Demokracja finansowa

Publicystyka

Demokracja finansowa czyli alternatywa dla współczesnego kapitalizmu.

Część pierwsza.

Marcin Galoch

Dziękuję wszystkim którzy mi w jakikolwiek sposób pomogli napisać ten artykuł, autorom dostępnych w Internecie publikacji, dyskutantom na forum ProjektPi, Michałowi Urbasiowi, żonie Monice, a w szczególności Jackowi Rossakiewiczowi.

Nie jestem ekonomistą lecz inżynierem. Właściwie to dopiero od kilku miesięcy, na fali wydarzeń zwanych „kryzysem finansowym” zacząłem się interesować tą tematyką. Być może naturalna dla technika skłonność do poznawania, jak i dlaczego coś działa, pozwoliła mi dostrzec zasady wcześniej mi nie znane. Co najważniejsze jednak, znalazłem kilka sposobów na poprawę sytuacji. Są one na tyle ciekawe, że postanowiłem się nimi podzielić.

Temat artykułu opisuję tak, jak go postrzegam. Za wszelkie uproszenia i błędy przepraszam.
Osoby zainteresowane tematyką odsyłam do książki Jacka Rossakiewicza „Demokracja finansowa”. Można także poszperać w sieci w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Najlepiej jest wyrobić sobie własne zdanie.
Jeśli ktoś ma możliwość, przed przeczytaniem powinien obejrzeć film „Money as debt” (Pieniądze jako dług). Łopatologicznie wyjaśnione są tam pewne procesy których zrozumienie jest konieczne. Sam lepiej bym tego nie zrobił. Bibliografia na końcu.

Nie ukrywam celu jaki mi przyświeca. Jest jasny. Zniszczenie kapitalizmu w Polsce i zastąpienie go ustrojem opartym na demokracji, gospodarce rynkowej i demokracji finansowej. Podstawowa zmiana dotyczy wyłącznie systemu monetarnego, a w szczególności sposobu emisji pieniądza. To samo sedno, źródło wszystkich problemów.

Krótki opis demokracji finansowej z jednym wzorem.

Równanie: MV=PT. gdzie M to ilość pieniądza w gospodarce, V prędkość jego przepływu (przyjmijmy, że w skali jednego roku jest stała), P to poziom cen a T to wielkość produkcji. PT to inaczej zapisany PKB (przychód krajowy brutto) lub inny zbliżony wskaźnik.
Prawo znane od XVII w.
W warunkach gospodarki rynkowej, która się rozwija (wzrasta PKB) i przy braku deflacji, oznacza to, że wraz ze wzrostem PKB zwiększa się ilość pieniądza w gospodarce.
I tak jest istotnie – zawieranych jest więcej transakcji, ludzie dostają wyższe wypłaty, więcej dóbr, towarów i usług jest wymienianych. Naturalnym jest, że taka gospodarka potrzebuje większej ilości pieniądza w obiegu, aby zaspokoić te potrzeby. Obecnie głównym, jeśli nie jedynym źródłem nowo emitowanego pieniądza w gospodarkach są kredyty zaciągane w bankach komercyjnych.

Zacytuję w tym momencie Jacka Rossakiewicza:

„MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”

Zrozumienie czym jest pieniądz na naszych kontach i w naszych portfelach jest kluczowe.
Zdecydowana większość to dług, zobowiązanie do oddania bankowi. Te pieniądze które krążą obecnie w gospodarce, ktoś kiedyś pożyczył i ktoś je musi oddać. Obywatel, firma, rząd.
Łatwo zrozumieć, jakim cudem zadłużenie Rzeczpospolitej po 1989 stale rośnie.

"Przestraszone banki ograniczają akcję kredytową, ale rząd boi się, że w efekcie gospodarka jeszcze bardziej wyhamuje. Bank centralny rozważa obniżenie poziomu rezerw obowiązkowych, co uwolniłoby kapitał, który można by przeznaczyć na kredyty." (Financial Times 13.05.2009)

Czyli, wiedzą, że jest źle, wiedzą dlaczego, brak pieniądza na rynku powoduje recesję, a jednak jedynym rozwiązaniem jakie proponują (rząd i NBP, ramie w ramię) jest dalej zadłużać gospodarkę.
Część osób nazywa taką politykę monetarną głupotą.
Inni "spiskiem elit" zmuszających społeczeństwo do zadłużania się.
Tak samo jest w każdym kraju kapitalistycznym, w którym jest obecny kryzys.
Nie ratuje się bezpośrednio gospodarki ale pompuje miliardy w banki, by mogły one dalej ludzi i firmy zadłużać.
Człowiek zadłużony, bojący się o swoją przyszłość, nie jest w pełni wolny, nie poprze zmian burzących zastany porządek społeczny.
Będzie pracował coraz więcej, a im więcej będzie pracował, tym bardziej (poprzez wzrost gospodarczy finansowany przez emitowany pieniądz dłużny), jako całe społeczeństwo, będzie zadłużony.
Tym mniej będzie miał wolności, tym bardziej będzie się bał.
Taki ustrój społeczno gospodarczy ma swoją nazwę.
Niewolnictwo

Być może oglądaliście film "Dług"
Mocny, czyż nie ?
Stawiam tezę, że Rząd RP, NBP i banki prywatne działają w identyczny sposób i z tych samych motywów wobec społeczeństwa jak gangsterzy w tym filmie wobec ludzi którzy próbowali rozwinąć własny biznes (zwiększyć PKB)
Dokładnie tak samo, nie ma żadnej różnicy, poza wmówieniem nam, obywatelom, że jest inaczej.
Tak się dzieje w każdym kapitalistycznym kraju.
Bez cierpliwego udowodnienia tego, umysł ludzki to odrzuca.
Różnica jest jedna – zmiana jest możliwa w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Myślcie o tym, w miarę jak będziecie czytać dalej.

Demokracja finansowa jest odpowiedzią.
Zawiera wiele dodatkowych składników które później omówię.
Jej sednem jest „demokratyczna emisja pieniądza”
Przez Bank Centralny bezpośrednio do obywateli.
Ilość emitowanego pieniądza jest wprost proporcjonalna do wzrostu PKB.
Emitowany jest dlatego, że całe społeczeństwo wypracowało ten wzrost, jest jego zasługą.
Emitowany jest dlatego, abyśmy mogli z tego wzrostu korzystać.
Wielkość emisji jest porównywalna z kwotą na jaką co roku się zadłużamy, aby sfinansować ten wzrost.
Nie wywołuje to więc inflacji.
Nie ma znaczenia jak pieniądz trafia do gospodarki – trafić do niej musi w ten czy inny sposób.
Najlepiej więc jeśli trafi do osób które na to najbardziej zasługują, które go, poprzez swoja prace (dobra i usługi w których ma pokrycie), stworzyły. Demokratycznie, każdemu po równo, za sam fakt że Polska się rozwija.

Część osób na pewno odrzuci tą ideę. Wydaje się niedorzeczna, szalona.
Najpierw jednak porozmawiajmy o ekonomii.

Ekonomia na przykładach

Jakiś czas temu szwedzcy bankierzy wymyślili sobie, ze będą dawać Nagrodę Nobla z ekonomii. Gdyby ekonomia była tego warta, to Nobel sam by to ustanowił. Powód był jeden, stworzenie wrażenia, że ekonomia jest czymś skomplikowanym. Tymczasem największy przekręt nowożytnego świata opiera się na zasadach prostych jak budowa cepa.

Gospodarka rynkowa.
Polega na tym, że w jakiejś społeczności swobodnie wymieniamy towary i usługi. Generalna zasada jest taka, że im dana rzecz jest rzadsza lub wymaga większego nakładu pracy tym jest cenniejsza.
Gospodarka rynkowa z natury jest dynamiczna. wspiera przedsiębiorczość i innowacyjność. Człowiek chce mieć więcej, więc wymyśla sposoby, aby jego praca była dla społeczności cenniejsza, by za jej efekty mógł nabyć więcej dóbr.
Dlatego zazwyczaj zdrowa gospodarka rynkowa rozwija się.
Wartość wszystkich dóbr i usług, wyprodukowanych i wymienianych na wolnym rynku w ciągu roku nazywamy PKB.
Dzięki przedsiębiorczości, wynalazkom, postępowi itd możliwe jest z roku na rok wyprodukowanie większej ilości dóbr i usług.
to się nazywa wzrost PKB i będzie miało ogromne znaczenie dla zrozumienia różnicy.

Gospodarka rynkowa może działać bez pieniędzy. Wymiana towar-towar jest możliwa i nawet teraz spotykana. Jednak pieniądz jest wygodny.
Przy wymianie barterowej jesteś skazany na współpracę z jednym producentem, właśnie tym, który chce się z Tobą wymienić.
Używając pieniądza wymieniasz się z kimkolwiek chcesz.
Właśnie ta wygoda sprawia, ze pieniądz w normalnej gospodarce rynkowej jest potrzebny, wręcz niezbędny. Służy do porównywania wartości towarów i usług aby można było je wg danego przelicznika wymieniać.

Dowcip o bacy dobrze to ilustruje. W wymianie barterowej baca może wymienić 2 koty po 5 mln sztuka na psa 10 mln sztuka. Ważna jest proporcja. Ale musi znaleźć chętnego do takiej bezpośredniej wymiany - obniża to efektywność, bo może tracić dużo czasu na poszukiwania.
Producent okien drewnianych przecież nie szuka na rynku tartaku, który akurat potrzebuje okien.

Dlatego prościej dla bacy, jak pójdzie na rynek i sprzeda koty po 2 zł szt a następnie kupi psa za 4 zł. Pieniądz usprawnia działanie gospodarki.

Teraz porozmawiajmy o samej naturze pieniądza.
W małej społeczności w której każdy wie ile jakiś towar czy usługa wymaga pracy, nie ma problemów z wyceną. Wiadomo, że wyhodowanie świniaka kosztuje znacznie więcej pracy niż wykopanie kilograma ziemniaków, więc nikt się nie dziwi, że świniak kosztuje więcej niż ziemniaki.
Nikt także, widząc właściciela świniaka z pieniędzmi nie dziwi się temu - widocznie sprzedał świniaka, więc ma pieniądze, za które coś kupi.
Pieniądz pośredniczy w obrocie.
Pieniądz zawsze ma pokrycie w jakimś dobrze czy usłudze, pracy.
Upowszechniło się przekonanie, że fakt, iż ktoś ma pieniądze, pochodzi z tego, że na nie w ten czy inny sposób zapracował.
Skoro na to zapracował (wykonał jakąś pracę cenną dla społeczności, skoro otrzymał w zamian pieniądz) to ma prawo wymienić go na cokolwiek chce.
To się nazywa powszechna akceptacja pieniądza jako środka wymiany.
To przeświadczenie wydaje się słuszne także teraz we współczesnej gospodarce.
I jest prawdziwe, z jednym wszakże wyjątkiem (domyślacie się już jakim ?

Jednak to przeświadczenie doprowadziło w pewnym momencie do "utowarowienia" pieniądza. Zaczął być cenny i pożądany sam w sobie, jako sposób na zaspokojenie własnych potrzeb. Zdecydowana większość osób cały czas wymienia swoją pracę na pieniądze, które następnie wymienia na owoce pracy innych osób. Jednak nie wszyscy.

Są sposoby na zdobycie pieniądza bez pracy, powszechnie akceptowalne. Kiedyś wystarczyło znaleźć samorodek złota. Teraz można prawidłowo trafić 6 cyfr z 49. To jest społecznie akceptowalne, wiemy, że bogactwo tych osób nie powstało z ich pracy, ale w inny sposób, który akceptujemy.

Pieniądz jest rodzajem umowy społecznej. Umawiamy się, że coś reprezentuje jakąś wartość towaru czy usługi. Np: paczka czekoladek kosztuje 10 zł.
Pieniądzem jest coś co budzi zaufanie - kiedyś było to złoto, teraz banknot emitowany przez NBP, zabezpieczony przed fałszowaniem.

Skąd się bierze w gospodarce zapotrzebowanie na „nowy” pieniądz ?

Najlepiej tłumaczyć na przykładzie.
Powiedzmy, że do życia potrzebna Ci jest paczka czekoladek dziennie.
Co miesiąc więc musisz zarabiać 300 zł aby kupić czekoladki u producenta.
Zarazem uprawiasz buraki cukrowe i sprzedajesz je producentowi za 300 zł miesięcznie aby robił z nich czekoladki.

Zamiast 300 zł możecie używać papierków po czekoladkach lub kuponów - czegokolwiek, co do czego się umówicie, że odzwierciedla wartość wymienianych towarów.

Teraz załóżmy, że dochodzisz do wniosku ich potrzebujesz, dla zaspokojenia swoich potrzeb, 1,5 paczki czekoladki dziennie.
Nie stać Cię na nie, ale żyjesz w gospodarce rynkowej, innowacyjnej, przedsiębiorczej.
Wymyślasz sposób na 50% wzrost wydajności produkcji buraka i wprowadzasz go w życie. Chociażby, zamiast 8 godzin dziennie, pracujesz 12 (wzrasta wydajność pracy i ilość wyprodukowanych towarów). Wzrasta PKB.

Z większą ilością buraków idziesz do producenta czekoladek i proponujesz mu, aby zapłacił Ci za nie 450 zł. ten jednak oświadcza, że ma tylko 300 zł które mu w zeszłym miesiącu zapłaciłeś za czekoladki. Ma wolne moce produkcyjne i chętnie wyprodukował by więcej czekoladek, ale brak mu pieniędzy na kupno buraków. Spotykacie się i szukacie rozwiązania.

Rozwiązanie pierwsze. Producent czekoladek sugeruje, że za 50% więcej buraków zapłaci Ci tyle samo co poprzednio - 300 zł.
Czyli przy braku dostatecznej ilości pieniądza na rynku producenci, za tą samą pracę, są zmuszani do obniżania cen. Ewentualnie cięcia kosztów (zwalniania ludzi) jak ma to obecnie miejsce. To zjawisko nazywamy deflacją. Oczywiście, jako producent buraków nie chcesz się z tym pogodzić.

Rozwiązanie drugie: zdobądźmy więcej pieniędzy. Można to zrobić na 2 sposoby.

- zwracacie się do emitenta pieniędzy aby dał producentowi czekoladek ich tyle, by ten mógł kupić buraków za 450 zł. Ceny jednostkowe buraka i czekoladek się nie zmieniają. Produkujecie więcej, więc emitent pieniądza (NBP) DAJE wam więcej pieniędzy, abyście mogli realizować transakcje. Proporcjonalnie do wzrostu produkcji - czyli PKB.
Nazywamy to demokracją finansową.

- producent czekoladek bierze oprocentowany kredyt. Jednak koszt tego kredytu (odsetki, 10%) przerzuca na Ciebie, w cenie czekoladek. Za swoje 450 zł czekoladki każe sobie zapłacić 450 zł (wartość czekoladek) + 15 zł (odsetki od 150 zł kredytu) czyli 485 zł. Masz 450 zł. Kupujesz więc mniej czekoladek niż chcesz, albo także bierzesz kredyt aby zdobyć 15 zł na odsetki producenta czekoladek. Odbijacie piłeczkę, dług narasta, jest inflacja, rosną stopy procentowe, dług narasta. Powiedzmy jednak, że udaje się spłacić dług. Zostajecie z 300zł - 15 zł=285 zł w kieszeni. No teraz Ty bierzesz kredyt. Na 185 zł. + odsetki. Itd itp, aż zadłużacie się do kilkukrotnej wartości PKB.
Jesteście winni bankowi tysiące, a miał on na początku 150 zł, które powinniście dostać za darmo, z racji samej natury pieniądza.
Nazywamy to nowoczesnym kapitalizmem, albo niewolnictwem, jak kto woli.

Jest jednak możliwość to zmienić, a nawet wyrwać się ze spirali długu.

Teraz, żeby ująć całość problemu, kilka słów o deflacji.
Wyobraźmy sobie rozwijająca się gospodarkę o stałej ilości pieniądza w obiegu. Wzrasta produkcja, wydajność pracy, efektywność. Efektem jest spadek cen przy tych samych zarobkach. Ma to sens i zdarzało się nie jeden raz w historii, szczególnie w gospodarkach opartych na złocie, gdy rozwój był szybszy niż przybieranie jego ilości w obiegu. Ostatnio miało to miejsce w XIX wieku. Co się jednak wtedy stało, że system nawalił ?
Właściciele fabryk zaczęli kalkulować wysokość wypłat nie względem wzrostu samych przychodów, ale względem minimum socjalnego pracowników, zachowując sobie całe zyski. Nie dzielili się zyskiem z ludźmi, którzy go wytworzyli. To nie było ani sprawiedliwe, ani mądre.
Dla wielu z nich był to, powiedzmy, życiowy błąd, wraz z nastaniem komunizmu i socjalizmu.
Natura ludzka jest bowiem taka, że słusznie nie godzi się z jawną niesprawiedliwością, jaką jest cieńcie płacy gdy wzrasta wydajność pracy.
Jednak lekcja nie poszła na darmo. Zamiast bezpośrednio, właściciele pieniądza (kapitału) wymyślili inny system wyzysku, bezpieczniejszy.

Domyślacie się jaki.

Największa, najbardziej konkurencyjna, liberalna, innowacyjna gospodarka świata tkwi od dziesięcioleci w spirali długów bez szans na wydostanie się z niej. Stany Zjednoczone. Opinia, że oni żyją na kredyt nie do końca jest prawdziwa. Tam jest ogromny, protestancki kult pracy. Oni na prawdę ciężko pracują. Co z tego, im ciężej i wydajniej pracują, im bardziej im wzrasta PKB, tym bardziej się zadłużają.
Przypomnę, 57 bilionów dolarów.
186 717 dolarów na osobę, wliczając dzieci, emerytów itd.
Zaczęło się niewinnie w 1913 r. od prywatyzacji FED – amerykańskiego banku centralnego.
Warto nadmienić, że EBC – europejski bank centralny, także jest prywatny i działa na identycznych zasadach jak FED, tyle że krócej.

Jeśli ktoś tkwi w niewoli długów, to czy jest prawdziwie wolny ?
Jeśli mamy pozory wolności – własny narodowy bank centralny i walutę, czy warto się tego dobrowolnie pozbywać ?

Obecnie także mamy mocną presję deflacyjną.
Koszta kryzysu są przerzucane na pracowników, obniżane są wypłaty, premie itp. Na krótką metę można się z tym pogodzić, ale widok zarządów firm kasujących tyle ile przed kryzysem budzi te same napięcia co 100 lat temu.
Powodem presji deflacyjnej jest zła polityka monetarna. W chwili gdy banki komercyjne nie udzielają nowych kredytów, gorliwie ściągając z rynku stare, zmniejsza się ilość pieniądza w gospodarce.
Obowiązkiem NBP i rządu była by w tej sytuacji emisja pieniądza bezpośrednio do gospodarki, nie robią jednak tego.
Nie ma sensu zwalczać rządu czy NBP. Nie karze się miecza ale rękę, która go trzyma.
Trzeba zmienić samo zło systemu.
Demokracja finansowa jest pokojowym sposobem poradzenia sobie z tym problemem.
Nawet proponowany przeze mnie projekt, jeśli odniósł by skutek, poprawił by sytuację, dostarczając po prostu dodatkowy pieniądz do obiegu.
Państwo, Naród, poprzez bank centralny, musi sprawować kontrolę nad ilością pieniądza w obiegu.
Inaczej lądowanie może być bardzo twarde.


Kilka słów o moralności.

Wyobraźmy sobie sklepikarza na targu jak ujrzał kieszonkowca kradnącego komuś pieniądze. W chwili, gdy ten kieszonkowiec przychodzi do jego stoiska nabyć cokolwiek, obdarzony kręgosłupem moralnym sklepikarz, wiedzący, że pieniądze zarabia się własną pracą, może odmówić transakcji. Każe mu odejść, odmawia przyjęcia jego brudnych, pochodzących z rabunku banknotów. Kto wiem, może nawet zawiadomi policję.

Podobnie z fałszywym pieniądzem. Każdy, kto odkryje fałszerstwo może odmówić przyjęcia zapłaty, nie tylko dlatego, że grozi za to kara, ale także dlatego, że pieniądz ten nie wszedł do obiegu w sposób . . . sprawiedliwy, jako zapłata za czyjąś pracę.

Oczywiście, od każdej zasady są wyjątki (wiecie kogo mam na myśli).
Jednak, jest wielu którzy, nawet wiedząc, że pieniądz pochodzi z przestępstwa, zaakceptuje go.
Jeszcze więcej jest takich, którzy zdają sobie sprawę, że i tak nie wiedzą, jak ich kontrahent zdobył pieniądze, więc po prostu ich to nie obchodzi.
W takiej atmosferze niezauważony może przejść przez 100 lub 300 lat (licząc od powstania FED lub Banku Anglii) największy szwindel świata. A nawet dostrzeżony, może wywołać tylko wzruszenie ramion.

Zastanawiało mnie, dlaczego Jacek Rossakiewicz tak dużo poświęcił w swojej książce miejsca odwołaniom do religii, tłumaczeniom etycznych i moralnych zasad przy posługiwaniu się pieniądzem, utyskiwaniom na moralny upadek naszych czasów itd. Mi przecież wystarczało, jeśli pod względem matematycznym teoria ta jest prawdziwa. Dziś, przez ten temat właśnie zrozumiałem. Nieskromnie mówiąc, widocznie mam pułap moralności ustawiony na tyle wysoko, że samo matematyczne piękno tej teorii wystarczyło mi do jej akceptacji.

W dzisiejszych czasach pieniądz jest najwyższym celem samym w sobie. nie dla wszystkich oczywiście. Ale nastąpiło przesunięcie, od wszystko może mieć swoją cenę, do wszystko musi mieć swoją cenę, jest na sprzedaż.
Gromadzenie pieniądza jako synonimu bogactwa jest celem samym w sobie, nawet nie podparte samą pracą. Postawy altruistyczne, działania dla dobra wspólnego, bezinteresowne są uważane za frajerstwo.
Na działalność charytatywną stać tylko bogatych, biedniejsi pracują na swe utrzymanie i nie mają czasu na takie głupoty.

Patrząc z tej perspektywy, demokracja finansowa jest nie do zaakceptowania, jej istotą jest rozdawanie pieniądza za darmo wtedy, gdy można to zrobić. Zamiast sprzedać czy pożyczyć na procent jak ma to miejsce we współczesnym systemie monetarnym.

Porównując obie teorie na gruncie matematyki, demokracja finansowa wypada nieco lepiej niż obecny system monetarny (nie dla bankierów, oczywiście).

Jednak patrząc na nie z punktu widzenia etyki, moralności, można mieć diametralnie różne opinie.
Dla mnie obecny system jest wyzyskiem, wręcz zakamuflowanym niewolnictwem. Piękno demokracji finansowej polega właśnie na dawaniu i cieszeniu się z efektu.
Dla bohatera granego przez Michaela Douglasa z filmu Wall Street, dla którego mottem życiowym było "Greed is good" (chciwość jest dobra) demokracja finansowa musi być czymś odrażającym, sprzecznym z prawami jego świata.

Próbować poznać demokracje finansową jest sens tylko wtedy, gdy jest się na to mentalnie przygotowanym.

Przykład demokracji finansowej

Właśnie zdałem sobie sprawę, że mogę podać przykład kraju, gdzie taka mniej więcej demokracja finansowa działa.
To Chiny.
Ze wszystkimi ich wadami, brakiem wolności, wyzyskiem (a u nas go nie ma ? większość Polaków zarabia w pobliżu minimum socjalnego), jednak to działa.

Chiny są na takim etapie rozwoju, jakim była Europa pod koniec XIX w. Kopiują część wad, być może te wady są nieuniknione. Mają państwo totalitarne – ale są niego dumni, emanuje z nich taki pozytywny nacjonalizm. Nie ma miejsca na opozycję – wiedzą co robią, nie godzą się, by ktokolwiek im to popsuł. Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać łamania praw człowieka czy braku demokracji w Chinach. Są, jakie są, to inna kultura niż nasza.
Jednak gospodarczo dokonali cudu. Bardziej lub mniej świadomie maja demokracje finansową.

Postaram się odpowiedzieć tak prosto, jak sam to rozumiem.
USA: pieniędzy w systemie jest za mało.
Wzrost gospodarczy wymusza więcej pieniędzy w systemie, aby ludzie, firmy mogli kupować wyprodukowane towary/usługi. Jednak jedynym sposobem jest kupno pieniędzy - w formie kredytu. Gospodarka się rozwija, dług cały czas przyrasta, obecna monstrualna emisja pieniądza przez FED to tylko nędzna próba powstrzymania katastrofy, naprawienia błędów ostatnich 100 lat.

Chiny: emitują pieniądz do gospodarki proporcjonalnie do przyrostu PKB. Nie rozdają wprost juana, ale trafia on bezpośrednio do ludzi poprzez bezpłatne usługi czy dotowane towary. Finansują emisją budżet. Możliwy jest bardzo dynamiczny wzrost (Chiny startowały w latach 80-tych porównywalnym PKB jak Polska), trwały wzrost, bez inflacji.
Towary chińskie są tak tanie, nie dlatego że wyzysk, ale dlatego, że nie są zadłużone - wzrost nie jest finansowany długiem, więc w cenie towarów czy usług nie jest ukryty koszt jego obsługi.

Też mogliśmy pójść tą drogą (przy większej wolności, demokracji) w 1988 r, ale wyszło jak wyszło.

Wciąż jednak możemy to naprawić . . .

Podstawowym oszustwem jest właśnie źródło pieniądza w gospodarce.
Wg konstytucji wszystko jest OK - NBP emituje pieniądz - nie pożycza, nie sprzedaje, ale wprowadza do gospodarki.
Realnie odbywa się prowadzanie nowego pieniądza, niezbędnego do sfinansowania wzrostu PKB, w formie kredytów oferowanych przez prywatne banki.
Tak bardzo nam wmówiono, że pieniądz jest sam w sobie towarem, za który trzeba płacić, że większość osób nie może wyobrazić sobie że może być inaczej.
Chińczycy sobie wyobrazili - zaadoptowali pozytywy kapitalizmu - prywatną własność i inicjatywę, innowacyjność, zachowując kontrolę nad demokratyczną emisją pieniądza. Z zacofanego, biednego kraju 25 lat temu stali się, przy ogromnym, stabilnym wzroście i braku inflacji, 2 gospodarką świata.
Wcale nie musieli . . .
Także My – możemy, lecz nie musimy to zmienić.
Aby przekonać do oczywistych zalet demokracji finansowej potrzebny jest przykład jej działania w Polsce. Pracuję nad tym, projekt tego przedstawię w drugiej części.

Oddłużenie

Drugim elementem demokracji finansowej jest bańkowość bezodsetkowa. Kiedy Bank Centralny sprawuje kontrole nad emisją pieniądza, za jej pomocą regulując zjawiska inflacji i deflacji, stopy procentowe są zbędne. W tej sytuacji banki udzielają kredytów do wysokości własnego kapitału i zgromadzonych w nich depozytów terminowych (lokat). Różnica między oprocentowaniem lokat a oprocentowaniem kredytu jest marżą banku. Kredyty nie zmieniają ilości pieniądza na rynku, jednak dalej istnieją. Są znacznie tańsze. Zmniejsza się zapotrzebowanie na nie, gdyż na rynku jest dość pieniądza, proporcjonalnie do PKB.
Bank Centralny ma możliwość interwencji na rynku kredytowym poprzez zakładanie depozytów terminowych w bankach prywatnych. Nawet nieoprocentowanych. Możliwe jest nawet udzielanie kredytów za stałą opłatą za jego przyznanie. Dzięki bankowości internetowej możliwe by było uzyskanie kredytu krótkoterminowego np: na zakup samochodu, którego koszt wynosi kilkaset złotych – tyle co koszt i uczciwy zysk banku.

Wprowadzenie bankowości bezodsetkowej (bez stóp procentowych NBP) stwarza konieczność usunięcia z rynku fałszywego, dłużnego pieniądza.

Analizując podstawy prawne wprowadzenia demokracji finansowej natknąłem się na interesujące fakty.

Najpierw kilka cytatów:

Konstytucja RP, Art. 227 pkt 1
„Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.”

Pamiętajmy przy tym, że jest też Art. 8
„Pkt1: Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
Pkt2: Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.”

Kodeks karny, rozdział XXXVII
Art. 310. § 1. Kto podrabia albo przerabia polski albo obcy pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument uprawniający do otrzymania sumy pieniężnej albo zawierający obowiązek wypłaty kapitału, odsetek, udziału w zyskach albo stwierdzenie uczestnictwa w spółce lub z pieniędzy, innego środka płatniczego albo z takiego dokumentu usuwa oznakę umorzenia,podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.
§ 2. Kto pieniądz, inny środek płatniczy lub dokument określony w § 1 puszcza w obieg albo go w takim celu przyjmuje, przechowuje, przewozi, przenosi, przesyła albo pomaga do jego zbycia lub ukrycia,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
§ 4. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1 lub 2, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 312. Kto puszcza w obieg podrobiony albo przerobiony pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument określony w art. 310 § 1, który sam otrzymał jako prawdziwy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Art. 316. § 1. Pieniądze, dokumenty i znaki wartościowe podrobione, przerobione albo z usuniętą oznaką umorzenia oraz podrobione lub przerobione narzędzia pomiarowe, jak również przedmioty służące do popełnienia przestępstw określonych w tym rozdziale ulegają przepadkowi, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.
§ 2. Podrobione albo przerobione znaki urzędowe określone w art. 314 należy usunąć, chociażby to miało być połączone ze zniszczeniem przedmiotu.
Polecam wnikliwe przeczytanie: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df01.htm
oraz: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df02.htm
zacytuję wybiórczo najważniejsze:
„Podstawy ilościowej teorii pieniądza stworzył John Locke (1632-1704). „Twierdził, że poziom cen zależy wprost proporcjonalnie od ilości pieniądza, przy czym definiując tę ostatnią wziął po uwagę taki czynnik, jak «szybkość obiegu»” [1]. Po około stu latach, w 1810 roku, twierdzenie Johna Locke’a zapisał algebraicznie David Ricardo (1772-1823) w równaniu: MV=PT, przy czym robiąc to od razu wykoślawił jego znaczenie ograniczając interpretację równania do stwierdzenia, iż przy stałej produkcji (T) i stałej szybkości obrotu (V) dodatkowa ilość pieniądza (M) prowadzi do wzrostu cen (P). Nie wspomniał o tym, co należałoby zrobić, gdy następuje wzrost produkcji (T), czyli ilości dóbr: towarów i usług, bo wówczas łatwo byłoby z podanego przez niego to przyrost.”TP/V, gdzie M=równania wyprowadzić równanie emisji:
A także:

„W 1911 roku, po kolejnych stu latach od czasu Ricarda (i Locke’a) Irving Fisher (1867-1947) zmodyfikował klasyczne równanie ricardiańskie do postaci: MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”

Wnioski: łamiąc Konstytucję RP oraz Kodeks Karny banki prywatne emitują papiery dłużne będące falsyfikatami prawdziwej złotówki. Dług nie jest prawdziwą emisją pieniądza. Po jego spłaceniu znika on z gospodarki.

Przy poziomie rezerw obowiązkowych 3,5% oznacza to, że 96,5% wartości każdego kredytu to fałszywki. Trudne do odróżnienia, banknoty są oryginalne, cyferki na koncie niczym się nie różnią.

Oczywiście zapewne ta emisja jest zgodna z prawem bankowym i innymi ustawami (proszę więc nie udowadniać, że tak jest – zgadzam się w ciemno), nie zmienia to faktu – uczciwy bankier widząc ustawę pozwalającą mu emitować dług (kredyt w ilości większej niż posiadane depozyty) powinien ją natychmiast zaskarżyć do Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego, jako niezgodną z Konstytucją RP czy Kodeksem Karnym. Wykorzystywanie luk w prawie jest przestępstwem. Tłumaczenie się, że każdy (bank) tak robi nie usprawiedliwia. Że cały „zachodni” świat – także nie. Świadczy to w takim razie wyłącznie o bezmiarze ludzkiej głupoty lub ogromie spisku.

Rozpatrzmy sytuację. Fałszuję 100 zł i pożyczam je komuś na 1 rok, umawiając się, że odda 120 zł. Czy zysk 20 zł pochodzący z przestępstwa mogę zatrzymać ? Nie.

Warto obliczyć więc, o ile zostało w latach 1990 do teraz zubożone polskie społeczeństwo w skutek płacenia odsetek od długu, jakiego nie powinno zaciągnąć, gdyby NBP emitował taką ilość pieniądza do obiegu jaka była konieczna z tytułu wzrostu PKB. O ile, w przeliczeniu na osobę, każdy został okradziony. Brak mi wystarczających danych na ten temat, ale wszyscy czujemy, że kwota ta jest ogromna, porównywalna co do rzędu wielkości z całkowitym zadłużeniem społeczeństwa i państwa.

Kto jest winny ? Przede wszystkim politycy stanowiący takie a nie inne prawo.
Niestety, Art. 105 p1 Konstytucji RP:
„Poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu.”
Jedyne co można zrobić, to przypomnieć przed najbliższymi wyborami kto odpowiada za taki a nie inny stan rzeczy.
Nawet jeśli pojawiły by się prawne możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej, to nierealnym wydaje się udowodnienie, kto głosował tak a nie inaczej, bo nie rozumiał istoty sprawy, nieświadomie, a kto działał z premedytacją.
Polowanie na czarownice więc sobie darujmy – kartki w urnach wystarczą.

Jeśli już szukać sprawiedliwości w sądach, to poprzez proces „w sprawie”.
Czym by się skończyło orzeczenie, że rzeczywiście doszło do złamania Konstytucji i sfałszowania większości pieniędzy w obiegu ?
Wróćmy do Art316 § 2 Kodeksu Karnego. 96,5% wartości wszystkich kredytów bankowych musiało by ulec natychmiastowemu umorzeniu !
Czy banki by zbankrutowały ? Nie – ponieważ robią z oddawanym długiem dokładnie to samo – usuwają (oprócz 3,5% które wraca do kasy) oddawane pieniądze. Tak na prawdę wracają one na rynek w postaci nowych kredytów.
Czy w skali całej gospodarki wywołało by to inflację ? Także nie. Przypomnijmy sobie równanie MV+M’V’=PT – przy braku emisji M na spłatę M’ trzeba było brać kredyty- znowu M’+odsetki (w skali całej gospodarki). Spirala zadłużenia. Teraz balon został przekłuty. Oczywiście NBP musiał by wyemitować natychmiast ilość M=M’ aby gospodarka sprawnie działała, na przykład poprzez legalizację pieniądza elektronicznego i gotówki w obiegu.

Czy oddłużenie jest moralnie dozwolone ? Tak. Na spłatę długów firm i osób prywatnych składamy się wszyscy wspólnie, nawet jeśli sami nie mamy konta w banku, to w cenę towarów i usług są wliczone kosztu obsługi długów. Społeczeństwo jako całość odczuje ogromną ulgę.

Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że NBP jest konstytucyjnym organem państwa. Do znacznie lepsza sytuacja niż jest w strefie Euro (prywatny EBC) czy USA (prywatny FED). Obie te instytucje nie emitują pieniądza, tylko sprzedają go lub pożyczają rządom. U nas sytuacja jest inna, można wyemitować pieniądz w miejsce wycofanego z gospodarki pieniądza dłużnego, z korzyścią dla wszystkich, bez negatywnych skutków ubocznych.

Małe co nieco o kryzysie.

Być może uważny czytelnik zauważył pewną sprzeczność. Skoro banki mają tak dobrze, to dlaczego wpadły w kłopoty ? anegdota o kryzysie mówi, że każdy bankier może wytłumaczyć, dlaczego on jest, ale i tak tego nie rozumie. Moim zdaniem, banki zgubiła chciwość. Zamiast spokojnie strzyc owce w perfekcyjnie stworzonym systemie zaczęły tworzyć pieniądze sobie nawzajem. I uwierzyły bacy, że kupno psa za 5 mln zł to świetny interes, uwierzyły, że zasady gry są takie, że niezależnie od obstawionej strategii, zawsze wygrają. Baca 5 mln wziął, zaprosił znajomych, ich znajomych i całą resztę do knajpy i pili ruski miesiąc, aż wszystkiego nie przepili. Na koniec sprzedał psa za 4 zł i poszedł z kwitkiem do banku, że tyle był on wart i więcej nie odda. Baca i jego znajomi to różne spekulacyjne bańki (nieruchomości, surowce, papiery wartościowe) które banki dmuchały.
Jak balon pękał, okazało się że pieniądz nie ma pokrycia, ale oddać sobie nawzajem trzeba.
Zachowali się jak stado wilków, które zawsze zgodnie polowało na owce, a teraz zaczęło się gryźć między sobą. A teraz za nasze pieniądze chcą z tego wyjść. Ciągnąc Nas na dno.

„Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes po raz kolejny zaapelowała we wtorek, by nie porównywać antykryzysowej pomocy dla banków, zatwierdzanej przez Komisję Europejską, ze sprawą polskich stoczni. "Systemu bankowego nie można porównywać z polskimi stoczniami" - podkreśliła komisarz. "Banki to krwiobieg gospodarki. Potrzebujemy tego krwiobiegu dla podtrzymania działalności gospodarczej" (PAP, 12.05.2009)

Jakież celne porównanie. Nasza krwawica ich krwioobiegiem. . .

Obywatelskie, oddolne wprowadzenie demokracji finansowej

Uważam, że wszelkie podziały polityczne jakie serwują nam media, są sztuczne. Tak na prawdę istnieje tylko jeden podział. Na wąska elitę polityczno-gospodarczą która, poprzez władzę nad emisją pieniądza i stworzenie systemu zmuszającego społeczeństwa do zadłużania się, czerpie z tego niesprawiedliwe profity. I całą resztę, która na nich pracuje. Nie mam nic przeciwko wysokim zarobkom ludzi, którzy na to zasługują. Minister czy prezes dużej firmy mogą otrzymywać wielomilionowe wypłaty, proporcjonalnie do wagi swojej pracy i ponoszonej odpowiedzialności. Lecz bogacenie się przez fakt kreowania pieniędzy i zmuszania innych do podległości poprzez wymuszanie zadłużania się jest niedopuszczalny.
Musi być zmieniony.

Pozwolę sobie zrobić małe podsumowanie, na ten moment. Pomysł eksperymentalnego wprowadzenia w życie narodził się jak zauważyłem, jak trudno jest przekonać do pomysłu demokracji finansowej, czy to poprzez dyskusje na forach, czy w rozmowach z rodziną, znajomymi.Warto więc pokusić się o udowodnienie w praktyce, jak to działa.

1) Zgadzamy się, że obecny system monetarny jest zły, błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia jak i moralnie, etycznie nie sprawiedliwy, prowadzi do spirali zadłużenia i powinien zostać zmieniony.

2) Zgadzamy się, że przedstawiona teoria demokracji finansowej jest lepszym rozwiązaniem. Efektem jej wprowadzenia było by społeczeństwo demokratyczne, oparte na gospodarce wolnorynkowej, ale nie kapitalistyczne - ponieważ usunięcie zostały by z niego podstawowe zasady (wady) kapitalizmu.

3) Szanse przez samo przekonanie społeczeństwa, że powinno być inaczej, na zmianę, są znikome. Zbyt wiele czyiś interesów taka zmiana narusza, są też duże problemy z pokonaniem bariery mentalnej - że może być inaczej.

4) Zmiana może być dokonana tylko w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Równolegle do prowadzenia normalnej działalności politycznej konieczny jest przykład jak działa demokracja finansowa w praktyce, który pozwoli (przy założeniu że teoria jest słuszna) przekonać do siebie większość społeczeństwa

5) Przykład polegał by na stworzeniu analogicznego do włoskiego systemu SCEC systemu kuponów rabatowych oraz na stworzeniu portalu internetowego (aukcyjnego, na zasadzie allegro), gdzie te same kupony w formie elektronicznej byłyby jedynym środkiem wymiany.
Kupony byłyby dystrybuowane bezpłatnie, zgodnie z założeniami demokracji finansowej.

Jeśli takie podsumowanie zbieżne jest w Waszymi poglądami, proszę o pomoc w zrealizowaniu całego przedsięwzięcia.
Pierwszym etapem było by przygotowanie dokładnych zasad działania całego projektu.
Mogę podjąć się redagowania tego materiału, przy Waszej pomocy i współpracy, który, jako propozycję do realizacji, przedstawimy.
Osoby chętne do pomocy proszę o kontakt na adres: mgaloch@poczta.gmail
Można mnie także znaleźć na (pod nickiem blundi) na forach ProjektPi i Ruchu.

Marcin Galoch

Przydatne linki:
http://www.rossakiewicz.pl/demokracja/
http://www.projektpi.pl/
http://urbas.blog.onet.pl/
http://www.ruch.org.pl/
http://wolnemedia.net/
http://video.google.pl/videoplay?docid=-1887591866262119830 film „Money as Debt”

"Pieniądz jest rodzajem

"Pieniądz jest rodzajem umowy społecznej. Umawiamy się, że coś reprezentuje jakąś wartość towaru czy usługi. Np: paczka czekoladek kosztuje 10 zł.
Pieniądzem jest coś co budzi zaufanie - kiedyś było to złoto, teraz banknot emitowany przez NBP, zabezpieczony przed fałszowaniem."

"Umawialiśmy się"? A kiedy konkretnie, bo chyba mnie to ominęło? Argument z umowy społecznej niedorzeczny jak w każdym innym przypadku. Pieniądz fiducjarny opiera się w dużej, może całkowitej mierze na przymusie ze strony państwa, które w nim zbiera swój haracz.

No nie do końca - w somali

No nie do końca - w somali funkcjonuje papierowy pieniądz państwa które faktycznie nie istnieje i banku którego także nie ma.

Masz rację. Ta idea jest

Masz rację. Ta idea jest zasadniczo sprzeczna z anarchizmem. Jeżeli już ma istnieć pieniądz to KAŻDY powinien mieć prawo do emisji. Demokracja finansowa wciąż zakłada istnienie państwa, rodzaju systemu kontrolującego ludzi poprzez kreację pieniądza. Kto to będzie kontrolować i na jakich zasadach? W społeczeństwie które myśli, rozumie i ma pozytywne podejście do innych to wszystko jest zbędne. Pieniądz jest zbędny.

Choć byłoby interesujące gdyby do ludu dotarło że to w co wierzą nie istnieje. Że ich pieniądze to tylko cyferki na kompach, których wartość polega zasadniczo tylko na wierze w nie i fałszywych wyobrażeniach.

To mi przypomina system

To mi przypomina system argentyński: jest grupa ludzi, która się zrzuca co miesiąc i te osoby po kolei nabywają jakiś towar (przyjmijmy, że będzie to auto). Nie ma kredytu, nie ma więc odsetek. W najgorszym przypadku dopiero po wpłaceniu całości dostajemy ten samochód, przeważnie jednak wcześniej.
Dlaczego więc ten system jest zabroniony? Bo podatny na nadużycia? Bo mimo wpłacenia często dużej części kwoty wciąż nie mamy towaru?
Przypuszczam, że takich systemów można by wymyśleć więcej. Warunek: uczestnicy systemu są UCZCIWI. Ponieważ często (może rzadko) tak nie jest, więc każdy radzi sobie sam: bierze kredyt, potem go spłaca (np na dom na 30 lat spłaca 2-3 krotnie). I jest niewolnikiem banku. A wszystko przez chciwość: chce mieć dużo (dom), mimo że jeszcze na to nie zarobił. A mógłby zaczynać stopniowo: małe mieszkanko z wynajmu, potem większe itd. Nie zadłużałby się tak mocno. Ale jest jeszcze natura człowieka: jeśli będzie miał trochę zbędnych pieniędzy w kieszeni, to zamiast odłożyć je w celu polepszenia w przyszłości swojego życia po prostu te pieniądze przepuści. Ale jeśli będzie miał kredyt, to MUSI oszczędzać, by mieć na ratę. TYLE ;)

Coś mi się nie zgadza

Autor pisze, że Chiny "Finansują emisją budżet." i dobrze na tym wychodzą. A ja się pytam - bo pamiętam - PRL też finansował emisją budżet i skończyło się to katastrofą inflacyjną - dlaczego ? Idea demokratycznego wprowadzania nowego pieniądza do obiegu jest prosta, ale praktyczna tego realizacja jest piekielnie trudna, a może niemożliwa. Np. ktoś pracuje i tworzy 5 razy więcej niż inny, i co - obaj mają od państwa dostawać tyle samo ? To dopiero spowoduje bunt.

Dzięki za uwagi

Dzięki za uwagi
Odpowiadam najlepiej jak potrafię:
1) Szukam sposobu zmiany systemu w ramach obowiązującego prawa, powiedzmy Konstytucji RP.
Zakładam, że pieniądz jest przydatny a żeby był powszechnie stosowany, musi budzić zaufanie co do emitenta. Bank Centralny powinien być własnością ogółu - nie będzie działał jak dotychczas - będzie emitował pieniądze za darmo każdemu po równo w takiej ilości, aby na rynku była równowaga. To na pewno lepsze rozwiązanie niż obecne i krok w stronę wolności. Potem można robić następne. Albo nie. Pośrednio każdy ma prawo do emisji pieniądza - przez pracę użyteczną dla społeczności robi PKB, czyli podstawę do emisji.

To nie jest system argentyński - otrzymaną kasę od razu możesz wydać na co chcesz, zrobić co chcesz.
Kredyty są na rynku po staremu aczkolwiek kilka innych rozwiązań się pewnie pojawi.

Ten system nie działa w PRL - potrzebny jest wolny rynek który zapewnia równowagę między podażą a popytem. W PRL nie było podaży i emisja pieniądza robiła inflację.
Wszyscy dostają tyle samo - bezrobotny robi presje na rynku pracy, emeryt wypracował środki do robienia PKB teraz, dziecko jest inwestycją w przyszłość. Każdy jest częścią społeczeństwa. Nikt nie jest odrzucony, wykluczony.
Kto zarabia więcej - jego sprawa, niech się cieszy, ze ma taką możliwość.

W drugiej części przedstawię konkretny opis, jak oddolnie zmienić system jaki mamy teraz.
Będę chciał wprowadzić do obiegu coś, co będzie rozdawane za darmo zarazem pełniąc funkcje pieniądza. Jako że za darmo, wyprze złotówkę z rynku.
Całkowicie zgodnie z prawem, ale na jego marginesie. Jednak, najpierw trzeba zrozumieć dlaczego.

Jeśli pragniesz dawać

Jeśli pragniesz dawać darmowe dotacje zamiast oprocentowanych kredytów, kto wtedy będzie pokrywał koszty chybionych inwestycji ? Jak myślisz,jak to się skończy w perspektywie 20 - 30 lat ?

Kredyty są dawane przez

Kredyty są dawane przez banki po staremu, tyle że są tańsze - nie ma stóp procentowych. Warto w tej sytuacji będzie wprowadzić na rynek banki działające wg zasad islamu - bezodsetkowo.

Darmo daje nie dotacje, lecz emisję pieniądza do obywateli wynikającą ze wzrostu PKB - a więc z trafionych inwestycji

Bankowość islamska, to nie

Bankowość islamska, to nie żadne rozwiązanie - to część systemu. Zobacz tu: https://cia.media.pl/bankowosc_islamska_i_nasdaq_daza_do_monopolizacji_ry...

Bank zawsze będzie bankiem,

Bank zawsze będzie bankiem, taki czy inny.
Jednak demokracja finansowa zakłada emisje pieniądza w ilości mniej więcej takiej jakiej są co roku przybywa kredytów.
Kredyty nie są już niezbędne do życia czy działania, nie są jedynym źródłem pieniądza w gospodarce.
Banki przestają być potrzebne, niezbędne, kto chce się, z jakiegokolwiek powodu, z nimi zadawać - robi to z własnej woli.
Obecnie gospodarka jest uzależniona od banków, jak narkoman.
Tylko regularne dostawy nowych kredytów, na spłacanie starych, pozwalają się jej kręcić.
Ja chce anulować stare długi (całkowicie zgodnie z prawem) i zaproponować system monetarny który zapobiegnie zaciąganiu nowych.
Sam tego nie zrobię, jeśli kogoś ten artykuł przekona, liczę na odzew.

Warte

Warte uwagi:
http://wiadomosci.onet.pl/1973279,12,item.html
Można tak walczyć z bankami.
Ale można je też, oddolnie, pozbawić władzy ich nad pieniądzem.
Zgodnie z prawem, tak jak się niegrzecznemu dziecku w piaskownicy wyjmuje zabawki z ręki.

Każda inwestycja jest

Każda inwestycja jest obarczona ryzykiem,to jest właśnie oprocentowanie kredytu. Jeśli chcesz radykalnie zmniejszyć ,lub znieść oprocentowanie,ludzie będą podejmować nadmierne ryzyko inwestycyjno-konsumpcyjne. Czyli powtórka z rozrywki.

partia

czy jest jakaś partia polityczna lub jakiś ruch, związek?, która głosi podobne zasady? ktoś na kogo można by głosować w wyborach..

Ryzyko inwestycyjne dalej

Ryzyko inwestycyjne dalej będzie. Oddłużenie będzie jednorazowe (jako efekt usunięcia z obiegu pieniędzy emitowanych przez banki komercyjne).
Potem, jak teraz, co się pożyczy - trzeba oddać.
Oprocentowanie natomiast to jest zysk banku, koszt pieniądza niepotrzebnie ponoszony.
Na dzień dobry stopy NBP=0, jednak każdy bank będzie, normalnie, rynkowo, pobierał opłaty (procentowe, kwotowe) za pożyczkę.
Podkreślę jeszcze raz - emisja pieniądza dla ludzi będzie w zbliżonej ilości jak obecnie przyznawane kredyty, więc potrzeby pożyczkowe będą mniejsze, dużo mniejsze. Banki będą istniały nadal, ale zajmą miejsce jakie mieć powinny - pomocy w obrocie pieniądzem, bez władzy nad nim.

Żadnej partii jeszcze nie ma, na razie jest grupa osób które uważają podobnie. Mam nadzieję, że może tu znajdzie się kilka jeszcze, które chciały by powalczyć z bankami ich bronią. Najpierw chcemy pokazać jak, potem budować jakąś politykę. A może obędzie się bez tego, zobaczymy.
Emisja pieniądza jest źródłem potęgi banków. I największą ich słabością. Jutro wkleję drugą część, z propozycją działań.

Błędna teoria.

Jeden, ni z tąd, ni z owąd, wyhoduje sobie buraki, drugi, ni z tąd, ni z owąd, ma 300zł. Wyhodowane? W tych przykładach już są jakieś powikłania. To nie jest stan początkowy - wzorcowy,z którego można by wyciągać jednoznaczne wnioski. Ta Demokracja finansowa, to raczej Komunalizacja finansowa.

niekoniecznie

Zacytuję z http://www.barter.org.pl/EkonomiaAlternatywna.pdf
"Efekty postępu technologicznego eliminują miejsca pracy, a osiągnięty dzięki nim zysk ekonomiczny nie jest udziałem zwolnionych pracowników.
Wskutek braku pracy nie mają oni pieniędzy, wiec nie mogą nabywać oni dóbr wyprodukowanych przez maszyny. Tak więc gdyby ostatni człowiek został zastąpiony przez maszyny (roboty), to nie było by już nikogo kto by kupował wytworzone przez nie towary."
Po co komu buraki, jeśli nie ma kogoś, kto je kupi ?
Albo jest ktoś, kto chce je kupić, ale nie ma pieniędzy ?
Podaż musi spotykać się z popytem, a pieniądze służyć zrealizowaniu transakcji. Współczesne gospodarki nie mają żadnych problemów z podażą, także popyt istnieje, jednak brak (albo nieprawidłowe rozdysponowanie) pieniędzy powoduje, że istnieje błędne koło ubóstwa i wyzysku.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.