Bajka o Chile, złych lewicowcach i dobrym mordercy
Za górami, za lasami i morzami jest sobie taki kraj o nazwie Chile.
Ten kraj stał się ulubionym tematem mrzonek prawicowych fundamentalistów, gdyż jego historia jest ucieleśnieniem dwóch fiksacji naszej konserwatywno-liberalnej prawicy: walki z komunizmem i dogmatycznej wersji neoliberalizmu.
Bajka o tym, jak dobry Pinochet rozprawił się ze złymi komunistami i doprowadził do rozkwitu gospodarczego i dobrobytu społeczeństwa jest świetnym przykładem tego, jak fundamentalistyczna ideologia neoliberalizmu może całkowicie przesłonić realny obraz świata i jak groźna może być, gdy za jej wprowadzanie w życie wezmą się zbrodniarze.
Grupa ekonomistów chilijskich wykształconych w USA znana jako „chłopcy z Chicago” dostała od losu niepowtarzalną okazję, by wprowadzić w życie swoje wydumane idee w opanowanym przez faszystowską dyktaturę Pinocheta Chile. Opozycja wobec dogmatycznej ideologii neoliberalizmu została fizycznie wyeliminowana. Zamordowano nie tylko lewicowego prezydenta Salvadora Allende, ale również rozwiązano wszelkie partie polityczne niezwiązane z reżimem, zawieszono działalność związków zawodowych, mordowano przeciwników politycznych. W czasie 16 lat utrzymywania się u władzy generała Pinocheta, przynajmniej 1500 osób zostało zamordowanych, 15 tys. zmuszonych do emigracji, a tysiące osób więziono, torturowano i „znikano”. Jednym słowem, stworzono idealne warunki do rozwoju „wolnego rynku”.
No ale – powiedzą zwolennicy „Boga, Honoru i Ojczyzny” - czyż postęp ekonomiczny nie jest wart wymordowania paru tysięcy „lewackich szumowin”? Czyż zamiast krytykować zasłużonego mordercę nie powinniśmy uczynić go świętym?
No dobrze, przyjrzyjmy się więc „cudowi ekonomicznemu” Chile.
Zwykło się mówić, że w okresie rządów Pinocheta, od 1973 do 1989 r. dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom kraj doszedł do dobrobytu. Jako dowód skuteczności polityki ekonomicznej reżimu podaje się duży wzrost pod koniec lat 70tych i koniec lat 80tych. Choć Chile posiada jeden z największych długów zagranicznych na świecie, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy wciąż chwalą Chile przy każdej okazji. Chile jest też wymieniane jako kandydat na czwartego członka NAFTA.
Na konferencji zorganizowanej w marcu 1975 r. reżimowi ideolodzy zaproponowali radykalną „terapię szokową”, która miała rozwiązać problemy ekonomiczne Chile. Na konferencję zostały zaproszone takie sławy ekonomii neoliberalnej, jak Milton Friedman. Plan „terapii szokowej” polegał na drastycznym zredukowaniu podaży pieniądza i wydatków państwowych, prywatyzację usług państwowych, deregulację rynku na wielką skalę i liberalizację handlu międzynarodowego. Ten plan był zgodny z żądaniami Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego i stanowił warunek udzielenia pożyczek Chile. W wyniku wprowadzenia w życie programu MFW i BŚ powstały kolosalne długi, dewastacja środowiska, nierówności społeczne i wyzysk. Podobne skutki polityki międzynarodowych instytucji finansowych były odczuwalne również w Brazylii i Peru, ale nigdzie nie realizowano polityki MFW i BŚ tak niewolniczo i z tak katastrofalnymi skutkami, jak w Chile.
Wprowadzona w 1975 r. przez rząd Chile terapia szokowa zmniejszyła inflację do znośnych rozmiarów kosztem zwiększenia bezrobocia z 9,1% do 18,7% w latach 1974-75. To wzrost bezrobocia porównywalny z okresem wielkiego kryzysu w latach 30tych w USA. Odnotowano spadek produkcji o prawie 13%, co było najpoważniejszym kryzysem w historii Chile od 40 lat. Aby zapobiec politycznym konsekwencjom terapii szokowej, reżim Pinocheta rozpoczął kampanię terroryzowania i mordowania przeciwników politycznych.
W połowie 1976 r. ekonomia powoli zaczęła się podnosić z kolan. Tzw. „cud ekonomiczny”, którym tak bardzo się zachwycają prawicowi wielbiciele morderców, trwał od 1978 do 1981 r. W tym okresie wzrost ekonomiczny wynosił 6,6% , zniesiono wszelkie ograniczenia na zagraniczne inwestycje i pożyczki, a 480 państwowych przedsiębiorstw utworzonych w czasie trwania prezydentury Allende lub wcześniej sprywatyzowano lub zlikwidowano.
Problem polega na tym, że analizy ekonomiczne tego okresu pomijają jeden bardzo prosty fakt: a mianowicie, że wzrost gospodarczy po okresie głębokiego załamania ekonomii jest tym szybszy, im głębsze było załamanie. Np. wzrost gospodarczy w USA po wyjściu z Wielkiego Kryzysu wynosił 14% w 1936 r., ale działo się tak tylko dlatego, że gospodarka wychodziła z tak głębokiego dołka (negatywny wzrost rzędu 13% w roku 1931).
Aby to zrozumieć, wystarczy odwołać się do kilku podstawowych pojęć ekonomicznych. W długim okresie gospodarka rośnie ze względu na wzrost ludności i zwiększenie wydajności i ulepszenie technologii. Ten trend jest utrzymany pomimo przejściowych kryzysów, gdyż po głębokich kryzysach ekonomicznych następuje jeszcze gwałtowniejszy wzrost. Należy jednak rozróżnić dwa pojęcia: faktyczny wzrost, oraz wzrost potencjalny.
Wzrost potencjalny, to wskaźnik odzwierciedlający możliwości produkcyjne danego kraju: pracowników, fabryki, itp. Wzrost faktyczny określa ilość potencjalnych mocy produkcyjnych, które są faktycznie wykorzystywane. Na przykład powiedzmy, że dana fabryka może produkować 3 tys. samochodów miesięcznie. Podczas recesji faktyczna produkcja spada do 1,5 tys. samochodów miesięcznie. Faktyczny wzrost będzie miał miejsce, gdy po zakończeniu kryzysu fabryka powróci do produkcji 3 tys. samochodów miesięcznie. Jednak wzrost potencjalny nastąpi jedynie wtedy, gdyby rozbudowano fabrykę. Podczas recesji faktyczna produkcja spada, ponieważ zwalnia się miliony pracowników. Ale potencjalna wydajność produkcji nadal jest obecna. Podczas wychodzenia z kryzysu miliony pracowników wracają do fabryk, co powoduje pozory wzrostu gospodarczego. Jednak mamy do czynienia jedynie z odzyskaniem wcześniejszej potencjalnej produktywności. Aby nastąpił autentyczny wzrost gospodarczy, konieczny jest wzrost potencjalnej produktywności. A to już jest dużo trudniejsze do osiągnięcia.
Tzw. “cud ekonomiczny” w Chile polegał wyłącznie na tym, że zwolnieni pracownicy powrócili na swoje stare miejsca pracy. Jeżeli spojrzymy na wskaźniki wzrostu w długim okresie okaże się, że Chile miało przedostatni wynik jeśli chodzi o wzrost ekonomiczny w całej Ameryce Łacińskiej w latach 1975-80. Gorzej funkcjonowała tylko gospodarka Argentyny.
Globalizacja rynku Chile spowodowała, że kraj stał się całkiem bezbronny wobec międzynarodowych kryzysów. Kryzys z 1982 r. uderzył w Chile silniej, niż w jakikolwiek inny kraj Ameryki Łacińskiej. W wyniku kryzysu nie tylko wyschły zagraniczne źródła kapitałowe, ale Chile musiało zapłacić horrendalne odsetki od zaciąganych bez opamiętania kredytów. W 1983 r. gospodarka Chile była w ruinie, a bezrobocie sięgnęło 34,6%. Produkcja przemysłowa spadła o 28%. Gdyby nie interwencja państwowa, największe grupy finansowe w kraju doznałyby całkowitej plajty. Neoliberałowie nie zawahali się sięgnąć po pieniądze podatników, by uratować interesy prywatnych firm. Jednak w okresie prosperity nie pomyśleli o tym, by podzielić się z podatnikami zyskami płynącymi z tych samych firm.
Program wyciągnięcia Chile z beznadziejnej sytuacji zaproponowany przez MFW był drakoński: Chile musiało zagwarantować zwrot całego długu (7,7 mld USD). Kosztem pakietu pomocy miało być 3% produktu narodowego brutto przez następne 3 lata. Te koszta – rzecz jasna – zostały pokryte przez podatników. Jak w każdym systemie „wolnorynkowym”, koszta prywatnych inwestycji są pokrywane przez podatników, a zyski z państwowych firm trafiają do rąk prywatnych przedsiębiorców.
Po zaakceptowaniu warunków MFW, ekonomia Chile zaczęła powoli odzyskiwać formę. W latach 1986-89 znowu doświadczyła dużego wzrostu, rzędu 7,7%. Jednak tak jak poprzednio, wzrost nie był związany z wzrostem potencjalnej produktywności, a jedynie polegał na odzyskaniu poprzednich mocy produkcyjnych, dostępnych przed kryzysem. W 1989 r. produkt krajowy brutto na mieszkańca był wciąż o 6% niższy niż w 1981 r.
Na czym więc polegał “fantastyczny wzrost ekonomiczny” w epoce Pinocheta? W latach 1972-87 produkt narodowy brutto na mieszkańca spadł o 6,4%! W 1993 r. PKB na głowę mieszkańca wynosił 3170 USD. W przeliczeniu na wartość dolara w 1973 r. PKB na głowę mieszkańca wynosiło wtedy 3600 USD! Tylko pięć krajów w całej Ameryce Łacińskiej miało gorsze PKB w czasach rządów Pinocheta!
Warto więc było złożyć tysiące ofiar na ołtarzu doktryny faszystowsko-neoliberalnej!
https://cia.media.pl/jak_milton_friendman_nie_uratowal_chile https://cia.media.pl/uwielbienie_dla_krwawych_generalow_pinochet_i_polscy...