homoseksualistów stosuje się barbarzyńskie kary, takie jak palenie na stosie, zrzucanie ze skały, czy ukamieniowanie.
Działania islamskich fundamentalistów w Iranie nie polegają tylko i wyłącznie na prześladowaniu i karaniu, tych którzy aktywnie praktykują homoseksualizm. Współczesny fundamentalizm islamski wykorzystuje nowoczesne narzędzia i wiedzę, by monitorować i kontrolować społeczeństwo. Nie zadowala się jedynie ściganiem tzw. „sodomii”. Współczesny fundamentalizm realizuje swoje cele w sposób o wiele bardziej subtelny. Istnieje cały policyjny program o nazwie „walka z upadkiem społecznym”. W jego ramach działają policyjne patrole pełniące rolę „nauczycieli”. To odpowiednik moralnej policji znanej z systemów faszystowskich. Rola programu polega na zwalczaniu kulturowych i seksualnych przejawów oporu wobec islamskiego fundamentalizmu.
Połączenie islamskiego fundamentalizmu i technik społeczeństwa przemysłowego postawiło homoseksualistów w niezwykle trudnej sytuacji. W tym artykule opiszę sposób, w jaki kapitalistyczna technologia i system wartości połączyła się z nienawiścią opartą na religii, by w dwójnasób poddać represji homoseksualizm. Musimy tu rozważyć dwie kwestie: sposób odnoszenia się islamskiego fundamentalizmu do kwestii seksualności, oraz polityczne wyrazy walki z reżimem. Fundamentalizm religijny, a zwłaszcza fundamentalizm oparty na szyickiej wersji Islamu, szuka sposobów odbudowania dosłownej interpretacji tekstów religijnych i ich przykazań. Wprowadzanie w życie tych przykazań wymaga dostępu do władzy i stąd bierze się ścisły związek fundamentalistów z polityką.
Aby spełnić swoje “święte” założenia, fundamentaliści nie cofają się przed uciekaniem się do całkiem "nie świętych" metod. Polityczny Islam jest oparty na modelu relacji pomiędzy religią, a nowoczesnością, w którym część nowoczesności, która wiąże się z władzą i technologią jest przyjmowana za własną, a ta część, która wiąże się z wolnością indywidualną jest odsuwana na bok. Nowoczesność, to połączenie racjonalnego myślenia i elastyczności, jaką daje swoboda etyczna, wraz z narzędziami umożliwiającymi kontrolę i dyscyplinę. Wkładem szyickich fundamentalistów jest sposób, w jaki zaprzęgli narzędzia kontroli i dyscypliny do wdrażania swoich religijnych przekonań.
Nie powinno nas dziwić, że Talibowie wykorzystują nowoczesne technologie, a Republika Islamska sięga po technologię jądrową, nanotechnologię i inne technologie, które umożliwiają kontrolę nad opinią publiczną i mediami, jednocześnie gardząc prawami i swobodami obywatelskimi i ośmieszając ideę demokracji. Ta sprzeczność nie jest dziełem fundamentalistów, ale wynika ze sposobu wdrażania nowoczesności w krajach rozwijających się. Fundamentalizm, ze swojej natury, nie uznaje dychotomii. Jest posłuszny jedynie „świętym przykazaniom” i wykorzystuje wszelkie środki, by je wdrażać.
Częścią porządku fundamentalistycznego jest separacja płci. Fundamentaliści szyiccy doprowadzili do dokładnej segregacji płciowej w całej przestrzeni publicznej, w transporcie publicznym, przestrzeni rekreacyjnej i w obiektach sportowych, akademikach, kampusach uniwersyteckich, itd. Podstawą jest prawny aksjomat o konieczności rozdzielenia płci i usunięcia przyciągania seksualnego poza małżeństwem. Ten podział może jedynie wzmacniać homoerotyczne pragnienia zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Pewne zachowania przyjęte w tym kontekście mogą się wydać homoseksualne z punktu widzenia przybysza z zachodnich społeczeństw. Jednak islamski fundamentalizm wkracza ze swoją technologią, by monitorować zachowania społeczne. Homofobia pozostaje tradycyjnym celem fundamentalistów.
Teologia przyznaje pragnieniom homoseksualnym rolę najcięższej zbrodni, zaraz po zabójstwie. Jedyną „zbrodnią”, za którą można zostać spalonym na stosie jest „sodomia”. Nowoczesna strona fundamentalizmu poszukuje najmniejszych oznak homoseksualizmu, korzystając ze środków technicznych, które mają zapewnić „bezpieczeństwo”.
Mój transseksualny przyjaciel musiał zmienić swój wygląd po tym, jak został wielokrotnie aresztowany, aby uniknąć prześladowań ze strony policji obyczajowej. Homoseksualista, którego znam, został aresztowany za to, że ma długie włosy. Podczas przesłuchania rozebrano go, by zbadać znamiona homoseksualizmu na jego ciele. Uznano brak owłosienia na ciele za problem i pouczono go, że mężczyzna nie może w ten sposób wyglądać. Innego homoseksualistę torturowano w areszcie, a policjanci oblali moczem jego włosy.
Anatomiczne różnice są podstawą dla fundamentalistów. Dlatego właśnie Iran jest jednym z krajów, w którym technologia zmiany płci jest bardzo rozwinięta. Patrząc z daleka, mogłoby się wydawać, że Iran jest krajem, w którym szanuje się prawa transseksualistów. Jednak przy bliższym spojrzeniu staje się jasne, że nie chodzi tu o prawa transseksualistów, ale o technologię podporządkowania osób o homoseksualnej orientacji.
W filmie „Bądź, jak inni”, opisana jest sytuacja, w której operacja zmiany płci służy do odtworzenia granic pomiędzy płciami. Homoseksualizm podważa bowiem wierzenia fundamentalistów. Dlatego prawo islamskie znalazło sposób, by "przywrócić porządek” przez przewidziane prawem operacje zmiany płci. Jednak gej lub lesbijka nie pragnie zazwyczaj zmieniać płci i nie ma żadnych problemów ze swoim ciałem. Pragnie jedynie towarzystwa osoby tej samej płci. Nie mieści się to jednak w porządku prawa islamskiego.
Każdy wyrok prawa islamskiego uwzględnia płeć - nieważne, czy zagadnienie dotyczy prawa spadkowego, zadośćuczynienia za spowodowanie śmierci bliskiej osoby, prawa pracy, czy jakichkolwiek innych zagadnień. W każdym przypadku, prawnik i sędzia musi spytać o płeć danej osoby. W przypadku osób homoseksualnych, aparat prawniczy zacina się i nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o płeć osoby. Z tego powodu, szyiccy prawnicy odwołują się do medycyny i technologii, by dokonywać zmiany płci i przywracać porządek prawny.
Ktoś mógłby z tego powodu błędnie uznać Islamską Republikę za raj dla homoseksualistów. Jest to jednak jedynie jeden ze sposobów, w jaki technologia sprzymierzyła się z prawem islamskim, by rozwiązać „problem” jakim dla fundamentalistów jest homoseksualizm.
Na podstawie przytoczonych przykładów widać, że potrzeba nadzoru i dyscypliny wykracza daleko poza prześladowanie „sodomii”, ale dotyczy również ubrania, makijażu, golenia włosów na ciele, itd.
W Iranie, obrona praw mniejszości seksualnych jest uznawana za coś bardziej zdrożnego niż sam homoseksualizm. Sam homoseksualizm już jest związany z konsekwencjami - karą lub przymusową zmianą płci - ale wspieranie wolności seksualnej jest uznawane za wyjątkowo zwyrodniałe i jest karane śmiercią. Policja aresztowała i torturowała twórców stron pornograficznych, takich jak Avizoon i filmowała ich przyznanie się do winy, co gwarantuje, że poniosą oni surowe kary.
Wśród zarzutów, pada również homoseksualizm. W tych warunkach, zadania dla działaczy na rzecz praw osób homoseksualnych są jasne. Dla tych, którzy działają na tym polu w Iranie jest jasne, że najmniejszy błąd może być ich ostatnim błędem i że nie będą mieli szans na obronę. Walka o obalenie reżimu może im się wydawać niemożliwa. Dlatego kampania na rzecz praw homoseksualistów i mniejszości seksualnych musi toczyć się w podziemiu i w wirtualnej przestrzeni. Nowe postacie tożsamości gejowskiej rozwinęły się w internecie i wpływają na sposób myślenia czytelników. Choć dziś skutki takich działań wydają się ograniczone, walka z homofobią ma swój początek w internecie.
Jednak strach irańskiego reżimu przez pożądaniem seksualnym jest tak silny, że władze uciekają się do nowoczesnych postaci represji. Powstał projekt o nazwie „Wir”, stworzony w celu likwidacji stron dotyczących seksualności. To jeszcze jeden przykład kontroli nad tożsamością płciową.
Na dzień dzisiejszy, jedyną bezpieczną formą oporu jest współpraca z zewnętrznymi wrogami reżimu i tworzenie powiązań pomiędzy radykalnymi działaniami. Ta walka toczy się pomimo trudności stwarzanych przez biurokrację. Choć jest to długa i ciężka droga, nią właśnie podążają aktywiści broniący praw mniejszości seksualnych w Iranie.
Sepehr Masakeni
Artykuł opublikowany w piśmie „Khiaban” oraz na stronie http://reroad.blogspot.com/
,,Wolno i nie-wolno” działać
jank, Nie, 2010-02-07 16:18 PublicystykaMotto: ,, Czyń co chcesz niewolniku.”
Cynik Diogenes w liście do zniewolonych Greków.
Taki tytuł dla ogarnięcia tego o czym spróbuję napisać. Jak to jest, że młodzi ludzie nie chcą się podporządkowywać, cholernie nie lubią gdy się im każe to i siamto, zaś w obronie swojej wolności gotowi są zmarnować całą młodość. To nie musi zresztą dotyczyć tylko młodych bo czasem także wśród starszaków są odszczepieńcy nie lubiący być naginani do czegokolwiek, choć to rzadkie przypadki { wyjątek : często buntują się też starzy jeśli naprawdę w danym miejscu już nie idzie żyć, tak się staje rewolucja i myślę tu o prawdziwych rewolucjach nie zaś przewrotach garstki spiskowców dla przejęcia władzy (tzw. Rew. Październikowa)}.No więc nie lubimy by nam mówiono co mamy robić, lub czego robić nie wolno.
W dwudziestym wieku wolność doszła w końcu do głosu. W naukach społecznych, doktrynach prawnych i ustrojowych zaczęto doceniać jednostkę i jej podmiotowość. Problem w tym że młodzi są zawsze w awangardzie i owe nauki oraz doktryny mają głęboko w dupie. Albo nie wiedzą że takowe istnieją albo je po prostu ignorują twierdząc że wszystko w sprawie wolności co wymyśliła ludzkość jest po prostu zbyt mało radykalnej. Z tym pierwszym można coś zrobić na to drugie nie ma rady, bo młody wie lepiej i rzuci tym kamieniem. Tak więc patrząc globalnie na ludzkość mamy coraz więcej wolności, modne są prawa podmiotowe jednostki, więc pedofil może korzystać z usług najlepszych adwokatów.
Wróćmy do wolności. To trzeba zrozumieć i nic więcej. Czasem najprostszych słów za cholerę zrozumieć się nie da a to problemy wywołuje. No więc idzie sobie wolnościowiec po lesie albo w parku i myśli o wolności o którą cale swoje długie przecież (plus minus25 lat) walczy. Może iść po ścieżce ale wybiera aby trawę podeptać więc pakuje się swoimi nowiutkimi Martensami w okropne gówno. Mógł iść po ścieżce ale wybrał zielone i się wpakował. Jego wolność wyboru doprowadziła do brudnych i śmierdzących konsekwencji. Kto jest za to odpowiedzialny? Oczywiście, że pies bo sra. Odpowiedzialny nie jest wolnościowiec, bo wolnościowiec odpowiadał za nic nie będzie bo co to za wolność jeśli trzeba za coś odpowiadać choćby przed sobą (moralnie) a tym bardziej przed innymi w społeczeństwie ( prawnie).
Niewolnik. Zdaniem wolnościowca większość ludzi to niewolnicy. Błąd. Niewolnictwo poza drastycznymi wyjątkami już dziś nie istnieje. Starożytny świat oparty był na niewolnictwie. Starożytny świat wymyślił wolność. Dzięki niewolnikom powstały teorie wolnego społeczeństwa obywateli greckich. To trochę jak z dobrem i złem. Są tacy którzy twierdzą (niekoniecznie słusznie) iż wszystko co nie jest złe jest automatycznie dobrem. Ułatwia to definicję. Wszyscy posiadacze mówiących rzeczy czyli niewolników byli automatycznie wolnymi członkami wspólnoty na przykład miasta-państwa Aten. Będąc wolnym był z tego dumny. Mówiące przedmioty nie miały praw. Co ciekawe nie były też za nic odpowiedzialne. W Rzymie za zbrodnie niewolnika odpowiadał jego pan. To cholernie trudne do zrozumienia dla wolnościowca ale tak to jest iż wolni ludzie muszą być odpowiedzialni, zaś niewolnicy odpowiedzialni nigdy nie byli. Okazać się więc może, iż wolny jest pies bo sra i za to odpowiada, zaś deptający wolnościowiec łażący po trawie w parku jest niewolnikiem gdyż za nic odpowiadać nie chce i nie będzie. Niewola wolności.
To dopiero początek. Kłopot gdy wyjdziemy z tego lasu czy parku. Okazuje się że trzeba się spotkać z innymi ludźmi. Do najgorszych sytuacji dochodzi gdy są to podobni do nas wolnościowcy. Dochodzi wtedy do sytuacji po prostu rewolucyjnych. Bo w sytuacji ciągłej walki o własną wolność trzeba ciągle być czujnym. Za każdym rogiem czai się faszysta. W umyśle wolnościowca jest mnoga ilość teorii o doskonałej wspólnocie (bo Kropotkin o tym pisał przecież). Kłopot w tym że takiej wspólnoty nie ma zdaniem wolnościowca. Błąd. Wspólnotą jest społeczeństwo choć nie idealną ( bo w świecie realnym idealnych rzeczy nie ma). Dla wolnościowca społeczeństwo to faszyści. To mit którym nie warto się zajmować jak pisał Stirner. Są tylko jednostki które muszą walczyć o wolność. Kłopot w tym, że nie wszyscy chcą walczyć o ta wolność. Dziwnym bowiem zbiegiem okoliczność żyją też tacy ludzie którzy najbardziej cenią sobie spokój przenajświętszy. To są oczywiście tchórze, gdyż potrafią tylko kochać, rodzić dzieci, pracować, karmić dzieci, zarabiać pieniądze by utrzymać dzieci, wychowywać, rozwijać swoja wiedzę, realizować marzenia, spotykać przyjaciół, oglądać filmy, czytać książki, głosować i w ogóle nie potrafią robić rewolucji. Wolnościowiec najchętniej wróciłby do lasu. Woli deptać trawę niż spotykać ludzi. Nikt go nie rozumie.
Ludzie wyszli z lasu. Natura (jako dzikość gatunków innych aniżeli człowiek) okiełznana została wraz z rozwojem ludzkości. Rozwój to okiełznanie natury. Dzikie było niebezpieczne, bano się wilków więc wymyślono procę. Taką procą zabijano wilki. Taką procą strzelać można w przemysłowe kamery. Okazało się że to czym niszczono naturę służy by walczyć z opresją cywilizacji. Za każdą rewoltą czai się strach i niepokój. Ludzkość nie jest jednomyślna jak chcieliby tego wszyscy społeczni szaleńcy.
Jednomyślność to wymysł mniejszych wyselekcjonowanych grup, nigdy całej wspólnoty. Jednomyślna jest tylko grupa która decyduje się na konstruowanie bomby z jakiegoś samowaru. Dochodzi do sytuacji która cynicznie można nazwać demokratyczną: oto grupa jednomyślna w swoim szaleństwie decyduje się na eksport swoich argumentów. Argumenty w postaci wybuchów ( terroryzm), lub w postaci odezwy czy wiecu (demokracja w stylu rewolucyjnym). Grup takich jest więcej i każda ma swoje cele. ,,Wszyscy politycy to świnie” . Piękne hasło. Wypowiada je ..polityk. W czasie rewolucji polityków jest więcej niż w czasach spokoju i kampanii przedwyborczych. Rewolucja jest konfliktem. Wojna również. Lecz wojna jest o wiele prostszą sytuacją do analiz aniżeli najprostsza i najmniejsza rewolucja. W czasie wojny są z reguły tylko dwie czasem trzy strony konfliktu. W rewolucji jest jeden konflikt zaś siły polityczne i strony przypominają pełną chaosu strukturę fraktaliczną. Dlatego może taki żywioł ubóstwiają anarchiści. Niestety rewolucja czy rewolta zawsze jest tylko okresem przejściowym. Z mnogości sił i argumentów wcześniej czy później muszą się wykrystalizować czynniki i siły najpoważniejsze. Nie mogli tego zaakceptować anarchiści dlatego historia ich nigdy nie doceniła. Święty spokój musi nastąpić często za cenę okropnych kosztów (zwiększenie opresyjności struktur bezpieczeństwa, upolitycznienie życia społecznego, cenzura, totalitaryzacja, terror państwa i kapitału ).
Taktyka. W dwudziestym pierwszym wieku bunt ma o wiele większe możliwości aniżeli kiedyś. Dlatego nauka rewolucji z pism Bakunina jest niewiele warta, bo ten ojczulek zadymy nie korzystał z internetu, nie smsował, nie miał cyfrowej kamery ani samowaru z proszkiem do pieczenia. Dlatego metody walki wymusza opresyjna cywilizacja z którymi wolnościowiec wdepnąwszy w gówno postanawia walczyć. Najlepszą i najskuteczniejszą bronią w każdych warunkach może być informacja. Informacja powoduje zmiany, zamęt, niepewność. Wobec każdej informacji właściwie użytej należy się ustosunkować, a to wymusza zmianę. Informacja może obalać rządy, rozjuszać politycznych agitatorów nielegalnych debat i wieców. Oficjalne i prywatne (bogate i uzależnione od pracodawcy) media w sytuacji względnego spokoju społecznego posiadają monopol na prawdę. Coś, nazywane opinią publiczną jest karmione tak by przenajświętszy spokój nie był nigdy zachwiany. Masowość mediów polega na tym iż wyselekcjonowane informacje są ogólnie i łatwo dostępne. Informacje których nie podają wieczorne wiadomości są niebezpieczne i aby je znaleźć trzeba się odrobinę wysilić. Media niezależne nie wchodzą na siłę do świadomości społecznej.
Media niezależne nie są dla ogółu. Aby dojść bowiem z informacja do większości trzeba użyć metod których nienawidzi wolnościowiec, które są wykorzystywane przez speców od reklamy. A więc po raz kolejny trzeba użyć metod które używane są przez tych których nie chce znać wolnościowiec. Najniebezpieczniejszą informacja jest informacja totalnie rozprzestrzeniona. Przykład: Samolot w budynku WTC. Co to wywołało wszyscy wiemy. Dobór informacji jest metodą sprawowania władzy czyli decydowania o biegu historii. Niszowość mediów niezależnych jest bardzo atrakcyjnym argumentem dla korzystania z nich , jednak jest także ich słabością.
Na zakończenie nie wiele napiszę bo wyciąganie wniosków pozostawiam czytelnikom.
JanK.






