Publicystyka

Konstytucja Donieckiej Republiki "Ludowej": rosyjski nacjonalizm, klerykalizm i kapitał

Świat | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

Esencję całego projektu Donieckiej Narodowej Republiki można zmieścić w jednym akapicie, wziętym z zakończenia preambuły jej Konstytucji:

„Stworzenie suwerennego, niezależnego państwa, opartego na ustanowieniu jednego, kulturalno-cywilizacyjnego stronnictwa Rosyjskiego Świata, opartego na tradycyjnych, religijnych, społecznych, kulturalnych i moralnych wartościach, z perspektywą wejścia w skład Większej Rosji, co byłoby jak aureola dla Rosyjskiego Świata.”

Filar nowego państwa, w prostych słowach, ukazuje rosyjski nacjonalizm – wyrażenie „Rosyjski Świat” powtarza się w Konstytucji nieskończoną ilość razy. Na przykład w sensie deklaracji:

„…uczucie pozostawania integralną częścią Rosyjskiego Świata jako cywilizacji rosyjskiej…”

„…myślenie o jedności losu całego Rosyjskiego Świata i chęć dalszego pozostawania jego częścią…”

„…pozostać wiernym ideałom i wartościom Rosyjskiego Świata i czcić pamięć przodków…”

Głosowanie na Ruch Narodowy to nasz patriotyczny obowiązek

Publicystyka | Tacy są politycy | Wybory

I.
Po długim i męczącym namyśle (krótszej jednak niż sklecenie sensownego zdania przez pewnego boksera-polityka) stwierdziłem, że dla dobra kraju, należy głosować na Ruch Narodowy. Jako patrioci powinniśmy dbać o jakoś życia w naszym kraju, o to by ludzie mogli cieszyć się istnieniem niezmąconym przez nienawiść, strach – by mogli rozkwitać w radości, a nie gnić w smutku

Niektórzy przekonują, że taki stan można osiągnąć przez wprowadzanie porządku. Czyszczenie, mówią, wymaga usuniecie niektórych istot, jako psujących ciało narodowe, powodujących jego chorobę.

Moje liberalne wychowanie długo wzbraniało się przed taką argumentacją. Muszę jednak przyznać, że nie jest to do końca zła propozycja działania. Zwłaszcza, gdy przyjmuje ono formę „uprzywilejowanego wygnania”. Takim uprzywilejowanym wygnaniem może być głosowanie na Ruch Narodowy i innych skrajnych prawicowców do PE.

O Donbasie z pozycji anarchistycznych

Świat | Publicystyka | Tacy są politycy

Jedyna podstawowa wartość dookoła, na której budować się może lewicowa i liberalna polityka, to ludzie. Nie państwa, nie narodowości, nie idee, nie mity – a ludzie.

Na dodatek ludzie to nie jakaś abstrakcyjna wielkość, ale każdy konkretny, maleńki człowiek z jego marzeniami, potrzebami i słabościami.

Dlatego wszystko co się dzieje w Donbasie ja oceniam właśnie patrząc na ludzi, odrzuciwszy takie nacjonalistyczne fantomy, jak „prawo narodów do samostanowienia” z jednej strony i „terytorialną jedność” z drugiej.

Nie będziemy zwracać uwagi na kolor flag, a popatrzymy na sedno sprawy. To co dzieje się teraz na wschodzie państwa, to zamiana Donbasu w Somalię. Nie w Hulajpole, jak mówią niektórzy pseudo-lewicowo-brunatni-dranie, a konkretnie w Somalię, czyli państwo, gdzie wszystkim rządzą uzbrojone bandy. Hulajpole w Donbasie teraz po prostu nie może powstać. Dlatego, że anarchia – tonie wesołe chłopy z harmonijkami, anarchia – to nie jeżdżenie na karuzeli ze strzelbą, anarchia – to umiejętność ludzi, którzy potrafią organizować się samodzielnie, współpracować jeden z drugim.To możliwość organizacji wspólnoty, którą można by było nazwać anarchistyczną, albo liberalną, albo lewicową. By tak się stało, krytyczna masa mieszkańców musi być aktywnie wciągnięta w ten proces.

W Hiszpanii w latach 30. setki, tysiące i miliony ludzi było praktykującymi anarchistami. Ruch Bat’ki Machno bazował nie tylko na karabinach maszynowych i strzelbach. On bazował na radach pracowniczych, związkach zawodowych i na – wtedy jeszcze żywej – tradycji chłopskiej wspólnoty, która sama z siebie była przykładem masowego, oddolnego samorządu. Każdy zapatysta w pełni świadomy jest częścią liberalnej struktury, w której ludzie myślą o wspólnym jak o swoim i razem biorą udział w podejmowaniu decyzji.

Kiedy uzbrojone bandy chodzą po mieście, poziom ulicznego bandytyzmu rośnie, a większa cześć mieszkańców ze strachu siedzi w domach i myśli jakby zwiać – to nie anarchia, to jej przeciwieństwo. W Donbasie obecnie nie ma możliwości zbudowania liberalnej wspólnoty, tutaj nie ma jakiegokolwiek masowego ruchu pracowniczego (ani nawet politycznego, który mógłby być wykorzystany jako baza), nie ma jakichkolwiek wpływowych organizacji politycznych. Są niezależne kopalniane związki zawodowe, ale to wysepki na oceanie. W przyszłości wokół tych kopalń obowiązkowo zbuduje się coś progresywnego i możliwe, że to będą pierwsze kiełki anarchistycznej wolności. Ale teraz każdy aktywny pracowniczy ruch w Donbasie jest pogrzebany – gdyby się tylko ogłosił, od razu zostałby zdławiony przez uzbrojony lumpen-proletariat.

Liberalne projekty w tych stronach rozpracowuje kilkudziesięciu podzielonych aktywistów, rozrzuconych po miastach, i kilka raczej apolitycznych, niż lewicowych związków zawodowych, które nie mogą (a na razie nawet nie chcą) być siłą, zdolną efektywnie przeciwdziałać znacznym liczebnie, a do tego przygotowanym i uzbrojonym oponentom.

W tym momencie pracownikom Donbasu i Słobożanszczny w pierwszej kolejności jest potrzebny pokój. Dlatego, żeby zmienić burżuazyjną wojnę w wojnę klasową, potrzebują jakichś zasobów, w pierwszej kolejności organizacyjnych, których teraz nie ma. Trzeba zbierać siły i umacniać związki, a na to potrzeba lat. Wybudowanie „Somaliszczyny” odrzuci na długo wszystkie perspektywy powstania jakichkolwiek oddolnych ruchów. Jedynymi, którzy korzystają z tego, co teraz się dzieje, są politycy-pelikany, którzy łapią rybki w mętnej i krwawej wodzie, konsolidując ludzi wokół autorytarnego i nacjonalistycznego projektu. I oczywiście rzygać się chce na widok zachodnich i rosyjskich kanapowych obserwatorów, którzy patrzą na wyjątkowo ciekawe show i wygrażają
pięściami w stronę ekranu, popierając wybraną stronę konfliktu. Zrozumienie sedna tego, co się dzieje, jest dla nich szkodliwe, bo zmusza do myślenia i przeszkadza cieszyć się z show. Jaskiniowcy jacyś, zabijają jedni drugich, uśmiać się idzie, patrz: czerwone flagi, wstążki, Lenin, hop hop brać ich!

http://161crew.bzzz.net/o-donbasie-z-pozycji-anarchistycznych/

Gry wojenne- Ukraina w centrum konfliktu imperialistycznego

Świat | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy

W poprzek świata wydarzenia następują jedne po drugich w nieprzerwanym ciągu. W ciągu kilku dni, walka o władzę na Ukrainie stała się wybuchowym konfliktem międzynarodowym. Świat stoi na krawędzi jednej z największych i najryzykowniejszych dysput geopolitycznych od zakończenia zimnej wojny. Sto lat od wybuchu I wojny światowej, brzemiennej w skutki katastrofy XX wieku, wiele świadczy, że „wielka gra” mocarstw o strefy władzy i wpływu raz jeszcze skutkuje fatalną dynamiką.

Ukraina- zubożała i jako przedmiot brutalnej walki

Z powodu swojej geograficznie strategicznej pozycji, Ukraina, kraj kilku etniczności, zawsze była przedmiotem żywej walki wielkich potęg. Przeszłość kraju jako miejsca walk obu wojen światowych jest pełna cierpień. Korzenie różnic regionalnych i społeczno-kulturowych wychodzących obecnie na światło dzienne sięgają głęboko. Wraz z upadkiem bloku wschodniego, kraj z powrotem został przesunięty do ogniska imperialistycznej polityki siły. Kwestia ekonomicznej i politycznej orientacji Ukrainy stała się bardziej paląca. „Proces transformacji w demokrację” został rzekomo ukończony na Ukrainie jak wszędzie indziej w Europie Wschodniej. Stare i nowe elity z aparatu państwowego i partyjnego zatopiły szpony w najlepszych częściach gospodarki, postawiły między sobą roszczenia i stworzyły wyszukany system nepotyzmu i korupcji. Owe lata przejściowe odznaczyły się gwałtownym upadkiem przemysłu. PKB spadło o 60%. Dopiero w 1999 roku odzyskano poziomy produkcji z 1989. Lata 2000-07 były krótkim okresem ożywienia gospodarczego. Ale osiągnięte w tym czasie stopy wzrostu wysokości około 7% zasadniczo opierały się w ogólności na boomie w cenach surowców, i, w szczególności, na podniesionej cenie stali na rynku światowym (najważniejszym dobrem eksportowym Ukrainy). Gdy bańka spekulacyjna pękła w latach 2007-08, tak hołubione zarówno przez liberałów i nacjonalistów marzenie o suwerenności gospodarczej Ukrainy było martwe. Pełna siła kryzysu uderzyła kraj. Inflacja wzrosła z 12,8% (2007) do 25,2% (2008), podczas gdy produkcja przemysłowa spadła o 34% a zadłużenie państwa osiągnęło astronomiczne kwoty. Tylko dzięki miliardom z kredytów udzielonych przez MFW, powiązanych z radykalnymi żądaniami cięć budżetowych, uniknięto całkowitej zapaści gospodarczej kraju, przynajmniej w krótkim terminie. Koszty, jak zwykle, poniosła klasa pracownicza. Dziś, ponad 30% populacji żyje za dochód poniżej minimum egzystencji. Szczególnie oddziałuje to na starszych. 80% emerytów musi wyżyć za minimalną miesięczną emeryturę wysokości 81 euro, która, jak mówi przysłowie, nie wystarczy ani na życie ani na śmierć. Ukraina ma wyjątkowo niskie płace, i dokładnie z tego powodu jest obiektem zainteresowania zagranicznych inwestorów jako długoterminowy sweatshop. Z przeciętną płacą jedynie 300 euro miesięcznie i płacą minimalną wysokości około 110 euro, poziom płac jest trzy razy niższy niż w Polsce.

Subwencje na czynsz i opłaty energetyczne, obecnie negocjowane z UE, są praktycznie ostatnimi barierami przeciwko całkowitym zubożeniem milionów ludzi. Co więcej, istnieją wyraźne różnie w płacach i dochodach między miastem a wsią, i pomiędzy różnymi regionami kraju. Przepaść między przeważnie rolniczym Zachodem a uprzemysłowionym Wschodem kraju (jak, na przykład, region doniecki) jest szczególnie ostra. Wszystko to podnieca tendencje regionalistyczne, zaostrzając już i tak tradycyjne różnice społeczno-ekonomiczne i pogłębiając podziały w klasie pracowniczej. Rosnące zubożenie i wynędznienie ludności kontrastuje z bogactwem i nieograniczoną władzą oligarchów. 50 najpotężniejszych oligarchów kontroluje ponad dwie trzecie bogactwa. Większość tej fortuny jest zaparkowana w rajach podatkowych za granicą. Ale praktycznie nic w ukraińskiej polityce nie dzieje się bez klanów oligarchów. Zawsze wiedzieli jak zaznaczyć swoją pozycję i przeforsować swoje interesy przeciwko wielkiej większości populacji. W kwestii kierunku polityki zagranicznej ich opinie jednak różnią się według ich interesów biznesowych. Podczas gdy ci oligarchowie z sektora energetycznego stawiają na Rosję, inni obiecują sobie wielkie zyski przez koneksje z UE. Owe konflikty między klanami są decydujące w determinowaniu wydarzeń politycznych na Ukrainie w ostatnich latach, prowadząc do konstrukcji mieszanych rządów i rosnącej niestabilności politycznej.

Między Brukselą a Moskwą: Chód Janukowycza z jajkiem

Przez moment wydawało się, że obecnie obalony prezydent, Janukowycz, mógł przynajmniej pohamować rozbieżne interesy tych oligarchów. Janukowycz jest często przedstawiany jako szczególnie rusofilski. Jest to jednak prawdziwe tylko tak długo jak wykwalifikowany drobny przestępca Janukowycz był politycznym tworem prorosyjskiego oligarchy, Rinata Achmetowa. W sprawach polityki zagranicznej, Jaunkowycz stale próbował balansować między Unią a Moskwą. Było to oparte o kalkulację, jak przemienić geostrategiczną pozycję Ukrainy jako najważniejszego szlaku transportowego dla dostaw ropy i gazu ziemnego ze Wschodu na Zachód, w gotówkę. Polityka, która w końcu zawiodła, a raczej musiała zawieść. Manewrowanie między podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE a renegocjacją porozumień gazowych z Rosją poskutkowało jedynie z rosnącym naciskiem z obu stron. Podczas gdy Rosja groziła zakręceniem kurka gazowego i sporadycznie prowadziła właściwą wojnę handlową przeciwko Ukrainie, UE obstawała przy surowej implementacji wymagań pakietu pomocowego MFW. Wśród tych wymagań były żądania zamrożenia płac, redukcji dopłat energetycznych, drastycznych cięć w wydatkach publicznych jak i podniesienia cen gazu i energii o 40%. Żądania które, w już zubożałym kraju takim jak Ukraina, doprowadziłyby do wynędznienia milionów ludzi. Janukowycz wcale nie był, i nie jest filantropem. Za jego czasów u władzy miała miejsce seria drastycznych cięć w opiece społecznej. Niemniej jednak, nie czuł się w stanie, jeśli chodziło o politykę wewnętrzną, by przeprowadzić program cięć w stopniu wymaganym przez UE, i tym samym znalazł się w coraz bardziej skomplikowanej sytuacji. Podczas gdy dług zewnętrzny podwoił się do 75 miliardów dolarów, ukraińskie rezerwy złota stopniały z 37 miliardów do 15. Pozycja gospodarczo żywotnego państwa buforowego między Rosją a UE stawała się coraz bardziej nie do utrzymania. W tym momencie Putin wykonał zręczny ruch i wyciągnął perspektywę pilnie potrzebnych kredytów i korzystnych dostaw gazu na Ukrainę. W wypowiedzeniu traktatu stowarzyszeniowego z UE, Moskwa osiągnęła ważną wygraną na punkty. Jednak na odpowiedź Brukseli i Waszyngtonu nie trzeba było długo czekać.

Majdan

Z powodu brutalnego zachowania milicji, początkowo mało spektakularne protesty przeciwko wypowiedzeniu umowy stowarzyszeniowej wywołały szczególną dynamikę. Oburzenie na represje, społeczne niezadowolenie i powszechny brak zaufania wobec skorumpowanych elit politycznych zeszły się w szerokim ruchu protestów społecznych. Paradoks był jednak taki, że te elementy nie były politycznie wyartykułowane, albo raczej nie mogły zostać politycznie wyartykułowane na Majdanie. Żądania społeczne nie odgrywały praktycznie żadnej roli w ruchu. Ani klasa pracownicza nie zainterweniowała w wydarzeniach jako niezależna i zorganizowana siła. Zamiast tego, reprezentanci prozachodnich partii opozycyjnych zdominowali scenę polityczną. Mogli w tym liczyć na wsparcie finansowe z UE i USA. Według wypowiedzi amerykańskiej sekretarz stanu, Nuland, rząd amerykański zainwestował od 1991 roku 5 miliardów dolarów w „prosperującą i demokratyczną Ukrainę” (1). Odpowiednia liczba dla UE nie jest jeszcze dostępna. Poprzez dobrze nagłośnione wizyty solidarnościowe wysoko postawionych reprezentantów unijnych i polityków, takich jak na przykład amerykański senator John McCain, Przedstawiciel UE ds. Spraw Zagranicznych czy niemieccy euro-politycy Elmar Brok (CDU) i Rebecca Harms (Zieloni), cała sprawa nabrała wymiaru międzynarodowego, czy, rzeczywiście geopolitycznego. Tym sposobem, eskalacja Majdanu ciągle narastała. Doprowadziło to do kolejnego definitywnego momentu na Majdanie: masywne przybycie sił faszystowskich takich jak partia „Swoboda” i zorganizowane grupy paramilitarne „Prawego Sektora”. Ich przybycie było oparte o długą i systematyczną pracę przygotowawczą. Faszyści znaleźli, i dalej znajdują na Ukrainie, szczególnie żyzny grunt na którym mogą zbić kapitał na frustracji i braku perspektyw ludności. Przesunięcie dyskursu politycznego w prawo, rehabilitacja i idealizacja ukraińskiego przywódcy faszystowskiego, Stepana Bandery, którego „pomarańczowy” rząd prezydenta Juszczenki 22 stycznia 2010 pośmiertnie mianował honorowym „Bohaterem Ukrainy”, daje faszystom dodatkowe punkty styczności. Prawicowe i ultra nacjonalistyczne pozycje są szeroko rozpowszechnione w politycznym establishmencie Ukrainy. Nie przypadkiem partia boksera Witalija Kliczki, UDAR, sfinansowana przez Fundację Konrada Adenauera, która jest blisko CDU, nie miała problemu z wejściem w oficjalny sojusz z faszystowską „Swobodą”. Ale faszyści nie mają jedynie politycznego wiatru za sobą, lecz, przede wszystkim, dobrą infrastrukturę organizacyjną i finansową. Tak więc, byli w stanie zapłacić za wycieczki autobusowe swoich zwolenników i dać im codzienną dietę w gotówce, tak by mogli wystraszyć i wyprzeć mniejsze grupy, i przedstawić się jako „obrońcy ruchu” przeciwko siłom milicji, posługując się swoimi szturmowcami wyszkolonymi w walkach ulicznych. Wraz z fatalnymi strzałami na Majdanie, osiągnięto stopień eskalacji który ostatecznie zaprowadził do punktu zwrotnego. Do dziś nie wiadomo kto dokładnie stał za strzałami. Jednak tak naprawdę w tym momencie stawało się już coraz wyraźniejszym, że Janukowycz nie był już w stanie zapanować nad sytuacją. Z tego powodu, był coraz bardziej bezużyteczny dla popierających go oligarchów. Gdy dystansowali się od niego, UE, a przede wszystkim rząd niemiecki, rozpoczęła ofensywę dyplomatyczną by zbić kapitał z sytuacji, pod pretekstem „deeskalacji politycznej”.

Oligarchowie, faszyści i zgniłe pomarańcze: Rada z łaski Merkel

Wynikiem tych dążeń było stworzenie tak zwanego „rządu przejściowego” pod Arsenijem Jaceniukiem, akolitą oligarsze milionerki Julii Tymoszenko. W sprawach polityki wewnętrznej, przetasowanie rządu było mniejszym przeregulowaniem w kompleksowej strukturze władzy oligarchów. Główni pociągający za sznurki liczą teraz w swoich szeregach, razem z „gazową księżną” Julią Tymoszenko, magnata stalowego Siergieja Tarutę, czekoladowego króla Petro Poroszenkę, rekina medialnego Wiktora Pinczuka, jak i Igora Kołomyjskiego, który, razem z Giennadijem Bogoliubowem, kontroluje największy bank w kraju, oraz, z szacowaną fortuną 6,5 miliarda dolarów, jest czwartym najbogatszym Ukraińcem. Rinat Achmetow również, z 11 miliardami dolarów, jeden z najbogatszych ludzi Ukrainy i pod kontrolą połowy produkcji stali i węgla, jak i wytwarzania energii, poczynił szybki zwrot o 180 stopni: „Użycie przemocy i bezprawia z zewnątrz jest nie do zaakceptowania”, zadeklarował Achmetow. Jego konglomerat „z 300 000 zatrudnionych, którzy reprezentują Ukrainę od zachodu do wschodu i od północy do południa” zrobiłby wszystko by utrzymać integralność kraju (2). Stało się wyraźne, że warto było ze strony UE zwlekać z wystosowaniem wobec niego sankcji.

Fakt, że pierwszy raz od 1945, otwarci faszyści zasiedli w rządzie uznanym i chronionym przez UE jest jednak nowym krokiem jakościowym. Przez swoją masywną obecność na Majdanie, faszyści stali się kluczową siłą polityczną na Ukrainie. Narzucili kilku ministrów i kontrolują ważne części aparatu państwowego i bezpieczeństwa. Zachęca to ich piechurów do stosowania przemocy wobec innych sił politycznych i tworzenia rzeczywistej atmosfery pogromu. W tym klimacie strachu, żydowskie organizacje pomocowe musiały dostarczyć nagłej pomocy Żydom żyjącym na Ukrainie (3). Kilku rabinów wezwało swoje zgromadzenia do opuszczenia Kijowa (4). Wraz z zakazaniem rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego, faszyści w Radzie wysunęli propozycję pozbycia się z ukraińskiego kodeksu karnego paragrafu, który karze negację zbrodni faszyzmu. Wszystkie te kroki wprowadziły rosyjskojęzyczne części kraju na wschodzie Ukrainy w stan alarmu.

Obawy te nie są całkowicie bezpodstawne. Swoboda, założona w 1991 jako „partia socjalno-narodowa”, nigdy nie ukrywała swoich poglądów. Jednym z jej głównych celów jest projekt „etnicznie czystej Wielkiej Ukrainy”. Obejmuje to zniesienie autonomii krymskiej czy integracji Krymu z państwem ukraińskim, „likwidację bolszewickich symboli”, wejście Ukrainy do NATO i odnowienie statusu Ukrainy jako potęgi nuklearnej. „By stworzyć prawdziwie ukraińską Ukrainę w miastach na wschodzie i południu (…) będziemy musieli znieść parlamentaryzm, zdelegalizować wszystkie partie polityczne, znacjonalizować cały przemysł, wszystkie media, zakazać importowania na Ukrainę wszelkiej literatury z Rosji (…) całkowicie wymienić przywódców służby cywilnej, zarządu edukacji, wojska (zwłaszcza na wschodzie), fizycznie zlikwidować wszystkich rosyjskojęzycznych intelektualistów i wszystkich ukrainofobów (szybko, bez procesu. Zidentyfikowania ukrainofobów może tu dokonać każdy członek Swobody), dokonać egzekucji wszystkich antyukraińskich partii politycznych…”, jak to ujęło oświadczenie na oficjalnym forum partii w 2010. Oprócz oddawania hołdu faszystowskiemu przywódcy Stepanowi Banderze, czołowi członkowie partii lubią paradować w mundurach SS (6). W kwietniu 2013, Swoboda zorganizowała we Lwowie marsz pamięci dywizji Waffen-SS „Galizien”. Po czym byli esesmani otrzymali medale w ratuszu lwowskim. Niemniej jednak, dla ambasadora UE na Ukrainie, partia jest „partnerem równej wartości dla dyskusji z UE” (7).

Rząd niemiecki też nie boi się kontaktu ze Swobodą: Swoboda może być prawicowo-populistyczną i nacjonalistyczną partią, która częściowo reprezentuje stanowiska skrajnie prawicowa, lecz, w swojej pracy parlamentarnej, nie wykazuje żadnych skrajnie prawicowych tendencji, odpowiedział rząd na pytanie parlamentarne (8). Elmar Brok, sekretarz Komitetu Parlamentu Europejskiego do Spraw Zagranicznych wyraził podobne poglądy (9). Swoboda nie jest partią którą kocha, lecz tą która umożliwiła obalenie Janukowycza, oświadczył polityk CDU, który sam usilnie interweniował na podium Majdanu, mówiąc dla magazynu informacyjnego Panorama: „Tak długo jak zagwarantowane jest, że ta partia interweniuje na rzecz państwa prawa i czyni możliwą demokrację na Ukrainie”, wszystko jest w porządku. „Myślę, że to jest kluczowe, a nie przeszłe wypowiedzi” (10). Na tle zmiany kursu w stronę „bardziej stanowczej polityki zagranicznej”, ogłoszonej przez prezydenta Gaucka, krajobraz niemieckich mediów był pełen pochwały dla „niemieckiej ofensywy dyplomatycznej” przeprowadzonej w Kijowie. Republika Federalna w osobie ministra spraw zagranicznych Franka-Walera Steinmeiera „spełniła swoją przewodnią rolę w Europie”Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ). Bez „zawziętego dzieła perswazji dokonanego przez ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, Ukraina” by „zbliżała się coraz bardziej ku przepaści otwartej wojny domowej. Amerykanie również mogli to dostrzec”(11). Według informacji z niemieckiego MSZ, istniały dobre strategiczne motywy dla tego „zawziętego dzieła perswazji”: „Ukraina ma szereg korzyści lokacyjnych: z około 45,6 miliona mieszkańców, stosunkowo wielkim rynkiem wewnętrznym, kilkoma wysoko rozwiniętymi sektorami niszowymi, takimi jak konstrukcja samolotów i rakiet, geograficznym sąsiedztwem rynków zbytu w UE i Europie Wschodniej, wysokim stopniem stłumionego popytu na inwestycje konsumpcyjne i modernizacyjne, dobrymi warunkami naturalnymi dla rolnictwa jak i porównywalnie niskimi poziomami płac w połączeniu z zasadniczo wysoko wykształconą siłą roboczą.”(12) Bardziej bezceremonialnie i wyraźnie zrozumiale nawet dla najgłupszych, portal internetowy Tagesschau podsumował interesy niemieckie w pigułce: Ukraina jest także obiektem „zainteresowania militarnego” dla Rosji i UE, gdyż „Rosyjska Flota Czarnomorska kotwiczy na Krymie”. Jako drugie największe według obszaru państwo europejskie (po Rosji), jest „spichlerzem zbożowym” Europy, a ponadto „ważną częścią rosyjskiego projektu Unii Eurazjatyckiej”. Wciskając Ukrainę w ramy planowanego Traktatu o Wolnym Handlu, Europejczycy mogli jednak „poszerzyć swoje rynki zbytu i osiągnąć łatwiejszy dostęp do surowców i zasobów naturalnych Ukrainy” . (13) Przywołuje to wspomnienia tradycyjnych niemieckich strategii ekspansjonistycznych. Poprzez przykład pomarańczy, który z dzisiejszego punktu widzenia jest bardzo odpowiedni, ówczesny mózg ministerstwa spraw zagranicznych, Paul Rohrbach (1869-1956) wyjaśnił cele „Ostpolitik” skierowanej wobec Rosji w następujących słowach: „Tak jak ten owoc składający się z pojedynczych elementów, które łatwo oddzielić jeden od drugiego, Imperium Rosyjskie składa się z różnych części: prowincji bałtyckich, Ukrainy, Polski i tak dalej”. Gdyby stało się tak, że te części były sukcesywnie „odłączane jedne od drugiej i obdarzane pewną autonomią”, byłoby „łatwo przygotować koniec Imperium Wielkoruskiego”. (14) Jednakże, dzisiaj tego typu „teorie rozkładu” natrafiły na prawdziwy szkopuł. Oddzielony segment pomarańczy jest całkiem zgniły. Ukraina jest gospodarczo wykończona i faktycznie stoi w obliczu bankructwa. Tak więc, pęd ku ekspansji na Wschód okazuje się być tak ryzykowny jak kosztowny. W dodatku, nadal pozostaje do udowodnienia, że „przewodnia europejska potęga”, Niemcy, nie została wykiwana, gdy umieściła swój konflikt z Rosją na nowej trajektorii wzwyż.

Walka o Eurazję- Wielka Gra robi się gorąca

Pojawienie się różnych „sił samoobrony” i formacji kozackich, które Moskwa poruszyła do działania na Krymie może być mniej lub bardziej oryginalne, ale nie potrzeba było wiele bodźców by wywołać reakcję w południowo-wschodnich regionach Ukrainy. Wydarzenia w Kijowie doprowadziły napięcia i separatystyczne dążenia do wrzenia. Miksturą propagandową składającą się z „antyfaszystowskiej” frazeologii, radzieckiej nostalgii i wielkoruskiego nacjonalizmu, Moskwa usiłuje jeszcze bardziej podgrzać ten nastrój, i umieścić go w ofensywie. Krym ma szczególnie wysoką wartość jako symbol nacjonalistyczny. Co więcej ma wielkie znaczenie strategiczne. Strata Krymu i Sewastopola jako punktu wsparcia dla floty zdecydowanie ograniczyłaby Rosji pole do manewru w regionie śródziemnomorskim i kaukaskim. Nawet w 2008, podczas wojny gruzińskiej, Krym był obiektem żywotnych konfliktów, kiedy ówczesny prozachodni ukraiński prezydent Juszczenko zagroził nieodnowieniem traktatu dotyczącego stacjonowania Floty Czarnomorskiej. Jednak chodzi tu o wiele więcej niż Krym. Obecny kryzys jest nie mniej jak punktem kulminacyjnym długiej serii konfliktów międzyimperialistycznych.

Jesteśmy świadomi, że członkostwo zjednoczonych Niemiec w NATO nasuwa skomplikowane pytania. Dla nas jednak, jedno jest pewne: NATO nie będzie rozszerzać się w kierunku wschodnim. […] co do reszty, jeśli chodzi o nierozszerzanie NATO, generalnie tyczy się to całkowicie.

Tak powiedział Genscher, ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych udzielając gwarancji Szewardnadze, radzieckiemu negocjatorowi w tym czasie, na marginesie konferencji traktatu „dwa plus cztery”. Zostało to zapisane w protokole 10 lutego 1990 i długo trzymane w tajemnicy (15). Tak naprawdę stało się odwrotnie. Ekspansja NATO na wschód była systematycznie pchana naprzód. W 1999 Polska, Czechy i Węgry przyjęły członkostwo NATO. Pięć lat później dołączyły bałtyckie republiki Litwy, Łotwy i Estonii, razem z Bułgarią, Słowacją i Słowenią. W 2009 roku, Albania i Chorwacja dołączyły do zachodniego przymierza wojskowego. Plany amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie, wojny w Iraku, konflikt o Syrię i wielokolorowy spektakl rewolucji takich jak gruzińska „rewolucja róż” w 2003, ukraińska „pomarańczowa rewolucja” w 2004 i kirgiska „rewolucja tulipanów” w 2005 zapewniły dodatkowe powody konfliktu. Rosja zareagowała na to okrążenie projektem „Unii Eurazjatyckiej”. Podążając wzorcem UE, Kreml planował zbudować wspólny blok gospodarczy który zawierałby Białoruś, Armenię, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i Ukrainę. Była amerykańska minister spraw zagranicznych Hillary Clinton opisała ten projekt, nie bez powodu, jako „odtworzenie Związku Radzieckiego”. Z utworzeniem „Unii Eurazjatyckiej” nowa siła, z polityką bezpieczeństwa i militarną zdominowaną przez Rosję, wyłoniłaby się między Chinami a „światem zachodnim”. Nie tylko ze względu na jej geostrategiczną kontrolę ważnych surowców naturalnych i szlaków energetycznych wyrosłaby potężna przeciwwaga dla USA i UE. Już podczas wojen czeczeńskich Moskwa dowiodła determinacji do obrony swoich zewnętrznych granic z całą swoją siłą w strategicznie ważnym regionie kaukaskim. W następstwie wojny gruzińskiej z 2008 zachodnie ambicje spotkały się z wyraźną odmową, podczas gdy ważne punkty zwycięstwa uzyskano przeciwko w dyplomatycznym przeciąganiu liny o Syrię. Jednakże, z kwestią ukraińską, która odgrywa kluczową rolę w planach przyszłej „Unii Eurazjatyckiej”, jesteśmy u sedna sprawy. Według Zbigniewa Brzezińskiego, szarej eminencji amerykańskiej geopolityki, w jego książce Wielka Szachownica, bez Ukrainy Rosja nie jest już potęgą eurazjatycką. Jego zdaniem, samo jej istnienie jako niepodległego państwa przyczynia się do przemiany Rosji. Ukraina jest widziana jako geopolityczna oś i wyraźnie w obecnej sytuacji wymagane jest stanowcze wystąpienie ze strony Zachodu. By być przygotowanym na wszelki wypadek, NATO powinno zaimplementować swoje plany awaryjne i umieścić więcej jednostek w Europie Środkowej (16). „Jeśli UE poważnie traktuje odgrywanie roli w świecie, musi zacząć tutaj”, mówi Brzeziński (17). Cel strategiczny tej polityki może zostać podsumowany w jednej prostej formule: kto rządzi Eurazją, rządzi światem. Z tego powodu, wpływ Rosji musi zostać odparty, i, na koniec, złamany. Rosja logicznie nie będzie stała i pozwalała by to się wydarzyło. Utrata Ukrainy byłaby ogromnym fiaskiem dla jej własnych ambicji wielkomocarstwowych. Moskwa będzie tym samym wykorzystywać wszelkie środki polityki siły by zapobiec całkowitej integracji Ukrainy z Zachodem poprzez członkostwo w NATO, i/lub odłączyć następne południowe i wschodnie regiony ukraińskie obok Krymu.

Całkiem najlepsi przyjaciele: Geopolityczna dynamika kryzysu

Wraz z rozważaniem zawziętej postawy Rosji, pojawiają się różnice między UE a USA. Podczas gdy USA i wschodnioeuropejskie państwa NATO- Polska, Litwa, Estonia i Łotwa obstają przy twardszych działaniach wobec Rosji, rząd niemiecki przyjął bardziej umiarkowaną linię. Jest tak z powodu– ale nie tylko z tego – niemieckich wysiłków w celu uzyskania i użycia „przestrzeni dyplomatycznej”. Niemcy otrzymują 40% swojego gazu ziemnego i 35% swojej ropy z Rosji. Wielkość inwestycji niemieckich firm w Rosji wynosi 22 miliardy dolarów. Jest więc cos do stracenia w tej grze. Kalkulacje dotyczące ukończenia związania Ukrainy z Zachodem jak najszybciej i najciszej jak to możliwe okazały się być fatalnym i błędnym przekonaniem. Z tego powodu, próbują utrzymywać koszty na jak najniższym poziomie i działać w roli brokera w procesie zdobywania terytorium politycznego. Jednocześnie, muszą przyznać że, w świetle faktów które sami stworzyli w Kijowie, nie da się umyć skóry rosyjskiego niedźwiedzia bez zmoczenia go. „Zawsze myślałam o trzecim etapie. Dzień dzisiejszy uczynił tę decyzję pewniejszą”, ogłosiła kanclerz Merkel po tym, jak nadzwyczajny szczyt UE z 6 marca zdecydował się na wieloetapowy plan sankcji przeciwko Moskwie po raz pierwszy od końca zimnej wojny (18). Tymczasem USA nie są w stanie pozostać obojętne wobec politycznych i gospodarczych zmartwień UE, a zwłaszcza Niemiec. Nie są szczególnie związane z Rosją, ani w polityce energetycznej ani gospodarczo i, po niepowodzeniach w konflikcie syryjskich i swoich problemach z aferą dotyczącą NSA, Stany Zjednoczone zwietrzyły teraz szansę by odzyskać utracony teren. Niejasność i kruche konstelacje interesów zachodniej wspólnoty państw tylko czynią sytuację groźniejszą. Fakt, że Chiny niedawno zwiększyły swój budżet wojskowy o gigantyczne 95 miliardów euro świadczy o wybuchowości obecnej geopolitycznej dynamiki kryzysu (19). Do tej pory, Chiny wyrażały się w sposób powściągliwy i powściągający. Jednak z długoterminowego punktu widzenia, przywiązanie Ukrainy do Zachodu wpłynie także na ważne interesy gospodarcze i strategiczne Pekinu. China zainwestowała miliardy w projekty na Ukrainie, i, w ramach „Szanghajskiej Organizacji Współpracy”, prowadzi politykę bliskiej współpracy gospodarczej i wojskowej z Rosją w celu wyparcia wpływów USA z Azji Środkowej. Tym samym, nie można przypuszczać że Pekin przyjmie neutralną rolę w przypadku dalszego pogorszania się konfliktu.

Nie ma „słusznej strony” w imperialistycznej wojnie

Obecne awantury o „sankcje”, „rozwiązania dyplomatyczne” i „reakcje wojskowe” prowadzą do niebezpiecznej gry. Gry, która toczy się o wysokie stawki i ze zmieniającymi się sojuszami. Gry, w której każdy jest następny w kolejce do cierpienia. Slogany „integralność terytorialna”, „samostanowienie narodu” i „suwerenność państwowa” reprezentują (jak zawsze) jedynie ideologiczny akompaniament muzyczny do gry. Rytmu dostarcza kryzys, który, pomimo wszystkich oficjalnych oświadczeń, rośnie i obecnie doprowadził walkę naszych rządzących o strefy władzy i wpływów do punktu krytycznego. Obecny bałagan nie jest więc po prostu dziełem kilku państw czy wprowadzonych w błąd polityków, lecz "wytworem szczególnego stanu dojrzałości w światowym rozwoju kapitału, stanem z natury międzynarodowym, niepodzielną całością, rozpoznawalną jedynie we wszystkich jej stosunkach, i od której żadne państwo nie może trzymać się z dala jak chce.” (Róża Luksemburg, Broszura Juniusa) Tak więc byłoby fatalnym myśleć, że można wybrać „właściwą stronę” czy że możemy żywić nadzieję na „mniejsze zło”. Jeśli rzekomi „lewicowcy” wybierają strony w ukraińskiej grze w pokera o władzę, i optują zależnie od gustów za „procesami oddolnej demokracji” na Majdanie, czy „prawem narodów do samostanowienia”, albo rzekomo „antyfaszystowskim” natarciem polityki Putina, to tylko raz jeszcze pokazują że są częścią problemu. Ten rodzaj „taktycznego pozycjonowania” jest ściśle spleciony z celami naszych rządzących i przyczynia się do ideologicznego wzmocnienia obecnych warunków. Obrona „narodu” i „Ojczyzny” zawsze i wszędzie oznacza obronę kapitalizmu, systemu społecznego który prowadzi ludzkość coraz bardziej ku chaosowi, wojnie i barbarzyństwu. Nie ma nacjonalizmu, który jest w jakikolwiek sposób „postępowy” czy „zdrowy”. Nacjonalizm może przyjmować najbardziej zróżnicowane formy, lecz zawsze i wszędzie prowadzi do utożsamienia ze swoimi wyzyskiwaczami. Jedyna droga wyjścia z dylematu to wyzwolić siebie spod „kurateli burżuazji, której wyrazem jest wpływ ideologii nacjonalistycznej” (Róża Luksemburg), mieć gdzieś naród i miejsce, i podjąć walkę o swoje własne interesy. Strajki i ruchy społeczne które wyrywają się pod kontroli państwa i związków zawodowych, zawsze były jedyną realistyczną pracą na rzecz pokoju. Wymaga to zorganizowanych struktur politycznych, stworzenia międzynarodowej i internacjonalistycznej organizacji komunistycznej, która jest w stanie zapalić światełko perspektywy poza śmiertelną kapitalistyczną spiralą kryzysu i wojny. Nie będzie to łatwe. Jednakże, w obliczu nieposkromionych niszczycielskich mocy kapitalizmu, nie ma innej alternatywy. „Szaleństwo zostanie przerwane i krwawe demony z piekieł znikną dopiero wtedy, gdy robotnicy […] w końcu przebudzą się ze swojego odurzenia, wyciągną jeden do drugiego bratnią dłoń, i zagłuszą bestialski chór imperialistycznych podżegaczy wojennych i przenikliwy krzyk kapitalistycznych hien starym i potężnym okrzykiem bojowym ruchu robotniczego: Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”, napisała Róża Luksemburg niemal 100 lat temu pośród zgiełku imperialistycznej wojny światowej. Słowa, które, zwłaszcza dzisiaj, nadal są odpowiednie.

(JW)

1) Na ten temat, patrz http://www.state.gov/p/eur/rls/rm/2013/dec/218804.htm

2) http://www.n-tv.de/wirtschaft/Kiew-ruft-die-Oligarchen-article12398316.h...
3) http://www.timesofisrael.com/jewish-agency-to-send-emergency-aid-to-ukra...

4) http://www.jewishpress.com/news/breaking-news/ukrainian-jews-urged-to-le...

5) http://www.wsws.org/en/articles/2014/03/06/pers-m06.html

6) Raport rosyjskiej stacji telewizyjnej Rossija 1 https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZyNxNffaCs8 Zobacz też http://www.worldjewishcongress.org/en/news/13869/wjc_urges_ukrainian_ort...

7) Wywiad w Focus, 21 grudnia 2013

8) http://dip21.bundestag.de/dip21/btd/17/146/1714603.pdf

9) Elmar Brok może pochwalić się szybkim wybiciem się. W 2007 roku został nawet wybrany „Palaczem Fajki Roku”. Ten euro-polityk był zaangażowany na Ukrainie już od dłuższego czasu i interweniował na rzecz uwolnienia Tymoszenko. Jego oddanie demokracji i prawom człowieka w Kijowie jest połączone z wizytami w burdelach, i czynieniem ubliżających komentarzy na temat ukraińskich kobiet. Grupa FEMEN sprzeciwia się jego zachowaniu http://femen.org/news/id/300#post-content . Według Broka FEMEN zostało po prostu zwiedzione przez kampanię dezinformacyjną ukraińskiego rządu. W każdym razie, Brok jest ekspertem od kampanii dezinformacyjnych. Użył swoich dobrych kontaktów z wydawcą FAZ, Güntherem Nonnenmacherem, by uciszyć dziennikarza, który złożył krytyczne raporty o nim. „Gazeta dla Niemiec” oczywiście natychmiast temu zaprzeczyła.

10) http://daserste.ndr.de/panorama/archiv/2014/ukraine357.html

11) http://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/staatskrise-in-der-ukraine-de...

12)http://www.auswaertigesamt.de/DE/Aussenpolitik/Laender/Laenderinfos/Ukraine/Wirtschaft.html

13) http://www.tagesschau.de/ausland/ukraine1116.html

14) Walter Mogk Paul Rohrbach und das “Größere Deutschland”. _Ethnischer Imperialismus im Wilhelminischen Zeitalter_ (Paul Rohrbach i “Wielkie Niemcy”: Imperializm etniczny w epoce wilhelmińskiej), Monachium 1972

15) http://www.spiegel.de/spiegel/print/d-67871653.html

16) http://www.washingtonpost.com/opinions/zbigniew-brzezinski-after-putins-...

17) http://www.huffingtonpost.com/2014/03/03/brzezinski-ukraine_n_4890076.ht...

18) Berliner Zeitung 7

19) http://www.eurasischesmagazin.de/artikel/China-setzt-beim-Militaer-auf-a...

Źródło artykułu: http://www.leftcom.org/pl/articles/2014-03-22/gry-wojenne-ukraina-w-cent...

Negocjacje zbiorowe – czyli co poszło nie tak w Sejmie

Publicystyka

Ten artykuł został zainspirowany wydarzeniami w Sejmie podczas protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych. Podczas negocjacji z premierem Tuskiem, które zostały uchwycone przez kamery, nie było wśród rodziców jedności w sprawie postulatów i możliwych do zaakceptowania rozwiązań. Zdaniem autorki, osłabiło to protest. Oto jej komentarz. [przyp. red. CIA]

Kilku tygodni temu, prowadziłam szkolenie związkowe zagranicą. Jednym z tematów było przygotowywanie i prowadzenie negocjacji z pracodawcami. Uważam, ze temat jest dość istotny, tym bardziej, że znam ludzi, który mieli z tym problem gdy faktycznie doszło do rozmów. A kiedy oglądałam negocjacje protestujących rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, zrozumiałam, że warto poruszyć ten temat. Bo widziałam że coś poszło nie tak i warto pomyśleć o tym, jak możemy uniknąć takich sytuacji.

Pokrótce wytłumaczę jakie były nasze główne założenia dotyczące zbiorowych negocjacji.

Po pierwsze, trzeba podkreślić, że szkolenie, które prowadziłam, było przeznaczone dla związkowców, którzy chcą budować swoje struktury na bardzo demokratycznych zasadach, bez liderów związkowych, którzy będą decydować za nich. Na szkolenie (które odbyło się w Amsterdamie) przyszli młodzi imigranci z Azji, którzy wcześniej działali w związku głównego nurtu, który regularnie ignorował opinię swoich członków i negocjował za nich, nie biorąc pod uwagę tego, co oni naprawdę chcieli robić. Dzięki temu doświadczeniu, szukali alternatywy – związku, gdzie pracownicy sami mogli decydować o swoich postulatach.

Ponieważ nie wierzymy w hierarchię, tylko w kolektywne rozwiązywanie problemów i podejmowanie decyzji, podkreśliłam, że przed negocjacjami najważniejsze jest wspólne spotkanie, podczas którego wszyscy zainteresowani będą razem podejmą decyzje dotyczące postulatów. Ale to nie wszystko. Wiadomo, że jak idziemy na negocjacje z pracodawcami, rzadko możemy osiągnąć wszystko co chcemy, przynajmniej nie od razu. Dlatego musimy ustalić czy idziemy na kompromisy, a jeśli tak, na jakie? I co robimy w różnych przewidywalnych sytuacjach.

Szkolenie polegało na postawieniu się w różnych przykładowych sytuacjach i uczestnicy musieli wyobrazić sobie jak może zareagować szef. I jaka powinna być ich reakcja w tej sytuacji.

Bardzo istotne jest zrozumienie, że jak ustalamy coś na spotkaniu, nie możemy w czasie negocjacji zmieniać stanowiska czy taktyki. To bardzo, bardzo ważne, żeby każda osoba rozumiała, że nie ma sensu prowadzić negocjacji indywidualnej. Bo tego właśnie chce pracodawca. Jest mu na rękę podzielić pracowników, proponując ludziom różne oferty prywatnie, aby ich podzielić i aby nie walczyli razem. Najgorsza jest sytuacja, w której cała grupa rozmawia z pracodawcą i jedni z nich akceptują jego ofertę, a inni nie. Trzeba to wszystko uzgodnić przed spotkaniem z pracodawcą, a nie podczas.

Pracodawcy często nie chcą spotkać się z całą grupą. Wolą mieć więcej prywatności, aby manipulować i dogadać się z indywidualnymi pracownikami czy przedstawicielami załogi. Jest bardziej korzystne, by wszystkie postulaty były ustalone z góry i by spotkanie odbyło się ze wszystkimi. Ale jeśli może być tylko przedstawiciel załogi, wtedy trzeba przestrzegać pewnych zasad. Przedstawiciel nie jest osobą decydującą, tylko osobą, która ma mandat i ma przedstawić opinię reszty. A co, jeśli powstaje inna oferta, coś nowego, coś, co nie było dyskutowane na spotkaniu ze wszystkimi? Wtedy odpowiedz musi być „będę musiał(a) skonsultować to ze wszystkim i dam znać”. I tylko to.

Tylko z takim porozumieniem, możemy być pewni, że ktoś nie będzie negocjował czegoś niekorzystnego dla nas i nie przyjmie czegoś, czego nie chcemy.

Oczywiście przedstawiłam tu raczej jak my powinniśmy przygotować się, z punktu widzenia demokratyczności. Ale te wskazówki też są ważne jeśli chodzi o strategię negocjacji, bo dla nas, jednym z najważniejszych punktów będzie utrzymanie wspólnego frontu. Bez tego, łatwiej będzie nas podzielić i osłabić naszą pozycję.

Niestety, pozycja rodziców dzieci z niepełnosprawnościami stała się trochę słabsza przez to, że nie było zgodności co do postulatów, co wyszło na jaw w najbardziej niekorzystnym momencie: podczas dyskusji z Premierem, przed kamerami. To spowodowało, że media podawały, że „nie wszyscy” rodzice odrzucili propozycję Premiera. Choć nie więcej niż jedna osoba wypowiedziała się pozytywnie.

Nie mogę komentować tego, jak to się stało, bo mnie tam nie było. Tylko strasznie mi przykro. Popieram walkę rodziców i opiekunów osób z niepełnosprawnościami całym sercem i chcę, aby ta walka była skuteczna. I dlatego radzę, aby metody negocjacji z pracodawcą opisane przeze mnie były wykorzystywane w takich sytuacjach. Bo osoby protestujące powinny być niepodzielne, aby politycy nie mogli manipulować, aby nie mogli podzielić ludzi, aby te postulaty były mocniejsze kiedy władze przedstawiają nowe propozycje.

Ale mogę dać inny komentarz. Takie formy kolektywnego działania są nie tylko możliwe, ale także szeroko stosowane w wielu organizacjach na całym świecie. Ale niestety, w Polsce nie jest łatwo to praktykować. Niestety ludzie zachowują się bardzo indywidualistycznie, myślą o swoim tyłku i nie rozumieją, że często jest w ich interesie jednak walczyć o kolektywne dobro, bo co z tego jeśli wynegocjuje sobie coś, ale w zasadzie wszystko pozostaje na mizernym poziomie przez to że brak możliwości naprawdę mocnego nacisku? Innym problemem jest to, że ludzie lubią popisywać się, pokazywać, że są ważni i ta potrzeba bycia „bohaterem” i liderem jest bardziej motywująca niż powiedzmy budowa silnego ruchu, gdzie wiele osób jest mocno zaangażowanych w walkę. Ostatni poważny problem jest taki, że wiele osób polega wtedy na silnych osobowościach, które mają ich ratować – a nie na kolektywnej sile całej grupy. Wszystkie te cechy osobowości są problematyczne w takich sytuacjach, bo, ludzie, którzy uważają, że wiedzą lepiej niż pozostali nie będą liczyć się z opiniami innych. I takie osoby będą próbowały przejąć kontrolę nad negocjacjami i jeśli inne nie będą się z nimi zgadzać, po prostu ich zignorują. W takich sytuacjach, może dojść do tego, że bez zgody większości osób, których problem dotyczy, zostanie wynegocjowane gorsze rozwiązanie.

Niestety, tak często jest. Dlatego różne władze często prowadzą „negocjacje” z ambitnymi ale samozwańczymi aktywistami z politycznymi ambicjami, którzy nie rozliczają się przed nikim i negocjują za zamkniętymi drzwiami. Możemy widzieć jak to działa w różnych sprawach (np. w sprawach lokatorskich).

Nie chce porównywać protestujących w Sejmie do innych środowisk. Po prostu sama widzę, jak w najgorszym przypadku może się rozwinąć sytuacja, jeśli za dużo zaufamy politykom, jeśli nie budujemy organizacji z silnymi poziomymi podstawami.

Ja życzę rodzicom powodzenia, oraz tego, by zbudowali silną grupą, której w przyszłości nie można będzie podzielić, a także takiej, która nie zostanie przejęta przez żadnych cwianiaków-polityków.

Ciąg dalszy sporu między związkowcami a dyrektorem bielskiego szpitala

Kraj | Prawa pracownika | Publicystyka

W bielskim starostwie w dniu 11 marca, doszło do spotkania, w którym udział wzięli m.in. przedstawiciele pracowników bielskiego szpitala psychiatrycznego, przedstawiciele organu założycielskiego - Starostwa Powiatowego, oraz Dyrektor Specjalistycznego Psychiatrycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Bielsku-Białej.

Była to kolejna próba zakończenia sporu zbiorowego, który nieustannie trwa od 2008 roku. Z braku jakichkolwiek propozycji ze strony pracodawcy, spotkanie musiało zakończyć się fiaskiem. Dodatkowo, związkowcy złożyli na ręce Starosty Bielskiego – Andrzeja Płonki wotum nieufności wobec Dyrektora Józefa Kulińskiego. W dokumencie tym wymieniono szereg zarzutów:

„1. Nagminne łamanie prawa pracy i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy.
Na przestrzeni prawie 6 lat swojego kierowania placówką dyrektor Kuliński dopuścił się 28 naruszeń Kodeksu Pracy i przepisów BHP. Zostało to potwierdzone przez kilka kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Organizacja związkowa wielokrotnie zwracała uwagę pracodawcy na sprawy wymagające dostosowania do warunków pracy. Niestety brak współpracy ze strony dyrektora zmusił pracowników do sięgnięcie po instytucje kontrolne.

2. Narażanie SP ZOZ na straty poprzez nieczytelną, niespójną, antypracowniczą i nieefektywną działalność dyrektora.
Jesteśmy świadkami systematycznie pogarszającej się sytuacji finansowej SP ZOZ. Zdajemy sobie sprawę z pewnych ograniczeń niezależnych od pracodawcy. Natomiast uważamy za niedopuszczalne by pomimo trudnej sytuacji SP ZOZ dyrektor narażał placówkę na poważne straty. Chodzi tu min. o koszty jakie poniósł SP ZOZ z tytułu wypłacania należności dla pracowników, którzy weszli na drogę sądową w sprawie odszkodowań za bezprawne zwolnienie z pracy oraz niewypłacenie w terminie premii. Mówimy tu o kwocie prawie 60.000 zł. Kwota ta odpowiada 60% strat jakie poniosła placówka za 2013 r.

Ponadto przez brak właściwej polityki zatrudnienia pracodawca naraził SP ZOZ na straty i zagrożenie przejścia pacjentów do konkurencyjnych podmiotów leczniczych. Czytelnym przykładem jest tu Poradnia i oddział dzienny dla dzieci i młodzieży.

4. Zaniechania pracodawcy w przypadku dbania o mienie zakładowe.
W minionych 6 latach kierowania placówką przez Pana Kulińskiego wydano ok. 750 000 zł na remonty i inwestycje w budynki, pomieszczenia służbowe i sale chorych. Przykładowo na przebudowę poddasza aby wygospodarować tam salę chorych (4 łóżka), salę terapii zajęciowej wydano prawie 105.000 zł. Następnie z przyczyn znanych jedynie dyrektorowi zrezygnowano z przeznaczenia tych pomieszczeń dla pacjentów. Obecnie stoją one puste, czyli generują straty.

Jednocześnie nie uczyniono nic aby dostosować pomieszczenia pacjentów do ogólnie obowiązujących standardów. Ponadto wyremontowane obiekty w wielu miejscach noszą znamiona awarii lub zniszczenia. Pracodawca nie robi nic aby ten stan zmienić. Ma to negatywny wpływ na warunki w jakich przebywają pacjenci i na warunki pracy personelu.

Miejsca, które od lat spełniają rolę parkingu SPZOZ, czy też terenu do parkowania samochodów, zarówno dla pracowników tej placówki, jak i wszystkich korzystających z jej usług, są nienależycie przygotowane to tej roli i zagrażają życiu i zdrowiu odwiedzających naszą placówkę. Nie są sukcesywnie przycinane suche konary i gałęzie, które zwisają i od czasu do czasu spadają na dół. Od strony ul. Różanej stoi płot wykonany z ażurowych elementów betonowych, wzdłuż którego jest usytuowany główny parking. Jest on poważnie zdewastowany i każda jego część może w każdej chwili runąć na samochody i ludzi znajdujących się koło nich. Na razie, na szczęście, zostały uszkodzone tylko samochody (zniszczona blacharka, wybita szyba), ale w każdej chwili może dojść do tragedii i któryś z pacjentów zostanie zraniony, a może nawet stracić życie. Tenże parking jest, jak na ironie, wizytówką SPZOZ.

5. Przeciąganie i manipulowanie przebiegiem sporu zbiorowego.
Z początkiem tego roku minął 6 rok sporu zbiorowego o podwyżki dla pracowników. W tym okresie dyrektor Kuliński wykazał się wybitną ignorancją odnośnie potrzeb finansowych pracowników. Jednocześnie w rozmowach z pracownikami pracodawca nie dotrzymuje przyjętych wspólnie ustaleń podwyżkowych. W wyniku tego działania mamy do czynienia z jednym z najdłuższych sporów zbiorowych na południu Polski.

6. Naruszanie uprawnień zakładowej organizacji związkowej.
W w/w okresie dyrektor Kuliński dał się poznać jako pracodawca, który nie szanuje pracowników przez ignorowanie zakładowej organizacji związkowej oraz innych organizacji pracowniczych. Niejednokrotnie nie odpowiadał na korespondencję organizacji, przekraczał ustalone terminy korespondencyjne lub udzielał ogólnikowych odpowiedzi. Miały również miejsce przypadki odmowy wglądu do dokumentacji pracodawcy (przykład dokumentacja związana z budynkami i pomieszczeniami SP ZOZ).

Powyższe argumenty sprawiają, iż zakładowa organizacja związkowa nie widzi możliwości dalszej współpracy z dyrektorem Kulińskim. Uważamy, że minione lata przyczyniły się do stagnacji i coraz to gorszej sytuacji finansowej SP ZOZ. Dlatego na ręce Pan starosty składamy wniosek o odwołanie Pana dyrektora Józefa Kulińskiego z zajmowanego stanowiska.”

Jak na razie, Starosta Andrzej Płonka, nie odwołał Dyrektora Józefa Kulińskiego.

Paweł Gubariew - "trybun ludowy" z Doniecka, czyli neonaziści po stronie Putina

Kraj | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

O wyczynach ukraińskich nacjonalistów informowaliśmy już wcześniej. Teraz okazuje się, że po "drugiej stronie" roi się od nacjonalistów i neonazistów.

Jak informuje rosyjski serwis Lenta.ru, Paweł Gubariew, który wraz ze zwolennikami przyłączenia do Rosji Donbasu, zajął budynki administracji Doniecka i ogłosił się "gubernatorem ludowym" i lokalną władzą, jest nie tylko kapitalistą, ale także był członkiem neonazistowskiej organizacji "Rosyjskiej Jedności Narodowej"(Русском национальном единстве) a następnie radnym rasistowskiej i antysemickiej Postępowej Partii Socjalistycznej Ukrainy (o której wspominali ukraińscy anarchiści).

Po tym jak został aresztowany przez kijowskie władze, część niezorientowanej w sytuacji lewicy zachodniej ogłosiła go "represjonowanym trybunem ludowym".

Serwis vesti.ru natomiast informował, że do Sewastopola przypływają serbscy czetnicy, skrajni szowiniści okryci złą sławą podczas czystek etnicznych w byłej Jugosławii, by "wspomóc swoich rosyjskich braci". Czetnicy prowadzą aktywną politykę zagraniczna, pojawiają się co roku na Marszu Niepodległości w Warszawie i inspirują demonstracje polskich nacjonalistów pod hasłem "Kosowo jest Serbskie". To o tyle istotne, że dużą mniejszość na Krymie stanowią Tatarzy, którzy podobnie jak mieszkańcy Kosowa, są muzułmanami. Dla czetników może to stanowić przedłużenie walki o Kosowo z "islamskim zagrożeniem" i doprowadzić do czystek etnicznych Tatarów z Krymu, którzy raz już byli wywożeni i eksterminowani przez Stalina. Niedawno, ktoś rozpoczął znakowanie domów Tatarów krymskich, co może stanowić wstęp do czystek.

Także na wielu demonstracjach lansowanych przez putinowską propagandą jako "antyfaszystowskie" występowały skrajnie nacjonalistyczne i neonazistowskie elementy, zarówno na demonstracji w Odessie, jak i w Sewastopolu (zdjęcia poniżej)


Jak Stalin pogodzi Ukrainę i Rosję

Świat | Ironia/Humor | Publicystyka

Dziś obchodzimy rocznicę śmierci wybitnego męża stanu, którego polityczna spuścizna zajmuje dumne miejsce w praktyce rządów Ukrainy i Rosji. Być może dopasowując się do Jego momumentalnych kształtów i widząc wspólne korzenie, dwa bratnie kraje porzucą wzajemną wrogość i zakończą wszelkie nieporozumienia.

Józef Wissarionowicz Stalin zakazał aborcji, zanim stało się to modne wśród rosyjskich i ukraińskich parlamentarzystów. Prowadząc walkę ze zgniłym wpływem feminizmu, uskutecznianą w takich decyzjach jak rozwiązanie kobiecych oddziałów partii i odnawiając tradycyjnie patriarchalną rodzinę.

On nie zatrzymał się jedynie na kosmetycznych reformach w rodzaju zakazu propagandy homoseksualizmu wśród dzieci - także, po prawdzie, i nasi przywódcy nie ograniczają się jedynie do tego. Odpowiedzialność karna za sodomię - oto słuszna odpowiedź na wyzwania współczesności, proroczo przewidziana przez Ojca Narodów.

Wspomnijmy też, jak masowe zgromadzenia były aranżowane przez Stalina! Obecny ukraiński rząd, który planuje przyjęcie represyjnego prawa dotyczącego zgromadzeń i zakazuje ich w Dnipropietrowsku, oraz rosyjskie władze, które poszły nawet jeszcze dalej w tym kierunku, jakże one wciąż są odległe od stalinowskiego ideału! Przed rządami bratnich krajów wciąż daleka droga.

To samo tyczy się aparatu policyjnego. Turczynow i Putin dokonali dużych postępów w kierunku wzmocnienia ich władzy, ale wciąż mają przed sobą ideał, którego powinni sięgać.

Cięcia budżetowe ogłoszone przez ukraiński rząd, przyjęcie nowego Prawa Pracy i inne kroki znacząco pogarszające poziom życia klasy pracującej. W Rosji ta polityka ma długą historię. I tu znów mamy okazję, by wspomnieć z wdzięcznością stalinowskie prawo pracy i stratyfikację społeczną. Wówczas ludzie żyli w biedzie, ale jakże byli szczęśliwi! A państwo pomagało im jak mogło, ogrzewając patriotycznym ogniem. Czyż Józef Wissarionowicz nie uczył nas, jak jednoczyć się wokół politycznych liderów, zapominać o swoich nieistotnych prywatnych troskach i odpierać agresję wroga?

Czyż nie uczył nas, żeby skupiać się na pryncypiach narodowych republik i ich nominalnych narodach i językach? Czyż to nie Stalin nauczył nas szacunku do ludzi w mundurach wojskowych?

Czyż nie nauczyliśmy się niczego?

Gryts Jakovych Varenyk

Oświadczenie ukraińskich organizacji lewicowych i anarchistycznych na temat grupy Borot'ba

Świat | Publicystyka

Oświadczamy, jako ukraińskie organizacje lewicowe i anarchistyczne, że organizacja Borot'ba nie należy do naszego ruchu.

Podczas całego okresu istnienia tego projektu politycznego okazało się, że jego członkowie przywiązani są do najbardziej zdyskredytowanych, konserwatywnych i autorytarnych "lewicowych" reżimów i ideologii, które w żadnym wypadku nie wyrażają interesów klasy pracującej.

Borot'ba znana jest z niejasnego finansowania i pozbawionej zasad polityki współpracy. Posiada opłacanych pracowników, którzy "pracują" w organizacji, której nawet nie są członkami. Grupy Borot'ba brały udział we wspólnych działaniach z ПСПУ (Postępowa Partia Socjalistyczna Ukrainy - antysemicka, rasistowska i klerykalna partia, która nie ma nic wspólnego z ruchem socjalistycznym) oraz charkowską prorządową, antysemicką i homofobiczną grupą “Оплот” (Twierdza) oraz mają powiązania z niesławnym dziennikarzem О. Czalenko, który otwarcie popiera rosyjski szowinizm.

Ostatnie wydarzenia pokazują, że kierownictwo organizacji idzie wślad za "Komunistyczną" Partią Ukrainy, otwarcie broniąc interesów prezydenta Janukowycza, usprawiedliwiając działania sił bezpieczeństwa w postaci użycia broni, zaprzeczając, że doszło do nieusprawiedliwionych aktów przemocy i okrucieństwa, tortur i innych form politycznego terroru. Przedstawiciele organizacji Borot'ba zarówno za pomocą swoich środków przekazu, jak i w komentarzach dla mediów, zajmują skrajnie jednostronne stanowisko, jeśli chodzi o skład ruchu protestu. Ich zdaniem protest na Majdanie miał charakter czysto nacjonalistyczny i ultraprawicowy i powstał jedynie po to, żeby doprowadzić do zamachu stanu ("puczu faszystowskiego").

Zajmujemy antyfaszystowską pozycję i nasi aktywiści byli ofiarami ataków skrajnej prawicy. Nie podzielamy wszystkich idei pojawiających się na Majdanie i sprzeciwiamy się burżuazyjnej opozycji. Potępiamy także konserwatywne, nacjonalistyczne i skrajnie prawicowe sentymenty, które tolerowane są w obecnych czasach w ruchach protestu. Jednakże chcemy podkreślić, że uznanie wszystkich bez wyjątku aktywnych obywateli za "nazistów" jest nie tylko fałszywe, ale i zgubne. Tego rodzaju jednostronne podejście do sprawy, napędza jedynie szowinistyczną histerię i dzieląc społeczeństwo, oddaje przysługę klasie rządzącej.

24 stycznia regionalny deputowany i przedstawiciel organizacji Borot'ba Aleks Albu brał udział w obronie budynku regionalnego przedstawicielstwa państwowej administracji "przed nazistami" wespół z rosyjskimi kozakami i nacjonalistami ("Słowiańska Jedność") oraz członkami rządzącej wówczas Partii Regionów oraz członkami Partii Komunistycznej. Później w wywiadzie przyznał się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy.

1 marca aktywiści organizacji Borot'ba razem z proputinowskimi organizacjami brali udział w szturmie na budynek regionalnego przedstawicielstwa państwowej administracji, który zakończył się wywieszenie rosyjskiej flagi państwowej i brutalnym pobiciem wielu aktywistów charkowskiego Majdanu, w tym lewicowego poety Serhija Żadana. Większość członków tej organizacji nazywa swoje działania "akcją antyfaszystowską" i zapewnia, że wszystkie te przypadki przemocy były wymierzone w ultranacjonalistów.

Podsumowując, kierownictwo organizacji Borot'ba, nie tylko wspiera autorytarną radziecką przeszłość, ale także świadomie manipuluje opinią publiczną i działa jako "kieszonkowi rewolucjoniści" na rzecz rządzących grup. W obecnej chwili, ich działania, które nie mają nic wspólnego z polityką lewicową i walką klasową, koncentruja się na wspieraniu sił proputinowskich pod pozorem "antyfaszyzmu" i "komunizmu". Tak więc działania tej organizacji nie tylko dyskredytuje nazwę zapożyczoną od rewolucyjnych borotbistów z początku XX wieku, ale także współczesną ukraińską lewicę. Organizacja ta nie waha się także przed jawnymi kłamstwami i manipulacjami faktami, wprowadzając w błąd zagranicznych lewicowców i antyfaszystów.

Wzywamy wszystkich świadomych rewolucjonistów, którzy jeszcze pozostali w organizacji Borot'ba, żeby porzucili tę zdradziecką grupę złożoną z proburżuacyjnych elementów i zerwali wszystkie polityczne związki z jej kierownictwem. Mamy takze nadzieję, że europejska i rosyjska lewica rozważy swój stosunek do tej organizacji, która powinna być izolowana.

Ani bogów, ani panów, ani narodów, ani granic!
Pracownicy wszystkich krajów łączcie się!

Автономна спілка трудящих (Autonomiczny Związek Pracowników)
Незалежна студентська профспілка “Пряма дія” (Niezależny Związek Studentów "Akcja Bezpośrednia")

(Oświadczenie jest otwarte na zarówno organizacje, jak i indywidualnych sygnatariuszy)

tłum. XaViER

W sprawie rosyjskiej interwencji - oświadczenie kijowskich anarchosyndykalistów

Świat | Militaryzm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

27 lutego 2014 roku na Krymie prorosyjscy szowiniści przy wsparciu oddziałów Berkutu i wojska Floty Czarnomorskiej dokonały militarnego zamachu stanu.

W tym momencie jest jasne, że rząd "Rosyjskiej Jedności" na czele którego stoi Aksenow jest niczym więcej niż marionetką w rękach reżimu kremlowskiego.

Nie rozważamy tutaj wartości ukraińskiej integralności terytorialnej i nienaruszalności jej granic, jesteśmy przeciwko siłowemu "przywracaniu porządku" na Krymie, jednak uważamy, że przy decydowaniu o statusie Krymu, powinien być brany pod uwagę głos mniejszości Tatarów krymskich.

Ostatnie wydarzenia pokazują, że Putin nie zamierza ograniczyć się do aneksji Krymu, ale celem imperialistycznego reżimu kremlowskiego jest rozszerzenie rosyjskich porządków na całe terytorium Ukrainy.

Tak więc rosyjski reżim pokazał, że stanowi poważne zagrożenie dla interesów proletariatu w przestrzeni poradzieckiej.

Jesteśmy przeciwnikami wojny i militaryzmu. Wierzymy, że w tej sytuacji świadomi proletariusze nie powinni pokładać nadziei w nikim poza samymi sobą.

Nie ma co liczyć na "ratunek" ze strony NATO. Ukraińscy nacjonalistyczni politycy mogą co najwyżej zorganizować obronę terytorium. Wojna może zostać powstrzymana jedynie jeśli proletariusze wszystkich krajów, a zwłaszcza Ukrainy i Rosji, wspólnie staną przeciwko kryminalnemu rządowi Putina.

Wspólne wystąpienie ukraińskiego i rosyjskiego proletariatu i wszystkich postępowych i demokratycznych sił, które położy kres putinowskiemu reżimowi, będzie oznaczało także koniec obecnego neoliberalnego i nacjonalistycznego reżimu na Ukrainie.

A co do lewicy i anarchistów zachodnich, czas już zerwać pęta tzw. "antyimperializmu", zredukowanego jedynie do wspierania reżimu Putina przeciwko USA.

Żadnej wojny pomiędzy narodami! Żadnego pokoju pomiędzy klasami!

Kijowska organizacja Autonomicznego Związku Pracowników

Oświadczenie Związku Syndykalistów Polski w sprawie protestów na Ukrainie

Świat | Protesty | Publicystyka

W mijającym tygodniu, władza na Ukrainie sięgnęła po ostateczny argument wymierzony w protestujących - nagą przemoc.

Український: Заява Спілки синдикалістів Польщі щодо протестів в Україні

Nie przyłączamy się do głosu tych, którzy ubolewają nad odbiegającym od pokojowych standardów protestem ulicznym i starają się rozkładać winę równo po obu stronach.

W odróżnieniu od wielu innych, nie zgadzamy się z poglądem, że najistotniejszych dla społeczeństwa decyzji nie podejmuje się na ulicy. Wręcz przeciwnie - ulice i place są dla nas najlepszymi miejscami do podejmowania najważniejszych decyzji. Odradzająca się w najbardziej niespodziewanych miejscach tradycja zgromadzeń ulicznych i wyłaniająca się z nich kontestacja (rzekomo nienaruszalnego) autorytetu państwa jest dla nas najzdrowszym przejawem demokracji bezpośredniej. Nic dziwnego, że władza za wszelką cenę stara się tę kontestację zdusić.

W sytuacji dostrzegalnej gołym okiem degeneracji formuły demokracji przedstawicielskiej, z nadzieją obserwujemy powrót, nie tylko na Ukrainie, ale na całym świecie, do korzeni idei demokracji bezpośredniej - publicznych zgromadzeń, które są miejscem wspólnego podejmowania decyzji, ale także miejscem dyskusji politycznych i spotkań. Naszym zdaniem Majdany powinny powstawać wszędzie tam, gdzie ludzie mogą podejmować decyzję sami, bez pośredników - w miejscu pracy i zamieszkania.

Oświadczenie kijowskich anarchosyndykalistów

Świat | Protesty | Publicystyka | Represje

Wczoraj rozpoczęła się wojna domowa na Ukrainie. W okolicach budynku Rady Najwyższej, nie do końca pokojowa demonstracja starła się z państwowymi siłami bezpieczeństwa i oddziałami sformowanymi przez zwolenników obecnego rządu. 18 lutego policja wraz z bojówkami paramilitarnymi zorganizowała krwawą jatkę w dzielnicy rządowej. W czasie starć zginęło wielu demonstrantów. Rzeźnicy z sił specjalnych bili zatrzymanych. Posłowie rządzącej Partii Regionów i ich burżuazyjni lokaje z "Komunistycznej" Partii Ukrainy uciekli z parlamentu podziemnym tunelem. Głosowanie w sprawie poprawek do konstytucji, mających na celu ograniczenie władzy prezydenckiej nie odbyło się. Po przegranej walce w dzielnicy rządowej, demonstranci wycofali się na Majdan. O 18.00 Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Biuro Bezpieczeństwa Wewnętrznego (SBU) postawiło ultimatum demonstrantom, domagając się rozejścia z miejsca protestu. O godz. 20.00 policyjne siły specjalne i oddziały paramilitarne, przy w sparciu armatek wodnych i wozów opancerzonych, rozpoczęły atak na barykady na Majdanie. Milicja, specjalne oddziały SBU, a także prorządowi bojówkarze użyli broni. Jednakże demonstrantom udało się spalić jeden z wozów opancerzonych i okazało się, że nie tylko siły rządowe dysponują bronią palną. Według danych przekazanych przez policję 19 lutego, 24 osoby zostały zabite: 14 demonstrantów i 10 milicjantów. Trzydziestu jeden milicjantów zostało rannych w wyniku postrzelenia. Nawet jeśli szacunki rządu, co do strat po stronie milicji, są prawdziwe, to liczba ofiar po stronie demonstrantów została przez władze bez wątpienia zaniżona. Lekarze na Majdanie informują, że zginęło co najmniej 30 osób.

Można odnieść wrażenie, że prezydent Janukowycz przekonany, że do rana opór zostanie zdławiony, zaaranżował swoje spotkanie z liderami opozycji na godzinę 11.00, 19 lutego. Skoro więc negocjacje się nie odbyły, możemy z tego wnioskować, że plan rządu nie wypalił. Podczas nieudanej operacji oczyszczenia Majdanu, obywatele kilku zachodnich regionów rozpoczęli okupacje budynków administracji i przegonili siły milicyjne. W obecnym momencie, milicja, jako instytucja, nie istnieje we Lwowie. Według SBU, demonstranci zdobyli 1500 sztuk broni. W ciągu mniej niż 24 godzin rząd stracił kontrolę nad częścią kraju. Obecnie wygląda na to, że jedynym rozwiązaniem jest ustąpienie prezydenta. Oznaczałoby to jednak, że on, jego rodzina, jego liczni pomocnicy i klienci, którzy składają się na dość liczną grupę ludzi w obecnie rządzącym obozie władzy, stracą swoje źródła zysków. Jest więc dość prawdopodobne, że nie zgodzi się na ustąpienie.

W wypadku zwycięstwa Janukowycz, stanie się władcą dożywotnim, a reszta będzie skazana na życie w biedzie, korupcji i w sytuacji likwidacji ich praw i wolności. Zbuntowane regiony doświadczają już teraz “przywracanie konstytucyjnego porządku” przez władze. Istnieje prawdopodobieństwo, że te “działania antyterrorystyczne” w Galicji przyjmą charakter czystek etnicznych. Obłąkani radykałowie prawosławni z Partii Regionów uważają od dawna, że konserwatyści greko-katoliccy to pomocnicy “Eurosodomy”. Tego rodzaju operacja “antyterrorystyczna” będzie przeprowadzona za pośrednictwem armii, jak oświadczył minister obrony Lebiediew.

Obecnie Ukraina doświadcza tragedii, lecz prawdziwy horror rozpocznie się, gdy rząd złamie opór opozycji i “ustabilizuje” sytuację. Oznaki przygotowań do masowej czystki stały się zauważalne już na początku lutego, kiedy postawiono kryminalne zarzuty oddziałom samoobrony Majdanu, jako “nielegalnym formacjom zbrojnym”. Zgodnie z artykułem 260 Kodeksu Karnego, członkowie takich formacji mogą zostać skazani na karę od 2 do 15 lat więzienia. Oznacza to, że rząd chciałby wysłać 10 tysięcy obywateli za kraty. Zarówno w regionach, jak i w stolicy, poza zwykłymi siłami milicyjnymi, działają specjalne plutony egzekucyjne. Na przykład, odpowiedzialność za spalenie żywcem aktywistę Majdaniu z Zaporoża, wziął na siebie taki właśnie pluton egzekucyjny, który nazywa się “Duchy Sewastopola”. Grupa ta oświadczyła, że podobnie potraktują uczestników Majdanów odbywających się we wschodnich regionach.

Także w przypadku zwycięstwa opozycji, życie będzie dalekie od ideału. Chociaż faszyści stanowią mniejszość protestujących, są dość aktywni. Podczas kilku dni rozejmu w połowie lutego, doszło do konfliktu pomiędzy grupami prawicowymi, co wiązało się z kilkoma bezsensownymi konfrontacjami i atakami na ideologicznych “odstępców”. Poza faszystami, także starzy i doświadczeni politycy opozycyjni będą próbowali przejąć władzę. Wielu z nich już ma doświadczenie, jeśli chodzi o udział w rządzie, i nie obca jest im korupcja, nepotyzm i używanie środków budżetowych dla prywatnych celów.

“Ustępstwa” jakich domaga się opozycja w parlamencie są żałosne. Nawet konstytucja z 2004 roku, którą chcą przywrócić, daje zbyt dużo władzy prezydentowi (kontrola nad oddziałami do tłumienia zamieszek i siłami specjalnymi na przykład). Proporcjonalny system wyborczy z zamkniętymi listami kandydatów, przekaże kontrolę nad parlamentem wąskiej grupie quasi-dyktatorów. Razem z prezydentem będą rządzić bez żadnego problemu.

Kolejny ich postulat - powołanie nowego rządu złożonego z liderów opozycji, jest także godny pożałowania. Czy ludzie ryzykują swoje zdrowie, wolność i życie, żeby ktoś mógł zostać premierem, a kto inny miał szansę kontrolowania przepływu pochodzących z korupcji pieniędzy? Taki będzie efekt trzymania się patetycznych mów na temat “narodu” i hierarchicznych struktur związanych z tymi samymi znienawidzonymi politykami, zamiast rozwijania oddolnych organizacji skoncentrowanych wokół ekonomicznych i materialnych interesów. To są główne wnioski płynące z Majdaniu, które muszą zostać wyciągnięte.

Opozycja zarówno parlamentarna, jak i pozaparlamentarna jest podzialona na liczne konkurencyjne i wrogie sobie frakcje. Jeśli wygra, ustanowi porządek, który będzie niestabilny i któremu będzie brakować spójności. Będzie tak burżuazyjny i represyjny, jaką była Partia Regionów zanim sięgnęła po przemoc w stosunku do protestujących w listopadzie.

Wina za rozlew krwi częściowo spada na Unię Europejską, która chętnie przyjmuje pieniądze skorumpowanych kanalii z Ukrainy, Rosji, czy kilku krajów afrykańskich i nie ma zamiaru sprawdzać źródeł z jakich pochodzą środki na “inwestycje”. Dopiero, gdy zobaczyli ofiary działań tych “inwestorów”, stali się pełni sentymentalnego i humanitarnego patosu.

To nie nasza wojna, ale zwycięstwo rządu będzie oznaczało porażkę pracowników. Także zwycięstwo opozycji nie obiecuje niczego dobrego. Nie możemy wzywać proletariatu, by poświęcał się w imię polityków opozycji i ich interesów. Uważamy, że o poziomie zaangażowania w ten konflikt każdy musi zdecydować sam z osobna. Jednakże wzywamy, aby unikać powołania do służby w wojskach wewnętrznych kontrolowanych przez Janukowycza i nawołujemy do sabotowania za pomocą wszelkich środków działań rządu.

Ani bogów, ani panów, ani narodów, ani granic!

Kijowska organizacja Autonomicznego Związku Pracowników.

tłum. XaViER

Konflikt pomiędzy nacjonalistami a anarchistami na kijowskim Majdanie

Świat | Protesty | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny

9 lutego przedstawicielom oddziału anarchistycznej „Czarnej Gwardii” nie dano złożyć przysięgi Samoobrony Majdanu i wypchnięto ich za barykady. Według użytkownika Facebooka Anya Wtikenwneider aktywną rolę po stronie przeciwnej w tym w konflikcie zajęli członkowie „Svobody”.

Informacja ta została również potwierdzona przez działacza organizacji „Narodny Nabat” (Alarm Ludowy), wchodzącej w skład anarchistycznej „Czarnej Gwardii”, który opowiedział o szczegółach konfliktu ze „Svobodą”.

Później opis tych wydarzeń pojawił się także na anarchistycznym portalu „Avtonomnoe Dejstwie”. Do tej pory nie udało się uzyskać komentarza komendanta Samoobrony Majdnu – Andrzeja Parubija.

Jak było wczoraj (9 lutego)? Jak to najlepiej scharakteryzować?

Wiedeń: Pizzeria Anarchia zagrożona ewikcją. Apel o wsparcie i solidarność

Publicystyka

Pizzeria Anarchia to wiedeński skłot, istniejący ponad dwa lata. Dziś znajduje się w obliczu zagrożenia rychłą ewikcją. Wyznaczona przez sąd data opuszczenia budynku mija 5 lutego 2014. Ale my nie opuścimy domu. Zamiast tego wzywamy do demonstracji we Wiedniu i akcji solidarnościowych wszędzie, gdzie to możliwe.
Jeśli nie opuścimy budynku, właściciele zwrócą się o egzekucję sądowego nakazu. To prawdopodobnie zajmie kilka tygodni. Potem zgodnie z prawem muszą przysłać nam list z datą ewikcji; jednak nie możemy być pewni, czy faktycznie będą się jej trzymać.

Na samym początku właściciele wpuścili nas do tego domu. Zrobili to, oczekując – jak zeznali w sądzie – że wypłoszy to ostatnich lokatorów, zamieszkujących dwa mieszkania na mocy umów czynszowych zawartych dziesięciolecia temu. To było oczywiste od początku - i wkrótce odkryliśmy, że obaj właściciele specjalizują się w skupowaniu domów z kilkoma pozostałymi lokatorami. Takie domy są względnie tanie, zwłaszcza jeśli umowy są wieczyste. Według wiedeńskiego prawa ciężko jest wyrzucić takich mieszkańców, a to jest konieczne dla zmaksymalizowania wartości nieruchomości przez remont i sprzedaż każdego mieszkania z osobna bądź wyburzenie całego budynku. W przypadku pizzerii - oraz innych domów należących do tych samych właścicieli - sabotaż, terror psychiczny i ekstremalna dewastacja były częścią strategii „wyczyszczenia” ich z lokatorów. Wprawdzie dwaj właściciele pizzerii są szczególnie kreatywni, ale wyrzucanie ludzi z mieszkań dla maksymalizacji profitów jest powszechną praktyką, logiczną konsekwencją systemu opartego na własności prywatnej.

Przez dwa lata wiele osób uczestniczyło w cotygodniowej pizzeryjnej kuchni społecznej łączonej z dyskusjami, odczytami, spotkaniami informacyjnymi, koncertami itd.; w cotygodniowym kinie, warsztatach składania książek i rowerów, lekcjach języka, spotkaniach inicjatyw politycznych. Żyjąc tutaj znaleźliśmy przyjaciół, towarzyszy, wspólników.

Nie poddamy tego miejsca, będziemy stawiać opór i prosimy o każdy rodzaj pomocy. Odwiedzajcie nas w każdej chwili, by pomóc w przygotowaniach do ewikcji, organizujcie akcje solidarnościowe, informujcie przyjaciół, rozpowszechniajcie materiały, trzymajcie rękę na pulsie i przyjdźcie wesprzeć nas w dniu ewikcji! Podamy datę na naszym blogu i innymi kanałami. Rozważcie wcześniejsze przybycie i dłuższy pobyt!

Sprawdzajcie regularnie naszego bloga i bądźcie z nami w kontakcie!

Dawajcie nam również znać o waszej walce i o tym, jak możemy was wesprzeć!

Solidarność naszą bronią!

Pizzeria zostaje!

Okupujmy domy, żyjmy dziko i niebezpiecznie!

Wszyscy zostajemy!

-------------------------------------

Demonstracja | środa, 05.02.2014 | 16:00 | Pizzeria Anarchia

5 lutego mija czas ultimatum dobrowolnej wyprowadzki. Nie opuścimy go! Dlatego na 5.02 została zaplanowana demonstracja. O 16:00 spotykamy się na Pizzerii. Rzucimy nieco światła na kontekst naszej dzielnicy, omawiany na przykładach na trasie demonstracji. Powiemy też co nieco na temat metod działania agencji deweloperskich, polityki miejskiej i sądu.

Nie skupiamy się tylko na Pizzerii, ponieważ nie jesteśmy jedynymi dotkniętymi przez politykę spekulacji i wysiedleń. Postrzegamy nasz dom bardziej jako możliwość pokazania praktycznych działań przeciwko prawu własności. Podczas gdy bezdomność jest coraz bardziej kryminalizowana, czynsze wzrastają. Ludzie są zmuszeni do płacenia czynszu, ponieważ nie mają alternatywy. Opłaty użytkowe wystarczają na utrzymanie budynku, reszta to zysk agencji deweloperskich i właścicieli. Dach nad głową jest podstawową potrzebą i nie powinien być produktem.
Jeśli dojdzie do ewikcji, pozostający lokatorzy przestaną być chronieni przed terrorem i psychiczną presją wywieraną przez właściciela, Castella Gmbh. To także powód, dla którego zostajemy i razem będziemy bronić naszego domu.

Ciężko nam przewidzieć dokładnie środową sytuację, więc będzie nam miło, jeśli wiele osób dołączy do nas także za dnia (jest także możliwość przybycia dzień wcześniej – mamy dość miejsca!) by nas wesprzeć. Generalnie wiele rzeczy dzieje się w domu i wokół niego. Chcemy dzielić z wami dużo zabawy i mnóstwo pracy. Informacje o tym jak nas wesprzeć możecie znaleźć na naszym blogu pizza.noblogs.org

Każda akcja solidarnościowa tego dnia – w każdym mieście i w każdej postaci – jest mile widziana!

pizza.noblogs.org

Stanowisko syndykalistów w sprawie sytuacji na Ukrainie

Świat | Protesty | Publicystyka | Represje

Oświadczenie Autonomicznego Związku Pracowników z Kijowa na temat sytuacji na Euro-Majdanie.

Przegłosowane 16 stycznia prawo ukazało, że część klasy rządzącej, obecnie kontrolującej rząd, jest gotowa zaprowadzić reakcyjną burżuazyjną dyktaturę na wzór reżimów z Ameryki Łacińskiej z lat 70-tych. „Prawa dyktatury” kryminalizują wszelkie protesty i ograniczają wolność słowa, jak również dają podstawy do oskarżeń o „ekstremizm”. Rzecznikami parlamentarnej klasowej dyktatury w rękach skorumpowanej biurokracji oraz monopolistycznej burżuazji jest Partia Regionów i Ukraińska Partia „Komunistyczna”, które już dawno temu stały się siłami politycznymi służącymi interesom kapitału.

Ukraiński system represji opiera się na aparacie policyjnym oraz na prorządowych szturmowych gangach ulicznych. Czasami tymi paramilitarnymi strukturami dowodzą emerytowani policjanci. W akcji są również szwadrony śmierci. Według potwierdzonych informacji, dwie osoby porwano ze szpitala i torturowano. Jeden z nich zmarł w lesie. Siły specjalne korzystają z broni precyzyjnej przeciwko protestującym, i to nie tylko z broni traumatycznej. Jeden z zabitych, co widać na fotografii ciała, został zastrzelony poprzez strzał w serce. Wszystko wskazuje na to, że był ofiarą snajpera. W godzinach porannych w dniu 23 stycznia liczba zabitych wynosiła od 5 do 7 osób. A tak naprawdę nie znamy prawdziwej skali przemocy.

Ideologia reżimu rządzącego jest mieszaniną nacjonalizmu na wzór Putina, teorii spiskowych i przekonania, że elita ma prawo rządzić głupim ludem. Internetowe grupy wsparcia dla Berkutu (główna siła policyjna do walki z zamieszkami) pełne są antysemickich artykułów, które twierdzą, że liderzy opozycji to Żydzi, chcący osłabić naród poprzez legalizację małżeństw osób o tej samej płci. Niewiele różni się to od retoryki ukraińskich prawicowych radykałów.

W ciągu ostatnich dni z rządem konfrontowała się nie tylko skrajna prawica, ale także ludzie o bardziej umiarkowanych poglądach. I stanowią oni większość protestujących. Wielu z nich obojętny jest nacjonalizm lub mają do niego negatywne nastawienie. Wielu z nich nie zgadza się na integrację z Unią Europejską. Ludzie wychodzą na ulice, aby zaprotestować przeciwko policyjnej przemocy. Wielu z nich bez entuzjazmu lub nawet sceptycznie podchodzi do starć na ulicy Gruszewskiego. Często można usłyszeć, że prawicowy radykałowie są „koniem trojańskim” Janukowycza i służb specjalnych, wystawionym po to, aby zdyskredytować protest. Nie ma wątpliwości, że wiele więcej mieszkańców Kijowa uczestniczyłoby w protestach, gdyby tylko można było usunąć z ulic tych użytecznych dla władzy idiotów. Szczytem ich marzeń jest praca w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy po „zwycięskiej rewolucji”(1).

Anarchiści powinny uczestniczyć w działaniach, które mają na celu obronę praw i wolności zniesionych przez ustawy z 16 stycznia. Ma sens podjęcie działań w miejscach pracy lub zamieszkania i wspieranie działań sabotujących dyktaturę. Nie ma sensu uczestnictwo w pozbawionych od samego początku znaczenia działaniach na ulicy Gruszewskiego. Dzięki nim rząd dostaje ładny telewizyjny obrazek i łatwiej wykryje radykalniejszych uczestników poprzez lokalizowanie telefonów komórkowych i ich nagrywanie.

Musimy zrozumieć, że obojętnie czy wygra opozycja, czy zwycięży rząd, będziemy musieli stoczyć długą i ciężką wojnę. Musimy zbierać siły, aby rozpocząć propagowanie własnego wolnościowego i proletariackiego programu w ukraińskiej polityce.

Ani boga, ani pana! Bez narodów, bez granic!

Автономна Спілка Трудящих – Kijów
23 stycznia 2014 r.

(1) glavcom.ua/articles/16910.html

W języku rosyjskim: http://avtonomia.net/2014/01/23/zayavlenie-ast-kiev-o-tekushhem-momente-...

W języku angielskim: http://avtonomia.net/2014/01/23/awu-statement-current-political-situatio...

Źródło: http://www.rozbrat.org/informacje/miedzynarodowe/4089-anarchisci-z-ukrai...

https://cia.media.pl/ukrainski_anarchista_demaskuje_mit_euromajdanu https://cia.media.pl/ukraina_bierkut_strzela_do_ludzi_mozliwe_starcia_w_n...

Kanał XML