Publicystyka

Pełna treść listu gruzińskiej dziennikarki-imigrantki osadzonej w ośrodku Lesznowoli

Kraj | Dyskryminacja | Publicystyka

Statystyki mówią same za siebie. Ze 100 osób przyjeżdżających do Polski, szukających tu schronienia uchodźców skaczących przez przepaści społeczne w swoich krainach fasadowych demokracji – 90 proc. rezygnuje z tego kraju.

Problem to nie tylko warunki przebywania w tym więzieniu, w którym się znajdujemy. Świadomie używam słowa „więzienie”- dlatego, że polskie zamknięte obozy dla uchodźców to pomieszczenia , które rzeczywiście przypominają te więzienne. Nawet Breivik, który w imię „Europy czystej od "obcych" zabił 69 dzieci na wyspie Utoya, dokonał przestępstwa wobec ludzkości, znajduje się w sto razy lepszych warunkach niż na przykład ja, osoba która odsiaduje swoją karę za „nielegalne przekroczenie granicy powietrznej”. Tak, takie rozumowanie funkcjonuje w prawodawstwie Polski. Jeśli o tym powiedzieć Norwegom, oni pomyślą, że to kłamstwo. Norwegowie, chcecie to wierzcie nie chcecie-to nie- ale to fakt.

Po moim aresztowaniu zaczęła się dla mnie prawdziwa podróż do piekła- do serca Europy, kraju Unii Europejskiej. Ta sama służba na początku, na lotnisku, potem w izolatce a w końcu – po 28 godzinach katorgi, w więzieniu każe mi rozebrać się do naga. Wygląda na to, że szczególnie podoba im się studiowanie moich zakrwawionych majtek i patrzenie na mnie, ociekającą krwią. Ja miałam wrażenie, że jestem im coś dłużna, tym służbom, i że nie chcę im tego oddać – dlatego mnie karzą – słowami, czynami, podejściem. Kiedy wsadzili mnie w samochód „więźniarkę”, nie minęły jeszcze 24 godziny od momentu zatrzymania. Takimi samochodami przewożą przestępców i skazanych. Zastanawiałam się… może cierpię na rozdwojenie jaźni? Może ja po prostu nie pamiętam że napastowałam nepełnoletnią czy dokonałam aktu terrorystycznego w centrum miasta?…Do tej myśli dołącza ryk syreny- ostateczny znak, który świadczy o tym, że wiozą przestępcę. Ochroniarz obserwuje moją reakcję. Ja zachowuję się tak jak uczył Dżej Kej na swoich zajęciach- robię głęboki wdech i zatrzymuję powietrze na kilka sekund..powoli wydycham.. Pomaga.. Samochody, na dźwięk syreny, usuwają się z drogi, nawet jeśli są korki. Ja- przestępczyni.

Przez ostatnie 4 lata w Tibilisi, 200 metrów od ambasady polskiej znajdował się mój rockowy klub. To był jedyny klub na Zakaukaziu, gdzie koncentrowała się współczesna kultura: muzyka (nie tylko rock, ale również jazz i folk) literatura i malarstwo. O tym rockowym klubie wiedzieli wszyscy w Gruzji. Wszyscy tam chodzili, zaczynając od punków na politykach kończąc. Dokładnie tak to pamiętam. Rzeczywistość tutaj – kobieta w uniformie każe mi się rozbierać… to już trzeci raz dzisiaj.

Więzienie. Wysoki płot z drutem kolczastym, ludzie w uniformach wojskowych. Czuję, że odpowiadają na moje pytania tylko dlatego, że nie zostawiam ich w spokoju… i cały czas pytam…pytam…pytam…. Mały korytarz. Osiem pokoi. Kuchnia, toaleta i pokój z telewizorem („czerwony kącik”). Kiedy otworzyły się przede mną żelazne drzwi i zobaczyłam Ludzi, tak się ucieszyłam jakbym odnalazła krewnych, których długo szukałam. Dla mnie nie ma jedzenia. Reszta więźniów oddaje mi część swego wiktu. Po tym zapoznaję się ze wszystkimi. Ich jest 20. Nie, nas jest już 21.

Rodzina – kobieta w ciąży, z niemowlęciem. Są tu dwa tygodnie. Następna rodzina – z Pakistanu. To kobieta z dwojgiem chłopców. Jeden ma 7 a drugi 16 lat. Są tu 7 miesięcy. Bez szkoły, bez jakichkolwiek zajęć. Żadnej edukacji.

Jeszcze jedna rodzina- z Czeczenii. Mają trójkę dzieci. Opowiadają jak pijana służbistka z pistoletem stała nad dziećmi i groziła im bronią. Okazuje sie, że ta rodzina żyła wcześniej w Polsce. Kiedy na ojca rodziny już drugi raz napadli Rosjanie i omalże nie zabili go, grozili rodzinie, rzucili Polskę i wyjechali do Niemiec. Z Niemiec deportowali ich z powrotem do Polski. Europa nie wierzy, że Polska nie jest w stanie, nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swoim mieszkańcom. Wreszcie rodzina z Gruzji. To gruzińscy Jazydzi, mniejszość pochodząca z Kurdystanu. Żona ma 23, a mąż – 25 lat. Stracili w Polsce dziecko… Ona była w 4 miesiącu ciąży, kiedy zaczęły się bóle brzucha. Zwrócili się do lekarza (to było w Zambrowie). Lekarz stwierdził,że wszystko z nią w porządku, że tak bywa. Następnego dnia bóle stały się nie do zniesienia i szybko pojechali do szpitala do tego samego lekarza. Lekarz po obejrzeniu kobiety stwierdził, że płód umiera i trzeba przeprowadzić aborcję.Następnego dnia stan kobiety się pogorszył, doszło do silnego krwotoku, co zostało zignorowane przez lekarzy. Stwierdzili, że wszystko z nią w porządku i może opuścić szpital. Rodzina zdecydowała się wyjechać z kraju. Pojechali do Belgii. Tam udali się do szpitala, gdzie trzeba było wykonać powtórną operację– usunąć resztki martwego płodu, które pozostały po niedbale przeprowadzonej aborcji. Spotkałam gruzińskich Żydów – ci naturalnie znają wiele przykładów z historii Polski, które rzucają światło na nasze położenie. Oto 1938 r., deportacja Żydów polskiego pochodzenia z hitlerowskich Niemiec do Polski – polscy strażnicy graniczni nie wpuszczają jednak deportowanych – ci, starcy, kobiety, dzieci, tysiącami koczują na granicy pomiędzy dwoma „cywilizowanymi krajami”. Czy „cywilizowany” znów znaczy „pozbawiony innych narodowości”?

Słucham tych historii w sali za kratami i myślę, że na pewno, to miejsce – w Biblii nazywane Piekłem – jest tutaj, w Polsce.

Posadzili mnie z kobietą z Katmandu. To miasto moich marzeń. Kiedyś sprawię sobie tę przyjemność- zobaczę Katmandu. Nepalka leży. Straż mówi, że ona udaje chorą. Już od 7 miesięcy. Podziwiam dobrych aktorów-artystów. A ona…całą noc kaszle krwią. Jedna pielęgniarka mówi, że z nią wszystko w porządku, druga- oskarża ją o symulacje.

Ochroniarze. Oni są tacy poważni. Mają takie srogie miny jakby w każdej sekundzie spodziewali się po nas ataku. Po nas- kobietach i dzieciach.

80 proc. pracowników więzienia nie zna ani rosyjskiego ani angielskiego. Nie ma tłumaczy. Za to, że naruszyliśmy administracyjny kodeks już ponosimy karę- jesteśmy tutaj, pod kluczem- ale to im nie wystarczy- trzeba karać nas jeszcze silniej – zmuszać myć sedesy… Wszędzie kraty…spacer 2 razy dziennie po 1 godz.

Zawsze myślałam, że dla Kafki sytuacja w Gruzji byłaby wspaniałym tematem. Okazuje się, że i tu jest nie mało absurdu. Na przykład kobietę w ciąży wiozą do szpitala w znajomym nam już samochodzie z syreną i kratami w oknach. Przestępczyni…Jej mąż sprzeciwił się temu tylko raz, i to w rozmowie ze mną. Powiedział raz i zamilkł. A dla mnie najważniejsze to nie stać się bierną, martwą w ”środku”, nie przestawać walczyć. Dlatego – protestuję. Zaczęłam od budowy medalionu z napisem „Na chuj”. Teraz dzwonię do różnych organizacji. One mając nasze informacje i wsparcie robią wszystko co możliwe i co nie możliwe . Niestety nie sądzę, że uda nam się rozprawić z polską machiną biurokratyczną.

A jak się chce to się dzieje… Głodowały 4 obozy- 78 ludzi. W Białymstoku pobili głodującyh. W Przemyślu- wrzucili ich do izolatek. W czwartek jeden z nich – Badri Kvarchava – podciął sobie żyły. Już nie mógł dłużej tego znosić. W Białej Podlaskiej straż sprowadziła oddział specjalny, 15 ludzi. Wszyscy w maskach i z pałami policyjnymi. Stali tak ok. 3 godzin na dworze naprzeciw imigrantów. Przemoc psychologiczna. Kiedy uznali, że dostatecznie wystraszyli głodujących- opuścili teren.

U nas – cicho. Naczelnik więzienia pojedynczo wzywał protestujących na rozmowę. Jednemu obiecał kupić ładną odzież w zamian za przerwanie glodówki, drugiemu- produkty dietetyczne, których ten potrzebował. Ustąpili. Już niegłodują. Do mnie kolejka nie doszła. Pewnie naczelnik stracił cały budżet.

W czasie Drugiej wojny światowej na terytorium Polski z pięciu moich braci zginęło czworo uwalniając ten kraj od najeźdźcy. To nasz rodzinny i ból, i duma. Teraz znając już ten kraj, jest mi żal, że oni ofiarowali swoje życia za niego, za ten kraj – samo serce Europy. I okazuje się, że to serce nosi w sobie zło, przemoc.

Odsiedzę moją „karę” i wrócę do siebie, do ojczyzny. Ale gdzie bym nie była, i czym bym się nie zajmowała, całej Europie odkryję jej „prawdziwe” serce, gdzie rozumienie praw człowieka i demokracji nie różni się od poziomu myślenia z okresu realnego socjalizmu.

Ja- Ekatarina Lemondżawa (niech będzie, powiedzmy, Gantenbein), najważniejsze: ja, ta, która nielegalnie przekroczyła granicę powietrzną.

Hiszpania Franco

Świat | Historia | Klerykalizm | Publicystyka

Analiza reżimu frankistowskiego autorstwa historyka zajmującego się prawicowymi dyktaturami w XX wieku. Autor unika klasyfikowania frankizmu jako reżimu faszystowskiego analizując go jako oddzielną ideologię opartą na nacjonalizmie i skrajnym katolicyzmie.

Jesienią 1938 roku nie ma wątpliwości co do nadchodzącej klęski militarnej republikanów. W lutym 1939 roku francuski rząd Eduarda Daladiera, pragnąc uniknąć otoczenia Francji przez reżimy faszystowskie wysyła do Burgos ambasadora znanego z konserwatyzmu narodowego i katolickiego.

Jest nim marszałek Philippe Petain, którego hiszpański Caudillo przyjmuje z zadowoleniem. Marszałek pozostaje w Brugos do kwietnia 1939 roku, kiedy to zostaje powołany do rządu Paula Reynauda. 1 kwietnia 1939 roku Francisco Franco wkracza do Madrytu. Chociaż Franco w lipcu 1936 był tylko jednym ze spiskowców, i to bynajmniej nie najbardziej wyróżniającym się, to jednak udaje mu się od 1 października 1936 roku, dzięki zgrabnym manewrom i wygodnemu sukcesywnemu znikaniu potencjalnych oponenów, zająć pozycję szefa państwa i pierwszego generała. 9 kwietnia 1937 roku zostaje szefem jedynej partii hiszpańskiej. W oczach pół miliona republikanów, którzy zmuszeni są do ucieczki poza granice państwa, i w oczach Europy Franco jest w tamtym czasie chętnie uznawany za faszystę. O ile wchodzące w rachubę emocje uzasadniają użycie tego terminu, o tyle jest zupełnie inaczej na poziomie epistemologicznym. Oczywiście Franco skorzystał z pomocy logistycznej i strategicznej Mussoliniego i Hitlera, której rezultatem było zbombardowanie Guerniki przez Luftwaffe w 1937 roku.

Kogo wstydzi się redaktor Sakiewicz?

Kraj | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

11 listopada coraz bliżej. Nasi rodzimi faszyści, którzy założyli jakiś czas temu Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości”, żeby przed szerszą i mniej rozeznaną prawicową publicznością, ukryć swoje prawdziwe oblicze i pochodzenie, bardzo ochoczo dzielą się informacjami o osobach i organizacjach, które popierają marsz w Warszawie.

Na stronie organizatorów znalazła się krótka informacja, że do Marszu oficjalnie przystępuje Klub „Gazety Polskiej” z redaktorem Sakiewiczem na czele. Tyle mówi ogłoszenie, jakie pojawiło się na witrynie. Ciekawie robi się dopiero, gdy przeczyta się oświadczenie samego Sakowicza na łamach jego Gazety Polskiej. Sakiewicz co prawda włącza się w marsz, ale jednocześnie pokazuje jaki ma stosunek do jego organizatorów. Połowę jego oświadczenia o przystąpieniu do marszu zajmuje wymienianie dlaczego w marszu idzie „razem ale osobno”. Oddajmy zatem głos redaktorowi:

„Włączając się w marsz niepodległości nie zamierzamy identyfikować się ze wszystkimi jego uczestnikami. Jesteśmy przeciwni radykalnym sprzecznym z polską tradycją - Rzeczpospolitej wielonarodowej i wielowyznaniowej - hasłom. Jesteśmy przeciwni jakiejkolwiek przemocy i łamaniu prawa. Dlatego też kluby "Gazety Polskiej" będą szły we własnym sektorze, powołają własne służby porządkowe i będą odpowiadać przede wszystkim za siebie. Mamy zamiar wspomóc organizatorów marszu w utrzymaniu porządku i bezpieczeństwa. Podejmujemy nadzwyczajne środki, by nie doszło do żadnych zamieszek. Apelujemy o to do wszystkich uczestników i do władz.”

Czytałem te słowa i nie dowierzałem, ze strony organizatorów zero reakcji! A Kurwina wyrzucili z „Honorowego Patronatu” tylko za to, że powiedział o nich, że muszą się w końcu zdecydować czy chcą być narodowymi-socjalistami, czy konserwatystami. Widać Kurwin nie był już potrzebny, wykonał swoją robotę – przyciągnął na marsz część nowego, głównie działającego do tej pory w internecie licealnego i studenckiego KNPowego towarzystwa. Pomimo, że jeszcze dwa lata temu szedł w pierwszym szeregu z Winnickim, nie chciał nigdy grać do jednej bramki i chciał zbijać na tym swój kapitał polityczny, nie chciał budować nowej prawicowej partii politycznej. Został więc z hukiem wyrzucony, żeby nie robił konkurencji „prawdziwym patriotom”.

Wracając jednak do tematu. Gdybym ja był organizatorem i ktoś napisałby takie oświadczenie, to równie dobrze mógłby napluć mi w twarz. Widać jednak, że Winnicki i rodzinna firma Holocherów - ONR są niezrażeni. W sumie dlaczego mieliby? Można zawsze powiedzieć, że to nie ślina, ale że deszcz pada. Można też to zignorować, co też zostało zrobione. W sumie i tak przecież to wszystko racja i prawda – przyjęta i przemilczana, mówiona jednak przez nie byle kogo! Mówi to redaktor naczelnej tuby propagandowej Prawa i Sprawiedliwości. Przyjęcie takiego policzka daje w przyszłości szansę na ciepłą posadkę w administracji państwowej. Może nie teraz, ale kto wie, co będzie za parę lat? W końcu Winnicki zna tylko z opowieści starszych kolegów czasy, gdy dorwali się oni do koryta przy rozdaniu PiS/LPR(MW)/Samoobrona i na pewno chciałby na własnej skórze tego doświadczyć.

Co mają jednak powiedzieć inne środowiska i ludzie, którzy do koryta się nie dorwą i prędzej partia (jeżeli dojdzie do władzy), którą popiera red. Sakiewicz wsadzi ich do więzień (tak jak to wielokrotnie zapowiadała i robiła), niż cokolwiek im da? Widać te całe gadanie o lemingach to jedynie mechanizm wyparcia, bo po stronie prawicowej też ich nie brakuje. Będą więc musieli z uśmiechem przełknąć tę gorzką pigułkę, robić dobra minę do złej gry, ku chwale dalszej kariery politycznej wszechpolaków i onerowców.

Wiemy już, że Sakiewicz i Kluby Gazety Polskiej idą w marszu, ale nie identyfikują się z jego głównymi organizatorami, czyli ONRem i Młodzieżą Wszechpolską! Bo przecież to te organizacje wielokrotnie występowały przeciwko wielonarodowej i wielowyznaniowej tradycji Rzeczpospolitej. Czyżby Sakiewicz wstydził się dziarskich chłopców z ONRu, ochoczo pozujących na zdjęciach z wyciągniętą prawą ręką? A może wstydzi się chłopców z MW, którzy parę lat temu tłumaczyli się, że ich hajlowanie to było jedynie zamawianie pięciu piw, a palenie drewnianych swastyk na zakrapianej alkoholowej libacji jest patriotyczną imprezą? A może wstydzi się tych samych „patriotów” pozujących do zdjęć ze szwedzką artystką Sagą tak lubiącą chwalić się swoimi narodowo-socjalistycznymi poglądami? A może chodzi o transparenty, jakie na swoich imprezach prezentują ONRowcy? A to transparent z napisem „śmierć wrogom ojczyzny”, który wskazuje kto tym wrogiem jest – a więc ten mityczny i zły żyd. Czy może chodzi o to, że oenerowcy nadal współpracują z neonazistowską organizacją Blood&Honour, może już nie tak otwarcie jak jeszcze parę lat temu, gdy pozwalali im przychodzić na Marsz z własnymi transparentami (Combat Adolf Hitler), ale jednak.

Naprawdę szkoda, że redaktor GP się nie rozwinął i dokładnie nie wymienił co mu tak przeszkadza. Zostały nam tylko domysły i bardzo ogólne stwierdzenia.

Staliśmy się świadkami sytuacji, w której można uczestniczyć w marszu i zarazem nie identyfikować się zupełnie z jego organizatorami. Sakiewicz dobrze wie, że warto trzymać rękę na pulsie i kontrolować skrajnie prawicowe środowiska. W końcu kto jak nie ono świetnie nada się na mięso armatnie przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi?! A po wyborach skończy jako przystawka dla PiSu – w końcu partia J. Kaczyńskiego ma w tym temacie niemałe doświadczenie. Młodzież Wszechpolska też ma doświadczenie w nadstawianiu się tam gdzie jest władza i pieniądze. Wszystko więc się zgadza.

Zastanawiam się tylko jak daleko będzie musiał być „sektor Gazety Polskiej”, żeby idący w nim wyznawcy sekty smoleńskiej nie słyszeli, że Lech Kaczyński to zdrajca narodu, bo przecież podpisał Traktat Lizboński. A może dogadają się z MW i ONRem żeby takich haseł tym razem nie było? W końcu udało się zmusić członków Combat18, żeby przychodzili na Marsze bez swoim transparentów i jedynie incognito. Może uda się i tym razem, wypracować listę zakazanych haseł. Winnicki & spółka nie od dziś udają kogoś innego dla zbicia kapitału politycznego, mogą więc zrobić to jeszcze raz. A może to redaktor Sakiewicz się nagnie, da porwać emocjom i razem z młodymi wszechpolakami i oenerowcami będzie krzyczał „Wielka Polska Katolicka”. Jak przystało na dobrego katolika – rozwodnika...

Na szczęście nie mój to cyrk i nie moje małpy, ale jedno jest pewne - będzie śmiesznie i warto obserwować jak to dalej się potoczy.

Momos 161

http://www.antifa.bzzz.net/artykuly/publicystyka/item/380-kogo-wstydzi-s...

Poniżej zmierzające na Marsz Niepodległości Blood & Honour - Combat 18 in cognito.

 Combat 18 in cognito zmierza na Marsz

https://cia.media.pl/widzialem_naziola
https://cia.media.pl/wojciech_wybranowski_zapowiada_zadymy

Czarne flagi nad kopalnią w Czeremchowie

Świat | Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

W styczniu 1917 roku w mieście Czeremchowo we wschodniej Syberii było zaledwie sześciu anarchistów. Wszyscy byli zesłańcami. Jeden anarchosyndykalista – Aleksander Bujski, górnik z Anżero-Sudżeńska (w 1911 skazany za namawianie żołnierzy do dezercji) i pięciu anarchokomunistów. Kilka miesięcy później niemal całe miasto stało się anarchistyczną komuną.

Czeremchowo, położone przy Kolei Transsyberyjskiej, na trasie Irkuck – Krasnojarsk, liczyło kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Było centrum zagłębia węglowego. Większość węgla wydobywano metodą odkrywkową. Od końca XVIII wieku cały region był miejscem zsyłki wrogów caratu.

Wybuch rewolucji lutowej okazał się wielką szansą dla nielicznych czeremchowskich anarchistów. W lutym 1917 odwiedził miasto znany gruziński bojownik anarchistyczny.

Struktura organizacyjna CNT

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

CNT cechuje bardzo silna konsekwencja organizacyjna i praktycznie od pierwszej połowy XX wieku nie nastąpiły diametralne zmiany jakościowe w strukturze czy formie organizacyjnej konfederacji.

Oznacza to, iż z grubsza model zaaprobowany przez Konfederację podczas „Kongresu La Comedia”, czyli model „Sindicato Unico” utrzymał się do dnia dzisiejszego. Naturalnie, następowały modyfikacje, lecz były to raczej przekształcenia techniczne bądź ilościowe, mające jedynie dostosować związek do zmieniających się realiów społeczno-ekonomicznych oraz liczebności związku (obecnie CNT liczy od 10 do 50 tys. członków [1]).

Samo CNT w swoim statucie (art. 1) określa się jako anarchosyndykalistyczny związek zawodowy, którego celem jest urzeczywistnienie komunizmu wolnościowego (art.4 bis. Podpunkt B). Wymienione zostały trzy podstawowe wartości organizacyjne, na których bazuje organizacja i są to: federalizm, samorządność oraz pomoc wzajemna [2].

Nie czyni się jednak żadnych ograniczeń w możliwości przystąpienia do CNT i zgodnie z artykułem 7 statutu, wrota CNT otwarte są dla: pracowników fizycznych, umysłowych, studentów, bezrobotnych, emerytów, niezależnie od przekonań politycznych, religijnych czy filozoficznych. Jedynym wyjątkiem są: policjanci, żołnierze, ochroniarze, strażnicy więzienni, członkowie sił specjalnych, osoby zatrudnione w instytucjach mających zapewnić bezpieczeństwo państwa i pracownicy innych siłowych instytucji– wykonujący te zawody nie mogą przystąpić do związku, jak również osoby należące do innych związków zawodowych bądź osoby wcześniej wydalone z CNT (art. 10 Statutu). Co ciekawe, formalnie członkami CNT mogą zostać członkowie partii politycznych.

Podstawową jednostką organizacyjną związku, na której bazują wszystkie inne – federacyjne – organy jest syndykat przemysłowy (branżowy), nie zaś zawodowy [3]. W przypadku polskich warunków i tradycji na tym gruncie, takie rozróżnienie pomiędzy związkiem zawodowym a przemysłowym (branżowym) może wydać się nie do końca zrozumiałe, albowiem w naszym kraju wszelkie formy organizacyjne robotników o charakterze związkowym określa się zbiorczo mianem „związku zawodowego” nie wydzielając celowo pojęcia „związku przemysłowego”.

Poprzez „związek przemysłowy” należący do CNT należy rozumieć stowarzyszenie (związek) zrzeszające pracowników danego sektora, w danej miejscowości oraz w danym zakładzie pracy niezależnie od zawodu przez nich wykonywanych. To też syndykaty posiadają charakter branżowo-terytorialny.

Najprościej będzie to opisać na przykładzie syndykatów w służbie zdrowia, gdzie dla danego szpitala w określonej miejscowości, sympatycy CNT tworzą jeden wspólny związek zrzeszający zarówno lekarzy, pielęgniarki, salowych i innych pracowników szpitala. Nie istnieje natomiast podział na związki zrzeszające wyłącznie pielęgniarki, lekarzy czy salowych.
Podobnie jak do związku budowlanego należeli wykonawcy wszystkich zawodów, którzy uczestniczyli przy budowie budynków, czyli: robotnicy fizyczni (tzw. „budowlańcy”), geodeci, ceglarze, murarze, tynkarze, architekci, elektrycy i hydraulicy. Wynika to z przekonania członków CNT o tym, iż wykonanie danej czynności wymaga zaangażowania pracowników wielu branż czy dziedzin gospodarki [4].

Członkowie CNT postanowili zaniechać promowania stricte zawodowych syndykatów (oczywiście istnieją miejsca, gdzie takowe istnieć muszą ze względu na charakter danego miejsca pracy) podczas kongresu związku w Madrycie (nazywanym „Kongresem La Comedia” od teatru, w którym zjazd się odbył) w 1919 roku [5], co z kolei stanowiło proste przeniesienie postanowień regionalnego kongresu Katalońskiej CNT (CRT) w Sans (Sants) rok wcześniej.

Związek przemysłowy by mógł powstać musi liczyć co najmniej 25 członków. Jeżeli jednak jest to nie możliwe, chętni mogą utworzyć tzw. „Związek wielu zawodów” („Sindicato de Oficios Varios”,w skrócie SOV) składający się z minimum 5 osób. Jednakże jeżeli stanie się to możliwe, to SOV winien przekształcić się w związek przemysłowy.

W każdym syndykacie najważniejszą instytucją jest „Zgromadzenie związkowe”, czyli zebranie ogółu członków związku, którzy podejmują większość decyzji, w tym przede wszystkim te najważniejsze. Pozostałe organy nie mogą samodzielnie wydawać żadnych decyzji, z wyjątkiem kwestii czysto administracyjnych. Jednakże nawet i w tej dziedzinie są one zmuszone do przestrzegania postanowień podjętych na zgromadzeniu pod groźbą możliwości odwołania jeżeli członkowie uznają, iż dany organ nie przestrzega postanowień zgromadzenia. Na samym zgromadzeniu podejmowane są także decyzje dotyczące utworzenia innych organów w ramach syndykatu (zazwyczaj ich liczba jest zależna od potrzeb i wielkości danego związku), sposobu ich wyboru a także zakresu działalności oraz metod podejmowania przez nie decyzji.

Formalnie podejmowanie decyzji odbywa się poprzez głosowanie, lecz związkowcy starają się unikać takiego sposobu głosowania na rzecz konsensusu. Jak pokazuje praktyka bardzo często udaje się to na poziomie lokalnym, albowiem syndykaty tworzą ludzie którzy się znają, ufają sobie oraz podzielają te same idee. Na wskutek przyjęcia idei „w jedności siła”, każdy członek organizacji jest zobligowany do przestrzegania decyzji przyjętej przez resztę towarzyszy, nawet jeżeli jemu samemu ona nie odpowiada [6].

Do przykładowych i najczęściej spotykanych organów syndykatów należą sekretariaty, w tym min do: stosunków z innymi syndykatami, edukacji, pracy oraz informacji, prawa i wspierania uwięzionych towarzyszy a także funkcja skarbnika oraz sekretariat generalny. Naturalnie, jest to czysto teoretyczny i przykładowy podział sekretariatów, gdyż ich liczba jest zmienna oraz zależna od potrzeb, z wyjątkiem skarbnika oraz sekretarza generalnego – te dwa stanowiska muszą zostać obsadzone. Osoby wybrane do sekretariatów oraz delegaci z innych organów syndykatu tworzą razem „Komitet związku”.

Należy zaznaczyć jeszcze dwa, niezwykle istotne, elementy tego systemu: (1) komisarze, komitet oraz sekretarze nigdy nie wyrażają własnej woli, lecz opinię całej organizacji, co w zamiarze członków CNT miało zabezpieczyć przez partykularyzmem urzędników [7] oraz (2) organy te nie posiadają żadnych możliwości podejmowania władczych decyzji. Ich rola została – teoretycznie – ograniczona do pełnienia funkcji: koordynacyjnej, administracyjnej i usprawniającej.

Kadencja wybranych sekretarzy trwa normalnie 2 lata z możliwością 1 reelekcji na 1 rok [8]. Ponadto z obawy przed zbytnim umocnieniem ich pozycji, a w konsekwencji wytworzenia się władzy centralnej, każde kolejne „Zgromadzenie związkowe” musi udzielić wotum zaufania sekretarzom. Jeżeli tego nie uczynią, sekretarz bądź sekretarze tracą swój mandat. Dodatkowym zabezpieczeniem jest możliwość odwołania w każdej chwili, poprzez „Zgromadzenie związkowe” danego urzędnika (sekretarza) jeżeli ogół członków syndykatu uzna, iż nie realizuje on powierzonych zadań bądź dopuścił się innych form zaniedbania.

Syndykaty pozostają jednostkami autonomicznymi, co oznacza, iż posiadają one prawo do organizowania strajków, negocjacji oraz zawierania porozumień w imieniu CNT. Do innych form aktywności należy organizowanie kursów kształceniowych, akcje solidarnościowe czy udzielenie porad prawnych, jednak samo prawo jest traktowane jako środek mogący być wykorzystywany dopiero w ostateczności. Pomimo tego, formalnie rzecz biorąc, zgodnie z postanowieniami kongresu założycielskiego CNT w 1910 roku, to akcja bezpośrednia jest jedynym stosowanym środkiem walki [9] (obecnie art. 5 statutu).

Jako jednostki pomocnicze lub wyszczególnione w ramach Związku Przemysłowego (lub innej jednostki organizacyjnej) powstawać mogą także „Sekcje Związku” („De las Secciones Sindicales”), które są zebraniem członków związku pracujących w małym przedsiębiorstwie. Członkowie sekcji wybierają własnego delegata, który teoretycznie nie posiada żadnych kompetencji oraz zadań, z wyjątkiem prezentowania opinii członków sekcji. Równocześnie jest on przedstawicielem związku w danej firmie. W zasadzie o wszystkich kwestiach sekcji decydują Syndykaty Przemysłowe na Zgromadzeniu Ogólnym. Co prawda statut CNT określa je jako autonomiczne organizacje posiadające prawo organizowania strajku, prowadzenia negocjacji, lecz uchwały podejmowane przez członków sekcji nie mogą być sprzeczne ani z ogólnymi postanowieniami CNT, ani z Syndykatami Przemysłowymi (lub innymi jednostkami).

Syndykaty przemysłowe winne stworzyć Federację Lokalną (FL) najczęściej o zasięgu miasta i jego okolic, składającą się z wybranych przez syndykaty delegatów (związanych instrukcjami wyborczymi wraz z możliwością ich odwołania w dowolnym momencie). Powstające federacje lokalne, zgodnie z art. 2 statutu CNT pozostają w pełni autonomiczne w tworzeniu własnej struktury wewnętrznej.

Niemniej głównym organem decyzyjnym tej federacji jest „Zgromadzenie Plenarne”, na których delegaci wybierają Sekretarza Generalnego oraz Skarbnika, a także sekretarzy mających zająć się określonymi zadaniami (np. stosunkami z innymi FL), których liczba winna być zależna od potrzeb, acz z zaznaczeniem, iż każdy syndykat wchodzący w skład FL winien mieć przynajmniej jednego sekretarza. Na zasadzie analogii względem syndykatów przemysłowych, tak też w FL sekretarze tworzą Komitet.

Warto jednocześnie zaznaczyć, iż w przypadku jeżeli w danym mieście nie istnieje wystarczająco dużo syndykatów do stworzenia FL, syndykaty z różnych miast mogą takową utworzyć (np. w obrębie powiatu lub prowincji), powstanie wówczas „Federaciones Comarcales y Provinciales”. Podobnie sprawa ma się jeżeli w danym mieście istnieje zbyt dużo syndykatów – wtedy FL mogą tworzyć syndykaty dzielnicami.

Do zadań Federacji Lokalnej należy planowanie oraz koordynowanie działań CNT w skali danego obszaru geograficznego, prowadzenie działalności społecznej, dbanie o kontakty z innymi federacjami, związkami oraz społeczeństwem, m.in. za pośrednictwem mediów, organizowanie imprez kulturowych, organizowanie kursów, szkoleń oraz innych przedsięwzięć edukacyjnych, reprezentowanie związku, a także koordynowanie działań związków przemysłowych.

Historycznie rzecz ujmując, Federacje Lokalne, zdaniem Levala, były najbardziej zbliżone do francuskich Giełd Pracy, z tą jednak różnicą, iż były one lepiej zorganizowane oraz lepiej ze sobą powiązane [10].

Federacje Lokalne wybierają także własnych delegatów, naturalnie związanych instrukcjami, którzy następnie współtworzą „Regionalną Konfederację Pracy” („Confederaciones regionales”, w skrócie CR), w których najważniejszym organem decyzyjnym jest „Zgromadzenie Plenarne” delegatów, a same decyzje winne dotyczyć wyłącznie regionu i w żaden sposób nie naruszać niezależności FL oraz syndykatów przemysłowych.

Podobnie jak w przypadku FL, tak też w „Regionalnej Konfederacji Pracy” wybiera się Sekretarza Generalnego, Skarbnika, a także sekretarzy mających zajmować się kwestiami merytorycznymi. Kadencja sekretarzy trwa 3 lata, jednakże w każdej chwili mogą oni zostać odwołani przez delegatów. Ponadto na każdym kolejnym spotkaniu plenarnym muszą uzyskiwać wotum zaufania od delegatów. Razem tworzą oni „Komitet Regionalny”, który podobnie jak „Komitet Lokalny” czy „Komitet Związku” pełni jedynie funkcje koordynacyjne i administracyjne. Tym samym nie posiada on żadnych uprawnień władczych i zajmuje się realizacją zadań powierzonych mu przez delegatów na Spotkaniu Plenarnym.

Obecnie – jak widać na powyższej mapie – istnieje 11 Federacji Regionalnych w Hiszpanii oraz jedna federacja zagraniczna („Exterior”) w skład której wchodzą federacje z Paryża, Tuluzy oraz Montpellier. Ogółem w skład 11 hiszpańskich konfederacji regionalnych wchodzą 52 federacje lokalne.

O ile w FL każdy delegat (syndykat) niezależnie od wielkości posiada taką samą liczbę głosów to jednak niemożliwe byłoby zachowanie zasad proporcjonalności w przypadku Federacji Regionalnych w skład których wchodzą Federacje Lokalne, których liczba członków jest bardzo różna. W związku z tym przyjęto, iż liczbę głosów jaką posiadać będzie dana FL zależna jest od liczby członków. Obecnie (zgodnie z postanowieniami Kongresu z grudnia 2010 roku) kształtuje się ten podział następująco:

Liczba członków : Liczba głosów
5 – 10 : 1
11 – 20 : 2
21 – 30 : 3
31 – 40 : 4
41 – 50 : 5
51 – 60 : 6
61 – 70 : 7
71 – 80 : 8
81 – 90 : 9
91 – 100 : 10
101 – 150 : 11
151 – 251 : 12
251 – 500 : 13
501 – 1000 : 14
Więcej niż 1000 : 15

Sam podział Hiszpanii na Federacje Regionalne nie jest stały i jest on uzależniony od bieżących potrzeb związku oraz jego liczebności. Dlatego w każdej chwili możliwe jest podzielenie jednej federacji regionalnej (za takim rozwiązaniem winno się opowiedzieć co najmniej 75% delegatów na Zgromadzeniu, a na następnym zebraniu potwierdzone zwykłą większością głosów, Art. 45 podpunkt B) lub ich połączenia.

Federacje regionalne tworzą „Narodową Konfederację Pracy” („Confederación Nacional del Trabajo”) będącą zgromadzeniem regionów (nazywaną także „Konfederacją anarchosyndykalistyczną”) , którą tworzą delegaci wybierani przez federacje regionalne i którzy są związani instrukcjami wyborczymi.

Podobnie jak w przypadku Federacji Regionalnych, tak też podczas Zgromadzenia Krajowego liczba głosów Federacji Regionalnych zależna jest od liczby członków jakich ona reprezentuje. Obecnie proporcje te kształtują się następująco:

Liczba członków Federacji Regionalnej : Liczba głosów

5 – 100 : 1
101 – 200 : 2
201 – 300 : 3
301 – 400 : 4
401 – 500 : 5
501 – 600 : 6
601 – 700 : 7
701 – 800 : 8
801 – 900 : 9
901 – 1000 : 10
1001 – 1250 : 11
1251 – 1500 : 12
1501 – 2000 : 13
2001 – 3000 : 14
3001 – 5000 : 15
5001 – 10000 : 16
Więcej niż 10000 : 17

Podczas krajowego zgromadzenia federacji regionów wybierany jest Sekretarz Generalny i to Federacja Lokalna z ramienia, której został on wybrany stanowić będzie siedzibę Komitetu Krajowego. Interesujący wydaje się fakt, iż skład Komitetu Krajowego (z wyjątkiem Sekretarza Generalnego) nie jest wybierany na analogicznej zasadzie jak wybierane są Komitety Regionalne czy Komitety Lokalne, lecz członkowie tego organu wyłaniani są przez Zgromadzenie Plenarne Federacji Lokalnej, z której wyłoniony został Sekretarz Generalny.

Jednakże pomimo odmiennego sposobu wyłaniania „Komitetu Krajowego”, jego kompetencje są w zasadzie analogiczne do innych komitetów i ograniczają się one głównie do funkcji czysto technicznych oraz koordynacji wysiłków związku na poziomie krajowym. Wyjątek stanowi możliwość – jako jedyny organ posiada takie prawo – zwołania (z co najmniej rocznym wyprzedzeniem) Kongresu CNT.

Równocześnie na poziomie krajowym funkcjonuje Stały Sekretariat Krajowego Komitetu CNT, w skład którego wchodzą: Sekretarz Generalny, sekretarze krajowi oraz Sekretarze Generalni wszystkich Federacji Regionalnych. Organ ten ma jedynie kompetencje administracyjne oraz koordynacyjne – nie posiada więc żadnych uprawnień władczych.

Nadeszła pora by omówić zagadnienie Kongresu CNT – najwyższego organu decyzyjnego, podczas którego uczestniczą delegacje wszystkich związków działających w CNT. Jego najważniejszym zadaniem jest wytyczanie linii ideologicznej związku oraz wytyczanie ogólnych celów. Co ważniejsze, decyzje podjęte podczas Kongresu są wiążące i zmienione lub unieważnione mogą zostać wyłącznie na kongresie, z zastrzeżeniem jednak, iż postanowienia nie powinny naruszać postanowień kongresów lokalnych oraz syndykatów.

Biorą w nich udział delegaci wszystkich syndykatów – bez podziałów regionalnych. Podczas kongresu wybierany jest także Komitet Narodowy, pełniący głównie funkcję koordynacyjną, administracyjną oraz usprawniającą. Jednakże odstępstwem od tej zasady jest przyznanie mu kompetencji zwoływania kongresów, w sytuacji kiedy wymaga tego sytuacja (w normalnych warunkach winien odbywać się on co 4 lata), z tym że decyzja o jego zwołaniu winna zostać zatwierdzona przez Narodowe (Krajowe) Zebranie Regionów.

Po podjęciu decyzji o zwołaniu kongresu rozpoczyna się długi proces dyskusji oraz prezentacji kwestii, które w ocenie delegatów Zebrania Regionów winne zostać podjęte na Kongresie.

Podczas pierwszego posiedzenia delegaci podejmują decyzje dotyczące spraw technicznych, takich jak: sposób głosowania, sposób i kolejność podejmowania nowych kwestii oraz dyskusji, a także wszystkich innych kwestii, które wiążą się z zagadnieniami proceduralnymi. Na następnych już posiedzeniach toczy się normalna dyskusja dotycząca kwestii merytorycznych.

Należy zaznaczyć, iż komitety na każdym szczeblu nie posiadają formalnie żadnych uprawnień władczych: koordynować mają działania zaaprobowane podczas zgromadzeń plenarnych. Może jednak nastąpić wyjątek od decyzji. Aby tak się jednak stało, zgromadzenie plenarne musi wyraźnie upoważnić komitet i to tylko w konkretnej sprawie.

Federacyjna konstrukcja implikuje zasadę subsydiarności, nie tylko na płaszczyźnie konkretnych działań, ale także rozwiązywania konfliktów wewnętrznych, wymuszając jednocześnie poszanowanie mniejszości. Statut konfederacji przewiduje, iż w przypadku konfliktów oraz pojawieniu się wniosku o wydalenie członka(ów), powstać winna specjalna komisja, która powinna zaproponować ugodowe rozwiązanie konfliktu. Gdyby jednak strony nie doszły do porozumienia i gdyby nadal utrzymany został wniosek o wydalenie danego związkowca, winno zostać zwołane nadzwyczajne Zgromadzenie Plenarne w danym syndykacie lub innej, wyżej stojącej, jednostce, które powinno wypowiedzieć się w danej kwestii. Podczas posiedzenia możliwe jest podjęcie decyzji o powołaniu specjalnej komisji śledczej, której zadaniem byłoby wyjaśnienie okoliczności konfliktu oraz potwierdzenia złożonych zeznań. Następnie ponownie odbywa się Zgromadzenie Plenarne poświęconej tej kwestii. W ciągu 15 dni od orzeczenia strony mogą się odwołać do federacji stojącej wyżej, który może tę decyzję unieważnić bądź potwierdzić.

Powyżej opisana specyfika stanowi wyłącznie jedną (z dwóch) płaszczyznę organizacyjną, która ma charakter terytorialno – branżowy. Równolegle istnieją Federacje Przemysłowe, które Leval przedstawiał jako uzupełnienie dla związków przemysłowych [11], a które mają na celu koordynowanie oraz inicjowanie ponadregionalnych działań o charakterze ekonomicznym. Są one tworzone przez wszystkie związki przemysłowe danej branży i decyzję o ich powoływaniu podjęto podczas Kongresu CNT w Madrycie w 1931 roku [12].

Przykładowo w 1936 roku, w ogarniętej rewolucją Hiszpanii, powołano 17 federacji:

1) Federację przemysłu metalowego;

2) Federację przemysłu odzieżowego;

3) Federację przemysłu chemicznego;

4) Federacje branż pochodnych od nich;

5) Federacje zajmujące się dostawą wody, gazu i prądu;

6) Federacje ds. transportu lądowego i wodnego;

7) Federacje służby zdrowia;

8) Federacje oświaty;

9) Federacje rozrywki;

10) Federacje przemysłu drzewnego;

11) Federacje przemysłu tytoniowego;

12) Federacje przemysłu grzewczego;

13) Federacje rolniczą;

14) Federacje bankowości i finansów;

15) Federacje budownictwa;

16) Federacje przemysłu wydobywczego;

17) Federacje technik ogólnie[13].

Współcześnie istnieją następujące federacje:

1) Federacja rolno-spożywcza;

2) Federacja metalurgii, górnictwa oraz branży chemicznej;

3) Federacja budownictwa oraz przemysłu drzewnego;

4) Federacja ds. usług publicznych;

5) Federacja oświaty;

6) Federacja transportu;

7) Federacja banków, urzędników oraz ubezpieczeń;

8) Federacja handlowa oraz hotelowa;

9) Federacja ds. sztuki, rozrywki i komunikacji;

10) Federacja pracowników sprzątających, konserwujących sprzęt do czyszczenia;

11) Federacja służby zdrowia i pomocy społecznej;

12) Federacja telekomunikacji oraz usług informacyjnych [14].

Celem federacji przemysłowych jest określanie oraz koordynacja zadań CNT w danej branży. Aby powstała federacja niezbędne jest istnienie co najmniej dwóch związków w danym sektorze. Najważniejszym organem każdej federacji jest Zgromadzenie Plenarne. Ponadto każda federacja tworzy własny Sekretariat składający się z: sekretarza generalnego, skarbnika, oraz sekretarza prasowego.

Przypisy:

[1] CNT-AIT: un siglo de utopía rojinegra, dostępne pod adresem: http://www.diagonalperiodico.net/CNT-AIT-un-siglo-de-utopia.html [dostęp: 20.12.2011 roku]; ¿Te acuerdas? – Un siglo de lucha de la CNT (materiał telewizyjny), dostępne pod adresem: http://www.rtve.es/alacarta/videos/television/acuerdas-siglo-lucha-cnt/9... [dostęp: 20.12.2011 roku].
[2] Basic Anarcho-Syndicalism, dostępny pod adresem: http://libcom.org/files/basic_anarcho_syndicalism_cnt.pdf [dostęp: 1.06.2011 roku], s.16.
[3] Tamże, s.3.
[4] G. Leval, dz. cyt., s. 189.
[5] Tamże, s.188.
[6] P. Marshall, dz. cyt., s. 457.
[7] Basic Anarcho-Syndicalism, dostępny pod adresem: http://libcom.org/files/basic_anarcho_syndicalism_cnt.pdf [dostęp: 1.06.2011 roku], s. 7.
[8] Tamże, s. 6.
[9] Tamże, s. 17.
[10] G. Leval, dz. cyt., s. 52.
[11] Tamże, s. 189.
[12] P. Marshall, dz. cyt., s. 457.
[13] G. Leval, dz. cyt., s. 189 i 190.
[14] Acuerdos sobre Normativa Orgánica, dostępne pod adresem: http://cnt.es/sites/default/files/Normativa%20Organica-Acuerdos%20CNT%20... [dostęp: 2.06.2011], s. 23.

drabina.wordpress.com

https://cia.media.pl/zasady_i_srodki_federalistycznego_ruchu_zawodowego
https://cia.media.pl/strajk_w_stoczni_puerto_real
https://cia.media.pl/stuletnia_rocznica_cnt_1910_2010

George Orwell: W hołdzie Katalonii

Antyfaszyzm | Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

"W hołdzie Katalonii" Goerge'a Orwella to wspomnienia autora z hiszpańskiej wojny domowej.

Orwell przybył do Hiszpanii jako apolityczny dziennikarz, by relacjonować wydarzenia na froncie. Po przybyciu postanowił wstąpić w szeregi milicji, by walczyć z faszyzmem i jednocześnie być bliżej wydarzeń. Relację rozpoczyna od opisu szkolenia wojskowego po wstąpieniu w szeregi milicji POUM. Pierwsze refleksje Orwella dotyczą faktu, iż media zachodnie milczą o rewolucji społecznej w Hiszpanii, która jest widoczna na każdym kroku. Pisarz szybko pojął, że trzeba o nią walczyć.

"W hołdzie Katalonii" to niezwykła książka. Wiele jest, co prawda, wspomnień i pamiętników byłych żołnierzy wszelakich wojen; rzadko się jednak zdarza, by autorem była literacka osobistość z najwyższej półki. Wyczuwa się to w wielu momentach, uwagę zwraca jednak wielkie dążenie do maksymalnej przejrzystości i precyzji faktograficznej. Było to o tyle konieczne, że przy pobieżnym zgłębianiu zagadnień związanych z wojną domową (Guerra Civil Española) bardzo łatwo natrafić na propagandowe przemilczenia, niedomówienia, a nawet odwrócenia faktów.

W wydanej po raz pierwszy w Polsce w 1985 roku publikacji najwięcej jest przemyśleń i spostrzeżeń autora. Tłem dla nich jest ogarnięta rewolucyjnym entuzjazmem Barcelona, tłem są okopy linii frontu, tłem jest Katalonia. Książka ta charakteryzuje, z ciekawej perspektywy – przybysza z zewnątrz – społeczeństwo hiszpańskie, lecz z pewnością nie jest to książka „o Hiszpanach”. Ukazuje wszystko, co widział i w czym brał udział autor, lecz nie jest to jej głównym celem. Ale po kolei.

Dlaczego ruchy społeczne nie powinny wiązać się z partiami

Ekologia/Prawa zwierząt | Gospodarka | Kultura | Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Ostatnio odbyłem ciekawą dyskusję z kolegą na temat drogi jaką w ciągu ostatnich 150 lat przeszły związki zawodowe.

Dawniej organizacje tego rodzaju stanowiły część całego ruchu społecznego organizującego zmagania pracowników z systemem. Dziś to już często wydrążone, biurokratyczne instytucje, będące przede wszystkim swego rodzaju ubezpieczalniami dla pracowników.

Wśród socjologów nie traktuje się ich już jako części ruchu społecznego, ale coś odmiennego, osobnego. Wciąż na różnego rodzaju konferencjach powstaje pytanie o możliwość połączenia walk ruchów społecznych i związków zawodowych. Ale przecież jeszcze kilkadziesiąt lat temu związki zawodowe same kształtowały i były częścią żywego, potężnego i różnorodnego ruchu społecznego i dzięki temu w łatwy sposób łączyły się z ruchami sojuszniczymi.

Szwecja: 12 października - Dzień Björna Söderberga

Świat | Antyfaszyzm | Publicystyka

Jak co roku, już po raz dwunasty szwedzka centrala związkowa, Sveriges Arbetares Centralorganisation, obchodzi dzień poświęcony pamięci ich kolegi, bestialsko zamordowanego przez neonazistów w drzwiach swojego domu na przedmieściach Sztokholmu, w Sätra.

Björn był długoletnim działaczem związkowym SAC i zawsze przeciwstawiał się segregacji rasowej i narodowościowej - zarówno w pracy, na ulicy jak i w artykułach.

Reagował na przejawy wrogości, czy jakiejkolwiek niesprawiedliwości lub wyzysku w stosunku do imigrantów, ludzi innych ras, wyznań, pochodzenia.

Przed swoją śmiercią, Björn Söderberg był zaangażowany w ujawnienie, w miejscu swej pracy, że właśnie wybrany przedstawiciel pracowniczy - Robert Vesterlund – powiązany jest z grupami neonazistowskimi. Organizacje te są obarczane odpowiedzialnością za kilkanaście morderstw na terenie Szwecji w ciągu ostatnich lat. W efekcie działań Björna, R.Vesterlund został usunięty ze stanowiska reprezentanta załogi.

Jak wykazało śledztwo po tym wydarzeniu R. Vesterlund groził Björnowi publicznie oraz zbierał na jego temat materiały, zdjęcia itd. W międzyczasie, w czerwcu 1999 r., Vesterlund był powiązany z zamachem bombowym na życie znanego antyfaszystowskiego dziennikarza i jego ośmioletniego syna. Ciężko ranni cudem uniknęli śmierci po eksplozji bomby w ich samochodzie. Policja nigdy jednak Vesterlunda w tej sprawie nie przesłuchała.

12 października 1999 r. Björn Söderberg w wieku 41 lat zginął w drzwiach swojego domu trzykrotnie postrzelony, w tym także w głowę. Policja aresztowała w tej sprawie Roberta Vesterlunda i dwoje innych neonazistów.

Związek (SAC) wezwał do oddania hołdu zamordowanemu i do organizowania wieców antyfaszystowskich w całej Szwecji w dniu 23 października 1999 r.. W noc poprzedzającą obchody żałobne nieznani sprawcy wysadzili i w znacznym stopniu zniszczyli, historyczny lokal federacji SAC i jednocześnie dom/muzeum poświęcone legendarnemu działaczowi związkowemu i bardowi Joe Hillowi w Gävle.

Zamach ten wywołuje gniew. 23 października przeszedł do historii Szwecji jako dzień największych demonstracji antyfaszystowskich w tym kraju od czasu II Wojny Światowej. W samym Sztokholmie maszerowało 20 tysięcy osób, a w całej Szwecji około 45 tysięcy. Data 1 października weszła na stałe do szwedzkiego związkowego kalendarza.

Björn Söderberg nie był pierwszym ani ostatnim związkowcem atakowanym czy zamordowanym przez faszystów, nazistów czy narodowców. Ideowi związkowcy stawali na drodze Mussoliniemu, Franco i Hitlerowi. Byli pierwszymi, którzy trafili do obozów koncentracyjnych już na początku lat 30. jak też licznie gineli w sowieckich łagrach.Byli tymi, którzy walczyli z bojówkami faszystowskimi w Londynie, Wiedniu i Budapeszcie, na barykadach Warszawy, Lisbony czy Kopenchagii.

1 grudnia 2008 w Sztokholmie neonaziści w środku nocy wlali środek łatwopalny przez drzwiczki pocztowe w drzwiach wejściowych do mieszkania pary działaczy SAC. Obudzony związkowiec rozpoznawszy, że na podłodze jest benzyna, brodząc w niej krzyczał, że w mieszkaniu oprócz niego, znajduje się jeszcze dziecko. Mimo to sprawcy podłożyli ogień. Płomienie szybko zajęły korytarz i resztę mieszkania odcinając lokatorom drogę ucieczki. Ojciec i matka ze swoją dwuletnią córką, zdołali się wydostać przez balkon do sąsiadów poniżej. Są przekonani, że próbowano ich zabić za działalność antyfaszystowską w ramach związku zawodowego.

6 miesięcy wcześniej O. Brunnström, jako przedstawiciel SAC, wypowiedział się przeciwko organizacji nacjonalistycznego marszu w Salem. Jakiś czas później jego dane i adres domowy znalazły się na stronie portalu neonazistowskiego jako "wrogów rasy". Dwie noce wcześniej pod Sztokholmem doszczętnie spłonęło centrum kultury niezależnej „Cyklop”, gdzie odbywały się koncerty i imprezy antyfaszystowskie i wolnościowe. Policja jednak nie widzi ani powiązań, ani politycznego tła, klasyfikując oba wydarzenia jako zwykle podpalenia.

Björn Söderberg został na zawsze w pamięci swych związkowych kolegów i koleżanek. Co roku, w dzień śmierci Björna SAC przyznaje nagrodę osobie, która wykazała się odwagą cywilną i moralną w walce o prawa emigrantów np. w miejscu pracy. Sam związek w ostatnich latach ma obiecujące efekty w organizowaniu pracowników-imigrantów.

„Nie minuta ciszy, ale całe życie w walce!” - ku pamięci Björna Söderberga i wielu innych, którzy z odwagą przeciwstawiali się podziałom środowiska pracowniczego, społeczeństwa, ludzi, czy to ze względu na rasę, narodowość, czy też wyznanie, płeć, orientację seksualną, wiek, czy niepełnosprawność.

Za 2011 rok nagrodę za odwagę cywilną im. Björna Söderberga przyznano Lindzie Moestam z Luleå (z północy Szwecji) w związku z odkryciem przez nią gwałtu i seksualnego wykorzystywania chorej na demencją kobiety w domu opieki, gdzie Linda Moestam pracowała. Zaraz po odkryciu, że jeden z mieszkających w domu opieki mężczyzn mieszkający z chorą na demencję kobietą dokonał na niej gwałtu poinformowała o tym swoich przełożonych. Ci jednak nie chcieli zgłosić tego przestępstwa na policję, zamiast tego całą sprawę próbowali wyciszyć i skupić się na większym dozorze pensjonariuszy. Linda stanęła w obronie niepełnosprawnej, chorej kobiety i poinformowała media, ryzykując tym samym konflikt z przełożonymi i kłopoty w miejscu pracy. SAC dostrzegł w tych działaniach przejaw wielkiej odwagi cywilnej - stąd nagroda „ Björna” za rok 2011.

/tekst powstał na podstawie materiałów opublikowanych na stronie sac.se i libcom.org/
Skopiowane i poprawione za OZZIP.PL

Razem przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi!

Antyfaszyzm | Publicystyka

W kraju władze przejęła skrajna prawica. Po ulicach paradują nacjonalistyczne patrole i paramilitarne bojówki. Wszelkie objawy wolności, różnorodności i tolerancji są brutalnie tłumione. Idee nacjonalistyczne i neofaszystowskie zdominowały nasze szkoły, miejsca pracy, media i kulturę. W kraju rządzi Ruch Narodowy: Młodzież Wszechpolska i ONR.

Cięcie! Nigdy więcej. W takim kraju nie chcemy żyć!

Skrajna prawica przyjęła strategię. Najpierw powstał Marsz Niepodległości aby zjednoczyć nacjonalistyczny front i ukryć jego prawdziwe oblicze. Stowarzyszenie MN zamierza przekształcić się w Ruch Narodowy, a ten w faszyzującą partię, która będzie próbowała wejść do parlamentu.

Kryzys gospodarczy, bezrobocie, wzrost cen, problemy mieszkaniowe – nacjonaliści wykorzystują niepokój społeczny do własnych celów. Ci sami ludzie terroryzują wszystkich, którzy nie pasują do białej, heteroseksualnej i narodowej wizji kraju. W minionych kilkunastu latach zamordowali już kilkadziesiąt osób. Ostatnią w tym roku w Białymstoku. Breivik w swoim manifeście uznał polskich narodowców za inspirujących.

Maszerując z krzyżami celtyckimi i innymi rasistowskimi symbolami kontynuują tradycje swoich przedwojennych organizacji odpowiedzialnych za pogromy, antysemicka nagonkę i getto ławkowe. 11-ego listopada po raz kolejny zobaczymy hajlujacych „polskich patriotów”. Święto Niepodległości staje się ich świętem?

Jesteśmy ruchem antyfaszystowskim zorganizowanym w Porozumieniu 11.11. Na co dzień działamy na wielu obszarach społecznych. Zajmujemy się problemami lokatorskimi, kwestiami pracowniczymi, prawami kobiet i innych grup dyskryminowanych. Staramy się walczyć z niesprawiedliwością społeczną i nadużyciami władzy. Idea antyfaszyzmu łączy nas na co dzień.

Wzywamy was do wyjścia razem z nami na ulice. W ostatnich latach skutecznie blokowaliśmy narodowcom dostęp do centrum miasta. W tym roku wzywamy 11 listopada do antyfaszystowskiej manifestacji! Obnażymy oblicze, ciągłość i wspólne korzenie przedwojennych i współczesnych ugrupowań faszyzujących w Polsce. Przypomnimy też historię polskiego ruchu antyfaszystowskiego, który kontynuujemy i współtworzymy.

Zapraszamy na antyfaszystowską manifestację.
Nie czekaj aż zapukają do Twoich drzwi.
Razem przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi!

---------------------------------------------------------------
Zapraszamy na antyfaszystowską demonstrację 11 listopada!

Demonstracja ma na celu obnażenie oblicza polskich ugrupowań faszyzujących, zarówno tych przedwojennych, jak i ich współczesnych kontynuatorów. Dlatego przejdziemy po szlaku miejsc związanych ze skrajnie prawicową przemocą. Będą to miejsca, w których doszło do aktów przemocy ze strony nacjonalistów w ostatnich latach - napaści na tle ksenofobicznym, homofobicznym i rasistowskim. Na rondzie De Gaulle'a będziemy mówili o ksenofobicznym ataku narodowców na rosyjskich kibiców, w czasie Euro 2012, na Nowym Świecie - o terroryzowaniu siedzib i lokali organizacji lewicowych, LGBT i innych - nie pasujących do białej, narodowej, heteroseksualnej wizji świata. Na trasie będą też miejsca historyczne takie jak Krakowskie Przedmieście czy Uniwersytet Warszawski gdzie w latach 30-tych "narodowcy" organizowali regularnie antysemickie ekscesy. Na trasie będą też akcenty odnoszące się do oporu antyfaszystowskiego, przejdziemy obok miejsc związanych z działalnością Janusza Korczaka, ale też po miejscach blokad antyfaszystowskich z ostatnich lat. Manifestacja ruszy z pod Pomnika Bohaterów Getta aby podkreślić dokąd prowadzą idee nacjonalistyczne i faszyzujące. Razem przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi! Z antyfaszystowskim pozdrowieniem,

Porozumienie 11 listopada

Źródło

Folwark Zwierzęcy – literacka ekspresja anarchistycznej krytyki kapitalizmu państwowego

Kultura | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

Orwell pozostaje jednym z najbardziej fascynujących i wpływowych, ale jednocześnie zmitologizowanych pisarzy oraz komentatorów politycznych. W dużej mierze wynikało to z jego niejednoznaczności oraz oryginalności.

Powoduje to, że przedstawiciele wielu nurtów (anarchiści, socjaliści, liberałowie, a nawet i konserwatyści) mogą znaleźć coś dla siebie, coś pozwala im sądzić, że Orwell „jest nasz”. Niemniej zazwyczaj jest to wybiórcze i – jak pisał Woodcock – takiej interpretacji zawsze czegoś brakuje, albowiem Orwell nigdy nie prezentował spójnie ideologiczne postawy, lecz zawsze prezentował spójnie moralną postawę.

Problem ten przekłada się na odmienne klasyfikowanie Orwella przez badaczy i jego biografów. Przykładowo G. Woodcock, anarchista, wybitny badacz anarchizmu i jego najbliższy przyjaciel, raz to określał Orwella jako „naiwnego anarchistę”, innym z kolei razem tytułował go mianem „ambiwalentnego anarchisty” [1]. Podobnie czynił Izaak Deutscher, który również określał angielskiego pisarza mianem naiwnego anarchisty. Z kolei Richard Rees klasyfikował go jako demokratycznego socjalistę. Nie brak było także opinii o Orwellu jako „sentymentalnym liberale”. Pojawiały się nawet oceny Orwella określające go mianem sługi brytyjskiego imperializmu, co np. czynił Bellow [2].

Inny problem, który potrafi być błędnie odczytywany przez prawicę jako odejście Orwella od socjalizmu/anarchizmu, stanowi pewna emocjonalna ewolucja jaką ten przeszedł i która znacząco rzutowała na treść i nastrój panujący w jego utworach. Początkowo Orwell prezentował postawę charakterystyczną dla typowego wrażliwego i zaangażowanego społecznie pisarza o lewicowych poglądach co najlepiej dostrzec można m.in. w Na dnie w Paryżu i w Londynie, Birmańskich dniach, Wiwat Aspidistra oraz w Drodze na molo w Wigan, po to aby następnie oficjalnie i twardo opowiedzieć się za socjalizmem, co Orwell uczynił głównie za sprawą Hiszpańskiej Rewolucji, której był naocznym świadkiem i którą się zachwycił, dostrzegając weń początek budowy nowego sprawiedliwego i socjalistycznego ładu. Pozwoliło mu to się jednocześnie zdecydowanie zbliżyć do anarchizmu. Jednakże tak jak był świadkiem początku rewolucji, tak również był świadkiem jej spacyfikowania przez stalinistów, cały czas zaprzeczających jakoby w Hiszpanii miała miejsce jakakolwiek rewolucja [3], co zrodziło zwątpienie a wręcz pesymizm u Orwella. To właśnie wówczas dostrzegł w stalinizmie największego wroga dla lewicy, socjalizmu i świata w ogóle (obok faszyzmu, rzecz jasna). Pesymizm ten doprowadził Orwella do napisania Roku 1984, dosyć dystopicznej wizji, ukazującej zagrożenie totalitaryzmem, co można interpretować jako przestrogę przed stalinizmem i faszyzmem bądź przestrogę przed państwem w ogóle. Jednakże Orwell nigdy nie wyrzekł się swych socjalistycznych poglądów, a wręcz przeciwnie, bowiem rosnąca niechęć wobec ZSRR i ogółem tzw. prawomyślnych komunistów (czyli tych aprobujących oficjalną linię Moskwy, nie tych niezależnych i krytycznie wobec niej nastawionych) ugruntowały jego lewicowo-wolnościowe przekonania.

Przesłanie Folwarku Zwierzęcego

Należy jednak stanowczo zaznaczyć, iż po Rewolucji Hiszpańskiej G. Orwell najmocniej znalazł się pod wpływem anarchizmu i pod wpływem którego, przynajmniej w sferze moralnej, znajdował się w momencie powstania Folwarku. Zresztą Orwell nad wyraz zgodnie z duchem anarchizmu definiował swój socjalizm, deklarując, iż wiąże się on z wyzwoleniem spod wszystkich sił krępujących społeczeństwo, w co oczywiście wliczał państwo oraz powstały w ZSRR kapitalizm państwowy [4].

Nie wiele osób zdaje sobie również sprawę, iż Orwella do napisania Folwarku Zwierzęcego zainspirował G. Woodcock oraz (podarowana mu przez Woodcocka) anarchistyczna broszura The Russian Myth [5] (acz prawdopodobnie Orwell wspominając o niej, miał na myśli pracę A. Berkmana The Bolshevik Myth), którą się tak zafascynował, iż postanowił stworzyć jej literacką wersję.

Sam flirt Orwell z anarchizmem rozpoczął się podczas Hiszpańskiej Wojny Domowej, podczas której angielski pisarz dostrzegł na własne oczy Rewolucję Społeczną dokonywaną przez inspirowanych anarchizmem chłopów oraz robotników. W rewolucji oraz anarchistycznych kolektywach ujarzał wszystko to co tak mocno cenił – poszanowanie wolności jednostki i kolektywną odpowiedzialność, zasadę poszanowania równości i inicjatywy indywidualnej, troskę o godność jednostki połączoną z kolektywną odpowiedzialnością i w końcu na własne oczy zobaczył troskę o sprawiedliwy podział dóbr z dążeniem do wyrwania się ze szponów gospodarki towarowej, po to aby stworzyć ekonomię nastawioną na zaspokojenie potrzeb wszystkich. Tak więc dostrzegł on w niej te wszystkie cechy socjalizmu oraz liberalizmu, które gloryfikował, przy jednoczesnym wykluczeniu tych, które potępiał. Podczas trwania konfliktu miał nawet powiedzieć swojemu przyjacielowi Jackowi Commonowi, iż gdyby lepiej rozumiał sytuację polityczną w Hiszpanii przed przyjazdem, to najprawdopodobniej dołączyłby do anarchistów [6]. Z drugiej strony, po wojnie otwarcie deklarował swą sympatię dla POUM – zarówno celów jak strategii partii. Jednakże, jak zasugerował Stephen Ingle, Orwel być może bardziej pragnął dać możliwość uczciwego zaprezentowania tego stronnictwa w mediach, bowiem kapitalistyczne gazety zupełnie ignorowały POUM, a tzw. lewicowa prasa (czyli ta związana z „prawomyślnymi” komunistami) nieustannie oczerniała partię, aniżeli rzeczywiście ją popierał [7].
Jednocześnie w Hiszpanii Orwell dostrzegł jedno z największych zagrożeń dla wolności, socjalizmu i ludzkości w ogóle – stalinizm, podszywający się pod socjalizm, ale stanowiący w istocie jego zaprzeczenie, z którym wiązała się moralnie karygodna postawa zachodnich intelektualistów i socjalistów broniących tego tworu. Wobec tego Folwark Zwierzęcy stanowić miał w dużej mierze reakcję na pewne (totalitarne w jego odczuciu) tabu wśród komunistów i innych obrońców ZSRR, którzy jakąkolwiek formę krytyki pod adresem rzekomego „Państwa Robotniczego” traktowali jako antysocjalistyczne wystąpienie i wpychanie Rosji Radzieckiej w ręce kapitalistów. Tymczasem Orwell, co stanowiło jedno z najszerzej reprezentowanych elementów anarchizmu w jego myśli, nie traktował ZSRR jako państwa socjalistycznego, ponieważ to nie tylko nie zlikwidowało nierówności, lecz także nie zaprowadziło wolności politycznej oraz ekonomicznej (wolności od niedostatku) i postanowił to ukazać w folwarku, demonstrując zarazem istotę nowego (w praktyce starego, ale opartego na lepszych technikach dyscypliny i ujarzmienia) systemu ekonomicznego (kapitalizmu państwowego), służącego już nie ludziom („starej” burżuazji), lecz świniom („nowej” burżuazji) oraz powstałej tyranii świń (państwa), opartej na indoktrynacji, atomizacji społecznej, masowym strachu, terrorze, psach (armii) oraz nowomowie.

Oczywiście nie stanowiło to jedynego celu utworu. Nie był on nawet najważniejszy. Podobnie jak wcale nie najważniejsze są analogie względem ZSRR i ogólna krytyka ustroju tego państwa. Jest to oczywiście najbardziej dostrzegalna, a wobec tego eksponowana część utworu przez niezliczoną liczbę komentatorów i krytyków, szczególnie tych prawicowych, niemniej Folwark Zwierzęcy ma wymiar uniwersalny, nie ograniczający się wyłącznie do krytyki jednego państwa i jednego ustroju, zawierając w sobie treści, koncepcje, spostrzeżenia i krytyki charakterystyczne dla lewicy wolnościowej. Stąd też w poniższym artykule w niewielkim stopniu skupiłem się na przedstawieniu analogii względem ZSRR, zamiast czego więcej uwagi poświęciłem na zwróceniu uwagi wpływu koncepcji anarchistycznych na treść Folwarku Zwierzęcego.

Zacząć należy od stwierdzenia, iż Orwell pragnął nam ukazać fundamentalną różnicę pomiędzy rewolucją społeczną a rewolucją polityczną, która ze swe natury prowadzić musi jedynie do zastąpienia jednych rządzących drugimi – czyli jedną uprzywilejowaną warstwę, drugą – nie niosąc ze sobą żadnej jakościowej zmiany, w istocie wzmacniając (poprzez odtworzenie i ulegitymizowanie) stosunki i zależności władzy oraz wyzysk jednej klasy przez drugą. Łączyło się z wolą ukazania ułudy wiary w marksowską koncepcję dyktatury proletariatu, nie tylko dlatego, iż była ona kompletnie naiwna, ale także dlatego, iż posiadała ona w sobie wewnętrzną sprzeczność, która nie mogła zostać przezwyciężona, musząc ostatecznie doprowadzić do narodzin nowej tyranii i wykształcenia się nowej i uprzywilejowanej kasty – „nowej” burżuazji, dbającej wyłącznie o własne interesy. Co ważniejsze owa nowa burżuazja podjęła działania w celu całkowitego wyodrębnienia się, stworzenia zupełnie nowego, zdrowego, higienicznego, uprzywilejowanego i całkowicie odrębnego ciała klasowego od zwierząt nie będących świniami bądź psami (proletariatu), w praktyce upodabniając się do „starej” burżuazji, z tą jedną różnicą, iż z punktu widzenia „ekonomii władzy” bardziej efektywnie ujarzmiając i wyzyskując zwierzęta. Tym samym Orwell dużo uwagi poświęcił zobrazowaniu powstania systemu władzy i wyzysku, a następnie ich racjonalizowaniu, usprawnianiu i legitymizowaniu.

Niemniej trudno byłoby oprzeć się wrażeniu, iż równorzędnym celem jaki postawił sobie angielski pisarz było ukazanie procesu rodzenia się kapitalizmu państwowego i wskazania wszystkich jego cech, dokonując jego porównania z rynkowym kapitalizmem (co najmocniej zostało wyeksponowane w ostatnim rozdziale pracy), po to aby ostatecznie wydać krytyczny werdykt – oba modele było jakościowo tożsame. Jak wyzysk istniał za czasów pana Jonesa, tak istniał za czasów rządów Napoleona. Jak uprzednio istniał podział klasowy, tak został on zachowany. Tak jak wcześniej kierowano się zyskiem (gospodarka towarowa), nie zaś potrzebami mas, tak nadal czyniono. I w końcu – jak zwierzęta cierpiały głód, tak nadal go odczuwały. Jedyne co uległo zmianie, to elita rządząca i ekonomiczna – zmieniła się burżuazja, czyli człowieka zastąpiła świnia, lecz upodobniła się ona całkowicie do człowieka, przejmując jego obiektywną rolę w systemie, konserwując w istocie cechy poprzedniego i obecnego systemu, co Orwell doskonale zilustrował roztargnieniem zwierząt na widok kłótni ludzi ze świniami:

Zwierzęta w ogrodzie patrzyły, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt się już nie mógł połapać, kto jest kim[8].

Wydaje się także, iż Orwell intuicyjnie naszkicował jeszcze jeden wątek, ale nie rozwinął go w wystarczający sposób. Mianowicie angielski pisarz zakwestionował możliwość urzeczywistnienia socjalizmu tego tylko w jednym państwie, bowiem to otoczone przez państwa kapitalistyczne i ogółem funkcjonujące w świecie kapitalistycznym, pomimo nawet najszczerszych chęci, nie jest w stanie zbudować socjalizmu. Jako że żadne państwo nie jest samowystarczalne, takowe stałoby się zależne od państw kapitalistycznych, które skutecznie na niego by wpływały, niwecząc wysiłki i ostatecznie integrując z kapitalistycznym światem. Co prawda w przypadku „Folwarku Zwierzęcego” z zieloną flagą oraz skrzydłami i kopytami na niej, zaszedł nieco inny proces, który jednak równie skutecznie uniemożliwił urzeczywistnienie „animalizmu”, summa summarum integrując „Folwark Zwierzęcy” ze światem ludzi, czego symbolicznym zwieńczeniem była wspólna wieczerza świń i ludzi oraz przywrócenie starej nazwy folwarku.

Folwark Zwierzęcy a anarchistyczna krytyka kapitalizmu państwowego i dyktatury proletariatu

Anarchiści konsekwentnie odrzucają marksowską koncepcję „dyktatury proletariatu”, która zawierać ma w sobie sprzeczność nie do przezwyciężenia – postrzeganie państwa jako narzędzia mogącego prowadzić do wyzwolenia, do czego wystarczyć miałoby zdobycie władzy politycznej przez uciskany proletariat. Nie zagłębiając się w zbytnie szczegóły, pogląd ten zdaniem anarchistów pozostaje całkowicie irracjonalny i naiwny i tylko nie tylko dlatego, że pozostaje w sprzeczności z anarchistyczną aksjologią i historycyzmem, lecz głównie ze względu na obiektywne funkcje państwa, które zaprzeczają możliwości, aby to państwo stało się środkiem prowadzącym do wolności. Taki punkt widzenia prowadził anarchistów do wysunięcia pod adresem marksistów zarzutów, które w sposób plastyczny pragnął ukazać Orwell w Folwarku, iż zaistnienie takiej sytuacji i powstanie swoistego „półpaństwa” (jak „okres przejściowy” określał Lenin) prowadzić musi do powstania nowej tyranii oraz wykształcenia się nowej bądź nowych uprzywilejowanych klas i warstw, prowadząc do wzmocnienia (a nie zniesienia) systemu klasowego. Stałoby się to poprzez wyniesienie do władzy politycznej pewnej „awangardy” przez zrewolucjonizowane masy. Awangarda ta zyskując władzę zaczęłaby następnie dążyć do jej wzmocnienia i skoncentrowania wyłącznie w swoich rękach, stając się w następstwie tych wydarzeń nową klasą uprzywilejowaną. Dlatego też, jak przekonywał Bakunin, nawet jeżeli faktycznie część proletariatu zdobyłaby władzę, to i tak w pewnym momencie przestałaby być klasą robotniczą a stałaby się nową klasą uprzywilejowaną dbającą o swój interes:

Gdy tylko staną się rządzącymi lub przedstawicielami ludu, przestaną być robotnikami i zaczną patrzeć na czarnoroboczą masę z wysokości państwowego punktu widzenia; będą reprezentować już nie lud, lecz siebie i swoje roszczenie do kierowania ludem[9]

Z analogiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w Folwarku. Zrewoltowane zwierzęta, tchnięte pragnieniem odzyskania godności, zbudowania dobrobytu, urzeczywistnienia wolności, sprawiedliwości i równości obaliły ludzi i rozpoczęły – jak sądziły – urzeczywistnianie „animalizmu”. Czyny te spowodowały, iż „Folwark Zwierzęcy” cechował się daleko posuniętą samorządnością, solidarnością, poczuciem odpowiedzialności za dobro wspólne, troską o równość i sprawiedliwość zestawione z inicjatywą indywidualną oraz głęboką wiedzą fachową zwierząt pracujących na co dzień w polu. Pozwoliło to szybciej sprzątnąć siano, aniżeli czynili to ludzie [10]. Jednakże świnie, będące awangardą rewolucji ze względu na swą inteligencję, obdarzone zostały zbyt dużą dozą zaufania ze strony pozostałych zwierząt co pozwoliło im wkrótce przejąć faktyczną władzę polityczną w folwarku. Tymczasowo abstrahując od konfliktu pomiędzy Snowballem (szczerym animalistą) a Napoleonem (oportunistą), należy więc jednoznacznie stwierdzić, iż na barkach zwierząt świnie wyniesione zostały na nowy tron, których władza skutecznie wzmacniana była strachem przed kontrrewolucją, manipulacjami, nowomową a ostatecznie i terrorem. Wkrótce wykształcił się więc nowy reżim i powstała się nowa warstwa uprzywilejowanych, dbająca wyłącznie o własny interes i temu interesowi podporządkowując system społeczno-ekonomiczny folwarku. Tak zrodził się świński kapitalizm państwowy.

Kapitalizm państwowy zgodnie z anarchistyczną krytyką stanowi wyłącznie kolejną formę bądź wariant gospodarki kapitalistycznej i jako taki oparty jest na tych samych fundamentach oraz zasadach, wobec czego pozostaje on jakościowo tożsamy z wszelkimi innymi formami gospodarki towarowej. Nie wnikając w zbędne szczegóły zaznaczyć należy, że już Michał Bakunin wskazywał, iż nacjonalizacja – które została dokonana w Rosji Radzieckiej/ZSRR oraz de facto na folwarku – nie jest tożsama z uspołecznieniem i nie stanowi żadnego przełomu, nie czyniąc żadnej większej różnicy jakościowej – ot dokonuje się zwyczajny transfer całego kapitału z rąk wielu kapitalistów w ręce jednego, którym formalnie stawało się państwo, a w praktyce uprzywilejowana klasa zarządzająca, która przejęła obiektywną rolę prywatnego wyzyskiwacza. W praktyce więc kapitalizm państwowy nie eliminuje kapitalistycznego modelu produkcji. Przede wszystkim nie zanika towarowy charakter ekonomii – w dalszym ciągu gospodarka podporządkowana jest „burżuazyjnym miernikom” nie zaś potrzebom mas. Po drugie, w żadnym stopniu nie został zakwestionowany kapitalistyczny model produkcji oparty na pracy najemnej i zagarnianiu wartości dodatkowej (wyzysk) przez kapitalistę (którym stało się państwo, a w praktyce uprzywilejowana kasta). Po trzecie, w żadnym stopniu nie zostały zrealizowane socjalistyczne postulaty dot. samorządu robotniczego i kontroli gospodarki przez samych producentów (robotników), a przynajmniej jakiś form robotniczego nadzoru bądź kontroli. Tym samym kapitalizm państwowy kwestionuje podstawowy cel socjalizmu – samostanowienie. Dlatego należy wprost powiedzieć, iż wedle anarchistów kapitalizm państwowy niczym nie różni się od innych form kapitalizmu, lecz jednocześnie jest on znacznie bardziej wydajny pod względem „ekonomii władzy”, co jasno stwierdził Rocker pisząc:

jest w istocie tylko organizacją kapitału w celu planowanego i bezgranicznego wyzysku zarówno wytwórcy jak i spożywcy [11].

Taka ocena sprawiała, iż działania świń interpretowane były przez Orwella jako zapora dla rewolucji społecznej, nie zaś jej motor napędowy, która wytworzyła nową uprzywilejowaną klasę, która stała się rzeczywistym dysponentem środków produkcji, podporządkowując następnie swym interesom cały istniejący ład. Wobec tego kapitalizm państwowy nie dokonuje reprodukcji systemu klasowego, ale jednocześnie pozwala na ściślejsze złączenie ze sobą władzy ekonomicznej oraz politycznej, co pozwoliło świniom skuteczniej przeciwdziałać wszelkim próbom zmian jakościowych, zwiększyć wymiar zagarnianej wartości dodatkowej (wyzysk) pracy zwierząt oraz skutecznie włączyć się w kapitalistyczną konkurencję pomiędzy folwarkami.

Świnie, które stały się nową uprzywilejowaną klasą, stały się także faktycznym dysponentem wszystkich środków produkcji na folwarku, co zresztą szczerze przyznał Napoleon w rozmowie z właścicielem sąsiedniego folwarku, twierdząc że „folwark, którym ma zaszczyt kierować, dodał, jest spółdzielnią. Tytuł własności, który on sam przechowuje, należy wspólnie do wszystkich świń” [12]. Oczywiście przywileje te oraz samo przejęcie kontroli nad gospodarką folwarku przez świnie nie nastąpiło z dnia na dzień, podobnie jak w Rosji Radzieckiej z dnia nadzień bolszewikom nie udało się zburzyć powstających zrębów socjalizmu. Na folwarku proces ten w istocie rozpoczął się dosyć niewinnie, gdyż od podbierania przez świnie mleka i jabłek, co zostało następnie ulegitymizowane tłumaczeniem, że świnie tych jabłek potrzebują, gdyż pracują umysłowo, aby bronić powstania. Takie niewinne poczynania, tłumaczone troską o obronę rewolucji i wynikające w pewnej części z bierności oraz nieświadomości mas, doprowadziły wkrótce do pełnej restauracji władzy i stosunków klasowych, co stanowiło całkowitą analogię wobec poczynań bolszewików w Rosji, którzy to stopniowo przyznawali władzy centralnej coraz więcej kompetencji, wydzierając je radom oraz masom.

W dalszej kolejności przyznano bowiem świniom prawo do podejmowania samodzielnych decyzji, które jednak jeszcze w tym stadium odtwarzania stosunków władzy i rodzenia się kapitalizmu państwowego musiały zostać zaakceptowane na zgromadzeniu wszystkich zwierząt [13]. Zwieńczeniem procesu rodzenia się dyktatury było dokonanie zamachu stanu przez Napoleona i wypędzenie Snowballa z folwarku. Po tym wydarzeniu świnie odebrały prawo zawierania zabierania głosu, głosowania oraz zatwierdzania decyzji świń przez zgromadzenie zwierząt. Od tej pory wszelkie decyzje podejmował specjalny komitet świń [14]. Naturalnie, była to kolejna analogia względem bolszewików, którzy ostatecznie odebrali wszelkie kompetencje radom, sprowadzając je do roli ciał dekoracyjnych, podobnie jak Napoleon takowe ciało uczynił ze zgromadzenia.

Od tej pory ekonomia folwarku stała się ekonomią świń, rodząc tym samym świński kapitalizm państwowy. Nie była to gospodarka animalistyczna, lecz towarowa – zarządzana była wedle ludzkich (tj. burżuazyjnych) mierników, w tym nade wszystko kierowała się prawem zysku. Celem nie było więc zaspokojenie potrzeb zwierząt i stworzenie powszechnego dobrobytu, lecz osiągnięcie zysków, które pozwoliłoby żyć w dostatku świniom i zaspakajać ich wszystkie zachcianki. A tych było co niemiara – kiedy świnie polubiły piwo, zaczęto uprawiać jęczmień w gospodarstwie (na polu, które uprzednio miało zostać przeznaczone dla emerytowanych zwierząt) dla ich potrzeb oraz na sprzedaż, kiedy świnie chciały kupi skrzynkę whisky, sprzedały chorego Boxera (konia) na rzeź. Kiedy pozostałe zwierzęta cierpiały głód z powodu coraz to mniejszych racji, świnie obżerały się, nabierały na wadze a ich fałdy tłuszczu rodziły kolejne podbródki. „Folwark Zwierzęcy” stał się więc własnością prywatną świń, nie zaś własnością wspólną zwierząt i gdyby tylko chciały, mogłyby uczynić z ziemią wszystko, łącznie z zasypaniem jej solą (proudhonowskie „szaleństwo posiadania”).

Z biegiem tygodni gospodarka stawała się coraz bardziej towarowa. Przywrócono handel, kury zmuszano do znoszenia coraz większej liczby jaj, wydłużano czas pracy (wpierw do 60 godzin tygodniowo, następnie „dobrowolnie” nakazano pracę także w niedziele), zmniejszano racje żywnościowe zwierząt, po to aby wypracować wartość dodatkową – zysk, który konsumowały, jak niegdyś pan Jones (i ogółem gatunek ludzki), świnie, co umożliwiało im pławienie się w dobrobycie.

W parze z coraz większym wyzyskiem szły inne mechanizmy mające nakłonić zwierzęta do ciężej pracy i zaaprobowania wyzysku. W pierwszej kolejności były to działania socjotechniczne – odwoływanie się do strachu przed kontrrewolucją, podnoszenie kwestii ukazania wyższości nad ludzkimi folwarkami, promowanie skromnego życia przy ciężkiej pracy, przekonywanie, iż dobrobyt jest niezgodny z duchem „animalizmu”. Mówiąc inaczej próbowano dokonać reprodukcji kapitalistycznego etosu pracy, by zmaksymalizować wyzysk. Obok tego w parze szedł zwyczajny terror oraz żelazna dyscyplina i to „dyscyplina, towarzysze, żelazna dyscyplina!”, jak mawiał Napoleon i jak ją podziwiali właściciele sąsiednich folwarków, miała stanowić klucz dla zwiększenia efektywności gospodarczej i zwiększenia wymiaru zagarnianej własności dodatkowej.

W istocie bowiem świniom szło o takie zarządzenie kapitałem, które umożliwiłoby – jak pisał w cytowanym wcześniej fragmencie Rocker – planowe i bezgraniczne wyzyskiwanie zwierząt. W istocie się to powiodło. Wystraszone zwierzęta – zarówno terrorem świń jak i nieustannym stosowaniem socjotechniki i odwoływaniem się do strachu przed powrotem starego – stały się zdyscyplinowaną, tanią i wydajną siłą roboczą, której owoce zagarniane były przez świnie ku ich własnej uciesze. Doskonale oddał to Pilkington (właściciel sąsiedniego folwarku), który pragnął potraktować folwark zwierzęcy za wzór do naśladowania dla innych folwarków, stwierdziwszy zarazem, iż:

Wspólne są bowiem ich wysiłki, wspólne trudności. Czyż problemy z siłą roboczą nie są wszędzie takie same? (…) Wreszcie, dławiąc się dłuższy czas śmiechem, co zabawiło na purpurowo jego liczne podbródki, zdołał wyjąknąć: „Skoro wy macie swoje niższe zwierzęta, z którymi musicie się użerać, wiedzcie, że my mamy nasze niższe klasy!”(…) Pan Pilkington raz jeszcze pogratulował świniom mniejszych racji żywnościowych, dłuższych godzin pracy i ogólnego pobłażania innym zwierzętom, co zauważył na folwarku.[15]

Bez dyskusje uznać możemy, iż krańcowym efektem dyktatury świń był powrót do status quo, co doskonale oddają słowa Napoleona:

Przed dłuższy czas krążyły pogłoski – rozsiewane, jak miał powody przypuszczać, przez złośliwych wrogów – że poglądy jego i jego towarzyszy pachną wywrotowością, a nawet rewolucją. Zarzucano im usiłowanie wzniecenia buntu wśród zwierząt sąsiednich folwarków. Nic bardziej błędnego! Ich jedynym pragnieniem jest żyć w pokoju i utrzymywać normalne stosunki handlowe z sąsiadami.

Po to by następnie dodać:

Jeśli chodzi o wspaniałą, dobrosąsiedzką mowę pana Pilkingtona, stwierdził Napoleon, on ma tylko jedno zastrzeżenie. Otóż pan Pilkington przez cały czas mówił o Folwarku Zwierzęcym. Oczywiście nie mógł wiedzieć – ponieważ podaje się to po raz pierwszy do wiadomości – iż nazwa „Folwark Zwierzęcy” została zniesiona. Odtąd folwark ma nosić starą nazwę: „Folwark Dworski”, która to nazwa, jak sądzi, jest właściwa [16].

Równocześnie wraz z rozwojem kapitalizmu państwowego i wzmocnieniem podziałów klasowych zachodzić zaczęły dwa niezwykle istotne i wzajemne współzależne procesy odnoszące się do świń – zarysowywanie swej własnej odrębności (i wyższości) od zwierząt przez te oraz proces upodabniania się względem ludzi, co spowodowało rezygnację z wszelkich pozorów (zrzucenie masek) jakoby świnie nie miały stać nową burżuazją, nowymi wyzyskiwaczami i jakoby folwark nie miałby stanowić ich własności i miałby się czymś różnić od folwarków ludzi.

Procesy te zapoczątkowane zostały wraz z przyznaniem sobie przez świnie pewnych określonych przywilejów – jak np. dodatkowych racji jabłek oraz mleka. Niemniej kluczowymi momentem było zamieszkanie przez świnie w domu pana Jonesa, co pociągnęło za sobą kolejne akty upodabniające „nową” burżuazję do „starej”, czego zwieńczeniem było nauczenie się chodzenia na dwóch nogach przez świnie i ubieranie się przez nie w ludzkie ubrania, co wprost symbolizowało całkowite ujednolicenie się świń do ludzi, „nowej” burżuazji do „starej”, która zajęła jej pozycję, rolę, obiektywne cechy oraz funkcje.

Z drugiej strony, świnie cały czas dążyły do wyodrębnienia się z pośród zwierząt, pragnąc stworzyć zupełnie nowe, higieniczne, ciało klasowe, zdolne do reprodukcji status quo. Temu służyła budowa szkoły dla świnek, nakaz noszenia wstążeczek na ogonkach czy zakaz kontaktu młodych zwierząt z młodymi świnkami. Świnie stały się nie tylko nową klasą – elitą polityczną, społeczną oraz ekonomiczną – ale także klasą nieustannie potwierdzającą własną odrębność i uprzywilejowanie.

Oba te procesy ukazują nam: po pierwsze, pełną zgodność oraz jednolitość kapitalizmu niepaństwowego i państwowego, po drugie reakcyjny charakter kapitalizmu państwowego, po trzecie zaś postępującą integrację „Folwarku Zwierzęcego” z folwarkami ludzkimi, aż do pełnego scalenia, co zaowocowało przyjęciem do własnego grona świńskich władców przez świat ludzi.

Powyższe przykłady wyraźnie ilustrują wpływ anarchistycznej krytyki kapitalizmu państwowego i nacjonalizacji, którą Orwell zaaprobował i której ekspresji dokonał w formie literackiej, stawiając je w opozycji wobec uspołecznienia, wraz ze wskazaniem wszystkich politycznych, społecznych i ekonomicznych jej skutków, z jednoznacznym stwierdzeniem, że nacjonalizacja nie stoi w opozycji wobec prywatnej własności środków produkcji. Ma miejsce zupełnie odwrotna sytuacja – utrwala ona własność prywatną, zamiast ją negować, tylko że – co się starej burżuazji nie podoba i czego się boi – za pośrednictwem nacjonalizacji dokonuje się wyłącznie transferu środków produkcji od starej burżuazji w ręce państwa, w którym wykształca się nowa klasa zarządzająca, stająca się ostatecznie faktycznym dysponentem tych środków produkcji. Rodzi się więc nowa burżuazja, która przejmuje cechy i wygląd tej starej, niczym się od niej nie różniąc. Ponadto sam system i jego obiektywne cechy oraz zasady pozostają bez zmian względem kapitalizmu niepaństwowego, po prostu jednego właściciela środków produkcji zastępuje drugi. To właśnie pragnął nam ukazać Orwell, wbrew prawicowym komentatorom, pragnącym uczynić z Folwarku Zwierzęcego narzędzie antysocjalistycznej i antyrewolucyjnej propagandy.

Co również wypada podkreślić, Orwell nigdy nie prezentował antyrewolucyjnej postawy. Wręcz przeciwnie, a Folwark Zwierzęcy stanowi wyłącznie, charakterystyczny dla anarchizmu, wyraz sprzeciwu wobec rewolucji politycznej i konspiracyjnej formy działań rewolucyjnych prowadzonych przez swoistą awangardę, co niechybnie prowadzić musi jedynie do zamiany jednej elity przez drugą, nie przynosząc zasadniczych zmian jakościowych, w przeciwieństwie do rewolucji społecznej. Doskonale obrazuje to list Orwella napisany do D. Macdonalda w 1944 roku, w którym pisał:

Mój morał brzmi tak oto: rewolucje mogą przynieść radykalną poprawę, gdy masy będą czujne i będą wiedzieć, jak pozbyć się swych przywódców, gdy tamci wykonają już swoje zadanie

Idąc dalej tym tropem wskazać można, iż wedle Orwella problemem może nie są nawet sami przywódcy i zdrada ideałów przez nich, lecz polityczny i skrajnie centralistyczny sposób myślenia prezentowany przez wielu rewolucjonistów, co musi prowadzić do zguby. Owszem większość świń zdradziła rewolucję – Napoleon był zwykłym oportunistą marzącym o przywilejach i bogactwie. Snowball jednak taki nie był – był szczerze oddanym sprawie „animalizmu”, pomimo tego rewolucja upadła a „animalizmu” nie zbudowano.

Być może Orwell pragnął zasygnalizować, iż centralistyczny sposób myślenia mógł doprowadzić do przeświadczenia o konieczności wprowadzania „animalizmu” odgórnie, co stanowiło wstęp do myślenia o utworzeniu mocnego państwa, opartego na przymusie, po to aby móc utrzymać nieuświadomione masy w ryzach, jak wyrazić się miał Engels [17]. Drugim skutkiem centralizmu było niweczenie bądź przynajmniej osłabianie oddolnych przejawów „animalizmu”, jako że te nie pasowały do dogmatyzmów wynikających z centralizmu, zamiast czego Snowball łudził się, że odgórnie, za pośrednictwem dekretów, urzeczywistni „animalistyczny” ideał. W końcu zaś, centralistyczny sposób myślenia i działania nie tylko uniemożliwiał zakwitnięcie ludowej spontaniczności i oddolnej budowie „animalizmu”, lecz ulegitymizował powstanie władzy centralnej, której członkowie, jak pisał Rocker, „nawet jeżeli przedtem prezentowali lewicowe poglądy, zatracają stopniowo wszelki bezpośredni kontakt z masami i przestają odczuwać prawdziwe sprężyny ruchów społecznych” [18], co stanowiło warunek konieczny dla wykształcenia się kapitalizmu państwowego podporządkowanego interesom świń, nowej burżuazji.

Podsumowanie

Podsumowanie należy zacząć od jednoznacznego stwierdzenia, iż Folwark Zwierzęcy pisany był z pozycji charakterystycznych dla lewicy wolnościowej, co nie przeszkadza jednak prawicy i wszelkiej maści wrogom socjalizmu na manipulowanie (bądź wybiórcze traktowanie utworu), po to aby wykorzystać go do własnych celów. Doskonałym przykładem tego typu działań było nakręcenie przez CIA w latach 50-tych filmu animowanego, w którym kontrrewolucja obaliła świnie, zaś Stary Major wykreowany został na Lenina. Przede wszystkim jednak usunięto – będący przecież jednym z najważniejszych elementów książki Orwella – zrównanie wyzysku ludzi z wyzyskiem świń. Tym bardziej zakrawa to na ironię z racji, iż Orwell wróg wszelkiej maści propagandy, kłamstw i manipulacji, będący nieustępliwym krytykiem kapitalizmu i tzw. wolnego świata został wykorzystany przez ten świat w celach propagandowych.

Orwell ukazując pewną asymetrię pomiędzy rewolucyjnymi oczekiwaniami a porewolucyjną rzeczywistością jednoznacznie wskazywał na przyczyny, które sprawiły, że takowa się pojawiła. Jednak ukazując to Orwell nie potępiał wysiłku rewolucyjnego, nie czynił tego z zachowawczych bądź pesymistycznych pozycji z myślą przewodnią, że żadna rewolucja niczego nie wskóra, jak pragnęli mu to wkładać w usta konserwatyści, a z czym on sam walczył. W istocie Orwell, świadomie bądź nie, dokonał rozróżnienia pomiędzy rewolucją polityczną a rewolucją społeczną, co po raz pierwszy uczynił P.J. Proudhon. Orwell ukazać pragnął, iż rewolucja polityczna, będąca zaprzeczeniem rewolucji społecznej, nie jest w stanie dokonać żadnej zmiany jakościowej z dosyć prostej, ale fundamentalnej, przyczyny – jej możliwości ograniczone wyłącznie do wymiany elit politycznych oraz ekonomicznych – niczego więcej, stanowiąc zarazem źródło alienacji przywódców (awangardy) od rewolucyjnych mas. Nie doszło więc do żadnych zmian jakościowych, nie doszło do uspołecznienia, do budowy „animalizmu”. Jedyne co uczyniono to dokonano zmiany właścicieli i panów folwarków – pana Jonesa zastąpiły świnie. Faktycznie przywrócony został więc poprzedni stan rzeczy – tylko tyle że wyzysk człowieka zastąpił wyzysk świń, czyli białą burżuazję zastąpiła ta czerwona a prywatnego kapitalistę ten państwowy. Nie zaszła więc żadna jakościowa zmiana, a gospodarka folwarku jak była towarowa tak pozostała, stosując mierniki burżuazyjne (ludzkie), tak wyzysk i cierpienie pozostały i tak jak była nastawiona na jak największe zbiory tak była, nie skupiając się na zaspokojeniu potrzeb zwierząt.

Maciej Drabińsk

drabina.wordpress.com

[1] S. Ingle, The Social and Political Thought of George Orwell, New York 2006, s. 8 i 141.
[2] Tamże, s. 141.
[3] R.J. Alexander, The anarchists in the Spanish Civil War, t.1, s. 323.
[4] P. Kirschner, The Dual Purpose of Animal Farm, [w:] H. Bloom (edited by), George Orwell, New York 2007, S. 170.
[5] Tamże, s. 169.
[6] S. Ingle, dz. cyt., s. 175.
[7] Tamże, s. 75.
[8] G. Orwell, Folwark Zwierzęcy, Warszawa 2010, s. 122.
[9] M. Bakunin, Gosudarstiennost’ i anarchia, s. 295, przypis za H. Temkinowa, Bakunin i antymonie wolności, s. 144.
[10] G. Orwell, dz. cyt. s. 41.
[11] R. Rocker, Racjonalizacja przemysłu a klasa pracująca, Zielona Góra 2003, tekst dostępny w wersji online pod adresem: http://chomikuj.pl/redrat1/Red+Rat/Rocker+-+Racjonalizacja+przemys*c5*82u,218260110.pdf, [dostęp: 10.04.2011 roku], s. 1.
[12] G. Orwell, dz. cyt. s. 121.
[13] Tamże, s. 51.
[14] Tamże, s. 61.
[15] Tamże, s. 120.
[16] Tamże, s. 121.
[17] M. Bakunin, Państwo i marksizm, dostępne pod adresem: http://rozbrat.org/bakunin/pis_marksizm.htm [dostęp: 11.08.2010 roku].
[18] R. Rocker, dz. cyt., s. 15.


https://cia.media.pl/rewolucja_anarchistyczna_w_hiszpanii

Piotr Kropotkin: Syndykalizm i anarchizm

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Ludzie ze wszystkich stron wciąż zadają nam pytania: co to jest syndykalizm i jak on się ma do anarchizmu? Dołożymy tu starań, by na te pytania znaleźć odpowiedzi.

Syndykalizm to tylko nowa nazwa dla starej taktyki do której uciekali się, z sukcesem na dłuższą metę, robotnicy Wielkiej Brytanii: taktyki Akcji Bezpośredniej i walki z kapitałem w sferze ekonomicznej. De facto, owa taktyka była ich ulubioną bronią. Bez prawa do głosowania, brytyjscy robotnicy pierwszej połowy XIX wieku zdobyli znaczne korzyści ekonomiczne i stworzyli silny związek zawodowy przy użyciu tylko tej broni, a nawet zmusili klasy rządzące do uznawania ich żądań na drodze legislacyjnej (także dotyczących rozszerzenia prawa wyborczego).

I tak Akcja Bezpośrednia okazała się być, zarówno w osiąganiu korzyści ekonomicznych jak i uzyskiwaniu ustępstw politycznych, znaczącą bronią na arenie ekonomicznej.

W Wielkiej Brytanii wpływ tej idei był tak silny, że w latach 1830-31 Robert Owen usiłował utworzyć jeden wielki związek narodowy i międzynarodową organizację robotniczą, która walczyłaby z kapitałem na drodze akcji bezpośredniej. Obawy przed prześladowaniami przez rząd brytyjski zmusiły go do porzucenia tego pomysłu.

Później nastąpił ruch czartystów, który posługiwał się potężnymi, masowymi i częściowo tajnymi organizacjami robotniczymi owego czasu, by zyskać znaczące ustępstwa polityczne. W tym momencie brytyjscy robotnicy dostali pierwszą lekcję polityki: bardzo wcześnie zdali sobie sprawę z tego, że pomimo sporej agitacji politycznej za swoimi plecami i na swoje życzenie, nie byli oni w stanie zyskać żadnych korzyści ekonomicznych niż te, które sami byli w stanie wymusić na pracodawcach i prawodawcach poprzez strajki i bunty. Zdali sobie sprawę, że bez sensu było oczekiwać, że parlament w znaczący sposób poprawi ich warunki życia.

Francuscy robotnicy doszli do dokładnie tego samego wniosku: rewolucja roku 1848, która dała Francji republikę, przekonała ich o kompletnej bezowocności agitacji politycznej, a nawet zwycięstw politycznych, jedyne fundamentalne zmiany warunków życia robotników wymusić można na klasach rządzących przez akcję bezpośrednią. Rewolucja udzieliła Francuzom innej lekcji. Widzieli, jak bezradni byli ich przywódcy intelektualni, gdy doszło do dowiadywania się o nowych formach produkcji, zabezpieczających robotnikom ich udziały: przynoszących kres ich eksploatacji przez Kapitał. Widzieli tę bezradność zarówno w Komisji Luksemburskiej (obradującej od kwietnia do czerwca 1848 roku), jak i w specjalnej izbie wybranej do studiów nad tym zagadnieniem w roku 1849, w której zasiadało ponad stu socjaldemokratycznych deputowanych. Od tego momentu zdali sobie sprawę, Ŝe to sami robotnicy muszą wypracować główne drogi rewolucji społecznej, którymi muszą podążać jeśli chcą by im się udało.

Użycie przez robotników akcji bezpośredniej przeciwko Kapitałowi i konieczność wypracowania przez samych pracowników sposobów organizacji gospodarczej, które wyeliminowałyby wyzysk kapitalistyczny: były to dwie główne lekcje otrzymane przez robotników, zwłaszcza w tych dwóch krajach z najbardziej rozwiniętym przemysłem.

Kiedy w latach 1864-66 zrealizowana została stara idea Roberta Owena i utworzono międzynarodową organizację robotniczą, to nowa organizacja przyjęła obie powyższe fundamentalne zasady. Kiedy Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników (International Workers Association - IWA) zostało powołane do życia przez reprezentantów brytyjskich związków zawodowych i francuskich robotników (głównie zwolenników Proudhona) zebranych na II Światowej Wystawie w Paryżu, proklamowało że równouprawnienie robotników musi być zadaniem dla samych robotników, a od tej pory z kapitalistami walczyć należy przez, popierane na arenie międzynarodowej strajki masowe.

Pierwszymi działaniami Międzynarodówki były dwa takie właśnie strajki, wywołujące olbrzymią agitację w Europie i zbawienne
przerażenie klasy średniej: strajk w Paryżu wspierany przez brytyjskie związki zawodowe, drugi w genewskim związku budowlanym, wspierany przez brytyjskich i francuskich robotników.

Poza tym, kongresy Międzynarodówki nie zajmowały się dyskusjami o bzdurach, którymi klasa rządząca zabawiała narody poprzez instytucje parlamentarne. Debatowały nad fundamentalną kwestią rewolucyjnej przebudowy społeczeństwa i wcielały w życie ideę, która wcześniej okazała się tak owocna: ideę Strajku Generalnego. W kwestii formy politycznej, jaką społeczeństwo miałoby przyjąć po rewolucji, federacje krajów łacińskich otwarcie przeciwstawiały się idei scentralizowanych państw. Z naciskiem zadeklarowali się po stronie organizacji opartej na federacji wolnych komun i regionów rolniczych, które w ten sposób wyzwoliłyby się z kapitalistycznego wyzysku i na owej podstawie - na podstawie połączenia federacyjnego - utworzyłyby większe terytorialne, narodowe jednostki. Obie podstawowe zasady współczesnego syndykalizmu, akcja bezpośrednia i uważne wypracowywanie nowych form życia społecznego, są oparte o federacje związków zawodowych: od początku były one wiodącymi zasadami IWA. Jednak nawet wówczas wewnątrz Stowarzyszenia istniały dwa różne prądy opiniotwórcze na temat działalności politycznej, które dzieliły robotników różnych narodów: łacińskich i niemieckich.

Francuscy działacze Międzynarodówki byli głównie zwolennikami Proudhona, którego główna idea brzmiała następująco: usunięcie istniejącego burżuazyjnego aparatu państwowego i zastąpienie go robotniczymi organizacjami związków zawodowych, które będą regulować i organizować wszystkie sprawy niezbędne dla społeczeństwa. To robotnicy mają organizować produkcję środków do życia, uczciwą i bezstronną wymianę wszystkich produktów pracy ludzkiej, ich dystrybucję i konsumpcję. A gdy to uczynią, przekonamy się, że juz niewiele zostaje do zrobienia przez państwo. Wyprodukowanie wszystkiego co trzeba, bardziej równoważna wymiana i konsumpcja produktów – to problemy, które mogą rozwiązać jedynie robotnicy. Jeśli oni mogą uczynić to wszystko - to co jeszcze pozostaje do zrobienia przez istniejące rządy i ich hierarchie oficjeli? Nic, czego robotnicy nie mogą sami zorganizować.

Ale pośród francuskich założycieli Międzynarodówki byli też ci, którzy walczyli za Republikę i za Komunę. Utrzymywali, że nie powinno się ignorować działalności politycznej i że dla proletariuszy nie jest obojętne, czy żyją w monarchii, republice, czy komunie. Wiedzieli z własnego doświadczenia, że triumf konserwatystów lub imperialistów oznacza represje we wszystkich kierunkach i olbrzymie osłabienie siły walki robotników z agresywną polityką kapitalistów. Nie byli obojętni na politykę, ale nie postrzegali jej jako instrumentu służącego do wyzwolenia klasy pracującej w procesie agitacji lub sukcesu wyborczego, czy całego kołowrotka partii politycznych. W zgodzie z tym francuscy, hiszpańscy i włoscy robotnicy zgodzili się dołączyć do statutu Międzynarodówki następujące słowa: “Każda działalność polityczna musi być wtórna wobec gospodarczej”.

Pomiędzy brytyjskimi robotnikami była pewna liczba czartystów, którzy popierali walkę polityczną. A Niemcy w przeciwieństwie do Francuzów, nie doświadczyli dwóch republik. Wierzyli w przyszły parlament Rzeszy Niemieckiej. Nawet Lasalle - jak obecnie wiadomo - pokładał nadzieje w socjalistycznym cesarzu zjednoczonych Niemiec, które widział u zarania.\

Z tych przyczyn ani Brytyjczycy ani Niemcy nie chcieli zaniechać działań parlamentarnych, w które wciąż wierzyli, i w angielskich i niemieckich tekstach tych samych statutów dodano: “Jako środek działania, każda działalność polityczna musi być wtórna wobec gospodarczej”. Tak wskrzeszono starą ideę zaufania do burżuazyjnego parlamentu.

Po zwycięstwie Niemiec nad Francją w wojnie 1870-71 i zamordowaniu 35.000 proletariuszy, śmietanki francuskiej klasy pracującej, przez armie burżuazyjne po upadku Komuny, i kiedy IWA została zakazana we Francji, Marks, Engels i ich zwolennicy próbowali przywrócić polityczną działalność na łono Międzynarodówki - w formie kandydatur robotniczych. W wyniku tego powstał rozłam w Międzynarodówce, która do tej pory wzbudzała wielkie nadzieje wśród proletariuszy i powodowała taki strach wśród bogatych.

Federacje krajów łacińskich - Włochy, Hiszpania, Jura i Wschodnia Belgia plus mała grupa uciekinierów z Francji - odrzuciły nowy kurs. Utworzyły swoje własne oddzielne związki i od tego czasu podążają w stronę rewolucyjnego Syndykalizmu i Anarchizmu, natomiast Niemcy poszły w kierunku rozwoju Partii Socjaldemokratycznej, zwłaszcza po wprowadzeniu przez Bismarcka powszechnego prawa do głosowania - po wygraniu wojny o świeżo powstałą Rzeszę Niemiecką.

Od czasu podziału w Międzynarodówce minęło 40 lat i możemy już osądzić rezultaty. Omówimy jeszcze rzecz bardziej szczegółowo, ale już teraz możemy stwierdzić całkowity brak powodzenia u tych, którzy pokładali wiarę w to, co nazwali podbojem władzy politycznej wewnątrz istniejących burżuazyjnych państw. Zamiast - jak wierzyli - podbijać państwo, sami zostali przez nie podbici. Są jego narzędziami, pomagającymi utrzymać władzę klasy górnej i średniej nad robotnikami. Są lojalnymi narzędziami w rękach Kościoła, Państwa, Kapitału i gospodarki monopolistycznej.

Ale w całej Europie i Ameryce widzimy nowy ruch wśród mas, nową siłę w ruchu robotniczym, która zwraca się ku starym zasadom Międzynarodówki - akcji bezpośredniej i bezpośredniej walki z kapitałem, i robotnicy zdają sobie sprawę że oni sami a nie parlament, muszą siebie wyzwolić.

Oczywiście, to wciąż nie jest Anarchizm. Idziemy dalej. Utrzymujemy, że robotnicy osiągną wyzwolenie tylko wtedy, gdy pozbędą się postrzegania przez perspektywę centralizacji i hierarchii oraz oszustwa oficjeli państwowych, którzy utrzymują prawo i porządek – prawo stworzone przez bogatych przeciwko biednym, a porządek oznaczający podporządkowanie biednych bogatym. Póki nie pozbędziemy się tych fantazji i złudzeń, nie osiągniemy emancypacji robotników.

Ale podczas tych 40 lat anarchiści wspólnie z robotnikami, którzy wzięli swoje wyzwolenie we własne ręce, używając Akcji Bezpośredniej jako środka wstępnego do ostatecznej bitwy wyzyskiwanej klasy pracującej przeciwko - po dziś dzień - triumfującym kapitalistom, walczyli z tymi, którzy zabawiali pracowników bezowocnymi kampaniami wyborczymi. Cały ten czas byli aktywni pośród mas pracujących mając na celu ich przebudzenie, by wypracowały zasady przejęcia doków, fabryk, kolei, kopalń, pól i magazynów przez związki, by pracowały one nie na rzecz garstki kapitalistów ale na rzecz całego społeczeństwa.
Pokazano jak w Anglii w latach 1820-30 i we Francji, po nieudanej rewolucji w 1848 roku, wysiłki znacznej części robotników skierowane były na walkę z Kapitałem przy użyciu Akcji Bezpośredniej i tworzenie koniecznych do tego organizacji robotniczych.

Pokazano też, jak w latach 1866-70, ta idea była najważniejszą świeżo powstałej IWA, ale także jak - po przegranej Francji z Niemcami w 1871 i upadku Komuny Paryskiej, elementy polityczne wzięły w Międzynarodówce górę nad rewolucyjnymi i czasowo stały się w ruchu robotniczym czynnikiem decydującym.

Od tego czasu oba prądy rozwinęły się w kierunku wytyczonym przez ich programy. Partie robotnicze powstały we wszystkich państwach konstytucyjnych i zrobiły wszystko, by jak najszybciej pomnożyć liczbę swoich parlamentarzystów. Od samego początku można było dostrzec jak w miarę, jak parlamentarzyści uganiali się za głosami wyborców, program gospodarczy stawał się coraz mniej ważny, w końcu redukował się on do kilku nieznacznych ograniczeń w prawach pracodawców, dawał systemowi kapitalistycznemu nową siłę i pomagał przedłużyć stary porządek. W ten sposób politycy socjalistyczni, którzy walczyli o głosy z reprezentantami radykalizmu burżuazyjnego pomogli, zapewne wbrew intencjom, utorować drogę do zwycięskiej reakcji w Europie.

Cała ich ideologia głoszona wśród mas koncentrowała się na tym jednym celu. Byli przekonanymi zwolennikami państwowego
centralizmu, przeciwstawiali się lokalnej autonomii i niezależności małych narodów i wprowadzili całą historiozofię dla poparcia ich konkluzji.

Wylali kubeł zimnej wody na nadzieje mas pracujących głosząc, że w imię materializmu historycznego niemożliwa będzie zmiana w kierunku socjalizmu, jeśli nie zmniejszy się liczba kapitalistów - na drodze wzajemnej konkurencji. Całkowicie poza ich obserwacjami leżał fakt oczywisty we wszystkich dzisiejszych uprzemysłowionych krajach: że brytyjscy, francuscy, belgijscy i inni kapitaliści, z łatwością eksploatujący kraje, które nie mają rozwiniętego przemysłu, kontrolują klasę pracującą we wschodniej Europie, Azji i Afryce, liczącą setki milionów. Wynika z tego, że liczba ludzi w wiodących krajach Europy, którzy żyją z pracy innych, wcale się stopniowo nie zmniejsza. Wręcz przeciwnie, zwiększa się ze stałą i alarmującą prędkością. Ze wzrostem tej liczby, rośnie też liczba ludzi zainteresowanych kapitulacją systemu kapitalistycznego. Wreszcie ci, którzy najgłośniej mówią o potrzebie agitacji politycznej dla zdobycia władzy, gwałtownie przeciwstawiają się czemukolwiek, co mogłoby zmniejszyć ich szansę zdobycia władzy. Każdy, kto odważył się na krytykę ich poczynań parlamentarnych, był wydalony z międzynarodowych kongresów socjalistycznych. Nie pochwalali oni strajków, a później, gdy idea Strajku
Generalnego przeniknęła i ich kongresy, zwalczali ją zaciekle przy użyciu wszelkich środków. Taką taktykę prowadzono przez pełne 40 lat, ale dopiero teraz wszyscy mają już jasność, że robotnicy w całej Europie mają juŜ dość. Wielu robotników odrzuciło już ją z obrzydzeniem.

Jest to powód, dla którego tak dużo dziś mówi się o “Syndykalizmie”. Jednakże przez owe 40 lat rozwinął się i drugi nurt, broniący bezpośredniej walki z Kapitałem, rozwinął się pomimo prześladowań rządowych i denuncji ze strony kapitalistycznych polityków. Ciekawie byłoby naszkicować stały rozwój tego prądu i przeanalizować jego myślowe i personalne koneksje z partiami socjaldemokratycznymi, jak i z anarchistami. Ale nie czas jeszcze na publikację takiej pracy, a w tych okolicznościach może nawet lepiej, że nie została jeszcze napisana. Uwagę zwrócilibyśmy na wpływ osobowości oraz wpływ ważnych
prądów współczesnej myśli, jak i wzrost wiary w siebie u robotników Ameryki i Europy, zyskany niezależnie od liderów politycznych, na których trzeba by zwrócić szczególną uwagę podczas pisania historii Syndykalizmu.

Wszystko co możemy teraz powiedzieć, to nagie fakty: że całkowicie niezależne od nauczania socjalistów, gdy masy pracujące zebrały się w centrach przemysłowych, kontynuowały stare tradycje zrzeszenia się w organizacje związkowe, zarówno jawnie i tajnie, oraz wzrastały w siłę, by pohamować rosnącą arogancję i wyzysk pracodawców. W tym samym czasie, zdając sobie sprawę z głównej walki będącej prawdziwym celem życia cywilizowanych narodów od czasu rewolucji francuskiej, ich tendencje antykapitalistyczne stawały się coraz wyraźniejsze i pewniejsze.

Przez ostatnie 40 lat, w których politycy wielu krajów użyli wszelkich możliwych środków by powstrzymać robotników od buntu i stłumić wszelkie zagrażające tendencje, widzieliśmy, że bunty robotnicze rozszerzały się dalej, stawały się coraz potężniejsze, a cele robotników były wyrażane coraz jaśniej. Straciły też one charakter aktów rozpaczy - gdy mieliśmy kontakt z robotnikami, coraz częściej słyszeliśmy przeważającą opinię, którą można streścić słowami: “Usuńcie się panowie od przemysłu! Jeśli nie potraficie tak prowadzić interesów, byśmy i my mogli w nich godnie i bezpiecznie żyć, to do diabła z wami! Precz, jeśli jesteście tak krótkowzroczni i niezdolni do porozumienia się między sobą na temat nowego zwrotu w produkcji, który ma przynieść Wam największy błyskawiczny dochód, że musicie tylko atakować nie patrząc na szkodliwość czy użyteczność swoich produktów!

Precz, jeśli nie potraficie budować swoich bogactw inaczej niż szykując nieskończone wojny, marnując trzecią część wszystkich towarów produkowanych przez każdy naród na zbrojenia, przydatne tylko po to, by rabować innych złodziejów! Precz - jeśli z wszystkich odkryć współczesnej nauki nie nauczyliście się powiększać swoich bogactw inaczej niż z nędzy, na którą skazujecie trzecią część populacji naszych bogatych krajów! Precz - jeśli jest to jedyny sposób, w jaki potraficie prowadzić przemysł i handel! My, robotnicy, wiemy lepiej jak organizować produkcję, musimy jednak najpierw wykorzenić tę kapitalistyczną zarazę!”.

Były to poglądy wywalczone i dyskutowane w domowych gospodarstwach robotniczych całego cywilizowanego świata: dostarczały żyzny grunt dla olbrzymich buntów robotniczych, rok po roku obserwowanych w Europie i USA, w postaci strajków dokerów, kolejarzy, górników, młynarzy, etc., aż wreszcie przyjęły postać Strajku Generalnego, o sile porównywalnej z siłą cyklu natury, przy której debaty parlamentarne zdają się być dziecinną zabawą.

Gdy Niemcy świętowali czerwonymi flagami i pochodniami sukces wyborczy, doświadczone narody zachodu po cichu wzięły się do pracy nad zadaniem znacznie poważniejszym: wewnętrznej organizacji robotników. Były one o wiele bardziej znaczącej natury. Ludzie ci pytali się: “Jaki będzie wynik nieuchronnego światowego konfliktu Kapitału i Robotników?”, “Jakie nowe formy życia przemysłowego i organizacji społecznej stworzy ten konflikt?”.

Jest to prawdziwe pochodzenie ruchu syndykalistycznego, które dzisiejsi ignoranccy politycy odkrywają jako coś nowego. Dla nas, anarchistów, ten ruch nie jest niczym nowym. Rozpoznaliśmy trendy syndykalistyczne w programie IWA. Broniliśmy ich przed atakami ze strony niemieckich rewolucyjnych polityków upatrujących w tym ruchu przeszkodę do zdobycia władzy.

Doradziliśmy robotnikom wszystkich krajów podążyć za przykładem Hiszpanów, którzy utrzymywali ścisły kontakt ich związków zawodowych z sekcjami Międzynarodówki. Od tamtej pory obserwowaliśmy wszystkie fazy ruchu robotniczego z zaciekawieniem: wiemy, że jakkolwiek wyglądać będą rychłe starcia między klasą pracującą i kapitałem, to ruch syndykalistyczny otworzy oczy społeczeństwa na zadania stojące przed producentami wszelkich bogactw. Jest to jedyny ruch, który może pokazać ludziom myślącym wyjście z matni, którą naszym pokoleniom szykuje rozwój kapitalizmu.

Nie trzeba dodawać, że anarchiści nigdy nie wyobrażali sobie, że to oni pozwolili ruchowi syndykalistycznemu zrozumieć swoje zadanie odnośnie reorganizacji społeczeństwa. Nigdy nie głosili absurdów, że są liderami wielkiego ruchu intelektualnego wiodącego ludzkość w kierunku postępowej ewolucji. Ale twierdzimy, że od samego początku słusznie rozpoznaliśmy ogromne znaczenie idei, które dziś tworzą główne cele syndykalizmu, w Wielkiej Brytanii rozwinięte przez Godwina, Hodgkina, Greya i ich następców, a we Francji przez Proudhona: robotnicza organizacja produkcji, dystrybucji i wymiany musi zająć miejsce obecnego kapitalistycznego wyzysku w ramach państwa. I jest obowiązkiem organizacji robotniczych wypracować nową formę społeczeństwa. Nie wymyśliliśmy żadnej z tych idei - ani my, ani nikt inny.

Samo życie podyktowało je cywilizacji XIX-wiecznej. Naszym obowiązkiem jest wcielić je w życie. Ale jesteśmy dumni, że rozumieliśmy je i broniliśmy ich w mrocznych czasach, gdy politycy socjaldemokratyczni i pseudofilozofowie usiłowali je podeptać i jesteśmy dumni i szczerze przy nich obstajemy tak wtedy jak i dziś.

https://cia.media.pl/kropotkin
https://cia.media.pl/syndykalizm_rewolucyjny_anarchizm_komunistyczny
https://cia.media.pl/czarna_flaga_nad_kopalnia_w_czeremchowie
https://cia.media.pl/grigorij_maksimow_syndykalisci_w_rewolucji_rosyjskie...

Krótko o "Lesbijsko-Gejowskich Grupach Wsparcia" podczas strajku górników

Dyskryminacja | Historia | Prawa pracownika | Publicystyka

Bardzo często działaczy gejowskich niesłusznie uważa się za liberałów nie mających nic wspólnego z lewicą, a już tym bardziej ruchem pracowniczym. Oto przypadek z historycznego strajku z 1984.

Zanim rozpoczął się strajk górników ciężko było sobie wyobrazić, iż kiedykolwiek zobaczy się na oczy górniczego mini-busa w okolicach Dualis Valley w Południowej Walii z hasłem napisanym na masce i na drzwiczkach „Ten pojazd został sfinansowany przez Lesbijsko-Gejowską grupę wsparcia dla górników”.

Górnicy stanowili większość wśród osób, które zostały w 1984 roku poszkodowane. Kopalnie były zamykane lub sprzedawane, a ludzie byli pozbawieni podstawowego źródła dochodu. Wielu protestujących przeciwko polityce rządu Thatcher było brutalnie represjonowanych i umieszczanych w więzieniach.

Zasady i środki federalistycznego ruchu zawodowego

Prawa pracownika | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Żaden robotnik i żadna robotnica, żaden prawdziwy proletariusz – nikt w ogóle nie może się oprzeć przeczuciu, że współczesny ruch robotniczy czy się on mienić będzie socjalno-demokratycznym, chrześcijańsko-społecznym albo wreszcie narodowym, w takich formach organizacji, w jakich się on nam obecnie przedstawia, zupełnie zbankrutował.

W naszych czasach olbrzymich organizacji zawodowych, liczących często setki tysięcy członków, coraz potężniej wzbiera fala biedy i społecznej nędzy. Wyżej wymienione związki robotnicze są bezsilne wobec tych zjawisk dzisiaj istniejącego ustroju społecznego. Drożyzna środków spożywczych, coraz wyżej śrubowane ceny, w połączeniu z nędzą mieszkaniową, przybierają rozmiary klęski społecznej i jakby szyderstwem są wobec tego słowa protestów na papierze, zarówno różnych związków zawodowych, jak i politycznych przywódców partyjnych, dla których związki te są jeno stopniem do zaspokojenia ich ambicji.

Prawie śmieszne są wobec dzisiejszych stosunków drobne strajki, stosowane zazwyczaj przez związki zawodowe. Bo czyż nie widzimy, jak ta reformistyczna, centralistyczna i zawodowo ograniczona akcja strajkowa przeciąga się często na tygodnie i miesiące, aby w końcu mimo to wzrosły jeszcze ceny odnośnych produktów? Któż ośmieli się twierdzić, że robotnik jest dzisiaj pod względem ekonomicznym lepiej sytuowanym, aniżeli nim był przed dwudziestu laty? A przecież właśnie w ostatnich dziesięcioleciach wydano niezliczone sumy pieniężne i zużyto olbrzymią ilość siły i energii; mimo to położenie robotnika nie poprawiło się, wyzysk stał się intensywniejszym, zyski przedsiębiorców wzmogły się, i coraz to bardziej i bardziej wysysa wampir kapitalizmu soki żywotne proletariatu.

Rozważamy teraz, co nam dać mogą istniejące formy organizacji zawodowych.

Wszystkie żądają wysokich wkładek, które pomimo to jeszcze z roku na rok rosną. Te olbrzymie sumy pieniężne – według ostatniego wykazu związków socjaldemokratycznych organizacji Austrii wynosi ich majątek około 11 ¼ milionów – znajdują się w ręku pojedynczych osób, reprezentujących na zewnątrz centralistyczną budowę wszystkich organizacji jako całości. Pieniądze rozmaitych funduszów mają być użyte na prowadzenie strajków i na materialne zapomogi robotników w razie nędzy, bezrobocia lub choroby.

Tak wygląda to w teorii, w praktyce natomiast rzecz się ma następująco:

1. Prowadzenie drobnych strajków powoduje większe straty w zarobkach robotniczych, zapomogach i w indywidualnej energii, niż robotnik może zyskać nawet przez tak zwane zwycięskie strajki.

2. Gdy przedsiębiorcy podnoszą ceny towarów, nie przeciwdziałają temu związki zawodowe, przez co cała akcja drobnostrajkowa staje się bezcelowa.

3. Gdyby się tylko miało rozchodzić o wsparcie materialne, to związki zawodowe nie są potrzebne, albowiem towarzystwa ubezpieczeń, wzajemne stowarzyszenia kredytowe i zaliczkowe burżuazyjno-kapitalistycznego społeczeństwa, odpowiadają temu celowi nie tylko lepiej, lecz nawet taniej i korzystniej, aniżeli związki zawodowe.

W tej ogólnej sytuacji, która wynika z tych trzech wyżej podanych punktów, leży przyczyna wzbierającej potęgi kapitalizmu nad klasą robotniczą, leży beznadziejne dążenie tej ostatniej, aby podnieść się społecznie na tej starej i przestarzałej drodze i uczynić na niej jeszcze jeden krok ku zupełnemu wyzwoleniu.

Tylko wtedy może ruch zawodowy uniknąć wszystkich tych powyżej przytoczonych ujemnych skutków, jeżeli postawie sobie jako ostateczny cel swego dążenia nie targowanie się o byle głupstwo z klasą przedsiębiorców, lecz usunięcie systemu najemnictwa kapitalistycznego społeczeństwa, opartego na własności prywatnej i w ogóle wszystkich jego instytucji przemocy. Cała jego, w coraz to wyższym stopniu wzrastająca i zaostrzająca się tendencja musi na tym polegać, aby on wystąpił jako najważniejszy czynnik wolności w walce szerokich mas ludowych o zupełne wyzwolenie z więzów swej społeczno-ekonomicznej niewoli.

Gdyż o to głównie musi się rozchodzić! Wszystkie tak zwane ulepszenia w istniejącym ustroju są i mogą być tylko pozornymi, jeśli nawet zostaną w całej pełni osiągnięte, albowiem egzystencja kapitalistyczno-monopolistycznej własności prywatnej tak jak ją utrzymuje państwo musi mieć w następstwie niewolnictwo zarobkowe nieposiadających warstw ludowych, a więc zawsze nędzę, zależność i społeczną niedolę. Jedynie zniesienie zmonopolizowanej własności prywatnej w gruntach i ziemi, narzędziach i maszynach, jednym słowem usunięcie najemnictwa płacy i uzyskanie tą drogą wolnego dostępu do wszystkich dziedzin produkcji społecznej nędzy i uniewolnieniu jednego człowieka przez drugiego.

Właśnie do uzyskania tego ostatecznego celu społeczno-ekonomicznego wyzwolenia dzisiejszej ludzkości, zupełnie się nie przyczyniają socjalno-demokratyczne i chrześcijańsko-demokratyczne, czy też narodowe związki robotnicze. Przeciwnie, opierają się temu i wszyscy ich przywódcy zmierzają do utrzymania obecnej uniewalniającej, błędnej taktyki i służalczej, zabijającej wszelką samodzielność centralistycznej organizacji ruchu zawodowego, która jest wspólną cechą ich wszystkich. Wskutek tego ruch ten robotniczy nie może się nigdy wydostać z tego błędnego koła nędzy i niewoli, nie może ani na krok się zbliżyć do zupełnego wyzwolenia ludkości. A wkładkami robotników dowolnie rozporządzają pojedynczy przywódcy, a ich rozkazom muszą bezwzględnie ulegać ci wszyscy, których oni wodzą na pasku „karności”.

Wyłuszczywszy wszystkie te przyczyny, przystępujemy do założenia nowego, odmiennego ruchu zawodowego, opierającego się na następujących zasadach i środkach działania:

1. Dążymy do zbudowania ustroju społecznego, opartego na wspólności wszystkich społeczeństwu potrzebnych narzędzi produkcji, do usunięcia wszelkiej możności wyzyskiwania jednego człowieka przez drugiego, wszelkiej politycznej i centralistycznej władzy jednych nad drugimi.

2. Do tego celu służy strajk, w jego różnorodnych sposobach zastosowania, jako najznakomitszy środek. Atoli tylko wtedy posiada on głębsze znaczenie, jeśli jest społeczno-ekonomicznym strajkiem generalnym całych gałęzi przemysłu, zwracającym się z jednej strony przeciw klasie kapitalistów celem polepszenia wszystkich materialnych jak i innych warunków pracy dla dobra nas wszystkich; z drugiej strony natomiast występuje przeciwko zyskom agrarno-przemysłowego kapitalizmu, jako też przeciw uciskowi podatkowemu ze strony państwa, czyli wszelkim zakusom obu tych czynników, zmierzających do podwyższenia ceny towarów, czynszów mieszkaniowych itd.

3. Jako odpowiedni środek do rozpoczęcia strajku generalnego i jego tendencji do podniesienia społecznego położenia proletariatu, służą strajki lokatorów, bierny opór we wszystkich jego formach, zaniechanie pracy w możliwie wielu gałęziach przemysłu, tam, gdzie sparaliżowanie jej leży w interesie klasy robotniczej.

4. Jako najbardziej celową formę popierania naszych członków, uznajemy powolne przejście do produkcji własnej, na podstawach ściśle solidarno-kooperatywnych. Wychodzimy przy tym z założenia, że robotnicy sami muszą zawładnąć środkami produkcji w swoich dziedzinach zawodowych i objąć nad nimi kierownictwo, aby o ile możności zabezpieczyć się przed nieszczęśliwym wypadkiem, nędzą i bezrobociem.

Drogi do wzmożenia i rozszerzenia takiej socjalistycznej produkcji widzimy:

a) w połączeniu się z włościanami przy pomocy udzielania im bezprocentowych pożyczej i wspólnego zakupywania od nich produktów gospodarstwa rolnego.

b) we wspólnie zorganizowanym zakupywaniu wszelkich miejskich towarów na korzyść członków, którym te produkty po cenie kosztów własnych wydawane będą.

c) w uzyskaniu ziemi rolnej, nadającej się do założenia komunistycznych kolonii, gdzieżby nasi członkowi o ile jeszcze przebywają w mieście zajmowali się pracą w ciągu okresów strajku i bezrobocia, gdzie by natomiast stali członkowie kolonii mieszkali i w nieprzymuszonej solidarności i zjednoczeniu wspólnie pracowali nad urzeczywistnieniem swoich ideałów.

5. Jesteśmy antypolityczni tj. nie bierzemy udziału w żadnej polityce partyjnej, gdyż wszelkie współdziałanie we władzy państwowej uważamy za sprzeczne z dążeniem do wyzwolenia ludzkości. Prowadzimy całą naszą działalność na gruncie ściśle ekonomiczno-społecznym, a cała nasza akcja zmiesza do przyspieszenia tempa społecznego rozwoju.

6. Zarzucamy wszelką jednostronną politycznie rewolucję, nasz cel to ekonomiczne zrewolucjonizowanie podstaw istniejącego systemu, to oparcie społeczeństwa na nowych zasadach w duchu indywidualnej wolności i społecznej sprawiedliwości.

Myślący robotnicy, zerwijcie więzy waszego kapitalistycznego jarzma niewoli, waszych reformistycznych związków zawodowych, które skazały was na wieczne najemnictwo – przyłączcie się, towarzysze walki i pracy, do nas federalistów.

Przekład z niemieckiego w: Sprawa Robotnicza nr 5, 23 marca 1912


https://cia.media.pl/struktura_organizacyjna_cnt

Jan Stachniuk – idol polskich NS

Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Z pewnością znany nam jest wszystkim folklor w postaci polskich nazi-pogan pojawiających się ze swoimi symbolami „toporła” na demonstracjach ultrakatolickich NOP czy ONR. Mamy nawet dwie organizacje utożsamiające się z tym ruchem. Wodzem jednej jest pewien wrocławski kolejarz. Druga mieści się w Szczecinie jednak w Warszawie również ma swoich "żołnierzy" jak ten widoczny na zdjęciu.

Próbują wypierać się doktryny nazizmu odwołując się do Stachniuka, który brał udział w walkach w Powstaniu Warszawskim oraz do pioniera polskiego syndykalizmu Stanisława Brzozowskiego. Niklot, szczecińska grupa NS pogan lubi się nawet określać jako lewicowa. Jak w takim układzie narodowi socjaliści mogą pojawiać się na wszystkich spędach prawicy czy to narodowo-katolickiej czy konserwatywno-liberalnej i jak pismo Młodzieży Wszechpolskiej może tolerować lidera Niklotu w swojej redakcji? Postanowiłem na to pytanie odpowiedzieć analizując myśl polityczną Jana Stachniuka.

Stachniuk, lider przedwojennej Zadrugi pochodził z rodziny kolejarza. W 1927 (po przewrocie majowym) zdał maturę w Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Kowlu i rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu. Tam zaczął swoją działalność polityczną od studenckiej organizacji syndykalistycznej Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. Wydawał w drugiej połowie lat 30-tych miesięcznik „Zadruga” w którym postulował rewolucję kulturalną przeciwko katolicyzmowi w Polsce.

W czasie II wojny światowej działał w rozłamowym skrzydle Stronnictwa Pracy (organizacji chadeckiej), które powstało w 1943 i było silnie antyklerykalne. Skrzydło to nosiło nazwę Stronnictwa Zrywu Narodowego i było kierowane przez Zadrużan. Z czasem rozpoczęli oni współpracę z Polską Partią Robotniczą. Stachniuk w przeciwieństwie do reszty swoich towarzyszy nie kolaborował z władzą.

Przejdźmy jednak do jego idei. Zwiera się ona w sporym dorobku literackim (14 książek i kilkadziesiąt artykułów).

Stachniuk jest kolektywistą i uważa naród za największy podmiot, którego zbiorową psychikę ma kształtować religia. Jego antyklerykalizm wynika ze stwierdzenia, że to katolicyzm, a nie system ekonomiczny propaguje i utrwala gnuśność, konsumpcjonizm, a w konsekwencji — ubóstwo. Uważał, że upadek Rzeczpospolitej Obojga Narodów spowodowała katolizacja dlatego postulował powrót do pradawnej kultury Słowian. To ma doprowadzić do stworzenia nowego społeczeństwa, wewnętrznie zdyscyplinowanej wspólnoty.

Kult pracy połączony z nacjonalizmem od razu nasuwał skojarzenia z faszyzmem. Sam Stachniuk oficjalnie od faszyzmu się jednak odcinał. Krytykował wszystkie istniejące w Europie totalitaryzmy jednak w kwestiach gospodarczych dochodził do wniosków bliskich bolszewizmowi. W pracy „Mit słowiański” pisał:

„Gdy tak spojrzymy na ekonomiczne postawy w społeczeństwie zadrużnym, to jasne się staje, iż jedyną odpowiednią formą ustroju produkcyjnego musi być ustrój kolektywistyczno-planistyczny”

Czym jest natomiast nazizm? Jest to połączenie socjalnych postulatów z nacjonalizmem:

„…postulaty socjalistyczne stają się probierzem uczuć narodowych”

– pisał Stachniuk w 1943 roku.

Antyklerykalizm Stachniuka bardzo przypomina niemiecki volkizm. Nie ma odrzucenia religii samej w sobie, zamiast niej jest mistycyzm i neopogaństwo. Jest to analogiczna do volkizmu próba budowy kapitału politycznego w dobie kryzysu gospodarczego i upadku autorytetów.

A jak można walczyć z nazizmem i być jednocześnie narodowym socjalistą?

Można tak samo jak opozycyjni wobec Hitlera bracia Strasserowie będący głównym źródłem inspiracji ruchu NS na zachodzie. Podobnie jak polscy nazi poganie, strasserowcy odcinają się od Hitlera i nie stronią od określania się jako lewica. W Polsce strasseryzm jest główną ideologią Autonomicznych Nacjonalistów, których pierwszy odział - Białe Orły został stworzony przez członków śląskiej grupy Zadrugi (organizacja o takiej samej nazwie jak przedwojenna).

W ostatecznym rozrachunku należy sobie zadać pytanie czy osoba Hitlera ma definiować cały narodowy socjalizm? Hitler był tylko osobą, która działała w partii o takim profilu. Dopiero później stanął na jej czele i zrealizował ideał NS w największym możliwym stopniu. Stachniukowi, Strasserowi i innym im podobnym nic takiego się nie udało, ale są zdecydowanie lepszym materiałem na inspiracje polityczne niż obalony i skompromitowany w oczach dzisiejszego społeczeństwa Hitler.

Oto dlaczego polscy NS mają takiego, a nie innego idola.

Nie karmić nacjonalistycznego trolla

Antyfaszyzm | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Postanowiłem odnieść się do debaty, która od dłuższego czasu toczy się na Centrum Informacji Anarchistycznej, a dotyczącej gorącego jak się okazuje tematu, czyli Marszu Niepodległości i jego blokady. Chciałbym od razu zaznaczyć, że nie bywam od wielu lat na tego rodzaju blokadach i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam rację.

Niedawno ukazał się dość interesujący tekst przedstawiający inną perspektywę niż moja, napisany przez osobę, która aktywnie w tego rodzaju wydarzeniach bierze udział. Chciałbym się odnieść do kilku kluczowych kwestii zawartych w tym tekście.

Kanał XML