Publicystyka

"Triada" – stary i dobrze znany oszust

Publicystyka

„Zdecydowanie nie polecam. Byliśmy z tym biurem w Sharm w Egipcie i tak jak nas ostrzegano i czytaliśmy złe opinie, w naszym przypadku się potwierdziło. Egipt to już nie jest bezpieczne miejsce dla turystów, a ze strony Biura nie ma co liczyć na pomoc. Nasz rezydentka (p. Kasia) to nie jest najlepsza wizytówka dla Biura. Zero kompetencji, przekazuje błędne informacje i ma turystów „gdzieś”.

To jedna z opinii na temat biura podróży „Triada”. Wpis pochodzi ze stron Easygo.pl. Na innych forach turystycznych jest podobnie. I tak było od lat. Zły hotel, kiepskie wyżywienie, olewająca wszystkich rezydentka, której nic się nie chciało, bo nie miała płacone od miesięcy. „Triada” przetrwała dwadzieścia lat, to i tak o wiele za długo. System na jakim prosperowało owe biuro podróży można porównać do działalności piramidy finansowej. Od lat wiadomo było, że jeśli jedziemy z „Triadą”, nasz wyjazd do ciepłych krajów opłacają następni wyjeżdżający po nas turyści. Po Warszawie krążyło od dawna, że „Triada”, jak i inne biura podróży w ten sposób prosperują. Każdy rok przynosił „Triadzie” poważne straty finansowe. „Triada” miała problemy z realizowaniem zawartych zobowiązań względem hoteli, linii lotniczych oraz innych podmiotów gospodarczych z branży turystycznej. Zarząd biura zdawał sobie sprawę z tego, że marka „Triady” źle się kojarzy potencjalnym klientom. Słynne już były skargi na oferty „Last Minute” tego biura w 2004 roku. W programie TVN „Uwaga!” można było zobaczyć nakręcone filmy kamerą wideo przez poszkodowanych klientów „Triady” i przekonać się na własne oczy z jakimi „luksusowymi” hotelami mieli oni do czynienia. Zamiast wspaniałego widoku, był widok na podwórko lub kupę gruzu.

Historia polskiej branży turystycznej ostatnich dwudziestu lat obfituje w spektakularne bankructwa, przekręty i rozpacz klientów na lotniskach w całym kraju, rozczarowanych szybkim powrotem z urlopu marzeń. Można było wymieniać bogatą listę biur większych lub mniejszych, które upadały. Jednak nie ma to mniejszego sensu. Powód jest bowiem prozaiczny. Przyczyna, przebieg i skutek tych bankructw był zazwyczaj taki sam. Jak powstały biura, skąd miały kapitał początkowy, czy go miały kiedykolwiek jest owiane mgłą tajemnicą, jak okoliczności ich spektakularnego bankructwa. Można podejrzewać, że kapitałem finansowym tychże biur były głównie pieniądze turystów.

Już wiem dlaczego Polska jest atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów. Tu nad Wisłą można robić niezłe przekręty oraz malwersacje finansowe, bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności. Tak samo jest z członkami zarządów upadłych biur podróży. Nikt nie poniósł konsekwencji za to, że swoim brakiem odpowiedzialności okradł klientów swojego upadłego biura. Mało kto pamięta, jak w latach 90-tych powstawały jak grzyby po deszczu biura podróży. Polacy bardzo chcieli wyjeżdżać na wakacje do ciepłych krajów, by móc odpocząć, oderwać się od codzienności i w końcu być tam, gdzie są obywatele bogatszych państw zachodnich. Był popyt, była i podaż. Wreszcie rynek turystyczny nie ograniczał się jedynie do kilku państwowych molochów, jakim był np. „Orbis” przez lata PRL-u. Media rozpisywały się, że wyjazdy Polaków zagranicę, są dowodem: Polacy jesteście bogaci! Bogacimy się!

Niestety rzeczywistość zaskrzypiała już pod koniec lat 90-tych. To wtedy zaczęła się czarna seria upadku biur podróży. Ich cechą charakterystyczną było to, że mieli wyjątkowo tanie wakacje, a ich płynność finansowa budziła duże wątpliwości. Jednak Polacy nabierali się na te okazje. No i mieli faktycznie „fantastyczne” powrót z urlopu. Do dziś wielu z nich sądzi się z nieistniejącymi już biurami o odszkodowanie. A figa z makiem! Nic nie dostali i nie dostaną! Nie pomogły ubezpieczenia, fakt przynależności do przeróżnych stowarzyszeń turystycznych, które jedynie zamydlały stan faktyczny danego biura podróży. Rynek turystyczny to największy blamaż polskiego kapitalizmu. Rynek nie był kontrolowany przez nikogo, a każdy mógł robić, co mu się żywnie podobało. I mamy po latach efekty. Upadające biura, zwalniani pracownicy, którym nie płacono od miesięcy czy zostawieni na lodzie klienci.

RobertHist

Wydawnictwo Ossolineum przestało istnieć

Kultura | Publicystyka

„Ossolineum jest najstarszą polską oficyną, działającą nieprzerwanie od 1817 r. Niezależnie od burzliwych losów Europy zawsze staraliśmy się oddawać w ręce czytelników książki wzorowo opracowane. Od blisko dwóch stuleci przygotowujemy dla Państwa interesujące publikacje naukowe i popularnonaukowe, głównie z historii, literaturoznawstwa, filozofii, kulturoznawstwa. W naszej ofercie znajdują Państwo również literaturę piękną oraz jej opracowania krytyczne.”

Wydawnictwo „Ossolineum” z dniem 2 lipca 2012 roku przestało istnieć. Powyższy tekst, to powitanie czytelników przez wydawnictwo na swojej stronie internetowej. Zapewne za jakiś czas zniknie, jaki sama strona. „Ossolineum” jest wydawnictwem z misją. Od samego początku swego istnienia, czyli od roku 1817, kiedy Józef Maksymilian hrabia Ossoliński założył we Lwowie Zakład Narodowy im. Ossolińskich oraz wydawnictwo, miało cel wydawania publikacji ważnych dla polskiego narodu. Od 1919 roku wydawana jest przez „Ossolineum” seria „Biblioteka Narodowa”. Znane również serie wydawnicze to dzieje państwa i biografie.

Andrzej Głuchowski „menadżer – likwidator”

Jak to możliwe, że najstarsze wydawnictwo upadło? Od 1945 roku siedzibą wydawnictwa oraz Zakłady Narodowego im. Ossolińskich jest Wrocław. Zbiory zakłady przeniesiono z Lwowa do stolicy dolnego Śląska wyniku zmian granic po II wojnie światowej. Nowe władze Polski postanowiły oddzielić wydawnictwo od zakładu. Wraz z księgarniami oddano we władanie PAN – Państwowej Akademii Nauk. Było tak aż do 2006 roku. „Ossolineum” powróciwszy po latach pod opiekę ZNiO było już zadłużone. Musiało zlikwidować swoją firmowe księgarnie, drukarnie i ograniczyć zatrudnienie. Cięcia kosztów nie zmieniły sytuacji, a nowo powołany prezes wydawnictwa Andrzej Głuchowski zmniejszył zadłużenie 3,5 do 1,8 mln złotych. Dziś jest likwidatorem „Ossolineum”. Pierwszym problemem jest to, że od lat PAN nie otrzymywał od ministerstwa skarbu pieniędzy na działalność wydawnictwa, tak samo jak ZNiO. Co gorsza przekształcono „Ossolineum” w spółkę prawa handlowego. To tak jak zrobiono z Telewizją Polską w 1993 roku. Z jednej strony miała być misyjna, z drugiej jest spółka handlowa. By móc się utrzymać na rynku, wydawnictwo musiałoby wydawać książki popularne, na poziomie ostatniej publikacji Kingi Rusin. „Ossolineum” nie miało szans przetrwać bez dotacji państwowych, mając ambitną ofertę wydawniczą. Minister Zdrojewski oraz podległe mu ministerstwo kultury, które przejęło od ministerstwa skarbu finansowanie „Ossolineum” nie interweniowało, gdy pan Głuchowski oraz zarząd wydawnictwa doprowadzali go do upadku. Takie były skutki działań Andrzeja Głuchowskiego – „dobrego menadżera”, jak określiła go wrocławska „Gazeta Wyborcza” pod koniec 2009 roku na swoich łamach.

Co dalej z „Ossolineum”?

Powyższy znak graficzny ma być decyzją ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego uratowany kosztem 600 tysięcy złotych (są na to zarezerwowane ponoć pieniądze w budżecie ministerstwa). Serię „Biblioteki Narodowej” ministerstwo ma powierzyć innemu wydawnictwu zaś pod marką „Ossolineum” będzie dalej wydawana seria historii państw oraz biografie znanych ludzi. Jednak szansa aby reaktywować najstarsze polskie wydawnictwo leży w gestii ministra Zdrojewskiego. Wątpię w dobre chęci pana ministra. Nie ma on de facto środków do ratowania upadłego już „Ossolineum”, a ratowanie znaku towarowego wydawnictwa, choć kosztowne jest wybiegiem pozorującym działania. Zarząd „Ossolineum” zwolnił już pracowników, a samo wydawnictwo można zaliczyć jako 420 upadłą polską firmą w ciągu ostatniego pół roku.

Nie jest żadną tajemniczą, że na „Ossolineum” się nie skończy. PAN będzie następny, gdyż już teraz ma poważne kłopoty z dofinansowaniem ze strony państwa. Jak widać państwowa kiesa dla kultury, służby zdrowia czy opieki socjalnej świeci pustkami, a dla UEFA oraz samego EURO 2012 jest wręcz pełna.

Polska prezentuje się całemu światu jako państwo ze wspaniałą kulturą, sztuką oraz historią, niczym samiec pawia stroszący swoje piękne pióra. Polskie władze chętnie chcą aby zachwalana na wszystkie strony nasza kultura była wyłącznie sponsorowana przez prywatnych mecenasów, którą bez ponoszenia żadnych kosztów publicznych, będzie można się pochwalić przed napuszoną publiczność świata zachodu. Dobrze by było, gdyby za darmo udostępnić wydania Ossolineum w internecie, jak postuluje Organizacja Obywatele Kultury.

RobertHist

Piotr Ciszewski: Bitwa o Barcelonę

Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

19 lipca 1936 roku wojska garnizonu Barcelony otrzymały rozkaz wyruszenia w celu stłumienia „anarchistycznego powstania”. Żołnierzom wydano broń i ostrą amunicję. Tak rozpoczęła się jedna z pierwszych bitew hiszpańskiej wojny domowej, w której rewolucjoniści stanęli przeciwko wojskowym puczystom - nie w obronie republiki, lecz aby przeprowadzić realne zmiany społeczne.

W Barcelonie napięcie narastało już od lat. Port oraz dzielnice robotnicze były tradycyjnymi bastionami anarchosyndykalistów z Krajowej Konfederacji Pracy (CNT). Działała tu również kadrowa Iberyjska Federacja Anarchistyczna (FAI). CNT była wówczas największym związkiem zawodowym w Katalonii, w całej Hiszpanii liczyła natomiast ponad milion członków.

Już przed wybuchem walk związki zawodowe przygotowywały się do nich. Sympatyzujący z CNT szeregowi żołnierze dostarczali nawet broń, w którą miały być uzbrojone milicje robotnicze. W Barcelonie działała również zakonspirowana grupa Nostros, w skład której wchodzili anarchistyczni bojowcy, między innymi Buenaventura Durutti oraz Francisco Ascaso.

Michaił Bakunin: Komuna paryska i idea państwa

Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Michaił Bakunin – wpływowy rosyjski myśliciel, anarcho-kolektywista i rewolucjonista. Jeden z głównych krytyków Karola Marksa, wydalony z Pierwszej Międzynarodówki niedługo przed jej rozwiązaniem.

Praca niniejsza, jak wszystkie nieliczne zresztą pisma, jakie dotychczas opublikowałem, zrodziła się na tle wydarzeń. Jest ona naturalną kontynuacją moich “Listów do Francuza” (1) – październik 1870 -, w których miałem łatwy i smutny zaszczyt przewidzieć i przepowiedzieć straszliwe nieszczęścia, jakie dzisiaj nawiedzają Francję, a wraz z nią cały cywilizowany świat, nieszczęścia, na które nie było, a i teraz nie ma innego lekarstwa oprócz Rewolucji Społecznej.

Udowodnić tę już dziś niezaprzeczalną prawdę, opierając się na historycznym rozwoju społeczeństwa oraz faktach, jakie w naszych oczach zachodzą w Europie, udowodnić w taki sposób, aby wszyscy ludzie dobrej woli, wszyscy szczerze szukający prawdy mogli ją przyjąć, a następnie wyłożyć, szczerze, bez żadnych niedomówień, bez dwuznaczności, zasady filozoficzne, a także praktyczne zadania, które stanowią – że tak powiem – główną sprężynę, podstawę oraz cel tego, co nazywamy rewolucją Społeczną – oto przedmiot niniejszej pracy.

Wiem o tym, że zadanie, które sobie postawiłem, nie jest łatwe, i można by mnie było oskarżyć o zarozumialstwo, gdybym rościł w związku z tą pracą jakieś osobiste pretensje. Lecz nic podobnego nie ma miejsca, o tym mogę zapewnić czytelnika. Nie jestem ani uczonym, ani filozofem, ani nawet zawodowym pisarzem.

Syndykalizm - Wstęp

Gospodarka | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Krótkie objaśnienie terminów "rewolucyjny syndykalizm" i "uzwiązkowienie przemysłowe" wraz z ich tłem historycznym.

Syndykalizm jest nie tyle teorią co praktyką, organizacją pracowników w celu walki o swój interes. Termin pochodzi od francuskiego słowa "syndiclisme" co znaczy "ruch związkowy". Do głównych tendencji w ruchu syndykalistycznym, nie licząc oczywiście reformizmu zaliczają się rewolucyjny syndykalizm praktykowany kiedyś przez francuski związek CGT [1] i uzwiązkowienie przemysłowe praktykowane do dziś przez amerykański IWW [2].

Związany z nimi jest również anarchosyndykalizm. Tutaj mamy jednak do czynienia z połączeniem walki na szczeblu miejsca pracy z walką polityczną. Sam syndykalizm dąży do stworzenia silnego autonomicznego ruchu pracowników działających drogą akcji bezpośredniej w celu wywalczania pewnych postulatów w ramach kapitalizmu do momentu aż będzie na tyle silny aby go obalić.

Rewolucyjny syndykalizm bierze swoje korzenie z anarchizmu. W dużym stopniu nawiązuje do idei wolnościowego skrzydła I Międzynarodówki i jednego z jej prominentnych działaczy, Michaiła Bakunina. Bakunin uważał, że przyszłe organizacje społeczne muszą być tworzone oddolnie przez swobodnie działające federacyjne stowarzyszenia pracowników. Najpierw na szczeblu zakładów w związkach, później w komunach, regionach, krajach, a na końcu na całym świecie w ramach międzynarodówki. Koncepcja uzwiązkowienia przemysłowego sytuuje się bliżej marksizmu. W preambule do konstytucji IWW z 1905 roku znajduje się cytat z Marksa.

Pomimo różnych korzeni obydwie te tendencje były i są dość zbieżne w podejściu do swojej sprawy. Zakładają solidarność wszystkich grup pracowników. Nie zależnie od sektorów i branży. Obydwie tendencje są wrogie biurokracji związkowej działającej w interesie kapitału i często wbrew pracownikom zrzeszonym w związkach. Zarówno konstytucja IWW z 1905 jak i Karta Amiens z 1906 odcinają się od podziałów politycznych i koncentrują wyłącznie na walce klasowej między pracą, a kapitałem.

"Gdy gospodarka jest organizowana przez samych pracowników, dla ich własnego dobra, nie widzimy szans na to aby problem bezrobocia, wojny, konfliktów społecznych, wysokiej przestępczości lub jakikolwiek problem natury społecznej nadal miał miejsce."

Skróty
1. CGT - Confédération Générale du Travail. W tekście jest mowa o rewolucyjnym okresie działalności związku czyli okresie do wybuchu I wojny światowej. Współczesne CGT nie ma z syndykalizmem już nic wspólnego.
2. IWW - Industrial Workers of the World.

Anarchosyndykalizm w Puerto Real

Świat | Prawa pracownika | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Strajk

W 1987 roku stocznia w Puerto Real miała zostać zamknięta przez rządzącą thatcherystowską partię "socjalistyczną", PSOE.

Jednakże bojowy strajk oraz solidarność miejscowej ludności uratowały stocznię i zagwarantowały załodze wielkie zdobycze.

W walce przeciwko zamknięciu stoczni w hiszpańskim Puerto Real, zarówno w zakładzie, jak i społeczności, decydującą rolę odegrał anarchosyndykalistyczny związek CNT. Zaangażowanie CNT oznaczało, że metody organizacji i formy działania różniły się od tych, które były stosowane przez reformistyczne związki zawodowe i miało to wielkie konsekwencje.

Kiedy rząd PSOE (socjalistyczny z nazwy, ale liberalny w praktyce ogłosił program "racjonalizacji" stoczni w Puerto Real, załoga rozpoczęła strajk. CNT przodowała w rozszerzaniu akcji wśród miejscowej ludności. Nie tylko pokonano rząd, ale zagwarantowano także podwyżki płac i polepszenie warunków pracy.

Złożyły się na to nie tylko wielka determinacja robotników oraz zdolności, jakie objawili, ale także wsparcie lokalnej społeczności. Masowe zgromadzenia w stoczni i w okolicznych miejscowościach przyciągnęły robotników, ich rodziny, sąsiadów i wszystkich zwolenników. Samo zainicjowanie i podtrzymanie udziały całej społeczności w tych zgromadzeniach było wielkim osiągnięciem.

To z całą pewnością działalność CNT w Puerto Real i okolicach sprawiła, że demokracja bezpośrednia stała się nieodłączną częścią miejscowej kultury oporu i kultury politycznej - ludzie decydujący o sobie, odrzucający kontrolę nieodpowiedzialnych polityków, związkowych urzędników czy "ekspertów", gwarantujący, że kontrola będzie w rękach zakładu i społeczności. Nie narzucana odgórnie, czy to przez dyrektorów, czy przez rząd, lokalny czy ogólnokrajowy.

Od strajku w stoczni w 1987 roku połączono walkę o lepsze warunki pracy, sprawę podatków, zagadnienia ekonomiczne, kulturalne i ekologiczne w jeden ruch sprzeciwu.

W Wielkiej Brytanii, tak jak w Hiszpanii, mamy te same problemy, nie tylko w stoczniach, ale w różnych gałęziach gospodarki. Społeczności i miejsca pracy są dziesiątkowane przez kapitalistyczny i rządowy samonapędzający się dogmat zysku. Kapitalizm zdolny do adaptacji w obliczu zmian i kryzysów nie wykazuje żadnego zainteresowania konsekwencjami, jakie ponoszą jednostki i społeczności. Partie polityczne i związki zawodowe nie mają do zaoferowania nic poza szarlatanerią i fałszywymi obietnicami. Kryzys społeczny i panowanie nędzy tylko się pogłębiają.

Przyszedł czas na prawdziwy opór, zbudowanie ruchu pracowniczego walczącego nie tylko o wyższe płace i lepsze warunki pracy, ale także przeciwko całemu systemowi kapitalistycznemu. Przeszłe doświadczenia i działalność hiszpańskich robotników dostarcza ważnych lekcji, ale dzisiaj, u progu XXI wieku, potrzebujemy nowych pomysłów.

Racjonalizacja i Opór

Pepe Gomez, z sekcji Puerto Real/Cadiz hiszpańskiego związku CNT, był gościem na warsztatach "Kryzys związków zawodowych - budowanie anarchosyndykalistycznej alternatywy", zorganizowanych przez pracowników transportu, usług publicznych i edukacji w Londynie, 30 października 1993 roku.

Oto fragment jego wystąpienia:

Chciałbym opowiedzieć, jak podczas wieloletniej edukacji i walki w Puerto Real przez jakieś 15 lat udało nam się stworzyć organizację, w której trwa permanentny dialog. To organizacja, która umożliwia rozwiązywanie konkretnych problemów, leżących poza obszarem parlamentaryzmu.

Najważniejszą rzeczą, na jaką chciałbym zwrócić uwagę, jest to, że udało nam się stworzyć strukturę, w której jest miejsce dla stałych zgromadzeń. Innymi sowy, decyzje dotyczące tego konfliktu były podejmowane przez ludzi bezpośrednio w niego zaangażowanych.

W każdy czwartek w miastach i wioskach regionu mieliśmy zgromadzenia wszystkich mieszkańców, na których każdy, kto miał jakiś związek z poszczególnym zagadnieniem, czy był robotnikiem w samej stoczni, czy krewnym mógł przyjść na zgromadzenie, głosować i brać udział w procesie decyzyjnym. Stworzyliśmy więc strukturę, która całkowicie różni się od struktury partii politycznych, gdzie decyzje są podejmowane na górze i spływają na dół. W Puerto Real decyzje podejmowano na dole i przechodziły do góry, zupełnie odwrotnie od sposobu działania partii.

Anarchosyndykalizm - albo, jak wolą inni, rewolucyjny syndykalizm - jest niczym, jeśli nie ma anarchistycznej podstawy. To co próbowaliśmy zrobić w Puerto Real, to pokazać, że anarchosyndykalistyczny związek to nie tylko organizacja w przemyśle, która zajmuje się jedynie sprawami w fabryce, ale organizacja, która ma o wiele szersze cele społeczne i polityczne. W Puerto Real na razie połączyliśmy różne zagadnienia, zbierając razem kampanie toczone w edukacji, usługach zdrowotnych, wokół aspektów kulturalnych, przeciwko budowie nowego pola golfowego i prywatyzacji cmentarza, przeciwko różnym lokalnym podwyżkom podatków. Innymi słowy, próbujemy pokazać, że anarchosyndykalistyczny związek nie skupia się tylko na sprawach dotyczących przemysłu.

Udało nam się stworzyć koordynację na płaszczyźnie problemów ekologicznych, żeby walczyć przeciwko tym różnym projektom. Udało nam się połączyć 12 różnych organizacji na poziomie lokalnym, walczących w różnych sprawach - przeciw podwyżce podatków, budowie pola golfowego itd. Powtórzę, anarchosyndykalizm w Puerto Real nie jest tylko walką na poziomie przemysłu; połączyliśmy różne sprawy o bardzo odmiennym charakterze.

Próbowaliśmy zagwarantować, że cała organizacja, składająca się z 12 różnych części, będzie kierowana za zasadzie konsensusu, a żadna z tych organizacji składowych nie narzuci całości swoich poglądów. Próbujemy wprowadzić system demokracji bezpośredniej, gdzie wszystkie organizacje mogą poddawać różne projekty pod dyskusję. Nie ma żadnej centralnej kontroli ani grupy kierowniczej, która miałaby władzę nad innymi; to bardzo federalistyczna i demokratyczna organizacja.

Akcja bezpośrednia i demokracja bezpośrednia

Cały konflikt wybuchł w rezultacie tego, że stoczniowcy nie mieli pracy przez jakieś pięć lat. Rząd chciał całkowicie zamknąć stocznię.

Pod koniec 1987 roku kiedy król Hiszpanii miał złożyć wizytę w Puerto Real, CNT w celu zwrócenia uwagi na problem postanowiła zablokować główną drogę i jedyny most łączący Cadiz z Puerto Real - ważny i strategiczny punkt. CNT zamknęła drogę, żeby uniemożliwić królowi wjazd.

W każdy wtorek odbywały się akty sabotażu i akcje bezpośrednie, odcinano telefony, cała prowincja była bez telefonów co wtorek. W każdy czwartek zbieraliśmy się na zgromadzeniach w okolicznych miejscowościach.

Do Puerto Real przysłano ponad tysiąc policjantów z całego kraju, żeby powstrzymać tę działalność. Wysuwano oskarżenia, że np. dziecko zmarło w drodze do szpitala z powodu blokad CNT. Ale my zawsze przepuszczaliśmy karetki, to były jedyne przepuszczane pojazdy.

W każdy wtorek zajmowaliśmy biura w stoczni od 7:00 do 15:00. Ponieważ stocznia była bardzo duża, barykady mogliśmy stawiać tylko w niektórych miejscach. Po zakończeniu okupacji zawsze musieliśmy ochraniać przed policją wracających ludzi, więc towarzysze wchodzili na statek czy dwa statki, uzbrojeni w proce i inne rzeczy, żeby osłaniać wycofujących się ludzi.

Kiedy na ulicach postawiono barykady, policja oczywiście nie mogła się przedostać. Ludzie mogli rzucać z dachów domów doniczki, lodówki, stoły, itd. na autobusy z policją. Barykadami odcięto również linię kolejową i zwalono słupy telegraficzne. Także we wtorki odbywały się zgromadzenia w samej stoczni. Każda decyzja była oczywiście podejmowana niezależnie od jakiegokolwiek związku czy idei oficjalnych związków.

Otrzymaliśmy wielkie wsparcie od reszty CNT. W całym kraju były demonstracje, od Galicji po Barcelonę. Nadeszła też pomoc ekonomiczna. Jedną z najważniejszych rzeczy, kluczowym elementem w sprawie, było to, że CNT była w samym Puerto Real szczególnie silna. Dlatego stąd nadeszło największe wsparcie. Robotnicy z różnych gałęzi przemysłu, a także różnych związków, popierali walkę.

Pomimo tego, że połowa z 4000 stoczniowców należała do UGT i Commisiones Obreras, propozycje CNT popierano zawsze jednogłośnie, niezależnie od podejścia pozostałych związków.

Po około sześciu miesiącach nieprzerwanej działalności, zamiast zamknięcia stoczni, robotnicy dostali pracę. Przypłynęło osiem statków do remontu.

Innym osiągnięciem był przyzwoity wiek emerytalny - 55 lat; emerytura została związana z płacami wciąż zatrudnionych pracowników - wynosiła 100% ich płacy, z uwzględnieniem podwyżek, łącznie ze zmianami, o ile emeryt nie przekroczył jeszcze 64 roku życia.

Jeśli nie było wystarczającej ilości pracy, pracowaliśmy na zmianę, niektórzy pracowali przez dwa miesiące, a inni w tym czasie nie pracowali. Po tym okresie następowała zmiana. Jednak wszyscy otrzymywali 100% płacy.

Stocznia wciąż działa i jest dużo pracy, szczególnie przy budowie dwukadłubowych statków, statków ekologicznych, w projekcie brytyjsko-francusko-hiszpańskim.

Organizacja poza miejscem pracy - akcja w społeczności

Próbowaliśmy pokazać ludziom, że różne problemy są ze sobą związane tak, jak sprawa pola golfowego z problemem podatków, itd. Pokazywaliśmy, że np. problemy ekologiczne nie są po prostu sprawą ekologii, ale mają też podłoże polityczne i społeczne. Przez ostatnie osiem miesięcy zebraliśmy razem siły i organizacje w połączonym projekcie i jak dotąd jest to bardzo skuteczne. To po prostu kwestia proponowania różnych metod walki różnym organizacjom; te propozycje zostały przyjęte.

Dokładaliśmy także starań, żeby stworzyć zalążki struktur demokracji bezpośredniej i partycypacji mieszkańców, zamiast radnych miejskich, podejmujących samodzielne decyzje w sprawach na przykład zdrowia i edukacji. Wszystkie te sprawy były rozważane w lokalnych społecznościach, w ten sposób, wbrew demokracji piramidalnej, udało nam się przenieść z bazy idee, pytania i problemy, żeby na górze uformował się jasny obraz tego, co sądzą wszystkie lokalne obszary.

Pytania z sali:

- Jaki procent członków CNT należy do niej dlatego, że popiera anarchosyndykalizm? Jakich rad byś nam udzielił?

- Przede wszystkim, większość członków CNT jest w niej dlatego, że zgadza się z jej stanowiskiem, ale zazwyczaj ci ludzie przychodzą do nas z innych organizacji, różnych związków itd. A więc to, co robi CNT, to też np. prowadzenie kursów wieczorowych dotyczących różnych spraw, od ekologii po liberalizm, społeczeństwo demokratyczne, dlatego edukacja też odgrywa dużą rolę. Jeśli chodzi o drugie pytanie, to trudno mi na nie odpowiedzieć. Wszystko, co mogę doradzić, to że powinniście działać i zobaczyć, co z tego wyniknie.

- Czy zgromadzenia odbywały się tylko podczas strajku, czy później także?

- Zgromadzenie ma permanentną dynamiczną rolę; próbowaliśmy przez te wszystkie lata stworzyć zgromadzenia na każdej zmianie w każdej fabryce, jeśli chodzi o przemysł. W wioskach i miastach te zgromadzenia wciąż się odbywają. Jakieś 2000 ludzi przyszło na zgromadzenie w mieście dwa tygodnie temu. Koncentrujemy się jednak nie tylko na takich dużych inicjatywach, także na mniejszych, lokalnych.

- Czy wasi delegaci są odwoływani [w każdej chwili] i czy była kiedykolwiek taka sytuacja, że delegat nie reprezentował poglądów tych, którzy go wybrali i trzeba było go odwołać? Czy jednostki to zniechęca lub denerwuje? Co o tym sądzą?

- Nikogo jak dotąd nie trzeba było odwoływać, ale gdyby jakiś delegat postąpił wbrew decyzjom podjętym na zgromadzeniu, zostałby odwołany i wyrzucony ze związku. Ale każdy delegat jest wyznaczony na jakiś czas, sześć lub dwanaście miesięcy, nikogo jednak nie odwołano, ponieważ jak dotąd nikt nigdy nie sprzeciwił się temu co postanowiono na zgromadzeniu.

- Mówiąc o waszej działalności, co państwo zrobiło, żeby was powstrzymać?

- Jedna ze spraw miała miejsce w Adra, dalej na wschód wzdłuż wybrzeża, kiedy CNT została oskarżona - niektórzy członkowie CNT zostali oskarżeni - o wzięcie udziału w napadzie z bronią w ręku. Użyto tego jako wymówki przy aresztowaniu członków CNT i próbie zniszczenia związku. Od 1977 roku, kiedy CNT stała się ponownie legalna (po śmierci Franco), była ofiarą kilku podobnych spisków i różnych represji, które miały na celu eliminację związku.

Jeśli było jakieś używanie przemocy lub akcja bezpośrednia, to koncentrowaliśmy się na tym, żeby zaangażowała się cała miejscowość czy ludzie, których sprawa dotyczy. Nie jesteśmy awangardową organizacją; jeśli używa się przemocy lub ma miejsce akcja bezpośrednia, to robią to wszyscy.

Ja osobiście byłem oskarżany, razem z innymi towarzyszami, o różne rzeczy, o spowodowanie szkód w wysokości 15-20 milionów peset, miałem podsłuch na telefonie i inne podobne sprawy. Takie rzeczy zdarzały się też innym towarzyszom. Były to skoncentrowane wysiłki, których celem była kryminalizacja członków CNT, szczególnie tych na ważniejszych stanowiskach.

CNT, hiszpańska sekcja IWA działa od początku XX wieku. W chwili zamachu stanu Franco w 1936 roku miała dwa miliony członków i była największą organizacją robotniczą w Hiszpanii. Po śmierci Franco w 1976 roku CNT odrodziła się jako duża organizacja, chociaż przez następne 15 lat była atakowana przez tych, którzy woleliby żeby nie istniała. Dzisiaj CNT jest w trakcie odbudowy jako skuteczna organizacja robotnicza we wszystkich regionach Hiszpanii.

Źródła: Libcom.org i książka "Anarchosyndykalizm, strajki powstania, rewolucje 1892-1990"

https://cia.media.pl/struktura_organizacyjna_cnt
https://cia.media.pl/stuletnia_rocznica_cnt_1910_2010

Taktyka terroru: Nauka na celowniku

Publicystyka

Samozwańczy anarchiści prowadzą agresywną kampanię przeciwko nauce i technologii. Ale czego oni chcą?

Roberto Adinolfi właśnie wychodził do pracy gdy został zaatakowany przez zamachowca, który postrzelił go w nogę i następnie uciekł na motorze.

Cztery dni później, w chaotycznym i miejscami enigmatycznym liście do włoskiej gazety, grupa nazywająca siebie Komórką Olgi (Olga Cell) będąca częścią Nieformalnej Federacji Anarchistycznej (FAI) wzięła na siebie odpowiedzialność za atak. Opisała ona Adinolfiego, szefa firmy Ansaldo Nucleare zajmującej się energią nuklearną, jako "jednego z tak wielu czarodziejów atomu" i ostrzegła: "Tą akcją zwracamy tobie małą część cierpienia, które ty, człowiek nauki, dajesz światu." Komórka zagroziła przeprowadzeniem kolejnych ataków.

Czym jest anarchokomunizm?

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Krótkie streszczenie idei anarchokomunizmu.

Anarchokomunizm to idea, która sprzeciwia się istnieniu państwa i kapitalizmu, a jedno i drugie chce zastąpić ochotniczymi wspólnotami wolnych ludzi, którzy wzajemnie będą zaspokajali swoje potrzeby ekonomiczne.

Najbardziej znanymi anarchokomunistami są: Piotr Kropotkin, Errico Malatesta, Nestor Machno, Emma Goldman i Aleksander Berkman.

Społeczeństwo

Anarchokomunizm dąży do społeczeństwa opartego na pomocy wzajmnej i wzajemnym poszanowaniu samych siebie, pełnej wolności i równości. Postuluje zniesienie własności, pieniądza i władzy.

Nazywa się go również anarchistycznym komunizmem, komunistycznym anarchizmem lub komunizmem wolnościowym. Ta ostatnia nazwa może być myląca. O ile każdy anarchokomunista jest wolnościowcem, o tyle nie każdy komunista, nawet wolnościowy jest anarchistą. Przykładem może być komunizm rad.

Społeczeństwo powinno zostać oparte na "wolnej komunie", połączonymi ze sobą drogą federacjonizmu bezpaństwowego. Piotr Kropotkin, odróżniał 2 podstawowe typy organizacji federacji:
- ze względu na terytorium i sąsiedctwo
- ze względu na funkcję danej komuny(jej produkcję) - federacja handlu

Jednakże po mimo rozwoju tych komun, nie mogą one wyjść z kolektywistycznego modelu.

Podejmowanie decyzji

Wszystkie decyzjie dotyczące działania danej jednostki terytorialnej, to też modelu gospodarczego, redystrybucji dóbr etc. powinny być podejmowane na walnych zgromadzeniach wszystkich członków danej wspólnoty, gdzie każdy miałby równy głos, mógłby proponować i argumentować swoje racje i propozycje. Decyzje powinny być podejmowane według zasady większościowej.

Wiele osób komunizmowi zarzuca w ten sposób przymus społeczny i decyzyjny, aczkolwiek zawsze wobec osób, które nie godziły się na dane rozwiązanie powinny zostać podjęte działania alternatywne oraz same decyzje powinny być podejmowane na drodze kompromisu.

Inną kwestią pozostaje, fakt iż komunizm może oznaczać zwoływanie walnych zgromadzeń w niemal każdej, najbardziej błachej, sprawie dotyczącej danej komuny. Nie, nie jest to prawda, dlatego gdyż komunizm nie wyklucza samodzielnego podejmowania decyzji w kwestiach małej rangi, ale również zbiorowego podejmowania decyzji np. przez dany zakład pracy, jeżeli nie koliduje to z dobrem ogółu oraz nie oznacza nagłej, rewolucyjnej zmiany (np. produkcji).

Własność

Piotr Kropotkin w swych dziełach dowodził, iż człowiek ma być całkowicie wolny i każdy człowiek ma się cieszyć taką samą wolnością, tzn. że przymus jakiegokolwiek rodzaju jest ingerencja w Twoją wolność.

Dlatego też, własność prywatna, dziedziczenie oraz różnego rodzaju monopole muszą zostać wyeliminowane, jako jedna z podstaw nierówności. Z drugiej strony, własność prywatna jest źródłem nacisku oraz przymusu wobec człowieka, stosowaną przez kapitalistów, powoduje również kumulację kapitału oraz środków produkcji, gdzie system kapitalistyczny, opierając się na własności prywatnej powoduje posiadanie środków produkcji przez wąską grupę ludzkości, to znaczy, że są oni w stanie kierować i zmuszać tych ludzi do pracy poprzez "terror gospodarczy" i decydować o światowej produkcji i podziale dóbr, tak więc nasza niewola i niemożność, tkwi głównie z funkcji jaką pełni własność prywatna, która stoi na straży i u podstaw kapitalizmu oraz naszej sytuacji.

Anarchokomunizm dziś

Obecnie wiele ruchów utożsamia się z anarchokomunizmem. Przykładem może być platformizm wspierany przez Machno po rewolucji, ale stanowczo odrzucany przez Malatestę (kłócili się o kwestię "kolektywnej odpowiedzialności"). Również wielu anarchokomunistów działa w ruchach rewolucyjno syndykalistycznych.

Na świecie istnieje kilka międzynarodowych organizacji anarchistycznych.

https://cia.media.pl/anarchizm
https://cia.media.pl/komunizm

Kiedy góra spotyka kapitał - analiza multikulturalizmu cz. 1

Antyfaszyzm | Dyskryminacja | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

W 1997 roku brytyjska Partia Pracy rozpoczęła budowę kapitału politycznego na obietnicy stworzenia Wielkiej Brytanii wolnej od rasizmu.

Została wtedy sformowana Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii, która miała za zadanie reprezentować dwumilionową „wspólnotę brytyjskich muzułmanów”. Pięć lat później kiedy wojska brytyjskie wspólnie z amerykańskimi postanowiły zaatakować Irak, 10 000 muzułmanów zaprotestowało.

Sytuację postanowiła wykorzystać trockistowska Socialist Workers Party. Jest to ugrupowanie tworzące Koalicję Stop Wojnie wspólnie z innymi lewicowymi organizacjami. Wspólny wróg jakim był Tony Blair i jego Partia Pracy miał jednoczyć ruch antywojenny kontrolowany przez radykalną lewicę z muzułmanami. W 2004 powstał wyborczy ruch Respect, który miał budować lewicową opozycję wobec Partii Pracy.

Respect w celu zjednania sobie muzułmanów omijał „mniej istotne” tematy takie jak prawa kobiet i prawa mniejszości seksualnych. Chodzili do meczetów i używając retoryki islamistów wmawiali ludziom, że wojna jest skierowana przeciwko wszystkim muzułmanom świata i dlatego wszyscy muzułmanie świata muszą się zjednoczyć w walce przeciwko imperializmowi „jako muzułmanie”. Przedstawiali także Partię Pracy jako rasistowską i islamofobiczną. Cała akcja była dużym niepowodzeniem. „Wspólnota brytyjskich muzułmanów” za bardzo wrosła w rząd. Jednak użyta wtedy przez lewicową organizację retoryka pozbawiona klasowego podłoża nadal jest stosowana. Mimo że głosi kropka w kropkę to samo, co radykalni islamiści.

Postaramy się przeanalizować naturę multikulturalizmu, wspólnot azjatyckich w Wielkiej Brytanii oraz to jak multikulturalizm może współgrać z wojnami w Iraku i Afganistanie.

Poniżej znajduje się pierwsza część mojej analizy dotycząca korzeni koncepcji multikulturalizmu.

Społeczność i „społeczność”

Społeczeństwo kapitalistyczne jest negacją społeczności. Ludzie nie obcują ze sobą bezpośrednio tylko przez pryzmat kapitału. Lokalne „społeczności” rodzą się tylko dlatego, że przez przypadek ludzie żyją na tym samym obszarze. Zanik tradycyjnych społeczności ludzi obcujących ze sobą na równi, związał się z pomysłem budowania sztucznych wspólnot przez establishment polityczny. Każda kategoria ludzi jest określana mianem „społeczności”. Niezależnie od tego, czy sami zainteresowani mają ze sobą cokolwiek wspólnego.

Liberalna propaganda karmi nas kotletami takimi jak „społeczność czarnych” czy „społeczność homoseksualistów”. Z telewizji czy gazety nie dowiemy się, że czarnego homoseksualisty będącego przedsiębiorcą nie łączy żaden interes klasowy z jego pracownikami niezależnie od ich koloru skóry czy orientacji seksualnej. Mimo to, ten przedsiębiorca zostanie zaszufladkowany w jednej społeczności z afrykańskimi imigrantami pracującymi nielegalnie, żeby wyżywić dzieci.

Wiążę się to z tym, że establishment próbuje wprowadzać regulacje prawne mające zadowalać owe „społeczności”. Nazywa się to równouprawnieniem. Wprowadza się różne parytety tak, żeby owe „społeczności” miały równy dostęp do władzy w firmach czy organizacjach. Z prawdziwą równością społeczną nie ma to nic wspólnego. Dla pracownika nie ma znaczenia to, jakiego koloru skóry jest jego pracodawca tylko na jakich warunkach pracuje.

Multikulturalizm zakłada nie tylko istnienie różnych kultur i społeczności wewnątrz jednego społeczeństwa, ale także ich określoną strukturę w której wyróżnia liderów z którymi władza może się dogadywać. Nie zawsze tak jest w praktyce, nie zawsze to działa jednak w przypadku „społeczności” muzułmańskich tak właśnie jest. Stąd utworzenie politycznego organu jak Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii dla tych liderów.

Obyczajówka, rasizm i antyrasizm

Chcąc analizować multikuturalizm musimy odpowiedzieć sobie na pytanie skąd się wziął..

Połowa lat 60-tych to czas buntu młodzieży akademickiej przeciwko zastanej rzeczywistości. Powstał antykapitalistyczny ruch będący jednocześnie antyradziecki. Wypłynęły wtedy idee sytuacjonistów czy innych radykalniejszych komunistów takich Pannekoek. Miała wtedy miejsca rewolucja kulturalna w Chinach, strajki studentów w Paryżu, wojna w Wietnamie, Marsz na Waszyngton Martina Luthera Kinga.

Z czasem ruch uległ fragmentacji. Tak powstały ekologiczne, pacyfistyczne i queerowe ruchy, które znamy dziś, z których niektóre nie mają jednak wiele wspólnego z walką klas. Wraz z nimi powstała koncepcja multikulturalizm.

W tym samym czasie konserwatysta Enoch Powell głosił teorię o „rzece krwi”, jaka ma nawiedzić Wielką Brytanię. Uważał, że liczba imigrantów z Indii w Wielkiej Brytanii jest zbyt duża. Postulował segregację rasową uważając, że różnice kulturowe sprawiają, iż imigranci nie mogą żyć razem z białymi.

Początkowo Partia Konserwatywna wspierała migrację uznając, że tania siła robocza z Azji osłabi związki zawodowe, gdyż nie będzie się buntować. Mówiąc o „rzekach krwi” określił się jako wróg migracji i rasista. Wywołało to szok na prawicy, gdyż wydawało się, że po II wojnie światowej takie poglądy nie mają racji bytu. Tym bardziej, że Powell był prominentnym politykiem.

Powell został potępiony i usunięty z głównego nurtu, jednak ustawa ograniczająca napływ imigrantów z państw należących kiedyś do Imperium Brytyjskiego została uchwalona, a wszystko… za sprawą rządu Harolda Wilsona z Partii Pracy.

Rok 1967 to czas powstania faszystowskiego Frontu Narodowego. Kryzys gospodarczy i związana z nim frustracja przyczyniły się do wzrostu nastrojów skrajnie prawicowych.

Lata 70-te to okres, kiedy mało już jest imigrantów, a więcej dzieci imigrantów urodzonych w Wielkiej Brytanii, którzy nie czują się obcy ani nie są postrzegani jako obcy. Stąd też radykalna reakcja młodzieży na obecność organizacji faszystowskich i sprzeciw wobec władzy i nacjonalizmowi. W całym kraju dochodziło do blokad marszów Frontu Narodowego i zamieszek antyrasistowskich.

W 1977 roku powstała Liga Antynazistowska, która będąc szeroką koalicją przeciwko frontowi doprowadziła do zażegnania zagrożenia faszystowskiego.

Margaret Thatcher w swojej retoryce przejęła jednak wiele od Powella. Również była antyimigrancka. Natomiast nowa fala Partii Pracy stała się swego rodzaju spadkobiercą ruchów Nowej Lewicy w mainstreamie. Tych ruchów, które po tym jak uległy fragmentacji oderwały się od swoich klasowych korzeni.

Doktryna nowych laburzystów

Przemiany społeczne lat 60-tych przyniosły brytyjskiemu proletariatowi duże usamodzielnienie. Nowej klasie średniej coraz dalej było do haseł socjalnych. Partia zreformowała się zupełnie. Ograniczyła rolę związków zawodowych. W dużym skrócie, podobnie jak inne ugrupowania Międzynarodówki Socjalistycznej poszła w stronę tzw. trzeciej drogi między kapitalizmem, a socjalizmem.

W Polsce partię tej opcji, Sojusz Lewicy Demokratycznej otwarcie nazywa się neoliberałami, gdyż jej działacze albo prywatyzowali zakłady na skalę masową albo podczas okupacji Iraku oddawali przemysł pod kontrolę zachodnich korporacji.

Alternatywę dla rządów konserwatystów Partia Pracy próbowała budować na obyczajówce i komunitaryzmie, czyli idei zakładającej przewodnią rolę „wspólnot”.

Owe „wspólnoty” w społeczeństwie kapitalistycznym jak już wspomniałem są sztuczne. Zarządza nimi pewna grupa reprezentantów. Mogą to być grupy quasi polityczne, biurokraci, czasami watażkowie i zwyczajni przestępcy, jak ma to miejsce w biedniejszych dzielnicach Nowego Jorku.

Konkluzja

Podsumowanie jest jasne. Multikulturalizm ma na celu narzucenie społeczeństwu podporządkowywanie się hierarchii. Jako koncepcja nie zakłada równości dla autochtonów i imigrantów. Tylko równość burżuazji, żeby mogła swobodnie w ramach takiego, a nie innego społeczeństwa kontrolować kapitał.

Jednocześnie potęguje nastroje skrajnie prawicowe. Kiedy "obcy" naturalnie przestają być postrzegani jako obcy, multikulturalizm nadal klasyfikuje ich jako członków wyimaginowanej "społeczności".

Walkę z rasizmem, należy zacząć od walki z multikulturalizmem.

https://cia.media.pl/nowy_integralistyczny_konserwatyzm_omowienie
https://cia.media.pl/ani_izrael_ani_hamas

Baader – Meinhoff i autorytarny zaułek

Militaryzm | Publicystyka

Wczoraj z przyjaciółmi obejrzeliśmy film Baader - Meinhoff Complex. Film bardzo grający na emocjach. Wielu zareagowało entuzjastycznie na rzekomy "czyn" jakiego dokonała ta partyzantka miejska.

Gelles Dauve pisał o pierwszej generacji Frakcji Czerwonej Armii (Rote Armee Fraktion – RAF) jako o grupie ludzi sfrustrowanych i obrzydzonych otaczającym ich światem pełnym przemocy ze strony państw imperialistycznych. Nie mogli już wytrzymać braku skuteczności tradycyjnych metod działania. Swoją działalnością chcieli pobudzić proletariat. Poszli jednak w ślepy, polityczny zaułek.

Frakcja Czerwonej Armii powstała w 1970 roku. Założyli ją ludzie chcący odgrywać rolę awangardy proletariatu. Ludzie tworzący grupę wiedzieli, że ruchy społeczne ulegają radykalizacji. Wierzyli, że z czasem proletariat chwyci za broń na całym świecie i obali imperializm. RAF był produktem przemian społecznych jakie miały miejsce pod koniec lat 60-tych. Ruch lewicowy stawał się czymś innym niż był wcześniej. Sprzeciwiał się ZSRR jednak bliski był maoizmowi jako alternatywie dla stalinizmu. W Niemczech popularne były idee Rudiego Dutschke, lidera ruchu studenckiego.

Dutschke był marksistą kulturowym popierającym uczestniczenie lewicowych radykałów w aparacie władz (odcinał się od radykalnych działań studentów). Był demokratą i zwolennikiem ruchów narodowo-wyzwoleńczych trzeciego świata.

Paradoksem terroryzmu lewicowego jest to, że stawia on sobie identyczne cele co legaliści. Jedni i drudzy chcą zmieniać świadomość, agitować, urządzać spektakl. Terroryzm istnieje zarówno w krajach niestabilnych politycznie jak i stabilnych. RAF miał problem z odnalezieniem się w ruchach politycznych i społecznych. Próbował wytworzyć swoją własną ideologię jednak ocieranie się o trockizm, maoizm, komunizm rad czy anarchizm doprowadził ich do ideologicznego misz-maszu, który nie miał szans na stworzenie alternatywy dla kapitalistycznego świata.

Ich ideologia nie mogła pójść dalej niż leninizm i ruchy narodowowyzwoleńcze gdyż nie byli antykapitalistami tylko antyimperialistami. Współpracowali z Ludowym Frontem Wyzwolenia Palestyny. Wspierali ruchy dążące do tworzenia państw trzymających proletariat pod batem narodowego kapitału.

RAF chciał zbudować „partię rewolucyjną”, która doprowadzi do rewolucji politycznej (problem był taki, że nie odróżniali czerwonego przewrotu od oddolnego zrywu). Porównywali sytuację Niemiec do sytuacji Chin lat 30-tych. Kierowali się wytycznymi Mao, które dalekie były od historycznych faktów. RAF imitował Lenina. Studenci mieli zająć miejsce inteligencji, być etatowymi rewolucjonistami, którzy przyniosą socjalizm klasie robotniczej.

Nowością w ideologii RAF było uznanie militaryzmu jako środka do budowy partii. Uważali, że terrorem można stawiać opór przemocy państwa. Swoją działalnością udowodnili, że nie jest to prawdą. Gang Baader – Meinhoff atakował kapitał dla zysków. Ich celem ideologicznym była policja i armia amerykańska. Zamachy na amerykańskich żołnierzy w Niemczech miało być wspieraniem walki narodowowyzwoleńczej Wietnamu.

Kapitał nie cierpiał w wyniku śmierci amerykańskich żołnierzy. Straty w ludziach kapitał od początku ma wliczone w koszta. Ich śmierć nie była uderzeniem w system. To nie Amerykanie toczyli wojnę tylko państwo amerykańskie i kapitał.

Terroryści uważali, że destabilizowali państwo i obnażali jego represyjność. Nie jest to prawdą gdyż ludzie widząc tysiące policjantów na ulicach często myślą, że są chronieni, a nie pilnowani. Nie w taki sposób pokazuje się istotę państwa policyjnego.

Głównym błędem grupy było to, że chowając się za marksizmem zredukowała koncepcję rewolucji do koncepcji stosowania terroru. Jedyne co robili to straszyli klasę rządzącą i zabijali policjantów co jedynie ściągało represje, a nie przyczyniło się do spełnienia ani jednego pracowniczego postulatu.

Atakując aparat państwa od razu wkracza się na ścieżkę wojny i represji. Tylko w sytuacji rewolucyjnej granica, którą można przekroczyć zaciera się. Represje dotykały nie tylko ich samych, ale także klasę pracującą toczącą walkę w swoim miejscu pracy.

Podsumować można to następująco, terroryzm jest kanalizatorem gniewu społecznego i nieskuteczną taktyką, która nie prowadzi do zmian w systemie.

J.

O tym co jest logiczne, ale aż niewiarygodne, czyli o siepaczach Palikota

Kraj | Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycy

Kiedy rok temu wypłynęło ogłoszenie na Gumtree mówiące o klubokawiarni w śródmieściu poszukującej kelnerów na umowę zlecenie z podanym kontaktem do członka Krytyki Politycznej z działu ds. klubokawiarni, w życiu nie spodziewaliśmy się, że będziemy mieli do czynienia z jeszcze większą farsą. Wtedy hipokryzja środowiska skupionego wokół Nowego Wspaniałego Świata, rzekomo walczącego z umowami śmieciowymi, wyszła na jaw.

Ruch Palikota jest ugrupowaniem, które mimo, iż jasno określa się jako neoliberalne głosując za reformą emerytalną i tworząc z rządem parlamentarny zespół do spraw wolnego rynku, ciągle lansowany jest przez wiele środowisk jako ugrupowanie lewicowe i pro-społeczne. Tak było z Wandą Nowicką, która kandydując do sejmu z Ruchu Palikota pojawiła się na obchodach Dnia Lokatora organizowanym przez Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, który również z Ruchem Palikota aktywnie współpracuje.

Sprawa Krytyki Politycznej odbiła się szerokim echem, ale w środowiskach lewicowych została zamieciona pod dywan. Członek redakcji lewica.pl podpisujący się imieniem Grzegorz nakłaniał swoich kolegów do wyciszania sprawy nazywając ją „wypadkiem przy pracy”.

Podobnie dzieje się teraz. Chociaż poznańscy anarchiści świetnie się spisują i robią swoje nie patrząc wstecz.

"Nieświadomi" działacze

Wypadków przy pracy jeszcze przed nami wiele, skupmy się jednak na tym, co tym razem przytrafiło się Ruchowi.

Od początku Ruch Palikota postrzegany był albo jako partia bez programu, albo jako ugrupowanie lewicowe obyczajowo, które zawsze można pchnąć w lewo. Nabrało się na to wielu działaczy i zaangażowało w jego kampanię wyborczą albo próbowało budować jego struktury w swoich miastach.

Jedni i drudzy byli w błędzie. Ruch Palikota jest ugrupowaniem tak samo ortodoksyjnym gospodarczo jak PO, UPR czy Kongres Nowej Prawicy. Świadczą o tym wypowiedzi jego polityków. Palikot nazwał członka PO, który przeszedł do Ruchu Palikota „człowiekiem wolnego rynku i idei równych szans”. Oraz samego byłego platformersa Gibały: „Podoba mi się model amerykański, gdzie do polityki idą ludzie bogaci” albo „Gdyby Tusk był jak Thatcher, to ja byłbym dziś w Platformie.”

Bez wątpienia Palikot ma świetnych specjalistów od Public Relations. Wszystko jednak bierze w łeb kiedy zestawimy ze sobą pewne fakty. Na portalu Wiadomości24 możemy znaleźć profil niejakiego Pawła Janusa z Poznania. Przedstawia się jako „Członek Ruchu Palikota, Rzecznik p. Posła na Sejm RP Macieja Banaszaka”. Jak możemy zaobserwować na profilu facebookowym Ruchu, jest on osobą, która odpowiada za koordynowanie tamtejszego środowiska partyjnego.

Bez wątpienia znał on Piotra Śrubę i Pawła Żukowskiego, którzy terroryzowali poznańskich lokatorów w imię interesów firmy Fabryka Mieszkań i Ziemi, której Śruba jest szefem. A dlaczego nie przeszkadzała mu ich działalność? Skoro Ruch jest partią przedsiębiorców i działającą w interesie przedsiębiorców naturalną koleją rzeczy jest to, że w terroryzowaniu „roszczeniowców” się nie przeszkadza. Stąd brak reakcji.

Za pierwszym razem informacja o ekscesach Piotra Śruby z prospołecznego Ruchu Palikota pojawiła się w Polsacie w programie Interwencja. Przedsiębiorca i członek partii, która jest trzecią siłą w Sejmie, w połowie maja przejął kamienicę na ulicy Stolarskiej 2 w Poznaniu i postanowił zrobić porządek (szkoda, że nie deratyzację). Zaczęło się zalewanie mieszkań wodą, wyważanie drzwi siekierami, rozkopywanie podwórek i zasypywanie wjazdów gruzem.

W listopadzie 2011, dzień przed wielkimi zamieszkami w centrum stolicy podczas których Palikot starał się dowodzić, że jest inny niż wszyscy liberałowie i sprzeciwia się przemocy wobec wykluczonych. Mieliśmy widzieć zwolennika wolnego rynku, który nie idzie ramię w ramię z Korwinem i jego bojówkami. Dzień przed zamieszkami Gazeta Wyborcza opisała sprawę Śruby i Żukowskiego. Nikt od Palikota, a już na pewno nie Paweł Janus nie czytał Wyborczej? Nikt nie wiedział co robią lokalni działacze? Tak oto dzień po podaniu kolejnej informacji o ekscesach poznańskich kapitalistów, Palikot ze swoimi klaunami poszedł blokować faszyzm.

Czym jest poznańska mafia kamieniczników?

Różne firmy powiązane z Wielkopolskim Bankiem Spółdzielczym skupują kamienice, a grupa osiłków (jeszcze nikt nie mówi głośno, że z Ruchu Palikota) oczyszcza (szkoda, że nie deratyzuje) z lokatorów. Trzy kamienice o których mowa w Wybiórczej odwiedzali Piotr Śruba i Paweł Żukowski, właściciele firmy Fabryka Mieszkań i Ziemi. Podawali się za właścicieli kamienic. Wszystkie firmy, które skupują kamienice są zarejestrowane pod tym samym adresem i powiązane są z Wielkopolskim Bankiem Spółdzielczym.

Metody jakie stosowali palikotyści przedstawiają się strasznie. Oto historie ich ofiar:

Grażyna Skrzypczak: - Zimą rozebrali część dachu, do środka zrzucali śnieg. Mówili, że mam pilnować córki i wnuczka, żeby nic im się nie stało.

Barbara Olszewska: - Odłączyli gaz, na klatkę schodową wrzucali wojskowe race. Rozwalili kanalizację, ścieki spływały po schodach.

Zastraszeni lokatorzy uciekli z kamienicy. Olszewska opowiada, że kiedy jej mama się wymeldowała, odebrała w NeoBanku 10 tys. zł. Pokwitowanie wystawiła jej potem firma Śruby i Żukowskiego. Skrzypczak: - Pan Śruba mówił z dumą, że jest "czyścicielem" kamienic.

Kolejna opisywana w Wybiórczej sytuacja dotyczyła kamienicy zakupionej przez Aura Incest, która należała do dwóch innych spółek. Pierwsza z tych dwóch innych spółek należy do Wielkopolskiego Banku Spółdzielczego, a na jej czele stoi były członek zarządu banku. Druga ze spółek należy do Spółdzielni Łubowo, której kierowniczką jest obecna wiceprezes banku.

Mówiąc prościej, ci sami ludzie działają pod różnymi szyldami, żeby zmylić przeciwnika lub w razie czego odwołać dwie osoby ze stanowisk. Scenariusz taki sam. Odcinanie gazu i wody, robienie dziur w rurach wiertarką.

Mamy obecnie sytuację w której o wyczynach dwóch palikotystów informuje jedna z czterech największych stacji telewizyjnych i największa mainstreamowa gazeta. Reakcji brak, mimo że współpraca Palikota z Ikonowiczem wre, a partia stara się budować wizerunek pro-społecznej.

Kokoko Euro Spoko

Interwencja mediów jaka miała miejsce 13 czerwca na Stolarskiej mogła zostać przeoczona ze względu na Euro 2012.

„Piotr Śruba i Paweł Żukowski z FMiZ w czwartek rano w odwecie zakleili silikonem zamki, odłączyli prąd, wyrwali domofon, zdemolowali klatkę schodową oraz grozili mieszkańcom. Sytuacja mieszkańców jest dramatyczna, jedna z mieszkanek kamienicy choruje na astmę oskrzelową i kilka razy dziennie wymaga czyszczenia oskrzeli specjalnym aparatem, który podłącza się do prądu. W związku z jej chorobą przerwa w dostawach prądu powoduje bezpośrednie zagrożenie utraty życia i zdrowia. Z pełną świadomością tych faktów, Piotr Śruba i Paweł Żukowski wyłączyli prąd. Ewentualna interwencja pogotowia jest utrudniona, gdyż nawet sami mieszkańcy mają problemy z dostaniem się do swoich mieszkań. Ze względu na zaśmiecanie klatki schodowej gruzem i innymi odpadami, jedna z mieszkanek spadła dziś rano ze schodów.”

Tak sprawę opisali poznańscy anarchiści. Opinia publiczna była jednak zajęta polskimi patriotami, którzy dzień przed interwencją mścili się za Katyń i rozbiory Polski i atakowali kibiców rosyjskich idących na mecz w Warszawie. Tę sprawę można palikotystom darować, gdyż byli zajęci wydawaniem kłamliwych oświadczeń, wedle których to nie narodowcy byli odpowiedzialni za atakowanie rosyjskich kibiców tylko… babcie spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu.

Śruba swobodnie terroryzował, włamywał się i wynosił ludziom rzeczy. Kiedy lokatorzy wzywali policję do włamań, policjanci oceniali, że włamania nie było gdyż nic nie zginęło, a uszkodzenie zamka w mieszkaniu własnościowym nie było problemem. Czy dwaj bohaterowie naszej historii chwalili się swoimi wyczynami kolegom partyjnym? Tego też nie ustalimy.

Wolny rynek - czyli wszystko wolno jeśli masz kasę

To, jak świetnie obydwaj dogadywali się z władzą świadczyć może fakt, że gdy Śruba czuł się zagrożony przez lokatorów, na jego wezwanie pod siedzibę firmy przyjeżdżało 30 policjantów, a gdy lokatorzy domagali się ochrony policyjnej, Roman Kuster z Komendy Miejskiej Policji twierdził, że…

„mamy obecnie „wolny rynek” i mogą sobie wynająć ochronę.”

Policja utrzymuje się z budżetu państwa, państwo tworzą kapitaliści. Nic dziwnego, że w interesie policji jest stać po stronie kapitalistów. Poznańska policja jest jednak dużo bardziej ideowa, gdyż nie okazuje litości nawet kalekom, co udowodniło jej zaangażowanie podczas blokady eksmisji z października 2011.

Dobre układy z policją to również efekt powiązań politycznych. Dopiero wczoraj publicznie została podana informacja, że Śruba i Żukowski to członkowie Ruchu Palikota. Nie żadni faszyści, nie konserwatyści, ale demokratyczni liberałowie.

https://cia.media.pl/akcja_informacyjna_pod_nowym_wspanialym_swiatem
https://cia.media.pl/murray_rothbard_i_jego_poglady_a_libertarianizm

Basiliso Serrano Valero (1908 - 1955): anarchista, antyfaszysta, partyzant

Świat | Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Krótka biografia hiszpańskiego anarchosyndykalisty, antyfaszysty i członka partyzantki antyfrankistowskiej – Basiliso Serrano Valero – występującego również pod przezwiskiem "El Manco La Pesquera" („Jednoręki z Pesquery”).

Basiliso Serrano Valero urodził się w środę 15 kwietnia 1908 roku w gminie La Pesquera, jako piąte dziecko Francisco Serrano i Rosario Valerio. Rodzina była biedna, zresztą jak większość rodzin w regionie, a po przedwczesnej śmierci ojca młody Basiliso szybko doznał brutalnego uświadomienia realiów życiowych hiszpańskiej klasy robotniczej. Za wczasu również wykazał się silnym i stanowczym charakterem, a także wysoką charyzmą, co stanowiło przeszkodę z wymogami kapłaństwa, do którego młody Basiliso myślał że jest przeznaczony. Rozwinął natomiast w sobie zainteresowanie poezją i literaturą, którą pochłaniał w wielkich ilościach. Zaczął interesować się literaturą radykalną, która otworzyła mu umysł na wizję i możliwości nowego świata.

W tym czasie (1931 r.) Hiszpania została republiką. Już wtedy Basiliso był członkiem anarchosyndykalistycznego związku CNT, gdzie był znany jako pokojowy rozjemca, który interweniował nawet w obronie tych, z którymi się politycznie nie zgadzał, jak np. w obronie lokalnego księdza Alfonso Bonilla. Swoje przekonania uzasadniał twierdzeniem, że każdy kto potrzebuje chleba, ma chęć i fizyczne możliwości powninien mieć sposobność do pracy wewnątrz społeczności.

O rzeziach w Hiszpanii w czasie wojny domowej

Świat | Antyfaszyzm | Historia | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Represje | Ruch anarchistyczny

Jedna ze znanych ze swojej erudycji i szerokiej wiedzy oraz kultury stron prawicowych na Facebooku o jakże wiele mówiącej nazwie Pitu Pitu, raczyła, oświecić nas w kwestii krwiożerczych instynktów anarchistów. Czytamy:

"Generał Franco mordował w czasie rewolucji hiszpańskiej biednych i pragnących pokoju anarchistów. Chuj, że ci anarchiści zanim dostali się przed plutony egzekucyjne mordowali masowo inteligencję i księży w imię nowego porządku i rewolucji światowej. Pacyfikacja kleru nie była przecież objawem nienawiści tylko zdrowego rozsądku. Państwo świeckie wymaga ofiar."

Grupa "Sprawy Robotniczej" - krakowscy anarcho-syndykaliści

Kraj | Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

KRAKOWSCY ANARCHOSYNDYKALIŚCI AUGUSTYNA WRÓBLEWSKIEGO (przed I wojną światową)

Artykuł Jacka Salwińskiego

Obraz polityczny Krakowa w okresie tuż przed I wojną światową wyznaczała działalność obozów o rozmaitych orientacjach: stronnictwa konserwatystów – obozu z dużymi tradycjami i wpływami, stronnictwa demokratów, Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej – istniejącej od ponad 20 lat i systematycznie zwiększającej swoje znaczenie. Poważną siłą był oczywiście Kościół – 77% mieszkańców Krakowa to katolicy[1]. W Krakowie działały również komórki polskich organizacji z Królestwa: Komitet Zagraniczny PPS-Frakcji Rewolucyjnej, Biuro Sekcji Zagranicznych SDKPiL. Na kilka lat przed wybuchem I wojny światowej zaczynały powstawać liczne organizacje niepodległościowe, w tym paramilitarne. Powstał “Strzelec” pod komendą Józefa Piłsudskiego.

1956: Robotniczy zryw i święta pamięć

Historia | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka

Pomnik upamiętniający Poznański Czerwiec, postawiony w 1981 roku, jest obeliskiem gdzie dzisiejsza władza utrwala swoją wersję historii, dodając kolejne daty i postulaty.

W 50 rocznicę wydarzeń (2006 r.) dopisano do hasła „Za wolność, prawo i chleb” słowa „O Boga”; wcześniej (w 1991 r.) rok wprowadzenia stanu wojennego. Monument ma być przede wszystkim świadectwem zrywów przeciwko władzy komunistycznej, a nie wystąpień w obronie praw pracowniczych, socjalnych i przeciw niesprawiedliwej władzy w ogóle.

Historia wybiórcza

Historia jest ciągle na nowo pisana, tworzona. Jest bardziej produktem teraźniejszości, a nawet troski o przyszłości, niż samej przeszłości.

Kanał XML