Dodaj nową odpowiedź
Spojrzenie z bliska na Syryjską rewolucję – anarchista wśród dżihadystów
Yak, Nie, 2012-12-09 21:10 PublicystykaPoniżej przedstawiamy tekst napisany przez syryjskiego anarchistę, lekarza, który opisuje sytuację w kraju tak jak ją widzi swoimi oczyma.
Umieszczenie tego tekstu na tym portalu oczywiście nie musi oznaczać poparcia dla wszystkich wyborów, których dokonał jego autor.
Ten tekst w pewnym stopniu opisuje moją historię, gdy przebywałem w tzw. „terytoriach wyzwolonych” na obszarze Syrii. Tzn. chodzi o terytoria kontrolowane przez „wolną armię”, czyli uzbrojoną opozycję. Takie stwierdzenie jednak nie oddaje całej prawdy. To prawda, że nie wszyscy członkowie wolnej armii są dżihadystami, choć większość z nich uważa, że „robi dżihad”. Prawda jest taka, że wśród nich jest wiele zwyczajnych ludzi, w tym złodziei, podobnie jak to ma miejsce w każdym konflikcie zbrojnym.
Moim pierwszym, a zarazem najbardziej trwałym wrażeniem na temat bieżącej sytuacji w Syrii jest stwierdzenie, że nie mamy tam do czynienia z ludową rewolucją. Jest to raczej zbrojne powstanie, które może się przerodzić w wojnę domową. Lud syryjski, który wykazał niezwykłą odwagę i determinację w pierwszych miesiącach rewolucji, stawiając wyzwanie reżimowi Assada pomimo całej jego brutalności, właściwie wyczerpał już swoją energię. Dziewiętnaście miesięcy srogich represji, a ostatnio głodu, braku produktów podstawowej potrzeby, oraz ciągłego bombardowania przez armię reżimu spowodowało nieuniknione załamanie ducha. Jednak to nie reżim na tym zyskał, ale cynicznie nastawieni ludzie opozycji, zwłaszcza islamiści. Dzięki powiązaniom z bogatymi dyktaturami z Zatoki Perskiej, opozycja może przekazywać wyżywienie głodującej ludności na kontrolowanych przez siebie terytoriach. Gdyby nie to wsparcie, sytuacja humanitarna już dawno by była tragiczna.
Jednak ta pomoc nie jest oferowana za darmo, ani przez władców z Zatoki, ani przez przywódców opozycji. Jak każda inna siła autorytarna, wymagają od mas posłuszeństwa i poddaństwa. To może oznaczać tylko ostateczną śmierć syryjskiej rewolucji jako odważnego ruchu ludu syryjskiego. Tak, to prawda, pomagałem dżihadystom przeżyć (1), a innym wrócić do walki. Jednak moją intencją było pomagać masom, do których sam należę, najpierw jako lekarz, a dopiero potem jako anarchista.
Prawdę mówiąc, nie wydaje mi się, żeby problem był związany z Islamem. Islam może mieć aspekty egalitarne, a nawet anarchistyczne. W historii Islamu byli uczeni, którzy wzywali do utworzenia bezpaństwowego i wolnego społeczeństwa muzułmańskiego, czy uniwersum pozbawionego władzy. Problem polega jednak na tym, że to co teraz ma miejsce w Syrii jest związane nie tylko z krwawą próbą eliminacji brutalnej dyktatury, ale czymś być może jeszcze gorszym: próbą zastąpienia jej jeszcze bardziej krwawą dyktaturą. Na początku rewolucji, mała liczba ludzi, a niektórzy z nich byli oddanymi islamistami, twierdziła że reprezentuje masy i wyznaczyła się na prawdziwych rewolucjonistów, prawdziwych przedstawicieli rewolucji. Nie zostało to nigdy podważone przez główny nurt mas rewolucyjnych i przez intelektualistów. Niektórzy z nas sprzeciwiali się autorytarnym i fałszywym ambicjom, ale było nas zbyt niewielu, by sprawiło to jakąkolwiek różnicę.
Ci ludzie twierdzili, że mamy do czynienia z wojną religijną, a nie z rewolucją wyzyskiwanych przeciwko opresji. Bezwzględnie wykorzystano fakt, że dyktator wywodzi się z innej sekty w islamie, niż większość mieszkańców kraju. Uczeni sunniccy wielokrotnie w przeszłości atakowali tą sektę, uznając ją za sprzeczną z zasadami prawdziwego islamu, a więc za coś nawet gorszego od nie-muzułmanów. Byliśmy zaszokowani, że większość Alewitów, czyli sekty do której należy dyktator, w rzeczywistości jest jeszcze biedniejsza i bardziej zmarginalizowana niż większość sunnicka, ale pomimo to wspiera reżim i bierze udział w brutalnych represjach wobec zbuntowanej ludności. To ma służyć jako „dowód” na „istnienie wojny religijnej” między sunnitami, a alewitami. [...]
Następnie przyszła materialna pomoc pochodząca od władców z Zatoki. Obecnie, szanse na realną walkę ludu są coraz słabsze. Syrią rządzi broń: tylko ci, którzy mają do niej dostęp mają głos w sprawie teraźniejszości i przyszłości. Dotyczy to nie tylko reżimu Assada, ale też islamskiej opozycji. Wszędzie na Bliskim Wschodzie wielkie nadzieje wygasają w szybkim tempie: w Tunezji, w Egipcie i w innych krajach. Islamiści zdają się czerpać wszystkie korzyści z odważnej walki prowadzonej przez masy. Łatwo mogą wdrożyć swoją fanatyczną władzę, bez napotykania silnego oporu ze strony mas. Czuję się dokładnie tak jak Emma Goldman w 1922 r., gdy wreszcie zerwała z bolszewikami i wreszcie straciła złudzenia co do ich rządów. Prawdę mówiąc, nikt w całym świecie arabskim i muzułmańskim nie przypomina bardziej bolszewików, niż islamiści.
Nawet gorliwi staliniści wydają się niewiniątkami w porównaniu z islamistami. Islamiści przez długi czas byli poddawani brutalnym represjom przez lokalnych dyktatorów. Używano ich, by straszyć masy i Zachód. Z tego powodu, mogło się wydawać, że stanowili oni najbardziej stanowczą część opozycji wobec tych dyktatur. Jednocześnie, islamiści mieli własną machinę propagandową, podobnie jak bolszewicy. Są tak autorytarni i agresywni, jak bolszewicy podczas decydujących dni Rewolucji Październikowej. Wydaje się więc logiczne, że arabskie społeczeństwa postanowiły wypróbować ich u władzy, lub przynajmniej tolerować ich marsz ku władzy. Żywią nawet nadzieję, podobnie jak niegdyś rosyjscy pracownicy i rolnicy, którzy wierzyli że w ten sposób można utworzyć lepsze i bardziej sprawiedliwe społeczeństwo.
Emma Goldman wcześnie zorientowała się w sytuacji. Ale masom zajęło to bardzo długo. Jednak Emma – w moim odczuciu słusznie – uważała, że masy miały słuszność zrywając się do powstania, by próbować zmienić swoją nędzną egzystencję. „Błąd” - jeśli można to nazwać „błędem” - popełniły autorytarne siły, które przechwyciły rewolucje dla własnych celów. Nadal wspieramy rewolucję, a nie jej fałszywych „przywódców”.
Budując wolnościową alternatywę: Anarchistyczna propaganda i organizacja
Inną sprawą, ważną dla nas, arabskich anarchistów i arabskich mas, jest kwestia budowania wolnościowej alternatywy. Czyli jak prowadzić skuteczną propagandę anarchistyczną i wolnościową i jak budować wolnościowe organizacje. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie próbowałem kogoś przekonać, by został anarchistą. Wolałem zamiast tego swobodny dialog równych sobie. Nigdy nie twierdziłem, że wiem wszystko, albo że jakikolwiek anarchista, lub inny człowiek zasługuje na to, by być „przewodnikiem” i „przywódcą” dla innych. Nikt nie zasługuje na to by być na miejscu papieża, imamów w islamie i generalnego sekretarza w partii leninowskiej lub stalinowskiej. Zawsze uważałem, że próba wpływania na innych jest jeszcze jednym sposobem poddawania ich władzy. Jednak teraz patrzę na to z innej jeszcze perspektywy. Chodzi o to, by uczynić anarchizm „dostępnym”, czy też znanym wszystkim tym, którzy chcą walczyć z opresją władzy, niezależnie od tego, czy są pracownikami, bezrobotnymi, studentami, feministkami, uczniami, czy członkami religijnych, czy etnicznych mniejszości, itd... Chodzi o budowanie przykładu nowego wolnego życia w małej skali w ramach wolnościowej organizacji. Nie tylko jako przejaw realnej obecności takiego sposobu życia, ale też jako środek do zbudowania takiego społeczeństwa.
Musimy spowodować, by anarchizm był znany niewolnikom i ofiarom wszystkich obecnych represyjnych systemów i władz. Skuteczna propaganda anarchistyczna jest głównym celem takich organizacji. Jesteśmy świadkami bankructwa „świeckich” tendencji autorytarnych (w tym arabskiego nacjonalizmu, stalinizmu i różnych wariantów leninizmu). Niedługo czeka nas bankructwo religijnych reżimów autorytarnych. Przyszła alternatywa powinna w logiczny sposób być wolnościowa. Anarchizm nie może być oczywiście sztucznie zaszczepiony. Musi być naturalnym produktem walki mas. Musimy jednak dbać, aby ta idea była odpowiednio widoczna.
Taka powinna być rola naszej propagandy. Nie będzie w naszej organizacji żadnego „centrum”, żadnej biurokracji, ale pomimo tego musi ona być tak samo, lub bardziej efektywna niż organizacje autorytarne. Nadal przecież władzy nie objął nasz Stalin, czy nasz Bonaparte, więc syryjskie masy mają wciąż szansę uzyskać lepszy wynik niż rosyjska rewolucja. To prawda, że to niezwykle trudne, z każdą minutą bardziej, ale sama rewolucja była cudem, a poniżani potrafią tworzyć własne cuda od czasu do czasu. Także tym razem, my – syryjscy anarchiści – wiążemy wszystkie nasze nadzieje i wysiłki z masami. Nie może być inaczej, gdyż inaczej nie zasługiwalibyśmy na nasze anarchistyczne miano.
Przypis:
(1) Chciałem nieco uszczegółowić. Nie było dla mnie łatwe przebywać wśród dżihadystów, ale z jakiegoś powodu, będąc lekarzem, traktowałem ich inaczej. Było dla mnie jasne – od chwili gdy przekroczyłem drzwi szpitala w którym pracowałem – że będę pomagał w takim samym stopniu każdemu, kto potrzebuje mojej pomocy, niezależnie czy będą to cywile, walczący z dowolnej grupy, religii, czy sekty. Byłem pewien, że nikt nie będzie poniewierany w tym szpitalu, nawet gdyby pochodził z armii Assada. Powtarzam, że mój prawdziwy problem, a także problem represjonowanych, nie jest problemem związanym z bogiem, ale z ludźmi którzy zachowują się, jakby byli bogami, którzy są pijani władzą, jak świecki dyktator Assad i islamscy imamowie. Sam bóg nigdy nie jest tak niebezpieczny, jak ci którzy „przemawiają w jego imieniu”.
https://cia.media.pl/islamisci_v_kolumna_w_obozie_syryjskiej_opozycji
https://cia.media.pl/assad_imperializm_kapitalizm
https://cia.media.pl/wolanie_o_solidarnosc_od_egipskich_anarcho_komunisto...
Wersja angielska dostępna na: http://www.anarkismo.net/article/24221