Ruch anarchistyczny

Oświadczenie "Grabieżców nagrabionego" - grupy ekspropriacyjnej z Salonik

Świat | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

14 czerwca 2010 zaatakowaliśmy supermarket sieci Masoutis na ulicy M.Kyriakou, biorąc zeń produkty podstawowej potrzeby (oliwa, makaron, mleko itp.) oraz niszcząc zabezpieczenia przed kradzieżą i kamery. Zabraliśmy również cały utarg, który spaliliśmy przed sklepem.

Przed akcją zdecydowaliśmy, że wywłaszczone dobra zostaną rozdystrybuowane pośród osób biorących udział w akcji, a nie w przestrzeni publicznej. Tą decyzją chcemy pokazać, że zarówno to działanie jaki i inne nie mają na celu ukazać nas jako zbawców społeczeństwa - chcemy raczej by to samo społeczeństwo zaznajomiło się z takimi praktykami i przejęło je nie czekając na "rewolucyjnych" filantropów/przyjaciół biednych. Szczególnie w takim okresie, jak ten, kiedy rozkład panującego systemu popycha je w stronę upadku. Nadanie terminu "Ronin Hoodzi" (a dokładnie z Greki Super-market Robins) uważamy za manipulację mass mediów mającą na celu zmienić znaczenie tego typu akcji, prezentując nas jako pewien rodzaj elity kradnącej dla biednych. W rezultacie, dystrybucja dóbr jest prezentowana jako rodzaj społecznej narkozy i pochwały pasywności wyrażającej się w myśleniu "ktoś będzie myślał-działał-weźmie nas w opiekę".

Nie wierzymy w społeczeństwo "niedorozwiniętych" ludzi, którzy muszą byc rządzeni, tak jak przedstawia to propaganda. Jesteśmy szczęśliwi, gdy ludzie kroczą z przekonaniem, że ich życie należy do nich, z dala od mediatorów i czczej gadaniny, kiedy organizują się na zasadach solidarności, antyautorytaryzmu i samoorganizacji; kierując się założeniami aktywnej negacji i ataku. Gdy nie wpadają w bład logiczny reżimu, który chce by "poprzez pomoc innym prześliznąć się przez kryzys". Jest również ważne, że gdy redystrybuujesz dobra nie masz możliwości sprawdzenia, czy odbiorcy rzeczywiście kierują się solidarnością, nawet jeśli nie są aktywni, czy może są jedynie hipokrytami dbającymi tylko o siebie, którzy byliby pierwsi, aby poinformować o wszystkim policję. Oczywiści doceniamy podobne akcje naszych towarzyszy, którzy dystrybuują wywłaszczone dobra - tak jak mówiliśmy wcześniej cele są te same.

Palenie pieniędzy jest symboliczną akcją mówiącą samą za siebie. Te małe kawałki papieru które obróciły się w popiół w ciągu kilku sekund są w stanie w jeszcze krótszym czasie zniszczyć życie, stosunki międzyludzki, przekształcić człowieka i jego pragnienia poprzez przeliczanie życia na wskaźniki, cyforwe uczucia i doświadczenia, upraszczając uczucia radości i smutku do dychotomii posiadania i nieposiadania pieniędzy.

Co do akcji - odbyła się ona dokładnie tak, jak zaplanowaliśmy. Nasza ucieczka była spokojna i nienaznaczona żadnymi zdarzeniami. Użyliśmy kontenerów na śmieci, by zablokować ewentualne drogi dojazdu, wcześniej śledząc uważnie ruchy patroli policyjnych przed i podczas trwania akcji. Mówi się, że świnie z "Z force" (patrole na motocyklach) siedziały zdezorientowane przy fontannie na Egnatia Ave, czekając na posiłki i podjechały, gdy już nas nie było na miejscu.

Działamy świadomi w solidarności z każdą inną akcją sabotującą kapitalizm w środowisku miejskim, w którym działamy.

Grabieżcy nagrabionego

Ps. Ostrzeżenie dla "macho-Greków" którzy mogą chcieć zostać bohaterami: zostaną potraktowani tak, jak an to zasługują, dokładnie tak jak stało to się gdy jeden z nich został namierzony podczas dzwonienia na policję - był ścigany przez grupę która musiała interweniować. Ale jak mówi przysłowie "Matki szybkonogich nigdy nie muszą ich opłakiwać."

PPs. Możemy się tylko śmiać z dezinformacji medialnych mówiących o domniemanych starciach z siłami represji, wózkami wypełnionymi żywnością których tak naprawdę nigdy nie próbowaliśmy wyprowadzić itp.

PPPs. Oczywiście wspieramy ekspropriacje pieniędzy na potrzeby ruchu. Po prostu w tym przypadku chcieliśmy nadać odmienny kontekst tego typu akcji.

Tekst w j. angielskim: occupiedlondon.org
Tekst w oryginale: athens.indymedia.org
Wiadomość z CIA na temat akcji: Ekspropriacja w supermarkecie. Cały utarg spłonął.

Film z akcji:

Saloniki: Ekspropriacja w supermarkecie. Cały utarg spłonął.

Świat | Ruch anarchistyczny

W poniedziałek 14 czerwca około godziny 15 grupa anarchistów weszła do supermarketu w Salonikach. Osobom biorącym udział w akcji udało się unieczynnić i zniszczyć systemy alarmowe i monitorujące. Następnie dokonano ekspropriacji produktów pierwszej potrzeby - jedzenia i środków czystości. Anarchiści otworzyli również kasy, wzięli z nich pieniądze, które spalili przed sklepem. Następnie wycofali się i dokonali darmowej dystrybucji dóbr. Policja przybyła na miejsce już po akcji, zastając jedynie dopalającą się stertę banknotów.

O dokonywanych przez anarchistów ekspropriacjach pisaliśmy już wcześniej: [1] | [2] | [3] | [4] Dostępny jest również zapis video jednej z akcji. Media nazywają uczestników grupy "Robin Hoodami". Do tej pory nie zdarzyło się jednak spalenie pieniędzy. Ostatnie ekspropriacje połączone z paleniem legalnych środków płatniczych miały miejsce podczas hiszpańskiej rewolucji.

Oświadczenie grupy, która przeprowadziła akcję TUTAJ

Aktualizacja - jest dostępny film z akcji:

Miasto to nie firma - sprawa Zbigniewa Siedzińskiego

Kraj | Blog | Lokatorzy | Protesty | Ruch anarchistyczny

Poniżej zamieszczamy film z akcji grupy inicjatywnej "Nic o nas bez nas" w Gdańskim Zarządzie Nieruchomości Komunalnych. Cała sprawa została opisana tutaj.

Anarchiści w Gdańskim Zarządzie Nieruchomości Komunalnych. Będzie okupacja biura dyrektora?

Kraj | Lokatorzy | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

Grupa inicjatywna "Nic o nas bez nas", ta sama która od kilku miesięcy pojawia się na sesjach Rady Miasta Gdańska, właśnie odwiedziła Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych. Anarchiści domagają się rozmowy z Jackiem Łapińskim, dyrektorem GZNK.

- Jesteśmy zdeterminowani i przygotowani na bezterminową okupację biura dyrektora w przypadku, gdyby nie chciał on z nami rozmawiać. Nie będziemy dłużej stać bezczynnie, podczas gdy opłacana z naszych pieniędzy urzędnicza mafia znęca się nad ciężko pokrzywdzonymi przez los mieszkańcami, od których przez lata próbuje się wycisnąć sumę o wiele niższą niż koszty administracyjne całej sprawy! - grzmią w mailu przesłanym do redakcji.

Anarchiści żądają wyjaśnień sprawy Państwa Siedzińskich z Przymorza, którzy w wyniku ciężkiej sytuacji życiowej przez pewien czas nie byli w stanie opłacać czynszu za zajmowane mieszkanie komunalne. Pomimo niskich rent, zadłużenie próbowali spłacać w ratach.

- Prawdopodobnie udałoby im się to, gdyby nie kłody uporczywie i systematycznie rzucane im pod nogi przez urzędników. Dysponujemy pełną dokumentacją urzędniczych błędów, kłamstw i łamania prawa (fałszowanie podpisów, dopisywanie niezidentyfikowanych kwot do kont komorniczych) - twierdzi grupa "Nic o nas bez nas". Młodzi zapowiadają, że biura GZNK nie opuszczą dopóki nie dostaną pisemnego zapewnienia, że rozpocznie się postępowanie wyjaśniające w sprawie rodziny Siedzińskich.

Michał Pawlak na wolności!

Świat | Represje | Ruch anarchistyczny

Dziś z więzienia Korydallos został zwolniony polski anarchista Michał Pawlak. Za kratkami przebywał pól roku, po tym jak został aresztowany podczas policyjnego najazdu na ateńską dzielnicę Exarchia. Kulisy aresztowania opisali działacze grupy Open Solidarity Initiative: „23 – letni malarz z Polski, anarchista Michał Pawlak został aresztowany w ateńskiej dzielnicy Exarchia 5 grudnia zeszłego roku, podczas policyjnej obławy poprzedzającej demonstracje w rocznicę zamordowania Aleksisa Grigolopoulosa.

Michał Pawlak padł ofiarą policyjnego pogromu, zorganizowanego przez ministra porządku publicznego Chrysochountidisa na rozkaz polityków i korporacyjnych mediów. (...). Celem tej akcji było sterroryzowanie potencjalnych uczestników protestów społecznych 6 grudnia – cel ten jednak nie został osiągnięty."

Na Michale ciąży zarzut konstruowania materiałów wybuchowych, choć policja nie dostarczyła na razie wystarczających dowodów oskarżenia. Postępowanie karne cały czas trwa, jednak Pawlak będzie odpowiadał z wolnej stopy. W związku z toczącym się procesem nie może opuszczać Grecji.

List Michała Pawlaka z ateńskiego więzienia Korydallos | Pikieta solidarnościowa z Michałem Pawlakiem w Atenach

Olsztyn: Wybory - daj głos!

Kraj | Ironia/Humor | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy | Wybory

W dniu 7 czerwca 2010 r. WSAT postanowił zabrać głos nt. zbliżających się wyborów :)
Wielkoformatowe plakaty pojawiły się przy głównych skrzyżowaniach ulicy Warszawskiej (jednej z arterii miasta). Myślimy, że komentarz jest zbędny.
Gdyby wyborczy spektakl cokolwiek by zmieniał, dawno zostałby zakazany.

WSAT
www.warmiastreetartterror.blogspot.com

O perspektywie "ogólnoludzkiej" z perspektywy nieludzkiej

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Perspektywa ogólnoludzka – czym ona właściwie jest? Jeśli ogólnoludzka perspektywa jest tą perspektywą, która bierze pod uwagę perspektywy ludzi w całej swej rozciągłości płci, orientacji seksualnej, pochodzenia kulturowego, itd., to oddzielanie „perspektywy kobiecej” lub „feministycznej” od niej byłoby aktem wykluczającym z jakiegoś powodu jednej z perspektyw na podstawie przekonania o jednej idei, która łączy całą ludzkość, a jest nią wyzbyty innych perspektyw, niż „męski”, „racjonalny” humanizm lekceważący różnorodność postaw, opcji, pochodzenia, tożsamości jednostek i grup ludzi. To, o czym się często zapomina to fakt, że myśl feministyczna jest tak samo rozległa i wszechobejmująca wiele dziedzin ludzkiego doświadczenia jak anarchizm.

Przemoc nie jest dla ruchu anarchistycznego rzeczą obcą. To, co jednak najczęściej ma się przez „przemoc” na myśli to przemoc policyjna, państwa, instytucji mających na celu kontrolę i urabianie jednostki do swoich celów, przemoc pracodawców wobec pracowników. Te zjawiska są rzecz jasna ważne i nikt nie kwestionuje ich istnienia.

Inna sprawa, że przemoc wobec mężczyzn nie była do tej pory statystycznie ujmowana w sposób rzetelny i choć nie można jej bez wyrzutów sumienia zaprzeczyć, ma ona indywidualny charakter – tak samo jak przemoc wobec kobiet – i jako taka powinna być ujmowana – miast z perspektywy antyfeministycznej, jak to często bywa w środowiskach broniących praw ojców (feminizm jest przedstawiany w tych „analizach” jako karykatura, archaiczna wizja kobiety nienawidzącej mężczyzn, propagowany jest esencjonalizm). Ów fakt często wykorzystują antyfeminiści w dyskusjach, choć od razu rzuca się w oczy absurd oskarżeń o „niezajmowanie się prawami mężczyzn”. Problem ten był, i owszem, podejmowany przez feministki i pewnie wciąż będzie, trudno także znaleźć wśród feministek przejawy oporu wobec walki o prawa ojców do równego traktowania w sądzie rodzinnym, dlatego łatwo dojść do wniosku, że w samej swej istocie nie jest to problem feministek (choć powinny go brać pod uwagę), lecz raczej samych ojców i ruchów maskulinistycznych, albo też profeministycznych ruchów męskich, których członkowie rozłożą na czynniki pierwsze powody, dla których tak się dzieje.

Istotne są skłonności przedstawicieli nadanej płci do konkretnych rodzajów przemocy i tu ujawnia się płeć. Nie wszyscy reagują na stres w taki sam sposób. Oblicza przemocy są różne, jednak można zidentyfikować kilka z nich jako najbardziej wszechobecnych i cóż, niestety wychodzi na to, że najczęściej mężczyźni dopuszczają się przemocy na kobietach i to one są bardzo często po takich aktach hospitalizowane. To mężczyźni najczęściej dokonują zgwałceń. I nie chodzi o to, że trzeba sobie znaleźć chłopca do bicia, czego niektórzy z was nie potrafią zrozumieć. Chodzi o konkretne rozwiązania, do których nie dojdzie się przecząc ich źródłu. Owszem, pobicie może być skutkiem stresu, ale nie można sprowadzać problemu do wyniku stosunku „posiadających” do „klasy pracującej” i kapitalistycznego wyzysku. Musimy zrozumieć, że nie należy identyfikować „ofiar” i „oprawców” wśród poszczególnych ludzi (którzy i tak najczęściej nie przyjmą tej tożsamości jako zbyt stygmatyzującej), lecz zidentyfikować wiele innych potworów (które mogą być mocno związane z kapitalizmem będąc od nich w jakiś sposób niezależne) i skopać im tyłek.

Acha – i jeszcze jedno – nie ma czegoś takiego jak „prawdziwa przemoc” i „małe akty przemocy”. Mówiąc o „małych aktach przemocy” nie miałam na myśli ich nieszkodliwości. Małe akty przemocy to przemoc symboliczna lub też niefizyczna. Małe akty przemocy to przemoc werbalna, przemoc gestu, przemoc społecznego odtrącenia, przemoc prawa. Są one „małe” bo potrafią zebrać się ziarnko-do-ziarnka i doprowadzić do tego, że życie stanie się równie niemożliwe, co w przypadku doświadczenia przemocy fizycznej lub terroru psychicznego. Jeśli ktoś będzie nas kłuł od czasu do czasu szpilką – mniejszą lub większą – w najwrażliwsze miejsca, niczym to nie będzie się różnić w perspektywie czasu od wbicia ich wszystkich na raz. Prawdziwą przemocą jest zarówno wymuszenie lub szantaż dotyczący aktu o charakterze seksualnym, jak i uderzenie kogoś w twarz. Prawdziwą przemocą jest zarówno drapanie, jak i pobicie skutkujące hospitalizacją lub śmiercią. Prawdziwą przemocą jest wreszcie uniemożliwienie członkowi społeczeństwa życia poprzez odrzucenie przez rynek pracy lub zaangażowanie weń na zasadzie zbliżonej do niewolnictwa.

A propos pracy. Doprawdy śmieszne jest ocenianie rynku pracy po ilości ogłoszeń zamieszczanych na gównianych portalach, gdzie szukają naiwniaków – głównie kobiet i studentów, by zaoferować im głodową stawkę i pracę na umowę śmieciową za wykonywanie bezsensownych czynności (lub nic nie zaoferować, tylko bezczelnie omamić i oszukać). Faktycznie to bardzo młodzi ludzie i kobiety w każdym wieku (a czasem też imigranci) są najczęstszymi adresatami tych ogłoszeń i nie powinno to nikogo należącego do którejś z tych grup (lub dwóch-trzech na raz) cieszyć. Ludzie z lepszym startem (wykształcenie, znajomości) wolą szukać pracy bardziej bezpośrednio i nawet na owe portale ogłoszeniowe nie zaglądają. Owszem – czy kobieta, czy mężczyzna, czy student, czy osoba starsza – każdy ma mocno przejebane w tych warunkach, jednakże nie można zatrzymywać się na stwierdzeniu „wszyscy mamy przejebane”, bo wówczas ignorujemy właśnie te kategorie, które niektórzy z komentatorów chcą ignorować mówiąc o prymacie kategorii klasy nad innymi (gdzie świat bez hierarchii, nawet na tym poziomie, mógłby być nieco ciekawszy, ponieważ nie wysuwa na pierwsze miejsce podziału, który może być w różny sposób istotny dla różnych osób i doświadczać ich w zupełnie odmienny sposób). Ignorując te kategorie pokazujemy, że wolimy właśnie pozostać tym białym, heteroseksualnym panem anarchistą, który pada na kolana przed wizją usmolonego robotnika. Kolorowe kobiety zwracały uwagę na białą perspektywę feministek, działaczki LGBTQ zwracały uwagę na heteronormatywną perspektywę feministek, a na samym początku feministki anarchistyczne odrzucały etykietkę „feminizmu” jako myśl burżuazyjną i ignorującą… zgadnijcie co, a jak nie zgadniecie, odsyłam do jakiejś miłej lektury, bo ileż można was zaganiać do biblioteki, wy krnąbrne anarchisty! Anarchizm przeżył podobne przemiany, choć fakt faktem – wydaje się, że w Polsce jakakolwiek myśl krytyczna w środowisku anarchistycznym nie istnieje, pozostaje niedostępna dla ubogiej pracownicy z prowincji (z jako takim wykształceniem, jednak zniweczonym przez sprzedawanie gąbek i tuszów do rzęs lub ścieranie wymiocin w knajpie) a feministyczna myśl anarchistyczna jest jakimś szatanem z zachodu, zrodzonym w krajach dobrobytu i propagowanym przez jakąś niedowartościowaną histeryczkę, której jeszcze najwyraźniej nie udało się dobić jak karalucha.

Ateny: Powstaje wolna szkoła

Świat | Edukacja/Prawa dziecka | Kultura | Ruch anarchistyczny

Ateńscy anarchiści i antyautorytaryści zafascynowani edukacją wolnościową wzięli sprawy w swoje ręce i otwierają szkołę. Obiekt, który przejęto na stworzenie nowej placówki to porzucona szkoła podstawowa nr 12. Miały już miejsce ogólne porządki, wniesiono niektóre materiały dydaktyczne.

Miała już miejsce dyskusja i warsztaty w zakresie edukacji wolnościowej. Dzień później odbył się również koncert , na którym nastąpiło zacieśnienie więzów z sąsiedztwem. Reakcje okolicznych mieszkańców, z których niektórzy przyszli ze swoimi dzieciakami, były bardzo pozytywne i już 2 dnia do projektu włączyło się sporo nowych ludzi.

Niemcy: Władze obawiają się poradnika sabotażystów

Świat | Ruch anarchistyczny

Niemiecka policja stara się odnaleźć autorów i osoby rozpowszechniające poradnik sabotażu, w którym opisano jak dokonywać podpaleń, wykolejać pociągi i odcinać elektryczność nie narażając się na niebezpieczeństwo czy schwytanie - pisze dziennik Der Spiegel.

80-stronicowa książeczka pod tytułem "Prisma" krąży w środowiska anarchistycznych i lewicowych w Berlinie, Hamburgu i regionach dolnej Saksonii - twierdzą władze, które boją się, że może się ona przyczynić do rozpowszechnienia przemocy wobec instytucji państwa i kapitału.

W publikacji przedstawiono użycie wyrafinowanych technik, takich jak zapalniki czasowe, jak również opis wielu różnych typów materiałów zapalających stosowanych w podpaleniach oraz sposoby przecinania linii wysokiego napięcia i zatrzymywania pociągów poprzez układanie odpowiednich przeszkód na linii.

Przestrzeń dla kobiet a biali, heteroseksualni panowie anarchiści

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Jestem jedną z czterech dziewczyn zaangażowanych w lokalną sekcję organizacji anarchistycznej. Jestem jedną z czterech-pięciu, a obecnie jedyną aktywnie uczestniczącą w większości działań, przez co mogę czuć się – wbrew pozorom – niemarginalizowana, ważna i szanowana przez innych towarzyszy. Podnoszenie kwestii płci w tym towarzystwie, jak pokazuje doświadczenie, może zakończyć się jedynie na ogólnikach, ponieważ trudno represjonować tę jedną jedyną, która i tak nie boi się mówić. Warto się jednak zastanowić, dlaczego jestem jedyna i dlaczego mimo woli sprzeciwienia się separatyzmowi feministycznemu, wciąż takie aktywistki jak ja muszą robić za „głos feminizmu” w grupie i jakie są moje obawy z tym związane.

Dlaczego jestem jedyna? Nie wiem. Właśnie złapałam się na tym, że do tej pory w ogóle o tym nie myślałam. Przyjmowałam perspektywę bezpłciową, choć trudno powiedzieć, dlaczego z tych wszystkich poprzednio zaangażowanych dziewczyn jestem tą jedną, która pozostała w pogotowiu. To trudne pytanie. Może wciąż organizacja, w której jestem, z jakiegoś znaczącego powodu nie przyciąga kobiet, a nawet je odstręcza? Może sama przewaga męskich towarzyszy – nierzadko wykształconych i wygadanych – jest tym czynnikiem? Ale przecież kobiety zawsze angażowały się w męskie struktury przyciągnięte ich własną chęcią działania w dziedzinach, na których owe struktury się skupiały. Ze strony anarchofeministek dochodziły jednak głosy mówiące o wykluczeniu kwestii kobiet z dyskursu i traktowania go zbyt „przedmiotowo”, jakby tematu, który należy przerobić w ramach programu, ale bez emocjonalnego zaangażowania i wkładu. Może warto wysłuchać tych głosów? W sposób empatyczny, bez racjonalizowania. Problem w tym, że zawsze brakuje na to czasu, problemy wewnątrz grup i poglądy ich członków są niejasne, wyrażane przez nich zbyt ogólne, a utworzenie struktury typowo kobiecej mogłoby doprowadzić do rozminięcia się obu dróg i utkwienia w martwym punkcie wzajemnej niechęci (nie musiałoby, ale nazbyt często się tak działo w przeszłości, więc można wyciągnąć już pewne wnioski). Z drugiej strony kobiety pragną się zrzeszać we własnym gronie, ale krytyka członków zdominowanej przez mężczyzn grupy (i poczucie rozkładu na dwie niezależne grupy) może łatwo przerodzić się w krytykę samej grupy bez podjęcia pracy wewnątrz koedukacyjnej grupy i jej „rozgałęzień”, które stanowią np. sporadycznie angażujących się aktywistów.

Powodem takiego stanu rzeczy może być także podejrzenie fetyszyzacji usmolonego robola przez członków grupy. Albo fetyszyzacji agresywnego bohatera, który kopie w krzakach nazistów (zamiast zrównania z bohaterami pracy u podstaw). Przeintelektualizowany, choć w sposób agresywny emocjonalny język, także może pozostawać bez wpływu na siłę przyciągania grupy.

Niestety, wiara w uzdrawiającą moc rewolucji, która zabije wszelki ucisk, łącznie z mizoginią, seksizmem, homofobią i transfobią, pokazuje jedynie stopień marginalizacji tych problemów, uznawanie ich za niezwiązane ze środowiskami wolnościowymi, gdy doświadczenia różnych środowisk stawiają tę wiarę pod znakiem zapytania. Na zagranicznych forach dyskusyjnych można przeczytać o problemach z mizoginami, agresywnymi psycholami bijącymi swoich partnerów obu płci oraz inne osoby, gwałcącymi swoje partnerki, zarażających świadomie chorobami przenoszonymi drogą płciową, itd. Częstokroć dochodzi do żarliwych dyskusji, które nie zawsze kończą się na rozwiązaniu konfliktu w skuteczny sposób. Mówienie o sprawcach przemocy doprowadza co najwyżej do zepchnięcia go poza margines społeczeństwa wolnościowego, co może być karą dotkliwą, jednak nadal tylko karą, która nie zawsze prowokuje do działań zapobiegawczych. Kobiety tak często doświadczają przemocy, także seksualnej, że są niemal obojętne na jej mało ekstremalne objawy. Wśród anarchistów rzadko podejmuje się temat nienaruszania czyichś osobistych granic – mówi się tylko o poszerzaniu własnych.

Mój głos jako „specjalistki od spraw feminizmu” (czasem przejmowanego przez wykształconych anarchistów, czego oczywiście nie mam za złe) jest głosem dziwnie brzmiącym, wprowadzającym pewien niepokój wśród osób, które z feminizmem stykają się praktycznie po raz pierwszy, czując się zagrożonymi moim oskarżycielskim tonem, który podnosi tematy aktów, których oni sami się dopuszczają nie raz. Nie wiem właściwie, czy oni naprawdę zastanawiają się chociaż trochę nad kwestią kobiecą – nie tylko sprowadzając ją do statystyki, która mówi o podwójnej opresji kobiet na rynku pracy. Praca nad „wyleczeniem” seksizmu toczy się najczęściej w domu – i tam najczęściej pozostaje jako „sprawa prywatna”. Sprawą prywatną jest wszystko, co dotyczy spraw męsko-damskich (w heteroseksualnym, białym środowisku). Wszelkie akty przemocy, których doświadczają kobiety poza miejscem pracy – czyli często w swoim drugim miejscu pracy zwanym gospodarstwem domowym. I nie mówię tu tylko o ekstremach, co jeszcze raz podkreślam. Nie mówię tylko o biciu, molestowaniu seksualnym wynikającym z niezrozumienia (feministycznych) zasad konsensusu w życiu intymnym, które wydają się mężczyznom nierzadko zbyt daleko posunięte. Mówię o tych „małych aktach przemocy”, którymi jest nasycone życie kobiety.

Może cały czas mylę się, nie zauważam, że obracam się w środowisku wyzbytym seksizmu. Jednak czemu przeczuwam wciąż, że coś jest nie tak, gdy mój towarzysz używa homofobicznego języka, a cała reszta się z tego śmieje. Czemu nie reaguję od razu bojąc się odrzucenia mojego „braku poczucia humoru”? Czemu nie wiem jak się zachować, gdy członek mojej grupy bije moją koleżankę za krzywdy moralne i zranione ego? Czemu NIKT nie wie jak się w takiej sytuacji zachować? Czemu wszyscy uważają te sprawy za zbyt prywatne, toczące się POZA i czemu nie mamy żadnych sposobów, narzędzi, by wykluczyć wszystkie podobne czyny w przyszłości? Bo jesteśmy na to zbyt feministyczni? Bo nie odczuwamy tkwiącej w nas nienawiści i chęci posiadania czyjegoś ciała jak przedmiotu, ponieważ wiemy, że to jest złe? Chyba tak. Moje doświadczenia z samoświadomością własnej mizoginii, którą mi wpojono, są takie, że nieprędko zauważyłam, że w zasadzie nienawidzę kobiet. Nie okazuję tego, potrafię je bardzo lubić, uwielbiać, ale jednocześnie je nienawidzę. Odrzucam je tak często czując, że z mężczyznami mogę nawiązać lepszy kontakt, co jest jedynie złudzeniem, ponieważ… one zostały nauczone tej samej nienawiści do siebie nawzajem, co ja. Potrafimy się o siebie troszczyć, przebywać ze sobą – wiele kobiet tego potrzebuje. Ale tak często łapię się na chęci skomentowania kobiety z patriarchalnego punktu widzenia – jako obiektu pożądania. Przez głowę przechodzi mi wiele myśli niezgodnych z moimi poglądami – myślę o tym, że dana kobieta jest gruba, a nie o tym, że coś mi chce właśnie przekazać. Widzę kobietę ubraną uwodzicielsko i myślę w głębi duszy – co za zdzira. Nie pomyślę nawet przez chwilę o tym, co ma w głowie, tylko gapię się na jej fajne cycki i robię dokładnie to, co jakiś towarzysz – ślinię się. Chętnie uznałabym ją za prostytutkę/nimfomankę udając, że nie potępiam podświadomie pracownic przemysłu erotycznego. Mimo całego swojego wkładu w krytykę podobnych zachowań, które zostały zwerbalizowane.

I w tym punkcie podkreślę potrójną pracę osób świadomych feministycznie, które podejmują się walki z objawami mizoginii, seksizmu, itp. - nie tylko tymi widocznymi, ale też tymi, które są trudniejsze do zdiagnozowania, organizacji kampanii, a także codziennej pracy nad utrzymaniem demokracji, konsensusu i dobrej komunikacji w grupie. Nie każdy podejmuje się pracy pozatechnicznej związanej z organizacją kampanii. Doświadczenia ruchów uświadamiają nam jednak, że jeśli nie docenimy tej pracy i nie podejmiemy się jej wspólnie, na każdym z tych pól może pojawić się w końcu nierozwiązany problem, który może doprowadzić do rozpadu grupy.

Dziewczyny, ja wiem, że wy jesteście zmęczone tym wszystkim i najchętniej zamurowałybyście się w jakiejś wieży – byle tylko nie rozmawiać z tymi trudnymi, acz powszechnymi przypadkami o tym, co was boli. Narażać się na śmieszność i zarzut niezrozumienia „głównego celu naszej walki”. Błagam was! Nie róbcie tego! Angażujcie się w te grupy, które podejmują bliskie wam tematy na takich zasadach, jakie wam odpowiadają (niehierarchicznych i nie mających wśród członków konserwatywno-seksistowskiej loży szyderców, która może was zbyt łatwo zdominować, choć i to się da pewnie pokonać) i nie rezygnujcie z nich tylko dlatego, że istnieje w nich przewaga mężczyzn. Przeciwwagą dla męskiego klubu nie jest kobiecy klub, tylko koedukacyjna grupa, która nie obawia się podejmować takich tematów, jakie wcześniej wymieniłam, która jest otwarta na tyle, że może przyjąć kogoś, kto jeszcze nie podjął nawet pracy nad swoim seksizmem – któremu towarzyszki i towarzysze z chęcią pomogą, a wręcz poprzez nacisk na pozbycie się pewnych nawyków, zmuszą do przedefiniowania swoich poglądów na płeć, orientację seksualną, itp.

Wierzę, że poprzez wymianę doświadczeń i otwarcie oczu i uszu na niefajne zagrywki, tworzenie i rozwijanie mechanizmów reakcji na nie, wszyscy wygramy naszą rewolucję – nie tylko heteroseksualni, biali, panowie anarchiści.

Grecja: Anarchista stracił nogę w wyniku policyjnego postrzału

Świat | Represje | Ruch anarchistyczny

Simos Seisidis to anarchista aresztowany przez policję 3 maja w Atenach. Był poszukiwany od dłuższego czasu, za jego schwytanie była wyznaczona nagroda. Państwowe organy represji oskarżają go o przynależność do grupy "złodziei w czerni" (oi listes me ta maura), do której należał inny anarchistyczny więzień Yiannis Dimitrakis.

Podczas aresztowania został postrzelony przez funkcjonariuszy w nogę, co zaskutkowało ciężkim zranieniem. Dodatkowo został pobity po przewiezieniu na komisariat. Od tego dnia Simos przebywa w szpitalu KAT w Atenach w specjalnej celi dla więźniów. Warunki przetrzymywania według rodziny, przyjaciół i grup takich jak Network for Social and Political Rights są złe. Do tego obowiązuje całkowity zakaz korzystania z telewizji, radia czy telefonu. Jedyna osoba mogąca się z nim widywać, to matka. Policja nieustannie stróżuje przy pomieszczeniu nie dając choremu spokoju, fotografując go swoimi komórkami gry jest myty przez pielęgniarki itp.

W piątek 28 maja ogłoszono, że stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył, w zwiazku z czym podjęto decyzję o amputacji zranionej nogi. Aktualnie jego stan jest stabilny i relatywnie dobry - nie ma bezpośredniego zagrożenia życia.

Johannesburg: Starcia klasowe, policja morduje aktywistkę

Świat | Represje | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

Kilka dni temu zamożni mieszkańcy osiedla prywatnych domów z organizacji Homeowners Association zaatakowali osadę Ruchu Ludzi Bezrolnych (LPM) związaną z Anarchokomunistyczną Feredaracja Zabalaza, dokonując zniszczeń i odcinając prowizoryczne chaty od elektryczności. Dzień później na osadę został przypuszczony szturm policji, podczas którego zabito jedną aktywistkę Ruchu Bezrolnych, a inną ciężko zraniono - obecnie przebywa w szpitalu po operacji.

W odwecie aktywiści spalili generator dostarczający prąd do prywatnych domów. Kolejnego dnia członkowie Homeowners Association w asyście policji po raz kolejny zaatakowali osadę bezrolnych i spalili mieszkania dwóch liderów organizacji. Policja pobiła i aresztowała starszą kobietę, sekretarkę LPM, Starcia wkrótce przybrały charakter rasowy - atakowani są wszyscy przynależący do ludu Tsonga. Przywództwo ruchu obecnie ukrywa się w obawie przed represjami.

Nowy numer kwartalnika anarchistycznego INNY ŚWIAT

Kraj | Ruch anarchistyczny

Kwartalnik anarchistyczny INNY ŚWIAT – nowy numer już dostępny

Inny Świat – obecnie najdłużej ukazujące się pismo anarchistyczne w Polsce. Kwartalnik Inny Świat nie reprezentuje żadnego określonego kierunku w szerokiej gamie ruchów i idei anarchistycznych.

Pismo stara się ukazać pełne spektrum działań wolnościowców, być otwartym na nowe idee i docierać z nimi do jak najszerszego grona czytelników. Na łamach czasopisma gościli między innymi: Janusz Waluszko, Andrzej Kliś, Jarosław Urbański, Lech L. Przychodzki, Michał Przyborowski, Rafał Górski czy Oskar Szwabowski.

Pismo dostępne w sklepie internetowym Oficyny Bractwa Trojka http://www.bractwotrojka.pl niebawem również w dobrych księgarniach i sieci salonów Empik.

Warszawa: Spotkanie z ZSP na Uniwersytecie Warszawskim

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Ruch anarchistyczny

W środę 26 maja, w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego odbyło się spotkanie studentów z przedstawicielami Sekcji Edukacyjnej Związku Syndykalistów Polski. Spotkanie dotyczyło wdrażania tzw. „Procesu Bolońskiego” na polskich uczelniach i procesów komercjalizacji edukacji. Prezentacja była oparta na analizie ogólnych założeń procesu bolońskiego wypracowanej przez ZSP. Opisano również szczegóły wdrażania Procesu Bolońskiego przez Ministerstwo Edukacji i poszczególne uczelnie.

Jak się okazało, studenci kojarzyli Proces Boloński jedynie z możliwością przenoszenia się z uczelni na uczelnię i zbieraniem punktów ECTS. Studenci nie znali planów dotyczących wprowadzenia przedstawicieli biznesu do rad administracyjnych i oddaniu w ich ręce kontroli nad programami nauczania i doborem personelu, oraz zmian polegających na likwidacji wydziałów, które nie są w stanie produkować instrumentalnej wiedzy i przynosić wymiernych zysków. Aktywiści z ZSP tłumaczyli, że wraz z likwidacją takich wydziałów, zniknie też obszar nauczania, w którym może się wykształcić krytyczne spojrzenie na proces instrumentalizacji wiedzy, który doprowadził do takiej właśnie sytuacji.

Warszawa: Antypolicyjne grafitti w solidarności z Maxem I.

Kraj | Antyfaszyzm | Dyskryminacja | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

W nocy z 23 na 24 maja anarchiści pokryli mury w kilku częściach miasta antypolicyjnymi grafitti. Celem akcji było zwrócenie uwagi na bezczelność policji i na niebezpieczeństwo jakie stwarza ta instytucja dla klasy pracującej.

Akcje miały też charakter solidarnościowy z rodziną i znajomymi Maxa I. , który został zamordowany na targowisku przy stadionie narodowym, kiedy próbował pomóc swojemu koledze zatrzymanemu przez policyjnych gangsterów w cywilu.

Pamiętamy też o śmierci Claudiu Crulica, osobach ginących na granicy wschodniej oraz wszystkich którzy na co dzień muszą się zmagać z przemocą państwa i nędzą wywołaną przez kapitalizm.

Kanał XML