Publicystyka

Widzialna ręka wolnego rynku, czyli jak działa neoliberalna propaganda

Publicystyka

Neoliberalne recepty odniosły w Polsce ogromny sukces marketingowy, blokując myślenie o jakichkolwiek alternatywach. Ogromną rolę odegrały w tym tzw. think thanks, rozmaite instytuty ekonomiczne szczycące się swą niezależnością – ale tylko od państwa, a tak naprawdę od większości społeczeństwa.

Jeśli w mediach wypowiada się „ekspert ekonomiczny”, to niemal na pewno związany jest z jednym z neoliberalnych instytutów, które zdominowały myślenie o gospodarce w Polsce. Związanych z nimi było i jest wiele osób zasiadających na najwyższych stanowiskach w państwie, co widać choćby po rządzie Donalda Tuska. A już na pewno, wiele można się nauczyć od nich, jak wpływać na społeczeństwo i nieźle na tym zarabiać. Szlak przetarło Centrum im. Adama Smitha, założone już 16 września 1989 r. Kilka miesięcy później zarejestrowano Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. We wrześniu 1991 r. powstało Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE), którego jednym z twórców był Leszek Balcerowicz. To one stworzyły model polskiego think tanku. Instytucje te praktycznie dysponują w polskich mediach monopolem na ekspertów. W większości mediów właśnie ludzie z tych instytutów są traktowani jako najbardziej wiarygodni eksperci, wyrocznie nie ulegające – w przeciwieństwie do polityków – „populistycznym ciągotkom”.

Polskie think tanki, podobnie jak ich poprzedniczki, przepełnia niemalże religijne poczucie misji, pionierstwa na polu krzewienia wolnego rynku. CASE – według strony internetowej stowarzyszenia – zostało założone, ponieważ „państwowe instytuty naukowe oraz uniwersytety były całkowicie nieprzygotowane do intelektualnych wyzwań, jakie pojawiły się po upadku komunizmu”. „W 1989 r., mimo gwałtownej zmiany systemu politycznego, wprowadzenia instytucji demokratycznych, usunięcia dużej części barier dla działalności gospodarczej, nie zmieniły się u większości społeczeństwa kształtowane przez blisko pół wieku socjalistyczne przyzwyczajenia i wyobrażenia o gospodarce. Centrum podjęło próbę zmiany tych wyobrażeń, które mimo zachodzących przemian w naszym kraju nie malały” – czytamy na stronie internetowej Centrum im. Adama Smitha.

Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową chwali się natomiast, że „nie reprezentuje żadnej (branżowej, regionalnej czy innej) grupy interesów” i „nie ulega koniunkturze politycznej, nic musi myśleć w kategoriach horyzontu wyborczego”.

Polskie think tanki skupiają się na dwóch rodzajach działalności: badaniach naukowych mających udowodnić słuszność „obiektywnych” recept neoliberalnych oraz propagowaniu tychże. Setki dokumentów, dziesiątki wydawnictw wychodzi co roku z tych instytutów i trafia w ręce decydentów politycznych, przedsiębiorców i dziennikarzy, którzy z kolei mają kształtować opinię publiczną. Dziennikarzom imponuje obcowanie ze sławnymi ekspertami, a gotowe materiały zwalniają od myślenia i szczypty krytycyzmu.

Skuteczność tego marketingu neoliberalizmu musi budzić wrażenie. Spójrzmy choćby na dokonania Centrum im. A. Smitha, najbardziej angażującego się w akcje marketingowe. W 1992 r. Centrum uruchomiło prasową kampanię „edukacyjną” pt „Mity w gospodarce”. Dwa lata później „Mity…” ukazywały się w 18 pismach (13 dziennikach i 5 tygodnikach). Robert Gwiazdowski, szef Centrum, był częstym gościem min. programu „Plus Minus” w TVP, czy „Bilansu” w TVN24. Trudno się więc dziwić, że według badań opinii publicznej przedstawionych przez Instytut Badania Opinii i Rynku Estymatora w kwietniu2003 r., Centrum im. A. Smitha było rozpoznawalne przez ok. 23% polskiego społeczeństwa.

Ale marketing opiera się nie tylko na mediach. Kilka lat temu, zainicjowana przez to Centrum kampania „Polska bez PTT-ów!”, została poparta m.in. przez Akcję Katolicką, Niezależne Zrzeszenia Studenckie z kilku uczelni, Ruch Autonomii Śląska, a nawet Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. To zresztą jedyny związek zawodowy traktowany z sympatia przez wspomniane Centrum. Jak wyliczono bowiem w Centrum, „jedno miejsce pracy utrzymywane wskutek nacisków związków zawodowych uniemożliwia utworzenie dwóch innych” [1]. A OZZL razem z Centrum przedstawił w lipcu 2007 r. propozycję całkowitej prywatyzacji polskiej służby zdrowia.

Centrum postawiło także na marketing w internacie: pojawiły się blogi, filmy na Youtube, a nawet społeczność przyjaciół Adama Smitha na Facebooku. W końcu nowoczesność zobowiązuje…

Niezależność na pokaz

Wszystkie think tanki epatują podkreślaniem swej niezależności („Centrum im. Adama Smitha jest pierwszym w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, niezależnym, nie związanym z żadną istniejącą polityczną instytutem naukowo-badawczym”, „CASE jest niezależną, prywatna, niekomercyjną instytucją badawczą”). Jest to jednak raczej chwyt psychologiczny, z góry mający odrzucić podejrzenia. A są one w dwojaki sposób uzasadnione: po pierwsze, o ile państwo nie ingeruje w działalność instytutów, o tyle one same wpływają na politykę gospodarczą państwa, a przede wszystkim ich sponsorami są albo instytucje publiczne, albo firmy prywatne żywo zainteresowane propagowaniem korzystnych dla siebie liberalnych recept.

Finansowanie działalności tych instytutów przebiega dwutorowo. Na konkretne badania uzyskują one granty z ministerstw, uczelni, zagranicznych fundacji i instytucji m.in. Bank Światowy, Agencja Pomocy Międzynarodowej Stanów Zjednoczonych, wykorzystując publiczne środki do atakowania tego, co publiczne.

Najbardziej skrajnym przypadkiem finansowania z publicznych pieniędzy jest CASE. Centrum, na którego czele stała Ewa Balcerowicz, Narodowy Bank Polski wspierał dotacjami od 2001 r. – kiedy na czele banku centralnego stanął współtwórca CASE i mąż pani Ewy – Leszek Balcerowicz (tylko w 2004 r. NBP przelał na konto CASE 64.6 tys. zł).

Wśród darczyńców znajdziemy oczywiście i tych, którym na rękę są kampanie i badania neoliberalnych think tanków. I tak w przypadku CASE w tym gronie znalazły się: Stocznia Gdynia SA. Nokia Poland, Pekao SA, BRE Bank SA. Fortis Bank Polska SA, ING Śląski SA, Rabobank Polska SA, Westdeutsche Landeibank Polska SA, PKO BP (niejednokrotnie były to kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych). Niektóre media zwracały uwagę, że wpłat tych dokonywano m.in., gdy Komisji Nadzoru Bankowego przewodniczył właśnie Balcerowicz. Gazeta Finansowa pytała, czy to przypadek, ze np. wpłaty Rabobanku przypadły na okres, kiedy starał się on o zakup akcji państwowego banku BGŻ, zaś dotacje PZU na czas, gdy trwały prace komisji śledczej badającej prywatyzację ubezpieczyciela (2). Wątpliwości budziła np. wpłata na konto CASE ponad 40 tys. Zł przez BRE Bank ledwo trzy dni po wydaniu przez KNB zgody na przejęcie przez ten bank Banku Częstochowa (3). Sprawa jednak rozeszła się po kościach, bo też wpisała sic w konflikt polityczny PiS-PO.

Pieniądze nie muszą jednak płynąć bezpośrednio do CASE, gdyż Centrum od 1999 r. jest większościowym udziałowcem spółki CASE-Doradcy. W maju 2000 r. spółka ta podpisała umowę z Ministerstwem Finansów na przygotowanie ośmiu raportów za 160 tys. zł. Ministrem finansów był wówczas… Leszek Balcerowicz. „Nie widzi pan w tym nic niestosownego?” – zapytał podczas posiedzenia komisji śledczej 13 września 2006 r. poseł Adam Hofman (PiS) Andrzeja Cylwika, szefa CASE-Doradcy, ten odpowiedział: „Nie. Wiedza jest neutralna.” Hofman: „Wiedza tak. Ale jej właściciele nie zawsze” [4].

I spółce-córce CASE dalej dobrze się wiedzie. Jak sama się chwali: „Do najważniejszych klientów spółki należą jednostki administracji państwowej, instytucje międzynarodowe, instytucje finansowe, stowarzyszenia i izby handlowe, kancelarie prawnicze, największe firmy krajowe i zagraniczne, w tym zwłaszcza z sektorów: finansowego, energetycznego, farmaceutycznego i budowlanego oraz z przemysłu przetwórczego”. Nowa władza otwarta przed nią nowe możliwości. W grudniu 2008 r. na zlecenie Ministerstwa Gospodarki CASE-Doradcy opracowała ekspertyzę pt „Zwiększanie świadomości przedsiębiorców z zakresu korzyści płynących z popytowego podejścia do innowacji”, a jesienią br. spółka wygrała przetarg Ministerstwa Gospodarki na opracowanie „Action Plan: Ścieżki rozwoju wykorzystania odnawialnych źródeł energii do 2020 roku”.

CASE jest prawdziwym potentatem wśród neoliberalnych think tanków w Polsce. Jej przychody statutowe w 2008 r. wynosiły 5.65 mln zł, z czego aż dwie trzecie pochodziły ze środków unijnych. Co też wymownie świadczy o opcji ideologicznej dominującej w Brukseli i wśród tych, którzy te środki rozdzielają.

Na tym tle ubożuchno wyglądają choćby dochody Centrum im. Adam Smitha, którego średnie przychody roczne kilka lat temu wynosiły ok. 600 tys. zł. Tu smykałką do pieniędzy wykazuje się sam prezydent Centrum Robert Gwiazdowski. Zarabia je legalnie – świadczy usługi z zakresu doradztwa wielkim koncernom, choć i one czasem budzą wątpliwości Jak napisała Rzeczpospolita [5] doradzał jednocześnie PKN Orlen i spółce Jerzego K., barona paliwowego podejrzewanego m.in. o oszustwa na szkodę płockiego koncernu. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty działania na szkodę PKN Orlen dwóm byłym członkom zarządu koncernu, w tym m.in. Krzysztofowi C, którego żonę Gwiazdowski zatrudnia w jednej ze swych firm. Gwiazdowski złożył pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko dziennikowi, twierdząc m.in. że dla Orlenu pracował nie on, a kancelaria, w której… pracował. Sprawa wciął jest w sądzie, ale życie dopisało dalszy ciąg. Robert Gwiazdowski – zwolennik prywatyzacji służby zdrowia – był też prezesem spółki Sport Medice, która zbudowani luksusowy szpital ortopedyczny Carolina w Warszawie. Na stanowisku prezesa zmienił go znajomy z Orlenu – Krzysztof Cetnar. Co ciekawe na szpitalne inwestycje spółka otrzymała 4,5 mln zł z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, choć zastępca Gwiazdowskiego w Centrum im. A Smitha. Andrzej Sadowski grzmi, że „fundusze unijne niszczą mechanizm konkurencji rynkowej” [6].

Prezes Centrum zarabia też w radach nadzorczych spółek, np. DGA SA (firma konsultingowa z hasłem „Doradzamy Wielkim Jutra”), InDreams (organizującej „unikalne wyjazdy motywacyjne oraz integracyjne”), czy Cyfrowego Polsatu od kwietnia br. Teoretycznie nic w tym wszystkim zdrożnego, ale jak w takiej sytuacji chwalić się można niezależnością i obiektywizmem? Niezależnością od kogo – zapewne od tych, którzy nie obracają się w kręgach biznesu. Ale wszak to biznes jest ostoją gospodarki i społeczeństwa, więc z punktu widzenia neoliberałów nie ma w tym sprzeczności.

Sami swoi

„Tworząc dokumenty programowe dla gabinetu cieni PO, w sprawach gospodarki konsultowaliśmy się z członkami Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych i Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową” – mówił poseł Jan Wyrowiński, rzecznik ds. skarbu w gabinecie cieni PO jeszcze przed wyborami. [7]. CASE od razu zareagowało: „Zgodnie z obowiązującym w CASE Kodeksem postępowania nie wykonujemy żadnych prac na rzecz partii politycznych”. Ale, co tam partie, gdy tu państwo jest na celowniku.

Cny minister finansów Jacek Rostowski jest jednym z założycieli CASE, a wcześniej był doradcą prezesa Pekao SA Jana Krzysztofa Bieleckiego, które dotowało CASE. Z kolei Michał Boni, minister i szara eminencja rządu Tuska, również był współpracownikiem tej fundacji.

Marek Dąbrowski, jeden z założycieli CASE, w latach 1989-1990 był zastępcą ministra finansów, a w końcu został członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Pamiętajmy też, że przewodniczącym Rady Naukowej CASE był nie kto inny jak Leszek Balcerowicz.

Były prezes Centrum im. A. Smitha prof. Cezary Józefiak był senatorem, trafił też do Rady Polityki Pieniężnej. Spójrzmy na rządowe kariery innych członków Centrum im. A. Smitha: Cezary Mech był prezesem Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, Lesław Gajek, prezesem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Antoni Podolski wiceministrem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Wspominany wcześniej Robert Gwiazdowski brylował na konferencjach prasowych razem z premierami Buzkiem i Marcinkiewiczem, a w lutach 2006-2007, jako przedstawiciel Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej, przewodniczył Radzie Nadzorczej ZUS. A to już jest poświęcenie – prof. Wacław Wilczyński, honorowy prezydent Centrum, tak ocenił wsparcie przez Gwiazdowskiego rządu PiS: – „Przypuszczam, że jest to przejaw wielkiej ofiarności pana Gwiazdowskiego, który sobie powiedział: A nuż uda mi się coś tym ludziom wytłumaczyć. On pewnie dlatego stara się wspomagać ten rząd, bo wierzy w swoją misję” [8]

Wśród osób związanych z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową są Janusz Lewandowski, minister przekształceń własnościowych w rządzie Hanny Suchockiej i Jana Krzysztofa Bieleckiego, była prezes ZUS Aleksandra Wiktorów i były wiceminister finansów Wojciech Misiąg.

Na „niezależnych ekspertów” czekają też intratne stanowiska w radach nadzorczych. I tak przykładowo do Rady Nadzorczej Lotosu trafili m.in. Jan Szomburg -założyciel i prezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową oraz Grzegorz Szczodrowski i Jan Stefanowicz, związani z Centrum im. Adama Smitha.

O zasięgu powiązań polskich think tanków świadczą choćby październikowego obchody XX-lecia Centrum Adama Smitha, które zorganizowano w Sali Ratusza we Wrocławiu (dzięki wsparciu m.in. Pioneer Pekao Investment). Wśród członków Komitetu honorowego obchodów byli m.in.: Władysław Bartoszewski, Jacek Fedorowicz, Jerzy Koźmiński, były ambasador Polski w USA i prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, Janina Ochojska, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej, Józef Oleński, prezes GUS, Zbigniew Stawrowski, dyrektor Instytutu Myśli Józefa Tischnera, Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska.

Z kolei w radzie nadzorczej Agory znaleźć można współzałożycielkę CASE, Annę Fornalczyk, czy Tomasza Sielickiego, pierwszego prywatnego donatora na kapituł żelazny lej instytucji.

Świat do zmiany

Działalność polskich think tanków należy też widzieć w szerszym, międzynarodowym kontekście. Eksperci CASE pracowali jako doradcy rządów, czy prezesów banków centralnych w wielu krajach b. ZSRR (minister i człowiek CASE, Jan Rostowski, w latach 1992-1995 był doradcą rządu Rosji ds. polityki makroekonomicznej). Oddziały CASE powitały w Rosji, Białorusi, Kirgizji, Mołdawii i na Ukrainie, gdyż: „Wychodząc naprzeciw wyzwaniom związanym z transformacją, reformami, integracją i rozwojem, CASE ma na celu poprawę społeczno-ekonomicznej sytuacji społeczeństw”.

Tak więc jednym z projektów realizowanych przez CASE za pieniądze polskiego MSZ, było „Przygotowanie strategii reformowania niepieniężnych świadczeń społecznych na Ukrainie” (czerwiec-grudzień 2008 r.) Wzorem Rosji, gdzie wywołało to masowe protesty, chodziło o „zastąpienie systemu świadczeń socjalnych typu niepieniężnego świadczeniami pieniężnymi (tzw. monetyzacja), a „najważniejszą kwestią w tym zakresie jest przede wszystkim niewłaściwa identyfikacja grup ludności, które potrzebują wsparcia państwa”.

Wśród członków Rady Naukowej CASE jest zresztą Jeffrey D. Sachs, tak jak ojciec rosyjskich reform Jegor T. Gajda, Vladimer Papava, minister gospodarki Gruzji w lutach 1994-2000, czy Susan Schadler, była wicedyrektor Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

„Eksperci CASE, jako współautorzy strategii reform w krajach postkomunistycznych i inicjatorzy dyskusji o problemach gospodarczych Europy i świata, stanowić mogą ważne ogniwo w procesie przygotowania społeczeństw i rządów krajów słabo rozwiniętych w Azji, Ameryce Południowej i Afryce do przeprowadzenia skomplikowanego, ale nieodzownego procesu transformacji gospodarczej”. I już zaczęli działać szerzej: „W sierpniu 2003 r. CASE dołączył do grona organizacji wspierających budowę społeczeństwa obywatelskiego i rozwój gospodarki rynkowej w Iraku”. Marek Dąbrowski, związany z CASE, odpowiadał m.in. za zniesienie dopłat do żywności w okupowanym i zniszczonym wojną kraju. A w grudniu 2006 r. w Damaszku pouczał jak przejść od gospodarki sterowanej do rynkowej.

Jaki można przypuszczać, gdyby Amerykanom udało się obalić Chaveza, znalazłoby się tam też miejsce dla CASE, które przygotowało w 2008 r. na zlecenie MSZ „Country Strategy for Venezuela”.

Wiosną br. powstała międzynarodowa koalicja na rzecz wolnego handlu, w której znalazło się Centrum im. Adama Smitha. Jak czytamy w jej petycji: „My niżej podpisani łączymy się wspólnie w zarzutach wobec rządów wszystkich narodów, żeby przeciwstawić się krótkowzrocznym i chciwym głosom zwiększenia barier w handlu. Dodatkowo nawołujemy, żeby wyeliminować dotychczasowe protekcjonistyczne bariery dla wolnej wymiany. Kierujemy przesłanie do każdego rządu: pozwólcie waszym obywatelom cieszyć się nie tylko z owoców własnych pól, fabryk i geniuszu, ale także tych z całego świata. Nagrodą będzie większy dobrobyt, bogatsze życie i korzyści z błogosławionego pokoju”.

Niedawno, 30 września – 2 października 2009 r., przy współpracy Centrum Adam Smitha, odbyła się doroczna Światowa Konferencja Wolności Gospodarczej. Konferencje związane są z siecią instytutów z ponad 70 krajów (Economic Freedom Network of the World), które przygotowują co roku Indeks Wolności Gospodarczej. W najnowszym raporcie, spośród europejskich krajów postkomunistycznych prym wiodą: Estonia (11 miejsce w świecie!), Litwa, Węgry, Łotwa – czyli kraje najbardziej dotknięte przez kryzys w naszym regionie… Raport opracowano na bazie danych jeszcze sprzed kryzysu – ale widać, jak do niego przyczyniły się polityki „wolności gospodarczej”. Ale neoliberałowie mają prostą odpowiedź, gdy coś idzie źle – winno jest państwo. „Kryzys na światowych rynkach finansowych nie jest wynikiem prowadzenia gospodarki liberalnej, tylko wręcz przeciwnie – prowadzenia polityki, która z prawdziwym liberalizmem nie ma nic wspólnego!” – jak tłumaczy Gwiazdowski [9].

W interesie Kapitału

Wrogiem wszystkich wspomnianych instytutów jest państwo socjalne. Ale nic tylko – z poczuciem wyższości traktują tych, którzy ośmielają się przeciwstawić ich dogmatom.

Gwiazdowski: „Naomi Klein napisała książkę Doktryna Szoku, którą zaczytują się różnej maści przeciwnicy wolnego rynku, zachłystując się jej odorem jak, nic przymierzając, moi studenci ciągnący gdzieś po kątach jakieś skręty. (…) Najwyższy czas powiedzieć stop intelektualnemu terroryzmowi, który przypomina metody stosowane przez Ulrike Meinhof” [10].

Kto jednak tak naprawdę stosuje intelektualny terror, nie dopuszczając do głosu innych opcji? A przy okazji nieźle na tym zarabia?

[1] www.wprost.pl/ar/9809/Rozwiazac-zwiazki/?I=960
[2] gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33182,3542590.html
[3] Radio Zet, 05.09.2007.
[4] Gazeta Wyborcza, 2006.09.14.
[5J Rzeczpospolita, 12.01 2009.
[6] www.bankier.pl/wiadomosc/Sadowski-fundusze-unijne-niszcza-mechanizm-konkurencji-rynkowcj-1614328.html
[7] Rzeczpospolita, 10.11.2007.
[8] odra.okis.pl/article.php/466

[9] Najwyższy CZAS, 24.09.2008.
[10] www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=498

Artykuł ukazał się w Le Monde diplomatique – edycja polska [12 / 2009]

Dariusz Zalega

Tekst pochodzi ze strony:
http://www.tomasso.pl/widzialna-reka-wolnego-rynku-czyli-jak-dziala-neol...

Moskwa, oświadczenie Komitetu 19 Stycznia

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Poniżej przytaczamy treść oświadczenia organizatorów demonstracji antyfaszystowskiej w Moskwie, która odbędzie się 19 stycznia 2010 r.

"Dnia 19 stycznia 2010 r. mija rok od zabójstwa Stanisława Markelowa i Anastasii Baburowej. Jako organizatorzy marszu antyfaszystowskiego, wzywamy do udziału w naszej kampanii przeciwko neonazistowskiemu terrorowi.

Słowo “faszyzm” zupełnie się dziś zdewaluowało. Trudno znaleźć jakąś grupę polityczną, która nie nazywałaby swoich przeciwników "faszystami". Są jednak też sensowne interpretacje tego terminu. A wiele z nich ma bezpośrednie zastosowanie do tego, co dzieje się we współczesnej Rosji.

Dla niektórych, faszyzm to skrajna nietolerancja właściwa dla społeczeństw autorytarnych. Dla innych, to ideologia wyzysku i przymusu. Jeszcze dla innych, to sposób wykorzystania jednostek paramilitarnych przez władze, by niszczyć ruchy demokratyczne. Wreszcie inni uważają, że faszyzm, to siła, która zabija dobrych ludzi, takich jak prawnik Stanisław Markelow i dziennikarka Nastya Baburowa, jak młodzi antyfaszyści Fjodor Filatow i Iwan Chutorski, jak etnograf Nikolaj Girenko, szachista Sergiej Nikolajew z Jakucji, jak programista Bair Sambujew z Buriacji i setki innych. Ci, którzy są tak rozumianymi faszystami, nie dzielą swoich wrogów na Rosjan i nie-Rosjan, na dorosłych i dzieci, na popów i fanów punk rocka, na młodych aktywistów i bezbronnych sprzątaczy z Azji Środkowej.

Nie chodzi tu jednak o definicje. Wszyscy mordercy pochodzą z jednego i tego samego środowiska. Możemy ich zwyciężyć tylko naszym wspólnym wysiłkiem, tylko gdy przekroczymy bariery, które dzielą jednych działaczy politycznych od drugich i od ludzi, którzy w ogóle nie ufają politykom i nie uczestniczą w procesie politycznym. W tym celu, organizujemy antyfaszystowską inicjatywę, która zjednoczy ludzi o różnych poglądach politycznych, a także tych, którzy uważają się za apolitycznych, ale są przekonani, że należy w jasny sposób odpowiedzieć na rosnącą siłę faszyzmu w Rosji.

Neo-naziści się zmienili. Atakują już nie tylko ludzi na bazarach, ale także wysadzają bazary w powietrze. Podobnie jak tory kolejowe, sale koncertowe, cerkwie, kawiarnie i bramy budynków, gdzie mieszkają ich przeciwnicy polityczni. Faszyści potrafią już nie tylko pobić ludzi na ulicy, ale też ich zamordować. Neo-nazistowski terror stał się rzeczywistością.

Jeśli to będzie trwać nadal, Rosja zamieni się w kraj wstrząsany czystkami etnicznymi i wojnami narodowościowymi. Apelujemy do wszystkich, którzy nie chcą pozwolić, by to się stało. Działajcie teraz: zajmijcie stanowisko i działajcie za pomocą takich środków, jakie macie do dyspozycji.
Wzywamy również znanych i szanowanych ludzi – uczonych, artystów, pisarzy i intelektualistów, by wspierali naszą sprawę swoim imieniem. Wierzymy, że walka przeciw neo-nazistowskiej pladze w Rosji musi przejść na wyższy poziom. Musi się stać masową kampanią solidarności, która wyjdzie poza granice subkultury młodzieżowej i grup aktywistycznych. Zrozumiała niechęć, jaką ludzie czują do polityki nie powinna być przeszkodą w zrozumieniu zagrożenia, jakie stanowi neo-nazizm.
Wierzymy, że dziś czekają na nas trzy zadania. Po pierwsze: konieczność pozbawienia neo-nazistów i rasistów jawnej i utajonej pomocy ze strony biurokratów i polityków w rządzie. Po drugie: musimy usunąć członków skrajnie prawicowych organizacji z głównego nurtu politycznego. Po trzecie: musimy doprowadzić do końca praktyki wykorzystywania gangów skrajnie prawicowych do zastraszania i mordowania aktywistów społecznych i politycznych.

Wzywamy ludzi we wszystkich miastach i krajach do wyjścia na ulice 19 stycznia 2010 r. i zamanifestowania solidarności z naszą sprawą."

http://jan-19.livejournal.com/884.html

Kuba: List intelektualistów w obronie działalności autonomicznej

Świat | Publicystyka | Represje

18 grudnia 2009 r., grupa 42 intelektualistów z Hawany podpisała list protestacyjny wobec represji państwa wobec społecznych i kulturalnych inicjatyw budowanych oddolnie i w sposób autonomiczny.

Oto treść listu:

"Obecnie mamy do czynienia z nową falą pawonizacji [przyp. red: od nazwiska Louisa Pavona, szefa Narodowej Rady Kultury, która w latach 1970-1975 prowadziła ostrą cenzurę i represje wobec jakichkolwiek osób wyrażających protest]. Bez obarczania odpowiedzialnością konkretnych osób i instytucji, konstatujemy, że miały miejsce następujące wydarzenia, które świadczą o klimacie rosnącej autorytarnej biurokratycznej kontroli i blokadzie inicjatyw społecznych. Każdy przypadek przypomina nam znane praktyki z lat 70’tych. Poniżej lista wydarzeń, które są nam znane:

- Uniemożliwienie udziału w demonstracji pierwszomajowej w 2008 r. grupie towarzyszy niosących hasła ekologiczne i popierające samorządność socjalistyczną. Niektórzy zostali później zwolnieni z pracy.

- Zakazanie społeczno-politycznych spotkań studentów na Wydziale Filozofii Instytutu Nauk Stosowanych (INSTEC) i wydalenie studenta należącego do Federacji Studentów i wydalenie profesora z tegoż wydziału.

- Zwolnienie z pracy wielu pracowników i anulowanie ich członkostwa w organizacjach do których należeli za otrzymywanie lub publikację krytycznych komentarzy na socjalistycznym i antyhegemonistycznym forum „Kaos en la red”. Oskarżono ich o „niewłaściwe korzystanie z internetu”.

- Ciągłe wykluczenie undergroundowych artystów hip-hopowych z miejsc publicznych, klubów i mediów, oraz represje policyjne wobec niektórych z tych artystów.

- Utrudnianie udziału publiczności w najnowszych otwartych debatach Ultimos jueves organizowanych przez czasopismo „Temas”.

- Utrudnianie organizacji marszu i performance’u przeciw przemocy planowanego na 6 listopada 2009 i aresztowanie organizatorów.

- Naciski na projekt Esquife, organizujący spotkanie na temat mediów elektronicznych i kultury i ograniczanie dostępu publiczności na to wydarzenie.

- Eksmisja samorządnego projektu OMNI-Zona Franca z miejsca, które zajmował przez ostatnie 10 lat w galerii Fayad Jamis w Alamar, przy użyciu sił policyjnych. Odmowa wsparcia dla „Festiwalu niekończącej się poezji” przez biurokratów z wydziału kultury.

- Zwolnienie dwóch pracowników z Granma Television za rzekome „transmitowanie materiałów pornograficznych” (chodziło o awangardowy film który zdobył nagrody na festiwalu organizowanym przez Kubański Instytut Sztuki i Filmu). To wydarzenie wywołało protest Związku pisarzy i artystów na Kubie (UNEAC).

Wszystkie powyższe wydarzenia mają ze sobą wspólne cechy: wszystkie były działaniami "oficjalnych władz" przeciw inicjatywom kulturalnym, które wyróżniają się swoim zaangażowaniem w autonomię i solidarność społeczną. Martwi nas, że te błędne i niepokojące działania mogą stać się normą. Żyliśmy dotąd w przekonaniu, że takie metody już na zawsze odeszły z życia kulturalnego naszego kraju.

Sprzeciwiamy się milczącej represji projektów i osób, których jedynym "błędem” było prowadzić inicjatywy, które nie były „kierowane z góry”.

Jeśli kapitalizm jest władzą kapitału nad zwykłymi ludźmi, to jesteśmy przeciw kapitalizmowi. Ale jeśli „socjalizm” to władza biurokracji nad społeczeństwem, to jesteśmy też przeciw takiemu „socjalizmowi”. Jednak socjalizm wcale nie musi taki być – wierzymy, że jest to projekt współdzielenia zasobów, równości w podejmowaniu decyzji. Niech nikt nie sądzi, że mówimy o utopii: już dziś istnieją domy i kolektywy, które działają według tych zasad.

Nasilająca się tendencja do określania tych, którzy myślą inaczej jako „dysydentów”, „najemników” i „kontrrewolucjonistów" w najmniejszym stopniu nie zwalcza prawdziwej kontrrewolucji, która raczej korzysta z podejścia "z nami lub przeciw nam", nie pozostawiającego miejsca na socjalistyczną krytykę. Brak poszanowania dla różnorodności jest też szkodliwy dla jedności procesu rewolucyjnego.

Jedynym lekarstwem na tragiczne konsekwencje, które przewidujemy, jest promocja dialogu kulturalnego, poszanowanie dla autonomii, samorządności i umiejętności samoorganizacji naszego społeczeństwa. Trzeba też zdać sobie sprawę, że obecna sytuacja wymaga utworzenia nowego rodzaju powiązań pomiędzy podmiotami na kubańskiej scenie polityczno-kulturalnej. Nie da się zatrzymać nowych technologii cyfrowych i nie da się już izolować naszego kraju "pod kloszem”.

W obecnych okolicznościach, jest niezwykle ważne, byśmy próbowali podejmować wszystkie kroki konieczne do podtrzymania projektu wyzwolenia społecznego. Aby użyć słów Martina Luthera Kinga, które znów są aktualne: „Tchórzostwo pyta: czy to bezpieczne? Wygoda pyta: czy to temat polityczny? Próżność pyta: czy to popularne? Ale sumienie pyta: czy to właściwe? Przychodzi taki moment, gdy każdy z nas musi zająć stanowisko, które nie jest ani bezpieczne, ani polityczne, ani popularne, ale nie może postąpić inaczej, gdyż jest ono słuszne.”

Niniejsze oświadczenie potępia wszystkie próby uciszenia ludzi i ich działań, które dążą do transformacji społecznej w stronę „świata, w którym inne światy są możliwe”. Rewolucja i kultura mogą istnieć tylko jako synonimy krytyki i kreatywności.

Hawana, 18 grudnia 2009 r.”

Pełna lista sygnatariuszy na stronie, na której został opublikowany oryginał listu: http://observatoriocritico.blogspot.es

Podsumowanie roku 2009, z perspektywy działań antyfaszystowskich.

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Rok 2009 przyniósł wiele wydarzeń istotnych dla ruchu antyfaszystowskiego w Polsce. Oto krótkie podsumowanie roku oraz krótki opis działań niektórych aktywnych ośrodków antyfaszystowskich. Na pewno nie próżnowaliśmy: organizowane były koncerty GNWP oraz sportowe turnieje antyfaszystowskie, blokowaliśmy przemarsze neofaszystów, rozprowadzaliśmy propagandę, atakowaliśmy i sabotowaliśmy prawie wszystkie znane nam imprezy neofaszystów. Można uznać ten rok za rok przełomowy dla odradzającego się ruchu antyfaszystowskiego w Polsce. Jeszcze nigdy od początku lat 90tych, antyfaszyści nie byli tak aktywni. Jest to rok pełen małych i wielkich sukcesów. Ten rok należał do Nas! Oczywiście nie możemy zapominać o najsmutniejszych dla nas wydarzeniach tego roku, czyli morderstwach na aktywistach antyfaszystowskich w Rosji!

Zmieńmy klimat na lepsze w nowym roku. Nie dajmy się nabrać na "Globalne Ocieplenie.Globalny Szwindel" - Odezwa noworoczna.

Publicystyka

Sylwester to wspaniały dzień na zmiany na lepsze. Wielu z nas z nowym rokiem postanawia porzucić stare nawyki, nałogi, przekonania i ogólnie poprawić siebie =/i swe życie. Korzystam więc z tej energii pozytywnych zmian i życzę Wam wszystkim zmiany klimatu na lepsze =/i siły w obalaniu kapitalizmu. Życzę Wam wszystkim obalania takich bajek jak przedstawionych w filmie „Globalny Szwindel” o tym, że globalne ocieplenie nie istnieje albo, iż człowiek nie ma na to żadnego wpływu. Do napisania tego artykułu zmusza mnie fakt tak częstego pojawiania się wypowiedzi typu „globalnego ocieplenia nie ma, człowiek nie ma na nie wpływu, to wymysł kapitalistyczny itp.” pod prawie każdym artykułem, wiadomością dotyczącą jakiejkolwiek działalności na temat zmian klimatycznych. Ten artykuł jest między innymi odpowiedzią na wszelkie tego typu komentarze. Zacznijmy może od oceny skali zjawiska. Na zachodzie, gdzie mieszkam NIKT już nie neguje zmian klimatu, a raczej na pewno nikt z kręgów aktywistycznych. Negujący zmiany klimatu są tutaj marginesem takim jak wierzący w UFO czy też negujący holokaust. Każdy może wierzyć w co chce jeśli jednak prowadzi to do krzywych i złych postaw może spodziewać się radykalnej reakcji, którą postaram się tutaj wyrazić.

Na nowy rok...Odezwa FA Poznań

Publicystyka

W nowy rok wchodzimy pod znakiem rosnącej represyjności władzy w stosunku do obywateli. Taką tendencję można było zauważyć już od kilku lat, ale wraz z kryzysem ekonomicznym i wynikającymi z niego zagrożeniami dla klasy rządzącej postanowiła ona przyspieszyć wzrost odgórnej, represyjnej kontroli nad masami.

Najświeższą informacją jest wzrost uprawnień strażników miejskich - od teraz mogą oni legitymować i przeszukiwać ludzi na ulicach. Takie rozwiązanie sprawia, że staną się oni praktycznie równoprawni policjantom. Już od dłuższego czasu zaobserwować było można tzw. patrole mieszane, teraz municypalni nie będą potrzebować wsparcia policji w kontrolowaniu życia publicznego. Ponadto straż miejska została wyposażona w nowe pojazdy i sprzęt (na przykład paralizatory).

Oprócz strażników miejskich nowe formy uprawnień dostaną też inne służby państwowej przemocy, takie jak Żandarmeria Wojskowa, Służba Celna, Służba Więzienna, Straż Ochrony Kolei. Będą oni mieli większą swobodę działania, wyposażeni zostaną w dodatkowe rodzaje broni.

Niepokojąca jest też tendencja, jeżeli chodzi o wydatki z budżetu państwa na policję. Od dziesięciu lat sukcesywnie wzrasta suma środków przeznaczonych na tą instytucję. Od 2000 budżet ten praktycznie się podwoił, a największe różnice w budżetach na kolejne lata miały miejsce w ostatnich 3 latach. Jeszcze nie znamy dokładnego budżetu na 2010 rok, ale projekt zakłada wzrost o kolejne pół miliarda złotych, co da sumę bliską 10 miliardów.

Środki te wspierane są odpowiednimi ustawami, które czynią otwarte więzienie, jakim jest państwo, coraz mniej otwartym. Od czerwca obowiązkowe jest udostępnianie odcisków palców przy staraniu się o paszport. Słychać głosy, które mówią o konieczności wprowadzeniu biometrycznych dowodów osobistych i gigantycznych baz danych DNA. Ulice już nie tylko centrów miast zapełniane są policyjnymi kamerami rejestrującymi każdy nasz ruch. To tylko niektóre ze sposobów władzy na radzenie sobie z niezadowoleniem społecznym, związanym z obarczaniem zwykłych ludzi kosztami kryzysu wywołanego przez kapitalistów.

Czy te zmiany prowadzą nas ku „optymistycznej przyszłości” o której rządzący tak ochoczo mówią? Może zapytajmy któregoś ze 100 tysięcy więźniów stłoczonych w dusznych polskich celach, czy widzą kolejny rok w pozytywnych kolorach? 100 tysięcy, to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Do niedoścignionego wzoru polskich polityków, jakim jest U$A brakuje nam jeszcze dużo - tam odsetek jest ponad trzy razy wyższy, ale kolejne ekipy rządzące gonią wielkiego brata ile sił.

Domagający się swoich praw czeczeńscy uchodźcy są zamykani w aresztach. Balcerowicz wciąż lamentuje o konieczności sprywatyzowania wszystkiego. Studia wyższe poddawane są procesowi bolońskiemu, który zamieni je w fabryki nowych, elastycznych i maksymalnie użytecznych dla kapitalizmu pracowników. Robotnikom zabiera się pensje i wyrzuca się ich z pracy, bo „za kryzys musimy płacić wszyscy”. Nowe prawo telekomunikacyjne nakazuje operatorom archiwizowanie wszystkich naszych rozmów, smsów i maili przez określony czas i udostępnianie ich na żądanie służb przemocy. Wmawia się nam, że powinniśmy pracować praktycznie do śmierci. Wszystko przy aprobacie głównonurtowych mediów i pod kontrolą 100 tysięcy policjantów, 100 tysięcy ochroniarzy, oraz kolejnych tysięcy umundurowanych psów, które będą nas bić, więzić i do nas strzelać, gdy tylko dostaną taki rozkaz.

Wymienione wyżej symptomy dotyczą całego świata zachodniego, tylko ze względów pragmatycznych przytoczono przykłady z polskiej rzeczywistości. Nie są one przypadkowe i wynikają z wewnętrznej logiki kapitalizmu - jest on z natury żarłoczny i pełen wewnętrznych sprzeczności. W poszukiwaniu nowych rynków i sposobów powiększania zysków kapitaliści doprowadzają na naszych oczach do bankructwa całych społeczeństw. Jeśli ich nie powstrzymamy nieuchronnie czeka nas konflikt zbrojny. Taki właśnie kulminacyjny moment miał miejsce w latach 30. XX w. ale my, pokolenie progu XXI w. nie zamierzamy umierać w III wojnie światowej!

Historia już raz pokazała, że gdy kapitalizm zaczyna się chwiać, staje się agresywny i bajki o demokracji i dobrobycie szybko zamienia na więzienia, tortury i masowe morderstwa. Jeżeli chcemy zdobyć wolność i podmiotowość, do walki musimy stanąć teraz - kolektywnie i bezkompromisowo. Ci, którzy teraz mają wszystko nie zasługują nawet na własne groby!

Wszelkimi możliwymi środkami atakujmy struktury władzy i tych, którzy czerpią z nich profity!

Kapitalizm to szafot a rządzący to kaci! Zniszczyć ich wszystkich!

Sprawa szóstki z Belgradu: politycznie motywowana niesprawiedliwość

Publicystyka

Absurdalne zarzuty postawione szóstce anarchistów z Belgradu są dobrym przykładem podejścia władz do rosnących w siłę ruchów sprzeciwu.

Sześciu anarchistów z Belgradu stało się najnowszymi ofiarami mściwego aparatu „sprawiedliwości”, który określił akty wandalizmu jako "międzynarodowy terroryzm", by domagać się najwyższych możliwych kar dla anarchistów i nadać łatkę "terrorystów" części radykalnego ruchu społecznego w Serbii.

Historia Serbii pełna jest wstydliwych epizodów, a również obecnie nadal silny jest nurt nacjonalistyczny i religijno-konserwatywny we wszystkich warstwach społecznych. Kraj przechodzi bardzo bolesne przemiany ekonomiczne, które zadały poważny cios dużym grupom pracowników.

Głośne i długotrwałe konflikty w miejscach pracy są dość częste, a wiele fabryk zostało zdewastowanych w wyniku dzikiej i pełnej korupcji prywatyzacji. Inne czynniki przyczyniły się też do utraty miejsc pracy, obniżenia dochodów, wysokiego bezrobocia i ogólnej biedy w społeczeństwie. Tak więc, protesty pracowników są potencjalnie najbardziej zapalnym zjawiskiem na scenie politycznej w dzisiejszej Serbii.

Stosunkowo mała, ale wpływowa grupa aktywistów zrzeszonych w Inicjatywie Anarcho-syndykalistycznej (ASI) – serbskiej części Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników (IWA), brała konsekwentnie udział w protestach i kontaktowała się z poszkodowanymi grupami pracowników, starając się promować idee anarcho-syndykalizmu i wzywając do bardziej stanowczych i radykalnych działań.

Radykalne idee ASI, grupy odrzucającej logikę państwotwórczą i kapitalistyczną, są dobrze znane. Obrońcy status quo najbardziej bali się, że członkowie ASI będą w stanie przekonać i zradykalizować pracowników i uzmysłowić im, że choć szefowie potrzebują ich, oni sami nie potrzebują szefów. Członkowie ASI przekonywali również, że droga tzw. „dialogu społecznego” i współpracy z pracodawcami prowadzi jedynie do jeszcze większego wyzysku pracowników. Rozterki związane z kierunkiem rozwoju ruchu pracowniczego są bardzo aktualne, co znalazło wyraz w filmie, którego premiera odbyła się niedawno, w którym główne role grają członkowie ASI, obecnie znajdujący się w więzieniu. W filmie, pt. "Stara szkoła kapitalizmu", nakręconym przez znanego serbskiego reżysera Zelimira Zilnika, członkowie ASI grają właściwie samych siebie – grupę anarchosyndykalistów, która stara się nakłonić protestujących pracowników by stosowali radykalną akcję bezpośrednią przeciw szefowi-złodziejowi, który zagrabił pieniądze firmy dla siebie i pozostawił pracowników bez pensji (to niestety codzienność w Serbii).

W tle filmu przewija się wątek pozbycia się szefów i przejęcia przez pracowników materialnych środków firmy, dzięki obecności i wsparciu aktywistów anarcho-syndykalistycznych. Film odzwierciedla obawy pracodawców i państwa i przedstawia pracowników jako bezwolną masę, która może być ukształtowana w dowolny sposób: tak, by pracownicy zaakceptowali wyzysk lub przeciwnie, by się mu przeciwstawili. Aby wyzysk mógł toczyć się dalej, członkowie ASI muszą zostać wyeliminowani. Film został nakręcony przed aresztowaniem anarchistów, ale swoją premierę miał już gdy siedzieli oni w więzieniu. Film jest niepokojącym zwiastunem tego, co się stało z anarchistami - choć w filmie wyeliminowani zostają w inny sposób.

Aparat państwowy monitorował działalność ASI od dłuższego czasu i przy wielu okazjach próbowano poddać represji najbardziej zaangażowanych działaczy. Na przykład w 2003 r., gdy został zabity były premier Zoran Dzindzić, ASI napisało oświadczenie, w którym wyrażało opinię, że jeden kryminalista został zabity przez inną bandę kryminalistów i że starcia pomiędzy pretendentami do rządzenia Serbią nie są konfliktem, który powinien interesować klasę pracującą. ASI napisało wtedy: „ktokolwiek będzie u władzy, tzw. reformy będą dalej kontynuowane i tysiące ludzi straci pracę, a na ich głowy nadal będzie spadać grad prywatyzacji". Tak właśnie się stało. Za samo opublikowanie tego oświadczenia - bez podania jakichkolwiek innych przyczyn - policja aresztowała sekretarza ASI i trzymała go przez pewien czas w areszcie. To był jasny sygnał, że państwo jest gotowe poddać represji ludzi, których jedyną „zbrodnią” jest krytyczne myślenie i wzywanie pracowników do samoorganizacji.

Od tego czasu, władze tylko czekały na nowe powody, by posadzić w areszcie roznosicieli "niebezpiecznych idei”. W tym celu nałożono podsłuchy na telefony kilku aktywistów ASI. W tym samym czasie, władze wprowadziły szereg restrykcji na swobodę manifestowania, w tym zakaz organizowania demonstracji w centrum Belgradu.

Okazja, na którą czekały władze pojawiła się wreszcie w nocy z 24 na 25 sierpnia. Wtedy miała miejsce drobna "akcja” pod Ambasadą Grecji w Belgradzie. W zasadzie, był to akt politycznego wandalizmu: na ambasadzie namalowano graffiti i obrzucono ją butelkami po piwie i wzniecono mały płomień, który niebawem zgasł. Skutkiem działania był znak A w kółku namalowany na ambasadzie i ślady osmolenia na ścianie budynku. Straty były tak znikome, że następnego dnia ambasada była otwarta i działała w sposób normalny. Szkody mogły być z łatwością usunięte za pomocą urządzeń czyszczących i odrobiny farby.

Celem akcji był protest przeciwko więzieniu obywatela Grecji, który podjął strajk głodowy. Ten więzień był ostatnim z zatrzymanych po grudniowych wydarzeniach w Grecji. W sierpniu, wskutek strajku głodowego był już tak wycieńczony, że był bliski śmierci. Choć przetrzymywano go już przez 6 miesięcy z powodu sfingowanych zarzutów, sąd nałożył mu sankcję w postaci kolejnych 6 miesięcy i wtedy więzień przystąpił do strajku głodowego. Wielu działaczy uznało jego dalsze przetrzymywanie w więzieniu za nieuzasadnione i niesprawiedliwe.

Nieznana grupa anarchistów wydała publiczne oświadczenie w związku z akcją pod ambasadą. Media natychmiast zwróciły się z zapytaniem do sekretarza ASI, prosząc go o komentarz na temat akcji. Sekretarz odpowiedział, że nie ma pojęcia, kto dokonał ataku i że choć nie zamierza potępiać tego czynu, również go nie popiera. W wywiadach dla prasy wyjaśnił, że ASI nie stosuje tego rodzaju akcji indywidualnych, gdyż uznaje inne metody działania. To stanowisko było później wielokrotnie powtarzane przez ASI w oświadczeniach pisanych po aresztowaniu niektórych członków organizacji (cztery osoby z szóstki aresztowanych jest członkami ASI).

Według ASI, prawdziwe zmiany w kierunku wyzwolenia mogą być jedynie skutkiem masowej akcji opartej na samoorganizacji klasy pracującej. Takich zmian nie da się osiągnąć malując graffiti na ścianach ambasady. Z drugiej strony, takie działania mają jedynie wymiar symboliczny w zestawieniu z realną przemocą wojen, aresztowań, itd. Tak więc prawdziwe problemy tworzone przez działania rządów są o wiele poważniejsze niż symboliczne akcje protestu.

Pomimo odcięcia się od akcji, tydzień później policja aresztowała sekretarza ASI i pięć innych osób. Trzymano ich w areszcie, bez możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym (z wyjątkiem prawników) od początku września. Oczekiwanie na proces mają spędzić w areszcie.

Sześć osób zostało oskarżonych nie mniej ni więcej, tylko o „międzynarodowy terroryzm”. Tego typu oskarżenia są bardzo poważne i mogą skutkować karą do 15 lat więzienia. W Serbii, to wyjątkowo ostry zarzut, taki sam jak zbrodnia ludobójstwa. Na tym właśnie polega groteskowy aspekt sprawy: malowanie graffiti i osmolenie greckiej ambasady – „zbrodnia" w wyniku której nikt nie ucierpiał - jest traktowana tak samo jak zbrodnie wojenne, masowe gwałty i ludobójstwo!

W pewnym sensie, oskarżonych potraktowano gorzej niż winnych ludobójstwa, gdyż w Serbii wciąż debatuje się o tym, czy masakra w Srebrenicy była zbrodnią wojenną, czy nie. Wielu przedstawicieli rządu i społeczeństwa z uporem twierdzi, że te zbrodnie były po prostu „czymś normalnym” w czasie wojny i sprzeciwia się karaniu zbrodniarzy wojennych. Ci sami nacjonaliści, którzy wybaczają serbskiemu zbrodniarzowi jego „lekkie wykroczenia”, żądają surowego ukarania „niebezpiecznych” anarchistów, którzy rzekomo namalowali graffiti.

Wielu znanych serbskich intelektualistów potępiło działania władz i podpisało już dwa listy otwarte w obronie aresztowanych. W pierwszym liście napisali, że choć nie popierają aktu wandalizmu przeciwko ambasadzie, to mściwe i przesadne działania państwa zasługują na potępienie. Zwrócono uwagę, że władze nie wyciągnęły podobnych konsekwencji rok wcześniej, gdy ambasada amerykańska została w znacznie bardziej brutalny sposób zaatakowana przez nacjonalistów, choć w wyniku ataku zginęła jedna osoba, a budynek doznał znacznie większych uszkodzeń. Władze właściwie patrzyły przez palce na tamten incydent.

Wymowa drugiego listu poparcia jest jasna: intelektualiści widzą, że państwo milcząco wspiera przemoc prawicy i nacjonalistów, ale wobec o wiele mniej poważnych działań lewicowców wyciąga znacznie surowsze konsekwencje. W liście pada wiele przykładów: ignorowanie przemocy przeciwko aktywistom LGBT i zakaz Parady Równości w Belgradzie. Zdaniem sygnatariuszy listu, państwo – w tym system „sprawiedliwości” podejmują decyzje kogo oskarżyć, a kogo nie, na podstawie własnych sympatii politycznych. Wymiar kary też jest uzależniony od tych samych dyskryminujących kryteriów.

Szóstkę z Belgradu wspiera wielu innych ludzi. Od czasu ich aresztowania, na świecie odbyło się ponad 40 akcji solidarnościowych. Wysłano tysiące listów protestacyjnych do władz.

Większość osób, które znają tło sprawy uważa, że mamy do czynienia z procesem politycznym. Głównym celem tej farsy jest położenie cienia wątpliwości na poglądy członków ASI i postawienie znaku równości pomiędzy słowami „anarchizm” i „terroryzm”. Gdy tą formułę powtórzy się wystarczającą liczbę razy, ludzie zaczną w nią wierzyć. Władze liczą zapewne na to, że następnym razem, gdy aktywiści ASI skontaktują się z pracownikami i zaczną ich przekonywać do samoorganizacji i głębokich zmian społeczno-ekonomicznych, pracownicy przestraszą się i pomyślą: „ci ludzie chcą, żebym został terrorystą”!

Dlatego towarzysze z ASI uważają, że sprawa ma głębsze dno i że kolejny raz użyto zbyt dobrze znanego schematu nie tylko przeciwko ASI, ale przeciwko nam wszystkim.

W dzisiejszych czasach, coraz łatwiej jest zostać “terrorystą”. Wystarczy zapytać amerykańskich aktywistów antywojennych organizujących pokojowe demonstracje, którym nie pozwala się już wsiadać na pokład samolotów. Wystarczy wspomnieć o setkach inwigilowanych, deportowanych, aresztowanych i represjonowanych na podstawie podejrzeń, które później okazywały się całkiem zmyślone lub nieuzasadnione. Pojęcie „terroryzmu” zostało niesłychanie rozszerzone i jest pretekstem do tak wielu nadużyć ze strony wielu rządów, próbujących zwiększać kontrolę społeczną. W niektórych krajach próbowano określić mianem "terroryzmu" strajki w niektórych "żywotnych" branżach gospodarki. A jednocześnie, te kraje wysyłają armie, by zabijały cywilów na całym świecie. To jest zbrodnia, którą można bez obaw nazwać terroryzmem. Jednak zamiast tego, tym mianem określa się coraz większą liczbę aktów oporu, w tym dość niewinny akt wandalizmu, który miał miejsce w Belgradzie.

Więcej informacji na temat sprawy można znaleźć na stronie www.belgradesolidarity.org. Większy wybór artykułów i opisów akcji solidarnościowych w wielu językach dostępny jest tutaj: http://asi.zsp.net.pl Na tej stronie jest też formularz, za pomocą którego można wysłać list protestacyjny.

Mamy nadzieję, że w nadchodzącym roku będzie miało miejsce wiele akcji solidarnościowych, w tym benefitów, wydarzeń informacyjnych, projekcji filmowych i protestów. Na stronie solidarnościowej postaramy się umieszczać informacje o nadchodzących wydarzeniach.

Łamanie praw Indian w Panamie

Publicystyka

Los Indian w Panamie domaga się Waszej interwencji. Projekty budowy tam na rzekach zagrażają podstawowym prawom tamtejszych tubylców.

Indianie Guaymi (Ngäbe,Ngobe) od wieków zamieszkują obszary dzisiejszej Panamy. Podczas swojej czwartej podróży do Ameryki, Krzysztof Kolumb, u wybrzeży dzisiejszej Kostaryki spotkał Indian Talamanca (Bribri) zaś u wybrzeży Panamy Indian Guaymi. W czasach kolonialnych Panama stała się pewną zdobyczą Królestwa Kastylii i Aragonii oraz ważnym punktem przeładunkowym dla hiszpańskiego złota. Tamtejsze ludy tubylcze wielokrotnie dawały się jednak we znaki najeźdźcom. Do najbardziej walecznych należało państewko kacyka Urraca, który zaprzysiągł walczyć z Hiszpanami aż do śmierci. Przysięgi swojej dotrzymał. Uracca umiera w roku 1531 jako wolny człowiek. Jego oddziały sieją postrach wśród konkwistadorów, którzy starają się unikać konfrontacji z walecznymi Guaymisami Urraki.

Pilny apel o solidarność międzynarodową – FAU zakazane jako związek zawodowy

Publicystyka

Z dniem 11 grudnia 2009 r., FAU Berlin (FAU-B) zostało w praktyce zabronione jako związek zawodowy. Wyrok został wydany przez Sąd Okręgowy dla miasta Berlina (Landgericht Berlin) bez odrębnego posiedzenia. FAU-B nie została nawet poinformowana o tym, że spółka Neue Babylon GmbH, która jest w stanie sporu zbiorowego z FAU-B, wszczęła przeciwko organizacji postępowanie sądowe. Wyrok sądu nie tylko pozbawia FAU-B praw organizacji związkowej w kinie Babylon, ale również odmawia w ogóle organizacji prawa do nazywania się związkiem zawodowym!

Tło sprawy

FAU-B i członkowie tej grupy pracujący w kinie Babylon od czerwca 2009 r. walczyli o porozumienie zbiorowe w sprawie warunków pracy. Choć kino Babylon jest utrzymywane z budżetu państwa, płace były bardzo niskie, a prawa pracownicze zupełnie nie były przestrzegane. Duża część pracowników przyłączyłą się do FAU-B. To była pierwsza tak duża sprawa pracownicza dla stosunkowo małej organizacji, jaką jest FAU-B. Sprawa stała się głośna nie tylko w Berlinie, ale w całych Niemczech.

Opinia publiczna była pod wrażeniem zaangażowania anarcho-syndykalistów w spór zbiorowy, skutecznej kampanii bojkotu, która odbiła się szerokim echem w mediach i stopnia zaangażowania samych pracowników (co jest rzadkością w Niemczech). Gdy nacisk stał się zbyt silny dla szefów i nie dało się już dłużej unikać negocjacji, politycy zainterweniowali i wielki związek zawodowy ver.di (część federacji związków zawodowych głównego nurtu, DGB) rozpoczął negocjacje z kierownictwem, mimo że ver.di nie miało prawie żadnych członków wśród załogi kina i nie dysponowało żadnym mandatem w ich imieniu. Ku ich zupełnej konsternacji, pracownicy zostali zupełnie wykluczeni z procesu negocjacji.

Jak się okazało, związek ver.di, politycy i kierownictwo kina porozumieli się, w celu odsunięcia FAU-B ze sporu i spacyfikowania sytuacji w kinie. Ale pracownicy i FAU nie pozwoli sobie zamknąć ust. Kino Babylon zareagowało wytoczeniem sprawy w sądzie, a związek ver.di rozpoczął negatywną kampanię mającą na celu oczernienie FAU. Najpierw zabroniono bojkotu, jednego z głównych środków nacisku FAU-B. Następnie podważono zdolność FAU-B do negocjowania porozumień zbiorowych (w Niemczech jest to warunek konieczny do legalnego prowadzenia sporu pracowniczego). W tym samym czasie, wytoczono przeciw FAU-B inne sprawy sądowe związane ze swobodą wypowiedzi. Ale FAU-B nie zrezygnowało z walki. Doprowadziło to do ostatniej decyzji sądu, która właściwie zakazuje FAU występowania jako związek zawodowy.

Sytuacja w Niemczech

FAU-Berlin od dawna stała na stanowisku, że każdy spór o warunki pracy – nawet najmniejszy – dotyczy nie tylko lepszych warunków pracy, ale także swobody zrzeszania się. Od 1933 r., w Niemczech nie było radykalnych związków ani radykalnego ruchu syndykalistycznego. Federacja związków zawodowych DGB cieszy się obecnie praktycznym monopolem (według modelu korporatystycznego) i wspiera się na precedensach sądowych. To sprawia, że niezależnym związkom jest niezwykle trudno rosnąć w siłę. Istniejące związki zawodowe nie promują decentralizacji i samoorganizacji i nie ma żadnej ochrony prawnej dla oddolnych działań.

Skromna akcja zbiorowa FAU-B pokazała, że niezależne działania związkowe są jednak możliwe w Niemczech. Wielkie związki zawodowe i politycy najwyraźniej przestraszyli się, że tego typu protesty mogą się rozprzestrzenić jak ogień, co nie byłoby po ich myśli. W tym kontekście należy widzieć zakazanie FAU działalności związkowej. Konsekwencją decyzji sądu jest brak możliwości utworzenia nowego legalnego związku zawodowego w Niemczech, gdyż - paradoksalnie - warunkiem jego utworzenia jest wcześniejsze funkcjonowanie jako legalny związek zawodowy.

Wobec związków, które podejmują zbiorowe działania nie będąc oficjalnie uznanymi związkami przewidziane są srogie konsekwencje prawne. Już dwukrotnie grożono FAU-B grzywną w wysokości 250 tys. euro lub karą więzienia. Z legalnego punktu widzenia, FAU-B nie może już nigdzie działać jako związek zawodowy. Niemieccy anarcho-syndykaliści zostali więc jeszcze raz zakazani, po raz pierwszy od 1914 i 1933 r.

Decyzja sądu jest tym bardziej skandaliczna, że doszło do niej w przyspieszonym trybie bez żadnych przesłuchań. Nie pozwolono nawet FAU-B przedstawić swojego stanowiska. Prawdopodobnie, wiąże się to z faktem, że w Niemczech każda organizacja może zgodnie z prawem nazwać się związkiem zawodowym, a władze chciały zadziałać w sposób jednostronny. Choć Republika Federalna Niemiec podpisała konwencje z Międzynarodową Organizacją Pracy (ILO), mają one w praktyce małe znaczenie, gdyż wielkie centrale związkowe ściśle współpracują z pracodawcami i narzucają innym związkom sposób działania. Wydaje się, że syndykaliści cieszyli się większymi swobodami za Cesarza w XIX wieku i pod koniec lat 20’tych XX wieku. Dzisiejsza sytuacja Niemiec przypomina to, co się dzieje obecnie w Turcji, gdzie związki zawodowe są często delegalizowane.

Być może uda się obalić orzeczenie sądu. Ale FAU-B patrzy na to w sposób realistyczny i spodziewa się wszystkiego. Polityczne układy są bardzo silne w Niemczech i jest jasne, że władze będą nadal próbować blokować rozwój niezależnych związków zawodowych.

Konsekwencje

Konsekwencje wyroku sądu są dalekosiężne i mogą mieć katastrofalne skutki, jeśli decyzja nie zostanie obalona. Całkowity zakaz działalności FAU-B jako związku zawodowego miałby identyczne skutki. Precedensowy wyrok wobec FAU-B może być zastosowany w całych Niemczech i może mieć konsekwencje dla całego ruchu związkowego i walki o prawa pracownicze.

Niezależnie od tego, jakie formy przyjmą niezależne organizacje związkowe w Niemczech, ten precedens może w przyszłości pozbawić je możliwości działania. Ta decyzja umożliwia szefom podjęcie negocjacji z wybranym przez siebie związkiem, a nawet do określania, czym powinien być związek. Samoorganizacja pracowników, w Kinie Babylon i w innych miejscach pracy, została zablokowana, a zinstytucjonalizowane zamykanie ust pracownikom nasiliło się. Brak solidarności ze strony ver.di, co wykazała interwencja tego związku w kinie, jest jedną z przyczyn. Wyrok sądu jest na rękę dużemu związkowi. Już wcześniej przedstawiciele ver.di pisali, że widzą FAU-B jako konkurencję, wobec której należy podjąć kroki.

Wezwanie do solidarności

Walka o wolność związkową w Niemczech rozpoczęła się. Potrzebujemy każdej pomocy solidarnościowej. Wzywamy do upubliczniania tego skandalu, do protestu przed niemieckimi instytucjami i domagania się, by ta decyzja została anulowana i by FAU miało pełne prawa do działania jako związek zawodowy!

Pomóż nam! Twoje pomysły są mile widziane, ale oto nasze sugestie:

- Zaprotestuj pod placówkami dyplomatycznymi RFN (ambasady, konsulaty) i innymi instytucjami reprezentującymi Niemcy,
- Wyślij listy protestacyjne do niemieckich misji dyplomatycznych w swoim kraju (i wyślij kopię do zarządu kina Babylon Mitte),
- Wyślij faksy z protestem do berlińskiego sądu odpowiedzialnego za wyrok.

Wszelkie informacje znajdziesz na stronie http://www.fau.org/verbot.
Na stronie niebawem znajdą się informacje o niemieckich placówkach dyplomatycznych, oraz innych instytucjach, szablony listów protestacyjnych i potrzebne dane kontaktowe.

Przyłącz się jak najszybciej do kampanii protestacyjnej!

Ważne: Orzeczenie sądu może być obalone za pomocą środków prawnych. Nie możemy jednak liczyć tylko na to. Sam fakt, że zakaz wobec naszego związku został wydany tak łatwo (nawet jeśli mamy prawo do apelacji) wymaga wyraźnej odpowiedzi. Tym bardziej, że sprawa dotyczy wszystkich pracowników w Niemczech.

Kierownictwo kino:
Faks: +49 - (0)30 - 24727-800
E-mail: grossman@babylonberlin.de | hackel@babylonberlin.de

Sąd (Landgericht Berlin):
Faks: +49 (0)30 90188 - 518

Oświadczenie w sprawie protestu podczas sesji Rady Miasta Gdańska

Publicystyka

Oświadczenie organizatorów protestu na Gdańskiej Radzie Miasta.

W związku z pojawianiem się w mediach informacji niezgodnych z prawdą oraz twierdzenia gdańskich radnych jakoby czwartkowy protest był dziełem grupki chuliganów szukających rozróby, pragniemy przedstawić prawdziwe przyczyny naszej akcji oraz sprostować pojawiające się nieścisłości i kłamstwa.

Przyszliśmy na sesję Rady Miasta aby wyrazić sprzeciw wobec polityki włodarzy miasta Gdańska, którzy w dobie kryzysu i narastających problemów społecznych przeznaczają pieniądze podatników na bizantyjskie inwestycje typu Europejskie Centrum Solidarności, Inkubator Przedsiębiorczości czy Teatr Szekspirowski. Kiedy brakuje pieniędzy na mieszkania komunalne, przedszkola, ścieżki rowerowe czy baseny miejskie realizuje się kosztowne projekty, które służyć będą wyłącznie jako pomniki pychy Pawła Adamowicza i jego świty.

Kosztami nowych inwestycji rządzący planują obciążyć najbiedniejszych mieszkańców miasta. Po podniesieniu opłat za wodę oraz wywindowaniu na horrendalny poziom cen biletów komunikacji miejskiej, radni zaplanowali drastyczną podwyżkę czynszów w mieszkaniach komunalnych nawet o 150%! W połączeniu ze skandalicznie niskimi progami dochodów, od których można starać się o dofinansowanie czynszów oznacza to nadchodzącą falę eksmisji, wzrost bezdomności, nierówności społecznych, przestępczości i innych patologii.

Oprócz samych decyzji włodarzy miasta, protestujemy również przeciwko sposobowi w jaki są one podejmowane. Władza nie prowadzi żadnego dialogu społecznego, brakuje jakichkolwiek konsultacji w sprawach dotyczących mieszkańców i ich pieniędzy. Decyzje zapadające w zaciszu gabinetów są jedynie ogłaszane w komunikatach o rozwoju miasta, formą przypominających propagandę sukcesu za czasów Gierka. Dlatego właśnie przerwaliśmy przemówienie Pawła Adamowicza i korzystając z transparentu oraz własnego nagłośnienia powiedzieliśmy uczestnikom sesji prosto w twarz o tym, co czują dziś mieszkańcy Gdańska i co myślą o polityce władz miasta.

W relacjach prasowych z zajścia pojawiły się pewne nieprawdziwe informacje. Po pierwsze, nie jest prawdą jakoby proponowano nam skorzystanie z mównicy. Po drugie, stanowczo dementujemy stwierdzenie, jakoby jeden z uczestników protestu był w jakikolwiek sposób związany ze związkiem zawodowym Sierpień 80. Nieprawdą jest również to, że został on zwolniony z pracy w Poczcie Polskiej za organizację strajków. Informacje takie opublikowała Gazeta Wyborcza, od której domagamy się sprostowania i przeprosin.

Podczas protestu zarówno radni jak i dziennikarze usilnie starali się dowiedzieć kogo reprezentujemy. Oświadczamy, że nie stoi za nami żadna organizacja czy partia polityczna, a w sprawach miejskich występujemy wyłącznie jako mieszkańcy Gdańska, choć oczywiście każde z nas ma swoje poglądy i przekonania, których nie wstydzimy się. Jesteśmy związani z trójmiejską Federacją Anarchistyczną, część z nas jest również aktywistami OZZ Inicjatywa Pracownicza. Planujemy stworzenie w Gdańsku prężnego ruch obrony praw lokatorskich, który przeciwstawi się polityce władz miasta i zmusi je do dialogu z tymi, którzy płacą im pensje. Rozpoczynamy już wkrótce serią spotkań dyskusyjnych dla mieszkańców, na które już teraz zapraszamy wszystkich niezadowolonych z kierunku, w którym zmierza nasze miasto.

Urzędnicy miejscy złożyli zawiadomienie o popełnieniu przez nas przestępstwa naruszenia miru domowego. Zapewniamy, że żadne represje nas nie uciszą, a ewentualny proces wykorzystamy do dalszej krytyki poczynań partyjniaków traktujących Gdańsk jak swój własny folwark!

Protestujący mieszkańcy Gdańska

Radykalizacja?

Publicystyka

Poniższy tekst jest złożony głównie z luźnych rozmyślań na temat ruchu anarchistycznego i dążenia do przemian. Tekst ten nie jest manifestem, nie wyraża też przekonania o całkowitej słuszności poniższego rozumowania. Jest jedynie zaproszeniem do konstruktywnej dyskusji w ramach ruchu.

Siła wroga

Państwo nie próżnuje, powołując do życia coraz bardziej represyjne prawa, zagarniając przy tym powoli ostatnie skrawki prywatności oraz wolności. Inwigilacja, kamery, monitoring sieci, korupcja, wyzysk, więzienia zapełniające się aktywistami. Faszyzm przechodzi przed naszym nosem, za aprobatą władzy, składając kwiaty na pomnikach nacjonalistów i wznosząc rasistowskie okrzyki. Kapitaliści rosną zaś w siłę, kumulując dochody, kontrolując rządy, forsując swoją żywność GMO, testy na zwierzętach i zbrodniczą globalizację. Wydalają z siebie swoje kryzysy, zmuszając społeczeństwa do płacenia za ich chciwość, skazując ludność na rosnącą biedę i niedolę. Nie ma dla nas mieszkań, nie ma pracy, nie ma sprawiedliwości, nie ma dla nas przyszłości inna niż niewola. Władza uczyniła nas kukiełkami, budującymi jej system i pracującymi codziennie dla jej zysku.

I gdy finansowe elity, wielcy posiadacze i pracodawcy wydzierają każdy kolejny skrawek naszej godności, my siedzimy bierni i zastraszeni przez system i przymus ekonomiczny, bojąc się szefa, kamienicznika, banku czy policji. I gdy korporacje za przyzwoleniem rządów zadręczają ludność w Afryce, Ameryce Południowej i Azji, niszczą planetę, komercjalizują każdą dziedzinę życia, my wysyłamy internetowe petycje, dyskutujemy, kupujemy Fair Trade'owe produkty oraz odwiedzamy niektóre z demonstracji.

W tym samym czasie władza staje się coraz potężniejsza, wykorzystując słabość i dezorganizację ruchu anarchistycznego.

Radykalizacja

Z kimś kto wysyła policyjne bojówki przeciw pokojowym demonstrantom, wyzyskuje ludzi w przeróżnych zakątkach świata, stawia wyżej profit aniżeli życie, nie da się walczyć tylko umiarkowanymi postawami, nie zagrażającymi podwalinom tego systemu. Kapitalizm i władza nie kierują się wartościami ani moralnością, dlatego nie da się ich zwalczyć ciągłymi krytykami w kolejnych artykułach. W momencie, gdy już wszystko zostało powiedziane, a sytuacja nadal się pogarsza musi nadejść radykalizacja postaw w ruchu, która z czasem zacznie zagrażać neoliberalnej polityce, a przynajmniej uwidaczniać jej patologię. Naturalnie nie chodzi tu o porzucenie roli edukacyjnej ruchu, jednak bez odpowiedniej dozy radykalności konflikt władzy z ludem będzie dla większości niewidoczny, a opór wewnątrz samego ruchu w końcu zaniknie, zastąpiony frustracją. Konsumpcyjne społeczeństwa nie zwracają uwagi na setki książek, broszur, portali, opracowań tworzonych przez aktywistów. Uwagę ich mogą jednak zwrócić stanowcze akty i postawy, takie jak te w Grecji, Meksyku (Chiapas i Oaxaca) czy Argentynie, gdzie rzesze ludzi przekonały się czym jest władza, do czego jest zdolna i jakie korzyści płyną z samorządności.

Za radykalizacją musi iść jednak konkretna strategia, nie może być to proste wyładowanie gniewu czy bezskuteczny wandalizm. Każdy akt powinien być przemyślany i odnieść pozytywny skutek (na tyle na ile to możliwe). Czynny opór miałby być więc atakiem wymierzonym w struktury państwa, we władzę kapitalistów oraz dominację wąskich grup bogaczy. Wszakże warto tu pamiętać, że nie warto kierować się tu chęcią odwetu, a chęcią blokowania systemu we wszystkich dziedzinach. Dlatego też kwestie dotyczące konkretnej działalności powinny być uzgadniane w ruchu, aby nie dopuścić do prowadzenia prywatnej kampanii którejś z grup. W zamian ruch winien skupić się na prowadzeniu ogólnej kampanii, zakładającej konkretne cele, ustanowione w ramach konsensusu.

Opór

Konkretne formy oporu powinny być naturalnie obmawiane w bezpiecznych miejscach, a nie na inwigilowanej przez policję i korporacyjne media stronie, wszakże warto podkreślić tu potrzebę wprowadzenia konkretnych taktyk walk (korzystając również z literatury na temat taktyk walk dostępnej w bibliotekach). W mej ocenie jednym z poważniejszych błędów bojówek jest brak dobrych planów, dzięki czemu np. demonstracje Czarnego Bloku często obracają się w chaotyczną walkę, którą policja wygrywa bez większych trudów. Akcje są źle koordynowane (patrz: 11.11), brakuje samodyscypliny, treningu, wiedzy o bezpieczeństwie oraz informacji i przygotowanych do konkretnych zadań ludzi. W konsekwencji władza ma przewagę praktycznie w każdej dziedzinie, są przeszkoleni, uzbrojeni, szybsi i lepiej przygotowani. Ponadto brak odpowiedniego zaplecza wystawia tylko na ryzyko aktywistów, których część kończy aresztowana i poddana represjom. Opór nie może być więc ślepą wściekłością tłumu, a musi być zaplanowanym działaniem, stawiającym na różnorodność sposobów walki z dopracowaną taktyką. Bez tego zawsze będziemy grupką młodych i zakapturzonych chłopców oraz dziewczyn, rzucających kamienie w okna banków, bo tylko na tyle będzie nas stać.

Reakcja społeczeństwa
Przeciętny człowiek nie jest zadowolony z kapitalizmu. Nie jest też zadowolony z polityków oraz efektów globalizacji. Jednocześnie jednak, każdego dnia potulnie idzie do pracy, spełnia żądania każdego kto stoi wyżej w hierarchii, płaci podatki na luksusy polityków i wydaje resztki pieniędzy na niepotrzebne mu rzeczy. Przeciętny człowiek, pomimo iż sfrustrowany niszczącym go systemem, nie wchodzi na cia.bzzz.net, indymedia czy anarchista.org by dowiedzieć się, że można organizować się inaczej i że jest więcej takich jak on/ona. Przeciętny człowiek wieczorami ogląda Wiadomości bądź Fakty, nie rozumiejąc dlaczego rządy wydają kilkadziesiąt milionów dolarów na organizowanie szczytów, z których nic nie wynika.

Skoro przykładowy Kowalski nie widzi żadnych opcji zmian, trzeba mu je pokazać i dać do myślenia. Poprzez konfrontację z kapitalizmem oraz władzą zwrócić uwagę społeczeństwa na mechanizmy nim rządzące, ujawniając wszechobecną patologię i brak potrzeby istnienia odgórnej władzy. Zaś poprzez ofensywę wymierzoną w tych, którzy wyzyskują lud wskazać, że zmiany są możliwe, jeśli podjąć wspólną walkę.

Istotnym jest tu wszakże odbiór społeczeństwa takowych akcji. Nie można bowiem pozwolić sobie na utratę społecznego wsparcia poprzez fanatyzm lub nietolerancję krytyki działań ruchu. Oczywistym jest fakt, iż władza podejmowałaby prowokacje mające na celu oczernienie ruchu oraz prowadziłaby szeroką kampanie, w której forsowano by pogląd, iż anarchiści to niebezpieczni terroryści, żadni krwi niewinnych. Każda taka próba musiałaby więc spotykać się z natychmiastową reakcją ruchu, negującą takie oszczerstwa. Wielu rzeczy można się tu nauczyć od greckich anarchistów, którzy doświadczają tego codziennie.

Zaplecze logistyczne i scalenie ruchu

Innym ważnym aspektem, jest jedność ruchu, nadal słabego w PL oraz stworzenie gotowych projektów zmian. Sama akcja bezpośrednia niczego nie zmieni, jeśli nie przedstawić ludziom dobrych propozycji. Aby udowodnić, że anarchizm to realna doktryna polityczna, a nie chuligański bunt (idea tak skutecznie lansowana przed mainstreamowe media), należy zaoferować społeczeństwu konkretne rozwiązania już na samym początku jakichkolwiek działań na szerszą skalę. Najgorszy scenariusz to taki, w którym za czynnym oporem nie ma ideologii, a ruch jest zbyt słaby by zwalczać czarną propagandę. Dlatego z wyprzedzeniem należałoby zadbać o przygotowanie alternatyw, kampanii promującej samoorganizację, szkoleń dla chętnych, spotkań i ofensywę medialną, która byłaby odpowiedzią na ataki kapitalistów. Jednakże dokonanie tego jest tylko możliwe jeśli mamy do czynienia z jednolitym ruchem anarchistycznym, egzystującym na silnym podłożu, który jest w stanie przygotować grunt pod radykalne działania na skalę kraju. Naturalnie nigdy nie będzie idealnego momentu, w którym wszystko będzie działać tak jak należy. Wszakże muszą być spełnione pewne podstawy, aby wywierać realny wpływ na rzeczywistość.

Gniew ludu

Przykłady Zapatystów, APPO czy argentyńskich robotników, udowadniają że gniew i desperacja ludzi może być wykorzystana do budowy lepszych i sprawiedliwszych rozwiązań. Ich walka rzecz jasna się nie skończyła, nadal poddawani są represjom i przemocy państwa lub borykają się z praktycznymi kłopotami samorządności. Masowe protesty i olbrzymi opór w Grecji przybierają na sile, inspirując wolnościowców z pozostałych krajów. Na dobrą sprawę nie wiemy jak to się skończy, choć wszyscy mają nadzieję na przemiany. Z tymże to co łączy te sprawy to właśnie silny opór ludzi oraz radykalizacja postaw. Zapatyści wypowiedzieli posłuszeństwo państwu Meksyk, uznając, że mają prawo sami o sobie decydować, APPO otwarcie sprzeciwiło się władzy gubernatora, a robotnicy w Argentynie zaczęli przejmować fabryki,z których ich zwolniono w wyniku kryzysu gospodarczego. Ich działania były zdecydowane i nastawione na konkretny cel. I my również powinniśmy czerpać z ich doświadczeń. Dopóki jesteśmy umiarkowanym tłumem ludzi, wyładowującym swój gniew na koncertach czy corocznych protestach na 1 maja, nie stanowimy żadnego zagrożenia dla systemu. Jeśli nie organizujemy lub nie wspieramy własnych kooperatywów, związków zawodowych, itp., broniąc ich jednocześnie przed władzą, oznacza to, że nadal pracujemy dla kapitalistów, wypełniając ich portfele. Jeśli nie jesteśmy scaleni, jak możemy mówić innym jak mają się organizować? Jeśli solidarnie nie odmawiamy posłuszeństwa, jak możemy oczekiwać rewolucji?

Autor: Trucizna

Wolność dla "6tki z Belgradu": Wywiad w Madrycie z członkiem Federacija za Anarhistično Organiziranje (Słowenia)

Świat | Protesty | Publicystyka | Represje | Ruch anarchistyczny

W niedzielę 23 listopada koledzy ze związku pracowników CNT przemysłu metalurgicznego oraz SOV Madrid (Sindicato de Oficios Varios/ Sekcja CNT od zawodów różnych) przeprowadzili wywiad z członkiem Federacija za Anarhistično Organiziranje (FAO), federacji anarchistycznej ze Słowenii. Czekaliśmy z niecierpliwością na ten wywiad, ponieważ kolega z FAO ma bliskie kontakty z członkami ASI.

-Jakie relacje masz teraz z ASI? Utrzymujecie cały czas kontakt?

Jestem członkiem federacji anarchistycznej ze Słowenii (“Federacja na rzecz Organizacji Anarchistycznej”). Od ponad ośmiu lat utrzymujemy bliskie kontakty z anarchosyndykalistami z ASI i obydwie organizacje pracowały już razem nad wspólnymi projektami, w których mieliśmy szansę brać udział.

W tej chwili utrzymujemy kontakt z niektórymi członkami ASI mimo że komunikacja jest teraz dużo bardziej kłopotliwa ze względu na ciągła inwigilację członków ASI przez serbskie służby bezpieczeństwa.

-Co się dzieje w tej chwili z aresztowanymi? Jesteś optymistą?

Wręcz odwrotnie, jestem bardzo pesymistycznie nastawiony. Jak możesz sobie wyobrazić, obecna sytuacja jest bardzo frustrująca dla wszystkich, przedewszystkim widząc, jak bardzo państwo Serbskie jest zdeterminowane aby zniszczyć ASI. Jak można się domyśleć aparat represji wykorzystuje obecną sytuację jak tylko może. W ostatnim czasie kilkakrotnie przedłużano aresztowanym członkom ASI czas aresztu prewencyjnego pod pretekstem nowych oskarżeń.

-O co ich się oskarża?

Oskarża się ich o terroryzm międzynarodowy. Właśnie skończyło się dochodzenie i teraz czekają na proces. Jeżeli sąd uzna ich za winnych, grozi im od 3 do 15 lat więzienia, mimo że prokurator nie ma jakichkolwiek legalnych dowodów i oskarżeni zaprzeczyli wszystkim oskarżeniom od samego początku całej sprawy.

Trzeba dodać, że organizacje antysystemowe często są oskarżene tutaj w celu przyblokowania ich działalności oraz zastraszeniu ich członków, aby po jakimś czasie zostawić ich na wolności bez żadnych oskarżeń. Ale ten przypadek jest zdecydowanie inny.

-Jaka jest sytuacja polityczno-społeczna w Serbii?

Sytuacja społeczna jest nieźle zjebana. Serbia znajduje się wewnątrz obecnego światowego kryzysu finansowego, dodatkowo mamy tu do czynienia z państwem, które znajduje się w fazie przejściowej pomiędzy tzw. socjalizmem a dzikim kapitalizmem. Stopa bezrobocia wynosi ponad 20% a ci co mają pracę ledwo mogą pokryć koszty życia. 60% osób ma wynagrodzenia poniżej średniej (350 euro miesięcznie). I to bez liczenia tych którzy zarabiają pensję minimalną (150 euro)

Z drugiej strony sytuacja wewnątrz samych instytucji rządowych jest dosyć chaotyczna. Jest wiele ośrodków władzy i jeszcze więcej mafii. Korupcja jest na porządku dziennym. Tak samo jak w Hiszpanii, partie polityczne są wszystkie takie same pod względem programu ekonomicznego. Trzeba jednak zauważyć, że mimo tego chaosu instytucjonalnego, aparat represji funkcjonuje doskonale.

-Jakie są wpływy i pozycja ASI w Serbii?

Jak wszyscy wiemy, chodzi o małą organizację, lecz mimo to cieszy się ona dużą popularnością w społeczeństwie. Zdobyli spore wpływy w opinii publicznej, wśród pracowników i pokazali się jako jedyna alternatywa dla żółtych związków zawodowych. Ponadto byli bardzo skuteczni i niugięci w szerzeniu propagandy anarchistycznej, ze swoimi zasadami, taktyką i celami jakie sobie stawiali, nie tylko wśród klasy pracowniczej ale także wśród studentów, profesorów, etc. Wierzymy że to jest główny powód zatrzymania i jest dla nas oczywiste że serbski wywiad stoi za zmontowaniem całego tego procesu.

Ponadto chciałbym dodać, że ASI nie posiada wpływu jedynie w Serbii, lecz także w innych krajach na Bałkanach. Ponieważ w tych krajach nie istnieje żadna organizacja anarchosyndykalistyczna (z wyjątkiem Chorwacji) jak narazie to właśnie oni są odniesieniem. ASI włożyła dużo wysiłku w ciągu ostatnich lat w przekonanie ludzi o potrzebie istnienia jakiejś organizacji anarchosyndykalistycznej.

-Jaka była reakcja społeczeństwa serbskiego?

Wiele organizacji powiązanych a także wiele osobistości publicznych (reżyserów, dziennikarzy, pisarzy, etc) wyraziło swoją solidarność z aresztowanymi towarzyszami. Oprócz nich także profesorowie uniwesyteccy oraz niektóre kolektywy lewicowe. Jak powiedziałem, ASI jest dużo bardziej wpływowa niż sądzi reszta Europy.

-Jaka jest obecna sytuacja reszty kolektywów antysystemowych w Serbii?

Jak skomentowałem wcześniej, państwo serbskie prowadzi bardzo represyjną politykę. Jedną z silniejszych akcji jest obecnie walka antyfaszystowska, i jedna z niewielu w których wszystkie organizacje są mocno złączone. Dzieje się to ponieważ serbski faszyzm jest bardzo silny, nawet w samym parlamencie.

Należy zauważyć, że ruch faszystowski często koncentruje swoje kampanie przeciwko anarchosyndykalizmowi. Naprzykład kilka tygodni temu, kiedy zorganizowali silną kampanię przeciwko ASI. Ośmieliłbym się powiedzieć, że faszyzm serbski nie koncentruje swoich sił przeciwko liberalnemu antyfaszyzmowi. Jego prawdziwym wrogiem jest anarchosyndykalizm, co pokazuje, i nie zmęczę sie od powtarzania, wielką robotę jaką wykonał ASI.

Zresztą ASI była promotorką BAFI (Belgradzka Inicjatywa Antyfaszystowska)

-Na zakończenie, jakieś propozycje aby pomóc uwięzionym towarzyszom?

Uważamy, że kampania solidarnościowa jest bardzo potrzebna, ponieważ może ona spowodować lekkie zmniejszenie represji przeciwko ruchowi anarchistycznemu w krajach bałkańskich.
Musimy kontynuować bez przerwy kampanię solidarnościową, informując ludność w celu zwiększenia presji publicznej.

Trzeba pomóc im we wszystkim czego potrzebują. W tej chwili jednym z największych problemów jest brak funduszy na pokrycie kosztów sądowych, możliwych sankcji, grzywien, etc.

Z powodu powagi sytuacji uważamy, że powinno się zacząć szukać innych rodzajów akcji solidarnościowych. Oczywiście zawsze używając takich metod, które nie zaszkodziłyby represjonowanym i nie zwiększyłyby oskarżeń. Przypomnijmy, że koledzy z ASI są sądzeni za terroryzm międzynarodowy.

Wielkie dzięki za zainteresowanie. Trzymaj się!

Więcej informacji: http://asi.zsp.net.pl/

tłumaczenie: H2

http://madrid.cnt.es/noticia.php?id=240

Czechy: Dziki strajk pracowników Hyundai i Dymos

Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka

Około 20 pracowników opuściło spawalnię Hyundai Motor Manufacturing w Nošovicach koło Frýdek-Místek w trakcie zmiany 1 Grudnia 2009. Następnego dnia odbył się godzinny dziki strajk w hali tej samej firmy. 3 grudnia pracownicy jednego z podwykonawców Hyundaia także zorganizowali godzinny strajk. 7 grudnia związek ogłosił “pogotowie strajkowe” (stanowiący symboliczne ostrzeżenie dla pracodawcy) w Hyundaiu.

Informowaliśmy o strajkach na naszej stronie 3 grudnia. Ten artykuł ma na celu właściwie wydarzyło się, jakie pozytywne i jakie negatywne rezultaty widzimy dotychczas i jak inni pracownicy mogą pomóc.

„Pewnego dnia moja żona przyszła do domu zamknęła się w pokoju i zaczęła płackać. Kiedy przyszedłem do niej i zapytałem co się stało opowiedziała mi stopniowo o tym jak wyglądają sprawy w pracy i co musieli tam znosić pracownicy. Trzymała to w sobie przez prawie 7 miesięcy. Nie mogłem zrozumieć jak coś takiego jest możliwe w naszym kraju. Kiedy czytam wypowiedzi Petra Vaňka (rzecznika HMMC) mam wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Szykany, poniżanie i groźba to jest to czym panowie Rakovský i Vaněk kierują.” – komentarz czytelnika na stronie gazety sedmicka.cz

Dziki strajk w Hyundaiu 2 grudnia.

Około 400 pracowników protestowało przeciwko nadgodzinom, wybiórczemu przyznawaniu rocznych bonusów i stosunkom między pracownikami a przełożonymi. Pracownicy od rana planowali zatrzymać produkcję. Kiedy miały się zacząć nadgodziny ich pracy pracownicy jednej z linii przestali pracować i po kilku minutach stała już cała hala. Pracownicy zgromadzili się na stołówce. Zarząd powiedział im by wybrali reprezentacje, która będzie negocjować w ich imieniu, ale odrzucono ten pomysł. Zarządano by menadżerowie przyszli do stołówki i rozmawiali ze wszystkimi. Osoba z koreańskiego zarządu wraz z nadzorcą zmiany przyszli by wysłuchać żądań. Po godzinie negocjacji pracownicy zgodzili się dokończyć zmianę i kontynuować negocjacje w następnych dniach. Obiecano im, że 3 grudnia nadgodzin nie będzie a firma zapłaci także za godziny strajku.

Antyprzyczynek do budowy elektrowni atomowej w Polsce

Publicystyka

Władze rządowe z premierem D. Tuskiem na czele podejmują ostatnimi czasy coraz energiczniejsze działania w kierunku budowy w Polsce elektrowni atomowych. Ma to być szybkie, tanie i bezpieczne rozwiązanie problemów energetycznych. Niestety w żaden sposób nie jest to koncepcja na szybki, tani i bezpieczny rozwój tej branży.

Grecki grudzień – rok później

Publicystyka

Minął rok od wydarzeń w Grecji, które obiegły cały świat. Studenci, pracownicy, imigranci i bezrobotni wyszli na ulice we wszystkich większych miastach tego kraju. Grecki grudzień był miesiącem wielu akcji bezpośrednich klasy pracującej, począwszy od strajków i sabotażów, aż do okupacji szkół, zakładów pracy i budynków rządowych. W tym artykule postaram się naświetlić kluczowe trendy, które wyłoniły się z powstania, ocenić, co tak naprawdę oznaczały i co mogą oznaczać na przyszłość.

Piętnastolatek

Greckie powstanie było szokiem. Choć we Francji i Włoszech dochodziło ostatnio do wybuchów buntu klasy pracującej na podobną skalę, jednak zawziętość i intensywność wydarzeń grudniowych zaskoczyła wielu. Zabójstwo piętnastolatka, Alexisa Grigoropoulosa, przez grecką policję wywołało gniew, który ogarnął całe greckie społeczeństwo.

Brutalność policji jest codziennym doświadczeniem wielu Greków. Zwłaszcza w dzielnicach wielkich miast i zwłaszcza wobec imigrantów i młodzieży antyautorytarnej. Korupcja i defraudacja są rozpowszechnione wśród polityków i liderów społecznych, np. w kościele i we wszystkich warstwach społecznych narasta realny brak zaufania w klasę polityczną. Kryzys gospodarczy oznaczał także daleko idące cięcia płac, likwidację miejsc pracy i większą niepewność dla wielu ludzi. Choć początkowo w zamieszkach brała udział głównie młodzież z dzielnic dużych miast, to jawna niesprawiedliwość zabójstwa piętnastolatka poruszyła głębsze struny i wyciągnęła na jaw frustracje związane ze społecznym i politycznym porządkiem w państwie. Powstanie zjednoczyło różne grupy greckiego społeczeństwa w nieznany wcześniej sposób.

Nie domagamy się niczego

Główną przyczyną osłabnięcia powstania był brak skutecznego przeniesienia walki na inne grupy klasy pracującej. Próbowano popularyzować ideę walki na zebraniach dzielnicowych, a okupacja siedziby związków zawodowych GSEE (podczas której doszło do jednego z bardziej licznych zebrań) były krokami w tym kierunku. Jednak większość aktywności na ulicach, która zyskała wiele poparcia społecznego, nie rozprzestrzeniła się na miejsca pracy.

Pracownicy zatrudnieni w kluczowych branżach przemysłu owszem dopuszczali się i nadal się dopuszczają strajków i innych akcji przeciw obniżkom pensji i redukcjom zatrudnienia (np. akcja strajkowa pracowników portowych w Pireusie kosztowała około 5 milionów Euro dziennie), ale ich walka nigdy tak naprawdę nie połączyła się z okupacjami i zamieszkami na ulicach.

Pozytywnym skutkiem powstania było to, że dzięki radykalnemu i całkowicie anty-kapitalistycznemu przesłaniu, większość działań grudniowych nigdy nie zeszło na ścieżkę reformizmu. Choć dziś Partia Socjalistyczna stara się przedstawić się jako „władzę anty-autorytarną”, w wyniku wydarzeń nie pojawił się nowy zestaw "liderów”. Wiele inicjatyw społecznych utraciło impet, ale nadal mogą służyć jako pozytywny przykład i inspirację dla kolejnych grup pracowników, którzy próbują się samo-organizować.

Wzrost siły skrajnej prawicy

W całej Europie, organizacje skrajnie-prawicowe uzyskały rosnące poparcie. Nie inaczej w Grecji, gdzie dwóch przedstawicieli populistycznej partii skrajnie prawicowej LAOS uzyskało miejsca w parlamencie i ponad 7% głosów.

Państwo greckie wprowadziło nową politykę anty-imigracyjną. W maju, Minister Porządku Publicznego obiecał, że „wyczyści” centrum Aten z imigrantów i zamierza zamienić starą bazę NATO w obóz internowania dla uchodźców. Przez cały grudzień, współpraca policji i paramilitarnych faszystowskich grup została świetnie udokumentowana (m.in. takich neonazistowskich grup jak "Złoty Świt”). Faszyści byli fotografowani jak pomagali podczas aresztowań, atakowali protestujących, a nawet korzystali z wyposażenia policji podczas walki z demonstrantami. Od grudnia, grupy faszystowskie systematycznie atakowały grupy, które według ich uznania były kluczową bazą powstania – głównie imigrantów i anarchistów. W lutym miał miejsce atak granatem ręcznym na jeden z popularnych skłotów.

Jednak działalność antyfaszystowska i antyrasistowska nadal trzyma się mocno mimo eskalacji represji. W marcu antyfaszyści na całym świecie cieszyli się ze kompletnego spalenia kwatery głównej „Złotego Świtu”.

Tradycyjna lewica i związki zawodowe

Tradycyjne partie lewicy i związki zawodowe pokazały swoje prawdziwe oblicze po wybuchu powstania. Grecka Partia Komunistyczna szybko potępiła zamieszki jako „dzieło ciemnych sił z zagranicy” i wezwała swoich członków do pozostania z dala od zamieszek.

Członkowie młodzieżówek partii aktywnie starali się nie dopuścić do okupacji. Obecnie panująca Partia Socjalistyczna zrealizowała kampanię represji wobec anarchistów na szeroką skalę, w tym ataki na skłoty i centra społeczne w dzielnicy Exarchia (gdzie zamordowano Alexisa). Kierownictwo związków zawodowych starało się nie dopuścić do "zarażenia się" duchem rewolty. Odwołano kluczową demonstrację, która miała się odbyć w grudniu w tym samym czasie, co powstanie. Od tamtego czasu, kierownictwo dalej starało się ograniczać zaangażowanie pracowników.

Dzieje pewnej choinki

Obraz płonącej choinki na placu Syntagma stał się potężnym symbolem rebelii. Tak silnym, że podczas kolejnych demonstracji, policja w większym stopniu starała się bronić zastępczą choinkę, niż pobliskie banki i luksusowe sklepy! Sezon świąt nie okazał się przyjazny wobec powstania. Po tradycyjnie obchodzonych świętach, wiele inicjatyw nie odzyskało wcześniejszej energii. Szalony konsumpcjonizm współczesnego „świątecznego ducha” stał się realną barierą pomiędzy żądaniami powstańców, a doświadczeniami większości społeczeństwa.

Powrót zbrojnego oporu?

Zbrojne grupy zawsze wpisywały się w krajobraz greckiej lewicy. Marksistowska „Grupa 17 listopada” organizowała i prowadziła kampanię zamachów i ataków bombowych przeciwko greckiej policji i urzędnikom przez 29 lat i rozwiązała się dopiero w 2002 r. Po wydarzeniach grudniowych pojawili się następcy Listopada, m.in. grupa „Rewolucyjny opór”, która wzięła odpowiedzialność za zastrzelenie policjanta przed Ministerstwem Kultury.

Jednak Grupa 17 listopada nigdy nie cieszyła się masowym poparciem. Wydarzenia grudniowe spowodowały pewien wzrost sympatii do innych tego typu grup, które zaczęły się pojawiać. Wśród tych grup można wymienić „Akcję ludową”, „Zarzewia Zmowy Ognia (NFC)”, które wzięły odpowiedzialność za odpalenie małych ładunków wybuchowych, które jednak jak dotąd nikogo nie zabiły.

Oświadczenie NFC, które było szeroko powtarzane w mediach głównego nurtu, stało się wyjątkowo popularne podczas nowej fali okupacji liceów. Oczywiście, dostarczyło to pretekstu władzom, by zatrzymać i więzić aktywistów, którzy byli związani z powstaniem.

Intensywne naloty policji na dzielnice Exarchia były uzasadniane „walką z partyzantką”, a 20-latkowie byli zatrzymywani na mocy ustaw anty-terrorystycznych za ich rzekomy udział w NFC (pomimo faktu, że sprawy prokuratorskie przeciw nim szybko upadły i trzymano ich nadal „w oczekiwaniu” na jakieś dowody). Media głównego nurtu nagłaśniały działania grup partyzanckich po to, by skompromitować powstanie jako takie.

Jeden, dwa, wiele grudniów

Choć grudzień 2008 r. był paroksyzmem walki, trwa ona nadal w wielu miejscach w Grecji. Nadal we wszystkich ważniejszych gałęziach przemysłu trwają niepokoje, a w 2009 r. doszło już do walk w miejscach pracy. Wielu aktywistów nadal walczy z odwetem państwa po wydarzeniach, w postaci bardziej rasistowskiej polityki społecznej państwa, zwiększającej się represji wobec aktywistów i kierowanej przemocy państwa. Gdy piszę ten artykuł, pozostał tydzień do oficjalnego „sezonu zamieszek”, czyli 30 dni pomiędzy rocznicą powstania na Politechnice 17 listopada 1973 r., a rocznicą zabójstwa Alexandrosa Grigoropoulosa i początkiem powstania grudniowego w 2008 r. (6 grudnia) i procesem zabójców Grigoropoulosa (15 grudnia). Wygląda na to, że atmosfera znowu jest gorąca.

Pracownicy Organizacji Pomocy Społecznej Samozatrudnionym (AOEE) dokonali okupacji dwóch budynków należących do organizacji, domagając się odnowienia swoich umów. Nawet związek graczy koszykówki ogłosił dwudniowy strajk domagając się szeregu zmian warunków pracy! Obecnie, trudno powiedzieć, czy dojdzie do wybuchu takiego, jak rok temu. Jedno jest pewne: możemy spoglądać na grecką klasę pracującą jako na źródło inspiracji dla naszej walki klasowej, nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach społecznych i ekonomicznych.

www.afed.org.uk

Tekst opublikowany w Resistance, Anarchist Federation paper w wydaniu grudniowo-styczniowym, oraz libcom.org

Kanał XML