Edukacja/Prawa dziecka

Legutko obiecuje podwyżki dla nauczycieli

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka

Wbrew wcześniejszym informacjom o wycofaniu się resortu edukacji z obietnicy podwyżek dla nauczycieli "Gazeta Wyborcza" informuje, że wczoraj minister edukacji Ryszard Legutko zapowiedział wpisanie podwyżek do budżetu.

Wielka Brytania: 21 tysiącom dziewcząt grozi obrzezanie

Świat | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka | Prawa kobiet/Feminizm

Szacuje się, że ponad 21 tysięcy dziewcząt mających poniżej 15 roku życia, mieszkających w Anglii i Walii może byc poważnie poddana bez ich zgody zabiegowi kobiecego obrzezania. Prawdopodobnie około 11 tysięcy mających powyżej 8 lat już zostało poddanych tego typu zabiegowi.

Rodzice i „strażnicy tradycji” w społecznosciach afrykańskich imigrantów są podejżewani o wywożenie swoich dzieci za granicę i poddawanie ich tam „żeńskiemu obrzezaniu”, ale tak zwani „wycinacze” działają również na terenie wysp brytyjskich.

Około 66 tysięcy kobiet mieszających w Wielkiej Brytanii przeszło zabieg klitoridektomii. Polega on na usunięciu łechtaczki lub łechtaczki wraz z wargami sromowymi mniejszymi. Zabieg przeprowadza się bez znieczulenia, przy użyciu prymitywnych narzędzi. Obrzezywaną dziewczynkę trzyma kilku silnych mężczyzn, podczas gdy „wycinacz” dba, by „tradycji stało się zadość”.

Zamiast nauczycielskich podwyżek będą obniżki

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Tacy są politycy

Nauczyciele żądają dotrzymania obietnic, czyli zapowiadanych przez poprzedniego ministra edukacji podwyżek płac. Jednak nie zapowiada się, by rząd spełnił obietnicę byłego Ministra Edukacji Romana Giertycha i podwyższył wynagrodzenia nauczycieli oraz pracowników oświaty. Zdaniem nauczycieli było to zwykłą 'kiełbasą wyborczą'. Co więcej wygląda na to, że postulaty płacowe nauczycieli zostaną zignorowane w ogóle, a każdemu z nich wynagrodzenie nie dość, że nie wzrośnie to jeszcze zostanie zmniejszone w granicach od 20 do 60 zł.

Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada, że 12 października przeprowadzi akcję protestacyjną w całej Polsce. W ciągu kilku dni oflagowane zostaną wszystkie placówki na Podkarpaciu. ZNP zapowiada, że 25 października, nauczyciele w całym kraju będą protestować pod urzędami wojewódzkimi.

Worki zamiast mundurków

Świat | Edukacja/Prawa dziecka | Protesty

Uczniowie gimnazjum nr 72 na Bielanach w Warszawie chodzą do skoły w workach na śmieci. - Będziemy tak chodzić do czasu, aż mundurki zostaną zniesione - zapowiadają. - Czulibyśmy się w nich jak śmieci.

Polska szkoła segreguje uczniów

Kraj | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka

Polska szkoła jest szkołą segregacyjną i dyskryminacyjną jeśli chodzi o traktowanie uczniów niepełnosprawnych - podkreślali uczestnicy dwudniowej konferencji "Niepełnosprawni w systemie oświaty i na rynku pracy", która rozpoczęła się w Warszawie. Według ekspertów, zbyt dużo niepełnosprawnych uczniów uczy się w szkołach specjalnych, podczas gdy rodzaj ich niepełnosprawności pozwala na naukę w zwykłych szkołach gdyby tam stworzono im odpowiednie warunki.

Uczestnicy konferencji zwracali także uwagę, nie tylko na bariery mentalne na jakie napotykają niepełnosprawni uczniowie, ale też na nadal istniejące bariery architektoniczne. Większość budynków szkolnych w Polsce to stare budynki nieprzystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. W Polsce nie ma przepisów, które nakazywałyby by remontowi budynku użyteczności publicznej towarzyszyło dostosowywanie go do potrzeb osób niepełnosprawnych, jak jest w innych krajach europejskich.

Uczniowie i nauczyciele mogą być podsłuchiwani

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka

"Gazeta Prawna" pisze, że rząd w ramach programu monitoringu w szkołach zaleca instalowanie kamer z bardzo czułymi mikrofonami, ale bez zgody osób przebywających w szkole nie można nagrywać dźwięku. Profesor Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, że dopuszczenie możliwości nagrywania głosów jest drastyczną ingerencją w prywatność. Dodaje jednak, że jeśli pełnoletni uczniowie, rodzice uczniów niepełnoletnich, nauczyciele i pozostali pracownicy szkoły wyrażą zgodę na nagrywanie rozmów, to dyrektor ma prawo zamontować odpowiednie urządzenie.

Etyka: dyskryminacja w szkole

Kraj | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka

Helsińska Fundacja Praw Człowieka uważa, że problem z lekcjami etyki to dyskryminacja uczniów. Opinię w tej sprawie Fundacja wysłała właśnie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

- Prawo do etyki w polskiej szkole jest iluzoryczne, więc tak jakby go nie było - mówi Dorota Pudzianowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Lekcji etyki w szkołach tak naprawdę nie ma. Przecież na 32 tys. szkół są one w zaledwie 334, zaś religia nauczana jest w 27,5 tys. Zatrudnionych jest 21 tys. nauczycieli religii i tylko 412 nauczycieli etyki - wylicza Pudzianowska.

Włochy: Podręcznik racjonalistów "antykatolickim fundamentalizmem"

Świat | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka

Włoski minister oświaty, Giuseppe Fioroni odpowie w parlamencie na interpelacje w sprawie podręcznika „Mały Ateista”. Książka autorstwa Calogero Lillo Martorany, działacza stowarzyszenia wolnomyślicieli i racjonalistów krąży w wielu szkołach na północy Półwyspu Apenińskiego. Jest to, jak wynika z podtytułu: "Antykatechizm dla młodych ludzi, którzy nie chcą się dać wyprowadzić w pole".

Na 52 stronach autor podaje przykłady nieracjonalnego myślenia, do jakiego prowadzi wiara, będąca jego zdaniem "rodzajem opaski na oczy". Zapewnia też uczniów, że nie należy się bać "ani niewidzialnego Boga, ani aroganckiego papieża".

Deputowany, który zażądał wyjaśnień od ministra powiedział, że „jest to przykład antykatolickiego fundamentalizmu i brutalnej napaści na tradycję chrześcijańską”. We Włoszech panuje szkolna autonomia dotycząca doboru podręczników przez szkoły.

Rewolta pingwinów

Blog | Edukacja/Prawa dziecka | Protesty

Oto tekst z Gazety Wyborczej -

Mówili o nas chuligani, lumpy, wandale. A wcześniej, że jesteśmy apolityczni i nie widzimy nic poza końcem nosa. No to pokazaliśmy, jacy jesteśmy naprawdę. O wielkim buncie chilijskich licealistów pisze Artur Domosławski

Te fotografie z chilijskich i hiszpańskich gazet są jak déja vu. Dwóch „zomowców” opancerzonych jak kosmici ciągnie do policyjnej suki chłopaka, któremu grymas bólu wykrzywia twarz. Policjant wjeżdża na koniu w tłum demonstrantów. Scenki jak z ostatnich lat Pinocheta.

Kilkanaście dni temu na ulice chilijskich miast wylegli lekarze, nauczyciele, robotnicy z różnych sektorów oraz studenci i licealiści. Prasa pisała: "To największy protest od czasów dyktatury Pinocheta. Pracownicy najemni wyszli demonstrować, a ruch związkowy obudził się z 17-letniego letargu Domagali się od rządu socjalistki Michelle Bachelet sprawiedliwych pensji". Żądania płacowe mieszają się z postulatami godnościowymi. Kościół występuje jako adwokat protestujących: mówi o "płacy moralnej".

Pracownicy i studenci chcą negocjować z rządem i przedsiębiorcami odejście od neoliberalnej polityki. Świat pracy przeciw socjalistom? Po odejściu Pinocheta socjaliści - zresztą nie tylko w Chile - pogodzili się z tym, że świat przesunął się "na prawo". Do neoliberalnej polityki Pinocheta wprowadzili "prospołeczne" korekty - jednak raczej kosmetyczne. Braku buntów w ostatnich kilkunastu latach socjologowie upatrują w lęku - popinochetowskiej traumie aniżeli w zadowoleniu ze status quo.

Gospodarka Chile przeżywa fantastyczny wzrost - w tym roku wyniesie 7 proc. Jednak ludzie, którzy wyszli na ulicę, nie odczuwają związku między wieloletnim wzrostem gospodarczym a swoim losem. Chile należy do krajów o najwyższym wskaźniku nierówności w Ameryce Łacińskiej i na świecie.

Pracownicy i studenci przypominają o tym na ulicach rządzącym. Rząd odpowiada jak za czasów zdychającej dyktatury: "Nie ma pozwolenia na przejście marszu główną aleją Santiago". Historia wraca farsą.

Pani prezydent Bachelet wysłała przeciw demonstrantom policję. Zatrzymano 750 osób, było 30 rannych. Senatorowi z partii rządowej, który chciał negocjować między protestującymi a siłami porządku, karabinierzy rozbili głowę.

Do protestu najpewniej by nie doszło, gdyby nie inne wydarzenie ochrzczone przez dziennikarzy "rewoltą pingwinów". Pingwiny to chilijscy licealiści, nazwani tak z powodu swoich biało-granatowych i biało-czarnych mundurków. Wiosną tego roku wielokrotnie słyszałem w Santiago frazy: "Pingwiny odmieniły Chile". "Przełamały strach i marazm". "Człowieku, to jest inny kraj". Spotkałem się z kilkorgiem z nich. Oto ich opowieść.

"Hodzem do szkoły póblicznei"

W klimat dziecięcej rewolty nieźle wprowadzają plakaty z jej hasłami. Pokazuje mi je na fotografiach Maria Huerta, jedna z liderek protestu.

"Miedź szybuje, edukacja dołuje". (Miedź to główne bogactwo naturalne Chile, którego ceny na rynkach światowych poszły niedawno w górę).

"Traktujecie nas nie jak uczniów, lecz jak klientów".

"Pani prezydentko, ile ko$ztuje szkoła pani córki?".

- Mówili o nas: apolityczne pokolenie. Że nie widzimy nic poza końcem swojego nosa. No to pokazaliśmy, jacy jesteśmy naprawdę.

Maria właśnie skończyła liceum, chce iść na studia. Wychowała się w slumsie na obrzeżach Santiago. Ojciec zmarł, gdy miała 12 lat, był obwoźnym handlarzem napojów. Mama sprząta ubikacje w hipermarketach.

Maria opowiada: - Licealiści zaczęli negocjować z poprzednim rządem (też socjalisty Ricardo Lagosa). Postulaty były różne: bezpłatne bilety na metro i autobusy, bezpłatne egzaminy na studia, stypendia socjalne dla najbiedniejszych. Ale najważniejszym była reforma ustawy o edukacji

Ustawa edukacyjna była dosłownie ostatnim aktem dyktatury Pinocheta: ogłoszono ją na kilkanaście godzin (!) przed odejściem dyktatora od władzy. Pod hasłem "wolności edukacji" ograniczyła wpływ państwa na szkoły, przekazała kompetencje gminom, zezwoliła na zakładanie szkół osobom i firmom prywatnym. Jednocześnie ograniczyła prawa związków nauczycielskich i uczniowskich.

Co w ustawie złego? Wyjaśnia socjolog Manuel Antonio Garreton, socjalista: - Po pierwsze, jej filozofia. Pinochet ogłosił, że edukacja ma odzwierciedlać kształt społeczeństwa. Szkoła podstawowa jest dla biednych, średnia - dla średnich, wyższa - dla elit. Powiedział to wprost, bez owijania. Oddanie szkół gminom było powieleniem nierówności: bogate dzielnice miały mieć lepszą edukację, a biedne - marną. To nie był wypadek przy pracy, ale świadomy plan.

Źródłem ustawy były też obawy propinochetowskich odłamów społeczeństwa - konserwatywnych Chilijczyków niepokoiło, że w rodzącej się demokracji jakiś przyszły lewicowy rząd zechce uczyć ich dzieci, czym jest seksualność, religia i - nie daj Boże! - ekonomia.

Kryzys szkolnictwa publicznego to kolejny przykład tego, że wzrost to nie to samo co rozwój. W publicznych szkołach na głowę ucznia wydaje się 60 dolarów miesięcznie - w prywatnych pięć razy więcej . W prywatnych obowiązuje zasada jeden uczeń - jeden komputer; w publicznych - jeden komputer przypada na mniej więcej tysiąc dzieci. Jest jeszcze forma pośrednia - szkoły finansowane częściowo przez rodziców i gminy. To te, konkurując o fundusze, odbierają najwięcej pieniędzy szkołom publicznym, do których chodzą dzieci z biedniejszych rodzin. Czyli większość.

Odwiedziłem dwa publiczne licea w centrum Santiago. Łazienki jak na obskurnym dworcu. Zdarzają się dziurawe dachy - gdy pada, do klasy leje się woda. Nauczycielka z liceum Insuco ubolewała, że nie dostaje pieniędzy na pomoce naukowe. Jeśli w klasach jest zimno (w zimie temperatura spada do kilku stopni), nauczyciele zrzucają się, żeby opłacić gaz na ogrzewanie.
To prawda, fasady szkolnych budynków bywają imponujące. Znaczna część Santiago olśniewa bogactwem i nowoczesnością. Dlatego tak trudno uwierzyć, że edukacja publiczna jest tu na poziomie niektórych niedorozwiniętych krajów Afryki. Jej jakość mierzy międzynarodowy egzamin TIMSS i według jego standardów Chile zajmuje miejsce w dolnych 20 procentach.

Nie bardzo chciałem to przyjąć do wiadomości, dopóki wyczytanej z prasy i powtarzanej przez licealistów informacji nie potwierdziło dwóch ekspertów: Garreton oraz Christian Bellei, konsultant UNICEF i doradca rządowego zespołu pracującego z licealistami nad reformą edukacji.

Garreton: - Zdarza się, że studenci pierwszego roku mają kłopot ze zrozumieniem napisanego tekstu.

Tę obserwację ilustruje jedno z haseł - najlepsze! - buntu pingwinów: "Pszepraszam za ortografje, ale hodzem do szkoły póblicznei".

- więc - opowiada dalej Maria Huerta - prowadziliśmy rozmowy z rządem o reformie, aż nadeszły wybory i politycy mieli co innego na głowie. Czekaliśmy, aż się przewali wyborczy zgiełk. Po wyborach wysłaliśmy list do nowej pani prezydent. Zignorowała nas i pracę swoich poprzedników.

Pingwiny zdecydowały, że trzeba wyjść na ulice. Była jesień (na naszej półkuli wiosna) 2006 r.

Chuligani, lumpy, wandale

Maria: - Pierwsze dwa marsze odbyły się tylko w stolicy. Karabinierzy rozpędzili nas gazami łzawiącymi, sikawkami i pałami. Powód: nie było pozwolenia na przemarsz jakąś ulicą. Zatrzymali kilkadziesiąt osób.

Nicolas Garay, lider uczniów z liceum Insuco: - Prawo międzynarodowe pozwala zatrzymać nieletniego na trzy i pół godziny. Nas trzymali dłużej. Z aresztów wyciągali nas działacze praw człowieka.

Po stolicy ruszyli się licealiści w całym kraju. Marsze protestu przeszły ulicami Valparaiso, Concepcion, Arica, Iquique Wszędzie tak samo: pały, gaz, woda. Po jednym z marszów zatrzymano 800 uczniów w Santiago i ponad tysiąc w innych miastach.

Maria: - Policja była naprawdę brutalna. Od pałek pękały kości. Na ulicach słyszeliśmy uwagi przechodniów: "Gówniarze do szkoły!"

Przeciw uczniom ruszyli dziennikarze. "Lumpy! Chuligani! Wandale!" - pisała prasa po pierwszych manifach. Telewizja pokazywała tylko wybite szyby.

Po miesiącu protestów przemówiła pani prezydent Bachelet:

- Doświadczyliśmy w ostatnich tygodniach rzeczy niedopuszczalnych. Nie będę tolerowała wandalizmu! Prawo wyegzekwuję z całą surowością. Wywalczyliśmy demokrację z podniesioną przyłbicą i powinniśmy o nią walczyć z podniesioną przyłbicą.

Maria: - Jej przemówienie doprowadziło nas do szału! Jak to? Rozmawialiśmy z poprzednim rządem, wyszliśmy protestować w ważnym interesie publicznym, a potraktowano nas jak łobuzów. "Podniesiona przyłbica"? Część z nas szła w kominiarkach, bo baliśmy się represji. Ja bałam się jak diabli, widziałam, jak bije policja. I zaczęłam rozumieć strach naszych rodziców. Dyktatura przetrąciła im kręgosłup. Marzenia o zmianach wybili im z głów pałami i prądem.

Maximiliano Mellado, uczniowski przywódca z liceum Barros Borgono: - Zgoda, zbiliśmy parę szyb. I co takiego? W spontanicznym ruchu takie rzeczy się zdarzają.

Zdaniem socjologa Garretona rządzący zachowali się jak lunatycy. - Bachelet nie rozumiała chyba, co się dzieje. Potraktowała uczniów jak zgraję chuliganów.

W czasie jednej z manifestacji policja pobiła dziennikarza. Maria mówi, że "to był zwrot". - Do tamtej chwili nie wiedziałam, że to wy, żurnaliści, rządzicie światem! - śmieje się zaczepnie.

Telewizja zaczęła pokazywać pobitych uczniów i robić z nimi wywiady. Dopiero wtedy część widzów i czytelników prasy dowiedziała się, o co chodzi uczniom. Pojawiły się zdjęcia dzieci klęczących przed murem i policjanta ciągnącego ucznia po ulicy. Dla ludzi starszego pokolenia skojarzenie z czasami Pinocheta było natychmiastowe. I traumatyczne. To tak demokratyczne państwo traktuje nasze dzieci? Kto tu jest chuliganem?

W czasie kolejnej manify Maria zobaczyła, jak faceci wyglądający na biznesmenów czy menedżerów, ubrani w drogie garnitury, szli pod pały, żeby zasłonić ciałami i teczkami uczniów. - Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
Wrogość większości wobec "chuliganerii" zaczęła się zmieniać błyskawicznie we współczucie, a potem w sympatię i otwarte poparcie.

Prezydent Bachelet zaczęła zmieniać front. O pobiciu dziennikarza (a później też fotografów) powiedziała, że to zamach na wolność słowa. Półgębkiem wspomniała o "nadużyciu siły wobec uczniów".

Jednak do negocjacji z licealistami rząd ciągle nie dojrzał. Musiało dojść do znacznie ostrzejszej akcji pingwinów.

Dzieci zmieniają Chile

Nicolas: - Weszliśmy do szkoły, kilkadziesiąt osób, o 23. Dzięki wieczorówce dla dorosłych budynek był otwarty. Poprosiliśmy dorosłych, żeby wyszli, bo rozpoczynamy strajk okupacyjny. Wyszli w ciągu 15 minut, bez słowa sprzeciwu. Ochroniarz zadzwonił po karabinierów, ale zdążyliśmy zaryglować drzwi. Szkoła była nasza.

Nastąpił efekt domina: uczniowie przejęli 900 liceów w całym kraju, protest objął 800 tys. uczniów. Lekcje zawieszono. Strajk był rotacyjny, jedni przychodzili, inni wychodzili. Ci, co nie siedzieli na strajku, maszerowali ulicami. Surowość karabinierów nie słabła - bili tak samo jak przedtem.

Rygory strajku okupacyjnego: zero alkoholu, zero narkotyków, zero seksu. Narzeczeni i narzeczone spoza szkoły muszą wziąć na wstrzymanie. Nikt nie mógł dzieciakom zarzucić, że się zaryglowali i wyprawiają zakrapiane orgietki. Lecz i tak prawie nie spali. Nocnym rozmowom nie było końca. Przeżywali swoją nastoletnią rewolucję. Dojrzewali.

Maria: - Uderzające było poparcie nauczycieli i rodziców. Nawet obcy przynosili nam jedzenie albo pieniądze na jedzenie i picie. Ściskali nas, poklepywali. "Tak, trzymać!", "Jesteśmy z was dumni".

Maximiliano: - Przychodzili politycy, piosenkarki i inne sławy z TV, żeby okazać, że są z nami. Wielu rodziców przynosiło ciepłe jedzenie, choć nie wszyscy. W moim liceum były przypadki wyciągania dzieci ze strajku - dosłownie - za uszy.

Maria najbardziej zapamiętała starszego człowieka, który płakał ze wzruszenia i mówił: - Dzieciaki, sprawiliście, że wróciła mi chęć do życia w tym skurwionym kraju. (Może to trawestacja słynnej frazy z początku "Rozmowy w katedrze" Maria Vargasa Llosy: "W jakim to momencie Peru tak się skurwiło?")

Pewien nauczyciel powiedział prasie: - Uczę historii, lecz teraz to oni dają mi - i nam wszystkim - lekcję obywatelstwa i odwagi.

Okupacja liceów trwała prawie trzy tygodnie.

Teraz pałują socjaliści

Komentatorzy byli olśnieni demokracją pingwinów. Dzieciaki stworzyły system szkolnych wieców-zgromadzeń. Zgromadzenia powoływały rzeczników, którzy mogli mówić tylko to, co wspólnie ustalono. Zgromadzenia szkolne wybierały delegatów na zgromadzenia wielkie - wszystkich liceów. Tam też na zewnątrz mówiono tylko to, na co zgadzają się wszyscy.

Dzięki temu byli zjednoczeni - sympatycy chadecji, socjalistów, komunistów i sieroty po Pinochecie. Choć początki były trudne. Na pierwszym zgromadzeniu parlamentu uczniów część krzyczała: "Nie będziemy się bratać z mordercami rodziców!" - pili do chłopaka należącego do popinochetowskiej młodzieżówki. Szybko się przekonali, że podziały ze świata dorosłych ich nie dotyczą; walczą o wspólną sprawę.

Spytałem Nicolasa, dlaczego wśród pingwinów są zwolennicy twardej prawicy. Protest ma przecież - tłumaczyłem - wszelkie cechy ruchu, jeśli nie otwarcie lewicowego, to lewicującego: strajk, okupacja, marsze uliczne, postulaty równościowe, żądanie, żeby państwo przejęło odpowiedzialność nad edukacją.

- Ja też jestem w młodzieżówce UDI - odpowiedział. UDI (Union Democrata Independiente) to na chilijskiej scenie partia najbliższa spuściźnie Pinocheta. W ekonomii - neoliberalna; w sprawach obyczajowych - ultratradycjonalistyczna. Nicolas wierzy, że to idee prawicy, wolny rynek bez ograniczeń, wyciągną go z biedy. Że każdy jest kowalem swojego losu, a rewolucje to samo zło.

Czy nie czuje, że właśnie bierze udział w rewolucji? Nie, to walka pokojowa, o reformę, nie rewolucja. Zresztą kto nas bije? Policja nasłana przez socjalistów. (Naprawdę, historia wraca w Chile farsą).

Osobliwi są ci młodzi pinochetyści. Mówią o rynku i konkurencji, a zarazem walczą z pinochetowską ustawą i zarzucają socjalistom, że nie wzmocnili roli państwa w systemie szkolnictwa. Kto wie, do jakiej partii zaprowadzi ich to w przyszłości?

W sporach o historię, tj. o rewolucję Allende i dyktaturę Pinocheta, nie mają zwykle jasnego stanowiska. Maximiliano mówi: - Mało mnie to obchodzi. Maria - że choć sympatyzuje z chadecją, to docenia wysiłek Allende, "on naprawdę chciał coś zmienić". Dla Pinocheta nie ma szacunku ani nienawiści. Wybuchy radości po jego śmierci - "zawstydzające, mimo że to był tyran"..
Kilka myśli z chilijskiej prasy: rodziców pingwinów naznaczyła dyktatura, brak życiowych szans, strach. Pingwiny dorastały w aurze wolności, telewizji, internetu. Nie miały lęku rodziców, żeby upomnieć się o swoje.

Rzadko jednak odmieniają takie słowa, jak "walka", "sprawiedliwość", "władza ludowa", "marzenia". Jeden z liderów mówi, że to rewolta pragmatyków o konkretną sprawę, o życiowe szanse. Jeszcze jedna różnica między pingwinami a tymi z ich rodziców, którzy za Allende chcieli zmieniać cały świat - od podstaw, od razu. Może też nauka, jaką wynieśli z krwawej historii kraju?

Oto jest głowa ministra

Rząd usiadł w końcu do negocjacji. W telewizyjnym przemówieniu prezydent Bachelet uznała żądania dzieci za "uzasadnione i sprawiedliwe " (Maria to pękała ze śmiechu, to gotowała się z oburzenia, gdy słyszała słowa: " - i zawsze to mówiłam"). Bachelet nigdy nie przeprosiła za przemoc ani nie przyznała się do błędu.

Negocjacje jak negocjacje: niewdzięczna harówa, zrywanie i wznawianie rozmów. W końcu, bez uprzedzenia licealistów, pani prezydent ogłosiła, na jakie zmiany w szkolnictwie rząd się zgodzi. Bezpłatne bilety autobusowe, bezpłatny egzamin na studia, tanie obiady - ale tylko dla najbiedniejszych. Symboliczne zwiększono wydatki na szkolnictwo. Powołano radę ds. rewizji ustawy o edukacji - to w sprawie najważniejszej.

Maximiliano: - Znowu zagrała nam na nosie.

Rewolta pingwinów znalazła się na rozdrożu. Część liderów ogłosiła triumf: - Władza pękła! Wygraliśmy! Inni uznali, że rząd kręci i oferuje kosmetykę. Wyliczyli, że wzrost wydatków nie stanowi nawet jednej dziesiątej nadwyżki budżetu z jednego kwartału (osiągniętej dzięki wzlotom cen miedzi na świecie).

- I odwołaliście dwóch ministrów, macie siłę - zagaduję Marię.

- To nie tak - wyjaśnia. Gdy negocjacje znalazły się w impasie, Bachelet odwołała ministrów edukacji i spraw wewnętrznych. Pierwszego za nieudolność w opanowywaniu protestu, drugiego - za brutalność karabinierów. Cała trójka, Maria, Nicolas i Maximiliano, sądzi, że powód był inny: ci dwaj przyznali publicznie, że trzeba uznać racje licealistów.

Kolejne protesty i strajki okupacyjne po feriach, choć wciąż duże, skurczyły się. Krążyły plotki, że władza negocjuje po cichu z "umiarkowanymi", wykluczając "radykałów". Nawet dorośli sympatycy pingwinów zaczęli wyrażać obawy: czy ekstremiści nie zamienią zwycięstwa w porażkę? Liderzy z ostatnich klas byli zmęczeni, zbliżały się egzaminy na studia.

Garreton: - Żaden ruch nie jest w stanie utrzymać zbyt długo trwałej mobilizacji.

Jednak wiosną tego roku pingwiny podjęły kolejne akcje protestacyjne.

Spytałem, co o tym wszystkim sądzi Cristian Bellei, ekspert rządu mający opinię niezależnie myślącego: - Dlaczego dzieciaki wciąż nie odczuwają poprawy? Zacznijmy z innego końca: wydatki na edukację wzrosły nie tylko po protestach, lecz rosną od 10 lat, a poprawy nie widać. Błąd ma bowiem charakter systemowy. Wydatki na szkolnictwo powinny leżeć w kompetencjach rządu, a nie zbyt ubogich zwykle gmin. Trzeba skończyć z konkurencją o fundusze między szkołami publicznymi a tzw. społecznymi, bo publiczne przegrywają. A to zwiększa nierówności w skali społeczeństwa. Według Banku Światowego Chile zajmuje niechlubne miejsce w pierwszej dziesiątce krajów o najbardziej nierównej redystrybucji dochodu. Żeby poprawił się poziom nauczania, trzeba znaleźć pieniądze na szkolenia nauczycieli, lepsze płace... Chile stać na to, choć trzeba czasu. Pingwiny muszą to przełknąć, a rząd chcieć zmian naprawdę.

Wszyscy dorośli, z którymi rozmawiałem - o różnym statusie majątkowym i wykształceniu - sądzą, że wprowadzenie kwestii edukacyjnej do sporów politycznych to największy sukces pingwinów. Nawet jeśli niewiele udało się im się zyskać na dziś. Drugim jest obalenie mitu o cudownym chilijskim modelu.

Prace rządowo-uczniowsko-eksperckiej rady, która ma wymyślić nową ustawę o edukacji, trwają A właściwie ślimaczą się. Garreton przeczuwa, że rada to tak naprawdę ucieczka rządu od kłopotów. Gra na przeczekanie? Chyba stracona szansa na wyprostowanie tego, co skrzywiła dyktatura, a czego demokraci nie mieli siły, odwagi, wyobraźni zrobić przez ostatnich 17 lat.

Pingwiny nie odlecą

Maria poleciła mi film dokumentalny - o protestach licealistów z 1986 r., u schyłku dyktatury Pinocheta, które jeszcze przed wizytą papieża i późniejszymi protestami dorosłych przygotowały klimat dla wyjścia z dyktatury. Szuka analogii: rewolta pingwinów może zwiastować odejście od bezdusznej polityki w ostatnim (i pierwszym) jej bastionie w Ameryce Łacińskiej.

Przypomniałem sobie te słowa kilkanaście dni temu, gdy na ulice chilijskich miast wyszli nauczyciele, lekarze, robotnicy, studenci. A razem z nimi pingwiny.

Pytanie-komentarz jednej z gazet: - Czy Chile trzymające się na uboczu "lewicowej fali" w regionie, którą symbolizują nazwiska Chaveza, Moralesa, Kirchnera, Correi i Luli, stanie się jej częścią?

Garreton: - Licealiści zmienili atmosferę w kraju. Ale czy to wystarczy, żeby zmieniła się polityka? Nie wiem. Wiem, że zmienić trzeba tak wiele.

Niektórzy z przywódców protestu planują wejście w dorosłą politykę.

Kilka dni po wyjeździe z Santiago czytam o kolejnych marszach pingwinów, kolejnych pobiciach i zatrzymaniach.

Nie zanosi się na to, że pingwiny odlecą. Zresztą one akurat nie latają.

Kolejne kłamstwa rządu wobec strajkujących

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Tacy są politycy

Rząd obniża nam pensje - alarmuje ZNP. Chodzi o nauczycielskie pensje na 2008 rok. Według Związku Nauczycielstwa Polskiego będą niższe niż w 2007, bo rząd w nowej ustawie budżetowej chce zmniejszyć tzw. kwotę bazową aż o 48 zł. A to od tej kwoty wylicza się procentowo nauczycielskie pensje.

ZNP zażądało spotkania z premierem Jarosław Kaczyńskim. Kancelaria premiera na razie nie odpowiada. Prezes ZNP Sławomir Broniarz mówi: - Rząd nas oszukał. Żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości, gdzie królują piękne słowa, ale lekceważy się tak dużą grupę zawodową jak 600 tys. nauczycieli.

Czy będzie kolejny strajk nauczycieli ? Jeszcze nie wiadomo.

Przedszkole nie dla ateistów

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka

Rodzice 5-letniego Kacpra Zaborowskiego nie zgadzają się, żeby chłopiec uczestniczył w lekcjach religii. Ich zdaniem katecheza powinna odbywać się na początku zajęć, tak żeby mogli przywozić chłopca później. Ich syn bardzo przeżył, kiedy w piątek o godzinie 11 został wyprowadzony z sali, w której odbywała się katecheza, do innej grupy. Dyrektorka przedszkola odmawia. - pisze "Dziennik Łódzki".

Dyrekcja przedszkola nr 214 w Łodzi, tłumaczy, że nie ma innego sposobu na ułożenie planu zajęć, bo placówka jest duża, a katechetka tylko jedna. Nie czujemy się katolikami. Nie chcemy ulegać presji większości, ale Kacperkowi trudno to wytłumaczyć. Marudzi, bo wolałby być ze swoimi kolegami. Dzieci już się z niego śmieją, że nie uczestniczy w katechezie - tłumaczy ojciec przedszkolaka Daniel Zaborowski.

Rozwiązała się Inicjatywa Uczniowska Warszawa

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Ruch anarchistyczny

W piątek 7 września miało miejsce ostatnie spotkanie warszawskiej sekcji Inicjatywy Uczniowskiej, na której grupa zdecydowała się zakończyć działalność. W czasie swojej blisko 2-letniej historii zorganizowała wiele akcji protestacyjnych przeciwko pomysłom forsowanym przez ministrów edukacji w rządzie PiSu, a w szczególności Romana Giertycha. Słynną akcją IU była okupacja MEN 11 czerwca 2006 roku. Wezwano do strajku uczniowskiego. Na terenie całego kraju sekcje IU organizowały akcje protestacyjne przeciwko nowopowołanemu Giertychowi. Na CIA pojawił się artykuł Polityka a autonomia uczniów opisujący działania Inicjatywy Uczniowskiej.

Bezpośrednio po okupacji Giertych kontratakuje – twierdzi, że nie będzie prowadził rozmów z organizacją, która domaga się legalizacji narkotyków. W tej sprawie IU wydaje oświadczenie. 2 tygodnie później następuje kolejny atak. Do prokuratury wpływa wniosek o wszczęcie postępowania przeciwko IU w związku z tym, że organizacja rzekomo „podżega do popełniania przestępstw” na łamach swojego organu prasowego – „Buntownik” (co nie jest prawdą - nie "Buntownik" tylko "Edukatorzy" są organem prasowym IU.) Aktywiści znów muszą się tłumaczyć w związku z atakami MEN.

Dla każdego ucznia szklanka mleka za darmo

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka

Od nowego roku szkolnego każde dziecko - od przedszkolaka po gimnazjalistę - będzie mogło codziennie dostawać za darmo szklankę mleka. Program "Dopłaty do spożycia mleka i przetworów mlecznych w placówkach oświatowych", potocznie nazywany "Szklanką mleka", został wprowadzony w Unii Europejskiej w latach 80., w ramach działań promujących zdrowy styl życia. W Polsce jest on od trzech lat realizowany przez Agencję Rynku Rolnego.

"Mleko jest najłatwiej dostępnym, bogatym źródłem dobrze przyswajalnego wapnia - tylko w jednej szklance mleka jest około 300 mg tego pierwiastka. Naukowcy i lekarze na całym świecie uznają mleko za wartościowy składnik diety, niezbędny organizmowi, zwłaszcza w okresie rozwojowym" - przypomniał prezesa Agencji Rynku Rolnego Stanisław Grzegorz Kamiński.

Nauczyciele nie otrzymali jeszcze wynagrodzenia za pracę przy ustnych egzaminach

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Prawa pracownika

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz poinformował, że nauczyciele pracujący w maju przy ustnych egzaminach maturalnych wciąż nie otrzymali za swą pracę wynagrodzenia, które zgodnie z przepisami, powinni otrzymać do 10 lipca.

Broniarz wystąpił do premiera o objęcie nadzoru nad działaniami resortu edukacji w tej sprawie. Nauczyciele zamierzają występować do sądów pracy i domagać się zaległego wynagrodzenia. Nauczyciele chcą otrzymać wynagrodzenie wraz z odsetkami za zwłokę, chcą również aby było zgodne z ich rzeczywistym czasem pracy, ponieważ ten określony przez MEN uważają za krzywdzący.

Jak wynika z ustaleń samorządów, chodzi o kwotę 12,2 mln złotych w skali kraju. Jednak związkowcy uważają, że kwota powinna być znacznie wyższa, ponieważ Ministerstwo Edukacji Narodowej w instrukcji dla samorządów zaniżyło, w sposób krzywdzący dla nauczycieli, czas trwania egzaminu.

Kanon lektur wg nowego ministra edukacji

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka

Nowy minister edukacji Ryszard Legutko zmienia ustanowiony przez swojego poprzednika kanon lektur szkolnych. W spisie lektur nie znajdzie się forsowany przez Giertycha Dobraczyński, za to uczniów obowiązywać będzie znajomość całości "Ferdydurke" Gombrowicza (Giertych zgodził się na omawianie fragmentów utworu). Utwory Gombrowicza znajdą się też w spisie lektur nadobowiązkowych. Projekt MEN trafił właśnie do uzgodnień międzyresortowych.

Kanał XML