Antyfaszyzm

Kolejny film dokumentujący atak prawicowej bojówki na wiec antyfaszystowski

Kraj | Antyfaszyzm | Rasizm/Nacjonalizm

Do Koalicji 11 Listopada docierają kolejne materiały filmowe dokumentujące brutalne ataki prawicowych bojówek na wiec antyfaszystowski.

Nacjonaliści nadbiegli ul. Wilczą od strony ul. Poznańskiej. Chwilę wcześniej, na ul. Poznańskiej, zaatakowali znane w Warszawie lokale, Beirut i Tel Aviv. Ponieważ drogę do wiecu zastawił im kordon policji, wbiegli do bramy łączącej ul. Wilczą z ul. Marszałkowską. Stojąc w tej bramie, rzucali w wiec kostką brukowa, petardami, racami i butelkami. Dodajmy, że oficjalnie tzw. "Marsz Niepodległości", odbywał się ponad 500 metrów dalej.

Poniżej film.

Warszawa: Konferencja prasowa z udziałem niemieckich antyfaszystów

Kraj | Antyfaszyzm

W niedzielę odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez Porozumienie 11 listopada, mająca na celu sprostowanie dezinformacji medialnych, które pojawiały się w związkiem z udziałem niemieckich antyfaszystów w piątkowych wydarzeniach. W konferencji wzięło udział dwoje uczestników grupy, która przyjechała z Niemiec i którzy spędzili 48 godzin w policyjnym areszcie.

Antyfaszyści zaczęli od podkreślenia, iż niemożliwością było ich uczestnictwo w zadymach, które miały miejsce po godz. 15 na pl. Konstytucji, skoro w tym czasie znajdywali się już w areszcie i przez cały czas trwania piątkowej demonstracji byli uwięzieni. Przypomniano, że do zamieszek w tym dniu dopuszczały się faszystowskie bojówki, które najpierw około godz. 14:00 atakowały blokadę na ul. Marszałkowskiej, a następnie wywołały burdy na głównej demonstracji zorganizowanej przez ONR i Młodzież Wszechpolską.

Finlandia: Anonymous włamali się na neonazistowska stronę

Świat | Antyfaszyzm

Anonimowym udało się włamanie na jedną z fińskich neonazistowskich stron internetowych. Grupa opublikowała dane osobowe 16 000 członków tej organizacji.

“Nie tolerujemy żadnej grupy, której działalność opiera się na dyskryminacji - rasowej, religijnej, czy seksualnej. Nie tolerujemy zarówno grup, jak i osób wspierających działalność takich organizacji. Dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić atak” - można przeczytać w oświadczeniu Anonymous Finland.

Anonimowi zbierali dane o członkach grupy z wielu źródeł, w tym również organizacji państwowych - uważa Helsingin Sanomat. Atak kompromituje więc także sposób zabezpieczeń państwowych systemów IT.

Co takiego uczynili warszawiakom antyfaszyści z Niemiec?

Antyfaszyzm | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Represje | Ruch anarchistyczny

Antyfaszyści z Niemiec, tak samo jak antyfaszyści z Czech czy Białorusi, ale przede wszystkim z całej Polski przyjechali do Warszawy aby wesprzeć Porozumienie 11.11. Nie ukrywaliśmy tego i nie wstydzimy się tego, gdyż sprzeciw wobec tendencji skrajnie prawicowych w Europie wymaga międzynarodowego zaangażowania. W przeciwieństwie do nacjonalistów i neofaszystów z Węgier, Ukrainy i Serbii, którzy przybyli do Warszawy wyłącznie w celu siania terroru wraz z polskimi "patriotami", antyfaszyści z różnych stron wzięli udział w wielu prezentacjach, panelach dyskusyjnych i wydarzeniach kulturalnych w ramach trwających od końca października w całej Polsce „Dniach Antyfaszyzmu”.

W piątek rano o godzinie 11:30 goście z Niemiec i towarzyszące im osoby z Polski, wspólnie przemieszczali się Nowym Światem w kierunku ulicy Marszałkowskiej, by dotrzeć na legalny wiec. Doniesienia z miasta mówiły już wtedy o tym, iż prawicowy terror trwa. O godz. 9 rano na placu Trzech Krzyży widziana była blisko 200-osobowa grupa "patriotów" uzbrojona w kije. Ze względów bezpieczeństwa ktokolwiek poruszał się w kierunku "Kolorowej niepodległej" powinien był to robić w większych grupach.

Większość zatrzymanych niemieckich antifowców na wolności. Bez zarzutów

Kraj | Antyfaszyzm | Represje | Ruch anarchistyczny

Większość zatrzymanych Niemców po wydarzeniach na Nowym Świecie jest już na wolności bez zarzutów. Wyjechali także już z Warszawy - informuje przedstawiciel "Porozumienia 11 listopada". Na przesłuchania czeka jeszcze kilka osób.

Przed sąd trafiają natomiast teraz nacjonaliści, zatrzymani po zamieszkach na pl. Konstytucji w Warszawie. Mają odpowiadać za czynną napaść na funkcjonariuszy.

Zob. też Co takiego uczynili warszawiakom antyfaszyści z Niemiec?

Wściekłość po polsku (11.11.11)

Antyfaszyzm | Gospodarka | Protesty | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny

Gdybyśmy na demonstracji zorganizowanej przez lewicę albo anarchistów zobaczyli płonący samochód TVN’u albo rozbite pojazdy prewencji – bylibyśmy całym sercem i rozumem z tymi chuliganami. W obecnej sytuacji nie możemy tak postąpić. Nie dlatego, że część z tych osób napadała i napada na nas i naszych przyjaciół, znajomych, że miejscem jakie nam znajdują w swoim systemie jest gałąź najbliższego drzewa albo jakaś latarnia – chociaż to pewnie w jakimś stopniu rzutuje na „sympatię”. Nie dlatego, że to „prawica”, ale dlatego, że były to działania w ramach dyskursu prawicowego, to znaczy, były wyrazem praktyki, którą trzeba rozpatrywać w określonym polu ideologicznym. A pole to nie jest złe dlatego, że jest „prawicowe”, ale ze względu na „cechy” czy też „strukturę” tego pola. Problemem nie jest więc, „przejecie sterów przez lewicę” (T. Kochan), ale ulokowanie działań w innym polu ideologicznym, gdzie symboliczne akty nabierają innej treści i prowadzą ku innej rzeczywistości.

W Polsce gniew zagospodarowuje jedynie prawica, od skrajnej po mniej skrajną operując podobnym zestawem haseł, wrogów i określonymi sposobami wyjaśniania wydarzeń. Ukierunkowując go w rejony, gdzie może znaleźć tymczasowe ujście, ale w żaden sposób nie narusza podstaw wykluczenia i marginalizacji na jaką skazywani są w neoliberalnej organizacji społeczeństwa coraz szersze rzesze ludzi. Zaczynając od koncentracji na problemach związanych ze stylem życia, obyczajowych, przez krytykę demokracji, po problemy gospodarcze – wszędzie snuje się trup wydzielający oduczający smród. Można powiedzieć, że pole ideologiczne prawicy maskuje, zaciera i odwraca znaczenia ustawiając problemy w perspektywie, która uniemożliwia ich rozwiązanie. Zanurzeni w tym polu młodzi ludzie mogą znaleźć jedynie tymczasowe pocieszenie, transgresje (którą równie dobrze doświadczyć można na zadymie po meczu czy na ulicy z przypadkowymi „frajerami”). Konflikt klasowy przybiera więc formę zamaskowaną, w której nie może wyrazić się jako on właśnie. Takie zamaskowanie konfliktu, niemożliwość jego artykulacji w właściwym dlań języku, czy dokładniej polu ideologicznym, sprawia że ulega on transformacji, „wypaczeniu”. Obiektywne sprzeczności zostają przełożone na „lokalność” danej ideologii, ustanawiając „interesy” w poprzek konfliktu – w samym łonie wykluczonych, zmarginalizowanych, pozbawionych perspektyw młodych (i nie tylko) ludzi. Jednocześnie prawica przekłada część gniewu na poziom „polityczny”, wykorzystując siłę ulicy w walce o władzę.

Zaczynając od Solidarności (D. Ost) poprzez PiS z ich narracją polski solidarnej, postulaty ludzi pracy, konflikty na osi pracownicy – kapitał, przyjmowały formę antykomunistyczną, przekształcane były przez liderów tak aby służyły grom partyjnym. Snując mity zdrady 1989 roku, jakiś „pozostałości dawnych elit”, wskazywano, że problemy wiążą się z określonym składem osobowym, z brakiem realnej transformacji, a nie z tym, że transformacja była tym czym była, czyli przejściem od określonego sposobu akumulacji kapitału do innego. Solidarność podobnie jak PiS starają się nie dopuścić do pojawienia się języka klasowego i praktyk walki klasowej. Artykulacji interesów pracowników, jako pracowników właśnie. Dodatkowo ruchy nacjonalistyczne, faszystowskie, przechwytując niekiedy, a la Duce, część postulatów skrajnej lewicy, ruchu antyglobalistycznego, udało się zatrzeć klasowy i emancypacyjny charakter tych postulatów, ich antykapitalistyczną wymowę, wprowadzając na to miejsce pro-narodową perspektywę[1] , koncepcje spiskowe, itd. Szowinistyczna narracja „buntowników” rozbija jedność ruchów protestu, które rodzą się na całym świecie, starając się odrzucić globalizację neoliberalną.

„Magiczna sztuczka” prawicy to ujmowanie konfliktów na tle obyczajowym, czy kulturowym. W sytuacji rosnących cen, wyrzucania ludzi z mieszkań, ograniczania wolności obywatelskich, postępującej oligarchizacji współczesnego kapitalizmu, prawica podnosi problem gejów czy ruskich, żydów, itd. w zależności od koniunktury. Lub w inny sposób „indywidualizuje” społeczne problemy. Przykładowo: przyczyną kryzysu w Polsce są określone elity, które nie są prawdziwymi Polakami. Kiedy zastąpią ich prawdziwi Polacy, jak np. Korwin-Mike, to wszystko będzie dobrze. On wszak wie co z biedą zrobić i skąd się bierze. A bierze się z lenistwa, roszczeniowej postawy.

Szereg osób zostaje przekonana przez narrację prawicową. Prawica w przeciwieństwie do anarchistów posiada jedne atut: daje „płacę ideologiczną” (M. Starnawski). W całej nędzy pozostaje chociaż jedna rzecz na bazie której można budować poczucie godności – przynależność narodowa/rasowa. Koszta tej iluzji są jednak olbrzymie – skazują na nieustanne podporządkowanie i brak godności ludzkiej ustanowionej na realnych (materialnych) fundamentach.

Co najgorsze, znaczna część lewicy, została również wciągnięta w pole ideologiczne prawicy, grając wyznaczoną rolę i podejmując praktyki bezpieczne dla neoliberalizmu. Przykładem może być afera z krzyżem, podczas której rząd bez oporu podniósł jeden z niesprawiedliwych, uderzających w każdego z nas podatków (VAT). Obrazuje to, jak konflikt obyczajowy prawicy i lewicy, umożliwi bezkonfliktowe ataki kapitału na ludzi. Lewica obyczajowa jest równie pożytecznym idiotą kapitalizmu jak faszyści.

Wydaje siê nam, że słabość ruchu antyautorytarnego doprowadziła do oddania inicjatywy w ręce liberalnych działaczy, czy to z lewa czy z centrum a bezkrytyczne podążanie za postanowieniami koalicji w zasadzie spowodowało bezruch dla wszystkich, dosłowny – tkwienie z blokadą w miejscu, jak i mentalny – podporządkowanie ogólnym tendencjom społecznym i oczekiwaniom.

To wszystko dalej idąc jest odbiciem zmian które naszym zdaniem miały miejsce w łonie wspomnianym ruchu a blokada stanowi symbol „nędzy”:

Po pierwsze, uznanie, że faszyzm to bojówki NOP, C18, itd., którzy są źli, ponieważ lubią Adolfa Hitlera, że faszyzm to „załamanie się cywilizacji”, nie zaś integralny element państwa narodowego i systemu kapitalistycznego, ujawnienie logiki leżącej u podstaw. Tym samym walcząc z faszyzmem, maskują faszyzm i rozgrzeszają elity. Pomijajmy tutaj liberalną narrację merytokratyczną – czyli wprowadzania podziału na idiotów (faszystów) i mądrych (niefaszystów – z wykluczeniem antify, gdy ta gwałci zasady „dialogu”). Narrację stanowiącą jedno z narzędzi legitymizowania wykluczenia.

Po drugie, liberalizacja ujawnia się w koncentracji na obyczajowości i stylu życia z pomijaniem sfery ekonomicznej. Jest to zjawisko, które od zarania polskiego ruchu anarchistycznego w Polce po 1989 roku, sprawia, że staje się ono bezbronne w chwilach kryzysowych.

Z tym wykluczeniem ekonomii, które charakteryzuje również prawicę, ruch anarchistyczny staje się obrońcą panującego porządku społecznego, gdyż ten, bardziej od autorytaryzmu skrajnej prawicy, pozwala na „własne strategie” i „wybory życiowe”, jak na przykład wegetarianizm. Pojawiają się w nim tendencje elitarystyczne, właściwe myśleniu kontrkulturowemu.

Anarchiści rzadko przemawiają swoim głosem, a brak własnego głosu sprawia, że wykluczeni lepiej odnajdują się w organizacjach prawicowych, niż w propagujących „styl życia swobodnego”, który tak łatwo przejmowany jest przez główny nurt – i który praktykowany bywa przez elity, nie przez środowiska wykluczone. Ponadto, z przyczyn politycznych, cześć anarchistów przyjęła „koniunkturalną strategię” mającą na celu „oswojenie” anarchizmu – zamiast tego, mamy do czynienia z korupcją anarchizmu.

Antyfaszyści zwrócili uwagę na różnorodność, tymczasem kibice na wielkie sprzeczności tkwiące w społeczeństwie. W dniu „jedności narodowej” mieliśmy pokaz walk ulicznych, jakie rzadko widujemy na Polskich ulicach. Walk wskazujących na konflikt z władzą i elitami. Reakcja elit było odwołanie się do prawa „ostre karanie sprawców” i jego zaostrzenie. Reakcja liberalnych antyfaszystów wraz z mediami korporacyjnymi głosi „wielką kompromitację” prawicy. Jeżeli mówić o kompromitacji prawicy, to w tym znaczeniu, że odcięła się od aktów agresji. Namawiając najpierw do eskalacji konfliktu, potem wyparła się swoich „żołnierzy” - honorowo. To raczej kompromitacja liberalnej lewicy, która w obliczu przemocy ulicy mówi głosem elit – przedkładając „sukces medialny” nad „sukces polityczny”.

Xavier stwierdza, że problem nie leży w „teorii”, w przemianie „dyskursu”. Otóż problem jest dyskurs, jako że nie jest on tylko słowami, ale określonymi praktykami. Jest praktyków, a takim samym stopniu, w jakim jest teorią. Oczywiście, z wielkim szacunkiem podchodzimy do praktyk lokatorskich, pomocy ludziom pracy, itd. Jest to najlepsze co ruch anarchistyczny spłodził. Niemniej, nie jest w stanie wydobyć się en masse, z liberalnej, wykluczającej ideologii, a tym samym zaproponować inne spojrzenie na problemy społeczne.

Zapominamy, że rok 1989 był symbolem nie tylko przejścia „od komunizmu do kapitalizmu”, ale zmianami o charakterze globalnym w samym kapitalizmie. To przeniesienie kosztów na społeczeństwie, maksymalizacja zysku przez wzrost wyzysku, kurczenie się miejsc pracy powiązanych z „chudą” organizacją, jak również z rozwojem technologii. Zmiana organizacji produkcji wpłynęła na partycypację w zakładzie pracy, jak również w przestrzeni publicznej. Zmieniła układ sił między klasami pogarszając status życia szerokich mas. Są to zmiany strukturalne o globalnym charakterze. Jedną ze strukturalnych zmian jest wzrost bezrobocia młodych ludzi i McPraca, która nie pozwala na normalne życie.

W Polsce przemiany strukturalne przedstawiane albo jako „wypaczenia” (część lewicy) albo jako „spisek” (część prawicy). Brak pracy nad charakterem współczesnego kapitalizmu w obozie lewicy sprawia, że prawica spokojnie, bezczelnie, postuluje jako rozwiązanie dalszą liberalizację gospodarczą obarczając winą za „brak perspektyw” lewicę. Ta zaś wspomina coś o socjaldemokratycznych rozwiązaniach (nie patrząc na możliwość ich wprowadzenia w danym układzie sił) i „różnorodności”. Prawica jest chyba bliższa prawdy, gdy mówi językiem wojennym (oczywiście być bliżej, nie oznacza, że jest się „w” i można całkiem dobrze się z prawdą wyminąć).

Można byłoby podziękować kibicom za spalenie samochodu TVN’u, za zakłócenie spokoju „zadowolonym”. Niestety obawa, że wojna domowa w Polsce przybierze formę walki wykluczonych z wykluczonymi, bez naruszania podstaw neoliberalizmu jak również fakt, że w polu ideologii prawicowej dominuje pro-neoliberalne nastawienie (np. Nowa Prawica) pozostaje się jedynie martwić, że gniew blokowisk zredukuje co najwyżej populacje tychże. Tuskowi nic się nie stanie – zresztą to nie Tusk jako Tusk jest problemem. Poza tym, agresja ulicy wtoczona w kontekst faszystowski, z powiewającymi w tle „celtykami” i „swastykami” może zostać wykorzystana do zaostrzania prawa i autorytarnych rozwiązań, które utrudnią walkę ekonomiczną i działania antyrządowe[2].

Przemoc nas nie przeraża. Przeraża nas przemoc, która prowadzi do nikąd. Przeraża nas, że antyfaszyzm zostaje zawłaszczony przez Gazetę Wyborczą, zaś kontestacja systemu odbywa się w autodestrukcyjnych klimatach.

Piotr Urbański
Oskar Szwabowski

[1] Można powiedzieć, że perspektywa narodowa nie wyklucza antykapitalizmu, że niekiedy ruchy społeczne podnosiły oba postulaty nie staczając się na pozycje faszyzujące. Nawet jeśli, to, to, co w pewnych kontekstach historycznych może uchodzić za sensowną strategię, w innych będzie retro-utopią. Poza tym, samo podnoszenie kwestii abstrakcyjnego połączenia narracji narodowej i antykapitalistycznej jest zbyt „ogólne”, nie jest w stanie wyjaśnić tego, co dzieje się w Polsce obecnie. Mamy tutaj przecież nie tylko narodową narrację suwerenności i samostanowienie, ale inaczej niż w narracji antykolonialnej zdefiniowanego wroga. Definicja ta osłabia jedność ludzi pracy (i tych pracy pozbawionych), uniemożliwi pewne reformy polepszające życie tychże (np. antyfeminizm prawicy, utrudnia walkę ekonomiczną kobiet).

[2]Przykładowo władze czekały tylko na pretekst, by wprowadzić planowaną od dawien nowelizację prawa o zgromadzeniach. Zresztą poza tym, narracja „antyfaszystowska”, gdzie faszyzm zostaje zinterpretowany w sposób liberalny, ułatwi ograniczanie swobód obywatelskich i kryminalizację „ekstremy” – by elitą żyło się lepiej.

Jak to było z niemiecką antifą?

Antyfaszyzm | Represje | Ruch anarchistyczny

 Niemiecka antifa wycofuje się przed policją Aktualizacja: Większość zatrzymanych niemieckich antifowców na wolności. Bez zarzutów

Media głównonurtowe wywołują szowinistyczny seans nienawiści antyniemieckiej. Twierdzą wręcz że to niemieccy antifowcy wywołali zamieszki. Poniżej prezentujemy filmik z warszawskiej ulicy Nowy Świat udostępniony przez prawicowy portal Nowy Ekran, na którym widać Niemców idących spokojnie ulicą, gdy nagle policja pojawia się i zagania ich w kierunku lokalu Nowy Wspaniały Świat, gdzie się ukryli. Nie widać żadnych zamieszek ani bitew z policją. To tutaj zostało zatrzymanych kilkudziesięciu Niemców, którzy zostali "wyłączeni z gry" zanim doszło do jakichkolwiek zamieszek. Jak na niemiecką antifę, którą straszyły media, zachowują się nadzwyczajnie spokojnie.

Zob. też Co takiego uczynili warszawiakom antyfaszyści z Niemiec?

Warto posłuchać okrzyki jednego z policjantów. Słychać np. "Brać Niemców, Polacy co jest z wami?", które sugerują, że akcja miała wymiar szowinistyczny. W tym czasie nieniepokojone przez policję po mieście krążyły uzbrojone grupy faszystowskie, w tym polska grupa Combat Adolf Hitler, która potem zaatakowała wiec antyfaszystowski.

Warto przypomnieć, że zarówno prawica, jak i liberalne media próbują wykorzystać fakt, że prewencyjnie policja zatrzymała kilkudziesięciu Niemców (którzy stanowią podobno połowę zatrzymanych), do skierowania całej agresji nie przeciwko prawicowym bojówkom, ale przeciwko Niemcom, wykorzystując nacjonalistyczne fobie wybielając prawicę.

Poniżej film.

Krajobraz po 11 listopada

Antyfaszyzm | Protesty | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny

Emocje po wczorajszych wydarzeniach związanych z organizowanym przez środowiska neofaszystowskie i nacjonalistyczne warszawskim Marszem Niepodległości oraz wrocławskim Marszem Patriotów nieco opadły, więc można spróbować stworzyć zarys podsumowania.

Być może miałem najszerszy obraz wydarzeń, ponieważ pisałem relację na żywo zarówno z Warszawy, jak i Wrocławia, więc otrzymywałem informacje od aktywistów i reporterów z różnych miejsc. Obserwowałem też wydarzenia w przekazach na żywo i z kamer internetowych. Z góry lepiej widać niż z dołu. Nie twierdzę, że dysponuję pełnią materiału źródłowego, ale prawdopodobnie mam więcej informacji niż przeciętny uczestnik obu wydarzeń. Obserwowałem na bieżąco także pojawiające się komentarze w mediach.

Spróbuję ocenić sytuację obu stron jaka wyłania się po wczorajszym dniu.


Zacznę od strony nacjonalistycznej.

W moim przekonaniu nie jest prawdą, że było ich kilkanaście tysięcy, jak twierdzą organizatorzy. Z widoku kamerki internetowej zawieszonej nad placem Konstytucji wynikało że było ich mniej niż 10 tysięcy. Notabene niektórzy próbują dowodzić, że były ich "dziesiątki tysięcy" pokazując zdjęcie z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie wybrali się zwykli Warszawiacy, a pochód nacjonalistów w ogóle tamtędy nie szedł. Nie spór o tysiąc czy dwa w te czy wewte jest istotny. Istotne jest to, że w tym roku nie było ich kilkuset, ale kilka tysięcy i nad tym trzeba się zastanowić.

Sam ONR co prawda dzięki patriotycznym szopkom urósł nieco w ostatnich latach, ale nie można twierdzić, że to ONR czy MW i ich sympatycy stanowili trzon tej demonstracji.  Składał się on z dwóch, w dużym stopniu odmiennych grup. W pewnym stopniu dzięki kampanii propagandowej, mającej na celu złagodzenie ich wizerunku, reklamowaniu ich marszu, jako pokojowego patriotycznego przedsięwzięcia dla dziadka, babci, ojca, matki i dziecka (choć głównie z innego powodu o czym poniżej). Dzięki temu udało się im przyciągnąć trochę zbałamuconych przez szkolną propagandę nacjonalistyczną rodem z Sienkiewicza i wierszy o Niemcach "co to chcą nam pluć w twarz" (do Niemców jeszcze wrócę potem). Jednak to nie oni stanowili główny komponent tej grupy, ale organizacje powiązane z PiS i Kościołem - przyłączyli się Solidarni (ci od krzyża na Krakowskim Przedmieściu), Kluby Gazety Polskiej, do tłumnego przybywania nawoływał najpopularniejszy tygodnik w Polsce, tj. Gość Niedzielny. Oni sami byli wstanie przyciągnąć kilka tysięcy osób i prawdopodobnie ta grupa była najliczniejsza i najmniej zorientowana w tym "co jest grane". Do tej grupy należy zaliczyć też różnej maści korwinowców (sam Korwin-Mikke w Internecie nawoływał do "bicia lewaków, ale oszczędzania kobiet i dzieci"). Marsz Niepodległości promowano na okładce Najwyższego Czasu, jako wydarzenie patriotyczne i antylewicowe.

Drugim bardzo ważnym składnikiem tej koalicji byli prawicowo nastawieni kibice piłkarscy. To oni mieli stanowić trzon bojowy tego Marszu i jako tacy byli zapraszani przez organizatorów. Mieli tworzyć "sztafety ochronne" Marszu. Dodatkowo jest tajemnicą poliszynela, że prawicowa część kibiców przenika się z organizacjami neofaszystowskimi takimi jak ONR, czy NOP. Kibice stanowili co najmniej 1/3, jeśli nie prawie połowę Marszu. Ale też i najmniej zdyscyplinowaną grupę. Organizatorzy wprowadzili totalitarną wręcz kontrolę transparentów (każdy musiał uzyskać imprimatur MW/ONR), żeby czasem komuś nie przyszło do głowy ujawniać swoje prawdziwe poglądy. Nie byli jednak w stanie zapanować nad ciałami swoich zwolenników. Kibice bardziej niż lewaków nienawidzą policji, nie od dziś o tym wiadomo. W takiej ich masie, jaka była obecna na Marszu musiało dojść do spięcia z panami w kaskach. Część wyraźnie była na tę walkę nastawiona. W kontekście faktu, że ONR i MW sami zapraszali kibiców i chwalili się na Facebooku, że transparenty zachęcające do przybywania na Marsz pojawiały się na różnych stadionach, wydaje się zabawne odcinanie się organizatorów od kibiców. Przecież dokładnie wiedzieli kogo zapraszają, część z nich jest kibicami i zna to środowisko i zdawać musieli sobie sprawę co z tego może wyniknąć.

Wygląda na to, że organizatorzy Marszu przeliczyli się. Stworzyli zupełnie egzotyczną koalicję narodowych radykałów, rekrutowanych najczęściej na stadionach z narodowymi katolikami i konserwą. Będzie interesujące obserwować jak ta koalicja będzie wyglądać w przyszłości. Albo ONR i MW odetną się od kibiców, albo zrezygnują z łagodzenia wizerunku i stracą wtedy poparcie Solidarnych i innych religijnych konserwatystów. Na razie dominuje pierwsza opcja, jak można zrozumieć z ich oświadczenia wydanego po Marszu, czyli odcinają się od "prowokatorów", czyli bojowo nastawionych kibiców. W takim razie prawdopodobnie utracą część zwolenników, ale i zaczną tracić swoją pozycję na stadionach. Potępianie i oddawanie w ręce policji kibiców nie zostanie chyba zbyt dobrze tam odebrane.

Z drugiej strony po wczorajszych wydarzeniach utracili także twarz wśród wielu tych, którzy zostali przypadkowo zwabieni na Marsz, jako "pokojowe wydarzenie patriotyczne". Wiele osób stwierdzi, że to jest zadymiarskie środowisko. Nie wiadomo czy konserwatyści nadal będą chcieli firmować coś tak niepewnego pod względem wizerunkowym. Mogą nienawidzić TVN, ale płonący wóz transmisyjny tej stacji (oraz zniszczone wozy Polsatu i Polskiego Radia), to może być już dla nich przesada (w końcu konserwatyzm zobowiązuje). Bez wątpienia część osób na następny marsz się już nie wybierze, czy to ze strachu, czy też z niechęci do zadym. Jakkolwiek oceniać to, co się wydarzyło, nie była to raczej impreza dla dzieci.

Organizatorzy Marszu stoją w bardzo trudnej sytuacji. W którąkolwiek stronę nie pójdą stracą część uczestników. Nie wiem czy drugi raz ktoś da się zwabić na łagodny wizerunek polskiego narodowca pod krawatem, jaki widniał na plakatach Marszu. Ja, gdybym miał konserwatywne poglądy i nie lubił zadym, raczej bym nie poszedł na coś takiego.

Przejdę teraz do strony antyfaszystowskiej

Sytuacja antyfaszystów nie jest aż tak trudna, jak organizatorów Marszu, nie muszą wybierać między jednym złem a drugim. Frekwencja, mimo bojkotu, a nawet nagonki głównych mediów nie była zła (choć oczywiście mogła być znacznie lepsza).

Niemniej jednak, tak jak pisałem już wcześniej, strategia Koalicji jest w moim przekonaniu nie do końca przemyślana. Przecież to zeszłoroczny, krótkotrwały i trudny sojusz z Gazetą Wyborczą w który mimo krytyki m.in. anarchistów, weszła Koalicja spowodował więcej szkód niż pożytku.

Po pierwsze, to nie miłość do ojczyzny, patriotyzm, a nawet zmiana wizerunku organizatorów Marszu, spowodowała jego wysoką frekwencję. Była nim nienawiść do środowiska Gazety Wyborczej, która jednoczy wszystkich na prawicy ponad podziałami - od łagodnych konserwatystów po agresywnych faszystowskich bojówkarzy. To ona spowodowała, że na ulice wyszły tysiące a nie setki. Koalicja antyfaszystowska chyba nie docenia nastrojów anty-gazetowyborczych. Zwolennicy tej strategii powiadają, że dzięki GW szeregi blokujących się powiększyły. Być może, ale szeregi po stronie prawicy wzrosły wielokrotnie bardziej i to co było do tej pory wydarzeniem mniej lub bardziej marginalnym, dzięki sojuszu antygazetowemu, urosło do dużego wydarzenia łączącego całą prawicę. To był strzał w stopę. W dodatku lewica została przez strategów Koalicji zmuszona do bycia kojarzoną po raz kolejny z neoliberałami z Czerskiej, której idole, tacy jak Balcerowicz, doprowadzili do wzrostu rozwarstwienia społecznego, biedy i bezrobocia (i za to jest nienawidzona w wielu kręgach, nie tylko na prawicy). Ja nie czuję żadnej łączności z tymi ludźmi, ani ideowej, ani mentalnej. Nawet ich rzekomy antyfaszyzm był bardzo miałki. W tym roku odcięli się, a teraz portal gazeta.pl lansuje tezę, że "obie strony są tak samo karygodne". We Wrocławiu Gazeta zorganizowała własny marsz 9 listopada, co spowodowało dodatkowy zamęt wśród ludzi.

Media to ogólnie rzecz biorąc trzecia strona konfliktu. To media liberalne, mimo że to nacjonaliści spalili im wozy transmisyjne i pobili część reporterów, lansują obraz, że obie strony są tak samo złe. Rozdmuchiwany jest we wszystkich mediach do absurdalnych rozmiarów incydent z Nowego Świata, gdzie doszło do kilkusekundowego starcia antyfaszystów z nacjonalistami. To spięcie jest tak pompowane, że próbuje stawiać się znak równości pomiędzy zdemolowaniem placu Konstytucji. Wczoraj słuchając relacji nie mogłem wyjść ze zdumienia, kiedy w mediach non stop była mowa o "złych anarchistach niemieckich" i zaraz potem płynne przejście do zamieszek na placu Konstytucji, gdzie mówiono już tylko o "chuliganach", ani razu nie używając pojęcia politycznego - czyli np. nacjonaliści, prawicowcy, czy faszyści. Postronny obserwator wyrobił sobie opinię - znowu anarchiści sprowokowali zamieszki, a jacyś nieokreśleni chuligani zakłócili Marsz Niepodległości. Majstersztyk manipulacji.

W całym tym szumie przebija się także hasło - Niemcy biją Polaków. Nie da się już ukryć że nawet nasze "liberalne" media, to jest po prostu konserwatywna prawica, która ujawnia tym samym swoje fobie antyniemieckie i sprzedaje je publiczności. "Zatrzymano x zadymiarzy z czego połowa to Niemcy". Daje to niesamowite narzędzie propagandowe w ręce prawicy i podglebie do kolejnej nacjonalistycznej teorii spiskowej - Niemcy przyjechali wywoływać burdy między Polakami. Ta histeria antyniemiecka nakręcana była już wcześniej. Generowały ją prawicowe media i prawicowi dziennikarze tacy jak Pospieszalski, który nakręcił histeryczny reportaż o niemieckiej antifie. Nie ma się co dziwić, że nastawiona odpowiednio tymi wiadomościami policja zatrzymała wszystkich Niemców na jakich udało im się trafić i to grubo przed rozpoczęciem zamieszek. Większość Niemców nie brała udziału w jakichkolwiek starciach. Nawet z filmiku lansowanego przez prawicę ze zdarzenia na Nowym Świecie nie widać, żeby w starciu na tej ulicy brało udział 96 osób. Z relacji korespondentki CIA wynikało, że doszło do krótkiego spięcia, a policja wykorzystała pretekst, żeby zatrzymać wszystkich młodych ludzi, którzy stali w okolicy. Szczególnie polowali na Niemców. W efekcie Niemcy siedzieli już na Wilczej, gdy nacjonaliści zaczęli dymić na placu Konstytucji, więc nie byli w stanie nikogo prowokować.Są natomiast wykorzystywani przez media jako kozły ofiarne. I to za pomocą wręcz języka szowinistycznego. Polacy jeżdżą do Drezna blokować tamtejszych faszystów i nikt tam nie
wywołuje histerii szowinistycznej pod hasłem "Polacy jadą bić Niemców". Wydrukowanie takich słów poza gazetkami skrajnej prawicy wywołałoby niesamowity skandal. (Zob. też: Jak to było z niemiecką antifą?)

Ktoś zapyta - po co ściągnięto niemiecką antifę. A ja odpowiem - widocznie niemiecka antifa ma większe doświadczenie i większą świadomość niż polscy liberałowie i konserwatyści tego, co mogą nacjonalistyczne i faszystowskie organizacje zrobić. U nas wśród elit panuje ciągły strach przed lewicą, która nie oszukujmy się, nie jest szczególnie w Polsce silna. Te lęki uosabia Tomasz Wróblewski, nowy szef Rzeczpospolitej, który spać nie może, bo zagraża mu jakaś "militarystyczna lewica", a bagatelizuje bardzo niebezpieczne i rosnące w siłę bojówki nacjonalistyczne, w tym bojówki tak chore jak Combat Adolf Hitler. Obyście państwo konserwatyści nie obudzili się z ręką w nocniku. Ale ta ślepota ma to swoje historyczne analogie - to konserwatyści umożliwili Hitlerowi dojście do władzy w 1933 roku. Uważali go również za "mniejsze zło" względem lewicy. Teraz mniejszym złem dla większości konserwatywnych liberałów stanowią "weseli chłopcy z ONR", którzy wyszli się na miasto zabawić i "troszkę przegięli".

Tak można było wywnioskować z komentarzy większości tzw. ekspertów od wszystkiego, którzy zostali zaproszeni do studia TVP Info. Ogólnie rzecz biorąc zrównywanie antyfaszystów z faszystami czy nacjonalistami w tym konflikcie jest w ogóle nieuczciwe. Wyłania się z tego obraz jak gdyby obie strony reprezentowały równorzędnie moralnie postawy, ot jedne z wielu takich samych pudełek w hipermarkecie idei postawionym przez liberalne media. Bez odwołania do historii, do tragicznych skutków jakie ideologie nacjonalistyczne, szowinistyczne, rasistowskie i faszystowskie doprowadziły. Dla mnie to jest prawdziwy skandal.

Z drugiej strony Koalicja, być może pod wpływem środowisk zbliżonych do GW, postanowiła być tak grzeczna, że aż bez wyrazu. Baloniki miały przyciągnąć zwykłych Warszawiaków, ale jednocześnie przy realnym zagrożeniu ze strony bojówek faszystowskich trzeba było być naprawdę zdeterminowanym i świadomym politycznie Warszawiakiem, żeby mieć odwagę wyjść z domu tego dnia. Chwała tym, którzy przyszli, ale to nas nie obroni przed narastającą nacjonalistyczną falą.

Pramatką blokad antyfaszystowskich nie jest Drezno. Jest najbardziej chyba skuteczna w historii blokada antyfaszystowska w historii, tj. blokada na Cable Street w Londynie, gdzie właśnie nie tylko hardkorowi działacze zablokowali marsz faszystów, ale zwykli mieszkańcy dzielnicy budowali barykady, bili się z faszystami i policją. Tak, bili się. Mężczyźni na pięści, kobiety patelniami, a dzieci rzucając szklane kulki pod kopyta policyjnych koni. Nie stali z balonikami, licząc że policja ich ochroni.

Nie, wcale nie chodzi mi tu o gloryfikację przemocy. Przemoc w stylu bicie po kryjomu w krzakach młotkiem pojedynczych nazioli mnie w ogóle nie podnieca, ani nie interesuje. To, co było ważne na Cable Street, to był fakt, że ludzie uznali, że faszyzm stanowi dla ich społeczności realne zagrożenie i byli gotowi nawet bić się a może i zginąć, niż ich przepuścić. Prasa konserwatywna także wtedy krytykowała i grzmiała. Ale, co z tego. Faszyści nie przeszli, mało tego - po tej porażce już nigdy się nie podnieśli w Wielkiej Brytanii, a zwycięzców się nie ocenia. Pytanie więc nie jak zbudować silniejsze bojówki, ale jak sprawić, żeby zwyczajni ludzie, zwykli pracownicy, poczuli, że nacjonalizm to zagrożenie, a nie rozwiązanie, że nacjonalizm to produkt władzy, żeby odwrócić uwagę od prawdziwej przyczyny ich problemów - czyli systemu kapitalistycznego i takiego a nie innego systemu politycznego.

Tego nie zrobi się z Gazetą Wyborczą, ani z Karolakiem czy Szycem - zadowoleni i zamożni ludzie bardzo rzadko czują masowo aż taką determinację, żeby narażać się na ataki faszystowskich bojówek. Nie rozwinie się silnego ruchu antyfaszystowskiego "walcząc o zmianę dyskursu" na uniwersytetach. To można zrobić tylko i wyłącznie ciężko pracując z ludźmi atakowanymi przez ten system, towarzyszyć im i pomagać im w ich problemach. Pokazywać na czym polega solidarność międzynarodowa, odcinając ich tym samym od wpływów prawicy. W tym kontekście dziwi mimo formalnego poparcia OPZZ, największej po Solidarności centrali związkowej w kraju, brak faktycznej mobilizacji swoich członków. Samo OPZZ powinno przynajmniej tysiąc członków wystawić na blokadzie.

Wracając na swoje podwórko. Ciekaw jestem ilu nacjonalistom pomogliśmy, gdy ich szef oszukał na saksach w Holandii. Trudno w takiej sytuacji nadal pozostać nacjonalistą, gdy holenderscy związkowcy angażują się w imię solidarności międzynarodowej w pomoc dla oszukanych Polaków. Człowiek najlepiej uczy się poprzez praktykę, wtedy najłatwiej obala się różnego rodzaju ideologiczne zasłony dymne i stereotypy. Ci ludzie najczęściej nie są zainteresowani wysublimowaną literaturą wydawaną przez niektóre lewicowe wydawnictwa.

Nie twierdzę, że teoria jest nieistotna, ale w Polsce zostało to wszystko postawione na głowie. 90 proc. lewicowców zajmuje się teorią, a 10 proc. realną pracą wśród ludzi. Tu jest coś nie tak i nie ma się co dziwić, że prawica rośnie w siłę na ulicach. Martwi mnie, że największe mobilizacje w tym kraju dotyczą albo obrony skłotów, albo antyfaszyzmu (i to podawanego w liberalnym sosie). Działając w ten sposób na dłuższą metę nie obronimy ani skłotów, ani nie zablokujemy faszystów, bo to oni będą kontrolować ulice, wyręczając w pacyfikacji realnych ruchów protestu władze. Jak we współczesnej Rosji.

Blog Lewica Wolnościowa
Profil na Facebooku: http://www.facebook.com/wolnelewo

Polish fascists blocked, bloodied and beaten

Antyfaszyzm | English


ZSP Anti-fascist Affinity Group - 'Nationalism is the enemy of the working class. Fascists are useful idiots for capitalists.'

First published on Indymedia.ie

A little background

11, 000 on 11.11.11, or so went the call put out by Polish fascists on the 93rd anniversary of Polish Independence. Having ceased to exist from the end of the 18th century till the end of the 1st world war, partitioned by Prussia, the Austro-Hapsburg empire and Imperial Russia, Poland, like many other European countries, has seen a resurgence of the far-right in recent years. By the end of today's events, everybody in Poland saw the true face of Polish fascists, their gratuitous violence and bile clear for all to see, despite their attempts at watered down rhetoric.


Semi-disclaimer/Personal Involvement

Do not take the following account as the be all and end all of what happend at today's demo. I joined the anti-fascist blockade in Warsaw, as part of an affinity group, mainly made up of members of the syndicalist trade union ZSP (Polish Syndicalist Union). Our initial aim was to remain mobile, avoid being corralled by cops, so as to form alternative blockades if the planned fascist route was diverted. In the end we fell into the front line to ensure sufficient strength was present to repel any attacks from our alien nemesis. The anti-fascist coalition had called for the blockers and other protestors to take position at 12 noon, so we had plenty of time to prevent people from getting to the fascist march assembly point.

I wasn't involved in organising the general blockade, nor am I active with the radical anti-fa groups (http://antifa.bzzz.net). I didn't throw any bottles, bricks, flowers, dirty socks at any numbskulls, but along with the rest of my comrades I mainly stayed put on the frontline on one side of the blockade to ensure no degenerates accessed Plac Konstytucji, where they were due to march from at 3pm. At the beginning we floated and supported forcing back right wing nationalists from breaching the blockade.

Apart from being on the front line, I handed out flyers and helped keep German anti-fa comrades informed from twitter updates posted by the anti-fa coalition

Polish fascist groups

First of all, I would like to warn you that if you visit the following Polish fascist websites then you should have either a basin at hand (to puke in) or a punching bag to vent your justified anger. In recent years, groups like All Polish Youth/MW, National Radical Camp, National Revival of Poland (NOP) amongst other bonehead neo-nazi and far right wingers (Combat 18/Blood and Honour, who are illegal in Poland, and Slavic supremacists Niklot) have strived to become a little fascist-lite, dropping their public seig heils in order to draw more mainstream right wing support and dupe the naive.

This has proved rather successful, with their march endorsed by mainstream political parties like the New Right (weirdos who thinks Jesus should be king of Poland), to high-profile journalists like Rafal Ziemkiewicz (a broadcaster with public TV, author and journalist with leading right-wing newspaper Rzeczpospolita {The Republic} and magazine Uważam Rze [I believe that). They also got support from nut job public tv talk show host Jan Pospieszalski (who eerliy looks like Berlusconi), as well as football hooligans with an axe to grind against Poland's Civic Platform gvt. and the police.

Today's demonstration and blockade

The day started badly for the anti-fa side, as 3 bus loads of German activists were corralled by cops early on, 1km from the organised anti-fa bockade point. This came after they clashed with 'patriotic' numbskulls who were en route to drool on their Hitler emblazoned underpants at Roman Dmowski's monument. Dmowski (1864-1939) is the godfather of the Polish far-right and anti-semites and most of today's Polish far-right wing groups are his vile spawn.

The guts of 2,000-3,000 anti-fascists took part in a disciplined and very successful blockade on Marszalkowska avenue, blocking the fascist's legal, planned route from marching through the centre of the capital where they intended on masquerading their politics of hatred. It's hard to estimate how many assembled to take part in their Independence Day march, but it may have been as many as 3,000. It's equally hard to estimate how many of these are involved politically with right-wing groups. Looking at TV footage this evening, once can certainly see very few brown shirts but football scarves are in abundance. It would seem that both hooligans and the cops saw today as an opportunty to flex their muscles 8 months before EURO 2012 kicks off.

As one may expect, they don't like Jews very much. Indeed, one of their banners asked: „Is Poland to become the next Palestine?” Which I guess means that we are all going to be ethnically cleansed some time soon. Ironically, a Jewish youth org. pulled out of the anti-fa's 11th of November Coalition in opposition to the inclusion of the Free Palestine movement, citing that they did not want to partake in a demo with Arab terrorist supporters. A very interesting reply was penned by the Polish Palestinian Campaign and is worth reading.

The police had at least 4 water cannons in the area and used one against the fascists. They had 2 LARD vehicles (Long range acoustic device - http://en.wikipedia.org/wiki/Long_Range_Acoustic_Device) which I think were brought or first revealed in or around Obomba's visit earlier this year. Tear gas was used, as was pepper spray. By 6pm 21 people had been taken to hospital for injuries sustained during the fight.

At many stages throughout the day anti-fascists bravely fought against provocation by nationalists, and at times also pre-empted their violence by letting them know their disgusting politics was not welcome in Warsaw and in Poland. I'm sure many sustained injuries today and I know we all wish them a speedy recovery and are grateful for their actions.

Tv and radio transmission vans were set alight by the great patriots who proved they adore free speech so much. While I was waiting on the platform to take the metro home, a bunch of fascists on the other platform attacked anti-fascists boarding the metro, much to the disgust and shock of passengers.

It's a welcome change that the cops didn't side with the fascists as they have done in previous years, arresting anti-fa acivists blockading or not intervening when fascists use violence. At least one police officer took his frustration out at a right-wing rioter by punching him in the crotch. Hopefully this has helped his sperm realise that it ain't a good idea to produce any hate-filled balls of shite.

Anyhow, Poland is a more wonderful place today due to the success of our blockade.And, Ireland won today against Estonia, guaranteeing their place in the Euro championships starting next June. So don't be put off by what I have written or the photos you have seen. For every fascist, there are legions of us anti-fascists. Nie Przyjedziecie! No Pasarán! They shall not pass!

Polish news portal Gazeta.pl - Photos/Vids. of today's battles


Anti-fa kids bloc


Nice photo relation of anti-fa banners from ISKRA

More pictures on Polish Indymedia


November 11th Coalition

Blokady marszów faszystów 11.11.11 - relacja na żywo

Kraj | Antyfaszyzm | Protesty | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny

 Nacjonalizm to wróg klasy pracującej (fot. do-rzeczy.pl) 11 listopada, nacjonaliści, rasiści i neofaszyści organizujący się wokół takich organizacji jak ONR, Blood & Honour czy Młodzież Wszechpolska oraz Narodowe Odrodzenie Polski urządzają przemarsz ulicami Warszawy oraz Wrocławia. Antyfaszyści będą starali się zablokować trasę przemarszów faszystowskich. W Warszawie blokada zaczyna się za pięć 12 i będzie znajdować się na ulicy Marszałkowskiej między placem Konstytucji a ulicą Wilczą. We Wrocławiu antyfaszyści zbierają się o godz. 17 na ul. Świdnickiej.

Zobacz też: Oświadczenie na temat incydentów związanych z 11 listopada - o policyjnych represjach i medialnej histerii | Nie dla wrażliwych: Ułańska fantazja kontra germańska antifa | Co takiego uczynili warszawiakom antyfaszyści z Niemiec? | Wściekłość po polsku | Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz | Jak to było z niemiecką antifą? | Krajobraz po 11 listopada | Combat Adolf Hitler we Wrocławiu

Naszą ojczyzną jest cały świat - czyli dlaczego nie zależy nam na państwie narodowym

Antyfaszyzm | Publicystyka

W dniu 11 listopada, wielu przyjedzie do Warszawy zaprotestować przeciwko ideologii nacjonalistycznej i jej rozmaitym przejawom. Jesteśmy wśród nich. Nacjonalizm, to ideologia, która wprowadza fałszywe podziały wśród ludzi, którzy powinni być ze sobą solidarni. Jednocześnie, wprowadza złudne przekonanie o jedności interesów wszystkich ludzi należących do jednej narodowości - tak jakby polski przedsiębiorca miał taki sam interes, jak polski pracownik. Ale pracownik, zmuszony sprzedawać swoją pracę za grosze, aby jakoś przeżyć, ma więcej wspólnego z pracownikami innych narodowości, niż ze swoim rodakiem - szefem.

Odrzucamy nacjonalizm, dlatego że odrzucamy pojęcie państwa narodowego i podporządkowania mu ludzkich istnień. Jedynym celem państwa narodowego jest dzielić, by skuteczniej rządzić.

Zamiast poddaństwa wobec państwa narodowego, wierzymy w międzynarodową solidarność z pracownikami z całego świata, zwłaszcza wtedy, gdy walczą o możliwość odzyskania kontroli nad własnym życiem.

Niepodległości narodowej nie można mylić z niezależnością. Cóż nam po niepodległości narodowej, skoro świat, który nas otacza należy do klas posiadających i nadal nie mamy innego wyjścia niż sprzedawać swoją pracę. Niepodlegli od czego? Zmieniliśmy barwy sztandarów, jednych panów zastępując drugimi.

Czy można mówić o niepodległości Polski, gdy kraj jest zależny od globalnych przepływów kapitału, od warunków wytyczanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i dyrektywy Unii Europejskiej. Niepodległość jest złudzeniem, które ma nam zastąpić prawdziwą niezależność.

Dzisiejszy dzień, 11 listopada, jest dniem tylko jednej z wielu bitew o wolność, przeciw tyranom, spekulantom i wyzyskiwaczom. Ta walka musi być globalna, gdyż wszystkie problemy z którymi się borykamy są globalne. Żadnego z nich nie rozwiążemy w izolacji.

Nacjonalizm jest niezwykle dogodny dla klasy kapitalistów, gdyż dzieli tych, którzy mogliby się przeciw nim zjednoczyć i jednoczy z nimi tych, którzy mieliby powody, by z nimi walczyć.

Podczas demonstracji w dniu 11 listopada usłyszymy wiele pięknie brzmiących haseł o tolerancji i otwartości. Nie mamy nic przeciwko tolerancji i otwartości, ale to po prostu nie wystarczy. By skutecznie walczyć z rasizmem, nacjonalizmem i ksenofobią, konieczny jest frontalny atak na system dominacji kapitału, system który wytwarza ubóstwo i nędzę w każdym zakątku świata. Właśnie ten system powoduje, że ludzie stają do walki przeciw sobie, konkurując o coraz gorzej opłacane miejsca pracy, napędzając zyski jedynie dla nielicznych.

W dniu 11 listopada 2011 r. znów jesteśmy na ulicach, ale nasze hasła znów nie ograniczają się jedynie do odrzucenia faszyzmu. Naszym wrogiem jest nie tylko skrajna prawica, ale sama idea państwa narodowego i kapitalizmu. Globalny kapitalizm - wraz z państwami narodowymi, które są jego policją - nie jest niczym innym, jak faszyzmem pod inną postacią, który powoduje wielokrotnie więcej śmierci i zniszczenia, niż przemoc bojówek nacjonalistycznych.

Związek Syndykalistów Polski - Międzynarodowe Stowarzyszenie Pracowników

Organizacja kibiców klubu Śląsk Wrocław odcina się od Marszu Patriotów

Kraj | Antyfaszyzm

Organizacja zrzeszająca kibiców Śląska Wrocław "Kibice Razem" odcięła się od tzw. Marszu Patriotów organizowanego przez środowiska nacjonalistyczne i neofaszystowskie. W oświadczeniu kibice piszą m.in.:

Dla kibiców Śląska Wrocław 11 listopada 2011 r. będzie ważnym i specyficznym dniem. Na nowo wybudowanym Stadionie Miejskim zostanie rozegrany towarzyski mecz piłkarski Polska-Włochy, a przy lokalu projektu KIBICE RAZEM przy ul. Szewskiej 66/67a działać będzie testowa Ambasada Kibiców.

W tym samym czasie na wrocławskim rynku odbędzie się organizowany przez Narodowe Odrodzenie Polski „Marsz Patriotów”. Na plakacie kolportowanym przez organizatorów Marszu widnieje informacja, że ich impreza „wspierana jest przez kibiców Śląska i Sparty Wrocław”.

My, kibice Śląska skupieni wokół ośrodka KIBICE RAZEM, chcemy publicznie odciąć się od tej informacji. Nie weźmiemy udziału w „Marszu Patriotów”. To wielka szkoda, że grupa kibiców naszego klubu daje instrumentalizować się do celów politycznych, które nie mają nic wspólnego ani z naszym kochanym klubem, ani w ogóle z futbolem. Uważamy, że miłość do Śląska powinna łączyć a nie dzielić, a na trybunach naszego stadionu jest miejsce dla wszystkich.

Jako aktywni kibice Śląska angażujemy się w realizację wielu projektów mających na celu poprawienie wizerunku naszego środowiska i wspieranie pozytywnych inicjatyw kibicowskich. (...) Jesteśmy zdania, że to właśnie tego typu działania doprowadzą w końcu do tego, że kibice będą traktowani poważnie i po partnersku. Natomiast publiczne obnoszenie się z barwami Śląska Wrocław podczas awantur politycznych, w szczególności zaś angażowanie się w marsz organizowany przez ugrupowania radykalnej prawicy, utrwala jedynie negatywny medialny stereotyp „kibola” i szkodzi interesom naszego środowiska.

Warszawa: Grupa Żelbeton zasłoniła pomnik Dmowskiego ciałami nacjonalistów

Kraj | Antyfaszyzm | Ironia/Humor | Rasizm/Nacjonalizm

 Roman Dmowski zasłonięty przez statystów Żelbeton, to queerowo-feministyczny, antyfaszystowski blok non-violence, któremu udało się dziś nakłonić nacjonalistów do zasłonięcia pomnika Romana Dmowskiego. Zwabieni "podstępnie" pod pomnik nacjonaliści odegrali swoją rolę w happeningu doskonale.

Jako że nie był to 11 listopada, a dopiero 9, ujawnili też swoją codzienną, nieodświętną i mało "medialną" twarz, krzycząc: "Precz z żydowską okupacją", a także coś o pedałach. Queerowy blok przygrywał im na bębnach, by nie tracili rytmu. Wreszcie wypuszczono balony, które w żaden sposób nie sugerowały, że zrobiono nacjonalistów w balona.

Orwell o koalicji 11 listopada

Antyfaszyzm | Publicystyka

George Orwell, reporter, pisarz i uczestnik hiszpańskiej wojny z faszyzmem, opublikował szereg bezpośrednich analiz dotyczących strategii, konkretnych działań i porażek najsilniejszego ruchu antyfaszystowskiego na świecie przed II wojną światową - jedynego, który miał potencjał zmienić represyjny stan rzeczy (właśnie dlatego został zaatakowany przez połączone siły faszystowskiej Europy przy niemym wsparciu wszystkich władz kontynentu).

Esej "Przecieki z Hiszpanii" jawi się jako istotny wkład w jałową dotąd debatę na temat taktyki blokady Marszu Niepodległości podejmowanej przez Porozumienie 11 listopada. Słowami Malatesty, "argumenty nie są stare ani nowe, są dobre albo złe". Miłej lektury.

Przecieki z Hiszpanii

„New English Weekly”, 29 lipca i 2 września 1937

I

Hiszpańska „Daily Mail”, czy wojna domowa zrodziła prawdopodobnie więcej kłamstw niż jakiekolwiek inne zdarzenie od czasów wielkiej wojny lat 1914–1918, ale szczerze wątpię, pomimo wszystkich tych hekatomb zakonnic gwałconych i krzyżowanych na oczach reporterów to właśnie profaszystowskie gazety wyrządziły tu najwięcej szkody. To jednak prasa lewicowa, „News Chronicle” i „Daily Worker”[1] z ich znacznie subtelniejszymi metodami zafałszowywania, nie pozwoliły Brytyjczykom zrozumieć prawdziwego charakteru tej walki.

Gazety te starannie skrywają fakt, że rząd hiszpański (w tym na poły autonomiczny rząd Katalonii) znacznie bardziej niż faszystów obawia się rewolucji. Jest teraz niemal pewne, że wojna zakończy się jakimś kompromisem i istnieją powody, by sądzić, że rząd, który nie kiwnął nawet palcem, gdy padało Bilbao, nie chce odnieść zbyt wielkiego triumfu. Nie ma jednak żadnych wątpliwości co do bezwzględności, z jaką niszczy własnych rewolucjonistów. Przez pewien czas rozwijały się rządy terroru — delegalizacja partii politycznych, dławiąca cenzura prasy, nieustanne szpiegowanie i masowe zamykanie ludzi w więzieniach bez procesu. Kiedy opuszczałem Barcelonę w końcu czerwca, więzienia pękały w szwach. Zwykłe budynki więzienne już dawno były przepełnione, a nowych więźniów upychano w pustych sklepach i innych tymczasowych pomieszczeniach, które zdołano dla nich znaleźć. Ale warto zauważyć, że do więzień trafiają nie faszyści, lecz rewolucjoniści. Dzieje się tak nie dlatego, że ich poglądy są nie do przyjęcia dla prawicy, ale dlatego, że nie akceptuje ich lewica. A ludzie odpowiedzialni za ich uwięzienie, to ci potworni rewolucjoniści, których sama nazwa wywołuje drżenie Garvina[2], czyli komuniści.

Tymczasem wojna z Franco trwa nadal, ale w przeciwieństwie do biedaków tkwiących w okopach na pierwszej linii nikt w rządzie Hiszpanii już nie traktuje jej jak prawdziwej wojny. Prawdziwa walka toczy się między rewolucją i kontrrewolucją. Pomiędzy robotnikami, którzy na próżno starali się utrzymać swe niewielkie zdobycze z roku 1936, a blokiem liberalno-komunistycznym, który tak skutecznie im je odbiera. W Anglii niestety bardzo niewielu ludzi dostrzegło fakt, że to komunizm jest teraz siłą kontrrewolucyjną, że komuniści są wszędzie w sojuszu z burżuazyjnym reformizmem i wykorzystują całą swoją potężną machinę, by niszczyć lub dyskredytować każdą partię, która wykazuje tendencje rewolucyjne. Dlatego spektakl, w którym komuniści atakowani są jako nikczemni „czerwoni” przez prawicowych intelektualistów, którzy z gruntu się z nimi zgadzają, jest czystą groteską. Na przykład Wyndham Lewis[3] powinien kochać komunistów, przynajmniej przez jakiś czas. Sojusz liberalno-komunistyczny w Hiszpanii triumfuje niemal całkowicie. Ze wszystkiego, co hiszpańscy robotnicy wywalczyli sobie w 1936 roku, nie zostało nic konkretnego, prócz kilku spółdzielczych gospodarstw rolnych i pewnej ilości ziemi objętej w zeszłym roku przez chłopów. A przypuszczalnie nawet chłopi zostaną później poświęceni, kiedy nie będzie już potrzeby o nich zabiegać. Aby zrozumieć, jak doszło do obecnej sytuacji, trzeba wrócić do źródeł wojny domowej.

Franco sięgał po władzę inaczej niż Hitler i Mussolini, ponieważ była to rewolta militarna, porównywalna do napaści z zewnątrz, i dlatego nie miał wiele masowego poparcia, choć później o nie zabiegał. Wspierały go, oprócz pewnych kół wielkiego biznesu, arystokracja posiadająca ziemię oraz ogromny, pasożytniczy Kościół. Przeciw takiej rewolcie zbierają się oczywiście różne siły, które w żadnym innym punkcie nie są ze sobą zgodne. Chłop i robotnik nienawidzą feudalizmu i klerykalizmu, ale podobnie myśli „liberalny” bourgeois, który wcale nie oponuje przeciw nowocześniejszej wersji faszyzmu, jeśli tylko nie nazywa się jej faszyzmem. „Liberalny” bourgeois jest liberalny do czasu, gdy kończą się jego interesy. Opowiada się za postępem streszczonym w sformułowaniu „la carrière ouverte aux talents”. Nie ma on oczywiście szans na rozwój w społeczeństwie feudalnym, gdzie robotnicy i chłopi są zbyt ubodzy, by kupować towary, gdzie przemysł jest obciążony zbyt wielkimi podatkami, by starczyło jeszcze na opłacanie biskupich ornatów i gdzie każda lukratywna posada dostaje się znajomemu lub chłoptasiowi syna księcia z nieprawego łoża. Dlatego w obliczu tak skrajnego reakcjonisty jak Franco mamy przez pewien czas sytuację, w której robotnik i bourgeois, w rzeczywistości śmiertelni wrogowie, walczą po jednej stronie. Ten niełatwy sojusz znany jest jako Front Ludowy [Popular Front] (a w prasie komunistycznej, by nadać mu rzekomo demokratyczny wydźwięk, jako Front Ludu [People’s Front]). To połączenie ma tyleż żywotności i praw do istnienia, co świnia z dwiema głowami czy jakieś inne monstrum z cyrku Barnum i Bailey[4].

Sprzeczność tkwiąca we Froncie Ludowym musi dać się odczuć w każdej sytuacji poważnego zagrożenia. Kiedy bowiem robotnik i bourgeois walczą z faszyzmem, nie walczą o to samo. Bourgeois walczy o burżuazyjną demokrację, to znaczy o kapitalizm, a robotnik, na tyle, na ile rozumie tę sprawę, o socjalizm. A w pierwszych dniach hiszpańskiej rewolucji robotnicy rozumieli ją bardzo dobrze. Na obszarach, gdzie faszyzm został pokonany, nie zadowalali się wypędzeniem rebelianckich oddziałów z miast. Wykorzystywali tę okazję, by przejmować ziemię i fabryki oraz by tworzyć zalążki władzy robotniczej za pośrednictwem lokalnych komitetów, milicji, sił policyjnych i tak dalej. Popełnili jednak błąd (być może dlatego, że najbardziej aktywnymi rewolucjonistami byli anarchiści, którzy wykazywali nieufność wobec wszelkich parlamentów) polegający na pozostawieniu formalnej władzy w rękach rządu republikańskiego. A pomimo różnych roszad w składzie każdy kolejny rząd miał z grubsza taki sam burżuazyjno-reformistyczny charakter. Na początku wydawało się to bez znaczenia, ponieważ rząd, zwłaszcza w Katalonii, był niemal bezsilny, a burżuazja musiała siedzieć cicho, czy nawet (tak było jeszcze w grudniu, gdy dotarłem do Hiszpanii) podszywać się pod robotników. Później, kiedy władza wyślizgnęła się z rąk anarchistów i przejęli ją komuniści i prawe skrzydło socjalistów, rząd zdołał odzyskać siły, burżuazja wyszła z ukrycia i stary podział społeczeństwa na bogatych i biednych znów się ujawnił w niezbyt zmienionej postaci. Od tej pory każde posunięcie, z wyjątkiem kilku dyktowanych przez zagrożenie militarne, zmierzało do zniesienia zdobyczy pierwszych miesięcy rewolucji. Spośród wielu ilustracji, jakie mógłbym wybrać, przytoczę tylko jedną, czyli rozwiązanie milicji robotniczych zorganizowanych w prawdziwie demokratyczny sposób, bowiem oficerowie i szeregowi otrzymywali tę samą płacę i panowała między nimi zupełna równość, oraz zastąpienie ich Armią Powszechną (w komunistycznym żargonie była to oczywiście Armia Ludowa), uformowaną na wzór zwykłej burżuazyjnej armii z uprzywilejowaną kastą oficerską, ogromnymi różnicami w poborach itd.itp. Nie trzeba dodawać, że ruch ten tłumaczy się koniecznością podyktowaną względami militarnymi i przynajmniej na krótką metę niemal na pewno sprzyja on skuteczności. Ale niewątpliwym celem tej zmiany było zadanie ciosu egalitaryzmowi. Tę samą zasadę przyjęto w każdym departamencie, a skutek jest taki, że zaledwie rok po wybuchu wojny i rewolucji mamy zwykłe państwo burżuazyjne, a nadto rządy terroru służące zachowaniu status quo.

Proces ten nie zaszedłby prawdopodobnie tak daleko, gdyby walka mogła toczyć się bez ingerencji z zagranicy. Ale wobec słabości wojskowej rządu jest to niemożliwe. Zagrożony cudzoziemskimi najemnikami Franco rząd musiał zwrócić się o pomoc do Rosji i choć ilość dostarczonej przez nią broni jest bardzo wyolbrzymiana (podczas trzech pierwszych miesięcy mojego pobytu w Hiszpanii widziałem tylko jedną rosyjską broń, karabin maszynowy), sam fakt jej pojawienia się doprowadził komunistów do władzy. Rosyjskie samoloty i karabiny oraz dobre wyszkolenie wojskowe Brygad Międzynarodowych (niekoniecznie komunistycznych, ale pozostających pod kontrolą komunistów) ogromnie podniosły ich prestiż. Co jednak ważniejsze, ponieważ Rosja i Meksyk były jedynymi krajami, które otwarcie dostarczały broń, Rosjanie nie tylko mogli brać za nią pieniądze, ale też dyktować swoje warunki. A warunki te, w najprostszym ujęciu, brzmiały: „Jeśli nie zdławicie rewolucji, nie dostaniecie więcej broni”. Za powód takiej postawy uznaje się zwykle to, że gdyby Rosja wspierała rewolucję, zagrożony byłby pakt między Franco i Sowietami (i nadzieje na sojusz z Wielką Brytanią). Może być jednak też tak, że prawdziwa rewolucja w Hiszpanii wywołałaby niepożądane echa w Rosji. Komuniści oczywiście zaprzeczają, że rząd rosyjski wywiera jakiekolwiek bezpośrednie naciski. Ale to, nawet jeśli jest prawdą, nie ma praktycznie znaczenia, ponieważ partie komunistyczne wszystkich krajów realizują rosyjską politykę. Pewne też jest, że hiszpańska partia komunistyczna oraz kontrolowane przez nią prawe skrzydło socjalistów plus komunistyczna prasa na całym świecie wykorzystują swoje ogromne i wciąż rosnące wpływy na rzecz kontrrewolucji.

II

W pierwszej części tego artykułu wskazywałem, że prawdziwa walka w Hiszpanii, po stronie rządowej, toczy się między rewolucją i kontrrewolucją, i że rząd, choć chciałby uniknąć porażki w wojnie z Franco, jeszcze bardziej stara się wymazać rewolucyjne zmiany, które towarzyszyły wybuchowi wojny.

Każdy komunista odrzuci tę sugestię jako mylną lub rozmyślnie nieuczciwą. Powie wam, że to bzdura mówić o dławieniu rewolucji przez hiszpański rząd, ponieważ rewolucji nigdy nie było, a naszym zadaniem jest obecnie pokonanie faszyzmu i obrona demokracji. Właśnie w związku z tym bardzo ważne jest, by zrozumieć, jak działa komunistyczna propaganda. Błędny byłby sąd, że nie ma to znaczenia w Anglii, gdzie partia komunistyczna jest mała i stosunkowo słaba. Szybko przekonamy się, że ma to znaczenie, jeśli Anglia zawrze sojusz ze Związkiem Sowieckim, a może nawet wcześniej, ponieważ wpływy partii komunistycznej będą rosły — już rosną — a klasa kapitalistów uświadomi sobie, że nowy komunizm rozgrywa swoją grę.

Ogólnie mówiąc, propaganda komunistyczna polega na straszeniu ludzi groźbą (całkiem realną) faszyzmu. Zakłada również udawanie — w konsekwencji — że faszyzm nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. Faszyzm to po prostu jakaś bezsensowna nikczemność, aberracja, „masowy sadyzm”, coś takiego, co zdarza się, gdy z zamkniętego zakładu wypuści się nagle maniakalnych morderców. Jeśli zaprezentuje się faszyzm w tej postaci, można zmobilizować przeciw niemu opinię publiczną, przynajmniej na pewien czas, nie wywołując żadnych ruchów rewolucyjnych. Można przeciwstawić faszyzmowi burżuazyjną „demokrację”, czyli kapitalizm. Ale trzeba pozbyć się tych kłopotliwych ludzi, którzy wskazują, że faszyzm i burżuazyjna „demokracja” to Tweedledum i Tweedledee. Robi się to, nazywając ich na początek oderwanymi od rzeczywistości. Mówi się im, że zaciemniają sprawę, że wywołują podziały w łonie sił antyfaszystowskich, że to nie jest właściwa chwila na rzucanie rewolucyjnych haseł, że w tym momencie powinniśmy walczyć z faszyzmem, nie wnikając zbytnio w to, o co walczymy. Później, jeśli wciąż nie będą chcieli się zamknąć, zmienia się melodię i nazywa ich zdrajcami. A dokładniej, trockistami[5].

A kto to jest trockista? To straszliwe słowo — w Hiszpanii można obecnie być wtrąconym do więzienia i siedzieć tam nie wiadomo ile, bez procesu, jedynie na podstawie pogłoski, że jest się trockistą — dopiero zaczyna funkcjonować w Anglii. Ale będzie coraz powszechniejsze. Słowo „trockista” (lub człowiek mający poglądy „trockistowsko-faszystowskie”) jest na ogół używane do określenia zamaskowanego faszysty, który udaje ultrarewolucjonistę, żeby rozbić siły lewicowe. Ale swą szczególną siłę określenie to czerpie z tego, że oznacza trzy odrębne rzeczy. Może oznaczać kogoś, kto jak Trocki, pragnie rewolucji światowej, członka organizacji, której przywódcą jest Trocki (jedyne uprawnione użycie) lub wspomnianego już zamaskowanego faszystę. Wszystkie trzy znaczenia można do woli składać w jedno. Znaczenie nr 1 może, lecz nie musi zawierać w sobie znaczenia nr 2, a znaczenie nr 2 niemal zawsze kryje w sobie również znaczenie nr 3. A zatem „XY wypowiadał się podobno przychylnie o rewolucji światowej, co oznacza, że jest trockistą, a zatem i faszystą”. W Hiszpanii, a w pewnym stopniu nawet w Anglii, każdy, kto wyznaje rewolucyjny socjalizm (to znaczy to, co wyznawała partia komunistyczna jeszcze kilka lat temu) spotyka się z podejrzeniem, że jest trockistą opłacanym przez Franco lub Hitlera.

Oskarżenie to jest bardzo wyrafinowane, ponieważ w każdym konkretnym przypadku, chyba że ktoś akurat wie na pewno, że tak nie jest, może okazać się prawdą. Szpieg faszystowski prawdopodobnie podawałby się za rewolucjonistę. W Hiszpanii wszyscy ludzie, których poglądy znajdują się na lewo od partii komunistycznej, prędzej czy później zostaną uznani za trockistów, a przynajmniej za zdrajców. POUM, opozycyjna partia komunistyczna będąca z grubsza odpowiednikiem angielskiej ILP, była na początku wojny akceptowana i nawet miała w rządzie katalońskim swojego ministra. Później usunięto ją z rządu, następnie potępiono jako trockistowską i wreszcie zdelegalizowano, a każdy jej członek, który trafił w ręce policji, lądował w więzieniu.

Jeszcze kilka miesięcy temu anarchosyndykaliści byli określani jako „lojalnie współdziałający” z komunistami. Następnie zostali usunięci z rządu, potem okazało się, że nie są tak lojalni, a teraz stają się zdrajcami. Po nich przyjdzie kolej na lewe skrzydło socjalistów. Caballero[6], były premier z tego ugrupowania, do maja 1937 roku, dawny idol prasy komunistycznej jest już na cenzurowanym jako trockista i „wróg ludu”. I tak toczy się ta zabawa. Logicznym celem jest ustanowienie reżimu, w którym każda opozycyjna partia i gazeta jest
zdelegalizowana, a wszyscy znaczący oponenci siedzą w więzieniu. Będzie to oczywiście reżim faszystowski. Nie będzie taki sam jak faszyzm, który chce narzucić Franco, lecz nawet lepszy, bo wart, by o niego walczyć, ale jednak faszyzm. Tyle że, kierowany przez komunistów i liberałów, zostanie inaczej nazwany.

Czy tę wojnę można wygrać? Wpływ komunistów przeciwdziała rewolucyjnemu chaosowi i niezależnie od rosyjskiej pomocy sprzyja większej skuteczności militarnej. Jeśli anarchiści uratowali rząd w okresie od sierpnia do października 1936, komuniści ratowali go od października. Ale organizując obronę, zabili entuzjazm (w Hiszpanii, nie poza nią). Umożliwili powstanie armii z poboru, ale też uczynili go przymusowym. Znamienne jest, że już w styczniu tego roku praktycznie ustał nabór ochotników. Armia rewolucyjna może czasami zwyciężyć dzięki entuzjazmowi, ale armia poborowa musi zwyciężać dzięki broni, a jest mało prawdopodobne, by rząd zyskał kiedykolwiek przewagę zbrojną, jeśli Francja nie podejmie interwencji lub jeśli Niemcy i Włochy nie zdecydują się wycofać z hiszpańskich kolonii i pozostawić Franco na lodzie. Najbardziej prawdopodobny jest tu impas.

A czy rząd naprawdę chce zwyciężyć? Nie chce przegrać, to pewne. Z drugiej strony, wyraźne zwycięstwo, ucieczka Franco oraz zepchnięcie Niemców i Włochów na morze, stworzyłoby poważne problemy, a niektóre z nich są tak oczywiste, że nie trzeba ich wskazywać. Nie ma konkretnych dowodów i sądzić można tylko po faktach, ale podejrzewam, że rząd gra na kompromis, który pozostawiłby obecną sytuację bez zmian. Wszystkie proroctwa są błędne, a więc i to także, ale zaryzykuję i powiem, że choć wojna może się szybko zakończyć lub ciągnąć się latami, rezultatem będzie Hiszpania podzielona, bądź aktualnymi granicami, bądź na strefy ekonomiczne. Taki kompromis mogłaby uznać za zwycięstwo każda ze stron, a może i obie.

Wszystko, co napisałem w tym artykule wydałoby się czystym banałem w Hiszpanii, a nawet we Francji. Ale w Anglii, pomimo dużego zainteresowania, jakie wzbudziła wojna hiszpańska, niewielu ludzi choćby słyszało o zaciekłej walce toczącej się w obozie rządowym. Nie jest to oczywiście przypadek. Istnieje świadomy spisek (mógłbym podać konkretne przykłady) mający na celu nie dopuścić do tego, by sytuacja w Hiszpanii została zrozumiana. Ludzie, którzy powinni mieć lepsze rozeznanie, poddali się złudzeniu, zakładając, że jeśli powie się prawdę o Hiszpanii, będzie to wykorzystane jako faszystowska propaganda.

Łatwo dostrzec dokąd prowadzi takie tchórzostwo. Gdyby Brytyjczycy otrzymali rzetelną relację z wojny hiszpańskiej, mieliby sposobność dowiedzenia się, czym jest faszyzm i jak go pokonać. Ale w obecnej sytuacji prezentowana przez „News Chronicle” wersja faszyzmu jako rodzaju manii ludobójczej charakterystycznej dla pułkownika Blimpsa, która szaleje w próżni gospodarczej, utrwaliła się mocniej niż kiedykolwiek dotąd. I tak oto jesteśmy krok bliżej wielkiej wojny „z faszyzmem” (patrz rok 1914 — „z militaryzmem”), która pozwoli faszyzmowi w wersji brytyjskiej spaść nam na karki w ciągu najbliższego tygodnia.

1. „News Chronicle” prezentowała linię polityczną zgodną z poglądami Liberal Party. W swoim felietonie Jak mi się podoba, 30, „Tribune”, 23 czerwca 1944, Orwell określił ją jako bardzo bladoróżową — mniej więcej „koloru pasty krewetkowej”. „News Chronicle” przestała się ukazywać 17 października 1960 roku, kiedy połączyła się z prawicowym dziennikiem „Daily Mail”. „Daily Mail”, założony przez Alfreda Harmwortha (później lorda Northcliffe) w 1896 roku zapoczątkował w Wielkiej Brytanii dziennikarstwo popularne i ukazuje się do dziś. „Daily Worker” reprezentował poglądy i linię Partii Komunistycznej i ukazywał się od 1 stycznia 1930 do 23 kwietnia 1966, po czym został wchłonięty przez „Morning Star”. W okresie od 22 stycznia 1941 do 6 września 1942 gazeta na mocy rozporządzenia rządu nie ukazywała się.
2. J.L. Garvin był prawicowym wydawcą „Observera” w latach 1908–1942.
3. Percy Wyndham Lewis (1882–1957) był malarzem, pisarzem, satyrykiem i krytykiem. Jego pismo „Blast” (1914 i 1915) promowało wortycyzm. Popierał Franco i flirtował z nazizmem, odrzucając go ostatecznie w 1939 roku. Patrz „Time and Tide”, 17 stycznia i 14 lutego 1939 oraz The Hitler Cult and How it will End (1939). Jak pisał Orwell, „Lewis atakował wszystkich; jego pisarska reputacja opiera się głównie na tych atakach”. (W brzuchu wieloryba, dz. cyt., s. 39).
4. P.T. Barnum (1810–1891), wielki amerykański showman, jedną z głównych atrakcji którego był generał Tomcio Paluch. Jego cyrk, „Największy show na ziemi”, powstały w 1871 roku, połączył się dziesięć lat później z cyrkiem J.A. Baileya, tworząc Barnum i Bailey.
5. Patrz załączone wyżej dokumenty przedstawione Trybunałowi do spraw Szpiegostwa i Zdrady, w których, o czym Orwell nie wiedział, on, Eileen i Charles Doran zostali określeni jako „zdeklarowani trockiści” (trotzkistas pronunciados).
6. Francisco Largo Caballero (1869–1946), socjalista lewego skrzydła, od 4 września 1936 do 17 maja 1937 roku premier i minister wojny w rządzie Frontu Ludowego sformowanym przez socjalistów, komunistów, anarchistów i część liberalnych republikanów. Thomas określa go jako „dobrego organizatora związkowego bez wizji”, którego „politycznie błędne oceny stały się źródłem problemów Republiki w miesiącach poprzedzających konflikt”(s. 933). Niemcy więzili go przez cztery lata w obozie koncentracyjnym. Wkrótce po uwolnieniu z obozu zmarł w Paryżu, w 1946 roku

Medialne manipulacje przed protestem 11.11.2011 r.

Kraj | Antyfaszyzm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

W związku z paranoją i alarmującymi publikacjami, wywołanymi przez organ liberalnych konserwatystów Rzeszapospolita...ups! – Rzeczpospolita i powtarzany przez media głównego nurtu, dotyczący poradnika, jak zachować się podczas demonstracji i łączonego z mającymi się odbyć blokadami Marszu tzw. patriotów 11.11., stwierdzamy, co następuje:

1. Anarchizm jest ruchem społecznym oraz ideą propagującą i walczącą o wolność, równość i bezpośredni wpływ na własne życie, bez względu na płeć, kolor skóry, narodowość oraz preferencje seksualne. Walczącym z wykluczeniem najbiedniejszych, z wyzyskiem, z państwem i władzą na każdym szczeblu oraz zakłamaniem elit i mediów.

FA od lat ‘80-tych bez względu na wyznawaną ideologie i barwy partyjne zwalcza władze, czy to komunistów i ich późniejszych wcieleń, czy to ich pozornych przeciwników brunatno-konserwatywno-prawicowych, po liberałów i fanów kapitalizmu we wszelkich odmianach.

2. Cytowany gęsto poradnik demonstranta jest kolportowany w wersji, na jaką powołują się media od ponad 10-u lat poprzez ulotki, broszury, publikacje oraz Internet. Zatem kłamstwem jest, iż FA przed marszem 11.11 wzywa poprzez zamieszczony na swojej stronie internetowej poradnik do zaatakowania w ten sposób biorących udział w Marszu.

Uważamy, że każdy człowiek, obywatel i ruch oporu społecznego powinien mieć możliwość, a nawet obowiązek obrony przed zakusami takiej czy innej władzy i totalitarnych ideologii, których przedłużeniem jest i była zawsze milicja czy policja, i nie zmieniły tego kosmetyczne zmiany nazw, czy roszady na stołkach. Nie zmienił tego też ugładzony przekaz medialny.

Dobrze wiecie, że gdy władza traci grunt pod nogami, zaczyna częściej używać swoich pałkarzy, tak było w 1956 r. w Poznaniu i na Węgrzech, tak było w 1968 w Polsce i Czechosłowacji, tak było w 1970, 1976, 1980, 1981, tak było gdy robotnicy i anarchiści bronili rozkradania Fabryki w Ożarowie, tak było w Pradze w 2000, w Genui i podczas każdego protestu przeciwko MFW i BŚ, i tak jest pod-czas ataków na protesty Oburzonych na całym świecie.

Wy, pracujący w mediach, a szczególnie wasi mocodawcy, jednym razem protestujących nazywacie bandytami, elementami kontrrewolucyjnymi i wywrotowymi, łamiącymi obowiązujące prawo i porządek społeczny. Innym razem, gdy czasy na to pozwalają, nazywacie nas bohaterami, patriotami, buntownikami walczącymi o wolność.

3. Wielokrotnie przez ostatnie 30 lat FA oraz cały ruch anarchistyczny stykał się z represjami, oraz otwartymi atakami mafii w mundurach, m.in. wielokrotnie służyły do tego infiltrowane przez odpowiednie służby środowiska skrajnie prawicowe.

Wielu z nas było wyrzucanych z pracy za działalność pracowniczą i związkową, wielokrotnie stawaliśmy przed sądami za organizowanie i udział w pokojowych protestach przeciwko wojnie, militaryzmowi, biedzie i zakłamaniu, byliśmy odwiedzani w miejscach pracy i zamieszkania przez smutnych panów, „zawijani”, szarpani i bici.

Nigdy nie będziemy się na to godzić i nie mamy zamiaru pozostawać biernymi, czynnie wzywamy swoich sympatyków i każdego do oporu społecznego, myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Przeciwko władzy, przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi, przeciwko policji, przeciwko kapitalizmowi.

4. Ostatnie przykłady aż nadto świadczą, po której stronie jest policja, ale i coraz częściej wynajęci prywatni pałkarze. Nie pozostaniemy bierni gdy wolność i prawo do protestu jest tłamszone. Oto tylko niedawne przykłady:

– w Gdańsku 15.05.2011 podczas protestu lokatorów „Marsz pustych garnków”, organizowanego przez stowarzyszenie NIC O NAS BEZ NAS oraz trójmiejskich anarchistów, urzędnicy i politycy miejscy próbowali wpłynąć na przebieg trasy marszu. Kiedy im się to nie udało, trasę legalnej manifestacji zagrodzili wynajęci przez miasto ochroniarze, używając gazu oraz pałek. W wyniku akcji 6 osób zostało odwiezionych karetką, a kilkanaście poturbowanych;

– w Katowicach 16.05.2011 protest przeciwko Europejskiemu Kongresowi Gospodarczemu zorganizowany przez FA Śląsk, zgłoszony z dopełnieniem wszystkich urzędniczych formalności napotkał na swej trasie kordon policyjny, doszło do przepychanek;

– w Poznaniu 25.10.2011 pluton prewencji w pełnym rynsztunku wraz z psami czynnie uczestniczył w tłumieniu oporu zorganizowanego przez poznańskie FA podczas nielegalnej eksmisji chorej i niepełnosprawnej kobiety oraz jej męża. Podczas zajścia nad eksmitowaną, ubierającą się kobietą stał policjant grożąc szturmowa pałą, a protestujących kilkukrotnie spychała policja używając do tego pięści, kopniaków, pałek oraz tarczy. Podczas zajść 3 osoby zostały brutalnie aresztowane, a kilku protestujących zostało poturbowanych.

Kibice! Apelujemy, nie dajcie się manipulować straszącym nami mediom, oraz kapusiom i zaganiarom, którzy chcą przez swoich prawników donieść na policję i do prokuratury na aktywny ruch oporu społecznego. Podziały i walki przebiegają gdzie indziej, niż wam wmawiają politycy oraz prawicowe media. Nie dajcie się wkręcić w gierki prawicowych i liberalnych polityków. Walczmy wspólnie z policją, z władzą, z eksmisjami, walczmy wspólnie z wyzyskiem w miejscach pracy, z drożyzną.

Walczmy o wolne i oddolnie samorządzące się Społeczeństwo!!

Federacja Anarchistyczna - sekcja Poznań
Federacja Anarchistyczna - sekcja Łódź
Federacja Anarchistyczna - sekcja Kraków
Federacja Anarchistyczna - sekcja Śląsk
Federacja Anarchistyczna - sekcja Częstochowa
Federacja Anarchistyczna - sekcja Trójmiasto

Kanał XML