Ruch anarchistyczny
Izrael: Skandal na proteście społecznym
wiatrak, Sob, 2014-01-18 23:14 Świat | Represje | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy W Tel-Awiwie podczas protestu społecznego doszło do małego spięcia między organizatorami i przemawiającym parlamentarzystą, a działaczami sąsiedzkimi i anarchistami.
Gdy na podwyższeniu znalazł Ilan Gilon z Meretzu (syjonistyczno-socjaldemokratyczne ugrupowanie parlamentarne) działacze sąsiedzcy i członkowie anarchokomunistycznej grupy Jedność wtargnęli na scenę aby nie dopuścić go do głosu.
Powodem tej akcji był fakt, iż organizatorzy protestu nie dopuścili do głosu aktywistów sąsiedzkich.
Autorytarna lewica celem spacyfikowania działaczy wezwali policję, która usunęła ich z platformy.
Zachowanie działaczy i anarchistów uznano za "agresywne".
Mit Euromajdanu
wiatrak, Sob, 2014-01-18 00:37 Świat | Antyfaszyzm | Dyskryminacja | Gospodarka | Prawa kobiet/Feminizm | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny | Strajk | Tacy są politycy | Ubóstwo Poniżej zamieszczamy fragment audycji radia Asheville FM z Karoliny Północnej z udziałem Denysa, działacza Autonomicznego Związku Pracowników.
Wywiad traktuje o sytuacji politycznej na Ukrainie, faszyzacji, problemach ruchu anarchistycznego oraz wielu innych zagadnieniach dotyczących dawnego bloku wschodniego. Zapis pochodzi stąd http://revolution-news.com/ukrainian-anarchist-dispels-myths-surrounding...
Denys: Musicie rozróżnić dwa Euromajdany. Pierwszy, który miał miejsce 21 listopada był protestem ludzi wywodzących się z klasy średniej, którzy w większości chcieli podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Aczkolwiek teraz (dwa miesiące później), większość ludzi na ulicach koncentruje się na bardziej praktycznych kwestiach jak brutalność policji, która miała miejsce nocą 1 grudnia, generalnie nie są zadowoleni z rządu i prezydenta. Tak więc integracja europejska była przyczyną protestów, ale dziś jest sprawą drugorzędną.
Zasady działania CNT
wiatrak, Śro, 2014-01-15 00:09 Świat | Blog | Ruch anarchistyczny Confederación Nacional del Trabajo (Krajowa Konfederacja Pracy) - Obecnie jest to największa organizacja anarchistyczna w Hiszpanii.
Swoje funkcjonowanie opiera na zasadach samorządności pracowniczej, federalizmu oraz pomocy wzajemnej.
CNT odegrała kluczową rolę podczas Rewolucji Hiszpańskiej.
Zasady organizacyjne - Członkostwo
Każda osoba może zostać członkiem CNT, za wyjątkiem funkcjonariuszy policji, wojska oraz innych pracowników aparatru represji.
Funkcjonariusze partyjni nie mogą zajmować stanowisk w CNT. Ma to na celu ustrzeżenie związku przed staniem się instrumentem w rękach partii politycznych. Poza tymi wymogami, aby być członkiem nie trzeba spełniać określonych wymagań ideologicznych.
Cele - Zgodnie ze statutem, CNT stara się:
* Rozwijać między robotnikami ducha zrzeszania się, tak aby zrozumieli, że jedynie za pomocą tych środków będą w stanie poprawić swoje warunki materialne i duchowe w ramach obecnego społeczeństwa, jak i utorować drogę do całkowitego wyzwolenia w przyszłości dzięki zdobyciu środków produkcji i konsumpcji.
* Praktykować pomoc wzajemną pomiędzy kolektywami związkowymi, kiedykolwiek zachodzi potrzeba zarówno podczas strajku, jak i innych sytuacji które mogą się pojawić.
* Utrzymywać kontakty ze wszystkimi podobnymi organizacjami pracowniczymi, w celu całkowitego wyzwolenia pracowników wspólnymi siłami.
Cele CNT nie ograniczają się jednynie do obrony interesu pracowników, ale także zakładają radykalną przemianę społeczeństwa przy pomocy rewolucyjnego syndykalizmu.
Anarchosyndykalizm jest nurtem, który pojawił się pod koniec XIX wieku. Jego podstawowe zasady to:
* Zjednoczenie świata pracowniczego w celu obrony jego doraźnych interesów oraz poprawy jakości życia. W tym celu tworzone są związki.
* Tworzenie struktur pozbawionych przywódców i władzy wykonawczej.
* Dążenie do radykalnej przemiany społeczeństwa za pomocą rewolucji społecznej
Dzięki inspiracji idei wolnościowych, CNT identyfikuje się także z walkami różnych ruchów społecznych. Z tego też powodu walczy z degradacją środowiska, o godność osób uwięzionych, dyskryminacją kobiet, sprzeciwia się militaryzmowi i okupacjom.
CNT jest organizacją o charakterze internacjonalistycznym, lecz wspiera prawo do samostanowienia ludów i niezależności w stosunku do państw.
Anarchosyndykalizm jest ruchem internacjonalistycznym, a więc postrzega świat jako jedną całość ponad i wbrew podziałom rasowym, językowym, czy kulturowym. W tym sensie sprzeciwia się uciskowi ludów przez państwa. Sprzeciwia się więc państwowemu uciskowi ludu baskijskiego, katalońskiego, palestyńskiego, kurdyjskiego, etc. o ile pragną panować nad swoją przyszłością, chcą partycypować w bogactwie całego społeczeństwa, pragną być niezależnymi od państw, ale jednocześnie anarchosyndykalizm sprzeciwia się tworzeniu baskijskich, palestyńskich, kurdyjskich etc. państw z policją, armią, walutą, rządem i aparatem represji.
Struktura - Struktura CNT jest tak zorganizowana, aby przeciwdziałać powstawaniu biurokracji i tworzeniu przywódców.
Związki branżowe i oficios varios
Podstawową jednostką organizacyjną CNT są związki branżowe (sindicatos de ramo) w których zrzeszają się pracownicy różnych zawodów w ramach danej branży. Jeśli nie da się zgromadzić minimum 25 osób potrzebnych do stworzenia związku branżowego, tworzy się tzw. związek różnych zawodów (sindicato de oficios varios) w którym zrzesza się minimum pięciu pracowników różnych zawodów i branż. Jeśli nie ma wystarczającej liczby osób, tworzy się zalążek związku (núcleo confederal).
Decyzje w związkach branżowych i związkach różnych zwodów podejmowane są podczas zgromadzeń na zasadach demokracji bezpośredniej i konsensusu.
Sekcje związkowe
Skecje związkowe są to zgromadzenia pracowników będących członkami związku, którzy pracują w tym samym przedsiębiorstwie, jeśli jest ono małe. Zgromadzenie wybiera delegatów/ki organizacji związkowej na zasadzie rotacji, którzy będą prezentować opinie danej sekcji związkowej w czasie spotkań z innymi organizacjami. Delegaci nie mają jednak mocy podejmowania samodzielnie decyzji.
Rady i sekretariaty
Zgromadzenie wybiera komitet, który wykonuje rutynowe zadania lub takie, które nie wymagają dyskusji na zgromadzeniu. Także one nie mają mocy decyzyjnej. Komitety mogą organizować różne sekretariaty, np.:
*Propagandy, kultury oraz archiwum
*Prasowy i informacyjny
*Funduszy i spraw ekonomicznych
*Prawny i w sprawach więźniów
*Działań związkowych
*Działań społecznych
*Sekretariat generalny
Liczba sekretariatów jest różna i dostosowywana do potrzeb. W skład komitetu wchodzą także delegaci organizacji związkowych CNT przedsiębiorstwa danej branży.
Federacje i konfederacje
CNT jest zorganizowana na zasadach anarchistycznych, od dołu do góry, poprzez różne federacje związkowe. Powody oparcia się o takie struktury wyjaśnione zostały w Podstawach anarchosyndykalizmu (Anarcosindicalismo básico):
Ma to na celu przeciwdziałanie homogenizacji wewnątrz komitetów. W innych organizacjach wybiera się listy, kandydatów, grupy i programy, powstają sojusze, aby zdobyć stanowiska i żeby posunąć naprzód zwycięską tendencję. Anarchosyndykalizm zakłada, że komitety nie powinny mieć programów, ani polityki. Bezpośrednie wybory w syndykatach gwarantują heterogeniczność i różnorodność w łonie komitetów. Jakikolwiek rodzaj przedstawicielstwa wiąże się z władzą wykonawczą, ale w CNT staramy się działać tak, żeby ta władza w rękach najbardziej aktywnych i poinformowanych osób była minimalna.
Federacje lokalne i okręgowe
Różne związki branżowe i związki różnych zawodów tworzą lokalną federację związków, która koordynowana jest za pomocą lokalnych komitetów, posiadających te samy atrybuty i charakterystykę co komitety związkowe. Lokalny komitet wybierany jest przez lokalne zgromadzenie związków na które lokalne związki wysyłają delegatów z wcześniej przyjętymi podczas zgromadzenia związkowców pisemnymi instrukcjami.
Konfederacje regionalne
Konfederacje regionalne jednoczą związki z danego regionu. Tutaj struktura jest podobna jak w przypadku federacji lokalnych - wysyłają one delegatów z pisemnymi instrukcjami na zgromadzenie regionalne, które wybiera regionalnego sekretarza generalnego i sekretariat.
Podział na regiony ulegał pewnym zmianom w czasie. Współczesny podział terytorialny CNT nie pokrywa się z państwowym podziałem administracyjnym kraju. Istnieje także jeden region zagraniczny we Francji obejmujący Paryż, Tuluzę i Montpellier.
Konfederacja Krajowa lub anarchosyndykalistyczna
W podobny sposób jak w poprzednim przypadku, regionalne konfederacje wystawiają delegatów na krajowe zgromadzenie regionów, które stanowi Konfederację Krajową, zwaną też anarchosyndykalistyczną. Krajowe zgromadzenie regionów wybiera krajowego Sekretarza Generalnego, wybierając tym samym lokalną federację, która będzie siedzibą komitetu krajowego. CNT nie ma stałej siedziby krajowej, a jej lokalizacja zmienia się w zależności od tego z jakiego miejsca pochodzi Sekretarz Generalny.
Sekretarze Generalni CNT
Lokalna federacja, wyznaczona jako siedziba krajowego CNT, wyznacza na lokalnym zgromadzeniu członków CNT pozostałe sekretariaty i ich obsadę. Sekretarz Generalny wybrany przez zgromadzenie regionów oraz sekretarze wybrani na lokalnym zgromadzeniu oraz regionalni sekretarze generalni tworzą Stały Sekretariat Krajowego Komitetu CNT (Secretariado Permanente del Comité Nacional - SP CN). Jak w przypadku pozostałych komitetów CNT, jego uprawnienia są czysto techniczne i administracyjne. Nie ma on prawa samodzielnie podejmować żadnych decyzji.
Kongres CNT
Delegaci na Kongres CNT wybierani są bezpośrednio zarówno na poziomie lokalnym, jak i regionalnym. Kongres decyduje o generalnych działaniach CNT oraz wybiera nowy komitet krajowy. Od powstania CNT w 1910 roku odbyło się dziewięć kongresów, nie licząc kongresu założycielskiego.
Kongres zwołuje komitet krajowy z rocznym wyprzedzeniem w razie nagłej potrzeby lub gdy zaistniała nowa sytuacja wymagająca oceny Kongresu. Po zatwierdzeniu na krajowym zgromadzeniu regionów, na siedem miesięcy przed początkiem kongresu, w każdym lokalnym związku rozpoczyna się dyskusja wszystkich członków CNT nad tematami, które mają być poruszone na Kongresie.
Walne zgromadzenia
Inna metoda podejmowania decyzji odbywa się poprzez lokalne i regionalne zgromadzenia i kongresy w których biorą udział związki danego regionu i na które, tak jak poprzednio, delegowane są osoby z pisemnymi instrukcjami przyjętymi wcześniej podczas zgromadzeń. W przypadku krajowych zgromadzeń regionów, delegaci z pisemnymi instrukcjami są wybierani podczas zgromadzeń regionalnych.
Plena
Spotkania różnych komitetów (lokalnych, regionalnych, krajowych) noszą nazwę plenów. Podczas nich nie mogą być podejmowane żadne decyzje. Mają one jedynie służyć kwestiom technicznym i organizacyjnym.
Struktury równoległe
Konferencje
Konferencje są otwartymi spotkaniami na których podejmowana jest dyskusja na różne tematy w celu wyrobienia sobie opinii na ważne tematy dotyczące organizacji na poziomie poszczególnych lokalnych związków. konferencje nie podejmują żadnych decyzji dotyczących związku.
Federacje przemysłu
Federacje przemysłu (federaciones de industria) koordynują działania w celu stymulacji ponadregionalnych działań branżowych. Wszystkie związki danej branży tworzą na poziomie krajowym federację przemysłu tej branży w odróżnieniu od związków branż koordynowanych przez lokalne i regionalne konfederacje. Również na poziomie regionalnym istnieją federacje przemysłu.
Przykładowe federacje przemysłu:
*Asturyjska federacja pocztowców
*Andaluzyjska federacja pracowników edukacji
*Federacja pracowników edukacji Kastylii i Leonu
*Federacja pracowników edukacji Katalonii
*Krajowa federacja pracowników edukacji
*Krajowa federacja pocztowców
*Krajowy związek federacyjny pracowników telekomunikacji
Inne organizacje
Media
CNT finansuje publikację gazety CNT, która funkcjonuje na zasadzie autonomii. Wychodzi raz na miesiąc oraz jest dostępna w internecie. Jej redakcja jest wybierana podczas Kongresu CNT lub przez krajowe walne zgromadzenie regionów. Redakcja zajmuje się drukiem, dystrybucją, wysyłką do subskrybentów oraz oczywiście przyjmowaniem artykułów do pisma. Redaktor naczelny pisma bierze udział w spotkaniach Komitetu Krajowego CNT z prawem do zabierania głosu, ale bez prawa głosowania. Sekretarz Generalny redaguje i pisze edytorial dla gazety.
Poszczególne związki oraz inne organizacje tworzące CNT mogą mieć własne środki przekazu. Solidaridad Obrera jest pismem najstarszej hiszpańskiej organizacji anarchosyndykalistycznej Regionalnej Konfederacji Pracy Katalonii (Confederación Regional de Trabajo de Cataluna), założonej w 1907, wchodzącej w skład CNT. Innym pismem jest La tira de papel, biuletyn Krajowego Biura ds. Sztuki, Środków Komunikacji oraz Przedstawień Teatralnych; Cenit, pismo regionu zagranicznego oraz Bicel, biuletyn wydawany przez Fundację Anselmo Lorenzo.
Fundacja Anselmo Lorenzo
Jednym z priorytetów CNT uchwalonym przez VIII Kongres CNT w Granadzie, jest odzyskanie pamięci historycznej hiszpańskiego anarchizmu. Główną formą działania w tym celu, jest Fundacja Studiów Wolnościowych Anselmo Lorenzo, znana powszechnie jako Fundacja Anselmo Lorenzo lub po prostu FAL.
FAL działa na zasadzie autonomii, a jej kierownik wybierany jest przez Krajowe Walne Zgromadzenie Regionów lub Kongres CNT. Jej działania to m.in.:
*Utrzymanie, katalogowanie oraz udostępnianie historycznych zbiorów CNT
*Wydawanie książek oraz materiałów w innych formach
*Przygotowywanie wydarzeń kulturalnych podczas kongresów CNT lub IWA, organizowanie konferencji, prezentacji książek, wideokonferencji itd.
*Wydawanie wewnętrznego biuletynu Bicel (Boletín Interno de Centros de Estudios Libertarios)
*Koordynowanie działań z innymi podobnymi projektami
Stosunki z IWA-AIT
Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników (IWA-AIT) jest międzynarodową organizacją anarchosyndykalistyczną. Krajowe związki anarchosyndykalistyczne nazywane są sekcjami IWA-AIT. W danym kraju może istnieć tylko jedna sekcja IWA. CNT jest hiszpańską sekcją tej organizacji.
Metody działania
CNT opiera się na trzech podstawowych zasadach: samorządności pracowniczej, federalizmu oraz pomocy wzajemnej. Uważa także, że konflikty pomiędzy pracownikami a właścicielami powinny być rozwiązywane bez pomocy pośredników, jaką stanowią państwowa administracja czy biurokracja związkowa. W związku z tym CNT odnosi się krytycznie w stosunku do organów reprezentacji pracowniczej, jak rady pracowniów. W zamian postuluje opieranie się na zgromadzeniach pracowników, podstawowych związkowych organizacjach zakładowych oraz akcjach bezpośrednich. Stara się także unikać rozwiązywania sporów za pomocą sądów, o ile to możliwe. Wszelkie stanowiska nie są wynagradzane, a osoby je zajmujące są zmieniane co jakiś czas na zasadzie rotacji. Związek uważa, że linearny wzrost płac jest lepszy niż procentowy, ponieważ faworyzuje powstawanie równości płac. Jednym ze środków do jakich często odwołuje sie CNT, jest oklejanie siedzib firm plakatami wzywającymi do bojkotu produktów danej firmy i solidarności z protestującymi pracownikami. Podczas strajków zwykle tworzone są fundusze strajkowe w celu pomocy materialnej strajkującym i ich rodzinom.
CNT zorganizowana jest wokół związków branżowych. Taktyka ta została przyjęta ok. 1918 r. podczas silnych napięć społecznych za panowania króla Alfonsa XIII.
Powtarzające się aresztowania w obu branżach spowodowały, że wytwórnie makaronu, zatrudniające czterystu pracowników, musiały przerwać produkcję z braku rąk do pracy. Lecz wtedy rozpoczęły się akcje solidarnościowe w całej branży spożywczej: piekarze, cukiernicy, młynarze, wspomagali finansowo swoich zatrzymanych towarzyszy. Stolarze, tokarze, glazurnicy, cała branża drzewna robiła wszystko, by uwolnić sabotażystów. Strajk stolarzy trwał siedemnaście tygodni. Aż w końcu właściciele poddali się... Było to ogromne zwycięstwo, a także lekcja solidarności. Stało się to bezpośrednią przyczyna powstania, słynnego później, Związku Pracowników Branży Drzewnej oraz Związku Pracowników Branży Spożywczej oraz spowodowało wzmocnienie szeregów związków wszystkich działów - Joan Ferrer
IWA-AIT posiada międzynarodowy sekretariat wybierany przez wszystkie sekcje oraz może organizować się na poziomie kontynentów za pomocą systemu federacji przemysłu.
https://cia.media.pl/struktura_organizacyjna_cnt https://cia.media.pl/przemysl_bez_szefow https://cia.media.pl/syndykalizm
CNT nie jest celem, a drogą do zwycięstwa - wywiad z działaczami z Madrytu
wiatrak, Pon, 2014-01-13 15:56 Świat | Publicystyka | Ruch anarchistyczny Wywiad z członkami wielobranżowego związku CNT w Madrycie, jego działalności i roli w federacji.
Wywiad został przeprowadzony anonimowo, a grupa działaczy z Madrytu prezentuje w nim jedynie swoje osobiste poglądy, a nie poglądy swojej sekcji ani całej CNT.
Związek wielobranżowy należy do Federacji Lokalnej Madrytu obok związku transportu i komunikacji miejskiej, związku pracowników stali, przemysłu wydobywczego i chemicznego, związku edukacji i interwencji społecznej, związku przemysłu budowlanego i drzewnego, związku grafiki, komunikacji i rozrywki. Są to syndykaty przemysłowe.
Pytanie: Mimo, że nie wiecie jaka jest sytuacja w organizacji (związek w Madrycie to jeden z największych związków CNT w kraju przyp. red.), może postaracie się wyjaśnić jaka sytuacja panuje w waszym związku?
Odpowiedź: Można powiedzieć, że mamy duży napływ nowych członków, którzy są gotowi wziąć na siebie obowiązki. W obecnej sytuacji związek stara się upewnić, że wszystkie zasady są przestrzegane, otrzymujemy wystarczająco dużo informacji na temat organizacji i jesteśmy w stanie ponosić za nią odpowiedzialność. Związek ma różne sekcje, zarówno w przemyśle jak i poszczególnych przedsiębiorstwach. Warto zauważyć komórkę informatyków, którzy już przygotowują się do stworzenia odrębnego związku. Liczy 60 członków i działają w kilku przedsiębiorstwach, prowadzą regularne spotkania, wydają i dystrybuują materiały promocyjne. Inne sekcje - pracowników służby zdrowia, ekologiczna, śmieciarzy, itp., również działają w sposób ciągły co także daje perspektywy rozwoju.
Związek był bardzo aktywny w wielu dziedzinach takich jak kultura, propaganda, komunikacja, solidarność na poziomie konfederacyjnym itd. W odniesieniu do działań związkowych wiele zależy od spraw z firmami, czasem działamy radykalniej, czasem spokojniej. Komisja związkowa spotyka się co tydzień. Mamy przed sobą wiele pracy.
Po zakończeniu ostatniego kongresu CNT, na którym jak sądzimy nie zdobyły poparcia tezy i teorie, które są zgodne z wizją naszej organizacji, nasz związek nie zmniejszył swojego udziału w życiu konfederacji. Nie utrudniana jest działalność związkowa, tworzenie sekcji, szkoleń, lub działalność w ramach kryterium przedstawionego przed kongresem: anarchosyndykalizm nie powinien ograniczać się wyłącznie do stosunków pracy. CNT dla nas jest narzędziem, nie celem samym w sobie, jest drogą do wolnościowego komunizmu. I w tym sensie uważamy CNT za coś więcej niż tylko reakcję na sytuację w kwestii warunków pracy. Dlatego też zajmowaliśmy się również konsumpcją i produkcją żywności przez wiele lat wspierając ogród warzywny grupy 50 konsumentów i 15 niezależnych dostawców.
Wielu towarzyszy partycypowało w tej siatce i dbało o realizowanie anarchistycznej wizji tej sieci. W pewien sposób pomagamy w stworzeniu sieci w oparciu o egalitaryzm, która ma ogromny potencjał transformacyjny. Grupa około 30 osób ze związku jest zaangażowana w prowadzenie ogrodu warzywnego. Oprócz tego rozpoczynamy nowy projekt. Był w Madrycie ośrodek dla uzależnionych i centrum rehabilitacji, którym odmawiano dotacji, a którego pracownicy postanowili go przejąć. Zdecydowano się im pomóc. Wspieramy również grupę imigrantów Lavapiesa, która również się organizuje.
Pytanie: Jaki jest poziom aktywności członków?
Odpowiedź : Wystarczająco duża, wiele osób przychodzi i jest zaangażowana w codzienną pracę. Naszym głównym celem pozostaje integrowanie tych ludzi w odpowiedniej formie. Jesteśmy przekonani, że jest to kluczowa kwestia dla wzrostu związków zawodowych CNT. Z jednej strony, związków zawodowych i pracy społecznej, z drugiej integracja nowych ludzi i poszerzanie wiedzy. Wyzwaniem jest to, że wszyscy, którzy przychodzą do nas i chcą coś robić mają swoje życzenia i marzenia.
Ważną kwestią jest to, że związek wielobranżowy nie jest jednorodny, chociaż niektóre związki uważają, że istnieje jakaś wyraźna linia działalności takich związków. Grupy członków mają dużą swobodę w obronie najróżniejszych stanowisk.
Pytanie: Ile sekcji znajduje się w związki i z jakich sektorów?
Odpowiedź: Z prawie wszystkich sektorów. Jest ich 10. Najaktywniejsze to: gastronomia, hotelarstwo, telemarketing i informatyka, sektor publiczny, śmieciarze i służba zdrowia.
Sekcje staramy się tworzyć tylko wtedy, gdy jest pewność, że będą one działać, a nie tylko gdy mamy zaufanie do kolegów z sekcji. Muszą oni mieć pewne doświadczenie w działaniu związków zawodowych, znać decyzje organizacji, sposób działania itp. Nasza wizja kształtu działalności związków w przedsiębiorstwach i instytucjach zakłada nie wiązać działalności tylko z wymogami w dziedzinie pracy.
Pytanie: Zauważyliśmy w innych przypadkach, że część sekcji działa niemalże poza związkiem. Stąd pytanie jaka jest komunikacja i relacje między sekcjami?
Odpowiedź: Widzimy ten problem i pierwszym środkiem jaki podejmujemy aby zapewnić, że tak się nie stanie jest formuła tworzenia sekcji. Staramy się aby towarzyszy działali w porozumieniu ze związkiem. Niekoniecznie muszą być wcześniej wieloletnimi działaczami związku, ale konieczne jest aby mieli jakiś udział w jego pracach. Ponadto jednym z obowiązków sekretarza związku jest nawiązywanie i utrzymywanie stałych kontaktów z sekcjami. Mamy świadomość tego, że wydzielone sekcje mają skłonności do stawania się wyspami na morzu. Zawsze pracujemy nad ścisłą kooperacją. W tym sensie, że nie zawsze było jasne, że głównym elementem organizacji jest związek, sekcja związku to jedna z jego części.
Pytanie: Na poprzednim kongresie CNT powtórzyła, że związek jest główną jednostką organizacji, widać coraz bardziej wyraźny trend w stronę absolutnej autonomii sekcji związkowych w stosunku do związków. Kontakty między związkami, a sekcjami bywają jednak różne. Z drugiej strony, nic nie robi się aby to skonkretyzować. Jak wasz związek wielobranżowy odnosi się do tego faktu w organizacji i co robi celem zmiany tej sytuacji, czy przynajmniej interpeluje?
Odpowiedź: Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Oczywiście, ostatnio pojawiły się dwa punkty widzenia na kongresie na sprawę związku. Linia, którą nazwalibyśmy "pół-oficjalną" przechyla się bardziej pro-związek, pomijając stronę anarchistyczną. I ten stan sekcji staje się naturalną konsekwencją tego jeśli zapominamy o ideologii anarchistycznej, bo wtedy mamy do czynienia z czystym ruchem związkowym, który sam w sobie stawia związki zawodowe w roli doradców w sprawach pracowniczych. Doświadczenie pokazało nam wyraźnie, że moment w którym ograniczamy swoją działalność do konfliktów w przedsiębiorstwach skazujemy naszą inicjatywę na wymarcie.
Możemy mówić o takich sekcjach jak "Mercadona", gdzie podczas trwania ostrego konfliktu powstaje sekcja, a gdy walka się kończy, znika. Dlatego uważamy, że nie należy tworzyć sekcji związków zawodowych, jeżeli nie będą one wzmacniać związków. (...) Przyszłość należy do tych towarzyszy, którzy rozumieją potrzebę organizowania się również poza ich firmami i ich branżami. Nie wierzymy, że sytuacja w której istnieje wiele tworów z minimalną liczbą działaczy przyniesie korzyść organizacji, która powinna walczyć z problemami w ruchu robotniczym i w społeczeństwie. Uważamy, że aby zniszczyć hierarchię, aby odsłonić "alternatywę" musimy dokonywać rewizji tego co istnieje. Musimy pozbyć się demagogii wdrożonej wokół "reprezentatywności" i być silnymi. A tego nie osiągniemy bez kroków wbudowanych w koncepcję anarchosyndykalizmu.
Pytanie: W związku z faktem, że wspomnieliście o dwóch wizjach kongresu, jak postrzegacie funkcjonowanie Federacji Lokalnej w Madrycie? Jaka tam panuje sytuacja?
Odpowiedź: Federacja jest w takiej samej sytuacji jak reszta CNT. Część uważa, że najważniejszą rzeczą są nasze zasady, taktyka i cele, to jest treść naszej idei, a drga idzie w kierunku zwykłej działalności związkowej i są w stanie poświęcić dla "dobra" treść ideologii i dążą do wzrostu za wszelką cenę. W Madrycie większość stoi w pozycji anarchosyndykalistyczne - bardziej im zależy na treści niż na formie. Zdarzają się jednak w federacji nieprzyjemne sytuacje, ale radzimy z nimi sobie. Już dawno postanowiliśmy, że po kongresie skoncentrujemy nasze codzienne działania na rozwoju formacji jako działacze i będziemy propagowali wiedzę na temat idei anarchistycznej co naszym zdaniem zmieni sytuację, tak żeby CNT wróciła do swojego pierwotnego kształtu: skoncentrowania się na rewolucji społecznej.
Koniec części pierwszej
Źródło: aitrus.info
https://cia.media.pl/struktura_organizacyjna_cnt
https://cia.media.pl/strajk_w_stoczni_puerto_real
https://cia.media.pl/przemysl_bez_szefow
Madryt: Protest przeciwko firmie OHL w Madrycie
wiatrak, Śro, 2014-01-08 16:38 Świat | Prawa pracownika | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy Nowy rok madrycki związek CNT rozpoczął od kontynuacji starych spraw.
2 stycznia działacze związkowi SOV-CNT Madryt odbyli kolejny wiec przeciwko OHL firmie, która zwalnia związkowców.
Na 18,15 anarchosyndykaliści przyszedł "życzyć" szczęśliwego nowego roku kierownikowi firmy, byłemu ministrowi, Franco Villar.
9 stycznia odbyły się międzynarodowy dzień protestu przeciwko OHL z żądaniem przywrócenia zwolnionego towarzysza związków zawodowych CNT
Grecja: Autonomiczne Centrum Zdrowia w Atenach
wiatrak, Pon, 2013-12-30 13:02 Świat | Miejsca | Ruch anarchistyczny W skłoterskiej dzielnicy Aten - Exarchii w centrum VOX działa niezależny ośrodek zdrowia w którym bezpłatny dyżur pełnią m.in. psycholog, psycholog dziecięcy, radiolog, ginekolog i logopeda.
"Podstawowymi zasadami działalności autonomicznego centrum zdrowia jest zapewnienie bezpłatnej, podstawowej opieki zdrowotnej, natychmiastowej pomocy i wsparcia psychologicznego oraz promowanie koncepcji pomocy zdrowotnej dla wszystkich, bez dyskryminacji ze względu na rasę, kolor skóry, pochodzenie, tożsamość seksualną lub religię."
Organizatorzy tego ośrodka zdrowia wiedzą, że ich inicjatywa nie jest lekiem na cięcia i zaniedbania w sektorze zdrowia. Chcą jednak pokazać jak chcieliby aby wyglądała opieka zdrowotna.
W ośrodku przyjmowane są również leki, które nie są już potrzebne ich posiadaczom, a nie są jeszcze przeterminowane. Więcej: http://vimeo.com/82508064
Walka z szefem jest dobrze widziana - wywiad z działaczem ASF
Czytelnik CIA, Pią, 2013-12-20 00:23 Świat | Publicystyka | Ruch anarchistyczny O ruchu anarchistycznym, represjach i perspektywach rewolucyjnych rozmawiałem z działaczem Federacji Anarcho-Syndykalistycznej (ASF), Davem z Melbourne w Australii.
Jakub. Opowiedz mi o ruchu anarchistycznym w Australii. Jak wygląda, jaka jest jego kondycja i jakie są twoje odczucia względem niego.
Dave. Po pierwsze, jestem zbyt zajęty życiem osobistym, zawodowym i aktywistycznym żeby wiedzieć co się dzieje w całej Australii. Tym bardziej, że jest to dość duży kraj. To co będę mówił bardziej tyczy się mojego miasta, Melbourne.
Ruch anarchistyczny jest podzielony na anarchistów, którzy kontynuują tradycje i są aktywnymi syndykalistami oraz na osoby, których nastawienie do anarchizmu jest bardziej lajfstajlowe i nie należą oni do żadnych zorganizowanych inicjatyw. Istnieje też ruch walczący o wolność w sieci, narodził się przy okazji próby zamknięcia Wikileaks przez władze (założyciel Wikileaks jest Australijczykiem, przyp. J) organizowali protesty okupacyjne. Istnieje też grupa organizująca targi książki nawet na 500 osób i obozy w długie weekendy. W zeszłym roku taki obóz zebrał 100 osób.
J. Mówiłeś, że jesteś aktywny w dwóch organizacjach anarchistycznych w Melbourne. Możesz coś o nich opowiedzieć?
D. Tak, jedną z nich jest Melbourne Anarchist Club, który prowadzi lokalny Infoshop, zajmuje się sprzedażą książek. Posiada również ogromne archiwum korespondencji międzynarodowej. Organizujemy akcje promujące różne kwestie. Robiliśmy na przykład zbiórkę pieniędzy na prawnika dla ludzi, którzy prowadzili kampanię przeciw McDonaldowi. Był to fundrajzing. Naszym celem jest zbudowanie anarchistycznej federacji w Australii. Kontaktujemy się w tej sprawie z anarchistycznymi księgarniami w kraju.
J. Istnieje taki twór jak Anarchistyczny Czarny Krzyż?
D. Tak, ale ci ludzie zajmują się wyłącznie pomocą więźniom. To jest ich poletko, którego nie zaniedbują. Część, w zasadzie połowa członków MAC i Federacji Anarcho-Syndykalistycznej to te same osoby. Natomiast druga połowa zajmuje się tylko MAC lub Federacją.
J. Opowiedz więc o Federacji Anarcho-Syndykalistycznej.
D. Tu sprawa jest o tyle specyficzna, że organizacja jest istniejącą już federacją. Organizacja ma swoje biuro w tym samym miejscu co MAC. Jej działalność rozpoczęła się w 1986, ale wtedy była to nie federacja, ale Grupa Anarcho-Syndykalistyczna działająca w Melbourne. Ruch rozwinął się kiedy pojawili się ludzie chcący stworzyć federację. Przeprowadziliśmy wiele walk. Ostatnią dużą akcją był spór zbiorowy w pizzerii Dominos gdzie jako kierowca pracował nasz towarzysz z miasta Brisbane. Założył tam związek GTWA, który jest częścią ASF. Oczywiście lokalna sekcja ASF również działa. Miała miejsce międzynarodowa akcja solidarnościowa. Kierowcy odzyskali dzięki temu 5000 dolarów zaległego wynagrodzenia. Nie wszystkie postulaty zostały spełnione, ale większość tak. W tym roku wróciliśmy do grona członków Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników.
J. Czy przed wami istniały w Australii jakiekolwiek wpływy Międzynarodówki?
D. Istniało bułgarskie CNT na uchodźctwie, ale obecnie nie istnieje.
J. Możesz opowiedzieć coś o słynnym strajku tramwajarzy w Melbourne na przełomie lat 80-tych i 90-tych?
D. Pamiętam go. Członkowie ASF mieli swoich ludzi w tramwajach, którzy promowali tam idee i strategie anarchosyndykalistyczne takie jak przestoje tramwajów, albo przewożenie pasażerów za darmo. Pasażerowie twierdzili, że tramwaje działały sprawniej podczas strajku bez kontroli zarządu (śmiech). Ale ja nie byłem wtedy w to zaangażowany. Wychodząca wtedy gazeta SPARKS była wydawana przez ASF. Krążyła wśród 2000 pracowników.
J. Opowiedz mi o sytuacji politycznej w Australii.
D. Mamy obecnie konserwatywny rząd. Partia, która go sprawuje nazywa się Partią Liberalną, ale jest w rzeczywistości partią konserwatywną. Mamy w Australii obowiązek wyborczy. Nie możemy nie uczestniczyć w wyborach przy czym ordynacja jest tak skonstruowana, że Partia Liberalna jest obok Partii Pracy jedną z dwóch, która wygrywa.
Konserwatyści obecnie prowadzą politykę cięć w sektorze publicznym, w szkołach, szpitalach, przy czym wprowadzają ulgi podatkowe dla biznesu. Drugą polityczną siłą jest Partia Pracy.
J. Jak bardzo jest ona antypracownicza?
D. W przeszłości była trochę pracownicza, ale w latach 80-tych miały tam miejsce wielkie zmiany i przesunęli się na prawo. W zasadzie niczym się nie różnią od Partii Liberalnej.
J. Czy identyfikują się z lewicą?
D. W latach 80-tych usunęli ze statutu adnotację, że identyfikują się z nurtem demokratycznego socjalizmu.
J. Jak wygląda pozycja związków zawodowych?
D. Starają się opierać o istniejące przepisy przemysłowe, które są bardzo niekorzystne dla małych związków zawodowych. Pracownicy są zmuszeni zrzeszać się w dużych związkach, które są ugodowe. Mogą jedynie prowadzić akcje protestacyjne podczas trwania negocjacji. Nie można pikietować ani protestować poza tym. Odmowa pracy zawsze jest karana obcięciem pensji. Jeśli kierownik nie obetnie ci pensji za odmowę pracy, to wtedy jego kierownik ma prawo jemu obciąć pensję. Kierownik nie może być zbyt dobry dla pracowników gdyż może przez to oberwać.
Wchodzi nowe prawo dotyczące zgromadzeń i protestów. Chcą aby za odmowę rozejścia się groziły dwa lata w więzieniu. Jest to walka biznesmenów ze związkami zawodowymi.
J. Jak wygląda działalność mainstreamowych związków?
D. Największy związek, STA jest typowym żółtym związkiem. Grupuje się głównie w supermarketach i szpitalach. Wielu jego członków nawet nie wie, że należy do związku. W pewnym momencie dostają świstek do podpisania albo zgodę na obciążenie rachunku bankowego i tyle. Jak przychodzi co do czego, nie robią nic. Tak było w Dominos. W supermarketach odmawiają pomocy w jakiejkolwiek sprawie. I tak działa większość związków w kraju.
Trochę lepiej wygląda działalność National Union of Workers. Mają konkretniejsze podejście. Walczyli o pracowników transportu, robili nielegalne akcje i pikiety.
Ciekawy jest też związek pracowników budowlanych do którego sam również należę, CFMEU. Działa w całej Australii i jest silny w Melbourne. Ostatnio ogarnął kampanię pracowniczą z udziałem tysięcy pracowników. Było starcie z policją, która atakowała protest na koniach.
http://www.youtube.com/watch?v=DojjqJ4p6Io
Związek został wtedy oskarżony o uniemożliwianie pracownikom wykonywania obowiązków, a protestowaliśmy przeciwko złym warunkom pracy w których śmierć poniósł pracownik budowlany. Związek jest obecnie zwalczany i pracodawcy stawiają dla niego bariery gdzie tylko mogą.
J. Jak wygląda działalność lewicowych organizacji w Australii?
D. Nie znam się na nich za bardzo. Poza nami istnieje w Australii IWW, które jest małe i zatomizowane. Nie mam pewności czy ostatnio prowadzili jakąś akcję pracowniczą. Przedrukowują w Australii swoją amerykańską gazetę. Istnieje jeszcze organizacja Socialist Alternative, ale to jest organizacja polityczna, nie związkowa. Sprzedają badziki do przypinania i uważają się za rewolucjonistów. Są marksistami.
J. Marksistami czy trockistami?
D. Może trockistami, nie wgłębiam się w ich poglądy. Są głównie studentami bez jakiekolwiek osadzenia wśród klasy pracującej. Inne organizacje socjalistyczne również istnieją, ale jedynie chodzą na protesty. Raczej interesuje ich polityka niż działalność.
J. Polska jest krajem w którym zamiast walki klas mamy do czynienia z wojnami kulturowymi z udziałem skrajnej prawicy. Czy w Australii skrajna prawica stanowi zagrożenie dla ruchu?
D. Istnieje kilka takich grup, wśród nich Blood & Honour i inne organizacje nacjonalistyczne, ale nie zdobywają pogłosu. Czasem zmobilizują parę setek ludzi, ale tylko na koncerty i zjeżdżają się oni z całego kraju. I to jest cała ich siła. Rasizm w Australii jest raczej resentymentem niż ruchem.
J. Pytam gdyż pamiętam film Romper Stomper i oglądałem kiedyś propagandę australijskiego Kościoła Twórcy, która wydawała mi się najbardziej groteskową propagandą rasistowską jaką kiedykolwiek widziałem.
D. Romper Stomper opowiada o latach 80-tych kiedy gangów skinheadów było więcej, ale były małe i przeszły do historii. Czasem widzę tego typu wlepki, ale to wszystko co z nimi związane. Poza tym dla mnie zupełnie nie istnieją. Dwa lata temu narodowym Dniu Australii doszło w Sydney do zamieszek na tle rasowym, ale to nie spowodowali tego żadni wyznawcy White Power tylko ludzie, którzy wypili za dużo alkoholu i napatoczyli się na kolorowych. Właśnie taka głupia mentalność jest według mnie w Australii problemem, a nie żadna tendencja skrajnie prawicowa. Jeśli interesuje cię skrajna prawica w Australii polecam bloga Slackbastard jednego z moich kolegów, który obserwuje co robi skrajna prawica.
J. Jak wygląda według ciebie przyszłość ruchu anarchistycznego w Australii?
D. Anarchistyczna przyszłość w Australii? Osobiście uważam, że sieć, która istnieje obecnie rośnie. Ludzie są bardzo zaangażowani. Australia akceptuje te idee. Jak tłumaczysz ludziom co to anarchizm udaje im się to spoić z ich tożsamością historyczną czy kulturową.
Ciężej jest ich jednak w coś angażować. Z drugiej strony pojawiła się aktywna młodzież działająca z osobami będących w ruchu już od lat. Walka z szefem jest tu dobrze widziana.
Anarchistyczna federacja ma nam za zadanie pomóc nam operować na dużym obszarze Australii i Oceanii. Konsolidacja ruchu jest utrudniona przez warunki geograficzne. Najbardziej zaludnione jest wschodnie i południowo-wschodnie wybrzeże, chociaż na zachodzie znajduje się też duże miasto Perth. Mieliśmy również kontakty z grupami z Nowej Zelandii. W samym Sydney, gdzie mieliśmy ASF, ale już nie jesteśmy w kontakcie z dwiema anarchistycznymi księgarniami.
https://cia.media.pl/syndykalizm https://cia.media.pl/australia_pracownicy_budowlani_strajkuja_w_sprawie_k...
https://cia.media.pl/miedzynarodowy_dzien_solidarnosci_z_kierowcami_domin...
Maria Nikiforowna – władczyni stepu
wiatrak, Pon, 2013-12-16 11:31 Blog | Historia | Ruch anarchistyczny Historia Ukrainy lat 1917–1919 jest bardzo dramatyczna. To okres, któremu badacze wciąż poświęcają wiele uwagi ze względu na różnorodność i mnogość wydarzeń. Czas ten był ciężki dla całego narodu ukraińskiego, również dla kobiet. Jednakże jedna z nich się zbuntowała. Rzuciła wyzwanie mężczyznom i odważnie rozpoczęła walkę o to, w co wierzyła.
Początek historii o Marusi Nikiforownie, kobiecie niezależnej i walczącej o własne przekonania łączy się z momentem rozkwitu ukraińskiego anarchizmu...
Zaczęło się od rewolucji lutowej
Piotr Arszynow Wybuch rewolucji lutowej 1917 roku w Rosji spowodował zrzeczenie się władzy przez cara i przejęcie jej przez Rząd Tymczasowy. Jednocześnie w związku z zaistniałą sytuacją więzienia opuścili polityczni przeciwnicy cara. Byli wśród nich odbywający kary długoletniego więzienia: Nestor Machno i Piotr Arszynow. Po opuszczeniu więzienia Nestor Machno powrócił do rodzinnego Hulajpola pod koniec marca 1917 roku.
Po przybyciu do miasta spotkał się z miejscowymi anarchistami, którzy również w wyniku rewolucji opuścili hulajpolski areszt, zostali uwolnieniu z innych więzień i powrócili z zesłania. Natychmiast stworzyli w Hulajpolu swoją grupę na czele z sekretarzem, którym został Nestor Machno. W niedługim czasie anarchiści hulajpolscy zorganizowali klub liczący w połowie 1917 roku około 50–80 członków, który postawił sobie za cel szerokie propagowanie idei rewolucji i włączenia do swoich szeregów młodzieży. Wśród liderów hulajpolskich anarchistów z 1917 roku oprócz Machny znaleźli się między innymi: Sawa Machno, bracia Szarowscy, I. Luty, Fedir Krat, M. Kałynyczenko, P. Korostyłow, A. Marczenko, A. Semeniuta, L. Sznejder.
W momencie wybuchu rewolucji władza w regionie hulajpolskim przeszła z rąk dawnej administracji do Komitetu Miejskiego, który składał się z młodych oficerów. Ten oddał ją Komitetowi Wyborczemu Obywatelskiego Ratunku, w składzie którego znalazł się Nestor Machno jako przedstawiciel Związku Włościańskiego.
W kwietniu 1917 roku Machno zorganizował w Hulajpolu wielką demonstrację pod hasłami sprzeciwu wszelkim rządom, partii i wojnie. Demonstracja odniosła wielki sukces. Przyciągnęła żołnierzy z miejscowego garnizonu. Podczas Włościańskiego Zjazdu, który odbył się również w kwietniu w powiatowym Aleksandrowsku, Machno odczytał deklarację Włościańskiego Komitetu Hulajpola o ogłoszeniu nadania ziemi obszarniczej małorolnym i bezrolnym chłopom. Zjazd poparł wystąpienie Machny i złożył rezolucję o podziale obszarniczych ziem.
Pod koniec wiosny i na początku lata 1917 roku Nestor Machno, piastując wspomniane stanowiska, pracował jako zwykły robotnik w hulajpolskiej fabryce „Bohatyr”, gdzie stworzył Związek Zawodowy Metalurgów i Pracowników Branży Drzewnej oraz Kasę Chorych. W lecie Machno objął kierownictwo miejscowych rad i przewodniczył prawie wszystkim wyborczym organizacjom wioski: Komitetowi Ziemskiemu, Związkowi Zawodowemu Metalurgów i Pracowników Branży Drzewnej, Milicji Rejonowej. W lipcu 1917 roku brał udział w Gubernialnym Zjeździe Rad w Katerynosławiu w charakterze delegata włościańskiego. Zgromadził wówczas całe ziemiaństwo pozostałe w regionie. Przybyłym odebrał dokumentację dotyczącą ich ziemi oraz budynków i sporządził spis własności5. Swoje działania zreferował następnie na sesji rady, a potem regionalnym zjeździe rad. Zaproponował wówczas zrównanie w prawach ziemian, chłopów i robotników rolnych w kwestii nadziału i użytkowania ziemi. Jego projekt spowodował dopuszczenie bogatych chłopów i obszarników do udziału w nadawaniu ziemi razem z inwentarzem i narzędziami.
W momencie puczu generałów Korniłowa i Krymowa6 Nestor Machno przeszedł od słów do czynu. W sierpniu 1917 roku zorganizował Komitet Ochrony Rewolucji Hulajpola, któremu przewodniczył. Doprowadził do uchwalenia przez miejscowe władze decyzji o rozbrojeniu burżuazji i likwidacji jej majątkowych praw do fabryk oraz praw obszarników do ziemi. Wtedy też, 26 sierpnia 1917 roku z Aleksandrowska do Hulajpola przyjechała Marusia Nikiforowna i poprowadziła pod przewodnictwem Nestora Machny wiec. Podczas przemowy jednego z mówców Machno otrzymał wiadomość o puczu generała Korniłowa i przekazał zgromadzonym informacje o zaistniałej sytuacji, która pośród tłumu wzbudziła panikę. Zaczęto szukać winnych. Jednym z nich obwołano dawnego policjanta, prystawa Iwanowa. Marusia Nikiforowna zeskoczyła z trybuny i aresztowała domniemanego winnego. Nestor Machno sprzeciwił się Nikiforownie i nakazał uwolnienie urzędnika, który według niego od pierwszych dni rewolucji był uczciwym człowiekiem i nieskazitelnym obywatelem. Następnie Machno opuścił tłum i udał się do miejsca obrad Rady Włościańskiej Hulajpola, by zdecydować, co robić w zaistniałej sytuacji. Wtedy to zdecydowano o obronie zdobyczy rewolucji i pozbawieniu organów sądowych prawa nakładania aresztu.
W momencie trwania puczu Korniłowa – Krymowa anarchiści uzbroili robotników i włościan Hulajpola i okolic. Powołany wówczas Komitet Obrony Rewolucji na spotkaniu z Radą Włościańskią Hulajpola, grupą metalurgów, robotników przemysłu drzewnego postanowił wejść w sojusz z anarchokomunistami i bolszewikami, dający obronę przed puczem. Od tego momentu władza w okolicach Hulajpola przeszła w ręce rad i Komitetu Ochrony Rewolucji, czyli Nestora Machny. Działający pod wodzą Machny anarchiści postąpili podobnie jak bolszewicy w październiku 1917 roku. Od tego momentu Nestor Machno zaczął wyrastać na lidera anarchistów działających w rejonie Hulajpola, Katerynosławszczyzny, a później całego Zaporoża. Fakt ten potwierdzają dalsze wydarzenia. We wrześniu 1917 roku Machno wezwał rady do ignorowania na miejscu nakazów Rządu Tymczasowego i Centralnej Rady w gminie, co w konsekwencji spowodowało, że de facto rządził w regionie. Na zjeździe postanowiono również oddać całą ziemię i fabryki w ręce pracujących oraz zniesiono prywatną własność, zachowując jedynie w rękach właścicieli nieruchomości. Rozpoczęto wówczas usuwanie urzędników i przedstawicieli centralnej, gubernialnej i powiatowej władzy. Fakt ten spowodował, że tereny Hulajpola i okolic opuścili, lub zostali z nich wygnani, właściciele ziemscy i wielcy przedsiębiorcy. Hulajpolscy anarchiści na czele z Nestorem Machno natychmiast tworzyli nowe struktury społeczne. W trzech dużych majątkach ziemskich powstały komuny włościańskie, a w Hulajpolu utworzono komunę przemysłową. Co ciekawe, sami twórcy (Machno i jego poplecznicy), chcąc dowieść pożytek i celowość istnienia takich komun, pracowali w nich za darmo dwa dni w tygodniu9. Owa komuna była swego rodzaju samodzielnym organizmem państwowym. Fakt stworzenia takiego tworu spowodował, że Nestor Machno stał się niekwestionowanym liderem gminy. Cieszyło to anarchistów, ale i niepokoiło. Machno podporządkował sobie wszystkie struktury rządowe, a oni przecież idealizowali brak władzy jako takiej. Ponadto anarchistów oburzało to, że nie liczył się z decyzjami sekretariatu grupy anarchistycznej i chciał mieć wpływ na wszystkie decyzje.
Część z nich sprzeciwiła się takiej uzurpatorskiej działalności. I właśnie wtedy plany Nestora Machny pokrzyżowała aktywna na południu Ukrainy anarchistka, Marusia Nikiforowna.
Władczyni stepu wkracza do walki
Maria Nikiforowna Grigoriewna urodziła się w 1887 roku w Aleksandrowsku, w rodzinie oficera. Od 1904 roku rozpoczęła swą działalność jako terrorystka w Katerynosławskiej Federacji Anarchistów. Za zabójstwa policjantów skazano ją w 1908 roku na karę śmierci, którą zamieniono na więzienie w twierdzy pietropawłowskiej. Potem Nikiforowna została zesłana na Syberię. W 1910 roku Marusia uciekła z zesłania i przez Japonię oraz Stany Zjednoczone przedostała się do Paryża. We Francji uczęszczała do szkoły rzeźby i pisarstwa oraz do szkoły oficerskiej10. W 1917 roku powróciła na Ukrainę. Swoją działalność rozpoczęła od organizowania w miastach guberniach katerynosławskiej, chersońskiej i taurydzkiej anarchistycznych formacji wojskowych pod nazwą „Czarna Gwardia”. W Hulajpolu spotkała się również z Nestorem Machną.
Nikiforowna zarzucała Machnie ignorowanie idei anarchizmu i spolegliwość w stosunku do burżuazji i obszarników. Namawiała go do krwawego rozprawienia się z wyzyskiwaczami i walki z ukraińskim nacjonalizmem. Ostra krytyka Machny oraz sztywne stanowisko w przedstawionych kwestiach wskazują na to, że Marusia była anarchistką czynu i zwolenniczką radykalizmu anarchistycznego. Zarzucała Nestorowi Machnie brak owego radykalizmu w zdecydowanej rozprawie z narodowymi elementami ukraińskimi. Natomiast Nestor, którego tak zdecydowanie krytykowała, był zwolennikiem anarchizmu umiejscowionego w tradycji kozackiego poszanowania wolności. Tradycja kozacka jest mocno wpisana w ukraińskie idee narodowe. Machnowskie pojęcie anarchizmu, osadzone w tradycji kozackiej, mogło więc nie odpowiadać Nikiforownie. Machno wychował się na Zaporożu, rejonie, którego mieszkańcy utożsamiali się wówczas z ideami Siczy Zaporoskiej. Oprócz tego z ideami kozackiego umiłowania wolności zapoznał, kiedy odbywał karę więzienia na Butyrkach. Odmienne poglądy oraz charakter Nestora Machny (miał usposobienie choleryka) zaważyły na dalszym, negatywnym stosunku do Nikiforowny. Od tego momentu konflikt między nimi się nasilał.
Tymczasem Marusia zorganizowała 200 mieszkańców Hulajpola, którzy udali się do sąsiedniego Oriechowa w celu rozbrojenia batalionu Pułku Preobrażeńskiego i zajęcia magazynu z bronią. Akcja powiodła się, a żołnierze od razu sami się zdemobilizowali. Oficerów, którzy byli przeciwni, obezwładniono, a Marusia własnoręcznie ich rozstrzelała. Przypadek ten potwierdza fakt drastycznego obniżenia morale w armii republikańskiej. Nie był to jednak wynik anarchistycznej propagandy czy też gróźb pod adresem żołnierzy. Wierzyli oni, że rewolucja lutowa zakończy wojnę, rozwiąże wiele problemów trapiących ówczesną Rosję i pozwoli im wrócić do domów.
Po tej akcji Marusia Nikiforowna i Nestor Machno udali się do powiatowego Aleksandrowska (Zaporoża) w celu wpłynięcia na miejscową radę, która popierała Rząd Tymczasowy. Przez trzy dni oboje agitowali robotników i żołnierzy, krytykując radę i wzywając do rozmów. Po tej akcji Machno rozstał się z Marusią i powrócił do Hulajpola, natomiast ona pozostała w Aleksandrowsku, prowadząc nadal działalność polityczną. Sprowadzała się ona do samodzielnego zbierania kontrybucji od przedstawicieli miejscowej burżuazji. Spowodowało to, że powiatowy komisarz B. Michno z eserowcem Popowem zgromadzili uzbrojonych ludzi i postanowili aresztować anarchistkę bez rozgłosu trzeciego dnia akcji wiecowej. Oczywistym powodem były zbierane kontrybucje, jednak oficjalna wersja głosiła, że Marusia Nikiforowna nie miała pełnomocnictwa od włościan na występowanie na wiecach. O aresztowaniu Marusi robotnicy dowiedzieli się czwartego dnia akcji. Natychmiast zebrali delegację i wysłali ją do komisarzy z wnioskiem o uwolnienie Nikiforowny. Jednak komisarze się ukryli i nie doszło do spotkania z delegacją. Wybuch konfliktu w Aleksandrowsku wisiał w powietrzu.
Informacje o tych wydarzeniach dotarły do przebywającego wówczas w Hulajpolu Nestora Machny. Stworzył on wówczas spośród hulajpolan anarchistyczną Czarną Gwardię, która liczyła 60 ludzi. Grupa ta przygotowywała się do ataku na Aleksandrowsk. W tym samym czasie doszło w Piotrogrodzie do przewrotu bolszewickiego, który pomógł Marusi. W związku z docierającymi do Aleksandrowska rewelacjami na temat rozwoju sytuacji w Piotrogrodzie, zastrajkowali miejscowi robotnicy. Pod hasłami obalenia Rządu Tymczasowego wymogli oni na miejscowej władzy uwolnienie Marusi Nikiforowny. Po wyjściu z więzienia otrzymała ona od Włodzimierza Antonowa-Owsijenki 200 000 rubli na dalszą działalność rewolucyjną.
W listopadzie i grudniu 1917 roku na Ukrainie zaszły duże zmiany. Doszło do walki o schedę po Rządzie Tymczasowym. W konflikcie wzięły udział: Centralna Rada (powstała w kwietniu 1917 r., pełniąca rolę parlamentu i składająca się z elementów lewicowych, głoszących hasła narodowe i rewolucji socjalnej), Sztab Okręgu Wojskowego (powiązany z Rządem Tymczasowym) i Rewolucyjny Komitet (związany z bolszewikami). To powstanie obaliło przedstawicieli Rządu Tymczasowego. Centralna Rada ogłosiła, że jest jedyną prawomocną władzą na Ukrainie – przyjmując 20 listopada III Uniwersał i proklamując utworzenie Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL). Jednak bolszewicy uważali, że to oni mają monopol na władzę. Ich podporę stanowiło kilka rad robotniczych, w których mieli znaczne poparcie. Natychmiast przystąpili do propagandowej ofensywy przeciw Centralnej Radzie, obwiniając ją o trudną sytuację na Ukrainie oraz o to, że składający się z socjalistów rząd w Kijowie, sterowany przez burżuazję i obszarników jest przeciwny rewolucji.
W grudniu 1917 roku na terytorium Ukrainy wdarła się Armia Czerwona, pod dowództwem Włodzimierza Antonowa-Owsijenki. Zagroziło to istnieniu Centralnej Rady. Powyższe wydarzenia przełożyły się na rozwój sytuacji politycznej w terenie, a ściślej na południu Ukrainy. W tamtym rejonie oprócz bolszewików działali jeszcze: mienszewicy, lewi eserowcy, białogwardziści oraz anarchiści. Z powodu tak wielkiego zamieszania politycznego Centralna Rada nie mogła zapanować nad tym obszarem i wcielić w życie swych zarządzeń.
W grudniu 1917 roku drogą zbrojnego przewrotu w Katerynosławiu bolszewicy przejęli władzę na południu kraju. Pretekstem był brak stanowczości w działaniu miejscowej rady robotniczej, w której przewagę mieli anarchiści, lewicowi eserowcy i bolszewicy. Jej przedstawiciele nie byli w stanie rozstrzygnąć konfliktu z władzami Centralnej Rady, co ostatecznie okazało się katalizatorem przewrotu katerynosławskiego. Jeden z największych węzłów komunikacyjnych południowej Ukrainy, Aleksandrowsk został opanowany przez oddziały wierne niegdyś generałowi Korniłowowi12 i atamanowi Kaledinowi13. Działający w Hulajpolu anarchiści zostali postawieni w trudnej sytuacji. Słabo orientowali się w tym, co się dzieje, zaczęli więc wysyłać swoich zwiadowców i posłańców, między innymi do Kijowa, Odessy, Katerynosławia, Aleksandrowska. Po krótkotrwałym oszołomieniu przebywający w Hulajpolu Marusia Nikiforowna, Nestor Machno i inni anarchiści podjęli decyzję o rozbrojeniu oddziałów zmierzających nad Don do atamana Kaledina. Jednocześnie bolszewicki komendant Czerwonej Gwardii w Aleksandrowsku ogłosił w styczniu 1918 roku powstanie przeciw Centralnej Radzie i wezwał na pomoc oddziały anarchistów pod dowództwem Marusi Nikiforowny i Nestora Machny.
Liczące po około 250 ludzi oddziały Nikiforowny i Machny przybyły do Aleksandrowska 4 stycznia 1918 roku. W mieście panował spokój. Jednakże wrzało we władzach. Działający wówczas komitet rewolucyjny, składający się z bolszewików i lewych eserowców, chciał rozkazywać robotnikom, którzy nie mieli swojej reprezentacji we władzach komitetu. Wówczas pod skrzydła wzięła ich Federacja Anarchistów, zaznajamiając w z sytuacją panującą w mieście i działaniami podejmowanymi przez Komitet. Komitet zamierzał ostatecznie przechwycić władzę i objąć rolę przywódcy w walce z kontrrewolucją. Żeby udobruchać anarchistów, zwrócił się do Federacji, by ta oddelegowała do Komitetu swoich członków. Wśród nich znalazła się m. in. Marusia Nikiforowna.
Przebywający w tym czasie w Aleksandrowsku Nestor Machno razem z Nikiforowną i innymi anarchistami niemalże natychmiast podnieśli kwestię przetrzymywanych w miejscowym więzieniu włościan. Problem był poważny, bowiem wielu z nich zostało tam wtrąconych jeszcze za rządów Kiereńskiego. Zadanie uwolnienia więźniów powierzono Machnie, który zasiadł w komisji sądowniczej, zajmującej się sprawami osadzonych. Marusia Nikiforowna z ramienia Aleksandrowskiego Komitetu Rewolucyjnego nadzorowała działalność tej komisji.
7 stycznia 1918 roku do Aleksandrowska nadeszły informacje o zbliżających się transportach kozackich, które jechały z Apostołowa, przez Nikopol, do Aleksandrowska. Eszelony te zmierzały nad Don, by wspomóc w walce Kaledina. Przebywający wówczas w Aleksandrowsku anarchiści i bolszewicy rozpoczęli przygotowania do obrony. Jednocześnie przedstawiciele anarchistów porozumieli się z Kozakami w sprawie spotkania i wyjaśnienia sytuacji. Stronę bolszewicką reprezentował dowódca marynarzy – Bogdanow, aleksandrowskich anarchistów i rewolucyjnych włościan – Marusia Nikiforowna, hulajpolskich anarchokomunistów – Nestor Machno. Punkt spotkania wyznaczono w połowie drogi między Kiczkasami a Chortycą. Ponieważ rozmowy nie przyniosły żadnego rezultatu, anarchiści i bolszewicy postanowili zaatakować kozackie oddziały. Następnego dnia rano rozpoczęła się bitwa, w wyniku której formacje anarchobolszewickie zmusiły eszelony kozackie do wycofania się i rozbrojenia. Jednocześnie anarchiści rozpoczęli akcję agitacyjną wśród Kozaków, w którą aktywnie włączyła się Marusia Nikiforowna. Poinformowała Kozaków, że anarchiści niczego nie obiecują, chcą tylko, żeby ludzie sami uznali, co jest dla nich najlepsze i dokonali wyboru. Według Nestora Machny Nikiforowna porwała swoją przemową wszystkich zgromadzonych, którzy dzięki niej pojęli ideały anarchizmu. Akcja przyniosła spodziewane skutki. Wielu Kozaków oświadczyło, że chce powrócić do domów.
Tymczasem siły bolszewickie stacjonujące w Aleksandrowsku zostały przerzucone do walki na Krym, zaś miasto i okolica znalazły się pod władzą anarchistów i lewych eserowców. Jednocześnie w Federacji Anarchictów wybuchł wewnętrzny spór (dyskusja) na temat tego, w jaki sposób należy prowadzić dalsze działania. Uczestniczyła w nim aktywnie Marusia Nikiforowna. Anarchiści zdawali sobie sprawę, że bolszewicy i lewi eserowcy w najbliższym czasie wystąpią przeciw sobie. W końcu spór przyniósł rozwiązanie. Anarchiści zdecydowali, że powinni walczyć o swoje idee, a nie wikłać się w sojusz z bolszewikami. Tymczasem Marusia, przebywając w Aleksandrowsku wraz ze swoimi współtowarzyszami, prowadziła dalszą działalność ekspropriacyjną. Sytuacja ta sprawiła, że jej członkostwo w Komitecie i pobyt w mieście nie trwały długo. Nakładanie na bogatszych mieszkańców miasta dużych kontrybucji i wzywanie do zniszczenia instytucji władzy państwowej spowodowały, że ostatecznie została usunięta z Komitetu. Rozłościło to Marusię i niemal natychmiast razem ze swoim oddziałem napadła na Komitet, aresztując jego przewodniczącego i przejmując władzę w Aleksandrowsku. Bolszewicy i anarchiści włożyli wiele wysiłku, żeby zażegnać ten konflikt. Najprawdopodobniej doszło do negocjacji, bowiem Marusia Nikiforowna i jej ludzie opuścili Aleksandrowsk i udali się na Krym. Jej oddział wspomógł walczącą w tamtym rejonie z białogwardzistami i obcą interwencją Armię Czerwoną.
Kiedy Marusia przebywała na Krymie, zaszły istotne zmiany. Już w grudniu 1917 roku Rosja zdecydowała się na podpisanie z Niemcami pokoju w Brześciu14. Bolszewicy, którzy w październiku 1917 roku przechwycili ster władzy, postanowili zakończyć wojnę. Wysuwane przez nich deklaracje zawarcia pokoju z blokiem państw centralnych były jednym z wyraźnie akcentowanych haseł rewolucji październikowej. Cele, które zmierzali osiągnąć uczestnicy rokowań, nie były zbieżne. Rządzona przez bolszewików Rosja domagała się prawa do samostanowienia narodów, rozwiązania problemów kolonialnych, gwarancji praw dla mniejszości narodowych oraz przede wszystkim pokoju bez aneksji i odszkodowań. Nie było szansy na zaakceptowanie tych postulatów przez stronę niemiecką z podstawowego powodu: Rosja bolszewicka była słaba. To Niemcy dyktowali radzieckiej delegacji warunki, które ostatecznie zostały przyjęte 27 stycznia (9 lutego) 1918 r. Zgodnie z zapisami traktatu na terytorium Ukrainy weszły jednostki niemieckie i austro-węgierskie, a bolszewicy musieli uznać Centralną Radę. Traktat brzeski zagrażał również działającym na południu Ukrainy anarchistom. 20 marca 1918 roku austro-węgierskie formacje pojawiły się w Chersoniu, Mikołajowie, Odessie, Czernihowie, Bachmaczu.
W tym samym czasie Marusia Nikiforowna opuściła ze swoim oddziałem Krym i udała się do Jelizawietgradu (Kirowograd), dokąd 28 stycznia 1918 roku dotarła również część oddziałów Armii Czerwonej dowodzonych przez Włodzimierza Antonowa-Owsijenkę. Niemalże natychmiast po przybyciu do miasta Marusia na czele oddziału rozpoczęła pogromy, ekspropriacje bogatych mieszkańców miasta i egzekucje miejscowych robotników. Pierwszym jej posunięciem było rozstrzelanie miejscowego naczelnika wojskowego za to, że nie wydawał żołnierzom odzieży na żądanie15. Nikiforowna nakazała otworzyć magazyny i wydawać odzież wszystkim. Jej krwawa działalność poskutkowała buntem mieszkańców Jelizawietgradu i wybuchem antyanarchistycznej rewolty, która przyczyniła się do wyrzucenia Marusi i jej podkomendnych z miasta. Wówczas zdecydowała się dołączyć do Nestora Machny i jego oddziałów.
Nastał kwiecień 1918 roku. Niemieckie wojska posuwały się nadal w głąb Ukrainy. Marusia, dowódca Czerwonej Konnicy Chersońskiej i Taurydzkiej Guberni po ucieczce z Jelizawietgradu przebywała w okolicach Hulajpola, gdzie stacjonowały formacje machowskie. Wojska niemieckie zbliżały się do Hulajpola, w którym stacjonował Pułk Samoobrony, wchodzący w skład 2 Rewolucyjnej Armii Rezerwowej Grupy Wojsk Radzieckich. Formacja ta była przeznaczona do obrony miasta. Wieści o nadchodzących wojskach niemieckich wywołały panikę w Hulajpolu. 15 kwietnia Pułk Samoobrony odmówił wyjścia na front, a dzień później zbuntowani żołnierze rozbroili i uwięzili popleczników Machny, a następnie ogłosili poparcie dla Centralnej Rady. W tym czasie Nestor Machno i Marusia Nikiforowna przebywali w Wołnowasze. Udało im się zebrać oddział i wyruszyli do miasta w celu odbicia więźniów. Cała akcja przebiegała nieskładnie, bowiem buntownicy uwolnili więzionych anarchistów, jednak zbliżające się wojska niemieckie spowodowały, że oddziały Machny i Nikiforowny odstąpiły od miasta. Pod koniec kwietnia cała Ukraina była już zajęta przez wojska niemieckie i austro-węgierskie. Jedynym miejscem niekontrolowanym przez okupanta był Taganrog. Tu właśnie ściągnęły rozbite i wycofywane z frontu po zawarciu traktatu w Brześciu formacje radzieckie, jak również anarchiści z Hulajpola. Przebyli tam również Marusia Nikiforowna i Nestor Machno.
Sąd nad kobietą atamanem
Marusia znalazła się w Taganrogu jako dowódca oddziału liczącego 300 ludzi. Niemalże od razu po przybyciu do miasta jej oddział rozbrojono, a ją uwięziono. Akcję nadzorowało bolszewickie dowództwo. Nikiforowną oskarżono o zabójstwa robotników i samowolne rekwizycje w Jelizawetgradzie. Anarchiści z różnych rejonów Ukrainy przebywający w mieście natychmiast zwrócili się do bolszewików, żeby uwolnili Marusię. Ci jednak postanowili ją osądzić. Proces udowodnił niewinność Nikiforowny. Znaczącą rolę w tym wydarzeniu odegrał Włodzimierz Antonow-Owsiejenko, który pełnił wówczas funkcję zastępcy dowódcy wojsk radzieckich na Ukrainie16. Naciskał on wówczas na sąd, by uwolnił Marusię i zwrócił broń jej oddziałowi. Zaproponował również, by Marusia wraz ze swoim oddziałem wyruszyła na front, co świadczyło o dużym zaufaniu wobec Nikiforowny. Owsiejenko do wybuchu rewolucji przebywał w Paryżu. Miasto to przed wybuchem I wojny światowej znane było z tego, że przebywało w nim wielu działaczy socjalistycznych, komunistycznych i anarchistów, którzy odegrali w okresie rewolucji i wojny domowej w Rosji znaczącą rolę. Najprawdopodobniej Antonow-Owsiejenko, ratując Marusię od wyroku skazującego, kierował się dawną znajomością. Marusia przebywała przed rewolucją w Paryżu po swojej ucieczce z Syberii. Mogli się wówczas spotkać. Za tą tezą przemawia następujący fakt: w kwietniu 1918 roku Marusia przybyła do Hulajpola w towarzystwie Włodzimierza Antonowa-Owsiejenki, który określał ją jako starego przyjaciela (przyjaciółkę).
Natychmiast po uwolnieniu Marusia i Nestor Machno zorganizowali szereg wieców w Taganrogu. Oboje wzywali robotników do uspołecznienia pracy i oporu przeciw wrogom i interwentom. Symbioza bolszewików i anarchistów w Taganrogu nie trwała długo, gdyż okupujące tę część Ukrainy wojska niemieckie 1 kwietnia 1918 roku zajęły miasto. Uchodźcy z Taganrogu, a wśród nich oddziały Marusi Nikiforowny i Nestora Machny, skierowali się do Carycyna (Wołgogradu). Po przybyciu do miasta Marusia razem ze swoim oddziałem włączyła się do obrony oddziału dowodzonego przez lewicowego eserowca Petrenka. Zgodnie z postanowieniami pokoju brzeskiego oddział Petrenka, który reprezentował ukraińskie radzieckie siły zbrojne, powinien się rozbroić jako oddział innego państwa. Dowódca i jego podwładni staliby się zwykłymi uchodźcami. Petrenko razem ze swoimi ludźmi wszczął potyczkę z czerwonoarmistami pod Carycynem. Wsparła go Marusia Nikiforowna. Bolszewicy przestraszyli się, bowiem taka sytuacja zagrażała spójności ich sił pod Carycynem i negatywnie wpływała na morale uchodźców znajdujących się w mieście. Rozpoczęto natychmiast rozmowy, w trakcie których Petrenkę rozstrzelamo.
Marusia po tych wydarzeniach wyruszyła do Saratowa, gdzie przebywał już Nestor Machno. Tydzień później rozbrojono oddział Nikiforowny, a ją samą aresztowano pod zarzutem uzurpacji władzy i walki z oddziałami bolszewickimi w Carycynie i Saratowie. Przewieziono ją do Moskwy i osadzono w więzieniu na Butyrkach. Ponownie stanęła przed sądem. Odpowiadała za wydarzenia, które miały miejsce w Jelizawetgradzie. Zarzucono jej samowolne rekwizycje towarów, mienia prywatnego i pieniędzy z magazynów, prywatnych mieszkań, a także samowolne nakładanie kontrybucji na bogatych mieszkańców i samowolny zabór broni. Sąd pozbawił Marusię Nikiforowną tylko prawa do zajmowania eksponowanych stanowisk na sześć miesięcy. Wyrok nie był jednak surowy, ponieważ Marusia była znaną osobą, a także ze względu na osobiste poręczenie Włodzimierza Antonowa-Owsijenki.
Powrót do aktywności politycznej
Kiedy wyrok się skończył, w grudniu 1918 roku Marusia została wysłana do służby w oddziałach przebywającego w Hulajpolu Nestora Machny. Machno nie był jednak przychylny Nikiforownie. Uważał, że jeśli sądzili ją komuniści, zasłużyła na więzienie. Zajęła się więc pracą kulturalno-oświatową i uczestniczyła w ważnych wydarzeniach. W kwietniu 1919 roku został zwołany zjazd przedstawicieli włościan z 72 gmin i przedstawicieli ruchu machowskiego. Sprawa była bardzo skomplikowana, bowiem włościanie, machnowcy, anarchiści, eserowcy nie popierali polityki bolszewików. Domagali się zmiany programu ziemskiego, wolności dla eserowców i anarchistów, wolności słowa, likwidacji siejącej terror Czeki – Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. Na jednym z wieców Marusia Nikiforowna wystąpiła z krytyką bolszewików. Nestor Machno przerwał jej przemowę i odmówił przekazania jakichkolwiek funduszy na prowadzenie przez nią dalszej działalności.
Tragiczny finał
Tymczasem sytuacja na południowej scenie wojny domowej przybrała na sile, a co więcej zmierzała w niebezpiecznym dla anarchistów kierunku. 9 kwietnia 1919 roku ataman Grygorjew rozpoczął antyradzieckie powstanie18. Białogwardyjskie wojska generała Antona Denikina rozpoczęły natarcie w kierunku południowo-wschodnim. Jednocześnie Lew Trocki zaczął walczyć z partyzantką, także z oddziałami anarchistów, w tym formacjami dowodzonymi przez Nestora Machnę, wspomaganymi również przez oddział Marusi Nikiforowny. Trockiemu w wytoczeniu ideologicznej krucjaty przeciwko anarchistom pomogła działalność zagonu kawaleryjskiego, działającego na tyłach czerwonoarmistów i dowodzonego przez Andrieja Szkurę. 25 kwietnia Rada Obrony Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej podjęła uchwałę o likwidacji machnowszczyzny. A 2 czerwca Trocki rozkazał Machnie rozciągnąć jednostki na froncie denikinowskim, na przestrzeni 100 wiorst. Ten odmówił jednak, motywując swoją decyzję brakiem ludzi i zapasów potrzebnych do prowadzenia działań. Dwa dni później Nestor Machna został przez Trockiego uznany za wyjętego spod prawa. Skomplikowało to sytuację wszystkich anarchistów działających na południu kraju.
Marusia tymczasem zdecydowała, że będzie prowadzić działalność terrorystyczną. Poprosiła Machnę o pomoc finansową, która w zaistniałej sytuacji była dla niego niełatwa. Jednakże po długich namowach zdecydował się udzielić Marusi wsparcia w wysokości 3 000 000 karbowańców. Spotkali się na stacji Wielki Tokmak. Nigdy więcej mięli się już nie zobaczyć. Nestor Machno nie popierał działalności Marusi. W trakcie tego ostatniego spotkania powiedział jej, że może jechać, dokąd chce. Machno zdawał sobie sprawę, że bezkompromisowa postawa Marusi, jak również śmiałe akcje ekspropriacyjne sprawiały, że w środowisku anarchistycznym na Ukrainie była ona bardzo znaną osobowością i cieszyła się dużym poparciem.
Nikiforowna dzięki pomocy uzyskanej od Machny zebrała oddział składający z około 500 anarchistów i podzieliła go na trzy grupy. Pierwsza grupa miała udać się do Moskwy, druga do sztabu admirała Aleksandra Kołczaka, a trzecia – dowodzona przez Marusię i jej partnera, Witolda Bżestka (Bżestoka) – skierowała się do sztabu generała Antona Denikina w Taganrogu. Miały one za zadanie sparaliżowanie bolszewickiego ośrodka władzy w Moskwie oraz sztabu Kołczaka i Denikina. Grupa moskiewska i kołczakowska nie wykonały zadania. Także Marusię i Witolda spotkała klęska.
W drodze do Taganrogu, w trakcie przejazdu przez Krym Nikiforowna została rozpoznana i pochwycona przez białogwardzistów. Na posiedzeniu sądu wojskowego w Sewastopolu, 10 września 1919 roku Marusia została skazana za popełnione zbrodnie. Oboje z Witoldem otrzymali karę śmierci i zostali powieszeni. Egzekucję nadzorował generał Jakow Słaszczow.
Ten tragiczny koniec przywodzi na myśl sprawę Bonnie i Clyde`a. Marusia jest zarazem przykładem silnej kobiety, która miała w sobie tak dużo odwagi i determinacji, że zdecydowała się zmierzyć z Nestorem Machno w walce o prymat wśród ukraińskich anarchistów. Wydaje się, że życie Marusi Nikiforowny, podobnie jak innej anarchistki – Emmy Goldman, zasługuje na przypomnienie i dalsze wnikliwe historyczne badania.
Dariusz Wierzchoś - Histmag.Org
Bibliografia
I. Źródła drukowane
Nestor Machno. Azbuka anarchista, red. W. Czerkasow-Georgijewski, Moskwa 2005.
Nestor Machno. Kriestjanskoje dwiżienie na Ukrainie 191 –1921. Dokumenty i materiali pod red W. Daniłowa i T. Szanina, Moskwa 2006.
II. Wspomnienia i pamiętniki
M. Boncz-Brujewicz, Wspomnienia 1914–1919, Warszawa 1959.
Einchenbaum W. M., Nieznana rewolucja 1918–1921, Poznań 2007.
Malkow P., Zapiski komendanta Kremla, Warszawa 1977.
Parczewski T., Pamiętniki gubernatora Kronsztadu, Warszawa 2006.
Trocki L., Moje życie, Warszawa 1990.
Wrangel P., Wspomnienia, t. 1, Warszawa 1991.
III. Opracowania
Achmatowicz A., Rewolucja wolności, Warszawa 1990.
Avrich P., Anarchist portraits, Princeton 1990.
Bruski J. J., Petlurowcy. Centrum Państwowe Ukraińskiej Republiki Ludowej na wychodźstwie (1919–1924), Kraków 2004.
Historia dyplomacji, T. III, red. Chwostow W., Warszawa 1973.
Gierasimienko K. W., Machno (jedna z prawd), Lublin – Mielec 2003.
Kinvig C., Krucjata Churchilla. Brytyjska inwazja na Rosję 1918 – 1920, Warszawa 2008.
Kirijenko J., Krach kaliedinszczyny, Moskwa 1976.
Mędrzecki W., Niemiecka interwencja militarna na Ukrainie w 1918 roku, Warszawa 2000.
Olszański A T., Historia Ukrainy XX w., Warszawa 1994.
Pipes R., Rewolucja rosyjska, Warszawa 1994.
Przebinda G., Smaga., J, Kto jest kim w Rosji po 1917 roku, Kraków 2000.
Rubljow O. S., Rejent O. P., Ukrajina kriz wiky. Ukrajinski wyzwolni zmahannja 1917–1921, Kyiv 1999.
Rutycz N., Biograficzeskij sprawocznik wysszych czynow Dobrowolczeskoj Armii Woorużenych Sił Juga Rossii, Moskwa 2002.
Sawczenko W., Machno, Charkiw 2005.
Skirda A., Nestor Makhno – anarchy's Cossack. The Struggle for Free Soviets in the Ukraine 1917–1921, San Francisco 1996.
Skorobogatkin K., Radzieckie siły zbrojne 1918–1968, Warszawa 1970.
Słownik biograficzny Europy Środkowo-Wschodniej XX w., red. W. Roszkowski, J. Kofman, Warszawa 2005.
Smoleń M., Stracone dekady, Warszawa – Kraków 1994
Subtelnyj O., Ukrajina. Istoria, Kyiv 1993
Swain G., Wojna domowa w Rosji, Warszawa 2007.
Werstiuk W., Machnowszczyna, Kyiv 1991.
Wierzchoś D., Nestor Machno – Kozak anarchizmu, „Przegląd Wschodni”, t. IX, Zeszyt 4 (36), 2006, s. 739
Wojna R., Gdy runęły trony, Warszawa 1972.
Wojna R., W ogniu rosyjskiej wojny wewnętrznej 1918–1920, Warszawa 1975.
Wojna R., Nestor Machno i „anarchizm czynu”, „Z Pola Walki”, nr 2, 1975.
Wołkowyński W., Nestor Machno. Legendy i realnist, Kyiv 1994.
Zand H., Z dziejów wojny domowej w Rosji, Warszawa 1973.
IV. Publikacje internetowe
W. Postołatij, Marija Nikiforowna - ljudyna ta otamansza. Fakty i mify, http://www.makhno.ru/other/41.php
Marusja – atamansza, http://www.makhno.ru/other/1.php
http://www.hrono.ru/biograf/antonov_a.html
https://cia.media.pl/machnowszczyzna https://cia.media.pl/rosja1917
Londyn: TOTALITARYZM – tu nie ma miejsca na WOLNOŚĆ!
wiatrak, Nie, 2013-12-15 15:57 Świat | Ruch anarchistyczny Od kilku lat osoby związane z Kurierem Syndykalistycznym oddają hołd ofiarom stanu wojennego a także robotnikom zamordowanym w Gdańsku 1970 roku. W piątek, 13 grudnia wraz z antyfaszystami/kami z grupy Dywizjon 161 zebraliśmy się w około 20 osób pod pomnikiem Nieznanaego Robotnika przy Trinity Square, aby zapalić znicze i złożyć kwiaty w hołdzie wszystkim robotnikom zamordowanym przez totalitarne rządy. Przypomnieliśmy również o współpracy Jaruzelskiego z Margaret Thatcher, kiedy Jaruzelski wysyłał z Polski węgiel do Wielkiej Brytanii aby zgnieść strajk brytyjskich górników.
Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim dyktaturom i autorytarnym tendencjom w ruchu pracowniczym i politycznym, dlatego śmieszą nas nacjonalistyczne szopki „upamiętniające” stan wojenny. Doskonale wiemy jak nacjonaliści w tamtych czasach popierali wprowadzenie stanu wojennego i działali pod parasolem PZPR (polecamy artykuł „Nacjonalizm w służbie komunizmu”: http://www.rozbrat.org/publicystyka/analizy/4068-nacjonalizm-w-sluzbie-k...).
Oskarżenie machnowszczyzny o antysemityzm
wiatrak, Sob, 2013-12-14 17:17 Blog | Historia | Ruch anarchistycznyW 1926 roku rozpoczął się proces Salomona Szwarcbarda - zabójcy Semena Petlury.
Szwarcbard był rosyjskim anarchistą pochodzenia żydowskiego i znajomym Nestora Machno. Przed sądem zeznawał, iż zamordował Petlurę z zemsty gdyż za rządów Petlury zamordowana została jego rodzina. Istnieją jednak podejrzenia, że zamach inspirowany był przez OGPU.
Zamachowiec w swoim procesie oskarżał zarówno Petlurę jak i Machno o masowe rzezie i pogromy Żydów na Ukrainie. Machno był całą sprawą oburzony i napisał list protestacyjny, który miał być podczas jednej z rozpraw odczytany. Nie został jednak wzięty pod uwagę.
Proces Szwarcbarda wpływał negatywnie na wizerunek Machno. Kwestia pogromów była poruszana w wielu kręgach lewicowych, żydowskich i anarchistycznych. Wśród oskarżycieli znajdowali się Marien Choisie, Bernard Lecache (założyciel Międzynarodowej Ligi Przeciw Antysemityzmowi) i były oficer Wojska Polskiego, Solar.
W obronie Machno najaktywniej stawał jego towarzysz, Wsiewołod Eichenbaum ps. Wolin. Najbardziej znanym oskarżeniem Machno o antysemityzm i sadyzm (znęcanie się nad grupą liliputów) został Joseph Kessel - dziennikarz, autor książki "Machno i jego Żydówka".
Sam zainteresowany oskarżał Kessela o opieranie swoich teorii o relacje bolszewików. W Związku Radzieckim wydany został nawet manipulacyjny album dokumentujący zbrodnie na Żydach, który zawierał fotografie machnowców oraz zdemolowanego miasta Aleksandrowsk w którym to pogromu na ludności żydowskiej mieli dokonać machnowcy.
Pisał o tym nawet Janowski na łamach amerykańskiej Freie Arbeite Stimme. Taka sytuacja bardzo przejmowała Machno dlatego starał się jak tylko mógł dementować te pogłoski. Pisał artykuły i wpraszał się na spotkania dyskusyjne w klubach literackich.
O morderstwa i pogromy Żydów oskarżają go jednak także zawodowi historycy. Przykładem może być twórczość stalinowskiego historyka, Jerzego Ochmańskiego. W swojej biografii Feliksa Dzierżyńskiego oskarża atamanów kozackich w tym Machno o pogromy. To samo robi sowietolog polskiego pochodzenia, a przy tym były doradca Ronalda Reagana, Richard Pipes w „Rosji Bolszewików”.
Pisze, że 17% pogromów było dziełem „niezależnych” atamanów kozackich wśród których obok siebie wymienia Zełenyja, Machno i... Nikifora Grigoriewa.
W kwestii tego ostatniego, to właśnie w jego sprawie 5 sierpnia 1919 w Izwiestii ogłoszone zostało wykonanie wyroku śmierci, w którym antysemityzm i mordowanie Żydów obok spiskowania z Denikinem były głównymi zarzutami. Dwa miesiące później Prawda opublikowała apel Machno przeciwko pogromom.
Trudno stwierdzić, czy ten i wiele innych apeli Machno przeciwko pogromom były skierowane wyłącznie na zewnątrz czy także do środka, gdyż problem antysemityzmu istniał również wewnątrz ruchu machnowskiego.
Należy jednak zaznaczyć, że na 210 pogromów jakie miały miejsce na Ukrainie tylko jeden miał miejsce na terenach w których siły Machno przeważały nad siłami nacjonalistów. Żadna gazeta żydowska w 1919 roku nie oskarżała Machno i jego ruchu o mordowanie Żydów.
Na zakończenie można zacytować historyka, Eliasza Czerikowera, historyka żydowskiego z Nowego Jorku o którego opinię zabiegał Eichenbaum:
„Nie da się zaprzeczyć, że ze wszystkich armii w wojnie domowej oraz Armii Czerwonej, machnowcy zachowywali się najlepiej wobec ludności cywilnej, a ludności żydowskiej w szczególności. Mamy liczne świadectwa tego. Odsetek uzasadnionych skarg na Armię Machno w porównaniu z innymi jest znikomy.
Nie mówimy tu o pogromach rzekomo zorganizowanych przez samego Machno. To jest oszczerstwo lub błąd. Nic takiego nie miało miejsca. Na armię Machno miałem wskazówki i doniesienia i aż do chwili obecnej starałem się sprawdzać fakty, byłem zobowiązany oświadczyć, że na dany dzień żadna jednostka machnowszczyzny nie mogła być na miejscu gdyż cała armia była daleko. Po zbadaniu dowodów ściśle zakładałem ten fakt za każdym razem gdy miał miejsce jakiś pogrom żaden oddział Machno nie przebywał w sąsiedztwie. Tak więc pogromy nie mogły być dziełem machnowców.”
Dlaczego współcześni historycy nadal oskarżają Machno o antysemityzm i pogromy? Trudno powiedzieć. Możliwe, że nie weryfikują pozostałości po oskarżeniach z lat 20-tych jakie były popularne w różnych kręgach dążących do dyskredytacji przywódcy najsilniejszego ruchu anarchistycznego w Europie. Z drugiej strony mogą robić to celowo, z takich samych powodów z jakich robiono to w przeszłości.
Należy zaznaczyć, że oskarżenia o antysemityzm zawsze były niekonkretne, ogólne i niejasne, a ani Ochmański ani Pipes nie odwołują się do żadnych źródeł.
Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że ani Pipes ani Ochmański ani żaden inny historyk powielający mit antysemityzmu Machno nigdy nie podejmował się weryfikowania tego typu kwestii tak jak zrobił to Czerikower, który zajmował się kwestią pogromów Żydów na Ukrainie.
.........................................................................................................
Zajmowałem się wielokrotnie tym problemem. Oto moje wnioski, ze zwykłym zastrzeżeniem na wypadek, gdyby dokładniejsze świadectwa doszły do mnie w przyszłości. Armia jest zawsze armią, a armie nieuchronnie popełniają naganne czyny, ponieważ jest fizycznie niemożliwe kontrolować i nadzorować wszystkie jednostki, składające się na te masy ludzi, oderwanych od zdrowego i normalnego życia, rzuconych w egzystencję i otoczenie, które wyzwala ich złe skłonności, pozwalając im na używanie przemocy, często bezkarnie. Wie pan to zapewne równie dobrze jak ja. Armia machowska nie była wyjątkiem od tej reguły. Również popełniała jakieś naganne czyny. Ale cieszę się z tego, że mogę powiedzieć z całkowitą pewnością, że generalnie zachowania machnowskiej armii nie można porównywać do zachowania innych armii, operujących w Rosji w czasie wydarzeń z lat 1917-1921. Dwa fakty mogę poświadczyć z całkowitą pewnością.
1. Nie da się zaprzeczyć, że ze wszystkich tych armii, łącznie z Armią Czerwoną, machnowcy zachowywali się najlepiej w stosunku do ludności cywilnej w ogóle, a szczególnie wobec ludności żydowskiej. Mam liczne tego świadectwa. Liczba uzasadnionych skarg na machnowców, w porównaniu do innych, jest znikoma.
2. Nie można mówić o pogromach, jakie rzekomo miał organizować sam Machno. To oszczerstwo lub nieporozumienie. Nic takiego nie miało miejsca. Jeśli chodzi o armię machnowską, to donoszono mi, dokładnie lub niedokładnie, w tej sprawie. Jednak za każdym razem, kiedy próbowałem uzgodnić to z faktami, okazywało się, że musiałem ogłosić, że w rozważanym dniu żadna machnowska jednostka nie mogła przebywać we wskazanym miejscu, a cała armia była daleko. Po dokładnym zbadaniu dowodów, za każdym razem okazywało się, że z całkowitą pewnością można powiedzieć, ze żadna machnowska jednostka nie operowała w miejscu i czasie pogromu, ani też żadnej nie było w pobliżu. Ani razu nie można było udowodnić obecności machnowskiej jednostki w miejscu, gdzie miał miejsce pogrom. A zatem rozważane pogromy nie mogły być dziełem machnowców.
Elias Czerikower
Zobacz też: Artykuł o pogromach na Ukrainie w 1919 | Nestor Machno: Do Żydów wszystkich krajów | Nestor Machno: Machnowszczyzna a antysemityzm
https://cia.media.pl/machnowszczyzna https://cia.media.pl/rosja1917
Protesty, sabotaż i ZOMO - Wspomnienia ze stanu wojennego
wiatrak, Pią, 2013-12-13 12:43 Historia | Publicystyka | Represje | Ruch anarchistyczny Podczas gdy Ruch Narodowy i inni Wszech-Polacy próbują rozgrywać dyskusję o stanie wojennym na własną modłę, pozując przy tym na narodowych bohaterów w walce z komunistyczną dyktaturą, my pokazujemy, jak było naprawdę. Kto i w jaki sposób stawiał opór władzy?
Jak wyglądała ówczesna rzeczywistość oczami młodych chłopców: 10- i 15-letniego? I wreszcie, jak stan wojenny zaważył na ich anarchistycznej przyszłości?
Na te i inne tematy rozmawiam z Owcą i Adamem – od lat zaangażowanymi w działania Warszawskiej Federacji Anarchistycznej.
Na początku przenieśmy się do Warszawy z 13 grudnia 1981 roku…
Jak wspominacie pierwsze chwile po tym, gdy dowiedzieliście się o wprowadzeniu stanu wojennego?
Adam: Moim pierwszym odruchem była dzika, spontaniczna radość. Myślałem wtedy, że wybuchnie powstanie, że wreszcie coś zacznie się dziać…
Owca: Ja pamiętam, że powiedział mi o tym ojciec, którego postać też odegrała dużą rolę w tej historii, jako że to on zabierał mnie później na pierwsze demonstracje i brał czynny udział w oporze wobec komunistów. On poinformował mnie, że coś zaczęło się dziać na mieście, że jeżdżą czołgi, choć zapewne sam jeszcze nie wiedział, że oznaczało to stan wojenny. Później w radiu i telewizji pojawiły się oficjalne informacje i znane wszystkim przemówienie generała Jaruzelskiego.
Owca, czy wtedy rozumiałeś, co się stało? Miałeś tylko 10 lat…
Owca: Jako 10-latek rozumiałem to na swój sposób. Być może wynikało to z innego tempa rozwoju młodych ludzi w tym czasie, jako że wszyscy musieliśmy szybciej dorosnąć. Pamiętam, że kilka miesięcy wcześniej, latem ‘81, odbyły się manewry sprzymierzonych wojsk radzieckich, polskich, niemieckich i czechosłowackich. Wtedy ja i koledzy nie wiedzieliśmy, czy przeżyjemy, dlatego pożegnaliśmy się na podwórku… Dziś może wydawać się to śmieszne, ale tak naprawdę przerażający był fakt, że tak małe dziecko musiało rozumieć, co się dzieje dookoła i stanąć po którejś stronie.
Jak wyglądał ten 13 grudnia w Warszawie?
Owca: Tamtego dnia nie działo się jeszcze nic szczególnego. Ojciec zabrał mnie na popołudniową przejażdżkę po mieście, w okolice ulicy Mokotowskiej i Placu Konstytucji. Próbowaliśmy dostać się do siedziby Regionu Mazowsze, ale cały teren był obstawiony przez ZOMO. Potem cała ekipa „Solidarności” wyrzucała i paliła dokumenty. Oni też zostali później aresztowani lub internowani.
A jak przekazywano sobie informacje o tym, co dzieje się w kraju?
Owca: Oczywiście nie działała wtedy sieć telefoniczna. Jedynym źródłem informacji mogli być sąsiedzi i poczta pantoflowa. Co prawda jeździły autobusy, z tym, że zimą ciężko było się gdziekolwiek dostać. Ale istniał kanał, który wykorzystywaliśmy później przez całe lata 80. – Radio Wolna Europa. Jednak w chwili, gdy stan wojenny się rozpoczął, rozgłośnia była potwornie zagłuszana – brzmiało to właśnie tak, jakby jeździły po niej czołgi.
Adam: Ale my, na południu Warszawy, byliśmy zupełnie odcięci od świata. Nie docierały tam tramwaje ani autobusy. Przy domu Jaruzelskiego chodziły patrole i stały SKOT-y (typ transportera opancerzonego – przyp. red.). Ale tak naprawdę przez kilka pierwszych miesięcy stanu wojennego w mieście nic się nie działo, to była tylko demonstracja siły ze strony władzy. Wśród ludzi bardzo szybko utworzyły się różne, dziwne zwyczaje, takie jak zapalenie świateł w oknach, tworzenie z nich wzoru krzyża na blokach, palenie świec... Na murach, w ramach małego sabotażu, od razu pojawiły się napisy antyrządowe. Nie było farb ani sprejów, ale sprytni, młodzi ludzie dawali sobie radę. Podczas takich akcji ich głównymi wrogami byli ciecie, a nie milicja.
Oficjalnie stan wojenny zniesiono 22 lipca 1983 roku…
Owca: Stan wojenny został zawieszony, ale tak naprawdę podobna sytuacja utrzymywała się mniej więcej do roku 1987. Dopiero po tym okresie zaczęła się pewna odwilż, choć wciąż zdarzały się bardzo brutalne akcje pacyfikacyjne.
Jak wyglądało wtedy wasze normalne życie?
Owca: To były bardzo dziwne czasy, a dla mnie – bardzo intensywne, kompletnie rzutujące na moje obecne życie i przekonania. Przeżyłem wtedy wiele istotnych rzeczy. Mój ojciec był zecerem (zawód polegający na ręcznym lub maszynowym składaniu czcionek na potrzeby druku typograficznego – przyp. red.). Przynosił więc do domu metalowe czcionki, papier i farbę drukarską, po czym wspólnie składaliśmy ulotki z różnymi hasłami, na przykład „Precz z ZOMO” czy „Hunta przecz!”. Poza tym każdy z nas miał swoje problemy…
Adam: Tak, jak powiedział Owca, był to bardzo dziwny okres. Zaistniało wtedy coś na kształt bezideowego zaangażowania społecznego, co wielu ludzi wykrzywiło na resztę lat życia. Niektórych – pozytywnie, ale z innych zrobiła się banda sukinsynów z głębokim przekonaniem o własnej, moralnej wyższości. A równocześnie trwało coś w rodzaju przedłużonej na 8 lat „wigilii” – ludzie chowali się w mieszkaniach, w kręgach przyjaciół… Życie nadal się toczyło, ale było zepchnięte do blokowisk.
Owca: Charakterystyczne były ciągłe przerwy w dostawie prądu. Często, zimowymi popołudniami, nagle w blokach i na ulicach robiło się ciemno. Stałym punktem programu było też noszenie wciąż zamarzającej wody z beczkowozu, bo jakoś nie docierała ona do mieszkań. Oczywiście dla nas była to też świetna zabawa – robiliśmy lodowisko, ludzie się przewracali (śmiech)… Rzecz jasna, mięliśmy także problemy z żywnością, w sklepach nie było nic lub prawie nic. A kartki nie wystarczały na przeżycie. Dlatego ludzie nimi handlowali: ci, którzy nie chcieli cukru, wymieniali go na wódkę, a ci, którzy nie chcieli wódki, brali więcej cukru, żeby samemu zrobić wódkę w domu (śmiech). Ale, niestety, były to też czasy bardzo brutalne… Pamiętam, że za rogiem jednego z moich sąsiednich bloków, naprzeciw nielegalnego przejścia przez ulicę, na stałe usadowili się ZOMO-wcy. Na początku niewiele osób o tym wiedziało i często nieprzepisowo przebiegali przez ulicę, zamiast – zgodnie z prawem – iść przez kładkę. Tam napotykali bandę debili, którzy pewnie nie wiedzieli nawet, gdzie zostali zrzuceni ani jakie to miasto. Na moich oczach spałowali starszą kobietę. Młodych ludzi od razu pakowali do suki i napierdalali – za PRZECHODZENIE PRZEZ ULICĘ…! W końcu wszyscy nauczyliśmy się wypatrywać czujki wskazującej nam, którędy iść i kiedy można przebiec. ZOMO-wcy stali zawsze, ale od tej pory wystarczyło już być ostrożnym. Oczywiście, kilkadziesiąt tysięcy innych ludzi siedziało. Jedni w ośrodkach internowania, inni w więzieniach.
Chodziłeś wówczas na demonstracje?
Owca: Tak. Na pierwszą demonstrację zaciągnął mnie ojciec. Powiedział, że idziemy kupić lody na Starówce. To było 1 maja 1982 roku. Demonstrację organizował mój obecny przyjaciel, Piotrek Ikonowicz i grupa związana z MRK „S”-em (Międzyzakładowym Robotniczym Komitetem „Solidarności” – przyp. red.)...
Adam: Pierwszy MRK „S” tworzyli ludzie związani z lewicą „Solidarności”. Teraz temat został zupełnie wyczyszczony, nie przeczytacie o tym w szkolnych podręcznikach.
Owca: Tak, w jednym z ostatnich wywiadów dla Wyborczej Piotrek powiedział, że protest organizowali socjaliści, anarchiści i robotnicy. Nasza ekipa zaskoczyła władze akcją właśnie tego dnia (w krajach bloku komunistycznego udział w oficjalnych demonstracjach pierwszomajowych był „mile widziane przez władze” – przyp. red.). Służby chyba nie miały o tym bladego pojęcia, a przecież przyszło około 20 tysięcy ludzi. Była to też jedyna demonstracja w ‘82, której nie rozpierdoliło ZOMO. Głównym hasłem było: „Uwolnić więźniów politycznych”.
Masz jakieś traumatyczne wspomnienia związane z udziałem w protestach?
Owca: Tak... Wydarzenia, o których teraz powiem, w całym kraju pociągnęły za sobą w sumie dziesięć ofiar, a w samej Warszawie zginęło pięć osób. Kobieta zatruta gazem, koleś zapałowany na śmierć – to były zupełnie anonimowe osoby. Zaczęło się od tego, że podziemie „Solidarności” wezwało ludzi do Katedry św. Jana na Starym Mieście. To stamtąd na początku stanu wojennego ruszały demonstracje, choć oczywiście istniały też inne kościoły o podobnym znaczeniu… To był piękny dzień. Pojechaliśmy z ojcem autobusem nr 107 z Czerniakowskiej – od początku było wiadomo, dokąd i w jakim celu jadą wszyscy pasażerowie. Przed mszą poszliśmy na rynek, gdzie ojciec kupił mi lody, było mnóstwo biało-czerwonych flag. Mimo obecności ZOMO atmosfera była piknikowa…
I co się stało?
Owca: Zaczęła się msza, na której ludzie podnieśli wysoko ręce, układając palce – wskazujący i środkowy – w literę „V”. Na początku było nas około pięciu tysięcy. Później okazało się, że bardziej lewicowa część uczestników nie była w kościele, tylko czekała już na Placu Zamkowym. Ostatecznie przyszło więc około 10 tysięcy osób. Ale później się zaczęło... Tłum został brutalnie zaatakowany przez ZOMO. Część ludzi uciekła w stronę Powiśla, część broniła się na Starówce. Służby zamknęły ich w ogromnym kotle tak, że nie mogli się wydostać. W 1989 roku znalazłem w PAP (Polskiej Agencji Prasowej – przyp. red.) zdjęcia z tej zadymy, na których widać stojącego na barykadzie Piotrka Ikonowicza. Na Starówce toczyła się wtedy regularna walka, a część osób została aresztowana. Młodzi ludzie niszczyli latarnie, wyrywali bruk, którym mogliby się bronić, rozpierdalali wszystkie pomajowe stojaki z biało-czerwonymi flagami, a same flagi podpalali. My uciekaliśmy przez ulicę Traugutta i Zachętę, aż do Dworca Centralnego. Wszędzie byli ludzie i wszędzie było ZOMO. Resztę dnia spędziłem na płaczu, ale to nie był koniec. Dało mi to ogromną siłę. Później chodziłem więc na kolejne protesty. Na jednej z robotniczych demonstracji, w roku podajże ‘84, było jeszcze gorzej…
To znaczy?
Owca: To było któregoś dnia w czasie, gdy z Huty Warszawa na Żoliborzu wychodzili pracownicy drugiej zmiany. Szli w strojach roboczych. Kiedy ZOMO zastąpiło im drogę, oni utworzyli klin i zaczęli tych ZOMO-wców napierdalać, po czym tamci zaczęli napierdalać robotników… Akcja rozlała się na okoliczne osiedla. Ja uciekłem z ojcem i dwoma zaprzyjaźnionymi studentami na piętro jednego z budynków. Tak było mniej więcej od stanu wojennego – przyjęło się, że ludzie wbiegali pod przypadkowe drzwi i waląc w nie, prosili o wpuszczenie. Na ogół mieszkańcy im pomagali, ale niektórzy obawiali się też ZOMO-wców biegnących z tyłu. Tak było z nami. Nikt nas nie wpuścił, musieliśmy więc wbiec na samą górę budynku i znaleźliśmy się w pułapce. Za nami biegło sześciu albo siedmiu ZOMO-wców. Ale przed nimi uciekało jeszcze trzech innych studentów. Nie wiem, czy na szczęście, ale to ich, na półpiętrze, dopadli ZOMO-wcy... Skatowali ich. Do nieprzytomności, kompletnie… Na ścianach była krew, a oni ich spałowali i zaciągnęli po podłodze do budy. Na dodatek mój ojciec, jak idiota, wyjrzał przez barierkę. Dobrze, że ten kretyn z ZOMO tylko krzyknął: „Wypierdalaj do mieszkania!”, nie wiedząc nawet, że na górze żadnego mieszkania już nie było. To była dla mnie straszna trauma. A ta historia ciekawa jest o tyle, że powtórzyła się mojej ekipie w roku ‘98. Wtedy na nasze spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim wpadła załoga pięćdziesięciu nazioli, a ja i kilka innych osób – w tym nasza koleżanka Basia, która była w ciąży – uciekliśmy na klatkę, gdzie mieszkali emerytowani wykładowcy. Waliliśmy w drzwi, jedna kobieta je otworzyła. Błagałem ją, żeby nas wpuściła, a ona powtarzała tylko: „nie mogę”, „nie mogę”… Uciekliśmy więc na górę i zdecydowaliśmy się bronić. Były tam jakieś meble. Ukryliśmy Basię pod łóżkiem i czekaliśmy, co się stanie. Słyszeliśmy ich okrzyki: „Gdzie te lewackie kurwy?!”, „Jebać ich!”. Ale kiedy doszli pod drzwi tej starszej kobiety, ona powiedziała im, że uciekliśmy w inną stronę. Potem zostawiliśmy jej na wycieraczce kwiaty z podziękowaniem. Ale to wydarzenie uświadomiło mi, że podobne rzeczy, znane też ze stanu wojennego, mogą się zdarzać cały czas.
Skoro jesteśmy przy temacie nazioli, to powiedzcie, jak oceniacie ich oficjalny stosunek do stanu wojennego?
Adam: Narodowcy tworzą zmitologizowana wizję 13 grudnia. Tak naprawdę, duża część ludzi o przekonaniach nacjonalistycznych była wówczas w obozie władzy, niektórzy związali się też wtedy z antysemickim Zjednoczeniem Patriotycznym „Grunwald”. Maciej Giertych – ojciec założyciela Młodzieży Wszechpolskiej, Romana Giertycha – był wtedy w PRON-ie (Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego – fasadowa organizacja skupiająca głównie katolickich i narodowych „poputczyków” PZPR z niejakim Dobraczyńskim [pisarzem] na czele – przyp. red.). Nacjonaliści w dużej mierze poparli stan wojenny, bo sprzyjało to całej optyce endeckiej, zachowania substancji narodowej itd… Oni od początku nie dowierzali „Solidarności”, bo uważali, że związek jest sterowany przez KOR (Komitet Obrony Robotników – przyp. red.), a KOR to z kolei masoneria – zresztą, nie bezpodstawnie… Ale biorąc pod uwagę mitologiczną, absurdalną i maniacką wizję rzeczywistości wyznawaną przez tych ludzi, sojusz z Jaruzelskim musiał być tego logiczną konsekwencją. Rzecz jasna, nie wszystkie podziały były wtedy tak oczywiste.
Czy byliście wtedy związani z „Solidarnością”?
Owca: Nie, w żaden oficjalny sposób – zresztą ludzie nie zapisywali się wtedy do struktur związkowych. A klasyczną współpracę z podziemiem zacząłem dopiero w ‘86, kiedy miałem 16 lat.
Adam: A ja od ‘83 byłem związany z redakcją pisemka „Wola” oraz z grupą polityczną „Robotnik”. Później, po liceum, związałem się ze studenckim NZS-em (Niezależne Zrzeszenie Studentów – przyp. red.) – pod względem ideowym w tej organizacji byli chyba wszyscy.
A kiedy zaczęliście działać jako anarchiści?
Adam: Od końca lat 80. W siódmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, 13 grudnia 1988 roku, po raz pierwszy wystąpiliśmy, używając przemocy. ZOMO-wcy stali jak idioci, a my rzucaliśmy w nich śrubami i łączami od rusztowań. Na ten dzień przygotowaliśmy też butelki z benzyną, śmiesznie uszczelniając je parafiną topioną na kuchence, ale chyba użyliśmy ich później... Równolegle rozgrywał się happening organizowany przez grupę „§ 22”. Nasza „grupa bojowa” była złożona z ludzi o różnych poglądach, ze znacznym udziałem anarchistów. Część z naszych ówczesnych towarzyszy zaczęła później pracę w Urzędzie Ochrony Państwa, inni trafili za kraty za przestępstwa kryminalne, a jeszcze inni… siedzą tu z nami (śmiech).
Na początku lat 80. obaj jeszcze się uczyliście. Czy podczas stanu wojennego stawiano opór w szkołach?
Owca: Tak, pojawił się tam bardzo szybko, choć na ogół szkoły starały się ludzi stłamsić – zwłaszcza w podstawówkach i liceach rządzonych prze komunistów. Mimo to powstawały małe „grupy protestu”. Jedną z nich – Uczniowski Front Odmowy – utworzył nasz kolega, Piotr Rymarczyk, z którym później zakładaliśmy Międzymiastówkę, a potem – Federację Anarchistyczną. Piotrek miał wtedy 12 lat. Wraz z kolegami wydał dwie, trzy gazetki, więc zainteresowała się nimi bezpieka. Dotarła do nich nawet Wolna Europa. Ja sam usłyszałem o chłopakach właśnie w radiu, ale w ‘82 i ‘83 mówiłem wszystkim, że jestem w UFO. Kiedyś nawet specjalnie przypaliłem sobie kurtkę i powiedziałem, że trafiła mnie petarda (śmiech). Opowiadałem też o specjalnych akcjach, do których jednak – z uwagi na różne wyimaginowane czynniki – akurat teraz nie mogłem zaangażować moich kolegów z klasy. Najśmieszniejsze jest to, że Piotrka spotkałem kilka lat później. Wówczas milicja ścigała go po całej Polsce.
Adam: Ja chodziłem z Rymarczykiem do tej samej szkoły, ale byłem o kilka lat od niego starszy. Ta placówka była specyficzna. Była swoistą enklawą, szkołą PAX-ów, czyli Prokomunistycznych katolików. W naszym szkolnym radiowęźle na przerwach podczas stanu wojennego leciał Kaczmarski. Było tam też wielu nauczycieli, wyrzuconych wcześniej z innych szkół – na przykład polonista Łukasz Ługowski, zaangażowany też społecznie. Część moich kolegów z klasy, na przykład Wojtek Sobolewski, Grzesiek Korczyński czy Wojtek Kłos, razem ze mną rozkręcali w Warszawie Pomarańczowa Alternatywę.
Owca: Warto wspomnieć też o naszym nieżyjącym już koledze Krzyśku Markuszewskim, który był bardzo aktywnym i mocno lewicowym konspiratorem na terenie Warszawy. W 1981 roku, kiedy wybuchł stan wojenny, Krzysiek działał w grupie anarchistycznej, a mnie i Adama poznał podczas zakładania PPS (Polskiej Partii Socjalistycznej – właściwie podczas odnawiania jej działalności w kraju – przyp. red.).
Jednym z forsowanych przez mainstream symboli zakończenia stanu wojennego w Polsce jest osoba Jana Pawła II. Czy podzielaliście entuzjazm społeczeństwa na wieść o dwóch pielgrzymkach papieża do Polski, czy już wtedy zapowiadaliście się na anarchistów? ;)
Owca: Szczerze mówiąc, pierwszej pielgrzymki nie zarejestrowałem i w ogóle mnie to nie obchodziło. Podczas drugiej interesował mnie jej aspekt społeczny, a nie religijny. Już wtedy miałem bardzo krytyczny stosunek do Kościoła Katolickiego. Papież był symbolem, ale czegoś innego – oporu wobec komunistów, przynajmniej dla mnie jako dziecka. W tamtych czasach z okien mojego bloku zrzucano na ulicę ulotki KOR-u. Ale przyjazd papieża w ‘83 pozwolił ludziom masowo wyjść na ulice. Sam brałem udział w dwóch bardzo dużych demonstracjach. Jedna z nich odbyła się, gdy papież miał mszę na Stadionie Dziesięciolecia. Chcieliśmy wtedy przejść całe miasto z okrzykami „Solidarności”, a było z nami kilkadziesiąt tysięcy osób. Kiedy doszliśmy do ulicy Dobrej, brutalnie zaatakowało nas ZOMO. Użyli gazów i pałek, były jakieś drobne walki na Powiślu…
Adam: A ja do 1986 roku jak najbardziej byłem katolikiem i bardzo poważnie traktowałem religię, choć nie byłem gorliwy religijnie. Ale sprawa nie jest tak jednoznaczna. Ja byłem wtedy na Stadionie Dziesięciolecia i widziałem, że Wojtyła bardzo sprytnie grał, na przykład używał słowa „solidarność” w różnych kontekstach, manipulował ta sprawą… Kilka lat później usłyszałem o kilku osobach, które – wiedzione duchem egzystencjalnego buntu – zamierzały go kropnąć (śmiech).
A jak oceniasz postawę Kościoła wobec stanu wojennego?
Adam: Kościół wypowiadał się bardzo dwuznacznie. Zasadniczo był przeciwny rozlewowi krwi i choć na dużą skalę udzielał pomocy osobom internowanym i represjonowanym, to i tak to nie ludzie internowani byli głównymi ofiarami stanu wojennego. Jeśli chodzi o sam ruch społeczny i kreowanie ogólnej atmosfery w kraju, Kościół zajął stanowisko wyczekujące i pacyfikujące. Dlatego część radykalnych elit opozycyjnych poprowadziła zakrojoną na niezbyt szeroką skalę, ale dość głośną akcję odsyłania metryk chrztu do kościołów. To oczywiście i tak było niezgodne z katolickimi procedurami mówiącymi o apostazji… Na Wielkanoc ‘82 w drugim obiegu pojawiły się pocztówki przedstawiające uszate pisanki z karykaturami ówczesnego Prymasa Polski, Józefa Glempa oraz Ministra Propagandy w rządzie komunistycznym, Jerzego Urbana. Później dość często odbywały się demonstracje, których punktem wyjściowym były tak zwane „msze za ojczyznę”. Mimo to, stanowisko episkopatu i większości księży było dwuznaczne i bardzo powściągliwe, choć niektórzy z nich rzeczywiście aktywnie angażowali się w poparcie „Solidarności”, przez co miewali kłopoty z przełożonymi.
Jak doświadczenia z okresu stanu wojennego wpłynęły na wasze późniejsze życie?
Owca: Te wydarzenia, o których mówiłem wcześniej i traumy, które przeżyłem, ukształtowały mnie jako opozycjonistę. Zacząłem uczestniczyć w różnych akcjach. Jedną z prostszych było na przykład zapierdolenie białej kredy z pokoju nauczycielskiego i pisanie nią na zielonych tablicach, czyli płotach otaczających warszawskie tereny budowy, haseł w stylu „Uwolnić więźniów politycznych”. Do dziś robię rzeczy, które jednoznacznie kojarzą mi się z tamtymi czasami – na przykład mój udział w różnych zadymach na terenie całej Europy, które jednocześnie fotografowałem. Jestem kompletnie zafiksowany na punkcie stawiania oporu władzy.
Adam: W moim przypadku było inaczej. Być może nastrój stanu wojennego jakoś na mnie wpłynął, ale, szczerze mówiąc, nie przeceniałbym tego… Zawsze byłem bardzo refleksyjnym człowiekiem i mój rozwój dokonywał się niezależnie od takich wydarzeń. Miałem też żal do „Solidarności”, że była zbyt miękka. Poza tym, jeśli chodzi o poglądy, w czasach liceum byłem bardziej nacjonalistą, choć nie związanym z żadnym ugrupowaniem tego typu. Jednak później nastąpił we mnie stopniowy odwrót od takich poglądów… Być może, gdyby nie stan wojenny i zaangażowanie antykomunistyczne, to w ogóle zająłbym się filozofią?
Czy dziś, jako anarchiści, bazujecie na doświadczeniach wyniesionych z tamtych czasów?
Owca: Oczywiście, że tak. Nie możemy zapominać, że część pomysłów, realizowanych przez podziemie, bazowała na doświadczeniach żołnierzy Armii Krajowej. My uczyliśmy się od nich, a dziś, jako anarchiści, staramy się przenieść tamte trudne realia na współczesność. Uważamy, że władza nadal jest potwornie represyjna i należy z nią walczyć wszelkimi sposobami. Jeśli trzeba, to z użyciem przemocy.
Dzięki za rozmowę :)
Rozmawiała:
Jaśka (Warszawska Federacja Anarchistyczna)
https://cia.media.pl/gdy_anarchisci_walczyli_z_prawdziwa_komuna_gdzie_byl...
Warszawa: Policja i ochroniarze zaatakowali squat OdNowa. Potrzebne wsparcie!!!
Jaromir, Śro, 2013-12-11 21:43 Kraj | Represje | Ruch anarchistyczny Aktualizacja - 22:00: Przy absolutnej bierności mediów już szóstą godzinę (22:00) trwa dramatyczna okupacja budynku przy Nowogrockiej 4, z której po piątej rano policja wraz z prywatną ochroną i deweloperem firmy Restaura – ale bez sądu i komornika – wyrzucili część mieszkańców. Dziesiątce osób udało się schować przed eksmisją. Reszta podjęła decyzję by odzyskać dach nad głową i przybyła pod kamienicę ok. 17:00. W odpowiedzi na apel „odbijamy nasz dom” pod kamienicą zjawiło się sto osób. Mieszkańcy, którzy ukryli się w pokojach, wyszli do okien. Policja nadal wspiera prywatną ochronę Ekotrade, blokując wejście do budynku i łamiąc kolejne nasze prawo – możliwość przywrócenia posiadania (343 § 2 kc: posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni). Funkcjonariusze nie podają podstawy prawnej interwencji, odmawiają wylegitymowania się, nie odnoszą się do przedstawionych opinii prawnych na temat naruszenia spokoju posiadania i przekroczenia uprawnień (odpowiednio art 343 kc i 182 kk). Pierwsze pół godziny upłynęło na próbach prowokacji ze strony policji – funkcjonariusze rozpylili gaz nad zgromadzonymi, aresztowali pięć osób: cztery spośród okupujących budynek w środku i jedną osobę na dole. Tymczasem reszta mieszkańców zabarykadowanych w budynku wystosowała przez okno komunikat: "Walczymy o dach nad głową dla siebie i wszystkich ludzi, którym nie wystarczy na mieszkanie, żywność, leki i godne życie. Tworzymy to miejsce, aby wspierać się wzajemnie używając wszystkich naszych talentów i umiejętności.
Aleksander Berkman: Wielkie rozczarowanie (Rosja 1917-21)
wiatrak, Śro, 2013-12-11 00:50 Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy Rozmaite okoliczności zahamowały wydanie mojej pracy o Rosji. Lecz mimo iż odnosi się to do sytuacji sprzed dwóch lat, książka ta opisuje Rosję taką jaka jest i dziś.
Poniżej ostatni rozdział pamiętnika Aleksandra Berkmana z lat 1920 - 21.
“Bolszewicki mit” mówi o okresie militarnego komunizmu i wprowadzeniu NEP-u; nowej taktyki gospodarczej rozpoczętej przez Lenina w 1921 roku. NEP pozostał w sile do dziś, jakkolwiek rozmaite jest jego zastosowanie, teraz waha się i intensywnie wzmaga. Tzw. NEP to nic innego jak wstęp do kapitalizmu i państwowego i prywatnego, włączającego koncesje dla obcego kapitału, dzierżawę fabryk a nawet prawie całego przemysłu prywatnym osobom lub korporacjom. Krótko mówiąc świeżo opierzony kapitalizm, zmieszanie monopolu państwa i prywatnego biznesu. Wyłączając pewne mniejsze zmiany, bardziej pozorne niż realne - entuzjazm co niektórych robotniczych delegacji i innych naiwnych odwiedzających Rosję nijak się ma do sytuacji w tym kraju - warunki są tam dziś w zasadzie takie jak opisane w mej pracy.
Na pierwszy rzut oka poprawił się wygląd zewnętrzny niektórych większych miast, takich jak Petersburg czy Moskwa. Większe arterie komunikacyjne wydają się przyzwoitsze, niektóre budynki wyremontowane, na taksówkach i elektryczności można bardziej polegać. Życie jest bardziej uregulowane i przybiera normalniejszą formę w porównaniu z często zdezorganizowaną i chaotyczną sytuacją lat 1920-21. Lecz obecnie, codzienna egzystencja ludzi nie jest wynikiem tych powierzchownych zmian, ani tych późniejszych, co w jakimś sensie symbolizuje prawdziwą esencję i jakość bolszewickiego reżimu. By zrozumieć istotę kraju trzeba spojrzeć w jego serce, w nieupiększone poziomy bytu ukształtowane i odzwierciedlone w politycznych, gospodarczych i kulturowych warunkach.
W dziedzinie życia politycznego, komunistyczna dyktatura zachowała status quo z poprzednich lat. W istocie rzeczy, duch rządowego despotyzmu stał się bardziej intensywny, bardziej natrętny mając taką władzę jak w Rosji.
Jest teraz bardziej systematyczny i zorganizowany, choć o wiele mniej usprawiedliwiony w latach 1919-1921. Wtedy był okres obcej inwazji, blokady, wojny domowej. Bolszewicy obiecywali wtedy uroczyście, że polityka terroru i prześladowań zostanie przerwana gdy tylko Rosja zostanie zabezpieczona przed militarnym atakiem. To dzięki mocy tych obietnic i nadziei wielkie rosyjskie masy, jak i również większość elementów rewolucyjnych, kontynuowały współpracę z sowieckim rządem, mając nadzieję poprzez zjednoczone wysiłki ochronić Rewolucję przed jej wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami. Przyszedł czas, że obce siły zaniechały prób wtrącania się, blokada została zniesiona, walkę na frontach zakończono ostateczną porażką armii Wrangla. Wojna domowa zakończyła się, lecz bolszewicka polityka terroru i zakazów trwała; tak, stała się nawet gorsza. Masy oszukane w swych oczekiwaniach, podniosły się jeszcze bardziej rozjątrzone i rozgoryczone przeciw komunistycznemu rządowi. Poprzez stopniowo rosnące niezadowolenie uaktywniały się w rozmaitych częściach kraju - na Wschodzie, Południu, Syberii - ostatecznie osiągając szczyt w kronsztadzkim powstaniu marynarzy, żołnierzy i robotników. Lenin został zmuszony do ustępstw. Miał do wyboru: dać ludziom albo wolność albo kapitalizm. Wybrał to drugie i narodził się NEP.
Dyktatura małej garstki rządzących komunistów - wewnętrznego kręgu Komitetu Egzekutywy Partii Komunistycznej - pozostała. Bolszewicy obawiali się zaufać ludziom wolnym, ponieważ mogło to zagrozić wyłącznemu monopolowi ich państwa. Mottem Lenina było: “Ustąpimy lecz nie oddamy choćby najmniejszej cząstki naszej władzy”. Obecna dyktatura w rękach triumwiratu (Stalin, Zinowiew, Kamieniew), jest tak absolutna jak była w czasach Lenina.
Faktycznie, stała się ona bardziej rozległa i systematyczna, dzięki normalniejszym i bardziej uregulowanym warunkom w kraju. Wszechwładna ręka dyktatury sięgnęła teraz nawet do szczytu Partii, unicestwiając Trockiego, dławiąc Grupę Robotniczą i wyjmując spod prawa całą lewicę Komunistycznej Partii Ukrainy. Każdy objaw niezależnej politycznie opinii, każda próba krytyki była tłumiona bezlitośnie. Przerażające “wewnętrzne” (specjalne) więzienia Czeki, stare więzienia carskie i nowe “budynki pozbawiania wolności” wypełniły się tłumem ludzi. Mrozy Północnej Syberii, głusze Turkiestanu, lochy Archangielska i Sołowiecka, obozy koncentracyjne przetrzymywały tysiące politycznych; inteligentów, robotników, którzy odważyli się zastrajkować, chłopów protestujących przeciw nieznośnemu uciskowi, nie-partyzantów podejrzanych o “niepewność polityczną”. Pośród będącego w mym posiadaniu zbioru dokumentów rosyjskich są także skierowane przez CzeKę do więźniów, stanowiące, że zostali oni aresztowani za “przynależność” do Syjonistycznej Partii Socjalistycznej”. Doniosłość takiej “winy” mówi więcej za siebie, gdy zauważy się, że Syjonistyczna Partia Socjalistyczna nie miała na celu nic bardziej “rewolucyjnego” czy “kontrrewolucyjnego” niż to co Sowiecka Konstytucja obecnie respektowała w praktyce.
Wciąż jednak Bolszewicy mieli czelność udawać, że w Rosji jedynymi prześladowanymi są ci, którzy podnieśli rękę przeciw Sowieckiemu Rządowi oraz ci, którzy są aktywnie zaangażowani w działalność kontrrewolucyjną. Wystarczająco scharakteryzować obecną sytuację w Rosji może ten fakt, że nie pozwala się tam na jakiekolwiek polityczne publikacje, oprócz ortodoksyjnie komunistycznych gazet i magazynów. Nawet posiadanie rewolucyjnych, lecz nie-komunistycznych wydawnictw, wychodzących za granicą, karane jest więzieniem i wygnaniem. Gruntownym błędem jest nazywanie Rosji dyktaturą proletariatu - robotnicy są bardziej zniewoleni politycznie i wyzyskiwani w Rosji niż w jakimkolwiek innym kraju. Nie jest to także dyktatura Partii Komunistycznej - szeregowi jej członkowie są utrzymywani w identycznym poddaństwie wobec Kremla co i reszta ludzi. Rosja dziś, tak jak i w dniach Lenina, jest dyktaturą małej kliki, znanej jako “biuro polityczne” Komitetu Wykonawczego Partii, ze Stalinem, Zinowiewem i Kamieniewem jako obecnymi i wyłącznymi panami losu całej Rosji wraz z jej stumilionową populacją. Polityka terroru całkowicie stłumiła każde ujście wolnej myśli. Zdławiła głos ludzkich potrzeb i dążeń. Obróciła organizacje robotnicze w komunistyczne komitety wykonawcze, posłusznie wypełniające rządowe rozkazy.
W społecznym i kulturalnym życiu kraju, tak jak i na polu gospodarki i przemysłu, efektem dyktatury jest nieunikniony zastój i depresja. Nowoczesny rozwój przemysłowy może iść w parze z absolutnym despotyzmem. Określona odrobina wolności - osobiste bezpieczeństwo i prawo do wysilenia własnych inicjatyw i energii twórczych są niezbędnymi warunkami wstępnymi gospodarczej poprawy. Jedynie najradykalniejsza zmiana charakteru dyktatury komunistycznej - jej zasilenie, może w rzeczywistości wyprowadzić Rosję z bagna tyrani i cierpienia. Szczytem tragedii jest to, że bolszewicki socjalizm, zaplątany w logiczne sprzeczności, nie może dziś - siedem lat po rewolucji - dać światu nic prócz wzmocnienia zła każdego systemu, którego antagonizmy stworzył socjalizm.
Moja osobista postawa i reakcje
Od wczesnej młodości rewolucja - społeczna rewolucja - była wielką nadzieją i celem mojego życia. Oznaczała dla mnie Mesjasza, który uwolni świat od brutalności, niesprawiedliwości i zła oraz wytyczy zregenerowanej ludzkości drogę braterstwa, życia w pokoju, wolności i pięknie. Bez przesady mogę rzec, że najszczęśliwszy dzień mego życia spędziłem w więziennej celi - dzień, gdy pierwsze wiadomości o Rewolucji Październikowej i zwycięstwie bolszewików dotarły do mnie w areszcie stanowym Atlanty. Ciemność mego lochu rozjaśniona została chwałą wielkiego snu, który stał się rzeczywistością. Stalowe kraty rozpłynęły się w powietrzu, kamienne ściany rozstąpiły się, a ja wstąpiłem na złote runo Ideału, który został zrealizowany. Następne tygodnie i miesiące upłynęły w drżeniu, a ja żyłem nadzieją pomieszaną ze strachem - strachem, by reakcja nie przezwyciężyła Rewolucji i nadzieją sięgnięcia krainy marzeń.
W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień i znalazłem się w Związku Radzieckim. Przybyłem pełen radości i podziwu dla bolszewików, rozpromieniony z radości na myśl o oczekującej mnie użytecznej pracy pośród bohaterskich Rosjan. Wiedziałem, że bolszewicy są marksistami, wierzącymi w scentralizowane państwo, któremu ja anarchista zaprzeczam od podstaw. Lecz postawiłem Rewolucję przed teorią i wydawało mi się, że oni uczynili to samo. Mimo, że marksiści doprowadzili do rewolucji całkowicie marksistowskiej, będącej faktycznie wyzwaniem dla dogmatów i proroctw Marksa. Żarliwi obrońcy parlamentaryzmu wyrzekli się go w swych czynach. Uporczywie żądając zwołania Zgromadzenia Ustawodawczego, bezceremonialnie rozwiązali je, gdy tylko samo życie udowodniło jego niestosowność.
Zrezygnowali ze swojej polityki rolnej, by przyjąć tą Społecznych Rewolucjonistów, w odpowiedzi na potrzeby chłopstwa. Rozsądnie zastosowali anarchistyczne metody i taktykę, gdy czas tego wymagał. Krótko mówiąc, bolszewicy okazali się w praktyce rewolucyjną partią, której jedynym celem jest sukces Rewolucji, partią posiadającą moralną odwagę i prawość by podporządkować swe teorie wspólnemu dobru. Czyż Lenin częstokroć nie określał siebie i swych ludzi jako anarchistów? - władza polityczna należała do nich jedynie jako tymczasowy środek udoskonalania Rewolucji. Państwo stopniowo miało umrzeć, jak nauczał Engels, ponieważ jego funkcje staną się niepotrzebne i przestarzałe. Zaakceptowałem więc bolszewików jako szczerą i niewzruszoną awangardę społecznego wyzwolenia człowieka. Po to by pracować z nimi, pomagać im w walce z wrogami rewolucji, wspierać ich w obronie jej owoców. Stało się to mym żarliwym pragnieniem.
W takim stanie umysłu przybyłem do Rosji Sowieckiej. Jak zapalczywie przyznałem; na mym pierwszym spotkaniu na granicy radzieckiej, zamierzałem zignorować wszelkie teoretyczne różnice zdań. Przybyłem by pracować, a nie dyskutować. By uczyć się, a nie nauczać. By uczyć się i pomagać. Uczyłem się i próbowałem pomagać. Uczyłem się dzień po dniu, długie tygodnie i miesiące, w różnych częściach kraju. Lecz to co zobaczyłem i czego się nauczyłem było tak krzyczącym i rażącym kontrastem wobec mych nadziei i oczekiwań, że wstrząsnęło to od podstaw moją wiarą w bolszewików. Nie tak wyobrażałem sobie Rosję - proletariackie Eldorado. Zupełnie nie tak. Poznałem jak wielki był trud okresu rewolucji, jak duże trudności do przezwyciężenia.
Rosja oblężona była na wielu frontach; byli kontrrewolucjoniści wewnątrz i na zewnątrz, blokada zagłodziła kraj i odmówiła medycznej pomocy nawet chorym kobietom i dzieciom. Ludzie wymęczeni byli długą wojną i niepokojami w kraju, przemysł zdezorientowany, łączność kolejowa przerwana. W pełni uświadomiłem sobie okropieństwo sytuacji; Rosję wykrwawiającą się na ołtarzu Rewolucji, podczas gdy świat patrzył na to nie reagując, a siły zjednoczone siały śmierć i destrukcję. Widziałem rozpaczliwe bohaterstwo ludzi i prawie nadludzkie wysiłki bolszewików. Byłem z nimi blisko związany, przyjaźniłem się z czołowymi komunistami, dzieliłem z nimi ich nadzieje i cele, pomagałem im w pracy, czerpałem natchnienie z ich poświęcenia i całkowitego oddania służbie Rewolucji. Byłem zniecierpliwiony krytycyzmem bolszewików w czasie, gdy byli otoczeni przez potężnych wrogów. Czułem urazę wobec odrzucania pomocy, potępiałem to jako zbrodnie i z wysiłkiem usiłowałem sprawić by przeciwne frakcje rewolucyjne lepiej się rozumiały i współpracowały. Moja bliskość z bolszewikami, moje szczere przywiązanie do ich sprawy rozdrażniły mych przyjaciół i odsunęły ode mnie najbliższych kolegów. Lecz moja wiara w komunistów i ich prawość nie były kwestią ich oddziaływania. To pewne nawet mimo oczywistości mych własnych uczuć i sądów, mych wrażeń i przeżyć.
Życie, rzeczywistość nieprzerwanie wystawiała na próbę moją wiarę. Widziałem nierówność i niesprawiedliwość z każdej strony, człowieczeństwo wdeptywane w ziemię, rzekome wymagania robiące za przykrywkę zdrady, oszustwa i ucisku. Zobaczyłem Partię rządzącą dławiącą witalne impulsy Rewolucji, zniechęcenie do masowej inicjatywy i wzajemnego zaufania, które są tak ważne dla jej wzrostu. Mimo to kurczowo trzymałem się mej wiary. Uporczywie niańczyłem w sobie nadzieję, że złe zasady i praktyki, rządowa biurokracja i partyjna autokracja zanikną, a podniesie się wola idealizmu, która zmiotłaby czarne chmury despotyzmu. Ta iskra idealizmu stanowiła według mnie wybaczenie za wszelkie błędy i omyłki, potworną nieudolność, niewiarygodną korupcję, a nawet zbrodnie popełnione w imię Rewolucji.
Co dzień narastała przeklęta rzeczywistość. Zobaczyłem bolszewików odzwierciedlających rewolucję jak potworną groteskę, zobaczyłem tragiczną rewolucyjną potrzebę zinstytucjonalizowaną w nieodpowiedzialny terror, krew tysięcy przelewaną bez powodu i bez ograniczeń. Zobaczyłem klasową walkę, stającą się wojną zemsty i eksterminacji. Zobaczyłem zdradę wczorajszych ideałów, wynaturzone znaczenie Rewolucji, jej istotę skarykaturowaną w coś przeciwnego. Zobaczyłem robotników ujarzmionych, cały kraj uciszony przez partyjną dyktaturę i jej zorganizowaną przemoc. Zobaczyłem całe wioski zmiatane z powierzchni ziemi przez bolszewicką artylerię.
Zobaczyłem pełne więzienia - zapełnione nie kontrrewolucjonistami, lecz robotnikami i chłopami, proletariackimi intelektualistami, głodującymi kobietami i dziećmi. Zobaczyłem prześladowania rewolucjonistów, ducha Października ukrzyżowanego na Golgocie wszechmocnego państwa komunistycznego. Wciąż nie uznawałem krzyczącej prawdy. Wciąż miałem nadzieję, że bolszewicy mimo, że absolutnie błędni w zasadach i praktyce, jeszcze nieubłaganie trzymają się jakichś skrawków rewolucyjnego sztandaru. “Przeszkody Sprzymierzonych”, “Blokada i wojna”, “Konieczność stanu przejściowego” - tak szukałem ułagodzenia dla mego oburzonego sumienia. Gdy krytyczny okres przeminął, ręka terroru i despotyzmu wciąż była wzniesiona, a moja zraniona wiara próbowała to usprawiedliwić. W końcu zlikwidowano fronty, wojna domowa dobiegła końca, a w kraju zapanował pokój. Lecz komunistyczna polityka nie uległa zmianie. Wręcz przeciwnie: represje stały się bardziej fanatyczne, czerwony terror wzrósł do rozmiarów orgii, bardziej bezlitosny moloch państwa siał śmierć i zniszczenie. Kraj jęczał pod nieznośnym jarzmem dyktatury Partii. Lecz nie było odwetu. Potem przyszedł Kronsztad i równoczesne mu echa rozległy się w całym kraju. Całe lata ludzie cierpieli głód, nędzę i niedostatek. Ze względu na Rewolucję wciąż mieli wolę by to znosić i by cierpieć. Nie za chlebem płakali. Jedynie za oddechem życia, oddechem wolności.
Kronsztad mógł z łatwością obrócić swoje działa przeciw Piotrogradowi i przegnać bolszewickich panów, przestraszonych i prawie że uciekających. Jeden zdecydowany cios marynarzy, a Piotrograd mógłby być ich, razem z Moskwą. Cały kraj był przygotowany na ten krok. Nigdy wcześniej bolszewicy nie znaleźli się tak blisko zniszczenia. Ale Kronsztad, tak jak i reszta Rosji, nie zamierzał walczyć ze Związkiem Radzieckim. Nie chciał rozlewu krwi, nie chciał strzelać jako pierwszy. Kronsztad zażądał jedynie uczciwych wyborów, Rosji wolnej od komunistycznej dominacji. Zażądał potwierdzenia sloganów Października i zmartwychwstania prawdziwego ducha Rewolucji. Kronsztad został zmiażdżony tak bezlitośnie jak Thiers i Gallifet pozarzynali paryskich komunardów. A z nim cały kraj i jego ostatnią nadzieję. A także moją wiarę w bolszewików. W tym dniu ostatecznie i nieodwołalnie odszedłem od komunistów. Stało się dla mnie jasne, że nigdy, w żadnych okolicznościach, nie będę mógł zaakceptować takiej degradacji ludzkiej osobowości i wolności jaką akceptuje partyjny szowinizm i absolutyzm państwa, które to stały się esencją dyktatury komunistycznej. Uświadomiłem sobie w końcu, że bolszewicki idealizm to MIT, niebezpieczne złudzenie fatalne dla swobody i rozwoju.
Komunistyczna dyktatura i rewolucja rosyjska
Rewolucja Październikowa nie była prawowitym potomkiem tradycyjnego marksizmu. Poza tym Rosja była mało podobna do kraju, w którym jak Marks uzgodnił: “skupienie środków produkcji i uspołecznienie narzędzi pracy sięgnęło punktu, w którym nie mogą one dłużej być zawarte w swej kapitalistycznej skorupie. Skorupa pęka...”. W Rosji “skorupa” pękła nieoczekiwanie. Pękła przy niskim poziomie technicznego i przemysłowego rozwoju, centralizacja produkcji poczyniła niewielki postęp. Rosja była krajem ze źle zorganizowanym systemem transportu, z mało znaczącą burżuazją i słabym proletariatem, a za to z silną liczebnie i społecznie ważną populacją chłopów. Był to kraj, w którym nie było mowy o “nieprzejednanym antagonizmie pomiędzy rosnącymi siłami robotniczymi a w pełni dojrzałym systemem kapitalistycznym”. Lecz połączenie okoliczności w 1917 roku pociągnęło za sobą, co szczególne dla Rosji, wyjątkowy stan, którego wynikiem stało się katastrofalne załamanie całego jej systemu przemysłowego.
“Łatwym było”, pisał Lenin w tym czasie “rozpocząć rewolucję w osobliwie unikalnej sytuacji roku 1917”. Szczególnie sprzyjającymi okolicznościami były:
1) możliwość zmieszania haseł Rewolucji Socjalnej z masowymi żądaniami zakończenia imperialistycznej wojny światowej, która wielce wyczerpywała i wywoływała niezadowolenie wśród mas;
2) szansa pozostania, przynajmniej na jakiś czas, poza sferą wpływów kapitalistów europejskich, którzy kontynuowali wojnę;
3) sposobność do rozpoczęcia, nawet choćby przez krótki okres, pracy nad wewnętrzną organizacją i tworzeniem podstaw dla rewolucyjnej odbudowy;
4) niezwykle dogodne położenie Rosji w przypadku nowej agresji ze strony zachodnioeuropejskich imperialistów, spowodowane jej ogromnym terytorium i niedostatecznymi środkami komunikacji;
5) korzyść takiego położenia w przypadku wojny domowej;
6) możliwość prawie natychmiastowego spełnienia żądań chłopów domagających się ziemi, mimo iż zasadniczo demokratyczny punkt widzenia populacji wiejskiej był zupełnie różny od socjalistycznego programu “Partii proletariatu”, który trzymał za wodzy rząd.
Ponadto rewolucyjna Rosja korzystała z wcześniejszego doświadczenia - tego z roku 1905, kiedy carska autokracja odniosła zwycięstwo miażdżąc rewolucję, z wielu powodów, z których jeden tylko był wyłącznie polityczny, a więc nie mógł ani pobudzić do działania chłopów ani zachęcić do walki nawet świadomej części proletariatu. Wojna światowa ukazując kompletne bankructwo rządów konstytucyjnych, posłużyła by przygotować i wyostrzyć największy ruch ludzi - ruch, który przez moc swej własnej istoty potrafił rozwinąć się tylko w społeczną rewolucję. Uprzedzając zabiegi rządu, i często nawet w jego obronie, masy rewolucyjne ze swej własnej inicjatywy rozpoczęły, długo przed październikowymi wydarzeniami, stosować w praktyce swoje socjalne ideały. Objęły w posiadanie ziemię, fabryki, kopalnie, młyny i narzędzia produkcji. Uwolnili się od znienawidzonych i niebezpiecznych przedstawicieli władzy. W swym wielkim rewolucyjnym wybuchu gniewu zniszczyli każdą formę politycznego i ekonomicznego ucisku. W głębi Rosji procesy Rewolucji Socjalnej intensywnie rozwijały się nawet przed październikową zmianą, mającą miejsce w Piotrogrodzie i Moskwie.
Partia Komunistyczna, planując dyktaturę, od początku prawidłowo oceniała sytuację. Porzucając demokratyczne punkty w swym programie, proklamowała hasła Rewolucji Socjalnej by objąć kontrolą masowy ruch. W miarę rozwoju Rewolucji, bolszewicy przyjęli konkretną formę według pewnych fundamentalnych zasad i metod anarchistycznego komunizmu, jak np.: negacja parlamentaryzmu, wywłaszczenie burżuazji, taktyki akcji bezpośredniej, konfiskatę środków produkcji, założenie Rad Robotniczych i Chłopskich. Ponadto, Partia Komunistyczna wykorzystała wszelkie popularne żądania tego okresu: zakończenie wojny, cała władza dla rewolucyjnego proletariatu, ziemia dla chłopów. Taka postawa bolszewików miała ogromny efekt psychologiczny w przyspieszaniu i stymulowaniu Rewolucji.
Rewolucja była organicznym procesem, który wybuchł z naglących potrzeb ludu, ze złożonej kombinacji okoliczności, które przesądzały o ich egzystencji. Rewolucja instynktownie podążała ścieżką wytyczoną przez wielki masowy wybuch gniewu, naturalnie odzwierciedliła anarchistyczne tendencje. Zniszczyła starą machinę państwa i ustanowiła w życiu politycznym zasadę federacji związków. Użyła metody bezpośredniego wywłaszczania by znieść prywatną własność kapitalistyczną. Na polu odnowy gospodarczej Rewolucja ustanowiła komitety zakładowe zarządzające produkcją. Komitety mieszkaniowe doglądały właściwego wykorzystywania kwater mieszkaniowych. Oczywiste było, że jedyny słuszny i całościowy rozwój - który mógł ochronić Rosję od jej zewnętrznych wrogów, niepokojów wewnętrznych - jest możliwy tylko poprzez bezpośrednią, twórczą, inicjatywę mas pracujących. Tylko ci, którzy przez stulecia dźwigali najcięższe brzemię, mogli, dzięki świadomym, systematycznym wysiłkom odnaleźć drogę ku nowemu, zregenerowanemu społeczeństwu. Ale koncepcja ta nie dawała się pogodzić z duchem marksizmu w jego bolszewickiej interpretacji i częściowo z autorytarną wizją Lenina. Latami ćwiczący się w swej specyficznie “podziemnej” doktrynie, w której żarliwa wiara w Rewolucję Społeczną była w jakiś dziwny sposób połączona z nie mniej fanatyczną wiarą w państwową centralizację, bolszewicy wymyślili zupełnie nowy system taktyki. Był on wynikiem tego, że przygotowywanie i dokonanie Rewolucji Socjalnej, stworzyło konieczność zorganizowania specyficznie konspiracyjnego sztabu, wyłączającego teoretyków ruchu, przekazujących władzę dyktatorską w celu skrystalizowania i popchnięcia naprzód, dzięki swej konspiracyjnej istocie, świadomość klasową proletariatu. Zasadniczą charakterystyką bolszewickiej psychologii jest nieufność wobec mas. Pozostawieni samym sobie ludzie - według bolszewików - mogą wznieść się jedynie do świadomości drobnego reformatora. Masy muszą zostać wyzwolone na siłę. By nauczyć je wolności nie można wahać się przy używaniu przemocy i przymusu. Droga prowadząca ku wyzwoleniu została więc opuszczona. “Proletariacki przymus we wszystkich jego formach” jak pisał Bucharin, jeden z czołowych komunistycznych teoretyków, “rozpoczęty pobieżną, krótką egzekucją a zakończony przymusową pracą jest, jakkolwiek może brzmieć to paradoksalnie, metodą przeróbki ludzkiego materiału epoki kapitalizmu w komunistyczne społeczeństwo”.
Już w pierwszych dniach Rewolucji, na początku 1918 roku, gdy Lenin jako pierwszy ogłosił światu swój socjekonomiczny program opracowany w najdrobniejszych szczegółach; role ludzi i Partii w rewolucyjnej rekonstrukcji były od siebie ściśle oddzielone i dokładnie określone. Z jednej strony, kompletnie uległe i posłuszne socjalistyczne stado, niemi ludzie; a z drugiej wszechwiedząca, wszystko kontrolująca partia polityczna. Jak ktoś czegoś nie rozumie, wystarczy otworzyć książkę w odpowiednim miejscu. Jest jedynie bezsporne źródło prawdy - państwo. Lecz komunistyczne państwo jest w zasadach i praktyce, dyktaturą Komitetu Centralnego. Każdy obywatel musi być, po pierwsze i ostatnie zarazem, sługą państwa, jego posłusznym funkcjonariuszem, bez szemrania wykonującym wolę swego pana. Wszelka swobodna inicjatywa, tak indywidualna jak i kolektywna, zostaje wyeliminowana z wizji państwa. Ludzie radzieccy zostają przetworzeni w części rządzącej partii; sowieckie instytucje stają się bezdusznymi urzędami, jedynie przekazującymi wolę centrum ku peryferiom. Wszelkie przejawy działań państwa muszą być podbite aprobującą pieczęcią komunizmu, określonego jako frakcję u władzy. Każde inne działanie jest uważane za zbędne, niepotrzebne i niebezpieczne. Przez swą deklarację “L’etat, c’est moi”, bolszewicka dyktatura wzięła na siebie całą odpowiedzialność za Rewolucję we wszelkich tego historycznych i etycznych szczegółach.
Konstruktywne wysiłki ludzi zostały sparaliżowane, Partia Komunistyczna mogła więc liczyć jedynie na swą własną inicjatywę. A w jakim znaczeniu, bolszewicka dyktatura miała zastosować jak najkorzystniej Rewolucję Socjalną? Jaką drogę wybrała, nie jedynie po to by mechanicznie podporządkować masy swej władzy, lecz także by kształcić je, pobudzać postępowymi ideami socjalistycznymi i stymulować je - udręczone długą wojną, ruiną gospodarczą i politycznymi rządami - nową wiarą w socjalistyczną odbudowę? Czym był ten substytut w miejsce rewolucyjnego entuzjazmu, który spłonął juŜ intensywnie wcześniej? Dwie rzeczy zawierały w sobie początek i koniec konstruktywnych działań bolszewickiej dyktatury:
1. Teoria Państwa Komunistycznego;
2. Terroryzm.
W swych mowach o programie komunistycznym, w dyskusjach na konferencjach i kongresach, i w swej sławnej broszurze “Lewicowy komunizm: dziecinny bałagan” Lenin stopniowo odsłaniał tę specyficzną doktrynę Państwa Komunistycznego, której przeznaczone było grać główną rolę w postawie Partii i decydować o wszystkich późniejszych krokach bolszewików w sferze praktycznej polityki. Jest to doktryna zygzakowatej drogi politycznej: “odraczania” i “ponaglania”, zgody i kompromisu, korzystnych odwrotów, zyskownego cofania się, poddawania - prawdziwa, klasyczna teoria kompromisu. Kompromis i targowanie się, za które to rzeczy bolszewicy tak niemiłosiernie i oskarżycielsko piętnowali wszelkie inne odłamy państwowego socjalizmu; stały się jakby Gwiazdą Betlejemską wyznaczającą drogę ku rewolucyjnej odbudowie. Naturalnie metody takie nie omieszkały ugrzęznąć w bagnie dostosowywania się, hipokryzji i niegodziwości. Pokój w Brześciu Litewskim; polityka rolna z jej spazmatycznymi zmianami od najbiedniejszej klasy chłopstwa do chłopów - wyzyskiwaczy; kapryśna polityka wobec ekspertów technicznych - teoretyczne i praktyczne wahania od kolektywnego zarządzania fabrykami do “jednowładztwa” w tychże; nerwowe apele do zachodnioeuropejskiego kapitalizmu za plecami krajowego i zagranicznego proletariatu, a w końcu, późniejsza niekonsekwencja - przywrócenie zniesionej burżuazji, oto system bolszewizmu. System bezprecedensowej bezwstydności praktykowanej na monstrualną skalę; polityka niesłychanie dwuznaczna, w której lewa ręka Partii Komunistycznej świadomie ignoruje a nawet zaprzecza poczynaniom prawej; gdy np. stwierdza się, że najważniejszym problemem w tej chwili jest walka z drobną burżuazją (a co za tym idzie, w stereotypowej bolszewickiej frazeologii - przeciw elementom anarchistycznym), podczas gdy z drugiej strony wysuwane są nowe rozporządzenia tworzące techniczno-gospodarcze i psychologiczne warunki konieczne do przywrócenia i umocnienia tej samej burżuazji - taka jest bolszewicka polityka, która na zawsze stanie jako pomnik kompletnego fałszu, kompletnej sprzeczności, zorientowanej jedynie na własną ochronę oportunistycznej linii komunistycznej dyktatury. Jak głośno nie chwaliła by się ta dyktatura wielkimi sukcesami swych politycznych metod, najtragiczniejszy pozostanie fakt, że najgorsze i najmniej uleczalne rany zadała Rewolucji ta właśnie dyktatura.
Dawno temu Engels powiedział, że proletariat nie potrzebuje państwa by ochronić wolność, lecz potrzebuje go w celu zmiażdżenia swych przeciwników, i że gdy możliwa będzie mowa o wolności, nie będzie rządu. Bolszewicy przyjęli tę maksymę nie jedynie jako swój socjopolityczny aksjomat podczas “przejściowego okresu”, lecz nadali mu też uniwersalne znaczenie. Terroryzm wciąż jest “racją ostateczną” rządu zaniepokojonego o własną egzystencję. Terroryzm kusi swymi kolosalnymi możliwościami. Oferuje mechaniczne rozwiązania w beznadziejnych sytuacjach. Psychologicznie jest to tłumaczone jako rodzaj samoobrony, jako konieczność - “lepiej porzucić odpowiedzialność by pokonać wroga”. Lecz zasady terroryzmu nieuniknienie przeskakują do zgubnego uszkodzenia wolności i rewolucji. Władza absolutna psuje i niszczy własnych partyzantów nie mniej niż swych przeciwników. To nie wolność przyzwyczaja ludzi do dyktatury. Zwalczając despotyzm i kontrrewolucję, terroryzm staje się ich doskonałą szkołą. Wkraczając na drogę terroryzmu, państwo odsuwa się od ludzi. Musi zmniejszyć do minimum krąg mających nadzwyczajną władzę, w imię bezpieczeństwa państwa. A potem rodzi się to co można nazwać paniką władzy.
Dyktator, despota wciąż jest tchórzliwy. Wynajduje wszędzie zdrajców. I sam staje się bardziej przerażający, gniew spowodowany wyobraźnią, niezdolność odróżniania niebezpieczeństw prawdziwych od fałszywych. On sieje wokół niezadowolenie, antagonizmy, nienawiść. Wybierając taki kierunek, państwo skazane jest na podążanie nim do końca. Rosjanie pozostali cicho, a w ich imieniu - pod pozorem śmiertelnego boju z kontrrewolucją - rząd zainicjował najbardziej niemiłosierną wojnę przeciw wszystkim przeciwnikom Partii Komunistycznej. Każdy ślad swobody wyrwany został z korzeniami. Wolność myśli, prasy, zgromadzeń publicznych, samodecydowania o sobie robotnika i jego związków, wolność pracy - wszystko to zostało określone bzdurnym, starym, doktrynerskim nonsensem jako “burżuazyjne uprzedzenia” lub jako “intrygowanie w celu odrodzenia kontrrewolucji”. Taka była bolszewicka odpowiedź na rewolucyjny entuzjazm i głęboką wiarę, które to zainspirowały masy na początku ich wielkiej walki o wolność i sprawiedliwość - odpowiedź, która wyraziła sama przez się politykę kompromisu na zewnątrz i terroryzmu w kraju.
Odepchnięty od bezpośredniego uczestnictwa w konstruktywnej pracy rewolucji, nękany na każdym kroku, ofiara stałego nadzoru i partyjnej kontroli, proletariat przyzwyczaił się by uważać rewolucję i jej dalsze losy za osobistą sprawę komunistów. Na próżno bolszewicy podawali wojnę światową jako powód rosyjskiej ruiny gospodarczej; na próżno przypisywali to blokadzie i atakom kontrrewolucjonistów. Nie w tym leżała prawdziwa przyczyna załamania i upadku. Nie blokada, nie wojny z obcą reakcją mogły przerazić czy współzawodniczyć z rewolucjonistami, których bezprzykładne bohaterstwo, poświęcenie i wytrwałość rozgromiły wszystkich zewnętrznych wrogów. Wręcz przeciwnie, wojna domowa naprawdę pomogła bolszewikom. Posłużyła by utrzymać w ludziach entuzjazm oraz wykształciła w nich nadzieję, że gdy skończy się wojna, partia rządząca udoskonali nowe rewolucyjne zasady i zapewni ludziom cieszenie się owocami rewolucji. Masy spoglądały w przód tęskniąc za społeczną i gospodarczą swobodą. Może to brzmieć paradoksalnie, lecz dyktatura komunistyczna nie mogła lepiej połączyć się, w sensie umocnienia i przedłużenia swego istnienia, niż z reakcyjnymi siłami, przeciw którym walczyła.
Było to tylko zakończenie wojny, które pozwoliło ujrzeć pełną wizję gospodarczej i psychologicznej demoralizacji, do której przywiodła Rosję despotyczna polityka dyktatury. Stało się więc jasne, że najgroźniejsze niebezpieczeństwo dla rewolucji istniało nie na zewnątrz, lecz w kraju: niebezpieczeństwo wynikające z prawdziwej natury społecznych i gospodarczych układów charakteryzujących system bolszewicki. Jego znamienne rysy - odziedziczenie antagonizmów społecznych - zostały w Związku Radzieckim zniesione jedynie formalnie. W rzeczywistości antagonizmy te istnieją i są bardzo głęboko osadzone. Wyzyskiwanie mas pracujących; zniewolenie robotnika i chłopa; unieważnienie obywatela jako ludzkiej istoty, jako osobowości oraz jego transformacja w mikroskopijną część uniwersalnego mechanizmu ekonomicznego, będącego własnością rządu; stworzenie uprzywilejowanych grup faworyzowanych przez państwo: system służb publicznych i jego organy karne - oto cechy bolszewizmu. Bolszewizm, ze swoją partyjną dyktaturą i komunizmem państwowym nie jest i nie może być przedsionkiem wolnego, nieautorytarnego społeczeństwa komunistycznego, ponieważ sama istota i natura rządowego, przymusowego komunizmu wyklucza taką ewolucję. Jego gospodarcza i polityczna centralizacja, upaństwowienie i biurokratyzacja każdej sfery działań, nieunikniona militaryzacja oraz degradacja ducha człowieczeństwa, mechanicznie niszczą każdy zarodek nowego życia i unicestwiają bodźce ku twórczej, konstruktywnej pracy.
Historyczna walka mas pracujących o wolność nieuniknienie musi wyjść poza sferę rządowych wpływów. Walka z uciskiem - politycznym, ekonomicznym i socjalnym - przeciw wyzyskowi człowieka przez człowieka, czy też pojedynczych osób przez rząd, jest ciągle równoczesna z walką przeciw rządowi samemu w sobie. Państwo polityczne, jakie by nie było, jest nie do pogodzenia z konstruktywnym, rewolucyjnym wysiłkiem. Obie te rzeczy wzajemnie się wykluczają. Każda rewolucja w toku swego rozwoju staje w obliczu takiej alternatywy: wzrastać swobodnie, niezależnie i bez rządu lub też wybrać rząd ze wszystkimi jego ograniczeniami i ogólnym zastojem.
Droga rewolucji społecznej, konstruktywnych, polegających na sobie samych, zorganizowanych i świadomych mas, idzie w kierunku nierządowym, którym jest anarchia. Nie państwo, nie rząd, lecz systematyczna i skoordynowana przez ludzi praca społeczna. Rekonstrukcja jest konieczna dla zbudowania nowego społeczeństwa. Nie państwo i jego policyjne metody lecz solidarna współpraca wszystkich elementów - proletariatu, chłopstwa, rewolucyjnej inteligencji - wzajemnie wspomagających się w ochotniczych stowarzyszeniach, wyzwolą nas spod państwowego zabobonu i zbudują most pomiędzy zniesieniem starej cywilizacji a wolnym komunizmem. Nie na rozkaz jakiejś władzy centralnej, lecz organicznie, z życia po prostu, musi wyrosnąć ściśle połączona federacja zjednoczonych przemysłowych, rolnych i innych stowarzyszeń; przez samych pracowników muszą one być organizowane i zarządzane, a dopiero wtedy - i jedynie wtedy - dążenia mas do społecznej odnowy będą miały solidny, trwały fundament.
Jedynie taka organizacja wspólnoty stworzy miejsce dla prawdziwie wolnej nowej ludzkości i będzie odpowiednim przedsionkiem nie-państwowego, anarchistycznego komunizmu. Żyjemy w przededniu olbrzymich zmian społecznych.
Stare formy życia załamują się i walą. Nowe czynniki zaczynają istnieć, szukając adekwatnego sposobu wyrażania swych pragnień i celów. Filary dzisiejszej cywilizacji są roztrzaskiwane. Zasady własności prywatnej, pojęcia ludzkiego osobistego i społecznego życia oraz swobody są przewartościowywane. Bolszewizm nadszedł jako rewolucyjny symbol, obietnica lepszych czasów. Dla milionów wydziedziczonych i zniewolonych stał się nową religią, światłem socjalnego zbawienia. Lecz bolszewizm był błędem, absolutnie i całkowicie. Tak jak chrześcijaństwo, kiedyś nadzieja pogrążonych, wywiodło Chrystusa i jego ducha z Kościoła, tak też bolszewizm ukrzyżował Rewolucję Rosyjską, zdradził ludzi, a teraz rozgląda się by oszukać inne miliony naiwnych swym judaszowym pocałunkiem. Koniecznie zdemaskować trzeba wielką złudę, bo w przeciwnym razie może ona pogrążyć zachodnich robotników w tej samej otchłani co ich rosyjskich braci.
Obowiązkiem tych, którzy widzą za mitem jego prawdziwą naturę, jest odsłonić społeczną groźbę, która za tym stoi - czerwony jezuityzm, który chciałby zepchnąć świat z powrotem do średniowiecza i inkwizycji.
Bolszewizm jest przeszłością. Przyszłość należy do człowieka i jego wolności.
tłumaczenie: Krzysztof Dworniczak
https://cia.media.pl/berkman
https://cia.media.pl/analiza_bolszewickiego_komunizmu_na_przykladzie_rosj...
https://cia.media.pl/rosja1917
Errico Malatesta: Anarchizm i przemoc
wiatrak, Śro, 2013-12-04 23:59 Publicystyka | Ruch anarchistycznyWiększość dzisiejszych anarchistów* przekonana jest o tym, iż społeczeństwo może jedynie przy użyciu przemocy, na rewolucyjnej drodze zmienić świat na lepszy.
Inne partie, które także uważają się za “rewolucyjne”, chociaż ich rewolucyjny duch zaginął już dawno w mętnych wodach parlamentaryzmu, nadały słowu “rewolucja” szczególne znaczenie, poprzez które przyjęła się stopniowo myśl, że świadome oburzenie i rewolucja stanowią faktyczną zawartość, kwintesencję anarchizmu i anarchistycznej idei.
Pytanie, w jaki sposób lub na jaką skalę użycie przemocy jest uprawnione i pożyteczne, nie było wcale dyskutowane. Wskutek tego, zostały różne i nierówne pojęcia zapakowane w jedną terminologię - całkiem tak, jak czyniono to już przy innych problemach. Najlepszym dowodem tego jest fakt, że liczne akty terrorystyczne, które zostały dokonane w imię anarchizmu, wywołały nagle różnorodne poglądy wśród towarzyszy - poglądy - które wcześniej się nie pojawiały.
Niektórzy towarzysze zrażeni brutalnością i bezużytecznością tych aktów, opowiadają się przeciwko każdej przemocy, z wyjątkiem takich przypadków, w których zostaniemy bezpośrednio zaatakowani, czyli w samoobronie.
Niestety, nie zgadzam się z tymi towarzyszami, ponieważ znaczyłoby to zmierzch każdej rewolucyjnej inicjatywy i trafialibyśmy najwyżej do nic nie znaczących...
Inni towarzysze są znowu przeciwnego zdania. W ich rozgoryczeniu z powodu nie kończącej się walki i nieustannego prześladowania przez rząd, będących pod wpływem jakobinistycznych idei, które wychowywały młodą generację, pochwalają każdy czyn. Obojętnie jaki byłby jego charakter i wpływ na masy, tak długo jak był dokonywany w imię anarchizmu. Ten “gatunek” anarchistów mało zrozumiał podstawową ideę anarchizmu, iż uważa, że ma prawo decydować o życiu i śmierci tych, którzy nie są anarchistami.
Ludność nie rozumie nic z tych dyskusji, które są prowadzone w naszych kręgach. Nie ma ona dojścia do naszych poglądów. Ludność jest zdania, że anarchizm to nic innego jak mord i bandytyzm, a anarchiści to krwiożercze zwierzęta marzące wciąż o mordowaniu i niszczeniu. Dlatego koniecznością stało się zająć jasne i jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Obowiązkiem każdego anarchisty jest objaśnić jego stanowisko, ponieważ wymagają tego po pierwsze interesy naszego ruchu, a po drugie w celu ogólnej propagandy i po trzecie wymaga tego nasz stosunek do społeczeństwa i do człowieka.
Uważamy, iż myśl może ewoluować i nie jesteśmy zdania, że absolutna i niepodzielna prawda znajduje się u nas. Nie wierzymy we wszechwładzę i nieomylność osób, ponieważ ta wiara jest podstawową zasadą wszystkich prawodawców i polityków. I dlatego uważamy, iż jesteśmy wybrańcami, umiejącymi samodzielnie myśleć i działać w interesie i dla dobra wszystkich. My jesteśmy rzeczywistą organizacją głosicieli wolności, organizacją najwolniejszego rozwoju i socjalnego eksperymentu. Lecz ta wolność, której żądamy dla każdego - ten socjalny eksperyment - możliwość naszego rozwoju udaremniane są przez rozporządzenia i ustawy rządu. Armie żołnierzy i policjantów stoją gotowe do zabicia lub zawleczenia do więzienia każdego, kto nie uznaje praw uchwalonych przez grupkę uprzywilejowanych w celu zabezpieczenia ich prywatnych interesów. I nawet zakładając (co jest niemożliwe), iż nie byłoby żołnierzy i policjantów - istnienie wolności jest niemożliwe przy zachowaniu obecnych struktur ekonomicznych.
Jak długo bogactwa i środki produkcji pozostaną własnością jedynie kilku ludzi, tak długo większość zawsze zmuszona będzie żyć i pracować w biedzie.
Naszym podstawowym zadaniem jest wyzwolenie się spod zbrojnej władzy chroniącej istniejące instytucje i przeszkadzającym nam w zabraniu wszystkich środków produkcji, ziemi. Tak, aby każdy miał prawo do wolnego z nich korzystania.To zadanie zostanie rozwiązane jedynie - jesteśmy o tym głęboko przekonani - poprzez siłę fizyczną i naturalny przyrost ekonomicznego antagonizmu, przez wzrost bezrobocia i zaślepiony opór władców. Jednym słowem: wewnętrzny stan całego socjalnego rozwoju musi doprowadzić logicznie do wybuchu wielkiej rewolucji, która zmieni warunki życia od podstaw i której pierwsze objawy możemy obserwować już teraz.
Ta rewolucja przyjdzie z nami, albo bez nas: ale istnienie nurtu socjalnego posiadającego świadomość o rezultacie tej rewolucji, jest najlepszą gwarancją, żeby nadać jej wytyczony kierunek i złagodzić jej charakter, dzięki wpływowi ideału. A więc po to, w tym celu jesteśmy rewolucjonistami. Z tego punktu widzenia przemoc nie pozostaje w przeciwności do anarchizmu i jego zasad, albowiem nie jest ona rezultatem naszego wolnego wyboru i decyzji: jesteśmy często zmuszeni użyć przemocy aby się bronić i przedstawić nasze prawa. Powtarzam jeszcze raz: jako anarchiści nie mamy zamiaru używać przemocy, jeśli się nas nie zmusza, ale musimy chronić siebie lub innych przed uciskiem. To nasze prawo do samoobrony. I to jest przyczyna dlaczego próbujemy złamać instrument, który nas kaleczy, dlatego atakujemy rękę prowadzącą ten instrument i głowę, która wyznacza jego kierunek. Czas, miejsce i sposób ataku pozostawiamy każdemu z osobna, w zależności od tego kiedy nadarzy się sposobność.
Niestety, znajdujemy między czynami dokonywanymi w imię anarchizmu także takie, które błędnie wplata się w ten nurt. Osobiście protestuję przeciwko tej mieszaninie czynów, całkowicie różnorodnych w ich moralnej zawartości i konsekwencjach. Moim zdaniem istnieje potężna różnica między człowiekiem poświęcającym swoje życie świadomie dla sprawy, przekonany niezłomnie o jej słuszności, a najczęściej nieświadomym aktem nieszczęśliwca doprowadzonego przez społeczeństwo do rozpaczy. Człowieka, którego ból i cierpienie sprowadziły z dobrej drogi, na którego wywarło wpływ barbarzyństwo tak zwanego cywilizowanego społeczeństwa w którym żyje.
Bez wątpienia istnieje kolosalna różnica między rozsądnym czynem człowieka, który najpierw ocenia korzyści i szkody dla ruchu a aktem innego pozostawiającego wszystko ślepemu przypadkowi. Jest to wielka różnica między czynem człowieka ryzykującego swoje życie po to, aby inni nie musieli cierpieć, a burżuazyjnym aktem człowieka, który dla własnych interesów zadaje cierpienie innym. (...)
Burżuazja nie ma żadnego prawa skarżyć się na przemoc swoich przeciwników. Jej historia jako klasy jest zbrukana krwią i pełna morderstw. System wyzyskiwania - podstawowa zasada ich bytu - pociąga za sobą codziennie całe piramidy niewinnych ofiar. Partie polityczne też nie mają prawa intonować pieśni żałobnych na przemoc, albowiem ich ręce także są czerwone od krwi, która została przelana w imię ich interesów.
Ci, którzy wychowywali pokolenia za pokoleniem w brutalnej wierze w przemoc, wielbiciele czerwonego terroru pod koniec XVIII wieku, którzy zdusili ówczesne rewolucyjne starania, oni nie mają prawa skarżyć się na przemoc swych przeciwników. Historia ukazuje konieczność przemocy i rozumie samo przez się, że także anarchiści jej używają. Jednak nie możemy zapomnieć, że tylko nędza może nas do tego zmusić. Przemoc jest zasadą zaprzeczającą naszym przekonaniom i staraniom. Nie zapomnijmy o tym smutnym historycznym fakcie, że wszędzie gdzie triumfował opór przy użyciu przemocy, wszędzie tam rozwinął się ucisk. Ma być to dla nas ostrzeżeniem, że tak będziezawsze, dopóki nie przełamiemy krwawej tradycji z przeszłości. Dlatego jest konieczne zredukowanie użycia przemocy.
Przemoc rodzi przemoc. Autorytet wytwarza autorytet. Nawet dobra wola człowieka i jego szczere motywy nie mogą pod tym względem nic zmienić. Fanatyk wmawiający sobie, że jest w stanie wybawić naród przez przemoc i na swój sposób może być dobrym człowiekiem, ale równocześnie jest on okropnym narzędziem w rękach ucisku i reakcji. Robespierrowi przyświecała z pewnością dobra wola, ale okrucieństwo jego braku sumienia było na pewno tak samo szkodliwe dla rewolucji jak osobiste ambicje Napoleona. Szczery fanatyzm Torquemady (1430-1498) dowódcy hiszpańskiej inkwizycji, żeby ratować ludzkie dusze jest dużo niebezpieczniejszy niż sceptyka i korupcja reżimu Leona X. Teorie, objaśnienia i piękne słowa nie są w stanie ignorować tego naturalnego faktu. Wielu męczenników zginęło już za wolność, wiele walk zastało za nią stoczonych - pomimo to nie została wolność jeszcze urzeczywistniona.
Anarchistyczna idea nie daje tak samo gwarancji, że nie ulegnie skorumpowaniu. Idea liberalizmu odwrotnie. I już dzisiaj możemy obserwować czyny niektórych anarchistów, które wskazują na początek korupcji, nietolerancję i pragnienie rozprzestrzeniania wokół siebie strachu i obaw. Anarchiści nie dajmy się korupcji. Nasz ideał jest ideałem miłości. Nie możemy i nie mamy prawa być sędzią i każącym ramieniem sprawiedliwości. Naszym jedynym żądaniem i ideałem jest bycie wyzwolicielem.
Tłum. Maciek Gilge
Red Rat, zeszyt 1, Zielona Góra, 1996
SZCZECIN : Współczesne walki społeczne, a ruch anarchistyczny w Polsce - Wykład i spotkanie
Czytelnik CIA, Czw, 2013-11-28 22:46 Kraj | Ruch anarchistycznyFederacja Anarchistyczna sekcja Szczecin zaprasza na spotkanie pt. "Współczesne walki społeczne, a ruch anarchistyczny w Polsce". Wykład poprowadzi gościnnie uczestnik poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej i kolektywu "Rozbrat".
Na spotkaniu dostępne będzie stoisko z anarchistycznymi wydawnictwami oraz sporo materiałów dla Was - ulotki, plakaty, biuletyny i różne materiały z akcji.
Po prelekcji w kuluarach będzie możliwość swobodniejszej rozmowy i wymiany poglądów.
Gorąco zapraszamy do uczestnictwa zarówno osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z anarchizmem, jak i starych wyjadaczy :)
Wejście na wykład oczywiście bezpłatne. Do zobaczenia w mikołajki !