Publicystyka

Warunki pracy spawacza

Kraj | Prawa pracownika | Publicystyka

Wywiad aktywisty ZSP Wrocław ze spawaczem zatrudnionym we wrocławskim oddziale spółki Fortaco znajdującej się we Wrocławskim Parku Przemysłowym przy Fabrycznej 10.

Jak wygląda u was sprawa umów?

Wszyscy mamy umowy o pracę na czas określony. Najczęściej na rok. Gdy pracodawca wyczerpie limit takich umów i jest zmuszony dać ją na czas nieokreślony, po prostu tego nie robi. Po ostatnim kontrakcie na czas określony kolejny nie jest przygotowywany, a pracownik ląduje "na ulicy".

Czy macie dodatkowe urlopy zdrowotne? To byłoby uczciwe ze względu na specyfikę zawodu.

Nie mamy. Zwykły urlop wypoczynkowy i chorobowe płatne 80%.

Czy pracodawca zapewnia wystarczające środki ochrony indywidualnej i zbiorowej?

Każdy ma kask, gogle i stopery. Brakuje jednak masek przeciwpyłowych. Puste apteczki zamykane na klucz, który nie wiadomo gdzie jest. Mamy wyciąg tylko z góry, punktowo nad stanowiskiem, który jest tak stary, że praktycznie nic nie odciąga.

Jak wygląda u was sprawa solidarności pracowniczej? Może jest jakiś związek zawodowy?

Tak, na terenie zakładu działa związek zawodowy, ale jest tak zastraszony/dogadany z kierownictwem, że od kilku lat nic się nie poprawia. Nie podejmują żadnych działań w obronie pracowników.

Jak wygląda u was sprawa płacy?

Uważam ze jest nieadekwatna do szkodliwości dla zdrowia i systemu 3-zmianowego, nadgodziny rozliczają zgodnie z umową i na czas. Wymagają od nas jednak, pracy w dni ustawowo wolne od pracy jak na przykład święto 1 maja za stawkę weekendową

Często Stawka ustanawiana na podstawie jakości spawu. oceniana w dniu próbnym przez menadżera. U nas jedna kierownictwo przyjęło politykę przyjmowania ludzi, bez doświadczenia na okres próbny (1 miesiąc) i zwalnianiu nieefektywnych W firmach państwowych stawki są wyższe o ok. 1000 zł. + dodatkowe przywileje jak urlopy zdrowotne, dodatki świąteczne. Gdy przychodzą osoby z urzędu pracy, firma finansuje im kurs, którego kosz potrącają z późniejszych pensji

Czy pracodawca stosuje mobing?

Na początek warto zaznaczyć, że jest to firma rodzinna, gdzie stanowiska są rozdawane tylko „swoim”. Uważam, że osoby pełniące funkcję menadżerskie nie posiadają odpowiedniego wykształcenia- zarówno technicznego jak i ekonomicznego. Na przykład dyrektor jeszcze niedawno był magazynierem.

Ja i moi koledzy odczuwamy stres związany z wszędobylskim okiem brygadzisty. Do najpopularniejszych metod należy

- poganianie, za nie wyrabianie norm
- sterczenie nad pracownikiem cały dzień i patrzenie mu na ręce
- bezpodstawne wlepianie lub straszenie pisemnymi naganami, które mogą stać się podstawą dyscyplinarnego zwolnienia. W takim przypadku firma żąda odszkodowania za tzw. lojalkę, która zobowiązuje do pracy w przedsiębiorstwie przez cały czas trwania umowy + zwrot za kurs, jeśli był finansowany przez firmę.
- obcinanie dniówki za nieznaczne przedłużenie przerwy
- wciskanie nagan na siłę pracownikom niewygodnym (żądających podwyżek czy środków ochrony adekwatnych do pełnionych zadań) albo po prostu gdy firma ma mniej zleceń i potrzebuje zredukować zatrudnienie

Czy przedsiębiorstwo w którym pracujesz korzysta z putsourcingu?

Gdy mamy duże zamówienie kierownictwo wynajmuje spawaczy od innych firm.

Źródło: http://wroclaw.zsp.net.pl/warunki-pracy-spawacza/

Ośmiogodzinny dzień pracy, anarchiści i czarna międzynarodówka

Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Haymarket i radykalizacja żądań świata pracy w latach 1880'tych

Dzień Pierwszego Maja od dawna był świętem, podczas którego pokazują się socjaldemokraci i związki establishmentowe, by czcić pamięć walki o 8-godzinny dzień pracy. Przy tej okazji, warto spojrzeć na różnice między różnymi związkami w ruchu pracowniczym w USA w latach 80'tych XIX wieku. Takie spojrzenie może pomóc zrozumieć, że to o co walczyli anarchiści z Haymarket nie miało nic wspólnego z socjaldemokracją, której hołdują obecni liderzy związkowi.

Żądanie 8-godzinnego dnia pracy formułowane było od początku XIX wieku. W USA, to żądanie stało się sztandarowym postulatem po strajku generalnym w Filadelfii w 1835 r., w którym domagano się 10-godzinnego dnia pracy, pomniejszonego o 2 godziny przeznaczone na posiłki.

Media – królestwo pracy prekaryjnej dla wykształciuchów

Prawa pracownika | Publicystyka

Praca w mediach przyciąga najróżniejszych ludzi. Jednak wielu z nich dowiaduje się później, że nie każdy jest w stanie wyżyć z tej pracy. Nie chodzi tu wcale o talent lub jego brak. Chodzi raczej o sposób zatrudniania (lub raczej braku zatrudniania) pracowników mediów.

Prekaryjnych form pracy jest wiele: praca na zlecenie, nawet dla tych, którzy pracują jak na etacie, zlecanie prac i płacenie tylko za część która zostanie wykorzystana (nawet jeśli autorom zlecono zrobienie konkretnych materiałów), płacenie mizernych pensji, itp. itd. Media także starają się zastąpić profesjonalistów amatorami, lub obciążyć pracowników dodatkową pracą, którą dotychczas wykonywali wyspecjalizowani pracownicy. Przykładem było postawienie tak niekorzystnych warunków fotografom przez Gazetę Wyborczą, że większość z nich wolała się zwolnić, niż dalej pracować dla tego pracodawcy. Ich profesjonalne zdjęcia zostały zastąpione przez zdjęcia amatorskie robione komórką przez dziennikarzy.

Każdy pracownik zasługuje na godne warunki pracy, bez ciągłych obaw, że zostanie oszukany, bez braku pewności, czy będzie mieć z czego się utrzymać przez kolejny miesiąc jeśli nie będzie zleceń. Nie możemy akceptować żadnych wymówek ze strony pracodawcy. Media, to wielki biznes, gdzie istnieją hierarchiczne piramidy, a ci na dole ciężko harują prawie za darmo, podczas gdy ci na górze zarabiają bardzo dobrze.

Sprzeciwiamy się wszystkim postaciom wyzysku w mediach – nadużywaniu nieopłacanej pracy młodzieży, która próbuje zrobić karierę, czy tworzenie „obywatelskich mediów” jako źródła darmowych materiałów zastępujących opłacaną pracę dziennikarzy. Praca bez wynagrodzenia nie jest dopuszczalna w żadnym przypadku.

Ta sytuacja może się zmienić tylko wtedy, gdy pracownicy mediów zaczną głośno mówić o tym, co się dzieje z pracownikami na samym dole piramidy. Organizujcie się, by bronić swoich praw i walczyć o lepsze warunki pracy w przyszłości!

Chcesz działać? Skontaktuj się: info@zsp.net.pl

Skąd się wzięło święto 1 maja?

Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Represje | Ruch anarchistyczny | Strajk

Obumierająca Federacja Zorganizowanych Związków Zawodowych i Robotniczych uchwaliła na zjeździe 1884 roku dwie rezolucje, które miały daleko sięgający wpływ na amerykański ruch robotniczy. Jedna doprowadziła do ustanowienia obchodzonego w USA, świata pracy, druga - do ustanowienia święta majowego.

18 maja 1882 roku założyciel i sekretarz generalny Bractwa Cieśli i Stolarzy, socjalista Peter J. McGuire, na wiecu Centralnego Związku Robotniczego w Nowym Jorku zgłosił następującą rezolucję: "powinien być ustalony dzień jako święto, w którym odbywałyby się pochody na ulicach miasta". Zaproponował on pierwszy poniedziałek września, ponieważ "przypadałoby ono w najprzyjemniejszej porze roku, między 4 lipca a dniem Świętem Dziękczynienia i wypełniłoby wielką lukę w kalendarzu ustawowych świąt".

Federacja Anarchistyczna wzywa na ogólnopolskie obchody Święta Pracy

Kraj | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka

Federacja Anarchistyczna wzywa na ogólnopolskie obchody Święta Pracy pod hasłem „Specjalna Strefa Wyzysku – Polska”, które rozpoczynają się w 1.05.2013. o godz. 13 na pl. 1 Maja we Wrocławiu.

„Kapitalizm to system, w którym klasa rządząca sprzedaje ludziom produkty ich pracy po cenach wyższych niż stawki, jakie płaci im za ich wytworzenie” (Class War)

Praca dziś stała się powtarzalna i bezmyślna, nie pozwala już na realizowanie swoich zdolności twórczych czy tworzenie wspólnot pracowniczych. Człowiek został sprowadzony do roli towaru, przedmiotu. Poprzez prywatyzację wielkich zakładów (które dawniej były ogniskami zapalnymi robotniczych protestów, powstań, strajków) i wielkie zwolnienia w latach 90. XX wieku i na początku XXI, nastąpiło zerwanie dawnych więzi robotniczych, przyczyniło się do wielu tragedii rodzinnych oraz zniszczyło małe, lokalne społeczności przyzakładowe oraz całą związaną z tym infrastrukturę (szkoły, przedszkola, żłobki, służbę zdrowia). Firmy, które są właścicielami fabryk, większość pracowników zatrudniają przez prywatne agencje pracy, przez co płynność kadry negatywnie wpływa na więzi międzyludzkie. Przerzucanie przez agencje pracowników od zakładu do zakładu, rotacja na stanowiskach, częste zwolnienia, niejasne formuły umów, nieregularny czas pracy, „okresy próbne”, brak czasu na odpoczynek, brak możliwości zrzeszania się w związkach zawodowych itd. itd. Robotnicy są dzisiaj sobie obcy w miejscu pracy, są szczurami w wyścigu po – bardzo często zaniżone – wynagrodzenie, wrodzy wobec swoich współpracowników, których traktują jako konkurentów w walce o pracę. Totalitarna propaganda mass mediów wciska wszystkim w głowy, że człowiek to chciwe i egoistyczne zwierzę, ze skłonnościami do rywalizacji i konkurencji, gotowy podeptać konkurentów w walce o zysk. Poprzez takie pranie mózgów media chcą wywołać w ludziach najniższe instynkty. Również medialni reżimowi ekonomiści przekonują wszystkich o naturalności i konieczności istnienia oraz podtrzymywania kapitalizmu za wszelką cenę („nie ma alternatywy”). Skupiając się na pracownikach wielkomiejskich stref przemysłowych, nie zapominajmy także o indywidualnych przedsiębiorcach, którzy szukając ucieczki przed niewolniczą pracą, zakładają małe firmy nie mogące utrzymać się na rynku, obwarowani z jednej strony drakońskimi podatkami i przepisami ze strony państwa, z drugiej nierówną konkurencją z kapitalistycznymi molochami. Również oni są narażeni na ryzyko bankructwa, bezrobocia i upadku. Nie możemy dopuścić, żeby klasa pracująca została klasą równie zdemoralizowaną jak rodząca się klasa średnia, pozbawiona więzów międzyludzkich, pochłonięta biegiem za sukcesem. Robotnicy ujęci w kleszcze kapitalistycznego wyzysku i równie wielkich, co oportunistycznych, nieskutecznych i skorumpowanych związków zawodowych, stają się klasą pozbawioną podmiotowości, międzyzakładowej solidarności, a co za tym idzie pozbawioną również świadomości klasowej jak i świadomości swojego potencjału organizacyjnego i rewolucyjnego.

Nie pozwólmy na to!

Odwołajmy się do manifestu IFA z 1978 roku postulując wolność, równość, solidarność, sprawiedliwość społeczną, federalizm i samorządność!

Zamanifestujmy naszą solidarność ze zwolnionymi pracownikami z chińskiej fabryki Chung Hong, w specjalnej strefie ekonomicznej pod Wrocławiem!
Solidarność z wszystkimi zwalnianymi lub wykorzystywanymi niewolniczo pracownikami i związkowcami nie tylko w Polsce ale i na całym świecie!

1 Maja jest naszym świętem – świętem robotnic i robotników! Świętem wszystkich ludzi pracy!

Możemy powtórzyć i sparafrazować klasyka: nasza walka z rządem i pracodawcami jest walką twórczą – tworzy nowe życie społeczne, życie wolnych ludzi. Nie będzie nam ono dane, jeśli go sami nie stworzymy.

Walka trwa!

Federacja Anarchistyczna
http://www.federacja-anarchistyczna.pl/

Nie odwrócili głowy od tego, co nieprzyjemne

Kraj | Antyfaszyzm | Historia | Publicystyka

W Polsce utrwala się kult „Powstań”. Politycy i część społeczeństwa kilka razy do roku hucznie świętuje szereg narodowych zrywów. „Powstanie” stało się jednym z fundamentów określających historyczną świadomości polskiego społeczeństwa. Obok pamięci o ofiarach, pojawia się ślepa martyrologia. Tematu nie odpuszcza też skrajna, faszyzująca prawica, łasa na wykorzystanie każdej nadarzającej się okazji do realizacji swoich politycznych celów.

Powstanie w Getcie Warszawskim wydaje się nie mieścić w ramach tego wszechobecnego kultu „Powstania”. Nie zachowały się żadne zdjęcia ukazujące powstańców budujących barykady, dzielnie prezentujących broń, niosących sztandary. Brak możliwości wykreowania epickich obrazów towarzyszących np. Powstaniu Warszawskiemu. Powstańców było mało, byli słabo uzbrojeni.

Na co należy zwrócić uwagę pracując w Holandii

Prawa pracownika | Publicystyka

W ciągu ostatnich lat, pojawiły się ogromne ilości skarg na działania agencji pracy tymczasowej wysyłających pracowników z Polski do Holandii (OTTO, GroenFlex, McDoit, itd...). Problemy zgłaszane do Związku Syndykalistów Polski dotyczyły przede wszystkim możliwości otrzymywania zasiłku po zwolnieniu z pracy, zawyżonych potrąceń z wynagrodzenia (np. na zakwaterowanie), braku wypłat za urlop i ubezpieczenia chorobowego.

Podstawowym dokumentem, który reguluje prawa pracowników agencji pracy tymczasowej jest tzw. Abu/CAO, czyli Układ Zbiorowy Pracy (CAO) dla Pracowników Tymczasowych 2009 – 2014. Są w nim zawarte porozumienia zbiorowe wynegocjowane przez holenderskie związki zawodowe. Działające na terenie Holandii agencje pracy tymczasowej muszą przestrzegać ich postanowień.

Umowa

Umowa o pracę oraz aneksy stanowiące jej część muszą być dostępne zarówno w języku niderlandzkim, jak i w języku ojczystym osób zainteresowanych.

Zakwaterowanie

Zakwaterowanie musi być udostępniane po rzeczywistej cenie - a zatem koszt nie może drastycznie się różnić od kosztów najmu w tej samej miejscowości. Agencja pracy tymczasowej nie ma też prawa wymagać, by pracownicy korzystali z dostarczanego przez firmę zakwaterowania. Dostępna powierzchnia mieszkalna na osobę musi wynosić minimalnie 10 m2. Miejsce zakwaterowania musi być wyposażone w udogodnienia w zakresie wyposażenia sanitarnego, miejsca do gotowania oraz ogrzewanie.

Kwoty odprowadzane z pensji

Z wyjątkiem podatków i składek ubezpieczeniowych, inne kwoty odprowadzane z pensji muszą być uzgodnione na piśmie. Zabrania się potrącania z wynagrodzenia kosztów działań podejmowanych przez agencję pracy tymczasowej w związku z opieką socjalną i związanymi z tym czynnościami administracyjnymi dotyczącymi pracy i pobytu pracownika tymczasowego w Holandii.

Kary

Kary mogą być nakładane wyłącznie na podstawie pisemnego regulaminu. Wysokość kary, którą można nałożyć na pracownika tymczasowego w ciągu jednego tygodnia, nie może być wyższa od wynagrodzenia za pół dnia pracy. Agencja musi też dokładnie podać przeznaczenie kary. Kara nie może stanowić korzyści dla agencji pracy tymczasowej.

Ubezpieczenia

Agencja pracy tymczasowej ma obowiązek zaoferować ubezpieczenie chorobowe, chociaż pracownik tymczasowy nie ma obowiązku przyjęcia tej oferty. Należy domagać się otrzymania karty ubezpieczeniowej.

Transport do miejsca pracy

Na pracownika tymczasowego nie można nakładać obowiązku korzystania z udostępnianego przez agencję środka transportu. Jeżeli pracownik tymczasowy nie korzysta z transportu zapewnionego przez agencję pracy tymczasowej, ale używa własnego środka transportu, możliwe jest uzyskanie zwrotu kosztów dojazdu, według takich samych zasad, jakie obowiązują pracowników u zleceniodawcy (tzw. pracodawcy użytkownika).

Szkolenia

Po przepracowaniu przez pracownika tymczasowego 26 tygodni agencja pracy tymczasowej
powinna zapewnić szkolenia z języka niderlandzkiego.

Wynagrodzenie

W przypadku, w którym rzeczywiste wynagrodzenie za pełny tydzień pracy wynosi mniej niż wynagrodzenie minimalne (aktualnie  €66.77 dzienie i €8.4775 za godzinę dla osób, które ukończyły 23 rok życia), będzie miało miejsce wyrównanie rzeczywistej stawki godzinowej.

Rzeczywiste wynagrodzenie jest, w zależności od tego, czy jest mowa o nadgodzinach, pomnożone przez dodatek za nadgodziny. Nadgodziny następujące bezpośrednio po normalnym czasie pracy trwające nie dłużej niż pół godziny nie są traktowane jako nadgodziny. Współczynnik dodatku wyniesie minimalnie 1,25 a maksymalnie 1,50.

Po przepracowaniu przez pracownika tymczasowego 26 tygodni za pośrednictwem tej samej agencji pracy tymczasowej na rzecz tego samego zleceniodawcy, niezależnie od charakteru wykonywanej pracy, pracownikowi tymczasowemu przyznaje się prawnie obowiązujące wynagrodzenie, jakie otrzymuje pracownik wykonujący pracę na takim samym lub podobnym stanowisku w przedsiębiorstwie pracodawcy-użytkownika. Jeśli agencja pracy tymczasowej celowo stosuje wybiegi, by nie wystąpiła ciągłość zatrudnienia, pracownik ma prawo żądać, by agencja pracy tymczasowej udowodniła, że nie nastąpiło nadużycie prawa.

Przestoje w pracy

Jeżeli w czasie obowiązywania umowy nastąpi przerwa w pracy tymczasowej z powodu zakończenia udostępnienia pracownika tymczasowego, agencja pracy tymczasowej jest zobowiązana, aby na czas obowiązywania umowy poszukać i zaproponować pracownikowi tymczasowemu odpowiednią zastępczą pracę tymczasową. Za czas przerwy pomiędzy pracami tymczasowymi musi być wypłacane wynagrodzenie.

BHP

Przed podjęciem pracy przez pracownika tymczasowego u zleceniodawcy, agencja pracy tymczasowej jest zobowiązana poinformować o wymaganych kwalifikacjach (zawodowych) potrzebnych do wykonywania określonej pracy, o ewentualnych zagrożeniach dla bezpieczeństwa oraz o związanych z nimi sposobami postępowania.

Niezdolność do pracy

Pracownik tymczasowy ma prawo do zasiłku. Agencja pracy tymczasowej wypłaca zasiłek w następujący sposób: w ciągu pierwszych 52 tygodni niezdolności do pracy – do 91% zasiłku z tytułu dziennego wynagrodzenia. Od 53 do 104 tygodnia włącznie – do 80% zasiłku z tytułu dziennego wynagrodzenia. Za pierwsze dwa dni niezdolności do pracy nie przysługuje prawo do
zasiłku.

Przerwy w pracy

Przerwy w pracy pracownika tymczasowego nie będą krótsze, niż przerwy obowiązujące u danego zleceniodawcy.

Urlop

Za każdy pełny przepracowany miesiąc pracy pracownik tymczasowy uzyskuje prawo do szesnastu godzin urlopu lub proporcjonalnej jego części, jeżeli nie przepracował pełnego miesiąca.

Agencja pracy tymczasowej jest zobowiązana co roku udzielić urlopu pracownikowi tymczasowemu, któremu ten urlop przysługuje, w wymiarze trzech tygodni z rzędu lub trzech osobnych urlopów na okres tygodnia. Pracownik tymczasowy ma prawo do dodatku urlopowego w wysokości 8% od wynagrodzenia za przepracowane dni. Jeżeli pracownik tymczasowy korzysta z ciągłego urlopu wynoszącego co najmniej pięć dni roboczych, na życzenie pracownika agencja pracy tymczasowej wypłaca naliczony dodatek urlopowy wcześniej, niż pierwszego tygodnia czerwca.

Wypowiedzenie a zasiłek dla bezrobotnych

W przypadku wcześniejszego zakończenia pracy, warto zwrócić uwagę, by nie podpisywać zakończenia umowy o pracę za porozumieniem stron. W takim przypadku traci się prawo do zasiłku dla bezrobotnych.

Za: http://zsp.net.pl/na-co-nalezy-zwrocic-uwage-pracujac-w-holandii

Assad nie jest Chrystusem – Islamski reżim nie jest alternatywą

Świat | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy

Ostatnio na mieście pojawiły się plakaty faszystów z wizerunkiem Baszara Al. Assada.

Faszyści z Falangi są częstymi gośćmi ambasadora Syrii w Polsce, który przez cały czas pozostaje lojalny wobec reżimu. Plakaty powiesili w miejscach częstych odwiedzin turystów. Wybrali czas obchodów 70 rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. Chcieli żeby Żydzi ze świata widzieli kogo popierają najprawdziwsi Polacy…

Plakat głosi również, że Baszar Al. Assad stoi sam przeciwko terroryzmowi USA i Izraela. Czy tak jest aby na pewno?

Assad wspierany przez Chiny, Iran i Rosję stosuje broń chemiczną wobec swoich przeciwników. Nie chodzi tu tylko o WAS czy Dżihadystów, ale także ludność cywilną. Ginie coraz więcej cywilów w tym dzieci.

W wolnym czasie Baszar udziela wywiadów Russia Today i amerykańskiej stacji ABC gdzie stwierdza, że media na całym świecie pokazują go jako terrorystę mimo, że to Stany Zjednoczone mordują na całym świecie, a z niego robi się czarny charakter bo troszczy się o bezpieczeństwo wewnętrzne.

Owszem, to Chiny, Iran i Rosja aktywnie wspierają go w tłumieniu
zrywu społecznego do którego doprowadził kryzys i represyjna polityka Baszara Al. Assada wobec obywateli własnego kraju. Ale to Stany Zjednoczone Ameryki stały się jego największym sojusznikiem w wojnie z mieszkańcami Syrii.

Z pozoru wydaje nam się, że przybycie do Syrii islamskich fanatyków z całego świata arabskiego szkodzi reżimowi i działa na korzyść opozycji. Nic bardziej mylnego. Najgorszym scenariuszem dla porządku burżuazyjnego jest rozprzestrzenienie się rewolucji arabskiej z Afryki Północnej do Syrii. Nie ma dla burżuazji większego wroga niż taki, który walczy z burżuazją samą w sobie, a nie tylko z garstką jej przedstawicieli w imię interesu całości społeczeństwa burżuazyjnego. W tę właśnie stronę mały krok wykonał Egipt.

W Egipcie lud nie spoczął na laurach po wyborach wygranych przez Mursiego i Bractwo Muzułmańskie. Walka trwa i mimo, iż sposób w jaki jest prowadzona daleko jej do ideału to jednak zwrócona jest bardzo jak na tą część świata postępowa i skuteczna. Ludność mówi „nie” nie tylko dyktaturze i represjom, ale również religii oraz modelowi społecznemu uprzedmiatawiającemu znaczną część społeczeństwa jaką są kobiety.

Egipscy mężczyźni powołali grupy bojowe, które ścigają gwałcicieli i wymierzają im sprawiedliwość. Złapany gwałciciel jest upokarzany. Jego twarz zostaje pomalowana białym sprayem tak żeby każdy widział z kim ma do czynienia.

Islamiści, którym przedostanie się do Syrii umożliwiło wycofywanie się Amerykanów z Iraku skutecznie zdeptało zalążek postępu w syryjskiej rewolucji. Wolna Armia Syryjska nie dozbrajana przez nikogo została zmarginalizowana przez Dżihadystów, którzy mają na sobie krew elektryków solidaryzujących się z ofiarami armii Assada z którym Dżihadyści ponoć walczą.

Ludność cywilna Syrii poddawana jest nie tylko terroryzmowi państwowemu, ale także terroryzmowi islamistów. Jeden z syryjskich duchownych muzułmańskich usiłował wspomóc syryjskie kobiety wyklinając rebeliantów gwałcących kobiety, a także ojców mordujących z powodu gwałtów swoje córki.

Do akcji wkroczył jednak inny duchowny muzułmański – Tunezyjczyk, który wydał edykt religijny nakazujący kobietom wyjazdy do Syrii i świadczenie usług seksualnych rebeliantom. Edykt może dotyczyć również mieszkanki Syrii.

Bez udziału kobiet żadne rewolucyjne zmiany nie następowały. Każda próba zgniecenia ich wolności pod butem brodatego mułły lub funkcjonariusza służb Assada jest kontrrewolucyjna i skierowana przeciw całej klasie uciskanej.

Zwycięstwo Assada oznaczać będzie utrzymywanie biurokratycznej dyktatury oligarchów związanych z rodziną dyktatora. Zwiększą się represje, a wszelkie oddolne ruchy będą tłumione w samym zarodku.

Jeśli zwycięży obecna opozycja, Syria stanie się ośrodkiem rządzonym przez ciemnogród, fanatyków, bandytów i gwałcicieli. Żadne z tych rozwiązań nie jest szkodliwe dla sytemu i nie niesie ze sobą żadnych pożytecznych przemian.

Jedyną drogą dla nas jest obecnie solidarność z każdą inicjatywą ze strony przeciwników Assada nie podlegającą opozycji politycznej, a szczególnie Frontowi Obrony Lewantu.

J.Białobrzeski

https://cia.media.pl/assad_imperializm_kapitalizm
https://cia.media.pl/islamisci_v_kolumna_w_obozie_syryjskiej_opozycji
https://cia.media.pl/spojrzenie_z_bliska_na_syryjska_rewolucje_anarchista...

Odezwa do Warszawiaków ws. grodzenia miasta

Lokatorzy | Miejsca | Publicystyka

My, mieszkańcy Warszawy, jesteśmy oburzeni działaniami władz miasta, które skutkują postępującą stopniowym zanikiem przestrzeni publicznej i dobra wspólnego.

Nie chcemy getta kontenerowego dla biednych i strzeżonych osiedli dla bogatych. Nie godzimy się na grodzenie i prywatyzowanie kolejnych obszarów miejskich. Sprzeciwiamy się polityce klasowego apartheidu- tworzeniu enklaw dla ludzi zamożnych przy jednoczesnym represjonowaniu gorzej sytuowanych. Uważamy, że obecny kurs polityki miasta marginalizuje potrzeby wielu mieszkańców, ograniczając dostęp do wspólnego dobra miasta.

Moja praca w Czechach

Prawa pracownika | Publicystyka

Życie zmusiło mnie do podjęcia pracy w niedalekich Czechach. Wzbraniałam się przed tym wiele lat,miałam tez złe doświadczenia z pracy w fabryce (w Polsce),wiec wyruszałam pełna obaw. Podjecie pracy u południowych sąsiadów nie jest łatwe,ktoś znajomy musi wypatrzyć wakat i wydeptać miejsce. Podobno w niektórych zakładach wymagane jest poręczenie za polecona osobę.

Mój proces zatrudnienia wyglądało tak: gdy życzliwa koleżanka wydeptała mi u pani kadrowej ofertę zatrudnienia,musiałam stawić się po skierowanie do lekarza,gdzie zostałam przyjęta od reki,nieznajomość czeskiego nie stanowiła problemu i po godzinie i uiszczeniu opłaty 400 koron czeskich wyszłam z zaświadczeniem. W Polsce procedura badan do pracy jest dłuższa. Jeszcze obowiązkowe założenie konta w czeskim banku (100 koron) i mogłam zostać pracownikiem czeskiej fabryki. Oplata za badanie została mi zwrócona po 3 m-ach pracy.

Jestem jedna z wielu Polek,pracujemy wespół z Czechami,na mojej zmianie większość stanowią Polacy,i nawet majster jest Polakiem. Jednak wszyscy Czesi: przełożeni,kontrola,obsługa techniczna,pani ze stołówki,pracownicy biurowi mówią do nas po czesku. Wszelkie szkolenia i narady odbywają się w ich języku. Nie wymagają od nas czeskiego w mowie ni piśmie,mówimy do nich po polsku. Jeśli nie rozumiemy wydanego polecenia,powtarzają lub tłumaczą opisowo. Nie próbują mówić do nas po polsku,ale tez nie utrudniają porozumienia. Nigdy nie odniosłam wrażenia,ze traktują nas gorzej.

Najprościej i najśmieszniej jest z kolegami i koleżankami, powstają śmieszne sytuacje, komiczne dialogi. Czescy koledzy pomagają nam w tłumaczeniu jadłospisu,ogłoszeń itp., gdyż wszystkie komunikaty, dokumenty wypełniane podczas pracy,oraz te personalne(umowy)są tylko w czeskim.

W moim odczuciu polscy pracownicy traktowani są na równi z czeskimi. Mamy taki sam dostęp do lekarzy i leczenia,dopłatę do obiadu,możliwość zamawiania pieczywa oraz prace w nadgodzinach (tylko dla chętnych). Raz do roku organizowana jest zabawa zakładowa, na której wszyscy traktowani są tak samo, a po Polaków przyjeżdża autobus zakładowy. Polak ma naturę narzekania, wiec zawsze znajda się krytykanci, ale np możliwości wyjazdu na wspomnianą zabawę korzysta niewielu, choć to nic nie kosztuje.

Dla mnie największym utrudnieniem jest odległość. Dojazd jest męczący,czasochłonny i kosztowny,gdyż do zakładu pracy mam ponad 30 km.,krętymi górskimi uliczkami. Myślę, ze choć w tym mogłoby nam dopomóc nasze państwo,gdyż w całym powiecie jest ogromne bezrobocie i znakomita większość mieszkańców pracuje za granica. W dodatku nasi urzędnicy utrudniają nam pobieranie zasiłków rodzinnych na dzieci,a urząd skarbowy chętnie wzywa po 5 latach ! do regulowania podatków(z ogromnymi odsetkami) za pierwszy rok pracy w Czechach. Zaległość ta wynika z niewiedzy Polaków podejmujących w tamtych latach prace w Czechach. Teraz już znajomi ostrzegają się nawzajem o konieczności rozliczenia się w kraju(jeśli w danym roku osiągnęło się dochody również w Polsce).

Niestety wiedza na temat naszych praw tez jest tylko obiegowa:

  • nikt nie wie ile może dostać umów na czas określony,
  • nie wiadomo, jakie składki emerytalne płacimy i na jaka emeryturę możemy liczyć,
  • urlopy są nam wciskane silą,gdy nie ma pracy,a ludzie twierdza,ze pracodawca ma prawo dysponować polowa mojego urlopu.

W obawie o utrzymanie pracy pracownik godzi się na wszystko-koleżanki pracujące 2 lata,wraz z kolejna umowa otrzymały do podpisania oświadczenie,ze zgadzają się pracować na umowy na czas określony. Gdyby tego nie podpisały, nie otrzymałyby kolejnej umowy o prace.

Nie wiem,jak to wygląda w przypadku czeskich pracowników,jakoś tego nie konsultuje się na przerwach. Czesi zawsze wydawali mi się sympatyczni. Nie wywyższają się,nie narzucają ze znajomością,ale tez nie stronią. Kolegujemy się z nimi i przyjaźnimy, porównujemy znaczenia słów, co doprowadza do powszechnej wesołości, robimy sobie nawzajem zakupy.

Wiele razy słyszałam opinię, że "Czesi nas nie lubią". Cóż poradzić ludziom, którzy nie lubią samych siebie... Ja tego nigdzie nie odczulam. Gorzej Polacy odnoszą się do pracujących tam Litwinów...

Notka redakcyjna:

Pracownicy wyjeżdżający do pracy w Czechach powinni we własnym interesie znać przepisy prawa pracy. Jedną z ważnych zasad jest zasada określająca maksymalny czas trwania pracy na umowę o czas określony. Maksymalny czas trwania umowy na czas określony to 3 lata, a umowa na czas określony może być przedłużana dwukrotnie. Oznacza to, że maksymalny czas pracy dla jednego pracodawcy na umowy na czas określony, to 9 lat.

Według prawa czeskiego, zmiana umowy czasowej na stałą następuje automatycznie jeśli pracownik miał umowę czasową do określonego terminu, ale kontynuuje pracę po tym terminie dla tego samego pracodawcy. Nie ma w takim przypadku potrzeby podpisywania nowej umowy, jednak jest to zalecane.

Informacje dzięki uprzejmości Priama Akcia, słowackiej sekcji IWA-AIT.

Zlikwidujmy sobie kolej

Publicystyka | Transport

Po co nam kolej? Po co tyle starań by ten przestarzały środek transportu utrzymywać? Najlepiej wszystkie linie zlikwidować, a nie tylko 2 tysiące linii kolejowych, które zamierza wyłączyć z ruchu spółka PKP „PLK”. Kto może zapewnić, że za jakiś czas ktokolwiek będzie chciał jechać pociągiem ze stolicy do Gdańska lub Wrocławia, Poznania czy Krakowa oraz Katowic? Nikt. A przecież w naszym kraju panuje zasada zysku. Kolej tymczasem przynosi same straty. To właśnie chęć zysku, cofa nas kraj za bardziej rozwiniętymi pod względem infrastruktury kolejowej, Czechami, Niemcami czy Austrią.

PKP „PLK” – moloch z ulicy Targowej 74

Nad ulicą Targową, po drugiej stronie Galerii „Wileńskiej” dominuje ponury gmach w stylu modernistycznym. To przedwojenna siedziba PKP, a po II wojnie światowej przez krótki czas siedziba PKWN. Dziś mieści się siedziba najważniejszej ze spółek PKP – Polskie Linie Kolejowe. To niej podlegają wszystkie linie kolejowe w kraju oraz infrastruktura około kolejowa, a także perony na stacjach. Zarządza w bardzo kiepski sposób, co pokazuje ubiegłoroczna katastrofa pod Szczekocinami. PKP „PLK” jest typową państwową spółką z nadmiarem rozbudowanej biurokracji, która chce mieć pod swoją kontrolą jak najmniej linii kolejowych. Od ubiegłego roku w spółce pracują uczniowie Leszka Balcerowicza. Zaangażowali oni amerykańską firmę doradczą „McKinsey & Company”, która doradziła zamknięcie dwa tysiące linii kolejowych i tak już od lat nieczynnych lub używanych jedynie przez transport towarowy. Wyłączenie ostateczne z ruchu tych linii da wolną rękę miłośnikom złomowania wszystkiego, co się da. Potem „PLK” skorzysta z tego, ogłaszając likwidację tych linii kolejowych raz na zawsze. Argumenty ekonomiczny, jakoby utrzymanie zamkniętych linii kosztowało „PLK” ogromne sumy jest nieprawdą. Ponieważ owe linie leżą niemalże odłogiem, niechronione przez nikogo a już tym bardziej przez funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolej, zwanych potocznie SOKISTAMI. Ich przywrócenie do ruchu pasażerskiego jest niestety prawie niemożliwie. Wynika to z mentalności ludzi zasiadających w spółce na warszawskiej ulicy Targowej 74 i większości społecznej akceptacji ograniczenia roli kolej w kraju. W końcu jest PKS, prywatne busy czy samochody. Niestety zamknięte linie kolejowe były tylko preludium do likwidacji reszty normalnego życia w regionach Polski. Teraz tam, gdzie pociągi nie docierają, nie docierają również autobusy PKS-u, a w niektórych z nich nawet prywatne busy. Zamykane teraz są biblioteki oraz szkoły.

Polska prywatna

PKP była do 2001 roku monolitem. Po reformie ministra Syryjczyka jest spółką w skład których wchodzą niezależne od siebie podmioty gospodarcze. „PLK” jest jedną z nich. Polskie Linie Kolejowe chętnie wyciąga do spółek operujących na polskich torach rękę po pieniądze, które wedle się nim należy za od lat nieremontowaną infrastrukturę. Spółka jest fatalnie zarządzana, a plany wyłączenie 2 tysięcy linii kolejowych to sposób jej rozwoju. Ironią losu jest fakt, że zarządzają nią zwolennicy wolnego rynku, a sama spółka zwalcza wolną konkurencję, między innymi walcząc z „Arrivą” – pierwszą spółką kolejową w ruchu pasażerskim, która zastąpiła Przewozy Regionalne na liniach kolejowych niezelektryfikowanych w Kujawsko – Pomorskim. „Arriva” wbrew „PLK-a” ma się dobrze, a przez to sama spółka jest zmuszona do modernizacji linii kolejowych, które z radością by unicestwiła. Mam wrażenie, że interes prywatny zaczyna przeważać nad publicznym, tam gdzie nie powinien, a mianowicie w transporcie. Samochody stają się zmorą nie tylko miast, ale również poza nimi. Nie każdy nadaje się na kierowcę i nie każdy powinien zasiadać za kółkiem nawet nie po kieliszku. Trzeba przyznać, że Polskim Liniom Kolejowym nie brakuje konsekwencji, tak jak miłośnikom transportu samochodowego. Proponuje budowy kładek dla pieszych, aby królom polskich dróg nie przeszkadzali w podróżowaniu po swoim prywatnym świecie.

RobertHist

Bóle przełożonego

Prawa pracownika | Publicystyka

Co robi przełożony szeregowego pracownika złapany na uchybieniu by podlizać się pracodawcy?

Szuka ofiary. Najlepiej kogoś słabszego, kogoś, kto nie uderzy po pracy, nie zbluzga i ewidentnie nie będzie potrafił się bronić. Im mniej asertywny pracownik tym lepiej, a jeszcze jak ma coś na sumieniu – to już perełka. Niestety sami pracownicy mają tendencję do „podkładania” się. A to piwo w pracy, a to papieros w łazience, albo za kontenerem z odpadami produkcyjnymi – co ewidentnie łamie przepisy ppoż. Jednak picie i palenie nazwałbym słabością. Nawet palenie co godzinę zrozumiem, ale pić? Cóż, każdy ma swój rozum. Wracając do przełożonego, to jest to z reguły typ, który ma marne pojęcie o organizacji pracy, specyfice pewnych działań, więc też rzadko kiedy zrozumie, że jak jeden element robi się w 15 minut, to całą resztę już niekoniecznie. Zresztą od organizacji pracy taki przełożony ma z reguły szefa produkcji i sterowników, którzy sami już wiedzą co i gdzie ustawić, by wszystko jakoś szło – jakoś, bo pracodawca w swoich cięciach kosztów bardzo często umieszcza „zapisy cud” – zamiast dwudziestu kilogramów wkrętów kupuje 10, licząc, że się rozmnożą, albo że pracownik będzie tak cwany i sprytny, że skręci model nie dwunastoma sztukami, a pięcioma… Mamy więc swojego przełożonego, który z reguły decyduje o premiach, o podziale pracy, który potem musi być korygowany przez wspomnianych sterowników, no i musi być zimnym draniem ujmując to najdelikatniej jak można. Każdy inny, zbyt dobry dla ludzi jest niechętnie widziany i krótko utrzymywany na stanowisku. Przełożony – z reguły zwany dumnie Mistrzem – zmiany, bądź działu ma przede wszystkim pilnować. Pilnować ludzi, czy raczej „roboli”. I nie ważne to, czy robol jest fizyczny, czy umysłowy. Ma czuć oddech swojego przełożonego na karku i najlepiej w strachu pracować za jak najniższą stawkę z jak największą wydajnością.

Jednak od czasu do czasu i taki przełożony podpadnie temu postawionemu wyżej w hierarchii. Nie za słabe wyniki. Te są przecież powodowane przez leniwych i roszczeniowych pracowników szeregowych. Podpaść można np. za palenie papierosów poza przerwą. I wtedy padają magiczne słowa: albo znajdziesz na swoje miejsce dziesięciu, albo tracisz premię. Premię i dodatek brygadzisty rzecz jasna. Zaczyna się polowanie.

Kto idzie na pierwszy ogień? „Młodzi” – tak w sensie wieku, jak i stażu. Tu można przyczepić się wszystkiego, słabej wydajności, braku porządku na stanowisku pracy, spóźnień sekundowych, lub takowych wyjść, złego zachowania, nieposzanowania osoby przełożonego, brak stroju roboczego – nawet jeśli pracownik dopiero co ów strój dostał i zostawił w domu matce do przeszycia, by nie zabić się o nogawki. Można ukarać za zbyt wysokie zużycie elementów, zniszczenie mienia zakładowego – pole szerokie. Z pracownikami długiego stażu jest gorzej. Tu trzeba sprytu. Kiedy przełożony toczy się przez halę produkcyjną, czy salę callcenter, to wcale nie sprawdza niczego w kajecie, tylko poluje. A to kawa na stole, a to za częste i bezpodstawne korzystanie z łazienki, rozmowy z kolegą, koleżanką, odbieranie prywatnych rozmów… No i papierosy, zwłaszcza w łazience, przed budynkiem i koniecznie poza przerwą.

Jest też dyskryminacja płciowa. Nie ma zależności, czy przełożonym jest kobieta, czy mężczyzna. I tak z reguły ofiarą padają kobiety. W pracy fizycznej już w ogóle mają przechlapane – o nie dosyć, że robią mniej – nikt przełożonemu nie wmówi, że Nowicka[1] zrobi więcej od Pawlaka. Albo, że wykonanie Pszczółkowskiej będzie lepsze od wykonania Gradowskiego. Nie ma takiej opcji, bo przecież przełożony wie lepiej i już[2]. Ponadto kobieta z reguły pokornie spuści głowę, a jak się będzie broniła to można dodatkowo ją oskarżyć o brak szacunku dla przełożonego, o zakłócanie spokoju, o pomówienia, o brak kultury osobistej, a wiadomo, że w naszej firmie Hocki Klocki sp. z bardzo o.o. dbamy o wzajemny szacunek i dobrą atmosferę w pracy. Kobieta zawsze ma przechlapane. I złapanie kobiety jest zdaniem przełożonych najprostsze – choćby na takiej szwalni – przynosi spodnie dziecka do przeszycia i już mamy do czynienia z niewłaściwym wykorzystaniem sprzętu firmowego. Nieważne, że ten sprzęt swoją amortyzację stracił 10 lat temu. Od czego mamy kreatywne zarządzanie zasobami? Ale o tym innym razem…

Jedno jest pewne – jak jeszcze od kobiety czuć alkohol, to kaplica. Kobieta z reguły nie będzie czekała po pracy, by „podziękować” swojemu przełożonemu za donos. Przepraszam, notatkę służbową z wnioskiem o ukaranie. A taki Michalczyński, czy Pudziński to już inna bajka…

JAROSŁAW PRZĘCZEK

[1] Jakakolwiek zbieżność nazwisk jest przypadkowa.

[2] 1) szef zawsze ma rację

2) jak nie ma racji spójrz do pkt 1-go.

Za: http://socjalizmteraz.pl/archives/2598

Eksmisja w mieście pustostanów

Lokatorzy | Publicystyka

Bezrobotna kobieta ma zostać eksmitowana na bruk w poniedziałek rano. Obrońcy kobiety chcą podkreślić kilka faktów, które świadczą o bardzo problematycznym podejściu miasta do problemów mieszkalnictwa.

Siedem lat temu, kobietę wyrzucono z mieszkania, gdzie mieszkała razem z babcią aż do jej śmierci. Nie mogła odziedziczyć najmu mieszkania i tam pozostać, pomimo braku innego miejsca do życia.

Wszyscy jesteśmy Romami

Antyfaszyzm | Dyskryminacja | Lokatorzy | Miejsca | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Represje

Od kilkunastu dni trwa we Wrocławiu nagonka na osiedle Romów przy ul. Kamieńskiego. Rozpoczęła się po tym jak biurokraci miejscy po latach "przypomnieli sobie", że to "ich teren"  (prawdopodobnie znalazł się jakiś majętny znajomy inwestor, któremu "bardzo zależy na czasie") i postanowili doprowadzić do usunięcia zamieszkujących teren ludzi (głównie dzieci). bez zapewnienia innej przestrzeni.

W komentarzach pod artykułami (intensywnie linkowanymi na skrajnie prawicowych forach)  i na Facebooku rozpętało się prawdziwe polskie piekło. Romów nazywano: wszami i karaluchami, które należy wytępić. Na fanpage Gazety Wrocławskiej ukazał się komentarz czytelnika przedstawiającego się jako Kuba Emikar Kucharzewski: "Zrzućmy się na benzynę i ich spalmy i ich domki po cichu w nocy".

Gazeta Wrocławska, chcąc być może wypłynąć na tej przedpogromowej atmosferze (jej sprzedaż należy do najsłabszych spośród dzienników lokalnych) dołączyła do histerii antyromskiej. Jej komentator specjalizujący się od dawna w pisaniu "mądrości życiowych" na poziomie Paulo Coelho, po prostu wyjął kilka komentarzy czytelników i sklecił z nich artykuł. "Ore, ore, szaba... jak dobrze mieć Cygana za sąsiada. Najlepiej 300 km za płotem?". W Gazecie Wrocławskiej pojawił się także "fotoreportaż" mający być rzekomo dowodem na "brud Cyganów". Na zdjęciach walają się śmieci a pomiędzy śmieciami stoją Romowie. Skojarzenie odpowiednie. Tyle że zdjęcia przedstawiają zakopywanie śmieci przez Romów. Coś musieli z tymi śmieciami robić dopóki miasto pod naciskiem organizacji społecznych, takich jak Nomada czy Amnesty International, nie zorganizowało dla nich kontenera.

W anonimowych komentarzach Romowie oskarżani są nie tylko o "brudzenie", ale także o kradzieże rowerów z piwnic, choć wiadomo, że kradzieże są plagą całego Wrocławia i przodują w nich całkiem polscy specjaliści. Do tej pory policja  nie postawiła zarzutu Romom z Kamieńskiego ws. kradzieży, mimo że kontrolowani są bardzo często jako "automatycznie podejrzani". Nie ważne są jednak fakty, ważne są przeświadczenia. Tymczasem jedyny sensowny tekst jaki w tych dniach ukazał się na łamach Gazety Wrocławskiej był listem mieszkanki ul. Kamieńskiego, która ujawnia parę niewygodnych faktów, polecam przeczytać.

Pierwsza Polka urodzona dzięki in vitro chce dokonać apostazji

Klerykalizm | Publicystyka

Z Agnieszką Ziółkowską, pierwszą Polką urodzoną dzięki metodzie in vitro, rozmawia Karolina Koziolek z Głosu Wielkopolski.

W środę Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła długo zapowiadany dokument bioetyczny. Znalazły się tam dosadne słowa o metodzie in vitro. Kościół nie wypowiadał się jeszcze tak ostro.

Agnieszka Ziółkowska: - Stanowisko episkopatu mnie nie szokuje, wydaje mi się, że to kolejny etap dobrze zaplanowanej kampanii nienawiści i stygmatyzacji wobec dzieci i rodziców, którzy zdecydowali się na in vitro. To jest kampania oparta na kłamstwach, jak informacja o tym, że dzieci rodzą się z bruzdami dotykowymi, chorobami genetycznymi, itp. Kościół wydaje się być odporny na stan badań naukowych oraz autorytet lekarzy, którzy specjalizują się w in-vitro.

Nazywa to Pani zaplanowaną kampanią nienawiści. To bardzo mocne słowa wobec Kościoła, który tyle mówi o miłości.

Agnieszka Ziółkowska: - Osobiście uważam, że tezy na temat in vitro, które głosi Kościół nadają się wręcz do prokuratury, to narusza dobra osobiste, godność osób, które urodziły się dzięki tej metodzie. Swoista dyskryminacja ze względu na sposób poczęcia.

Episkopat zwrócił również uwagę, że procedura in vitro pochodzi ze świata zwierzęcego.

Agnieszka Ziółkowska: - W czasie, gdy episkopat porównuje procedurę in vitro do hodowli roślin i zwierząt, produkcji ludzi osiągamy taki pułap, że faktycznie można się poczuć jak dziecko Frankensteina. To skandalizujące wypowiedzi, które są kolejnym przekroczeniem granic w publicznej debacie. Uderzają w godność i integralność osób, które żyją dzięki temu, że ich rodzicom po długim i bolesnym procesie leczenia w końcu udało się mieć dzieci.

KEP negatywnie ocenia głównie postawę rodziców, którzy decydują się na procedurę in vitro. Rozmawiała Pani ze swoimi rodzicami po tym oświadczeniu?

Agnieszka Ziółkowska: - Tak, rozmawiałam. Mama skomentowała na moim profilu na Facebooku tekst, który tam zamieściłam w tej sprawie. Napisała m. in.: "Dzieci z zapłodnienia in vitro jesteście jedynymi, o których można powiedzieć z całą pewnością, że poczęły się i urodziły nie z przypadku, nie z wyrachowania, ale dzięki ogromnej miłości rodziców". Myślę, że mamy do czynienia z paradoksalną sytuacja, kiedy w Polsce o kwestiach rodzinnych najwięcej mają do powiedzenia księża, którzy nie mają pojęcia jak to jest być niepłodną parą.

Do dokumentów episkopatu pewnie może się Pani zdystansować, ale nie obawia się Pani gęstniejącej atmosfery w Polsce?

Agnieszka Ziółkowska: - Postanowiłam, że jeszcze w tym roku dokonam aktu apostazji. Ta decyzja dojrzewała we mnie od dawna, ale teraz sytuacja jest przesądzona. Myślę, że na poziomie społeczeństwa w kwestii in vitro nie ma problemu, ponad 80 procent Polaków popiera in-vitro, mimo, że 98 procent z nich deklaruje się jako katolicy. Dokument, o którym mowa niepotrzebnie polaryzuje debatę publiczną wokół in-vitro.

Za: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/802795,pierwsza-polka-urodzona-dz...

Kanał XML