Publicystyka
Rok 1989
Czytelnik CIA, Wto, 2009-06-02 21:02 Publicystyka | Ruch anarchistyczny Tekst nie jest analizą historyczną, ani chronologicznym zapisem wypadków. Zupełnie spontanicznie próbowałem wydobyć ze wspomnieni okres, o którym mówi się tyle w oficjalnych mediach.
Zmagałem się z ogromną ilością informacji, faktów, a przede wszystkim chyba własnych emocji. Dla mnie ten okres, to czas nawiązania wielu pięknych przyjaźni, czas rewolty w głowach i na ulicach... A tak po prostu chciałem Wam opowiedzieć kilka historyjek z czasu kiedy powstawał ruch anarchistyczny w Warszawie. Wiem, że pominąłem wielu przyjaciół z tego okresu i prawie nic nie napisałem o działaniach w Polsce. Mam nadzieję, że kiedyś uda się obszernie i wyczerpująco opisać ten czas... Salut dla Darka Misiuny, Staszka Biegi, Anki Niedźwiedzkiej, Kurzego,Rafała Górskiego, Janego i Cezarego Waluszków, Gala, Kielesiaka, Bartka Sawickiego, Jarka Urbańskiego i Jaremy Dubiela...
Miałem poczucie że się wreszcie ruszyło. Wyczuwało się zmianę, większość bierna i zniechęcona ale wielu totalnie wściekłych. Durny spektakl pustych słów i gestów bez znaczenia rwał się na naszych oczach. Nawet najgłupszy ORMO-wiec czuł się nieswojo. Lata panowania junty ślepego generała odchodziły do historii... Coś jednak było nie tak... W telewizji zarządzanej przez Jerzego Urbana znienawidzonego cynicznego sługusa reżimu, miss opozycji ogłasza z rozbrajającą pewnością "dzisiaj w Polsce skończył się komunizm" Jak to? Już po wszystkim? I widzisz szaro bure manekiny w nowej roli dopiero się jej uczą .Teraz bełkoczą o demokracji i pluralizmie. Ohyda. Coś ci nie gra? Zadymiarz jesteś i już... O czym tu mówić...Są granice których przekroczyć nie możecie!
Bohaterowie naszego dziecięcego oporu mkną w czarnych limuzynach po Krakowskim Przedmieściu.(Nie wysiedli z nich zresztą do dzisiaj) Mury pokryte plakatami Wałęsy z ludźmi tzw. Komitetu Obywatelskiego. Każdy kandydat dostaje za friko po jednym Wałęsie do boku. Wąsate bollywoodzkie bóstwo-symbol ma uwiarygodnić nieznane trolle z podziemia. Sweterek w serek i uśmiech po pachy. Nadchodzimy, teraz MY! Chwyt propagandy wyborczej na miarę umysłu wytresowanego w RRL-u. Odpowiedzią warszawskiej Pomarańczowej Alternatywy jest plakat Wałęsy z Wałęsą... u boku.Zaklejamy propagandę Komitetu Obywatelskiego i robi się weselej... nie wszystko stracone.
W parku saskim kwitną kasztany, chodzimy tam spiskować. Obok przy placu Zwycięstwa (Piłsudskiego)
w sztabie K.O. pierwsze przekręty w "nareszcie wolnej, nareszcie naszej" robią chłopaki z późniejszego UOP. Pod osłoną nocy całymi ryzami podpierdalają papier...i chuj z tym i tak był za kasę CIA. My knujemy na potęgę. Nie ma dnia bez spotkań, dyskusji, kolportażu lub akcji ulicznej. Ukrywamy się w parkach, czasem w zakamarkach uniwersytetu, a niekiedy Tomek ciągnie nas do ulubionej winiarni Mariwil, przy placu Teatralnym. Tomek ,drukarz podziemnej prasy, czując totalny polityczny przekręt, pije. Do śmierci nie pogodzi się z oszustwem dokonanym w 89.
Spiskowanie mamy we krwi, działamy razem od 88, wiosenne strajki w hucie ,stoczni i solidarnościowy na UW ułatwiły spotkanie. Piotrek (w stanie wojennym założył z kolegami Uczniowski Front Odmowy o którym
mówiła Wolna Europa, a SB bezskutecznie tropiło), kolportuje A-capelle pismo ruchu Wolność i Pokój. Adam jątrzy na wydziale historii UW i uczestniczy od lat w opozycyjnych manifestacjach, ja nie jestem w stanie dojść do szkoły, chyba że mam ze sobą ulotki do rozrzucenia... dzieci stanu wojennego...
Dzięki inicjatywie ludzi z Gdańska zawiązuje się Międzymiastówka Anarchistyczna, w Warszawie umawiamy się z Piotrkiem, jest lipiec 88. Międzymiastówka jako sieć wymiany pozytywnej pozwala określić się naszej grupie ideowo, wiemy już ze to czarny sztandar będziemy nosić na manifestacjach. Na razie jednak nawiązujemy kontakty i jak w gorączce wchodzimy we wszystkie inicjatywy przeciw Komunie. Współpracujemy z tworzącą się PPS i ludźmi z WIP-u. Na wiosnę 88 w Warszawie na ulicach pojawia się Pomarańczowa Alternatywa. Hapeningi PA emanują anarchistyczną świeżością i są niebywale popularne wśród młodzieży i... służb mundurowych. Na akcjach pojawia się do kilku tysięcy uczestników. Bardzo szybko orientujemy się że gliniarz może stać się surrealistycznym dziełem sztuki , a my krasnoludkami, szarzyzna schyłkowej komuny zmienia się w kiczowatą dekorację, a my z radością zaczynamy po niej bazgrolić... Adam uczestniczy w pisaniu tekstów ulotek i planowaniu akcji. Wszyscy kolektywnie przykładamy się do realizacji pomysłów i... kolekcjonujemy zatrzymania.
Na spotkaniach pojawiają się nowe twarze, myślimy o własnej drukarni,szykujemy tez grupy oporu na demonstracje. Rozgorączkowani,w ramach solidarności wieziemy z Adamem petardy na zadymę do Gdańska. W grudniu pojawiamy się na zjeździe MA w Gdańsku. Przybywa kilkadziesiąt osób z całej polski, nawiązują się przyjaźnie na długie lata. Niestety po kilku godzinach dom otacza ZOMO, a do środka bez zaproszenia wpadają antyterroryści, i... pani w czerwonym kapeluszu która rozwiązuje "nielegalne" zgromadzenie.
Jednego można być pewnym od teraz ruch jest ogólnopolski. W Homku piśmie RSA pojawiają się adresy kontaktowe. Po przyjeździe z wypiekami na twarzy opowiadam wszystko Hudej, Tymkowi i Obiadowi.
Elity szykują okrągły stół, obwąchują się i wala wódę dla zabicia moralniaka. 13 grudnia w czasie hapenigu pod uniwerkiem ZOMO atakuje, drutują na kilka miesięcy Jasia Tomasiewicza "ulotkę" pierwszego kolportera który zorganizował stoisko z bibułą na terenie UW. Kamieniami rzucanymi z rusztowań przy bramie UW odpychamy ZOMO od uniwersytetu. Mówią o nas zadymiarze, niekonstruktywna opozycja my o nich z czułością -zdrajcy. Nie chcemy porozumienia z komuchami i mamy w dupie racjonalne przesłanki... Chcemy wolności i samoorganizującego się suwerennego społeczeństwa. Pojawia się okrzyk "władza precz". W marcu na studenckiej akcji w rocznice marca 68 spotykamy Salwę i Maćka, stoją z wielkim czarno-czerwonym transparentem RSA. Zostajemy przyjaciółmi. Tego dnia ludzie z KPN-U krzyczą "RSA", a my w rewanżu skandujemy "KPN". Dochodzimy do Kopernika, ZOMO już czeka, rwiemy płyty chodnikowe... Jest ciepły wieczór. Wiele dyskutujemy i szperamy w bibliotekach za książkami o anarchizmie, niewiele tego jest, czytamy więc i kolportujemy wydawnictwa drugiego obiegu.
Jest bardzo kotrkulturowo i punkowo gdzieś na koncertach poznajemy Rauka wydającego fanzin CIACH i Pietie z QUQURYKU. Pierwszego maja w Warszawie rusza z Żoliborza kilkudziesięciotysięczny pochód Solidarności, jest legalny. Salwa z Maćkiem kolportują ulotki nowo powstałej grupy anarchistycznej - Komuny Otwock. My szykujemy niespodziankę... Dzień wcześniej z Adamem zbieraliśmy śróby na tramwajowych torowiskach. Koniec legalnej chucpy, która raziła przedwyborczą propagandą. Wszyscy którym nie po drodze z koncesjonowaną opozycją ruszają pod gmach KC PZPR. Marsz zostaje zatrzymany na Nowym Świecie. Śruby i petardy idą w ruch, milicja ucieka... Niestety potem jak zawsze zwarte odziały i gaz. 23 maja sąd nie godzi się na rejestracje NZS, studenckiego związku. Spontaniczna demonstracja zostaje rozbita przez milicję ,jest wielu aresztowanych. W tym samym czasie w Chinach na placu Tienanmen odbywa się wielki protest. Studenci pekińskich uczelni żądają demokracji. W napięciu śledzimy informacje dochodzące z Chin i w pełni utożsamiamy się z protestującymi. W tej chwili są takimi samymi towarzyszami jak ci z Gdańska, Krakowa i innych polskich miast. Po ogłoszeniu przez władze chińskie stanu wyjątkowego w kilku (anarchiści i pps-owcy )idziemy pod ambasadę Chin, rozwijamy transparent i lądujemy w budzie milicyjnej... Wolne Chiny! To hasło będziemy wykrzykiwać co roku ... do dzisiaj... Tego dnia zapada decyzja o strajku na UW. Wywieszamy obok bramy czarną flagę z "A" w kółku.
Uniwerek znalazł się w rekach grupy radykalnych studentów, licealistów na wagarach i załogi pankowej ze starówki z psem. Opanowaliśmy wszystkie wydziały, jedni nocowali na prawie inni pili na polonistyce a w nogę graliśmy przed biblioteką. Jednak pod kasztanami obok BUW-u spało się najlepiej. Mieliśmy kuchnie polową i opaski. Nocą budziły się u niektórych paranoje ,widzieli zomo skradające się pod bramy. Odbyły się też zawody w rzucie mołotowem. W całym kraju strajkowało kilkadziesiąt uczelni... Zbliżały się wybory więc politbiuro Solidarności naciskało na komitet strajkowy. Obiecywali...Jazgot pseudowyborów zagłuszył zadania studentów. Przegrali. Nie mieliśmy czasu na smutne refleksje. Sypaliśmy ulotki, niekoniecznie swoje ale dotyczące bojkotu wyborów. 4 czerwca na Tienanmen studentów chiśskich ,naszych przyjaciół rozjechały czołgi, było tysiące zabitych... W Polsce wygrała ponoć Solidarność... Nie sposób było tego nie zauważyć i nie poczuć odrobiny satysfakcji z upokorzenia komunistów.
Nie umówieni pojawiamy się pod ambasada Chin. Na chodniku malujemy hasła protestujących na Tienanmen, zebrało się ok 200 osób, rozpoczynamy WIEC. Anka z wip-u i my z MA postanawiamy zostać i rozpocząć głodówkę. Zgłosiło się kilkanaście osób, inne pojechały po śpiwory, koce i wodę. W ciągu pięciu dni głodówki przez nasz mały Tienanmen przewinęło się tysiące osób. Trzeciego dnia przyjechał do nas dziennikarz Wojciech Giełżynski który widział masakrę, na spotkaniu w dużym namiocie opowiadając, płakał. W głodówce brali udział ludzie z MA, WIP, PPS-RD, SOLIDARNOSCI MLODYCH. Przeżyliśmy pięć dni prawdziwej solidarności...
Na tym opowieść o roku 89 nie powinna się kończyć. 89 dla radykałów, a anarchistów w szczególności był gorący. W czerwcu demonstracje i zamieszki przeciw kandydaturze Jaruzelskiego na prezydenta. Lato protestów. Jesień pierwsze samodzielne duże wystąpienia anarchistyczne. Solidarni z Rumunami i Litwinami zmagającymi się z dyktaturą w swoich krajach. Akcje sowieci do domu! A potem ... 20 lat działań pod czarnym i czarno-czerwonym sztandarem.
Adam widziany był na demonstracji pierwszomajowej, Piotrek nawiedził ostatnio skłot na elbląskiej, chyba pamięta... Ja tymczasowo emigrant, cztery dni uczestniczyłem w akcjach przeciwko Nato w Strasburgu. Nie wiem co się skończyło w 1989 , ale wiem że wiele się zaczęło... do zobaczenia w Krakowie 4 czerwca.
Owca
Zdjęcia: Frączek, Czechowicz, Salwa (1988-89)
https://cia.media.pl/gdy_anarchisci_walczyli_z_prawdziwa_komuna_gdzie_byl... https://cia.media.pl/stan_wojenny_i_prawicowi_poplecznicy_jaruzelskiego
Strajk brytyjskich drukarzy - Wapping, 24.I.1986 – 17.II.1987
Czytelnik CIA, Pon, 2009-06-01 10:00 PublicystykaStrajk drukarzy z News International w Wapping, podobnie jak wcześniejszy strajk górników, został przegrany mimo, że można go było wygrać. Mówiąc otwarcie: więcej przemocy mogło doprowadzić go do zwycięstwa. Ten strajk dałoby się wygrać tylko dzięki większej ilości przemocy.
Margaret Thatcher, nabuzowana adrenaliną po zwycięstwie nad dowodzoną przez Scargilla arystokracją proletariatu, użyła wszelkich dostępnych środków, by pomóc Murdochowi w przeniesieniu jego ulokowanych na Fleet Street gazet - The Sun, The News of the World, The Times - do Wapping. Związkom grożono wszelkimi możliwymi konsekwencjami prawnymi od konfiskaty funduszy po zakaz strajków solidarnościowych. Liderzy związkowi o skostniałych, konserwatywnych poglądach więcej czasu poświęcali na ochronę funduszy związkowych niż na organizację sprawnych blokad.
Elba i Rozbrat na rozstaju
luksus, Nie, 2009-05-31 00:42 Świat | Kultura | Miejsca | PublicystykaSłowo „skłot” oznacza zagospodarowany, zamieszkany pustostan, opuszczony budynek (lub kompleks zabudowań) „zreanimowany” i przystosowany do prowadzenia działalności artystycznej, kulturalnej, społecznej oraz do warunków mieszkalnych. Skłoty mogą działać na zasadzie domów mieszkalnych lub ośrodków kultury. Często oba te aspekty idą w parze, ale nie jest to zasadą. Akurat Rozbrat i Elba spełniają obie te funkcje.
Kolektyw aktywistów i aktywistek działających na Rozbracie w trakcie 15 lat swojego istnienia zdołał stworzyć merytoryczno-techniczne zaplecze dla licznych inicjatyw. Rozbrat, oprócz kolektywu działającego na rzecz skłotu, jest miejscem spotkań Federacji Anarchistycznej, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza”, akcji „Jedzenie Zamiast Bomb”, Anarchistycznego Czarnego Krzyża, biblioteki i wydawnictwa książkowego oraz zespołu perkusyjnej samby ulicznej „Hałastra”. Na Rozbracie można wziąć udział w warsztatach rowerowych, sitodruku czy grania samby. Odbywają się też liczne imprezy kulturalne: spotkania, promocje, wystawy i koncerty. Rozbrat to dwie sale koncertowe, budynek mieszkalny, klub, biblioteka, przestrzeń wystawiennicza, pomieszczenia warsztatowe i gospodarcze. Funkcjonując na marginesie kultury masowej, jest tętniącym życiem ośrodkiem działań twórczych, utrzymującym się bez funduszy strukturalnych i dotacji unijnych. Jest realną platformą współpracy środowisk zróżnicowanych pod względem narodowościowym, seksualnym czy klasowym. W nazwie skłotu chodzi o „rozbrat” z władzą, zerwanie z centralizacją i hierarchią na rzecz samorządności i oddolnej organizacji. Ta autonomiczność i anty autorytaryzm Rozbratu pozbawione kontrkulturowych pretensji leżą u podstaw porozumienia pomiędzy kulturą a subkulturą.
Nazwa warszawskiego skłotu Elba pochodzi od nazwy ulicy, przy której się znajduje, Elbląskiej. Nie jest nacechowana politycznie jak w przypadku Rozbratu. Zresztą, Elba jest skłotem przede wszystkim kulturalno-artystycznym, a polityka przewija się w tle. Przez dwa lata działalności kolektyw Elba stworzył infrastrukturę, służącą dziś jako baza materialna dla wielu inicjatyw kulturalno-artystycznych. Działania te oprócz funkcji edukacyjnej, poznawczej, spełniają również rolę integracyjną wśród społeczności lokalnej. Na Elbie działa punkt rowerowy, sala plastyczna, bezgotówkowy sklep oparty na wymianie towarów – „Freeshop”, kryty skatepark i sala sportowa z częścią treningową, stołem do ping-ponga i ścianką wspinaczkową. Cyklicznie odbywają się warsztaty samby perkusyjnej i kuglarskie. Przestrzeń dla siebie ma również klub filmowy oraz akcja „Jedzenie Zamiast Bomb”, gdzie w ramach protestu anty militarystycznego i antykonsumpcyjnego gotowane są posiłki dla osób biednych i bezdomnych. Ponad to, regularnie odbywają się koncerty, pokazy i wystawy. Elba, oprócz działalności kulturalnej, jest domem dla około 20 osób. Podobnie jak Rozbrat nie korzysta z żadnego zewnętrznego dofinansowania. Opiera się na działalności własnej i wsparciu finansowym indywidualnych osób związanych ze skłotem. Działalność obu skłotów jest całkowicie darmowa.
Rozbrat – sytuacja prawna
Kampania na rzecz przetrwania Rozbratu rozpoczęła się w styczniu 2008 roku, kiedy to do skłotowej bramy po raz pierwszy zastukał komornik. Dość zawiła sytuacja prawna dotycząca własności działki, na której znajduje się Rozbrat daje pewną przewagę skłotowi w walce o przetrwanie. Działka ma trzech właścicieli. Pas terenu z klubem, pokojem mieszkalnym, narzędziownią i fragmentem dużej sali koncertowej należy do prywatnej osoby, która wcześniej czy później prawdopodobnie upomni się o swój grunt. Do tej pory poinformowała kolektyw Rozbrat o dwóch (niedoszłych) rozbiórkach w kwietniu i lipcu 2004. Druga działka obejmująca większą część skłotu (kawałek budynku mieszkalnego, dwie sale koncertowe, bibliotekę i garaże) należy do firmy „Darex” z Pruszkowa, która na zakup terenu wzięła kredyt w raszyńskim Banku Spółdzielczym. Firma jednak nie wywiązywała się z zobowiązania kredytowego, zadłużając się w banku na około 3 miliony złotych. Tym samym działka stała się terenem spornym pomiędzy „Darexem” a Bankiem Spółdzielczym. Ten drugi nie może jednak wejść w prawne posiadanie działki, nie doprowadziwszy zadłużonej firmy przed sąd w celu zatwierdzenia wyroku. Problem dla banku, a jednocześnie szczęście dla Rozbratu polega na tym, że nie znane jest miejsce pobytu właścicieli firmy „Darex”, a tym samym niemożliwe jest postawienie ich przed sądem. Trzecia działka jest własnością skarbu państwa i w jej skład wchodzi fragment budynku mieszkalnego oraz rozdzielnia z prądem. „Z tej strony – jak mówią skłotersi i skłoterki – nie mieliśmy jeszcze żadnych alarmujących wieści”.
Główny zarzut kolektywu Rozbrat pod adresem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Sołacza” (Rozbrat jest częścią osiedla „Sołacz”) dotyczy wątków przyrodniczo-społecznych nieuwzględnionych w projekcie inwestycyjnym osiedla. Kolektyw Rozbrat proponuje, by w planach zagospodarowania przestrzennego przygotowanych przez Miejską Pracownię Urbanistyczną dla terenu zajmowanego przez skłot, uwzględniono kulturotwórczy i społeczny wkład Rozbratu. Niedopuszczalny dla obrońców poznańskiego skłotu jest fakt, że miasto ignoruje socjalną i kulturalną funkcję Rozbratu, troszcząc się jedynie o „dobro” inwestorów jako depozytariuszy zysku kapitałowego dla miasta. Sympatycy Rozbratu odnoszą się do jego bogatego dorobku wypracowanego samorządnie bez środków publicznych, jak i jego nieocenionej roli w tworzeniu tkanki miejskiej. Tymczasem władze Poznania proponują w miejsce Rozbratu wybudowanie willowego osiedla, dostępne jedynie dla nielicznej części społeczeństwa, ignorując społeczną inicjatywę jaką jest Rozbrat, skierowaną do osób mniej zamożnych i wszelkich innych wykluczonych grup społecznych. Kolektyw Rozbrat wyraźnie deklaruje, że Poznań nie jest „dojną krową”, firmą, gdzie nie uwzględnia się potrzeb wszystkich mieszkańców miasta, a jedynie interes inwestorów.
Wiceprezydent Poznania, Maciej Frankiewicz twierdzi, że sprawa Rozbratu nie dotyczy miasta tylko prywatnej firmy-bankruta i banku, zapominając o tym, że to władze miasta są decyzyjne w kwestii charakteru zabudowy tego terenu po wykupieniu go przez ewentualnego inwestora. Z kolei prezydent Poznania, Ryszard Grobelny systematycznie odrzuca propozycje poprawek do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Sołacza”. Kilkadziesiąt zmian przygotowanych przez kolektyw Rozbrat wspólnie z różnymi organizacjami ekologicznymi i obywatelskimi zakłada ochronę warunków przyrodniczych „Sołacza” (m.in. część doliny rzeki Bogdanki i otuliny Parku Sołackiego), jak i ocalenie placówki społeczno-kulturalnej „Rozbrat”. Mieszkańcy „Sołacza” oraz organizacje działające na rzecz zachowania obecnego kształtu dzielnicy wzywają władze miasta o działanie w interesie mieszkańców, a nie firm developerskich. W ostatecznym rozrachunku to mieszkańcy tworzą klimat miasta, a nie planiści działający pod dyktat inwestorów i developerów.
Elba – do wyburzenia?
Sytuacja prawna Elby jest jaśniejsza. Działka, na której stoi skłot, należy do polskiej filii międzynarodowej korporacji Stora Enso. Gdy dwa lat temu skłotersi i skłoterki rozpoczynali swoją działalność kulturalno-artystyczną w pustostanach przy ul. Elbląskiej, zjawił się właściciel z oddziału firmy z Ostrołęki. Przyjechał zweryfikować informacje, czy faktycznie jest tu pijacka melina. Okazało się, że zamiast meliny znaleźli prężnie działające niezależne centrum kultury. Przedstawiciele firmy wyrazili aprobatę dla działalności Elby oraz zgodę na dalsze zajmowanie budynków przez kolektyw Elby. Wyrazili również chęć podpisania umowy użyczenia działki na rok. Jednak przez następne półtora roku ani skłotersi i skłoterki nie upomnieli się o umowę, ani właściciel propozycji nie ponowił. W marcu tego roku na skłocie pojawiła się firma odpowiedzialna za wycenę wyburzenia budynków zajmowanych przez kolektyw Elba. Skutkiem tego było odnowienie kontaktu z właścicielami działki i spotkanie w Ostrołęce. Na spotkaniu ustalono, że firma Stora Enso Poland podpisze umowę użyczenia działki z kolektywem pod warunkiem, że stroną w umowie będzie ciało posiadające podstawę prawną w postaci stowarzyszenia lub fundacji. Umowa miała być na czas nieokreślony z możliwością miesięcznego wypowiedzenia. W tym celu osoby z kolektywu Elba rozpoczęły proces rejestracji stowarzyszenia w sądzie. Tym czasem, jeszcze tego samego miesiąca przy Elbląskiej 9/11 zjawiło się kilka osób z zarządu Story Enso Poland ze swoją świtą w towarzystwie przedstawiciela jednej z firm wyburzeniowych. Komunikat był jasny: skłotersi i skłoterki muszą się wynieść jak najszybciej, gdyż na początek maja zaplanowana jest rozbiórka budynków. Reprezentanci zarządu twierdzili, że nic nie wiedzą o żadnej umowie i najwyraźniej obietnica umowy padła z ust osób nieuprawnionych do wydawania takich decyzji.
Na początku kwietnia doszło do spotkania pomiędzy przedstawicielami i przedstawicielkami kolektywu Elba a zarządem firmy Stora Enso Poland w warszawskim biurze firmy przy ulicy Jagielońskiej. Nie udało się jednak wypracować żadnego porozumienia. Właściciele nieustępliwie naciskają na natychmiastowe opuszczenie działki, na co skłotersi i skłoterki nie mogą się zgodzić. Z kolei firma nie chce przystać na propozycję podpisania długoterminowej umowy ze skłotem z notarialnie ustaloną datą eksmisji.
Rozmowy utknęły w martwym punkcie. Miasto nie bardzo angażuje się w sprawę twierdząc, że konflikt dotyczy prywatnej działki. Zapomina wszakże, analogicznie do sytuacji Rozbratu, że ma decydujące zdanie o ostatecznym kształcie miejskich inwestycji. Brak jasnych planów zagospodarowania przestrzennego terenów, w których skład wchodzą pustostany przy ulicy Elbląskiej 9/11 przemawia na korzyść skłotu. Jednak nie do końca Elba jest obojętna miejskim decydentom. Ma wsparcie urzędu miasta dzielnicy Żoliborz, na które może się powołać w ubieganiu się o lokal zastępczy od miasta.
W obu przypadkach, Rozbratu i Elby, chodzi nie tyle co o ochronę, ale uwzględnienie tych niezależnych placówek społeczno-kulturalnych w inwestycyjnych planach przestrzennego zagospodarowania miasta. Istnienie tych miejsc nie wynika z kapitalistycznej kalkulacji kumulowania zysku, ale ze społecznej potrzeby wspólnego spotkania oraz samorządnego i oddolnego kształtowania swojego otoczenia i życia.
Łukasz Wócicki
Praca tymczasowa, agencje pracy i wyzysk w majestacie prawa
Yak, Sob, 2009-05-30 19:16 Prawa pracownika | PublicystykaDochodzenie praw pracowniczych przez pracowników tymczasowych jest dość trudne. Dzieje się tak z wielu przyczyn. Po pierwsze, pracownik tymczasowy ma do czynienia z wieloma podmiotami, o dość niejasno rozgraniczonych kompetencjach. W przypadku, który omawialiśmy tutaj, pracownik tymczasowy miał do czynienia z przynajmniej czterema podmiotami: polską agencją Groen Flex, holenderską agencją Eurocontract, podwykonawcą czyszczącym okręty, firmą Zeeland Maritime Cleaning i firmą Van Ouwerkerk do której należała stocznia, w której miał miejsce wypadek.
Po drugie, pracownicy tymczasowi pracujący zagranicą często nie znają miejscowego języka, przez co jeszcze trudniej im zrozumieć zawiłości prawne ich sytuacji względem poszczególnych firm. Często są też zupełnie odizolowani i nie wiedzą do kogo się zwrócić z prośbą o pomoc lub poradę. Nawet po powrocie do kraju, mają problem, by pozwać do sądu właściwą spółkę. Nieprzypadkowo, pracownik firmy Groen Flex powiedział poszkodowanemu: „Niech pan założy sprawę!". Doskonale zdawał sobie sprawę, że sprawy sądowe składane w Polsce przeciwko spółce są oddalane.
Przyczynę prawną takiego stanu rzeczy podała Inspekcja Pracy w Opolu:
„Pracodawcą zagranicznym był Eurocontract [...] Właściwa umowa o pracę była zawarta na podstawie holenderskiego prawa. Wobec powyższego w przypadku stwierdzenia naruszenia praw pracowniczych poszkodowany powinien zgłosić swoje roszczenia bezpośrednio do pracodawcy holenderskiego”.
Według opinii prawników, pozywanie spółki holenderskiej przed polskim sądem – choć teoretycznie możliwe – jest bardzo trudne ze względu na wadliwą implementację dyrektyw Unii Europejskiej w prawie polskim. Brakuje przykładów na skuteczne działania prawne tego typu. Oznaczało to, że w przypadku chęci pozwania do sądu spółki Eurocontract, Michał - pracownik o którym mowa - musiałby zatrudnić prawnika w Holandii, co przy jego sytuacji finansowej, było kompletnie niemożliwe.
Dodatkowo, konstrukcja typowej umowy o pracę sezonową – z którą pracownicy często zapoznają się dopiero po przybyciu do kraju, gdzie mają pracować – praktycznie uniemożliwia dochodzenie odszkodowania za utracone wynagrodzenie i skierowanie do pracy innej, niż ta, która znajdowała się na ogłoszeniu o pracę.
Dość typowe jest umieszczanie klauzul, które zdejmują z pracodawcy-użytkownika (czyli firmy, która wynajmuje pracownika od agencji pracy tymczasowej) zobowiązania do wypłacania wynagrodzenia za okres, kiedy nie ma pracy dla pracownika, nawet jeśli umowa dotyczy ustalonego okresu pracy.
Często zdarza się również umieszczanie klauzul, które umożliwiają pracodawcy-użytkownikowi, przydzielenie pracownikowi tymczasowemu dowolnych zadań, nawet wtedy, gdy pracownik nie ma żadnego doświadczenia w tego rodzaju pracy.
Jak pisze Janusz Wiśniewski w pracy „Prawne Aspekty Pracy Tymczasowej”, powołując się na przepisy Ustawy o zatrudnieniu pracowników tymczasowych – „pracodawca-użytkownik jest zobowiązany zapewnić pracownikowi tymczasowemu bezpieczne i higieniczne warunki pracy”.
Natomiast podlega negocjacji pomiędzy pracodawcą-użytkownikiem, a agencją pracy tymczasowej „zakres przyjęcia przez pracodawcę użytkownika obowiązków pracodawcy dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy, obejmujących w szczególności dostarczenie pracownikowi tymczasowemu odzieży i obuwia roboczego, oraz środków ochrony indywidualnej [...] przeprowadzenia szkolenia w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, ustalenia okoliczności i przyczyn wypadku przy pracy, przeprowadzenie oceny ryzyka zawodowego, oraz informowanie o tym ryzyku”.
Zapis ustawy precyzuje, że pracownik tymczasowy POWINIEN zostać poinformowany o wyniku negocjacji pomiędzy pracodawcą-użytkownikiem, a agencją pracy tymczasowej w sprawie podziału obowiązków dotyczących BHP. Taki zapis nie ma jednak odzwierciedlenia w praktyce i pracownicy nie są informowani o podobnych ustaleniach. Zresztą nawet gdyby byli informowani zgodnie z przepisami, trudno oczekiwać, żeby każdy pracownik orientował się w zawiłościach prawnych, które często stanowią także wyzwanie dla prawników, zwłaszcza w sytuacji, gdy w grę wchodzi także prawodawstwo innego państwa.
Zagmatwany stan prawny stworzony przez ustawę o zatrudnianiu pracowników tymczasowych, oraz skomplikowany łańcuch podwykonawców pracy sezonowej powodują, że pracownikowi będzie bardzo trudno się zorientować, od którego podmiotu ma dochodzić odszkodowania.
Autor opracowania o pracy tymczasowej pisze również: „pracownik tymczasowy zatrudniony niezgodnie ze swoimi kwalifikacjami nie może ponosić skutków błędów popełnionych w pracy, jeżeli są one wynikiem braku tych kwalifikacji”. To bardzo ważny wniosek, który może się przydać w momencie, gdy pracodawca oskarża pracownika o spowodowanie wypadku (jak to się stało w przypadku Michała).
Niemniej jednak, na przykładzie tego przypadku, trudno dojść, która z firm odpowiadała za przeprowadzenie szkolenia BHP (którego nie było) i za szkody, których doznał pracownik w wyniku braku przeszkolenia i braku odpowiedniej odzieży roboczej. Czy odpowiedzialność ponosi agencja pracy tymczasowej Eurocontract, czy firma Zeeland Maritime Cleaning, która świadczyła usługi czyszczenia statków, czy też zakład naprawczy Van Ouwerkerk, w którym dokonywano prac w momencie wypadku?
Ponieważ pracownik nie ma dostępu do umów pomiędzy tymi firmami, nie ma praktycznie szans, żeby ustalić, kto jest odpowiedzialny za jego uszczerbek na zdrowiu – nawet gdyby po pracy nie robił nic innego, tylko studiował akty prawne.
To wszystko wskazuje na ogromną przewagę pracodawców nad pracownikami w dobie neoliberalnej deregulacji. Deregulacja nie sprzyja wcale uproszczeniu relacji pomiędzy firmami, a pracownikami, ale raczej sprzyja rozproszeniu odpowiedzialności pomiędzy podmiotami i ustanowieniu coraz większej liczby skomplikowanych umów pomiędzy nimi.
Przegranymi w tej grze są, jak zwykle, pracownicy, którym z satysfakcją szef może powiedzieć: „pozwij mnie!” – wiedząc z góry, że jest to niewykonalne.
Jedyną skuteczną odpowiedzią na skorumpowany, biurokratyczny system jest zdecydowana, międzynarodowa akcja bezpośrednia. Że przynosi ona skutki, pokazuje najlepiej sprawa Michała.
Wywiad z pracownikiem tymczasowym poszkodowanym przez Groen Flex
Yak, Sob, 2009-05-30 16:06 Świat | Prawa pracownika | PublicystykaO sprawie Michała, 31-letniego pracownika tymczasowego, który został oszukany w zeszłym roku przez agencję pracy tymczasowej Groen Flex, pisaliśmy już wcześniej. Agencja pracy skierowała go do innej pracy, niż wynikało to z umowy, w wyniku czego doznał uszczerbku na zdrowiu. W wyniku wypadku, musiał zostać hospitalizowany. Ponieważ firma nie opłaciła jego składki ubezpieczeniowej (choć potrąciła mu za to z pensji), szpital wysłał rachunek za 24-godzinny pobyt w szpitalu Michałowi. Rachunek wynosił grubo ponad 2 tys. Euro!
Sprawa była tak skandaliczna, że w sprawie Michała nawiązała się międzynarodowa kampania koordynowana przez Związek Syndykalistów Polski, w której udział wzięła Anarchistyczna Grupa w Amsterdamie (AGA), lokalne grupy Inicjatywy Pracowniczej, aktywiści z Radia Awakening w Amsterdamie, oraz wiele osób z innych związków zawodowych, dziennikarzy i osób niezrzeszonych.
Dzięki współpracy udało się ustalić wiele szczegółów dotyczących wypadku, zaalarmować holenderską inspekcję pracy, oraz zorganizować akcje solidarnościowe. Dnia 13 marca w Ovezande, w hotelu robotniczym w którym mieszkają pracownicy tymczasowi zatrudniani przez Groen Flex/Eurocontract pojawiła się grupa Anarchistycznej Grupy z Amsterdamu z ulotkami o sprawie i informacjami, jak bronić swoich praw przeciwko nieuczciwym pracodawcom. Tego samego dnia w Opolu doszło do okupacji biura Groen Flex, w trakcie którego doszło do burzliwej wymiany zdań pomiędzy prezesem Groen Flex, a poszkodowanym pracownikiem przed kamerami lokalnej telewizji.
Presja wywołana przez międzynarodową kampanię, oraz toczące się postępowanie Inspekcji Pracy w Holandii uruchomione przez grupę AGA, spowodowały, że firma ugięła się i została zmuszona zapłacić rachunek za pobyt w szpitalu. W zeszłym tygodniu, ZSP otrzymało potwierdzenie od szpitala, że rachunek został faktycznie zapłacony.
Choć Groen Flex spełniło tylko swój obowiązek wobec Michała, wiele osób, które zostały poszkodowane w ten sam sposób przez agencję, nie otrzymało pokrycia kosztów leczenia. Widać więc, że międzynarodowe kampanie solidarnościowe są koniecznością w takich przypadkach.
Poniżej, publikujemy wywiad, którego udzielił Michał dziennikarce holenderskiej regionalnej gazecie Provinciale Zeeuwse Courant.
- Kiedy zacząłeś pracować dla Groen Flex? Jak nawiązałeś kontakt z firmą?
Dziękuję za zainteresowanie moja sprawą i tym co się wydarzyło podczas mojego pobytu w Holandii, gdzie pracowałem jako pracownik tymczasowy.
Agencja pracy tymczasowej Groen Flex jest przedstawicielem holenderskiej firmy Eurocontract na Polskę. Tak wiec moja praca, czy też kontakt z tą firma był krótki. W Opolu podpisałem w dniu 12 grudnia umowę przedwstępną, a już w niedzielę, tzn. 14 grudnia wyjeżdżałem do Hoandii. Kontakt z firmą Groen Flex nawiązałem poprzez internet, jako że w Polsce w okresie jesienno zimowym w moim zawodzie jest sezon martwy [z zawodu jestem ogrodnikiem], tak więc pracy zagranicą szukałem w ogrodnictwie/rolnictwie.
- Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w Holandii?
Już wcześniej pracowałem w swoim zawodzie w pani kraju [Holandii]. Po drugie, o czym wspominałem wyżej, w Polsce w tym okresie w moim zawodzie jest martwy sezon. Na wyjazd w tak szybkim czasie zdecydowałem się przez kłopoty w rodzinie. Najbliższa osoba jaka jest moja mama zachorowała na raka piersi. Nie ukrywam, że na leczenie potrzebne są duże pieniądze, a tylko poprzez wyjazd zagranicę były szanse na lepszy zarobek i pomoc dla mamy.
- Słyszałam, że już w Polsce podpisałeś umowę, czy była to tylko umowa wstępna? Co ci powiedziano w Polsce?
Otóż w Polsce umowę z firma Groen Flex zawarłem jako umowę przedwstępną. Dopiero w Holandii w siedzibie firmy Eurocontract zawarłem umowę o prace sezonową.
- Czy umowa, którą podpisałeś w Holandii była sporządzona w języku polskim, angielskim czy holenderskim?
Umowa którą podpisywałem w Holandii była sporządzona w dwóch językach: po polsku i po holendersku (dla firmy). Tłumaczem podczas zawierania kontraktu była jedna z koordynatorek, pracująca już bezpośrednio w Eurocontract.
- Jakie informacje przekazała ci firma Groen Flex na temat ubezpieczenia zdrowotnego? Czy otrzymałeś jakiś dowód, że jesteś ubezpieczony?
Zarówno w Polsce, jak i przy podpisywaniu umowy z holenderska firma zwracałem uwagę na ubezpieczenie. Zarówno według przedwstępnej umowy w Polsce, jak i później w Holandii, według obu umów byłem ubezpieczony, jak również część pieniędzy z moich zarobków była przeznaczana na ubezpieczenie. Co było fikcją, o czym przekonałem się już po powrocie do Polski. Ale o tym później.
- Jakie masz doświadczenie zawodowe?
Co do mojego doświadczenia, tak jak pisałem wcześniej, już pracowałem w Holandii i to w swoim zawodzie, czyli w ogrodnictwie. Jestem po takiej szkole i w Polsce prace wykonywałem raczej w swoim zawodzie. W sezonie zimowym to przeważnie w zakładzie stolarskim.
- Dla jakiej firmy pracowałeś podczas ostatniego, feralnego, pobytu w Holandii? Jakiego rodzaju prace wykonywałeś?
Pracować zacząłem już od 15 grudnia, czyli w dniu następnym po moim przyjeździe do Holandii. W tym samym dniu, zaraz po podpisaniu w siedzibie firmy umowy, zostałem zabrany przez koordynatorkę do pracy na ....stocznię!
Na moje pytania do tej dziewczyny, czy to jakaś pomyłka, gdyż miałem pracować w swoim zawodzie, koordynatorka stwierdziła, że ona o niczym nie wie i że miała mnie zawieźć do tej pracy przy okrętach. Jeszcze raz spytał, czy na pewno to nie jest pomyłka, bo przecież nie znam języka angielskiego, ani też - co najważniejsze - nigdy na stoczni nie pracowałem. Koordynatorka stwierdziła, że zapyta o to w firmie i odjechała.
Na stoczni trafiłem do firmy ZMC (Zeeland Maritime Cleaning), która wykonuje prace porządkowe na okrętach. Trafiłem na jakiś okręt wojenny (cóż, kolejny paradoks ze względu na moje antywojenne poglądy). Nadmienić muszę, że nie miałem żadnego szkolenia B.H.P Już pierwszego dnia były małe zgrzyty z powodu mojej nieznajomości języka.
- Kiedy wydarzył się wypadek? Ile dni przepracowałeś wcześniej dla Groen Flex? - Co dokładnie wydarzyło się podczas wypadku?
W pierwszym tygodniu przepracowałem trzy dni, w kolejnym również. W feralny dzień, kiedy miałem wypadek tzn. dnia 29 grudnia, prace zaczęliśmy od przygotowania sprzętu, miałem umieścić rurę od odkurzacza przemysłowego w luku burty (nie znam się na fachowych określeniach). W poprzednich dniach czyściliśmy w tych lukach ściany, usuwając rdzę, jak również osady na ścianach. Kiedy wchodziłem do luku nie miałem maski ochronnej na twarzy. Zresztą, podczas wcześniejszych prac przy czyszczeniu też nikt z nas ich nie miał. Mieliśmy tylko ubiór ochronny, który jako jednorazówka szybko się niszczył.
Wracając do wypadku, być może zostały w lukach opary chemiczne z prac oczyszczających, w każdym bądź razie poczułem się niedobrze, dostałem zawrotów głowy, jak również silnego bólu w piersiach. Kolega wyprowadził mnie z okrętu na świeże powietrze, ale nic nie pomogło. Dlatego zostałem doprowadzony do budynku przy porcie (do biura stoczni). Tam czekałem na przyjazd karetki. W międzyczasie nasz brygadzista zadzwonił do firmy Eurocontract powiadomić ją o wypadku.
Trafiłem do szpitala we Vlissingen, gdzie zostały zrobione badania na serce itp.
Cały czas, jako tłumacz był ze mną Polak pracujący na stoczni, ale nie związany z firmą Eurocontract. Cały czas służył swoją pomocą i tylko dzięki niemu mogłem porozumieć się z lekarzami szpitala.
Z tego, co mi tłumaczył, wyszło na to że zostaję w szpitalu na jeden dzień i że będę na kardiologii. Cóż, nie miałem do tej pory problemów z sercem, wiec nie ukrywam że mnie o przeraziło.
- Czy Groen Flex pomógł Ci w czasie Twojego pobytu w szpitalu? Czy wypowiadali się na temat pokrycia kosztów leczenia i o ubezpieczeniu?
W szpitalu spędziłem jeden dzień. Niestety, nikt z firmy nie zadzwonił do mnie, po prostu nikt nie był zainteresowany moim wypadkiem, a na przyjazd z firmy by mnie zabrać ze szpitala czekałem na drugi dzień ponad 5 godzin. I tylko pomoc opiekującej się pielęgniarki sprawiła, że ktoś po mnie przyjechał. Po prostu zadzwoniła do Eurocontractu, że ja jeszcze jestem w szpitalu i nie mam jak trafić do Ovezande (miejscowości, w której mieszkałem). Od dnia wypadku, aż do mojego powrotu do Polski przedstawiciele Eurocontractu zapewniali, że jestem ubezpieczony i że nie muszę się martwić o koszty, bo przecież "umowa to umowa".
- W jakich okolicznościach postanowiłeś wrócić do kraju?
Niestety, przez ten okres, czyli od 30 grudnia 2008 r. do 8 stycznia 2009 r. nie przepracowałem ani jednego dnia, z powodu rzekomego "braku pracy dla mnie”. Co było wierutnym kłamstwem ponieważ do pracy przyjeżdżały nowe osoby z Polski pracując w...ogrodnictwie! Właśnie dlatego musiałem wrócić do kraju, ponieważ firma zrezygnowała z mojej pracy. Pieniędzy starczyło mi tylko na powrót do Polski. Ponieważ w firmie przepracowałem 6 dni, a jeszcze od tego miałem odliczony koszt za mieszkanie plus robocze buty.
- Kiedy otrzymałeś rachunek ze szpitala? Jaką dokładnie kwotę miałeś zapłacić?
Rachunek za szpitala na kwotę 2300 Euro przyszedł do mnie w lutym, wcześniej zaś dostałem z firmy ubezpieczeniowej pismo, iż oni nie ponoszą kosztów tego leczenia.
- Czy kontaktowałeś się z GF w sprawie rachunku? Ile razy? O co ich spytałeś i co ci powiedzieli?
Do Groen Flexu kilkakrotnie dzwoniłem już w tym samym dniu. Niestety, dopiero kiedy zadzwoniłem nie ze swojego telefonu mogłem dodzwonić się do firmy. Na moje pytania o rachunek i o to, że przecież byłem ubezpieczony, ktoś (być może prezes Groen Flex) poradził mi, abym od tej decyzji się odwołał, a jak nie, to poszedł z tym do sądu pracy.
I tyle trwała moja rozmowa na ten temat. Zostałem z rachunkiem za szpital sam, choć, jak się okazało później, znaleźli się ludzie, którzy postanowili mi pomóc.
- Pomoc otrzymałeś od ZSP? Jaka to była pomoc?
To właśnie dzięki ludziom z ZSP i ich pomocy poczułem wreszcie jakąś nadzieję. Dzięki kontaktom z amsterdamska grupą anarchistyczna sprawy zaczęły się toczyć na moja korzyść.
W dniu 13 marca, działacze z ZSP z kilku miast w Polsce postanowili przeprowadzić okupację budynku firmy Groen Flex w Opolu, ponieważ dotychczasowe moje prośby, oraz pisma od związkowców z ZSP nie dawały rezultatu, zdecydowano się na taką akcję. Do członków ZSP dołączyli związkowcy z OZZ IP oraz działacze F.A. - łącznie około 30 osób. Akcja w tym samym dniu była robiona również w Holandii, przez działaczy amsterdamskiej grupy anarchistycznej.
- Czy akcja przyniosła skutek? Czy teraz rachunek został już zapłacony? Przez kogo?
Po medialnej akcji jaka niewątpliwie rozpętała się w Opolu i w Holandii, prezes Groen Flexu po tygodniu skontaktował się ze mną, abym rachunek przesłał do siedziby firmy, gdyż zostanie on spłacony. W czasie rozmowy potwierdził mimochodem, że żadna z zatrudnionych przez firmę osób z Polski nie jest ubezpieczona. A to była również jedna z przyczyn okupacji firmy w Opolu.
Wracając do tematu, to na dzień dzisiejszy [18 maja] do końca nie mam pewności co do spłaty rachunku [od redakcji: dziś już wiadomo, że rachunek za szpital został opłacony przez firmę – potwierdzili to podczas rozmowy telefonicznej pracownicy szpitala. Michał otrzymał również pisemne potwierdzenie zapłaty].
Jednak uważam, że sprawa nie będzie nigdy skończona dopóki takie firmy jak Groen Flex będą traktować ludzi, jak towar wymienny. To, co wyprawiają takie agencje pracy tymczasowej, to współczesny handel żywym towarem. Tak wiec akcja firmowana przez ZSP póki co nadal trwa, przy dużej pomocy przyjaciół z A.G.A oraz OZZ IP.
Na dzień dzisiejszy niestety nie stać mnie na przerwę w pracy, kłopoty w rodzinnym domu się nie skończyły, doszły też moje osobiste problemy, w dużej mierze powiązane z kłopotami z firmą Groen Flex/Eurocontract. Mówiąc szczerze, po prostu spłacam długi zaciągnięte na ten feralny wyjazd.
- Co chciałbyś powiedzieć na zakończenie?
Tak. Na zakończenie dziękuję wszystkim osobom zaangażowanym w moją sprawe, szczególne podziękowania należą się tu w Polsce ludziom z ZSP, OZZ IP oraz FA, a w Holandii przyjaciołom z AGA. Tak jak wyzysk, nędza i brak poszanowania praw pracowniczych nie znają granic, tak przyjaźń i solidarność we wspólnej walce z takimi patologiami również jest ponad granicami. O czym mogłem się przekonać.
4 czerwca dopadniemy Tuska w Krakowie! Przybywajcie!
oski, Pon, 2009-05-25 18:32 Kraj | Protesty | PublicystykaJak wszyscy wiedzą Tusk przeniósł obchody rocznicy wyborów 4 czerwca na Wawel, żeby uciec przed gniewem gdańskich związkowców. Wydaje mu się, że w Krakowie nikt nie przeszkodzi we wciskaniu społeczeństwu kitu, że żyjemy w kraju szczęśliwych ludzi, którzy bez przeszkód mogą korzystać z wolności i demokracji.
Sielanki jednak nie będzie. 4 CZERWCA w czwartek o godz. 12.00. na Placu Nowaka-Jeziorańskiego obok dworca PKP w Krakowie rozpocznie się DEMONSTRACJA pod hasłem BEZ NAS NIE MA DEMOKRACJI. Idziemy na Wawel, gdzie świętuje Tusk oraz inni dygnitarze. Na ulicach demonstrować będą anarchiści, lokatorzy i związkowcy. Przybywajcie, liczymy na wasze wsparcie!
Czy ludzie żyjący w ciągłym strachu, że zabraknie im pieniędzy na czynsz lub wyrzucą ich z pracy, mają powody do świętowania rocznicy wyborów 4 czerwca? Tego dnia świętować będzie w Krakowie premier Tusk i jego ministrowie oraz przedstawiciele zagranicznych rządów. Ważne persony, które od reszty społeczeństwa odróżnia to, że nie muszą liczyć każdej wydanej złotówki. Świętujących polityków nie dotyczy groźba bezrobocia, ani problemy z przeżyciem za nędzną pensję. To zmartwienie nauczycieli, pielęgniarek, pracowników hipermarketów i wielu innych branż, ale nigdy rządu. Rząd ma swoje obchody rocznicy i nie chce, by przeszkadzali mu ludzie niezadowoleni, a jest ich sporo. Pracownicy prywatnych firm traktowani jak bydło robocze i zastraszani przez swych szefów. Lokatorzy trafiający na bruk z powodu dzikiej reprywatyzacji. Pacjenci miesiącami oczekujący na leczenie z powodu biedującej służby zdrowia. Górnicy z biedaszybów skazywani na kary więzienia za nielegalne wydobycie węgla, chociaż to ich jedyne źródło utrzymania. Większość obywateli naszego kraju, których żaden poseł ani minister nie spyta o zdanie podczas dzielenia budżetu państwa, pomimo że finansujemy go ze swych kieszeni. Ci sami szarzy wyborcy, których rząd nie prosił o zgodę na udział naszych wojsk w wojnie w Afganistanie. O budowie tarczy antyrakietowej czy prywatyzacji szpitali już nawet nie wspominając. Trzeba będzie jednak przypomnieć rządzącym, kto finansuje ich radosne świętowanie na Wawelu. Przypomnieć, że nie ma i nie będzie demokracji bez respektowania praw zwykłych ludzi. Chcemy więcej demokracji, sprawiedliwości i kontroli społeczeństwa nad gospodarką. Dlatego wszyscy poszkodowani przez rząd lub pracodawców powinni się zjednoczyć, by skuteczniej bronić swoich praw – do godnej pracy, wolności zrzeszania się i dachu nad głową. Zamiast samowoli polityków chcemy bezpośredniego udziału społeczeństwa w decydowaniu o gospodarce i polityce.
NALEŻY SIĘ NAM WIĘCEJ…
niż brak perspektyw na godne życie we własnym kraju!
niż eksmisje na bruk lub do slumsów!
niż konieczność emigracji zarobkowej!
niż harówka za grosze lub masowe zwolnienia!
Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków, Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza, Związek Syndykalistów Polski.
Zaproszenia wystosowano do NSZZ Solidarność 80 i Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych, Forum w Obronie Jedności i Godności Lokatorów, Stowarzyszenia Grupy Inicjatywnej w Obronie Lokatorów, Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80.
Demokracja finansowa, plan działania
Czytelnik CIA, Śro, 2009-05-20 13:00 PublicystykaDemokracja finansowa, plan działania
Część druga
„Nie do przyjęcia jest twierdzenie, iż po upadku komunizmu jedyną alternatywą jest kapitalizm.
Jan Paweł II, encyklika Centesimus annus”
Propozycja demonstracji działania we współczesnej gospodarce Polski.
I. Wstęp
Poprzednio* skończyłem następującymi wnioskami:
1) Zgadzamy się, że obecny system monetarny jest zły, błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia jak i moralnie, etycznie nie sprawiedliwy, prowadzi do spirali zadłużenia i powinien zostać zmieniony.
2) Zgadzamy się, że przedstawiona teoria demokracji finansowej jest lepszym rozwiązaniem. Efektem jej wprowadzenia byłoby społeczeństwo demokratyczne, oparte na gospodarce wolnorynkowej, ale nie kapitalistyczne - ponieważ usunięte zostałyby z niego podstawowe zasady (wady) kapitalizmu.
3) Szanse na zmiany, przez samo przekonanie społeczeństwa, że powinno być inaczej, są znikome. Zbyt wiele czyichś interesów taka zmiana narusza, są też duże problemy z pokonaniem bariery mentalnej - że może być inaczej.
4) Zmiana może być dokonana tylko w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Równolegle do prowadzenia normalnej działalności politycznej konieczny jest przykład jak działa demokracja finansowa w praktyce, który pozwoli (przy założeniu, że teoria jest słuszna) przekonać do siebie większość społeczeństwa
5) Przykład polegałby na stworzeniu analogicznego do włoskiego systemu SCEC systemu kuponów rabatowych oraz na stworzeniu portalu internetowego (aukcyjnego, na zasadzie allegro i barteru wielostronnego), gdzie te same kupony w formie elektronicznej byłyby jedynym środkiem wymiany.
Kupony byłyby dystrybuowane bezpłatnie, zgodnie z założeniami demokracji finansowej.
Przypomnę podstawowe korzyści dla społeczeństwa wynikające z wprowadzenia demokracji finansowej:
a) powszechne oddłużenie do wysokości rezerw obowiązkowych banków (około 90 % wysokości większości kredytów złotówkowych)
b) przeprowadzanie dorocznej demokratycznej i bezpłatnej emisji pieniądza do obywateli w ilości proporcjonalnej do wzrostu PKB
c) ustanowienie obowiązkowych rezerw banków na poziomie 100% co poprawi ich stabilność i pozwoli przyznawać kredyty bez negatywnego wpływu na inflację
d) ustabilizowanie inflacji na poziomie (0-1)%
e) likwidację stóp procentowych NBP
f) poprzez swój wymiar etyczny, moralny i religijny odbudowanie zniszczonych więzi społecznych – dobro wspólne stanie się czymś cennym i wymiernym dla każdego obywatela Rzeczpospolitej.
Omówię dokładniej, jakie działania byłby niezbędne do wprowadzenia pkt 5 z życie.
Polegać będą one na równoległym wprowadzeniu do obiegu kuponów rabatowych „Credo” oraz powstaniu platformy internetowej na zasadzie serwisu aukcyjnego i barteru wielostronnego, gdzie środkiem rozliczeniowym będą kupony rabatowe „Credo”
II Zasady ogólne
Projekt „Demokracja finansowa” ma za zadanie sprawdzić i ocenić korzyści wynikające z wprowadzenia w systemie monetarnym, prawnym i społecznym w Polsce.
Ma również, w przypadku powodzenia, stworzyć poparcie społeczne dla wprowadzenia zasad demokracji finansowej.
Opiera się na zasadach podanych w pierwszej części i pozostałych materiałach źródłowych.
Udział w projekcie jest całkowicie bezpłatny a sam projekt działa wg zasad non profit.
Wszystkie ewentualne koszty są pokrywane z dobrowolnych składek lub darowizn.
W projekcie może wziąć udział każda chętna osoba.
Przystąpienie do projektu polega na rejestracji poprzez portal internetowy lub za pośrednictwem lokalnego przedstawiciela programu.
Wystąpienie z projektu polega na wydaniu dyspozycji likwidacji konta przez portal internetowy lub za pośrednictwem lokalnego dystrybutora. Wymagane jest zrealizowanie lub anulowanie wszystkich transakcji na portalu.
Każdy uczestnik otrzymuje początkową pulę w wysokości 100 Credo, w dowolnej proporcji w formie papierowej lub elektronicznej.
Każdy uczestnik będzie otrzymywał systematycznie dodatkowe ilości Credo w miarę wzrostu liczby uczestników i wolumenu zawieranych transakcji.
Wypłaty będą w tej samej wysokości dla wszystkich uczestników programu spełniających (w przypadku platformy internetowej) podane w części III kryteria.
Każdy chętny uczestnik programu może dodatkowo otrzymać naklejkę z logo projektu i prawo do korzystania z logo w materiałach reklamowych, na stronach internetowych.
„Darmo dostałeś, darmo dawaj”. Kupony rozdawane są bezpłatnie, w wypadku zakończenia programu nie jest wypłacana żadna rekompensata, jednak, w przypadku wprowadzenia zasad demokracji finansowej zostaną wykupione za złotówki w proporcji 1:1. Złotówka stanie się Credo.
III Portal internetowy
Utworzony zostaje portal internetowy na zasadzie serwisu aukcyjnego – barteru wielostronnego.
Kierowany jest do osób i firm które będą wykonywać zarówno transakcji kupna (towarów i usług) jak i sprzedaży.
Każdemu użytkownikowi zostanie przyporządkowane konto z posiadaną przez niego ilością Credo i możliwością dokonywania przelewów do innych uczestników programu.
Dodatkowo, przy wystawianiu każdego przedmiotu będzie można podać stałą kwotę w PLZ jako pokrycie kosztów wysyłki. Jej rozliczenie leży w gestii użytkowników – nie prowadzimy ani nie monitorujemy przelewów i kont w PLZ.
Dopuszczamy (szczególnie w wypadku firm), aby ta pozycja byłą zawyżona o inne koszty ponoszone przez użytkowników, jednak sama licytacja musi być przeprowadzona w Credo.
Za wystawianie przedmiotów i zawierane transakcje nie są pobierane żadne opłaty.
Wszelkie kwestie sporne są rozstrzygane na zasadzie arbitrażu przez jednego z administratorów systemu, z możliwością odwołania się od jego decyzji.
Każdy z uczestników programu musi w przeciągu pełnego kwartału wprowadzić na rynek dobra o wartości, co najmniej 50% pozyskanych za Credo. Ten współczynnik może się zmieniać w zakresie (0-100) % i oddaje zasady barteru wielostronnego. Brak obrotu skutkuje wstrzymanie kolejnych bezpłatnych emisji do czasu nadrobienia zaległości.
IV Kupony rabatowe
System drukowanych kuponów rabatowych Credo jest oparty na sprawdzonym, włoskim systemie SCEC. Polega on na wzajemnym udzielaniu sobie kwotowych rabatów poprzez wymianę kuponów rabatowych. Wielkość udzielanych rabatów zależy wyłącznie od uczestnika programu, jednak najniższy nominał kuponu rabatowego to 5 Credo.
Użytkownicy programu mają pełną swobodę w dysponowaniu Credo, w sposobach ich użycia.
W interesie każdego uczestnika programu leży, by jak największa liczba firm i osób prywatnych przystąpiła do programu.
Każda chętna osoba może być przedstawicielem lokalnym.
Korzyści dla konsumentów:
Kupując z pomocą bezpłatnie otrzymanych kuponów rabatowych, płacicie za towary lub usługi mniej w PLZ niż bez ich użycia.
Korzyści dla firm, sklepów:
Udzielając kwotowego rabatu (z doświadczeń włoskich wynika, że stanowi to zwykle 20% ceny towaru) zachęcasz klienta posiadającego Credo do zakupu u Ciebie, a nie u konkurencji nieużywającej Credo. Mimo spadku zysku wyrażonego w PLZ wzrastają obroty. Credo działają tak samo jak znane już kupony rabatowe, z tym, że można z nich dalej korzystać, z powodu powszechności ich stosowania.
Dodatkowo, uzyskane Credo możesz:
- dać w prezencie pracownikom – większy obrót oznacza większą ich pracę za te same zazwyczaj pieniądze
- zakupić z ich użyciem towar do swojego sklepu, firmy
- sam jesteś także konsumentem – użyj ich by uzyskać rabat w innym sklepie
- wymień je u lokalnego przedstawiciela na wersję elektroniczną i korzystaj z pełni możliwości, jakie daje portal internetowy.
Doświadczenia włoskie wskazują na znaczący wzrost obrotów firm i spadek bezrobocia w gminach, w których powszechnie korzysta się z systemu bezpłatnych kuponów rabatowych SCEC.
V Harmonogram prac
1) Sprawdzenie pod względem prawnym proponowanego projektu
2) Prace informatyczne:
a) rejestracja domen i wykupienie serwerów
b) wyszukanie odpowiedniego oprogramowania dla serwisu aukcyjnego (najlepiej GNU)
c) ewentualne spolszczenie interfejsu i dostosowanie oprogramowania do naszych potrzeb
d) powołanie grupy administratorów serwisu
e) uruchomienie systemu
f) rozpropagowanie portalu wśród użytkowników Internetu
g) ciągły nadzór nad portalem
3) Prace nad drukowanymi kuponami rabatowymi Credo
a) przygotowanie projektu numerowanych kuponów zabezpieczonych przed podrabianiem hologramem w nominałach 5, 10, 20, 50, 100 Credo, logo projektu oraz ulotek reklamowych
b) druk kuponów
c) powołanie przedstawicieli lokalnych i rozpoczęcie dystrybucji Credo z chwilą uruchomienia portalu internetowego
d) reklama projektu w społecznościach lokalnych, nadzór nad projektem, prowadzenie ankiet
4) Inne
a) zapewnienie niezbędnego finansowania projektu, szczególnie w początkowej fazie
VI Uwagi i komentarze:
From the pain come the dream
From the dream come the vision
From the vision come the people
From the people come the power
From this power come the change
Peter Gabriel „Fourteen Black Paintings”
Po co to wszystko ? Co chcemy osiągnąć ?
We wszystkich współczesnych „kapitalistycznych” państwach realne prawo do emisji pieniądza, w formie kredytu, zostało przekazane bankom prywatnym. Wszędzie tak samo, niezależnie od partii jaka rządzi, charakteru państwa. System skutkuje uzależnieniem gospodarek od banków, stale pogłębiającym się zadłużeniem, realnym ubożeniem społeczeństw. Te kraje, które próbują współcześnie prowadzić własną, odmienną politykę monetarną (niektóre kraje arabskie lub Chiny) przedstawiane są w mediach jako wrogie zachodniemu systemowi wartości, a jako źródło ich bogactwa jest podawany wyzysk lub ropa, nigdy prawdziwa przyczyna.
Każdy z Nas tkwi w systemie, w Polsce około ¾ pieniędzy w obiegu to czyjś dług który krąży, który trzeba kiedyś spłacić, z odsetkami. Nawet nie mając nic wspólnego z bankami płacisz odsetki w cenach towarów, usług, w deficycie budżetowym. Bez zmiany systemu monetarnego, bez odzyskania setek miliardów złotych zagrabionych społeczeństwu żadna przemiana w Polsce nie może się dokonać, żadna nie będzie prawdziwa. To cel który powinien jednoczyć niezależnie od opcji politycznej, wspólne stworzenie fundamentu na którym będzie można budować. Odzyskanie wolności.
Prawo do emisji pieniędzy jest siłą banków, zarazem ich pietą achillesową. Odbierając im ten przywilej okażemy ich słabość. Credo ma ten potencjał, jest projektem, który może pokazać, że „król jest nagi”. Można z niego korzystać, bo to się opłaca. Każda transakcja z rabatem czy każde dobro nabyte za pośrednictwem portalu internetowego jest konkretną wartością, zyskiem z udziału w programie. Jednak osoby świadome naszych motywów i celów powinny korzystać w pełni z możliwości jakie daje Credo, zachęcać innych do udziału, poszerzać zakres jego stosowania. Sprawiać, by było powszechnie akceptowane i budziło zaufanie, jako środek wymiany. To czy będzie to wyłącznie kupon rabatowy, czy też będzie pełnił także funkcje pieniądza, „darmo danego”, zależy wyłącznie od użytkowników.
Jeśli Credo przyjmie się powszechnie, uruchomimy internetowe pożyczki bezodsetkowe.
Potencjalna siła rażenia, dzięki zrozumieniu czym jest pieniądz, jest ogromna.
Świadome jego funkcji społeczeństwo może, w wolnych wyborach, obalić dyktaturę banków.
Stosując się do zasad demokracji finansowej Naród dostarcza sobie i gospodarce (przy zachowaniu praw ekonomii i wolnego rynku) taka ilość środka wymiany, który jest jej potrzebny. Za darmo. Nie potrzeba do tego banków, rządu.
By to osiągnąć, potrzeba pracy, ludzi, chęci, ambicji. Należy dać przykład.
Teraz jest właściwy moment na działanie, kryzys sprawia że Credo łatwiej niż kiedykolwiek się przyjmie. Czas na stworzenie Credo.
Liczę na wsparcie, na pomoc, jeśli to czytasz, rozumiesz i chcesz się włączyć – napisz, pomóż, działaj, nie bądź obojętny.
Jest wizja, potrzeba ludzi.
VII Dodatkowe informacje, materiały źródłowe
Wszelkie uwagi, deklaracje pomocy na temat projektu można wysyłać bezpośrednio na mgaloch@poczta.gmail
Dodatkowe informacje:
* pierwszą część można przeczytać na przykład tu:
http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=5309&Itemid=1
https://cia.media.pl/demokracja_finansowa
http://www.rossakiewicz.pl/demokracja/ dokładny opis demokracji finansowej
http://www.projektpi.pl/forum.html?func=view&catid=97&id=20 solidna dyskusja na temat polityki monetarnej
www.arcipelagoscec.org/ Strona włoskiego projektu SCEC.
http://urbas.blog.onet.pl/
http://www.ruch.org.pl/
http://wolnemedia.net/
http://video.google.pl/videoplay?docid=-1887591866262119830 film „Money as Debt”
Planeta Starbucks na Nowym Wspaniałym Świecie
Akai47, Nie, 2009-05-17 17:08 PublicystykaJuż teraz doskonale widać jak będzie wyglądać Nowy Świat w Warszawie. Od lat zamykają tam znane nam lokale i sklepiki i wprowadzą kawiarnie sieciowe oraz ekskluzywne sklepiki. I trudno się dziwić. Czynsze rosną w sposób astronomiczny. Wzrósł czynsz dla Cafe Bajka - kultowego miejsca przy Nowym Świecie 44, które funkcjonowało przez 53 lata. Lokal jest dość mały - ale czynsz podwyższono do 20 tys. złotych miesięcznie - to pewnie ponad 200 zł za metr. I kogo na to stać? Ludzi, którzy prowadzą Bajkę, którzy zawsze mieli przystępne ceny?
Tanią kawę trudno już znaleźć na Nowym Świecie, ale jest mnóstwo ofert za 10 zł i więcej. Wśród ofert można teraz znaleźć kawiarnię firmy Starbucks, znanego symbolu korporacyjnej globalizacji. Kawa jest jednym z tych produktów, za które ludzie płacą stosunkowo dużo - taki "mały luksus", jak drogie kosmetyki. Japiszony nie czują, że przepłacają, bo im zależy na marce, czy drobnych przyjemnościach, jak dodatek bitej śmietany, czy smak za który płaci się dwa razy więcej. Na tych małych różnicach w kawie (trochę kremu, trochę smaku), firmy takie jak Starbucks zarobiły majątek. Kiedyś Amerykanie pili kawę za 25 centów - cena tej przyjemności wzrosła, gdy przedsiębiorcy zrozumieli, że ludzie są gotowi płacić po 3 dolary i więcej za trochę lepszą kawę. Marże na taką bardziej ekskluzywną kawę były dużo wyższe, więc tania kawa z lokalnego sklepiku stała się coraz rzadziej spotykana.
Firma Starbucks rozpoczęła dwa tygodnie temu wartą kilkadziesiąt milionów dolarów kampanię reklamową, w której broni drogiej kawy. Akcja ma przekonać klientów, by nie kupowali tańszych produktów, proponowanych przez inne sieci. Kampania ta jest prawdopodobnie odpowiedzią na wcześniejsze reklamy McDonalda, z hasłem "Cztery dolce to głupota", krytykujące cenę kawy w Starbucks.
Konsumenci mogą utożsamić się z takim przekazem, bo uważają, że firmy takie jak Starbucks zarabiają głównie na podwyżce cen na rynku konsumenckim i na sprzedaży prestiżu związanego z marką. Sprzedaż w amerykańskiej sieci Starbucks od lat spada, co jest związane ze wzrostem świadomości konsumentów i z buntem przeciw niektórym markom. Dziwnie jest więc usłyszeć dziś podczas pikiety pod warszawskim Starbucks opinię pewnego konsumenta, który stwierdził, że firmy takie, jak Starbucks "zdemokratyzowały" kawę, która wcześniej była "napojem elity".
Drogiej kawy można by było bronić mając pewność, że pracownicy plantacji oraz firmy Starbucks dobrze zarabiają. Wiemy, że kawa jest jednym z problematycznych produktów i dlatego zwolennicy Fair Trade próbują namawiać ludzi do kupowania tylko kawy ze Sprawiedliwego Handlu. Choć nawet Fair Trade nie jest do końca sprawiedliwy, to przynajmniej producenci kawy dostają dwa razy więcej pieniędzy za swój towar, co w przypadku małego producenta oznacza więcej pieniędzy dla pracowników. Jednak mimo reklamy firmy Starbucks, która mówi że "wspiera" Fair Trade, koszty Fair Trade'owej kawy nie są dużym czynnikiem kosztu. W rzeczywistości, Starbucks prawie nie sprzedaje kawy Fair Trade.
Na stronach internetowych Starbucks, firma wprowadza konsumentów w błąd twierdzeniem, że mają Fair Trade'ową kawę. Owszem - mają. Starbucks może nawet być największym kupcem tej kawy... tylko że nadal Fair Trade'owa kawa jest tylko mizernie małą częścią wszystkich ich kaw.
Firma przede wszystkim robi sobie reklamę za pomocą Fair Trade. Od lat aktywiści prowadzą kampanię wobec Starbucks, aby firma kupowała więcej Fair Trade'owej kawy. Takie kampanie często powodują, że firma robi jakiś symboliczny krok. I firma zaczęła kupować więcej Fair Trade - kiedyś to było tylko 1% ich kaw, a teraz 5%. Warto mieć tego świadomość, kiedy próbują wmówić ludziom, że firma jest społecznie odpowiedzialna. Jest zupełnie inaczej. Już nie mówiąc o tym, jak traktuje swoich pracowników.
Nowy Świat powinien raczej zostać nazwany "Nowym Wspaniałym Światem" - światem, gdzie wszyscy wyzyskują wszystkich za ile się da, gdzie centrum miasta, to nie przestrzeń dla mniej zarabiających i nie miejsce dla uczciwego biznesu z uczciwymi cenami dla klientów.
Demokracja finansowa
Czytelnik CIA, Czw, 2009-05-14 13:57 PublicystykaDemokracja finansowa czyli alternatywa dla współczesnego kapitalizmu.
Część pierwsza.
Marcin Galoch
Dziękuję wszystkim którzy mi w jakikolwiek sposób pomogli napisać ten artykuł, autorom dostępnych w Internecie publikacji, dyskutantom na forum ProjektPi, Michałowi Urbasiowi, żonie Monice, a w szczególności Jackowi Rossakiewiczowi.
Nie jestem ekonomistą lecz inżynierem. Właściwie to dopiero od kilku miesięcy, na fali wydarzeń zwanych „kryzysem finansowym” zacząłem się interesować tą tematyką. Być może naturalna dla technika skłonność do poznawania, jak i dlaczego coś działa, pozwoliła mi dostrzec zasady wcześniej mi nie znane. Co najważniejsze jednak, znalazłem kilka sposobów na poprawę sytuacji. Są one na tyle ciekawe, że postanowiłem się nimi podzielić.
Temat artykułu opisuję tak, jak go postrzegam. Za wszelkie uproszenia i błędy przepraszam.
Osoby zainteresowane tematyką odsyłam do książki Jacka Rossakiewicza „Demokracja finansowa”. Można także poszperać w sieci w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Najlepiej jest wyrobić sobie własne zdanie.
Jeśli ktoś ma możliwość, przed przeczytaniem powinien obejrzeć film „Money as debt” (Pieniądze jako dług). Łopatologicznie wyjaśnione są tam pewne procesy których zrozumienie jest konieczne. Sam lepiej bym tego nie zrobił. Bibliografia na końcu.
Nie ukrywam celu jaki mi przyświeca. Jest jasny. Zniszczenie kapitalizmu w Polsce i zastąpienie go ustrojem opartym na demokracji, gospodarce rynkowej i demokracji finansowej. Podstawowa zmiana dotyczy wyłącznie systemu monetarnego, a w szczególności sposobu emisji pieniądza. To samo sedno, źródło wszystkich problemów.
Krótki opis demokracji finansowej z jednym wzorem.
Równanie: MV=PT. gdzie M to ilość pieniądza w gospodarce, V prędkość jego przepływu (przyjmijmy, że w skali jednego roku jest stała), P to poziom cen a T to wielkość produkcji. PT to inaczej zapisany PKB (przychód krajowy brutto) lub inny zbliżony wskaźnik.
Prawo znane od XVII w.
W warunkach gospodarki rynkowej, która się rozwija (wzrasta PKB) i przy braku deflacji, oznacza to, że wraz ze wzrostem PKB zwiększa się ilość pieniądza w gospodarce.
I tak jest istotnie – zawieranych jest więcej transakcji, ludzie dostają wyższe wypłaty, więcej dóbr, towarów i usług jest wymienianych. Naturalnym jest, że taka gospodarka potrzebuje większej ilości pieniądza w obiegu, aby zaspokoić te potrzeby. Obecnie głównym, jeśli nie jedynym źródłem nowo emitowanego pieniądza w gospodarkach są kredyty zaciągane w bankach komercyjnych.
Zacytuję w tym momencie Jacka Rossakiewicza:
„MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”
Zrozumienie czym jest pieniądz na naszych kontach i w naszych portfelach jest kluczowe.
Zdecydowana większość to dług, zobowiązanie do oddania bankowi. Te pieniądze które krążą obecnie w gospodarce, ktoś kiedyś pożyczył i ktoś je musi oddać. Obywatel, firma, rząd.
Łatwo zrozumieć, jakim cudem zadłużenie Rzeczpospolitej po 1989 stale rośnie.
"Przestraszone banki ograniczają akcję kredytową, ale rząd boi się, że w efekcie gospodarka jeszcze bardziej wyhamuje. Bank centralny rozważa obniżenie poziomu rezerw obowiązkowych, co uwolniłoby kapitał, który można by przeznaczyć na kredyty." (Financial Times 13.05.2009)
Czyli, wiedzą, że jest źle, wiedzą dlaczego, brak pieniądza na rynku powoduje recesję, a jednak jedynym rozwiązaniem jakie proponują (rząd i NBP, ramie w ramię) jest dalej zadłużać gospodarkę.
Część osób nazywa taką politykę monetarną głupotą.
Inni "spiskiem elit" zmuszających społeczeństwo do zadłużania się.
Tak samo jest w każdym kraju kapitalistycznym, w którym jest obecny kryzys.
Nie ratuje się bezpośrednio gospodarki ale pompuje miliardy w banki, by mogły one dalej ludzi i firmy zadłużać.
Człowiek zadłużony, bojący się o swoją przyszłość, nie jest w pełni wolny, nie poprze zmian burzących zastany porządek społeczny.
Będzie pracował coraz więcej, a im więcej będzie pracował, tym bardziej (poprzez wzrost gospodarczy finansowany przez emitowany pieniądz dłużny), jako całe społeczeństwo, będzie zadłużony.
Tym mniej będzie miał wolności, tym bardziej będzie się bał.
Taki ustrój społeczno gospodarczy ma swoją nazwę.
Niewolnictwo
Być może oglądaliście film "Dług"
Mocny, czyż nie ?
Stawiam tezę, że Rząd RP, NBP i banki prywatne działają w identyczny sposób i z tych samych motywów wobec społeczeństwa jak gangsterzy w tym filmie wobec ludzi którzy próbowali rozwinąć własny biznes (zwiększyć PKB)
Dokładnie tak samo, nie ma żadnej różnicy, poza wmówieniem nam, obywatelom, że jest inaczej.
Tak się dzieje w każdym kapitalistycznym kraju.
Bez cierpliwego udowodnienia tego, umysł ludzki to odrzuca.
Różnica jest jedna – zmiana jest możliwa w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Myślcie o tym, w miarę jak będziecie czytać dalej.
Demokracja finansowa jest odpowiedzią.
Zawiera wiele dodatkowych składników które później omówię.
Jej sednem jest „demokratyczna emisja pieniądza”
Przez Bank Centralny bezpośrednio do obywateli.
Ilość emitowanego pieniądza jest wprost proporcjonalna do wzrostu PKB.
Emitowany jest dlatego, że całe społeczeństwo wypracowało ten wzrost, jest jego zasługą.
Emitowany jest dlatego, abyśmy mogli z tego wzrostu korzystać.
Wielkość emisji jest porównywalna z kwotą na jaką co roku się zadłużamy, aby sfinansować ten wzrost.
Nie wywołuje to więc inflacji.
Nie ma znaczenia jak pieniądz trafia do gospodarki – trafić do niej musi w ten czy inny sposób.
Najlepiej więc jeśli trafi do osób które na to najbardziej zasługują, które go, poprzez swoja prace (dobra i usługi w których ma pokrycie), stworzyły. Demokratycznie, każdemu po równo, za sam fakt że Polska się rozwija.
Część osób na pewno odrzuci tą ideę. Wydaje się niedorzeczna, szalona.
Najpierw jednak porozmawiajmy o ekonomii.
Ekonomia na przykładach
Jakiś czas temu szwedzcy bankierzy wymyślili sobie, ze będą dawać Nagrodę Nobla z ekonomii. Gdyby ekonomia była tego warta, to Nobel sam by to ustanowił. Powód był jeden, stworzenie wrażenia, że ekonomia jest czymś skomplikowanym. Tymczasem największy przekręt nowożytnego świata opiera się na zasadach prostych jak budowa cepa.
Gospodarka rynkowa.
Polega na tym, że w jakiejś społeczności swobodnie wymieniamy towary i usługi. Generalna zasada jest taka, że im dana rzecz jest rzadsza lub wymaga większego nakładu pracy tym jest cenniejsza.
Gospodarka rynkowa z natury jest dynamiczna. wspiera przedsiębiorczość i innowacyjność. Człowiek chce mieć więcej, więc wymyśla sposoby, aby jego praca była dla społeczności cenniejsza, by za jej efekty mógł nabyć więcej dóbr.
Dlatego zazwyczaj zdrowa gospodarka rynkowa rozwija się.
Wartość wszystkich dóbr i usług, wyprodukowanych i wymienianych na wolnym rynku w ciągu roku nazywamy PKB.
Dzięki przedsiębiorczości, wynalazkom, postępowi itd możliwe jest z roku na rok wyprodukowanie większej ilości dóbr i usług.
to się nazywa wzrost PKB i będzie miało ogromne znaczenie dla zrozumienia różnicy.
Gospodarka rynkowa może działać bez pieniędzy. Wymiana towar-towar jest możliwa i nawet teraz spotykana. Jednak pieniądz jest wygodny.
Przy wymianie barterowej jesteś skazany na współpracę z jednym producentem, właśnie tym, który chce się z Tobą wymienić.
Używając pieniądza wymieniasz się z kimkolwiek chcesz.
Właśnie ta wygoda sprawia, ze pieniądz w normalnej gospodarce rynkowej jest potrzebny, wręcz niezbędny. Służy do porównywania wartości towarów i usług aby można było je wg danego przelicznika wymieniać.
Dowcip o bacy dobrze to ilustruje. W wymianie barterowej baca może wymienić 2 koty po 5 mln sztuka na psa 10 mln sztuka. Ważna jest proporcja. Ale musi znaleźć chętnego do takiej bezpośredniej wymiany - obniża to efektywność, bo może tracić dużo czasu na poszukiwania.
Producent okien drewnianych przecież nie szuka na rynku tartaku, który akurat potrzebuje okien.
Dlatego prościej dla bacy, jak pójdzie na rynek i sprzeda koty po 2 zł szt a następnie kupi psa za 4 zł. Pieniądz usprawnia działanie gospodarki.
Teraz porozmawiajmy o samej naturze pieniądza.
W małej społeczności w której każdy wie ile jakiś towar czy usługa wymaga pracy, nie ma problemów z wyceną. Wiadomo, że wyhodowanie świniaka kosztuje znacznie więcej pracy niż wykopanie kilograma ziemniaków, więc nikt się nie dziwi, że świniak kosztuje więcej niż ziemniaki.
Nikt także, widząc właściciela świniaka z pieniędzmi nie dziwi się temu - widocznie sprzedał świniaka, więc ma pieniądze, za które coś kupi.
Pieniądz pośredniczy w obrocie.
Pieniądz zawsze ma pokrycie w jakimś dobrze czy usłudze, pracy.
Upowszechniło się przekonanie, że fakt, iż ktoś ma pieniądze, pochodzi z tego, że na nie w ten czy inny sposób zapracował.
Skoro na to zapracował (wykonał jakąś pracę cenną dla społeczności, skoro otrzymał w zamian pieniądz) to ma prawo wymienić go na cokolwiek chce.
To się nazywa powszechna akceptacja pieniądza jako środka wymiany.
To przeświadczenie wydaje się słuszne także teraz we współczesnej gospodarce.
I jest prawdziwe, z jednym wszakże wyjątkiem (domyślacie się już jakim ?
Jednak to przeświadczenie doprowadziło w pewnym momencie do "utowarowienia" pieniądza. Zaczął być cenny i pożądany sam w sobie, jako sposób na zaspokojenie własnych potrzeb. Zdecydowana większość osób cały czas wymienia swoją pracę na pieniądze, które następnie wymienia na owoce pracy innych osób. Jednak nie wszyscy.
Są sposoby na zdobycie pieniądza bez pracy, powszechnie akceptowalne. Kiedyś wystarczyło znaleźć samorodek złota. Teraz można prawidłowo trafić 6 cyfr z 49. To jest społecznie akceptowalne, wiemy, że bogactwo tych osób nie powstało z ich pracy, ale w inny sposób, który akceptujemy.
Pieniądz jest rodzajem umowy społecznej. Umawiamy się, że coś reprezentuje jakąś wartość towaru czy usługi. Np: paczka czekoladek kosztuje 10 zł.
Pieniądzem jest coś co budzi zaufanie - kiedyś było to złoto, teraz banknot emitowany przez NBP, zabezpieczony przed fałszowaniem.
Skąd się bierze w gospodarce zapotrzebowanie na „nowy” pieniądz ?
Najlepiej tłumaczyć na przykładzie.
Powiedzmy, że do życia potrzebna Ci jest paczka czekoladek dziennie.
Co miesiąc więc musisz zarabiać 300 zł aby kupić czekoladki u producenta.
Zarazem uprawiasz buraki cukrowe i sprzedajesz je producentowi za 300 zł miesięcznie aby robił z nich czekoladki.
Zamiast 300 zł możecie używać papierków po czekoladkach lub kuponów - czegokolwiek, co do czego się umówicie, że odzwierciedla wartość wymienianych towarów.
Teraz załóżmy, że dochodzisz do wniosku ich potrzebujesz, dla zaspokojenia swoich potrzeb, 1,5 paczki czekoladki dziennie.
Nie stać Cię na nie, ale żyjesz w gospodarce rynkowej, innowacyjnej, przedsiębiorczej.
Wymyślasz sposób na 50% wzrost wydajności produkcji buraka i wprowadzasz go w życie. Chociażby, zamiast 8 godzin dziennie, pracujesz 12 (wzrasta wydajność pracy i ilość wyprodukowanych towarów). Wzrasta PKB.
Z większą ilością buraków idziesz do producenta czekoladek i proponujesz mu, aby zapłacił Ci za nie 450 zł. ten jednak oświadcza, że ma tylko 300 zł które mu w zeszłym miesiącu zapłaciłeś za czekoladki. Ma wolne moce produkcyjne i chętnie wyprodukował by więcej czekoladek, ale brak mu pieniędzy na kupno buraków. Spotykacie się i szukacie rozwiązania.
Rozwiązanie pierwsze. Producent czekoladek sugeruje, że za 50% więcej buraków zapłaci Ci tyle samo co poprzednio - 300 zł.
Czyli przy braku dostatecznej ilości pieniądza na rynku producenci, za tą samą pracę, są zmuszani do obniżania cen. Ewentualnie cięcia kosztów (zwalniania ludzi) jak ma to obecnie miejsce. To zjawisko nazywamy deflacją. Oczywiście, jako producent buraków nie chcesz się z tym pogodzić.
Rozwiązanie drugie: zdobądźmy więcej pieniędzy. Można to zrobić na 2 sposoby.
- zwracacie się do emitenta pieniędzy aby dał producentowi czekoladek ich tyle, by ten mógł kupić buraków za 450 zł. Ceny jednostkowe buraka i czekoladek się nie zmieniają. Produkujecie więcej, więc emitent pieniądza (NBP) DAJE wam więcej pieniędzy, abyście mogli realizować transakcje. Proporcjonalnie do wzrostu produkcji - czyli PKB.
Nazywamy to demokracją finansową.
- producent czekoladek bierze oprocentowany kredyt. Jednak koszt tego kredytu (odsetki, 10%) przerzuca na Ciebie, w cenie czekoladek. Za swoje 450 zł czekoladki każe sobie zapłacić 450 zł (wartość czekoladek) + 15 zł (odsetki od 150 zł kredytu) czyli 485 zł. Masz 450 zł. Kupujesz więc mniej czekoladek niż chcesz, albo także bierzesz kredyt aby zdobyć 15 zł na odsetki producenta czekoladek. Odbijacie piłeczkę, dług narasta, jest inflacja, rosną stopy procentowe, dług narasta. Powiedzmy jednak, że udaje się spłacić dług. Zostajecie z 300zł - 15 zł=285 zł w kieszeni. No teraz Ty bierzesz kredyt. Na 185 zł. + odsetki. Itd itp, aż zadłużacie się do kilkukrotnej wartości PKB.
Jesteście winni bankowi tysiące, a miał on na początku 150 zł, które powinniście dostać za darmo, z racji samej natury pieniądza.
Nazywamy to nowoczesnym kapitalizmem, albo niewolnictwem, jak kto woli.
Jest jednak możliwość to zmienić, a nawet wyrwać się ze spirali długu.
Teraz, żeby ująć całość problemu, kilka słów o deflacji.
Wyobraźmy sobie rozwijająca się gospodarkę o stałej ilości pieniądza w obiegu. Wzrasta produkcja, wydajność pracy, efektywność. Efektem jest spadek cen przy tych samych zarobkach. Ma to sens i zdarzało się nie jeden raz w historii, szczególnie w gospodarkach opartych na złocie, gdy rozwój był szybszy niż przybieranie jego ilości w obiegu. Ostatnio miało to miejsce w XIX wieku. Co się jednak wtedy stało, że system nawalił ?
Właściciele fabryk zaczęli kalkulować wysokość wypłat nie względem wzrostu samych przychodów, ale względem minimum socjalnego pracowników, zachowując sobie całe zyski. Nie dzielili się zyskiem z ludźmi, którzy go wytworzyli. To nie było ani sprawiedliwe, ani mądre.
Dla wielu z nich był to, powiedzmy, życiowy błąd, wraz z nastaniem komunizmu i socjalizmu.
Natura ludzka jest bowiem taka, że słusznie nie godzi się z jawną niesprawiedliwością, jaką jest cieńcie płacy gdy wzrasta wydajność pracy.
Jednak lekcja nie poszła na darmo. Zamiast bezpośrednio, właściciele pieniądza (kapitału) wymyślili inny system wyzysku, bezpieczniejszy.
Domyślacie się jaki.
Największa, najbardziej konkurencyjna, liberalna, innowacyjna gospodarka świata tkwi od dziesięcioleci w spirali długów bez szans na wydostanie się z niej. Stany Zjednoczone. Opinia, że oni żyją na kredyt nie do końca jest prawdziwa. Tam jest ogromny, protestancki kult pracy. Oni na prawdę ciężko pracują. Co z tego, im ciężej i wydajniej pracują, im bardziej im wzrasta PKB, tym bardziej się zadłużają.
Przypomnę, 57 bilionów dolarów.
186 717 dolarów na osobę, wliczając dzieci, emerytów itd.
Zaczęło się niewinnie w 1913 r. od prywatyzacji FED – amerykańskiego banku centralnego.
Warto nadmienić, że EBC – europejski bank centralny, także jest prywatny i działa na identycznych zasadach jak FED, tyle że krócej.
Jeśli ktoś tkwi w niewoli długów, to czy jest prawdziwie wolny ?
Jeśli mamy pozory wolności – własny narodowy bank centralny i walutę, czy warto się tego dobrowolnie pozbywać ?
Obecnie także mamy mocną presję deflacyjną.
Koszta kryzysu są przerzucane na pracowników, obniżane są wypłaty, premie itp. Na krótką metę można się z tym pogodzić, ale widok zarządów firm kasujących tyle ile przed kryzysem budzi te same napięcia co 100 lat temu.
Powodem presji deflacyjnej jest zła polityka monetarna. W chwili gdy banki komercyjne nie udzielają nowych kredytów, gorliwie ściągając z rynku stare, zmniejsza się ilość pieniądza w gospodarce.
Obowiązkiem NBP i rządu była by w tej sytuacji emisja pieniądza bezpośrednio do gospodarki, nie robią jednak tego.
Nie ma sensu zwalczać rządu czy NBP. Nie karze się miecza ale rękę, która go trzyma.
Trzeba zmienić samo zło systemu.
Demokracja finansowa jest pokojowym sposobem poradzenia sobie z tym problemem.
Nawet proponowany przeze mnie projekt, jeśli odniósł by skutek, poprawił by sytuację, dostarczając po prostu dodatkowy pieniądz do obiegu.
Państwo, Naród, poprzez bank centralny, musi sprawować kontrolę nad ilością pieniądza w obiegu.
Inaczej lądowanie może być bardzo twarde.
Kilka słów o moralności.
Wyobraźmy sobie sklepikarza na targu jak ujrzał kieszonkowca kradnącego komuś pieniądze. W chwili, gdy ten kieszonkowiec przychodzi do jego stoiska nabyć cokolwiek, obdarzony kręgosłupem moralnym sklepikarz, wiedzący, że pieniądze zarabia się własną pracą, może odmówić transakcji. Każe mu odejść, odmawia przyjęcia jego brudnych, pochodzących z rabunku banknotów. Kto wiem, może nawet zawiadomi policję.
Podobnie z fałszywym pieniądzem. Każdy, kto odkryje fałszerstwo może odmówić przyjęcia zapłaty, nie tylko dlatego, że grozi za to kara, ale także dlatego, że pieniądz ten nie wszedł do obiegu w sposób . . . sprawiedliwy, jako zapłata za czyjąś pracę.
Oczywiście, od każdej zasady są wyjątki (wiecie kogo mam na myśli).
Jednak, jest wielu którzy, nawet wiedząc, że pieniądz pochodzi z przestępstwa, zaakceptuje go.
Jeszcze więcej jest takich, którzy zdają sobie sprawę, że i tak nie wiedzą, jak ich kontrahent zdobył pieniądze, więc po prostu ich to nie obchodzi.
W takiej atmosferze niezauważony może przejść przez 100 lub 300 lat (licząc od powstania FED lub Banku Anglii) największy szwindel świata. A nawet dostrzeżony, może wywołać tylko wzruszenie ramion.
Zastanawiało mnie, dlaczego Jacek Rossakiewicz tak dużo poświęcił w swojej książce miejsca odwołaniom do religii, tłumaczeniom etycznych i moralnych zasad przy posługiwaniu się pieniądzem, utyskiwaniom na moralny upadek naszych czasów itd. Mi przecież wystarczało, jeśli pod względem matematycznym teoria ta jest prawdziwa. Dziś, przez ten temat właśnie zrozumiałem. Nieskromnie mówiąc, widocznie mam pułap moralności ustawiony na tyle wysoko, że samo matematyczne piękno tej teorii wystarczyło mi do jej akceptacji.
W dzisiejszych czasach pieniądz jest najwyższym celem samym w sobie. nie dla wszystkich oczywiście. Ale nastąpiło przesunięcie, od wszystko może mieć swoją cenę, do wszystko musi mieć swoją cenę, jest na sprzedaż.
Gromadzenie pieniądza jako synonimu bogactwa jest celem samym w sobie, nawet nie podparte samą pracą. Postawy altruistyczne, działania dla dobra wspólnego, bezinteresowne są uważane za frajerstwo.
Na działalność charytatywną stać tylko bogatych, biedniejsi pracują na swe utrzymanie i nie mają czasu na takie głupoty.
Patrząc z tej perspektywy, demokracja finansowa jest nie do zaakceptowania, jej istotą jest rozdawanie pieniądza za darmo wtedy, gdy można to zrobić. Zamiast sprzedać czy pożyczyć na procent jak ma to miejsce we współczesnym systemie monetarnym.
Porównując obie teorie na gruncie matematyki, demokracja finansowa wypada nieco lepiej niż obecny system monetarny (nie dla bankierów, oczywiście).
Jednak patrząc na nie z punktu widzenia etyki, moralności, można mieć diametralnie różne opinie.
Dla mnie obecny system jest wyzyskiem, wręcz zakamuflowanym niewolnictwem. Piękno demokracji finansowej polega właśnie na dawaniu i cieszeniu się z efektu.
Dla bohatera granego przez Michaela Douglasa z filmu Wall Street, dla którego mottem życiowym było "Greed is good" (chciwość jest dobra) demokracja finansowa musi być czymś odrażającym, sprzecznym z prawami jego świata.
Próbować poznać demokracje finansową jest sens tylko wtedy, gdy jest się na to mentalnie przygotowanym.
Przykład demokracji finansowej
Właśnie zdałem sobie sprawę, że mogę podać przykład kraju, gdzie taka mniej więcej demokracja finansowa działa.
To Chiny.
Ze wszystkimi ich wadami, brakiem wolności, wyzyskiem (a u nas go nie ma ? większość Polaków zarabia w pobliżu minimum socjalnego), jednak to działa.
Chiny są na takim etapie rozwoju, jakim była Europa pod koniec XIX w. Kopiują część wad, być może te wady są nieuniknione. Mają państwo totalitarne – ale są niego dumni, emanuje z nich taki pozytywny nacjonalizm. Nie ma miejsca na opozycję – wiedzą co robią, nie godzą się, by ktokolwiek im to popsuł. Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać łamania praw człowieka czy braku demokracji w Chinach. Są, jakie są, to inna kultura niż nasza.
Jednak gospodarczo dokonali cudu. Bardziej lub mniej świadomie maja demokracje finansową.
Postaram się odpowiedzieć tak prosto, jak sam to rozumiem.
USA: pieniędzy w systemie jest za mało.
Wzrost gospodarczy wymusza więcej pieniędzy w systemie, aby ludzie, firmy mogli kupować wyprodukowane towary/usługi. Jednak jedynym sposobem jest kupno pieniędzy - w formie kredytu. Gospodarka się rozwija, dług cały czas przyrasta, obecna monstrualna emisja pieniądza przez FED to tylko nędzna próba powstrzymania katastrofy, naprawienia błędów ostatnich 100 lat.
Chiny: emitują pieniądz do gospodarki proporcjonalnie do przyrostu PKB. Nie rozdają wprost juana, ale trafia on bezpośrednio do ludzi poprzez bezpłatne usługi czy dotowane towary. Finansują emisją budżet. Możliwy jest bardzo dynamiczny wzrost (Chiny startowały w latach 80-tych porównywalnym PKB jak Polska), trwały wzrost, bez inflacji.
Towary chińskie są tak tanie, nie dlatego że wyzysk, ale dlatego, że nie są zadłużone - wzrost nie jest finansowany długiem, więc w cenie towarów czy usług nie jest ukryty koszt jego obsługi.
Też mogliśmy pójść tą drogą (przy większej wolności, demokracji) w 1988 r, ale wyszło jak wyszło.
Wciąż jednak możemy to naprawić . . .
Podstawowym oszustwem jest właśnie źródło pieniądza w gospodarce.
Wg konstytucji wszystko jest OK - NBP emituje pieniądz - nie pożycza, nie sprzedaje, ale wprowadza do gospodarki.
Realnie odbywa się prowadzanie nowego pieniądza, niezbędnego do sfinansowania wzrostu PKB, w formie kredytów oferowanych przez prywatne banki.
Tak bardzo nam wmówiono, że pieniądz jest sam w sobie towarem, za który trzeba płacić, że większość osób nie może wyobrazić sobie że może być inaczej.
Chińczycy sobie wyobrazili - zaadoptowali pozytywy kapitalizmu - prywatną własność i inicjatywę, innowacyjność, zachowując kontrolę nad demokratyczną emisją pieniądza. Z zacofanego, biednego kraju 25 lat temu stali się, przy ogromnym, stabilnym wzroście i braku inflacji, 2 gospodarką świata.
Wcale nie musieli . . .
Także My – możemy, lecz nie musimy to zmienić.
Aby przekonać do oczywistych zalet demokracji finansowej potrzebny jest przykład jej działania w Polsce. Pracuję nad tym, projekt tego przedstawię w drugiej części.
Oddłużenie
Drugim elementem demokracji finansowej jest bańkowość bezodsetkowa. Kiedy Bank Centralny sprawuje kontrole nad emisją pieniądza, za jej pomocą regulując zjawiska inflacji i deflacji, stopy procentowe są zbędne. W tej sytuacji banki udzielają kredytów do wysokości własnego kapitału i zgromadzonych w nich depozytów terminowych (lokat). Różnica między oprocentowaniem lokat a oprocentowaniem kredytu jest marżą banku. Kredyty nie zmieniają ilości pieniądza na rynku, jednak dalej istnieją. Są znacznie tańsze. Zmniejsza się zapotrzebowanie na nie, gdyż na rynku jest dość pieniądza, proporcjonalnie do PKB.
Bank Centralny ma możliwość interwencji na rynku kredytowym poprzez zakładanie depozytów terminowych w bankach prywatnych. Nawet nieoprocentowanych. Możliwe jest nawet udzielanie kredytów za stałą opłatą za jego przyznanie. Dzięki bankowości internetowej możliwe by było uzyskanie kredytu krótkoterminowego np: na zakup samochodu, którego koszt wynosi kilkaset złotych – tyle co koszt i uczciwy zysk banku.
Wprowadzenie bankowości bezodsetkowej (bez stóp procentowych NBP) stwarza konieczność usunięcia z rynku fałszywego, dłużnego pieniądza.
Analizując podstawy prawne wprowadzenia demokracji finansowej natknąłem się na interesujące fakty.
Najpierw kilka cytatów:
Konstytucja RP, Art. 227 pkt 1
„Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.”
Pamiętajmy przy tym, że jest też Art. 8
„Pkt1: Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
Pkt2: Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.”
Kodeks karny, rozdział XXXVII
Art. 310. § 1. Kto podrabia albo przerabia polski albo obcy pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument uprawniający do otrzymania sumy pieniężnej albo zawierający obowiązek wypłaty kapitału, odsetek, udziału w zyskach albo stwierdzenie uczestnictwa w spółce lub z pieniędzy, innego środka płatniczego albo z takiego dokumentu usuwa oznakę umorzenia,podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.
§ 2. Kto pieniądz, inny środek płatniczy lub dokument określony w § 1 puszcza w obieg albo go w takim celu przyjmuje, przechowuje, przewozi, przenosi, przesyła albo pomaga do jego zbycia lub ukrycia,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
§ 4. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1 lub 2, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 312. Kto puszcza w obieg podrobiony albo przerobiony pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument określony w art. 310 § 1, który sam otrzymał jako prawdziwy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Art. 316. § 1. Pieniądze, dokumenty i znaki wartościowe podrobione, przerobione albo z usuniętą oznaką umorzenia oraz podrobione lub przerobione narzędzia pomiarowe, jak również przedmioty służące do popełnienia przestępstw określonych w tym rozdziale ulegają przepadkowi, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.
§ 2. Podrobione albo przerobione znaki urzędowe określone w art. 314 należy usunąć, chociażby to miało być połączone ze zniszczeniem przedmiotu.
Polecam wnikliwe przeczytanie: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df01.htm
oraz: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df02.htm
zacytuję wybiórczo najważniejsze:
„Podstawy ilościowej teorii pieniądza stworzył John Locke (1632-1704). „Twierdził, że poziom cen zależy wprost proporcjonalnie od ilości pieniądza, przy czym definiując tę ostatnią wziął po uwagę taki czynnik, jak «szybkość obiegu»” [1]. Po około stu latach, w 1810 roku, twierdzenie Johna Locke’a zapisał algebraicznie David Ricardo (1772-1823) w równaniu: MV=PT, przy czym robiąc to od razu wykoślawił jego znaczenie ograniczając interpretację równania do stwierdzenia, iż przy stałej produkcji (T) i stałej szybkości obrotu (V) dodatkowa ilość pieniądza (M) prowadzi do wzrostu cen (P). Nie wspomniał o tym, co należałoby zrobić, gdy następuje wzrost produkcji (T), czyli ilości dóbr: towarów i usług, bo wówczas łatwo byłoby z podanego przez niego to przyrost.”TP/V, gdzie M=równania wyprowadzić równanie emisji:
A także:
„W 1911 roku, po kolejnych stu latach od czasu Ricarda (i Locke’a) Irving Fisher (1867-1947) zmodyfikował klasyczne równanie ricardiańskie do postaci: MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”
Wnioski: łamiąc Konstytucję RP oraz Kodeks Karny banki prywatne emitują papiery dłużne będące falsyfikatami prawdziwej złotówki. Dług nie jest prawdziwą emisją pieniądza. Po jego spłaceniu znika on z gospodarki.
Przy poziomie rezerw obowiązkowych 3,5% oznacza to, że 96,5% wartości każdego kredytu to fałszywki. Trudne do odróżnienia, banknoty są oryginalne, cyferki na koncie niczym się nie różnią.
Oczywiście zapewne ta emisja jest zgodna z prawem bankowym i innymi ustawami (proszę więc nie udowadniać, że tak jest – zgadzam się w ciemno), nie zmienia to faktu – uczciwy bankier widząc ustawę pozwalającą mu emitować dług (kredyt w ilości większej niż posiadane depozyty) powinien ją natychmiast zaskarżyć do Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego, jako niezgodną z Konstytucją RP czy Kodeksem Karnym. Wykorzystywanie luk w prawie jest przestępstwem. Tłumaczenie się, że każdy (bank) tak robi nie usprawiedliwia. Że cały „zachodni” świat – także nie. Świadczy to w takim razie wyłącznie o bezmiarze ludzkiej głupoty lub ogromie spisku.
Rozpatrzmy sytuację. Fałszuję 100 zł i pożyczam je komuś na 1 rok, umawiając się, że odda 120 zł. Czy zysk 20 zł pochodzący z przestępstwa mogę zatrzymać ? Nie.
Warto obliczyć więc, o ile zostało w latach 1990 do teraz zubożone polskie społeczeństwo w skutek płacenia odsetek od długu, jakiego nie powinno zaciągnąć, gdyby NBP emitował taką ilość pieniądza do obiegu jaka była konieczna z tytułu wzrostu PKB. O ile, w przeliczeniu na osobę, każdy został okradziony. Brak mi wystarczających danych na ten temat, ale wszyscy czujemy, że kwota ta jest ogromna, porównywalna co do rzędu wielkości z całkowitym zadłużeniem społeczeństwa i państwa.
Kto jest winny ? Przede wszystkim politycy stanowiący takie a nie inne prawo.
Niestety, Art. 105 p1 Konstytucji RP:
„Poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu.”
Jedyne co można zrobić, to przypomnieć przed najbliższymi wyborami kto odpowiada za taki a nie inny stan rzeczy.
Nawet jeśli pojawiły by się prawne możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej, to nierealnym wydaje się udowodnienie, kto głosował tak a nie inaczej, bo nie rozumiał istoty sprawy, nieświadomie, a kto działał z premedytacją.
Polowanie na czarownice więc sobie darujmy – kartki w urnach wystarczą.
Jeśli już szukać sprawiedliwości w sądach, to poprzez proces „w sprawie”.
Czym by się skończyło orzeczenie, że rzeczywiście doszło do złamania Konstytucji i sfałszowania większości pieniędzy w obiegu ?
Wróćmy do Art316 § 2 Kodeksu Karnego. 96,5% wartości wszystkich kredytów bankowych musiało by ulec natychmiastowemu umorzeniu !
Czy banki by zbankrutowały ? Nie – ponieważ robią z oddawanym długiem dokładnie to samo – usuwają (oprócz 3,5% które wraca do kasy) oddawane pieniądze. Tak na prawdę wracają one na rynek w postaci nowych kredytów.
Czy w skali całej gospodarki wywołało by to inflację ? Także nie. Przypomnijmy sobie równanie MV+M’V’=PT – przy braku emisji M na spłatę M’ trzeba było brać kredyty- znowu M’+odsetki (w skali całej gospodarki). Spirala zadłużenia. Teraz balon został przekłuty. Oczywiście NBP musiał by wyemitować natychmiast ilość M=M’ aby gospodarka sprawnie działała, na przykład poprzez legalizację pieniądza elektronicznego i gotówki w obiegu.
Czy oddłużenie jest moralnie dozwolone ? Tak. Na spłatę długów firm i osób prywatnych składamy się wszyscy wspólnie, nawet jeśli sami nie mamy konta w banku, to w cenę towarów i usług są wliczone kosztu obsługi długów. Społeczeństwo jako całość odczuje ogromną ulgę.
Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że NBP jest konstytucyjnym organem państwa. Do znacznie lepsza sytuacja niż jest w strefie Euro (prywatny EBC) czy USA (prywatny FED). Obie te instytucje nie emitują pieniądza, tylko sprzedają go lub pożyczają rządom. U nas sytuacja jest inna, można wyemitować pieniądz w miejsce wycofanego z gospodarki pieniądza dłużnego, z korzyścią dla wszystkich, bez negatywnych skutków ubocznych.
Małe co nieco o kryzysie.
Być może uważny czytelnik zauważył pewną sprzeczność. Skoro banki mają tak dobrze, to dlaczego wpadły w kłopoty ? anegdota o kryzysie mówi, że każdy bankier może wytłumaczyć, dlaczego on jest, ale i tak tego nie rozumie. Moim zdaniem, banki zgubiła chciwość. Zamiast spokojnie strzyc owce w perfekcyjnie stworzonym systemie zaczęły tworzyć pieniądze sobie nawzajem. I uwierzyły bacy, że kupno psa za 5 mln zł to świetny interes, uwierzyły, że zasady gry są takie, że niezależnie od obstawionej strategii, zawsze wygrają. Baca 5 mln wziął, zaprosił znajomych, ich znajomych i całą resztę do knajpy i pili ruski miesiąc, aż wszystkiego nie przepili. Na koniec sprzedał psa za 4 zł i poszedł z kwitkiem do banku, że tyle był on wart i więcej nie odda. Baca i jego znajomi to różne spekulacyjne bańki (nieruchomości, surowce, papiery wartościowe) które banki dmuchały.
Jak balon pękał, okazało się że pieniądz nie ma pokrycia, ale oddać sobie nawzajem trzeba.
Zachowali się jak stado wilków, które zawsze zgodnie polowało na owce, a teraz zaczęło się gryźć między sobą. A teraz za nasze pieniądze chcą z tego wyjść. Ciągnąc Nas na dno.
„Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes po raz kolejny zaapelowała we wtorek, by nie porównywać antykryzysowej pomocy dla banków, zatwierdzanej przez Komisję Europejską, ze sprawą polskich stoczni. "Systemu bankowego nie można porównywać z polskimi stoczniami" - podkreśliła komisarz. "Banki to krwiobieg gospodarki. Potrzebujemy tego krwiobiegu dla podtrzymania działalności gospodarczej" (PAP, 12.05.2009)
Jakież celne porównanie. Nasza krwawica ich krwioobiegiem. . .
Obywatelskie, oddolne wprowadzenie demokracji finansowej
Uważam, że wszelkie podziały polityczne jakie serwują nam media, są sztuczne. Tak na prawdę istnieje tylko jeden podział. Na wąska elitę polityczno-gospodarczą która, poprzez władzę nad emisją pieniądza i stworzenie systemu zmuszającego społeczeństwa do zadłużania się, czerpie z tego niesprawiedliwe profity. I całą resztę, która na nich pracuje. Nie mam nic przeciwko wysokim zarobkom ludzi, którzy na to zasługują. Minister czy prezes dużej firmy mogą otrzymywać wielomilionowe wypłaty, proporcjonalnie do wagi swojej pracy i ponoszonej odpowiedzialności. Lecz bogacenie się przez fakt kreowania pieniędzy i zmuszania innych do podległości poprzez wymuszanie zadłużania się jest niedopuszczalny.
Musi być zmieniony.
Pozwolę sobie zrobić małe podsumowanie, na ten moment. Pomysł eksperymentalnego wprowadzenia w życie narodził się jak zauważyłem, jak trudno jest przekonać do pomysłu demokracji finansowej, czy to poprzez dyskusje na forach, czy w rozmowach z rodziną, znajomymi.Warto więc pokusić się o udowodnienie w praktyce, jak to działa.
1) Zgadzamy się, że obecny system monetarny jest zły, błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia jak i moralnie, etycznie nie sprawiedliwy, prowadzi do spirali zadłużenia i powinien zostać zmieniony.
2) Zgadzamy się, że przedstawiona teoria demokracji finansowej jest lepszym rozwiązaniem. Efektem jej wprowadzenia było by społeczeństwo demokratyczne, oparte na gospodarce wolnorynkowej, ale nie kapitalistyczne - ponieważ usunięcie zostały by z niego podstawowe zasady (wady) kapitalizmu.
3) Szanse przez samo przekonanie społeczeństwa, że powinno być inaczej, na zmianę, są znikome. Zbyt wiele czyiś interesów taka zmiana narusza, są też duże problemy z pokonaniem bariery mentalnej - że może być inaczej.
4) Zmiana może być dokonana tylko w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Równolegle do prowadzenia normalnej działalności politycznej konieczny jest przykład jak działa demokracja finansowa w praktyce, który pozwoli (przy założeniu że teoria jest słuszna) przekonać do siebie większość społeczeństwa
5) Przykład polegał by na stworzeniu analogicznego do włoskiego systemu SCEC systemu kuponów rabatowych oraz na stworzeniu portalu internetowego (aukcyjnego, na zasadzie allegro), gdzie te same kupony w formie elektronicznej byłyby jedynym środkiem wymiany.
Kupony byłyby dystrybuowane bezpłatnie, zgodnie z założeniami demokracji finansowej.
Jeśli takie podsumowanie zbieżne jest w Waszymi poglądami, proszę o pomoc w zrealizowaniu całego przedsięwzięcia.
Pierwszym etapem było by przygotowanie dokładnych zasad działania całego projektu.
Mogę podjąć się redagowania tego materiału, przy Waszej pomocy i współpracy, który, jako propozycję do realizacji, przedstawimy.
Osoby chętne do pomocy proszę o kontakt na adres: mgaloch@poczta.gmail
Można mnie także znaleźć na (pod nickiem blundi) na forach ProjektPi i Ruchu.
Marcin Galoch
Przydatne linki:
http://www.rossakiewicz.pl/demokracja/
http://www.projektpi.pl/
http://urbas.blog.onet.pl/
http://www.ruch.org.pl/
http://wolnemedia.net/
http://video.google.pl/videoplay?docid=-1887591866262119830 film „Money as Debt”
"Sterowane protesty" czyli taktyka polityków wobec protestujących
oski, Wto, 2009-05-12 18:59 Protesty | Publicystyka | Tacy są politycyTrwająca medialna zadyma w sprawie obchodów rocznicy 4 czerwca domagałaby się analizy. Sądzę, że refleksja nad środkami i sposobami przedstawiania "problemu" demonstracji, ukazałaby fasadowość demokracji i realny brak debaty publicznej, którą zastąpił neoliberalny monolog oligarchii. Mój tekst będzie jedynie małym przyczynkiem, fragmentem krytycznej refleksji. Skoncentruję się nad hasłem, które nie traci na aktualności i sile, a jednocześnie stanowi doskonałe narzędzie maskowania realnych problemów, z drugiej, jest jedną z mocnych kart w zarządzaniu gniewem poprzez przeniesienie go na bezpieczny grunt. Maskowanie i rozbrojenie. Hasło, o którym będzie mowa brzmi: "Protesty są inspirowane przez wrogie, polityczne siły".
Oskarżenie protestujących o podleganie wrogim siłą, tajnym wpływom konkurencyjnej partii, czy też obcego wywiadu lub wrogiej nacji jak Żydzi, ma długą tradycję. Nie sięgając daleko w przeszłość, wystarczyło by wspomnieć pierwszą "Solidarność" mającą być pod wpływem CIA. Warto też przypomnieć, że zupełnie niedawno PiS stojące u sterów rządu wysuwało kuriozalne oszczerstwa wobec Inicjatywy Uczniowskiej. Popisywali się istną fantazją węsząc wpływy stalinowskie czy SLD. Podobnie w odniesieniu do pielęgniarek czy nauczycieli. Dziś PO stosuje tą samą retorykę. Ci, co wychodzą na ulicę są na pasku PiS, są sponsorowani przez Kaczyńskiego… Mechanizm wykorzystywany przez różne rządy i różne partie.
Co oznacza takie oskarżenie?
Oświadczenie Kolektywu Rozbrat
XaViER, Czw, 2009-05-07 11:17 PublicystykaSkłot Rozbrat, który od 15 lat działa w Poznaniu może przestać istnieć. Po kilkunastu latach prowadzenia przez Rozbrat działalności społecznej, politycznej, kulturalnej i artystycznej bank postanowił wylicytować działkę, na której terenie mieści się to rozwinięte centrum społeczne. Kupno działki przez dewelopera będzie oznaczać jego koniec. Po kilkunastu latach teren Rozbratu zamieszkuje około 20 osób. W momencie kiedy ważą się losy ich domu, władze miejskie rozpoczęły przygotowywanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzeni. Plan ten, obejmujący skłot Rozbrat, nie przewiduje jednak jego istnienia, ani żadnego ośrodka miejskiego o podobnym charakterze. Na terenie działki zajmowanej przez Rozbrat zaprojektowana jest zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna, co oznacza zmianę funkcji tego terenu.
El Libertario ostrzega przed możliwym skazaniem 14 pracowników Sidor.
H2, Nie, 2009-05-03 19:55 Świat | Miejsca | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Represje | Strajk | Tacy są politycy | Zwolnienia(Skrót): Po tym jak uczestniczyli w proteście z powodu braku odpowiednich warunków bezpieczeństwa pracy w roku 2006, grupa 14 pracowników pracujących dla podwykonawcy Transportes Camila de Sidor mogą zostać skazani w ten czwartek na kary od 5 do 10 lat więzienia.
5 września 2006 grupa pracowników i zarządców związkowych, zrealizowała protest przeciwko firmie transportowej Camila, podwykonawcy SIDOR, flagowej firmie hutniczej przemysłu przetwórczego zlokalizowanej w Puerto Ordaz, stan Bolivar, w Wenezueli. Pracownicy protestowali przeciwko niewypłacaniu pensji, złej higienie i bezpieczeństwie laboralnym oraz braku narzędzi do wykonywania bezpiecznie swojej pracy. Protest został poparty przez liderów Sindicato Único de Trabajadores Siderúrgicos y Similares (SUTISS), zatrzymując pracę sprzętu, którego zły stan techniczny był niebezpieczeństwem dla zdrowia pracowników, kierując się procedurami bezpieczeństwa zapisanymi w prawie pracy. Szefowie skontaktowali się z władzami regionalnymi uzyskując od Ministerstwa Spraw Publicznych rozkaz zatrzymania trzech liderów związkowych i grupy pracowników, czynność, którą wykonała Gwardia Narodowa, powodując w tym samym momencie automatyczny protest pracowników hutni.
W ten sposób zostali zatrzymani Leonel Grisett, członek wspólnej komisji Sutiss; Juan Valor, sekretarz do spraw prasy i propagandy; oraz Jhoel Hernández, sekretarz Kultury i Sportu wymienionego związku. Zarzuty jakie im postawiono to używanie nieodpowiednich środków i ograniczenie wolności pracy. W ten sposób rozpoczął się proces z zarzutami uznawanymi za przestępstwa po reformie kodeksu karnego w Wenezueli (artykuły 385 do 363), zrealizowanej w roku 2005 i ustanowieniu prawa o bazpieczeństwu narodu (atykuł 56) w roku 2002. Oba narzędzia zostały zatwierdzone przez rząd boliwariański i są szkodliwe dla prawa do strajku. Ci trzej liderzy związkowi, razem z 11 innymi pracownikami, czternastka z Sidor, zostali zobowiązani do stawiania się często przed trybunałami, podczas gdy ich proces zakończy się w tą środę 29 kwietnia 2009, z możliwością że zostaną oni skazani na kary między 5 i 10 latami więzienia.
Tzreba przypomnieć, że Sidor była firmą metalurgiczną znacjonalizowaną przez Cháveza w kwietniu 2008 roku, po odwołaniu kontraktu z argentyńską korporacją Techint. Mimo to, rok później, upaństwowienie nie przełożywlo się na poprawę jakości życia pracowników. W rozmowie z "El Libertario", Leonel Grisett pwiedział- "To nie prawda, że zlikwidowano out-sourcing laboralny, niedopuszczalny według prawa, zmusza się nas do pracy na nieregularnych warunkach". Z drugiej strony upaństwowienie zneutralizowało obecną radę kierującą SUTISS, która odwróciła się plecami do 14 pracowników, przez co musieli zapłacić z własnych kieszeni 100 milionów bolivarów (ponad 44.000 dolarów).
Różne organizacje zajmującymi się prawami człowieka i prawami pracowników zgłosiło swoje niezadowolenie przeciwko kryminalizacji protestów w Wenezueli, jak i aktywacji metod jurysdykcyjnych mających na celu zmniejszyć jak najbardziej prawo do strajków, takie jak obowiązek pokazywania się przed sądami i groźby aplikacji kodeksu karnego i prawa organicznego bezpieczeństwa narodowego. Dla anarchistek i anarchistów ta prawna architektura represji wchodzi w ramy ofensywy rządowej aby skończyć z autonomią wojujących organizacji społecznch, pod pretekstem walki z golpismo (wszystkich organizacji rzekomo powiązanych z zamachem stanu w 2002 r., a ściślej z jakimikolwiek protestami jakie przed nim miały miejsce) i pod maską retorycznego socjalizmu boliwariańskiego, w wyniku której cierpią ludzie z dołu. Jakkolwiek same organizacje związkowe- podzielone i upartyjnione w walce między burżuazją, jaka ma miejsce w kraju w ostatnich latach- nie przywiązują uwagi do statystyk przypadków podobnych do 14 z Sidor. W stanach Caraboco, Aragua, Miranda y Táchira informowano o pracownikach, którzy mają różne procesy. W stanie Yaracuy jest 103 rolników, którzy po tym jak uczestniczyli w protestach i okupacjach ziemi, zostali stawieni przed sądami. Dla aktywistów związkowych broniących czternastkę z Sidor, te procedury mają za cel ściąć głowę wojującemu ruchowi związkowemu, przez co ewentualne uwięzienie na 5 lub 10 lat więzienia będzie ostrzeżeniem dla reszty aktywistów i obrońców praw pracowniczych i socjalnych.
Od zawsze wolnościowcy potwierdzaliśmy, że społeczeństwo nie będzie się czuło lepiej jeżeli bicz który go bije będzie miał na kiju podpis ludu. Alarmujemy organizacje i kolektywy Wenezueli i Świata na temat potencjalnego skazania 14 z Sidor. Anarchistki i anarchiści członkowie kolektywu El Libertario solidaryzujemy się z pracownikami wenezuelskimi w walce o swoje prawa, popieramy organizacje związkowe autonomiczne, uczciwe i wojujące i nadal będziemy wypowiadać się przeciwko sprzecznościom autorytarnego i służalczego rzadu względem interesów kapitalistycznej globalizacji ekonomicznej, w walce o alternatywną, autozarządzaną, rewolucyjną i oddolną przeciwko mylnej polaryzacji istniejącej w naszym kraju.
Caracas, 27 kwietnia 2009
El Libertario
http://www.nodo50.org/ellibertario
tłumaczenie: H2
1 Maja w Berlinie
Czytelnik CIA, Nie, 2009-05-03 14:14 Świat | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | StrajkNamacalny dowod powrotu na ulice radykalnego ruchu anty-kapitalistycznego
W Berlinie punktem kulminacyjnym bogatego w dzialania anty-kapitalistyczne dnia 1-maja byla tradycyjna wieczorna "Rewolucyjna demonstracja 1-majowa" ulicami dzielnicy Kreuzberg.
W tym roku wzielo w niej udzial okolo 15 tysiecy osob. Na czele demonstracji szedl blok uczniow i studentow, za nimi blok anty-faszystowski, nastepnie blok anarchistyczno-autonomiczny, za nim blok skupiajacy sie wokol sprawy "Mumii Abu Jamala", potem blok komunistyczny i na koncu demonstracji rzesza niezorganizowanych uczestnikow. Pierwsze trzy bloki stanowily tzw. czarny blok, ktorego uczestnicy byli zamaskowani przeciwdzialajac w ten sposob represja panstwowym. W sumie sympatyczny czarny blok stanowilo okolo 3-4 tysiecy osob.
Laboratorium
satkow, Wto, 2009-04-28 17:27 Edukacja/Prawa dziecka | PublicystykaKryzys wieczny rozpad
Połączone kryzysy: energetyczny, finansowy, własności, klimatyczny i demograficzny powoli robią swoje. Jeżeli 20 lat temu skończyła się Historia, to obecnie kończy nam się Przyszłość. Elity nie gwarantują dobrego życia nikomu. Demokracja parlamentarna stała się częścią problemu. Reguły gry w kapitalizmie nieuchronnie więc ulegną zmianie. Nie tyle z nienawiści do systemu, ile po to, żeby ratować przynajmniej jego resztki. A my w Polsce będziemy musieli znowu nauczyć się z pospiesznie tłumaczonych książek, jak żyć. I będziemy musieli nauczyć się uznawać te myśli za swoje.
Immanuel Wallerstein: Polityka katastrofy gospodarczej
dominika, Pią, 2009-04-24 15:11 Gospodarka | Publicystyka | UbóstwoCodziennie czytam kolejne opinie ekonomistów, dziennikarzy i urzędników państwowych dotyczące sposobów uzdrowienia gospodarki w tym czy innym kraju. Oczywiście wszystkie przeczą sobie nawzajem. Wydaje mi się, że eksperci żyją w świecie fantazji, że naprawdę wierzą, iż – w stosunkowo niedalekiej przyszłości – ich środki zaradcze zadziałają.
Prawda jest taka, że świat stoi dopiero u progu kryzysu, który jeszcze trochę potrwa i znacznie się pogłębi. Pilną kwestią, z którą rządy muszą się zmierzyć, nie jest uzdrowienie gospodarki, ale przetrwanie w obliczu rosnącego powszechnie gniewu, przed jakim wszystkie – bez wyjątku – stoją.