Publicystyka

Solidarność z nauczycielami! Strajk jest naszą najlepszą bronią!

Publicystyka

Poniżej, treść oświadczenia ZSP - Związku Pracowników Edukacji z Warszawy, dotyczące strajku nauczycieli na Słowacji.

Słowaccy nauczyciele zastrajkowali, domagając się 10% podwyżek pensji. Uważamy, że ich żądania są jak najbardziej usprawiedliwione. Nasza praca jako nauczycieli jest niesłychanie ważna i odpowiedzialna, ale nasze wynagrodzenie często nie wystarcza na godne życie. Nic więc dziwnego, że słowaccy nauczyciele postanowili strajkować aż do otrzymania podwyżek i w pełni popieramy ich postulaty.

Ich postawa jest jak najbardziej godna pochwały, a podjęte przez nich działania mające na celu walkę o lepsze warunki pracy są jak najbardziej na miejscu, gdyż inaczej nie da się walczyć o istotne zmiany.

Niestety główny związek nauczycieli przestraszył się, że sytuacja wymknie się spod kontroli i gdy rząd wspomniał o 5% podwyżce, związek odstąpił od strajku, co jest poważnym błędem.

Tym pracownikom ślemy wyrazy naszej solidarności i nasze pozdrowienia. Wasze działania są dobrym przykładem dla nauczycieli w Polsce, gdzie związki akceptują cięcia etatów i wynagrodzeń pod pretekstem, że „nie ma dość pieniędzy w budżecie”.

Jak wszyscy wiemy, nie jest to prawdą. Ale jeśli nie zaczniemy się organizować i walczyć o podwyżki, nasze pensje będą tak niskie, że nie będziemy już w stanie przeżyć bez drugiej pracy.

Jak sami widzicie, odgórnie kontrolowane związki, pozbawione ducha walki, nie są najlepszymi instrumentami w walce w obronie własnych interesów. Dlatego o wiele korzystniejsza jest samoorganizacja i walka na poziomie oddolnym.

Nie jesteście sami w tej walce. Na całym świecie, prawa pracowników i warunki pracy stale się pogarszają, ale pracownicy się bronią. Ponieważ edukacja jest obszarem, który dotyczy całego społeczeństwa, jest wiele możliwości by zmobilizować szerokie poparcie dla naszej walki.

Mamy nadzieję, że to nie koniec, a zaledwie początek strajku na Słowacji. Tak wiele jest jeszcze do wywalczenia.

Z wyrazami międzynarodowej solidarności
ZSP Związek Pracowników Edukacji, Warszawa

http://zsp.net.pl/solidarnosc-z-nauczycielami-strajk-jest-nasza-najlepsz...

Protesty pracowników edukacji na Słowacji - wywiad z Priama Akcia

Edukacja/Prawa dziecka | Prawa pracownika | Publicystyka

Poniżej przedstawiamy wywiad z członkinią słowackiej sekcji IWA, Priama Akcia, na temat strajku w edukacji, przeprowadzony we wrześniu b.r. przez członkinię związku pracowników edukacji ZSP. Wywiad dotyczył jednodniowego strajku pracowników edukacji. Wywiad miał na celu poznanie doświadczeń naszych słowackich kolegów w nagłaśnianiu strajków i akcji bezpośrednich pracowników edukacji.

Na początek kilka pytań na temat strajku pracowników edukacji. Jakie są ich podstawowe żądania?

Początkowo, mieli trzy główne żądania i wszystkie były związane z finansami. Żądali, by środki wydawane z budżetu na edukację w latach 2013-2015 miały procentowo taki stosunek do PKB jak w innych krajach członkowskich Unii Europejskiej. Ponadto, żądaniem było, by wszyscy pracownicy sektora edukacyjnego otrzymali wyższe realne wynagrodzenia, a zwłaszcza wykwalifikowani pracownicy edukacji (psychologowie szkolni, logopedzi, itp...) w wysokości od 1,2 do 2 razy średniej w budżetówce.

Co sądzisz na temat tych postulatów? Z jakimi innymi problemami borykają się pracownicy edukacji?

Żądania dotyczą w zasadzie jednego – zwiększenia nakładów finansowych na pracowników tego sektora. Uważam, że te żądania mogłyby być bardziej dokładne. Tylko pierwsze żądanie zawiera jakieś ramy czasowe i jest złagodzone przez określenie „porównywalne”. Nie wiadomo jednak co to słowo miałoby oznaczać. Trzecie żądanie brzmi OK, ale nie podano, do kiedy ma zostać zrealizowane. Ponadto, pracownicy branży edukacyjnej, którzy nie są pracownikami edukacyjnymi zostali zignorowani. Drugie żądanie, to tylko hasło.

Inne problemy finansowe wiążą się z opłakanym stanem szkół, które powinny zostać wyremontowane i wyposażone na nowo, m.in. w pracownie komputerowe, itp. Jednak zazwyczaj się słyszy, że „nie ma na to pieniędzy”.

Jednak nie wszystko da się rozwiązać jedynie przez zwiększenie wydatków. Nadal jest zbyt wielu uczniów na nauczyciela, ale rząd twierdzi co innego i przejmuje się jedynie optymalizacją kosztów. Poprzedni rząd stwierdził nawet, że mógłby przekazać pracownikom więcej pieniędzy, ale najpierw należałoby zwolnić pewien odsetek spośród nich.

Innym problemem jest poczucie, że właściwie nie wiadomo, w jakim kierunku ma się rozwijać edukacja. Wciąż przeprowadzane są reformy, zmiany programu i kształcenia nauczycieli...

Kto nawołuje do strajku? Jak wygląda sytuacja ze związkami zawodowymi w słowackich szkołach? Czy wielu nauczycieli należy do związków zawodowych? Co sądzisz o związkach głównego nurtu?

Jednodniowy strajk został ogłoszony przez związek OZPŠaV, w którym zrzeszona jest większość pracowników edukacji i pracowników naukowych. Mają około 50 tys. członków (na ogółem 100 tys. pracowników w tej branży). Ten związek jest klasycznym związkiem reformistycznym, z pionową strukturą, zorganizowaną od góry do dołu. [przyp. Tłumacza: zobacz też Związki zawodowe torpedują strajk pracowników edukacji]

Wiemy, że w zeszłym roku, nauczyciele niezadowoleni z działaniami głównego związku zawodowego, założyli własną inicjatywę. Jak to się rozwija?

Inicjatywa przybrała postać nowego związku ( NŠO) z własnym „charyzmatycznym liderem”. Kilka tygodni temu powiedzieli, że mają około 300 członków. Nic nie wiem o tym co robią na poziomie poszczególnych zakładów.

Z jakim przesłaniem Priama Akcia uczestniczyła w strajku? Czy popieraliście te działania? Wzywaliście do kontynuowania protestu? Jak ludzie na to reagowali?

Priama Akcia opublikowała list solidarnościowy ze strajkiem i rozesłała go do mediów, na Facebooka, oraz na fora dyskusyjne obu związków, tak by szeregowi członkowie związków mogli się z nim zapoznać. Jako nauczycielka, udzieliłam wywiadu dla PA o warunkach pracy w branży, o stosunku różnych grup (dyrekcji szkół, uczniów, rodziców) względem strajku i ogólnym marazmie, który przenika tą branżę.

W wywiadzie, jasno stwierdziłam, że jeśli żądania nie zostaną spełnione, jedynie bezterminowy strajk może być skuteczną bronią. Związki zawodowe są oczywiście o wiele bardziej ostrożne. Prezes związku stwierdził w mediach, że dłuższy strajk byłby „odważnym krokiem”. Gdy rozmawiam o tym z moimi kolegami, jesteśmy zgodni że nie ma porozumienia między nauczycielami, a innymi pracownikami sektora nie zrzeszonymi w związku. Dlatego jesteśmy zdani na łaskę związków i ich działań. Przykład NŠO nie jest zbyt zachęcający, gdyż struktura nowego związku przypomina bardzo starą strukturę pod względem hierarchiczności.

Jak sądzisz, co wydarzy się dalej? Czy będą kolejne akcje, czy też jednodniowy strajk był tylko na pokaz?

Mam szczerą nadzieję, że będzie więcej akcji, zwłaszcza jeśli żądania nie zostaną spełnione. Ale mam wrażenie, że negocjacje nie przyniosą satysfakcjonującego rozstrzygnięcia i dojdzie do jakiegoś kompromisu, z którego nikt nie będzie zadowolony. Główny związek wspomniał o możliwej kontynuacji działań strajkowych, ale jak na razie podchodzi do takich działań niechętnie.

Jak udał się strajk i jakie są Twoje wrażenia?

Strajk miał kilka cech negatywnych. Ponieważ związek nie zorganizował żadnego protestu, większość nauczycieli po prostu pozostała w domach i dlatego nie było poczucia wspólnej walki. Niektórzy nauczyciele z Bratysławy wrzucili w ostatniej chwili wezwanie do „spaceru” na Facebooku, ale było to tak słabo zorganizowane, że uczestniczyło w tym tylko około 50 osób. Jednak to dobrze, że starali się wziąć sprawy we własne ręce. Mam nadzieję, że strajk oraz rozwój negocjacji pokażą, że istnieje głęboka potrzeba organizowania się i panowania nad własnym protestem, gdyż w innym przypadku, można jedynie biernie przyglądać się co się dzieje w naszym imieniu. A tego nie chcemy.

Dziękuję i powodzenia!

Najwyższa Izba Kontroli: bezzasadny zakup LRAD przez policję

Kraj | Publicystyka | Represje | Technika

 LRAD Kupić zabawkę z funkcją, które nie można używać, a potem wydać 24 tys. zł na wyłączenie tej funkcji. To inwestycje policji w „nową zabawkę”, czyli LRAD (Long Range Acoustic Device) – akustyczny emiter fal dźwiękowych dalekiego zasięgu. Jak informuje w wystąpieniu pokontrolnym Najwyższej Izby Kontroli, urządzenia te, będące przede wszystkim środkiem przymusu bezpośredniego, nie mogą być w tym charakterze wykorzystywane, a więc ich zakup przez policję był po prostu pozbawiony sensu.

W 2011 r. policja kupiła 6 urządzeń LRAD, które wykorzystywane są głównie przez amerykańską armię w wojnie w Afganistanie. Urządzenia te posiadają możliwość przekazywania komunikatów głosowych na odległość do kilkuset metrów, ale także wysyłania sygnału dźwiękowego wysokiej częstotliwości, który wywołuje ból i dezorientację. Innymi słowy LRAD jest swojego rodzaju bronią „akustyczną”. Rzecz jednak w tym, że w Polsce nie ma podstaw prawnych do jej stosowania.

Zgodnie z raportem NIK urządzenia kupiono nie tylko bez odpowiedniej analizy prawnej, ale nie dokonano również analizy rynkowej i technicznej oraz prawidłowych odbiorów i analizy przydatności urządzeń do realizacji zadań policji. Wartość zamówienia została znacząco zawyżona – LRAD kosztowało policję półtora miliona złotych (za sześć urządzeń).

Jak wynika z raportu, „po zakupie urządzeń wyposażonych w tę właśnie funkcję [paraliżowanie dźwiękiem poprzez wywołanie silnego bólu] nadinsp. Andrzej Trela podjął decyzję o dezaktywacji przycisku umożliwiającego włączenie ww funkcji”. Jak dalej informuje Izba, decyzja o dezaktywacji została podjęta w celu przerwania „niczym nieuzasadnionych spekulacji medialnych o zakupie i wykorzystywaniu przez policję w charakterze środka przymusu bezpośredniego broni akustycznej zadającej ból lub powodującej uszkodzenie słuchu”. Koszt dezaktywacji funkcji, której policja nie mogła wykorzystać wyniósł ponad 24 tys. zł. Nie wiadomo, czy bez „medialnych spekulacji” policja zdecydowałaby się go ponieść…

Jak informuje NIK, instrukcja obsługi urządzenia LRAD 500X-RE (model kupiony przez policję) zawiera ograniczenia użycia dostosowane do przepisów obowiązujących w USA, nie uwzględnia jednak ograniczeń wynikających z przepisów prawa polskiego. Zgodnie z nim podmioty uprawnione do stosowania przymusu bezpośredniego mogą stosować tylko precyzyjnie określone narzędzia (np. pałki, paralizatory czy broń palną). Żaden z tych środków nie ma możliwości zbliżonych do tych, jakie daje LRAD. Również projektowana ustawa o środkach przymusu bezpośredniego nie wymienia LRAD pośród tych środków. Wszystko wskazuje zatem na to, że dezaktywacja funkcji rażenia dźwiękiem, dokonana przez policję pod wpływem „medialnych spekulacji”, zostanie utrzymana.

Co prawda nie będzie można się pobawić, ale zawsze fajnie mieć nową zabawkę...

Wojciech Klicki

Wystąpienie pokontrolne NIK: http://www.nik.gov.pl/plik/id,4405,vp,5626.pdf

Źródło: http://panoptykon.org/wiadomosc/najwyzsza-izba-kontroli-bezzasadny-zakup...

Pożyteczni idioci

Antyfaszyzm | Publicystyka

 Pożyteczni idioci Krakowska prokuratura poinformowała o zatrzymaniu mężczyzny podejrzanego o planowanie zamachu na konstytucyjne organy władzy. Brunon K. pracował w Katedrze Chemii i Fizyki na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Przed zatrzymaniem miał dokonywać próbnych detonacji materiałów wybuchowych, zbierał dane nt. zabezpieczeń Sejmu.
Środowiska prawicowe wyczuły szansę, dla siebie, stąd też dziennikarz z Nowego Ekranu obecny na konferencji od razu zadał pytanie czy „można napisać, że zamachu dokonali anarchiści”. I tu pech – okazało, się że jednak nie anarchiści ale właśnie ludzie którzy podzielają poglądy Nowego Ekranu (w tym samym portalu pracuje Robert Winnicki, nasz blady, czasami jąkający się fuhrerek Młodzieży Wszechpolskiej, jak donoszą media: 27 letni student trzeciego roku politologii, który całe życie poświęca idei zaszczepionej mu przez Radio Maryja i nie ma nawet czasu na dziewczyny).

Dowiedzieliśmy się, że Brunonem K. miały kierować motywy o charakterze nacjonalistycznym, ksenofobicznym i antysemickim. Coś wam to przypomina?

To w zasadzie wszystko co charakteryzuje ONR, według wywiadu jaki dał sam prezes Holocher we Frondzie. No może z wyjątkiem antysemityzmu – teraz mamy na niego nowy termin ukuty na potrzeby mediów przez twórców „Ruchu Narodowego” czyli „judeosceptycyzm”. Wiadomo też, że Brunon K. planował, oraz zachęcał do tego swoich studentów, wybrać się na się na Marsz Niepodległości do Warszawy, na którym to miano „odzyskać Polskę.”

Do zamachu nie doszło, Polski 11.11 w Warszawie chyba nie udało się „odzyskać” pomimo oderwanych od rzeczywistości deklaracji, że systemowi jakoby złamano kark ale powołany został nowy ruch – Ruch Narodowy. Na razie nie wiadomo kto dokładnie w tym ruchu jest oprócz organizatorów Marszu Niepodległości czyli Młodzieży Wszechpolskiej, ONRu i byłego posła Artura Zawiszy. Wiadomo natomiast kto przeszkadza odzyskać Polskę – są to lewaki, pedały i liberałowie.

Wróćmy jednak do naszego niedoszłego zamachowca – nie udało się go przypisać anarchistom i lewicy, całą sytuację skrajne środowiska prawicowe zatem opisały jako prowokację służb. Te mniej radykalne, ale sprzyjające skrajnym wolą raczej mówić o szaleńcu czy socjopacie, nie zapominając wskazać, że prawdziwi terroryści są przecież zawsze lewicowi . Przy okazji wypłynęła też na wierzch mityczna już niemiecka antifa. Jak widać na prawicy oplucie munduru rekonstruktora z epoki napoleońskiej można porównać do planowania ataku bombowego.

Co jednak z tego wynika dla nas bojowych, radykalnych antyfaszystów?

Wynika z tego, że naszą lekcję historii odrobiliśmy bardzo dobrze. Wolnościowy, radykalny ruch antyfaszystowski dawno już doszedł do wniosku, że faszyści którzy pojawiają się na naszych ulicach są tak naprawdę efektem działań systemu, jego zbrojnym ramieniem . Tak było w latach 30-tych, kiedy to Hitler doszedł do władzy dzięki pomocy burżuazji bojącej się zrewolucjonizowanych mas społecznych. To wówczas zasadniczym celem obranym przez faszystów stało się zwalczanie ruchów działających na rzecz oddolnej społeczno-ekonomicznej emancypacji, by na jego trupie zdobyć władzę. Tak było w PRL-u kiedy władze wśród narodowców znalazły sobie wspaniałych partnerów do antysemickiej nagonki, tak było też u jego schyłku kiedy do rozbijania solidarnościowych manifestacji używano nazi-skinów podwożonych na miejsce milicyjnymi Nysami. I tak jest też i dzisiaj, kiedy w Europie szaleje kryzys wywołany przez międzynarodowe korporacje i prywatne banki.

Świetnym przykładem jest tu Grecja i neonaziści ze Złotego Świtu. Ramię w ramię z policją biorą udział w atakach na ruch wolnościowy i antykapitalistyczny. Co więcej to właśnie policjanci są główną grupą popierającą partię Złoty Świt. Nie dziwi więc, że za kozła ofiarnego i łatwy cel do szczucia upatrzyli sobie oni imigrantów. Polscy faszyści pieją z zachwytu gdy patrzą na Złoty Świt i jak policja bije „lewaków”. Ich marzeniem jest powtórka w kraju sytuacji z Węgier, gdzie nacjonaliści z Jobbiku (licznie zaproszeni na Marsz Niepodległości) są w parlamencie ale także na ulicach gdzie urządzają anty romskie pogromy.

Rządzący w Polsce też odrobili lekcję i wiedzą, że jak grunt pali się pod nogami, trzeba zagłuszyć jakąś aferę, dobić jakiegoś interesu, odwrócić uwagę ludzi od antyspołecznej polityki, zawsze może liczyć na pewne łatwo sterowalne grupy.

 Jobbik Już rok temu mieliśmy przykład tego jak sprawnie burdy, wywołane przez nacjonalistów 11.11 zostały wykorzystane przez rządzących do zmian prawnych dotyczących zgromadzeń. Co prawda samym organizatorom się upiekło i udało uniknąć konsekwencji - zadbali o to prawicowi publicyści, którzy murem stanęli za wersją, że zamieszki organizowali mityczni kibole. Rządzący zaspokoili swój polityczny apetyt na ograniczenie naszych podstawowych praw obywatelskich i politycznych a istniejący już dziś formalnie „Ruch Narodowy” dostarczył im wspaniałych argumentów. Wymiernie pomogły im w tym wspomniane wcześniej prawicowe massmedia które podkręcały histerię. Na ostatnim marszu w Warszawie nacjonaliści znowu jak na zamówienie pokazali, opinii publicznej, że faktycznie zmiany w ustawie były konieczne.

O tym, że można zawsze liczyć na pożytecznych idiotów wiedzą także służby specjalne. Historia zna na pęczki takich nawiedzonych ludzi którzy sami siebie uznają za mężów opatrzności, twierdzą, że posiadają jakąś dziejową misję. Uważają, że każdy kto myśli inaczej od nich jest spiskowcem, sabotażystą, wrogiem i podkłada im kłody pod nogi. Do tego dochodzi cała ksenofobiczna otoczka. Wypisz wymaluj „Ruch Narodowy”. No bo gdzie, jak nie wśród rozemocjonowanych nacjonalistów którzy nadal powtarzają, że Lwów i Wilno są Polskimi miastami które trzeba odzyskać, znaleźć kogoś kto świetnie będzie nadawał się do załatwienia pewnych interesów? To przecież w tym środowisku istnieje mit o rządzących krajem obcych – nie obcych dla ludzi politykach i kapitalistach którzy faktycznie pociągają za sznurki ale o „obcych” czyli Żydach i wszystkich innych „nieprawdziwych Polakach”.
Podobną sytuację mieliśmy już w II RP. Skończyło się to tym , że Gabriela Narutowicza zastrzelił Eligiusz Niewiadomski. Niewiadomski nadal jest wzorem dla wszelkiej maści faszystów i narodowców. Narutowicz także zginął za to, że nie był wystarczająco polski i co najważniejsze wybrany przez tych „innych”, „obcych”. Pomimo upływu 90 lat podobnie uważał Brunon K. głównym celem miała być Rada Ministrów i Prezydent. Mieli oni zginąć, ponieważ też są tymi „obcymi”.

Z takim podejściem do rzeczywistości, nie ma się co dziwić, że dla radykalnej prawicy, zamachy stanu i zamachy terrorystyczne stają się coraz sensowniejszą perspektywą. Im przecież nie chodzi o obalenie systemu (sami ten system ochoczo budowali jak np. Artur Zawisza i czerpali z niego niezłe profity) – chodzi o przejęcie władzy dla siebie. Wielokrotnie przecież spółka Winnicki, Holocher i Zawisza mówili, że do zaoferowania mają silne państwo. Silne państwo to silna policja i służby specjalne. To silne państwo narodowe (po oczyszczeniu z „nieprawdziwych polaków” i tych mitycznych pedałów, lewaków i liberałów) ma być według nich odpowiedzią na kryzys. To posiadanie własności przez Polaków w swoich rękach a nie „obcych” ma być receptą. Dlatego też, logiczne z ich perspektywy wydaje się zlikwidowanie tych „niepożądanych” jednostek. Bo według prawicy to one są przeszkodą, do „odzyskania Polski”.

ABW wiedziało po prostu gdzie szukać i znalazło. Niedoszły zamachowiec, posłuchał Winnickiego który twierdzi, że jesteśmy na wojnie i trzeba działać. To właśnie dzięki takim personom jak np. Artur Zawisza który sam ochrzcił się na „Rycerza Niepodległości”, które od jakiegoś czasu coraz bardziej podniecają swoich wyznawców i zachęcają ich do „wyjścia z lasu”, ABW mogło ogłosić swój sukces. Służby tylko skorzystały z nadarzającej się sytuacji, przy okazji próbując załatwić swoje interesy – przeciwstawić się likwidacji pionu śledczego i planowanemu włączeniu ABW pod nadzór resortu spraw wewnętrznych. Jeszcze raz nacjonaliści pomogli państwu i jego służbom, jeszcze raz stali się pożytecznymi idiotami dla rządzących!

Powtórzę jeszcze raz, ruch wolnościowy odrobił lekcję historii i dobrze wie, że takie ataki mogą mieć co najwyżej symboliczny efekt. Z doświadczenia wiemy, że w rzeczywistości służą jednak samemu systemowi. Służą rządzącym do zaostrzania prawa, przekazywaniu pieniędzy na rozbudowywanie aparatu represji, dokręcaniu śruby i zwiększaniu uprawnień dla funkcjonariuszy.

Co ta próba zamachu oznacza jednak dla nas?

 Straż Graniczna W zasadzie nie wiele, bo my od lat wiemy na czym polega faszystowski terror i jaka jest jego skala. To my od lat, spotykamy się z jednej strony z inwigilacją służb a z drugiej z przemocą skrajnej prawicy a nie siedzący w Sejmie politycy. Powszechnie znana jest lista ofiar faszystowskiego terroru w Polsce, prowadzona od początku lat 90-tych. Na tej liście jest kilkadziesiąt nazwisk ludzi zamordowanych dlatego, że według prawicowców nie przystawali do wymyślonego przez nich wzoru „prawdziwego Polaka”. To nasze twarze widnieją na stronie Redwatch, to my jesteśmy atakowani z tego powodu nożami. To polska policja przy aplauzie hitlerowców z Combat18 morduje czarnoskórych handlarzy i uchodzi im to płazem. My wiemy, że nie możemy liczyć na policję i musimy bronić się sami, nie szukamy tam zatem pomocy. To nasze manifestacje przeciwko faszystowskiej przemocy rozbija policja używając neonazistów z Blood&Honour jako prowokatorów, to nas zatrzymuje kiedy w efekcie ich działań musimy w końcu jechać na manifestację przeciwko nazistowskim mordercom w Białymstoku. To nie my, ale Artur Zawisza wysyłał listy do Zbigniewa Ziobry (wtedy ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego) w których namawia do ścigania „zorganizowanej grupy przestępczej o orientacji lewicowej” po wydarzeniach 21 marca 2007 we Wrocławiu. Przypomnijmy, że to wtedy aktywiści NOP i Zadrugi krzyczeli na rynku: "Polska cała tylko biała", "Wolna Polska bez Murzynów", a antyfaszyści próbowali zakłócić wiec. To ci sami ludzie, których bronił wtedy Zawisza prowokują i odpowiadają za ostatnie pobicia po „Marszu Patriotów” we Wrocławiu na skłocie Wagenburg.

Dla nas antyfaszyzm nie jest odskocznią do zdobywania punktów w sondażach, jest on świadomą postawą społeczną wynikającą z doświadczeń historii. To nie my, ale „Ruch Narodowy” puszcza oko do partii politycznych jak PiS . To nie my jak SLD czy Ruch Palikota próbujemy zbijać na antyfaszyzmie kapitał polityczny.
To my, radykalni antyfaszyści jesteśmy antysystemowi w pełnym tego słowa znaczeniu. Nasz antyfaszyzm posiada wszystkie konteksty: polityczny, społeczny, ekonomiczny czy kulturowy. To my odrzucamy jakąkolwiek współpracę z policją, czy służbami specjalnymi – bo wiemy, że gdyby do niej doszło, prędzej czy później obróciłoby się to na naszą niekorzyść. To nie my jak ONR w Poznaniu wzywamy na odsiecz z pomocą funkcjonariuszy podczas swoich manifestacji. Nie jesteśmy jak Młodzież Wszechpolska która nasyła policję nawet na swoich konkurentów na scenie nacjonalistycznej. To nie my mamy swoich działaczy i sympatyków w policji, straży granicznej czy wojsku.

To my jesteśmy radykalni w naszych działaniach, kiedy trzeba stanowimy odpór dla faszystowskich bojówek na ulicach, ale to także my blokujemy eksmisje czy działamy w związkach zawodowych. To do nas przychodzą ludzie po pomoc w walce z kamienicznikami, to my pomagamy wykorzystywanym przez pracodawców pracownikom. To w końcu od naszych skutecznych działań, zależy czy uniemożliwimy marginalnym w istocie grupom skrajnej prawicy nadawanie tonu debacie publicznej i to nasze działania są najlepszą odpowiedzią na próby ubierania się faszystów w „antysystemowe” szatki.

MOMOS 161


http://antifa.bzzz.net/artykuly/publicystyka/item/386-pozyteczni-idioci

Jak definiować faszyzm?

Antyfaszyzm | Publicystyka

W XXI wieku w krajach post-stalinowskich w tym Polsce borykamy się obecnie z silnym problemem nacjonalizmu.

O ile w USA mimo dużego przywiązania do religii czy konserwatyzmu nikt normalny nie pójdzie nigdy na żaden faszystowski marsz o tyle w Polsce na takie marsze napędzają konserwatywne elity czy kler.

Dziś w takich krajach słowo "faszyzm" oznacza więc wszystko i nic zarazem. Słowo to nigdy nie było dokładnie zdefiniowane, a to sprawia niebywałe trudności albowiem w debacie politycznej niezbędna jest konsekwencja.

Postanowiłem więc zacytować dwie propozycje definicji faszyzmu. Każdy może sobie jedną z nich wybrać lub też wymyślić swoją definicję. Niezależnie jednak od wszystkiego trzeba stosować się do niej konsekwentnie.

A. Emilio Gentili

"Faszyzm jest nową, nieznaną do tej pory formą doświadczenia dominacji politycznej, ustanowioną przez ruch rewolucyjny, który wyznaje integrystyczną koncepcję polityki, który walczy w celu uzyskania monopolu władzy i który po osiągnięciu monopolu władzy, na drodze legalnej lub nielegalnej, przekształca istniejące do tej pory ustrój w nowe państwo oparte na rządach jednej partii oraz systemie policyjnym i terrorystycznym, będącymi narzędziami permanentnej rewolucji skierowanej przeciwko "wrogom wewnętrznym".

Głównym celem totalitarnego ruchu jest podbój i transformacja społeczeństwa, podporządkowanie obywateli, ich integracja i homogenizacja na zasadzie prymatu polityki nad wszystkimi innymi aspektami życia ludzkiego. Życie ludzkie interpretowane jest poprzez kategorie, mity i wartości ideologii palingenetycznej (wiary w powtarzanie się tych samych zjawisk w toku dziejów), zdogmatyzowanie jednostki i mas przez rewolucję antropologiczną i dzięki temu stworzenie nowego typu człowieka, oddanego wyłącznie realizacji projektów rewolucyjnych i imperialistycznych partii totalitarnej. Chodzi o stworzenie nowej cywilizacji o ponadnarodowym i ekspansywnym charakterze."

Jest to definicja charakteryzująca ideologię faszystowską. Świetnie odnosi się ona do modelu państw jakimi były faszystowskie Włochy czy III Rzesza.

B. Robert Paxton

"Faszyzm może być zdefiniowany jako forma zachowania politycznego naznaczonego obsesyjną troską o upadek wspólnoty, upokorzenie czy poczucie bycia ofiarą oraz przez kompensacyjny kult jedności, energii i czystości, w którym masowa partia oddanych nacjonalistycznych bojowników, pracujących w niełatwej, ale skutecznej kooperacji z tradycyjnymi elitami, porzuca demokratyczne wolności i dąży - za pomocą przemocy bez etycznych czy prawnych ograniczeń - do celów, którymi są wewnętrzna czystość i zewnętrzna ekspansja."

Jest to definicja ukazująca faszyzm nie jako ideologię, ale jako metody działania politycznego dążące do przejęcia władzy i ustanowienia nacjonalistycznej dyktatury. Myślę, że ta definicja jest bardziej adekwatna do sytuacji w Polsce.

https://cia.media.pl/nowy_integralistyczny_konserwatyzm_omowienie https://cia.media.pl/nacjonalizm

Rewolucja Hiszpańska - ziemia i wolność

Gospodarka | Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Durutti nie musiał mówić chłopom, żeby przejmowali ziemię. Próbowali to robić od momentu ustanowienia republiki. W rzeczywistości pierwszy rząd republikański przed 1936 rokiem wysyłał wojsko przeciwko chłopom, którzy przejmowali ziemię.

W pierwszych dwóch latach republiki zostało zabitych 109 chłopów. To właśnie na wsi rewolucja hiszpańska była najbardziej zaawansowana. Anarchistyczną filozofię uznawały za własną szerokie rzesze chłopów poniewieranych przez lata. W 1936r. zjazd CNT szczegółowo rozważał, jak będzie wyglądać anarchistyczne społeczeństwo.

Chłopi skorzystali z okazji, żeby zrealizować w praktyce te pomysły.

Lew Tołstoj: Patriotyzm i Rząd

Publicystyka

Wielokrotnie wyraziłem już myśl, iż w naszych czasach patriotyzm jest nienaturalnym, irracjonalnym i szkodliwym uczuciem, jak również przyczyną wielu chorób nękających ludzkość. Konsekwentnie nie powinno się pielęgnować tego uczucia, jak robi się to teraz, ale wręcz przeciwnie – powinno się go zdusić i wykorzenić wszelkimi środkami dostępnymi racjonalnemu człowiekowi. Choć nie da się zaprzeczyć, że światowe zbrojenia i wyniszczające wojny są rezultatem patriotyzmu to wszystkie moje argumenty pokazujące zacofanie, anachroniczność i szkodliwość tego uczucia, spotykają się z albo z milczeniem, z celową błędną interpretacją lub dziwną, niezmienną odpowiedzią, iż tylko zły patriotyzm (jingoism lub szowinizm) jest zgubny, dobry zaś patriotyzm jest bardzo wzniosłym uczuciem moralnym, którego potępienie jest nie tylko irracjonalne, ale i niegodziwe.

Z czego składa się ten prawdziwy, dobry patriotyzm – tego nikt nie mówi, albo, jeżeli cokolwiek jest powiedziane, to zamiast wyjaśnień dostajemy jedynie deklamatorskie, nadęte zwroty albo przedstawia się jako patriotyzm całkiem inną ideę, która nie ma nic z nim wspólnego. (…) Patriotyzmem nie są też odmienne cechy różnych narodów, choć obrońcy patriotyzmu często tak je przedstawiają. Mówią, iż cechy odróżniające liczne ludy są podstawowym warunkiem ludzkiego postępu, a patriotyzm, który próbuje utrzymać te cechy, jest dobrym i pożytecznym uczuciem. Ale czy nie jest całkiem oczywiste, że chociaż te odróżniające cechy każdego narodu – zwyczaje, wyznania, języki – były kiedyś warunkami koniecznymi dla ludzkości, to w obecnych czasach są główną przeszkodą dla rozpoznanego już ideału – braterskiej jedności wszystkich ludzi? Czyż nie jest jasne, że utrzymywanie i obrona jakiejkolwiek narodowości – rosyjskiej, niemieckiej, francuskiej, anglosaskiej, węgierskiej, polskiej, irlandzkiej, jak również baskijskiej, prowansalskiej, mołdawskiej i wielu innych – nie służy harmonii i jedności, ale jest powodem coraz większej wrogości i podziałów? Prawdziwy (nieurojony) patriotyzm, który wszyscy znamy, pod którego wpływem wszyscy się znajdują, który jest źródłem cierpienia ludzkości, nie opiera się na pragnieniu duchowej korzyści dla swego własnego ludu (niemożliwe jest pragnienie duchowej korzyści tylko dla własnych rodaków), ale jest bardzo określonym pragnieniem dominowania swego własnego narodu lub państwa nad innymi narodami i państwami. Z tego wynika pragnienie zdobycia dla własnego narodu lub państwa największych korzyści i władzy – rzeczy, które można osiągnąć jedynie kosztem innych narodów lub państw. Dlatego wydaje się oczywiste, że patriotyzm jest złym i szkodliwym uczuciem, a jako doktryna jest po prostu głupia. Dlaczego? Skoro wszystkie narody i państwa uważają się za najlepsze ze wszystkich narodów i państw, to wszyscy znajdują się pod wpływem szkodliwej iluzji.

Oczekiwałoby się, że szkodliwość i irracjonalność patriotyzmu będzie oczywista dla wszystkich. Jakimś cudem kulturalni i wykształceni ludzie nie tylko sami nie zauważają szkodliwości i głupoty patriotyzmu, ale opierają się każdej próbie zdemaskowania tego faktu. Opierają się z wielkim uporem i żarliwością (choć bez racjonalnych podstaw) i ciągle wychwalają patriotyzm, jako dobroczynne i uwznioślające uczucie. Co to oznacza? Tylko jedno wyjaśnienie tego zadziwiającego faktu przychodzi mi do głowy. Całą ludzką historię, od najwcześniejszych czasów do teraźniejszości, można uważać za wznoszenie się świadomości, zarówno indywidualnej jak i grupowej, od niższych idei do wyższych. Całą ścieżkę, po której podróżują jednostki i grupy, można przedstawić jako następujące po sobie stopnie rozwoju, od najniższego poziomu życia zwierzęcego, do najwyższego, osiągniętego przez człowieka w określonym momencie historii. Każdy człowiek, jak również każda odrębna grupa, naród, czy państwo, zawsze poruszali i poruszają się w górę drabiny idei. Niektóre części ludzkości są na przedzie, inne wloką się z tyłu, jeszcze inne – większość – idzie pośrodku, pomiędzy najbardziej zaawansowanymi, a najbardziej zacofanymi ideami. Jednakże wszyscy, na jakimkolwiek etapie by nie byli, nieuchronnie i nieodparcie poruszają się od niższych do wyższych idei. I zawsze, w każdym momencie historii, zarówno jednostki, jak i odrębne grupy – zaawansowane, te pośrodku oraz zacofane – znajdują się w trzech relacjach do trzech poziomów idei, pomiędzy którymi się poruszają. Zarówno dla jednostek, jak i odrębnych grup zawsze istnieją idee z przeszłości, które zużyły się, stały się obce i niemożliwością jest powrót do nich: jak na przykład w naszym chrześcijańskim świecie idee kanibalizmu, grabieży, gwałtu na żonach i innych zwyczajów, po których pozostały jedynie zapiski z przeszłości. Istnieją też idee teraźniejszości, wpojone ludziom za pomocą edukacji, przykładu i powszechnych działań otoczenia; idee pod których władzą żyją ludzie w danym momencie: na przykład w naszych czasach jest to idea własności, organizacji państwa, handlu, używania udomowionych zwierząt, itd. Są też idee przyszłości, niektóre z nich zbliżające się do spełnienia i zmuszające ludzi do zmiany sposobu życia i walki z przestarzałymi sposobami. W naszym świecie jest to na przykład idea uwolnienia robotników, równouprawnienie kobiet, porzucenie jedzenia mięsa, etc. Inne zaś, już rozpoznane, nie weszły jeszcze w konflikt ze starymi formami życia: na przykład idee (które nazywamy ideałami): wyplenienia przemocy, zorganizowania wspólnego systemu własności, uniwersalnej religii i ustanowienia powszechnego braterstwa ludzi. Dlatego każdy człowiek i każda grupa ludzi, na jakimkolwiek poziomie by się nie znajdowali, mając za sobą zużyte wspomnienia przeszłości, a przed sobą ideały przyszłości, zawsze znajdują się w stanie konfliktu pomiędzy chylącymi się ku upadkowi ideami teraźniejszości, a wchodzącymi w życie ideami przyszłości. Zwykle wygląda to tak, że kiedy idea, która w przeszłości była pożyteczna, a nawet niezbędna, staje się zbyteczna, po okresie mniej lub bardziej wytężonego zmagania, ustępuje miejsca nowej idei, która do tego czasu była ideałem, a teraz stała się obecną ideą. Zdarza się jednak, iż ta przestarzała idea, którą w umysłach ludzi już zastąpiła nowa, jest takiego rodzaju, że jej utrzymywanie przynosi korzyść ludziom mającym największy wpływ w społeczeństwie. I wtedy ta przestarzała idea, chociaż stojąca w jaskrawej sprzeczności z otaczającymi formami życia (które zmieniają się pod wszystkimi innymi względami), ciągle ma wpływ na ludzi i ich działanie. Takie trzymanie się przestarzałych idei miało i ma miejsce od zawsze w sprawach religii. Wygląda to tak, że kapłan, którego zyskowna pozycja powiązana jest z przestarzałą ideą religijną, celowo używa swojej władzy, aby trzymać ludzi w uchwycie tej przestarzałej idei. To samo ma miejsce (z podobnych zresztą przyczyn) w sferze politycznej, odnośnie idei patriotyzmu, na której opiera się cała arbitralna władza. Ludzie, którzy czerpią z tego korzyść, podtrzymują tę ideę za pomocą sztucznych środków, chociaż brakuje w niej sensu i użyteczności. A ponieważ ludzie ci posiadają najpotężniejsze środki wpływania na innych, są w stanie osiągnąć swój cel. Moim zdaniem, w tym właśnie leży wyjaśnienie dziwnego kontrastu pomiędzy przestarzałą ideą patriotyzmu, a całym prądem idei, które płyną w przeciwnym kierunku i które już weszły w świadomość świata chrześcijańskiego.

Patriotyzm, jako uczucie wyłącznej miłości do swego narodu, jako doktryna wyrzeczenia się własnego spokoju, własności a nawet życia, w obronie swoich rodaków przed gniewem i śmiercią z rąk wrogów, był najwyższą ideą okresu, kiedy każde państwo uważało za usprawiedliwione zabijanie ludzi z innych państw. Jednakże już około 2000 lat temu ludzkość, w osobach największych przedstawicieli swej mądrości, zaczęła uznawać wyższą ideę – ideę braterstwa ludzi. Idea ta, zakorzeniając się coraz głębiej w ludzkiej świadomości, osiągnęła w naszych czasach różne formy spełnienia. Dzięki lepszym środkom komunikacji, jedności przemysłu, handlu, sztuki i nauki, ludzie są ze sobą związani, a niebezpieczeństwo podbojów, masakry, przemocy ze strony sąsiadów prawie zanikło. Wszyscy ludzie (ludzie – nie rządy) żyją wspólnie we wzajemnie korzystnych i przyjaznych relacjach handlowych, przemysłowych, artystycznych i naukowych, których nie chcą wcale zakłócać. Wydawałoby się, że przestarzałe uczucie patriotyzmu – będąc zbyteczne i niekompatybilne ze świadomością braterstwa pomiędzy ludźmi różnych nacji, którą to świadomość przecież osiągnęliśmy – powinno słabnąć coraz bardziej, aż do zupełnego zaniknięcia. Dzieje się coś jednak zupełnie odwrotnego: to szkodliwe i przestarzałe uczucie, nie tylko ciągle trwa, ale rozpala się coraz bardziej zażarcie. Ludzie, bez żadnych rozsądnych podstaw, wbrew własnemu poczuciu dobra i zła, oraz własnej korzyści, nie tylko sympatyzują z rządami w ich atakach na inne narody, w zagarnianiu obcych posiadłości i w bronieniu siłą tego, co już zagrabiły, ale nawet sami żądają takich ataków, rabunków i obrony: cieszą się z nich i są dumni. Małe, uciskane narody, które wpadły w ręce wielkich państw – Polacy, Irlandczycy, Rumuni, Finowie oraz Ormianie – czując niechęć do patriotyzmu swoich zdobywców, który jest powodem ich ucisku, zarażają się od nich chorobą patriotyzmu. Patriotyzm ten nie jest już potrzebny, jest przestarzały i bezsensowny, ale uciskane narody zarażają się nim do takiego stopnia, że skupia się na nim całe ich działanie. Same cierpiąc ucisk z ręki silniejszych państw, gotowe są dla patriotyzmu popełniać takie same zbrodnie, jakie ciemiężcy popełniali i popełniają na nich. Dzieje się tak, ponieważ klasy rządzące (nie tylko władcy i ich urzędnicy, ale wszystkie klasy stojące na korzystnej pozycji: kapitaliści, dziennikarze i większość artystów oraz naukowców) są w stanie utrzymać swoją pozycję – która jest o wiele korzystniejsza od pozycji mas robotniczych – tylko dzięki organizacji rządowej, która opiera się na patriotyzmie. W swoich rękach mają najpotężniejsze środki wpływania na ludzi i zawsze żarliwie pobudzają uczucia patriotyczne w sobie i innych, gdyż uczucia te podtrzymują władzę rządu i są przez niego najbardziej nagradzane. Im bardziej patriotyczny jest urzędnik, tym lepiej rozwija się jego kariera, a wojna pozwala żołnierzom na awans – wojna, która jest produktem patriotyzmu. Patriotyzm i jego rezultat – wojny – są źródłem ogromnych dochodów przemysłu informacji, jak również wielu innych dziedzin. Pozycja każdego pisarza, nauczyciela i profesora jest tym bezpieczniejsza, im bardziej naucza patriotyzmu. Każdy cesarz czy król osiąga tym większą sławę, im bardziej oddany jest idei patriotyzmu.

Klasy rządzące mają w swoich rękach armię, pieniądze, szkoły, kościoły i prasę. W szkołach rozpalają patriotyzm wśród dzieci za pomocą nauki historii, która opisuje własny naród, jako najlepszych z ludzi, mających zawsze rację. Wśród dorosłych rozpala się to przez spektakle, jubileusze, pomniki i kłamliwą prasę patriotyczną. Klasy rządzące najbardziej rozpalają patriotyzm w ten sposób: dopuszczając się na innych narodach niesprawiedliwości i okrucieństwa, budzą w nich wrogość wobec własnego narodu, po czym wykorzystują tę wrogość, aby nastawić ludzi przeciwko cudzoziemcom. Wzmożenie tego strasznego uczucia patriotyzmu wśród europejskich narodów ulega coraz szybszemu wzrostowi, i w naszych czasach osiągnęło najdalsze granice.

Niestarzy jeszcze ludzie pamiętają pewne wydarzenie pokazujące niezwykłe odurzenie spowodowane patriotyzmem. Klasa rządząca Niemiec rozpaliła patriotyzm mas do takiego stopnia, że w drugiej połowie dziewiętnastego wieku zaproponowano prawo, według którego wszyscy mężczyźni mieli stać się żołnierzami: wszyscy synowie, mężowie, ojcowie, ludzie wykształceni, pobożni, musieli nauczyć się mordować, musieli stać się posłusznymi niewolnikami osób wyższych od nich stopniem, musieli być absolutnie gotowi zabić każdego, kogo się im każe, zabijać ludzi z uciskanych narodów, jak również własnych robotników, domagających się swoich praw, a nawet własnych ojców i braci – do czego publicznie nawoływał najbezczelniejszy z mocarnych,Wilhelm II. Ten straszliwy krok, obrażający najzacniejsze uczucia człowieka, został podjęty pod wpływem patriotyzmu bez słowa sprzeciwu ze strony ludności Niemiec. Dzięki temu wygrali z Francuzami. Jednakże zwycięstwo to jeszcze bardziej rozpaliło patriotyzm Niemiec a w efekcie zwiększyła się żarliwość patriotyzmu we Francji, Rosji i innych mocarstwach. W rezultacie tego ludzie narodów europejskich bez oporu zgodzili się na wprowadzenie powszechnej służby wojskowej – to jest stanu niewoli o stopniu upokorzenia i posłuszeństwa bez porównania większym niż w starożytnym świecie. Po tym służalczym podporządkowaniu się mas wezwaniu patriotyzmu, zuchwałość, okrucieństwo i szaleństwo rządów nie zna już granic. Rozpoczęła się rywalizacja w zagarnianiu ziemi innych narodów w Azji, Afryce i Ameryce – obudzona częściowo przez kaprys, częściowo przez próżność, chciwość – a towarzyszą jej coraz większa nieufność i wrogość między rządami. Wyniszczenie mieszkańców zajętych ziemi zostało przyjęte jako coś naturalnego. Jedyną kwestią jest teraz to, kto pierwszy zagarnie ziemię innego narodu i wybije jego obywateli. Rządy nie tylko naruszały i naruszają podstawowe żądania sprawiedliwości w odniesieniu do podbitych narodów, ale również winne są każdego rodzaju oszustwa, korupcji, szpiegostwa, rabunku i morderstwa. Mimo to ludzie nie tylko sympatyzują z nimi, ale radują się, kiedy to ich rząd, a nie inne, popełnia zbrodnie. Wzajemna wrogość między różnymi narodami i państwami osiągnęła ostatnio zadziwiający poziom, pomimo tego, że nie istnieje żadna przyczyna, dla której jedno państwo miałoby zaatakować inne. Każdy jednak wie, iż wszystkie rządy pokazują kły i pazury, czekając tylko, aż ktoś pokaże słabość, aby rozedrzeć go na kawałki, przy tak małym ryzyku, jak to tylko możliwe.

Ludzie tzw. świata chrześcijańskiego zdegradowali się z powodu patriotyzmu do takiego stanu okrucieństwa, że nie tylko ci, którzy zaangażowani są w morderstwa i czerpią z nich radość, ale wszyscy ludzie Europy i Ameryki, żyjąc spokojnie w swoich domach, gdzie nie grozi im żadne niebezpieczeństwo – dzięki łatwym środkom komunikacji i prasie – stoją na pozycji widzów w rzymskim koloseum – czerpią rozkosz z rzezi i wznoszą żądny krwi okrzyk: Pollice verso! (Palec w dół!). Nie tylko dorośli, ale nawet dzieci, te czyste, mądre istoty, cieszą się, kiedy słyszą, że ilość ludzi zabitych lub okaleczonych przez pociski jakiegoś określonego dnia wynosi nie 700, ale 1000 Anglików czy Boerów. A rodzice (znam takie przypadki) zachęcają dzieci do takiego okrucieństwa. Ale to nie wszystko. Każde powiększenie armii w jednym państwie (a każde państwo, będąc w niebezpieczeństwie, próbuje zwiększyć swoją armię z pobudek patriotycznych) zmusza sąsiadów do powiększenia ich armii, również z powodu patriotyzmu, a to z kolei jest powodem nowego powiększenia zbrojeń w tym pierwszym państwie. (…) „Uszczypnę cię”, „A ja uderzę cię w głowę”, „A ja wbiję w ciebie nóż”, „A ja cię zastrzelę”… Tylko złe dzieci, pijacy i zwierzęta kłócą się i walczą w ten sposób, a jednak ma to miejsce pomiędzy najwyższymi przedstawicielami najbardziej oświeconych rządów. I te same osoby są bezpośrednio odpowiedzialne za edukację i moralność swoich poddanych.

Sytuacja pogarsza się coraz bardziej i nie widać końca temu staczaniu się ku zagładzie. Jedna z dróg ucieczki, w jaką wierzą łatwowierni ludzie, została zamknięta przez ostatnie wydarzenia. Odnoszę się do Konferencji w Hadze, oraz do wojny pomiędzy Anglią a Transwalem, która wybuchła zaraz później. Jeżeli ludzie, myślący bardzo powierzchownie, pocieszali się ideą, że międzynarodowe trybunały powstrzymają wojny i rosnące zbrojenia, to Konferencja w Hadze i wojna, która po niej nastąpiła, namacalnie pokazały niemożliwość znalezienia rozwiązania w ten sposób. Po Konferencji w Hadze stało się oczywiste, że tak długo, jak istnieją rządy i armie, powstrzymanie wojen i zbrojeń jest niemożliwe. Żeby zgoda stała się możliwa, musi istnieć zaufanie pomiędzy stronami. A żeby potęgi sobie ufały, muszą odłożyć broń. Tak długo, jak rządy sobie nie ufają, nie tylko nie rozwiązują swoich armii, ale zawsze zwiększają je, stosownie do zwiększania armii przez swoich sąsiadów. Używają też szpiegów, którzy śledzą każdy ruch oddziałów, wiedząc iż każda z potęg zaatakuje swego sąsiada, jeżeli tylko dostrzeże sposobność. W takiej sytuacji niemożliwe jest jakiekolwiek porozumienie, a każda konferencje jest albo głupotą, albo rozrywką, albo oszustwem, albo bezczelnością, albo wszystkimi tymi rzeczami na raz. Szczególnie charakterystyczne dla rządu rosyjskiego, bardziej niż w przypadku innych rządów, była pozycja enfant terrible Konferencji w Hadze. Nikomu w kraju nie wolno odpowiadać na te wszystkie, kłamliwe zachowania rosyjskiego rządu, który jest tak zepsuty, że po tym, jak bez skrupułów zrujnował swój własny naród zbrojeniami, zdusił Polskę, ograbił Turcję i Chiny, a szczególnie zaangażował się w gnębienie Finlandii – zaproponował wszystkim rządom rozbrojenie, zapewniając, iż można mu ufać! Jakkolwiek jednak dziwna, nieoczekiwana i skandaliczna była ta propozycja – szczególnie w chwili, kiedy zarządzono zwiększenie armii – publicznie, dla podtrzymania dobrego wizerunku rządów i innych potęg, nie można było odmówić tej komicznej i ewidentnie nieszczerej propozycji. Tak więc przedstawiciele rządów spotkali się - od początku wiedząc, że jest to bezcelowe – i przez kilka tygodni (podczas których dostawali bogate wypłaty), śmiejąc się w duchu, udawali, że zajmują się ustanawianiem pokoju pomiędzy narodami. Konferencja w Hadze, po której doszło do straszliwego przelewu krwi w Wojnie Transwalskiej – w wojnie, której nikt nie próbował, ani nie próbuje powstrzymać – mimo wszystko była w pewien sposób pożyteczna, ponieważ w jasny sposób pokazała, iż złu, które dotyka ludzi, rządy nie mogą zaradzić. Rządy, nawet jeśli by tego chciały, nie mogą powstrzymać zbrojeń i wojny. Aby rządy miały rację bytu, muszą bronić swoich obywateli przed atakiem z zewnątrz. Ale ludzie nie chcą się atakować. Dlatego rządy, dalekie od pragnienia pokoju, podsycają gniew narodów przeciwko sobie. Podsyciwszy ten wzajemny gniew, rozbudziwszy patriotyzm swego narodu, każdy rząd zapewnia obywateli, że grozi im niebezpieczeństwo i trzeba się bronić. Trzymając w ręku władzę, rządy są w stanie prowokować innych ludzi i podsycać patriotyzm w domu – i starannie zajmują się tymi dwoma. Nie mogą działać inaczej, gdyż samo ich istnienie od tego zależy. W dawnych czasach rządy były potrzebne, aby bronić własnych obywateli przed atakiem z zewnątrz. Teraz jest na odwrót – rządy w sztuczny sposób zakłócają pokój pomiędzy narodami i podsycają obopólną wrogość. Kiedy trzeba było zaorać ziemię, aby zasiać ziarno – to miało sens, ale jakim szkodliwym absurdem jest oranie po tym, jak ziarno wzeszło? Ale do tego właśnie rządy zmuszają swoich obywateli: zniszczenia istniejącej jedności, której nic by nie zakłócało – gdyby nie rządy.

Czym w rzeczywistości są te rządy, o których ludzie myślą, iż nie byliby w stanie bez nich żyć? Mógł być taki czas, gdy były potrzebne, a zło wynikające z wspierania rządów było mniejsze od zła bycia bezbronnym w obliczu zorganizowanych sąsiadów. Teraz jednak rządy są niepotrzebne i przyczyniają się do o wiele gorszego zła, niż wszystkie niebezpieczeństwa, którymi straszą swoich poddanych. Nie tylko rządy wojskowe, ale rządy w ogólności, mogłyby być - nie powiem, że użyteczne - ale przynajmniej nieszkodliwe, tylko, jeżeli składały by się z nieskazitelnych, świętych osób, jak teoretycznie ma to miejsce w Chinach. Ale rządy, z samej natury swego działania, które opiera się na przemocy, zawsze składają się z elementów zaprzeczających świętości – składają się z najbardziej bezczelnych, pozbawionych skrupułów i wypaczonych ludzi. Dlatego rząd, a szczególnie rząd, któremu powierzono siłę militarną, jest najniebezpieczniejszą organizacją. Rząd w najszerszym sensie, obejmując kapitalistów i prasę, nie jest niczym innym, jak organizacją, która kładzie większość ludzi pod władzą mniejszości. Ta mniejszość podlega jeszcze mniejszej części, ta z kolei jeszcze mniejszej, sięgając ostatecznie do kilku albo nawet jednej osoby, która dzięki sile militarnej ma władzę nad resztą. Cała ta organizacja przypomina stożek, w którym wszystkie części są w całkowitej władzy ludzi lub jednej osoby, znajdującej się na szczycie. Szczyt tego stożka zawsze zagarniają osoby sprytniejsze, bezczelniejsze i bardziej pozbawione skrupułów niż reszta, albo spadkobiercy tych bezczelnych, bezwzględnych osób. (…) I takim właśnie rządom daje się pełną władzę, nie tylko nad własnością i życiem, ale również nad duchowym i moralnym rozwojem, nad edukacją i religijnym przewodnictwem. Ludzie stwarzają tak straszliwy system władzy, pozwalają zagarnąć go każdemu, kto jest w stanie to zrobić (a istnieje szansa, że zagarnie go ktoś zupełnie bezwartościowy moralnie), podporządkowują się mu niewolniczo, a później dziwią się, że dzieje się coś złego. Boją się bomb anarchistów, ale nie wzbudza w nich strachu ta potworna organizacja, która zawsze zagraża im najgorszymi nieszczęściami. Ludzie odkryli, iż użyteczne jest jednoczenie się, aby odeprzeć atak wroga (…), ale niebezpieczeństwo to jest przeszłością, a jednak ludzie ciągle wiążą się w tym celu. Starannie wiążą się ze sobą, aby znaleźć się na łasce jednego człowieka, następnie wyrzucają koniec wiążącego ich sznura, zostawiając go dla jakiegoś drania lub głupca, który może zrobić z nimi wszystko, co zechce. Czyż nie to właśnie robią ludzie, kiedy ustanawiają, podporządkowują się i utrzymują zorganizowany rząd?

Aby uwolnić człowieka od strasznego i rosnącego zła zbrojeń i wojny, nie chcemy konferencji, traktatów, ani trybunałów, ale pragniemy zniszczenia tych narzędzi przemocy, które nazywa się rządami i z których płyną najgorsze nieszczęścia ludzkości. Aby zniszczyć przemoc rządu, należy wiedzieć tylko jedną rzecz: ludzie muszą zrozumieć, że uczucie patriotyzmu, na którym wspiera się to narzędzie przemocy, jest brutalnym, szkodliwymi haniebnym uczuciem, a ponad wszystko jest niemoralne. Jest brutalnym uczuciem, ponieważ jest naturalne tylko dla osób stojących na najniższym poziomie moralności. Osoby te oczekują od innych narodów takiej samej przemocy, jakiej same chcą na nich dokonać. Jest szkodliwym uczuciem, ponieważ zakłóca korzystne, radosne i pokojowe relacje z innymi ludźmi, a ponad wszystko jest źródłem organizacji rządowej, która może wpaść – i wpada – w ręce najgorszych z ludzi. Jest haniebnym uczuciem, ponieważ zamienia człowieka nie tylko w niewolnika, ale w walczącego koguta, byka, czy gladiatora, który marnuje swoją energię i życie nie dla swoich własnych celów, ale dla celów rządu. Jest to niemoralne uczucie, ponieważ sprawia, że zamiast uznać się za syna Boga (jak uczy nas chrześcijaństwo), czy nawet za człowieka kierującego się własnym rozumem, ludzie pod wpływem patriotyzmu uznają się za synów ojczyzny i niewolników rządu, i popełniają czyny niezgodne z ich rozsądkiem i sumieniem. Jeżeli tylko ludzie to zrozumieją, ta straszna niewola zwana rządem, rozsypie się na kawałki bez żadnego wysiłku, a razem z tym zginie to potworne i bezużyteczne zło, będące jego tworem. Ludzie zaczynają to już rozumieć. Pewien mieszkaniec Stanów Zjednoczonych pisze: „Jesteśmy rolnikami, mechanikami, kupcami, robotnikami, nauczycielami, i wszystko, o co prosimy, to przywilej zajmowania się własnym sprawami. Mamy swoje domy, kochamy naszych przyjaciół, jesteśmy oddani naszym rodzinom i nie kłócimy się z naszymi sąsiadami – mamy swoją pracę i chcemy się nią zająć. Zostawcie nas! Ale politycy nie chcą nas zostawić. Upierają się, aby nami rządzić i żyć z naszej pracy. Obkładają nas podatkami, karmią się owocami naszej pracy, powołują do wojska naszych chłopców. Niezliczone osoby, żyjące z rządu, zależą od podatków, jakie się na nas nakłada, a żeby być w stanie ściągnąć podatki, rząd musi utrzymywać armię. Pogląd, że armia potrzebna jest do obrony kraju, jest czystym oszustwem. Rząd francuski straszy swoich obywateli, że Niemcy chcą na nich napaść, Rosjanie boją się Anglików, Anglicy boją się wszystkich, a teraz w Ameryce rząd mówi nam, że musimy rozbudować naszą marynarkę i zwiększyć armię, ponieważ w każdej chwili Europa może się zjednoczyć przeciwko nam. To oszustwo. Zwykli ludzie we Francji, Niemczech, Anglii i Ameryce nie chcą wojny. Chcemy tylko, żeby zostawiono nas w spokoju. Mężczyźni z żonami, dziećmi, dziewczynami, domami, starymi rodzicami, nie chcą ich zostawiać, żeby gdzieś z kimś walczyć. Jesteśmy nastawieni pokojowo i boimy się wojny, nienawidzimy jej. Chcemy żyć według Złotej Zasady. Wojna jest wynikiem istnienia uzbrojonych ludzi. Kraj, który utrzymuje wielką armię, wcześniej, czy później weźmie udział w wojnie. Człowiek, który jest dumny ze swojej umiejętności walki na pięści, pewnego dnia spotka kogoś, kto uważa się w tym za lepszego i dojdzie do walki. Niemcy i Francja zawsze chcą sobie udowodnić, które państwo jest lepsze. Walczyły wiele razy i będą walczyć ponownie. Zwykli ludzie nie chcą walki, ale wyższa klasa rozdmuchuje strach, aż osiągnie stan furii, a ludzie zaczną myśleć, że muszą walczyć, aby chronić swój dom. Ludziom pragnącym żyć według nauk Chrystusa nie pozwala się na to – zamiast tego rządy nakładają na nich podatki, poddają ich przemocy i oszukują. Chrystus uczył pokory, łagodności, przebaczania wrogom, nauczał, że zabijanie jest czymś złym. Biblia mówi, aby nie przysięgać – ale wyższe klasy przysięgają na Biblię, w którą nawet nie wierzą. Pytanie jest takie: jak uwolnić się od tych darmozjadów, którzy nie pracują, ale noszą bogate, ociekające kosztownościami stroje, którzy karmią się owocami naszej pracy, dla których orzemy i uprawiamy ziemię? Powinniśmy z nimi walczyć? Nie, nie wierzymy w przelew krwi, a poza tym to oni mają karabiny i pieniądze, mogą nas przetrzymać. Ale z kogo składa się armia, której by rozkazano strzelać do nas? To nasi sąsiedzi i bracia, którym wmówiono, że służą Bogu, broniąc kraj przed wrogami. Prawda wygląda jednak inaczej – nasz kraj nie ma wrogów oprócz wyższej klasy, która udaje, że będzie dbała o nasze interesy, jeżeli tylko będziemy posłuszni i zgodzimy się na podatki. W ten sposób wysysają z nas nasze zasoby i kierują przeciwko nam naszych prawdziwych braci, aby nas upokorzyć i sobie podporządkować. Nie możesz wysłać telegramu do swojej żony, ani paczki do przyjaciela, ani zrealizować czeku w sklepie, dopóki nie zapłacisz podatku dla utrzymania uzbrojonych ludzi, którzy łatwo mogą cię zabić i którzy z pewnością zamkną cię do więzienia, jeśli nie zapłacisz. Jedynym ratunkiem jest edukacja. Uczmy ludzi, że zabijanie jest złem. Uczmy ich Złotej Zasady. Milcząco ignorujmy wyższą klasę,odmawiając kłaniania się ich fetyszowi broni. Przestańmy popierać kaznodziejów, którzy wzywają do wojny i pobudzają patriotyzm. Niech idą do pracy, tak jak my. My wierzymy w Chrystusa – oni nie. Chrystus mówił to, co myślał; oni mówią to, co ma zadowolić ludzi u władzy – wyższą klasę. Nie zaciągniemy się do wojska. Nie będziemy zabijać na ich rozkaz. Nie będziemy nabijać na bagnety spokojnych, miłych ludzi. Nie będziemy strzelać do pasterzy i rolników, nie będziemy walczyć o ich ogniska domowe, na rozkaz Cecil Rhodes. Wasz fałszywy alarm: „Wilk! Wilk!” nie zwiedzie nas. Płacimy wam podatki tylko dlatego, że musimy i nie będziemy płacić ani przez moment dłużej niż musimy. (…) Wykształcimy ludzi. Nasz cichy wpływ będzie się rozprzestrzeniał i nawet żołnierze stracą chęć do walki i odmówią noszenia broni. Przekonamy ludzi, że życie w pokoju i dobrej woli jest lepsze od życia w konflikcie, przelewie krwi i wojnie. Pokój na ziemi może przyjść jedynie wtedy, gdy ludzie rozwiążą armie i będą traktować innych, jakby sami chcieli być traktowani.” Tak pisze mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. Z różnych stron, w różnym kształcie, słychać coraz więcej takich głosów. (…) Ludzie zaczynają rozumieć oszustwo patriotyzmu, w którym z takim wysiłkiem próbują ich utrzymać rządy.

„Ale co zastąpi rządy?” – spyta ktoś. Nic. Po prostu pozbędziemy się czegoś, co od dawna było bezużyteczne, a przez to zbędne i złe. Niepotrzebny organ, który stał się szkodliwy. „Ale” – powie ktoś – „bez rządów, ludzie będą się zabijać”. Dlaczego? Dlaczego pozbycie się organizacji, której źródłem jest przemoc, którą przekazuje się z pokolenia na pokolenie, aby dokonywała gwałtu – dlaczego zlikwidowanie takiej bezużytecznej organizacji, miałoby być powodem gwałtów i zabójstw? Wręcz przeciwnie, założenie jest takie, że zakazanie organizacji opartej na przemocy zaowocuje zaprzestaniem przemocy i zabijania. Oczywiście istnieją pewne osoby, które zostały wykształcone, aby zabijać i zadawać gwałt innym, istnieją ludzie, którzy podobno mają prawo do używania przemocy i korzystają z organizacji, która istnieje dla tego właśnie celu. Dla tych ludzi, przemoc i zabijanie jest dobre i wartościowe. Ale bez rządów ludzie nie będą wychowywani w ten sposób, nikt nie będzie miał prawa używać przemocy w stosunku do innych, nie będzie istniała organizacja przemocy, i – co jest naturalne dla ludzi naszych czasów – przemoc i morderstwo zawsze będą uważane za złe działanie, bez względu na to, kto je popełnia. Ale nawet jeżeli akty przemocy ciągle miałyby miejsce po rozwiązaniu rządów, z pewnością będzie ich mniej niż teraz, kiedy istnieje organizacja, której głównym celem jest popełniać akty przemocy, a morderstwo jest uważane za dobry i pożyteczny czyn. Rozwiązanie rządów po prostu uwolni nas od niepotrzebnej organizacji, którą odziedziczyliśmy po starych czasach, organizacji zlecającej i usprawiedliwiającej przemoc. „Ale bez rządów nie będzie praw, własności, sądów, policji, powszechnej edukacji” – mówią ludzie, którzy celowo mylą istnienie rządu, z różnymi działaniami społecznymi. Rozwiązanie organizacji rządu stworzonego do popełniania aktów przemocy, nie oznacza pozbycia się tego, co rozsądne i dobre, nieoparte na przemocy, w dziedzinie prawa, sądów, policji, regulacji finansowych, czy powszechnej edukacji. Wręcz przeciwnie – nieobecność brutalnej władzy rządu, której używa on tylko dla własnego utrzymania, ułatwi powstanie sprawiedliwszej i rozsądniejszej organizacji społecznej, która nie potrzebuje przemocy. Sądy, czy powszechna edukacja będą istniały do takiego stopnia, do jakiego naprawdę potrzebne są ludziom, w kształcie pozbawionym zła obecnego w teraźniejszym kształcie rządu. Zniszczone zostanie tylko to, co jest złe i powstrzymuje swobodne wyrażanie ludzkiej woli. Jednakże nawet jeżeli przyjmiemy, że nieobecność rządu spowoduje zakłócenia i konflikty społeczne, nawet wtedy pozycja ludzi będzie lepsza niż teraz. Obecna sytuacja jest taka, że trudno wyobrazić sobie coś gorszego. Ludzie są coraz bardziej zrujnowani. Ludzie stają się niewolnikami wojny i z dnia na dzień mogą oczekiwać rozkazu walki, w której będą zabijać i ginąć. Co jeszcze? Czy zrujnowani ludzie umierają z głodu? Nawet to się już zaczyna; w Rosji, we Włoszech, w Indiach. Czy kobiety, tak jak mężczyźni, zostaną żołnierzami? W Transwalu nawet to już ma miejsce. Więc nawet jeżeli nieobecność rządu naprawdę oznaczałaby anarchię w negatywnym sensie tego słowa – co jest dalekie od prawdy – nawet wtedy chaos nie byłby gorszy od sytuacji, do której rządy doprowadziły swoich ludzi. Dlatego wyzwolenie z patriotyzmu i niszczącego despotyzmu rządów, które się na nim opierają, może przynieść ludzkości tylko korzyść.

Ludzie, pozbierajcie się! Dla waszego duchowego i materialnego dobrobytu, dla swoich braci i sióstr zatrzymajcie się i pomyślcie, co robicie! Zastanówcie się, a zrozumiecie, że waszymi przeciwnikami nie są Anglicy, Francuzi, Niemcy, Finowie czy Rosjanie – waszymi jedynymi wrogami jesteście wy sami, kiedy przez patriotyzm utrzymujecie rządy, które was uciskają i unieszczęśliwiają. Obiecali, że obronią was od niebezpieczeństwa i sprowadzili tę pseudoobronę do takiego stopnia, że wszyscy staliście się żołnierzami-niewolnikami, co rujnuje was coraz bardziej. Każdego dnia możecie oczekiwać, że pęknie naciągnięty do granic możliwości sznur i rozpocznie się rzeź was i waszych dzieci. Jak straszliwa nie byłaby to rzeź, jakkolwiek nie skończyłby się konflikt, stan rzeczy pozostanie taki sam. Z jeszcze większą intensywnością rządy będą dawać wam broń, rujnować was, deprawować wasze dzieci i nikt wam nie pomoże tego zatrzymać, jeśli sami tego nie zrobicie. Możliwy jest tylko jeden rodzaj pomocy – leży on w porzuceniu tego strasznego związku ze stożkiem przemocy, który pozwala jednej lub wielu osobom na zagarnięcie szczytu, co daje władzę nad całą resztą, a władzę tą utrzymują tym mocniej, im bardziej są okrutni i nieludzcy, jak wiedzieliśmy w przypadku Napoleona, Mikołaja I, Bismarcka, Chamberlaina i naszych rosyjskich dyktatorów, którzy rządzą ludźmi w imieniu cara. Istnieje tylko jeden sposób na zniszczenie tej więzi – wyzwolenie się z hipnotyzmu patriotyzmu. Zrozumcie, że źródłem wszelkiego zła, które cierpicie, jesteście wy sami, przez poddawanie się sugestii, którą narzucają wam cesarzowie, królowie, członkowie parlamentu, gubernatorzy, oficerowie, kapitaliści, kapłani, pisarze, artyści i wszyscy, którzy potrzebują oszustwa patriotyzmu, aby żyć z waszej pracy! Kimkolwiek byście nie byli – Francuzami, Rosjanami, Polakami, Anglikami, Irlandczykami, czy Rumunami – zrozumcie, iż wasz prawdziwy interes, czy to na polu rolnictwa, przemysłu, handlu, sztuki, czy nauki, jak również wasze przyjemności i radości, nie są w konflikcie z innymi ludźmi czy państwami. Jesteście zjednoczeni przez współpracę, wymianę usług, radość braterskiego związku i wymianę nie tylko dóbr, ale również myśli i uczuć. Zrozumcie, że kwestia tego, kto zdobędzie Wei-hai-wei, Port Artura, czy Kubę – wasz rząd, czy jakiś inny – nie przynosi wam korzyści, ale wręcz przeciwnie; każde zagarnięcie ziemi przez wasz rząd, przynosi wam szkodę i rząd będzie próbował was zmusić do udziału w rabunku i przemocy. Zrozumcie, że wasze życia nie mogą stać się lepsze, bo Alzacja będzie niemiecka albo francuska, Polska i Irlandia zdobędą albo i nie zdobędą wolności. Bez względu na wszystko możecie żyć tam, gdzie chcecie. Zrozumcie, że przez rozpalanie patriotyzmu pogarszacie tylko sytuację. Możecie uwolnić się ze swojej niedoli tylko wtedy, gdy uwolnicie się od przestarzałej idei patriotyzmu i od posłuszeństwa rządowi, który się na patriotyzmie opiera, i kiedy odważnie wejdziecie na poziom wzniosłej idei braterstwa, która wzywa was już od dawna. Gdyby ludzie zrozumieją, że nie są synami tej czy innej ojczyzny, rządu, ale synami Boga, i dlatego nie mogą być ani czyimiś niewolnikami, ani wrogami – wtedy te obłąkane, niepotrzebne, zużyte, zgubne organizacje, zwane rządami, oraz wynikające z nich cierpienia, gwałty upokorzenia i zbrodnie, przestaną istnieć. (1900)

Lew Tołstoj – urodził się 9.IX. 1828 r. w Jasnej Polanie, w rodzinie szlacheckiej, o poglądach konserwatywnych. Nauki pobierał najpierw w domu, w 1843 rozpoczyna studia na uniwersytecie, które wkrótce porzuca i wstępuje do wojska. Bierze udział w walkach na Kaukazie i tam zaczyna działalność literacką, ogłaszając w 1852 r. powieść „Dzieciństwo”. Po zakończeniu kariery wojskowej pisarz przebywa głównie w Jasnej Polanie i wkrótce zostaje znanym pisarzem. Tam powstają słynne dzieła: „Wojna i pokój” oraz „Anna Karenina”. W pewnym momencie następuje przełom w życiu pisarza. W jego twórczości przeważają teraz motywy duchowe i społeczne, krystalizuje się jego idea obywatelskiego nieposłuszeństwa i unikania przemocy. Tołstoj krytykuje ustrój społeczny, państwo, sądownictwo, cerkiew. Głosi „odnowione chrześcijaństwo”, czyli uniwersalną religię nie związaną z żadnym wyznaniem. W wieku osiemdziesięciu dwóch lat opuszcza dom, aby spędzić resztę życia z dala od spraw przyziemnych. W drodze zapada na zapalenie płuc i 20.XI.1910 r. umiera na stacji kolejowej Astapowo.

5 kłamstw, które media powtarzają o Gazie

Świat | Militaryzm | Publicystyka

W momencie kiedy Izrael nadal atakuje Gazę, liczba zabitych Palestyńczyków przekroczyła 100 osób. Do tej pory izraelscy urzędnicy i rzecznicy mieli monopol na rozpowszechnianie nieprawdy dotyczącej tego konfliktu.

Oto pierwsze 5 kłamstw, którym media nie stawiają czoła w obliczu kryzysu w Strefie Gazy:

1. Izrael został zmuszony do obrony swoich obywateli w reakcji na wystrzeliwane rakiety

CNN podobnie wiele innych amerykańskich placówek, postanowiło rozpocząć historię ostatniej rundy przemocy w Gazie w dniu 10 listopada, kiedy to 4 izraelskich żołnierzy zostało rannych od palestyńskiego ognia, a IDF (Izraelskie Siły Obronne) powzięły “odwet” zabijając kilku Palestyńczyków. Ale dwa dni wcześniej w wyniku wtargnięcia sił izraelskich do Strefy Gazy zginął 13-letni palestyński chłopiec (będący kolejną ofiarą śmiertelną w ciągu ostatnich dni poprzedzających agresję Izraela). Czy jest jakiś powód, dla którego to wydarzenie nie może być punktem wyjścia w tym “cyklu przemocy”? Stronniczość była jeszcze bardziej rażąca na przełomie 2008/09 r., kiedy potężny atak Izraela na Gazę (w którego efekcie zabito ponad 1400 Palestyńczyków) był przedstawiany jako akt samoobrony, choć mimochodem uznano że to Izrael był stroną, która złamała porozumienie o zawieszeniu broni w tym miejscu i czasie. Palestyńczycy nie są uprawnieni do samoobrony? A jeśli masowe wystrzeliwanie palestyńskich rakiet jest nie do zaakceptowania w odpowiedzi na izraelską przemoc (co absolutnie nie jest), to w jaki sposób można kiedykolwiek zaakceptować masowe izraelskie bombardowania Gazy? I dlaczego nie podaje się szerszego kontekstu, który pokazuje, że Gaza znajduje się pod izraelską blokadą i kontrolą wojskową?

2. Izrael stara się uniknąć ofiar cywilnych

Musi to być wielce obciążające dla propagandystów Izraela, gdy wysocy rangą urzędnicy polityczni wpadają w poślizg i wysyłają zatwierdzone wiadomości do publicznej konsumpcji. Parę dni temu izraelski Minister Spraw Wewnętrznych Eli Yishai powiedział, że “celem operacji jest wysłanie Gazy z powrotem do średniowiecza”. Żeby nie być gorszym, Gilad Sharon, syn byłego premiera Izraela Ariela Szarona, powiedział: “musimy zmieść z powierzchni ziemi całe dzielnice w Gazie. Zmieść całą Gazę”. Jeśli myślisz, że to tylko retoryka, weź pod uwagę fakt, że według Amnesty International podczas ostatniego głównego ataku na Gazę na przełomie 2008/09 r. Izrael “zmienił … ruchliwe dzielnice” w “krajobraz powierzchni księżyca”. To opinia nie tylko organizacji praw człowieka, które eksponowały izraelskie zbrodnie wojenne w Strefie Gazy, ale także izraelskich żołnierzy, których sumienie nie potrafiło znieść milczenia o zbrodniach przez nich popełnionych.

Jeśli z jakiegoś dziwnego powodu, nie możesz się zdecydować, czy to oficjalni izraelscy rzecznicy czy żołnierze sumienia, czy też aktywiści praw człowieka mówią prawdę, rozważ to pytanie: Jeśli Hamasowi udało się zabić tylko 3 osoby pomimo skierowania w celu zabijania cywilów tysięcy rakiet, jak Izrael zdołał zabić kilkudziesięciu palestyńskich cywilów, gdy dysponuje zaawansowaną precyzyjną bronią, której zadaniem jest unikanie ofiar cywilnych? Podczas zaledwie jednego wczorajszego izraelskiego ataku Izrael zabił więcej cywilów palestyńskich w ciągu kilku minut, niż ogólna liczba wszystkich Izraelczyków zabitych przez ostrzał rakietowy ze Strefy Gazy w ciągu ostatnich 3 lat. Pokazuje to całkowite lekceważenie dla życia cywili co potwierdzają zeznania świadków i dowody śledczych.

3. To kwestia bezpieczeństwa

Jeśli głównym celem Izraela było rzeczywiście zakończenie wystrzeliwania rakiet z Gazy, trzeba było zrobić wszystko, aby przyjąć rozejm oferowany przez palestyńskie frakcje przed zabójstwem Jabari. A skoro blokada Strefy Gazy była ustanowiona po to, aby uniemożliwić import broni, to dlaczego nie zezwolono na eksport produktów z Gazy? Dlaczego ograniczano przez cały ten czas produkty spożywcze? Prawda jest taka, że tu nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko o ukaranie ludności Gazy na użytek izraelskiej polityki wewnętrznej. Kiedy Gilad Sharon zlecił zdziesiątkowanie Gazy, usprawiedliwił to, mówiąc “mieszkańcy Gazy nie są niewinni, wybrali Hamas”. Dla Sharona i w niektórych kręgach taka postawa może wydawać się satysfakcjonująca, ale właściwie ta sama logika jest wykorzystywana przez terrorystów do przeprowadzania ataków na cywili w tzw krajach demokratycznych. Czy izraelscy cywile stanowią legalne cele przemocy, ponieważ wybrali prawicowych przywódców izraelskich, którzy popełniają zbrodnie przeciwko Palestyńczykom? Oczywiście, że nie, i tylko dowódcy i politycy o wątpliwej moralności mogą utrzymywać tę zasadę konsekwentnie stosując ją również w przypadku palestyńskiej ludności cywilnej.

4. Hamas jest problemem

Nie jestem fanem Hamasu ze względu na prawicowy i religijny porządek sprawowany w Gazie oraz odmowę wyrzeczenia się stosowania przemocy wobec cywili. Ale ilekroć usłyszysz jak Izrael próbuje z Hamasu zrobić kozła ofiarnego odpowiedzialnego za kryzys w Gazie, rozważ dwie rzeczy. Po pierwsze: Hamas nie tylko pokazał gotowość do zawarcia rozejmu z Izraelem, jeśli Izrael zakończy swoje ataki na Gazę, ale sugeruje również (choć z mieszanymi sygnałami), że jest otwarty na rozwiązanie dwu-państwowe.

Po drugie, i co ważniejsze, aż do 2006/07 Hamas nie sprawował władzy w Palestynie. W latach 1993 – 2006 (13 lat), Izrael miał bardziej umiarkowaną, spokojną i giętką Autonomię Palestyńską (która uznaje Izrael i rezygnuje z przemocy), która była dogodnym partnerem do zawarcia pokoju. Co zrobił Izrael? Czy doprowadził do pokoju? Czy może nadal okupował palestyńską ziemię, łamał prawa Palestyńczyków i przywłaszczał sobie palestyńskie zasoby? To właśnie niepowodzenia tzw. „miękkiej polityki” w celu zabezpieczenia wszelkich praw Palestyńczyków poprzez współpracę i negocjacje doprowadziły do wzmocnienia Hamasu i innych radykalnych sił w Palestynie. To właśnie eskalacja przemocy stosowanej przez Izrael wobec Palestyńczyków wzmacnia pozycję radykałów.

5. Konflikt można rozwiązać militarnie

To nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, kiedy Izrael jest zaangażowany w wojskową kampanię okładania pięściami swoich przeciwników, aż do uległości. Ale czy po latach przemocy jesteśmy dzisiaj bliżej zakończenia tego konfliktu? Odpowiedź brzmi nie. Po wojnie z 2006 roku w Libanie, Hezbollah wyłonił się silniejszy. Po wojnie w 2009 roku w Gazie, Hamas pozostaje w mocy i utrzymał w posiadaniu tysiące rakiet. Przewaga militarna Izraela, która jest rzeczywiście imponująca (dzięki 30 miliardom dolarów pomocy militarnej płynącej z USA w ciągu ostatnich 10 lat) nie jest silniejsza od palestyńskiej woli do życia w godności. Sposobem na zakończenie wystrzeliwania rakiet w krótkiej perspektywie jest zgoda na rozejm i zakończenie blokady Gazy. Sposobem na rozwiązanie całego konfliktu w dłuższej perspektywie jest zakończenie nielegalnej izraelskiej okupacji ziem palestyńskich i umożliwienie Palestyńczykom korzystania z prawa do samostanowienia. Jesteśmy prawdopodobnie blisko porozumienia o zawieszeniu broni, które zakończy tę rundę przemocy. Prawdziwym wyzwaniem jest jednak zakończenie izraelskiej okupacji oraz długoterminowy pokój i bezpieczeństwo zarówno dla Izraelczyków jak i Palestyńczyków.

Omar Baddar, politolog i aktywista praw człowieka

Tłum. Dominik Mierzejewski

Źródło: http://www.huffingtonpost.com/

https://cia.media.pl/palestyna

Sto lat USI-AIT

Publicystyka

23-25 listopada odbędzie się we Włoszech 100-lecie anarchosyndykalistycznego związku USI-AIT. Poniżej opublikujemy krótką historię tej organizacji.

Unione Sindacale Italiana (USI) jest włoską sekcją MSP (AIT, to inicjały MSP używane w krajach, w których mówi się po hiszpańsku, włosku,
portugalsku i francusku). USI powstało w 1912 r. i szybko stało się ważną siłą w wielu walkach pracowniczych. Było też ważną częścią ruchu
antyfaszystowskiego. W 1919 r., Mussolini założył Czarne Koszule, a ruch faszystów liczył 200 tys. członków, których Mussolini poprowadził na Rzym
w 1922 r. USI była jedną z głównych sił walczących z faszyzmem. Przykładowo w Parmie, 350 członków USI wraz z miejscową ludnością, uniemożliwiło siłom 20 tys. faszystów przejęcie kontroli nad miastem. Nic więc dziwnego, że Mussolini szybko zdelegalizował USI.

Pomimo, iż organizacja została zmuszona zejść do podziemia, była w stanie zorganizować ważne strajki w tamtym czasie, takie jak strajk górników w
Valdarno i na wyspie Elba, gdzie doszło do słynnego strajku kamieniarzy w Carrara. Jednak pod koniec lat 20’tych, wielu aktywistów USI
znajdowało się w więzieniach lub zostało zmuszonych do emigracji. Niektórzy emigrowali do Ameryki Łacińskiej, gdzie kontynuowali swoją działalność, ale wielu przeniosło się do Hiszpanii, gdzie trwały wówczas intensywne walki
pracownicze i gdzie również doszło do walki z faszyzmem i spotkały ich represje.

USI nigdy nie zaprzestało działalności. Po wojnie, USI było aktywną grupą propagandową, starając się znów zacząć działalność jako związek. Udało się
to na przełomie lat 70’tych i 80’tych. W 1983 r. odbył się zjazd w pełni reaktywowanego związku.

USI jest aktywne w wielu branżach, zwłaszcza w służbie zdrowia i posiada komisje związkowe w wielu szpitalach. Lokalne grupy USI działają w całych Włoszech. Związki USI działają w szkołach i na poczcie. USI wspiera też wolnościowe spółdzielnie
oraz działalność związkową w takich spółdzielniach, które działają na zasadach kapitalistycznych i nie znajdują się pod kontrolą pracowników, gdzie
są szefowie, nierówny podział zysków, itp. USI wspiera też przemiany spółdzielni w kierunku bezpośredniej kontroli pracowników.

USI brało udział, wraz z innymi federacjami związkowymi, w wielu strajkach generalnych.

Związek ma długą historię walki z militaryzmem, aktywnie stawiając opór obu wojnom światowym i organizując nieustanne strajki generalne przeciw
wojnie. Członkowie USI, działający w różnych związkach, odmawiali pracy i uczestniczyli w protestach antywojennych. Podczas takich demonstracji USI zawsze podkreśla, że pracownicy nie powinni walczyć ze sobą, ale powinni
zjednoczyć się w walce ze wspólnymi wrogami. Ponadto, USI zwraca uwagę na sposób, w jaki państwo pompuje pieniądze w machinę wojskową kosztem istotnych potrzeb społecznych.

USI nadal prowadzi walkę pracowniczą i planuje wiele wydarzeń w czasie swojej rocznicy.

Stanowisko Stowarzyszenia NOMADA wobec materiałów publikowanych w mediach o narastającym konflikcie w Strefie Gazy

Publicystyka

Jesteśmy oburzeni stanowiskiem wobec konfliktu przedstawianym przez polskie media. Świadczą one o braku obiektywizmu i nierzetelności polskich dziennikarzy. Szczególnie materiały przedstawiane w wydaniu Faktów stacji TVN ukazują bardzo wybiórczy pogląd na sytuację i wręcz wprowadzają zakłamanie świadomości polskiego społeczeństwa.

W obecnej chwili dwie wolontariuszki Nomady przebywają na terenie Palestyny. Mają nie tylko dostęp do arabskich mediów ale także są bezpośrednimi świadkami wydarzeń.

Nie będziemy mówić tu tylko o obrazie konfliktu w Strefie Gazy, który jest bardzo tragiczny w skutkach dla mieszkających tam Palestyńczyków, a ofiary poniesione po tej stronie konfliktu są zupełnie niewspółmierne do ofiar i kosztów poniesionych po stronie izraelskiej. Izraelskie wojsko pod pretekstem „obrony przed terroryzmem” ostrzeliwuje obiekty cywilne, centra pomocy medycznej, szkoły, siedziby organizacji pozarządowych, miejsca kultu religijnego a także pojazdy uprzywilejowane takie jak karetki. W sumie od rozpoczęcia ataków izraelskie wojsko ostrzelało: 6 ambulansów, 3 centra pomocy medycznej, 25 szkół, uniwersytet, 9 siedzib organizacji pozarządowych, 14 meczetów, 8 budynków, w których stacjonują media, 25 sklepów, 2 budynki ministerstwa, UNRWA centrum dystrybucji żywności i stadion piłkarski.
[źródło: https://www.facebook.com/pages/Irish-Friends-of-Palestine/164790956913702]

Łącznie od rozpoczęcia ataków zginęło 86 osób z czego większość to dzieci. W poniedziałek 18 listopada miał miejsce atak rakietowy na dom jednego z członków Hamasu – Mohameda Dalou. Oprócz samego „celu” zgineła cała rodzina: łącznie 10 osób w tym 4 dzieci.
[źródło: http://www.thedailystar.net/newDesign/latest_news.php?nid=42575]

Szczególnie bulwersujący i wręcz niepokojący jest materiał ukazany w wydaniu Faktów TVN z dnia 19 listopada. Reporter ukazuje w nim tańczących z radości wobec ataków na Gazę nielegalnych żydowskich osadników (często agresywnych w działaniach, atakujących Palestyńczyków mieszkających w sąsiadujących osadach) i nazywa ich „wolontariuszami z ortodoksyjnej gminy żydowskiej” którzy tańcem i głośną muzyką „dodają otuchy żołnierzom”. Materiał ten zakrawa niemal o propagandę.
[źródło: http://fakty.tvn24.pl/gotowi-na-wszystko,289621.html#autoplay]

Polskie media szerokim łukiem omijają także temat wydarzeń toczących się w tym samym czasie w innej części Autonomii Palestyńskiej, mianowicie na Zachodnim Brzegu. Sytuacja tam zaostrza się coraz bardziej i właściwie całe terytorium Autonomii Palestyńskiej jest już objęte gorącymi i często krwawymi protestami Palestyńczyków, którzy protestują przeciw sytuacji w Strefie Gazy i które zaogniają się z racji wzrastającej frustracji i wściekłości okupowanego społeczeństwa.

Sytuacja jest szczególnie trudna w dużych ośrodkach miejskich takich jak Nablus, Ramallah, Betlejem czy Hebron. Palestyńczycy masowo wychodzą na ulice i w działaniach są coraz bardziej radykalni. Do ataków używają kamieni i koktajli Mołotova. Izraelskie wojsko tłumi demonstracje ostrzałami gazu łzawiącego a także broni gładko-lufowej jak i ostrej. Wśród protestujących Palestyńczyków są już ofiary śmiertelne. W Hebronie wojsko ostrzałem z broni ostrej zabiło już dwóch mężczyzn. Wzbudza to dodatkową wściekłość i frustracje protestujących.
[źródło: https://www.facebook.com/journalist.ghaithghaith]

Gorąca sytuacja jest także na checkpoint’ach prowadzących do miast, szczególnie tych okraszonych zła sławą takich jak Qualandia (Jerusalem – Ramallah) czy Gilo (Jerusalem – Bethlahem). Demonstrujący atakują stacjonujące wojsko, które również odpowiada gazem łzawiącym i ostrzałami gładkiej i ostrej amunicji. Wczoraj od gazu łzawiącego na checkpoint’cie Qualandia zginęło półtora roczne dziecko. Demonstracja po betlejemskiej stronie chceckpoint’u Gilo właściwie przerodziła się już w trwające 4 dni walki uliczne.
[źródło: http://www.maannews.net/eng/ViewDetails.aspx?ID=539207]

Warto wspomnieć także o sytuacji palestyńskich wiosek Zachodniego Brzegu, w których nie tylko narastają protesty krwawo tłumione przez izraelskie wojsko, ale które także stają się teraz częściej celem ataków izraelskich, nielegalnych osadników (nazwanych wcześniej „wolontariuszami z ortodoksyjnej gminy żydowskiej”), którzy 19 listopada podpalili meczet w palestyńskiej wiosce Urif niedaleko Nablusu.
[źródło: http://www.maannews.net/eng/ViewDetails.aspx?ID=539370]

W ciągu ostatnich 24 godzin w trakcie protestów na Zachodnim Brzegu przeciwko agresji na Gazę zabito 3 osoby:Hamza Al-Falah, Rushdi Tamimi i Najeeb Ahmad.
[źródło: https://www.facebook.com/pages/Kampania-Solidarno%C5%9Bci-z-Palestyn%C4%85/122620217759647]

Wobec pojawiających się w polskich mediach publikacji nasuwa się stwierdzenie, iż są one nieobiektywne i dosyć mocno zakłamują obraz aktualnej sytuacji w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej. Media pełnią odpowiedzialną role w kształtowaniu świadomości swoich obywateli, a ukazując materiały niepełne i zakłamane przyczyniają się do powstawania fałszywego obrazu konfliktów wagi światowej i spojrzenia na świat wśród polskiego społeczeństwa. Jak widać już dawno polskie media przestały pełnić funkcję informacyjną (nie mówiąc już o edukacyjnej i uświadamiającej) a stały się pionkami politycznej gry i trybikami napędowymi neoliberalnej gospodarki, nastawionej wyłącznie na zyski. Przykrym jest tym bardziej fakt, iż dzieje się tak mimo cierpienia, strachu i śmierci niewinnych ludzi.

Czy za zamachem stoją anarchiści?

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny

Pytanie prawicowego dziennikarza podczas konferencji prasowej prokuratury krakowskiej ujawniającej nacjonalistycznego zamachowca: "czy można napisać, ze to byli anarchiści" - ujawnia skojarzenia jakie ludzie mają w głowie, ale także fakt, że niektórzy chcieliby odrzucić oczywisty fakt, że to nie "skrajna lewica" jest w Polsce problemem, ale nacjonaliści i skrajna prawica. Ciekawe jakich teraz wybiegów o spisku i prowokacji użyją prawicowe media, żeby "udowodnić", ze tak naprawdę nie chodziło o antysemitę ("judeosceptyka", jakby powiedział wódz Ruchu Narodowego Artur Zawisza, ruchu który już zapowiedział przecież obalenie republiki) i nacjonalistę, ale o "niemiecką antifę". Poseł PiS w Sejmie przed chwilą powiedział, że "jeśli ktoś wykonuje zamach na organy państwa, to jest anarchistą. Dla nas te działania mają charakter jednoznacznie anarchistyczny". Zaraz się zacznie prawicowa nagonka w celu odwrócenia kota ogonem.

Zamach na sejm, rząd i prezydenta może pozornie wyglądać atrakcyjnie dla anarchisty. Ruch ma w swojej historii zamachowców. Faktem jest jednak, że mimo wielu ofiar i poświęceń nie udało się nigdy za pomocą tych środków, mimo zabicia prezydentów, cesarzy, ministrów, zlikwidować, a nawet zachwiać podstawami państwa. Wręcz przeciwnie - tego rodzaju zamachy zawsze służą państwu za wymówkę do wzmacniania swoich sił oraz tworzenia atmosfery "szokowej" dzięki której łatwiej można wprowadzać antywolnościowe projekty. Dość powiedzieć, że seria zamachów w USA, często nie mających zresztą z anarchizmem nic wspólnego, spowodowała powstanie FBI prawie sto lat temu. Doświadczenie nauczyło ruch anarchistyczny bardzo dawno temu, że tego rodzaju ataki mają charakter czysto symboliczny, a więc nie mający istotnego znaczenia z punktu widzenia istnienia państwa i kapitalizmu (oprócz działania ewentualnie wzmacniającego te instytucje).

Za Ruchem Narodowym stoi kapitał i część elit

Kraj | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Na ulicach i w mediach widoczni są przede wszystkim dwudziestolatkowie rzucający radykalne hasła, niekiedy kamienie. Z tyłu za sznurki pociągają starsi, niektórzy wpływowi, z politycznym doświadczeniem. Tworzą nawet gabinet cieni. Mówią, że gdy już przejmą władzę, chcą być gotowi do rządzenia Polską. Chcą być gotowi, by "uzdrowić” kraj. Tuż obok, jeszcze głębiej zakonspirowani są ci, którzy są ich zapleczem społecznym. I bynajmniej nie są to zakapturzeni troglodyci, tylko dobrze sytuowani menedżerowie, adwokaci i biznesmeni - o tym, jak naprawdę wygląda polski ruch narodowy informuje Wprost.pl.

Liderzy ugrupowań narodowych krzyczeli 11 listopada do zgromadzonych na Marszu Niepodległości, że "chcą zanegować wartości republiki okrągłego stołu i go obalić", budują siłę, której "tak boją się lewaki i pedały!" oraz że "system trzeba dobić i zakopać". Wiec zakończyła deklaracja o powołaniu Ruchu Narodowego.

Węgierski faszyzm i nacjonalizm

Świat | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Krótka synteza dotycząca rozwoju politycznego nacjonalistycznej prawicy na Węgrzech z wyłączeniem struktur i działalności Jobbiku.

Węgierski nacjonalizm rozwinął się podobnie jak w innych krajach byłego bloku wschodniego w latach 90-tych. Ruchy nacjonalistyczne odwołują się do dwóch kwestii jeśli chodzi o resentymenty narodowościowe: tysiącletnia kultura Madziarów oraz Traktat z Trianon z 1920 roku.

Ta druga kwestia to pozbawienie państwa węgierskiego 70% jego terytoriów po II Wojnie Światowej. Źródłem tego Traktatu był terytorialny rewizjonizm Węgier oraz zawarcia sojuszy z III Rzeszą i innymi państwami faszystowskimi. Tendencje rewizjonistyczne powróciły po upadku reżimu Węgierskiej Republiki Ludowej.

W kraju zawsze żyło wiele mniejszości etnicznych. Znaczne miejsce zajmuje mniejszość romska. Jej liczba na pewno wynosi ponad 200 000 mieszkańców. W rzeczywistości może być dużo większa. Polityka rządu Węgierskiej Republiki Ludowej zawsze dyskryminowała tę mniejszość. Romowie nie byli traktowani jako grupa etniczna tylko jako patologia społeczeństwa. Taką politykę prowadziły również następne rządy.

Było przyznanie prawa do używania języka, państwowej edukacji i tworzenia samorządów. Jednak prawo nie szło w parze z równością. Policja często nie reagowała na przestępstwa, których ofiarami byli Romowie, za to wykazywała się nadgorliwością w sytuacji gdy podejrzanym o popełnienie przestępstwa był Rom. Podobnie jak w Polsce znaczna liczba dzieci pochodzenia romskiego kierowana jest do szkół specjalnych zamiast do normalnych. Tworzy się segregację rasową w szkołach.

Partyjniactwo

Prawica doszła do władzy wraz z upadkiem władzy „komunistycznej”. Weszła pod postacią Węgierskiego Forum Demokratycznego, które stworzyło koalicję z Niezależną Partią Drobnych Posiadaczy. Wewnątrz WFD istniało kilka frakcji: liberalna, chadecka i narodowa. Lider partii, József Antall starał się ponoć eliminować ekstremizny. Jednak jego zastępca Istvan Csurka nawoływał publicznie do stworzenia węgierskiej „Lebensraum”, a o wszelkie problemy kraju oskarżał „spisek żydowski”.

Doszło w partii do rozłamu po którym antysemita Csurka stworzył Węgierską Partię Sprawiedliwości i Życia. Ze względu na faszyzujące poglądy ugrupowania, WFD odcinało się od niego. Z czasem stronnictwo Csurki weszło w koalicję z Jobbikiem. Koalicjant pierwszego rządu również przesiąknięty był skrajnymi antysemitami. Partia przeprowadziła jednak w swoich szeregach czystkę i pozbyła się liderów radykalniejszego skrzydła.

Bojówki i Strzałokrzyżowcy

Oprócz organizacji partyjnych o tendencjach nacjonalistycznych od lat 90-tych na Węgrzech rozwijały się również grupy stricte bojówkarskie. Szentkorona Tdrsulat była grupą nie dążącą do stworzenia partii politycznej. Był to zwykły nazi-skinowski gang wydający pismo. Węgierski Sojusz Narodowy (Magyar Nemzeti Szovetseg) była partią powstałą w opozycji do władz Węgierskiej Republiki Ludowej. Jej liderem był dyrektor teatru Laszlo Rhomhanyi. Jego kariera załamała się po aferze związanej z zarzutem torturowania i zamordowania bezdomnego za co on i jego czterej współpracownicy zostali aresztowani. Niezależny Nacjonalistyczny Front Młodych to w przeciwieństwie do dwóch poprzednich organizacja masowa, zrzesza około 2000 członków. W teorii jest organizacją edukacyjną w rzeczywistości zrzeszeniem nazi-skinów. Działa m.in. w małych miejscowościach. Dąży do usunięcia Żydów i komunistów z przestrzeni publicznej. W dużym uproszczeniu można ich nazwać węgierskim odpowiednikiem Młodzieży Wszechpolskiej.

Pierwszym ugrupowaniem nawiązującym całkowicie do idei Strzałokrzyżowców był Węgierski Front Narodowy (znany też jako Węgierska Narodowo Socjalistyczna Grupa Akcji) powstały w 1992 roku. Jej założyciele Istvan Gyrokos i Albert Szabo miewali problemy z rejestrowaniem legalnych organizacji. W końcu udało im się założyć Węgierskie Ludowe Stowarzyszenie Opieki podczas którego spotkań śpiewano hymn Strzałokrzyżowców i mówiono o uzasadnionym działaniu węgierskich nazistów podczas II wojny światowej. Organizowali marsze na cześć Szalasiego, które były kontrą do obchodów rewolucji 1956 (dziś nawiązujący do tych samych tradycji Jobbik zawłaszcza dziedzictwo rewolucji).

Neonaziści używali symboliki III Rzeszy, salutowali „Heil Hitler” oraz śpiewali pieśni Strzałokrzyżowców. Liderzy partii byli non-stop oskarżani o rasizm, ale uniewinniano ich ze względu na konstytucyjną wolność wypowiedzi. Uniewninniano również grupy nazi-skinów powiązane z zamachem na parlament w 1993 roku.
Albert Szabo głoszący, iż Węgry znajdują się pod władzą amerykańskich imperialistów i syjonistów oskarżany był również za nawoływanie do wywiezienia Żydów do Izraela w rocznicę rewolucji 1956 oraz zniszczenie symbolu NATO i gwiazdy Dawida.

Do tej samej tradycji nawiązuje również powstały w 2002 roku Jobbik będący obecnie trzecią siłą w parlamencie węgierskim.

Węzeł kontakowy skrajnej prawicy Europy

Prawdopodobnie największą rolę w ultraprawicowym spektaklu poza Jobbikiem i jego bojówkami Straży Węgierskiej odgrywa Ruch 64 Komitaty. Jest to organizacja przypominająca trochę radykalną młodzieżówkę. Głoszą zjednoczenie wszystkich Węgrów w wielkim państwie oraz rewizję traktatu w Trianon. Organizuje obozy paramilitarne oraz największy w Europie festiwal nacjonalistyczny Magyar Sziget.

Magyar Sziget jest festiwalem bardzo otwartym dla wszystkich białych nacjonalistów. Konwencja festiwalu i jego oferta polityczna, szeroka gama zaproszonych gości oraz dobór zespołów muzycznych, mają na celu przyciągnąć zarówno środowiska nacjonalistyczne, neofaszystowskie, nazistowskie jak i wszelkie ruchy rasistowskie. Przedstawiciele najróżniejszych organizacji skrajnie prawicowych, od tych zajmujących się sianiem ksenofobicznego zamętu w parlamentach, przez tych od szerzenia ulicznego terroru, aż po paramilitarne rasistowskie organizacje używają tego festiwalu jako okazji do nawiązywania kontaktów.

Działacze zbrojonych rasistowskich grup jak Combat 18 czy „Betyarsereg” dyskutują przy węgierskim winie wspólne strategie z liderami nacjonalistycznych ugrupowań z całego kontynentu. Koncerty dają tam znani na całym świecie prawicowi wykonawcy jak Saga czy Hannes Ostendorf, niemiecki muzyk odpowiedzialny za podpalenie domu dla uchodźców w Berlinie. Stałymi gośćmi Magyar Sziget są działacze Młodzieży Wszechpolskiej.
Lider tego ruchu to jednocześnie ważny członek Jobbiku.

Podsumowanie

Ruch nacjonalistyczny będący spadkiem po władzy ludowej stworzył sobie zaplecze polityczne, które zbudowało swoją potęgę na resentymentach oraz trudnej sytuacji gospodarczej w post-stalinowskim państwie.

Ugrupowania polityczne o orientacji skrajnie prawicowej albo zjednoczyły się z dążącym do zdobycia stołków w parlamencie i gotowym do wielu ustępstw Jobbikiem albo zostały zmarginalizowane.

Dziś ruch nacjonalistyczny mimo, iż nadal nie sprawuje pełnej władzy w państwie de facto rządzi gdyż wszelkie akcje ksenofobiczne mają legitymizację władzy. Jednocześnie ruch ten wywiera wpływ na rząd Orbana, który radykalizuje się.

Konsekwencjami są coraz ostrzejsze restrykcje dla osób wykluczonych społecznie.

W oparciu o radykalną frakcję parlamentarnej prawicy, gangsterkę, ekstremistów mających problemy z legalnością (ONR) buduje się obecnie Ruch Narodowy w Polsce.

Węgierscy faszyści są dla Ruchu Narodowego nauczycielami.

Wszelka dyskusja w kwestii pokonania Ruchu Narodowego musi wiązać się ze znalezieniem jego słabych punktów - czegoś czego nie ma Jobbik. Nie możemy dopuścić do sytuacji jaka ma miejsce na Węgrzech i w Grecji.

Jacob Burns

https://cia.media.pl/skad_bierze_sie_wegierski_neofaszyzm https://cia.media.pl/odrodzenie_faszyzmu_na_wegrzech https://cia.media.pl/wegierscy_strzalokrzyzowcy https://cia.media.pl/brunatny_swit

Da (liś) my radę!

Antyfaszyzm | Publicystyka

11 listopada w Warszawie udało nam się zorganizować największą od wielu lat demonstrację antyfaszystowską. Generowanie przez część mediów i skrajną prawicę atmosfery strachu nie przyniosło rezultatu i ponad 1000 antyfaszystów i antyfaszystek przeszło w niedzielę głównymi ulicami stolicy. Listopadowa demonstracja była nie tylko aktem naszej odwagi, była także dowodem na to, że jesteśmy zdolni wspólnie zorganizować bezpieczną demonstracje, pomimo terroru nacjonalistycznych bojówek. Razem wyraziliśmy swój sprzeciw wobec polityki przemocy i wykluczenia jaką stosują polscy neofaszyści.

Demonstracja była okazją do wspomnień m.in. o Januszu Korczaku i Marku Edelmanie. Postaciach-symbolach sprzeciwu wobec ideologi faszyzmu. Podczas przemówień wspominano nie tylko ofiary nacjonalizmu i faszyzmu z czasów II Wojny. Pamiętamy także o późniejszych śmiertelnych ofiarach nacjonalistów: raperze zabitym pod klubem Hybrydy w latach 90′, chłopaku z Białegostoku, Maxwellu Itoi. Po raz pierwszy na antyfaszystowskiej demonstracji silnie akcentowany był sprzeciw wobec ekonomicznego wykluczenia, które jest nieodłącznym elementem ustrojów nacjonalistycznych.

Demonstracja była głośna i miała spokojny przebieg. Po przejściu Krakowskim Przedmieściem, zakończyła się bez przeszkód na Pl. Zamkowym.

Nie mają sensu jakiekolwiek porównania liczbowe w odniesieniu do innych wydarzeń, które miały miejsce tego dnia. 11 listopada na ulicach Warszawy chcieliśmy wykrzyczeć nasz antyfaszystowski sprzeciw tak głośno jak to tylko możliwe i to nam się udało.

Natomiast jak nacjonaliści świętowali nadejście 11 listopada? W Warszawie zaatakowali i pobili co najmniej dwie osoby uznane przez nich za “lewaków”. Uczestnicy tzw. marszu niepodległości, podczas trwających zamieszek zakatowali siedzibę stowarzyszenia Lambda, wybijając cegłami i butelkami szyby. We Wrocławiu neofaszyści napadli na znany skłot Wagenburg, jedna z osób obecnych na skłocie została brutalnie pobita.

Do refleksji skłaniają reakcje opinii publicznej na deklarację nacjonalistów o powołaniu formacji politycznej i paramilitarnej przybudówki. Wydaje się, że media nadal nie są w stanie wyjść poza wykreowaną w zeszłym roku wizję symetrycznych ekstremizmów. Rozwój neofaszystów jest bagatelizowany i ignorowany. W najradykalniejszym przypadku dziennikarze dają sobie prawo wyrazić lekkie zaniepokojenie powstaniem Ruchu Narodowego.

11 listopada udowodniliśmy, że mamy spory potencjał mobilizacyjny, ale przed nami praca nad przekonaniem społeczeństwa że problemem skrajnej prawicy nie jest problemem lewactwa, dotyczy każdego z nas.

Wszyscy jesteśmy Antifą. Niezależnie od jak wyobrażamy sobie kształt ruchu antyfaszystowskiego to 11.11 swój sprzeciw wobec neofaszystów pokazaliśmy wspólnie! Przed nami kolejne demonstracje. Widzimy się na mieście!

ZA: http://prostoantyfaszystowsko.wordpress.com

Grajmy do jednej bramki

Antyfaszyzm | Publicystyka

W komciach pod doniesieniami o manifestacji i ataku na Wagenburg pojawiła się normalna w takich sytuacjach rzeźnia. Nie dziwi, szczególnie gdy sytuacja uległa zmianie. Sytuacja uległa zmianie głównie z winy mediów, które zaczęły przesuwać środek w prawo legitymizując faszolki.

Teraz nawet Palikot jest ekstremą, a centrum znajduje się gdzieś na prawej części PO i lewej PiS (lub odwrotnie). Podgrzanie temperatury spowodowało również, że większość społeczeństwa w ogóle odetnie się od sporu i będzie go ignorować – pierwszym objawem była ucieczka po kolorowej do prezydenckiego. Każda osoba zaangażowana w krytykę faszoli będzie w debacie lewacką ekstremą. Zresztą już to mamy: „miłujący spokój” dziennikarze i blogerzy pojechali po Szczuce (dla jednych to mainstream, dla innych to extreme), która u Lisa nazwała Zawiszę, zgodnie z prawdą, faszystą. Dlatego zaniepokoiły mnie niektóre propozycje, żeby zamknąć się w skorupie i nie „rozmywać” działań na środowiska mainstremowe. W tym kontekście to błąd. Pozwolę sobie wrzucić kilka moich propozycji, które może mogą pomóc, ale nie rozwiążą problemu, bo to nie leży w naszych siłach. Do tego będzie potrzebować wsparcia „szaroludków”. Problem, to istniejący w dyskursie publicznym znak równości między antyfaszyzmem i faszyzmem. To jak zrobić, żeby antyfaszyzm był mainstreamem, był samym centrum mainstreamu?

1. Edukacja, edukacja, edukacja – cały ruch antyfaszystowski jest obecnie tożsamy z zadymami. Zapytajcie dowolną osobę, która nie ma wiedzy na temat ruchu. Tego nie przewalczymy, a przynajmniej szkoda na to sił i środków. Proponuję zmienić termin na „pogląd antyfaszystowski”. Dotrzemy w ten sposób do wielu niezagospodarowanych grup, które są uczulone na słowo „ruch”. Należy zaangażować możliwie szerokie grono historyków, publicystów i osób publicznych, które skupiłyby się na przypominaniu i przedstawianiu prawdziwej twarzy narodowców, dawniej i obecnie. Zauważcie, jaki oddźwięk ma film Pasikowskiego! To samo było przy okazji książek Grossa. Cała kupa ludu zgadza się z obrazami przedstawionymi w tych utworach i się ich wstydzi, ale nic więcej z tym nie robi, bo nikt ich nie zagospodarował. A okazji jest przecież więcej. Jak wygląda zaangażowanie ruchu, tfu… osób o poglądach antyfaszystowskich choćby w oficjalne obchody rocznic wybuchu powstania w Getcie? Powinniśmy tam być i powinniśmy śmiecić ulotkami, ile wlezie. Rozwijać transparenty i rozdawać buttony. Edukować zawsze i wszędzie.

Poza tym zbiór osób o poglądach antyfaszystowskich pozwoli zachować integralność na pozostałych płaszczyznach – poglądach na państwo, gospodarkę, społeczeństwo, w metodach, akcentach i obszarach zainteresowania. Nie jesteśmy jednolitym ruchem, bo nie jesteśmy jednolici, ale w tym konkretnym przypadku mamy jeden cel. Nie występujemy jako organizacje, bo te organizacje mogą mieć rozbieżne lub zgoła sprzeczne cele. Poza antyfaszyzmem.

2. Wychodzić na zewnątrz – najbardziej nie lubię skupiania działań na przekonywaniu przekonanych. Przykro mi, ale na przegląd filmów, na koncert czy demo przyjdą osoby, których wcale nie trzeba przekonywać. To nie ten target! Działania propagandowe, eventy, warsztaty i szkolenia muszą być maksymalnie włączające, a przez to dostosowane do określonych grup odbiorców. Nie róbmy wydarzeń „pod siebie”, bo przyjdziemy tylko my. Pytanie: czy mamy pomysł na organizację wydarzenia, które ściągnie kombatantów? Przecież to naturalny sojusznik. To ważny sojusznik, bo wytrąca faszolom argumentację. Uczestnicy II wś znają skutki faszyzmu, faktycznie fizycznie walczyli z faszyzmem, ale nie kojarzą dzisiejszych narodowców z faszyzmem. Koniecznie trzeba się do nich zwrócić i wystawić ich na afisze. Ale raczej nie przyjdą do squatu i nie na koncert. To my musimy do nich wyjść i zrobić wydarzenie dostosowane do nich. To bardzo często ludzie, którzy o narodowcach wiedzą tylko tyle, że ładnie mówią o kraju, o religii i rodzinie. To naszym zadaniem jest uzupełnienie tego idyllicznego obrazu.

3. Lokalne działanie u podstaw – tutaj akurat nie muszę niczego dodawać. Tak to działało od zawsze i zapewne nic się w tej materii nie zmieni, bo nie musi. Jedyne, czego mi brakuje, to wzajemnego propagowania swoich inicjatyw przez różne organizacje. Głupie udostępnienie na portalach społecznościowych, przedrukowanie i rozwieszenie u siebie w okolicy plakatów - masowo, nachalnie, namolnie i do zrzygu. Taka wiralowa promocja sprawia, że każda inicjatywa będzie ogólnopolska.

4. Poszerzać sieć współpracowników – do powyższego. Jak wygląda współpraca z samorządami? Tak się zafiksowaliśmy na krytyce państwa i „systemu”, że zapomnieliśmy o podstawowym fakcie, że w szkołach, domach kultury, świetlicach i bibliotekach pracują ludzie, którzy często mają poglądy antyfaszystowskie i często użyczą dostępnej infrastruktury. To placówki, które mają swoich „fanów”, a my musimy wychodzić do „fanów”, bo to jest wielokrotnie bardziej skuteczne niż wyciąganie ich do siebie. To właśnie takie osoby sprawiły, że zeszłoroczna manifestacja była większa, bo kolorową uznały za coś na tyle "normalnego", że przyłączenie się uznali za akceptowalne. Nie zmuszajmy ludzi do heroizmu. Nie chcą wywracać swojego świata, ale zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą faszyzm. To samo dotyczy mediów. Wielu reporterów trzyma „naszą stronę”. Nie możemy pozwolić sobie na ignorowanie mediów, bo i tak o nas napiszą, ale napiszą, jak po „kolorowej”. Napiszą jak sobie wyobrażają. Proszę więc nie pluć na wybiórcze i TVN-y, bo to nie są monolity. Możemy być nieformalnymi korespondentami i dostarczać informacje na bieżąco „od środka”, ale musimy mieć kontakty. Odpowiednia sieć kontaktów przed „kolorową” mogłaby zmienić medialny obraz całego wydarzenia. Zauważcie, że to właśnie media przyczyniły się do tego, że wcale niemało osób stanęło w obronie Elby i zaskakująco dużo pojawiło się na późniejszej demo.

5. Schować dumę do kieszeni – zdaję sobie sprawę, że niektórzy działają od lat, niektórzy działają codziennie, a inni w weekend lub raz do roku. Istotne są efekty. A efektów nie osiągniemy wzajemnie jadąc po sobie, że to kawior, celebryta, że ten jest letni, a tamten radykał. Nie! Wzajemnie popieramy swoje inicjatywy. Jeżeli ktoś gada w mediach, to go popieramy, chociaż to mainstream. Jeżeli ktoś pierze się z atakującymi faszolami, to mu pomagamy. Jeżeli ktoś żąda od policji reakcji, to mu pomagamy. Ktoś słyszał, co krzyczeliśmy 11 listopada? Pomagamy sobie wzajemnie.

6. Zawieszone prawo Godwina – przyrównywanie faszyzmu do faszyzmu jest uzasadnione. Na razie media się boją nazywać faszoli zgodnie z rzeczywistością. Muszą się z terminologią otrzaskać, przełamać tabu.
Podsumowując. Nie znam Was i nie odczuwam takiej potrzeby – zwalczasz faszyzm? A, to ok.
Ale ufam i pomogę, jeżeli ktoś będzie oczekiwał pomocy. Ufam i w miarę potrzeby będę prosił o pomoc. Wszystkim! Orgom koncertów, warsztatów, pokazów, koncertów, starbucksom i sportowcom, kanapowcom i vlepkarzom - nie zamierzam jechać po nikim, kto w jakikolwiek sposób zaangażuje się w walkę z faszyzmem, i nie zamierzam wartościować, kto zrobił lepiej lub więcej.

Także moje refleksje są moimi refleksjami. Być może są błędne, a z pewnością niewyczerpujące. Być może tak właśnie działacie, jak opisałem. Może tak działaliście i okazało się nieskuteczne. Nie wiem, w razie czego proszę o sprostowanie. Ja zamierzam wykorzystać swoje doświadczenie i dostępne środki, zagospodarować obszary, które są mi najbliższe i działać w sposób, wszystkim pozostałym radzę zrobić to samo.

W pozostałych kwestiach możemy po sobie jechać do woli, ale w tym temacie proponuję wzajemną pomoc.

Kanał XML