Ruch anarchistyczny
Londyn: TOTALITARYZM – tu nie ma miejsca na WOLNOŚĆ!
wiatrak, Nie, 2013-12-15 15:57 Świat | Ruch anarchistyczny Od kilku lat osoby związane z Kurierem Syndykalistycznym oddają hołd ofiarom stanu wojennego a także robotnikom zamordowanym w Gdańsku 1970 roku. W piątek, 13 grudnia wraz z antyfaszystami/kami z grupy Dywizjon 161 zebraliśmy się w około 20 osób pod pomnikiem Nieznanaego Robotnika przy Trinity Square, aby zapalić znicze i złożyć kwiaty w hołdzie wszystkim robotnikom zamordowanym przez totalitarne rządy. Przypomnieliśmy również o współpracy Jaruzelskiego z Margaret Thatcher, kiedy Jaruzelski wysyłał z Polski węgiel do Wielkiej Brytanii aby zgnieść strajk brytyjskich górników.
Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim dyktaturom i autorytarnym tendencjom w ruchu pracowniczym i politycznym, dlatego śmieszą nas nacjonalistyczne szopki „upamiętniające” stan wojenny. Doskonale wiemy jak nacjonaliści w tamtych czasach popierali wprowadzenie stanu wojennego i działali pod parasolem PZPR (polecamy artykuł „Nacjonalizm w służbie komunizmu”: http://www.rozbrat.org/publicystyka/analizy/4068-nacjonalizm-w-sluzbie-k...).
Oskarżenie machnowszczyzny o antysemityzm
wiatrak, Sob, 2013-12-14 17:17 Blog | Historia | Ruch anarchistycznyW 1926 roku rozpoczął się proces Salomona Szwarcbarda - zabójcy Semena Petlury.
Szwarcbard był rosyjskim anarchistą pochodzenia żydowskiego i znajomym Nestora Machno. Przed sądem zeznawał, iż zamordował Petlurę z zemsty gdyż za rządów Petlury zamordowana została jego rodzina. Istnieją jednak podejrzenia, że zamach inspirowany był przez OGPU.
Zamachowiec w swoim procesie oskarżał zarówno Petlurę jak i Machno o masowe rzezie i pogromy Żydów na Ukrainie. Machno był całą sprawą oburzony i napisał list protestacyjny, który miał być podczas jednej z rozpraw odczytany. Nie został jednak wzięty pod uwagę.
Proces Szwarcbarda wpływał negatywnie na wizerunek Machno. Kwestia pogromów była poruszana w wielu kręgach lewicowych, żydowskich i anarchistycznych. Wśród oskarżycieli znajdowali się Marien Choisie, Bernard Lecache (założyciel Międzynarodowej Ligi Przeciw Antysemityzmowi) i były oficer Wojska Polskiego, Solar.
W obronie Machno najaktywniej stawał jego towarzysz, Wsiewołod Eichenbaum ps. Wolin. Najbardziej znanym oskarżeniem Machno o antysemityzm i sadyzm (znęcanie się nad grupą liliputów) został Joseph Kessel - dziennikarz, autor książki "Machno i jego Żydówka".
Sam zainteresowany oskarżał Kessela o opieranie swoich teorii o relacje bolszewików. W Związku Radzieckim wydany został nawet manipulacyjny album dokumentujący zbrodnie na Żydach, który zawierał fotografie machnowców oraz zdemolowanego miasta Aleksandrowsk w którym to pogromu na ludności żydowskiej mieli dokonać machnowcy.
Pisał o tym nawet Janowski na łamach amerykańskiej Freie Arbeite Stimme. Taka sytuacja bardzo przejmowała Machno dlatego starał się jak tylko mógł dementować te pogłoski. Pisał artykuły i wpraszał się na spotkania dyskusyjne w klubach literackich.
O morderstwa i pogromy Żydów oskarżają go jednak także zawodowi historycy. Przykładem może być twórczość stalinowskiego historyka, Jerzego Ochmańskiego. W swojej biografii Feliksa Dzierżyńskiego oskarża atamanów kozackich w tym Machno o pogromy. To samo robi sowietolog polskiego pochodzenia, a przy tym były doradca Ronalda Reagana, Richard Pipes w „Rosji Bolszewików”.
Pisze, że 17% pogromów było dziełem „niezależnych” atamanów kozackich wśród których obok siebie wymienia Zełenyja, Machno i... Nikifora Grigoriewa.
W kwestii tego ostatniego, to właśnie w jego sprawie 5 sierpnia 1919 w Izwiestii ogłoszone zostało wykonanie wyroku śmierci, w którym antysemityzm i mordowanie Żydów obok spiskowania z Denikinem były głównymi zarzutami. Dwa miesiące później Prawda opublikowała apel Machno przeciwko pogromom.
Trudno stwierdzić, czy ten i wiele innych apeli Machno przeciwko pogromom były skierowane wyłącznie na zewnątrz czy także do środka, gdyż problem antysemityzmu istniał również wewnątrz ruchu machnowskiego.
Należy jednak zaznaczyć, że na 210 pogromów jakie miały miejsce na Ukrainie tylko jeden miał miejsce na terenach w których siły Machno przeważały nad siłami nacjonalistów. Żadna gazeta żydowska w 1919 roku nie oskarżała Machno i jego ruchu o mordowanie Żydów.
Na zakończenie można zacytować historyka, Eliasza Czerikowera, historyka żydowskiego z Nowego Jorku o którego opinię zabiegał Eichenbaum:
„Nie da się zaprzeczyć, że ze wszystkich armii w wojnie domowej oraz Armii Czerwonej, machnowcy zachowywali się najlepiej wobec ludności cywilnej, a ludności żydowskiej w szczególności. Mamy liczne świadectwa tego. Odsetek uzasadnionych skarg na Armię Machno w porównaniu z innymi jest znikomy.
Nie mówimy tu o pogromach rzekomo zorganizowanych przez samego Machno. To jest oszczerstwo lub błąd. Nic takiego nie miało miejsca. Na armię Machno miałem wskazówki i doniesienia i aż do chwili obecnej starałem się sprawdzać fakty, byłem zobowiązany oświadczyć, że na dany dzień żadna jednostka machnowszczyzny nie mogła być na miejscu gdyż cała armia była daleko. Po zbadaniu dowodów ściśle zakładałem ten fakt za każdym razem gdy miał miejsce jakiś pogrom żaden oddział Machno nie przebywał w sąsiedztwie. Tak więc pogromy nie mogły być dziełem machnowców.”
Dlaczego współcześni historycy nadal oskarżają Machno o antysemityzm i pogromy? Trudno powiedzieć. Możliwe, że nie weryfikują pozostałości po oskarżeniach z lat 20-tych jakie były popularne w różnych kręgach dążących do dyskredytacji przywódcy najsilniejszego ruchu anarchistycznego w Europie. Z drugiej strony mogą robić to celowo, z takich samych powodów z jakich robiono to w przeszłości.
Należy zaznaczyć, że oskarżenia o antysemityzm zawsze były niekonkretne, ogólne i niejasne, a ani Ochmański ani Pipes nie odwołują się do żadnych źródeł.
Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że ani Pipes ani Ochmański ani żaden inny historyk powielający mit antysemityzmu Machno nigdy nie podejmował się weryfikowania tego typu kwestii tak jak zrobił to Czerikower, który zajmował się kwestią pogromów Żydów na Ukrainie.
.........................................................................................................
Zajmowałem się wielokrotnie tym problemem. Oto moje wnioski, ze zwykłym zastrzeżeniem na wypadek, gdyby dokładniejsze świadectwa doszły do mnie w przyszłości. Armia jest zawsze armią, a armie nieuchronnie popełniają naganne czyny, ponieważ jest fizycznie niemożliwe kontrolować i nadzorować wszystkie jednostki, składające się na te masy ludzi, oderwanych od zdrowego i normalnego życia, rzuconych w egzystencję i otoczenie, które wyzwala ich złe skłonności, pozwalając im na używanie przemocy, często bezkarnie. Wie pan to zapewne równie dobrze jak ja. Armia machowska nie była wyjątkiem od tej reguły. Również popełniała jakieś naganne czyny. Ale cieszę się z tego, że mogę powiedzieć z całkowitą pewnością, że generalnie zachowania machnowskiej armii nie można porównywać do zachowania innych armii, operujących w Rosji w czasie wydarzeń z lat 1917-1921. Dwa fakty mogę poświadczyć z całkowitą pewnością.
1. Nie da się zaprzeczyć, że ze wszystkich tych armii, łącznie z Armią Czerwoną, machnowcy zachowywali się najlepiej w stosunku do ludności cywilnej w ogóle, a szczególnie wobec ludności żydowskiej. Mam liczne tego świadectwa. Liczba uzasadnionych skarg na machnowców, w porównaniu do innych, jest znikoma.
2. Nie można mówić o pogromach, jakie rzekomo miał organizować sam Machno. To oszczerstwo lub nieporozumienie. Nic takiego nie miało miejsca. Jeśli chodzi o armię machnowską, to donoszono mi, dokładnie lub niedokładnie, w tej sprawie. Jednak za każdym razem, kiedy próbowałem uzgodnić to z faktami, okazywało się, że musiałem ogłosić, że w rozważanym dniu żadna machnowska jednostka nie mogła przebywać we wskazanym miejscu, a cała armia była daleko. Po dokładnym zbadaniu dowodów, za każdym razem okazywało się, że z całkowitą pewnością można powiedzieć, ze żadna machnowska jednostka nie operowała w miejscu i czasie pogromu, ani też żadnej nie było w pobliżu. Ani razu nie można było udowodnić obecności machnowskiej jednostki w miejscu, gdzie miał miejsce pogrom. A zatem rozważane pogromy nie mogły być dziełem machnowców.
Elias Czerikower
Zobacz też: Artykuł o pogromach na Ukrainie w 1919 | Nestor Machno: Do Żydów wszystkich krajów | Nestor Machno: Machnowszczyzna a antysemityzm
https://cia.media.pl/machnowszczyzna https://cia.media.pl/rosja1917
Protesty, sabotaż i ZOMO - Wspomnienia ze stanu wojennego
wiatrak, Pią, 2013-12-13 12:43 Historia | Publicystyka | Represje | Ruch anarchistyczny Podczas gdy Ruch Narodowy i inni Wszech-Polacy próbują rozgrywać dyskusję o stanie wojennym na własną modłę, pozując przy tym na narodowych bohaterów w walce z komunistyczną dyktaturą, my pokazujemy, jak było naprawdę. Kto i w jaki sposób stawiał opór władzy?
Jak wyglądała ówczesna rzeczywistość oczami młodych chłopców: 10- i 15-letniego? I wreszcie, jak stan wojenny zaważył na ich anarchistycznej przyszłości?
Na te i inne tematy rozmawiam z Owcą i Adamem – od lat zaangażowanymi w działania Warszawskiej Federacji Anarchistycznej.
Na początku przenieśmy się do Warszawy z 13 grudnia 1981 roku…
Jak wspominacie pierwsze chwile po tym, gdy dowiedzieliście się o wprowadzeniu stanu wojennego?
Adam: Moim pierwszym odruchem była dzika, spontaniczna radość. Myślałem wtedy, że wybuchnie powstanie, że wreszcie coś zacznie się dziać…
Owca: Ja pamiętam, że powiedział mi o tym ojciec, którego postać też odegrała dużą rolę w tej historii, jako że to on zabierał mnie później na pierwsze demonstracje i brał czynny udział w oporze wobec komunistów. On poinformował mnie, że coś zaczęło się dziać na mieście, że jeżdżą czołgi, choć zapewne sam jeszcze nie wiedział, że oznaczało to stan wojenny. Później w radiu i telewizji pojawiły się oficjalne informacje i znane wszystkim przemówienie generała Jaruzelskiego.
Owca, czy wtedy rozumiałeś, co się stało? Miałeś tylko 10 lat…
Owca: Jako 10-latek rozumiałem to na swój sposób. Być może wynikało to z innego tempa rozwoju młodych ludzi w tym czasie, jako że wszyscy musieliśmy szybciej dorosnąć. Pamiętam, że kilka miesięcy wcześniej, latem ‘81, odbyły się manewry sprzymierzonych wojsk radzieckich, polskich, niemieckich i czechosłowackich. Wtedy ja i koledzy nie wiedzieliśmy, czy przeżyjemy, dlatego pożegnaliśmy się na podwórku… Dziś może wydawać się to śmieszne, ale tak naprawdę przerażający był fakt, że tak małe dziecko musiało rozumieć, co się dzieje dookoła i stanąć po którejś stronie.
Jak wyglądał ten 13 grudnia w Warszawie?
Owca: Tamtego dnia nie działo się jeszcze nic szczególnego. Ojciec zabrał mnie na popołudniową przejażdżkę po mieście, w okolice ulicy Mokotowskiej i Placu Konstytucji. Próbowaliśmy dostać się do siedziby Regionu Mazowsze, ale cały teren był obstawiony przez ZOMO. Potem cała ekipa „Solidarności” wyrzucała i paliła dokumenty. Oni też zostali później aresztowani lub internowani.
A jak przekazywano sobie informacje o tym, co dzieje się w kraju?
Owca: Oczywiście nie działała wtedy sieć telefoniczna. Jedynym źródłem informacji mogli być sąsiedzi i poczta pantoflowa. Co prawda jeździły autobusy, z tym, że zimą ciężko było się gdziekolwiek dostać. Ale istniał kanał, który wykorzystywaliśmy później przez całe lata 80. – Radio Wolna Europa. Jednak w chwili, gdy stan wojenny się rozpoczął, rozgłośnia była potwornie zagłuszana – brzmiało to właśnie tak, jakby jeździły po niej czołgi.
Adam: Ale my, na południu Warszawy, byliśmy zupełnie odcięci od świata. Nie docierały tam tramwaje ani autobusy. Przy domu Jaruzelskiego chodziły patrole i stały SKOT-y (typ transportera opancerzonego – przyp. red.). Ale tak naprawdę przez kilka pierwszych miesięcy stanu wojennego w mieście nic się nie działo, to była tylko demonstracja siły ze strony władzy. Wśród ludzi bardzo szybko utworzyły się różne, dziwne zwyczaje, takie jak zapalenie świateł w oknach, tworzenie z nich wzoru krzyża na blokach, palenie świec... Na murach, w ramach małego sabotażu, od razu pojawiły się napisy antyrządowe. Nie było farb ani sprejów, ale sprytni, młodzi ludzie dawali sobie radę. Podczas takich akcji ich głównymi wrogami byli ciecie, a nie milicja.
Oficjalnie stan wojenny zniesiono 22 lipca 1983 roku…
Owca: Stan wojenny został zawieszony, ale tak naprawdę podobna sytuacja utrzymywała się mniej więcej do roku 1987. Dopiero po tym okresie zaczęła się pewna odwilż, choć wciąż zdarzały się bardzo brutalne akcje pacyfikacyjne.
Jak wyglądało wtedy wasze normalne życie?
Owca: To były bardzo dziwne czasy, a dla mnie – bardzo intensywne, kompletnie rzutujące na moje obecne życie i przekonania. Przeżyłem wtedy wiele istotnych rzeczy. Mój ojciec był zecerem (zawód polegający na ręcznym lub maszynowym składaniu czcionek na potrzeby druku typograficznego – przyp. red.). Przynosił więc do domu metalowe czcionki, papier i farbę drukarską, po czym wspólnie składaliśmy ulotki z różnymi hasłami, na przykład „Precz z ZOMO” czy „Hunta przecz!”. Poza tym każdy z nas miał swoje problemy…
Adam: Tak, jak powiedział Owca, był to bardzo dziwny okres. Zaistniało wtedy coś na kształt bezideowego zaangażowania społecznego, co wielu ludzi wykrzywiło na resztę lat życia. Niektórych – pozytywnie, ale z innych zrobiła się banda sukinsynów z głębokim przekonaniem o własnej, moralnej wyższości. A równocześnie trwało coś w rodzaju przedłużonej na 8 lat „wigilii” – ludzie chowali się w mieszkaniach, w kręgach przyjaciół… Życie nadal się toczyło, ale było zepchnięte do blokowisk.
Owca: Charakterystyczne były ciągłe przerwy w dostawie prądu. Często, zimowymi popołudniami, nagle w blokach i na ulicach robiło się ciemno. Stałym punktem programu było też noszenie wciąż zamarzającej wody z beczkowozu, bo jakoś nie docierała ona do mieszkań. Oczywiście dla nas była to też świetna zabawa – robiliśmy lodowisko, ludzie się przewracali (śmiech)… Rzecz jasna, mięliśmy także problemy z żywnością, w sklepach nie było nic lub prawie nic. A kartki nie wystarczały na przeżycie. Dlatego ludzie nimi handlowali: ci, którzy nie chcieli cukru, wymieniali go na wódkę, a ci, którzy nie chcieli wódki, brali więcej cukru, żeby samemu zrobić wódkę w domu (śmiech). Ale, niestety, były to też czasy bardzo brutalne… Pamiętam, że za rogiem jednego z moich sąsiednich bloków, naprzeciw nielegalnego przejścia przez ulicę, na stałe usadowili się ZOMO-wcy. Na początku niewiele osób o tym wiedziało i często nieprzepisowo przebiegali przez ulicę, zamiast – zgodnie z prawem – iść przez kładkę. Tam napotykali bandę debili, którzy pewnie nie wiedzieli nawet, gdzie zostali zrzuceni ani jakie to miasto. Na moich oczach spałowali starszą kobietę. Młodych ludzi od razu pakowali do suki i napierdalali – za PRZECHODZENIE PRZEZ ULICĘ…! W końcu wszyscy nauczyliśmy się wypatrywać czujki wskazującej nam, którędy iść i kiedy można przebiec. ZOMO-wcy stali zawsze, ale od tej pory wystarczyło już być ostrożnym. Oczywiście, kilkadziesiąt tysięcy innych ludzi siedziało. Jedni w ośrodkach internowania, inni w więzieniach.
Chodziłeś wówczas na demonstracje?
Owca: Tak. Na pierwszą demonstrację zaciągnął mnie ojciec. Powiedział, że idziemy kupić lody na Starówce. To było 1 maja 1982 roku. Demonstrację organizował mój obecny przyjaciel, Piotrek Ikonowicz i grupa związana z MRK „S”-em (Międzyzakładowym Robotniczym Komitetem „Solidarności” – przyp. red.)...
Adam: Pierwszy MRK „S” tworzyli ludzie związani z lewicą „Solidarności”. Teraz temat został zupełnie wyczyszczony, nie przeczytacie o tym w szkolnych podręcznikach.
Owca: Tak, w jednym z ostatnich wywiadów dla Wyborczej Piotrek powiedział, że protest organizowali socjaliści, anarchiści i robotnicy. Nasza ekipa zaskoczyła władze akcją właśnie tego dnia (w krajach bloku komunistycznego udział w oficjalnych demonstracjach pierwszomajowych był „mile widziane przez władze” – przyp. red.). Służby chyba nie miały o tym bladego pojęcia, a przecież przyszło około 20 tysięcy ludzi. Była to też jedyna demonstracja w ‘82, której nie rozpierdoliło ZOMO. Głównym hasłem było: „Uwolnić więźniów politycznych”.
Masz jakieś traumatyczne wspomnienia związane z udziałem w protestach?
Owca: Tak... Wydarzenia, o których teraz powiem, w całym kraju pociągnęły za sobą w sumie dziesięć ofiar, a w samej Warszawie zginęło pięć osób. Kobieta zatruta gazem, koleś zapałowany na śmierć – to były zupełnie anonimowe osoby. Zaczęło się od tego, że podziemie „Solidarności” wezwało ludzi do Katedry św. Jana na Starym Mieście. To stamtąd na początku stanu wojennego ruszały demonstracje, choć oczywiście istniały też inne kościoły o podobnym znaczeniu… To był piękny dzień. Pojechaliśmy z ojcem autobusem nr 107 z Czerniakowskiej – od początku było wiadomo, dokąd i w jakim celu jadą wszyscy pasażerowie. Przed mszą poszliśmy na rynek, gdzie ojciec kupił mi lody, było mnóstwo biało-czerwonych flag. Mimo obecności ZOMO atmosfera była piknikowa…
I co się stało?
Owca: Zaczęła się msza, na której ludzie podnieśli wysoko ręce, układając palce – wskazujący i środkowy – w literę „V”. Na początku było nas około pięciu tysięcy. Później okazało się, że bardziej lewicowa część uczestników nie była w kościele, tylko czekała już na Placu Zamkowym. Ostatecznie przyszło więc około 10 tysięcy osób. Ale później się zaczęło... Tłum został brutalnie zaatakowany przez ZOMO. Część ludzi uciekła w stronę Powiśla, część broniła się na Starówce. Służby zamknęły ich w ogromnym kotle tak, że nie mogli się wydostać. W 1989 roku znalazłem w PAP (Polskiej Agencji Prasowej – przyp. red.) zdjęcia z tej zadymy, na których widać stojącego na barykadzie Piotrka Ikonowicza. Na Starówce toczyła się wtedy regularna walka, a część osób została aresztowana. Młodzi ludzie niszczyli latarnie, wyrywali bruk, którym mogliby się bronić, rozpierdalali wszystkie pomajowe stojaki z biało-czerwonymi flagami, a same flagi podpalali. My uciekaliśmy przez ulicę Traugutta i Zachętę, aż do Dworca Centralnego. Wszędzie byli ludzie i wszędzie było ZOMO. Resztę dnia spędziłem na płaczu, ale to nie był koniec. Dało mi to ogromną siłę. Później chodziłem więc na kolejne protesty. Na jednej z robotniczych demonstracji, w roku podajże ‘84, było jeszcze gorzej…
To znaczy?
Owca: To było któregoś dnia w czasie, gdy z Huty Warszawa na Żoliborzu wychodzili pracownicy drugiej zmiany. Szli w strojach roboczych. Kiedy ZOMO zastąpiło im drogę, oni utworzyli klin i zaczęli tych ZOMO-wców napierdalać, po czym tamci zaczęli napierdalać robotników… Akcja rozlała się na okoliczne osiedla. Ja uciekłem z ojcem i dwoma zaprzyjaźnionymi studentami na piętro jednego z budynków. Tak było mniej więcej od stanu wojennego – przyjęło się, że ludzie wbiegali pod przypadkowe drzwi i waląc w nie, prosili o wpuszczenie. Na ogół mieszkańcy im pomagali, ale niektórzy obawiali się też ZOMO-wców biegnących z tyłu. Tak było z nami. Nikt nas nie wpuścił, musieliśmy więc wbiec na samą górę budynku i znaleźliśmy się w pułapce. Za nami biegło sześciu albo siedmiu ZOMO-wców. Ale przed nimi uciekało jeszcze trzech innych studentów. Nie wiem, czy na szczęście, ale to ich, na półpiętrze, dopadli ZOMO-wcy... Skatowali ich. Do nieprzytomności, kompletnie… Na ścianach była krew, a oni ich spałowali i zaciągnęli po podłodze do budy. Na dodatek mój ojciec, jak idiota, wyjrzał przez barierkę. Dobrze, że ten kretyn z ZOMO tylko krzyknął: „Wypierdalaj do mieszkania!”, nie wiedząc nawet, że na górze żadnego mieszkania już nie było. To była dla mnie straszna trauma. A ta historia ciekawa jest o tyle, że powtórzyła się mojej ekipie w roku ‘98. Wtedy na nasze spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim wpadła załoga pięćdziesięciu nazioli, a ja i kilka innych osób – w tym nasza koleżanka Basia, która była w ciąży – uciekliśmy na klatkę, gdzie mieszkali emerytowani wykładowcy. Waliliśmy w drzwi, jedna kobieta je otworzyła. Błagałem ją, żeby nas wpuściła, a ona powtarzała tylko: „nie mogę”, „nie mogę”… Uciekliśmy więc na górę i zdecydowaliśmy się bronić. Były tam jakieś meble. Ukryliśmy Basię pod łóżkiem i czekaliśmy, co się stanie. Słyszeliśmy ich okrzyki: „Gdzie te lewackie kurwy?!”, „Jebać ich!”. Ale kiedy doszli pod drzwi tej starszej kobiety, ona powiedziała im, że uciekliśmy w inną stronę. Potem zostawiliśmy jej na wycieraczce kwiaty z podziękowaniem. Ale to wydarzenie uświadomiło mi, że podobne rzeczy, znane też ze stanu wojennego, mogą się zdarzać cały czas.
Skoro jesteśmy przy temacie nazioli, to powiedzcie, jak oceniacie ich oficjalny stosunek do stanu wojennego?
Adam: Narodowcy tworzą zmitologizowana wizję 13 grudnia. Tak naprawdę, duża część ludzi o przekonaniach nacjonalistycznych była wówczas w obozie władzy, niektórzy związali się też wtedy z antysemickim Zjednoczeniem Patriotycznym „Grunwald”. Maciej Giertych – ojciec założyciela Młodzieży Wszechpolskiej, Romana Giertycha – był wtedy w PRON-ie (Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego – fasadowa organizacja skupiająca głównie katolickich i narodowych „poputczyków” PZPR z niejakim Dobraczyńskim [pisarzem] na czele – przyp. red.). Nacjonaliści w dużej mierze poparli stan wojenny, bo sprzyjało to całej optyce endeckiej, zachowania substancji narodowej itd… Oni od początku nie dowierzali „Solidarności”, bo uważali, że związek jest sterowany przez KOR (Komitet Obrony Robotników – przyp. red.), a KOR to z kolei masoneria – zresztą, nie bezpodstawnie… Ale biorąc pod uwagę mitologiczną, absurdalną i maniacką wizję rzeczywistości wyznawaną przez tych ludzi, sojusz z Jaruzelskim musiał być tego logiczną konsekwencją. Rzecz jasna, nie wszystkie podziały były wtedy tak oczywiste.
Czy byliście wtedy związani z „Solidarnością”?
Owca: Nie, w żaden oficjalny sposób – zresztą ludzie nie zapisywali się wtedy do struktur związkowych. A klasyczną współpracę z podziemiem zacząłem dopiero w ‘86, kiedy miałem 16 lat.
Adam: A ja od ‘83 byłem związany z redakcją pisemka „Wola” oraz z grupą polityczną „Robotnik”. Później, po liceum, związałem się ze studenckim NZS-em (Niezależne Zrzeszenie Studentów – przyp. red.) – pod względem ideowym w tej organizacji byli chyba wszyscy.
A kiedy zaczęliście działać jako anarchiści?
Adam: Od końca lat 80. W siódmą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, 13 grudnia 1988 roku, po raz pierwszy wystąpiliśmy, używając przemocy. ZOMO-wcy stali jak idioci, a my rzucaliśmy w nich śrubami i łączami od rusztowań. Na ten dzień przygotowaliśmy też butelki z benzyną, śmiesznie uszczelniając je parafiną topioną na kuchence, ale chyba użyliśmy ich później... Równolegle rozgrywał się happening organizowany przez grupę „§ 22”. Nasza „grupa bojowa” była złożona z ludzi o różnych poglądach, ze znacznym udziałem anarchistów. Część z naszych ówczesnych towarzyszy zaczęła później pracę w Urzędzie Ochrony Państwa, inni trafili za kraty za przestępstwa kryminalne, a jeszcze inni… siedzą tu z nami (śmiech).
Na początku lat 80. obaj jeszcze się uczyliście. Czy podczas stanu wojennego stawiano opór w szkołach?
Owca: Tak, pojawił się tam bardzo szybko, choć na ogół szkoły starały się ludzi stłamsić – zwłaszcza w podstawówkach i liceach rządzonych prze komunistów. Mimo to powstawały małe „grupy protestu”. Jedną z nich – Uczniowski Front Odmowy – utworzył nasz kolega, Piotr Rymarczyk, z którym później zakładaliśmy Międzymiastówkę, a potem – Federację Anarchistyczną. Piotrek miał wtedy 12 lat. Wraz z kolegami wydał dwie, trzy gazetki, więc zainteresowała się nimi bezpieka. Dotarła do nich nawet Wolna Europa. Ja sam usłyszałem o chłopakach właśnie w radiu, ale w ‘82 i ‘83 mówiłem wszystkim, że jestem w UFO. Kiedyś nawet specjalnie przypaliłem sobie kurtkę i powiedziałem, że trafiła mnie petarda (śmiech). Opowiadałem też o specjalnych akcjach, do których jednak – z uwagi na różne wyimaginowane czynniki – akurat teraz nie mogłem zaangażować moich kolegów z klasy. Najśmieszniejsze jest to, że Piotrka spotkałem kilka lat później. Wówczas milicja ścigała go po całej Polsce.
Adam: Ja chodziłem z Rymarczykiem do tej samej szkoły, ale byłem o kilka lat od niego starszy. Ta placówka była specyficzna. Była swoistą enklawą, szkołą PAX-ów, czyli Prokomunistycznych katolików. W naszym szkolnym radiowęźle na przerwach podczas stanu wojennego leciał Kaczmarski. Było tam też wielu nauczycieli, wyrzuconych wcześniej z innych szkół – na przykład polonista Łukasz Ługowski, zaangażowany też społecznie. Część moich kolegów z klasy, na przykład Wojtek Sobolewski, Grzesiek Korczyński czy Wojtek Kłos, razem ze mną rozkręcali w Warszawie Pomarańczowa Alternatywę.
Owca: Warto wspomnieć też o naszym nieżyjącym już koledze Krzyśku Markuszewskim, który był bardzo aktywnym i mocno lewicowym konspiratorem na terenie Warszawy. W 1981 roku, kiedy wybuchł stan wojenny, Krzysiek działał w grupie anarchistycznej, a mnie i Adama poznał podczas zakładania PPS (Polskiej Partii Socjalistycznej – właściwie podczas odnawiania jej działalności w kraju – przyp. red.).
Jednym z forsowanych przez mainstream symboli zakończenia stanu wojennego w Polsce jest osoba Jana Pawła II. Czy podzielaliście entuzjazm społeczeństwa na wieść o dwóch pielgrzymkach papieża do Polski, czy już wtedy zapowiadaliście się na anarchistów? ;)
Owca: Szczerze mówiąc, pierwszej pielgrzymki nie zarejestrowałem i w ogóle mnie to nie obchodziło. Podczas drugiej interesował mnie jej aspekt społeczny, a nie religijny. Już wtedy miałem bardzo krytyczny stosunek do Kościoła Katolickiego. Papież był symbolem, ale czegoś innego – oporu wobec komunistów, przynajmniej dla mnie jako dziecka. W tamtych czasach z okien mojego bloku zrzucano na ulicę ulotki KOR-u. Ale przyjazd papieża w ‘83 pozwolił ludziom masowo wyjść na ulice. Sam brałem udział w dwóch bardzo dużych demonstracjach. Jedna z nich odbyła się, gdy papież miał mszę na Stadionie Dziesięciolecia. Chcieliśmy wtedy przejść całe miasto z okrzykami „Solidarności”, a było z nami kilkadziesiąt tysięcy osób. Kiedy doszliśmy do ulicy Dobrej, brutalnie zaatakowało nas ZOMO. Użyli gazów i pałek, były jakieś drobne walki na Powiślu…
Adam: A ja do 1986 roku jak najbardziej byłem katolikiem i bardzo poważnie traktowałem religię, choć nie byłem gorliwy religijnie. Ale sprawa nie jest tak jednoznaczna. Ja byłem wtedy na Stadionie Dziesięciolecia i widziałem, że Wojtyła bardzo sprytnie grał, na przykład używał słowa „solidarność” w różnych kontekstach, manipulował ta sprawą… Kilka lat później usłyszałem o kilku osobach, które – wiedzione duchem egzystencjalnego buntu – zamierzały go kropnąć (śmiech).
A jak oceniasz postawę Kościoła wobec stanu wojennego?
Adam: Kościół wypowiadał się bardzo dwuznacznie. Zasadniczo był przeciwny rozlewowi krwi i choć na dużą skalę udzielał pomocy osobom internowanym i represjonowanym, to i tak to nie ludzie internowani byli głównymi ofiarami stanu wojennego. Jeśli chodzi o sam ruch społeczny i kreowanie ogólnej atmosfery w kraju, Kościół zajął stanowisko wyczekujące i pacyfikujące. Dlatego część radykalnych elit opozycyjnych poprowadziła zakrojoną na niezbyt szeroką skalę, ale dość głośną akcję odsyłania metryk chrztu do kościołów. To oczywiście i tak było niezgodne z katolickimi procedurami mówiącymi o apostazji… Na Wielkanoc ‘82 w drugim obiegu pojawiły się pocztówki przedstawiające uszate pisanki z karykaturami ówczesnego Prymasa Polski, Józefa Glempa oraz Ministra Propagandy w rządzie komunistycznym, Jerzego Urbana. Później dość często odbywały się demonstracje, których punktem wyjściowym były tak zwane „msze za ojczyznę”. Mimo to, stanowisko episkopatu i większości księży było dwuznaczne i bardzo powściągliwe, choć niektórzy z nich rzeczywiście aktywnie angażowali się w poparcie „Solidarności”, przez co miewali kłopoty z przełożonymi.
Jak doświadczenia z okresu stanu wojennego wpłynęły na wasze późniejsze życie?
Owca: Te wydarzenia, o których mówiłem wcześniej i traumy, które przeżyłem, ukształtowały mnie jako opozycjonistę. Zacząłem uczestniczyć w różnych akcjach. Jedną z prostszych było na przykład zapierdolenie białej kredy z pokoju nauczycielskiego i pisanie nią na zielonych tablicach, czyli płotach otaczających warszawskie tereny budowy, haseł w stylu „Uwolnić więźniów politycznych”. Do dziś robię rzeczy, które jednoznacznie kojarzą mi się z tamtymi czasami – na przykład mój udział w różnych zadymach na terenie całej Europy, które jednocześnie fotografowałem. Jestem kompletnie zafiksowany na punkcie stawiania oporu władzy.
Adam: W moim przypadku było inaczej. Być może nastrój stanu wojennego jakoś na mnie wpłynął, ale, szczerze mówiąc, nie przeceniałbym tego… Zawsze byłem bardzo refleksyjnym człowiekiem i mój rozwój dokonywał się niezależnie od takich wydarzeń. Miałem też żal do „Solidarności”, że była zbyt miękka. Poza tym, jeśli chodzi o poglądy, w czasach liceum byłem bardziej nacjonalistą, choć nie związanym z żadnym ugrupowaniem tego typu. Jednak później nastąpił we mnie stopniowy odwrót od takich poglądów… Być może, gdyby nie stan wojenny i zaangażowanie antykomunistyczne, to w ogóle zająłbym się filozofią?
Czy dziś, jako anarchiści, bazujecie na doświadczeniach wyniesionych z tamtych czasów?
Owca: Oczywiście, że tak. Nie możemy zapominać, że część pomysłów, realizowanych przez podziemie, bazowała na doświadczeniach żołnierzy Armii Krajowej. My uczyliśmy się od nich, a dziś, jako anarchiści, staramy się przenieść tamte trudne realia na współczesność. Uważamy, że władza nadal jest potwornie represyjna i należy z nią walczyć wszelkimi sposobami. Jeśli trzeba, to z użyciem przemocy.
Dzięki za rozmowę :)
Rozmawiała:
Jaśka (Warszawska Federacja Anarchistyczna)
https://cia.media.pl/gdy_anarchisci_walczyli_z_prawdziwa_komuna_gdzie_byl...
Warszawa: Policja i ochroniarze zaatakowali squat OdNowa. Potrzebne wsparcie!!!
Jaromir, Śro, 2013-12-11 21:43 Kraj | Represje | Ruch anarchistyczny Aktualizacja - 22:00: Przy absolutnej bierności mediów już szóstą godzinę (22:00) trwa dramatyczna okupacja budynku przy Nowogrockiej 4, z której po piątej rano policja wraz z prywatną ochroną i deweloperem firmy Restaura – ale bez sądu i komornika – wyrzucili część mieszkańców. Dziesiątce osób udało się schować przed eksmisją. Reszta podjęła decyzję by odzyskać dach nad głową i przybyła pod kamienicę ok. 17:00. W odpowiedzi na apel „odbijamy nasz dom” pod kamienicą zjawiło się sto osób. Mieszkańcy, którzy ukryli się w pokojach, wyszli do okien. Policja nadal wspiera prywatną ochronę Ekotrade, blokując wejście do budynku i łamiąc kolejne nasze prawo – możliwość przywrócenia posiadania (343 § 2 kc: posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni). Funkcjonariusze nie podają podstawy prawnej interwencji, odmawiają wylegitymowania się, nie odnoszą się do przedstawionych opinii prawnych na temat naruszenia spokoju posiadania i przekroczenia uprawnień (odpowiednio art 343 kc i 182 kk). Pierwsze pół godziny upłynęło na próbach prowokacji ze strony policji – funkcjonariusze rozpylili gaz nad zgromadzonymi, aresztowali pięć osób: cztery spośród okupujących budynek w środku i jedną osobę na dole. Tymczasem reszta mieszkańców zabarykadowanych w budynku wystosowała przez okno komunikat: "Walczymy o dach nad głową dla siebie i wszystkich ludzi, którym nie wystarczy na mieszkanie, żywność, leki i godne życie. Tworzymy to miejsce, aby wspierać się wzajemnie używając wszystkich naszych talentów i umiejętności.
Aleksander Berkman: Wielkie rozczarowanie (Rosja 1917-21)
wiatrak, Śro, 2013-12-11 00:50 Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy Rozmaite okoliczności zahamowały wydanie mojej pracy o Rosji. Lecz mimo iż odnosi się to do sytuacji sprzed dwóch lat, książka ta opisuje Rosję taką jaka jest i dziś.
Poniżej ostatni rozdział pamiętnika Aleksandra Berkmana z lat 1920 - 21.
“Bolszewicki mit” mówi o okresie militarnego komunizmu i wprowadzeniu NEP-u; nowej taktyki gospodarczej rozpoczętej przez Lenina w 1921 roku. NEP pozostał w sile do dziś, jakkolwiek rozmaite jest jego zastosowanie, teraz waha się i intensywnie wzmaga. Tzw. NEP to nic innego jak wstęp do kapitalizmu i państwowego i prywatnego, włączającego koncesje dla obcego kapitału, dzierżawę fabryk a nawet prawie całego przemysłu prywatnym osobom lub korporacjom. Krótko mówiąc świeżo opierzony kapitalizm, zmieszanie monopolu państwa i prywatnego biznesu. Wyłączając pewne mniejsze zmiany, bardziej pozorne niż realne - entuzjazm co niektórych robotniczych delegacji i innych naiwnych odwiedzających Rosję nijak się ma do sytuacji w tym kraju - warunki są tam dziś w zasadzie takie jak opisane w mej pracy.
Na pierwszy rzut oka poprawił się wygląd zewnętrzny niektórych większych miast, takich jak Petersburg czy Moskwa. Większe arterie komunikacyjne wydają się przyzwoitsze, niektóre budynki wyremontowane, na taksówkach i elektryczności można bardziej polegać. Życie jest bardziej uregulowane i przybiera normalniejszą formę w porównaniu z często zdezorganizowaną i chaotyczną sytuacją lat 1920-21. Lecz obecnie, codzienna egzystencja ludzi nie jest wynikiem tych powierzchownych zmian, ani tych późniejszych, co w jakimś sensie symbolizuje prawdziwą esencję i jakość bolszewickiego reżimu. By zrozumieć istotę kraju trzeba spojrzeć w jego serce, w nieupiększone poziomy bytu ukształtowane i odzwierciedlone w politycznych, gospodarczych i kulturowych warunkach.
W dziedzinie życia politycznego, komunistyczna dyktatura zachowała status quo z poprzednich lat. W istocie rzeczy, duch rządowego despotyzmu stał się bardziej intensywny, bardziej natrętny mając taką władzę jak w Rosji.
Jest teraz bardziej systematyczny i zorganizowany, choć o wiele mniej usprawiedliwiony w latach 1919-1921. Wtedy był okres obcej inwazji, blokady, wojny domowej. Bolszewicy obiecywali wtedy uroczyście, że polityka terroru i prześladowań zostanie przerwana gdy tylko Rosja zostanie zabezpieczona przed militarnym atakiem. To dzięki mocy tych obietnic i nadziei wielkie rosyjskie masy, jak i również większość elementów rewolucyjnych, kontynuowały współpracę z sowieckim rządem, mając nadzieję poprzez zjednoczone wysiłki ochronić Rewolucję przed jej wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami. Przyszedł czas, że obce siły zaniechały prób wtrącania się, blokada została zniesiona, walkę na frontach zakończono ostateczną porażką armii Wrangla. Wojna domowa zakończyła się, lecz bolszewicka polityka terroru i zakazów trwała; tak, stała się nawet gorsza. Masy oszukane w swych oczekiwaniach, podniosły się jeszcze bardziej rozjątrzone i rozgoryczone przeciw komunistycznemu rządowi. Poprzez stopniowo rosnące niezadowolenie uaktywniały się w rozmaitych częściach kraju - na Wschodzie, Południu, Syberii - ostatecznie osiągając szczyt w kronsztadzkim powstaniu marynarzy, żołnierzy i robotników. Lenin został zmuszony do ustępstw. Miał do wyboru: dać ludziom albo wolność albo kapitalizm. Wybrał to drugie i narodził się NEP.
Dyktatura małej garstki rządzących komunistów - wewnętrznego kręgu Komitetu Egzekutywy Partii Komunistycznej - pozostała. Bolszewicy obawiali się zaufać ludziom wolnym, ponieważ mogło to zagrozić wyłącznemu monopolowi ich państwa. Mottem Lenina było: “Ustąpimy lecz nie oddamy choćby najmniejszej cząstki naszej władzy”. Obecna dyktatura w rękach triumwiratu (Stalin, Zinowiew, Kamieniew), jest tak absolutna jak była w czasach Lenina.
Faktycznie, stała się ona bardziej rozległa i systematyczna, dzięki normalniejszym i bardziej uregulowanym warunkom w kraju. Wszechwładna ręka dyktatury sięgnęła teraz nawet do szczytu Partii, unicestwiając Trockiego, dławiąc Grupę Robotniczą i wyjmując spod prawa całą lewicę Komunistycznej Partii Ukrainy. Każdy objaw niezależnej politycznie opinii, każda próba krytyki była tłumiona bezlitośnie. Przerażające “wewnętrzne” (specjalne) więzienia Czeki, stare więzienia carskie i nowe “budynki pozbawiania wolności” wypełniły się tłumem ludzi. Mrozy Północnej Syberii, głusze Turkiestanu, lochy Archangielska i Sołowiecka, obozy koncentracyjne przetrzymywały tysiące politycznych; inteligentów, robotników, którzy odważyli się zastrajkować, chłopów protestujących przeciw nieznośnemu uciskowi, nie-partyzantów podejrzanych o “niepewność polityczną”. Pośród będącego w mym posiadaniu zbioru dokumentów rosyjskich są także skierowane przez CzeKę do więźniów, stanowiące, że zostali oni aresztowani za “przynależność” do Syjonistycznej Partii Socjalistycznej”. Doniosłość takiej “winy” mówi więcej za siebie, gdy zauważy się, że Syjonistyczna Partia Socjalistyczna nie miała na celu nic bardziej “rewolucyjnego” czy “kontrrewolucyjnego” niż to co Sowiecka Konstytucja obecnie respektowała w praktyce.
Wciąż jednak Bolszewicy mieli czelność udawać, że w Rosji jedynymi prześladowanymi są ci, którzy podnieśli rękę przeciw Sowieckiemu Rządowi oraz ci, którzy są aktywnie zaangażowani w działalność kontrrewolucyjną. Wystarczająco scharakteryzować obecną sytuację w Rosji może ten fakt, że nie pozwala się tam na jakiekolwiek polityczne publikacje, oprócz ortodoksyjnie komunistycznych gazet i magazynów. Nawet posiadanie rewolucyjnych, lecz nie-komunistycznych wydawnictw, wychodzących za granicą, karane jest więzieniem i wygnaniem. Gruntownym błędem jest nazywanie Rosji dyktaturą proletariatu - robotnicy są bardziej zniewoleni politycznie i wyzyskiwani w Rosji niż w jakimkolwiek innym kraju. Nie jest to także dyktatura Partii Komunistycznej - szeregowi jej członkowie są utrzymywani w identycznym poddaństwie wobec Kremla co i reszta ludzi. Rosja dziś, tak jak i w dniach Lenina, jest dyktaturą małej kliki, znanej jako “biuro polityczne” Komitetu Wykonawczego Partii, ze Stalinem, Zinowiewem i Kamieniewem jako obecnymi i wyłącznymi panami losu całej Rosji wraz z jej stumilionową populacją. Polityka terroru całkowicie stłumiła każde ujście wolnej myśli. Zdławiła głos ludzkich potrzeb i dążeń. Obróciła organizacje robotnicze w komunistyczne komitety wykonawcze, posłusznie wypełniające rządowe rozkazy.
W społecznym i kulturalnym życiu kraju, tak jak i na polu gospodarki i przemysłu, efektem dyktatury jest nieunikniony zastój i depresja. Nowoczesny rozwój przemysłowy może iść w parze z absolutnym despotyzmem. Określona odrobina wolności - osobiste bezpieczeństwo i prawo do wysilenia własnych inicjatyw i energii twórczych są niezbędnymi warunkami wstępnymi gospodarczej poprawy. Jedynie najradykalniejsza zmiana charakteru dyktatury komunistycznej - jej zasilenie, może w rzeczywistości wyprowadzić Rosję z bagna tyrani i cierpienia. Szczytem tragedii jest to, że bolszewicki socjalizm, zaplątany w logiczne sprzeczności, nie może dziś - siedem lat po rewolucji - dać światu nic prócz wzmocnienia zła każdego systemu, którego antagonizmy stworzył socjalizm.
Moja osobista postawa i reakcje
Od wczesnej młodości rewolucja - społeczna rewolucja - była wielką nadzieją i celem mojego życia. Oznaczała dla mnie Mesjasza, który uwolni świat od brutalności, niesprawiedliwości i zła oraz wytyczy zregenerowanej ludzkości drogę braterstwa, życia w pokoju, wolności i pięknie. Bez przesady mogę rzec, że najszczęśliwszy dzień mego życia spędziłem w więziennej celi - dzień, gdy pierwsze wiadomości o Rewolucji Październikowej i zwycięstwie bolszewików dotarły do mnie w areszcie stanowym Atlanty. Ciemność mego lochu rozjaśniona została chwałą wielkiego snu, który stał się rzeczywistością. Stalowe kraty rozpłynęły się w powietrzu, kamienne ściany rozstąpiły się, a ja wstąpiłem na złote runo Ideału, który został zrealizowany. Następne tygodnie i miesiące upłynęły w drżeniu, a ja żyłem nadzieją pomieszaną ze strachem - strachem, by reakcja nie przezwyciężyła Rewolucji i nadzieją sięgnięcia krainy marzeń.
W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień i znalazłem się w Związku Radzieckim. Przybyłem pełen radości i podziwu dla bolszewików, rozpromieniony z radości na myśl o oczekującej mnie użytecznej pracy pośród bohaterskich Rosjan. Wiedziałem, że bolszewicy są marksistami, wierzącymi w scentralizowane państwo, któremu ja anarchista zaprzeczam od podstaw. Lecz postawiłem Rewolucję przed teorią i wydawało mi się, że oni uczynili to samo. Mimo, że marksiści doprowadzili do rewolucji całkowicie marksistowskiej, będącej faktycznie wyzwaniem dla dogmatów i proroctw Marksa. Żarliwi obrońcy parlamentaryzmu wyrzekli się go w swych czynach. Uporczywie żądając zwołania Zgromadzenia Ustawodawczego, bezceremonialnie rozwiązali je, gdy tylko samo życie udowodniło jego niestosowność.
Zrezygnowali ze swojej polityki rolnej, by przyjąć tą Społecznych Rewolucjonistów, w odpowiedzi na potrzeby chłopstwa. Rozsądnie zastosowali anarchistyczne metody i taktykę, gdy czas tego wymagał. Krótko mówiąc, bolszewicy okazali się w praktyce rewolucyjną partią, której jedynym celem jest sukces Rewolucji, partią posiadającą moralną odwagę i prawość by podporządkować swe teorie wspólnemu dobru. Czyż Lenin częstokroć nie określał siebie i swych ludzi jako anarchistów? - władza polityczna należała do nich jedynie jako tymczasowy środek udoskonalania Rewolucji. Państwo stopniowo miało umrzeć, jak nauczał Engels, ponieważ jego funkcje staną się niepotrzebne i przestarzałe. Zaakceptowałem więc bolszewików jako szczerą i niewzruszoną awangardę społecznego wyzwolenia człowieka. Po to by pracować z nimi, pomagać im w walce z wrogami rewolucji, wspierać ich w obronie jej owoców. Stało się to mym żarliwym pragnieniem.
W takim stanie umysłu przybyłem do Rosji Sowieckiej. Jak zapalczywie przyznałem; na mym pierwszym spotkaniu na granicy radzieckiej, zamierzałem zignorować wszelkie teoretyczne różnice zdań. Przybyłem by pracować, a nie dyskutować. By uczyć się, a nie nauczać. By uczyć się i pomagać. Uczyłem się i próbowałem pomagać. Uczyłem się dzień po dniu, długie tygodnie i miesiące, w różnych częściach kraju. Lecz to co zobaczyłem i czego się nauczyłem było tak krzyczącym i rażącym kontrastem wobec mych nadziei i oczekiwań, że wstrząsnęło to od podstaw moją wiarą w bolszewików. Nie tak wyobrażałem sobie Rosję - proletariackie Eldorado. Zupełnie nie tak. Poznałem jak wielki był trud okresu rewolucji, jak duże trudności do przezwyciężenia.
Rosja oblężona była na wielu frontach; byli kontrrewolucjoniści wewnątrz i na zewnątrz, blokada zagłodziła kraj i odmówiła medycznej pomocy nawet chorym kobietom i dzieciom. Ludzie wymęczeni byli długą wojną i niepokojami w kraju, przemysł zdezorientowany, łączność kolejowa przerwana. W pełni uświadomiłem sobie okropieństwo sytuacji; Rosję wykrwawiającą się na ołtarzu Rewolucji, podczas gdy świat patrzył na to nie reagując, a siły zjednoczone siały śmierć i destrukcję. Widziałem rozpaczliwe bohaterstwo ludzi i prawie nadludzkie wysiłki bolszewików. Byłem z nimi blisko związany, przyjaźniłem się z czołowymi komunistami, dzieliłem z nimi ich nadzieje i cele, pomagałem im w pracy, czerpałem natchnienie z ich poświęcenia i całkowitego oddania służbie Rewolucji. Byłem zniecierpliwiony krytycyzmem bolszewików w czasie, gdy byli otoczeni przez potężnych wrogów. Czułem urazę wobec odrzucania pomocy, potępiałem to jako zbrodnie i z wysiłkiem usiłowałem sprawić by przeciwne frakcje rewolucyjne lepiej się rozumiały i współpracowały. Moja bliskość z bolszewikami, moje szczere przywiązanie do ich sprawy rozdrażniły mych przyjaciół i odsunęły ode mnie najbliższych kolegów. Lecz moja wiara w komunistów i ich prawość nie były kwestią ich oddziaływania. To pewne nawet mimo oczywistości mych własnych uczuć i sądów, mych wrażeń i przeżyć.
Życie, rzeczywistość nieprzerwanie wystawiała na próbę moją wiarę. Widziałem nierówność i niesprawiedliwość z każdej strony, człowieczeństwo wdeptywane w ziemię, rzekome wymagania robiące za przykrywkę zdrady, oszustwa i ucisku. Zobaczyłem Partię rządzącą dławiącą witalne impulsy Rewolucji, zniechęcenie do masowej inicjatywy i wzajemnego zaufania, które są tak ważne dla jej wzrostu. Mimo to kurczowo trzymałem się mej wiary. Uporczywie niańczyłem w sobie nadzieję, że złe zasady i praktyki, rządowa biurokracja i partyjna autokracja zanikną, a podniesie się wola idealizmu, która zmiotłaby czarne chmury despotyzmu. Ta iskra idealizmu stanowiła według mnie wybaczenie za wszelkie błędy i omyłki, potworną nieudolność, niewiarygodną korupcję, a nawet zbrodnie popełnione w imię Rewolucji.
Co dzień narastała przeklęta rzeczywistość. Zobaczyłem bolszewików odzwierciedlających rewolucję jak potworną groteskę, zobaczyłem tragiczną rewolucyjną potrzebę zinstytucjonalizowaną w nieodpowiedzialny terror, krew tysięcy przelewaną bez powodu i bez ograniczeń. Zobaczyłem klasową walkę, stającą się wojną zemsty i eksterminacji. Zobaczyłem zdradę wczorajszych ideałów, wynaturzone znaczenie Rewolucji, jej istotę skarykaturowaną w coś przeciwnego. Zobaczyłem robotników ujarzmionych, cały kraj uciszony przez partyjną dyktaturę i jej zorganizowaną przemoc. Zobaczyłem całe wioski zmiatane z powierzchni ziemi przez bolszewicką artylerię.
Zobaczyłem pełne więzienia - zapełnione nie kontrrewolucjonistami, lecz robotnikami i chłopami, proletariackimi intelektualistami, głodującymi kobietami i dziećmi. Zobaczyłem prześladowania rewolucjonistów, ducha Października ukrzyżowanego na Golgocie wszechmocnego państwa komunistycznego. Wciąż nie uznawałem krzyczącej prawdy. Wciąż miałem nadzieję, że bolszewicy mimo, że absolutnie błędni w zasadach i praktyce, jeszcze nieubłaganie trzymają się jakichś skrawków rewolucyjnego sztandaru. “Przeszkody Sprzymierzonych”, “Blokada i wojna”, “Konieczność stanu przejściowego” - tak szukałem ułagodzenia dla mego oburzonego sumienia. Gdy krytyczny okres przeminął, ręka terroru i despotyzmu wciąż była wzniesiona, a moja zraniona wiara próbowała to usprawiedliwić. W końcu zlikwidowano fronty, wojna domowa dobiegła końca, a w kraju zapanował pokój. Lecz komunistyczna polityka nie uległa zmianie. Wręcz przeciwnie: represje stały się bardziej fanatyczne, czerwony terror wzrósł do rozmiarów orgii, bardziej bezlitosny moloch państwa siał śmierć i zniszczenie. Kraj jęczał pod nieznośnym jarzmem dyktatury Partii. Lecz nie było odwetu. Potem przyszedł Kronsztad i równoczesne mu echa rozległy się w całym kraju. Całe lata ludzie cierpieli głód, nędzę i niedostatek. Ze względu na Rewolucję wciąż mieli wolę by to znosić i by cierpieć. Nie za chlebem płakali. Jedynie za oddechem życia, oddechem wolności.
Kronsztad mógł z łatwością obrócić swoje działa przeciw Piotrogradowi i przegnać bolszewickich panów, przestraszonych i prawie że uciekających. Jeden zdecydowany cios marynarzy, a Piotrograd mógłby być ich, razem z Moskwą. Cały kraj był przygotowany na ten krok. Nigdy wcześniej bolszewicy nie znaleźli się tak blisko zniszczenia. Ale Kronsztad, tak jak i reszta Rosji, nie zamierzał walczyć ze Związkiem Radzieckim. Nie chciał rozlewu krwi, nie chciał strzelać jako pierwszy. Kronsztad zażądał jedynie uczciwych wyborów, Rosji wolnej od komunistycznej dominacji. Zażądał potwierdzenia sloganów Października i zmartwychwstania prawdziwego ducha Rewolucji. Kronsztad został zmiażdżony tak bezlitośnie jak Thiers i Gallifet pozarzynali paryskich komunardów. A z nim cały kraj i jego ostatnią nadzieję. A także moją wiarę w bolszewików. W tym dniu ostatecznie i nieodwołalnie odszedłem od komunistów. Stało się dla mnie jasne, że nigdy, w żadnych okolicznościach, nie będę mógł zaakceptować takiej degradacji ludzkiej osobowości i wolności jaką akceptuje partyjny szowinizm i absolutyzm państwa, które to stały się esencją dyktatury komunistycznej. Uświadomiłem sobie w końcu, że bolszewicki idealizm to MIT, niebezpieczne złudzenie fatalne dla swobody i rozwoju.
Komunistyczna dyktatura i rewolucja rosyjska
Rewolucja Październikowa nie była prawowitym potomkiem tradycyjnego marksizmu. Poza tym Rosja była mało podobna do kraju, w którym jak Marks uzgodnił: “skupienie środków produkcji i uspołecznienie narzędzi pracy sięgnęło punktu, w którym nie mogą one dłużej być zawarte w swej kapitalistycznej skorupie. Skorupa pęka...”. W Rosji “skorupa” pękła nieoczekiwanie. Pękła przy niskim poziomie technicznego i przemysłowego rozwoju, centralizacja produkcji poczyniła niewielki postęp. Rosja była krajem ze źle zorganizowanym systemem transportu, z mało znaczącą burżuazją i słabym proletariatem, a za to z silną liczebnie i społecznie ważną populacją chłopów. Był to kraj, w którym nie było mowy o “nieprzejednanym antagonizmie pomiędzy rosnącymi siłami robotniczymi a w pełni dojrzałym systemem kapitalistycznym”. Lecz połączenie okoliczności w 1917 roku pociągnęło za sobą, co szczególne dla Rosji, wyjątkowy stan, którego wynikiem stało się katastrofalne załamanie całego jej systemu przemysłowego.
“Łatwym było”, pisał Lenin w tym czasie “rozpocząć rewolucję w osobliwie unikalnej sytuacji roku 1917”. Szczególnie sprzyjającymi okolicznościami były:
1) możliwość zmieszania haseł Rewolucji Socjalnej z masowymi żądaniami zakończenia imperialistycznej wojny światowej, która wielce wyczerpywała i wywoływała niezadowolenie wśród mas;
2) szansa pozostania, przynajmniej na jakiś czas, poza sferą wpływów kapitalistów europejskich, którzy kontynuowali wojnę;
3) sposobność do rozpoczęcia, nawet choćby przez krótki okres, pracy nad wewnętrzną organizacją i tworzeniem podstaw dla rewolucyjnej odbudowy;
4) niezwykle dogodne położenie Rosji w przypadku nowej agresji ze strony zachodnioeuropejskich imperialistów, spowodowane jej ogromnym terytorium i niedostatecznymi środkami komunikacji;
5) korzyść takiego położenia w przypadku wojny domowej;
6) możliwość prawie natychmiastowego spełnienia żądań chłopów domagających się ziemi, mimo iż zasadniczo demokratyczny punkt widzenia populacji wiejskiej był zupełnie różny od socjalistycznego programu “Partii proletariatu”, który trzymał za wodzy rząd.
Ponadto rewolucyjna Rosja korzystała z wcześniejszego doświadczenia - tego z roku 1905, kiedy carska autokracja odniosła zwycięstwo miażdżąc rewolucję, z wielu powodów, z których jeden tylko był wyłącznie polityczny, a więc nie mógł ani pobudzić do działania chłopów ani zachęcić do walki nawet świadomej części proletariatu. Wojna światowa ukazując kompletne bankructwo rządów konstytucyjnych, posłużyła by przygotować i wyostrzyć największy ruch ludzi - ruch, który przez moc swej własnej istoty potrafił rozwinąć się tylko w społeczną rewolucję. Uprzedzając zabiegi rządu, i często nawet w jego obronie, masy rewolucyjne ze swej własnej inicjatywy rozpoczęły, długo przed październikowymi wydarzeniami, stosować w praktyce swoje socjalne ideały. Objęły w posiadanie ziemię, fabryki, kopalnie, młyny i narzędzia produkcji. Uwolnili się od znienawidzonych i niebezpiecznych przedstawicieli władzy. W swym wielkim rewolucyjnym wybuchu gniewu zniszczyli każdą formę politycznego i ekonomicznego ucisku. W głębi Rosji procesy Rewolucji Socjalnej intensywnie rozwijały się nawet przed październikową zmianą, mającą miejsce w Piotrogrodzie i Moskwie.
Partia Komunistyczna, planując dyktaturę, od początku prawidłowo oceniała sytuację. Porzucając demokratyczne punkty w swym programie, proklamowała hasła Rewolucji Socjalnej by objąć kontrolą masowy ruch. W miarę rozwoju Rewolucji, bolszewicy przyjęli konkretną formę według pewnych fundamentalnych zasad i metod anarchistycznego komunizmu, jak np.: negacja parlamentaryzmu, wywłaszczenie burżuazji, taktyki akcji bezpośredniej, konfiskatę środków produkcji, założenie Rad Robotniczych i Chłopskich. Ponadto, Partia Komunistyczna wykorzystała wszelkie popularne żądania tego okresu: zakończenie wojny, cała władza dla rewolucyjnego proletariatu, ziemia dla chłopów. Taka postawa bolszewików miała ogromny efekt psychologiczny w przyspieszaniu i stymulowaniu Rewolucji.
Rewolucja była organicznym procesem, który wybuchł z naglących potrzeb ludu, ze złożonej kombinacji okoliczności, które przesądzały o ich egzystencji. Rewolucja instynktownie podążała ścieżką wytyczoną przez wielki masowy wybuch gniewu, naturalnie odzwierciedliła anarchistyczne tendencje. Zniszczyła starą machinę państwa i ustanowiła w życiu politycznym zasadę federacji związków. Użyła metody bezpośredniego wywłaszczania by znieść prywatną własność kapitalistyczną. Na polu odnowy gospodarczej Rewolucja ustanowiła komitety zakładowe zarządzające produkcją. Komitety mieszkaniowe doglądały właściwego wykorzystywania kwater mieszkaniowych. Oczywiste było, że jedyny słuszny i całościowy rozwój - który mógł ochronić Rosję od jej zewnętrznych wrogów, niepokojów wewnętrznych - jest możliwy tylko poprzez bezpośrednią, twórczą, inicjatywę mas pracujących. Tylko ci, którzy przez stulecia dźwigali najcięższe brzemię, mogli, dzięki świadomym, systematycznym wysiłkom odnaleźć drogę ku nowemu, zregenerowanemu społeczeństwu. Ale koncepcja ta nie dawała się pogodzić z duchem marksizmu w jego bolszewickiej interpretacji i częściowo z autorytarną wizją Lenina. Latami ćwiczący się w swej specyficznie “podziemnej” doktrynie, w której żarliwa wiara w Rewolucję Społeczną była w jakiś dziwny sposób połączona z nie mniej fanatyczną wiarą w państwową centralizację, bolszewicy wymyślili zupełnie nowy system taktyki. Był on wynikiem tego, że przygotowywanie i dokonanie Rewolucji Socjalnej, stworzyło konieczność zorganizowania specyficznie konspiracyjnego sztabu, wyłączającego teoretyków ruchu, przekazujących władzę dyktatorską w celu skrystalizowania i popchnięcia naprzód, dzięki swej konspiracyjnej istocie, świadomość klasową proletariatu. Zasadniczą charakterystyką bolszewickiej psychologii jest nieufność wobec mas. Pozostawieni samym sobie ludzie - według bolszewików - mogą wznieść się jedynie do świadomości drobnego reformatora. Masy muszą zostać wyzwolone na siłę. By nauczyć je wolności nie można wahać się przy używaniu przemocy i przymusu. Droga prowadząca ku wyzwoleniu została więc opuszczona. “Proletariacki przymus we wszystkich jego formach” jak pisał Bucharin, jeden z czołowych komunistycznych teoretyków, “rozpoczęty pobieżną, krótką egzekucją a zakończony przymusową pracą jest, jakkolwiek może brzmieć to paradoksalnie, metodą przeróbki ludzkiego materiału epoki kapitalizmu w komunistyczne społeczeństwo”.
Już w pierwszych dniach Rewolucji, na początku 1918 roku, gdy Lenin jako pierwszy ogłosił światu swój socjekonomiczny program opracowany w najdrobniejszych szczegółach; role ludzi i Partii w rewolucyjnej rekonstrukcji były od siebie ściśle oddzielone i dokładnie określone. Z jednej strony, kompletnie uległe i posłuszne socjalistyczne stado, niemi ludzie; a z drugiej wszechwiedząca, wszystko kontrolująca partia polityczna. Jak ktoś czegoś nie rozumie, wystarczy otworzyć książkę w odpowiednim miejscu. Jest jedynie bezsporne źródło prawdy - państwo. Lecz komunistyczne państwo jest w zasadach i praktyce, dyktaturą Komitetu Centralnego. Każdy obywatel musi być, po pierwsze i ostatnie zarazem, sługą państwa, jego posłusznym funkcjonariuszem, bez szemrania wykonującym wolę swego pana. Wszelka swobodna inicjatywa, tak indywidualna jak i kolektywna, zostaje wyeliminowana z wizji państwa. Ludzie radzieccy zostają przetworzeni w części rządzącej partii; sowieckie instytucje stają się bezdusznymi urzędami, jedynie przekazującymi wolę centrum ku peryferiom. Wszelkie przejawy działań państwa muszą być podbite aprobującą pieczęcią komunizmu, określonego jako frakcję u władzy. Każde inne działanie jest uważane za zbędne, niepotrzebne i niebezpieczne. Przez swą deklarację “L’etat, c’est moi”, bolszewicka dyktatura wzięła na siebie całą odpowiedzialność za Rewolucję we wszelkich tego historycznych i etycznych szczegółach.
Konstruktywne wysiłki ludzi zostały sparaliżowane, Partia Komunistyczna mogła więc liczyć jedynie na swą własną inicjatywę. A w jakim znaczeniu, bolszewicka dyktatura miała zastosować jak najkorzystniej Rewolucję Socjalną? Jaką drogę wybrała, nie jedynie po to by mechanicznie podporządkować masy swej władzy, lecz także by kształcić je, pobudzać postępowymi ideami socjalistycznymi i stymulować je - udręczone długą wojną, ruiną gospodarczą i politycznymi rządami - nową wiarą w socjalistyczną odbudowę? Czym był ten substytut w miejsce rewolucyjnego entuzjazmu, który spłonął juŜ intensywnie wcześniej? Dwie rzeczy zawierały w sobie początek i koniec konstruktywnych działań bolszewickiej dyktatury:
1. Teoria Państwa Komunistycznego;
2. Terroryzm.
W swych mowach o programie komunistycznym, w dyskusjach na konferencjach i kongresach, i w swej sławnej broszurze “Lewicowy komunizm: dziecinny bałagan” Lenin stopniowo odsłaniał tę specyficzną doktrynę Państwa Komunistycznego, której przeznaczone było grać główną rolę w postawie Partii i decydować o wszystkich późniejszych krokach bolszewików w sferze praktycznej polityki. Jest to doktryna zygzakowatej drogi politycznej: “odraczania” i “ponaglania”, zgody i kompromisu, korzystnych odwrotów, zyskownego cofania się, poddawania - prawdziwa, klasyczna teoria kompromisu. Kompromis i targowanie się, za które to rzeczy bolszewicy tak niemiłosiernie i oskarżycielsko piętnowali wszelkie inne odłamy państwowego socjalizmu; stały się jakby Gwiazdą Betlejemską wyznaczającą drogę ku rewolucyjnej odbudowie. Naturalnie metody takie nie omieszkały ugrzęznąć w bagnie dostosowywania się, hipokryzji i niegodziwości. Pokój w Brześciu Litewskim; polityka rolna z jej spazmatycznymi zmianami od najbiedniejszej klasy chłopstwa do chłopów - wyzyskiwaczy; kapryśna polityka wobec ekspertów technicznych - teoretyczne i praktyczne wahania od kolektywnego zarządzania fabrykami do “jednowładztwa” w tychże; nerwowe apele do zachodnioeuropejskiego kapitalizmu za plecami krajowego i zagranicznego proletariatu, a w końcu, późniejsza niekonsekwencja - przywrócenie zniesionej burżuazji, oto system bolszewizmu. System bezprecedensowej bezwstydności praktykowanej na monstrualną skalę; polityka niesłychanie dwuznaczna, w której lewa ręka Partii Komunistycznej świadomie ignoruje a nawet zaprzecza poczynaniom prawej; gdy np. stwierdza się, że najważniejszym problemem w tej chwili jest walka z drobną burżuazją (a co za tym idzie, w stereotypowej bolszewickiej frazeologii - przeciw elementom anarchistycznym), podczas gdy z drugiej strony wysuwane są nowe rozporządzenia tworzące techniczno-gospodarcze i psychologiczne warunki konieczne do przywrócenia i umocnienia tej samej burżuazji - taka jest bolszewicka polityka, która na zawsze stanie jako pomnik kompletnego fałszu, kompletnej sprzeczności, zorientowanej jedynie na własną ochronę oportunistycznej linii komunistycznej dyktatury. Jak głośno nie chwaliła by się ta dyktatura wielkimi sukcesami swych politycznych metod, najtragiczniejszy pozostanie fakt, że najgorsze i najmniej uleczalne rany zadała Rewolucji ta właśnie dyktatura.
Dawno temu Engels powiedział, że proletariat nie potrzebuje państwa by ochronić wolność, lecz potrzebuje go w celu zmiażdżenia swych przeciwników, i że gdy możliwa będzie mowa o wolności, nie będzie rządu. Bolszewicy przyjęli tę maksymę nie jedynie jako swój socjopolityczny aksjomat podczas “przejściowego okresu”, lecz nadali mu też uniwersalne znaczenie. Terroryzm wciąż jest “racją ostateczną” rządu zaniepokojonego o własną egzystencję. Terroryzm kusi swymi kolosalnymi możliwościami. Oferuje mechaniczne rozwiązania w beznadziejnych sytuacjach. Psychologicznie jest to tłumaczone jako rodzaj samoobrony, jako konieczność - “lepiej porzucić odpowiedzialność by pokonać wroga”. Lecz zasady terroryzmu nieuniknienie przeskakują do zgubnego uszkodzenia wolności i rewolucji. Władza absolutna psuje i niszczy własnych partyzantów nie mniej niż swych przeciwników. To nie wolność przyzwyczaja ludzi do dyktatury. Zwalczając despotyzm i kontrrewolucję, terroryzm staje się ich doskonałą szkołą. Wkraczając na drogę terroryzmu, państwo odsuwa się od ludzi. Musi zmniejszyć do minimum krąg mających nadzwyczajną władzę, w imię bezpieczeństwa państwa. A potem rodzi się to co można nazwać paniką władzy.
Dyktator, despota wciąż jest tchórzliwy. Wynajduje wszędzie zdrajców. I sam staje się bardziej przerażający, gniew spowodowany wyobraźnią, niezdolność odróżniania niebezpieczeństw prawdziwych od fałszywych. On sieje wokół niezadowolenie, antagonizmy, nienawiść. Wybierając taki kierunek, państwo skazane jest na podążanie nim do końca. Rosjanie pozostali cicho, a w ich imieniu - pod pozorem śmiertelnego boju z kontrrewolucją - rząd zainicjował najbardziej niemiłosierną wojnę przeciw wszystkim przeciwnikom Partii Komunistycznej. Każdy ślad swobody wyrwany został z korzeniami. Wolność myśli, prasy, zgromadzeń publicznych, samodecydowania o sobie robotnika i jego związków, wolność pracy - wszystko to zostało określone bzdurnym, starym, doktrynerskim nonsensem jako “burżuazyjne uprzedzenia” lub jako “intrygowanie w celu odrodzenia kontrrewolucji”. Taka była bolszewicka odpowiedź na rewolucyjny entuzjazm i głęboką wiarę, które to zainspirowały masy na początku ich wielkiej walki o wolność i sprawiedliwość - odpowiedź, która wyraziła sama przez się politykę kompromisu na zewnątrz i terroryzmu w kraju.
Odepchnięty od bezpośredniego uczestnictwa w konstruktywnej pracy rewolucji, nękany na każdym kroku, ofiara stałego nadzoru i partyjnej kontroli, proletariat przyzwyczaił się by uważać rewolucję i jej dalsze losy za osobistą sprawę komunistów. Na próżno bolszewicy podawali wojnę światową jako powód rosyjskiej ruiny gospodarczej; na próżno przypisywali to blokadzie i atakom kontrrewolucjonistów. Nie w tym leżała prawdziwa przyczyna załamania i upadku. Nie blokada, nie wojny z obcą reakcją mogły przerazić czy współzawodniczyć z rewolucjonistami, których bezprzykładne bohaterstwo, poświęcenie i wytrwałość rozgromiły wszystkich zewnętrznych wrogów. Wręcz przeciwnie, wojna domowa naprawdę pomogła bolszewikom. Posłużyła by utrzymać w ludziach entuzjazm oraz wykształciła w nich nadzieję, że gdy skończy się wojna, partia rządząca udoskonali nowe rewolucyjne zasady i zapewni ludziom cieszenie się owocami rewolucji. Masy spoglądały w przód tęskniąc za społeczną i gospodarczą swobodą. Może to brzmieć paradoksalnie, lecz dyktatura komunistyczna nie mogła lepiej połączyć się, w sensie umocnienia i przedłużenia swego istnienia, niż z reakcyjnymi siłami, przeciw którym walczyła.
Było to tylko zakończenie wojny, które pozwoliło ujrzeć pełną wizję gospodarczej i psychologicznej demoralizacji, do której przywiodła Rosję despotyczna polityka dyktatury. Stało się więc jasne, że najgroźniejsze niebezpieczeństwo dla rewolucji istniało nie na zewnątrz, lecz w kraju: niebezpieczeństwo wynikające z prawdziwej natury społecznych i gospodarczych układów charakteryzujących system bolszewicki. Jego znamienne rysy - odziedziczenie antagonizmów społecznych - zostały w Związku Radzieckim zniesione jedynie formalnie. W rzeczywistości antagonizmy te istnieją i są bardzo głęboko osadzone. Wyzyskiwanie mas pracujących; zniewolenie robotnika i chłopa; unieważnienie obywatela jako ludzkiej istoty, jako osobowości oraz jego transformacja w mikroskopijną część uniwersalnego mechanizmu ekonomicznego, będącego własnością rządu; stworzenie uprzywilejowanych grup faworyzowanych przez państwo: system służb publicznych i jego organy karne - oto cechy bolszewizmu. Bolszewizm, ze swoją partyjną dyktaturą i komunizmem państwowym nie jest i nie może być przedsionkiem wolnego, nieautorytarnego społeczeństwa komunistycznego, ponieważ sama istota i natura rządowego, przymusowego komunizmu wyklucza taką ewolucję. Jego gospodarcza i polityczna centralizacja, upaństwowienie i biurokratyzacja każdej sfery działań, nieunikniona militaryzacja oraz degradacja ducha człowieczeństwa, mechanicznie niszczą każdy zarodek nowego życia i unicestwiają bodźce ku twórczej, konstruktywnej pracy.
Historyczna walka mas pracujących o wolność nieuniknienie musi wyjść poza sferę rządowych wpływów. Walka z uciskiem - politycznym, ekonomicznym i socjalnym - przeciw wyzyskowi człowieka przez człowieka, czy też pojedynczych osób przez rząd, jest ciągle równoczesna z walką przeciw rządowi samemu w sobie. Państwo polityczne, jakie by nie było, jest nie do pogodzenia z konstruktywnym, rewolucyjnym wysiłkiem. Obie te rzeczy wzajemnie się wykluczają. Każda rewolucja w toku swego rozwoju staje w obliczu takiej alternatywy: wzrastać swobodnie, niezależnie i bez rządu lub też wybrać rząd ze wszystkimi jego ograniczeniami i ogólnym zastojem.
Droga rewolucji społecznej, konstruktywnych, polegających na sobie samych, zorganizowanych i świadomych mas, idzie w kierunku nierządowym, którym jest anarchia. Nie państwo, nie rząd, lecz systematyczna i skoordynowana przez ludzi praca społeczna. Rekonstrukcja jest konieczna dla zbudowania nowego społeczeństwa. Nie państwo i jego policyjne metody lecz solidarna współpraca wszystkich elementów - proletariatu, chłopstwa, rewolucyjnej inteligencji - wzajemnie wspomagających się w ochotniczych stowarzyszeniach, wyzwolą nas spod państwowego zabobonu i zbudują most pomiędzy zniesieniem starej cywilizacji a wolnym komunizmem. Nie na rozkaz jakiejś władzy centralnej, lecz organicznie, z życia po prostu, musi wyrosnąć ściśle połączona federacja zjednoczonych przemysłowych, rolnych i innych stowarzyszeń; przez samych pracowników muszą one być organizowane i zarządzane, a dopiero wtedy - i jedynie wtedy - dążenia mas do społecznej odnowy będą miały solidny, trwały fundament.
Jedynie taka organizacja wspólnoty stworzy miejsce dla prawdziwie wolnej nowej ludzkości i będzie odpowiednim przedsionkiem nie-państwowego, anarchistycznego komunizmu. Żyjemy w przededniu olbrzymich zmian społecznych.
Stare formy życia załamują się i walą. Nowe czynniki zaczynają istnieć, szukając adekwatnego sposobu wyrażania swych pragnień i celów. Filary dzisiejszej cywilizacji są roztrzaskiwane. Zasady własności prywatnej, pojęcia ludzkiego osobistego i społecznego życia oraz swobody są przewartościowywane. Bolszewizm nadszedł jako rewolucyjny symbol, obietnica lepszych czasów. Dla milionów wydziedziczonych i zniewolonych stał się nową religią, światłem socjalnego zbawienia. Lecz bolszewizm był błędem, absolutnie i całkowicie. Tak jak chrześcijaństwo, kiedyś nadzieja pogrążonych, wywiodło Chrystusa i jego ducha z Kościoła, tak też bolszewizm ukrzyżował Rewolucję Rosyjską, zdradził ludzi, a teraz rozgląda się by oszukać inne miliony naiwnych swym judaszowym pocałunkiem. Koniecznie zdemaskować trzeba wielką złudę, bo w przeciwnym razie może ona pogrążyć zachodnich robotników w tej samej otchłani co ich rosyjskich braci.
Obowiązkiem tych, którzy widzą za mitem jego prawdziwą naturę, jest odsłonić społeczną groźbę, która za tym stoi - czerwony jezuityzm, który chciałby zepchnąć świat z powrotem do średniowiecza i inkwizycji.
Bolszewizm jest przeszłością. Przyszłość należy do człowieka i jego wolności.
tłumaczenie: Krzysztof Dworniczak
https://cia.media.pl/berkman
https://cia.media.pl/analiza_bolszewickiego_komunizmu_na_przykladzie_rosj...
https://cia.media.pl/rosja1917
Errico Malatesta: Anarchizm i przemoc
wiatrak, Śro, 2013-12-04 23:59 Publicystyka | Ruch anarchistycznyWiększość dzisiejszych anarchistów* przekonana jest o tym, iż społeczeństwo może jedynie przy użyciu przemocy, na rewolucyjnej drodze zmienić świat na lepszy.
Inne partie, które także uważają się za “rewolucyjne”, chociaż ich rewolucyjny duch zaginął już dawno w mętnych wodach parlamentaryzmu, nadały słowu “rewolucja” szczególne znaczenie, poprzez które przyjęła się stopniowo myśl, że świadome oburzenie i rewolucja stanowią faktyczną zawartość, kwintesencję anarchizmu i anarchistycznej idei.
Pytanie, w jaki sposób lub na jaką skalę użycie przemocy jest uprawnione i pożyteczne, nie było wcale dyskutowane. Wskutek tego, zostały różne i nierówne pojęcia zapakowane w jedną terminologię - całkiem tak, jak czyniono to już przy innych problemach. Najlepszym dowodem tego jest fakt, że liczne akty terrorystyczne, które zostały dokonane w imię anarchizmu, wywołały nagle różnorodne poglądy wśród towarzyszy - poglądy - które wcześniej się nie pojawiały.
Niektórzy towarzysze zrażeni brutalnością i bezużytecznością tych aktów, opowiadają się przeciwko każdej przemocy, z wyjątkiem takich przypadków, w których zostaniemy bezpośrednio zaatakowani, czyli w samoobronie.
Niestety, nie zgadzam się z tymi towarzyszami, ponieważ znaczyłoby to zmierzch każdej rewolucyjnej inicjatywy i trafialibyśmy najwyżej do nic nie znaczących...
Inni towarzysze są znowu przeciwnego zdania. W ich rozgoryczeniu z powodu nie kończącej się walki i nieustannego prześladowania przez rząd, będących pod wpływem jakobinistycznych idei, które wychowywały młodą generację, pochwalają każdy czyn. Obojętnie jaki byłby jego charakter i wpływ na masy, tak długo jak był dokonywany w imię anarchizmu. Ten “gatunek” anarchistów mało zrozumiał podstawową ideę anarchizmu, iż uważa, że ma prawo decydować o życiu i śmierci tych, którzy nie są anarchistami.
Ludność nie rozumie nic z tych dyskusji, które są prowadzone w naszych kręgach. Nie ma ona dojścia do naszych poglądów. Ludność jest zdania, że anarchizm to nic innego jak mord i bandytyzm, a anarchiści to krwiożercze zwierzęta marzące wciąż o mordowaniu i niszczeniu. Dlatego koniecznością stało się zająć jasne i jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Obowiązkiem każdego anarchisty jest objaśnić jego stanowisko, ponieważ wymagają tego po pierwsze interesy naszego ruchu, a po drugie w celu ogólnej propagandy i po trzecie wymaga tego nasz stosunek do społeczeństwa i do człowieka.
Uważamy, iż myśl może ewoluować i nie jesteśmy zdania, że absolutna i niepodzielna prawda znajduje się u nas. Nie wierzymy we wszechwładzę i nieomylność osób, ponieważ ta wiara jest podstawową zasadą wszystkich prawodawców i polityków. I dlatego uważamy, iż jesteśmy wybrańcami, umiejącymi samodzielnie myśleć i działać w interesie i dla dobra wszystkich. My jesteśmy rzeczywistą organizacją głosicieli wolności, organizacją najwolniejszego rozwoju i socjalnego eksperymentu. Lecz ta wolność, której żądamy dla każdego - ten socjalny eksperyment - możliwość naszego rozwoju udaremniane są przez rozporządzenia i ustawy rządu. Armie żołnierzy i policjantów stoją gotowe do zabicia lub zawleczenia do więzienia każdego, kto nie uznaje praw uchwalonych przez grupkę uprzywilejowanych w celu zabezpieczenia ich prywatnych interesów. I nawet zakładając (co jest niemożliwe), iż nie byłoby żołnierzy i policjantów - istnienie wolności jest niemożliwe przy zachowaniu obecnych struktur ekonomicznych.
Jak długo bogactwa i środki produkcji pozostaną własnością jedynie kilku ludzi, tak długo większość zawsze zmuszona będzie żyć i pracować w biedzie.
Naszym podstawowym zadaniem jest wyzwolenie się spod zbrojnej władzy chroniącej istniejące instytucje i przeszkadzającym nam w zabraniu wszystkich środków produkcji, ziemi. Tak, aby każdy miał prawo do wolnego z nich korzystania.To zadanie zostanie rozwiązane jedynie - jesteśmy o tym głęboko przekonani - poprzez siłę fizyczną i naturalny przyrost ekonomicznego antagonizmu, przez wzrost bezrobocia i zaślepiony opór władców. Jednym słowem: wewnętrzny stan całego socjalnego rozwoju musi doprowadzić logicznie do wybuchu wielkiej rewolucji, która zmieni warunki życia od podstaw i której pierwsze objawy możemy obserwować już teraz.
Ta rewolucja przyjdzie z nami, albo bez nas: ale istnienie nurtu socjalnego posiadającego świadomość o rezultacie tej rewolucji, jest najlepszą gwarancją, żeby nadać jej wytyczony kierunek i złagodzić jej charakter, dzięki wpływowi ideału. A więc po to, w tym celu jesteśmy rewolucjonistami. Z tego punktu widzenia przemoc nie pozostaje w przeciwności do anarchizmu i jego zasad, albowiem nie jest ona rezultatem naszego wolnego wyboru i decyzji: jesteśmy często zmuszeni użyć przemocy aby się bronić i przedstawić nasze prawa. Powtarzam jeszcze raz: jako anarchiści nie mamy zamiaru używać przemocy, jeśli się nas nie zmusza, ale musimy chronić siebie lub innych przed uciskiem. To nasze prawo do samoobrony. I to jest przyczyna dlaczego próbujemy złamać instrument, który nas kaleczy, dlatego atakujemy rękę prowadzącą ten instrument i głowę, która wyznacza jego kierunek. Czas, miejsce i sposób ataku pozostawiamy każdemu z osobna, w zależności od tego kiedy nadarzy się sposobność.
Niestety, znajdujemy między czynami dokonywanymi w imię anarchizmu także takie, które błędnie wplata się w ten nurt. Osobiście protestuję przeciwko tej mieszaninie czynów, całkowicie różnorodnych w ich moralnej zawartości i konsekwencjach. Moim zdaniem istnieje potężna różnica między człowiekiem poświęcającym swoje życie świadomie dla sprawy, przekonany niezłomnie o jej słuszności, a najczęściej nieświadomym aktem nieszczęśliwca doprowadzonego przez społeczeństwo do rozpaczy. Człowieka, którego ból i cierpienie sprowadziły z dobrej drogi, na którego wywarło wpływ barbarzyństwo tak zwanego cywilizowanego społeczeństwa w którym żyje.
Bez wątpienia istnieje kolosalna różnica między rozsądnym czynem człowieka, który najpierw ocenia korzyści i szkody dla ruchu a aktem innego pozostawiającego wszystko ślepemu przypadkowi. Jest to wielka różnica między czynem człowieka ryzykującego swoje życie po to, aby inni nie musieli cierpieć, a burżuazyjnym aktem człowieka, który dla własnych interesów zadaje cierpienie innym. (...)
Burżuazja nie ma żadnego prawa skarżyć się na przemoc swoich przeciwników. Jej historia jako klasy jest zbrukana krwią i pełna morderstw. System wyzyskiwania - podstawowa zasada ich bytu - pociąga za sobą codziennie całe piramidy niewinnych ofiar. Partie polityczne też nie mają prawa intonować pieśni żałobnych na przemoc, albowiem ich ręce także są czerwone od krwi, która została przelana w imię ich interesów.
Ci, którzy wychowywali pokolenia za pokoleniem w brutalnej wierze w przemoc, wielbiciele czerwonego terroru pod koniec XVIII wieku, którzy zdusili ówczesne rewolucyjne starania, oni nie mają prawa skarżyć się na przemoc swych przeciwników. Historia ukazuje konieczność przemocy i rozumie samo przez się, że także anarchiści jej używają. Jednak nie możemy zapomnieć, że tylko nędza może nas do tego zmusić. Przemoc jest zasadą zaprzeczającą naszym przekonaniom i staraniom. Nie zapomnijmy o tym smutnym historycznym fakcie, że wszędzie gdzie triumfował opór przy użyciu przemocy, wszędzie tam rozwinął się ucisk. Ma być to dla nas ostrzeżeniem, że tak będziezawsze, dopóki nie przełamiemy krwawej tradycji z przeszłości. Dlatego jest konieczne zredukowanie użycia przemocy.
Przemoc rodzi przemoc. Autorytet wytwarza autorytet. Nawet dobra wola człowieka i jego szczere motywy nie mogą pod tym względem nic zmienić. Fanatyk wmawiający sobie, że jest w stanie wybawić naród przez przemoc i na swój sposób może być dobrym człowiekiem, ale równocześnie jest on okropnym narzędziem w rękach ucisku i reakcji. Robespierrowi przyświecała z pewnością dobra wola, ale okrucieństwo jego braku sumienia było na pewno tak samo szkodliwe dla rewolucji jak osobiste ambicje Napoleona. Szczery fanatyzm Torquemady (1430-1498) dowódcy hiszpańskiej inkwizycji, żeby ratować ludzkie dusze jest dużo niebezpieczniejszy niż sceptyka i korupcja reżimu Leona X. Teorie, objaśnienia i piękne słowa nie są w stanie ignorować tego naturalnego faktu. Wielu męczenników zginęło już za wolność, wiele walk zastało za nią stoczonych - pomimo to nie została wolność jeszcze urzeczywistniona.
Anarchistyczna idea nie daje tak samo gwarancji, że nie ulegnie skorumpowaniu. Idea liberalizmu odwrotnie. I już dzisiaj możemy obserwować czyny niektórych anarchistów, które wskazują na początek korupcji, nietolerancję i pragnienie rozprzestrzeniania wokół siebie strachu i obaw. Anarchiści nie dajmy się korupcji. Nasz ideał jest ideałem miłości. Nie możemy i nie mamy prawa być sędzią i każącym ramieniem sprawiedliwości. Naszym jedynym żądaniem i ideałem jest bycie wyzwolicielem.
Tłum. Maciek Gilge
Red Rat, zeszyt 1, Zielona Góra, 1996
SZCZECIN : Współczesne walki społeczne, a ruch anarchistyczny w Polsce - Wykład i spotkanie
Czytelnik CIA, Czw, 2013-11-28 22:46 Kraj | Ruch anarchistycznyFederacja Anarchistyczna sekcja Szczecin zaprasza na spotkanie pt. "Współczesne walki społeczne, a ruch anarchistyczny w Polsce". Wykład poprowadzi gościnnie uczestnik poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej i kolektywu "Rozbrat".
Na spotkaniu dostępne będzie stoisko z anarchistycznymi wydawnictwami oraz sporo materiałów dla Was - ulotki, plakaty, biuletyny i różne materiały z akcji.
Po prelekcji w kuluarach będzie możliwość swobodniejszej rozmowy i wymiany poglądów.
Gorąco zapraszamy do uczestnictwa zarówno osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z anarchizmem, jak i starych wyjadaczy :)
Wejście na wykład oczywiście bezpłatne. Do zobaczenia w mikołajki !
Poznań- Freedom Fighters #2
Jaromir, Pią, 2013-11-22 23:41 Kraj | Antyfaszyzm | Ruch anarchistycznyZapraszamy na wolnościową ligę sportów walki Freedom Fighters #2!
Kiedy: 30 listopada 2013
Gdzie: Klub Kohorta, Os. Lecha 43 Poznań
Pierwsza edycja okazała się sukcesem. Tym razem, zwiększamy ilość stylów, w których będzie można wystartować, co, mamy nadzieję, przełoży się na ilość startujących zawodników/zawodniczek i poziom całej imprezy.
Formuły walk:
Boks
K-1 Rules
Grappling
MMA
Ze względów bezpieczeństwa do walk mogą zgłaszać się osoby mające co najmniej półroczny staż. Zawodnicy i zawodniczki będą dobierani ze względu na staż, ilość stoczonych walk oraz kategorię wagową.
Zawodnicy i zawodniczki walczące w formułach Boks oraz K-1 Rules zapewniają sobie ochraniacze na piszczele (twarde), rękawice (10 oz), suspensory. Kaski zapewniane są przez organizatorów. Zawodnicy i zawodniczki walczące w formule MMA zapewniają sobie jedynie ochraniacze na piszczele (miękkie) oraz suspensory. Kaski i rękawice piąstkówki zapewniane są przez organizatorów. Zawodnicy i zawodniczki walczące w formule Grappling zobowiązani są do walki w rashguardzie.
Walki sędziowane będą przez osoby posiadające stosowne uprawnienia.
Zgłoszenia prosimy przesyłać jak najszybciej na adres freedomfighters@riseup.net . Wczesne zgłoszenia umożliwią odpowiednie dobranie par walczących zawodników/zawodniczek. W zgłoszeniu prosimy zawrzeć następujące inormacje:
Imię i Nazwisko/Ksywa
Wiek
Miasto, klub sportowy
Formuła
Staż treningowy, rekord walk (z wyszczególnionymi formułami)
Kategoria wagowa
Telefon kontaktowy
Rozkład jazdy:
14:00
Rozpoczęcie imprezy, ważenie zawodników i zawodniczek, walki.
Miejsce: Klub Kohorta Poznań, Os. Lecha 43 (dom kultury Orle Gniazdo, dojazd tramwajami nr 3, 5, 16, 17, 18)
19:00
Wykład
"Nowy nacjonalizm, czyli dlaczego trup wyszedł z szafy?"
Miejsce: Skłot Rozbrat, ul. Pułaskiego 21a
21.00
Koncert
MONDAY SUICIDE (http://mondaysuicide.bandcamp.com punk) Grodno, Białoruś,
SOCIAL CRISIS (dbeat/crust) Zakaźny squat Biała Podlaska + lokalny support.
Po koncercie Afterparty.
Zawodnicy i zawodniczki walczące na FF#2 wjazd free.
Miejsce: Skłot Rozbrat, ul. Pułaskiego 21a
Zapraszamy!
rozbrat.org
Zostajemy tutaj! Nie boimy się, będzie Nas więcej.
Jaromir, Śro, 2013-11-13 22:26 Kraj | Antyfaszyzm | Publicystyka | Ruch anarchistycznyWczoraj (11 listopada- przyp.red.) doszło do brutalnego ataku na nasz dom. Faszystowskie bojówki były starannie przyszykowane – przygotowanymi wcześniej narzędziami przecięli kłódki naszych bram, młotkami rozbili szyby, koktajlami spalili nasze auto, ranili ludzi. Nie dało się tego zrobić spontanicznie. Więcej – otrzymali na to przyzwolenie policji, która, mimo że była wszędzie wokół, nie reagowała przez niemal pół godziny. Pojawiła się dopiero, gdy paramilitarne bojówki wyczerpały swój arsenał.
Mimo ogromnych pragnień zniszczenia nas za przyzwoleniem władzy skutecznie broniliśmy nasze domy i nas samych przez pół godziny. Nie daliśmy im satysfakcji. Żyjemy i zostaniemy tutaj!
Zdołaliśmy odeprzeć atak własnymi siłami, bo z góry wiedzieliśmy, że nie możemy liczyć na wsparcie władz.
„Bądźcie gotowi” – słyszeliśmy od przyjaciół-imigrantów, którzy mieszkają z nami, a wcześniej byli świadkami przygotowanych podpaleń ich domów w Białymstoku. Te ataki też działy się przy całkowitym przyzwoleniu policji, prokuratury, miejscowych władz.
„Bądźcie gotowi” – mówili nam prowadzący u nas dyżury prawne lokatorzy z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, którego założycielką była Jolanta Brzeska – nękana, straszona, w końcu – spalona, zamordowana przez bojówki kamieniczników. A mieszkała – jak my – kilkaset metrów od komendy policji!
Bądźcie gotowi – przypominali nam działający tu pracownicy i związkowcy Inicjatywy Pracowniczej: przecież nękanie pracowników odbywa się za pełnym przyzwoleniem władz.
Byliśmy gotowi, bo wiemy, że jesteśmy celem faszystów, że pragną, abyśmy zniknęli. Ale byliśmy też gotowi, bo my – ludzie eksmitowani, imigranci, pracownicy – jak to mówią: lewaki i pedały, nielegalni i czerwoni – od dawna musimy się bronić sami! Czemu?
Faszyści polują na bezdomnych, ale to władze wyrzucają ludzi na bruk. To faszyści mordują całe rodziny imigrantów, ale to władze tworzą dla nich ośrodki zamknięte, organizują łapanki i deportacje.
Faszyści nie są dla nas nawet partnerami do walki. Nasze codzienne działania – blokady eksmisji, demonstracje pracownicze, wsparcie strajków głodowych imigrantów – są nakierowane na zmianę opresyjnego systemu. W tym systemie paramilitarne bojówki faszystów tylko kończą, co zaczęła władza. Zamiast delegalizować maski na ulicach, niech władze ściągną swoją maskę, niech odpowiedzą, czemu nie zajmują się przyczynami biedy, tylko ją tworzą?
Nie będziemy apelować do władz o nic – o lepsze wyposażenie policji, o więcej kamer na ulicach, o kolejne zakazy i nakazy. Zakaz marszu niepodległości doprowadziłby do spychania faszystów pod dywan, do głębszego podziemia i większej agresji. To do ludzi chcemy skierować swój apel – bądźcie gotowi, bo nasz dom nie jest pierwszy, ale też nie jest ostatni, w końcu przyjdą i po was! Historia zabrania nam być biernym – nie dajmy się zastraszyć, nie czekajmy, aż będzie za późno, organizujmy się! Zostajemy tutaj, nie boimy się, będzie nas więcej!
Zapraszamy na marsz w piątek. Spotykamy się 15 listopada o 17:30 pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego. Zapraszamy wszystkich – niech połączy nas troska o wolność i bezpieczeństwo stojąca ponad politycznymi podziałami.
Kolektywy Syrena i Przychodnia
Walka o OD:ZYSK
Jaromir, Sob, 2013-10-19 14:00 Kraj | Kultura | Lokatorzy | Publicystyka | Ruch anarchistyczny10 października kilkanaście osób - aktywistek i aktywistów skłotu Od:zysk i poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej - wzięło udział w pikiecie pod siedzibą firmy spółki Savills przy ulicy Wierzbięcice. Pikieta była kolejnym elementem kampanii w obronie zagrożonego skłotu Od:zysk znajdującego się u zbiegu ulic Paderewskiego i Szkolnej w Poznaniu. Kamienica, w której mieści się skłot ma być niebawem zlicytowana, jednym z wierzycieli jest wspomniana spółka Savills.
Savills jest znanym graczem na europejskim rynku nieruchomości zamieszanym w działania spekulacyjne, łamanie praw lokatorów i brutalne eksmisje. Uczestnicy pikiety, którym towarzyszyła grająca na bębnach samba, wznosili hasła w obronie skłotu Od:zysk, przeciwko eksmisjom i łamaniu praw lokatorów. Przechodniom rozdawane były ulotki informujące o przyczynach protestu. Protestujący usiłowali również spotkać się z przedstawicielami spółki Savills, okazało się, że mimo, iż pikieta odbywała się w godzinach pracy biura spółki, nikogo nie udało się w nim zastać. Być może spekulujący nieruchomościami nie mieli ochoty konfrontować się z potencjalnymi ofiarami swojej polityki. Protestujący zapowiedzieli kolejne działania w obronie skłotu Od:zysk. Poniżej publikujemy oświadczenie Kolektywu Od:zysk.
Jednym z wierzycieli, na którego wniosek odbędzie się licytacja skłotu Od:zysk jest spółka Savills – wiodąca agencja doradcza na globalnym rynku nieruchomości. Savills co roku odnotowuje wielomilionowe zyski nawet po tym, jak bańka na rynku nieruchomości nadmuchana w wyniku spekulacji przez tego rodzaju spółki oraz banki, doprowadziła do kryzysu gospodarczego. Kryzys ten przekształcił się w kryzys mieszkaniowy, który dla wielu osób oznaczał utratę własnych domów i wyroki eksmisyjne. Przykładowo, w samej Hiszpanii w ciągu ostatnich 6 lat dach nad głową odebrano ponad 400 tysiącom rodzin. Na tamtejszym rynku znajduje się obecnie ponad 3 miliony pustostanów, którymi banki po „wyczyszczeniu” przestały się interesować.
Jednak ludzie, w obliczu masowych eksmisji w całej Europie, zaczęli stawiać opór. Protestowano pod siedzibami spółki Savills, m.in. w Dublinie oraz Londynie. Próby wysiedlenia przez spółkę farmerskiej rodziny w Kildare w Irlandii, doprowadziły do masowych demonstracji przeciwko sztucznemu zawyżaniu czynszów, wysokim opłatom i wyrzucaniu ludzi na bruk. Sytuacja była o tyle dramatyczna, że jeden z farmerów trafił do szpitala z powodu załamania nerwowego. To nie pierwsza ofiara takiej polityki, chociażby Jose Miquel Domingo, który odebrał sobie życie na kilka godzin przed planowaną eksmisją.
Bezdomność wzrasta w zastraszającym tempie – w Anglii, gdzie protesty przeciwko spółce Savills są już zauważalne: według oficjalnych danych, dwa lata temu 50 tysięcy rodzin nie posiadało dachu nad głową. W Poznaniu mówi się o 1,5 tysiąca osób bez dachu nad głową, podczas gdy 30 tysięcy lokali stoi pustych. Nie godzimy się na taką sytuację!
Stoimy więc w jednym szeregu z ludźmi sprzeciwiającym się temu procederowi na całym świecie – walka o Od:zysk jest też walką o to, by mieszkanie było prawem, a nie towarem. Twierdzimy, że czy to naszemu kolektywowi, czy to każdemu/każdej z nas z osobna, jak i innym oddolnym inicjatywom oraz wszystkim mieszkańcom/mieszkankom Poznania, należy się dach nad głową i miejsce umożliwiające nieskrępowaną realizację pasji, pozwalające podejmować twórcze działania.
Kolektyw Od:zysk
Za: rozbrat.org
RESIST FEST III
Lucas, Śro, 2013-10-02 00:42 Kraj | Antyfaszyzm | Ruch anarchistycznyFestiwal Oporu / Resist Festival ma na celu pokazanie i przybliżenie strategii oporu różnych ruchów społecznych wobec opresyjnej władzy. Jest to przede wszystkim opór skierowany w hierarchiczne struktury władzy, patriarchat i autorytaryzm na każdym szczeblu i w każdej formie. Począwszy od naszego środowiska, kultury DIY, hc/punk przez mniejsze przedsiębiorstwa i korporacje po instytucje władzy jak organizacje między- i pozarządowe, sądy czy parlamenty.
S O B O T A 5/10/2013
W a r s z t a t y:::
[12:00 - 16:00]
ABC Akcji bezpośrednich - Zagadnienia pracy w grupie, sposobu podejmowania decyzji, ograniczeń, presji czasu i inne. Prowadzenie: Emi i Mo – aktywistki warszawskiego środowiska wolnościowego. Warsztat na zapisy >> resistfest[at]riseup.net (w tytule piszcie ABC!)
[17:00 - 19:00]
Antyseksistowski/antyprzemocowy – Jeżeli chciałbyś reagować na seksizm, ale nie wiesz jak. Jeśli chcesz rozpoznać i przełamać w sobie stereotypy dotyczące płci. Prowadzenie: chłopaki z grupy Głosy Przeciw Przemocy. Warsztat wyłącznie dla chłopaków i mężczyzn na zapisy >> antyseksistowsko[at]gmail.com
Wsparcie w grupie – jak aktywizm wpływa na nasze ciała i codzienne funkcjonowanie. Prowadzenie: Eve – osoba z kolektywu trenerskiego SPINA Warsztat na zapisy >> miuda[at]riseup.net
[14:00 - 18:00 ]
Bezpieczeństwo w sieci + hacker space – Pomożemy instalować, konfigurować, zabezpieczać i szyfrować na przyniesionym sprzęcie.. PAMIĘTAJCIE PRZYNIEŚĆ ZE SOBĄ LAPTOPY! Prowadzenie: Harcesz z kolektywu OBIN. Warsztat otwarty.
[16:00 - 18:00]
Warsztat rowerowy - Geometria ram i ciekawostki rowerowe. Prowadzenie: Kolektyw Rowerownia. Miejsce: Skłot Syrena
S p o t k a n i a:::
[17:00 - 20:00]
Streetworking - punk informacyjny nt metody pracy ulicznej z osobami wykluczonymi społecznie. Spotkanie z doświadczonym i praktykującym streetworkerem.
[18:00 - 19:30]
Białoruś: sytuacja anarchistów i anarchistek oraz innych ruchów społecznych. Prowadzenie: Sasha z białoruskiego ACK
[19:00 - 20:30]
Dąbrowszczacy – kolumna wojsk polskich walczących przeciwko faszystowskiemu reżimowi gen. Franco. Prowadzenie: Romek Kurkiewicz – dziennikarz, publicysta.
F i l m y:::
Blok białoruski [20:00 - 21:00]
“Fragmenty [1, 3 i 13 ]“: reż. A. Lobach, 9 min., 2011
“Belarusization”: reż. Alex de Bronche, 2 min., 2008
“Anarchia. Akcja Bezpośrednia. Wersja bezstronna”: ACK, 22 min, 2011
“Nie przestrzegający prawa”: ACK , 14 min., 2011
Polityczne obrazy przeplatane będą wizualną impresją na temat życia codziennego na Białorusi.
K o n c e r t y:::
NA CELOWNIKU zaangażowany punk (Tychy)
http://nacelowniku.bandcamp.com/
DISAGREEMENT diy hc/punk (Wrocław)
http://disagreement.bandcamp.com/
NOISENSE polityczny hc/punk (Warszawa)
http://noisense.bandcamp.com/
ORTODOX świadomy hc/punk z południa
https://www.facebook.com/ortodoxband
https://myspace.com/ortodoxband
DZIECIUKI wolnościowy punk-folk z Białorusi z Grodna
http://www.youtube.com/watch?v=VU5G2dVAcP8
https://www.facebook.com/pages/Dzieciuki/353037111415233
N I E D Z I E L A 6/10/2013
W a r s z t a t y:::
[14:00 - 16:00]
Dziennikarstwo zaangażowane – jak tworzyć społeczne media. Prowadzenie: Romek Kurkiewicz – dziennikarz, publicysta. Warsztat otwarty.
[17:00 - 19:00]
Niech zapłacą korporacje! – machinacje międzynarodowych korporacji i inicjatywy organizacji europejskich na rzecz sprawiedliwości podatkowej. Prowadzenie: Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności. Otwarte spotkanie warsztatowe.
Medyczno-uliczny – jak sobie poradzić na ulicy kiedy nie ma lekarza w pobliżu. Prowadzenie: Ania i Bea z kolektywu Przychodnia. Warsztat otwarty.
[14:00 - 18:00]
Bezpieczeństwo w sieci + hacker space – Pomożemy instalować, konfigurować, zabezpieczać i szyfrować na przyniesionym sprzęcie.. PAMIĘTAJCIE PRZYNIEŚĆ ZE SOBĄ LAPTOPY! Prowadzenie: Harcesz z kolektywu OBIN. Warsztat otwarty.
[16:00 - 18:00]
Warsztat rowerowy - dętkowo-hamulcowy czyli podstawowe naprawy roweru. Prowadzenie: Kolektyw Rowerownia. Warsztat otwarty. Miejsce: Skłot Syrena
S p o t k a n i a:::
[17:00 - 20:00]
Streetworking - punk informacyjny nt metody pracy ulicznej z osobami wykluczonymi społecznie. Spotkanie z doświadczonym i praktykującym streetworkerem
[14:00 - 15:30]
Occupy Chevron – oddolny ruch oporu społecznego przeciw nielegalnym inwestycjom Chevronu w gaz łupkowy w Żurawlowie. Prowadzenie: aktywiści i aktywistki z Żurawlowa. Miejsce: Skłot Syrena
[17:30 - 19:00]
Strajkgłodowy migrantów: “gospodarowanie” granicami Europy - Celemspotkania będzie wspólna refleksja nad strategiami oporu wobecsegregacji i wsparcia osób osadzonych w zamkniętych ośrodkach. Miejsce: Skłot Syrena
[19:00 - 20:30]
Szczyt klimatyczny COP 19 – Do dzieła! Czyli co można zrobić w trakcie szczytu.
F i l m::: 20:00
Blok Antyfaszystowski
Film hiszpański: OJOS QUE NO VEN, 55 min, Hiszpania 2011
Dokument daje głos ofiarom prawicowej przemocy i morderstw, od momentu obalenia dyktatury Franco do dziś.
“Piekło jest nasze” – Film o przemocy Złotego Świtu, 20 min, Grecja 2013
Film stworzony przez grecką Sieć Informacji i Solidarności na rzecz Antyfaszyzmu i Akcji Antyrepresyjnej.
koncerty:::
R.U.T.A żadnych-bogów-żadnych-panów folk-punk (międzymiastowo)
https://www.facebook.com/RUTA.GORE
https://myspace.com/ruta-gore
PAST (Warszawa)
post-punkowo nowo-zimno-falowy projekt osób związanych z warszawską sceną hc/punk, m.in. z MassMilicji, The Fight i Kolizji. Na bębnach znany ze skłoterskich parkietów Dj Rabarbar
https://resistfestiwal.bandcamp.com/track/si-aczka
THE RIOT GANG - wściekły ska/punk (St. Petersburg, Rosja)
http://theriotgang.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/TheRiotGang
PONAD TO WEGAŃSKA SZAMA, NAPOJE I DYSTRYBUCJE
Więcej info na:
http://festiwaloporu.wordpress.com/
https://www.facebook.com/ResistFest
https://www.facebook.com/events/563491790367042/
https://twitter.com/ResistFestival
http://resistfestiwal.bandcamp.com/
Istota Społeczna: O związkach zawodowych w Polsce (mp3)
Tomasso, Nie, 2013-09-22 19:59 Kraj | Audio | Prawa pracownika | Protesty | Ruch anarchistycznyNa temat niedawnych protestów związków zawodowych - jak przebiegały, co z nich wyniknęło, o czym nam mówią i jak przedstawiano wydarzenia - rozmawialiśmy z drem Adamem Mrozowickim z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz z Xavierem ze Związku Syndykalistów Polski, prowadzącym także bloga Lewica Wolnościowa.
Audycja do pobrania:
http://goo.gl/6qtsHs
Audycja do odsłuchania online:
Czarno-czerwony reformizm. Czym jest hiszpańska CGT?
wiatrak, Sob, 2013-09-21 19:32 Świat | Antyfaszyzm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycyKrótka krytyka działania jednego z dwóch dużych hiszpańskich związków zawodowych określających się jako anarchosyndykalistyczne.
- Co sądziesz o sloganie “żadnego kompromisu z państwem niezależnie od kształtu I formy”?
- „Piękne słowa, który miały znaczenie, mają znaczenie i będą miały znaczenie w różnych interpretacjach w różnych momentach historii.” – Ch. Robinson, członek CGT.
Ruch anarchosyndykalistyczny ewoluuje od samego początku swojego istnienia. Dostosowuje swoją politykę do nowych warunków dzięki czemu, mimo że dziś jest cieniem tego czym był przed II wojną światową, jego koncepcja nadal się sprawdza.
Odrodzona hiszpańska CNT po upadku dyktatury Franco zyskała wielu nowych członków w całym kraju. Jednak w pewnym momencie nastąpiło coś, co nie miało miejsca nigdy wcześniej w historii związku – rozłam. W 1979 roku powstały dwa odłamy CNT, znane jako CNT-AIT i CNT-U. W ciągu roku CNT-AIT pozwała CNT-U do sądu za uzurpowanie sobie prawa do używania nazwy, czego efektem było wymuszenie zmiany nazwy CNT-U na CGT w 1989 roku.
Różnice między tymi związkami bardzo często są ignorowane. Ich sympatycy, albo traktują je analogicznie do wrogich sobie drużyn sportowych z jednego kraju lub miasta, albo przedstawiają uproszczony obraz „pragmatyków” z CGT i „fanatyków” z CNT. Ignorują jednocześnie różnice zarówno w teorii jak i praktyce działań związków.
Głównym powodem rozłamu była chęć partycypacji CGT w radach pracowniczych razem z żółtymi związkami, UGT i CCOO. Rady pracownicze są samorządami z wybieralnymi delegatami. Samorządy pracownicze pełnią funkcję konsultantów lub kontrolerów wdrażanych przez pracodawców regulacji. W praktyce ogranicza się to jednak do współpracy z pracodawcami i ustępstw na ich korzyść. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że rady pracownicze to mini-parlamenty występujące na poziomie zakładów.
Rady pracownicze w Hiszpanii jako jedyne mogą legalnie podnieść akcję strajkową, jednak podnoszą ją tylko w sytuacjach, gdy nie trwają negocjacje, ewentualnie celem ich rozpoczęcia. Syndykalizm zakłada stosowanie akcji bezpośredniej jako metody dialogu z pracodawcą, dlatego stosunek do partycypacji w przedstawicielskich radach pracowniczych doprowadził do rozłamu, o którym mowa we wstępie. Opowiadając się przeciwko demokracji przedstawicielskiej CNT bojkotuje rady pracownicze, w ramach których związki zawodowe upodobniły się do partii politycznych - kandydaci konkurują między sobą o głosy pracowników. CGT w wyborach uczestniczy.
Oprócz tego, CGT ma swoich szeregach etatowych związkowców „proporcjonalnie do potrzeb”. Innym problemem CGT jest przyjmowanie subsydiów od państwa w wysokości setek tysięcy euro.
W samym CGT miało miejsce również łamanie praw pracowniczych. Związek "nie zamykał się" na możliwość zatrudniania pracowników. W 2011 roku miało miejsce zwolnienie z pracy przez CGT sekretarza terytorialnej konfederacji madryckiej CGT ponieważ jego działalność kolidowała z pracą administracyjną dla związku sprzątaczy, również z CGT. Rozwiązanie takiego problemu na drodze zwolnienia, w sytuacji gdy pracodawca uważa się za obrońcę praw pracowniczych i reprezentuje w parlamentach pracowniczych pracowników, jest skandalem, gdyż przypomina postępowanie rodem z korporacji. Takie są konsekwencje tego typu polityki ze strony związku zawodowego.
Kontrowersje budzi również stosunek CGT do policji. Oficjalnie CGT nie przyjmuje w swoje szeregi pracowników służby policyjnej. W latach 80-tych akces do CGT zgłosiła jednak grupa policjantów lokalnych (odpowiednik polskiej straży miejskiej) określająca się jako „anarchosyndykaliści”. Nie zostali przyjęci do lokalnej federacji ze względu na obowiązujący wówczas statut, jednak nie przeszkadzało im to używać nazwy i symboliki CGT.
Policyjny związek zawodowy uzurpujący sobie prawo do używania nazwy i symboliki CGT nigdy nie poniósł z tego tytułu konsekwencji. O ile są na świecie rzeczy, które nie śniły się młodym klerykom i zaliczają się do nich policjanci anarchosyndykaliści (zakładając, że nie byli prowokatorami) o tyle część z tych rzeczy przekracza granice absurdu. Czymś takim jest sprzeciw wobec łamania praw pracowniczych policjantów, nazwanych w oficjalnym dokumencie związkowym "towarzyszami policjantami".
Należy przy tym pamiętać, że hiszpańska policja po upadku dyktatury nie przeszła nigdy defaszyzacji, analogicznie do dekomunizacji polskiej policji. Pomijając tę kwestię, hiszpańscy policjanci obok włoskich i belgijskich uchodzą za jednych z najbrutalniejszych w Europie.
Osobną parą kaloszy jest problem zbyt daleko posuniętej otwartości CGT. Ani CGT ani CNT nie wymagają od swoich członków podzielania poglądów anarchistycznych. Członek CNT może głosować w wyborach, jednak musi liczyć się z tym, że CNT bojkotuje wybory i jako członek CNT nie może kandydować w wyborach, ani wspierać oficjalnie kandydatów. W latach 90-tych CGT postanowiła dopuścić członkostwo w związku dla członków partii politycznych, co spowodowało napływ nacjonalistów (katalońskich), a także trockistów i maoistów.
Jednak najprzykrzejszą konsekwencją takiej otwartości nie był w przypadku CGT napływ dziwnego towarzystwa z lewej strony, ale z prawej. Członkiem CGT był Juan Antonio Aguilar, aktywny działacz, wcześniej należący do CCOO. Problemem były jego powiązania z hiszpańskim środowiskiem Blood & Honour oraz większą faszystowską organizacją Movimento Social Republicano. Działał w celu propagowania ksenofobii w środowiskach pracowniczych. O ile szeregowi członkowie CGT anonimowo informowali media o działalności Aguilara, góra nie miała zastrzeżeń co do jego aktywności "w obronie praw kolegów".
Członkowie CGT donosili również o innych faszystach wewnątrz związku, jednak przez kilka miesięcy nic nie zostało zrobione. Dopiero później związek zalecał swoim członkom usuwanie osób propagujących niezgodne ze statutami ideologie ( w tym nazizm, faszyzm, rasizm). Aguilar został wykluczony gdyż w internecie znajdowało się dużo dowodów przeciwko niemu. Innym przykładem nazisty wewnątrz CGT był niejaki Juan Antonio Llopart, sekretarz Movimento Social Republicano, skazany za pochwalanie Holocaustu i dystrybucję książek pochwalających Adolfa Hitlera. Bez problemu pisywał na swoim blogu, iż był jednocześnie ważnym faszystą i działaczem związkowym w CGT.
Największym problemem wynikającym z takiego zjawiska był fakt, iż oficjalnie CGT występowało przeciwko faszyzmowi i ksenofobii, a tolerowanie faszystów we własnych szeregach wiązało się z narażeniem własnych członków na niebezpieczeństwo.
Takie sytuacje sprawiają, iż CNT nie widzi możliwości współtworzenia ze środowiskiem CGT jedności w kwestii walki z kapitalizmem i państwem. Z powodu ugodowej polityki w stosunku do instytucji państwa, anarchiści odmawiają CGT miana organizacji anarchistycznej, z kolei rewolucyjni syndykaliści - miana rewolucyjnej, ze względu na jej partycypację w parlamentach pracowniczych i zatrudnianie pracowników. W Hiszpanii na szczeblu lokalnym zdarzają się przypadki współpracy lokalnych środowisk CNT i CGT. Pozostaje to jednak wyłącznie w gestii tych środowisk i ma miejsce tylko wtedy kiedy jednych i drugich w większym lub mniejszym stopniu łączy stosunek do teorii i praktyki.
https://cia.media.pl/dlaczego_ruchy_spoleczne_nie_powinny_wiazac_sie_z_pa...
https://cia.media.pl/zwiazki_zawodowe_w_hiszpanii_plan_weglowy_2006_2012 https://cia.media.pl/struktura_organizacyjna_cnt
AlterKino.org: Ay Carmela!
Tomasso, Nie, 2013-08-11 09:04 Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Ruch anarchistyczny | WideoW czasach dyktatury generała Franco reżyser nie mógł poruszać tego tematu otwarcie i nawiązywał do niego za pomocą aluzji i czytelnych dla Hiszpanów metafor. W nakręconym wiele lat po upadku reżymu filmie „Aj, Carmela” reżyser powraca do problemu wojny, tym razem opowiadając o niej już wprost, bez ograniczeń faszystowskiej cenzury.
Rok 1938, w Hiszpani trwa wojna domowa. Paulino (Andres Pajares) oraz Carmela (Carmen Maura) występują w spektaklach organizowanych dla żołnierzy z frontu aragońskiego. Zmęczeni trudami wędrownego życia wyruszają do rodzinnej Walencji. W podróży towarzyszy im bezdomny chłopiec Gustavete (Gabino Diego). Po drodze wpadają w ręce faszystów, którzy wpadają na pomysł propagandowego wykorzystania artystów.
Obejrzyj film "Ay Carmela!" online z polskimi napisami:
http://www.alterkino.org/wojna_imperializm/ay-carmela/
Warszawa: Spacer szlakiem bojowym 104 kompanii Związku Syndykalistów Polskich
Renegade, Pią, 2013-07-26 21:28 Kraj | Antyfaszyzm | Miejsca | Ruch anarchistycznyW rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego zapraszamy na spacer po miejscach związanych ze szlakiem bojowym 104 kompanii Związku Syndykalistów Polskich w czasie walk o Stare Miasto.
Zaczynamy od złożenia kwiatów pod tablić przed Domem Profesorów, główną redutą obronną 104 kompanii.
Przejdziemy także pod pozostałe tablice upamiętniające Kompanię oraz w miejsce z którego odbyła się ewakuacja Starego Miasta.
1 sierpnia godz. 17.00, Warszawa, ul. Brzozowa 12 (Dom Profesorów)