Gdy anarchiści walczyli z prawdziwą "komuną", gdzie był wówczas ONR?
Na porządku dziennym pojawiają się we współczesnej Polsce różnego rodzaju grupy, nazwijmy je "rekonstrukcyjne", które rzekomo wciąż walczą z "komuną".
ONR i MW, dwie sojusznicze organizacje, są tutaj szczególnie "waleczne" i stoją w pierwszym szeregu walki. "Komuną" dziś dla nich nie są jedynie popłuczyny po PZPR, ale także PO, PZPN, PSL, Palikot, geje, generalnie wszyscy poza nimi samymi... No i oczywiście anarchiści.
To ostatnie jest szczególnie interesujące z punktu widzenia historycznego. Poniżej zamieszczam film z manifestacji z 20 kwietnia 1989 r. (jeszcze przed wyborami 4 czerwca, PRL wciąż istniał). Marsz antyrządowy pod hasłem "Wolne szkoły - wolne uczelnie" ruszył spod Uniwersytetu Warszawskiego i zakończył się pod Pałacem Kultury i Nauki. Obok różnorodnych organizacji opozycyjnych na czele manifestacji idą anarchiści krzycząc, uwaga, "Precz z komuną"*.
Przypomnijmy. W tamtych czasach walka z "komuną", czyli określonym systemem państwowym, działa się realnie, a nie wirtualnie. Wtedy można było naprawdę źle skończyć i nie chodzi tu o dołek na 48 godzin. Dziś nasi "męczennicy" z ONR walczą głównie w Internecie i przeciwko tym, którzy walczyli z "komuną" realną, a nie wyimaginowaną.
Żeby przypomnieć jak naprawdę walka w tamtych czasach wyglądała i czym groziła, przytaczam relację z z obchodów pamiętnego 1 maja 1985, kiedy odbyła się w Gdańsku manifestacja zwołana m.in. przez anarchistów.
"Na wezwanie Porozumienia Grup Niezależnych "Wolność" obok ludności spędzonej przez czerwonych - od 9.00 na pl. Zebrań Ludowych zaczęli przybywać ludzie pragnący wziąć udział w niezależnej demonstracji. Przygnębiający nastrój rządowego festynu prysnął dopiero ok. 10.00, gdy z samego centrum Placu wzniosły się w górę kolorowe baloniki z chorągiewką "S". Widok szybującego w powietrzu, zakazanego przez władze emblematu wywołał nieśmiałe oklaski i uśmiechy, a wśród całej rzeszy ubeków i milicji - popłoch. Wtedy to usunięto ustawioną naprzeciw Placu tablicę propagandową, odsłaniając pancerną kolumnę ZOMO, ustawioną pod transparentem "jedność, pokój, praca". Część kolumny - z jedną hydronetką - odjechała w kierunku kościoła św. Brygidy, co wywołało głośne komentarze i sporadyczne gwizdy w zgromadzonym na Placu tłumie.
W górę poleciały ulotki RSA (Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego - organizacji anarchistycznej - przyp. autora). Ludzie zbierając je, zbiegają na równoległy do trasy rządowego pochodu Trakt Konny (w tym czasie Aleją Zwycięstwa przepędzono już uczniów szkół średnich). Na Trakt Konny przedarła się też pomimo blokady przy "zieleniaku" - część obecnych na mszy o 9.00 w kościele św. Brygidy. ZOMO i tzw. "milicja robotnicza" (etatowi ubecy i ormowcy) próbują rozproszyć idących równolegle do rządowego spędu demonstrantów, ale jest już za późno - na czele pojawia się duży biały transparent z napisem "Solidarność walczy" i czarny sztandar RSA (...) po kilkunastu sekundach widać już dziesiątki zamaskowanych twarzy.
Raz po raz sypią się ulotki; są już trzy czarne sztandary anarchizmu, cztery transparenty, wśród gromadzących się za grupami PGN "W" - kilkanaście biało-czerwonych sztandarów, niektóre z napisem "S". Ludzie skandują "Solidarność", "Precz z podwyżkami". Na groźby i wymachiwanie pałami przez ZOMO-wców demonstranci odpowiadają: Demonstracja pokojowa! Wszyscy stoją. Po ok. 20 min. ZOMO atakuje. Ludzie jeszcze nie walczą, uciekają bici przez tzw. "milicję robotniczą" drzewcami flag narodowych. Dwie kobiety przewracają się, kierujący krzyczą "bez paniki", ale nie udaje się im powstrzymać uciekającego tłumu. SB stara się wyłapać najbardziej aktywnych demonstrantów. Po kilku minutach manifestacja zostaje rozproszona i zatrzymana na 40 minut. Rządowy spęd rusza dalej pomiędzy szczelnymi szpalerami ZOMO i "milicji robotniczej".
Rozproszeni demonstranci różnymi drogami (częściowo ukrywając się w pochodzie oficjalnym) przedostają się do Wrzeszcza. Ok. 11.30 w okolicach teatru Miniatura tworzy się nowy pochód. Ludzie są agresywni, rozwścieczeni brutalnością sił porządkowych. Skandują: Precz z komuną! Solidarność! A na wezwanie do rozejścia się odpowiadają kamieniami. I tu sypią się ulotki RSA, jest też jeden czarny sztandar, który jakoś wyniesiono z kotła na trasie pochodu rządowego. Ok. 2 tysiące ludzi walczy aktywnie z nielicznymi w tej części miasta ZOMO-wcami, kilkakrotnie większy tłum demonstruje w pewnej odległości za walczącą czołówką. Ok. 13.00 przybywają posiłki ZOMO, którzy używając petard parli do przodu bijąc pałami w tarcze. Posypały się kamienie, ZOMO-wcy uciekali zmaltretowani, chronili się w klatkach i podwórkach skąd chmary kamieni wygarniały ich wprost na pięści i kopniaki rozsierdzonego tłumu (...) Zamieszki trwają we Wrzeszczu do godz. 14.00" (Dodatek ulotny do pisma RSA "Homek", maj 1985).
W wyniku zamieszek 74 osoby zostały ciężko ranne, 2 osoby zginęły. Tak wyglądała walka z "komuną", drodzy chłopcy z ONR. Pytanie gdzie byli wówczas "narodowi radykałowie"? Odpowiedź - w prorządowym Zjednoczeniu Patriotycznym "Grunwald", który popierał stan wojenny i gromił Żydów. Natomiast wódz ówczesnego obozu narodowego, Maciej Giertych, wkrótce potem został doradcą Wojciecha Jaruzelskiego. Sympatia do niego w ruchu narodowo-radykalnym trwa zresztą do dziś. W 2005 roku Młodzież Wszechpolska udzieliła mu poparcia w wyborach prezydenckich. Zasiadał też w Parlamencie Europejskim, gdzie walczył twardo z "eurokomuną" pobierając od niej całkiem ładną pensję.
Tak oto szumowiny, które wspierały poprzedni reżim i "komunę", teraz, gdy należy walczyć z kapitalizmem, dalej odciągają część ludzi w kierunku walki z, tym razem już zupełnie abstrakcyjną, "komuną". Wtedy kiedy ludzie naprawdę ginęli na ulicach i walczyli z ZOMO, oni zasiadali na salonach władzy. I teraz oni mają czelność krzyczeć w kierunku anarchistów "przecz z komuną" czy "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę"... Warto im przypomnieć skąd się wzięli i kto tu jest naprawdę "komuną" i kto powinien dostać i sierpem i młotem.
* Dla młodszych czytelników. W owych czasach pojęcie "komuna" miała określone znaczenie. Nie chodziło oczywiście ani o Komunę Paryską, ani nawet o komunizm jako ideę bezklasowego i bezpaństwowego społeczeństwa, ale o określone rządy partii komunistycznej i systemu jaki wówczas stworzyli pod nazwą PRL. Tak więc "precz z komuną" mógł krzyczeć równie dobrze trockista, jak anarchista, czy członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Każdy wiedział o co chodzi. Dziś to pojęcie zupełnie zostało wyprane z pierwotnego znaczenia
Xavier Woliński
--
Zapraszam na Facebooka:
http://www.facebook.com/wolnelewo
i bloga: http://wolnelewo.pl
https://cia.media.pl/rok_1989 https://cia.media.pl/stan_wojenny_i_prawicowi_poplecznicy_jaruzelskiego