Publicystyka
Oświadczenie Związku Anarchistów Ukrainy
mateusz_, Nie, 2009-08-30 19:50 Kraj | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistycznyUkraiński burmistrz w Łódzkim Getcie: Perfidia
W dniach 26-29 sierpnia, światowi liderzy przybyli do polskiego miasta Łódź, by upamiętnić zagładę getta Litzmannstadt. Przekaz jest jasny: Nigdy więcej!
Jednak w ukraińskiej delegacji znalazły się znane osobistości, promujące nazistowską przeszłość Ukrainy. Burmistrz Odessy, Eduard Gurwitz wspiera ultra-nacjonalistyczne ukraińskie ugrupowania w niegdyś tolerancyjnym, wielokulturowym mieście. Działania pana Gurwitza, doprowadziły do jego krytyki ze strony osób, które sam mianował do rady miasta. Z tego też powodu Yusov [członek rady], w szeroko publikowanym memorandum, wskazuje na ostatni rozrost neo-nazistowskich i ultra-nacjonalistycznych organizacji w Odessie, co w ogromnym stopniu zagraża mniejszościom etnicznym.
Eduard Gurwitz mianował czołowych przedstawicieli ukraińskich radykalnych nacjonalistów na najwyższe stanowiska w samorządzie miejskim. Na ich liście znajduje się Oles Yanchuk, członek UNA-UNSO, obecnie przebywający w areszcie za morderstwo przeciwnika politycznego Gurvitza. Inni znaczący działacze UNA-UNSO również są częstymi gośćmi w samorządzie Odessy.
Nie musimy przypominać naszym polskim przyjaciołom ogromnych zbrodni, dokonanych przez bandy OUN na Polakach i Żydach na okupowanych przez Nazistów terytoriach.
Jednak Gurwitz wykonał bezprecedensowy krok: prawdopodobnie jako jedyny burmistrz spoza Zachodniej Ukrainy, zmienił nazwę ulicy w Odessie na imię Romana Szuchewycza, lidera OUN i oficera SS. Pod jego przywództwem, ukraińscy nacjonaliści otoczyli Polaków i Żydów, dopuszczając się masowych egzekucji i okrucieństw.
Z radością przyjmujemy godną decyzję polskich władz o zakazie wjazdu ukraińskich ultra-nacjonalistów do Polski w ramach ogólno-europejskiego rajdu Śladami Stephana Bandery. Tak haniebna demonstracja bezcześci pamięć Polaków i Żydów pomordowanych przez Banderę, Szuchewycza i im podobnych. Mamy nadzieję, że podobny zakaz spotka Eduarda Gurvitza, czołowego krzewiciela ukraińskiego faszyzmu.
Nigdy więcej!
65045, Lane Pokrovskiy 5\5, Odessa, Ukraina. т.7860412, cay99@list.ru
Związek Anarchistów Ukrainy
Oświadczenie Federacji Anarchistycznej sekcji Kraków w związku z wizytą Władimira Putina w Polsce 1.09.2009 r.
Czytelnik CIA, Nie, 2009-08-30 16:08 Publicystyka | Ruch anarchistyczny1 września w Gdańsku odbędą się uroczystości poświęcone 70.rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wśród zaproszonych gości jest m. in. premier Rosji Władimir Putin.
My, jako Federacja Anarchistyczna chcemy wyrazić sprzeciw wobec jego wizyty. Przypominamy, iż były prezydent Federacji Rosyjskiej jest winny zorganizowania wybuchów domów mieszkalnych, a zarazem śmierci setek niewinnych ludzi w Moskwie, Wołgodońsku, Bujnaksku oraz rozpętania drugiej wojny w Czeczenii. Uważamy, że jest to przejaw hipokryzji polskich władz – zapraszać do Polski byłego agenta KGB oraz szefa FSB, który reprezentuje system państwowy opierający się na kulcie jednostki, policyjnej kontroli i zastraszaniu społeczeństwa. Władimir Putin obecnie sprawuje władzę, jako premier. Nie ulega wątpliwości fakt, że nadal jest kluczową postacią w Federacji Rosyjskiej a jego kult przypomina ten z czasów carów czy pierwszych komisarzy.
Wyborcza tryumfuje: Już po związkach zawodowych
Lewica Wolnosciowa, Nie, 2009-08-23 21:07 PublicystykaDzisiaj w Gazecie Wyborczej niemal seria tryumfalnych artykułów po tym jak związkowcy z KGHM-u zapowiedzieli, że nie będą na razie przeprowadzali strajku generalnego w firmie, który chcieli zorganizować z powodu planów prywatyzacji miedziowego giganta.
Porażka związkowców KGHM – głosi nagłówek artykułu czołowego wrocławskiego “specjalisty” od rozpracowywania propagandowego tematu KGHM Michała Kokota. Dziennikarz Trybuny Lud Gazety Wyborczej grzmi w leadzie: Strajk ostrzegawczy kosztował KGHM 30 mln zł. Nie ukrywa też radości z faktu, że władze firmy oddały sprawę do prokuratury. Kokot znakomicie spełniłby się w każdym systemie – a już zwłaszcza w PRL, gdzie na związkowców notorycznie nasyłano prokuraturę. Gdzieś mimochodem (oczywiście ani słowa o tym w leadzie) pojawia się wypowiedź Przemysława Pogłódka, eksperta prawa pracy, który wyjaśnia:
- Związkowcy mają prawo protestować w przypadku, gdy ważą się losy pracowników co do warunków pracy i płacy. Można założyć, że w przypadku prywatyzacji te warunki mogą się zasadniczo zmienić - mówi Pogłódek. Według niego procedury zostały przez związkowców dochowane. - Wysyłając pismo z prośbą o rozmowy do premiera i ministra skarbu, zrobili krok do rokowań. Gdy nie dostali odpowiedzi, mogli wprowadzić strajk ostrzegawczy - mówi Pogłódek. Zastrzega jednak, że problem by się pojawił, gdyby związkowcy zamierzali wprowadzić od razu strajk generalny. Bo najpierw musieliby przeprowadzić referendum wśród załogi.
Ponoć, jak pisze Kokot, “koncern konsultował się z czterema niezależnymi kancelariami prawnymi” w sprawie rzekomej nielegalności strajku ostrzegawczego. Jakie to kancelarie i ile na nie zarząd wydał z kasy KGHM – tego nie wiadomo, nikt o to ich nie pyta. Wszak wiadomo, że zarząd może szastać pieniędzmi na lewo i prawo, jak chce, natomiast związkowcom wypomina się każdy grosz.
Drugi artykuł wali już konkretnie w ruch związkowy jako taki.
Gazeta dowiedziała się, że PO przygotowuje nowelizację ustawy o związkach zawodowych. To ma być pierwszy krok do ograniczenia praw związkowych. - Chcemy podnieść próg reprezentatywności dla związków zawodowych - mówi nam szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Gdy podniesiemy próg reprezentatywności do 25-33 proc., będziemy mieć w firmie trzy-cztery związki - mówi Chlebowski. - Z jednej strony ograniczamy liczbę związków, a z drugiej ułatwiamy negocjacje pracodawców z pracownikami - dodaje.
Biurokratów z trzech związków łatwiej jest przekupić, to oczywiste. Dlatego też szefostwo największych central związkowych już się cieszy:
- Trzeba zmienić przepisy, bo w Polsce jest kilkanaście tysięcy zarejestrowanych związków. Dogadanie się w konkretnej sprawie jest praktycznie niemożliwe - mówi "Gazecie" szef OPZZ Jan Guz.
Wiadomo wszak, że chodzi przede wszystkim o “dogadanie się”, najlepiej za plecami i kosztem pracowników, którzy będą musieli należeć do jedynego słusznego związku, bo innych nie będzie. Mam propozycję – za PRL też była jedynie słuszna centrala: CRZZ, może by tak PO wróciła do tego światłego mechanizmu, pochopnie zarzuconego. Jak znalazł przydałby się we współczesnej dyktaturze kapitalistycznej. W chińskim kapitalizmie sprawdza się świetnie. Taka centrala nie sprawia problemów kierownictwu firm i państwa, nawet nie trzeba się dogadywać, sama wie co jest słuszne, a co nie i jaka jest wola kierownictwa – czyta wręcz mu w myślach.
Jest jednak we wspomnianym artykule jawna sprzeczność w rozumowaniu. Druga jego część skupia się na pomstowaniu na “patologie” central związkowych – wysokie zarobki, biurokratyzację itd. A przecież to małe związki – które zostaną pozbawione możliwości działania po wprowadzeniu powyższej ustawy – są znacznie mniej zbiurokratyzowane, są takie które w ogóle nie mają pracowników na etatach, siłą rzeczy nie ma w nich także rozbudowanej biurokracji. No to panie i panowie – albo rybka albo akwarium. Dzięki ustawie zlikwidujecie małe związki i wzmocnicie duże – co doprowadzi do jeszcze większej biurokratyzacji, centralizacji i rozpasania bonzów związkowych (przerabialiśmy to już za PRL). No, ale za to będzie “spokój”. Posłuszne, nieruchawe i przekupione duże związki będą załatwiać sprawy tak, żeby było jak należy.
W artykule wspomina się o związkach amerykańskich jako wzorze do naśladowania – a to przykład wyjątkowej patologii. Przypomniała mi się w tym kontekście pewna historia badacza dziejów związkowych w USA. W jednym z oddziałów General Motors zaczęło w latach 70. wrzeć, ludzie parli do strajku, wszystko jedno legalnego czy nie. Szef miejscowego oddziału GM odwiedził lokalnego bonzę związkowego z AFL-CIO i mówi: Słuchaj John, wiesz, ludzie słyszałem zaczynają się burzyć, zrobią jakiś zaraz tutaj dziki strajk, cholera wie co z tego może być. Niech AFL zawczasu wywoła krótki strajk w celu spuszczenia napięcia i przejęcia kontroli nad tym ruchem. My coś tam dorzucimy, jakąś małą podwyżkę, żeby się ludzie nacieszyli. Wiadomo, że jakby poszli na całość niekontrolowani, to mogliby wywalczyć więcej, ale nam się to nie kalkuluje. No i biurokrata związkowy na sznurku koncernu zatańczył jak mu zagrali. O takie właśnie związki chodzi zarządom firm i państwu – mierne, bierne, ale wierne.
Gawiedzi liberalnej, fanatykom FC PO, jak widać po komentarzach na gazeta.pl, te artykuły to miód na serce. Ciekawe jak ta nagonka ma się do liberalnych rzekomo ideałów pluralizmu, wolności zrzeszeń, budowy tzw. społeczeństwa obywatelskiego itd. W takich przypadkach widać, że liberalizm najmniej ma wspólnego z postulowaną wolnością. Najzwyczajniej na świecie jest aktorem w ramach konfliktu klasowego w którym liberalna prasa trzyma stronę silniejszego – sprawiając fałszywe wrażenie, że tym silniejszym są związki zawodowe, co jest idiotyzmem, wystarczy spojrzeć na poziom uzwiązkowienia w Polsce, który spadł do poziomu najniższego w Europie i jednego z najniższych na świecie. Siła związków nie ma żadnego przełożenia w twardych danych i istnieje wyłącznie w głowach niedoinformowanych (albo raczej informowanych z jedynego słusznego źródła) dziennikarzy.
Ale czy można było się spodziewać innego wyniku tzw. transformacji ustrojowej? Związki były dobre do czasu gdy walczyły “z komuną”, jak już robią to co do nich należy, czyli walczą o prawa pracownicze – to się okazuje, że są “reliktem PRL”. Tymczasem okazuje się, że więcej z PRL ma wspólnego polityka PO, niż związków zawodowych.
Ale nie ma co rozpaczać. Historia pokazuje, że im bardziej garnek szczelnie się przykrywką zablokuje, tym para gwałtowniej później wysadzi go w powietrze. Walka klasowa toczyć będzie się tak czy inaczej. Nie za pomocą sprzedajnych związków, to innymi metodami, np. sabotażu. Tego nie da się łatwo zdusić. Kiedyś ta cała gorąca kasza z gara przywali liberałom prosto w gęby. I znowu będzie płacz w reżimowej prasie, że “populiści”, że “anarchiści”, że “warchoły”.
Cóż, za te słodkie chwile tryumfu przyjdzie kiedyś rachunek zapłacić…
Legalny czy nielegalny strajk
oski, Pią, 2009-08-14 13:45 Publicystyka | StrajkNajlepiej znaną formą akcji bezpośredniej jest strajk, podczas którego pracownicy po prostu odchodzą od pracy i odmawiają produkcji zysków dla swoich szefów dopóki nie zostaną spełnione ich żądania. Jest to preferowana przez biurokratyczne związki zawodowe taktyka, będąca jednocześnie najmniej efektywną formą konfrontacji z szefem.
Komunikat Podziemnego Ruchu Oporu z Fiat Auto Poland w Tychach
Czytelnik CIA, Pon, 2009-08-10 19:06 Kraj | Prawa pracownika | Protesty | PublicystykaMiesiąc sierpień to szczególny okres w Polsce ze względów historycznych, a w naszej firmie to okres wakacji, planowej przerwy remontowej. W związku z tym podziemie reaktywowano do życia ponownie w Fiat Auto Poland w Tychach. W 20 lat po odzyskaniu niepodległości postanowiliśmy ponownie działać ze względu na to, że czas jaki upłyną od podpisania haniebnego porozumienia z dyrekcją przez niektóre Związki Zawodowe uświadomił pracownikom dosadnie, iż swoje sprawy muszą wziąć w swoje ręce.
Szanowne Koleżanki i Koledzy pracownicy Grupy Fiata w Polsce! Grupa podziemnego ruchu oporu wobec koncernu zwana „Fiatowiec” w zakładzie FAP oraz na portalu Redakcja.pl, czując oddech na karku ze strony dyrekcji, mająca świadomość, że jesteśmy tropieni w fabryce tak jak zwierzyna w lesie przez myśliwego, oświadcza:
Czekając na polskie slumsy
Czytelnik CIA, Czw, 2009-08-06 21:38 Lokatorzy | PublicystykaZagrożenia neoliberalnej polityki mieszkaniowej - analiza rozwoju wielkich miast polskich w poszukiwaniu lewicowej alternatywy.
Jednym z kluczowych kierunków zmian, którym podlegają wszystkie dziedziny życia w Polsce, od przeszło dwudziestu lat jest podporządkowanie coraz większej ilości spraw regulacji rynku towarowo-pieniężnego. Władze miejskie nie różnią się tu specjalnie od władz centralnych i chętnie pozbywają się obowiązku zarządzania własnością, czy konkretnymi usługami oraz odpowiedzialnością za nie, na rzecz prywatnych właścicieli. Przemiany polityczne minionych 20 lat w Polsce doprowadziły również do rozwoju rynku nieruchomości. Kupnu i sprzedaży, a także co jasne – spekulacji (czyli transakcji, której celem jest pomnożenie kapitału, a nie wejście w posiadanie przedmiotu), zaczęły podlegać zabudowania (niemal niezależnie od ich charakteru), a także parcele ziemi.
Tkanka polskich miast systematycznie poddawana jest utowarowieniu, a ich kształt coraz bardziej determinowany jest przez efekty działania „ręki rynku”. Przemiany te łatwo zaobserwować w dwóch obszarach: po pierwsze w mieszkalnictwie, po drugie w sposobie organizacji przestrzeni miejskiej. Jako wprowadzenie do tematyki możemy potraktować cytat, z dokumentu „Wrocław w perspektywie 2020 plus”, który mimo iż został uchwalony w stolicy Dolnego Śląska zdaję się doskonale opisywać wytyczne polityki wielu samorządowców w całym kraju. Gmina Wrocław swoją aktywność na rynku mieszkaniowym chce ograniczyć do „dobroczynności wobec osób niezasłużenie pokrzywdzonych przez los” i pozyskiwania „cennych dla Miasta obywateli, zwłaszcza obiecujących absolwentów” w formie poręczeń i odroczeń spłat kredytów na cele mieszkaniowe, co oznaczałoby, że gmina zamiast lokować pieniądze publiczne w pomoc klasom niższym najczęściej lokować je będzie w pomoc klasom średnim, bądź wyższym, z których rekrutują się zwykle „obiecujący absolwenci”. Jest to charakterystyczne dla państwowej pomocy mieszkaniowej na całym świecie, że rzadko korzystają z niej ubodzy (por. np. Davis 2009 s. 105-111). Powyższy przypadek jest jednak szczególnie groźny, gdyż zdaje się za nim stać logika, że „obiecujący absolwent” (prawdopodobnie chodzi o osobę z wyższym wykształceniem) przynosi swej społeczności korzyści, podczas gdy rodzina robotników z trójką dzieci jest tylko balastem i o ile nie jest „niezasłużenie pokrzywdzona” lepiej wydać pieniądze na dwudziestokilkuletniego wykształconego singla. Nie muszę chyba pisać, że nie ma to nic wspólnego z solidarnością społeczną, to raczej model skrajnie ekskluzywny, w którym jednostki już posiadające cenne kapitały (wykształcenie) są dodatkowo uprzywilejowywanie przez publiczne środki.
Jak Jakubiak wprowadził wszystkich w błąd i miasto obniżyło kryterium dochodowe dla mieszkań komunalnych
Akai47, Śro, 2009-08-05 20:24 Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycyHańba Rady Warszawy.
W zeszłym miesiącu opisaliśmy na portalu CIA jak Rada Miasta przekonała publiczność, że przyjęła korzystną dla lokatorów zmianę w zasadach dotyczących maksymalnego dochodu osiąganego przez osoby, które mogą starać się o lokale komunalne lub socjalne. Dali wszystkim do rozumienia, że maksymalny dochód został podwyższony, gdy w rzeczywistości maksymalny dochód kwalifikujący lokatorów do najmu mieszkań komunalnych został obniżony.
Program Sierpniowy
WRS, Nie, 2009-08-02 15:43 PublicystykaProgram Stowarzyszenia Wolność – Równość – Solidarność uchwalony na V Kongresie w Warszawie dnia 1 sierpnia 2009.
Od momentu swojego powstania Stowarzyszenie Wolność – Równość – Solidarność walczy o całkowitą zmianę ustroju społecznego w imię zasad wolności i równości pomiędzy wszystkimi ludźmi. Stowarzyszenie stawia sobie za cel zapewnienie wszystkim bez wyjątku godnej i sprawiedliwie wynagradzanej pracy, oparcia ośrodków decyzyjnych o instytucje samorządów oraz zniesienia dyskryminacji ze względu na płeć, kolor skóry a także inne cechy zależne jedynie od urodzenia.
I. KONIEC KAPITALIZMU
Żyjemy w czasach w których kapitalizm osiągnął swoją pełnię. Wyrazem tego są problemy z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, niskie pensje, utrudniony dostęp do mieszkań, czyli przeszkody jakie napotyka na swej drodze większa część społeczeństwa. Warunki te sprzyjają zadaniu pytania: kiedy wreszcie nadejdzie koniec kapitalizmu?
Tymczasem proces ten już trwa. W światowych strajkach i protestach, krachach giełdowych i bezrobociu widać, że kapitalizm chwieje się w posadach.
Postępująca globalizacja doprowadzi w końcu do całkowitej akumulacji kapitału. Skoncentrowanie go spowoduje skupienie władzy w rękach nielicznej grupy osób co równa się nowemu totalitaryzmowi. Zaprzeczy to pierwotnym zasadom kapitalizmu jakimi są wolny rynek i parlamentaryzm. W tym momencie nastąpi zwrot.
Kolejne starcia w Atenach, Paryżu, Berlinie i Madrycie nie pozwalają wątpić, że barykady w Warszawie są już tylko kwestią czasu, a kres kapitalizmu jest już blisko, ponieważ wykorzystał on już wszystkie swoje możliwości rozwoju.
Widać to zwłaszcza w politycznej fasadzie kapitalizmu jaką jest tzw. „demokracja” parlamentarna. Z roku na rok spada frekwencja wyborcza, a wraz z nią legitymizacja parlamentarnej władzy.
Zbliżający się koniec kapitalizmu jest już nieuniknionym faktem.
II. RUCH SYNDYKALISTYCZNY
Postępujący rozkład systemu kapitalistycznego doprowadzi do rewolucji, której skutkiem będzie całkowita przebudowa stosunków społecznych. Rewolucja rozpocznie się od przejęcia zakładów pracy przez pracowników zrzeszonych w silnych i radykalnych związkach zawodowych, a następnie ogarnie wszystkie sfery życia. Aby mogło to jednak nastąpić pracownicy muszą stać się częścią szerszego ruchu, który wyartykułuje nie tylko ich postulaty ekonomiczne, ale także polityczne. Ruchem tym może być jedynie ruch syndykalistyczny, zrzeszający szerokie warstwy ludności.
Stowarzyszenie Wolność – Równość – Solidarność stoi na stanowisku, że celem ruchu syndykalistycznego musi być budowa Samorządnej Rzeczpospolitej. Zanim to jednak nastąpi ruch syndykalistyczny musi:
a) obalić istniejące stosunki produkcji, które oparte są na wyzysku
b) zlikwidować szkodliwe dla większości społeczeństwa prądy polityczne jak liberalizm, faszyzm, autorytarny komunizm czy konserwatyzm
c) znieść instytucje władzy centralnej, których obecna rola sprowadza się jedynie do konserwacji status quo
Tylko po spełnieniu powyższych warunków możliwa stanie się budowa nowego, opartego na sprawiedliwości i dobrobycie społeczeństwa.
III. SAMORZĄDNA RZECZPOSPOLITA
A. Samorządność i demokracja
Podstawowym sposobem podejmowania decyzji w Samorządnej Rzeczpospolitej powinien być wiążący system referendalny. Ludzie powinni decydować o sobie w głosowaniu bezpośrednim, ponieważ tylko ono gwarantuje realny wpływ na rzeczywistość i zaistnienie stanu faktycznej demokracji. Prawo do głosu będą miały osoby, których dana decyzja dotyczy w sposób bezpośredni.
Na szczeblu krajowym, wojewódzkim, powiatowym i gminnym wprowadzona zostanie instytucja Samorządu z wybieralnymi i odwołalnymi delegatami. Rola Samorządu sprowadzać się będzie do administrowania danym terenem, wykonywania decyzji do których został on upoważniony przez lokalną ludność oraz organizowania referendów na wniosek określonej liczby osób.
Ponadto wprowadzona zostanie również instytucja wiążącej inicjatywy ludowej, do których zwoływania będzie miał prawo każdy obywatel.
B. Gospodarka syndykalistyczna
Najważniejszą rolę w gospodarce powinny odgrywać związki zawodowe funkcjonujące na zasadach demokracji bezpośredniej, który przejęłyby na własność przedsiębiorstwa przemysłowe, pozbawiając tym samym ich dawnych właścicieli możliwości czerpania z nich niezasłużonych zysków.
W sferze usług oraz przemysłu rolę związków zawodowych powinny zastąpić spółdzielnie konsumentów oraz producentów, dzięki czemu, poprzez skrócenie drogi dystrybucji, obniżeniu uległaby cena danych produktów.
Własność musi być nierozerwalnie związana z pracą, dlatego też należy zlikwidować wszelkie sposoby spekulacji kapitałem. W tym celu Samorządna Rzeczpospolita powinna:
a) oprzeć swoją walutę na stabilnej wartości złota
b) znieść instytucję giełdy, jako sposobu sztucznego wytwarzania kapitału
c) przejąć kontrolę nad systemem bankowym
Celem gospodarki syndykalistycznej jest zapewnienie wszystkim godnej i sprawiedliwie wynagradzanej pracy.
C. Wolność sumienia
Samorządna Rzeczpospolita zagwarantuje każdemu swojemu obywatelowi wolność sumienia, słowa i przekonań pod warunkiem, że nie będą one naruszać wolności innych ludzi.
D. Dobra wspólne
Dostęp do dóbr wspólny w Samorządnej Rzeczpospolitej powinien być powszechny i darmowy, ponieważ korzysta z nich całe społeczeństwo. Instytucje te powinny być finansowane z funduszów regionalnych samorządów. Ponadto:
a) Edukacja:
- powinna być dostosowana do wolności i indywidualizmu każdego człowieka
- jej celem powinien być rozwój osobowościowy i samorealizacja
- decyzje dotyczące nauczania powinny być podejmowane wspólnie przez uczniów, nauczycieli i rodziców
- powinna dostarczać rzetelnej wiedzy
b) Służba zdrowia:
- szpitale muszą być zarządzane przez pracujący w nich personel medyczny
- aborcja i eutanazja zostaną zalegalizowane
c) Kultura:
- każdy powinien mieć swobodę działalności artystycznej
- każdy powinien mieć łatwy dostęp do dóbr kultury
Samorządna Rzeczpospolita zapewni wszystkim swoim obywatelom możliwość zaspokojenia ich podstawowych potrzeb.
IV. SYNDYKALIZM
Na podstawie powyższego programu Stowarzyszenie Wolność – Równość – Solidarność walczy o budowę przyszłej Samorządnej Rzeczpospolitej, która poprzez rewolucję powstanie na gruzach systemu kapitalistycznego.
Syndykalizm to przyszłość, a przyszłość należy do nas.
Stowarzyszenie Wolność - Równość - Solidarność
www.wrs.bzzz.net www.ibw.bzzz.net
Fundacja „Ja Wisła”, przypadek czy celowość?
luksus, Czw, 2009-07-30 15:25 Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | Miejsca | Publicystyka | RepresjeWarszawska fundacja „Ja Wisła” działająca na rzecz ochrony i promocji Wisły, na wzór poprzednich lat, również w tym roku zorganizowała edukacyjno-przyrodnicze rejsy po rzece od dawnego Portu Czerniakowskiego przy Cyplu Czerniakowskim do warszawskich Bielan. Rejsy odbywały się krypą Basonia zbudowaną w 2008 roku we wsi o tej samej nazwie w województwie lubelskim. Krypa Basonia jest niewywracalną łodzią w całości wykonaną z drewna (waga ok. trzy i pół tony). Napędzana czterema wiosłami ma wymiary jedenaście i pół metra na trzy metry. O jej niezatapialności poświadcza 96 letni przewoźnik z Basonii Pan Józef Walczak. O tym, że krypa jest łodzią bezpieczną, „o wielkim zapasie wyporności w stosunku do przewożonych osób”, możemy znaleźć na stronie internetowej www.jawisla.pl. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie fundacji, „Krypa Basonia jest łodzią Fundacji , która nade wszystko dba o bezpieczeństwo ludzi”. Rejsy „odbywały się”, ponieważ aktualnie łódź znajduje się na komisariacie policji rzecznej w Porcie Praskim i jest do dyspozycji prokuratury Pragi Północ.
Mit "ludowego" kapitalizmu
Czytelnik CIA, Pią, 2009-07-24 10:53 Kraj | Gospodarka | PublicystykaWydarzenia pod Kupieckimi Domami Towarowymi przypominały regularną bitwę. Zdesperowani ludzie starli się z policją, zbirami z agencji ochroniarskiej oraz strażą miejską, broniąc w ten sposób swoich interesów. Nic tylko poprzeć taki zryw i uznać, że ideowa lewica powinna się do niego czynnie włączyć, próbując wnieść weń swoje idee oraz edukować protestujących.
Niestety, jak w większości przypadków, sytuacja nie przedstawia się tak jednoznacznie. Środowisko, któremu chce udzielić wsparcia część lewicy jest jak najdalsze od walki z systemem, a na pewnych etapach rozwoju rodzimego kapitalizmu wyrządziło społeczeństwu ogromne szkody.
"Dialog" społeczny według neoliberałów
W Polsce bez wątpienia coraz wyraźniejsze są mechanizmy rządzące kapitalizmem, a kolejne mity, które tworzono kiedyś wokół tego systemu upadają niczym domki z kart. Zwłaszcza obecnie, w perspektywie kryzysu coraz aktywniejsi są lobbyści wielkiego biznesu. Z tą grupą powiązane są także neoliberalne władze Warszawy. Administracja prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz nie raz pokazała, że nie liczy się z nikim poza garstką najbogatszych. Konsultacje społeczne czy dialog to dla nich puste slogany, które można rzucać podczas obrad Rady Warszawy i na konferencjach prasowych. W rzeczywistości raz podjętej przez rządzącą miastem PO oraz "Lewicę" decyzji nie jest już w stanie zmienić żadna, nawet najbardziej racjonalna, argumentacja.
Atak na KDT można więc uznać za pokaz kto rządzi w mieście i co czeka opornych. Zamiast negocjować na miejsce sprowadzano coraz to nowe jednostki policji.
Trudno nie czuć w takiej sytuacji sympatii do atakowanych, zwłaszcza, że władze miasta występują też otwarcie przeciwko innym grupom - lokatorom, dozorcom czy pracownikom usług komunalnych, prowadząc typowo neoliberalną politykę. Miasto jest zarządzane jak firma, a nie miejsce zamieszkania, które powinno być z założenia przyjazne dla mieszkańców, również tych mniej zamożnych.
Ludowy kapitalizm
W przypadku kupców z KDT pojawia się jeden zasadniczy problem. Ludzie ci uwierzyli w mity kapitalizmu, stając się wręcz jego podporami. Na przełomie lat 80 i 90 zeszłego wieku karierę robiło hasło "od pucybuta do milionera". Zarówno władze schyłkowego PRLu, jak i późniejsze "demokratyczne" propagowały slogan "jesteśmy wreszcie we własnym domu". Dom ten miał opierać się między innymi na setkach tysięcy, jeśli nie milionach drobnych przedsiębiorców. Człowiek handlujący Coca-Colą kupioną w hurtowni, na ulicy mógł się dowartościować twierdząc, że jest kapitalistą i wkrótce zrobi majątek. Przekonanie to podsycały media prezentując sylwetki tych nielicznych, którym się to udało. Gdy wybuchały pierwsze protesty społeczne przeciwko reformom Balcerowicza drobni kupcy patrzyli na to spokojnie, rzucając jedynie od niechcenia pod adresem demonstrantów "lepiej byście wzięli się do roboty". Taki miraż "ludowego kapitalizmu", gdzie "wystarczy chcieć" zaczął bardzo szybko się rozwiewać. Do Polski zawitały pierwsze duże sieci supermarketów. W zderzeniu z ponadnarodowymi korporacjami drobni handlarze nie mieli szans. Bazary zaczęły jeden po drugim upadać, a nikomu już niepotrzebni drobni przedsiębiorcy tracili źródło utrzymania, zasilając rzeszę bezrobotnych. Mit "dobrego" kapitalizmu, z "rodzimym" kapitałem był jednak nadal kultywowany przez część narodowo konserwatywnej prawicy.
Nie mogła ona przyznać, że samą istotą nowego systemu jest tworzenie nierówności oraz wykluczenie społeczne. Zaczęła więc atakować wielki biznes za jego "kosmopolityczny" charakter oraz "działanie na szkodę Polski". Całej argumentacji dopełniały nacjonalistyczne lub także antysemickie hasełka i aluzje. Od ludzi wierzących w ten mit można było usłyszeć, że przecież "Polak nie wyzyskiwałby ani nie okradał Polaka z owoców jego pracy".
Mit dobrych handlarzy
Pewną wariacją mitu "dobrego kapitalisty" jest to co prezentuje część lewicy czy anarchistów. Według nich drobni handlarze zasługują na poparcie, gdyż są bliżsi zwykłemu obywatelowi niż szefowie wielkich supermarketów czy sieci handlowych. Dają również zatrudnienie w niemal rodzinnych warunkach, a za swoje działania są gnębieni przez wielki kapitał, chcący podzielić cały rynek. Pojawia się także twierdzenie jakoby ludzie ci, w związku z tym, że startowali nieraz z niskiego poziomu dochodów i nadal nie uchodzą za bogaczy są uczciwsi, a także bardziej skłonni do prospołecznych instynktów.
Pokutuje również mit biednej emerytki zmuszonej do sprzedawania cebuli, rzodkiewek czy czegokolwiek innego aby dorobić do głodowej emerytury.
Rzeczywistość bardzo brutalnie obchodzi się z takimi stereotypami.
Zacznijmy od owej przysłowiowej emerytki. Niewątpliwie osoby takie istnieją, jednak trudno uznać je za nadające ton wśród drobnych handlarzy. Co więcej na samych bazarach są zwykle traktowane jak nieproszeni goście, a kupcy często patrzą na nie z góry, ponieważ oni przecież są "przedsiębiorcami", a nie jakimiś zdesperowanymi biedakami.
Samo środowisko drobnych handlarzy też nie jest już tak jednorodne. Pozostały jeszcze osoby polegające jedynie na samozatrudnieniu, nie korzystające z cudzej pracy. Lewica powinna pozbyć się swojego dogmatyzmu i wspierać takich przedsiębiorców. Historia zna zresztą przypadki gdy pracujący na swoim rzemieślnicy czy handlarze przyłączali się do ruchów rewolucyjnych, po tym jak stracili wiarę w kapitalizm.
Nie należy jednak łudzić się, że tacy ludzie nadają ton w środowisku kupieckim. W kapitalizmie liczy się ekspansja, więc najlepiej wiedzie się tym, którzy zatrudniają po kilku czy kilkunastu pracowników na różnych stoiskach. Ktoś może powiedzieć, że nie musi to oznaczać wyzysku. Twarde prawa kapitalizmu sprawiają jednak, że nawet wśród dużych korporacji wygrywa ta, która potrafi najlepiej ciąć koszty, obniżać pensje, czy oszukiwać klientów. Jeśli występuje to w firmach, gdzie mamy do czynienia z występowaniem ogromnej wartości dodanej, to co mówić o drobnych przedsiębiorcach, dla których niewypłacanie pracownikom pensji jest często sposobem na przetrwanie.
Mitem jest też rzekoma większa wrażliwość społeczna tych ludzi. Nawet gdy do wszystkiego doszli swoją pracą, to tym bardziej w większości wierzą w szanse jakie tworzy system i zwykle im będą bogatsi tym bardziej z góry będą spoglądać na wszystkich innych.
Czy handlarze są prześladowani?
Na to pytanie należy odpowiedzieć - tak, są. Nie jest to jednak prześladowanie, jakiego doświadcza klasa pracująca. Inne są też ich reakcje i postawy wobec nowej sytuacji.
Drobni kupcy przegrywają, bo rozwiały się ich złudzenia. Nie są już podporą kapitalizmu. W dobie kryzysu to głównie oni będą tracić swoje firmy i sklepy nie wytrzymując konkurencji. Jest to w pewnym sensie prześladowanie ekonomiczne, ale nie mające klasowego podłoża. Kapitaliści także walczą między sobą w ramach różnych branż czy między branżami. Ci, którzy przegrywają odpadają z walki, ale nie czyni ich to przecież przeciwnikami systemu. Mogą rozczulać się nad swoim losem i bardzo głośno dawać wyraz niezadowoleniu, ale chodzi tu jedynie o partykularne interesy.
Ludzie ci nie są w stanie z dnia na dzień zaprzeczyć czemuś, w co przez lata wierzyli niczym w religijny dogmat. Kapitalizm jest więc według nich dobry i gdyby nie korporacje, czy w wersji nacjonalistycznej "obcy kapitał" czy "Żydzi" dawno mielibyśmy w kraju dobrobyt.
Ze środowiska tego dochodzą wręcz głosy, że w Polsce nie ma kapitalizmu, a "socjalistyczne" państwo działa w porozumieniu z wielkimi firmami. Przedstawiciele drobnego biznesu to w Polsce twardy elektorat najpierw partii nacjonalistycznych, a obecnie PiS. Ta część spektrum politycznego bardzo im odpowiada, ponieważ wystepuje przeciwko wielkiemu biznesowi oraz jego reprezentacji - PO i SLD, nie negując jednak rynkowych zasad.
Trudno raczej liczyć na skierowanie niezadowolenia na przykład kupców z KDT na inne tory. Ideały spółdzielczości czy pomocy wzajemnej podważają istotę systemu, którego są gorącymi zwoloennikami. Nie jest przypadkiem, że według Państwowej Inspekcji Pracy prawa pracownicze są łamane o wiele częściej w firmach małych, w tym z branży handlowej niż w dużych. W logice małych przedsiębiorców nie mieści się na przykład swoboda zrzeszania się pracowników w związkach zawodowych.
Nigdy nie staną się oni więc antykapitalistami, chyba że wcześniej utracą swoje firmy i się sproletaryzują.
Czy wspierać więc drobnych handlarzy? I tak i nie. Wspierać należy ich gdy domagają się uczciwego dialogu ze strony władzy. Tutaj walka różnych grup bez względu na ich stosunek do kapitalizmu jest wspólna. Musimy domagać się przełamania monopolu profesjonalnych lobbystów i zawodowych polityków, wiedzących co jest najlepsze dla społeczeństwa.
Inaczej sprawa przedstawia się jeśli chodzi o interesy ekonomiczne. Tutaj większość kupców stoi po przeciwnej stronie niż ruchy antysystemowe. Krytycy zarzucą zapewne temu rozumowaniu podwójne standardy. Wcześniej wzywałem przecież do obrony lokatorów, którzy często też nie są antykapitalistami. Tutaj sprawa przedstawia się jednak odmiennie. Walka o sprawy lokatorskie jest jednocześnie podważeniem rynkowej logiki w sektorze mieszkaniowym i próbą wyrwania tej sfery życia spod dyktatu "niewidzialnej" ręki rynku i działającej w jej imieniu jak najbardziej widzialnej ręki polityków, kamieniczników czy deweloperów.
Szkodliwe jest więc zarówno huraoptymistyczne przyłączanie się do wszystkich protestów kupców, jak i potępianie ich wszystkich bez względu na to czy korzystają z cudzej pracy czy nie.
Piotr Ciszewski
Artykuł ukazał się na portalu lewica.pl
Słowo o KDT
Czytelnik CIA, Śro, 2009-07-22 13:09 Kraj | Prawa pracownika | Protesty | PublicystykaKupieckie Domy Towarowe to oczywiście przedsięwzięcie prywatne garstki kapitalistów i najprawdopodobniej, jak inne hale tego typu w całej Polsce, miejsce straszliwego wyzysku pracowników. Osobiście nie znam realiów warszawskich, ale w wielu miejscach w Polsce hale tego typu są ostatnią deską ratunku dla kobiet, które np. wracając na rynek pracy po długim okresie opiekowania się krewnymi nie mają szans na legalną pracę. W takich miejscach nikt o nic nie pyta, ubezpieczenia, umowy stanowią słowa nieznane. Pracownice zwykle pracują na okrągło, bez możliwości wypoczynku, czasami za “co łaska” bez ustalonej stawki godzinowej. Zarabiają na nich cwaniaczki prowadzące często bardzo lewe interesy.
Oczywiście zasadne jest pytanie, czy radykalna lewica powinna popierać protest cwaniaczków, drobnych kapitalistów, który na dokładkę stoi w sprzeczności z interesem ogółu, polegającym na budowie w miejscu blaszaka stacji metra. Prawda jest jednak taka, że ci drobni kapitaliści walczą ramię w ramię ze swoimi pracownicami, dla których jest to walka o zachowanie choćby tej pracy. Jeśli wygrają tę walkę, być może poczują siłę swej organizacji i zechcą upomnieć się o swoje rownież wobec pracodawców, którzy im przecież zawdzieczać będą sukces. Oczywiście to nie stanie się samo i automatycznie. Ale przecież mamy swoich ludzi w Warszawie, prawda? Poprzyjmy protest kobiet z KDT i wesprzyjmy ich samoorganizację.
Protest kupców z KDT jest rownież porazką eksperckiego zarządzania miastem reprezentowanego przez panią Hannę Gronkiewicz-Waltz. Nikt nie pytał o zdanie mieszkańców, z których wielu zapewne kupuje w “brzydkim blaszaku”, a z których mało kto będzie chodził do ładnego muzeum. Miastem muszą zarządzać bezpośrednio jego mieszkańcy. A nie polityklierzy uwikłani w układy z biznesem, trzymający na postronku posłusznego psa w postaci Gazety Wyborczej, a w ostatecznej instancji mający do dyspozycji gaz, palki i armatki wodne. Wasz koniec się szykuje.
Oczywiście protest skończyłby się dla nas dobrze, gdyby doprowadzono do sytuacji, w której to sami mieszkańcy Warszawy, lub przynajmniej dzielnicy, zdecydowali bezpośrednio, czy blaszak ma zostać, czy ma być zlikwidowany. Jeśli wolą mieszkańców zostanie zburzony, trzeba zapewnić nowe miejsca pracy zwolnionym pracownicom i pracownikom (na umowach o pracę i godziwych warunkach) oraz miejsce, w którym mieszkańcy będą mogli zrobić podobne zakupy. Jeśli zostanie, najlepiej dopilnować, by na fali mobilizacji stał się pięknym przykładem pracowniczej samorządności.
Autor prowadzi bloga http://konieckapitalizmu.wordpress.com
Co może wyniknąć z "bitwy o KDT"?
Czytelnik CIA, Wto, 2009-07-21 20:14 PublicystykaWielkość środków jakich musiały użyć tzw. "siły porządkowe" do stłumienia protestu drobnych kapitalistów i ich pracowników z KDT wydaje się ogromna. W użycie poszedł gaz pieprzowy, środki chemiczne, pałki, dwie armatki wodne, kajdanki i pięści. Zaangażowanych w starcie było ponad 200 policjantów z oddziałów prewencji wspieranych przez policyjny oddział konny oraz około 50 bandytów w koszulkach z napisem "ochrona". Opór trwał około 6 godzin. Po stronie KDT ponad 40 zostało osób rannych, w tym 3 ciężko. Jeśli chodzi o atakujących to rannych zostało około 15 osób, a jednemu bandycie ktoś złamał nogę. W tym momencie powinno nasuwać się nam pytanie - co się stało? Skąd taki wybuch i jak to możliwe, że obrona hali trwała tak długo? Dzień dzisiejszy być może przyniósł nam kilka zaskakujących wniosków.
Początek końca podwyżek czynszów
Czytelnik CIA, Pią, 2009-07-17 19:46 Lokatorzy | PublicystykaFakty, sytuacje, postacie, instytucje i miejsca pojawiające się w opowiadaniu są fikcyjne tylko w tym sensie, iż nie spotkały się jak dotychczas w takiej dokładnie konstelacji czy pod takimi dokładnie nazwami. Istnieją jednak lub miały miejsce w rzeczywistości niezależnie od siebie.
Jeszcze bardziej rzeczywiste są same okoliczności zdarzeń.
W tym sensie, fikcyjność tej historii jest, lub może okazać się, bardzo krucha...
***
POCZĄTEK KOŃCA PODWYŻEK CZYNSZÓW
Spóźnione życzenia imieninowe
Nad ulicą Puławską rozlał się słoneczny lipcowy poranek ... co nie musi wcale oznaczać, że za dwie godziny nie przejdzie nad miastem ulewa, jak niemal codziennie tego sympatycznego acz wilgotnego lata. Jednak anomalie pogodowe nie zaprzątają głowy Jagodzie, która już od godziny jest na nogach i do tego w świetnym humorze. Jagoda położyła się wczoraj wyjątkowo wcześnie spać. To dlatego iż chciała wstać w ten czwartkowy poranek dużo wcześniej niż zwykła to robić w ostatnich miesiącach. Razem ze swoją sasiadką z piętra, Dominiką z pod 39, zdecydowały, że w każdy czwartek rano przed pracą bedą chodziły na basen. W zdrowym ciele zdrowy duch, a że życie zawodowe obu pań stało się ostatnimi czasy bardzo chwiejne, a przyszłość niepewna, pogodę ducha postanowiły czerpać z innych źródeł. Jagoda obiecała też Dominice, że ją tego premierowego poranka obudzi.
Wielkie oszustwo na Radzie Miasta
Yak, Sob, 2009-07-11 17:40 Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycyDominika Olszewska w czwartkowej "Gazecie Stołecznej" rozpływa się w zachwytach nad polityką władz miasta wobec lokatorów mieszkań komunalnych w hurra-optymistycznym artykule „Ratusz lokatorom".
Rzecz dotyczy zmian, które w zeszły czwartek przegłosowali radni Warszawy, które w żadnym wypadku nie rekompensują drastycznych podwyżek czynszów, które dotknęły mieszkańców Warszawy - zależnie od dzielnic – od maja do sierpnia b.r. i wynosiły od 100% do 200%.
Wspominając jedynie przelotnie podwyżki (nazwane są eufemistycznie „urealnieniem czynszów”), autorka przesadnie eksponuje uchwalone zmiany, takie jak możliwość ubiegania się o mniejszy lokal komunalny w przypadku osób, którym przydzielono duże mieszkania komunalne i nie są już w stanie ich utrzymać w związku z podwyżkami czynszów. Oczywiście problem dotyczy też reprywatyzowanych kamienic, gdzie nowi właściciele bez skrupułów podwyższali czynsze. Do tej pory, aby możliwe było ubieganie się o mieszkanie komunalne, na każdą osobę w rodzinie musiało przypadać mniej niż 6 m kw. powierzchni mieszkalnej. Nowa uchwała ma to zmienić.
Dalej, "Gazeta" pisze: "Dodatkowo miasto pomoże lokatorom w wyjątkowo trudnej sytuacji życiowej. Gdy w rodzinie jest przemoc lub właściciel kamienicy odetnie prąd i wodę, władze dzielnic będą mogły wynająć takiej rodzinie mieszkanie na wolnym rynku do czasu przyznania im lokum komunalnego. - Za najem będą płacić dzielnice".
A więc zamiast wsadzać do paki kamieniczników, którzy odcinają lokatorom prąd i wodę, miasto będzie jeszcze płacić ceny rynkowe z kieszeni podatników innym (lub być może tym samym!) kamienicznikom. Czy to nie wspaniałe rozwiązanie?
Dalej, pani Dominika pisze o „przywilejach”, które mają otrzymać lokatorzy mieszkań objętych reprywatyzacją. Ma to być m.in. podwyższenie kryterium dochodowego. Tak więc będą mogli zarabiać o 30 proc., więcej niż pozostali z komunalnej kolejki (a emeryci i bezrobotni o 60 proc. więcej).
W tekście z Gazety brakuje jednak bardzo istotnej informacji o zmianie w zasadach dotyczących maksymalnego dochodu osiąganego przez osoby, które mogą starać się o lokale komunalne, lub socjalne.
Według dotychczasowych zasad, osoby starające się o lokal komunalny musiały przez 6 miesięcy przed złożeniem wniosku uzyskiwać średni miesięczny dochód na osobę nie przekraczający 100% kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę w przypadku gospodarstwa wieloosobowego i 150% tej kwoty w przypadku gospodarstwa jednoosobowego.
Według obwieszczenia Prezesa Rady Ministrów z 24 lipca 2008 r. w sprawie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2009 r, minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi, od 1 stycznia 2009 r., 1276 zł.
Tak więc dla gospodarstwa wieloosobowego miesięczny dochód na osobę nie mógł przekraczać 1276 zł, a w przypadku gospodarstwa jednoosobowego - 1914 zł.
Uchwalone w czwartek zasady obliczania maksymalnej wysokości wynagrodzenia opierają się już nie na wynagrodzeniu minimalnym, ale na kwocie najniższej emerytury. Jest to bardzo istotna różnica, gdyż najniższa emerytura, według komunikatu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 19 lutego 2009 r. w sprawie wskaźnika waloryzacji emerytur i rent w 2009 r., wynosi 675,10 zł.
A więc według nowych zasad, maksymalny dochód uprawniający do mieszkania komunalnego będzie wynosić 160 % kwoty najniższej emerytury w gospodarstwie wieloosobowym i 220 % tej kwoty w gospodarstwie jednoosobowym, a także w gospodarstwie osoby samotnie wychowującej dzieci. Oznacza to 1080 zł na osobę w gospodarstwie wieloosobowym i 1485 zł w gospodarstwie jednoosobowym.
Widać więc, że zamiast podwyższenia kryterium dochodowego, nastąpiło jego obniżenie z 1276 zł do 1080 zł dla gospodarstw wieloosobowych, oraz z 1914 zł do 1485 zł dla gospodarstw jednoosobowych.
W przypadku mieszkań socjalnych, kryterium dochodowe opierało się już na kwocie najniższej emerytury i wynosiło 100% kwoty najniższej emerytury w gospodarstwie wieloosobowym i 150% tej kwoty w gospodarstwie jednoosobowym, a także w gospodarstwie osoby samotnie wychowującej dzieci. Oznaczało to kwoty, odpowiednio: 675,10 zł dla gospodarstw wieloosobowych, oraz 1012,65 zł dla gospodarstw jednoosobowych.
Po czwartkowych zmianach, osoby starające się o lokale socjalne obowiązuje maksymalny dochód nieprzekraczający 100 % kwoty najniższej emerytury w gospodarstwie wieloosobowym i 130 % tej kwoty w gospodarstwie jednoosobowym, a także w gospodarstwie osoby samotnie wychowującej dzieci. Jak widać, tu także kryterium dochodowe zostało zmniejszone dla gospodarstw jednoosobowych, z 1012,65 zł do 877,63 zł.
Zmiany oznaczają dalsze ograniczenie kręgu osób, które mogą starać się o mieszkania komunalne i socjalne i dalszą erozję poziomu życia niezamożnych rodzin. To obniżenie jest przez państwa radnych i pismaków z "Wybiórczej" prezentowane jako "podwyższenie kryterium dochodowego"!
Podwyższenie kryterium dochodowego przysługuje jak dotąd jedynie wiceprezydentowi Warszawy Andrzejowi Jakubiakowi, który, jak się okazało podczas sesji Rady Miasta, wynajmuje mieszkanie komunalne. A jego dochód raczej nie mieści się w proponowanych kwotach maksymalnych.
(Na zdjęciu: błazny z rady odczytują swoje nazwiska na liście radnych, którzy głosowali za wpędzeniem mieszkańców w biedę)
Czechy: Kolektyw Milady przeciwko nieuczciwej działalności kamienicznika - oficjalne oświadczenie
ve-lo, Śro, 2009-07-08 19:10 Świat | PublicystykaWokół eksmisji i zniszczenia praskiego squatu Milada (we wtorek 30 czerwca) oraz późniejszych wydarzeń od samego początku narosły niejasności. Już w dzień ewikcji czeski minister ds. prawa człowieka, Michael Kocáb obiecał pomóc squatterom w negocjacjach mających na celu znalezienie lokalu zastępczego. Po braku odzewu i zdecydowanym sprzeciwie ze strony burmistrzów praskich dzielnic, których Kocáb wyzwał, aby pomogli znaleźć budynek, który mógłby służyć jako tymczasowe schronienie dla squatterów, z propozycją wyszedł prywatny przedsiębiorca Petr Svinka, który zaoferował byłym mieszkańcom Milady trzy lokale w kamienicy przy ulicy Truhlářskiej w centrum miasta. W czeskich mediach natychmiast posypały się glosy sprzeciwu wobec tej inicjatywy. Sam minister Kocáb nazwał porozumienie pomiędzy Svinką a kolektywem Milady „triumfem społeczności obywatelskiej“. W tym samym czasie pojawiły się pogłoski, jakoby umieszczenie squatterów w lokalach na Truhlářskiej miało być świadomym działaniem Svinki mającym na celu zmuszenie obecnych lokatorów kamienicy (a przyszłych sąsiadów squatterów) do opuszczenia mieszkań. Według obecnych lokatorów Svinka planuje przebudować budynek i uczynić z niego przestrzeń komercyjną. Niektórzy z nich podobno już wcześniej spotykali się z szykanami ze strony właściciela kamienicy.
Poniżej publikujemy oficjalne oświadczenie kolektywu Milady: